To oni dla nas gotują. Poznajcie wrocławskich szefów kuchni
Transkrypt
To oni dla nas gotują. Poznajcie wrocławskich szefów kuchni
Gazeta Wrocławska Magazyn To oni dla nas gotują. Poznajcie wrocławskich szefów kuchni Data dodania: 2012-07-20 To oni dla nas gotują. Poznajcie wrocławskich szefów kuchni Weronika Skupin Podają żabnicę i krokodyla, a potem gruszki z szafranem, którego gram kosztuje tyle, co złoto. W pracy nie czują głodu, dopiero wieczorem idą ze znajomymi do... McDonalda. Karol Sankowski z restauracji Marina Tłumek kilkuset kucharzy amatorów tłoczy się w hali Makro, by podstawić potrawę komisji pod nos. - To danie nie powinno się tak nazywać - kręci z dezaprobatą głową jeden z jurorów. Tłumek się przerzedza. Zostanie tylko 100 osób z całej Polski, które usłyszą, że dostały się do finału programu. Z Wrocławia będzie to kilkadziesiąt osób. - Takie programy są świetne. Człowiek dowiaduje się tysięcy ciekawostek, oswaja z kuchnią. Teraz jest moda na gotowanie, nawet celebryci piszą książki kucharskie. Nie ma w tym złego - mówi krytyk kulinarny Krzysztof Kucharski. Kuchnia ma być magiczna Karol Sanowski, szef kuchni restauracji Marina, jest wymagający. Jego ulubione przyprawy szafran i kardamon - są najdroższe na świecie. Produkty sprowadza z Włoch, Francji i Niemiec. Kilka razy w tygodniu przyjeżdżają tu żywe ryby, nawet żabnice. To drapieżniki z szeroką, uzębioną paszczą i kolcem jadowym. Jak smakuje żabnica? - Jak połączenie kurczaka z żabą - tłumaczy szef kuchni. - Ostatnio pogryzł mnie jesiotr. Chciałem go wypatroszyć, ale skubany jeszcze żył - śmieje się. Potrawy Karola Sankowskie-go zawsze były szalone. Nie robił zwykłego schabowego, a takiego z migdałami i pomarańczami, których do dziś chętnie używa. Menu Mariny jest wymyślone przez kucharzy. Nie liczy się CV, każdy musi sprawdzić się nad patelnią i zachwycić czymś, czego nie jada się nigdzie indziej. Sankowski łączy np. krewetki z mięsem czy rybę z wątróbką. - Smak ma zachwycić, powalić na kolana. Nie wystarczy, że coś jest smaczne, ma być niebiańskie - mówi Sankowski. I on jednak musi czasem zejść na ziemię. W domu gotuje jego żona. - Mamy dwuletniego synka i gotujemy pod niego. Poza tym ja wydaję 300 złotych na dwa dania i zajmuję kuchnię na cały dzień, nie robię prostych potraw - opowiada. Rzeczywiście, niektóre jego dania są czasochłonne. Karczek piecze 12 godzin, gruszki marynuje dwa dni, a puree z ziemniaków z truflami i szparagami robi cztery godziny. A po pracy? Gdy próbuje się 100 smaków, nie czuć głodu. Dopiero po wyjściu zaczyna burczeć w brzuchu. - Zdarza się, że idziemy do Mc Donalda na hamburgera - przyznaje z uśmiechem. Dariusz Barański mówi, że lubi czasem wyskoczyć do Burger Kinga.