xxix wystawa i giełda minerałów i wyrobów jubilerskich xxix wystawa
Transkrypt
xxix wystawa i giełda minerałów i wyrobów jubilerskich xxix wystawa
W POSZUKIWANIU KAMIENNYCH OKAZÓW... CZYTAJ IV-V WYDANIE SPECJALNE SOBOTA – NIEDZIELA, 7– 8 PAŹDZIERNIKA 2006 R. Granat i jego kolory Tegoroczną wyprawę po skarby członkowie Towarzystwa Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie Łódzkim zorganizowali na przełomie kwietnia i maja na Słowacji. INTERSTONE ® STRONA II Krzemiany o regularnych kształtach zajmują 95 procent powierzchni Ziemi . Kamienne drewno Święto kamieni z Polski i całego świata STRONA III Różnorodność wzorów, barw i kształtów. Sandra Niemirowska jest zakochana w drewnianych skamielinach. Psikusy natury STRONA VIII Najwięszym problemem kolekcjonera jest rozpoznanie minerału. XXIX WYSTAWA I GIEŁDA MINERAŁÓW I WYROBÓW JUBILERSKICH IV W POSZUKIWANIU KAMIENNYCH OKAZÓW 7–8 października 2006 r. SŁOWACKA PRZYG Nic tak nie cieszy wielbiciela skał i minerałów, jak kamień znaleziony w ziemi. Szczególnie jeśli na wyprawę może się wybrać w towarzystwie tak samo jak on zapalonych zbieraczy. Tegoroczną wyprawę po skarby członkowie Towarzystwa Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie Łódzkim zorganizowali na przełomie kwietnia i maja. Na poszukiwanie minerałów wybrali się na Słowację. TO TEŻ KLEJNOT NATURY W NIEDZIELĘ START! Pierwszą lokalizacją tego dnia były Slanskie Vrchy w pobliżu granicy z Węgrami, gdzie można znaleźć obsydiany, opale i chalcedony. Najpiękniejsze okazy ukryte są na stoku zapomnianego przez Boga i ludzi wąwozu oraz w korycie płynącego tamtędy strumienia. Po napakowaniu plecaków skarbami kierujemy się do miejscowości Vinicky, gdzie na wzgórzach pośród winnic znaleźć można najpiękniejsze, najbardziej charakterystyczne dla Słowacji obsydiany. Niestety w ręce zbieraczy trafia jedynie kilka pojedynczych okazów skał riolitowych do ewentualnego podszlifowania. – Dopiero kolejna wyprawa do Stredy nad Bodrogą rekompensuje nam te niepowodzenia – wspomina jeden z uczestników wyprawy. – Tam obsydiany w postaci niewielkich kulek otoczonych białą, kruchą perlitową korą tkwią w tufie wulkanicznym. W takich skalnych ścianach wykuwane są piwnice do przechowywania wina. W nich odnaleźć można widoczne żyłki miękkiej skały. A w nich marekanity, czyli znaleziska w tym rejonie nie powinny mierzyć więcej niż 2 centymetry, to okazy wydłubane ze skały przez łódzkich mineralogów przeczą tym doniesieniom. PONIEDZIAŁKOWA PRZYGODA poszukiwane przez mineralogów obsydiany w formie kulek. To prawdziwy raj dla kolekcjonerów. Po godzinie pracy rozpoczyna się licytacja i przechwałki, kto ile i jakich okazów znalazł. Rekordziści mają na swoim koncie nie- zwykłe znaleziska. Jeden z nich, Wiesio Pusz, znalazł muzealny skarb, czyli kamień o średnicy 4 centymetrów. Przebija go Magda Offierska, której jajowaty obsydian mierzy 6 centymetrów. Choć literatura fachowa mówi, że Drugiego dnia głównym punktem programu była lokalizacja czerwonych opali w Herlanach. Członkowie wyprawy wyposażeni w kilofy, młotki, łopaty, a nawet grube patyki intensywnie ryją w miękkiej czerwonej ziemi. W ich ręce wpadają najpierw okazy wiśniowe, potem następuje drugi etap, poszukiwanie okazów o barwach żółtej i beżowej, a także takich, które mają wielobarwne pasemka. Kamienie pakowane są do toreb, kieszeni, reklamówek. Obładowani uczestnicy wyprawy wypełniają zbiorami niemal cały luk autokaru. Zdziwiony kierowca ze zdumieniem komentuje to, co widzi: taki amok w oczach mieli jego pasażerowie tylko raz, w czasie grzybobrania w Borach Tucholskich. Nigdy nie przyszłoby mu do głowy, że taką pasję może budzić zbieranie kamieni! Jedną z popołudniowych atrakcji jest zwiedzanie miejsca występowania spekularytu. To grubokrystaliczna odmiana hematytu, charakteryzująca się niezwykle silnym połyskiem metalicznym. Niestety wyprawa natrafia na pierwszą trud- ność. Miejsce występowania tego minerału ma nie więcej niż 3 metry kwadratowe powierzchni. Natomiast chętnych, którzy mają ochotę na kawałek takiego kamienia, jest 30 osób! Wytypowano więc najdzielniejszego poszukiwacza minerałów w grupie, Sebastiana Lipińskiego, który wyposażony w łopatę i kilof ochoczo przystępuje do pracy. Kolejne znalezione przez siebie okazy sprawiedliwie rozdziela pomiędzy tych, którzy chcą mieć je na pamiątkę. WTOREK POD ZNAKIEM MAGNEZYTU Ten dzień członkowie łódzkiego towarzystwa mineralogicznego rozpoczęli od wyprawy do kopalni magnezytu w Jelsavej. Wizytę rozpoczyna wykład geologa z kopalni. Znawca tematu wprowadza uczestników wyprawy w za- gadnienia związane z wydo bywanymi tam złożami. To największa kopalnia magne tytów nie tylko na Słowacji ale w całej Europie. Cieka wostką jest, że występujące KOLEJNY KLEJNOT – SAL V 7–8 października 2006 r. GODA tu magnezyty mają postać grubokrystaliczną, w odróżnieniu od polskich skrytokrystalicznych. Te słowackie są błyszczące, a płaskie kryształy tkwią jeden obok drugie- AMANDRA go, tworząc szarobiałą, połyskującą w słońcu skałę. Słuchacze z Polski rozmarzają się już, widząc własne okazy magnezytu pięknie oszlifowane i wypolerowane. Zanim jednak piękne kamienie trafią do rąk pasjonatów czeka ich wyprawa w głąb kopalni. Niezbędny jest do tego kompletny ekwipunek górnika. Niezwykle ciężki: kask, akumulator, pas, lampa oraz uwieszony u pasa duży, pusty pojemnik nie bardzo wiadomo o jakim przeznaczeniu... Specjalne, wykute w skale drogi służą do tego, żeby dowozić nimi górników na stanowiska i odbierać od nich wydobyte minerały. Na miejscu, w samym centrum kopalni, panuje całkowita ciemność. Amatorzy kamieni muszą przyzwyczaić się do tego, że jedyne źródło światła to lampka na ich kasku. Ukryte w skale magnezyty błyszczą w świetle latarek jak robaczki świętojańskie. Niespodziewanie w jednej ze szczelin ktoś dostrzega papier skalny (taki, jaki wcześniej oglądali w słowackim muzeum geologicznym). Te okazy wyglądają w rzeczywistości jak zwisające ze stropu szmaty. Zrzucają je zawodowi górnicy, a zbieracze chętnie chwytają zdobycz i chowają do plecaków. Kolejny etap wyprawy to kamieniołom aragonitu w miejscowości Gombasek. Literatura fachowa mówi, że aragonit znajduje się tu tylko miejscowo, a większość skały to wapień koralowy. Autokar dowozi głodnych wrażeń wykopaliskowych uczestników wycieczki tylko do połowy wysokiej góry. Dalszą część trasy muszą pokonać pieszo. Pół godziny męczącego marszu rekompensują piękne widoki i skarby, jakie można znaleźć na miejscu. Po męczącym dniu wiedzę na temat geologicznych skarbów tego obszaru wycieczkowicze poszerzają na wieczornej prelekcji, którą prowadzi przewodnik wyprawy – miejscowy geolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Technicznego w Koszycach – Julian Kondela. To jego zadaniem jest kierowanie kolekcjonerów kamieni w najciekawsze słowackie miejsca bogate w wyjątkowe okazy minerałów. ŚRODA – PRZEDOSTATNI DZIEŃ WYPRAWY Ten dzień znów zapowiada się wyjątkowo. Piękna, słoneczna pogoda sprzyja wyprawie. Autokar zawozi grupę do tajemniczego lasu. Tutaj znajdują się skały betliarskiego granitu, na kontakcie którego występują sferyczne skupienia małych kryształków turmalinów. Dwie godziny poszukiwań kończą się sukcesem (przynajmniej dla niektórych). Sebastian Lipiński znajduje ogromny okaz o długości kilkunastu centymetrów. Okazuje się, że to niebywałe znalezisko, bo zwykle kryształki z tego terenu ma- chwila wyjazdu zbliża się nieubłaganie, nikt się nie spieszy. Ta wyjątkowa wyprawa musi się jednak ją maksymalnie 2 centymetry długości. Kolejny etap wyprawy to miejscowość Cucma, w której znajdują się manganowe hałdy porośnięte 80-letnim bukowym lasem. Bez powodzenia mineralodzy szukają okazów rodochrozytu lub manganokalcytu. W końcu Sebastian trafia na 10-kilogramowy okaz (trudno ocenić w terenie, jaka to skała). W lukach bagażowych autokaru zaczyna brakować miejsca. CZAS POWROTU Wyprawa kończy się w czwartek. Zanim jednak autokar dojedzie do Łodzi, zatrzymuje się raz jeszcze w Kvetnicach koło Popradu, gdzie znajduje się kopalnia melafirów. Można w niej znaleść charakterystyczne płaskie bułeczki białego kwarcu otoczonego intensywnym czerwonym paskiem chalcedonu, a także ładne okazy pistacytu. Choć skończyć. Uczestnicy zgodnie twierdzą, że warto ją powtórzyć, bo miejsc z naturalnymi skarbami jest na Słowacji bez liku. RYSZARD JUŚKIEWICZ VI 7–8 października 2006 r. Wielkie owłosione słonie ostatniej epoki lodowcowej, mamuty, fascynują nie mniej niż gigantyczne gady jury i kredy – dinozaury. Zawsze przy tej okazji pada podstawowe pytanie: Jaka była przyczyna ich wyginięcia? Mamuty wymarły dość niedawno (czas geologiczny). Na obszarze Europy było to 11,5 tysiąca lat temu. Przez co najmniej 100 tysięcy lat zarówno na tym obszarze, jak też i części Azji pierwotne plemiona i grupy ludzkie starszej epoki kamienia (paleolitu) koegzystowały ze stadami tych majestatycznych trąbowców. Nie jest jednak wykluczone, że to właśnie ludzie przyczynili się do zniknięcia mamutów z powierzchni planety. Jednak głównej i jednocześnie pierwotnej przyczyny tego zjawiska należy szukać w przemianach geologiczno-klimatycznych, jakie miały miejsce na Ziemi. Ziemia to planeta niestabilna. Na skutek bardzo złożonych procesów i czynników oddziałujących na nasz glob, na jego orbicie około- OPOWIEŚĆ O WŁOCHATYM PRASŁONIU Mamut z Polski słonecznej, jednym ze zjawisk jest trwający nieustannie dryf kontynentów. Skutkiem tego są zachodzące powoli, ale też nieprzerwanie zmiany globalnego klimatu, z czym wiąże się cykliczne, naprzemienne powstawanie i ustępowanie zlodowaceń kontynentalnych na obu półkulach. Na przedpolu takiego właśnie cofającego się ostatniego wielkiego osiągającego nawet półtora kilometra wysokości lądolodu żyły doskonale przystoso- wane do istniejących warunków potężne, mocno owłosione mamuty. Przypuszcza się, że proces cofania się lodowców ulegał przyspieszeniu. Skutkiem tego były gwałtowne zmiany AUTOR ARTYKUŁU, z wykształcenia lekarz i aktywny członek Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi, jest posiadaczem dość dużej, gromadzonej przez ponad 20 lat, kolekcji kopalnych szczątków kostnych ssaków epoki lodowcowej z obszaru Polski. Zbiory tworzą liczne eksponaty mamuta włochatego, które służą do własnych badań nad biologią gatunku i zagadką jego wymarcia. Kolekcja była kilkakrotnie prezentowana publicznie. Po opublikowaniu w poprzednim wydaniu gazety przepisu na nalewkę bursztynową redakcja dostała list od pana Lucjana Góralskiego z Gdańska, którego fragmenty cytujemy. – Dla wzmocnienia sił witalnych oraz przeciwdziałania chorobom godną polecenia jest nalewka bursztynowa. Bursztyn jest elektrostatycznie ujemny przez co neutralizuje elektrostatycznie dodatnie chorobotwórcze bakterie i grzyby. Bursztyn na nalewkę nie może być poprodukcyjnym odpadem ani poddawanym jakiejkolwiek obróbce cieplnej surowcem. Kamień traci wtedy cały jod znajdujący się w olejkach eterycznych, czyli to co w nim w środowisku. Od około 25 tysięcy lat środowisko stawało się dla mamutów (także dla nosorożców włochatych, bizonów stepowych, dzikich koni, pradawnych reniferów, niedźwiedzi i lwów jaskiniowych) bardzo niekorzystne. Zanikały obszary o charakterze tundrowym. W miejsce bogatych obszarów trawiastych pojawiały się gęste lasy (głównie iglaste). Znaczne i szybko postępujące podwyższa- nie temperatury powietrza musiało być zabójcze dla przystosowanych do stabilnego, chłodnego klimatu, wielkich, zwykle mocno owłosionych ssaków. Na zagładę zwierząt miały wpływ gwałtowne roztopy i płynąca wszędzie woda z topiących się lodowców. Te ogromne zwierzęta wyginęły, ale ślady ich bytności na ziemi wciąż odkrywają geolodzy i poszukiwacze minerałów. Skamieliny kości tych ogrom- nych ssaków odsłaniają się zwykle przypadkowo. Sprzyjają temu prace ziemne, wydobywcze w kopalniach żwiru i węgla brunatnego, czasem też przy pracach głębinowych związanych z budownictwem oraz przy okazji regulacji i pogłębiania koryt rzecznych. Również sama natura ujawnia swoje tajemnice poprzez erozyjną działalność rzek i wód wezbraniowych, a także morza. Odkrycia kopalnych szczątków kostnych mamuta wielkiego na obszarze Polski nie są rzadkością. Takie zdarzenie zawsze jednak pobudza wyobraźnię badaczy. Powodem tych fascynacji są przede wszystkim wielkie rozmiary i masywna budowa odkrywanych szczątków kostnych. Przykładowo, kość udowa dorosłego samca mamuta może mieć 1,3 metra długości i odpowiednio dużą średnicę. Wszystkie tzw. kości długie, w tym właśnie kości kończyn, wyróżniają wielkie rozmiary i znaczny ciężar. Muszą też robić wrażenie po- kaźnych rozmiarów kręgi i żebra. Równie imponującymi rozmiarami wyróżniają się czaszka i kości miedniczne. Osobnego przedstawienia wymagają znajdowane dość często zęby i ciosy mamutów. Zęby, w istocie trzonowce, charakteryzuje również niezwykły wygląd i budowa. Są one masywne, bryłowatego kształtu, a ciężar jednego takiego zęba może osiągać na- wet pięć kilogramów. Wymiana uzębienia u mamutów następowała sześć razy w ciągu trwającego średnio 55 lat życia. Ze względu na znaczną odporność na działanie czynników zewnętrznych, zęby mamutów w stanie kopalnym są często bardzo dobrze zachowane. Ciosy mamutów (tak jak i obecnie żyjących słoni) są faktycznie specyficznie przekształconymi pier w sz ymi górnymi siekaczami. Nie są to więc kły, jak to jest często nieprawidłowo określane, ponieważ kieł u ssaka jest zębem trzecim w szeregu zębowym. Długość ciosa mamuta może dochodzić do 3,5 metra, średnica w najszerszym miejscu do ponad 20 centymetrów. Ciężar obu ciosów i czterech wielkich zębów trzonowych obecnych jednocześnie w kościach szczękowych i żuchwie dorosłego samca mamuta mógł wynosić nawet ponad 250 kilogramów. Żeby nieco zniwelować to wielkie obciążenie, kości czaszki zwierzęcia miały liczne, obszerne komory powietrzne. Tak czy inaczej, ciężar głowy wraz z obu ciosami u żyjącego zwierzęcia osiągać mógł ponad 450 kilogramów. Rzadko zdarza się odkryć kompletny szkielet zwierzęcia. Amatorskie poszukiwanie skamielin ssaków nie jest w naszym kraju rozpowszechnione. Dla większości osób obiekty kostne wydają się mało atrakcyjne, a ponadto ich identyfikacja gatunkowa i anatomiczna jest bardzo trudna. Duże rozmiary eksponatów nie pozwalają na utworzenie szerszej i pełniejszej amatorskiej kolekcji tego rodzaju. MAREK WIERZCHOWIECKI Jeszcze raz o nalewce bursztynowej najcenniejsze dla zdrowia. Zmniejsza się również ilość innych minerałów tkwiących wewnątrz bursztynu. Kamyk taki nadaje się jedynie do wyrobu biżuterii. Badania wykonywane przez chemików, a wcześniej przez alchemików wykazały, że w nalewce bursztynowej znajdują się jony krzemu, magnezu, żelaza, wapnia, potasu, jodu, kwas bursztynowy, olejki eteryczne oraz substancje lotne. • Krzem – zwany jest pierwiastkiem życia. Jest on odpowiedzialny za to, by komórki ciała nie starzały się zbyt szybko, by mięśnie zachowywały długo swoją elastyczność. Pobudza trawienia oraz przeciwdziała bólom stawów i mięśni. • Magnez – przeciwdziała zakrzepom krwi i kruchości tętnic. Jego niedobór zaburza krążenie krwi oraz powoduje skurcze mięśni, a także, szczególnie u kobiet, przyspiesza proces starzenia się. • Żelazo – niezbędny składnik krwi. Jego brak powoduje anemię, wpływa na zmęczenie człowieka oraz podatność na infekcje. • Wapń – budulec naszych kości. Objawy jego braku w organizmie, to łamliwość kości, bezsenność, pobudliwość, a także ogólne przyspieszenie starzenia się organizmu. • Potas – reguluje ciśnienie krwi, podtrzymuje sprawność serca oraz nie dopuszcza do nadmiernego tycia. • Jod – najistotniejszy składnik nalewki bursztynowej. Jego niedobory mają bardzo istotne znaczenie dla normalnego funkcjonowania organizmu. Wywołują drażliwość, senność i zmęczenie, arytmię serca i arteriosklerozę, obniżają ilość hemoglobiny we krwi, wpływają na powstawanie nerwobóli i skłon- ności do częstych przeziębień i katarów, a także chronicznego bronchitu. Zmiany hormonalne spowodowane brakiem jodu przeważnie nie mają zewnętrznych objawów, dlatego też nazywane są „ukrytym głodem”. Obecność jodu w organizmie szczególnie konieczna jest u ludzi młodych, gdy intensywnie rozwijają się zarówno fizycznie, jak i intelektualnie. Nalewka bursztynowa to samo zdrowie, ale… tylko gdy jest spożywana w celach zdrowotnych. VII PASJA, KTÓRĄ WARTO SIĘ DZIELIĆ 7–8 października 2006 r. Skarby w Świętej Katarzynie Co jakiś czas pojawiają się informacje o pasjonatach, którzy w Polsce otwierają muzea. Gromadzą w nich skarby, na które zaczyna brakować miejsca w prywatnych domach i piwnicach. Kolejna taka placówka powstała w maju ubiegłego roku. Autorami Muzeum Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie są Ewa i Dariusz Siemońscy. Dzięki nim każdy może zwiedzić dwie sale pełne okazów z całego świata, pochodzące z ich prywatnej kolekcji. przywoziliśmy plecak pełen minerałów po części znalezionych, po części zakupionych. Pan Dariusz dużo podróżował po Niemczech, gdzie przez wiele lat pracował. Za każdym razem przywoził do domu jakiś kamień. Wiele z nich Siemońscy kupowali na giełdach minerałów w Polsce i za granicą. Od po- – Nasza pasja zrodziła się i rozwinęła na studiach geograficznych, w czasie praktyk z geologii – mówią „muzealnicy”. – Wtedy zbieraliśmy nasze pierwsze okazy. Potem z każdej podróży czątku zbierali okazy najpiękniejsze i najbardziej charakterystyczne. Tworząc swoją kolekcję postawili bowiem na jakość, nie na ilość minerałów. Te okazy mają bardzo dobrze wykształcone kryształy, są duże i wizualne. Pomysł stworzenia muzeum zrodził się podczas zwiedzania tego typu placówek w Sudetach. Ewa i Dariusz Siemońscy zapragnęli, by ich muzeum nie było nudne, by laik, który nie miał nigdy nic wspólnego z geologią obejrzał wystawę z przyjemnością i wyniósł z niej choć cząstkę wiedzy fachowej. Wizyta w placówce ma mu pomóc docenić wartość niezwykłego świa- ta kamieni. Minerały w muzeum zostały podzielone na grupy według klasyfikacji krystalochemicznej. Największą reprezentację mają te, które najczęściej występują w przyrodzie, a więc tlenki i krzemiany. Wśród nich najefektowniej prezentują się odmiany kwarcu, na czele ze stukilogramowym zrostem kilku kryształów górskich z Arkansas (prawdopodobnie największym jaki można zobaczyć w Polsce) oraz duże, o półmetrowej średnicy plastry agatów i geody ametystów brazylijskich. Obejrzeć można również dużo rzadsze i szlachetniejsze minerały, jak kolorowe odmiany korundów, beryli, spineli, turmalinów, granatów oraz pospolitsze skalenie czy indyjskie zeolity o fascynujących formach i kolorach. Bogato reprezen- towane są także minerały z pozostałych grup mineralogicznych. Specjalną gablotę poświęcono sprowadzonemu z Konga malachitowi. Obok okazów szlifowanych znajdują się też formy bulaste, jedwabiste oraz malachit stalagmitowy o czterdziestocentymetrowej podstawie, z której wyrasta kilkanaście stalagmitów. Największy z nich ma około 20 cm wysokości. W kolekcji dużo miejsca poświęcono minerałom pochodzącym z Gór Świętokrzyskich. Wśród nich są wary- scyty i wavellity z Wiśniówki czy ostatnio tak modny krzemień pasiasty. Skamieniałości stanowią mniejszą część naszych zbiorów. Na wyróżnienie zasługuje tu kolekcja trylobitów, łodzików oraz amonitów ze spirytyzowanym Speetoniceras versicolor czterdziestocentymetrowej średnicy z Rosji. Niezwykła historia zielonego kamienia Szmaragd, car i złodzieje W grudniu 1830 roku, a jak podają inne źródła na początku 1831 roku Maksym Stefanowicz Koszewnikow (rosyjski chłop) znalazł na Uralu w dolinie rzeki Tokowała kilka zielonych kamieni. Były ukryte w korzeniach zwalonej przez wiatr sosny. To była sensacja, bo kamienie okazały się najprawdziwszymi szmaragdami. Wydawało się, że odkryto w ten sposób nieznane złoże tych cennych minerałów. Badacze szybko ustalili, że miejsce słynęło ze złoża szmaragdów długo przed naszą erą. Szczegółowo opisywał je Herodot (V wiek p.n.e.). Wspominał o nich również Pliniusz Starszy. Wiadomo więc, że Ural słynął ze swego bogactwa znacznie wcześniej, o czym chłop -odkrywca nie mógł wiedzieć. Niestety chłop nie miał szczęścia. Kamienie zgodnie z prawem należały do cara – właścicielem wszystkich ziemi i jej skarbów na terenie Wielkiej Rusi. Panujący wówczas Mikołaj I szybko zarządził masowe wydobycie szmaragdów. Ich obróbką zajęła się szlifiernia w Jekaterynburgu. Kierował nią Jakow Wasilewicz Kokowin. W Petersburgu zawrzało, gdy do cara dotarła wiadomość, że Kokowin przechowuje w domu najcenniejsze szmaragdy i chce je sprzedać. Kontrolerzy w jego domu odkryli 2438 szmaragdów, w tym jeden ważący około 1 funta, czyli ponad 2000 karatów. Kokowin tłumaczył, że chciał w ten sposób zabezpieczyć kamienie przed kradzieżą. Po ich oszlifowaniu miały zostać wysłane carowi do Petersburga. Po kontroli cenne szmaragdy zinwentaryzowano, zapakowano do skrzyń i po ich opieczętowaniu wysłano do stolicy. Niestety po rozpakowaniu paczki, doradca cara i zastępca ministra Lew Perowski znalazł w niej jedynie 2437 szma- ragdów. Brakowało tego najbardziej cennego, ważącego ponad 2000 karatów. Śledztwo, prowadzone przez wiceministra, więzienie przez 2 lata i ciągłe przesłuchiwania Kokowina nic nie dały. Podobnie jak rewizje w jego domu i domach jego najbliższych. Kamienia nie znaleziono. Po latach poszukiwań, podejrzenia padły na Perowskiego, ale śledztwo również nie ujawniło tajemnicy. Od tamtego czasu wiele osób spotkało się z propozycją zakupu wielkiego szmaragdu, ważącego 2000 karatów. Nigdy jednak nie doszło do transakcji, bo coś stawało na przeszkodzie. Zwykle potencjalni klienci nie mieli wystarczającej gotówki. Propozycje kupna dostawali jeszcze po II wojnie światowej naukowcy szukający diamen- tów na Syberii. Po pewnym czasie słuch o szmaragdzie zaginął. Wspomnieniem tej historii jest szmaragd w Muzeum Ziemi Rosyjskiej Akademii Nauk, nazwany „Szmaragdem Kokowina”. Jest on jednak o wiele większy niż oryginał oraz w części nieprzezroczysty. Nie ma więc wiele wspólnego z opisywanym okazem i jest swego rodzajem wyrzutem sumienia, gdyż złodziej do dziś jest nieznany, a szmaragd stał się bohaterem legendy. RYSZARD JUŚKIEWICZ VIII 7–8 października 2006 r. Największy problem dla kolekcjonera to rozpoznawanie minerałów. Nie tylko dla początkującego, ale również tego, który od lat para się tym zajęciem. Nie trudno natknąć się na błędy w publikacjach profesjonalistów, którzy też nie potrafią prawidłowo rozpoznać niektórych minerałów. Ale największym „wrogiem”, zwłaszcza młodych miłośników mineralogii, jest sama natura. Od lat staram się poznawać zjawiska związane z budową geologiczną Ziemi i coraz częściej mam wrażenie, że świat skał i minerałów pełen jest niespodzianek. Czasem ogar- TRUDNE POCZĄTKI, CZĘŚĆ IV PSIKUSY NATURY łami skorupy ziemskiej, stanowiącymi 58% jej składu są skalenie, czyli glinokrzemiany wapnia, sodu i potasu. Mają one szereg wspólnych własności, stosunkowo mały ciężar właściwy przy dużej twardości (6 w skali Mohsa), podobny skład chemiczny, wyraźną łupliwość według dwu płaszczyzn. Wprawdzie występują w dwóch układach krystalograficznych, jednoskośnym i trójskośnym, ale różnica w kątach między nimi wynosi tylko 4 stopnie, co bez szczegółowych pomiarów jest trudne do zauważenia. To podobieństwo utrudnia identyfikację. Najłatwiej spotkać jeden z trzech rodzajów KALCYTY wo-sodowymi. Gdy temperatura gwałtownie spada nie następuje rozpad mieszanki, lecz pozostaje on w formie krystalicznej jako mieszanka minerałów. Jest jednak mała grupa skaleni, będąca arystokracją w tym świecie szarości. Bardzo łatwo ją odróżnić od innych, bo swoją barwą i innymi zjawiskami świetlnymi wyróżnia się wśród minerałów. Zasłużyła sobie nawet na osobne nazwy: kamień zorzy polarnej lub spektrolit to odmiana labradoru o migotliwej, niebieskozłotej barwie, kamień księżycowy to odmiana sanidynu lub adularu, która wykazuje efekt poświaty księżycowej, kamień słoneczny to odmiana oligoklazu, który charakteryzuje się ciepłymi barwami z charakterystycznymi błyskami. Powszechnie rozpoznawalny jest amazonit, będący zieloną odmianą skalenia potasowego. Aby ułatwić sobie rozpoznawanie kamieni, warto czytać o miejscach, w których występują. Są to zwykle lokalizacje przebadane przez geologów i mineralogów oraz dokładnie przez nich opisane. Gdy według tych wskazówek w konkretnym miejscu szukać będziemy np.: oligoklazów to znaleziony tam skaleń na pewno nim będzie. FUNDAMENT MINERALOGII nia mnie odczucie, że oto mamy do czynienia z psikusami przyrody, których celem jest jedynie utrudnianie człowiekowi poznania prawdziwych praw natury. Mam wrażenie, że broni się ona przed ostatecznym ujawnieniem swoich tajemnic. Najbardziej doświadczają tego ludzie, którzy dopiero rozpoczynają swoją przygodę z poznawaniem skał i minerałów. Nie jest to jednak obce również znawcom przedmiotu. Podam trzy typowe „złośliwości” natury, z którymi każdy prędzej czy później musi się zetknąć. RÓŻNORODNOŚĆ I PODOBIEŃSTWO Najpospolitszymi minera- skalenia: potasowe, sodowe i wapniowe. W przyrodzie występują cztery minerały z grupy skaleni potasowych. Są to ortoklaz, mikroklin, sanidyn i adular. Różnią się jedynie budową krystaliczną, mając ten sam skład chemiczny. Skalenie sodowe i wapniowe występują wprawdzie tylko w postaci kryształów trójskośnych, ale za to doskonale mieszają się ze sobą tworząc ciąg kryształów od skalenia czysto sodowego, albitu do czysto wapniowego, anortytu. Mieszanki te też mają swoje nazwy: oligoklaz, andezyn, labrador, bytownit. Dodatkowo w wysokich temperaturach mogą mieszać się skalenie potasowe z wapnio- Tak nazwał kalcyt Hubert Sylwestrzak. To trafne określenie dla tego minerału, od którego większość kolekcjonerów rozpoczyna swoją przygodę z mineralogią. Rozpoznanie kalcytu znalezionego w kamieniołomach wapieni nie stanowi problemu, ale te pojawiają się, gdy szukamy go w innych miejscach. Może on występować w postaci trójskośnych tabliczek, szpiczasto zakończonych piramid, szczotek krystalicznych, skupionych równolegle igiełek lub w postaci mleka wapiennego albo małych sopli sta- skowa i zasypuje go drobinami kwarcu. Po jakimś czasie, dłuższym lub krótszym, po ulewie przesączająca się przez piasek woda rozpuszcza LABRADORYT lagmitowych. Trzeba pamiętać, że kalcyt występuje w 2 750 różnorodnych postaciach krystalizacyjnych. Ta wiedza zmusza kolekcjonera do pokory i ciągłego pogłębiania swojej wiedzy. kryształ soli. Pozostaje jednak dokładnie odwzorowany jego kształt. W jakiś czas potem w okolicy naszego hipotetycznego kryształu wybija źródło wody z dodatkiem rozpuszczonego siarczanu wapnia. Znów po jakimś czasie, zale- PSEUDOMORFOZY PSEUDOMORFOZY – ZAGADKI DLA SPECJALISTÓW Pseudomorfoza to zjawisko, z którym każdy zetknie się wcześniej czy później. To specyficzny sposób powstawania kryształów. Wyobraźmy sobie kryształ soli kamiennej, czyli halitu, który wykrystalizował w formie pojedynczego kryształu z wody morskiej. Suchy klimat pozwala zachować jego regularne kształty. Nagle przychodzi burza pia- wa powierzchnię roztwór siarczanu wapnia. Dostaję się ona do wolnej przestrzeni po wypłukanym krysztale soli. Znów po jakimŌ czasie pod wpływem podwyższonej temperatury następuje odparowanie wody i krystalizacja. gipsu. Gdy po latach wykopiemy tak powstały minerał będzie to pseudomorfoza gipsu, czyli gips w zewnętrznych kształtach soli kamiennej. To powstają pseudomorfo- Michal Vasicek – pasjonat z Czech NA ŁÓDZKĄ GIEŁDĘ minerałów i skamieniałości „Interstone” Michal Vasicek przyjeżdża od 6 lat. To, co prezentuje na swoim stoisku to najpiękniejsze minerały z Czech, Alp (w tym duże almadyny, które można nie tylko obejrzeć, ale również kupić w czasie łódzkiej giełdy), Indii, Pakistanu, Chin i innych odległych zakątków świata. Jego pasją jest własnoręczne wydobywanie kamieni, które wzbogacą jego kolekcję. To czego nie może znaleźć osobiście zdobywa wymieniając się z kolekcjonerami z całego świata. Jego kartą przetargową są wówczas najciekawsze czeskie minerały, których wydobywanie jest jego pasją. Na co dzień Michal Vasicek pracuje w Akademii Nauk w Pradze. Minerałami interesuje się od szkoły średniej. Nie dziwi więc zawód, który wybrał i od 15 lat z powodzeniem uprawia. Dodatek przygotowali: Anna Bajer, Agnieszka Jedlińska, Ryszard Juśkiewicz. Fot. Adam Juśkiewicz zy. Odróżnienie pseudomorfozy od normalnego minerału wymaga szczegółowych badań i jest niezmierne trudne nawet dla fachowca. Na giełdach spotkać można takie pseudomorfozy z wybrzeża Morza Białego zwane glendonitem, czy też pseudomorfozy powstałe po rozpadzie pirytu. WASZ STARSZY KOLEGA