xxix wystawa i giełda minerałów i wyrobów jubilerskich xxix wystawa

Transkrypt

xxix wystawa i giełda minerałów i wyrobów jubilerskich xxix wystawa
W POSZUKIWANIU KAMIENNYCH OKAZÓW...
CZYTAJ IV-V
WYDANIE SPECJALNE
SOBOTA – NIEDZIELA, 7– 8 PAŹDZIERNIKA 2006 R.
Granat i jego
kolory
Tegoroczną wyprawę po skarby
członkowie Towarzystwa Miłośników
Mineralogii przy Uniwersytecie Łódzkim
zorganizowali na przełomie kwietnia
i maja na Słowacji.
INTERSTONE
®
STRONA II Krzemiany
o regularnych
kształtach zajmują
95 procent
powierzchni Ziemi .
Kamienne
drewno
Święto
kamieni
z Polski
i całego
świata
STRONA III Różnorodność wzorów, barw
i kształtów. Sandra
Niemirowska jest zakochana w drewnianych skamielinach.
Psikusy
natury
STRONA VIII Najwięszym problemem
kolekcjonera jest
rozpoznanie minerału.
XXIX WYSTAWA
I GIEŁDA
MINERAŁÓW
I WYROBÓW
JUBILERSKICH
IV
W POSZUKIWANIU KAMIENNYCH OKAZÓW
7–8 października 2006 r.
SŁOWACKA PRZYG
Nic tak nie cieszy wielbiciela skał i minerałów, jak kamień
znaleziony w ziemi. Szczególnie jeśli na wyprawę może się
wybrać w towarzystwie tak samo jak on zapalonych
zbieraczy. Tegoroczną wyprawę po skarby członkowie
Towarzystwa Miłośników Mineralogii przy Uniwersytecie
Łódzkim zorganizowali na przełomie kwietnia i maja.
Na poszukiwanie minerałów wybrali się na Słowację.
TO TEŻ KLEJNOT NATURY
W NIEDZIELĘ START!
Pierwszą lokalizacją tego dnia
były Slanskie Vrchy w pobliżu granicy z Węgrami, gdzie
można znaleźć obsydiany, opale i chalcedony. Najpiękniejsze
okazy ukryte są na stoku zapomnianego przez Boga i ludzi wąwozu oraz w korycie płynącego tamtędy strumienia.
Po napakowaniu plecaków
skarbami kierujemy się do
miejscowości Vinicky, gdzie
na wzgórzach pośród winnic
znaleźć można najpiękniejsze, najbardziej charakterystyczne dla Słowacji obsydiany. Niestety w ręce zbieraczy
trafia jedynie kilka pojedynczych okazów skał riolitowych
do ewentualnego podszlifowania.
– Dopiero kolejna wyprawa
do Stredy nad Bodrogą rekompensuje nam te niepowodzenia – wspomina jeden z uczestników wyprawy. – Tam obsydiany w postaci niewielkich
kulek otoczonych białą, kruchą perlitową korą tkwią w tufie wulkanicznym.
W takich skalnych ścianach wykuwane są piwnice
do przechowywania wina.
W nich odnaleźć można widoczne żyłki miękkiej skały.
A w nich marekanity, czyli
znaleziska w tym rejonie nie
powinny mierzyć więcej niż
2 centymetry, to okazy wydłubane ze skały przez łódzkich
mineralogów przeczą tym doniesieniom.
PONIEDZIAŁKOWA
PRZYGODA
poszukiwane przez mineralogów obsydiany w formie kulek. To prawdziwy raj dla kolekcjonerów. Po godzinie pracy rozpoczyna się licytacja
i przechwałki, kto ile i jakich
okazów znalazł. Rekordziści
mają na swoim koncie nie-
zwykłe znaleziska. Jeden
z nich, Wiesio Pusz, znalazł
muzealny skarb, czyli kamień
o średnicy 4 centymetrów.
Przebija go Magda Offierska,
której jajowaty obsydian mierzy 6 centymetrów. Choć literatura fachowa mówi, że
Drugiego dnia głównym punktem programu była lokalizacja czerwonych opali w Herlanach. Członkowie wyprawy
wyposażeni w kilofy, młotki,
łopaty, a nawet grube patyki
intensywnie ryją w miękkiej
czerwonej ziemi. W ich ręce
wpadają najpierw okazy wiśniowe, potem następuje drugi etap, poszukiwanie okazów o barwach żółtej i beżowej, a także takich, które mają wielobarwne pasemka. Kamienie pakowane są do toreb, kieszeni, reklamówek.
Obładowani uczestnicy wyprawy wypełniają zbiorami
niemal cały luk autokaru.
Zdziwiony kierowca ze zdumieniem komentuje to, co widzi: taki amok w oczach mieli jego pasażerowie tylko raz,
w czasie grzybobrania w Borach Tucholskich. Nigdy nie
przyszłoby mu do głowy, że
taką pasję może budzić zbieranie kamieni!
Jedną z popołudniowych
atrakcji jest zwiedzanie miejsca występowania spekularytu. To grubokrystaliczna
odmiana hematytu, charakteryzująca się niezwykle silnym połyskiem
metalicznym. Niestety wyprawa natrafia
na pierwszą trud-
ność. Miejsce występowania
tego minerału ma nie więcej
niż 3 metry kwadratowe powierzchni. Natomiast chętnych, którzy mają ochotę na
kawałek takiego kamienia,
jest 30 osób! Wytypowano
więc najdzielniejszego poszukiwacza minerałów w grupie,
Sebastiana Lipińskiego, który wyposażony w łopatę i kilof ochoczo przystępuje do
pracy. Kolejne znalezione
przez siebie okazy sprawiedliwie rozdziela pomiędzy
tych, którzy chcą mieć je na
pamiątkę.
WTOREK
POD ZNAKIEM
MAGNEZYTU
Ten dzień członkowie łódzkiego towarzystwa mineralogicznego rozpoczęli od wyprawy do kopalni magnezytu
w Jelsavej. Wizytę rozpoczyna wykład geologa z kopalni.
Znawca tematu wprowadza
uczestników wyprawy w za-
gadnienia związane z wydo
bywanymi tam złożami. To
największa kopalnia magne
tytów nie tylko na Słowacji
ale w całej Europie. Cieka
wostką jest, że występujące
KOLEJNY KLEJNOT – SAL
V
7–8 października 2006 r.
GODA
tu magnezyty mają postać grubokrystaliczną, w odróżnieniu od polskich skrytokrystalicznych. Te słowackie są
błyszczące, a płaskie kryształy tkwią jeden obok drugie-
AMANDRA
go, tworząc szarobiałą, połyskującą w słońcu skałę.
Słuchacze z Polski rozmarzają się już, widząc
własne okazy magnezytu pięknie oszlifowane
i wypolerowane. Zanim jednak piękne kamienie trafią
do rąk pasjonatów czeka ich
wyprawa w głąb kopalni. Niezbędny jest do tego kompletny ekwipunek górnika. Niezwykle ciężki: kask, akumulator, pas, lampa oraz uwieszony u pasa duży, pusty pojemnik nie bardzo wiadomo
o jakim przeznaczeniu... Specjalne, wykute w skale drogi
służą do tego, żeby dowozić
nimi górników na stanowiska
i odbierać od nich wydobyte
minerały. Na miejscu, w samym centrum kopalni, panuje całkowita ciemność. Amatorzy kamieni muszą przyzwyczaić się do tego, że jedyne
źródło światła to lampka na
ich kasku. Ukryte w skale magnezyty błyszczą w świetle latarek jak robaczki świętojańskie. Niespodziewanie w jednej ze szczelin ktoś dostrzega papier skalny (taki, jaki
wcześniej oglądali w słowackim muzeum geologicznym).
Te okazy wyglądają w rzeczywistości jak zwisające ze stropu szmaty. Zrzucają je zawodowi górnicy, a zbieracze chętnie chwytają zdobycz i chowają do plecaków.
Kolejny etap wyprawy to
kamieniołom aragonitu
w miejscowości Gombasek.
Literatura fachowa mówi, że
aragonit znajduje się tu tylko miejscowo, a większość
skały to wapień koralowy. Autokar dowozi głodnych wrażeń wykopaliskowych uczestników wycieczki tylko do połowy wysokiej góry. Dalszą
część trasy muszą pokonać
pieszo. Pół godziny męczącego marszu rekompensują
piękne widoki i skarby, jakie
można znaleźć na miejscu.
Po męczącym dniu wiedzę na
temat geologicznych skarbów
tego obszaru wycieczkowicze
poszerzają na wieczornej
prelekcji, którą prowadzi przewodnik
wyprawy – miejscowy geolog, pracownik naukowy Uniwersytetu Technicznego w Koszycach – Julian Kondela. To
jego zadaniem jest kierowanie kolekcjonerów kamieni
w najciekawsze słowackie
miejsca bogate w wyjątkowe
okazy minerałów.
ŚRODA
– PRZEDOSTATNI
DZIEŃ
WYPRAWY
Ten dzień znów zapowiada
się wyjątkowo. Piękna, słoneczna pogoda sprzyja wyprawie. Autokar zawozi grupę do tajemniczego lasu. Tutaj znajdują się skały betliarskiego granitu, na kontakcie
którego występują sferyczne
skupienia małych kryształków turmalinów. Dwie godziny poszukiwań kończą się
sukcesem (przynajmniej dla
niektórych). Sebastian Lipiński znajduje ogromny okaz
o długości kilkunastu centymetrów. Okazuje się, że to niebywałe znalezisko, bo zwykle
kryształki z tego terenu ma-
chwila wyjazdu zbliża
się nieubłaganie, nikt
się nie spieszy. Ta wyjątkowa wyprawa
musi się jednak
ją maksymalnie 2 centymetry długości. Kolejny etap wyprawy
to miejscowość Cucma, w której znajdują się manganowe
hałdy porośnięte 80-letnim
bukowym lasem. Bez powodzenia mineralodzy szukają
okazów rodochrozytu lub
manganokalcytu. W końcu
Sebastian trafia na 10-kilogramowy okaz (trudno ocenić w terenie, jaka to skała).
W lukach bagażowych autokaru zaczyna brakować miejsca.
CZAS POWROTU
Wyprawa kończy się w czwartek. Zanim jednak autokar
dojedzie do Łodzi, zatrzymuje się raz jeszcze w Kvetnicach koło Popradu, gdzie znajduje się kopalnia melafirów.
Można w niej znaleść charakterystyczne płaskie bułeczki
białego kwarcu otoczonego
intensywnym czerwonym paskiem chalcedonu, a także
ładne okazy pistacytu. Choć
skończyć. Uczestnicy
zgodnie twierdzą, że warto ją
powtórzyć, bo miejsc z naturalnymi skarbami jest na Słowacji bez liku.
RYSZARD JUŚKIEWICZ
VI
7–8 października 2006 r.
Wielkie
owłosione słonie
ostatniej epoki
lodowcowej,
mamuty,
fascynują nie
mniej niż
gigantyczne gady
jury i kredy
– dinozaury.
Zawsze przy tej
okazji pada
podstawowe
pytanie: Jaka była
przyczyna
ich wyginięcia?
Mamuty wymarły dość niedawno (czas geologiczny). Na
obszarze Europy było to 11,5
tysiąca lat temu. Przez co najmniej 100 tysięcy lat zarówno
na tym obszarze, jak też i części Azji pierwotne plemiona
i grupy ludzkie starszej epoki kamienia (paleolitu) koegzystowały ze stadami tych
majestatycznych trąbowców.
Nie jest jednak wykluczone,
że to właśnie ludzie przyczynili się do zniknięcia mamutów z powierzchni planety.
Jednak głównej i jednocześnie pierwotnej przyczyny tego zjawiska należy szukać
w przemianach geologiczno-klimatycznych, jakie miały
miejsce na Ziemi.
Ziemia to planeta niestabilna. Na skutek bardzo złożonych procesów i czynników oddziałujących na nasz
glob, na jego orbicie około-
OPOWIEŚĆ O WŁOCHATYM PRASŁONIU
Mamut z Polski
słonecznej, jednym ze zjawisk
jest trwający nieustannie dryf
kontynentów. Skutkiem tego są zachodzące powoli, ale
też nieprzerwanie zmiany
globalnego klimatu, z czym
wiąże się cykliczne, naprzemienne powstawanie i ustępowanie zlodowaceń kontynentalnych na obu półkulach.
Na przedpolu takiego właśnie cofającego się ostatniego wielkiego osiągającego
nawet półtora kilometra wysokości lądolodu żyły doskonale przystoso-
wane do istniejących warunków potężne, mocno owłosione mamuty. Przypuszcza się, że proces cofania się lodowców ulegał przyspieszeniu. Skutkiem
tego były gwałtowne zmiany
AUTOR ARTYKUŁU, z wykształcenia lekarz i aktywny członek Polskiego Towarzystwa Przyjaciół Nauk o Ziemi, jest
posiadaczem dość dużej, gromadzonej przez ponad 20
lat, kolekcji kopalnych szczątków kostnych ssaków epoki
lodowcowej z obszaru Polski. Zbiory tworzą liczne eksponaty mamuta włochatego, które służą do własnych badań
nad biologią gatunku i zagadką jego wymarcia. Kolekcja
była kilkakrotnie prezentowana publicznie.
Po opublikowaniu w poprzednim
wydaniu gazety przepisu
na nalewkę bursztynową redakcja
dostała list od pana Lucjana
Góralskiego z Gdańska, którego
fragmenty cytujemy.
– Dla wzmocnienia sił witalnych
oraz przeciwdziałania chorobom
godną polecenia jest nalewka bursztynowa. Bursztyn jest elektrostatycznie ujemny przez co neutralizuje elektrostatycznie dodatnie
chorobotwórcze bakterie i grzyby.
Bursztyn na nalewkę nie może być
poprodukcyjnym odpadem ani poddawanym jakiejkolwiek obróbce
cieplnej surowcem. Kamień traci
wtedy cały jod znajdujący się w olejkach eterycznych, czyli to co w nim
w środowisku.
Od około 25 tysięcy lat środowisko stawało się dla mamutów (także dla nosorożców włochatych, bizonów stepowych, dzikich koni, pradawnych reniferów, niedźwiedzi i lwów jaskiniowych)
bardzo niekorzystne. Zanikały obszary o charakterze
tundrowym. W miejsce bogatych obszarów trawiastych
pojawiały się gęste lasy (głównie iglaste). Znaczne i szybko postępujące podwyższa-
nie temperatury powietrza
musiało być zabójcze dla przystosowanych do stabilnego,
chłodnego klimatu, wielkich,
zwykle mocno owłosionych
ssaków.
Na zagładę zwierząt miały
wpływ gwałtowne roztopy i płynąca wszędzie woda z topiących się lodowców.
Te ogromne
zwierzęta wyginęły,
ale ślady ich bytności
na ziemi wciąż odkrywają geolodzy i poszukiwacze minerałów. Skamieliny kości tych ogrom-
nych ssaków odsłaniają się
zwykle przypadkowo. Sprzyjają temu prace ziemne, wydobywcze w kopalniach żwiru i węgla brunatnego, czasem też przy pracach głębinowych związanych z budownictwem oraz przy okazji regulacji i pogłębiania koryt
rzecznych.
Również sama natura ujawnia swoje tajemnice poprzez
erozyjną działalność rzek
i wód wezbraniowych, a także morza.
Odkrycia kopalnych szczątków kostnych mamuta wielkiego na obszarze Polski nie są
rzadkością. Takie zdarzenie zawsze jednak
pobudza wyobraźnię badaczy. Powodem
tych fascynacji są przede
wszystkim wielkie rozmiary i masywna budowa odkrywanych szczątków kostnych. Przykładowo, kość udowa dorosłego samca mamuta może mieć 1,3 metra
długości i odpowiednio
dużą średnicę. Wszystkie tzw.
kości długie, w tym właśnie
kości kończyn, wyróżniają
wielkie
rozmiary
i znaczny
ciężar.
Muszą też
robić wrażenie po-
kaźnych
rozmiarów
kręgi i żebra. Równie
imponującymi rozmiarami wyróżniają się czaszka i kości miedniczne. Osobnego przedstawienia wymagają znajdowane dość często
zęby i ciosy mamutów. Zęby,
w istocie trzonowce, charakteryzuje również niezwykły
wygląd i budowa. Są one masywne, bryłowatego kształtu, a ciężar jednego takiego
zęba może osiągać na-
wet pięć kilogramów.
Wymiana uzębienia u mamutów następowała sześć razy w ciągu trwającego średnio 55 lat życia. Ze względu na
znaczną odporność na działanie czynników zewnętrznych, zęby mamutów w stanie kopalnym są często bardzo dobrze zachowane. Ciosy mamutów (tak jak i obecnie żyjących słoni) są
faktycznie specyficznie przekształconymi
pier w sz ymi
górnymi siekaczami. Nie są to
więc kły, jak to
jest często nieprawidłowo
określane,
ponieważ
kieł u ssaka
jest zębem
trzecim w szeregu zębowym.
Długość ciosa mamuta może dochodzić do 3,5 metra,
średnica w najszerszym miejscu do ponad 20 centymetrów. Ciężar obu ciosów i czterech wielkich zębów trzonowych obecnych jednocześnie w kościach
szczękowych
i żuchwie dorosłego samca mamuta
mógł wynosić
nawet ponad
250 kilogramów. Żeby
nieco zniwelować to
wielkie obciążenie, kości czaszki zwierzęcia miały liczne, obszerne komory powietrzne. Tak
czy inaczej, ciężar głowy wraz
z obu ciosami u żyjącego zwierzęcia osiągać mógł ponad
450 kilogramów.
Rzadko zdarza się odkryć
kompletny szkielet zwierzęcia.
Amatorskie poszukiwanie
skamielin ssaków nie jest
w naszym kraju rozpowszechnione. Dla większości osób
obiekty kostne wydają się mało atrakcyjne, a ponadto ich
identyfikacja gatunkowa
i anatomiczna jest bardzo
trudna. Duże rozmiary eksponatów nie pozwalają na
utworzenie szerszej i pełniejszej amatorskiej kolekcji tego rodzaju.
MAREK WIERZCHOWIECKI
Jeszcze raz o nalewce bursztynowej
najcenniejsze dla zdrowia. Zmniejsza się również ilość innych minerałów tkwiących wewnątrz bursztynu. Kamyk taki nadaje się jedynie do wyrobu biżuterii.
Badania wykonywane przez chemików, a wcześniej przez alchemików wykazały, że w nalewce bursztynowej znajdują się jony krzemu,
magnezu, żelaza, wapnia, potasu,
jodu, kwas bursztynowy, olejki eteryczne oraz substancje lotne.
• Krzem – zwany jest pierwiastkiem życia. Jest on odpowiedzialny za to, by komórki ciała nie starzały się zbyt szybko, by mięśnie
zachowywały długo swoją elastyczność. Pobudza trawienia oraz przeciwdziała bólom stawów i mięśni.
• Magnez – przeciwdziała zakrzepom krwi i kruchości tętnic. Jego
niedobór zaburza krążenie krwi
oraz powoduje skurcze mięśni,
a także, szczególnie u kobiet, przyspiesza proces starzenia się.
• Żelazo – niezbędny składnik krwi.
Jego brak powoduje anemię, wpływa na zmęczenie człowieka oraz
podatność na infekcje.
• Wapń – budulec naszych kości.
Objawy jego braku w organizmie,
to łamliwość kości, bezsenność,
pobudliwość, a także ogólne przyspieszenie starzenia się organizmu.
• Potas – reguluje ciśnienie krwi,
podtrzymuje sprawność serca oraz
nie dopuszcza do nadmiernego tycia.
• Jod – najistotniejszy składnik
nalewki bursztynowej. Jego niedobory mają bardzo istotne znaczenie
dla normalnego funkcjonowania
organizmu. Wywołują drażliwość,
senność i zmęczenie, arytmię serca i arteriosklerozę, obniżają ilość
hemoglobiny we krwi, wpływają
na powstawanie nerwobóli i skłon-
ności do częstych przeziębień i katarów, a także chronicznego bronchitu. Zmiany hormonalne spowodowane brakiem jodu przeważnie
nie mają zewnętrznych objawów,
dlatego też nazywane są „ukrytym
głodem”.
Obecność jodu w organizmie
szczególnie konieczna jest u ludzi
młodych, gdy intensywnie rozwijają się zarówno fizycznie, jak i intelektualnie.
Nalewka bursztynowa to samo
zdrowie, ale… tylko gdy jest spożywana w celach zdrowotnych.
VII
PASJA, KTÓRĄ WARTO SIĘ DZIELIĆ
7–8 października 2006 r.
Skarby w Świętej Katarzynie
Co jakiś czas pojawiają się informacje
o pasjonatach, którzy w Polsce
otwierają muzea.
Gromadzą w nich skarby,
na które zaczyna brakować
miejsca w prywatnych domach i piwnicach. Kolejna
taka placówka powstała w maju ubiegłego roku. Autorami
Muzeum Minerałów i Skamieniałości w Świętej Katarzynie są Ewa i Dariusz Siemońscy.
Dzięki nim każdy może
zwiedzić dwie sale pełne okazów z całego świata, pochodzące z ich prywatnej kolekcji.
przywoziliśmy plecak pełen
minerałów
po części znalezionych, po części zakupionych.
Pan Dariusz dużo podróżował po Niemczech, gdzie
przez wiele lat pracował. Za
każdym razem przywoził do
domu jakiś kamień. Wiele z nich Siemońscy
kupowali na giełdach minerałów w Polsce
i za granicą.
Od po-
– Nasza pasja
zrodziła się
i rozwinęła
na studiach
geograficznych, w czasie praktyk
z geologii –
mówią „muzealnicy”. – Wtedy zbieraliśmy nasze pierwsze okazy.
Potem z każdej podróży
czątku zbierali okazy najpiękniejsze i najbardziej charakterystyczne. Tworząc swoją kolekcję postawili
bowiem na jakość,
nie na ilość minerałów. Te okazy mają bardzo dobrze
wykształcone
kryształy, są
duże i wizualne.
Pomysł stworzenia muzeum zrodził się podczas zwiedzania tego typu placówek
w Sudetach. Ewa i Dariusz
Siemońscy zapragnęli, by
ich muzeum nie było
nudne, by laik,
który nie miał
nigdy nic
wspólnego
z geologią
obejrzał
wystawę
z przyjemnością i wyniósł z niej
choć cząstkę
wiedzy fachowej.
Wizyta w placówce
ma mu pomóc docenić
wartość niezwykłego świa-
ta kamieni.
Minerały w muzeum zostały podzielone na grupy
według klasyfikacji krystalochemicznej. Największą reprezentację
mają te, które najczęściej występują w przyrodzie, a więc tlenki i krzemiany. Wśród nich najefektowniej prezentują się odmiany
kwarcu, na czele ze stukilogramowym zrostem kilku
kryształów górskich z Arkansas (prawdopodobnie największym jaki można zobaczyć
w Polsce) oraz duże, o półmetrowej średnicy plastry agatów i geody ametystów brazylijskich. Obejrzeć można
również dużo rzadsze i szlachetniejsze minerały, jak kolorowe odmiany korundów,
beryli, spineli, turmalinów,
granatów oraz pospolitsze
skalenie czy indyjskie zeolity o fascynujących formach
i kolorach. Bogato reprezen-
towane są także minerały z pozostałych grup mineralogicznych. Specjalną gablotę poświęcono sprowadzonemu
z Konga malachitowi. Obok
okazów szlifowanych znajdują się też formy bulaste, jedwabiste oraz malachit stalagmitowy o czterdziestocentymetrowej podstawie, z której wyrasta kilkanaście stalagmitów. Największy z nich
ma około 20 cm wysokości.
W kolekcji dużo miejsca
poświęcono minerałom pochodzącym z Gór Świętokrzyskich. Wśród nich są wary-
scyty i wavellity
z Wiśniówki czy
ostatnio tak
modny krzemień pasiasty.
Skamieniałości stanowią mniejszą część naszych zbiorów. Na wyróżnienie
zasługuje tu kolekcja trylobitów, łodzików oraz
amonitów ze spirytyzowanym
Speetoniceras
versicolor czterdziestocentymetrowej średnicy
z Rosji.
Niezwykła historia zielonego kamienia
Szmaragd, car i złodzieje
W
grudniu 1830 roku,
a jak podają inne
źródła na początku
1831 roku Maksym Stefanowicz Koszewnikow (rosyjski
chłop) znalazł na Uralu w dolinie rzeki Tokowała kilka
zielonych kamieni. Były ukryte w korzeniach zwalonej
przez wiatr sosny.
To była sensacja, bo kamienie okazały się najprawdziwszymi szmaragdami. Wydawało się, że odkryto w ten sposób nieznane złoże tych cennych minerałów.
Badacze szybko ustalili, że miejsce słynęło
ze złoża szmaragdów
długo przed naszą erą.
Szczegółowo opisywał
je Herodot (V wiek
p.n.e.). Wspominał o nich
również Pliniusz Starszy.
Wiadomo więc, że Ural słynął ze swego bogactwa znacznie wcześniej, o czym chłop
-odkrywca nie mógł wiedzieć.
Niestety chłop nie miał szczęścia. Kamienie zgodnie z prawem należały do cara – właścicielem wszystkich ziemi
i jej skarbów na terenie Wielkiej Rusi. Panujący wówczas
Mikołaj I szybko zarządził
masowe wydobycie szmaragdów. Ich obróbką zajęła się
szlifiernia w Jekaterynburgu. Kierował nią Jakow Wasilewicz Kokowin.
W Petersburgu
zawrzało,
gdy do cara
dotarła
wiadomość, że
Kokowin
przechowuje w domu najcenniejsze szmaragdy i chce je sprzedać. Kontrolerzy w jego domu odkryli 2438 szmaragdów, w tym jeden ważący
około 1 funta, czyli ponad
2000 karatów. Kokowin
tłumaczył, że chciał
w ten sposób zabezpieczyć kamienie
przed kradzieżą.
Po ich oszlifowaniu miały zostać
wysłane carowi do
Petersburga. Po kontroli cenne szmaragdy zinwentaryzowano,
zapakowano do skrzyń i po
ich opieczętowaniu wysłano
do stolicy. Niestety po rozpakowaniu paczki, doradca cara i zastępca ministra Lew Perowski
znalazł w niej jedynie 2437
szma-
ragdów. Brakowało tego najbardziej cennego, ważącego ponad 2000 karatów.
Śledztwo, prowadzone
przez wiceministra, więzienie przez 2 lata i ciągłe przesłuchiwania Kokowina nic
nie dały. Podobnie jak rewizje w jego domu i domach jego najbliższych. Kamienia
nie znaleziono. Po latach poszukiwań,
podejrzenia padły na Perowskiego, ale śledztwo
również nie ujawniło tajemnicy.
Od tamtego czasu wiele
osób spotkało się z propozycją zakupu wielkiego szmaragdu, ważącego 2000 karatów. Nigdy jednak nie doszło
do transakcji, bo coś stawało na przeszkodzie. Zwykle
potencjalni klienci nie mieli wystarczającej gotówki. Propozycje kupna dostawali jeszcze po II wojnie światowej naukowcy szukający diamen-
tów na Syberii. Po
pewnym czasie słuch o szmaragdzie zaginął. Wspomnieniem tej historii jest szmaragd w Muzeum Ziemi Rosyjskiej Akademii Nauk, nazwany „Szmaragdem Kokowina”.
Jest on jednak o wiele większy niż oryginał oraz w części nieprzezroczysty. Nie ma
więc wiele wspólnego z opisywanym okazem i jest swego rodzajem wyrzutem sumienia, gdyż złodziej do dziś
jest nieznany, a szmaragd stał
się bohaterem legendy.
RYSZARD JUŚKIEWICZ
VIII
7–8 października 2006 r.
Największy
problem dla
kolekcjonera to
rozpoznawanie
minerałów.
Nie tylko dla
początkującego,
ale również tego,
który od lat
para się tym
zajęciem.
Nie trudno natknąć się
na błędy w publikacjach
profesjonalistów, którzy też
nie potrafią prawidłowo
rozpoznać niektórych minerałów. Ale największym
„wrogiem”, zwłaszcza młodych miłośników mineralogii, jest sama natura.
Od lat staram się poznawać zjawiska związane z budową geologiczną Ziemi i coraz częściej mam wrażenie, że
świat skał i minerałów
pełen jest niespodzianek. Czasem ogar-
TRUDNE POCZĄTKI, CZĘŚĆ IV
PSIKUSY NATURY
łami skorupy ziemskiej, stanowiącymi 58% jej składu są
skalenie, czyli glinokrzemiany wapnia, sodu i potasu. Mają one szereg wspólnych własności, stosunkowo mały ciężar właściwy
przy dużej twardości (6
w skali Mohsa), podobny
skład chemiczny, wyraźną
łupliwość według dwu
płaszczyzn. Wprawdzie występują w dwóch układach
krystalograficznych, jednoskośnym i trójskośnym,
ale różnica w kątach między nimi wynosi tylko
4 stopnie, co bez szczegółowych pomiarów jest trudne do zauważenia. To podobieństwo utrudnia identyfikację.
Najłatwiej spotkać
jeden
z trzech rodzajów
KALCYTY
wo-sodowymi. Gdy temperatura gwałtownie spada
nie następuje rozpad mieszanki, lecz pozostaje on
w formie krystalicznej jako mieszanka minerałów.
Jest jednak mała grupa
skaleni, będąca arystokracją w tym świecie szarości.
Bardzo łatwo ją odróżnić
od innych, bo swoją barwą
i innymi zjawiskami świetlnymi wyróżnia się wśród
minerałów. Zasłużyła sobie nawet na osobne nazwy:
kamień zorzy polarnej lub
spektrolit to odmiana labradoru o migotliwej, niebieskozłotej barwie, kamień
księżycowy to odmiana sanidynu lub adularu, która
wykazuje efekt poświaty
księżycowej, kamień słoneczny to odmiana oligoklazu, który charakteryzuje się ciepłymi barwami
z charakterystycznymi błyskami. Powszechnie rozpoznawalny jest amazonit,
będący zieloną odmianą
skalenia potasowego.
Aby ułatwić sobie rozpoznawanie kamieni, warto
czytać o miejscach, w których występują. Są to zwykle lokalizacje przebadane przez geologów i mineralogów oraz dokładnie
przez nich opisane. Gdy według tych wskazówek
w konkretnym miejscu szukać będziemy np.: oligoklazów to znaleziony tam skaleń na pewno nim będzie.
FUNDAMENT
MINERALOGII
nia mnie odczucie, że oto
mamy do czynienia z psikusami przyrody, których
celem jest jedynie utrudnianie człowiekowi poznania prawdziwych praw natury. Mam wrażenie, że broni się ona przed ostatecznym ujawnieniem swoich
tajemnic. Najbardziej doświadczają tego ludzie, którzy dopiero rozpoczynają
swoją przygodę z poznawaniem skał i minerałów. Nie
jest to jednak obce również
znawcom przedmiotu. Podam trzy typowe „złośliwości” natury, z którymi każdy prędzej czy później musi się zetknąć.
RÓŻNORODNOŚĆ
I PODOBIEŃSTWO
Najpospolitszymi minera-
skalenia: potasowe, sodowe i wapniowe. W przyrodzie występują cztery minerały z grupy skaleni potasowych. Są to ortoklaz,
mikroklin, sanidyn i adular. Różnią się jedynie budową krystaliczną, mając
ten sam skład chemiczny.
Skalenie sodowe i wapniowe występują wprawdzie tylko w postaci kryształów trójskośnych, ale za
to doskonale mieszają się
ze sobą tworząc ciąg kryształów od skalenia czysto
sodowego, albitu do czysto
wapniowego, anortytu. Mieszanki te też mają swoje nazwy: oligoklaz, andezyn, labrador, bytownit. Dodatkowo w wysokich temperaturach mogą mieszać się skalenie potasowe z wapnio-
Tak nazwał kalcyt Hubert
Sylwestrzak. To trafne określenie dla tego minerału,
od którego większość kolekcjonerów rozpoczyna
swoją przygodę z mineralogią. Rozpoznanie kalcytu znalezionego w kamieniołomach wapieni nie stanowi problemu, ale te pojawiają się, gdy szukamy
go w innych miejscach. Może on występować w postaci trójskośnych tabliczek,
szpiczasto zakończonych
piramid, szczotek krystalicznych, skupionych równolegle igiełek lub w postaci mleka wapiennego albo
małych sopli
sta-
skowa i zasypuje go drobinami kwarcu. Po jakimś
czasie, dłuższym lub krótszym, po ulewie przesączająca się przez piasek woda rozpuszcza
LABRADORYT
lagmitowych. Trzeba pamiętać, że kalcyt występuje w 2 750 różnorodnych
postaciach krystalizacyjnych. Ta wiedza zmusza kolekcjonera do pokory i ciągłego pogłębiania swojej
wiedzy.
kryształ soli. Pozostaje jednak dokładnie odwzorowany jego kształt. W jakiś czas
potem w okolicy naszego
hipotetycznego kryształu
wybija źródło wody z dodatkiem rozpuszczonego siarczanu wapnia. Znów po jakimś czasie, zale-
PSEUDOMORFOZY
PSEUDOMORFOZY
– ZAGADKI DLA
SPECJALISTÓW
Pseudomorfoza to zjawisko, z którym każdy zetknie
się wcześniej czy później.
To specyficzny sposób powstawania kryształów. Wyobraźmy sobie kryształ soli kamiennej, czyli halitu,
który wykrystalizował w formie pojedynczego kryształu z wody morskiej. Suchy
klimat pozwala zachować
jego regularne kształty. Nagle przychodzi burza pia-
wa powierzchnię
roztwór siarczanu
wapnia. Dostaję się
ona do wolnej przestrzeni
po wypłukanym krysztale
soli. Znów po jakimŌ czasie pod
wpływem podwyższonej
temperatury następuje odparowanie wody i krystalizacja. gipsu. Gdy po latach wykopiemy tak powstały minerał będzie to
pseudomorfoza gipsu, czyli gips w zewnętrznych
kształtach soli kamiennej.
To powstają pseudomorfo-
Michal Vasicek – pasjonat z Czech
NA ŁÓDZKĄ GIEŁDĘ minerałów i skamieniałości „Interstone” Michal
Vasicek przyjeżdża od 6 lat. To, co prezentuje na swoim stoisku to
najpiękniejsze minerały z Czech, Alp (w tym duże almadyny, które można nie tylko obejrzeć, ale również kupić w czasie łódzkiej
giełdy), Indii, Pakistanu, Chin i innych odległych
zakątków świata.
Jego pasją jest własnoręczne wydobywanie kamieni, które wzbogacą jego kolekcję. To czego nie
może znaleźć osobiście zdobywa wymieniając się z kolekcjonerami z całego świata. Jego kartą przetargową są wówczas najciekawsze czeskie
minerały, których wydobywanie jest jego
pasją.
Na co dzień Michal Vasicek pracuje w Akademii Nauk w Pradze. Minerałami interesuje się
od szkoły średniej. Nie dziwi więc zawód, który wybrał i od 15 lat z powodzeniem uprawia.
Dodatek przygotowali: Anna Bajer, Agnieszka Jedlińska, Ryszard Juśkiewicz. Fot. Adam Juśkiewicz
zy. Odróżnienie pseudomorfozy od normalnego minerału wymaga szczegółowych badań i jest niezmierne trudne
nawet dla fachowca. Na giełdach spotkać można takie
pseudomorfozy z wybrzeża Morza Białego zwane
glendonitem, czy też pseudomorfozy powstałe po rozpadzie pirytu.
WASZ STARSZY KOLEGA