Pobierz w pdf - CzytajZaFree

Transkrypt

Pobierz w pdf - CzytajZaFree
Morze strachów
Publikacja na extrastory.czytajzafree.pl
Autor:
Silva
Dusił się.
Obudził się, bo zabrakło mu tchu, obudził się z głową przygniecioną poduszką, którą
ktoś z całych sił przyciskał do jego twarzy. Niemal czuł przez grubą, wypchaną pierzem
poduszkę te palce, tę obcą dłoń, jak napiera, jakby chciała wydłubać mu oczy. Zdławiony
paniką zaczął się szarpać i wierzgać jak dzikie zwierzę w potrzasku, rozpaczliwie usiłując
zaczerpnąć oddechu, ale tylko rzęził w mokry od śliny materiał, który niemal właził mu do
gardła. Poczuł bliskość śmierci i zamroczyło go przerażenie, chciał krzyczeć, wrzeszczeć,
wołać o pomoc, ale zabrakło powietrza w płucach, niech ktoś przyjdzie, ktokolwiek, niech
zobaczy, że go mordują, niech...
Nie od razu usłyszał przeciągły, głośny wrzask, i nie od razu zorientował się, że to on
tak krzyczy.
Siedział na łóżku, na tym samym łóżku, na którym zasnął poprzedniego wieczoru i
na którym przespał ostatnich parę nocy, w tym samym pokoju, który wynajmowali od
tygodnia. Drżał na całym ciele i pokrywał go zimny pot. W sypialni panował półmrok, bo
okna były zasłonięte grubymi kotarami. Przez uchyloną ramę do środka wdzierał się głos fal.
Otarł czoło, wciąż trzęsąc się jak w gorączce, i odsunął kołdrę, by wstać z łóżka.
Szybko narzucił na siebie szlafrok. Pomimo ciepła lata wciąż czuł pod skórą przenikliwie, nie
dające o sobie zapomnieć zimno.
Znowu ten sam koszmar. On śpi, a jakiś nieznajomy człowiek – nigdy nie dojrzał we
śnie jego twarzy – zaczyna go dusić poduszką. Noc w noc dławi się, szarpie i walczy o
oddech. Może rzeczywiście powinien spróbować leków nasennych, tak jak doradziła mu
pokojówka, gdy w rozmowie mimochodem wspomniał o dręczącej go bezsenności, ale bał
się, że po pigułkach już by się nie obudził. Że zostałby w tym koszmarnym, strasznym śnie,
dusząc się bez końca.
Niepewnym krokiem wyszedł na taras, ale to nie poprawiło mu nastroju. Świeciło
słońce, padał na niego jego ciepły blask, ale czuł się oddzielony od tego ciepła, tak jakby
dotykał rozgrzanej szyby, za którą rozpalony był żar.
Potężny szum morza zagłuszał wszystko inne, czasem jednak przedzierał się przez
niego krzyk mewy. Nie cierpiał tych hałaśliwych stworzeń. Nie cierpiał właściwie
wszystkiego, co tu było, nie cierpiał całej tej przeklętej wyspy i żałował, że zdecydowali się
Strona: 1/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
tu przyjechać. Mieli odpocząć, ale to właśnie tutaj zaczęły się jego nocne koszmary, a ona...
Była tam, gdzie zwykle, widział z tarasu jej odległą, drobną postać. Zawsze
wstawała wcześnie rano i szła na tę wysoką skałę, opierała się o barierkę i patrzyła w morze.
Nie obudziła go, by poszedł razem z nią, choć codziennie jej o tym przypominał. Przyglądał
jej się z zadumą, jej rozwianym przez wiatr włosom, jak w samej tylko koszuli nocnej ogląda
fale. Potrafiła tam stać godzinami.
Bardzo się zmieniła. Tak bardzo, że nie poznawał już kobiety, w której niegdyś się
zakochał. Kiedyś była pełna życia, radości, blasku, jej talent rozkwitał i wydawał najlepsze
owoce. Była śpiewaczką, kochała śpiewać, tańczyć, kochała scenę i publiczność, a słodki
uśmiech, który tak go urzekł, gdy ujrzał ją po raz pierwszy, nigdy nie opuszczał jej twarzy.
Była taka piękna... i taka szczęśliwa.
Ale wszystko skończyło się, gdy w wypadku straciła głos. Skończyła się sława i występy.
Skończył się uśmiech.
Od tamtej pory ich piękne życie zamieniło się w udrękę. Nie umiał do niej dotrzeć,
przedrzeć się przez jej fasadę apatii. Przypominała teraz bardziej ducha niż żywą osobę,
ponurą zjawę, która nawiedzała go na jawie. Nigdy by nie pomyślał, że ta mocna więź, która
ich łączyła, mogłaby okazać się tak wątła, cieńsza niż włos. Pozbawiona głosu śpiewaczka
odwróciła się od wszystkich i wszystkiego, od świata, jej puste oczy nieustannie
wypatrywały czegoś daleko poza horyzontem. A on bał się, bał się każdego dnia, wieczoru i
poranka, że kobieta, którą kochał, nie idzie na skałę po to, by podziwiać morze.
Ten strach go paraliżował, nie opuszczał nawet na moment. Czuł, że przez ten
strach się stacza. Był na skraju wytrzymałości i obawiał się, że lada moment może się
złamać.
Ruszył w stronę skały. Na kamieniu nieopodal ścieżki usiadła mewa. Odczuł głęboki
niepokój i wstręt, widząc jej rozwarty chciwie dziób i wyłupiaste, szklane oko; ptaszysko
wydało mu się złowrogie i złe. Patrzyło na niego. Otrząsnął się, odwrócił wzrok i przyspieszył
kroku.
W uszach miał tylko huk rozbijających się o skały fal. Mewy krzyczały, aż bolała go
głowa, a latały nisko i tak blisko, że niemal zahaczały o niego skrzydłami. Nie wiedział, czy
ona słyszała, że się zbliża, ale podejrzewał, że i tak by nie zareagowała.
Podszedł do niej. Z przerażeniem dostrzegł, że nie opierała się o barierkę, ale
przeszła na drugą stronę i stała na śliskiej, mokrej skale o krok od przepaści. W dole
huczało morze, w tym miejscu woda była głęboka, a ona nie umiała pływać. Bała się wody,
wcześniej, jeszcze przed wypadkiem się z tego śmiała; była w swym strachu równie urocza
jak w radości. Teraz się to zmieniło. Nie widać było po niej lęku, nie było widać po niej
niczego, ale obawa przed utonięciem musiała w niej pozostać. Kusiła los, a jemu serce
niemal stawało, gdy w chwilach takich jak ta zbliżała się do krawędzi, nie patrząc na niego,
nie trzymając się niczego, i szarpał go strach na myśl o tym, że mogłaby go zostawić.
Nie tylko tego się bała. Jeszcze wtedy, gdy była radosna i szczęśliwa, najbardziej ze
wszystkich rzeczy na świecie obawiała się samotności. Wiedział o tym, obiecywał jej wiele
razy, że nigdy jej nie zostawi. Ale to ona zostawiała jego. Tak bardzo bała się, że zostanie
odrzucona, że odsuwała się od niego na odległość zbyt dużą, by kiedykolwiek był w stanie
ją pokonać, odsuwała się, by nie zostać porzuconą.
Strona: 2/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
A on bał się, wściekle się bał, że pewnego dnia ona to zrobi, że pokona ten ostatni
krok dzielący ją od krawędzi. Nie zniósłby tego, nie zniósłby, że odebrała sobie życie,
przekreślając wszystko, co między nimi było, domykając najgorszy, znienawidzony rozdział
ich wspólnego życia.
Wiatr szarpał jej ciemnymi włosami, co chwila opryskiwała ją rozproszona mgiełka
wody, gdy rozpędzony bałwan wpadał na skałę.
- Co robisz? – zapytał.
Nie obejrzała się na niego. Obserwował jej plecy, poplątane włosy kąsane wiatrem, i
przypominał sobie swój koszmar. Koszmar, w którym ktoś go dusił, odbierał mu ostatni
oddech.
- Codziennie tu przychodzisz – rzekł cicho, przestępując barierkę i podchodząc do
niej od tyłu. Dotknął jej ramienia, ale nawet nie drgnęła, jakby była martwą kukłą, kukłą bez
serca i bez duszy. Objął ją delikatnie w talii. – Wracajmy do hotelu.
Nie poruszyła się, jej skóra była zimna w dotyku i wilgotna od kropel wody. Morze
szumiało, jego głęboki pomruk, jego rozciągająca się po kres ziemi toń skłaniały do
myślenia o wieczności. Powietrze rozdarł ostry ptasi krzyk. Przeklęte mewy, pomyślał.
Nienawidzę ich.
- Chyba nie lubię morza, wiesz? Niepokoi mnie, przytłacza, dławi. Myślę o takich
rzeczach... nieprzyjemnych rzeczach, i zaczynam się bać.
Milczał przez chwilę, spoglądając ponad jej ramieniem na fale.
- Całe życie się czegoś boimy – stwierdził jakby bardziej do siebie niż do niej. –
Różne są rodzaje strachu. Albo z nim wygrywamy, albo nie. Albo mamy odwagę się z nim
zmierzyć, albo toniemy w morzu własnych strachów.
Poczuł na ramieniu chłodny dotyk jej dłoni. Duszący go lęk ustąpił na chwilę, bo był
pewien, że nie spróbuje skoczyć, nie teraz, kiedy był tu z nią i ją trzymał. Tak. Tego chciał.
Chciał nie bać się każdego ranka, że zanim zdąży się obudzić, ona skoczy ze skały.
Strach. Strach blokuje, paraliżuje. Strach zabija.
- Ostatnio męczy mnie sen...
Krzyki mew robiły się coraz bardziej nieznośne, coraz mocniej bolała go od nich
głowa. I od nieustającego, przyprawiającego o szaleństwo szumu morza.
- Śni mi się, że ktoś mnie dusi... to tak realistyczny sen, że jeszcze po przebudzeniu
ciężko mi złapać oddech. Strasznie się wtedy boję, bo mam wrażenie, że naprawdę się
uduszę.
Cofnął ręce, poczuł, jak po ramieniu prześlizgnęła się jej dłoń, gdy odwracała się ku
niemu. Była tak krucha, tak delikatna, tylko w cienkiej koszuli nocnej, tak słaba. On był silny,
jego dłonie, ręce były silne.
Morze, głośny szum morza i krzyk mew doprowadzały go do szału.
Strona: 3/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl
- ...to przez ciebie.
Patrzył jej w twarz, miał wrażenie, że nie widział jej od bardzo, bardzo dawna,
wydała mu się obca, nieznajoma, ale w jej twarzy odbijały się wszystkie przykrości, jakie
musiał przez nią znieść, jej twarz była obrazem jego rozczarowania, lustrem jego strachów.
Była słaba i delikatna, i kiedy pchnął ją mocno ku krawędzi, nawet nie stawiała oporu.
Spadała długo. Trwało to tylko chwilę, ale była to najdłuższa chwila w jego życiu.
Obserwował tę znienawidzoną twarz, której tak bardzo się bał, jak staje się coraz mniejsza,
a im mniejsza była, tym bardziej przypominała twarz kobiety, którą pokochał. Lecąc w dół
wyciągała ku niemu rękę, wydawała się jakby zdziwiona, włosy fruwały wkoło jej głowy.
A potem zniknęła w rozbryzgu wody, najpierw twarz, potem wciąż wyciągnięta dłoń. Nad nią
z głośnym hukiem przewaliła się fala, a potem morze zdało mu się nagle bardzo ciche. Nie
wynurzyła się więcej.
Strona: 4/4
Wszelkie prawa zastrzeżone dla CzytajZaFree | Zobacz opowiadanie na extrastory.czytajzafree.pl