Ze wspomnie starego sympatyka

Transkrypt

Ze wspomnie starego sympatyka
r
1
1
Ze wspomnieli starego sympatyka
TEGO
AUTORA:
Ludzie podziemni. Serja
w
Na
gruzy...
stacji.
I.
Towarzystwo Nakadowe. Lwów.
3 kor. 50 hal.
Jutro....
Ich
(Pamici
tych, co przeszli
myli, pracujcej
w
—
(Nekrolog.
— Wigilje. — Z rki
— Zmora. — Ojciec
Co ze
przyjaciela.
syn).
i
1908.
mk
to
—
Polskie
—
Cena
oczekiwania.
ostatni noc bezsenn. Ich
samotnemu mstwu). Spóka nakadowa „Ksika".
Kraków. 1908. Cena 2 korony.
a w a
A ^ a
ANDRZEJ STRUG
ZE
WSPOMNIE
STAREGO SYMPATYKA
(„LUDZI
PODZIEMNYCH" SERJA
II)
^.^%
The Polish Weekly
"ROBOTNIK POLSKI".
SPÓKA NAKADOWA „KSIKA", KRAKÓW
SKADY GÓWNE: WE LWOWIE
H. ALTENBERG;
NEW-YORK, THE POLISH BOOK IMPORTING CO.
ODBITO CZCIONKAMI DRUKARNI LUDOWEJ
W
KRAKOWIE
Przedruki, nieuprawnione przez autora,
wzbronione. Wszelkie prawa autorskie co
do
tumacze
i
przeróbek
zastrzeone.
z POWROTEM.
Ze
wspomnie
starego sympatyka
I
Po
w
trzech
wagonie,
dniach
wród
i
spdzonych
w toku
obcym, wydostali si nanocach,
trzech
brudów,
w
niewygodzie
i
rónojzycznym
pachnc
reszcie na t cudn, równ, jak stó,
ca kolorow od kwiatów wiosennych, wród któludzkim,
i
k,
i
w
si
oczy
óte kpy
kaczeca.
Fjakier krakowski, który ich tu przywióz, nawraca swoj chud szkap z powrotem ku miastu,
egnajc ciekawym spojrzeniem panów, którzy kazali si tu wysadzi, w szczerym polu wraz z walizkami
tobokami.
No, Janek, w drog, bo si trza wyspa nareszcie. Djabli mnie ju bior...
A mnie si spa nie chce. Patrzajno, jaka
oczy bol patrze...
szelma ka...
rych rzucay
i
—
—
— ka
A
sobie zwyczajna, a oczy
ci bol
z nie-
wyspania.
—
Uwaasz
Posuchaje
ty,
jak tu dziwnie
brzcz pszczoy?
chwil...
—
Suchaj sobie sam.
zabrawszy ze stkaniem swoje pakunki, poszed
naprzód twardo udeptan cieyn, wiodc
ku
I
a
skrajowi
srebrno
ki, kdy czerniay dachy
szaraw ziele wierzb.
Janek dogoni go wkrótce
w
i
szli
wsi
po przez
tak przez
chwil
milczeniu.
\*
w
upale
i
blasku czerwcowego poudnia powie-
falowao, migocc. Drgaa zielona pachta
trze
k,
drgay dalekie wierzby
czarne pasmo lasów, zamykajcych widnokrg. Z bkitnego nieba, gdzie
wdroway pochody biaych, jak wena, oboków, spyi
waa
radosna
—
pie
skowronka.
Poczekajno, Goworek, posuchaj:
w
Krakowie
dzwoni.
Stan
i
ku
patrza
miastu,
które
czerwieniao
hen daleko, jakby przez mg. Par wieyc wystrzelao w gór ponad mury
dachy, które pasko say
si zaledwo widocznym ciemno -ceglanym pasmem
i
kocu zielonej równiny. miasto migotao drgao
upalnym powietrzu. Sabe, a dwiczne echa zegarów kocielnych szy stamtd jakby falami. Janek
chciwie owi te odgosy. Gdy ju zamary w ciszy,
jeszcze przez chwil wsuchiwa si
czeka
zdaznowu majestatyczne gbokie tony
wao mu si,
przechodz ponad barwn paszczyzn. Tskni za
na
I
i
w
i
i
e
niemi
i
By
woa w
najgbiej przekonany,
jeszcze przez
domiby
i
duszy: ozwijcie si.
moment
posuchawszy tak
uwia-
sobie jakie, tajemne uczucie,
rozkoszne, które chwycio go tu na
jak
w
nieokrelone
ce
i
trzymao,
oczarowaniu. Jakie niezmiernie dalekie wspo-
mnienie zbliao si,
i
e
tego grania dzwonów,
znikao
z
alem
koowao
—
to
nad nim, oddalao si
znowu majaczyo niewy-
si odgadn, ani pozna.
Nigdy niebywae mylenie trzymao go na miejscu, przykuo mu oczy do tego spokojnego krajobkazao z niezwalczon moc zagbi si
razu
ranie, nie dajc
i
!
e
w
nieokrelonym skupieniu. Wydawao mu si,
czeka na co, co lada chwila musi nadej.
Doczeka si gniewnego, niecierpliwego woania,
które go odrazu postawio na ziemi.
A ciode raz
có si tam gapisz
Szli dalej z tobokami, popieszajc. Przy pierwszych chaupach Gawarski przystan w cieniu wierzby.
—
—
—
Ruszajno, Janek,
—
nika
chop
zbada
czarny, lat
powie,
e
larach.
Rzeczy tu zostaw...
to gadaj,
—
—
A czemu
—
Znowu jakie
Za-
Jak
z tamtej strony?
w
oku-
mam
wyrachowanie.
idjotyczne konspiracje... Zostaw
Tam si
to przyda.
Nie pora na dyskusj. Ruszaj
kogo po rzeczy.
Gawarski zosta pod wierzb
przyle
notat-
z
razem?
nie
to lepiej na jutro.
czyta
e jestemy od pana
Ruszaj, ruszaj, takie
—
—
okoo pidziesiciu.
Ambroka
pytasz go, czy zna
nie,
sytuacj. Pytaj o sta-
Andrzej Trzmiel
rego Trzmiela:
i
niech stary
tu
notatniku. Szpera,
maza co
klnc chwilami po
francusku.
i
i
zagbi si w swoim
ciko si zamyla,
Przesza koo niego baba, pozdrowia go „p"©chwalonym", ciekawie patrzc na nieznajomego pana,
oboonego pakunkami. Gawarski nie zauway jej
nawet. Chudy, czarny, kosmaty kot, wdrujcy k-
dy
za
zdobycz, przystan
postawiwszy wielkie
óte
zakl
wciekle,
porajc si
nacj
mylow,
kot
w
jak wryty
A gdy
oczy.
z
zerwa si
badylach, obrastajcych pot.
przed
jak
i
nim,
Gawarski
trudn kombijak widmo znik
Janek dugo nie wraca. Tak dugo, e synny
ostronoci Gawarski ju zastanawia si nad sposobem dziaania w razie, gdyby zaginiony towa:
z
rzysz wcale nie wróci.
—
Oczywicie
rodzime
draby go
galicyjskie
stupajki, pilnujce
granic
zawadziy,
podzielonej
oj-
czyzny...
Zy umieci wykazywa
t
z
jego brzydkie, pospolite
rys koo
ust nabierao dowyrazu
charakteru
zreszt niemiego.
Z tym skurczem w twarzy zagbi si w mrocznym
myleniu. Gawarski wogóle widzia wiat na czarno.
Nienawidzi zudze
nie cierpia udzcycti si ludzi. Za powoanie swoje uwaa „doprowadza ludzi do przytomnoci"
rola, która w jego otoczeniu nie bya bynajmniej synekur. Niestety, najczciej musia ustpowa przed olbrzymi wikszoci,
we mgle, ni jasno widzie, do
która wolaa
jak drog^^ Gawarski nigdy na
czego si idzie
oblicze, które z
piero
do
i
i
—
y
i
nic
nieprzewidzianego
chcia
czy
zdawa
sobie
w swoim
nie
spraw
liczy,
i,
o
ze
wszystkiego
mona,
ile
zazna-
nastpnie
dojrzaym
po
namyle dziaa ostronie, powoli, ale ju znosi
wszelkie konsekwencje danego postpowania.
Nie
lubi nowoci, a nawet wogóle zmian. Oczywicie,
szed za swoim czasem, ale dopóki móg, ociga
si i zostawa w tyle, w upartej opozycji.
By zdania,
zawczenie wybra si w t ca
podró. Na emigracji siedzia dopiero sze lat nie
dano mu czasu na dokonanie dawno uplanowanych
encyklopedycznym
nie pieszy si, potym czeka
to
notesie,
i
e
i
I
Wszystko dziao si za popiesznie, nierozwanie, po warjacku.
A jecha ostatecznie musia, bo
zamiast niego pojeciaby kto inny i przez to sprawom krajowym groziaby opakana przyszo. Musi
prac.
bowiem
„tam" by cio jeden taki, któryby pamita, e prócz zapau trzeba mie rozwag poi
i
i
czucie miary
i
odpowiedzialnoci.
t kampanj przysz gotowa
Na
si, jak do
wewntrznym, którego naley zama. Nazywa si z chlub „europejczykiem" szed
naucza dzikich krajowych ludzi. Te dzikie ludy
wiedziay o nim te cokolwieczek,
czekano tam
na niego potrosze jakby z oogiem. Nie obiecywa
walki z wrogiem
i
i
tam sobie za duo sodyczy, ale za sodyczami nie
przepada i zawsze wola porzdn chryj, ni nie-
pewn zgod.
i
Swoj drog czu si wykolejonym
W
by zy
na cay wiat.
obecnej chwili trapiy go
myli, albowiem w Krakowie obliczy kas
przekona si,
cae przedsiwzicie zapowiada
czarne
i
si
e
,,
awanturniczo".
Po dobrej godzinie dostrzeg Janka, idcego w towarzystwie jakich dwuch wyrostków.
No, chopcy, bierzta si do kuferków!
komenderowa, nie zwaajc na natarczywe mruczenie
Gawarskiego, pragncego si dowiedzie, dlaczego
—
tak
—
dugo
mówi
siedzia, czy znalaz Trzmiela, co Trzmiel
czy we wsi niema posterunku stray celnej.
Gdy chopcy poszli przodem z bagaami, Janek
i
zacz opowiada,
e ju pi mleko,
przestrzelili
e
ale
przyjto go bardzo gocinnie,
staremu przed tygodniem
na plecach
e
cay
towar,
e
wobec tego
8
poróni si
ydami
oby
si
musieli
z
e
stary pogodzi.
pobi
ciko
bd
e
obu monarchji,
tedy
bez ydów, albo czeka, a si
zgoda pójdzie trudno, bo stary
z
tutejszego propinatora,
e
wanie
za-
sta u starego andarmów, którzy spisywali protoku...
Na
—
to straszne
sowo Gawarski stan,
jak wryty.
Co ty —
zwarjowa? I tam pakujesz bibu?
obadwaj tam wleziemy? Prosto w apy? Przecie
te dranie znaj si nawzajem
Dla andarmów nieI
!
ma
granic...
— Daje
— Bo wy wierzycie nawet w uczciwo polskich
andarmów...
— A wierzysz tylko w swoj gupot..
—A
spokój...
ty
ty...
Po wymianie paru obelg
Janek
—
cign
w
tonie
spokojny
ii
dalej:
my pójdziemy do Skowroskiego,
na drugi koniec wsi. Mieszkaj tam letnicy
jest
wolny pokój. Tam zaczekamy okazji. Stary przyjdzie do nas wieczorem. Zreszt Skowroski, który
ma tu sklepik i gospodarstwo, jest równie gównie
szwarcownikiem. Pogadamy i z nim.;.
Tak odrazu, bez adnej rekomendacji?
Bibua
i
i
—
—
Jak chcesz,
to
ci przedstawi
—
pan
Ga-
komandor orderu „Wielkiej Ostronoci", czonek miociwie nam
panujcego Centralnego Komitetu...
Mój drogi, dosy gupstw, sytuacja jest po-
warski, doktór filozofji
—
wana...
—
No,
wic
co?...
i
konspiracji,
—
—
—
przedyskutowa...
Trzeba rzecz rozway
A któ bdzie przewodniczcym?
Ty si naprawd wcieke? Czy wiesz, czym
i
Nie
to pachnie?
mona by
wiecznie
baznujcym
studentem
—
Nie
mona by
wiecznie
namylajcym si
niedog...
—
—
Bo niedaleko zajedziesz...
Bo nigdzie nie zajedziesz...
Hola, ja nie id dalej, woaj na cliopaków!
Woaj sam — czy ju zapomniae po polsku?
Tak rozmawiajc, szli wzdu szeregu ctiaup zabudowa, pod cieniem wierzb, rosncych tu wszdzie w wielkiej obfitoci.
Byo poudnie we wsi
roio si od ludzi. Zaganiano krowy do zagród; na
—
—
i
i
podwórzach,
w
lub
ocienionych
ogródkach
ludzie
spoywali obiad,
mocny zapach skwarzonego sada
unosi si w powietrzu. Gromady gsi wóczyy si
po drodze, winie tarzay si w gnojówkach. Chaupy byy porzdnie zabudowane, zna byo we wsi
i
dostatek.
—
To rozumiem,
jaka zamurowana
i
to jest prawdziwa wie, nie
zabrukowana do obrzydliwoci
village...
—
Kochajmy gnojówk ojczyst, albowiem mierdzi...
potakiwa Gawarski ze swoim zwykym
umieszkiem.
Kócili si tak
przymawiali sobie ju od trzy-
—
i
czeli,
albo
lepszej
Przez
te dogadywali
sprawy.
ca
drog albo milzajadoci godn
Stron zaczepiajc by waciwie
dziestu szeciu godzin.
sobie z
10
Gawarski, ale
i
pogodny Janek, gdy go zaczepiono
by
dotkliwiej, potrafi
wymylny w doduga droga. Byo to tym
straszny
i
Tak im zesza
e lubili si wzajemnie, e w Paryu
mieszkali razem przez cae lata
pracowali zgodnie
harmonijnie nad wielk spraw wydawania
pewnych broszur rzadkich numerów pewnego pisma.
kuczaniUj)
Iziwniejsze,
i
i
i
Byo
ym,
i
im dobrze, dopóki siedzieli na miejscu, w miustalonym trybie ycia ale gdy si ruszyli
;
pucili
w
wiat na pewne
szeroki
i
niepewne, pry-
sa
stara zgoda.
kim
Gawarski denerwowa si strasznie sta si ciw stosunkach Janek za odgryza mu si zb
i
za
;
zb, cho
Gdy
koju.
móg
nieraz
nareszcie
zmilcze dla witego spodo granicy, sytuacja
sposób: Gawarski pogr-
dotarli
w taki
ony by w najczarniejszej melancholji, a Janek zapad w najgupsz pod socem rado, w stan,
który w tych sferach nazywano zachwytem ciel-
przedstawiaa si
cym.
I
jeden
i
stanów duszy;
o byle co.
drugi nie
nic
wkroczyli na tory
Byo
to
ju
sobie sprawy z tych
e
kócili
si
do sowa doszo do tego,
e
tedy
Od sowa
zdawa
dziwnego,
rozmowy
zasadniczej.
wieczorem, gdy wyspali si
w
czy-
izbie u Skowroskiego na pachncej somie,
stej
gdy zjedli obiad, skadajcy si z gotowanej kury,
a stanowicy zarazem kolacj, gdy Trzmiel ju so-
bie poszed,
zapowiedziawszy,
e
pójd jutro, jak
ukadao si
tylko zajdzie miesic. Wszystko zatym
pomylnie.
Janek po
kolacji
poszed
a
na koniec wsi
i
du-
11
wsuchiwa si w granie ab,
go liczy gwiazdy
dopuszczajc do siebie myli lekkie i radosne. Ciepotomstwo, któjej
zobaczy siostr
szy si,
Cieszy si
rego jeszcze nie widzia na oczy.
i
e
i
skd wyjecha przed
ciekawoci przekonania si nareszcie, co si tam dzieje naprawd w tym tajemniczym „kraju", o którym tyle si mówio na zezjazdach, ale który jako coraz bardziej
braniach
stawa si jakim mitem, jakim taoddala si
jemniczym obcym zjawiskiem dla wikszoci starej
migracji. Wic si cieszy, e nareszcie wyrwa si
myl
na
szeciu
Warszawie
o
,
Paa
luty.
i
i
Cigno
go do przygód, do niebezpieczestwa, do nowego, nieznanego ycia. Czu
w sobie mod, rwc si do czynu si i spodzie-
z
Europy.
tej
wa
kie
si
i
nieopisanych.
rzeczy wielkich,
wogóle swoje
—
mozoy
zagraniczne
Lata parys-
egna
z ra-
pokpiwa sobie nawet niechccy z siebie
doci
z innych, którzy tam tkwili, pracujc nad podniei
i
sieniem sprawy proletarjatu polskiego, który o nich
wiedzia jeszcze mniej,
myla
ni
oni wiedzieli o nim. Nie
kajcej go po tamtej stronie
Szed ku
ko
tej
z pieni
zaczo si dla nowe y-
przyszoci, jakby
blizkiej
Wiedzia,
na ustach.
cie,
wyprawy, ani o czecikiej pracy.
ani o trudach jutrzejszej
e
pene nieograniczonej nowej
wydawao si
Przyjdzie
tajemniczej.
i
treci, gdzie wszyst-
w
niepowszednie, jak
czas,
mgle
gdy rozwiej si
wyjrz na jasnym dniu kanty
tam, w kraju, nie bdzie ani
co jest
cudownych ludzi, tylko to
jasne uroki
i
i
rzeczywistoci
dów, ani
urocze
—
nie-
granie
cu-
i
—
i
ja-
12
kie jest,
ale
marzenia
i
tymczasem pozwala sobie na sodycz
sucha abich chórów, wdycha
krzepkie
pachnce powietrze
patrzy w gwiazdy.
Wreszcie wsta
spojrzawszy jeszcze raz w ciemnoci, gdzie niedaleko zdawa si sta twardy, niespoyty mur granicy, pomyla wesoo jutro o tej
i
i
i
:
ju bdziemy
godzinie
Gdy wszed do
u siebie.
izby,
zasta Gawarskiego
przy
pracy. Towarzysz, rozebrany do bielizny, siedzia na
przy wiecy rozpakowywa walizki. Caa
bya zarzucona porozkadanemi szpargaami.
Na kupkach leay broszury gazety, Gawarski za
pod wiato bada jak star garderob
mia
pododze
i
izba
i
i
w
twarzy skupienie
i
—
trosk.
Oo, a to co takiego ma by? Czegó tyli
czowieku szukasz?
Gawarski nie odpowiada. Uwanie oglda star
jak kurtk, potym bada równie star kamizelk,
próbowa kieszenie. Janek przypuszsi jeszcze gniewa za ostatni
utarczk, zacz ciga buty
przygotowywa si
liczy guziki,
czajc,
e
stary
i
H
do spoczynku.
Po jakim
czasie
obudzi go
z pierwszej
drzemki
gruby gos towarzysza.
—
—
—
Widzisz, jest rzecz
Wstpi
4
taka...
Co? No co? Stao si
co?...
na chwil Trzmiel
okazao si,
umowa bynajmniej nie dotyczy bagau, e on si
za t cen podejmuje tylko nas przeprowadzi
—
—
No,
wic có?
Poczekaj.
i
Zabierzemy sami.
Przedewszystkim
nie
poradzimy
13
sami,
wertepy,
A
krzaki ...
e
zreszt, owiadcza,
to
on
za
po nocy, przez
przytym ten dra, susznie
jak bdziemy sami dwigali,
Trzeba
nic nie rczy.
Wreszcie powiada,
—
wyobraaj
tego sobie nie
e
jak on
i
wszystko rzuci, to trzeba go sucha,
w
zostawi nas
—
polu
Poczekajno.
ciciio,
lekko.
nakae — uwaasz
gdy
!
inaczej
bdzie si sam ratowa.
Jutro rano pogadamy ze Skoi
wroskim.
Z nikim
nie moemy gada, bo nie mamy
Zreszt ten twój Skowroski, to drab,
penie niepewny czowiek. Trzmiel przynajmniej
gada otwarcie.
Jakto, nie zostaoby nam jeszcze paru rubli ?
Paru rubli... Otó nie wyobraaj sobie,
jutro zaraz za granic w tej twojej Polsce ruble
i
ienidzy.
—
—
na
gocicu
„z tradycji
na
i
kupkach,
jak
przyrodzenia" zrewolucjonizowany lud
roztoczy nad nami bezpatn, a
—
Do
rzeczy,
cepty? Wiele
—
kamienie,
e
le
albo e
czu
opiek...
do rzeczy, poco zaraz gupie kon-
mamy
floty?
Do
mamy, ile jest.
powiedzie, e
Trzmiel od puda adunku chce 10 rubli. Mamy ze
sob pidziesit kilo, to znaczy trzydzieci rubli
A ile nam si wogóle zostaje po opaceniu
Tyle
—
wszystkiego, drogi, kolei?...
—
nie
Za przeprowadzenie nas dwuch 15 rubli, kodo Miechowa trzy, kolej om, a dalej trzeba
zapaci za gocinno
ci si tak zachciao...
i
za
t kur
wreszcie, której
14
—
—
e
Zdaje si,
i
towarzysz niele
t
l<ur ob-
rabia...
Otó po najcilejszym rachunku zostaje nam
niecae dwa ruble na nieprzewidziane wydatki w drodze
i
w
na ycie
Warszawie, dopóki
kogo
nie od-
najdziemy.
bo sam byl
bowiem nagli do wyjazdu, nie czekajc na zgromadzenie wikszej sumy
pienidzy. Liczy na Gienew, e tam si bdzie
mona podreparowa. Tymczasem towarzysze gienewscy byli sami chwilowo w okropnej ndzy, wic
odewysuchali sprawozdania
dwuch odczytów
Janek nic
na to nie odpowiedzia,
potrosze temu winien.
On
to
i
i
do Zurychu, który wysucha sprawozdania
dwuch odczytów, ale co do pienidzy,
ze zjazdu
trudno byo nawet gada z kolonj, gdzie paru
osobników zdobyo si na bezczelno zwrócenia si
o poyczk do przejezdnych towarzyszów.
Tak tedy czymprdzej ruszyli dalej, eby nie
do
zjada tego, co mieli ze sob; a od Zurychu
samej Warszawy cigna si podówczas pustynia^,
sali ich
i
a
gdzie tylko na siebie mogli liczy.
Gawarski, owiadpiknie zapakowa zostado szczliwszych
u Trzmiela
Milczenie przerwa
e
czajc,
wi
na skadzie
równie
To znaczy
czasów,
—
wreszcie
naley bibu
i
a
jak bielizn
—
i
wybuchn
zbywajce
Janek
—
ubranie.
rzuci
to
Kiedy tam kto po to przyjedzie? Somieli porzdnej bi
wem, w kraju nigdy nie
buy, tylko sam starzyzn. Do djaba z tak ro
na
stracenie.
bd
bota!...
15
—
bibuy
Nic innego
w
nie
troch
l<raju
Na tymczasem
wymylimy.
jest.
Przed trzema miesica-
pi pudów.
Z tego poowa wsypaa si, a wszystko zreszt
byo to samo w kóko, nic nowego.
— Tak, byy tam same podstawowe rzeczy, a te,
jak zgodzisz si zapewne, nie mog si zbyt czsto
mi Kazik zabra
—
zmienia...
—
jest
pogadam sam
Ja jutro
rozumny
i
przecie
Trzmielem.
z
mia ju
Ctiop
do czynienia z na-
szemi.
—
nawet
mam
Nie
polskicli.
y nowy
wiary
ja
Spróbuj
w ideowo przemytników,
mu w kadym razie wyo-
moe
si uda uczyni z niego
towarzysza. Przydaby nam si teraz...
Powiem mu poprostu, po chopsku robilicie Jdrzeju interesy z panem w okularach, robiliprogram
;
—
cie
z
z
:
Ambrokiem
wami
uczciwie,
i
nie stracilicie na tym. Wyszli
jakbycie si
i
skaryli, tobycie
zgrzeszyli...
—
na si
—
Jeeli chcesz, to stary zgrzeszy, bo dopomio
pi
rubli,
których
mu
Kazik nie dopaci.
moe by
tak wini, eby nie
wzi cho z puda, a reszt my podzielimy midzy
siebie. Ubranie
starzyzn si tu zostawi, a nowa
pójdzie, chobibua w kadym razie musi pój
bym mia sam zabra wszystko na swoje plecy.,
Trzmiel nie jest wini, ale nie wemie nic,
Trzmiel nie
i
i
—
e
bo zapowiedzia,
jutro bierze okowit. Przecie
on tylko po to tu przychodzi, eby si dowiedzie
Ib
Myl
co do pakunków.
o tym, co
—
ci
A
tym.
Wic
Dobrze.
sprawozda
—
dwuch
i
teraz
spa.
To te
ja
Niewiele tego,
par
funtów,
musz
zawsze
spa,
ale
i
Twarz
koniec na
e Gawarski
rk co naj-
mu si
skurczya
i
zrobia
paczk swoj zawizywa
kodr
i
krpowa
sznurkiem.
wygodniejby
mu byo
si.
— Suchaj, czowieku — uroczycie
nek. — Powiedz mi jedn rzecz
poco
:
my
i
siebie
trzyma pod
t kodr
pod
zaci
dla
milcza tak dugo,
pasiast
e
numerów
przed wszystkiemi innemi.
i
si zacit, nieubagan;
w
nie
e
ale
grubsze pociski.
a
jest,
paczk.
wiem,
donios. Wszystkiego
zato rzeczy podstawowe, które
ale
i
co
czasu...
bierzemy na plecy co si da
ostatnich
mia si na pogotowiu
starannie
tym,
ju odoyem
Janek zamilk
Wiedzia,
nad
si wydaje. Szkoda
zacz Jamy jedzie-
do kraju ?
natychmiast odJedziemy do kraju poto
powiedzia Gawarski
eby przedewszystkim za-
—
kada
fundament,
przednicy uczynili,
tek zastoju
to,
—
—
eby
w
eby wzmacnia to, co nasi poeby odgrzebywa to, co wsku-
robocie zostao utracone; jedziemy po-
zasady
raz
nareszcie
si
ugruntoway
w masach. Nie jedziemy po atwe zdobycze, jedziemy robi to, co ju byo sto razy robione przed
nami.
nas nie starczy, eby rzeczy dokona. Przyjd
inni
jeszcze z tym samym pora si bd. A reszta,
I
i
to
s
drobiazgi,
to
s
rzeczy
pikne
i
adne,
wynalazki ludzi, którym si nudzi, którym si
to
s
pi-
I
17
5zy.
—
wycznie pochaniao
Jak to nas bdzie
to
wezm nasz
robot, porwie j czas na strzpy.
zbaamuci,
uwiadomi si nawpó, od
si
Robotnik
koca uczy si bdzie tego, co ma swój przyrodjabli
ad
wiekuisty
dzony,
porzdek.
i
dzonym robotnikiem kady
gwaci zasad!
co zechce. Biada temu, kto
zacz
Zerwa si
drepczc w kóko na maej
wy tej naby w cigu dwu
z
ziemi
i
Z takim rozbu-
wiatr dziejowy uczyni,
chodzi,
spiesznie
Wpra-
przestrzeni izby.
spdzonych
lat,
X-go pawilonu.
Dobrze, bardzo dobrze,
—
e
w
celi
zacz mówi
otwarcie...
—
Nigdy nie
gronym szeptem przerwa
Potwarz
!
mówiem inaczej
mu Gawarski. —
—
Nie
kam
—
i
z
wi
ni
ale kto z tej susznej skdind
zasad, kto to uwaa za swoj misj
jedzie do kraju, ten powinien si zastano-
To prawda;
metody
robi
b-
nad tym, co czyni. Mimowoli wszystko, co
bdzie zmierzao do pogrenia tego,
co urodzio si w mce
sporach niezliczonych co
dziesz robi,
i
i
odtd ma
ci
nas prowadzi. Jedziemy poto,
nowe sowo, eby
je
wycisn
ty
powiadasz.
eby
rzu-
pitno
niezatarte na duszach ludzkich. Suchaj, Goworek,
le mówi to nie jest adne nowe sowo nie jest
to
jak
i
:
to
aden
wynalazek,
spostrzeglimy,
e
jak
brak
nam w naszym codziennym
pacierzu jednego wyrazu,
jednej struny...
która kolosaln
Ze
wspomnie
Poprostu
e
brak
w
naszej
lutni
e
brak nam jednego palca u rki,
prac podja. Rozumiesz? Teraz
starego sympatyka.
2
18
wszystko ruszy si
ju
i
nie ustanie. Teraz
my
tam
ywe, rosnce
bdzie si moga
zapucimy
nie bdzie siy, która
mierzy z nasz! Bo przypomnielimy sobie, czym
kim jestemy. Nie zapomina o tym ani Niemiec,
u
korzenie,
siebie
drzewo!
jak
I
i
ani Francuz, ani
ka
aden
inny, ale
musielimy swego imienia
i
my, jak lepi, szu-
wasnego
miejsca
na szerokim wiecie...
Gawarski
trzy
stan
w ciemno.
oknem
przed otwartym
sowem
Ani
Jankowyci, a ten gada,
mniawszy z pewnoci,
jak
w
nie
natchnieniu,
e go suclia zimny,
liwy sdzia, który nie
sowa,
nie
wybaczy
puci mu pazem
ani
i
pa-
przerywa tyrad
zapo-
przenik-
ani jednego
jednego liryzmu, który no-
tuje sobie skwapliwie lizkie miejsca
i
ju w myli
przymierza do nich swoje najmocniejsze przyprawy
z polemicznej kuchni.
Sucha dugo, ze wszelkiemi pozorami cierpliwoci. Ale ju oddawna zbiera si do lwiego skoku.
Ze cinitemi piciami gronie zmarszczon brwi
wpatrywa si w ciemnoci, jakby wróg sta tam, za
oknem, czai si ku niemu po nocy. Wreszcie porwa si z miejsca i zwróci frontem do Janka. By
i
i
straszny.
—
Teraz ju dosy Mój panie Ani sowa, uwa^I
asz? Sucham od dwuch godzin, cho kiszki si
we mnie przewracaj. Czy omielisz si zaprzeczy,
e syszaem od ciebie to samo, sowo w sowo,
ju sto trzydzieci pi razy ? A jednak suchaem
!
!
!
A
jednak nie przerywaem
kolej.
Powiem
ci
co
!
Dobrze.
Otó
teraz
moja
nowego...
I
19
Po tym gwatownym
i
z
i
patrzy
i
odmiennym
wyranie,
dziwnemi intonacjami, przypominajcemi kazania,
z giestami, które polegay gównie na klepaniu
jakby
si po
czole
gdzie nie
—
i
urwa
wstpie
zacz zupenie innym gosem
Wreszcie
gronie.
akcentem
zwracaniu si
i
byo
wolno,
:
w t wanie
stron,
sucliacza.
Karol Marx, którego znasz bodaj z nazwiska
nim drukowano w naszej chudej
przypuszczaby nigdy
rozumiesz?
z tego, co o
bule,
—
nie
nigdy...
I
—
tak dalej
i
tak dalej...
A dopóki
bi-
—
nie
zgasa
blady
sierp
im wieca.
Koo
miesica
udali
i
si
dziesitej
wieczorem,
zasun si
za
za
lasy,
kiedy
przysanym przez Trzmiela wyrostkiem
przez ogrody, tyami, przez opotki, rowy
zmierzali ku miejscu, gdzie na nich
przemytnik.
i
miedze
mia czeka stary
Niebawem pozna Janek istotn
swego adunku. Towarzysze
i
wdrowcy
obadwaj
pomimo wysików
nie
wci
mu
znikali
móg nady.
Co
wag
z oczu,
kilkana-
cie kroków zmienia rk, potyka si
wywraca.
Pociesza si,
bdzie lepiej, gdy wyjd na jak
drog. Na drodze istotnie byo lepiej, ale bardzo
prdko nastpi moment, kiedy nie móg ju wytrzyma
miar. Rzuci walizk na ziemi
przystan, ciko dyszc. By strasznie nieszczdlatego
liwy. Wstyd mu byo przed Gawarskim,
nienawidzi go z caej duszy. Prosty rozum wskazywa,
naleao teraz, póki czas, wyrzuci
bibuy, ale na myl, jakim wzrokiem bdzie patrzy
i
e
adn
i
i
e
cz
20
na
t
woli
i
operacj Gawarski, Janek zebra wszystkie siy
podj na nowo swój ciar. Wkrótce te do-
goni towarzyszów,
dogoni
a
ici dlatego,
e na
zaczekali.
—
E, moe pan nie poradz. Bida bdzie dalej,
bdzie las
mokro. Zadaby se pan kuferek na plecy, bdzie lej
tak w rkach nikt nie nosi, chyba
i
;
konewki...
—
Dobrze, dobrze, ruszamy dalej
— stawia si
wypoczywa z rozkosz
patrzy na
chopaka, krccego papierosa, ze szczer wdzicznoci, pragnc, by operacja ta trwaa jak naj-
Janek, jednak
i
duej.
Gdy
ruszyli,
ramieniu
dwiecie
ków
tak
kiedy
i
Janek postawi
walizk na
sobie
popieszy raniej. Systematycznie co
kroków zmienia rami,
to liczenie krogo pochono, e nawet nie zauway,
i
i
jak drog
chaupiny, stojcej
w
doszli
do samotnej,
ustronnej
szczerym polih/Z za osoni-
si mdle^swiato.
chaupie stary Trzmiel ju adowa na siebie
pcherze z okowit; by wesoy
rozmowny, artowa
dodawa ducha swoim pasaerom. Pijany
tego okienka przebijao
W
i
i
by w
—
stopniu bardzo nieznacznym.
Nic si panowie nie bójcie. Jak nas nie po-
strzel, to przejdziem cao, a jak
to jutro o tej
kolej.
—
—
Co
dzi
nie
porze bdziecie, panowie,
tam, Wojtek, nie chmurzy
Widno, psiama
Wiatr je?
—
zbdzim,
ju jecha
si?
gwiazdy wytrzeszczone...
21
—
Wida
Akurat.
go gdzieindziej na dzi
mówili. Cicho.
—
To
nicii
—
pastwo
tu stary zwrósrog min
to znaczy, e trza
Ani gazki nie zama, ani kamyka
znaczy, moje
ci si do
—
ze
i,
jak koty.
nie
trci, ani kiclin, ani kaszln, jeli
mie.
cie
za-
wam y-
Nastpnie popatrzy przez chwil na walizk
zway w rku rzek toJankowa, podniós j
nem, nie dopuszczajcym adnej dyskusji
i
i
—
tak
Albo pan sobie
wybierz
dziesi funtów, albo
z
z tego,
pan
wszystko. Wojtek odniesie do nas,
wa do
czasu. Ino raz, dwa,
to
to
co
trzeba,
ostaw
tutaj
si przecho-
trzy...
odpi rzemyki walizki
uczyni,
Wydoby rozoy na ziemi dziuraw
kodr zacz na niej ukada wizki bibuy. Ju
mia zawija swój adunek, gdy mu si al zrobio,
Janek szybko
i
co kazano.
i
i
dobra
par funtów
Myla
nad
tym, czy dosy, czy nie za duo", wyciga
do
walizki
cofa. By bardzo nieszczliwy, upokorzony
ze strasznym upragnieniem czeka, eby
Gawarski odezwa si z czym, eby
jakie
sowo, chrzkn lub mrukn. Wówczas rzuciby si
i
jeszcze
broszur.
rk
i
i
bkn
na niego,
jak dziki zwierz,
zwymylaby
go,
spo-
dowiódby mu, e jest zym, zazdrosnym,
znieprawionym
podym. Ale Gawarski nie by
gupi
ani pisn.
Na szczcie przemytnik przerwa t cik sytuacj, Wojtek zabra walizk przeci wszelkie waniewiera,
i
i
i
hania.
Pakowa
tedy
popiesznie swoje zawinitko
22
i
zupenie szczerze
gboko
i
postanawia sobie roz-
sta si z Gawarsl<im zaraz po przebyciu granicy.
Widzia w nim ju tylko wroga, a raczej spostrzeg,
jak z przyjacielem z czowiee od cztereci lat
kiem absolutnie niegodziwym, z wyrafinowanym obudnikiem, z potworem. Teraz dopiero przejrza go
nawskro, teraz dopiero postanowi sobie. To poostateczne.
stanowienie byo ju nieodwoalne
y
i
Szli dugo w
gboko upion.
mijali
Przemytnik szed
w
Janek zostawa
Dugo
milczeniu.
tyle.
U
z
jak wie
Gawarskim,
jakiej studni
pili
wod,
potym opdzali si od natarczywoci jakiego zbudzonego ze snu psa, potym byo pole, droga polna,
potym szli miedzami, gdzie Gawarski trzy razy si
przewróci,
za tym trzecim razem Janek nie móg
i
ju wytrzyma
i
parskn miechem.
Wreszcie dotarli do pastwiska, czy ugoru, gsto
poronitego krzakami jaowcu.
Przemytnik ostronie zdj ze siebie pclierze
usiad pod krzakiem, giestami nakazujc towarzyszom uczyni to samo. Zaczo si dugie szep-
i
tanie.
—
Tego pastwiska bdzie na
W
trzy pacierze, po-
Jak ino bdzie pozna
lesie ciemno
tym las.
po nocy pierwsze drzewa, jeden pan mnie wemie
za rami, drugi si bdzie trzyma za niego. Woltak i, jak ja
niuteko, aby si ino rusza
szed. Nogi podnosi wysoko, wprzódy wymaca,
!
—
bd
eby pewno stpa. cicho eby jeden drugiego
nie sysza! Ani sapn, ani odetchn mocniej.
Boe bro jedno sowo szepn Zrozumieli ? WyI
!
!
23
padnie
bi jak
ju na
Wy
si przyczai, przywarowa ku ziemi, to rowtedy cay dech strzyma, bo to bdzie
ja
i
samej
moe
linji,
o trzy kroki
jego nie bdziecie widzieli, ino
tchn
ja,
od sodata.
dlatego po-
martwe supy, jeeli
pierwszego pana mocno cisn za rk. A pan drumocno. Tam gada ju nie
giego to samo za
robi, to samo wy.
mona nic, ino czu, co ja
Moe sodat krzykn kto idiot ? To nic, bo on
tak
po prónicy krzyczy, co jaki czas. Bdzie
woa stój, strielat' budu No, to ty nie zwaa,
wiadam, ani
i
sta
jak
rk
bd
:
i
:
!
ani jakby
karabinem
Ino na to
zwaa,
szczkn
co ja
odgraa si zblizka.
Miarkowa si,
i
bd
robi.
sucha, bo o wasze zdrowie si rozTego duo nie bdzie, ale na ten czas zebra si w kup trzyma tgo. Strachu tu adnego niema, bo przejdziemy. Co tydzie ja dwa razy
przechodz
widzicie cay
tak ju lat dwadziecia,
jestem. Jeno raz jeszcze powiadam, nic nie robi
po swojemu, nic sobie nie myle! Od mylenia
panowie,
i
chodzi.
i
i
i
Moe za by
zawróc z miejsca
si nie namyla.
ku ziemi si przygi
rwa co duchu, a cicho Nic si nie ba, tylko
mnie si trzyma, bro Boe rki nie wypuci,
nizko, nizko, nosem po ziemi, co si umyka. Jak
jestem
ja.
tak
i
Tedy uwaa
ani
Za rce si trzyma mocno,
i
nazad.
i
i
:
chwili
!
si który oderwie
zostanie, to ju przepado, zbdzi
na samo witanie wylezie na linj, albo na
sam „post",
wtedy ja nic nie
winien.
szuka po lesie,
huka, jak sowa, ale to ta
niewiele pomoe, bo trza
mnie odpowiada. Inai
i
bd
i
bd
i
Bd
24
Umie
czej nic z tego.
który z panów,
sowa?
jak
— na
Tak si odrazu nikt nie nauczy
ptasiego gosu.
— A jak bdziem ucieka, co bdzie znaczy?
W
strzelania? — spyta szeptem Gawarski.
— Co bdzie znaczy,
bd doju
Nie
to
nic.
to
to
razie
to
to
Panu
brze wiedzia.
ja
to na nic nie jest potrzebne na
ten raz.
Strzelanie nie znaczy nic,
nie
Las
trafi.
—
—
—
—
—
aden
drzewa broni. Tu jest rzecz inna,
lepiej jest rozumie, wiedzie o co
Zawsze
ciodzi, a nie, jak lepy...
i
po nocy
Cakiem
—
Lepiej
nie.
robi, jak nakazuj. Ot
i
to
znaczy
sucha
wszystko.
A prdko
A to panu
dojdziemy do samego kordonu ?
na co wiedzie? Jak dojdziem, to
dojdziem. Wstawa, panowie,
w drog I pamita,
ju od teraz nie wolno gby otworzy, doi
!
e
póki ja nie powiem. Sza!
Noc bya
sao si szeginc gdzie w pomroce,
niewiadomym wiatem, pe-
ciepa, cicia. Tajemniczo
rokie bezgraniczne pole,
zlewajc si
nym
tajemnic,
kdy
z
bdzcyci
po nocy.
Srebrnym py-
em
janiay na niebie gwiazdy.
Po paru minutach utonli w czarnej, wakiej
droynie lenej. Przejmujca cisza tych ciemnoci
budzia w Janku jakie wraenie uroczyste. Wydawao mu si, e zamierzyli jak rzecz niesychan.
e
czeka ich nie proste
zwyczajne przejcie „przez
sprawa tajemnicza, wymagajca ogromnego zasobu si
odwagi. Cisza ta wróniespodziewane przygody, grozia zupenie pew-
zielon granic",
i
ale
i
ya
25
nym niebezpieczestwem. Z pocztku dziwi si, e
wiadomoci, na jak to
rzecz si odway, potym uczu sodycz dumy, e
si nie boi, a wreszcie uczynio mu si wesoo.
Gawarski ciska go za rk o wiele
Szli wolno.
dla ostronoci
mocniej, ni tego byo potrzeba
dopiero teraz przyszed do
i
tak
wysoko podnosi
e
nogi,
zawadza mu
nie-
zmiernie.
gbok kau
Wszyscy trzej Jkvpakowali si w
cilapic si gono, wydobyli si na tward drog.
Na moment zatrzyma si przemytnik, wreszcie poszli dalej. Potykali si na korzeniach, przeazili, jak
i
mogli przez porzucone na
zie,
wpadali
dzie
w gbokie
drodze
kotliny
pltay im si nogi do
warski, deptany
i
pomrukiwa
trzsa
za
rk
Janka,
swoje zawinitko,
e
e
odway si
Gana-
kl. ciska wychcc mu da pozna cae
z
i
W
ga-
rosochate
przy tym pocho-
tego stopnia,
kopany co krok,
reszcie
swoje oburzenie.
i
cicha
i
cigu tego gubi
które
mu
dotkliwie
i
podnosi
zawadzao,
rk
trzymajc si jedn
przewodnika, a drug Janka. Przysza mu do gowy zupenie suszna myl,
jeeli ludzie maj
po dwie rce, to równie dobrze mogliby ich mie po
trzy.
Zato oczy stay si dziwnie niepotrzebne, do
tego stopnia,
zawadzay. Nie widzia nawet
mu
pleców przewodnika, którego trzyma za
kubjako
szed porodku,
e
e
a
po
raka.
Przymkn
zacz
liczy kroki. Doliczy jednak zaledwie do trzy-
dziestu
i
wao mu
tedy powieki
ostatecznie
si,
e
znudzony
wlok si
tak
i
dla zabicia czasu
wpad w apatj.
ju od paru lat.
ZdaDro-
26
ga
bya wzgldnie
pania Jankowego
równa, a do nadeptywania
ju si
i
ko-
przyzwyczai.
Przybyo im rozmaitoci
rozrywek, gdy zbow las. Zagradzay im drog gazki podszycia
i
czyli
lenego,
rzy
i
bd kujce igami, bd
szorujce po twa-
oczaci szorstkiemi limi. Ocierali si o chro-
powate pnie sosen, stukali w nie gowami, wazili
na odziomki zrbanych drzew. Szli
szli, po jakim
czasie otworzy si przed niemi jakby zmierzch niei
bieskawy.
Wyszli na polan
dawao si
i
znów
bardzo widno.
tu
ujrzeli
gwiazdy.
Skrajem polany,
Wypo-
pod samemi drzewami, chykiem w czarnym cieniu,
poprowadzi ich przewodnik. Prowadzi bardzo ostronie. Co kilkadziesit kroków przystawa, wchodzi
midzy drzewa nadsuchiwa.
Nagle doszy ich wyrane odgosy czyjej dalekiej rozmowy. Stanli, jak wryci za drzewami. Rozmowa urywaa si, paday rzadkie pojedyncze sowa
kto ziewn, kto tam splun. Wreszcie zarysowa si na polanie czarny olbrzymi cie. Rós,
zblia si, zaszeleciaa trawa,
nagle ukazaa si
sylwetka konnego. Gucho, cicho stpay kopyta
koskie, zadzwoni munsztuk, sycha byo chrzst
sioda pod jedcem.
i
—
i
I
w
na nich
pyna
chwili, kiedy
i
e
si
ju
w
zdawao
si,
e
wszystko stracone,
ciemnociach.
ju najeda
sylwetka
Jeszcze
zdaleka parskanie konia. Ruszyli dalej
Zdarzenie to rzucio na Janka,
Wydao mn si sennym
jak
marzeniem,
raz
w
roz-
doleciao
las.
gdyby
które
czar.
jednak
27
miao swoje wewntrzne
bokie, niepokojce.
w
g-
znaczenie, niezmiernie
Wydawao mu
si,
e
dopiero
przekona si ostatecznie o istnieniu
cae lata byy treci jego ycia.
Czarny jedziec, wynurzajcy si z tajemniczycli
ciemnoci, grone czuwanie po nocy, straci, przygwadajcy do ziemi, niemoc, która zmusza do
ukrywania si
byy to zjawiska ywe, namacalne. Ogrom ich przytacza, zdumiewa. Jasne
wyrane stay si sprawy znajome oddawna
do
gbi. Jak w dziwnym
zmconym odczuwaniu
tej
chwili
rzeczy, które przez
i
i
i
i
wydobywa si z tych rzeczy ich prawdziwy ukryty sens, niedostpny dla trzewego logicznego mylenia.
przez sen,
Oto co si otworzyo nagle
zawaro. Przez
krótk chwil zdyo zajrze oko
wykra tajemnic. Bdzie ona ciya pamici, bdzie si doi
i
magaa
way
rozwikania, odgadnicia. Spróbuje
pewny
j
lekce-
rozsdek
nie podoa, podda
si nieusprawiedliwionemu wraeniu. Nie przez zrozumiae sowo, nie przez prac myli, ale innemi
swojemi drogami dotrze tajemnicze wraenie do dna
duszy
tam zoy na zawsze swój obrazyNie jeden
raz przypomni si on, co wyjani, co odwoa, co
nakae.
niespodziewanej chwili, bez powodu, zjawi
si
sam bez pytania wmiesza si do wiadomego
mylenia
speni to, co sobie zamierzy, zadziwi
siebie
i
i
W
i
—
i
zniknie do swojego czasu.
Któ nie wie, e stra graniczna czuwa dniem
noc? Kto nie wie, e dziwnie tajemniczo wygldaj po nocy rzeczy, które za dnia s zwyczajne
i
i
28
powszednie? Kto nie zna niemiego uczucia noc
lesie, w nieznajomym miejscu, pod groz przybez waapania... A jednak Janek uwierzy odrazu
spotkaa go chwila, jakici niewiele mia
iania,
w yciu. Przypominay si inne, równie dziwne, cio
zwyczajne, wydarzenia. Kojarzyy si z czarnym
i
w
i
e
jedcem gbokie wraenia
si po nocy sprawy
ne
w
nic nie
dziecinnych
na
gad tajemnic
ycia, mierci
moment
i
I
Na chwil bysa mu
—
ockny
zasonia chwil
odwieczna nieomylna
—
w cigu
wszystko,
z
jednej sekundy
co tylko
jest
zatrzyma w biewysokiego nieba gwiazdrzew,
zdya mu
znika.
wypowiedzie
we wszechwiecie,
jest
Od-
i
si przez gazie
przedara
prze-
mdro.
wiedzia, poco
na ziemi czowiek. Uchwyci czas
da
;
niepamici. Teraz dopiero zostay zrozumiane.
Stana w nim
chodzc jaka
gu.
lat
znaczce, oddawna upio-
w
nie-
ograniczonej przestrzeni.
Spado
warzyszem
wa j w
na
w
upojenie.
cichej
myli gupi
samym sob
—
jakby uniesiony
Szed posusznie
przesodkiej
to-
Nazy-
czego si wstydzi przed
znalaz si
wnet podda si
agór na skrzydach.
i
ale
w
za
radoci.
i
Ma
i
tw
rzecz wydaa mu si caa wdrówka. miesznym
pokracznym wyda mu si Gawarski, stpajcy ostronie w ciemnociach. Nie widzia go,
i
czu kade jego niezgrabne poruszenie, kad
min
skrzywienie twarzy. mieszne wyday m
si jego okulary w tej pbmroce
mocne ciskani
za rk. Tumi musia wybuchajcy w nim szeroki,
swobodny miech.
ale
i
i
H
29
Nagle Gawarski kichn, ale tak, jak to czyni
w dzie zdaa od pasa granicznego. Prze-
ludzie
i
targn go za rk, tak,
przewróci. Szarpno potnie
e go o mao
mytnik
go naprzód
pobieg,
i
—
tak
Stój
!
szej cliwili,
e
idiot
Byso,
telu.
to
czy dla
stray,
f)0
Kto
zdumiewajco
lesie.
co nie
Pocigno
nie bardzo jeszcze rozumie-
jc, co si stao.
i
Jankiem.
i
!
—
blizko,
wrzasn kto wyranie
e Janek myla w
woa
przemytnik
dla
pierw-
zmylenia
jakowego niewytumaczonego
iukn
strza,
i
ecio
zaczo
for-
ctiodzi
Przycupnli pod drzewem. Przewodnik na-
maca w ciemnoci ici twarze pooy im twarde
apy na ustach. Znieruchomieli.
znowu strasznie blizko ozwa si wrzask:
i
I
—
bie!
Wychodi
Sysz?
W
siuda!
gosie tym
Sysz.
A
to
czu byo grob,
priamo po
ale
jakby
i
tie-
prze-
raenie.
Przenikliwie, metalicznie
szczkn
zamek
nabija-
nego karabinu.
Cisza.
Przepyna
dymu
procho-
Wchony
nozdrza
przez nich fala
wego od pierwszego wystrzau.
grony zapach. Trudn do zniesienia
bya ta blizko wroga. Janek nie bywa w podobnych opaach, ani te nie mia hartu szwarcownika.
Zamkn tedy oczy, bo zdawao mu si, e onierz
jego ostry,
dotyka go kocem bagnetu. Brociemnoci, ochrona wta, bo onierz
moe mie latark, zreszt wit ju zapewne blizko.
Serca tuky im si gwatownie, a bali si mocniej
stoi
przed nim
niy
ich tylko
i
30
odetchn. Gawarski by
zgnbiony swoim
prze-
wpad w tpe bezmylne osupienie.
wystrza, jak na suszn
sprawiedliw
Czeka na
kar.
tak
e
stpstwem,
i
i
dobrze
Dobrze,
Niech si raz
!
skoczy
ta
haba
Wtym zadudnio co ciko, gwatownie; tentent
zblia si, rós, potnia. Czu byo drgania ziemi.
Oddechy zatrzymanych korji. Ludzie gadaj tu.
Sycha kade sowo. Ucichli. Nadsuchuj.
Buchno ostre wiato. I w teje chwili przemytnik zerwa si z ziemi, jak kot, porwa ich obu
puci si w las. Chop trzyma mocno,
za rce
i
do ziemi i rwa naprzód, tukc niemi
o drzewa, przewlekajc ich przez zarola. Gdy si
przewracali, wlók ich za sob po ziemi. Nikt za
zgina
ich
woa,
niemi nie
ani
bya wokoo
w
górze
Chop
w
sta
i
ciemno jak
koronach sosen
i
nie za rce.
od czasu
Trwao
do
to
Tak wdrowali
strzela.
nie
z kwadrans. Nagle przemytnik
stan
jak wryty. Cisza
w kaamarzu. Gdzie
bdziy sabe poszumy.
czasu ciska ich pot-
tak
dugo,
e
Gawarski
omieli si cichuteko westchn. Zosta
ukarany
ciem za
pisn
z
przez
przewodnika
rami powyej
tak
okcia,
za
strasznym
e
o
mao
to
ujnie
bólu.
Stali
stali,
jak wkopani. Sytuacja stawaa si
nieznon. Wreszcie wszystko si wyjanio, kiedy
Janek, dla odmiany pozycji, która mu ciya, opar
si o drzewo. Rozleg si gony suchy trzask odiamanej gazki.
i
31
—
Nu
i
pojmali
pewny
si spokojny,
Janek
by
Podi
!
pewny,
e
podlec
siuda
—
ozwa
gos. Usyszawszy to,
wszystko przepado. Bo-
siebie
ju
wiem mówi to kto, kogo mógby dosta rk.
pomyla.
To zasadzka
—
—
Ale
stali
w
apacli.
w
posliednij raz
—
bo przewodnik trzyma
miejscu,
w
Syszysz
Podi
m... ?
!
—
siuda,
tiebie
Ciop zwin si
-
goworiat
zagrzmia inny gos. I w teje
przeraliwe biae wiato nagle od-
oblao ich
sonitej lepej latarki.
ciwili
ici
—
skurczy ku ziemi
zawróbok
rzuci si wraz z niemi w las.
Rozlegy si krzyki
odpowiedziay im inne
dalsze. Kto przedziera si za niemi przez krzaki.
ci
w
i
i
—
Rwali co si, nie czujc, jak uderzali o drzewa, prze-
wracajc si co chwila
i
wstajc natychmiast
dziwn sprystoci. Hukn wystrza jeden,
trzeci... To dodao im jeszcze si.
Wtym
—
zapada si pod
kucz
ich
nogami
i,
wypuciwszy
z prze-
drugi,
ziemia
opie-
do przemytnika, na eb, na szyj zwalili si
a na samo niewiadome dno.
po stromej pochyoci
Nie zaraz podnieli si,
odurzeni tym wypadkiem.
rozchodziy si echa nowych wystrzaów.
Janek czeka minut, drug, trzeci
wreszcie, usyszawszy daleki gos straniczej gwizdawki, odway
Po
lesie
—
si spyta:
—
—
—
—
Trzmiel? Andrzeju?
To
To
ty,
Janek, nie tak
Gdzie Andrzej
Andrzeju
ty ?
gono!
?
—
wyszepta Janek.
32
—
—
—
—
—
Cicho, czekajmy.
A
przyjd sodaty?
jak
Nadsuchujmy
—
bdziem zmiata.
Ale gdzie?
Przed
siebie.
Gawarski przyczoga si do przyjaciela
siedli
na mokrej, mikkiej ziemi. Siedzieli bezmylnie nic
i
mówic.
nie
Nie
miecio im si w gowie, eby
pastw losu. Nie wy-
przemytnik ich tak rzuci na
—
obraali sobie tego
gdy im zabrako w tych
ciemnociach twardej chopskiej apy, która prowadzia prosto nieomylnie, przypuszczali,
w istocie
jednak tak by nie moe
co si musi odmieni. Czekali,
chop do nich przyjdzie,
zjawi si lada
go jaki wch doprowadzi, i
i
e
i
e
i
e
e
e
chwila.
Strasznie im
ciya
ta
niespodziewana, podaro-
wana przez los, samodzielno. Ju zdyli ochon. Uczynio im si zimno nieswojo. Chocia na
granicy wszystko powrócio do spokoju, cho ustaa
i
pogo
nic
i
im
ju
nie
grozio na austrjackiej
stro-
jednak srodze strapieni. Zaczli si porozumiewa, ale nie szeptali dugo. Pokócili si. Sytubyli
nie,
acja
jednak
przymusem
plan.
I
oddali
tej
cigle
jeszcze
czeka
Wstali
wymagaa
solidarnego
koniecznoci
w
od
Janek
dziaania.
Pod
wyoy
swój
tym samym kierunku,
pasa
granicznego,
eby si
a
potym
Gawarski zgodzi si w milczeniu.
poszli,' nawet trzymajc si za rce, j,
dnia.
i
przyjaciele.
Po niejakim
czasie
weszli
w jak wod.
I
Sz
33
7.
pocztku
szukajc nogami
wnet pogodzili si z losem kro-
deliKatnie, na palcach,
suchego miejsca, ale
kiem zwyczajnym przebyli pytki strumyk. Wdrapali
si na wysoki brzeg znowu zanurzyli si w czarnym
lesie. Szli ostronie, powolutku. Po pewnym czasie
i
i
do niewytumaczonej przeszkody. Zapltali
si w jakie dziwne gazie. Ze wszystkich stron
otoczyy ich grube konary dziwnie powykrcanych
dotarli
drzew.
w
i
Wydarszy si
jednych
splotów,
wpadali
ju
ani
si wycofa, usiedli zmordowani na
przypominao pie drzewa, ale byo
zimne, jak kamie.
dalej, ani
czym,
twarde
—
—
—
to
z
jeszcze gorsze. Wreszcie, kiedy nie mogli
co
i
Co
to jest?
Djabli wiedz...
Nigdy
nic
wlelimy gdzie.
podobnego
nie
widziaem. Jakie
drzewa tak rosn?
— Co niesychanego...
— Moe jaka halucynacja
— Przeczekamy. Ot, wodybym si napi
— Do tego strumienia niedaleko, byleby
?
tylko
trafi...
—
—
—
Byleby tylko si wydosta
To nas ubra ten ajdak...
Same si ubra. Zebrao
z tych
ci
si
gazi...
w por
na
kichanie...
—
—
—
bijali
A gazka? Mao
Cicho...
Cicho...
Nasuchiwali.
Ze
nas przez ciebie nie poza-
!
wspomnie
Zdaleka
starego sympatyka.
odzywa si dziwny
od3
34
gos.
Przykry
niczy
dwik.
swoj
Ale co
ponury
i
tajemnic.
picy,
Co
by
po
tam
yo
nocy ten
tajem-
odsania jak
ruszao si po nocy.
las
cicliy
i
?
— To ciyba
przechodz
nawouj si —
zauway szeptem Gawarski.
— Tego jeszcze brakowao, eby
przyszy.
—W
duo dzików...
dziki
i
tutaj
Galicji jest
—
Ale dziki tak nie
woaj,
to
ciyba jakie le-
ne nietoperze...
—
Gupi jeste, to jest sowa, to Trzmiel
Porwaa ich rado. Nadsuchiwali. Odgosy
b-
dziy gdzie daleko, wypyway niewiadomo skd.
Ani si nie zbliay, ani si nie oddalay. Wreszcie
umilky.
Trzeba mu si odezwa.
Spróbuj ty, przecie umiesz piewa...
Nigdy nie udawaem sowy.
—
—
—
—
—
Ja
I
zawoam
zwyczajnie
zaraz wylezie
paszport? Masz
mu
skd
:
hop...
stranik
galicyjski.
Masz
co do powiedzenia?
Wreszcie po dugich kótniach i namysach Janek zebra wszystkie siy wyda ze siebie w niepojty sposób co w rodzaju zduszonego wycia. Spróbowa jeszcze raz i jeszcze gorzej. Nikt im nie odi
powiada. Daleko, ledwie dosyszalne w ciszy, ozwao
si jeszcze raz tajemnicze woanie. Janek i Gawarski
odpowiedzieli jeno
i
—
std?
No
w
có ?
si
irytowali
i
cikim
westchnieniem.
Siedzieli
milczeniu.
Spróbujemy
moe
jeszcze
wye
35
—
—
Mona
tu przeczeka do dnia.
Skulony jestem jak pies. Ani si wyprostowa,
ani siedzfe. Koci mnie bol. Jako moe wyleziemy.
Wstawaj, daj rk, bo si zgubimy.
Dugo pracowali, macajc rkami na wszystkie
i
strony. Wyazili, okraczali pnie, odginali
kradali
si
gazie,
prze-
przez jakie jakby okna, pezali na czwo-
rakach pod nizkiemi
bramkami, wreszcie, o dziwo,
wyleli z puapki. Uczynio si widniej.
byo pojedyncze drzewa gwiazdy na niebie.
Wida
i
—
Nareszcie
wychodzimy
tego lasu.
z
— A wiesz, co byo To byy zwalone drzewa.
Ca kup wpakowalimy si w sam rodek.
— No, teraz prosto przed
a potym na
prawo. Tam s Czatkowice.
— Taki jeste pewny?
— Jestem pewny, bo widz gwiazdy. Jakemy
to
?
siebie,
to
ze Trzmielem przez wygon, zapamitaem pooenie gwiazd. Bylimy przodem do Wielkiej Nied-
szli
wiedzicy, a teraz
j mamy
i
si odwróci tyem
Czyli wraca do
i
—
—
lewej
z
przed
lasu
i
strony.
Naley
siebie!...
na granic.
e
Nigdy mi nie dasz skoczy. Zwaywszy,
gwiazdy uczyniy przez ten czas pewien obrót, naley
to wzi pod uwag. Wic nie cakiem tyem do
Niedwiedzicy, tylko troch.
Bardzo to cile. Prowad, prowad, mnie
wszystko jedno.
Tak samo zreszt wypadnie, jeeli si orjentowa wedug gwiazdy polarnej. Tam rosyjska strona
tu austrjacka. My za...
—
—
—
:
36
—
—
Jestemy w Polsce, czyli nie wiadomo gdzie...
Jestemy o par kilometrów od Czatkowic.
Szlimy wolno, cho dugo. Teraz moe" by godzina pierwsza. Jak mylisz,
zapak ?
— Idmy
Wyszli
ka. Po
mona ju
tu
zapali
jeszcze troci.
na
wielk otwart przestrze. Bya
tó
na przeaj, zapadajc
si czasami na mokradach. Przeszli przez jakie
niewiadome zboe (którego zreszt nie poznaliby
strasznej rosie brnli
za dnia), tratujc niemiosiernie krwawic chopsk. Wyszli z tego skpani do pasa przemarznici
do koci. Dugo, dugo szli pulchn, wieo zoran
rol,
wyrosa przed%iiemi czarna, szeroka ciana
lasu. Gawarski zbuntowa si
i
i
a
—
do.
—
Czego
—
Nie,
dosy
tego.
Lasu
ju mam
na
dzisiaj
Nie pójd.
Przecie zaraz
ty chcesz,
Chc
tego,
tu
za lasem jest nasza
czowieku
ebym
wie.
?
wiedzia,
poco waciwie
mam i.
—
siami
—
Poto, eby si wyspa
jutro ze wieemi
noc przej przez granic.
Skaranie boskie! Czy ty trafisz? Przez las?
i
Po nocy?
—
Mam
—
Teraz
ju^wiem
doskonale, jak
si kierowa.
gwiazdy.
Gwiazdy. I ja mieszkaem przez dwa lata na
Avenue d'Observatoire, a nie mam si za astronoma.
Ale czowieku, ja doskonale czuj kierunek.
—
—
37
—
—
Kpi sobie z twojego czucia.
No, rozumiesz? Ruszaj, nie pora na kpiny!
irytowa si Janek,
odpowiedzi na
W
wem,
wycign
nogi
to
i
Gawarski usiad pod drzewpatrzy si w niebo. Janek
uczyni to samo pod ssiednim drzewem.
Tak spoczywali w milczeniu w zoci z jak godzin. Dygotali z zimna.
Teraz dopiero zaczy im dolega wspomnienia
po przebytej drodze. Bolay potuczone kolana, podrapane do krwi rce. Gawarski okada sobie wilgotn ziemi stuczone czoo, Janek manewrowa
z sykaniem z bólu ramieniem, które sobie sforsoi
wa, czy te zlekka wykrci. Noc nie miaa zamiaru
si skoczy, a zapaki zgubili.
Wyiskrzone niebo wiecio bladym odblaskiem.
Wyranie byo wida gboko - czarn cian lasu.
Na kach zbieray si mgy, tworzc jakby biaawe
jeziora,
rozlege, nieogarnione.
wydawaa si
Szerok, jak wiat,
widzialna paszczyzna.
A
hen,
nie-
którym koczyo si wszystko. Dziwio si oko tej rozlegoci,
nie wierzyo jej wspomnienie
dopieroco odbytej
drogi. Zbudzio si dziwne pragnienie uudy, nadzwyczajnoci. Jankowi zachciao si, eby w tej cichej nocy, w tej omglonej przestrzeni, zrodziy si
tajemnicze gosy, niepojte postacie. Niechby si co
przywidziao, niechajby si co zjawio w jakikolwiek
sposób. Zatskni do dziecinnej wiary w rzeczy nadprzyrodzone, ukazujce si zrzadka wybranym do spraw,
które dziej si po nocy, kiedy
wszyscy ludzie.
zmiernie daleko, sta czarny mur,
pi
na
38
Coby
tu teraz
Pynyby
jak te
nad
k
ujrza jaki marzyciel? Jaki poeta?
korowody anioów
biaycli,
mgy.
Szeroko rozpostaryby si
ici
powiewne skrzyda,
wte
wyaniayby si
zwolna, zwolna
postacie z
ona
mgie, zwolna, spokojnie unosiyby si ku niebu,
kw dalekim gwiazdom. Szedby za niemi od ziemi
tskny, przesmutny, ciciy piew...
z przegit
Ukazaby si zaczarowany
szyj, a za nim bdna posta boga-rycerza. Popynliby po morzu mgie skd z za wiata, niewiadomo przez kogo przysani na dokonanie wielkiego
abd
hem,
czynu. Srebrny
I
srebrna tarcza...
jakby na jawie usysza Janek ciche, przejmu-
jce rozkosz
Zajczay, zakwiliy skrzypce.
granie.
Wykwita pajcza,
przesubtelna
mga,
uchwytna, przejrzysta, jak
ni
melodji.
z rosy
Nie-
poczta, osnu-
waa dusz. Uniós si ponad t k, ponad t noc,
ponad caym wiatem jej agodny, niezwalczony
czar.
Dwign
Od
ziemi,
chwili wznosi
za
sob
od
czowieka.
codziennej
si dusza
w
sprawy, od
biecej
zapomnieniu. Krainy sen-
—
nych marze, rzeczy bez imienia
pojcia, na które
niema sów w mowie ludzkiej, odsoniy si spokojnie
spokojnie giny w nicoci. Przemijay dui
gie
chwile,
Wyszo
przygnbiajce
wszelkie pikno, utajone
cie.
nadmiarem
rozkoszy.
na jaw, okazao si bez wstydu, bez chwalby
Nie poznawaa
gboko w znajomym
pami
poznawaa myl samej
siebie.
wie-
rzeczy przeytych, nie
Skd
si wzia moc.
39
si podejmie
która wszystkiego
Skd
zjawia si
i
i
wszystko wykona?
dlaczego teraz stana,
niespoyty, wiara twarda
i
spokojna,
ta,
jak
która
mur
pewna
rozumie swoje zwycistwo?
Unioso si w duszy nagym, niespokojnym porywem pragnienie rzeczy wielkicti. Zatsknio serce,
zabio serce za czynem szybkim, zwyciskim.
Coraz wyraniejszym stawa si las przeciwlegy.
Ju ostro odcinaa si jego powyamywana linja na
tle nieba. Wzburzyy si mgy
szy caym tumem,
sunc ku górze. Odsaniay zakryway wiat, rway
si na strzpy, które cigao oko w zachwyceniu,
ukaday si w pasma
wstgi rozpyway si po
jest siebie
i
i
i
i
,
ziemi.
Szy,
wody
cigny
cieniów.
bez przerwy pochody, tumy, koNiewyczerpane byy ich odmiany
ksztaty. Wytryskay w niebo kielichy olbrzymich
kwiatów, zarysy napowietrznych zamków. Walczyy
1
sob
ze
i
narody,
przepierao
si zo
i
dobro,
ycie
mier.
Coraz bielsze staway si mgy, coraz wyraniejstawao si wszystko. Ciepy powiew zaszumia
drzewach. Raz, drugi
trzeci zawiergotaa jaka
sze
w
i
ptaszyna. Ranie,
Janek spojrza
gono, wesoo.
ku niebu. Tam przygasaa ju
ostatnia gwiazda.
By
dzie.
Zerwa si
na równe nogi. Zrobio mu
pod drugim drzewem Gawarski
spa, oparty o drzewo. Wymizerowany
zabocony,
na tle tego pejzau wyglda, jak straszydo.
si wesoo.
z ziemi
Tu
i
Uoy
!
40
si
gdyby si stara
tak, jak
wyglda
jak najmiesz-
niej.
Obudzi go wesoy, niepowstrzymany miech. Nie
zmieniajc pozycji, z pod oka, ponuro, po zbójecku
spojrza przed siebie. Wywoao to w Janku wybucliy warjackie.
—
Goworek, jak ty wygldasz? Zlituj si, nie
bo pkn!...
Towarzysz nic nie mówi
nie spuszcza z niego
oka. Janek bra si za boki, siada, wstawa, wreszcie powali si nawznak
majta nogami w powietrzu. Gawarski patrza na te brewerje okiem surowym. Twarz mia umaczan botem, nos
jedno
oko opuclinite, a na czole przylepiony wielki li.
No co ci jest?
spyta Janek.
Trzsie mnie. Strasznie zimno. Zgubiem okulary
nic nie widz. Niech wszyscy djabli wezm!
patrz tak,
i
i
i
—
—
i
—
i
—
—
Wsta
z ziemi. Ruszaj
si
Wszystkie koci mnie bol!
Stkajc
gramolc si, stan wreszcie na nocay szczka zbami.
To nic, na socu si ogrzejesz. Strasznie mi
wesoo, Goworek. Uwaasz? eby tak teraz o wicie miaa by taka porzdna,
wielka bitwa
Co ?
Kiedy tam, psiakrew! Co? Kupy, mrowie ludzi,
i
Dra
gach.
—
i
!
naszych, porzdnych, zdrowych, mocnych. Pobudzili
si
i
staj
w
szeregach
— konie —
ludzie
— armaty.
wódz... Naokoo mgy, rzewe powietrze,
kady ciska bro w apie, gotowy A tam pod lasem wróg — wida kupy odactwa. Dopiero jak
Jedzie
!
zatrbi!
Bij
"
psubratów
!
Niech yje Rzeczpospolita
!
!
41
Doczekajmy tego, pókimy jeszcze nie
Goworek, powiadam ci Tak si teraz
czuj, ebym ci ciska w gór
apa razem z ca
twoj uczonoci!...
I
nie mogc ju wytrzyma, porwa go w objcia
zacz nim trz, podnosi do góry okrca
niezliczon ilo razy, wreszcie chiwyci go za bary
zaczli si mocowa. Gawarski posinia ze wciekoci. Móci przyjaciela piciami, gdzie trafi,
to
nie na arty. Targa go za wosy, bi po bie, kopa.
Kiedy si zwalili na ziemi, Janka ze miechu opuciy zupenie siy. Gawarski wydoby si na wierzch
pastwi si nad powalonym, a w oczach mia tyle
okruciestwa,
gdyby ktokolwiek nadszed na t
scen, byby przekonany,
jest wiadkiem morEj,
Goworek
dziady
!
!
Ej,
!
i
i
i
i
i
i
e
e
derstwa.
Wreszcie uspokoili si.
dyszc.
—
—
No
naprzeciwko
siebie,
co? Rozgrzae si troch?
Niele mi to zrobio. Owszem, ciepo,
i
by
tylko
mi rkaw
Oporzdzimy si u Skowroskiego. No,
nie trzeba
—
Stali
bierajmy rzeczy
idjot.
i
Oberwae
w drog
za-
!
Tu po raz pierwszy rozemieli si obydwaj jednoczenie.! Bibua, która ich do pewnego stopnia
porónia^ przestaa
by
albowiem
drugi pogubili swoje tomoczki,
a
tej
w
aden
i
nie
jeden
i
na razie punktem spornym,
wiedzia nawet kiedy
i
w
jakim punkcie
nieszczsnej podróy. Pocieszyli si prdko,
chaupie u Skowroskiego
Szli przez las.
Byo
mieli
tu jeszcze
gdy
cay skad.
ciemno
i
tajemni-
42
Zrzadka odzyway si dziwnemi gosami ptaki.
przestronno byo midzy wysokiemi kolum-
czo.
Pusto
i
nami starodrzewiu.
wedug wytkni-
bez drogi,
Szli
GawarRozrusza si
w istocie moe nawet jest lepiej,
za tym razem granicy, bo zdobyli
tego przez Janka kierunku.
Dowodzi,
ski.
e
e
nie przeszli
si
si moe. Prócz tego
caego transportu z miej-
co przyda
dowiadczenie,
mog
i
umówi
scowemi ydkami,
co do
na
termin
z
dostaw do Mie-
chowa.
—
A
paem
ja
jestem rad
Janek
—
oto,
— e nie
— To swoj
—
jednej rzeczy
do nas
— rzek
z za-
strzelali!...
trafili.
I
przez
z
e
drog,
ale
zawsze
mio
jest
przej
tak przygod.
No, no, nie wiadomo, co jeszcze bdzie
tej
nocy.
—
A
e
rek,
niech bdzie, co chce.
zniedonielimy na
tej
Mówi
ci,
Gowo-
emigracji.
Trzeba
si bdzie puci na przygody. Trzeba troch ognia
podoy pod to krajowe ycie. Co znaczy sama
bibua? Trza czasem
troch haasu...
O tak, buntujmy ciemny tum, wyprowadmy
go na ulic, a on ju pójdzie, gdzie mu si zdarzy:
do pana oberpolicmajstra ze skarg na fabrykantów,
i
—
albo pójdzie na sklepy ydowskie...
stanie
—
—
na bibule...
O
nie,
kochany organiczniku Ja
ale co innego
e
i
my
egzystujemy
w
i
zo-
masy
jest zebra
pokaza spoeczestwu,
!
wyprowadz na ulic,
kupk dzielnych chopów
nie
Socjalizm
tej
ojczynie.
teraz
Przy
nas
.
43
spa
To bdzie wicej znaczyo, ni wszelkie odgraajce si odezwy,
które s drukowane za granic, a wsypuj si na
Hurko
nie powinien
spokojnie.
granicy.
—
Daj
wieym
rocznej
ci
Boe
powodzenia,
dyskusji
i
ale tu
zapomniae
powietrzu,
o pewnej
w
lesie
na
pewnej zeszouchwale, która oboo
wizuje.
—
Przyznam
sucham
ci
si,
e
ja
dopiero
w
kraju przy-
Zobaczymy si
Co my tam wiemy?
si, czego ta ziemia chce.
nareszcie z
tym proletarjatem.
Co znacz nasze uchway?
Dyskusja toczya si w tonie
spokojnym przez cay las. Szli szli, nie uwaajc na
do
i
drog.
Zmczyli si ju niele, ale
spocz, dopóki si nie wydobd
lasu. Nareszcie drzewa zmalay, zastpiy je krzaki
odsoni si szeroki wiat.
Szli
przed
siebie.
postanowili nie
z
i
Umilkli
i
i
stanli, podziwiajc.
Niebo zalewaa purpurowa una. Nizko po ziemi
daleko, jak okiem zajrza, say si mgy. Z za
horyzontu
wydobyway si
kby
oboków. Cay
ich
zastp ju wdrowa po niebie. Mieniy si w oczach
ich nieuchwytne barwy, przeistaczay si ich zarysy,
przepikne w kadym swoim bezksztacie. Jak smugi
pomienia chyliy si nad ziemi dalekie, najdalsze,
te, za któremi si tai jaki niesychany poar. Przelewao si po niebie olbrzymie, niepojte ycie. Jego
tajemnicza wola zapenia przestworza. Co si rodzio, powstawao, roso, zmieniao si. Nieprze-
44
parte
byo
i
wszechmocne
enie. Czeka, czeka na
to jego
co
ku
czemu d-
wiat.
Nocne mgy leay jeszcze precz, zasaniajc
barwy ziemi swoj blad, senn szaroci. Martwo
obco saa si szeroka nizina. By to ciciy przejmujcy smutkiem obraz jakiego zgaszonego wiata.
owdzie wynurza si cie drzewa, mtGdzie tu
ny zarys dalekich budowli, gdzie tam przeczuwao
oko w tej pustce istnienie niewiadomych rzeczy,
dolega ten spokój
niewiadomego ycia. Nuy
jak cikie, dugie milczenie.
Niespodziewanie szybko wyjrza z za krawdzi
odmiewiata pomienny krg. Spojrza po ziemi
ni wszystko. ywe, mówice stao si oblicze ziemi,
wyraziste, jak twarz czowieka. Obudzi si wiat
powsta ze snu. Wygarbiaa si prostowaa paszczyzna, odkryway si lasy
wzgórza, zaznaczay
si siedziby ludzkie, wielobarwne pola, paty niwek,
popltane sznury miedz. Biae drogi zakreliy si
we wszystkie strony
metalowym poyskiem zagraa gdzie daleko wstga rzeki. Przewietliy si
mgy odkryy wszystkie swoje tajemnice. Wyrosy
nieprzeczuwane jeszcze przed chwil wioski, zjawiy
si na swoim miejscu cae doliny, cae dzielnice,
skradzione oszukanemu oku. Rozszerzy si wiat
sta si wielkim, prawdziwym.
Bdzie dzisiaj upa, czy czujesz, e soce
i
i
i
—
i
i
i
i
i
i
i
i
—
ju
grzeje?
—
Czy ty, Goworek, widzia kiedy wschód
soca? Ja dopiero po raz pierwszy... Nigdy si nie
spodziewaem, eby to byo takie...
45
—
Nie, takiego
wschodu
nie widziaem...
adneto
spa cice si równie.
niema co gada... Ale
PrzeNigdy w yciu Teraz spa ? Patrzaj
jest,
i
—
!
!
wyglda, jakby cay wiat by
gdyby ju nie byo niczyjej krzywdy,
cie to wszystlio tak
szczliwy, jak
niczyici ez,
tna
mLjl
ani
ani niewoli,
uuda! Cudne
s
ktoby powiedzia,
te
przemocy.
Jaka po-
chaupki midzy drzewaludzie godni,
tam
e
s
i
yjcy, jak zwierzta... Pabiay kocióek. Dzwoni, naprawd
skrzywdzeni, ciemni, li,
trzaj
na ten
dzwoni! Suchaje!
—
Ale sysz.
To na Anio Paski. Sowo daj,
—
tu nie siedziaa taka
mapa,
jak
ty,
e
gdyby
co nic subtel-
doprawdy zdjbym kapelusz.
Owszem, nie krpuj si, zmów sobie pacierz,
przyjdziemy do tej wsi, to si wyspowiadaj.
ci tu przyjm na kocielnego, bdziesz pro-
niejszego... to
—
a jak
Moe
boszczowi...
—
mumje
Tak,
widzisz,
doktorze,
s
emigracyjne, co nie potrafi
czu, co si nie mieci ani
takie zasuszone
ju
niczego od-
w minimum,
ani
w
ma-
ksimum...
—
s
Te rzeczy
wanie w rednimum, gdzie
operuj podlotki
zakochani picioklasici. Dziecko
jeste
zawczenie ci na robot krajow.
To chyba tobie zapóno. Trzeba ci byo ju
zgni na miejscu, gdzie na strychu na rue Mouffetard przy pisaniu ostatniej broszury, która równie,
jak poprzednie, nie dojdzie nigdy do kraju... Ja ju
wol, eby mnie zastrzelono na granicy, ni...
i
—
—
—
na
Obawiam
za
czsto bdziesz wspomi-
to strzelanie.
—
kiem
mi si nie chce kótob, jak z czowiesi tak zawciek ? Przecie powin-
Wiesz, stary,
Czego
?
nimy si
—
ty
mam do!
—
ciesz.
Ale
zgoda!
sobie
nasz wspóln
Ani sowa.
twojego
Warsza-
dogryzania
Jeeli tak samo bdzie tam
wyobraam
No,
cic
z
cieszy...
To te si
wie, to
okropnie
mona pogada
ci. Czy nie
Nie
e
si,
w
robot...
Zgoda, rozumiesz?
ju...
Siedzieli
i
nie
chciao im si wstawa.
Cudnie,
gocinnie, szeroko roztwieraa si przed niemi ludna
rado.
kraina. Wabia, witaa, wróya szczcie
Tsknym, smutnym, ale penym przebaczenia umiechem wypominaa dugie lata zapomnienia. Spowiadaa si ze swego bólu, skarya si na przemoc,
i
jej pola, na niedol, która zgina gowy
Domagaa si przyrzeczenia, przysigi.
gosem mówi zaczy pola, wioski, zalesione
która depce
ku
ziemi.
ywym
równe ki.
Powanie, spokojnie wypowiada si las przecigym, rytmicznie rozkoysanym
szumem igliwia. Skromnie, ciekawie, pytajco wyglday z trawy góweczki drobnych kwiatków.
Wszystko wokoo oyo opowiadao dzieje rozpagórki
i
i
maite
:
szeptem
lici,
smug mgy, barw
kwiecia,
zapachem ywicy, piosenk ptaka, brzczeniem owadu. Zasuchaa si dusza, zapamitaa si w niebywaym zapatrzeniu. Nie mogy si oderwa oczy od
yjcego obrazu ziemi. Myl szukaa usprawiedliwienia,
wykrtu przed tajemniczym wyrzutem,
który
!
47
si niespodziewanie
zjawi
i
zabola.
Znienacka,
w
prostym przypomnieniu spado brzemi dawnyci,
zbieranych w cigu lat, pó myli, pó pragnie, nie-
wyranych postanowie, zagadkowych alów. Nadziwne nazway si po imieniu ulotne chwile
mijay, wracay — tam,
stroje, które zdarzay si
wówczas. Z ulg odetchna pier.
Przysza nareszcie, chwilo rozumienia
i
,
Dugo spogldali w milczeniu przed siebie, nie
patrzc na nic, a widzc wszystko.
I
ukoia si ich tsknota, któr dwigali oddawna
nie wiedzcy
tsknota za ziemi rodzon.
Janek mia jakby zy w oczach, a Gawarski,
który we wszystkim by teoretyczny, spostrzeg,
dopiero teraz w jaki dziwny sposób zrozumia
pewn zawi spraw, której swojego czasu powici ogromn ilo myli, irytacji, dyskusji, artykuów, referatów. Oczywicie, rozumia j przedtym.
Oczywicie, nie jest jakim Jankiem, który yje wraeniami, ani malarzem, który ma rozum w oczach.
—
i
—
móg
przyzna (przed sob saadnej specjalnej przykroci),
e owo dawne rozumienie byo adne, wobec tego,
które (licho wie dlaczego) wyjanio si w nim tak
niespodziewanie, bez adnej widocznej (logicznej !)
przyczyny. By gotów do odparcia ataku entuzAle
mym
i
ale
nie
uczyni
nie
to bez
jazmu, który powinien
w
Janku.
By
gotów
w
by
lada
chwila
wybuchn
razie jakiej zaczepki
powta-
rza wszystko dawne. Ale w starym archiwum partyjnej mdroci dokonaa si jaka rewolucja.
Odbyo si szybko jakie tam podejrzane gosowanie,
48
sowem, jakie niesyodczuwa jednak ani oburzenia, ani niepokoju. By rad, a co do naukowego
uzasadnienia tego przewrotu, to odoy je czympr-
czy „zamach stanu", jednym
chane warcholstwo... Nie
dzej na czas póniejszy.
milcza. Siedzieliby tak,
Janek by zadumany
niewiadomo jak dugo, gdyby nie zjawia si przed
i
maa, skulona posta, dwigajca na plecach
w ndznej pachcinie olbrzymi pk chrustu.
niemi
Babina patrzya na nich ze zdziwieniem
strachem.
—
Prosz
—
pani!
prze-
i
odezwa si Gawarski
—
gdzie tu droga do Czatkowic, do wsi?
Babina wlepia w niego osupiae oczy.
—
Zbdzilimy w
Pani przecie tutejsza?
lesie.
popiesznie podreptaa
Baba westchna ciko
precz. Po chwili znika za krzakami.
Gucha, czy co ?
— Nie zrozumiaa. Któ mówi do takiej baby
i
—
„pani".
e
Mylaa,
jakie warjaty,
albo
e
z
niej
kpi.
—
jak
To trzeba ci byo si odezwa. Na „ty",
tam si po polsku mówi do chamów...
—
Chodmy
czy
za ni.
po paru chwilach dogonili bab. Zanim jednak zdoali przemówi do niej sowo, kobieta
Zerwali
si
i
wizk
zrzucia z pleców
Stanli
—
Co
i
dugo
jej
patrzeli
rzucia si
na
jest? Przecie nie
jów...
-^ Kto
i
to wie...
w
krzaki.
siebie.
wygldamy
na zbó-
:
:
!
!
49
—
Dziwne
Postali
tu obyczaje...
poszli
i
pierwsz lepsz
ciek
szuka
ca pewno
jzyka. Albowiem Janek straci
kie-
ju si tego nie wstydzi. Zbiera po
ukada w bukiet, popiewujc. Zostawa w tyle
bynajmniej mu si nie pieszyo;
kiedy za dogoni towarzysza, byo to ju na szosie,
runku
nawet
i
drodze kwiaty
i
i
która
jako niespodziewanie przecia im drog. Ga-
warski sta opodal
na tabliczk,
z
i
patrzy pilnie
przybit wysoko na supie.
niewyran mia min.
— Chod no tu prdko
;
bez okularów. Nic nie widz.
de
gow
zadart
w
oczach
Tu
jest
co
Dziwnie
mi si
troi
napisane...
nie jestem pewien...
j
^
=
W
'i:^
^^
^O
K^
Janek spojrza, posta chwil nieruchomy i, od- i-h
wracajc si do towarzysza, rzek zmienionym go- *^
sem
O
—
—
Wiesz, co tu stoi napisane
Lubi
wszystkich
i
takie
pytania.
?
Mów
raz,
co
jest,
do
djabów
—
—
razie?...
—
To
e
jestemy
Tu
padli sobie
w
objcia
unurzani
w
bocie, ale
znaczy,
w
kraju
ucaowali si, czego
nic czynili ju moe ze sze lat. Poczym, odwróciwszy si przodem do Wolbromia, pomaszerowali
szos bez zbytecznych bagaów
lekkim krokiem,
i
i
obdarci
Ze
i
wspomnie
starej^o
S
r_!
Na to Janek pooy mu donie na ramionach
wydeklamowa
W Wolbrom 11 wiorst...
No tak, dobrze, ale có to znaczy w takim
sympatyka.
z
radoci
i
dum.
4
"
'Z,
q
^
^
-
50
Janek
gonie
odrazu
i
faszywie
w
zaintonowa „L'Internationale" roza Gawarski za nim, jak zwykle,
piknie,
i
gucio...
Tak im si zaczo wesoo od samego progi
rónie by
tym tak zwanym „kraju". Potym
wao...
—
Odruchy.
Tylekro razy ju si to wydarzao, e przejmowa si tym, co si stao, nie zdoaby adn miar.
Rzecz
ywioowa,
nieodzowna.
Iconieczna,
Nie-
pogoda nie w por moe przeszl^adza, moe irytowa, ale eby znowu za kadym razem ama
rce zawodzi, to trzebaby si ciyba po krótkim
obwiesi. Gupco za tym idzie
czasie wciec
i
—
i
stwo
jest,
jakici wiele.
Patrzc przez zapotniae okna wagonu na paskie, przemoke pola, uginajce si pod brzemieniem
cikiej jesiennej mgy, na kpy drzew, które w tajemniczej, mglistej osonie przemykay si szybko,
jak widma, Rylski z umiechem znudzenia myla o pektóra
nej nieprzebranego ukochania pannie Kamusi
kad wielk
„wsyp" oblewaa zami, uwicaa caotygodniow migren po kadej zanudzaa
,
i
ma
i
wszystkich
refleksjami
prawa". Radzi
„bardzoby
jej
ju
na temat:
nieraz,
Wam byo
eby
do twarzy
„my
nie
mamy
zostaa szarytk:
w biaym
robro-
Radzi jej nieraz, eby sobie raz nareszcie daa
spokojnie wysza za
spokój z rewolucj
(„Byle nie za którego z naszych!"). Kamusia w odpowiedzi podnosia na niebieskie cierpice oczy,
które co raz zachodziy zami. Wstydzia si tego
nie".
i
m.
:
niezmiernie,
ale
moe
nie
inaczej
Ona
moga.
to jedna
caego grona oblewaa zami alu
kad ofiar. Reszta kla przygod, kócia si midzy sob o to, kto winien, wreszcie wysilaa si na
spoobmylenie coraz to doskonalszyci rodków
sobów dla ominicia zasadzek andarmskich, dla
jedyna
z
i
przemdrzenia szpiclów, dla odkrycia prowokatorów.
I
wszystko niebawem powracao do równowagi
dugo w X-ym
jedni siedzieli sobie spokojnie a
po ciupach
wilonie, na Pawiaku,
leckich,
sieradzkich
swarzyli
si
z
kaniem, wierceniem dziur
pa-
radomskici, sied-
odbywali
ledztwo,
psuli kazionne
mury pu-
innych,
i
dozorcami,
:
do
z celi
od czasu
celi,
do czasu si buntowali, urzdzali strajki godowe,
urzdzali obchody majowe. I wtedy wiat walczcy
przypomina sobie o nich,
zjawiaa si w „Roboti
si towarzysze:
niku" notatka. Dziwili
a
to
oni
Potym przychodziy wyroki, czasem
wzruzjawia si niespodzianie czek uwolniony
sza ludzi sw blad twarz wymczonemi oczyma.
Powraca do osieroconej rodziny do roboty, a reszta
jechaa w wiat daleki na mrozy sybirskie, do zatraconego kraju na dugie lata pokuty, poniewierki,
ndzy zesaczej tsknoty. Nikt si na nich nie
oglda, nikt na nich nie czeka. ycie pieszyo si,
mknc dzie za dniem, porywajc za sob wszystko,
co ywe, co dzielne, biorc dla siebie wszystkie siy^«
pragnienia. Do walki, do zwycistwa.
"^1
Szybko zapomina si o ludziach O tych, którzy
jeszcze siedz...
i
i
i
i
i
!
ongi
byli najpierwsi,
i
o tych, którzy byli najblisi^
Niema czasu na romanse.
!
!
55
Tu zaczo mu. si rozpowija w bezadnych sl<rpasmo dalel^ici wspomnie. Przebysno imi
zapomniane, twarz ongi ul<:ociana, to znów przed
wiekami przeyte zdarzenie stawao przed nim, jalc
ywe, ze wszystkiemi swemi okolicznociami, pene
taci
epizodów
i
scen.
—
Byo, byo, to napewno byo
Narzucay si przesze dzieje pamici, narzucay
si
sercu.
strzeg
w
po dobrej godzinie rozpamitywa sposobie Rylski mieszne
zupenie babskie
I
i
wzruszenie.
Drwic
mu byo
ze siebie
potrosze
samego,
to
tego,
rozmyla
to
owego
dalej.
imienia,
al
e
zapodziao si gdzie po szerokim wiecie zaszyo
si
po krótkici latach burzliwych midzy
szar cib ludzk. al mu byo tego lub owego
i
kdy
zdarzenia,
e
piersi
nie
e ju przemino,
ywszym oddechem, e
ducha, nie uzbroi ju rki
nie
podniesie
owadnie
ju
ca si
do szybkiego czynu.
umiechem wspomnienia wita si je
egna szybko, a na dugo. Niema czasu, niema
Tylko bladym
i
czasu
A
jednak ciekawa to rzecz,
kdy
obraca si (jeli
jeszcze yje) taki Stasiek Ulatowski, Jeliby
zjawi,
naleaoby mu si
miejsce
si nagle
kdy stoj
Tam, skd pa-
tam,
nad twardym koem sternicy sprawy.
trz przez wicher w niedocig linj widnokrgu
i
czuj drog...
Pierwszym by, najpierwszym
nie spieraliby si
si o wszystko spieraj. No
wpad pierwszym,
tu ju si wszystko koczy.
o to
i
i
ci,
którzy
i
;
—
56
Cztery lata ledztwa
rzeczy,
duej
!
Maa
rzecz
wobec wikszych
przodkowie jego Ulatowscy
i
acuchu
siadywali na
z
Latowa po
tatarskim. Ale zawsze
Stamtd cho czasami list przez
Potym pojecha z drugiemi,
jeszcze jeden list, jeszcze par wiadomoci.
A potym ju nic. Po paru latach spóniona wiado-
cztery lata Pawiaka.
skonspirowanego stranika.
i
mo,
gdzie przez obcych ludzi do gienewskiego
z przekrconym nazwiskiem.
Ale poznali
wszyscy, e to on. Uciek. Nikt jeszcze stamtd nie
pisemka,
eby pilnowali zanadto. Nie —
tylko wanie dlatego, e uciec
ucieka. Nie dlatego,
nikt nie
pilnowa,
byo niepodobiestwem.
w
marzyo si o tym. Niepodobiestwo!...
I
pisali
mier
sali,
A
e
i
i
nie
na
Przez tysice wiorst tundry,
lodowy
dziki ocean do Ameryki. Nawet
penych szalestwa
tsknoty snach zesaczych
przez
e
w
pisemku gienewskim obcy
e
poszed,
dzielny
by
ludzie,
towarzysz.
I
e
pi-
szkoda.
Rylski
w gbi
gdzie
Stasiek yje.
szym ze wszystkiego to
samo twierdzili wszyscy.
panym wybrzeu oceanu
serca wierzy niezbicie,
e
Wiedzia,
jest
najprawdopodobniejto,
e
zgin.
I
tak
Moe na dzikim, poszarcigna go w lodowe od-
mty wcieka fala, moe podkrada si ciemn noc
nasuna na wyspa lodów, wdrujcych po bez-
i
miernych wodach pónocy,
zgniota go na miazg
wraz z odzi jego zapasami, które gromadzi z nai
i
dziej w sercu przez dugie miesice. Moe gocinnie zabraa go na siebie
przez wieki obwozi bi
dzie
zamarzego
w krysztaow bry
po niewiado-
57
mych
od wieków dwiga
przestrzeniach, jak
w
sobie
zastyge wochate cielska mamutów, szcztki polarwszystko, co los zdarzy w cigu
nych eglarzy
stuleci.
Moe w chwili nierozwanej porwaa mu
za woda ód, a on pozosta osupiay na brzegu,
i
egnajc okiem zastygym odchodzce ycie. Oto
gód w niewymierzonym bezludziu, oto niedwied
polarny
w tpym
zdziwieniu
obwchuje niesychan
uk
zdobycz, oto dziki Tunguz naciga na
cik
ocist,
strza...
zgin
Nie, nie
ducha wiary
Stasiek.
Temu
nikt z tych, którzy
dawa w gbi
nie
go kochali swojego
czasu.
Wiele to razy kiedy przysza chwila niewytumaczonego podniecenia, obudzonej nadziei, kiedy
oko niespokojnie szuka czego wokoo, a bijce
serce czego si spodziewa, apa si Rylski na
myli
oto zaraz wejdzie Stasiek. Wejdzie ywy
cay. Có w tym nieprawdopodobnego? Wejdzie,
usidzie
zacznie opowiada.
,
—
i
i
O
tym, jak ze skalnego
woa
cypla
na statek
wielorybników, albo pódzikich korsarskich poawiaczy fok, którzy
yj
w
rosyjskiemi, o tym, jak
a
opar si
O ndzy
i
w
staej wojnie z kanonjcrkami
jedzi
Nagasaki,
tuaczce
S.
z
niemi
polowa,
po portach Ameryki, po wys-
pach niewiadomych, o spotkaniach
i
przygodach,
oto przez wszystkie pieka przedosta
i
i
Francisco, Singapore...
si do
a
kraju
jest...
Przed oknem wagonu przemykay si bez ustanku
mokre, nagie pola, bezbrzene, brzydkie, ozdobione
I
58
pokrcon samotn sosn, lub nagiemi
konarami olch, stojcych kupami ponad moczarem.
Chwilami niespodziany promie soca przedziera
si przez chmury
odznacza na szarym polu miedze, sznury ozimin, zatrzymywa si na czarnym
gdzieniegdzie
i
krzyu, który sta
dróg.
I
w
kdy
na rozstaju niewidzialnych
jednej chwili znika
zlewao si
w
mokrej
promie,
szarzynie,
a
i
wszystko
poty,
drogi,
chaupy wydaway si zdeptane w bezdenne boto
zdaway si ton, pogra coraz
gbiej
gbiej, a zniko wszystko w biaym tumanie, a po szybach wagonu zaczyna sypa, jak
drzewa
i
i
i
piaskiem drobny, przenikliwy deszczyk...
Rylski ziewa. Jeszcze ze dwie godziny drogi.
Sennym okiem rozglda si po wagonie,
po szarych,
pasaerów
niewyranych
Ill-ej
klasy,
i
bdzi
zatroskanych twarzach
sucha rozmów gupich
i
nie-
nudzi si. O tym, co
go czekao, nie chciao mu si wcale myle. Litowa si z gbi serca nad t pósetk ludzi, wtoczonych w ciany wagonu. Litowa si
pogardza
niemi a do obrzydzenia, a do wstrtu. eby cho
jedna twarz wyrazistsza, eby cho jedna para mylcych oczu, eby jedno sowo Ten wagon Ill-ej
miosiernie beztreciwych
i
i
!
cz
w
którym z urzdu spdza spor
ycia,
nabawia go niejednej troski, czsto napdza mu
jakiego przenikliwego strachu, który stara si odklasy,
pdza umiechem
skutku.
bodnych
miastach
W
i
i
lekcewaenia
ale czsto bez
wagonie mia zawsze par godzin swotam tylko mia czas na rozmylania. Po
dziurach,
,
gdzie
koczowa, zawsze mia
59
mas roboty, a na ulicach patrza tylko, kdy stoj
kdy snuj si szpicle. Refleksje rozpamitywania czepiay si go zawsze w drodze. Usposabia
i
i
do tego spokój wypoczynku
i
wytchnienie od szpicli
wreszcie sam miarowy turkot wagonu. Tu zabawia si we wspomnienia, tu snu przenajgupsze
marzenia, których si wstydzi przed samym sob.
Tutaj, zwaszcza w momentach wielkiego wyczerpania, albo kiedy mu si co nie udawao, albo kiedy
i
poprostu przychodzia
wa
siebie
na
marna godzina, wydrwi-
którzy robili
wszystkich,
samo,
to
natrzsa si nad wielkoci zamiarów
on,
i
i
marnoci
i
co
nad
rezultatów
ze zjadliw satysfakcj pagodzinami w ziemiste
bezbarwne twarze
wspótowarzyszy podróy. Oto
ci, których nic nie
zachwieje, którzy wytrwaj zawsze wierni swojej
i
trzy
i
s
drodze, oto realni niepodrabiani
oto
obywatele,
s
tworz historj, oto filary niespoyte adu,
porzdku, oto spoeczestwo przeszoci, teraniejszoci
wieków przyszych, ludzie mdrzy, ludzie
zasad Z ojca na syna, z dziada na wnuka — dziektórzy
ci,
i
!
nieprzemoonej mdroci!
„A pan daleko jedzie?"
„Do Brzecia, do syna,
dzice wieczystej,
—
—
'
w
/y
.-iu
we
fortecy,
onaci".
,A
„Depie",
—
jest,
"'^'w
— ja
daleko".
trza
a jake,
Warszawy
— „Daleko...
si ruszy. Oni
suba
jest
„Do wnuczków pan
za
mam ty
pukowym, obydwa
drugiego, starszego,
pisarzem
jest tego,
z
a
jedzie,
jest.
zobaczy?"
Wioz
im
jestem, z Rypina".
nie
cho raz na
mog, suba".
ano,
trzyma, karmi, ale trzyma".
—
—
goci-
—
„Oho,
trzy lata
—
„Tak,
„Tak, tak..."
60
I
Rylski
wpatrywa si
twarz obywatela z
z
satysfakcj
Rypina. Oblicza,
ilu
w pogodn
byoby
pc
pudów bibuy, ilu abie
gów, ilu wsyp, eby pouczy takiego rypiskieg
yka skoni go, eby z dobrej woli przyoy rldo rewolucji, a bodaj, eby z dobrej woli odda j(
trzeba si agitatorskici, ilu
^'
i
cho jednego
w „Depie"...
syna,
cio
tego modszego, który
su
(li
W
drugim kocu wagonu jaki gruby jegomo
opowiada kaway, znane wszystkim od stu lat, z
kadym razem suciacze wybuchali miechem. mie
si wszyscy. Nawet stara pani, ubrana w jedwabie
które pamitay lepsze czasy, zakrywaa si chu
i
steczk,
obramowan
pewien cierpicy na
w kwanym
oblicze
koronkami; nawe
modzieniec wykrzywia
umiechu. mieli si powar
podartemi
zby
ydkowie, spoywajcy jaja na twardo, rechota si
basem tusty ksidz. A opowiadacz, dla spotgowa
nia wraenia, gdy ucichy ju miechy
rozmarsz
czay si fizjognomje, powtarza jeszcze raz najgów
niejszy ustp kawau
wtedy zaczyna si mia sam
sapic, a za nim znowu wszyscy jeszcz
raz powtarzali salw miechu, wykrcali sobie twa
i
i
rzc
rze,
i
pokazywali zby...
I
zaledwie
przemin
hura
gan wesooci
kawalarz, popatrzywszy obojtni
w okno, zaczyna znowu. Odchodziy gównie aneg
doty kolejowe, gupie
nudne, stworzone przez nu
dzcych si w wagonie komiwojaerów, o rónycl
sprytnych konduktorach jeszcze sprytniejszych kon
trolerach, o owych piciu ydkach, którzy legalnii
jechali za jednym biletem
t.
d.
Nie zapo
t.
d.
,
i
i
i
i
fa
61
o kanieszczsnym Kaftalu
opowiada
wesoy
pan
wakach tuciejszych,
u szeptem, który przenika do wszystkich zakt:ów wagonu. Wtedy pani w jedwabiach zaczynaa
ninano, rzecz prosta, o
i
ale te
Aninie
i
porzdkowa
arkusze nieoprawionej powieci,
dodatku do „Bluszczu" lub „Biesiady
laturalnie
lite-
dugo zapadaa w czytanie. Ksidz roli min nieodgadniona, ydkowie czynili si poumiechali si tyle tylko, ile wypadao dla
kani
siedzca
»rzyzwoitoci. Jaka niewyrana panna
ackiej",
na
i
i
,
/
samotnym kcie, demonstracyjnie okazywaa swoje
adowolenie, a wtedy cierpicy na
/ykrca ku
zyi
i
w
swoj
okrg
modzieniec
twarz
na cienkiej
niewygodnej pozycji pozostawa bardzo
tej
Iugo.
niej
zby
—
nuda...
Nuda
Nuda jechaa w wagonie, zajmowaa wszystkie
w
w
tumanach dymu z pa•ierosów, leaa ciko na pókach w pakunkach
•asaerskich, brzmiaa w kadym sowie rozmów,
/ kadym tonie monotonnej melodji, która ukadaa
liejsca,
i
na
,ch
wisiaa
powietrzu
kó
rytmicznego postukiwania
tle
na spoje-
szyn...
Pyna
we mgle, zagldaa do okien, stukaa
zyby deszczem, woaa z dalekich pustych pól,
arych wiosek podlaskich.
ziewn
Rylski
odniej,
szeroko
i
usiowa zaspa
go od kresu podróy,
.
Ale
mki
w
majaczeniach
wypezay wci,
gono
t par
i
i,
rozparszy
godzin,
zaspa
dawic
przerywanej
kryjc si
si
dziel-
go
co chwila
za
kadym
62
same rzeczy niemie. A co robi, ja
w Gródkach te wsypa? Wtedy do Brzegów. T
znaczy piechot pitnacie wiorst po bocie. Natt
ralnie deszcz bdzie pada przez ca drog. A cc
jeeli
w Brzegach wsypa? Trzeba by idjot, eb
myle,
to jest niepodobiestwem... A w Gród
kach o tym mog wiedzie, mog nie wiedzie. Je
eli w Gródkach wzity Laszek, to wzity Chowa
nie
obydwaj Kapuciarze. Trzeba tedy do na
ocknieniem,
i
e
i
i
uczyciela,
brze,
to
to
ostateczno...
dadz
koni
i
Jeeli
wszystko
prosto do miasta.
do
Jeeli za
te do miasta gminnemi komi Z'
stranikami. Napewno zwi, teraz wszdzie wi^
Nie uda si. Wobec tego, czy si dawa, czy nie
Lepiej byoby wyrzuci browninga. Szkoda. Dopien||y(
w ostatniej chwili. To si zobaczy, zobaczy...
mroku krótkiej drzemki zaczy si ukada k
szybkie, jak myl, obrazy; pomidzy jednym a dru
gim odetchniciem zaatwiay si niesychanie zo
sprawy, przewijao si mnóstwo ludzi. Obst
pili go chopi
z Gródków. Co ja im powiem, no
co ja im powiem ? Obstpiy go baby. Lamenty
pacze, wyrzekania. Syszy najwyraniej kade sowo
piewne, podlaskie. Wymylania, zorzeczenia.
chopskie, twarde, skate. Próbuje mówi, wyazi
niedobrze,
to
W
on
Pi
jakiego pniaka.
—
Suchajcie, ludzie, suchajcie!...
wydusi
nie
wysiki
Porusza
'Cisza.
!
moe. Wszyscy
A chopi
Moment
gb,
czekaj.
ocknienia.
czekaj.
—
Co
I
ani
sows
za straszne
krzyczy, wrzeszczy
—
nic
63
— Nie — wysid wprost na
dowiem wszystkiego.
Najgorzej wierzy listom
djabe
taki
straszny.
w
ludzi zastrachanych.
Jako si przemkn.
Nie
— Postano-
zasn znowu.
w dugim, jak ulica,
teje ciwili znalaz si
mrocznym
si
przecie odrazu.
wienie to ucieszyo go niezmiernie.
I
W miecie
stacji.
poznaj
Nie
I
obu stronach drzwi, drzwi,
Przed
setki, tysice zaryglowanyci drzwi.
drzwi
nim sun plecy andarma, za nim idzie onierz,
postukuje po pododze karabinem. Id tak niezmierze szczkiem otwieraj si
nie dugo. Id, id.
klatka, óko, stoek...
maleka
drzwi
biaa
które
Optao go przeraenie...
Znowu rok, dwa, trzy
Nie chc, nie chc
ycia na przestrzeni dziesiciu okci kwadratowych.
odpowiedzi zatrzaskuj si
Nie chc
duma. Tak przemija mu
drzwi. Siedzi na stoku
dugi rok, potym wlecze si drugi trzeci. Wreszcie
wybawi go z wizienia pan kontroler.
korytarzu, po
;
A
:
—
!
—
!
—W
i
i
—
Paski
bilet ?
dawnemu
Deszcz po
czynaj si zbiera,
w
bije
oglda
za
szyby. Podróni zamanatkami rozmowy
;
umilky. Pocig podchodzi do Siedlec.
Zastukay
i
zachwiay si wagony po zwrotniwyjrza za okno.
cach. Kiedy stanli, Rylski ostronie
W tumie
na peronie nic szczególnego nie spostrzeg,
patrzy
ale
rzedzia
dalej.
si,
od niechcenia
w
okna.
pan
i
O
Ale kiedy fala wysiadajcych prze-
zauway
wzdu
pana,
przechadzajcego si
wagonów
i
spogldajcego
kilkanacie kroków za nim szed drugi
te zaglda w kade
okno.
Na
trzeciego
ju
64
pooy si
si od okna
dugi. Twarz zasoni sobie od niea wystawi na pokaz w caej okaza-
Rylski nie czeka.
na awce, jak
cicenia
rk,
Cofn
i
swoje buty, które w niczym nie zdradzay, jakoby przyodzieway nogi inteligientne. Tak trw;''
oci
e
bdzie musia do tego samejj,o
miasta, które oto jest ju o dwa kroki, wdrowa
kilka godzin przez deszcz
boto z zapadej wioski
podlaskiej, gdzie swoj drog mog si zacz nowe
hece. Ktem oka, z poza pici, któr sobie podopod gow, obserwowa, jak wszed do wagonu
ów podejrzany pan. Stan
stoi. Po paru minutacti od drugiego koca wozu wciodzi drugi. Postali,
poszeptali, poszli. Za moment uderzy trzeci dzwonek,
pocig ruszy.
Kiedy w pó godziny póniej wyszed z wagonu
na przystanku, zauway ze zgryzot, e pogoda
ustalia si na dobre. Deszcz pryska równomiernie
a wytrwale drobnym maczkiem, nie pieszc si
nie folgujc,
zapowiada najwyraniej, e starczy
go na trzy dni
wicej. Tu za stacyjk rozcigay
si paskie puste pola,
wia si kdy bagnista,
pena wybojów droga. Pocig natychmiast ruszy
dalej,
Rylski, chlapic si po wodzie, widzia go
jeszcze dugo, jak sun po niezmierzonej paszczynie, dymic
ziejc par. Z nienawici ciga go"
irytujc
si
jeno,
i
y
—
i
i
i
i
i
i
i
Przeskakrjc nader sprawnie przez kaue
wybierajc starannie w bocie miejsca mniej rozrobione, spostrzeg jednak po kilkuset krokach,
lewy but zaczerpn ju sporo wody. Spodziewa
oczyma.
i
e
si
tego, ale zawsze
zakl gono
a brzydko.
Buty
!
65
byy partyjne, które miay swoj iistorj do
ug. Ci, którzy pierwsi uywali ich do „agitacji
wiejskiej", siedzieli ju dawno w ciupie. Byy one
elowane przez rónych szewców po rónych
goniy ju resztkami zdrowia. Po chwili
prawym bucie zaczo wiegota chlapa. Rylski
astach, ale
j
i
I:
*
razu
I
zaprzesta ostronoci,
brn
drogi,
i
ju
wybierajc
nie
kaue, byle prdzej.
dobr godzin par naprzód
przez
tak przez
bez chwili
Z kaszkieta laa mu si woda, gruba
IHbrta zacza przesika na plecach. Wyglda na
IBj samotnej bagnistej droynie na rzemielnika wiejKiiego, na pieszcego si do wsi handlarza cieltami albo gmi. Nawet z oblicza, mówic nawiag wytchnienia.
wyglda
sem, nie
toflany
nos
i
doskonale do
w nim
z
bynajmniej na inteligienta.
kostjumu,
i
Kar-
óte wsy pasoway
szczeciniaste
niktby
si
nie
domyli
autora trzech cienkich rozpraw filozoficznych,
których
jedna
ecznych, druga
daa mu tytu doktora nauk
jak
spo-
„mention honorablc" ze strony
hxole des sciences sociales, a trzecia
ca
wywoaa
burz na amach jakiego „Przegldu filozoficznego",
czy te „Archiv fur..."
Doktór coraz ciej opiera
si na skatej ladze, coraz czciej kl drog pogod, a myli jego staway si coraz mniej zoone,
i
''yle
doj,
byle
doj.
Nie
myla ju
tym, co go tam czeka. Wreszcie usiad
zupenie
ciko
na
cignitych z pola kamieni
dugo dycha,
osowiaym okiem wodzc po okolicy.
Do Gródek mia niedaleko. Tu zaraz zapadaa
l ziemia sza pochyo, pochyo w gb mglistej
losie
i
i
wspomnie
starego sympatyka.
5
66
przestrzeni, a hen w dole po przez biaawy tuman
czerniay dachy chaup. Ledwo, ledwo wida je byo.
zdawa si ustawa.
Chwilami deszcz przycicha
i
Wtedy wie wycigaa si w nieskoczono, wpezaa paru skrtami po pod pochyo gruntu, to zaprzestronno
padaa si a na dno parowu. Goo
byo wokoo, jak na pustyni. Obrzydliwo okolicy
harmonizowaa z obrzydliwoci pogody. Z niehamowan nienawici patrzy Rylski na czarne strzei
Na domiar przemoczony
chy.
si
papieros
nie
chcia
pali.
Ile to trudu, upokorze,
lów kosztowao pozyskanie
tu nasamprzód owiatowcy
mentarzami,
gadania
ndznej
„O
ceregie-
i
okolicy. Byli
zasypywali
i
broszurkami
czytankami,
rozmaitemi historjami
ile
tej
lud
ele-
„Promyka",
pijaku Urbanie",
odtym". A
o „Ur-
e
owo
„pastwo" dawao to wszystko za darmo, wic brali
gospodarze, kaniajcy si dobremu pastwu. Potym przyszed czas na rozmaitoci patryjotyczne, na
wisie Dyrdusiu",
o „Bydlciu
anegdoty o królach polskich, na wierszyki liryczne
o ojczynie, na paczliwe historyjki o rónych biednych a zacnych „kmiotkach", na które czue byy
serca chopskie. Suchajc tych historji, czytanych
gono
po chaupach przy mdym promyku lampki,
przymionej jeszcze dla oszczdnoci, pocigali suchacze nosami.
cigali
w
te
Inni
strony
strasznym przejciem
ju
to
byli
„panicze",
którzy
Gadao to ze
nawpó z paczem,
owe ksieczki.
i
prawie
tak „jakby byli wszyscy
e
czego winowaci",
wiada mener rewolucyjny na
ca okolic,
jak po-
towarzysz
67
z Gródków. Widzia on duo
przeludowców
narodowyci detrwa owiatowców
Jan Chowaniec
i
i
i
mokratów, dopóki, zawsze ciekawy ostatnici prdów,
zatrzyma si na „socjalnych panach".
za
godno,
nie
poddawa
si
swoj
odrazu
ceni
nowej prawdzie nowym ludziom, ale gruntownie uga-
e
nie
i
dywa si
kadym, oponowa, upiera si przy
swoim po chopsku, jak narowisty ko, doprowadza ludzi do rozpaczy do wciekoci. Sam Rylski
po paru konferencjach, po których Chowaniec jako
zupenie nie zdawa si by przekonanym
gada
to samo, zakl srodze
zy za
w kóko jedno
z
i
i
i
i
za zawód nawymyla mu porzdstracon fatyg
nie, ju si zupenie nie krpujc, bo uwaa wszystko
za stracone. Alici, kiedy ju pozostawao mu tylko
splun pój precz, Chowaniec poda! mu czarn,
uroczycie zdj magier.
tward, jak kopyto,
No, kiedy tak szczerze gadacie, to ja Wasz
caa ta het okolica Wasza. Na dobry pocztek,
i
i
ap
—
i
i
si
niech
ta
nam
wiedzie, a niech
si
wiedzie!...
szejak go nie upnie po doni swoj tward
rok, jak opata, doni. Zupenie jak na jarmarku,
kiedy ugoda stanie.
umawiali si szczePotym gadali ju, jak swoi,
i
I
i
góowo
rozmaitych
o
rzeczach
,
jak,
co
i
kiedy,
spuchnit do.
sucha
teraz nowych,
Z niezmiernym zdumieniem
mdrych sów, jakiemi wyuszcza swoje racje nowy
a Rylski cichaczem rozciera sobie
Zupenie
warzysz.
—
/y
No
i
poco
potrzebne
?
te
Ja
jak inny czowiek.
wszystkie komedje?
Wam
to,
Janie,
Komu
powiem po
one
szcze5*
68
em
roci,
jest
a
sobie dzisiaj o
ja
Was pomyla: „gupi
e
jeno udaje,
czowiek ze szcztem
gruncie gupi jest, jak ten but". No
i
w
cie-e
—
co
i
wie,
patrzaj-
ludzie...
To ju
czai przed
taki
zwyczaj mój
jest.
Wzi si a
nowym czowiekiem. On
gada, a ja nic
—
cicio.
przy-
swoje niech
Póki wszystkiego ju, co
mnie jest wianie wypowie. To wtedy
kim jest sprawa. Wy tocie mnie si, eby
tak powiedzie, ju za drugim widzeniem spodobali,
ino wie,
domo,
i
z
sobie: „mona". Jeno, e tu o wielkie rzerzekem
si rozchodzio, wic si strzymaem
sobie: „pomaluku". A kiedywa si dogadali, to
wiedzcie starszy nie Waszej tam we Warszawie po-
i
myl
czy
i
i
wiedzcie,
to tego
e
jak
Chowaniec Jan, co
ja,
suchaj hen
—
tu
powiem,
hen wokoo, jak jeno oczy
zajrz.
Tu wsta chop szerokim ruchem zatoczy koo
ponad widnokrgiem uroczycie, godnie, jakby wódz
i
a hetman.
Gadali wtedy oto tu na tym samym miejscu, na
wzgóreczku po pod krzyem. Tylko letnia bya pora,
sonko zachodzio wanie pogodnie poza las,
i
a wokoo pachniay wieo zte ciernie, i poryki-^
wao powracajce do dom bydo, kurzyo hen p<>
i
drogach...
Chop
mu
sta pod figur, wietrzyk wieczorny mota
siwiejce dugie wosy, czer\^'one promienie za-
chodu uczyniy wsat twarz wyrazist a pikn, jak
obraz. Oczu oderwa od niego nie móg Rylski,
a on sta i prawi, jakby w natchnieniu, jakby nie
69
jednego czowieka mówi, jeno do cayci tysi-
wkoo
ców, do wszystkich hen ludzi siedzcych
po
ludnych wsiach.
—
a
„Pon
ka
jak
jest
jest,
to
ziemia u nas, piach a kamienie,
mokra,
moskiewskie. Biedny kraj
ciecha, ni dla brzucha
w
czycie,
caej
Polsce,
bdziecie wiedzieli!
wkoo rzdowe,
ladaco. Ni dla oka po-
syto. Ale
tutejszy z dziada pradziada,
ludzi wiele
lasy
a
i
to ja
Wam,
jako
powiadam, niema takich
jako tutak som. Zoba-
Som
bogate chopy gdzie-
Powilu, po Sandomierskim
jeszcze
gdzie, co na borowinach tustych orzom; som
mdrzejsi od naszych... Ale suchajcie, co Wam powiem,
'^'ikich kwardych a wiernych, a na wszystko najjrsze wytrzymaych ludzi nigdzie nie znajdziecie!
Tu od malekoci dziecko we godzie si chowa,
po godnej matce. Tu u nas do miertelnej godziny
czek nie dojada. Chleb
to dla nas wielkie wito,
indziejci, na
i
i
—
miso widzim. jak z dopustu Boego padnie któremu krowina, albo owieczka. Tym yjemy, co z tego
piachu wyorzem, pugiem po kamieniach tyrkajcy.
a
Hej
Ino
!...
w cikim
w
pocie a
w
niedostatku stward-
czowieku wielka moc,
nic na wiecie go
nie przemoe,
nikt na wiecie mu nie da rady,
choby sam djabe. Tak si ono zdaje, e gudaje
nieje
i
i
i
s
chopy
podlaskie, ciemne a pokorne,
i
jeno temi
smutnemi oczami po wiecie wodz,
a cierpi, a znosz, a przed kadym czapk zdejmuj. Niechta bdzie!... Ano zbud jeno czowieka
w nich, t ich si, a potrznij dusz, a rzeknij im
nicbieskiemi
sowo
nowe...
70
przy mnie si wszystko
do nas ludzie dobrzy zaglda a uczy. Róni bywali przeróni, tacy owacy,
niech wszystkim Pan Bóg zapaci za ici fatyg
dobre chci. Po kadym cosik pozostao, bodaj
lad a wspomnienie. I przybrao w narodzie tej mocy
„wiadek
jestem
ja tu
robio, jak zaczli tu
i
i
i
i
i
niespoytej, murowanej,
niechno przyjdzie chwila,
i
niech ino przyjdzie nasza godzina. Gotowi my, go-
Wam to powiadam, czowieku obcy... A jak
si poruszymy, wiat si zadziwi wokoo! Niech ino
przyjdzie godzina, niech si popieszy! Ugadywaem ja si z ludmi niemao tutaj w miecie,
w samej Warszawie byem razy trzy, w paacu
raz byem takim, e myl sobie
król polski si
tu do czasu utai
mnie chopu posuchanie daje.
Na zebraniach bywaem po lasach, gdzie po szeset chopa stawao, jak mur, gowa przy gowie,
suchao, co mówili ludzie przyjedajcy z daleka.
towi, ja
i
i
i
:
i
i
Mówiem
mnie
z
i
ja
dou
do ludu ze sosny
i
tysice oczu patrzy
widziaem, jak we
a czeka...
Hej!...
e
zrozumiaem na ostatku,
to jeszcze
nie wszystko, e prawdy jeszcze szuka trzeba. Tomy
szukali. Chodziy suchy, a sawa o jednym tu
mieszczaninie z pod Biaej, który midzy unickim
narodem by jakby za wodza a biskupa. O nim po„Ino to
i
wiadali sobie pocichu,
ju
bagna dostpu
karabinów,
wiadomych
a
e
po
niema,
adunków,
wstania chopskiego,
Jedni powiadali
:
;
trzyma na skadzie
e
kasy
zakopane
miejscach
a
w
;
lasach, tam, gdzie przez
moc
ma wszdzie po
na
wypadek po-
kasach zota, jak piasku.
prorok, drudzy,
e
wódz, do któ-
;
we nie sam Kociuszko czsto
rego
a partj
a radzi,
ma
strasznie
Tom
ja nie
bardzo wierzy, ale wresz-
przez
wybraem si ja do niego
trafiem, odkryem si ja jemu,
cie
i
mych
A
pytam...
i
przychodzi,
wszdzie po
i
pod tajemnic okropn si
kraju swoich ludzi, jeno
wszyscy kryj.
siln
ludzi znajo-
kto jestem,
jakiem wraca, to ino przez
ca
drog
pluem, gupstwo bowiem byo z tym caym prorokiem. To znowu o ksidzu jednym z za Buga szepsobie ludzie. Powiadali, jako na spowiedzi
tali
tej
a
gromi ludzi
kademu
woci,
i
za
wi-
„grzechy przeciwko ojczynie",
przeciwi
nakazuje
si
niesprawiedli-
póki nie obieca taki poprawy a nie przy-
signie na wszystkie
rzdow
witoci, e zwalcza bdzie
moe, to nie puci go
przemoc
do Stou Paskiego, bo, powiada, grzech to jest
najwikszy na wiecie baranem by, którego kady
ajdak strzye (przez co do krzywdy ludzkiej si
rki dobrowolnie przykada). Poszedem ja do tego
kocióka, który ha, ha, w botach, w zapadej
okolicy stoi. O jesieni poszedem pónej. Zanocowaem u gospodarza tam jednego, a o witaniu do
gdzie tylko
kocioa.
poruszyo si we mnie serce, jakiem dojrza w pomroce kocielnej tum chopów, stojcych
I
ju wokoo
wielu
konfesjonau. Nie tamtejsi to byli ludzie,
przybyo z daleka,
Po przyodziewku
z
samego koca
polskiej
poznawaem ludzi z za
Wisy, z Kujawskiej ziemi, z pod Chema, byo
owickich paru chopów bogatych, których ksiaziemi.
i
kami przezywaj.
i
w
cichoci
Spowiadali si jeden
kocioa
tylko
od
czasu
po drugim,
do czasu
72
westchnie
gboko,
który
rymnie si
z
albo
w
grzeszne
piersi
alem...
„Kady w dusz swoj
patrzy,
patrzaem
i
ja,
samo ju jedno to, com w tej cichej godzinie
przed spowiedzi przemyla, skrzepio mnie na mur
kamie. Pogldaem po ludziach stojcych wkoo
spotykaem ich oczy wyranie widziaem, co za
kady w osobnoci swoich myli czuje. Tedy rosa
we mnie dusza rosa, a jej za ciasno byo w kociach,
chciao si jeno rce rozkrzyowa rymn
na podog kocieln
rycze w paczu serdecznym.
I niejeden
to samo czu z onych chopów, bo chlipali gsto wokoo, zwaszcza, który by ju wyspoi
i
i
i
i
i
i
i
wiadany.
„Co komu prawi ów ksidz, skd mnie wiedzie,
spowied
tajemnica... Ale mnie przejrza on na
—
durch, jak
w
jasnowidzeniu, po paru moich pierw-
które ja jkajcy si jemu w ucho
potym prawi ju do samego koca,
i nie bya to zwyczajna spowied, jeno jakbym u samego Boga Wszechwiedzcego by na posuchaniu.
Tedym odchodzc ju wiedzia, czego nam braknie,
tom wiedzia, e nigdy nie zaspokoj tsknoty na-
szych sowach,
woyem. Sam
i
ci, co ze mn tyle lat spraw mieli,
ksiki do nas cigali zabronione o kosach chopskich gsto gadali (tylko akurat im byo do kosy).
Powróciem ja do dom skruszony radosny,
a o pierwszym niegu zjechali do mnie z Warszawy
rodu chopskiego
co
i
,,
i
panowie,
najlepsi,
nakazali
i
Suchaem
zwoa
siedlimy
ja z
tu
w
z
okolicy
takich,
co
s
mojej chaupie na narad.
pilnoci wszystkiego, co powiadali
I
73
bo nigdy jeszcze tylu znacznych
panowie,
person
bywao. Suchaem, sowa nie opuciem, jeno tego, czegom najbardziej by wyglda,
pomylaem sotegom si nie doczeka. Szkoda
od caych lat my do
bie, bo osoby byy godne
u
mnie
nie
—
i
przywykli
nich
myl
sobie,
przerobi
pastwo
i
,
do
jako
moe
swoich
Bóg da siy
oczy otworz.
Nie mnie,
uczone, którzy sami
Ano,
starszych.
e
mocy,
i
ja ich
myl, uczy
ksiki pisz,
nietylko
czytaj, ale spróbuj.
zaczem po
„I
dobroci, a z
uszanowaniem
nale-
ytym. Kiedym za zacz prawi o tym, co mi
ao
na duszy, a
gadaem
miaoci,
ze
le-
bo kade
wite sowo owego
ksidza pamitaem, jak teraz
pamitam, pomarszczyli si panowie
tu po raz
pierwszy zaczli my si kóci. Od sowa do sowa.
i
i
A
jeden przerywa mnie
z
krzykiem wielkim
:
„so-
Tego imienia ja nie sysza nigdy, obraziem si wic powiadam: „jak mnie kto przezywa
cjalista"!
i
po pijanemu,
wemu,
atwo
to
a jeszcze
id
sobie dalej,
po trze-
ale jak
w moim wasnym domu,
to
bardzo
wzi
si u mnie do konicy". Pod sam nos
podsunem jemu kuak powiadam: „prawdy chce
naród
szczerego sowa,
eby midzy nami byo
braterstwo,
eby jeden drugiego nie gnbi, choby
i
i
i
i
wierszyków o KoA obrazków
my mamy dosy, cho wity czek by
Kociuszko. Ruchu naród chce
roboty,
eby si
ju co nareszcie zaczo, bo mdrzy, powiadam,
ju jestemy na te rzeczy polityczne, a znosim
Polak
Polaka.
i
ciuszce to
i
i
wszystko tak samo, jak
i
gupi"...
i
74
em
cjalistami,
taki hardy.
powstrzyma
krwi swojej
ja si zwcha ze soWic ju nie mogem
gdziem
,,Tedy drugi pyta,
i
bardzo brzydko po chop-
Na
sku odrzekem na przyczepk.
taki ostry pan, co ino
„Bdziesz
lary:
dziera, jako
suchaj!"
w
twój ojciec robi
A
oczy przez oku-
Chowaniec trupy powstacze ob-
ci doprowadz
tego
dalej,
ciec,
i
ty
to rzeknie jeden,
wci mruy
Wam
Szymon Chowaniec,
czych nie obdziera,
suchaj
socjalici,
trzeba
roku 63-im.
nietylko trupów
tuali,
niedziel
w
i
i
tajemnicy przed
Jake mi byo obraz
obecnoci
ca wsi
i
przechowywa,
w nagrod
potwarz
Tedy
pena bya
ludzkiej ?
ludziach, których
ja
otrzyma.
tak znie,
jeszcze
spojrz po naszych
izba
i
widz
—
wszyscy we mnie^ jak w obraz, czekaj, co
wiem. I rzekn ja do swoich:
—
Co,
oj-
powsta-
chodzie
po lasach o godzie
do dom przyj
w brogu przez par
za co sto nahajów kozackich
w
mój
dwuch panów, co
ale jeszcze
po rozbiciu partji
si
tylko
ich
e
wiedzie,
Do
dosy nam
tego dobrego,
— Do — odpowiedz,
— Poradzimy sobie sami
— Poradzim.
patrz
ja
po-
chopcy?
jak jeden.
i
bez aski tych
panów?
,,Tedymy si rozstali z niemi na amen. Przyjedali potym cichaczem to jeden, to drugi do dalszych wsi szczcia próbowa, przeciwko mnie ludzi
—
—
buntowa. Niepewny jest
odsun
powiadali
go trza od wszystkiego. Tylko, em ja tu ludzi
wokoo wszystkich sam jeden, jak ojciec, wychowa,
to nie udaa si intryga. No
ostalimy si sami,
i
:
75"
bez ksiek, bez gazet, bez wiadomoci nijakiej, co
si we wiecie dzieje. Sami si rzdzim, jak moem;
a myl sobie, trza poszuka po wiecie ludzi innych, którzyby tego samego chcieli, czego my chcemy.
,,Zima zesza, o wionie z pugami my wyszli
w pole; orz ja tu ha, gdzie ta gruszka nade drog
si trzsie, orz pod ziemniaki; koo poudnia siadem w cieniu odetchn, fajk sobie kurz, a patrz idzie sobie ktosi drog, po miejsku a biednie
ubrany, kijaszkiem si podpiera a piewa na cae
gardo. Zobaczy on mnie po pod gruszk w cieniu
pyta si
i
—
—
—
—
Moje, powiadam. Albo co?
—
To
Wasze, gospodarzu,
To
A
to jest pole ?
gruszka Wasza
i
?
no.
—
cie pode gruszk ty Wasz wasny,
si ochodzi?
Cie jest Boski, powiadam, dla kadego.
—
O,
i
pozwolicie
ale jeeli
tocie
cie
piknie
Boski, to
powiedzieli,
i
gospodarzu,
gruszka Boska, a jak ona
pole Boe, dla kadego wspólne. Tak
wypada z rachunku, sami widzicie.
siedzi.
Siad se w cieniu, papierosa zapali
A skd Pan Bóg prowadzi?
A od dobrych ludzi id — powiada — do
drugich dobrych, których ha na kocu wiata znam.
Ino mi droga wypada przez pustyni i, gdzie rozumnego czowieka nie uwiadczy, gby do kogo
Boska, to
i
i
,,
—
—
niema otworzy, to
piewam sobie. piewam, jeno
nikt mi nie odpiewa. Taki ju kraj pody podlaski...
i
76
„Ode sowa do sowa, niewiademko jak, dogadalimy si do wszystkiego. Ciopak by mody, tyle
e mu si po pod nosem wysypao, a tak ufno
we mnie zbudzi, em si mu cakiem odkry, cio
ostrony jestem, jak ten lis. No
pierwszy to by
jakiego moje oczy widziay. Popasa on
u mnie przez trzy dni, gadali my duo
co wieczór kócili si tgo, a w dzie sidzie sobie ot tam
pod gruszk
patrzy, jak w polu robi, a co skiby
doorz do drogi dojd, to on co zapyta takiego,
i
i
socjalista,
i
i
i
pugiem nazad, myl,
coby jemu odpowiedzie. Zawróc
znowu koo
drogi odpowiem, pogadamy dwa, trzy sowa znowu
skiba. A czwartego dnia o witaniu zabiera si mój
wdrowiec rusza w drog. Za gocinno dzikuje,
a na pamitk wycign z wzeka paczk w gazet owinit
powiada: „tu caa prawda w tej
sowo
albo
rzuci.
To
ja
id
z
i
i
i
paczce siedzi, czytajcie, a na rozum bierzcie.
eby
Czas,
wie dobra nowina przysza. Przez Was
si to sta moe, a wierz, e si stanie. Bywajcie
zdrowi — powiada —
cay, to jeszcze do Was
i
na
bd
zajd".
„Czytaem
ja
te
ksieczki przez
jakie
dwa mie-
sice co wieczoru. Po dwa
po trzy razy jedno to
samo, czytam w kóko, dopóki wszystkiego nie wyrozumiem. Inszyci rzeczy to
dotychczas w zupei
i
i
noci nie doszedem, czegokolwiek, to
ani ugry
nie pojmuj, jakby po niemiecku byo napisane.
i
Ano, jedno z drugim
okropna zdjy mnie.
nie
— rado
W dzie
miaem, bo do tego
w
ciekawo
dziwna
w nocy spokoju
tajemnicy ja wszystko
i
i
17
sobie trzymaern, a
ciemny, nie
jest
m
tamsiem, eby narodu, który
baamuci
przed czasem, dopóki
ja
wszystkiego pewny nie bd...
„Mylaem szpekulowaem w
i
sobie,
a
na jesieni
zbieram si ja w drog,
id.
sob wziem a kij okuty
noc, a oparKolej przejechaem ju cay dzie
em si w Ostrowcu, gdzie fabryki; tam chopa tuo wczesnyci
lesi
rubli
siewaci
ze
i
i
jszego
brat
kowalem by.
pewno t
I
miaem,
reszty si dowiem.
e tam do socjalistów dostpi
Tak si te stao, a reszta Wam wiadoma".
i
Deszcz troch zela,
Szed ostronie,
wsi.
kiedy Rylski wchodzi do
si po
niby dla bota, skrada
pod opotkami, omijajc
oczyma strzyg po bokach, wypatrujc jakowych
znaków, po których pozna monaby byo, co za
we wsi si dzieje.
jedn chaup, drug, pod
wielkie jak jeziora bajury,
a
Min
na podwórku
trzeci
jcych
rco.
—
—
z
bab,
sto-
i
rozprawiajcych go-
A nie sprzedacie
Kupi choby dziesi.
Gski som, czemu nie,
Niech bdzie pochwalony...
gski
Na
jednej, drugiej?
wieków.
wieki
po ile dacie?
-- Dam, ile
—
odezwaa si jedna z brzegu.
bdzie wartao, niechno jeno na
A có wy ciotki
wam nie szkoda?
oczy towar zobacz.
rajcujecie?
Szmat
kiego znowu stao
i
dziesi
w kupie na deszczu
Kiedy wchodzi na podwórze, umilky nagle.
kobietki
a
zobaczy
wszystkie
?
Pewnie kuna
kumy radz. Nie
szon kupi.
tak na deszczu
Có si tu tagsk zadusia, to
bójcie si,
ja
i
zadu-
78
—
we
dalibycie
Et,
pokój
z
wykpiwaniem, kiedy
wsi nieszczcie...
—
—
zmaro si komu, czego Boe bro?
A juebych wolaa, eby on pomar lea
porwaa si jedna moda tga baba
siny w chaupie
zaniosa si w tak strasznym paczu, e Rylski drgn.
Nie
i
—
i
i
—
Nie grzecie, nie blunijcie, wróci jutro, po-
jutrze,
do protokuu jeno go powieli, nic si nie
bójcie, wróci, wróci...
—
Zamcz
poniewiera.
—
Za
I
go na zamku, zagodz, bi
za co
i
za co,
Boe
grzectiy nasze cikie...
obraz Bosk,
za
krzywd ludzk,
Za rozpust, za
za przeklestwo,
za pijastwo, za sdy... Nie rychliwy
sprawiedliwy. Za
dugo
witej,
broci swojej
Pan Jezus,
ale
w
do-
czeka, strzymywa si
a
On
puci
i
bd,
ty miosierny!...
Najdobrotliwszy nie
wydziery
a pokaranie
wiedliwej...
Nie bójcie si ludzie, bdzie kara, jeszcze
cisza
wie
na
przyjdzie.
z
rki swojej spra-
Przyjdzie
mier
czarna,
przyjdzie po nocy ogie...
Stara
i
zachysna
a
rozkudana, jak wiedma, baba
si
w ponurych proroctwach. Czarny skaty
wzniosa jak w natchnieniu
przepowiadaa,
Baby chlipay.
Nie wróci on, ju ty go nie obaczysz, Nastka,
jako nie powróci
Chowaniec
Korze.
Guzela
Do kopalni ich spuszcz po pod ziemi na dwie
wiorsty gboko, rud ama na cae ycie.
Sypalec
i
jak z nut.
—
i
i
i
i
W
bir,
w
Sybir za grzechy nasze,
za swary nasze, za
ukrzywdzenia starych rodziców, za poniewierk
roty,
wdowy,
kaleki!...
sie-
—
Kiedy za si to stao? Powiadajcie!...
troch nieswoim gosem spyta Rylsl<i.
Bez cay tydzie wywo...
—
—
dz.
Teraz na tamtym
Jest naczelnil<
l<raju
u Grzybowslcicli sie-
straniki
i
—
i
po pod przybami rozkopuj,
piciu
snopki
ziandarów,
ze
stodoy
dr...
—
Przedwczoraj u
dar spuszcza...
drgn
Rylski
ciowyway si
i
No,
i
wanie w studzience przeCiowaca caemi pudami broszury
No,
U
—
co? Znaleli?!
Co za
zian-
— tam
pisma.
—
—
—
—
U
u
Ciowaca w studni si
mieli
spyta porywczo.
nic nie byo.
znale, kiedy
to dobrze...
nas
we
wsi tego niema, nic zabronionego.
nas naród ciciy, z Brzegów jeno caa bieda posza.
—
—
Z Brzegów,
powiadacie...
tam zeszej soboty, Angdowca.
Od Brzegów przyczyna powód.
Od Brzegów klska na gródeckie ludzie posza. Jak Pan Jezus oskiego roku strzeli piorunem w samo poudnie w Walicow chaup, to on
sam najpierwszy, psubrat Zwaa, z bosakiem si na
wity ogie porwa, ludzi het pobuntowa, ratowali.
drzeja
Pierwszego wzili
Zwa —
bogacza
i
—
i
—
wity ogie
zaliwa... Oj,
grzechy,
grzechy nasze,
Pan Bóg, rok
dwa kwartay czeka!...
Cichajcie no matko do trzystu djabów!
hukn Rylski na Kassandr. Wiedma zdumiona
lurwaa
staa z otwart gb. Pomarkowa si
nie rychliwy
—
i
—
i
80
i
Rylski
mimo
—
nie
i
wszed w swoj rol; grunt
w
deszczu parzy go
tutejszy po-
podeszwy.
No, to daj wam Boe pocieszenie
Niema
moje to sprawy. Gski
bd?
i
odmian,
— to pójd
dalej.
prowadzia
Tu uczepia go si jedna z bab
do gsi. Tyle si od niej po drodze
dowiedzia, e donos do naczelnika poda ktosi
„eby jego wita ziemia po mierci wyrzucia", e
i
przez opotki
najpierwsi gospodarze
i
furmanki
w
„kreminale" siedz, oprócz
dzi zabior „do powiatu", bo
których
tych,
trzy
po
stalowali
wsi,
ju
kada po par
koni.
a
Gski obejrza
jeno,
e
na gupiego.
ma
sobie
stargowa
i
baba
par
Kupi
dwie,
prciaka
i
razy
jak
,
umia,
spojrzaa
na,
jak
zapaci trzy ruble, uapopdzi gski po drodze,
klnc pógosem.
Zgarbi si, podniós konierz od kurty
wsi.
pic si po bocie, zapuci si w
gb
gnao
uwa-
i,
chla-
Co
go
naprzód.
Tajemnicza to bya sia, popd niczym nieumotywowany, nierozsdny. Poco
naco? Kiedy si
ju dowiedzia o wszystkim, naleao odrazu zawraca ucieka a pieszy si, byle prdzej, byle dalej.
-^ Co tu mia wicej do roboty?
i
i
Przekorna myl uparta przewracaa do góry nogami wszelkie argumenty. Pójd
ju. Co bdziesz
tam robi? Nie wiem. Pójd odwiedzi tych, którzy
i
ocaleli.
nie
Masz pewno,
wydadz? Pewnoci
e
w strachu gorcym
mam adnej. Mia ci
ci
nie
81
wolno
i
robota
bd
tra! Nie
?
Mia. Uciekaj
pomog. Poco
tedy,
Pomoesz
ucieka!
co
sekundy nie
komu? Nie
tedy leziesz? Nie wiem...
szed przez wie, a gski przodem,
gski to tarcza ochronna, to czapkaniewidka. Nikt mnie nie zaczepi. Nonsensem
wszelkie obawy. A godzi si raz w yciu obaczy
wasnemi oczami, raz by wiadkiem.
I
— Przecie
s
— Ucieka
cho
przez
jedyny
jeden,
raz
kry
trzeba,
dziesi
lat.
A
si,
raz
w
ba
si, ale przecie
Uciekaem
znowu
yciu...
tylko spojrz
teraz
i
uciekn...
Bya
e
chwila,
spado
na
niespodzianie stare,
po sto razy odgrzewane marzenie. Oto czas
— oto
to moe wiedzie, kiedy
jak? Jak
pewno taki, który pierwszy rk sw
uzbroi
podniesie? Moe zgin przed czasem pa
bez poytku moe by zwiastunem, budzicielem,
chwila...
Któ
i
bdzie mia
i
i
;
który zagrzeje
tumy
jowe przetoczy tam,
ludzkie
skd si
i
oporne
wszystko
koo
dzie-
zacznie...
Wszak nie pustynia to a kraj rozbudzony, gdzie
oddawna tskni po chatach, a czytania ju maj
dosy dosy gadania
lepi, nie widzcy potgi
—
i
—
jasnowidzcy, bo moc swoj czuj...
I
przeszyy mu dusz na wskro pamitne sowa
Chowacowe „gotowimy, gotowi oddawna, to ja
Wam powiadam, czowieku obcy..."
wroga
:
Gotowy
dzieje.
I
rka, która
Ze
niebosiny, poarem zapal si
gowienki jednej... Szczliwa
podoy...
stos
tylko iskierki,
wspomnie
j
starego sympatyka.
O
82
Jakeby
byo ? A
to
poprostu
ot
wszdzie do kadej chaty,
owdzie go znaj.
dze. Tu
wstpowa
zbiera po droSucha bd, uwierz.
Ju id w kilkadziesit chopa, koki dbowe, konice, pomruk idzie przez tum, oczy skrz si. Sia,
sia idzie wsi, a dziw leci przez pokorne pola podlaskie, niewiadomym drgnieniem odezwie si w kadej chacie hen naokoo, jak okiem zajrzy...
jednym momencie uwolni pojmanych, a sfor
andarmsk zapdz do chlewa zamkn na kódk.
Co z niemi zrobi? Powiesi, wykara co do
a ludzi
i
W
i
Syszy wyranie wol chopsk. Dobrze, na
psów carskich! Pali mosty za sob! Brn
jak najdalej!...
si na wszystko!...
Niechaj si stanie wola ludowa... Nieche raz
wysuchani ci, których polityka tylko w pici
spoczywa
w gotowoci
na mier pewn! Niech
milczy trzewo, niech stan wiecznie obracajce
si arna dzie codziennych, pewnych, niezawodnych
nogi!
ga
Way
bd
i
i
malekich...
Niech jako grzmot rozejdzie si precz po ziem
polskiej
haso! A zanim rozegrzmi, zapal
si jedna niezmierna una od koca do koca wie
wie
—
i
ci bdzie zwycizcom!...
Jak to bdzie? A jake
zwyczajnie, po prostemu...
chopy
z
z
Brzegów,
Ostrnicy,
z
si
stanie?
W
pó
godziny przyle;
znowi
Mtkowa. Popoudniu zd;
Moszowa,
czorem nadcignie
z puszczy,
z
A
to
z
gówna
gdzie Turowola,
Rajczy...
sia;
a
A
wylezie
Nowiny,
nad wie
lud
len
dojd
przeaj bagnami osadniki z Midzybrodzia...
A
n
brof
83
maokalibrowe armaty,
barometr stosunków eua co powiedz towarzysze z Bulgarji,
)pejskich,
a
Argientyny, z Costa-Rica?...
Obejdzie
si...
e
jasnym jest, jak soce,
tu na tej
ziemi, wród powodzi chopskiego ruciu, urodzi si
niebywaa, nowa myl, znajdzie si na poczekaniu
sposób" na wroga atwy, prosty, chopski, niedoPrzecie
stpny
s ju
tylko dla tych, którzy
zanadto mdrzy,
ju
beznadziejnie zapchani bibu...
Ci
zostan
bie
na boku
choby
to
byli
na
w
najmdrsi
cay
czas,
so-
ludzie
Europie.
Snuy si
pajczyny myli z jakiego pow mózgu, pltay si
przdy automatycznie, cierpliwie. Nie odgania
ich, nie zrywa Rylski, bo co one komu szkodz?
Czy si kto o tym dowie? Kady ma swoje gupnim si cieszy...
iwo, które w sobie ukrywa,
Waciwie przekonywa siebie,
czas ju zawraca do stacji. Nie do tej naturalnie, na której
takie
ledniego ukrytego gruczoka
i
i
e
wysiad,
a
gdzie
za jakie dwie godziny
udniowy pocig znajd si andarmi
wanemi chopami.
Midzy opotkami,
Alanie cieyna.
z
na popopoareszto-
wdó
ku dnu parowu sza
minut spuci si na dó,
vvylezie na wierzch
w pó godziny moe by
w Metkach. Tam bezpiecznie, tam wszystkiego si
Iowie, stamtd ju blizko do przystanku, tam wreszle dadz mu co zje, moe dosta koni do stacji.
Wszystkie racje przemawiay za ciek.
W pi
i
6*
84
Po
j min.
ju
Rylski
cliwili
znalaz si
w
sporej przerwie
midzy
ciaupami, która dzielia Gródki jakby na dwa osiedla.
Zdaleka we mgle deszczowej majaczyy drzewa chaupy z kadym krokiem staway si wyraniejsze.
Niebezpieczestwo zbliao si, szo od chaup, grozio we mgle,
raz po raz naciera natarczywy nakaz: wracaj si! wracaj si! ani kroku dalej!
i
i
i
Ale nogi szy
Wiedzia,
e
gdzie
miejsca,
i
szy.
nie dojdzie dalej,
si
to
ni mona,
wszystko odbywa,
e
od
bdzie si
trzyma zdaleka, ale chciao mu si poprostu by
jeszcze cho troch bliej.
By to popd, odrzucajcy wszelkie trzewe refleksje. Chce by bliej ich. Ani on nie obaczy, ani
jego nie obacz, ale zawsze lej bdzie. A kiedy,
kiedy, moe si zdarzy, e
oni dowiedz si
i
o tym,
jak to
andarmskiego
a pociesza
w
owej
strasznej
godzinie
najazdu
po chaupach „Szymon",.
a krzepi tych, co ocaleli. Lej
chodzi
baby,
im bdzie wspomina
te czasy.
Tak samo w chwilach tsknoty za temi, których
mu zabrako w zwykej kolei rzeczy, szed wóczy
a
si pod Pawiakiem, zapuszcza si
i
okra
rza si
tym nikomu, bo
z
ale takie
sposób.
X-ty pawilon, patrzc
Nie zwie-
ba si susznych
Zdawao mu si bowiem,
astralnym,
do Cytadeli
okna.
pielgrzymki uspakajay go
kpin,
w niewymowny
e
takie ocieranie
si niewiadomym, moe
czy tam jakim echem w sercach samot-
si o mury wizienne
ników,
w
odbija
odcitych od wiata,
i
e
sprawia im ulg.
I
I
85
Dziwactwo,
Trzeba
by
)zumnym
a
có ono komu zaszkodzio?...
bezkrwistym automatem, trzeba by
do absurdu, eby takiej rzeczy nie
ale
ju, nie rozumie!
Wstrt go porwa, bo stana
obojtna, dentelmeska
\u przed oczyma zimna
Komara.
rarz
Taki
i
Komar poprostu
miaby ani jednego sowa, gdyby
wiedzie swoje obecne uczucia.
mu
Taki
nie
zrozu-
zechcia opo-
Komar
posta-
by
go poprostu przed sdem partyjnym, gdyby
wszystkim dowiedzia. Ale nigdy si nie
tym
o
|
)wie... Z towarzyszki Kamy, czyli raczej powszechnie bra jej
ie znanej Kamusi, kpi sobie zawsze
serjo, jako
nikt jej nie bra na serjo. Nosia
>bie
wozia bibu,
ju tak jej sdzone byo na
i
i
i
ieki
i
wieczne.
Nie dla czego inszego,
tylko przez
gupie serce. Tkliwa, zapakana dola. A jednak,
ike ona si na tyci subtelnociach rozumie; po
rojemu, po babsku, ze zami
lamentem, ale
^j
i
gruncie rzeczy to przecie jest
co
w
wanie
to
samo,
danej chwili chodzi.
—
Kamusia
to czowiek. Bo czy to zawsze
lona wszystko umotywowa? A czy, do licha
jkiego, trzeba y, je
spa na motywach, czy
i
móc w jakiej chwili cisn je precz
[jeszcze plun w lad za niemi?...
chyl na drog...
Jazda, jazda gski
Ze mgy dolatywa zaczy jakie zmieszane odgosy. Zawodzi, jcza
szlocha kto po babsku,
przenikliwie, jak to bywa na pogrzebach wiejskich;
rozbija si, wymylajc
jednoczenie kto krzycza
gosem stanowczym, mzkim. Sów nic mona byo
te
cnot
jest
—
—
i
i
e
wyrozumie, wydawao si,
do
dzieje
si
to jeszcze
daleko.
*le zaraz wydobyy si
Jeciano zwolna
skie.
mgy dwa by l<owypenione wod wy-
ze
przez
boje.
Dwie
kobiety,
jedna
druga
prawej,
z
z
lewej
zawodziy ochrypemi
czepiay si bryczki
gosami, w którycli dwiczaa ju beznadziejna rozstrony,
i
pacz.
andarmski
zwraca najmniejszej
po kolann
w bagnie trzymaa si za fartuch od bryczki. Otulony gumowym paszczem
zakapturzony, pali so
Rotmistrz
swoj bab,
uwagi na
nie
która
tona tu
i
i
bie papierosa
i
patrzy
w
przestrze.
Zato pan na
denerwowa si
wci podtrzymywa dy
czepiajc si go kobiet. Baba to bya
ju podstarzaa zniszczona, a do tego wyej pasa
uciarana we bocie. Oto bryczka ostronie wjeda
w bajur, baba brnie, nie patrzc gdzie, boto siga
czelnik
i
skusj
z
i
po piasty u kó,
nalnie zbiera
a
w
jej
—
w gar
naczelnikow twarz
—
Moczi
za kolana.
Nic to
;
machi-
kieck, wazi wprost pod koa,
odrywajc oczu.
Bo do kryminau pój-
patrzy, nie
stierwa jedna!
dziesz...
—
Nic mój nie winowaty, jak na witej spoczyta, pisa nie umie, jako jemu z ksi-
wiedzi...
wity Boe!...
gdzie podzia ksiki, gowori siju minutu?!!
kami, jeszcze z zakazanemi...
—
A
Powiesz,
—
ma
Powiem,
przecie,
e
puszcz!... Nie powiesz...
jasny
powiem...
panie
komisarzu,
powiem,
.87
—
—
No, gdzie schowane? Gadaj, nie
Powiem wszystko,
jak na
yj!
witej
spowiedzi,
nowiem, janie panie...
—
—
na
Jak
<sików
witej
—
Ach,
ty
spowiedzi;
my
nijakich,
Jezus pokara
l^an
^
Gdzie schowane?
w
nie
tej
swoocz,
uczone,
nife
byo
eby
u
nas
mnie tak
godzinie...
ujdi otsiuda, sukina docz...
i^osza mi precz z oczu, kanaljo!
—
Powiem wszystko, janie panie
naczelniku,
ój nie uczony...
Obraz ten przesun si przed oczyma Rylskiego
laga,
Po chwili podzia si ze
tylko gosy babskie dochodziy
Oto jedna wanie zaniosa si
niespodziewanie.
scztem we mgle,
przenikliwie.
jtro,
paczu, podobne
i
to
byo
zdaleka do przytumio-
;go wycia.
e
A
wanie jedna z gsek wlaza mu prosto
wic kropn j prtem, a siada w boju zostaa.
)d nogi,
i
tak
—
nieche mi kto powie,
nadzwyczajnego? Tak bywa zawsze w po-
Nic nadzwyczajnego,
to co
)bnej okazji...
;
maa
scenka rodzajowa, czsta
odbia mu si w tej chwili tak
boko w mózgu, jak gdyby wyarta bya piekielim kwasem, który piecze, jak ogniem
pewne
)razy utrwala w pamici na wieki wieczne, a do
Ale
ta
jedna
z
swojska
tysica,
i
)dziny mierci.
Dwie ebrzce baby, brnce za
komi
po przez
88
boto.
—
w
tych
Co
Dwuch psów umundurowanych,
bryczce...
za straszny ból. Jak
mona byo
—
nic
rozpar-
To
Co
patrze!
mogy
oczy znie, jak
okropny
za palcy,
trudno, moi drodzy
— zacz,
wstyd...
jakby bro-
siebie przed kim...
A w tym najtajemniejszym zaktku duszy pononsens, zrowstawaa ju na pociech myl
dzio si bezpodne marzenie. Poczciwy przyjaciel
—
zdy
pajczek
ju omota
wszystkie wnioski
kie szczegóy...
si zaraz
naby si
spojrza
i
oprz, wysnu
i
wykoczy wszystwanie tak wróciby
konsekwencje,
A byoby
to
:
w minut
oto z miejsca za bryczk,
z
w
zrów-
ni, zaszedby od przodu, jeszczeby raz
bezecne oczy
nie pieszc si gruchdwa w te dwa by obmierze. O dwa
i
—
nby
raz
kroki
kady
A
trafi.
siedm naboi.
I
browning
jakby nie
zacz mu
si, prosi, prawie
sam chcia
wyle
Bierz a wal
A có
i
—
dziwnie
dopomina
—
—
je
e
to
przecie
jest
ciy w kieszeni,
si porusza, jakby
przyrosn do doni.
— bierz
a wal!...
dalej? Potym?...
Odrzuci ze wstrtem natrtne pytanie. Da si
wyobrani, sucha bajeczki, któr mu opo-
nie
wiada kto szybkim jak myl szeptem.
Porwaa go niewymowna, dzika rado
im
w
cie
w
oczy,
nareszcie
—
otwarcie,
same lepie wrae! Odsoni si
—
oto jestem! patrzajcie, oto
i
!
Spojrzy
miao,
spojrzy
powie
patrzaj-
si ju
:
nie kryj...
!
89
mnie nareszcie
fznajcie
w
tej
ostatniej
godzinie
waszej
Krótki, rozkoszny trzask wystrzau, jeden, drugi,
dwik
koszny
bojowy!...
Czuje, jak targnie
raz
w
si
zacinitej doni
bro —
—
dwa.
Widzi potruchlae oczy bab, widzi, jak skonay
oniemiayci wargachi ostatnie sowa upodlenia,
ostatnie skomlenia ebracze. Widzi przeraon twarz
1
furmana.
szarpn si od hiuku konie,
wylec precz
dwa trupy w boto, w boto...
któ jaka oczywisto wyjani tym ludziom
wiadkom, kto by ten, który w tej godzinie strachu
przygnbienia mierzy prosto we by tym
wszechmocnym panorn ycia mierci ? Kto by ten,
który si odway?
Bóg sprawiedliwy anioa przysa w czowieczej
postaci, przysa Ojciec anioa swego, eby pokara...
I
i
z bryczki
I
—
i
i
i
mgle
deszczu spyn z nieba posaniec posuszny
sprawiedliwo wymierzy, rozkazanie wypeni Boe... Taka legienda
zacznie midzy ludem... A on niewiadomy
zginie we mgle, niepoznany. Wtedy bdzie ju mia prawo odej...
We
i
i
—
y
W
opotkach staa rzeka ótej,
Co za boto.
gstej wody. Gski poprostu popyny sobie przodem, rade kpieli. Rozmieszyo to Rylskiego. Czepia si potów, wyawia pojedyncze, sterczce z wody
kamienic, przeskakiwa,
to trudne zajcie pochonarazie
jego uwag. Rozmaite pozaczynanc
i
no
I
ca
90
kawaki mylenia, szcztki dopiero co przeytych
wrae zdaway si czeka gdzie w pobliu, a
zaatwi si z trudn przepraw,
z jak
Narazie stara si tylko jak najprdzej
przyodziewku
przepranajmniejszym szwankiem dla
wi si przez bajur, która wypeniaa ca drog
podwórka,
rozlewaa si poza opotki w ogrody
unosia na swej
tworzya tam fantastyczne zatoki
i
i
i
i
powierzcini
—
O,
som,
wsi
wióry
polska...
wszelakie miecie.
i
—
westchn, skoczywszy
w
olbrzymim susie na suchszy ld.
Oto chaupa Chowacowa. Szybko, odwracajc si
popiesza, jakod niej bokiem, min j Rylski
gdyby chcia jak najprdzej uciec, jakby si ba,
i
e
tu
ka
si
wa
mu zda
stao.
tego,
pierwszy
I
bya
e
si
odpowiada
rachunek,
to pierwsza chwila,
tu
zapuci
stan mu do
za
kiedy
niepotrzebnie,
oczu cay
nonsens
co
to,
poaopo
tej
raz
wy-
te
wszystko bezmiernie gupie
wszystkie rozmylania
te gski, toczce
te ale
prawy.
Jakie
to
:
i
i
i
si przodem. Poco? naco
?
e
Nagle uczu,
go kto chwyta za rami.
Szymonie, to Wy, Szymonie, jezdecie tu. Bogu
—
e przyjdziecie
pi dni, bez pi
miosiernemu dziki. Ja wiedziaa,
nas ratowa, ja wiedziaa,
ju
bez
nocy czekam wypatruj spónilicie si jeno, Szymonie, bo mój ju siedzi...
Czekajcie, Janowo,
idcie do dom, zaraz ja
i
;
—
za
Wami pójd,
i
ino
gski zawróc, bo
to moje, ku-
piem...
Mówi spokojnie,
z
odcieniem znudzenia.
— Tego
91
byo wanie
Sucha
z
rozalon
a
tej
i
Dobrze, dobrze...
a pociesza...
I
Dyskusji
potrzeba.
tutaj.
przyjemnoci ponioso mnie,
zawodzenia chlipania, a gada trzy po trzy,
^feab. Dla
zacz
z irytacji
sobie
powistywa,
ostro, fa-
>zywie.
Ale gdy si znalaz
w
w ciepym
chaupie,
awce
za-
pod nogami
uczu
butom sucho, skrzepi si na duchu
zacz myle na trzewo, porzdnie. Znacznie go
te postawi na nogi papieros, którego sobie pali
kiedy sobie usiad na
duchu,
a
mi
i
rozkosz. Tego, co gadaa Chowacowa,
Wiele mu si z tego gadania cakiem
nie spodobao. Babina najwyraniej oczekiwaa od
zwolna
i
sucha
pilnie.
z
niego poratowania
dao na
e
to,
i
pomocy.
teraz zaraz
Mniej wicej wygl-
ma wsta
i
i
tam na
si do drogi poaresztowani,
e ma pój co takiego powiedzie wachmistrzowi
stranikom,
co takiego rzec do chopów, a potym ma si wszystko odmieni. Stranicy pojad
sobie do miasta, a chopy zostan po chaupach.
wicej,
ci,
którzy ju siedz w kryminale
w Siedlcach,
wypuszczeni
powróc. Dzi ju
"a to zapóno, ale koo jutra... Jak
co ma to by,
nie móg adn miar wymiarkowa. Ot poLco
ostu wierzya w jak nadprzyrodzon potg jego,
kraj
wsi, gdzie zbieraj
i
i
i
i
»
bd
i
i
tajemnicz
Gupia
—
wadz.
rozczaruje si.
.
.e
wspomnie
starego sympatyka.
:
Sierpie 1891
Wstyd mnie
.
pali.
iedziaem sobie
ju
W
z
cigu
dzisiejszego dnia po-
e jestem
tysic razy,
mówi to sobie nieustannie
Wymylam sobie strasznie. Czyni
Vv'}aciwie
tego.
z
radoci,
z
wielk,
Wracaem
ludzki
nuda
i
ze
gbok
z Alei.
zwaszcza dla takiego jak
moe
nie
radoci.
i
gupi.
nic prócz
to
Byo
jednak
to tak
tok
nuda niemiosierna, warszawska,
spaceru
—
r.
wyjecha na
kurz,
warszawianina,
ja
lato.
Upa,
który
Prócz tego przypltay
si marne jakie myli, wspomnienia lepszych czasów, kiedy si przecie yo a nie gnio, jak w ostatnich
o
moich
mao
nie
Byo mi tak dalece ndznie, e
wstpiem do Wróbla zakropi si paru
latach.
si czynio w pewnych
jako dobrnem prost drog do domu.
bramie mówi mi Antoniowa, e przyjecha do
kieliszkami przepalanki, jak to
razach, ale
W
mnie jaki pan. Zaklem, gdy byem przekonany,
to ten buruj, mój braciszek cioteczny, wpakowa
ml si na kark, jak gdyby nie mia hoteli w Warszawie.
Nie cierpi tego gupiego
wstecznika, tego ekonomisty
i
i
zarozumiaego
filozofa z
Urzdowa,
mnie mawia „jako starszy brat wytrawny czowiek", a o ile wiem, bije po pysku swoich robotników z garbarni, gdzie, jak si chwali,
który lubi do
i
96
nie
byo
socjalizmu, niema socjalizmu
na wieki wieków. Zreszt, co do tego
temu zaprzeczy
Polski...
kiedy
i
nie
tu u nas
w
sercu
Ale tymbardziej go za to nie cierpi.
Wa
bie z
mog,
nie
bdzie'
prawda jest,
i
—
tedy na schody
twarz dug,
ponuroci
klnc
jak czóno,
A
kwasu. Nie Antek.
i
wchodz do
i
oczami,
z
sie-
penemi
jeeli nie Antek...
pozna — w pokoju zmierzch. Rzuca si
kto na mnie, cauj si z nim raz, drugi, trzeci,
nie wiedzc z kim. Przeczuwam jak wielk rado,
mog
Nie
ale jeszcze nic nie
Gboko,
wiem. Nareszcie.
serca wydoby si ze mnie od-^
Wszystko, wszystko si zmieniow jednej chwili. Zniky puste lata, wstrt do siebie,:
wiadomo winy dawnej, zastarzaej codziennej.
Kto mnie rozgrzeszy, kto mnie odrodzi, podniós
mnie z barogu, na którym gniem, postawi mocno
dech
pod
z
szczcia.
,
i
na nogach.
Nie wiem, kiedy
i
jak zapaliem
lamp, zbiegem
dó po ywno, przygotowaem kolacj. Gadaem wci, on gada. Oprzytomniaem dopierO;
znacznie póniej. Wpatrzyem si w niego dugo, dugo
na
i
odrywajc oczu, dopiero zrozumiaem, co zaszo.
Bo
powiedziaem sobie
jeeli faktem jest,
e Konrad wyrwa si, yje jest tutaj, w kraju
(a faktem to jest, gdy stoi tu przedemn, a raczej'
siedzi
zupenie tak samo, jak dawniej, jedzc pali
papierosa), to Sprawa równie yje, istnieje, a z ni
nie
I
—
—
i
i
wszystko,
filister
i
co
ja,
jako kretyn
czowiek bez koci,
pogrzebane
i
zatracone.
bez charakteru, jako:
uwaaem
oddawna
za
97
I
Niebardzo mi chcia opowiada, jak si
stao. Rozumiejc,
prosta jednak,
e
eby
tam
zbieg okolicznoci, to jednak jest
jaki
od samego
dotychczas,
stamtd
nikt
konspira-
nie
niewiadomo jak mia pomoc,
wiedz
wszystko
miaem si rozpytywa.
e w kadym razie dokona
cyjne powody,
eby
e
to
ma po temu wane
narodzenia
nusz dzia si
cudu.
djabli
prawd,
Chrystusa,
nawet ani jeden nie prótych rzeczach
cuda
nie ucieka, a
W
'^^wa ucieka. Stao si.
Rzecz
s
cuda.
Byo
mi strasznie przykro, gdy mi powiedzia,
w kraju od pó roku. Przez cae pó
jest
roku o niczym, o niczym nie wiedziaem. Powiada,
nie móg mnie odszuka. Czowiek, który uciek
j
e
e
e
Koymska! Doda,
eby
nakazywa
unikania mnie,
tak
byo,
jak najpodlejszy filister
czasu na oczy nie
Konrad
jest
ma w
ludzie
yj
adnego czowieka od
tego
widziaem?
mnie jednak,
nigdy
e
nie
z
wszyscy wielcy
jak
Ameryki,
mona
Bo czy
bliej.
natychmiast po przybyciu
by
I
zamao ciepa, zamao serca. Inamoe. To te staram si to zrozumie.
by
winien
by
tu
gdzie go
nim nigdy
ser-
nie powinien
by
z
u mnie?
ara
sa do mnie? Mogem mu dopomóc,
rubli
moe
lat
który od piciu
sobie
Boli
deczniej,
i
konspiracyjne.
ale jaka konspiracja
gienjalnym.
czej
nie
wzgldy
i
Chciabym,
oszczdnoci
pochony
podczas mojej idjotycznej
i
Nie po-
ndza, napi700
a tak te
akcje starachowickie
zbrodniczej manji spe-
kulowania papierami na giedzie.
Powiedziaem mu
Ze
wspomnie
sturfjjo
to.
sympatyka.
Wyznaem mu
wszystko.
'
98
Jestem
(jest
nie
bo
to
przecie
Teraz
pi
te
ani na
jedn chwil
e
zasn podczas mojej
w krótkici sowaci,
jednak
mogem
miaem mu
spowiedzi. Nie
za by zmczony
on
nudny, jak zawsze,
mizerny, jak cie), to
ze,
za
pi
lat!
sobie na
moim óku. A
ja
spa
nie
patrzyem na t jego;
Kiedy si odwróci do ciany,^
mog. Siedziaem
spokojnie
i
wspania drog twarz.
mylaem
zgasiem wiato
sobie,
i
mylaem.
Zaprawd, nie mam siebie za nic nadzwyczajnego.
Miernot si urodziem, miernot jestem pozostan.
i
Zawsze jednak miaem siebie za czowieka inteliprzebywajcego na pewnym poziomie.
gientnego
i
Czyby byo
Czybym w cigu
gorzej ?
tych okrop-
lat stoczy si niej? Jak mona byo
wstydzie,
przypuci? Jak mona byo, o zgrozo
pogodzi si z myl, e Sprawa moe usta, znikn, rozwia si, dlatego, e przemoc zmiota z po
nych piciu
i
wierzchni ycia ludzi, którzy
i
czytaem
a jednak
duo
prowadzili.
czuem mocno
i
byem wida
domionym, kiedy
j
tej
nie
jeszcze
wiary
i
Przecie
pracowaem,
zupenie uwia-
we mnie zabrako. Marny
Musz kogo koo
jestem czowiek. Bierny jestem.
siebie
mie
mocnego.
Zjawienie si Konrada uczynio ze mnie nowego
czowieka.
Do
roboty!
Bd
bd
si go trzyma,
go sucha
Do ycia!
Nic o niczym nie wiedziaem!
Tymczasem
botniczych
tu
(a jest
w
pi kóek
w którym s dwaj
Warszawie
jedno
—
botnicy ydzi!), tymczasem
w
jest
ro-
ro
Gienewie redaguje sk
:
I
99
w
pismo,
kolonjach zagranicznych wyrabiaj si cae
modych
Niebawem cae transzaczn przebywa pilstrzeon granic carsk, roje dziaaczy zapeni
dziesitki
dziaaczy.
porty literatury socjalistycznej
nie
nasze
soki
W
ognisko ruchu,
a
:
Warszawie
cay
w Dbrowie
dzi krocie tkaczy.
doczekamy,
tak,
w yach
zaczn
spoeczestwa!
nizacji
Nowe
ogniska przemysowe.
kry
kraj
potne
ycie,
naszego zmartwiaego
zaoy si
centralne
pokryje si sieci orga-
tysice ludu górniczego,
w o-
Fala szumi.
Tak,
Fala
to jest
wzbiera.
prawda. Doczekamy! Niech
yje rewolucja socjalna!
Dzieje si ze mn co nadzwyczajnego. Budzi
si we mnie czowiek. Buduje si we mnie jakie
szczcie!
Znam
mojej
to,
znam. Z dalekich czasów,
z
pierwocin
modoci przypyn gorcy, wonny powiew
malujce niewiadome, nadzwyczajne rzetsknota za czym nieznanym, pragnienie wiel-
marzenie,
czy,
dza
którby si chowao w gbi
serca, rozkosz powicenia. Sny dziecka, myli trudne,
których nie byo komu powierzy. O jakim nowym, prawdziwym, szczliwym yciu, które naley
zbudowa. O jakich wrogich potgach, które trzeba
pozna, które trzeba zwali. Roztwieraa si dusza,
koci,
przeczucie
tajemnicy,
szeptao,
szeptao.
A
na
to
wszystko
zgrozy.
przyszy te rzeczy wielkie, pene tajemnic
taGdzie tam odbywaj si straszliwe dzieje.
jemnicy, gboko pod ziemi ukryte nurtuj w istoi
W
i
cie,
cho
niewidzialne,
czarodziejskim
rzdz
zaklciem
wiatem. Jak pod
si wszystko.
odmienia
100
Ten sam wiat, ci sami ludzie staj si czym zupenie innym. Trzeba przekl to, co si czcio;
trzeba pozna wroga we wczorajszym przyjacielu;
trzeba ukocia to, czego si nie dostrzegao, co si
mijao bezmylnie, z pogard, z lekcewaeniem.
Olbrzymia praca, szalone przewroty odbyway si
w modzieczym, nawpó jeszcze dziecinnym umyle.
Gdzie byo wówczas szuka literatury, owej bibuy,
dzisiaj tak trudno jeszcze? Gdzie
o któr zreszt
i
byy
cile sformuowane
uzasadnienia,
pro-
teorje,
gramy? Ustna propaganda, legiendy, na uczuciu
budowane teorje. Kto jak umia, tak drugiego uczy.
kogo cokolwiek usysza, podawa dalej,
midzy przyjació, tajemniczym szeptem
Kto
od
puszcza
Lolek Borkowicz,
o szarej godzinie.
dzisiejszy dy-
naów-
firmy naftowej na Kaukazie,
rektor wielkiej
ucze 6-ej klasy, wtajemnicza
Musiaem mu uroczycie, gono,
czas zarówno jak ja
mnie
w
wedug
te rzeczy.
dugiej
wymylonej)
mi
i
straszliwej (a przez niego
roty
zaprzysic tajemnic.
samego
Odsania
sprawy nie odrazu, lecz stopniowo. By to
tydzie mego ycia, gdy wchaniaem te wieci
wcionem
innego wiata. I dostpiem aski
wynasiebie Ziarno Nauki. Umiaem je pozna
te
wielki
z
w
:
i
le, pomimo Lolkowych
przekrca,
gawd
zwyczajnych garstw, majcych na celu
umocnienie moje w wierze, oraz wyrobienie we mnie
peprzekonania o wysokim Lolka posannictwie
nomocnictwie. Uroczycie zaoon zostaa sekcja,
komentarzy,
i
i
do której prócz mnie
Lolka, jako prezesa, nalejeszcze dziwny chopaczyna, Kostek Okpisz, cier-
a
i
101
picy od urodzenia z powodu swego nazwiska. Kierowa si on z rozpaczy na ksidza. Niewiadomo
jak si to stao, do, e Lolek go zaagitowa
ku
i,
ojemu zdumieniu, sprowadzi na zebranie organiacyjne, które,
iczyo si
tuli
znowu ku mojemu zdumieniu, ograJednak
krzywdy Okpisza.
na nas trzech.
wieczystej
ewnych wakacji umar
gdy by
to
chopak
—
socjalizm nie
i
o wiele
Niespodzianie
zawczenie
zdolny, uczciwy,
gboko
—
czu-
jcy, tylko od maoci zgnbiony drwinami, omieszony przez bezlitosn band koleesk z powodu
tego nieszczliwego nazwiska.
Wreszcie
aczy.
Byli
zaczem poznawa prawdziwych dziastudenci. Zaczy si posiedzenia.
to
Braem udzia w
dyskusjach.
Wreszcie zobaczyem
ywego
na swoje oczy pierwszego prawdziwego,
nalecego do
Bya
ro-
mnie
wielka chwila. Cho miaem si za przekonanego
ugruntowanego socjalist, to jednak wydaje mi si,
dopiero od tej chwili uwierzyem do gbi,
botnika,
partji.
to
dla
i
e
e
socjalizm rzeczywicie istnieje na wiecie.
wielkiej
radoci,
a raczej niesychanej
Doznaem
jakiej
ulgi.
a nieposkromione zwtpienie zapeniao
dugie godziny moich samotnych rozmyla,
Idjotyczne
nieraz
marze
o rzeczach spoecznych. Nie wiemi brakuje w tej ziemi obiecanej,
która si przedemn odsonia.
chwilach gorszych
widziaem w tym wszystkim mnóstwo zjawisk fikcyjnych, udanych, karykaturaln przesad. Dusza
a
raczej
dziaem, czego
W
tsknia
za
jak
treci,
istotn,
wtpliw. Dziaacze, otaczajcy
namacaln,
nie-
mnie, wydawali mi
102
si chwilami gromadk
k wojn
bawicych si w jakókiem fanfaronujcych
dzieci,
lub, co gorzej,
mokosów. Nie byo w tym naleytej powagi, a zaduo pewnoci siebie, zadzierzystoci humoru. Nawet w tych miodowych miesicach mojego uwiai
e
lada chwila, za pierwdomienia przypuszczaem,
szym fatalnym podmuchem, caa ta „robota", caa
ta potna „partja" rozwieje si, bawicy si wojn
chopcy rozlec si po wiecie, znowu bdzie nic.
i
Cay
socjalizm, to nadludzkie
zagadnienie,
jakiego
nauk, caa
cay ogrom prac
przyszo wiata zaleaa od przypadku od chce-
wiat
nie widzia,
i
i
nia lub niechcenia
o
tych kilkunastu
jake czsto, pochych
i
dzielnych,
lecz,
nieodpowiedzialnych cho-
paków.
Myl
mimo
e
ta
trapia
mnie
poznawaem
i
powracaa
po-
uparcie,
coraz to wicej dziaaczy.
Bo
e
có z tego, rozpaczaem,
gdzie tam na szerokim wiecie jest prawdziwy
ugruntowany socjalizm,
gdzie tam, w wolnej Europie jest on bdzie. Serce ciskao si na myl,
tutaj u nas, na
tej wasnej
kamienistej glebie, gdzie wypado y,
gdzie wypadnie umrze, pierwszy lepszy wicher porwie
rozmiecie te wite nasiona! Wic mimowoli
ogarniao zwtpienie
w sam niezwalczon moc
socjalizmu. Gdzie tam daleko, gdzie tam w rónojzycznym wiecie... Co mi z tego? Co nam z tego...
Tak sobie mylaem. Zapewne, nie byem zbyt wiai
i
e
i
e
i
i
domym, mocno jednak wierzyem w te swoje troski
wewntrzne
dla wszelkich towarzyszów tajemne.
Bo, gdym kiedy zacz co w tym rodzaju przei
103
ikiwa na jakim wieczorze dyskusyjnym, wydrwiono
wymiano,
inie,
zakrzyczano.
Czowiek
boi
si
wic zamilkem raz na zawsze. Nie
liem mówi, jak inni, a te sprawy s, bd co
'd, dosy trudne do wyoenia. Nosi si je w sobie gboko, boleje si nad niemi, a, jakbym zechcia
je komu powierzy, mówibym same gupstwa.
liesznoci,
To te wyczekiwaem
prawdziwym
nareszcie
tskniem. To za jakim
i
dziaaczem,
prawd w samym rodku
rzeczy
który
jest
na-
wie wszystko,
i
mem
a nie studenciakiem. To za jak
odezw, broszur, coby mi nareszcie wszystko wyjania. To za jakim widomym, namacalnym objawem ruchu, za czym, cobym zobaczy niechccy,
spotka gdzie na ulicy... Nie wiedziaem, coby to
mogo by. Robotnicy? Chyba nie, bo tak przyzwyczaiem si nie widywa ich nigdy na zebraniach,
ani zreszt nigdzie, w taki sposób jako mówiono,
mylano pisano o tej klasie robotniczej, e brak
który jest
i
ywych
w
przedstawicieli
tej
mistycznej klasy nie razi
naszej partji nikogo. Nareszcie...
By
to
may, wymizerowany czowieczek, szewc
czy krawiec. Zwyczajny, najzwyczajniejszy chudzina.
Masa
Nie
takich roi
odezwa si
siedzenia.
si po miecie, a nikt ich nie widzi.
ani sówkiem przez cay czas po-
Siedzia
w
suchajc. Nietego wszystkiego zrozumia, czy
kcie,
wiadomo, czy co z
wiedzia ju wszystko, czy
sobie czeczyna.
wiedzia.
nic nie
Ale wzruszenie moje
i
Taki
byo wielkie.
wewntrznym
w moim yciu spoecznym
przeomowa chwila. Byway potym
To bya
zaiste
pilnie
inne prze-
104
omowe
chwile
— ale
ta
bya
chyba
najmocniejsza,
Jake mu byem wdziczny, jake
tu przygo kochaem... Za nic wicej, jeno za to,
szed, e tu si nareszcie zjawi, midzy nami a tym
tam socjalizmem. Odrazu w jednej chwili rzuci od
swojej marnej postaci jaki promyk, jaki niewypozajaniaa Sprawa.
oya
wiedziany oddech.
Wierz, e co w tym rodzaju odczuwali wszyscy.
By bowiem na tym zebraniu jaki niezwyky naNigdy tak pikstrój. wicono jak uroczysto.
nie nie mówili nasi urzdowi mówcy, nigdy nie panowaa taka zgoda. Ale zewntrznie nie zna byo
nic. aden si nie zdradzi.
Robiono zupenie naturalne miny. Zdawali si nie zauwaa tej niesychanej obecnoci. Nikt si nim nie zajmowa.
có,
nie zapomniana.
e
I
i
I
e
jest
my
i
socjalizm opieramy
Otó, otó
tak
któ
robotnik? Nic wielkiego,
nareszcie
si na
wie,
e
klasie robotniczej
e
uwierzyem,
uwierzyem, jak gdybym
nie
si
to jest
tej
?
prawd:
prawdy
rk
dotkn.
Chciao mi si
chciao si jako
co z tym robotnikiem pogada,
mu co wyrazi, za co podzi-
kowa. Bodaj uciska tego drogiego gocia, Ale
trudno mi byo. Postanowiem si z nim zapozna,
y
z nim blizko. Skoczyo si na tym, e na poegnanie mocno, gorco nadzwyczajnie uciskaem
mu tward do. On
w
mnie te.
Spojrzelimy sobie
oczy. On, jakby z zapytaniem, co mi jest.
Ja
za
zarumieniem si, jak panna zy miaem w oczach.
Na szczcie nikt tego nie widzia. Robotnika tego
nie spotkaem ju nigdy, ale
nie zapomn go nigdy.
i
i
5
105
Wreszcie przysza chwila, kiedy spostrzegem,
[otychczas
waciwie
nic
logem
zgbi
tórym
pywaa
jak ze skorupy,
;l<robywa,
^emnoty
i
z
e
wiedziaem.
nieprzebrane morze naiwnoci, po
nasza „partja". Trzeba si byo
jeszcze
z
nie
przesdów, potek,
dyplomatycznej blagi naszego wodza.
Byo to ku kocowi wakacji, partja nie zjecliaa
-i jeszcze z letnich wywczasów, z kondycji, gdzie
owarzysze potrosze zapominali o caym socjalizmie
dopiero okoo Wszystkich witych zaczynali przy;)omina sobie o tym na pierwszych powakacyjnych
/ebraniach. Alici pierwszego rana zgosi si do mnie
by gdzie
w óku,
ju by po-
nieznajomy pan z listem od Lolka, który
la
w
kondycji
Kieleckim.
Byem
jeszcze
go siada, co tene uczyni
przednio,
czytaem „Jest to facet
i
^rosiem
i
robiony.
do niele wy-
:
Posiada on stosunki, które
przyda. Zaopiekuj si nim
programem
go
uy
i
i
si nam
z
naszym
dotychczasow prac. Narazie
do rozszerzenia naszych stosunków
rach robotniczych... Facet wydaje
zaufanie,
mog
zapoznaj go
ale
zawsze
ostrono!
mona
w sfe-
si zasugiwa na
W
kadym
razie,
gdy si nasi zjad, wczy si go do kóka pocztkujcych z pierwszego kursu. Tam go dopiero poznamy. Tymczasem, rób z nim, co uwaasz za lepsze. Wska mu bibu do czytania
utrzymuj z nim
i
stosunki, póki ja
sam
nie przyjad. List spal zaraz!"
Spaliem go, Lolku, spaliem!
Nie obawiaj si
niczego, nikt prócz mnie o nim nie wie.
Zaczem przepytywa
e, czego
nie wie
i
t.
p.
gocia, co jest zacz, co
Licho mnie skusio przy-
106
bra
tym razem
za
jak
zbyt
ju gupi powag,
czyniem, nawet rozmawiajc
„propagandy". Nieznajomy
spojrza na mnie po kilkakro dziwnie mocno, przenikliwie i, zamiast odpowiada, sam zacz prowadzi indagacj. Nawet Lolek ze swoj bezczelnoci
nie wypltaby si z tego, tymbardziej tedy ja wpadem zupenie wraz z
moj
powag partji
zreszt
czego
z
nie
podczas
uczniakami
ca
i
wasn.
By
W
czasu,
bowiem Ludwik Waryski.
cigu trzech lat spotykaem go od czasu do
z rzadka. Nie widywaem go caemi miesito
Nie wiedziaem, kim by, gdzie przebywa.
bio na mnie od jego duszy jakie wiato
ciodzio za
nieodcznie, dugo, dugo jeszcze
potym, gdy ju znik ze wiata, zakopany w grobie
cami.
Ale
mn
i
Szlissselburskim.
By
to wielki
fundamenty.
zole
cikim.
gielnego
jak
mojego ycia.
nas przeznaczenie.
Gboko
I
Ku czemu
Zakadalimy
rozkopywalimy ziemi w mo-
okres
potnemu pciao
kamienia
przy zakadaniu
w-
pod gmaci przyszoci byo w nas urokady by jak kapan, kady by
Cios spad nagle, miadco. Nie osta si
czyste skupienie,
gotów.
aden
z
tylu
by wzi si
dzielnych.
za bary z nielitociwym
yciem
kona niepodobiestwa. Poleg
co do jednego
legjon.
inni
Jedni poszli na stryk,
móg
któryby
Ani jeden,
i
po-
wity
na wieczn ka-
torg, na dalekie wymarcie po pustyniach sybirskich.
Tak, nikt nie pozosta.
Zostaem
ja
i
takich jak
—
107
—
si po wiecie.
Marzyem, lubowaem sobie, przysigaem na mier
mczesk tych czterech, e Sprawy nie opuszcz,
e j odbuduj z gruzów wznios, e j sam jeeszcze kilku
a
i
rozlecieli
ci
i
den
wydwigam
pyn. Czekaem
Czas
em. Rok min,
si,
z
chobym mia pa.
na sobie,
e
wród
na co,
drugi, trzeci.
nocy zrywaem
drczcemi mylami.
wiecznie czeka-
Zmarniaem. Zdarzao
si
wodziem si
i
Czy byo
co
to,
tak
bez
ladu zniko? Przywidziao ci si, stary niedogo,
pij, pij, gnij w swoim óku. Nie dla ciebie
te
rzeczy, zapomnij.
s
samotne bezsenne noce, gdy jakie
nad czowiekiem
wyszarpuje mu poduszk z pod gowy.
Niechajbym je by mia... Nie, moje cierpienia byy
marne, ndzne, okropne
przez t wasn, szczer,
nielitociw pogard dla samego siebie, przez wstrt
do kadej mojej smutnej myli, przez szyderstwo
z kadego chwilowego zapau, z nowego postanowienia. Czasami syszaem po nocy ciche, ciche
stpania. Godzinami caemi bez przerwy wytchnienia kto bezsenny mierzy szybkiemi krokami ciasn
Piekielne
nieukojone cierpienie pastwi si
wielkie
i
—
i
przestrze.
kleszcze,
na mi
Nieubagany al zaciska wówczas swoje
wyrzut nieodparty, sprawiedliwy, wypomi-
wszystko,
domaga si
kary...
1
w
milczcej
odgadywaem, czyje to s kroki niestruTo czuwa on, tam poza wiatem, w wiecznym swoim zamkniciu.
zgrozie
dzone.
Niechaj
przepadnie
zmarnowanych!
Rado
przeklta
pami
niepowstrzymana,
tych
lat
wielka
108
a
bolca zrodzia si we mnie. Nie bdzie tego
obmierzego wstydu, tego wstrtu do siebie. Jui
wszystko bdzie inaczej. Dzi si urodzie po ra2
i
drugi
—
mówiem
do
siebie.
I
z tej
wieltiej
ra-i
doci zrobiem gupstwo. Licho mnie pokusio (albowiem ju nie mogem wytrzyma), eby pój
obudzi Konrada
wszystko mu opowiedzie. Zapaliem wiec drcemi rkami
z idjotycznym
i
i
entuzjazmem,
z
przysigami, ze szlocianiem gada-
em
dugo. Konrad patrzy na mnie nieprzytomnie,
poczym w najokrutniejszy sposób zasn. Staem
nad nim, jak gupi, zaiste duej, ni byo potrzeba,
gdy Konrad ockn si, popatrzy na mnie swoim
twardym spojrzeniem
powiedzia: „pójdziecie Wy
i
i
raz
do djaba? przecie
to noc!"
Grudzie 1891
r.
bya u mnie uroczysto. Jestem szczmnie wypada ta rola. Marta po swojemu
robia trudnoci, zatrua nam wszystkim ten wyjtDzisiaj
liwy,
e
kowy dzie swoj wieczn konspiracj. Ale przecie
raz ludzie musz odetchn. Zrobia mi scen, zabronia mi surowo dawa mieszkania, a gdym bka
co
o woli ogóu,
tralnego komitetu
Boe
szpicle
i
zwymylaa mnie w
i
Narodzenie!"
—
imieniu cen-
—
„wyprawi wam
Trzasna drzwiami
powiedziaa:
posza.
Nie usuchalimy jej za tym razem. Od wczoraj
czyniem zakupy. Niewiele pozostao z mojej gratyfikacji, ale nieche te godomory raz porzdnie
zjedz wypij. Byo dziesi osób. Napoyczaem
i
109'
rzese,
nakry,
szklanek.
Ju koo
szóstej
byli
wszyscy prócz Konrada, który gdzie tam wyjecha.
Usiedli odrazu do stou, bo inaczej nie byoby miejsca w moim lokalu. Wszyscy pragnli wesooci.
Dugo yczyli sobie rozmaitycii rzeczy przy amaniu
si opatkiem. Jeden tylko Roman odmówi z obuodtrci opatki, jako gupi
idjotyczny
rzeniem
przesd. Wzbudzio to gremjalny miech
drwiny.
Na nieszczcie kto zapyta go, poco wogóle przyszed, gdy caa wilja jest przesdem. Dziwak najAaniej w wiecie wsta
zacz si przedziera
!iu wyjciu.
By strasznie obraony. Ale napróno
pcha si, prosi, wymyla. Nie puszczono go. Mylaem, e z uporu przelezie pod stoem, ale usiad
i
i
i
i
i
By
znieruchomia, jak mumja.
to
jego
sposób.
Mona
byo wydrwiwa, rozmiesza, kopa,
— nie drgn. Widok tej nieruchomej
maski móg doprowadzi do wciekoci lub do
spazmatycznego miechu. Za tym razem miano si
do woli. Wódka — przekski. Ostronie zdejmowa-
go
szczypa
em
od
z
pómiski
Powita
szafy
Wróbla.
majonezami, przyniesionemi
Musiaem
je ryk zachwytu.
z
gdy
zymprdzcj nalewa
piwo,
wznie moje
zdrowie.
Wzruszyo mnie
sposób. Nie
przyjem
koniecznie chciano
to w mieszny
si na dowcip,
wzniosem zdrowie towarzyszek. Kunsztown moj
przemow zaguszy gwar ogólny dobrze si stao,
toastu
i,
silc
i
bo nie wiedziaem, jak
wybrn.
Bawili si, jak dzieciaki.
byo patrzy na tych ludzi razem
oddajcych si pogodnej wesooci.
Dziwnie mi
zebranych
i
110
Zawsze pospni, zaatani, zmczeni, robili na mni
zazwyczaj wraenie jakich zych
przymuszonych
i
kogo
niewolników, napdzanych przez
Znam
roboty.
ich
warto, szanuj
do niemiea
ich
kocham,"
i
myl
jednak mimowoli
odwraca si od nich ku
tym „moim" dalekim czasom
ku tamtym ludziom.
Byo w naszej robocie duo naiwnoci, zamiast dzia
i
Moe
de
panowaa jaka mga.
ona wanie nadawaa nam ten urok, moe
wyrazistoci
siejszej
to
we wspomnieniach dorabia si do rzeczywistoci
jakie nimby
glorje. A jednak co do jednego si
to
i
myl — byo w tamtych ludziach apostolstwo,
natchnienie, jaka wita wznioso. Nie byo, zda
nie
si, codziennego szarego ycia, jeno wieczne jakie-;
To byo pikne. Dzisiaj niema tego ani
Owszem, trzewa, cika, twarda robota,
wielka
rozlega, jak nigdy nie bya wówczas, ale
brak w niej jakowego ducha. Nibyto o tym duchii
ju wszyscy wiedz maj go w sobie, niby to jest^
uniesienie.
ladu.
i
i
spraw, o
niema co gada, bo jest nazbyt;
oczywista. Rozumiem to, rozumiem, ale sercu pusto
midzy nowemi ludmi. Za moich czasów nie pra-.
której
ciko, tak wytrwale
byo rozsdków, mniej byo nauki,
cowali ludzie
mniej
tak
wydajnie,
i
radowa
i
si powinienem temu rozkwitowi Sprawy. To te si
raduj, to te uznaj wszystko
to chyba da si
—
e
powiedzie,
inni to
Ja stary, oni modzi.
marzyciel
—
oni
s
Ja
modzi,
ludzie.
moe
mocni
i
Oni
sobie
inni
i
ja inny.
jestem stary
robotnicy,
którzy
muruj zajadle, wytrwale, po robotniczemu, pilnujc cyrkla
pionu, dziaaj napewno, bez ochyby.
i
Ul
w tym
pikno. Mówi: „zapewne", bo niezupenie jeszcze rozumiem tyci noz niemi
tylko z niemi,
wych ludzi. Od pó roku
Dzie
ich nie jest uroczysty, jest pracowity.
zapewne
wznioso
jest
yj
a
jednak
em
mao
ich
I
i
i
Od pó roku moe
eby u mnie który z
znam.
mia-
nich
dziesi nocy,
:e nocowa. Opiekuj si niemi, dogadzam. Wszyscy,
jacy tylko s, przewinli si przez moje mieszkanie.
Niektórych strasznie lubi. Ale szukam w nich czego, czego nie widz. Czekam cierpliwie. Tskno
z
mi, jakby czczo.
Moe odwykem od ludzi powimoe stetryczaem w mojej
od ideowców,
cenia,
samotnoci. Bo prawd
powiedziawszy, nie wiem, czego mi potrzeba. Gdyby
to tak cile
jasno okreli, to moeby wypado,
po prawdzie niczego mi nie potrzeba. Nie lubi
logiki. Jest to narzdzie bezlitosne, jak jaki lancet,
marnej
i
pustej tyloletniej
i
e
Wol
duma
po swojemu w pómroku odczuwania, przeczuwania, lubi
pyta si serca
wierzy mu, temu gupiemu sercu.
Taki ju chyba zostan. Mao jest dzisiaj takich ludzi. Reszt wygubi pozytywizm.
Nieza to trutka
ria takie szczury jak ja. Nauka, wiato, logika panuj króluj. Dobre to jest, konieczne
ale prócz
tego trzeba jeszcze czego.
tego czego nie tyka!
Nie tyka! Bo to jest tajemnicza rzecz
cudowna.
Z ni to w sercu
w duszy ginli na szubienicy
tamci czterej, ona pchna tylu wspaniaych ludzi,
modych, kipicych nadmiarem si, do wyrzeczenia
si tego ycia
wszelkich jego rozkoszy piknoci.
czy kleszcze chirurga.
ja
sobie
i
—
i
1
i
i
i
Dzi
jest inaczej.
i
Powicenie, bezinteresowne od-
112
danie siebie
ma ju
swoje umotywowanie spoeczno-
trzewe, zimne,
filozoficzne, spokojne,
gdyby byo zaprotokuowane u
Moe
rozumiem.
nie
udape,
kady
sz
sztuczne,
taka jest teraz
nieprzyrodzone?
czuje tak, jak
mymy
pewne,
czuli ?
dziaacze ofiarno swoj.
jak-
tego
Nie,
rejenta.
Moe to
Moe w gbi
moda?
W mózgacli
Moe
no-
mocniejsze, moe to jest trwalsze ni nasz stary romantyczny zapa. Kto wie jednak, czy dzisiaj ludziom
nie jest ciej znosi jarzmo ich pracy z tym wyrozumowanym przeraliwie jasnym poczuciem obowizku, swojej roli spoecznej czy tam klasowej?
nasi
to
i
Czemu
s
tacy smutni?
Czemu
ponurych,
tylu
zgryliwych? Gdzie pogoda tamtych czasów?
To te z radoci patrzyem na miejce si
oczy, radowaem si kpinom, dowcipom, gwarnej,
nieprzymuszonej wesooci.
takiej roli nie ogl-
W
daem
jeszcze nigdy
nowych towarzyszy. Swawolili
jak dzieci. Towarzyszki, które zazwyczaj traktowane
s
przesadzonym
z
praca jest
wan
nieraz
w
których
równouprawnieniem
nielitociwy sposób wyzyski,
wanie
przez towarzyszy
nouprawnienia,
na
na mocy tego rów-
chwil odzyskay swoje
trady-
moe nawet suszne) prawa. Otoczono je
uprzejmoci, atmosfer ciep
serdeczn,
zwaszcza t, która bya najadniejsz. Ale tak ju
bywa zawsze. Dziwn kobiet jest Helena
ma
cyjne
(a
weso
i
—
w
sobie niby wszystko
a jednak
to,
wyglda midzy
co
i
inne nasze niewiasty,
niemi, jak królowa.
Wszyscy
zgadzaj, cho si napewno nie umawiali.
Towarzyszki j uwielbiaj, chopcy
mieszni
si na
to
s a
113
tych swoich niezrcznie ukrywanych zapaach
Fnadskakiwaniach, oszczdza j nawet sama Marta.
ona tego wszystkiego nie zauwaa. Prosta, ci^a.
^
—
[yidziaem j zaledwie kilka razy, ale — oczywide —
BBK^starczy na ni spojrze, eby si zastano wi.^Nie
powiem, eby si zakocha, jak si to mówi w po'
j
Cho,
wieciach.
kto to
moe
lioci si nie rozumiem.
Bolek kochaj si
;
szego
wejrzenia.
w niej
To
wiedzie
?
Wogóle na
e
Kazik
wanie moe od
pierw-
Przypuszczam,
i
s
smarkacze,
ale
Konrad...
ni rozmawia Mam si za psychologa, ale moe nie trzeba byo by psychologiem, eby zauway. Raz ich tylko widziaem razem. Byo mi ciko, byo mi przykro
tak jako
piknie. Czuem si niepotrzebnym, chciaem sobie
co wymyli pój, zostawi ich razem. Byo to
Jak on wtedy
z
!
i
i
niezmiernie pikne, tak pikne, jak
w
pierwszym
e to
Tylko,
Nie, to nie
która
a
w
jakiej sztuce
zanim si wszystko wyjani.
prawdziwe. Zostaem z ciekawoci.
akcie,
byo
bya ciekawo. Bya
to
jaka rado,
bolaa.
Grudzie 1891
Nie trzeba
e
by
na to socjalist,
eby
r.
wiedzie,
e
prawdziwe naukowe
pojcie o czasie drwi sobie z nocy sylwestrowej
i
czas
nie zna
granic,
i
ze wszelkich miar ludzkich,
z
rónych
nastrojów,
przywizanych do danego dnia. Rok si koczy, co
si zamyka w czowieku. Co si nowego w nim
roztworzy. Punkt o godzinie 12-tej w nocy urwie
si stary ból, nuda, zmczenie, ustan kopoty, zaZe
wspomnie
starego sympatyka.
8
114
si zupenie nowy
cznie
now
penie
w
I
ja
si napeni
zu-
co w tym rodzaju.
Dzi wanie przywidziao mi
a jednak czuje
rzeczy,
"takie
czas, który
treci. Nikt ani na chwil nie wierzy
równie. Przesd.
—
inwentarz
si^^robi raciunek z ycia. Bilans
jak to si robi u mojego pryncypaa. mieszne to.
Co ja tam mam do rachowania, co ja mog wykalkulowa? Nieciekawe to, nieciekawe. aden z moi
ich
przyjació nie
wysuchaby
bez ziewania,
tego
odczytaby tego bez drwin, a nawet aden
pisarz nie zrobiby z tego ani jednego kawaka,
wartego przeczytania. Albowiem ja jestem czeczyna
najzwyczajniejszy, wanie taki, o którym nic niema
do powiedzenia. Szary czowiek, który ma aspiracje
nikt nie
i
Pilnowa
ca
ci
Nieche
si miesznym.
przez to staje
dowie si o tym. Niech mnie
si,
nudziarzu,
stary
nie
nikt
nikt nie podejrzewa!
bo ci
na
gaduo,
tam do rodka! Tyle razy sparzye si
pamitasz. Niestety, nieraz zaczynaem
omiesz
nie wpuszczaj nikogo
partj. Stary
ju
i
nic nie
mówi
i
to
chciaoby si mie takiego wanie
przyjaciela, któryby zrozumia wszystko, wszystko
odczu. Coby si stara wyrozumie to, czego sam
czowiek w sobie nie rozumie. eby wyjani, eby
do byle kogo.
poradzi.
Moe
A
Samotno si
dlatego,
e
za
robi
duo
chwilami
ludzi
—
przewija
samotno.
si koo
mnie. Wszystko wiruje, krci si, ludzie przemykaj
si, jak cienie.
miae,
z
e
Ju
— ju
zdaje si,
ju mona. Wanie.
oczu na dugo.
sprawy ganiaj.
I
e
znika
si porozuci
czowiek
Gdzie go tam po wiecie jakie
Czas mija
a kiedy znowu wy-
—
—
115
lnie
go widzie,
^rozumienie,
nie
czas odnawia rozpoczte
nawizywa. Jeden, drugi
nie
czas
znowu go niema. Ciekawi, kochani zdarzaj si ludzie; có, kiedy przelotem, na krótko.
Znam ich, pamitam kadego, kadego poznam (nie
jest ich znowu tak wielu), chobym go tylko raz widzia, a, prawd powiedziawszy, z adnym si nie
neczór
i
zaprzyjaniem. Tyle
wszystkich kocham.
jemnoci. Gada ze
S
mog
e
powiedzie,
ich
to jednak uczucia bez wza-
mn — gadaj,
przyjmuj moj
mojego
istnienia.
Oczywicie, oczywicie nie jestem gupi
nie wymagam rzeczy nadzwyczajnych. Czowiek
jest zmczony, zdroony, niewyspany, skopotany
jake tu z nim gada? Jake si tu z nim zaznajo-
gocinno,
ale
zdaj si
zauwaa
nie
i
mi? Myl,
cho
istnienia
mog
nocowa
gdybym si uskara
ludzie nie
rem,
wszystko
ustajce
zbiegowisko,
na
jest
posiadajcym
towarzyszcym
nie
,
Ona
koniecznoci mojej kanapie.
e
nawet dla
zjawiskiem pobocznym,
zjawiskiem,
samodzielnego
osob. Zapewne,
moe
dla wielu z nich, a
nieuniknionym,
adnego
z
e
jestem jedynie
wszystkich,
w
ulicy.
jest tu
Bybym
na kopoty
na
gówn
porzdku,
gdy
potwo-
na to nie-
i
jednym sowem,
to,
e
czowiek nie ma wasnego domu
ani chwili samotnego wypoczynku po pracy. Byoby to zreszt niesprawiedliwe, bo samotnoci nie znosz, a lubi
ludzi. Tylko wanie,
wci do mnie przychodz
i
e
i
wychodz,
cakiem
si.
kad
si spa
ich niema. Ja
Prawd
lubi
powiedziawszy,
i
z
wstaj,
ludmi
brak
mi
a
y,
waciwie
wygada
ludzi.
Marta
116
zabronia mi przyjmowa moich dawnych znajomych,
„moecie sobie bywa,
burujów. Powiedziaa mi
:
gdzie chcecie
u kogo chcecie, ale
i
przyjmowa
u siebie nikogo nie wolno " Jest to zrozumiae, ale
.
Wam
w ta-
kim razie stosunki towarzyskie staj si niepodobiestwem midzy ludmi, obserwujcemi formy. Nie z kadym mona si widywa po cukierniach i na tym koniec.
Stary Ogorowicz nie moe zrozumie, dlaczego
urway si nasze soboty szachowe, z kolacyjk doz trzykrotn przepalank. U niego nie mona,
ona
dzieci na te dwa pokoiki, a zreszt
duo
bo za
mow
i
i
jdza
niemia.
i
W
zupenie
cukierni
inny nastrój,
o co temu poczciwemu
a raczej brak tego,
chopu
Przywyklimy, przywyklimy obadwaj do
chodzio.
On moe bardziej, ni ja. Moe w caym
nudnym yciu jedynie te sobótki byy
cikim,
jego
jakim wasnym ktem?
janiejszym promykiem
sobótek.
i
Teraz yjemy,
dzy biurowi.
jak obcy,
dlaczego si tak stao.
e
jak zwyczajni sobie kolenie rozumie
uraony,
Jest
zupenie,
W któr sobot uprzedziem!
mona, bo musz by na kolei wita jak ciotk. W drug sobot zegaem o pilnowaniu w chorobie tej samej ciotki. W nastpn
znowu co wymyliem, a e nie umiem tego robi,
wic stary si pozna, e kami. Chodzi struty
przez cay tydzie. W sobot by wyjtkowo roz-
•go,
dzi
nie
draniony, wreszcie, kiedy wychodzilimy wszyscy
zaczepi mnie z umiechem, ale z takim
z biura,
dziwnie bolesnym
ganiem
bie
co
w
oczach.
—
urzdzimy?
No,
Moe
niemiaoci,
z badzi nareszcie sosobie nareszcie powe-
umiechem,
z
moe
117
— O Boe,
jake gupio wszystko si to
konspirowa
zaczem bka ni to ni owo, zmieszaem si; on si stropi,
zblad, zacz przeprasza, a od poniedziaku ju
bylimy, jak nieznajomi. Próbowaem mówi o tym
z Mart.
Cio jeden dzie w tygodniu! Mówiem,
e czowiek jest ju starszy, e najzacniejszy, e mój
przyjaciel. Nic, ani gada. „Ciopcy nie mog si
stosowa do jakich dni w tygodniu, które Wy bdziecie askawi im pozostawi. Takich my mamy
do. Musi by jedno zupenie pewne miejsce".
jak
Racja, racja. Czuj si dumnym z tego,
[jemy?...
[ao
Nie
!
potrafi
,
i
ju
.iiaczej
nie
mona,
to niech
i
tak bdzie. Mniej-
tam o mnie. Ale al mi starego. Stary jest nabiedny. Dziwak, z nikim ju nie potrafi si
zbliy. Ja tam sobie dam rady, cho mi nieraz
przykro ja jestem zupenie inny czowiek, ja mam
socjalizm. A on mia tylko te nasze sobótki, z szachami
z przepalank. Buruj, filister, ale czowiek
nieszczliwy, z wiecznym piekem domowym, z czworgiem dzieci, ale czowiek zacny, dobry, kochany.
sza
prawd
;
i
Maj 1892 r.
Dzi przechodzc przez ulic Wspóln spotkaem
Konrada z Helen. Zdumienie moje byo wielkie,
albowiem Konrad od
pó
roku siedzi
w
Londynie.
przed paru dniami mówia mi Marta, e
nieprdko wróci. Oczywicie mówia nieprawd, bo
ona wie wszystko. Szli umiechnici, ona z bukietem fijoków u stanika, taka przecudowna, jak zawsze, moe jeszcze liczniejsza. Jakby mnie kto no-
Jeszcze
118
em
pchn.
Poszli
w
kieru*nku
ogrodu pomologicz-
nego, nie zauwayli mnie,
ani mojej gupiej miny.
Byo
e
mi
stem
strasznie przykro,
dla nich obcy,
koniec,
e
e
o
nic
nic nie
oficjalny
wiem,
towarzysz
i
nic ludzkiego, cieplejszego nas nie
tym wszystkim...
Ale
w
gruncie
e
je-
na tyra
czy,
rzeczy
oczywicie si ciesz, bardzo si ciesz. Wzrusza
oni
mnie ludzkie szczcie. I jake to dobrze,
pikni oboje. Wydaje*
wanie ze sob
tacy
e
—
e
mi si,
naprawd
s
jestem ich ojcem
i
bogosawi.
Ja
ju
jestem stary, byle co mnie wytrca z rów-
Nie wiem
nowagi.
— zdarzenie
cile,
co
mnie bardziej kosz-
W
luszczliwe czy nieszczliwe.
tym wsypali si trzej nasi chopcy. mieli si ze
mnie wszyscy. Có wielkiego si stao? Zapewne,
tuje
e
zapewne,
powszedni,
chleb
to
przeywaem
ja
rozumiejc te sprawy, zawsze
naley jednak traktowa je z pewn powag. Zawsze
naley tych ludzi jako uczci. Bo, cho
si to zdarza czsto, to jednak
to dramaty. Byem zy,
mnie nie zrozumiano. Nie jestem paksiw bab, jestem czowiekiem powanym. Chc,
eby oni wszyscy widzieli w swoim yciu t wielko, która w nim jest. Ale oni nic nie widz, jak
gorsze
\
Ale
rzeczy.
—
s
e
dzieci. miej si ze mnie. Mówi, e chc odprawia aobne naboestwo po kadej wsypie. Robi
swoje, pracuj,
na
to,
unosi
eby
krc
si nad niemi
zwyczajni
—
wielkie,
kady
i
si,
ów
spostrzec
a
i
ich
i
brak im poprostu czasu
nastrój
jednak wszystko
z nich,
wzniosoci, który
sprawami.
nawet
S
trywjalni,
razem wzite jest
komik, jak Leo-
taki
\
—
119
ma
iek,
Leonek
wielkoci.
tej
kto wie, czy to trwae, czy to
i
na zawsze
)stanie
domu
w
swój udzia
jieciak,
W
?
kadym
mu
ojcowskiego, gdzie
nieszczliwy
ojciec goni
[rywa si przed nim
taka sytuacja trwa
I
i wzruszajce
listy
razie
jest
ju w nim
Leonek uciek
niczego nie brako,
go po wiecie. Ale syn
ni przed andarmami,
pilniej,
ju dwa
lata. Stary bogacz pido Londynu, proponowa stay,
lumiewajcy, jak na nasze stosunki, zasiek roczny
[a
ale
partji,
w
wymaga
jako warunku sine qua non
rce marnotrawnego syna. Leonek,
dowiedziawszy si o tym, struchla ze strachu, e
udania
jego
go „sprzedadz".
Pewnego
razu zebrao
si
u mnie
czoo ruchu
nad finansami, które byy okropne. Wtym
Leonek,
Konrad z
swoj powag
owiadcza: „Naturalnie, wydamy Leonka". mielimy
si wszyscy, ale chopak, pomimo swoich dziewitradzili
wchodzi
nastu
nie
ca
i
mia zy w
lat,
maj
oczach.
tu za nic, jest
I
tego drogiego
popychadem
i,
chopca
co gorsza,
pomiewiskiem ogólnym. Chopaczyna jest posuszny,
pokorny
uwaa za wielk ask, e go wogóle toleruj. Takiemu dziecku naley si opieka, troch
ciepa. al mi go. Okazuj mu troch serca, pogadam z nim czasami chwilk wiedzc, co mu sprawi
najwysz rozkosz, pytam o jego zdanie co do
rónych spraw partyjnych. Pragnie uchodzi za dorosego, tskni do tego, eby go kto nareszcie bra
na serjo. Jaki jest szczliwy, z jak komiczn poi
i
wag
poucza
mnie starego!
jego marzeniem jest
Ale najszczytniejszym
pracowa pokryjomu wród
ro-
120
botników swojego ojca
wielki strejk
w
nauczy
i
wywoa
Pabjanicach,
starego rozumu.
Nie
tam
traci
e
stary wyzyskiwacz da si kiedy w ten
sposób przekona. „Wiecie, co jego moe uwiadomi? Sia. A my bdziemy si. Prawda?" Prawda,
nadziei,
e
prawda, Leonku, ale obawiam si,
dugie
papa
lata
z
Pabjanic
jeszcze
przez
bdzie od nas wszyst-
kici mocniejszy.
—
Powracajc do tych dwojga
powiedziabym,
dopeniaj si oni w tak nadzwyczajny sposób,
to poprostu jest cud, e si w yciu spotkali.
e
e
Konrad
widzi
tak
jest
niezomn potg,
jest
twardy, ponury,
rozumie wszystko, ale jako nielitociwie,
jako przeraliwie na zimno. Ma on
zum,
nic,
i
moe
nawet
oprócz rozumu.
jest gienjalny,
nic nie czuje,
e
ale
e
Wydaje si,
mógby
ama
niema w nim
ten czowiek
burzy wokoo
i
siebie wszystko bez cienia litoci. Jest
okruciestwo.
Kto wie,
we wspóczesnym
moe
to
wielki ro-
w
nim jakie
samo wanie, co
w
tym
„molochu" kapitalizmu, jak si to mówi po naszemu.
Jest w nim co z maszyny, która tnie sztaby elazne: pewny, miarowy, niezomny ruch. Jest w nim
zimna kalkulacja, taka sama, jak w kantorze fabrycznym. Jednostka czowiecza nic go nie obchodzi, ani
aden jej ból, szczcie, ani nic, co jest jej wasnego. To
gupstwa, na które ma on swój szyderczy, niedobry umiech. Mog go skrzywdzi, ale
zdaje mi si,
on nikogo niezdolny jest pokocha.
Nie kocha adnego proletarjatu. Mówi u nas czsto:
nienawidz kapitalizmu, nienawidz burujów, niei
s
e
kapitalizmie,
a
raczej
121
I
nawidz rzdu
carskiego,
i
u wielu
z
nas przywi-
Sprawy jest jeno nienawici do obecnego
porzdku spoecznego. Ale Konrad chyba nie czuje
zanie do
On
nawet nienawici.
czyni swoje, jak siy natury,
maszyna, jak jakie bezduszne, potne, wyrose
ycia wspóczesnego narzdzie losu. On imponuje.
jak
z
go, poddaj mu si nawet warchoy, sami
wiedzc, dlaczego to czyni. Ale nikt go nie
lubi. Nikt z nim nie yje blizko. Z nikim nie jest
na ty.
tacy, co go si boj. Któ sobie móg
kiedy wyobrazi, eby Konrad móg si zakocha?
Jak to si u niego odbywa? Jak tam w gbi
jego duszy odbija si to uczucie dla Heleny? Dla
tej naszej
sonecznej towarzyszki, penej uniesie,
rozpaczy? Co ona znamiechu, ez, zachwytów
laza dla siebie w tym ponurym, skupionym w sobie
zimnym czowieku? Czy bdzie on cierpliwie
sucha jej piknych wynurze ? Czy on potrafi uszanowa t przeczyst dusz, która jest czua, jak to
Suchaj
nie
S
i
i
górskiego
jeziora,
co
odbija
w
sobie wszystko,
gwiazdy
chmury, zaspia si w niepogod, rozbyska tysicem barw pod socem, jest inna o wschoa zadzie, inna o zachodzie, inna kadej godziny
wsze ta sama, niezmienna, wierna sobie, przeczysta.
i
i
—
Jak sobie wyobrazi ich poycie?
tam
dzie
z nim, u
Czy
Jak si to wszystko stao? Chciaoby
ta
ty
bada chce si j ostrzec czy
ju wszystko wiesz, dziewczyno?
i
i
powieciopisarze
nice
s
jej
nie
b-
j
py-
niego obco, zimno, le?
:
woaj
nieustannie:
w mioci! Wydaje
si,
e
si
ty wiesz, czy
Poeci
i
róni
jakie tajem-
to tylko tak
w
pi-
:
122
w
saniu,
siaem
Tak sobie myr
wiecie wyidealizowanym.
nieraz,
widz naprawd
teraz
Jest to straszne
cudne zarazem.
i
te tajemnice.
Bardzo, bardzo
Radbym jej
ona go naprawd
jestem niespokojny o Helen.
nieba przychyli,
to
tylkobym si
jeeli
i
móg
cieszy.
I
jeeli tak
przecie
kocha,
jest, je-
wiadome, ugruntowane, to niechaj id raNieche oni oboje tacy odmienni, oboje tacy
wspaniali zespol si w jakiego nowego, niebywaego podwójnego czowieka, który bdzie mia czue
nieubagany rozum,
poryw natchniony eserce
lazn wytrwao,
ukochanie nienawi. Niech si
eli to
zem.
i
i
i
i
i
i
wiata, dla naszej Sprawy!
Niech to ich zjednoczenie bdzie tak samo pikne,
jak pikni
oni oboje, cho nawskro odmienni
soon czarny, kocisty, wysoki, mocny, ona
tak
dla
stanie
dobra
s
—
neczna blondynka,
drobna,
wdziczna
w kadym
poruszeniu. Konrada spotkao wielkie szczcie. Jest
on
taki,
adna
bym,
nek.
e
powinien to rozumie,
sprawa
partyjna
tylko jego
cho
to nie jest
wasna.
Chcia-
eby traktowa to nietylko jako wasny oeBybym pewniejszy, e dziewczynie nie stanie
si krzywda. Albowiem ona
naszym skarbem.
jest
naszym sonkiem
i
Wrzesie 1892
Straszne
upay
i
cholera. Jest to
bd
co
r.
bd
harujcy przez cay boy
rok, nie mia paru tygodni wypoczynku.
Poprostu
jestem chory. Nie mog pracowa, nie mog je,
nie mog sypia po nocach. Pan prokurent uwaa,
zbrodni,
eby
czowiek,
123
niema naturalnie, gdy
)jecha do Contrexeville ze swoim pcherzem.
jiona apelowa do djaba, albo te wyjecha salowolnie z Warszawy, a zarazem z posady.
urzdnicy
Czy te nastan kiedy takie czasy,
pomyl
sami
sobie
zorganizuj
si
o
Inkowi
iwodowo? Przecie my jestemy takiemi samemi
)botnikami, jak pierwszy lepszy szewc czy tkacz.
no pan o tym z mojemi kolegami! Na^le gadaj
próbowa nawet agitacji.
iralnie, nie
dobrzy ludzie, ale sfilistrzone to do
lidzy niemi
tpiku koci
obcione dziedzicznie fanaberjami
gupi ambicj, spucizn po dziadach i ojcach,
iórzy siedzieli na wasnej ziemi. Wszystko to nie-
Pana
to przejdzie.
szefa
e
i
S
myl
i
i
)ne,
wykolejone, zazdrosne,
marzce
o karjerze,
spyn na nich ot tak z powietrza. aden
pomyli, e razem z innemi mógby zmusi
tóra
ie
ma
^ryncypaa do ustpstw.
Nie
m.
—
dobre dla motona traf, liczy na swój mina jaki figiel, który pozwoli
to za prosta droga, to
Pan urzdnik
irny sprycik,
liczy
liczy
u okpi
elazne prawo spoeczne. Jedni trzymaj
la loterji klasycznej, inni na jakich zagranicznych
zabronionych, inni za spodziewaj si awansowa przy
)mocy lizusostwa
intryg. Pan Wacaw, który
^chodzi za piknego, zapoycza si podczas karnawau, liczc na bogaty oenek; pan Kazimierz, który
ist brzydki,
znosi straszliwy teror od ciotki bigotki
i
nadziei,
^sicy
tacy
e
rubli.
i
stara warjatka zapisze
I
tak dalej,
owacy,
ale
i
tak dalej
mu
swoje
par
— powtarzam —
spoecznie biorc,
to jest
bydo.
124
jake chce si rzuci
O,
choby
tydzie!
na
to
Wycieczki
oiydne miecisl<o
niedzielne
mcz
mnie tylko a nic nie daj. Odpocz, odpocz.
Doprawdy, nieraz szczerze auj,
mnie nie wzito
razem ze wszystkiemi. Siedziaby czowiek w czterech cianach, ale przebywaby w jakim ludzkim
nastroju. Moebym si
mczy, ale wiedziabym
przynajmniej poco
naco. Bybym razem z niemi
znów
pod jednym dachem. Boj si, boj si,
zaczn si puste lata,
znowu zapomn o wszystkim
ostatecznie zmarniej. Przemino jak sen
e
i
i
e
e
i
pikne ycie. Gdzie nasi ludzie, gdzie caa robota?
Zapowiadao si wszystko tak piknie, a skoczyo
si gupio... Miao by co wielkiego, a zostao
jedno
nic.
Oni
s
mdrzy
czekali cierpliwie, pozwalali na
i
gdy si robota rozwina, zgarnli to,
co byo, do kupy
wsadzili pod klucz. Cae szcz-
wszystko,
a
i
cie,
e
ocala Konrad, Helena, Marta, zosta sztab,
Gdzie tam oni zapewne s, gdzie
Kiedy tam znowu si zacznie,
kiedy znowu rozkwitnie
bdzie to, co byo. Tak
mówi rozsdek. Ale czekaj tu, czowieku, na te lepsze
ale
tam
bez wojska.
myl,
co robi.
i
czasy.
Takie czekanie demoralizuje,
odbiera wiar.
mi bardzo le.
Konrad dziwi si,
ja ocalaem; ale ja si nie
dziwiem, powiedziaem mu, dlaczego si to stao.
I
jeeli on mnie rozgrzeszy, a raczej upowani,
eby zostao tak jak jest, to chyba powinienem by
Jest
e
spokojny.
W
gbi
kojny; truje mnie
duszy jednak nie jestem spoza mnie, za moje zupenie
to,
e
!
125
nadome postpowanie odpowiada niewinna
pdy
Konrad
zwymyla
mnie,
ofiara,
sponiewiera,
wy-
sydzi za mój jakoby „hiisteryczny sentymentalizm",
ie
poddawaem si
e
jeszcze
ale
;
kiedy
mi powie-
postpowanie zaszkojibym niezmiernie wszystkim naszym ludziom
^zdradzibym Spraw, zrozumiaem
nie uczyniem
tia,
przez moje sumienne
i
eby t cudz krzywd
majmniej, eby mnie to
|c,
odrobi. To nie znaczy
nie
drczyo.
^yczajny sobie pan, który mieszka
—
w
Bo
taki
mojej oficy-
e
pitro niej
szpicel,
có on winien,
wyznaczony do pilnowania mojej kamienicy, omyli
nie,
ale o
si o jedno pitro
wyprawi go do X pawilonu
zapewne jeszcze dalej
Konrad kpi sobie z takich katastrof, dla niego
jest to mieszny kawa z konspiracyjnego ycia. A dla
mnie to wielki wstyd
strapienie. Co ja powiem,
gdy taki zwyczajny pan po paru latach wizienia,
i
i
i
po piciu latach Jakutów powróci nareszcie,
caej prawdy
przyjdzie tu do mnie
si
rzy
i
mi
w
dowie
spoj-
,
Powie mi poprostu na podstawie
pojcia o prostej uczciwoci
oczy?.,.
zwyczajnego
,
em
ajdak.
Czy on zdoa kiedykolwiek zrozumie t nasz
konspiracyjn czy rewolucyjn etyk? Gupio, gupio. Prawda jest,
moim przyznaniem wsypabym
e
mnie bywali, to jest wszystkich; prawda,
e zdradzibym Spraw ale czy nie jest równie
prawd,
Sprawa nie powinna wymaga takich niewinnych ofiar? Sytuacja jest w kadym razie gupia
bez wyjcia. Ja z moim poczuciem cudzej krzywdy
tych, co u
e
i
—
—
126
mog
by
sobie
ale jak
bez wyjcia, to jest
i
maa
szkoda
wyjdzie z tego socjalizm?
Listopad 1892
r.
Wszystko wraca do porzdku. Niema chyba na
czeka. Przyzwyczaiem si zreszt do nowej
sytuacji. Troch za prdko moe wlazem z powrotem w filistersk skór, ale co miaem robi? Nikt
si u mnie nie pokazuje. Marta jest gdzie na Litco
wie, a jeeli jej tu niema, to i adnej roboty niema.
Wyprawili nam andarmi sute wakacje. Przed paru
tygodniami spotkaem koleg Ogorowicza wieczorem na Mazowieckiej. Zaczepi mnie i zacz, ku
mojemu zdumieniu, czyni mi
chowywa si
temperament,
taki
tgo
gono
tak
e
i
gorzkie wyrzuty zazamaszycie, zdradza
:
natychmiast poznaem,
Traktowa mnie na
e
by
klepa po ramieniu, urga, caowa. Wziem go mocno pod
i
postanowiem odprowadzi go do domu. Ale
po drodze wyrwa mi si
groc mi kijem krzycza: „To twoja wina,
ja pij! Ty winio! Ty
bye dumny, to ja
dumny! Poszed precz!"
city.
„ty",
rk
i
e
i
Ludzie stawali
koo
bd
nas,
wic drapnem, obawiajc
A on poszed szybko, zataczajc si
ocierajc o kamienice. Biedny czowiek! Wic on
si skandalu.
i
ma
wiadomo
swojego upadku! Jest nawet wiaon pochodzi! Tak, ten czeczyna ma racj.
Przerwanie sobót wykoleio go ze szcztem. Musia
dom,
sobie
skd
co wymyli. Zacz
si tego
nie
spodziewa!
pi.
Nigdy,
nigdybym
127
Nazajutrz, kiedy
wszyscymy
wychodzili
z biura,
nim razem
zaczem gada serdeczogronie, gorco. Dugo szed w milczeniu, sapic.
siedlimy
na
uboczu
tam
wyjaniem
mu
nadzie
reszcie wszystko. Stary rozpromieni si, o mao co
si nie rozpaka: „Wic Wy
nie gardzicie?
Wic nie uwaacie mnie za niszego ? Wic mnie
nie posdzacie o nic? A ja si truem, ja myla-
poszedem
z
i
W
i
mn
em ..."
Zapewne, jestem troci winien, naleao upozoto nasze dziwne zerwanie tyloletnici
stosunków, ale stary jest guptas naiwny jak dziecko.
O co go ja mogem posdza? Zahukany przez on,
zdziwaczay
biedny Ogorowicz owiadczy mi,
ani jednej chwili nie wahaby si „dzieli wraz ze
niebezpieczestwa",
„socjalizmu dokadnie
nie bada, ale
nie jest mu on niemiy",
jako
czternastoletni chopak podczas powstania wybiera
si do partji
d. Sowem, przez dziwactwa kont.
spiracyjne Marty utracilimy towarzysza. Oczywicie,
w najblisz sobot wycignem z komody szachy,
przygotowaem przepalank zakski punkt o w pó
do ósmej wieczorem kolega Ogorowicz zasiad na
swoim miejscu. Bya to wzruszajca chwila. Stary
powraca do dawnego swojego ycia
ja jakgdybym egna mój ostatni okres rewolucyjny. Mio mi
byo patrze na rado starego dziwaka; ciko byo
pomyle,
tak ju bdzie na zawsze. Byem roztargniony pierwszego naszego wieczora, stary ogra
mnie do nitki. Jedno mi si w nim nie podoba: zanadto by gorliwy do kieliszka. Dawniej pijalimy
rowa jako
i
e
i
mn
e
e
e
i
i
i
—
e
i
128
po trzy. Teraz wypija ca karafeczk(
pod koniec podcina si najwyraniej. Trzeba g(
stopniowo oducza od tych przyzwyczaje, których^
sprawczyni jest waciwie Marta. Ciekawy te jestem, czy rycho spadnie nam z nieba szanowna towarzyszka
znowu wypdzi odemnie mojego starego gocia?
regularnie
i
i
Listopad 1892
Przed tygodniem otrzymaem
Leonka. List
jata
by
list
r.
od tego war-
bardzo nieostrony, ale ucie-
szy mnie niezmiernie,
jak
gdyby
by
zwiastunem
lepszych czasów.
—
Drogi towarzyszu!
Cho byem
rego.
kas
i
wykupi mnie
w apach
Jestem
bardzo
zasypany,
stary
u
sta-
ruszy
jakich tam faktorów.
przez
Mówi,
acie !),
e andarmi, cho o nich le gadaj (uwas lepsi od partji, bo rozumiej ból ojcow-
skiego
serca.
a nic nie
No
i
rozumie!
go,
Kocha mnie niby okropnie,
w
wizieniu.
To
ja
On
co tu robi z takim?
al mi
na jego
ale
bo chory
trzyma
danie
i
nic
stary.
mnie jak
ciupasem
zo-
staem odstawiony do Pabjanic
jeszcze oddany
„pod rozpisk", jak pies czy krowa, a teraz nie
puszcza mnie na krok. Jest tu lokaj, stary niewolnik
eunuch, który odemnie na krok nie odchodzi
sypia w moim pokoju (okiennice zamyka si na noc
na kódk). To si nazywa wolno pod dachem
buruazyjnego ojca!
dziesitym pawilonie byo
mi jak w raju. Czowiek czu, e co znaczy. Siedziaem koo Bolka, a nademn (w Nr. 57) Klara.
i
i
i
W
129
kalimy do
Wsypa nas wszyst-
siebie codziennie.
ndznik prowok, nazwiskiem Sidorek. On
Was nie bywa, dlatego Wam si upieko. Bardzo szukaj Konrada. Helenie si odemnie piknie
|ch
i
kaniajcie. Jak idzie robota?
—
mnie tylko stary
Jak
wypuszcza
to zaley od mojego sprawowania
musz zajrze do naszych robociarzy;
zobacz ja, czy stary nie e, opowiadajc, e adnej krzywdy w jego fabryce niema. Zrobi mu taki
zacznie
—
strajk,
e
e
pozna,
mnie
gdy
e
mn
ze
wydziedziczy,
ale
niema artów.
Grozi,
kpi
z tego,
ja
sobie
uznaj adnego spadkobrania. Nie wiedzc
robi, papa uda
ciorob
ley w óku. Jest troch tylko niezdrów, ale poniewa mi go al, nie daj std nura. Jak wstanie
nie zgodzi si na moje warunki co do poprawy
bytu tkaczom, to zaraz na piechot sypi do odzi,
a stamtd do Warszawy. Nie odpisujcie, bo stary
list przyapie. Chyba niedugo si zobaczymy
Wasz Leo.
nie
mn
ju, co ze
cik
i
i
To byo przed tygodniem. A
dzisiaj
wieczorem
zjawi si Leonek we wasnej osobie. Przyszed jak-
by nigdy nic
pyta si, czy kanapa na dzi zajta,
bo on dopiero przyjecha
nie moe sobie na razie nic znale. Strasznie si zmartwi, dowiedziawszy si,
robota stana, ale zaraz si pocieszy
i
z
on tu wszystpewnoci siebie oznajmi,
ko poruszy. Uciek z domu tak, jak sta. Nie ma ani
i
i
e
e
ca
bielizny, ani
„Mogem
Ze
wspomnie
—
adnych
powiada
rzeczy, ani
—
starego sympatyka.
staremu
zamanego
zabra
grosza.
floty
na
9
130
par tysicy, ale onby tego nigdy nie zrozumia
wzimylaby, e ukradem, wic mi taka
zo
i
e
ruszyem ani grdynia, nawet na drog,
przyjecliaem na gap".
(
Warjat czysty. Zamieszka u mnie na dobre postanawia „ruszy robot warszawsk". Uwaam, e
wizienie bardzo go wbio w dum. Krytykuje „stabrak konspiracyjnoci, domaga si
rycti", taktyk,
„realnego" programu.
jakiego „wspóczesnego"
nauczy? Chowszystkiego
tego
go
No, no. Kto
pak jest dzielny, ale naley si spodziewa, e on
narobi tu jakich gupstw. Nikogo starszego niema.
Chyba jest moim obowizkiem pokierowa nim?
Spróbuj. Powinienem zrobi wszystko, co tylko
a,
nie
i
i
i
mona.
Stycze 1893
Jest to wszystko co najmniej dziwne. Jest
zupenie mieszne. Ale robota
na
na nogach,
To
trony.
jest
i
sztandar
prawd.
idzie,
jej
Prawd
r.
nawet
ale partja
sta-
znowu buja ponad
jest
i
to,
e
prócz
Leonka niema w Warszawie nikogo do rzdzenia, a masy skadaj si z kilku lunych kóek
robotniczych, które w cigu paru tygodni Leonek
zorganizowa nanowo.
odszuka swoim wchem
Mnie wydawao si spraw najpilniejsz nauczy
tych ludzi tego, czego jeszcze nie umiej, czyli odbywa z niemi regularne zebrania. Ale Leonek uwanajpilniejsz potrzeb jest wydanie odezwy
a,
w imieniu samego Centralnego Komitetu partji.
Ulkem si tego samozwastwa. Tedy on na wasmnie
i
i
e
131
i rk
uoy
zabra si do rzeczy,
ognist proklamacj, podpisa j w imieniu naszej najwyszej
wadzy i odliektografowa do wspóki z jakim swotajemniczym sojusznikiem, o którym nie clice ze
gada. Fakt si sta. Nie wiem, co na to porie Konrad. Jest to wielka lekkomylno. Coprawodezwa nie przeczy programowi, jest banaln,
pompatyczn, ni a^e troci bardziej gron
m
i
/yczaj.
Najgorsze
z
tego wszystkiego jest
;onek wierzy niezbicie
lo
w
istnienie C. K.,
i
to,
e
w
je-
std pynce prawa. „Masy" wedug niego mu-
sz widzie nad sob jak wadz. „Masy" trzeba
utrzymywa w przekonaniu, e nawet najrozleglejsze
wsypy nie mog dotkn najwyszych wadz partji.
Xa mocy tej psyctiologji mas Leonek wybra si
^am do Komitetu Centralnego
by o tyle lojalnym
w tym swoim „samodierawju",
uwaa si za
zastpc. Dzieje pastw
dynastji ucz,
rejentem bywa penoletni zastpca maoletniego wadcy.
Tutaj jest naodwrót.
Oby Konrad ju nareszcie powróci. Maemu przewraca si w gowie. Przygotoi
e
e
i
wuje on bardzo niebezpieczn enuncjacj w imieniu
partji na trzydziest rocznic powstania styczniowe-
ma tam by
takie zdanie,
„Kociuszko, który dla poytku
szlachty przelewa krew proletarjuszów paszczynianych, jest dla nas tylko zwyczajnym Skobelewem
t.
d.". Powiada,
on dopiero pokae, jak si
powinno chlasta narodowców. Narodowcem nie jestem, ale nie lubi bazestw. Niestety, nie mam
adnego wpywu moralnego na tego urwisa. Naj-
Midzy
go.
o
i
ile
innemi
pamitam:
e
i
132
wyszy
eby go
opamita. Ale ani jedneebym si powiesi, to
Mog by chryje. Jedno kóko
jedno) z dzielnicy wolskiej zbiera si
Tak rozkaza
jest uzbrojone w noe.
czas,
go adresu mi nie
nic nie poradz.
(a
moe
nie
co tydzie
w
Leonek
i
imieniu
kto
zostawili.
partji.
dzie, co
maj znaczy
nie wie.
Robotnikom si
no
odbiera
podoba.
Za
nic nie chce
te uzbrojenia.
to bardzo
jak przysig
byoby
Nie
to nic
mi powie-
Zapewne sam
podoba. Podob-
przy wiecach.
zego
(jeeli
I
to
niema
si
in-
gdyby si ten obuz wsypa. Jest nieostrony. Zaprzyjani si z Ogorowiczem, który go
sucha we wszystkim. Stary poczciwy
si boi
nej rady),
i
osie
i
maj
maoletni warjat
jakie wspólne tajem-
kolega Ogorowicz naley do
Kto wie, moe
wszystkiego si
Komitetu. Wyrabia takie miny,
mona spodziewa. wiat si przewraca do góry
nice.
i
e
Mci
w
gowie. Gdybym by cynikiem, tobym si z tego mia do rozpuku. Gdybym
by czowiekiem zdecydowanym, to napisabym przynajmniej do Pabjanic do papy, eby go std zabra
przemoc i uwizi w swoim paacu. Teraz i na to
zapóno, bo may nie nocuje u mnie wpada tylko
na chwil, eby si z czym nowym pochwali.
A jedno jest lepsze od drugiego, „robota" jego rozwija si, rozpdza si
zmierza ku jakiemu niesychanemu gronemu gupstwu.
nogami.
mi si
i
i
i
Stycze 1893
Konrad zjawia si w sam por.
si
opowiedziaem o wszystkim.
i
r.
Skaryem mu
Spodziewaem
133
e
bdzie mi czyni wyrzuty (cho co ja mogporadzi ?), ale on wysucha wszystkiego bez
ndocznego zdziwienia, po swojemu. Nie rozgniera si, nie zakl. Oznajmi mi,
wkrótce zacznie
nowi ludzie, pyta, czy moje
[i dua robota,
lieszkanie czyste.
Nie zmieni si nic a nic, wyjlda dobrze, jest spokojny. No, to dobrze. Spyta[em niemiao o Helen
dla upozorowania szybko
natarczywie pytaem o Mart. Okazuje si,
obie
l ju w Warszawie. Staraem si wyrozumie, czy
5 ju po lubie, ale po Konradzie nikt nigdy nic
ie pozna. Zapewne
ju. Zapowiedzia mi „rand[" w tygodniu. Dnia tego zjawi si
zacz co
opisa, a po jakiej godzinie przyszed Leonek. Dyktator mia min tak wystraszon,
mi si go al
zrobio,
przebaczyem mu odrazu wszystkie gupstwa. Zacza si mka indagacji, wymylania, ponie.
Co ty tu narobi, ole jeden ? Kto ci pozwoli ? Kto ci upowani?...
Byo mi go bardzo
al,
eby chopcu oszczdzi wstydu, wyniosem si
cichaczem. Taka ania zrobi mu dobrze. Bdzie
si,
em
e
es
i
e
e
i
e
i
—
—
i
jeszcze z niego dzielny
Na
i
powany
dziaacz.
noclegi na tydzie przysano mi
maego
czar-
nego towarzysza, osob mi zupenie nieznan. Za kadym razem przynosi pod pach paczk, a za pazuchami, na piersiach
w spodniach cae kupy bibuy. Zebraa si tego pod koniec spora ilo, któr
napakowaem pen szuflad komody. Codziennie
oznajmia mi tajemniczym szeptem
przyi
go
:
—
—
niosem tu jeszcze troszeczk...
Wogóle gono nie
mówi, raczej mrucza. Próbowaem bawi go roz-
134
mow,
i
na pytania odpowiada jako pógbkiem
urywa rozpoczte myli, a kiedy o co spyta, niale
gdy nie byem pewien, czy dobrze sysz, a jak
sysz, to czy rozumiem, czy nie. Czsto mrucza
czy tam mamrota, a gdy go si byo spyta
Co
mówicie?
odpowiada
Nic, nic, ja tak do siebie.
Za kadym razem, wcliodzc, po przj^witaniu
szed prosto do okna, zaglda, patrzy po ktaci,
na piec.
Czego szukacie ?
Niczego nie szukam.
Jaki mruk
orygina. Musi by powan figur,
sdzc z zaciowania si Marty. Polecia mi go spe-
—
—
—
—
—
—
—
i
cjalnie.
Skd si
Wida, Konrad nie
wydaje mi si tak po du-
Przychodz do mnie
wzio tylu nowych
inni nieznajomi.
i
naraz
marnowa
czasu.
Moe
giej przerwie, ale ci
s
jacy
ludzi ?
nowi towarzysze
Wydaj si
(moe
zreszt
jacy powani. Wprowadzono te w obyczajach naszych pewne zmiany, które irytowayby mnie, gdyby tego
widocznie nie wymagaa sytuacja. Zdarzyo si ju
kilka razy,
proszono mnie o opuszczenie mieszkania na godzin, na dwie, albowiem wzgldy konspiracyjne... Owszem, ja sam wiem, e nie mam prawa posiada pewnych tajemnic,
wiem,
mnie
starzy)
inni.
starsi
i
e
e
i
Wychodz
partja obdarza zaufaniem.
nie,
ale to nie
jest
przyjemne.
tedy posusz-
Dawniej
tego
nie
bywao.
Helena powitaa
mnie
serdecznie.
ale jest jeszcze pikniejsza.
zna, czy
s
ju po
Znowu
nie
Zmizerniaa,
mogem
po-
lubie. Jest panieska, jak za-
wsze, tylko nieco smutna.
Pytaem
Marty, co
jej jest.
135
Dowiedziaem si,
e
ma
jakie osobiste zmartwie-
s
po lubie, nie pytaem, gdy Mara nie powiedziaaby mi tegc nawet wówczas, gdyym by obecny na weselu, a nawet trzyma do
irztu ich dzieci. Marta jest dziwaczka ze swojemi
ajemnicami. Wszdzie peno tajemnic. Nie wolno te-
nia.
0,
O
to,
czy
owego. To
jest niekonspiracyjne.
To
jest
szkod-
trzyma
zwaszcza nasze panny
i
w absolutnej niewiadomoci,
est to poyteczne, jeeli nie przeholowa. Rcz,
kocha je po swojemu, ale wymaga elaznej karnoci
sama te haruje.
pracy nieraz ponad siy. No,
i
Ale jej spartaska metoda oniemiela, nawet odstrasza. Tu u mnie pewna towarzyszka, takie sobie moe kurcztko, rozpakaa si, gdy otrzymaa od Marliwe...
e
Teroryzuje
w witej
i
zgrozie
e
i
y
„rozkaz dzienny" na
go nigdy
nie
zd,
—
dzie
—
jutrzejszy.
tego nikt nie
potrafi
Ja te-
zaatwi
zaledObiecaem jej dopomóc
uspokoiem biedaczk. Poco taka surowo?
Czy nie naley troch oszczdza tych szlachetnych
rozpucili
dziewcztek? Marta powiada,
je
troch
popucho
w domu, utrzymuje, e gdyby
cia cugli, to w partji zaczoby si ycie salono-
jednego dnia!
i
wie
do
e
we,
ogólne rozprzenie. „Robota, to jest
nagray si dosy na fortepjanie, partja to
flirty
robota,
i
e
ogródek freblowski. Niejednej si wydaje,
owo, dobre na zapchanie czaMusi si
su, dopóki si jej nie trafi wyj za
wyrobi u nas typ solidnej dziaaczki. Z naszych
nie
partja to jest ni to ni
m.
polskich panien trzeba
zedrze
nadaway do powanej
roboty,
eby si
Naogó s
trzy skóry,
i
t.
d.".
136
pewne racje, ale poco dla zahartowania wydziewczyn gdzie na przedpiekle o pónej
gotowa
nocy, kiedy ona tam umiera ze strachu
z nieprzyzwyczajenia popsu raczej spraw, ni zaatwi? To jest rzecz dla mczyzny takie tym podobne posyki. To mi si nie podoba. Zanadto po
oniersku. Rzecz dziwna,
taka metoda nikogo
u nas nie razi. Utaro si, e najcisze, najniewdziczniejsze roboty spadaj u nas wanie na ko-
i
tu
sya
i
i
e
Jedna Helena (co jest zreszt zupenie natuzwolniona od noszenia wszelkiej bibuy
i
od posyek. Ona jedna jest w agitacji, a moe
w C. K. Zato z poród reszty naszych panien niejedna marnuje swoje zdolnoci na posugach. Gdyby ich tak nie trzymano w pokorze
strachu, mobiety.
ralne) jest
i
e
znaby byo wicej ciepa serca w naszej robocie. Byoby nam pikniej
wzniosej. Jest to posannictwem kobiety zawsze
wszdzie, a wic
i
i
i
i
w
yciu partyjnym. Ale u nas
rozumiej tego
nie
jeszcze.
Czerwiec 1893
r.
ma zmieni nazw program. Sta-^j
bardzo wanych przyczyn, których jednak nie rozumiem, gdy kady mi inaczej
rzecz przedstawia. Odsyaj mnie do bibuy.
Nasza
je
si
partja
i
to dla wielu
w
Rozczytaem si tedy
naszej
literaturze
bie-
cej.
Jest tego
em w
nov/e.
ju
bardzo sporo.
mojej komodzie
Nowe
dla
i
Co wieczór
wybieraem
sobie
grzebarzeczy
mnie zreszt, albowiem znaj
je
137
zapewne u nas wszyscy. Wstyd mi si przyzna,
w tej powodzi programów,
polemik.
to ksigi naszej mdroci.
"irtykuów
zapewne
tacy, którzy umiej je na pami.
sabo orjentuj si
S
i
S
i
tacy, którzy je
rozumiej.
S
A
ja,
cho
jestem
nor-
chodz w tym
malnie inteligientnym inteligientem,
bdny. Wczoraj dugo mozoliem si nad rozsprzecznoci.
wikaniem pewnych zagadek
Miaem przed sob dwa numery wrogich pism,
traktujce o jednej bardzo wanej sprawie. tu tam
by Marx, naukowy socjalizm, argumenty, cytaty,
zwyczajne polskie wymylanie,
dowcip, zjadliwo
dobra wiara
mocne przekojednakowa zacito
nanie, jednakowa
dla proletarjatu
jednakowa wzajemna nienawi... Powinienem by wyrobi
sobie jakie zdanie, uwierzy komu jednemu z tych
dwuch odamów. Nie mogem. Biedziem si z tym,
jak
i
I
i
i
i
i
mio
i
trudnym rebusem albo jak szarad, jak kiedy czowiek zawemie si,
nie pic
nie jedzc
lczy nad rozwizaniem, jak manjak.
nocy za
przynio mi si,
jestem w lesie, gdzie zamiast
lici powiewaj z przeraliwym szelestem
zadrukowane kartki. Niektóre spaday mi pod nogi. Braem
je
czytaem. Byy tam jakie nonsensy, które nawet we nie zdejmoway zgroz. Zerwa si wiatr,
jak z
i
i
W
e
i
okropnie zaszumiay
z
drzew
papiery
caym potopem. Po
i
zaczy si sypa
ju brodziem
chwili
W
w
ruchomych zaspach papierów po kolana.
strabrnem, przewracaem si, wstawaem, wreszcie zwaliem si jak dugi,
zaraz przysypa mnie stos zadrukowanych kartek. Ju nie mogchu miertelnym
i
138
em
si podwign,
rzucaem si konwulsyjnie,
woaem o ratunek. Zaczem si dusi dugo mordowaem si, zanim si zdoaem wyrwa ze snu.
Napiem si wody dugo rozmylaem. By to bowiem niezawodnie sen symboliczny wany. Nie
go szuka po sennikaci ani radzi si pana
Pucoowicza, który u nas w banku tumaczy sny.
Có bowiem znaczy sen? To jedno da si powielekkomylnie
dzie, e nasza bibua jest albo le
pisana, albo te w naszym socjalizmie nie znalezioi
i
i
bd
i
si
no jeszcze caej prawdy. Daj Boe zdrowia
tym, co jej szukaj, poco jednak ta straszna nienawi? O tamtych, niby naszych wrogach, nawet
i
—
—
NaTe otry, zakaa...
Helena odzywa si:
wet ona, rozsdna i anielsko dobra, nie moe zdo-
by
si na rozumne traktowanie
tych naszych spo-
w takich sprawach mowogóle rozumne traktowanie ? Co sobie
ci ludzie wydzieraj, czego przed sob nawzajem
broni, kada strona co osania i nie daje pore
rów. Kto wie zreszt, czy
liwe
jest
przeciwnikowi.
lizm.
O
O
co idzie?
tym wiem,
cho
Wiadomo,
jeszcze
objania. Idzie jeszcze o co.
e
niewiele
To co
rodzi
o socja-
mnie
si
to
z tru-
dem, wydobywa si jak niewyrane widmo z powodzi artykuów, brzmi w sporach, rodzi nienawi,
odpycha od siebie wczorajszych przyjació... Ale
nikt jeszcze nie nazwa tego po imieniu, gono
wyranie. Co to jest? Moe jeszcze nikt nie wie,
co to? Ja nie potrafibym nawet sformuowa moi
jego oczekiwania
i,
e
tak powiem, tsknoty.
to proste przywidzenie, faktem jest
Moe
w kadym
ra-
139
e
nasza bibua nie
zajmuje
>rawami najwaniejszemi
;go ycia.
le
caa
I
kr
prace
ta
moe
przybye wiosn
z za
wysoko, oddala si
sobie miejsce
ci si
poniekd
czym
gdyby
jak
to polega, tego
mam si
nie
powraca,
i
kogo o
eby
ten
e
tej
nowe
w
nie
wiem, ani nawet
zapyta.
A ciobym mia
zapytania w jasny
to
uoy
ów moje
zrozumia. Ale
najpewniej
chwil,
i
przez
sowo
w
kogo
poco,
i
e
i
tak,
wydarzenie
przypadkiem
jak to po-
eby
Moe
wypowiedziane,
bdzie taka
niezbi-
i
której dotknie-
Po czym
zrozumiae.
moe
trafem
haso. Wierz,
i
Na
powietrzu.
pytanie
naszej ziemi.
nowy czowiek,
jestemy
zawieszeni
dla wszystkich jasne
dzie
ofiar-
wreszcie upatrzy
znam ? Abo ja wiem ?
To musi przyj samo, objawi si
o
i
znowu
poznam moment
my nogami
a
gniazda. Zaiste
jestem najgbiej przekonany,
cie,
cikie
opadnie na ziemi, rozgo-
i
takiego, to nie potrafibym
sposób,
te
nad nasz ziemi, jak ptactwo
morza, które kouje i szybuje
budowa
zacznie
i
nasza robota,
okolic
i
moe
si wanie
daleka jest od prawdzi-
i
jakie,
to
by-
b-
moe
niewiadomo
na wiatr rzucone
chwila, a
pragn
jej
e
doczeka. Dziwi mnie,
nasi ludzie nie odczuwawszystko
jak jest. Dla nich
tego
braku.
Oni
bior
j
kada nowa odezwa, kade nowe wydawnictwo, nowy transport bibuy, który przejdzie szczliwie przez
granic,
faktami niezbitemi, z których buduje si
s
przyszo.
Moe
stem
ja,
który stoj jakby na uboczu
i
nie je-
zaprztnity codzienn drobiazgow robot.
:
140
wanie widz
wszystko,
co ukryte
i
nieporuszone.
Kto wie, moe ja wanie jestem powoany do zabrania gosu. Naleaoby zwróci uwag Konradowi.
Naleaoby gada z ludmi od niechcenia, przy okazji,
wybadywa. Najlepiej byoby napisa referat,
odczyta go na zebraniu
przedyskutowa.
re-
S
i
feraty o tylu
baiyci
Potrafibym
kusje.
gorce dysnapisa, gdybym wiedzia
rzeczach
moe
takie
i
cile, o co tu idzie. Waciwie idzie o wszystko...
Trudna sprawa. Wydaje si mi nawet chwilami,
e
sprawy cakiem niema. Pytaem si w cigu
paru dni rozmaitych ludzi, czego wedug ich zdaJeden powienia najbardziej brak naszej robocie.
brak drukarni i bibudzia,
pienidzy; drugi,
brak
mao ludzi; Marta twierdzia,
y; trzeci,
prawdziwej konspiracji. Leonkowi niczego nie brawacikowao, a zjadliwy Grabarz powiedzia,
takiej
e
e
e
e
e
wie brak
nam
wszystkiego, ale najbardziej robotni-
ków, którzyby nas potrzebowali
i
nas
chcieli
su-
cha.
Mówiem kiedy z Konradem. Rozgada si nawet obszernie, bo nie móg spa i by wyjtkowo
chtny do rozmowy. Pokpiwa ze mnie namawia
do napisania artykuu w tej sprawie.
Spytaem, jak go zatytuowa. Odpowiedzia mi
„Brak rozrywek w programie socjalistycznym".
„Pójdcie do nas wszyscy, którym si nudzi". Gdy
i
—
to
z
mówi, mia min
myla. Zapewne
o czym
i
nie
szydercz. Nie wiem,
o
tym,
o
co
mnie
chodzio.
Dowiedziaem si dopiero
w
tych dniach,
e Kon-
I
I
i
141
rad
Helena
i
dugie miesice zagranic,
byli przez
odbyway si jakie wane konferencje zjazdy. May ysy towarzysz opowiada mi wiele o Paon by tam. Próno jednak pyta
ryu, Wiedniu,
kogokolwiek, co si tam dziao. Ukrywaj co. Leonek robi tajemnicze miny, ale te nic nie wie.
Marta zaraz wymyla, jak si o co spyta. Powiada: macie bibu, to sobie przeczytajcie. Bibuy mam
ju dosy, na razie. Nic tam niema nadzwyczajnego w ostatnich czasaci. Nowe projekty, z których
gdzie
i
i
znowu nic nie bdzie, nowe polemiki, które s tasame jak stare.
Irine
Co si jednak dzieje. Widz to po minach, po
mnie coraz czBeptaniach
uwaam po tym,
-iclej wyprawiaj z domu. Jakie narady. Gorzko mi
jest,
nic o tym wszystkim nie wiem. Trzeba to
mnie tu za nic
nareszcie powiedzie otwarcie,
nie maj. Nie umiaem si postawi. Jestem za agodny, za mao wymagam, zanadto ustpuj. Tai
B
e
i
e
e
Có
kim najgorzej.
Oprócz Konrada,
cztku w ruchu
!
ja
U
jestem?
ja
djaba,
Pierwszy
byem
jeden
co
lepszy?
od samego po-
mi si naley...
Wrzesie 1893 r.
Towarzysz Grabarz zapyta mnie wczoraj, do jakiej partji nale.
Co za kpiny? Przecie wie,
do tej samej, co
Do jakieje to ?
A do
on.
—
i
takiej
to?
i
—
Kpicie
pi
takiej.
a
?
—
Takiej
partji
ju
—
niema. —
—
e
Jak-
—
do czego Wy naleycie?
Nie wiem.
Rzeteln prawd Wam mówi. Teraz jest
—
partji,
a
waciwie
trzy,
jeeli liczy tylko naj-
!
!
142
—
to
wszystko nie
—
y by
taj ?
wa?
Co
—
Gdzie
s
u djaba te partje, jeeli
gupie arty ?
Gdzieby miazagranic.
TuA tu w Warszawie ?
gówniejsze.
tutaj
s
—
moe by ?
—
—
A caa
—
robota
krajo-
Jaka tam robota? Towarzysz spad z ksi-
yca, czy si dopiero urodzi? Prawdziwa robota
zagranic.
jest
—
robi?
si kóc.
—
Jaka znowu robota
Wydaj
—
pisma,
broszury,
—
Co
?
a
oni tam
przewanie
Kto ?
Kto ? Wszyscy, caa moc ludzi Pary, Gienewa, Zurych, Londyn...
Madryt, Rzym,
Medjolan, Wenecja...
to moe nas obchodzi ?
:
—
—
Có
Ale cay
nasz ruch zaley od nich.
— Jakim prawem? — Oni maj
pienidze, moc
— A my mamy za sob masy
— To
niby co takiego?
— Masy robotnicze
pisma,
idee,
inteligiencji...
jest
—
— na-
Co ? Nieche Was uciskam, towarzyszu
w to, co si drukuje w
reszcie jeden, który wierzy
na-
szym organie. — Wic powiedzcie mi aski swojej,
czym my jestemy — My jestemy djecezj
partibus infidelium. — Czy nie moecie mówi po
z
in
?
ludzku
—
?
To
es
znaczy,
nawet zakrystjani,
—
poco
Wic
my
co
ale
my
u
nas
biskupi,
kapitua,
niema wiernych.
nasz bibu,
si wsypujemy, bi-
robimy, kto czyta
istniejemy ?
—
My
bu
czytamy sami, a istniejemy dla zasady. Poczegupie, jak Wam si wydaje. Jeeli si wsypujemy, to stwierdzamy,
egzystujekajcie, to nie takie
e
143
w
rzd spoeczestwo. Naktór czytamy sami, uczy nas,
naley pisa prawdziwej bibuy, która kie-
—
jak nie
dy
szachujemy
kraju,
stpnie
bibua,
nastpi.
A
istniejemy
miaa jaki punkt
e my si opieramy na zagranicy ?
opieramy si na sobie wzajemnie,
—
A
—
Na
lizmu
na
czyme
to nie
!
stoimy wszyscy
gruncie walki
Czy
!
eby
dlatego,
zagranica
oparcia. — Dopiero co mówilicie,
klas
i
—
Oczywicie,
?
naukowego
dosy?
Swoj drog dowiedziaem si adnych
Grabarz potrafi równie
mówi powanie
Drani mnie jego zjadliwo,
zna.
jego sposób mówienia.
W
dany cakowicie,
gówne
a walk
ale za
rzeczy.
i
robot
ale to jest tylko
istocie
zagranic, a równie
z
socja-
jest
robocie
od-
swoje zadanie uwai
z
Konradem. Do-
e
adnych zorganizowanych robotników niema, pominwszy kilka kóek, które dzi s a jutro ich nie bdzie.
po
tatnich wsypach waciwie niema co w kraju robi,
e prawdopodobnie cay „kraj" wyjedzie za)dzi mi
i
przysiga si,
e
i
Spytaem, poco. Ju
eby zagranic
granic.
nic nie
rozumiaem.
zgnbi, eby si
raz poczyy rozmaite grupy, albo eby si raz
ostatecznie podzieliy. Z narodowców musimy wycisn co si da porzdniejszego, warchoów powyprawdziwy
rzuca,
dopiero si zacznie nowa era
odrzek,
Poto,
i
i
ruch
w
raz
kraju.
—
Mój Boe
ile to ju razy zaczyna si u nas
prawdziwy ruch... Jedenasty rok mija, jak
pamitam
przyszed do nas na nasze kóko witen
—
—
144
pamici towarzysz Kunicki oznajmi uroczycie,"
ju stan na pewnyci nogaci, e robotnicy garn si do nas masami, e wobec tego naley
tej
i
e
ruch
wyty
wszystkie siy,
mie
aeby opanowa
czasy,
cika suba.
djabelsk
wytrzymao.
Cikie
ruci...
Nasz czowiek mu-
Nie czas na wysoki polot, na szybki pd. Coby robi midzy nami
pomienny, szybko spalajcy si duch? Jakby wyglda na tle naszej roboty gienjalny umys,
si
dcy
Udusiby si w naszej atmowytrzymaby dugo. Nasz czas wymaga
do wielkich czynów?
sferze,
nie
pewnej osobliwej
on sobie dziaNasz typ moe nie jest
ideaem przyszoci a nawet ideaem czowieka
wspóczesnego, ale idealnie odpowiada rodowisku
naszego ruchu i jego potrzebom. Nikt u nas nie
marzy olbrzymich planów, nie udzi si,
sprawa
szybko si rozstrzygnie. Jeszcze za moich pierwszych czasów, za „Proletarjatu", wszystkim nam si
zdawao,
za lat kilka rozbudzi si wielki masowy ruch,
niezadugo podniesie si wielka rewolucyjna fala. Ba, ju po owym strasznym pogromie,
ludzie, jadcy na dugie lata katorgi, byli pewni,
ludzi
aczy, jakich
mu
rasy, dobiera
potrzeba.
e
e
e
e
rewolucja ich jeszcze wyzwoli. Odsiedzicie
odcierpicie wszystko, drodzy towarzysze
wy
swo-
Byliromantykami, wierzylimy zanadto w swoje siy,
nietrudn zdawaa nam si sprawa. Mierz siy na
je,
!
my
i
zamiary...
haso
—
Pikne
ale
mdroci. To te
ni,
to
nasze
inni
i
na wieki
pode
s
czasy
ju
bdzie pikne
wymagaj
to
innej
teraz ludzie. Praktycz-
zrównowaeni, naogó mniej rozmaici, ni jak
to
145
'^o
wówczas. Czasami wyrwie si z
zwyczajnym jaki modziak, upiera si
czym
i
nad-
wydaje
mu
e
cudów dokona, zarzuca starym niedostwo
brak wiary, zaczyna warcholi; wreszcie, jeeli si
si,
i
nie wsypie, albo nie cinie wszystkiego, to przychodzi
do równowagi,
wszyscy:
z
wkada szyj w
dnia na dzie,
jarzm.o
orze,
i
jak
od
miedzy do miedzy,
by
cierpliwy
miarowo, jak ten wó.
mocny
kamie, jako ta woda po kropli spadajca. Muby lepym, guchym gupim na tysice zjaNasz czowiek powinien
jak
si
i
i
wisk,
albowiem
ich czas jeszcze nie
ma
si ani sposobu, aby
wa
jest prosta,
je
nadszed,
wszystkie
e a
ogarn.
i
nie-
Spra-
Bo
wydaje si, jak gdybymy byli skazani na doywotnie obracanie wci w kóko cikiego kieratu. Cigle si depce, cigle si pracuje, a wci jak gdyby
na jednym miejscu. Uboga jest nasza cnota
nietak prosta,
strach bierze.
i
godna rewolucjonistów, bo niewolno nam zawiele
nam przypieszy kroku. Juemy
nasz robot wiemy naprzód, e jutro, za
miesic
za rok bdziemy robili to samo, co dzisiaj. Przed dziesiciu
laty mielimy w Warszawie
kilkanacie kóek robotniczych, a dzisiaj mamy te
chcie, niewolno
poznali
i
i
kilkanacie.
Naco
poco pracowali ludzie przez
poco si powicali, wsypywali
i
lat,
naco
si, cierpieli? Pytam tak tylko dla stylu, bowiem, wraz zMarxem, wiem dobrze wiemy wszyscy,
to nie zaginie,
kady pojedynczy czyn pojedynczego dziaacza zbiera si, skupia
gromadzi
tyle
i
i
e
e
i
w jak wielk si, kiedy objawi si majc. To
Ze
wspomnie
starego sympatyka.
10
146
i
czesny nie
moe
si
Niejeden nigdy
id
ludzie
cze. Jest u
sze
i
ywy wspóatwo uproci
zrozumiae. Ale czowiek
jest proste
tak
tego
dzielni,
i
ciamajdy
krew
i
ch
i
woy
lub
na
marnuj si
robo-|,
wik-
rzeczy
zdolno do czego niezwykego.
u nas zdzieraj,
do nas
Przecie
nie potrafi.
nie
ywa
nas
odrazu
Ludzie si
wielkie zdolnoci, kur-
si wielkie dusze. Kto wie, moe dlatego tak
uciekaj wszyscy zagranic? Kto wie, moe dlatego kóc si tak zajadle o byle co, a czsto o nic,
cz
poprostu
eby si jako
rozrusza,
mentowi. Ginie, rozprasza si masa
uly
tempera-
energji
.
.
Nie
.
jest taki, jak Konrad, w którym si wszystko
skupio w jak spokojn i pewn siebie si. On
umie trzyma si na wodzy, umie znosi swoje
jarzmo
robi tylko to, co potrzeba. Daleko on
patrzy, jego na dugo starczy i doczeka on, on
kady
i
napewno doczeka swojego
rozwin skrzyda
czasu, kiedy
bdzie
móg
pomaron
niej lub stan si uczciwemi rzemielnikami
zachowa wszystko, czym go los obdarzy i zasynie; wierz w to gboko,
zasynie i przejdzie do
szeroko, swobodnie.
Inni
—
e
Rozumiem jego dziwne, przenikliwe gdzie
daleko widzce spojrzenie, kiedy powtarza swoje
wytrwa ulubione sowa nasza rola, to trwa
dziejów.
i
—
:
przetrwa.
Powtarza to
tak samo myli Helena. Ale chyba
on j wesprze
dopomoe, chyba j przerobi, zepsuje i tak jako doprowadzi do tych lepszych czai
i
sów. Nieraz sobie
cudna dziewczyno
myl
;
Szkoda ciebie na te czasy,
szkoda twoich porywów, twe:
.
!
147
gorcego
jo
>yo
serca
przyj
ci
^cti
piknem
i
sczytne
ci
iy\
jyn,
no ci
na
i
e
i
i
bya natchnieniem walczchwili! Na jakie
caopalenie
gony,
wart ciebie
ubogo, smutno
jeszcze
tego
!
ci
dowiesz si o tym.
by
Na
...
twego ycia Ciaspusto. Jeszcze
i
nie rozumiesz
wiesz,
nie
czyn
wielki
i
przezna-
Prdzej czy póniej
lepiej...
duszy
w momen-
ostatniej
trwajce
wieki
byby
u nas
chwila,
ich
na szybki,
los,
który
moda,
Hebie. To
eby
walki,
ie wielkiej
piknej przesubtelnej
i
na wiat kiedy, póniej,
nadejdzie
Zmienisz si,
prze-
sob, naucz
ci ludzie równowagi
spokojnoci, odbierze ci ycie wszystko, co jest
w tobie twoim czarem twoj si
bdziesz poyteczn, sprawn pracownic, zimn, wyrachowastaniesz
i
—
i
n—
i
przetrwasz dla dobra
dziesz ty
ju sob,
i
sprawy.
Ale
al
tego mi al, taki
nie
.
b-
.
Padziernik 1893
r.
Chocia mam ugruntowane zasady wyrobiony
wiatopogld, to jednak nie mogem ju wytrzyma
wycofaem si z caego interesu.
Tak jest. Nie zniechciyby mnie najcisze prai
i
zawody, nie
ce,
zamaoby mnie
wizienie.
Ale
co si u nas teraz dzieje, przechodzi wszystko,
czym si
nie
da porówna.
Zdaje si,
ostatnia godzina dla wszelkiej roboty
kiej
przyszoci naszego
Bo jeeli
sze
j
uwaaj
sobie
to,
z ni-
e
wybia
dla
wszel-
ruchu...
wczorajsi przyjaciele
si nawzajem
rki na
i
i
i
starzy towarzy-
za zdrajców
i
nie poda-
zebraniach...
10*
:
148
Teraz niema
ju
nawet
Zapanoway
braniach.
mowy
o wspólnych ze-
stosunki oficjalne, które ogra-
niczaj si zreszt do wymiany obelywych, penych
artykuów, których nie mog czyta.
jadu odezw
i
Wydaje mi si,
si
e
si wszystko zawalio,
i
e
nigdy, nigdy nie podniesie.
may ysy towarzysz.
samym zamkniciem bra-
Niedawno nocowa u mnie
Ju koo
jedenastej, przed
my, przyszed jeszcze Grabarz. May ju lea odwróci si do ciany. Grabarz zwróci si wprost do
mnie
gono zapyta, czy nie mógby dzisiaj przenocowa. Powiedziaem mu,
przecie widzi, e
kanapa zajta.
Nie, towarzyszu, kanapa nie jest zajta. Na
i
i
e
—
j zajem
dzisiaj ja
i
by. Powtarzam Wam,
—
—
Zwarjowalicie
To
Wy
Wy
si
e
naszych
kanapa
jest
nie
i
ja
mia tu
wolna.
Grabarz, co za komedje?
wyprawiacie komedje. Kanapa
stytucj partyjn,
sem
!
nikt z
mam
do
niej
tu rzdzicie, jak szara
jest in-
prawo. Tymcza-
g,
i
spraszacie
sobie jakich panów...
—
—
No, no, Grabarz, tylko bez tych gupstw!
To
Wy
jestecie gupi, jeeli nie
najprostszych rzeczy. Chyba,
W
nich.
takim
razie
ecie ju
winszuj
i
rozumiecie
przeszli
do
wychodz. Ale to
Czowiek uczciwy mówi
otwarcie
nie wprowadza w
powanej partji.
May towarzysz zamia si na to, jak szatan,
odezwa si do ciany
jest
naduycie
zaufania.
bd
i
i
—
Ha-ha-ha,
powana
partja! Ha-ha-ha.
:
.
!
;:
!
149
Grabarz porwa si ku niemu
zawoa
i
zaci-
z
litemi piciami
—
)ana
Ja do pana nie
i
—
Rozumiesz pan
!
panu podobnyci
si te do pana nie odzywam.
Prosz mnie nie zaczepia
—
—
To pan
mów
Mówi,
jak
e
Widzc,
—
pocichu.
Pogódcie
!
powan,
sytuacja staje
)rzyjaciómi, towarzyszami
istami
do
mi si podoba.
si
nie daem im si kóci.
Ludzie, pomiarkujcie si
i
Do
!
Mówi
Ja
Ciebie.
;m
mówi
!
wystpi-
Przecie
!
jestecie
Przecie jestecie socja-
Kady moe mie
si...
swoje
sdanie...
Grabarz rzuci si teraz na mnie
—
Kady moe mie
liejszego
nas,
ije
!
e
Ale jak kto
swoje zdanie
publicznie
przeszlimy na
ii przed
drukuje
i
kto
nie
adnym oszczerstwem...
mu may ysy towarzysz, mówic
Przerwa
liesionym
—
gosem do
swojej
kto
ludzi,
Kunickich
Izieo
i
—
wiadomie zaprzepaszcza
kto
niebywa w
pierwszy wy-
naszych stosun-
.
Nie cofam ani jednego
Napróno bagaem
szy
pod-
ciany
Waryskich,
^da plugaw odezw,
.
cofa
Kto intryguje zagranic, kto nasya do kraju
)odejrzanych
kach
susz-
Nic
od narodowców, kto bun-
okamuje naszych robotników,
i
!
pisze
w yciu
jeszcze przed
sowa
naszej
tumaczyem, po
widziaem tak zacieko.
dwoma
i
tygodniami
odezwy!
raz pierw-
byli ze
Ci ludzie
sob
na
150
„ty"
i
uwaani
od caych
byli
za przyjació. Ile
lat
razy bywali u mnie razem na herbacie
si
A
rozsdny czowiek?
teraz
lubili.
Nic nie
mogem
poradzi.
eby si
mogo doj!
dzy niemi,
ysy
Jake
co?
Stanem
nie pobili,
!
moe
to
Wiem, e
zrozumie
pomi-
tylko
bo do wszystkiego
towarzysz zerwa si na
óku
i,
z
wisz-
cemi chudemi goemi nogami, perorowa, wygraa-
jc piciami.
Grabarz sta w palcie kapeluszu, tak jak wszed.
Mówili sobie straszne rzeczy w same oczy. Kiedy
usiowaem wmiesza si do dyskusji przytaczaem
i
i
e
dowody,
i
proletarjatowi
potrzebna
który gorzej.
Trwao
to
jest
jedno
wiem nawet,
dugo. A poniewa w czo-
zgoda, nawymylali mi obadwaj,
i
nie
wieku te pynie krew nie woda, wic przestaem
si martwi, a zaczem si zoci. Ale milczaem,
byem
—
nie,
neutralnym.
A
sprawa przywaszczonych,
mówic
grzecz-
czcionek?
—
—
Czcionki
byy
nasze.
Wacaw zostawi u RozWacaw siedzi (a wiadomo
Nieprawda. Czcionki
tropnego.
I
teraz,
caemu wiatu,
kiedy
jakich
przekona
jest
Wacaw), wy
wycyganilicie od ciemnego robociarza...
—
—
—
—
—
Teraz
I
jest
ciemny, bo was porzuci...
nietylko ciemny, ale pody...
Pody, bo chce zosta socjalist.
z was
socjalici...
Nie wam, kontuszowcom, nas sdzi...
Tacy
i
!
151
- Banda demagogów!
- ladu z was nie zostanie za trzy miesice.
Robotnikom otworz si oczy Wyjani si wszyst!
je intrygi.
A
ju
czym mówi, Grabarz,
wróci znowu do kanapy. Czozupenie nie dzieciak, stary wyiek rozsdny
iwny dziaacz urzdzi najgupsz w wiecie awanir. Czepi si mnie, wymagajc, abym ysego towarzysza wyprosi z domu, bo on z nim pod jedjym dachem
t.
d....
- Za pozwoleniem, partja partj, ale to jest
mój dom,
rzdzi u mnie tak brutalnie nikomu nie
pozwol. Towarzysz jest moim gociem.
Nie macie prawa przyjmowa wrogów partji.
To jest moja sprawa. Towarzysz jest socjalist
porzdnym czowiekiem, to mi wystarcza
kiedy
nie mieli o
^k ostatni warjat,
i
i
i
—
—
i
A
jak
—
—
i
Wam
si
nie podoba, to
si wynocie
!
A wic przeciodzicie do warciolskiej grupy ?
Nic nie powiedziaem
Nie wiem, kto tam
!
warcioli.
—
Dobrze,
w
wszelkie stosunki.
takim
Powiem
razie
Wam
zrywamy
tylko,
takiego starego faceta, to powinnicie
rozumu
e
z
Wami
jak
na
mie wicej
!
Gdyby nie nietakt ysego towarzysza, to moeby si na tym skoczyo. Ale licho go pokusio
zareklamowa mnie samowolnie, jako czonka jego
grupy. Uczyni to zupenie niepotrzebnie. Wypar-
:
152
em
si tego
do
A
grzecznie.
energicznie
zacz si
ten
moe
i
niezupenie
natycimiast
ubiera,
urgajc
—
przyszo,
Jeszcze mi na to nie
szuka przytuku
u narodowców!
zacz tryumfowa
Grabarz
ebym mia
i
ju zdj
palto
i
ka-
gotujc si do pozostania, kiedy owiadczyjeeli nie nale do tamem mu kategorycznie,
znowu musiaem to
tych, to tymbardziej do nich.
powiedzie troch za ostro, bo si ostatecznie obranazwa mnie nawet burujem.
zi
pelusz,
e
I
i
Dopiero w ostatniej chwili, kiedy ju wychodzili
zaczobadwaj, wrócia mi przytomno umysu,
si
japomiecili
em ich baga, eby przez t noc
ko u mnie. Przepraszaem robiem, co mogem,
i
i
ju si zacili. aden si ze mn nie poegna.
Poszli, kady w swoj stron, bka si po mie-
ale
cie przez
ca
noc, bez
paszportów
i
napewno bez
pienidzy. Mogli si wsypa. Nie spaem przez canoc z irytacji. Ale gównie drczyo mnie sumienie.
Byem winien, naleao inaczej postpowa
z
rozdranionemi ludmi. Trudno
nowag w
jest
utrzyma rów-
takich przejciach.
Pooenie moje
jest
poprostu okropne.
Kady
naszych ludzi wie, po czyjej stronie ma stan.
Czy dobrze si namyli, czy wszystko, jak naley,
rozway, to jest inna rzecz, ale wszyscy zdecydowali si podzieli si
huzia jedni na drugich.
z
i
Ale co ja
mam ze sob pocz? Prawd powiedziaw-
nowy program mi si podoba, wszystko byoby
dobrze, eby nie te wymylania plotki. Teraz ju nic
szy,
i
i
153
Wierz jednym
pe wiem.
tych
I
Od
lak,
p
wiem,
nie
—
tamtych
i
i
czyli
wierz drugim, szanuj
e, cilej mówic, nic
wszyscy mi jednakowo obrzydli.
i
tygodnia nikt do mnie nie zajrza.
e
uwaaj
wszystko
zaciem
nie
i
id do
za skoczone.
nich.
To
jest
Ale
i
ja
Do kogó zreszt
)j? Kady mnie bdzie namawia, a dla popara swoich wywodów bd mnie okamywali. Tak
|
u nas
—
Rzecz
robi.
uczciwi do gruntu
i
dziwna
ludzie porzdni
do przesady w kadym
a
yciowym — tutaj w tym zatargu politycznym zapdzaj si na bardzo ryzykowne ma-
zdarzeniu
e
nowce etyczne. Naszym ludziom wydaje si,
w tym momencie mona etyk zawiesi na koku.
To si zemci kiedy. Boj si, eby to nie zaprzepacio caego naszego ruchu. Mamy teraz nienawi
wewntrzn. Ju za dugo trwaj te spory. Ju si
nie pogodz. A jak si teraz nie pogodz, to ju
na zawsze pozostanie rozam
marnowanie si. Potym przyjd ludzie nowi, którzy przy tych hecach
nie byli
których zupenie nie obchodzi, kto, kiedy
jakie popeni „wistwo", czy tam napisa jaki
obelywy artyku. Oni
chcieli socjalizmu, bi
i
i
d
bd
roboty.
chcieli
„historj
ruchu",
Ale
starzy ich
bd
musieli
powyuczaj caej
wszystkie zbrodnie przeciwnej strony,
pamita
i
to,
co
i
co byo,
to,
i
to,
byo przekrcone,
i
na
pami
bd
musieli
umie
co zostao wymylone,
to,
co si
komu
przy-
Zawsze
bd
widziao.
Kto tam kiedy dojdzie prawdy
dwie prawdy
dwie historje ruchu.
i
!
Kady,
kto ze-
!
154
chce
jedno
by
z
bdzie musia wybiera
te chodzi samopas, czyli by
u nas socjalist,
dwojga, albo
nieuytecznym spoecznie.
Najgorzej na tym wyjdzie proletarjat. Robotnicy
nasi jeszcze si nie rozumiej na wyszej polityce.
kto wie, czy nie zrozumieliby, gdyby nie ten tuman, który si dymi naokoo prawdy a wychodzi
z gów inteligienckich. Robotnik jest to czowiek
prosty
chce wierzy.
szczery. Potrzebuje prawdy
I
i
Obawiam
i
si,
e
których
robotnicy,
teraz
kada
rodkami cignie do siebie, posuchaj jednych, posuchaj drugich powiedz
strona wszelkiemi
—
i
wezm
niech was wszystkich djabli
Obym by faszywym
Pooenie moje
prorokiem!
rzeczywicie
jest
okropne.
Co
niewyrane
zupenie gupie. Bo, naprawd, nowy program mi si podoba. Dlaczego
nie mamy
do tej niepodlegoci Polski, która
nam si susznie naley? Jest to sprawa jasna
czysta. Ale tyle o tym sysz, tyle tygodni o to
si u nas kócili, tak to wszystko zamcili, tyle
nieszczcia na nas spado przez t niepodlego,
mi ju
ona zrpenie obrzyda. Zdawao mi si,
ona bdzie nowym wzbogaceniem socjalizmu,
narodowcy nareszcie nie
mogli na nas szczeka, e staniemy si nareszcie pewni siebie w swoim wasnym kraju. A tymczasem stay si rzeczy
nieprzewidziane. Ja tam zagranic nie bywaem, na
intrygach si nie znam
nie chc si zna. Grabarz
mówi, e tak by musiao,
e jest bardzo dobrze,
e si nareszcie sprawa wyjania. Niech djabli wezgorzej, jest
i
dy
i
e
e
i
e
bd
i
i
155
takie
wyjanienie
robotnicy
si
Polityka polityk
•ka polityka
!
r,
Ludzie si
robota usta-
zniechcili...
—
ale przecie
nasza proletar--
chyba powinna inaczej
czasów byo inaczej.
Nie wiem, co robi. Ju
wyglda ?
Za
)ich
lie
ju
nie przekona.
nic nie
rozumiem. Nikt
Nawet gdyby sam Konrad
mnie przyszed, to nie wiem, czyby mnie zdozdecydowania si na jego stron.
<^n oburza si na nowy program i prowadzi
pozycj, która dzi ju nie jest opozycj, a wropartj
onby mnie zapewne przekona swoj
logik. Ale nikt mi nie da si ani ochoty do pracy.
Nikt mi nie wróci wiary w ludzi
pogody ducha.
Ju mi wszystko jedno. Wydaje mi si, jak gdybym
ju nie by adnym socjalist. Wydaje mi si,
niepotrzebnie zmarnowaem tyle lat. Jestem bardzo
nieszczliwy. Jestem gboko zdemoralizowany.
i
a
namówi do
ca
—
g
i
e
Grudzie 1893 r.
Wydaje mi si, e znacznie odmodniaem. Wyszedem nieco z mojego dotychczasowego zasklepienia
wiat mi si rozszerzy. Odnowiem stare
znajomoci
nawet porobiem nowe. Z ludmi zawsze lej jest y, ni samemu.
Inni to ludzie, zupenie inni, ale te przecie ludzie.
U nas nie ma si ich za boskie stworzenie
bojkotuje ich sign kadym kroku. Zupenie niesusznie
Ja bywam od paru miesicy w kilku dozupenie zmieniem zdanie co do tej okrzyi
i
i
!
imach
i
czanej zgnilizny
w
sferach
buruazyjnych. Co
wa-
156
mona w
tym rodowisku szerzy nasze
w pewien sposób urabia opitaktownie. Ponj. Staram si to robi ogldnie
którzy nigporzdnych
ludzi,
zupenie
kilku
znaem
postpowcami desocjalistami, ale
dy nie
niejsza,
idee, a przynajmniej
i
bd
s
mokratami, a patryjotyzm ich
i
jest
bardzo wytwor-
nego gatunku. Przyjmuj mnie bardzo uprzejmie;
w domach tych jestpe-j
jedno mnie tylko trapi,
za niez partj (od f
wydaniu.
Uchodz
no córek na
bra 125 rubli pensji na miesic)
nowego roku
róne,
i
boj si zaplta w jak intryg. Panny
adne brzydkie, ale do adnej mnie nie cignie.
e
bd
s
i
Jedna
jest
kobieta na
Bywam w
teatrze
caym
wiecie, a
na
koncertach,
i
ta...
chodz na
tydzie bywam
dwa razy na
si nie spdza ani jednego wieczoru w domu. Jednym sowem, bawi si.
Chwilami wydaje mi si, e si naprawd bawi.
Co
odczyty.
najmniej
wizytami. Staram
z
W
towarzystwie jestem podobno bardzo miy.
wie,
moe
W
to
kadym
i
prawda?
razie
garnitur frakowy
i
mam
zamiar obstalowa sobie
wiat podczas karnawa-
wej w
u. Albowiem trzeba si na
mam ju by
filistrem,
konsekwencje takiego
pomn
o
Kto
to
co
zdecydowa. Jeeli
naley znosi wszelkie
stanowiska.
wszystkim.
Oeni
Wetr
si,
do
si.
Za-
wszystkich
djabów...
Bd
flirtowa,
bd
bi karjer. Trzeba si
mija.
Jako
y
trzeba.
robi znajomoci,
raz
Miaem
bd
ro-
zdecydowa, bo ycie
zasady
i
mam zasady.
157
h
nie jestem karjerowiczem ani filistrem
si
z
przyro-
zmieniem. Niech sobie nasi luNiech si umiechaj zoliwie, spotykajc mnie na ulicy. Nie idzie mi o nimnie to wyczyj opinj. Co wiem, to wiem,
dzenia. Ja
dzie
myl,
nie
co chc.
i
starcza.
Nie ja jestem winien... Postanowiem sobie
myle
i
To te
o tych starych sprawach.
ju si
nie
truj
w
tak, jak
nie
myl
nie
pierwszych czasach.
To
e
musz
powiedzie,
nie opuszcza si
lak starego towarzysza. Nie rzuca si go jak stary
but. Nasi ludzie postpuj po chamsku, umiechajc si ze mnie na ulicy.
Bo czy ostatecznie przyszed kto do mnie, zapyta si powanie, po ludzku o moje przekonania ? Czy jedni albo drudzy wiedz, co ja
?
jedno tylko
—
Nie
myl
ich to nie
obchodzi.
ysy
towarzysz
opo-
e
wiedzia swoim,
przystaem do „narodowców",
a Grabarz roztrbi po caym miecie,
go w nocy wyrzuci za drzwi, dlatego
przyczyem si
do „warcholskiej grupy"
nie uznajcej powagi
em
e
,
Zjazdu.
To jest nasza opinja.
jake ja wobec tego miaem
I
o przyjcie?
I
do kogo
tu
i?
i
prosi si
Nie czytaem adi
nej
bibuy przez dwa miesice. Nie wiem,
wy
stoj. Najlepiej nie
myle
jak spra-
o tym.
e
Hepomylaa o mnie. Ona, która dla mnie
•bya zawsze tak dobr Boe jedyny
przecie ona
wie,
mnie mona zawsze przekona, jeeli si
Skrzywdzili mnie. Najbardziej boli mnie,
lena nie
!
e
—
!
158
mówi
szczerze
tem. Powinna
dla niej
Nie
i
rozumnie.
Ja nie jestem intrygan-
bya rozmówi si
ze
mn.
Ale co
ja
znacz...
mam
pojcia, co si
z
ni
Oczywi-
dzieje.
s
razem z Konradem w nowej partji. Kobieta
eby niewiadomo jak bya samodzieln wybitn,
zawsze zgodzi si z tym, kogo kocia. A jednak tak
cie,
i
wymownie gboko umiaa broni tej niepodlegCo tu znacz zasady
mio znaczy przei
oci
—
!
dewszystkim.
gdym spotka na Mazowieckiej Mart, zdami si,
cice mnie zaczepi. Nie kaniamy
si nigdy przez konspiracj
zawaiaem si, dugo ogldaem si za ni,
ale nie, posza dalej.
Jakby si chciaa ze
zobaczy, to przecie wie,
Raz,
e
wao
—
—
mn
gdzie mieszkam.
Dzi po
bd
w
domu. Nie
mnie cakiem. Nie,
em ju
oddawna spdzam wieczór
tego robi ju nigdy. Rozebrao
raz pierwszy
ja tak
y
nie
mog
!
Próbowa-
wszystkiego.
ogupiaem
Braem do domu robot z biura
si raciunkami. Zaczem bywa po rónyci staryci znajomych burujach, rozmawiaem z panienkami, dbaem o swoj powierzchowno, ubieraem
si starannie. Chodziem nawet na operetk Bywaem w cyrku Zapijaem nieraz spraw i, wracajc
do domu, nie mogem trafi do dziurki od klucza...
Nawet zupenie na serjo mylaem robi karjer
Wszystko na nic. Takim trybem mog zaj za
daleko. A oni nie wyobraaj sobie nawet, e moi
!
!
!
159
g
zgubi porzdnego czowieka. Bo jestem
jeszcze
porzdnym czowiekiem
Ale niewiadomo, co
moe
si sta. Bo
wiar w ludzi.
najgorzej
IBjiada czowiek, gdy traci
F
Jeeli taka fujara, jak Ogorowicz, moe nalee
do partji, to zaiste miech bierze (gdyby to nie by-
I
'
o
takie smutne),
w
listów
e
ja,
Bo Ogorowicz
czas.
jeden z najstarszych socja-
musz chodzi
Polsce,
jest
jak
gupi
zabija
i
czonkiem nowej
partji.
majcy pojcia
o soc-
On, zupeny narodowiec, nie
zajadym wrogiem niepodlegociowe zna samego Konrada. Nie mam
pojcia, co on tam robi, zapewne nic. Ale jest
jalizmie, jest
ców
i
chwali si,
partji,
w
przechowuje im
mn
Ze
jak przystao na wroga
wielkie miny.
jest
biurze
bibu
grzeczny,
ale
Niema mowy
rozmawiaem z nim ju
adnych
z
miesic. Takie poczciwe zero, które
weszo midzy
wyszego.
I
ludzi,
kto wie, czy nie
Nie
teraz
ma on
udaje
z
wy
uwaa
mojej aski
przedemn co
racji ? Jest
niedoga, ale przecie si na
wa. Ale przecie jacy ludzie si z nim
but, jest
go tam
robi
partyjnego.
o
szachach.
i
oziby,
gupi, jak
co
zdecydo-
licz,
i
kto
za swojego.
Wielkie pytanie (przychodzi mi to nieraz do
czy niema w tej mojej sprawie jakiego
!),
gogu-
piego nieporozumienia, albo czyjej intrygi.
e
Bo rozumiem,
nie przychodzi do mnie nikt
powaniejszy, ale dlaczego ani razu nie przyszed
nawet taki Leonek? Smarkacz jeden, azi bez potrzeby o
mao
e
nie
codzie,
eby
bodaj
ykn
160
tej
mojej herbaciny
czasu ani
bojkot nie
i
pore
serdelka,
si pokaza. Taki absolutny
moe by
i
od tego
a
obustronny
rzecz przypadku, tylko musi
czego wypywa.
Jak to zbada? Mógbym ostatecznie pój do
kogo. O nic nikogo nie
prosi, ale mam prawo
wyjanie, bo kto wie, czy moja dobra
sawa na tym nie cierpi? Czy niema jakich plotek?
Nie wiem tylko, co odpowiem, jak mnie jedna
z
bd
da
albo druga strona zapyta o
ostateczne zdanie, bo
do tego, oczywicie, musi doj. Powiem szczerze,
po swojemu,
nowy program mi si podoba, ale
ja chc zgody
a jeeli przycz si do której partji, to nie zobowizuj si bynajmniej nienawidzie tamtych. Bo ja nie mog nienawidzie
e
e
—
porzdnych ludzi
socjalistów. Co oni na to powiedz?
Poczekam jeszcze. Jeszcze si zastanowi.
i
Stycze 1894
Innym
rzy,
tyle
ju
r.
jestem czowiekiem. Trudno mi uwie-
eby w cigu
kilku
najrozmaitszych spraw
dni
i
mogo si zaatwi
speni si
wrotów. Jeszcze przed dziesiciu
dniami
tyle
prze-
wszystko
byo po dawnemu. Siedziaem po uszy w botku
filisterskim
w zupenym osamotnieniu. Byem marnym, ndznym, sam brzydziem si sob.
A teraz czuj, e yj. Jest we mnie rado
wola do ycia. yje we mnie jaki szlachetny ból.
Podobnych uczu nie znaem nigdy. Wydaje mi si,
i
i
e
si obudziem
ze snu.
Wydaje mi si,
e
nie
161
powszednim czowiekiem. Niej
przyszoci, ale teraz czuj
wielkie
siy,
a
nawet jakby jaki polot
w sobie
Mam wielkie zamiary mam wiar w siebie. To si
ju nie moe odmieni na gorsze. To jest we mnie.
im zwyczajnym,
wiem,
co
w
bdzie
i
za silne...
W
przesz sobot otrzymaem w biurze list przez
posaca. Marta oznajmia mi, e na poniedziaek,
na godzin szóst, potrzebuje mojego mieszkania.
Pyta si mnie, czy ta godzina jest dla mnie do-
zy mi
Marta wyj kocha do
koca ycia. Moe to traf, moe przeznaczenie?
Moe nie maj mieszka? Moe jednak w ten sposób chciaa mi okaza szczególniejsze zaufanie?
Zacza
godna.
serdeczne
pozdrowienia.
do oczów. Ju za to samo,
braa moje mieszkanie, gotów jestem
spyny
Spodziewaem
za
ze
mn
si,
stosunki.
e
e
Marty chce nawiszczwzruszony
partja
Byem
i
liwy.
Nareszcie. Nie
mogem si doczeka
dziaku.
Punkt o szóstej wchodzi
—
tego ponie-
Konrad. Zdziwiem
witamy si, gadamy. Wyglda bardzo miczarne.
zernie. Oczy ma jeszcze
bardziej ponure
zimZna na nim te przejcia, cho taki mocny
ny. Musiaem si bardzo powstrzymywa, eby nie
zapyta o towarzyszk Helen. Rozmawialimy o rzeczach postronnych
bardzo gupich, zupenie jak
si, ale
i
i
i
j
ludzie obcy.
Wreszcie
Ze
wspomnie
Konrad
starego sympatyka.
z
wielkim
przepraszaniem
^*
162
grzecznociami, jak gdyby mia do czynienia z kim
obcym, pyta mnie, czy nie mógbym wyj z dosprawa jest
mu na kilka godzin. Tumaczy mi,
wana,
gdyby
nie
nigdyby
si
wyjtkowo
to,
bezceremonjalnie omieli by tak niegrzecznym
nym. Zapewne jaka konferencja midzypartyjna.
moe z tego bdzie zgoda. Ucieszyem
Kto wie
si
na poegnanie yczyem mu powodzenia w tej
wanej sprawie. Ku mojemu zdumieniu Konrad ucisma
ka mnie i serdecznie ucaowa. Dostrzegem,
zy w oczaci.
osupieniu
rozterce wyciodziem
z domu. Byem pewien,
stanie si zgoda. A kto
wie, moe gotuj si jakie niesychane przewroty?
i
e
i
e
i
—
—
i
e
W
i
e
Moe ju bdzie rewolucja?
dzie, bdc odcity od tylu
Co
ja
mogem
wie-
miesicy?
Chodziem dugo po miecie. Siedziaem
u Lur-
potym zaszedem na kolacj. U Wróbla spotkaem pewnego buruja, z którym zaprzyjaniem si
sa,
w
Gadalimy z par godzin przy
dopiero teraz przekonaem si, co to za
ostatnich czasach.
piwie
i
gupi czowiek.
Mówi
cise. Nie, nie
jest
„gupi",
cho
to
moe
nie
jaki zupenie pusty.
Zdarzaj si
u nas ludzie nieinteligientni, a nawet
ograniczeni, mona prawie powiedzie,
gupi, ale
niema u nas ludzi pustych. Kady co ma w dugupi,
ale
i
e
szy. Kady co kocha,
jak si go spyta, dla czego yje, to odpowie zaraz
bez wahania. Inaczej
jest w wiecie buruazyjnym. I ja miaem
si
z takiemi ludmi ? Tam niema duszy, adnego wyszego celu, adnego umiowania, ani powicenia.
i
i
zy
!
163
mi
yj,
nie
Ju
a gnij.
ja
tam nie
bd
z
niemi
li...
Koo
poszedem do domu. Wszelkie
si przed zamkniciem braSpodziewaem
si
zasta
kogo jeszcze. Paaem
y.
ici dowiedzie si o czym nareszcie nawiza
ie stosunki. Ze wzruszeniem wciodziem na sclioKlucza pod somiank nie byo, kto wida jeszse zosta, moe bdzie nocowa?
Wcliodz
pusto. Lampa przymiona.
pojedenastej
ibrania u nas
kocz
i
—
W
niema dymu, rzeczy w porzdku, tak, jakby
nikogo nie byo. Co to jest? Podnosz wiato ska-
pkoju
i
mieniaem ze zgrozy.
Na pododze, tu koo umywalni w ciemni ley
kobieta. Spora ciwila mina, zanim wróciem
jaka
do przytomnoci.
Przypadem do niej, uklkem
Towarzyszko Heleno Co
—
—
cie
!
Byem w
j
z
Helena...
Wam
Mów-
jest ?
rozpaczy, bo zupenie nie wiedziaem,
Na szczcie,
gowy
scena
z
ziemi ostronie
czuem
:
mówcie...
co robi.
mi do
!
j
przy sobie
ni
std
ni
zowd, przysza
Podniosem
jakiej powieci.
—
blizko,
strasznie blizko po-
— objem
na kanapie. Poprawiem sukni
mocno
i
i
uoyem
zaczem zlewa
twarz. Dugo nic nie mogem wskóra
czoo
chciaem lecie po doktora z naszej kamienicy,
nie zwaajc na wszelkie mogce std powsta zawikania
plotki, kiedy drgny jej powieki
sabo
poruszyy si usta.
jej
i
Ju
i
i
W
164
Pochyliem si nad ni, otarem
Jaka
jej
czoo
i
twarz.
strasznie blada...
—
Heleno...
Naraz
szeroko
otworzya oczy
spojrzaa
i
mnie. Nigdy nie widziaem takiego spojrzenia...
za beznadziejny
Co
ból...
Kto ci skrzywdzi? Kto
duszo
tobie,
mia?
Ja
we
Co
ukocliana?
ci obroni
—
ja ciebie nie dam...
—
Mówcie
sowo
!
Co
Wam
jest ?
Powiedzcie jedno
nie
moga przemówi.
!...
Poruszaa wargami,
ale
Nie odrywaa odemnie oczu.
duga, straszna ciwila. Wydawao mi
jestem gdzie poza wiatem, poza yciem.
si,
Przez te cudne, zbolae oczy widziaem to, co jest
Bya
to
e
Odsoni si
niewidzialne, niepoznawalne.
mn
mi
tajemny, nigdy nie przeczuwany wiat.
w gowie
przede-
Zabysy
nowe myli, myli o wszystjest, co bdzie lub by moe. Zajrzadokona si cud
jej duszy
niezliczone,
kim, co tylko
em w sam gb
—
—
i
stano przedemn
jawnie, jasno, wyranie, tajemne
ycie drugiego czowieka. Zgbiem jej cay ból
zmierzyem jej ca si...
Ukorzyem si przed ni staem si ju od*tej
chwili innym czowiekiem.
Kady na moim miejscu przeobraziby si staby si lepszym. To bya chwila jakiego cudu
i
i
i
—
czy jasnowidzenia...
Nic mi jeszcze nie powiedziaa, a
zrozumiaem. Nie omyliem si.
ju
wszystko
r
165
Dugo staem nad ni w milczeniu, wpatrzony
jak w wito. Nie ciyo nam to milczenie — ja
ju wiedziaem, co si stao, a ona rozumiaa, e
ju wiem e gotów jestem ycie za ni odda.
i
si na równe nogi, jak gdyby
„chciaa gdzie i. Ale zachwiaa si musiaa usi.
Nagle zerwaa
i
F
I
Przestraszyem si.
Co
tu
robi
czy subtelnych
I
eby
Moe ma by
Wpuci
?
—
jaki atak,
czy co?
doktora, buruja, do tych rze-
o których nikt nie
pomyla
sobie ten otr co
ma wiedzie ?
o nas?
eby
po-
I
i
tym caa kamienica gadaa? Przecie nie o siebie mi
chodzio
Na szczcie uspokoia si. Ale widocznie nie
!
I
I
^
zdawaa sobie sprawy z tego,
porze. Zapewne zapomniaa. A
cho
byo co
trzeba
za gardo, a
way
robi,
com na ni
co
gdzie jest
o jakiej
i
staem, jak gupi,
mówi. Dusio mnie
ja
spojrza, to mi
zy napy-
do oczu.
Potym dugo patrzaa na mnie jakiemi nieswo-
Moe
A moe ona mnie nie poznaje?
chora? Co tu robi?
Wreszcie przemówia:
jemi oczami.
jest
ciko
—
Zawsze bylicie
z caego serca!
Wam
Omao
nie
milczaem, bo
dzie
upadem
có w
mnie dobrzy.
przed
ni
Dzikuj
na kolana.
takim wypadku
mona
Ale
powie-
?
—
mam
dla
—
Powiedzcie mi, towarzyszu,
teraz
poradcie, co
ja
robi?
Ja si
domylam.
Wierzajcie mi, Heleno...
Ja
Was zupenie rozumiem.
Mog by
mdrzejsi ode-
.
166
mnie,
mog Was ludzie ocenia
szego,
Przyjaciela! Ja
ko
—
—
oddanego
bardziej
i
szanowa,
przyjaciela
Wam pomog
—
ale
lep-
macie.
nie
zrobi wszyst-
ja
zaufajcie mi, jak bratu... Ja pójd...
Ju
nic nie
pomoe, ju
nikt
poradzi.
nie
Stao si, ju wszystko umaro... Poszed Konrad,
poszed... Powiedzcie, dawno ju wyszed Konrad?
a nie
Chyba ju bardzo póno, ju musz
mam zupenie si. To jest dziwne, nie mog si posami zaruszy. Nic nie mówcie o tym nikomu
pomnijcie o tym. Ja nie chc, eby kto wiedzia
Znowu popeniem gupstwo. Wyrwaem si nie
i—
I
!
.
w por Gupi musiaem mie min w
!
.
owej chwili.
zaczlimy mówi.
Obiecaem j odprowadzi do domu. Okazao
nie spaa. Na
si, e od dwuch dni nic nie jada
szczcie miaem w domu cokolwiek do jedzenia.
Zabraem si do roboty. Przysunem stolik do kanapy. Ugotowaem herbaty, podaem, co byo.
Zacza si rozmowa, tak, jakby si nic nie sta-
Ale przynajmniej
i
ju po
postawia na stoliku
Nie pakaa
ja za ni pakaem. Nie wstydziem si.
Przesiedzielimy tak do rana. Nad ranem zasnprzya, siedzc. Czuwaem nad ni pokornie
o. Ale
chwili szybko
filiank, ukrya twarz
w
—
doniach.
—
sigaem
w
sobie nie
tajemnicy
d
bd
opuci
jej
ju
nigdy.
pilnowa kadego
Bd
jej
i
Zdaleka,
kroku.
w
B-
robi co
wiernym psem.
mocy, eby jej byo lejsze to nieludzkie nasze
ycie. Dla niej
mia zawsze dobre sowo i raserdeczn. Ju na zawsze zabraa moj dusz.
jej
kiej
d
bd
jest
ludz-
167
Konrad
jest straszny
czowiek. To strasznie moc-
Wyrzek si jej, opuci j na zawsze.
swoj drog nigdy przed niczym si nie
czowiek.
)n
idzie
i
nim zimny rozum
jaka piekielna
wiadomo. Ta wiadomo powiedziaa mu,
przeszkadza mu w deniu do jego celu.
bez wahania oderwa si od mioci, a gdy si na
to zdoby, to rozum nakae mu zapomnie. Zmusi
si do tego
szybko zwyciy.
Ale ona jest jeszcze mocniejsza. Ona kochaa go
sercem, ca swoj istot, bo taka jak ona nie moe inaczej. Ona go zawsze bdzie kochaa do
mierci nie bdzie niczyj. Jej ycie bdzie nieutulonym cierpieniem
wieczn tsknot. Ona nie bdzie chciaa zapomnie. A jednak zdobya si na to,
eby nie ustpi. Czy widzi przed sob jaki niezomnie wytknity cel? Czy polityka ju poara
w niej caego czowieka?
Nie, ona to nie Konrad. Ona nie jest konsekwentnym politykiem ani zimnym dziaaczem spoecznym. Ona co w tym wszystkim niezmiernie pocofnie. Kieruje
i
e
mio
1
i
i
i
kochaa. Ona si tego wyrzec ju nie moe.
Teraz rozumiem nowy program. Naukowe uzaadnienie
i
Marks
zalecaj
ilaj si,
^vo,
czaj.
eby
rzeczowo
i
to
wygldao
sucho.
I
nie.
i
logice,
Nasi pisarze wy-
jak najbardziej nauko-
Owszem,
Ale to nie wszystko.
pokochania.
rozumowi
to
lednych to przekonao, innych
Tam
taki
ju
u nas zwy-
jeszcze jest
co
do
kto tego nie odczuwa, tego nie prze-
konaj najmdrzejsze wywody.
168
Luiy 1894
r.
bywa u mnie prawie codziennie. Ma
zgroz
tragiczny smutek. Zmienia si zuzmieni si nawet jej gos. Jest jeszcze
Helena
w
sobie
i
penie,
pl<niejsza.
Gdy
ni
z
wydaje
jestem,
mi
si,
e
w l<rainie daielciej od tego wiata wszelmay ci spraw. Wyobraa mi si jaka po-
przebywam
kich jego
i
spna, ogromna witynia, pena tajemnic,
których
strzee dziewica-kapanka, zawsze samotna, skupiona i smtna, wybrana przez los
skazana na wieczne zamknicie zdaa od ycia, od jego soca rozi
i
koszy.
Mam
e
Helena jak gdyby lubowaa
zupene oddanie si sprawie.
przedtym gorliw dziaaczk,
robota partyj-
wraenie,
sobie niepodzielne
Bya
i
i
i
na bya celem
ycia.
jej
Ale
szczegó roboty
przejciem, nie
ma
i
w
Tu
rodzaju biura.
muje
i
chwili wolnej
bieganiem po miecie.
w
U
traktuje
teraz
najdrobniejszy
mnie
z
i
kady
nadzwyczajnym
zabija si prac
zaoya
sobie
co
godzinach wieczornych przyj-
zaatwia korespondencj, pisze artykuy
odezwy. Widz,
to ona waciwie kieruje
ludzi,
e
ca
partj.
Oczywicie jestem
czonkiem
tej
partji.
Ju
mam adnych waha. Dugo si namylaem,
zato
wiem
Natura
teraz
moja
do gruntu, za czym
id
i
nie
ale
dlaczego.
lekkomylnego popiechu
w sprawach powanych. Grabarz, z którym si ju
pogodziem oddawna, zarzuca mi, e nie jestem jeszcze
uwiadomionym, gdy o tych naszych
„wrogach" wyraam si z pewn rezerw. Trudno
do
nie
znosi
169
nienawidzie
ich
o „bandzie opryszków".
S
ii
istotnie
moe mylcy
dzie,
Ale
mam
g
o nich
myle
z
o nich,
—
nich spotykam
jest
i
lu-
socjalici.
mo-
za Helen. Nie
bez goryczy,
Tak
jako
bowiem równie
niewtpliwie
ale
do nich wielki al
kiedy którego
mieszne
si,
myle
i
to
mi przykro,
Moe
na ulicy.
to
mona
traktowa
sporów zasadniczych. Ale ktokolwiek byby na moi
im miejscu
niesuszne.
owego pamitnego wieczoru,
mógby sdzi
ne.
I
nie
Jestem
wikszo
mona
zawsze
zdania,
rozsdnie
wszystko
to potrzebne, a raczej
e
ludzi, nie
nietylko
ja,
ale
uywa wycznie
ogarnicia zawiych spraw
spoecznych.
po swojemu. Programy
jednakowe dla wszystkich,
dzi sobie
i
s
a
na
nie
ten
inaczej.
Nie zawsze
wowa.
nie
umotyniezbd-
olbrzymia
rozumu do
Kady
ra-
wiedza spoecz-
ju
rzecz
jest
kadego uoy to sobie w swoim rozumieniu. Kto
tam komu zaglda do duszy? Kady czowiek jest
inny, kady ma tam w gbi swoje tajemnice, których nie
mona
zrozumie nawet
kiej
wyjawi, bo
przy
ich
inny czowiek nie
najlepszych
chciach
i
wiel-
intuicji.
Teraz
s
czasy trzewe.
Wszystko trzeba bra
na rozum, analizowa, ocenia,
way.
Pod groz
omieszania trzeba tai przed ludmi wszelkie nieumotywowane wraenia
uczucia. Ogromnie rozsdni jestemy wszyscy, ale wicej w tym pozoru,
ni rozsdku. Towarzysz Micha, naprzykad, nie kocha si, bro Boe. Jaki uwiadomiony socjalista
mógby si zakocha? On spenia tylko funkcj spoi
170
e
eczn. A
za nasz Klarci lata tylko dlatego,
Darwin oznajmi wiatu o prawie doboru, a socjo-
wyjani to kto inny.
trzewym zbadaniu jej
logicznie
szym
i
Klarcia,
przy bli-
okazaa si
Micha, poczu-
natury,
typem, odpowiadajcym Michaowi.
wajc si do obowizku spoecznego, uatwi
jej
ob-
czste widywanie si z Klarci, tudzie przez odpowiednie rozmowy poyczanie ksiek. Kwiatów ani cukierków
jej nie przynosi, gdy to dobre dla buruazji, a zreszt nie mia pienidzy nigdy nie bdzie ich mia.
sefwacje siebie
swojej natury przez
i
i
i
Chcc zapewni temu zwizkowi
najodpowiedniej-
naley jak najczciej obcowa
sob, poznawa si wzajemnie
udziela sobie
rónych psychologicznych spostrzee. To te spdzaj ze sob kad chwil woln. Czytaj powane ksiki, prowadz zasadnicze dyskusje
cauj
si wiele si zmieci. Oczywicie, nie jest to adna
sze warunki rozwoju,
ze
i
i
mio,
albowiem czas mioci
min
bezpowrotnie.
Tak zwana „mio" wraz z wielu innemi przeytkami tua si jeszcze do czasu w wiecie buruazyjnym
w gowach poetów. Jest to dla kadego
uspoecznionego
nowoczesnego umysu jeno funi
i
kcja fizjologiczno-spoeczna,
wolno
której
rozumienia nie
zabagnia baamuctwami romantycznemi, nieopartemi na adnych naukowych podstau nas
wach.
Najbardziej mnie bawi (ale jeszcze
rza),
wo
kiedy nasze panny
wicej obu-
usiuj udawa wielk trze-
sta o kadej porze dnia
nocy na gruncie
naukowym. Prawd powiedziawszy, nauki u nas
i
i
171
jest
bardzo mao. Nietylko panny, ale
wiedz
rzysze
ma
co
zaledwie
u nas czas
na
nieco.
studja?
i
nasi towa-
Gdzie tam
l<to
Zato nadrabiamy nad-
zwyczajnym szacunkiem dla nauki. To za, co si
zapamitao, staje si ju artykuem
przeczytao
wiary. Nasi pisarze oczywicie musz duo umie,
i
a przynajmniej
mi czasami
powinni.
Ale
niezmiernie liczne
te
przepeniaj nasze artykuy, nasuwaj
cytaty, które
przypuszczenie,
e
prace te pisane
przez autorów, jak gdyby dla utrwalenia sobie
w
s
pa-
mici zdobytej wiedzy, a po czci
pochwalenia
si ni, pozatym za nie maj jak gdyby adnego
wyranego przeznaczenia.
Gustuj u nas w kawakach, gdzie jest duo cudzysowów. Nazywa si to byczym artykuem albo
prac rzeczow.
Taki jest ogólny prd. Mnie on nie porwie. Ja
sobie zostan takim, jakim jestem, takim, jakiemi
byli ludzie za moich czasów. Lubi pomarzy. Lubi kocha. Dla mnie za cay program wystarczy,
e kocham proletarjat a nienawidz jego krzywdy.
Bez wtpienia, tak samo odczuwa spraw towarzyszka
Helena. Umie ona operowa pojciami
lepiej od
i
i
nas wszystkich potrafi uczenie uzasadnia nasze postulaty,
To te
tera.
kade
ale
jej
jej
rozumienie
—
to
ukochanie.
nigdy nie pochonie martwa oficjalna
Nie dla
litery
mog
litery
ludzie
ami
sobie ycia.
rozstaa si
li-
Konradem. Dla
robi róne gupstwa, ale nie
z
172
Listopad 1894
r.
mam
dokument. Co za szczcie! Nie
sto razy na dzie.
Jestem bratem Heleny. Odbyem podró do Lublina,
poznaem si z jej rodzin, zaatwiem wszelkie wyNareszcie
wierz oczom, ogldam go po
magane formalnoci.
mia
prawo, jako
jej
bd
Odtd
brat,
co dwa tygodnie
odwiedza j w X pawi-
lonie.
Na
ten gienjalny
dopiero
z
pomys wpada
otrzymaa
teraz
Helena
Marta.
pozwolenie
na
widzenia
Rodzina jako nie zanadto si do tego
wic o wykorzystanie jej praw,
dziewczyna zobaczya od czasu do czasu jak
rodzin.
pieszy,
eby
ciodzio
ludzk
twarz.
szym
tygodniu,
Zapowiedziaa mi surowo
ebym si uda do Lublina
w
i
prze-
zaatwi
cay interes. Chodzio o wydostanie paszportu brata
wiadectwa pokrewiestwa. Zrobiem wszystko, co
i
mi kazano,
i
wrczyem
Marcie
dokumenty.
Nie
spodziewaem si niczego
omieliem si tylko
prosi Mart, aby przez owego szczliwego posiadacza dowodów przesaa uwizionej pozdrowienie odemnie. Alici nazajutrz Marta owiadcza mi,
e to ja wanie mam by tym bratem, „gdy nie
i
mona wynale
niego".
Nie
na razie nikogo bardziej odpowied-
zrozumiaem
zgupiaem poprostu
narazie
ze szczcia.
zburczany za niedostwo, poczym
o
co
Zostaem
w
idzie,
zlekka
sposób szorstki
zacza mi dawa instrukcje, jak si mam zaciowywa, co mi wolno, a co nie. Zapucia si w takie
szczegóy, jak gdybym by zupenym idjot. Daa mi
mnóstwo polece. Miaem si zapyta o pitnacie
M
173
r
rzeczy,
em
powiedzie
jej
mita, bo byy
umówione,
om. Zanotowamógbym inaczej spa-
dwadziecia
Nie
sobie to wszystko.
to czyste nonsensy, a raczej
którycli znaczenia nie
Jestem przekonany,
e
znaki
znaem.
Marta mnie przeznaczaa
góry na owego brata Heleny, a krcia poprostu
mi mówi,
w tej caej sprawie
mylaa nietylko o Helenie, ale o mnie. Czuj po-
z
e
Co
dla zasady.
i
trzeb podzikowania jej, jestem bardzo, strasznie
wdziczny, ale boj si pisn, gdy nagadaaby mi
duo nieprzyjemnych rzeczy gotowa jeszcze odebra dokumenty. Z nasz Mart trzeba si bardzo pilnowa, zwaszcza jeeli idzie o jakie sprawy uczuciowe.
i
e
Przecie powiedziaa mi ju raz,
kompromituj Helen tym cigym jczeniem nad jej losem,
bo ludzie gotowi jeszcze
si w niej zakocia.
Twarda
urzdnik
niech
ale
z. Pominwszy róne
w
istocie
jak
bya
omieliem
mi
nikt
nie
przyczepki
i
mówi,
e
jest
przykre sowa,
mnie zawsze dobr. Dla Heleny
Ale uchowaj Boe, jak kto
podobn sabo. Odrazu na po-
dla
matka
zauway w
e
kobieta, nieprzystpna, oficjalna, jak jaki
—
jest,
pomyle,
i
niej
siostra.
ca
urzdzi najbardziej lubianej osobie
chryj o nic
dla zasady.
Kiedy podejmowaem si czyni starania o Helen, poruszy stosunki, pochodzi, zapowiedziaa
mi,
jeeli si powa na co podobnego, to
wyrzucony z partji, albowiem „czas Wam byo si
dowiedzie,
nasz honor nie pozwala nam na deptanie po andarmskich przedpokojach". Swoj drog
czekaniu
—
bd
e
e
174
e
ów honor pozwoli jej samej lata w cigu
to w gbomiesicy za sprawami Heleny
wiem,
kilku
i
tajemnicy przed
kiej
zapomn
Nie
em
ca
nigdy tego dnia, kiedy dowiedzia-
si o uwizieniu Heleny. Zdawao mi si, e
co okropnego ostatecznego. Ciodziem,
bdny, robiem same gupstwa, a co najmniej,
stao si
jak
i
i
snuem zupenie
nie
partj.
serjo
jakie idjotyczne a niezmier-
kunsztowne plany,
z
których
mia
si sam
Le-
onek, specjalista od wszelkich nadzwyczajnoci. Oprzy-
tomniaem dopiero po
kilku dniach
i
uwiadomiem
co oczywicie wiedziaem zawsze, to
sobie
to,
e w
robocie naszej ludzie
kady jest na
wstpienia do
to
wpadaj
jest,
nieustannie,
i
e
przygotowany od pierwszej chwili
partji.
Ciko jednak zostawa na wolnoci, kiedy osadzaj za krat kogo blizkiego. Zdaje si czowiekowi, e on temu winien, wstyd mu swojej wolnoci,
rozglda
a gdy si oddycha wieym powietrzem
po wiecie, to si ma wraenie, e si kogo okrada.
i
Dugo
nie
mogem
sobie
da
rady.
Wci
staa mi
przed oczami nasza biedna towarzyszka, zamknita,
jak
w
grobie, samotna,
wydana na pastw podstp-
bada andarmskich. Byoby
mi znacznie lej,
mnie zabrano.
Waciwie, to i mnie wypadaoby ju posiedzie.
Od trzynastu lat jestem w ruchu. Nie napraszaem
si coprawda do kozy, ale si te nie oszczdzaem,
nych
gdyby
brali
bram
i
ludzi
naokoo mnie, wystawali przed
szpicle
i
—
nic.
moj
175
Powinienem si z tego cieszy i, oczywicie, nie
martwi si. Ale nieraz mi wstyd, a jak opowiadaj
przy mnie rozmaite rzeczy z ycia wiziennego, to
odczuwam co w rodzaju zazdroci.
Listopad 1894
Jest zdrowa,
)bieta!
ile
Ten
jej
wyglda
humor
r.
dobrze. Dzielna, wspaniaa
jest
co za panowanie nad
moe
sob! To
troch robiony,
jest prawdziwa
iwolucjonistka.
—
onieKiedym j zobaczy przez dwie kraty
wraenia
widzenia
dopiero pod koniec
liaem z
logem cokolwiek wyjka. Ona odrazu uchwycia
i
sytuacj,
mówia do mnie
pytywaa o
siostry,
na
o dzieci.
ty,
jak do brata, roz-
Bkaem co
bez
ad-
nego sensu, a ona si ze mnie miaa.
Powiedziaa,
bardzo si cieszy,
to ja wanie j odwiedziem, prosia, eby o niej nie zapomina. Czyta, pracuje, czuje si bardzo dobrze, wy.poczywa; opowiadaa mi jakie dziwne rzeczy, których nie rozumiaem, a które byy przeznaczone dla
„Kamilki", to jest Marty. Poegnaa mnie cudnym
swoim umiechem.
Wyszedem oszoomiony, nieprzytomny ze szczcia
z bólu.
Zdawao mi si,
ujrzaem cud.
e
e
e
i
przekonaem si, co to za dusza, co
ona dla mnie znaczy. Nie wstydziem si mojego
pomieszania
niedostwa. Przed ni niczego si nie
wstydz. Nie mam adnej mioci wasnej.
Jeszcze
raz
i
Ona
wie,
e
ja
przecie o niczym
wzgldem
niej
176
marz, niczego si
nie
nigdy nie
zadam.
Ja
nie
chc
spodziewam, nic od
Oczywicie, zapomniaem o caej
Nic nie powiedziaem
em. Wieczorem
wszystkiego.
ze
wyj
w
z
domu
tym strachu
instrukcji Marty.
niczego si nie dowiedzia-
i
tego dnia
Ale
niej
suy.
tylko
jej
miaem
stchórzyem
postanowiem
Waciwie nie byo
tak niedonie
na cay wieczór.
ani wstydu,
zda spraw
jej
i
e
si
ale wielka niech do awantury. Chciaem,
dzie by do samego koca pikny witeczny. Musiaem
sobie w gowie to, co zaszo. Wiele rzeczy naleao sobie przypomnie od-
spisaem,
eby
ten
i
uoy
i
tworzy.
Rozmylaem
sobie spokojnie
i
uroczycie.
Obiad zjadem w dalepotym siedziaem o szarej godzinie w swoim pokoju
marzyem.
Zdawao mi si,
czytam przepikny tragiczny
poemat. Nigdy nie nawiedzay mnie takie nadzwyczajne myli
obrazy. Byo to zjawisko, jak gdyby
nie wypywajce ze mnie, lecz od kogo innego.
Kto opowiada, szepta, szepta, piknie deklamowa przyciszonym gosem. Rozsuway si moje ciany,
ukazyway si krajobrazy, morza, skay inne rzeczy nadzwyczajne, jakie widzi si tylko we nie.
Unikaem
kiej
ludzi znajomych.
dzielnicy miasta,
i
e
i
i
i
by sen. To byo jakby jakie natchnienie.
Widziaem bkitne niebo
wdrujce po nim
oboki. Z tych oboków formoway si wci zmieniajce si obrazy, sceny, ludzie, drzewa, góry, jakie bitwy, jakie tumy. Wszystko to byo w ruchu, w yciu. Wszystko przepywao gdzie, popy-
Ale to nie
i
I
177
chane przez agodny powiew, który gra bez ustanl<u
powtarza jeden znajomy mi symfoniczny motyw.
Dziay si tam niesychanie pielone misterja, uroczyste, budzce zgroz
tajemnicze oczel^iwanie.
Wielobarwne rucliliwe tumy ul^aday si w malownicze grup}-, jak na operze. Grzmiay
naprzemian
szeptay chóry
znowu ten sam motyw z symfonji.
Wszystko to dziao si jak gdyby w oczekiwaniu,
akby to by dopiero wstp do czego najwyszego.
Czuem przewidywaem nieomylnie, e niebawem
musi si pokaza jaka posta, czy, jak to mówi,
nastrój, które
miay bezporedni zwizek z Hei
i
i
i
i
bd
len.
Spodziewaem si ujrze
w
lada
moment
otoczeniu gwiazd, tajemniczych wiate,
jc
i
j sam
wypywa-
na falach przecudnej melodji...
Tymczasem wyrwao mnie z zapatrzenia w te
rzeczy potne szarpanie za dzwonek u drzwi. To
bya Marta. Przywarowaem cichuteko. Dzwonia,
dzwonia
posza, gadajc co gono do siebie.
i
Ale
ju pryso
Pogryem
zudzenie.
si nanowo w pragnieniu tego ma-
mi brakowao, eby moja wizja
dosza do najwyszego momentu. Taka chwila ju
rzenia. Jednej chwili
nie przysza.
Cigle mi si przypominay rozmaite sceny z wipotrosze mi pomagay, ale gównie
przeszkadzay, naprowadzajc myl na jakie sztucznoci. Pltay mi si przed oczami dekoracje ognie
bengalskie. Trudno, czowiek nie umie marzy.
Wreszcie wszystko si popsuo zaczy si zwy-
dzianych oper
i
i
i
Ze
wspomnie
starego sympatyka.
12
178
rozsdne myli, o tym, co jest. Zrobio mi
bardzo smutno.
gupio
Postanowiem sobie nigdy ju nie rozmarza si
o szarej godzinie. Albowiem, eby niewiadorho jak
nadzwyczajne te wyobraone rzeczy,
byy pikne
to przyjdzie chwila, kiedy si to wszystko popacze
stanie si dziwactwem, a nie
z rzeczywistoci
czajne,
si
pusto,
i
i
i
adnym cudnym
zjawiskiem.
w
Czowiek
takiej
chwili wydaje si sam sobie mieszny jaki obrzydliwy. Tskni za mylami piknemi, które byy dopiero co
zniky. Próbuje rozpocz nanowo mai
i
rzy
rodz si
i
kady
Nie
kademu
to
dzie chwila,
wzi
nego,
suy
e
wysiku same nonsensy.
marzy,
z tego
samodzielnie
potrafi
i
na zdrowie. Lepiej, jak
ju
si zachce czego górnego
pomarzy
i
tomik jakich poezji
i
nie
przyj-
szczytz temi,
maj
do tego specjalne uzdolnienie.
nie pasuj zupenie do takiej kobiety, jak towarzyszka Helena. To te nawet w najskrytszych moich marzeniach jestem wobec niej
sug poddanym. Marta powiedziaa mi kiedy po
co
Moje myli
i
swojemu
kocha
e
brutalnie,
si.
Od
niej
si jakoby „omieliem"
dopiero dowiedziaem
to
za-
si,
e
taka moliwo wogóle egzystuje na wiecie.
Nigdy przedtym nawet nie pomylaem,
moje
uczucia
mog by
le zrozumiane.
Ludzie
e
s
bez-
szablonowo sdz o innych. Kady sam,g
dla siebie tylko wydaje si wyjtkiem. To te niej
urazio mnie to, ani nie zaniepokoio.
wzgldni
i
Znam siebie. Znam równie
Helen. I wiem,
gdyby nawet, przypuciwszy najbardziej fantai
e
f
179
styczn
z
niemoliwoci, ona pokochaa mnie
dykolwiek, to zapewne
cofnbym
si.
Byoby
kie-
to bo-
wiem dla mnie co straszliwego, czego nie potrafirzeczy, którycti niepodobna
abym ogarn myl.
'sobie wyobrazi, które s
pozostan na zawsze
niepodobiestwem. Bywa, bardzo rzadko, ale bywa,
si takie rzeczy sprawdzaj
staj przed czo^.
wiekiem, gotowe
realne, mówic
jestem
bierz
mnie. Ale wówczas czowiek albo zwarjuje ze szczcia, albo te ulknie si ogromu tego, co go czeka,
cofa si w przeraeniu.
S
i
e
i
i
i
—
adn rachub —
Nie grozi mi ani jedno ani drugie.
A
najmniej
Bo ja nie wchodz w
bdzie do mierci kochaa Konrada.
to trzecie.
a ona
—
:
Stycze 1895
r.
Sprawy nasze przysny troch. Wtpi nawet,
jest wogóle jakakolwiek robota, a jeeli jest, to
niewiadomo, kto j prowadzi, bo ludzi w Warszawie niema zupenie. Ju od wsypy Heleny le si
nam zaczo dzia, ale e nie przywyklimy do wielkich rzeczy, wic jako szo. Szo
szo coraz wolniej
ospaej, a musiao wreszcie usta. Ludzie
poznikali, jak cienie, niewiadomo nawet kiedy
jak.
Marta wyjechaa na wita gdzie na
nie
wraca dotd. Tamtym nie wiedzie si równie, bo
wybrali ich prawie wszystkich w sam nowy rok.
czy
i
i
i
Woy
Proletarjat polski
z
ma zatym
wakacye, a
ja
i
wraz
nim.
Moj
jedyn robot
naszej uwizionej
i
jest
dbanie o
na teraz
to,
eby
odwiedzanie
jej
niczego
12*
180
nie
brakowao. Co dwa tygodnie
zawo
czek rozmaitego jedzenia, a prócz tego
jej
koszy-
nowe ksiki.
mnie zawsze serdeczna, a ja zawsze wychodz od niej, jak po jakim nadzwyczajnym
jedynym w swoim rodzaju wydarzeniu. Jest w tym
duo szczcia, ale jeszcze wicej bólu. Mona by
bardzo- otrzaskanym na rozmaite przygody ycia
Jest dla
i
konspiracyjnego, a jednak cierpie, kiedy
e
w
wizieniu
siedzi kobieta.
si
widzi,
Uznaj równoupraw-
im si tylko naley.
prawo do wysiadywania
w wizieniu za socjalizm. Ale serce si kraje, kiedy
si widzi tak Helen za krat. Zwaszcza w chwili
poegnania, kiedy j zostawiam stojc za tym
ohydnym przepierzeniem z siatki drucianej, zy mnie
dusz
wysilam si, eby si nie rozpaka przy
andarmach. Tak bywa za kadym razem. Jest to
moje prawdziwe udrczenie. Gdyby si te zy przypadkiem wykryy przed naszemi ludmi, bybym
omieszony na cae ycie.
nienie kobiet
Zgadzam si
i
i
wszystko,
na ich
co
wite
i
Tak sabo pitnuje si w
w naszym programie,
Niema ez
klte
pi
i
s wszelkie
mcz si u
gbsze
i
nas
naszych szeregach.
a co gorsza,
wy-
wzruszenia. Ludzie cier-
moe
jeszcze
bardziej,
ni
w
zwyczajnym yciu. Ale jeden przed drugim ukrywa swój wiat wewntrzny.
Bojownik powinien by mny. Dla bojownika
niema przywiza osobistych, tsknoty do wasnego
szczcia, mioci
tym podobnych rzeczy nalenych czowiekowi. Nasze ycie
nasze sprawy wyi
i
magaj
tego z
nieubagan logik.
Ale
czy kady
181
dziaajcej w ukryciu
przeladowaniu, obowizany jest by z urzdu
niezomnym ? Prawda, nie przychodzi do nas
czonek
w
i
partji socjalistycznej,
mem
pierwszy lepszy, tylko ludzie mocniejsi,
tego doboru
charakterów
U
i
nasi ludzie
s tylko
wogóle bardzo
jest
znam jednego takiego
nas
byo
starego „Proletarjatu"
pomimo
ale
ludmi. elaznych
mao
—
na wiecie.
ich kilku.
Za
Konrad.
to
W
pierwoci-
nach ruchu, na t najwaniejsz
najtrudniejsz
chwil zaoenia pierwszego fundamentu, skupio si
i
koo sprawy grono prawdziwie tgich
Dla-
ludzi.
czego tak si stao? Traf? Przeznaczenie? Logika
e
wiem, do,
tak byo. Zostaa
wieczna pami, ale dzisiejsze
pokolenie nie odziedziczyo naszych starych cnót.
Tradycja obowizuje,
z obowizku dostrajamy si
do wielkich wzorów. Kady to czyni, jak umie najlepiej, ale w rezultacie mamy klasztorn atmosfer,
gdzie, z mniej lub bardziej gorzk sodycz, poddajemy si wszelakim umartwieniom, ale nie obywa
dziejów
?
Tego
nie
po nich tradycja
i
i
si
to
bez
pewnego przymusu.
Ustali
si u nas
obyczaj lekcewaenia wszelkich wzrusze, co
czywistoci
prowadzi
trosk przed
caym
do
tyiko
otoczeniem
i
w
rze-
ukrywania swoich
sztywnoci w yciu
codziennym.
Wszyscy
motnicy.
gim
nasi ludzie
Kady
jest
prywatne sprawy,
nie
prawd
nazywa,
w
potrosze, jak sa-
sobie, jeden o dru-
Kady ma
nic nie wie.
wanie
wygldaj
skulony
ale to
wiedz
jakie swoje wasne,
nikogo nie obchodzi. Prze-
nawet,
skd
si tam który
jak
pochodzi
i
kim
jest,
czy
na-
ma
182
gdzie
jakiego
Pracuj
den o drugim
dzieci.
ojca,
ze
on
matk, rodzestwo,
sob
ludzie
czym
par
przez
lat,
zawodu
czy
i
je-
wychowania, jakie byy jego losy, zanim wstpi do
takicli
partji,
co go na t drog wprowadzio.
warunkaci nie moe by prawdziwej zayoci ani
przyjani. Jest jaka oficjalno w stosunkach; poufao brak ceremonji towarzyskich nie zmieniaj
faktu,
ludzie
sobie, jak obcy. Brak czasu
wieczna niestao ycia konspiracyjnego sprawiaj,
czowiek z czowiekiem wiecznie si mija, zapoznaje si dorywczo
nie ceni znajomoci, która
kadej chwili moe si urwa na zawsze.
Ludzie zaprzyjaniaj si ze sob dopiero po
nie wie,
jest z
i
z
W
i
i
e
s
i
e
i
wizieniach, na zesaniu, na emigracji
—
tam, gdzie
niema „roboty"
„konspiracyjnoci", odbierajcych
wszelki grunt do normalnego ludzkiego wspóycia.
i
Luty 1895
Byem
Taczyo ze czterMio byo popatrze..
na baliku robotniczym.
dzieci par, a wszystko
Nigdy
r.
nasi.
w yciu
nie widziaem tylu naraz socjalistów.
Wzruszao mnie to. tacowanie. Bal by
niby zwyczajny, ale sam fakt zebrania si takiej
masy ludzi wtajemniczonych, by imponujcy.
Przepisy policyjne pozwalaj na bale, to te pod
oson tego balu odbywa si propaganda. Polega
Serce roso.
ona zreszt przewanie na tacowaniu, ale wanym
ludzie nasi, rozproszeni po zakonspirowanych kókach
grupkach, spotkaj si od czasu
do czasu
bodaj
ich jest ju sporo
zobacz,
jest fakt,
e
i
i
e
e
f
183
w
tej
Warszawie.
wano pógbkiem,
Zreszt byy
i
deklamacje,
zbierano
oraz
skadk
na
pie-
wi-
niów.
Byo
kilku naszych inteligientów
i
te tacowali.
Wyróniali si z tumu robotniczego nietyle wybyli znacznie
obejciem, ile tym,
gorzej ubrani, ni prawdziwy proletarjat. Najbardziej
obdarty by Leonek, który na dobitk prowadzi
tace i, jak uwaaem, mia powodzenie u dam. On
ze wszystkich intete najwicej mia znajomych
ligientów on jeden czu si tam, jak u siebie. Reszta
chodzia midzy robociarzami sztywno, jak gdyby
speniajc jaki urzdowy obowizek. Mam wraenie,
robotnicy czuli si troch skrpowani obecnoci swoich nauczycieli przywódców. Zauwayem,
wszyscy lubi bardzo towarzyszk Michalin.
Tancerze j rozrywali,
zawsze po kilku ich czekao
na swoj kolej. Bya rozpromieniona
zna byo,
e
tworniejszym
i
e
i
i
e
i
i
e
si przepysznie
szczytu,
e
bawi, a zarazem jest
ni tacz
z
dumn
robotnicy.
Dla naszej maej Michalinki robotnik
wysz,
której
wybacza.
i
Jej
naley wszystko oddawa
socjalizm
jeeli Michalinka
robotnicy
s
mówi
z za-
jest
:
zdania, e...
jest
i
istot
wszystko
kultem dla robotnika,
robotnicy
— to
chc
tego a tego,
dla niej sprawa jest
przesdzon. Boli j, jeeli partja jest innego zdania
liczy si z czym bardziej, ni z czstokro
zawodn opinj sfer robotniczych. Ale „partja" to
te potga
chyba ju kres dla Michalinki. To te
sucha, zawsze sucha posuszna Michalinka, ale
w gbi serca trzyma zawsze
lepo stron braci
i
i
i
184
robotników,
i
aden zawód
wyleczy
nie
jej
z tego
naiwnego zalepienia, za które zreszt mona j
prawdziwie pokocha, tak ono w niej jest proste,
pikne.
szczere
lgn do niej. Moe z caej
Robociarze to czuj
partji tylko ona jedna, a Leonek drugi maj w sferze
robotniczej prawdziwych znajomych przyjació. Jest to
bardzo trudna sprawa dla partyjnych inteligientów.
i
i
i
pragnem
Ja zawsze
z
zy
mogem. Zawsze
nie
obu
si
robotnikami
z
i
nigdy
byy sztywne
stosunki
i
to
stron.
Laty 1895
Marta wrócia
nareszcie
wit.
ze
r.
witowaa
niedugo ju Wielkanoc. Stskniem si
za ni serdecznie; có, kiedy cae moje wylanie przy
powitaniu byo wyszydzone
zbrutalizowane. Spytaem j naprzykad o zdrowie
zdawaoby si,
uczciwie, bo
i
—
— Có
to taka zwyczajna rzecz.
rem
e
jestecie dokto-
to,
Co Was obchodzi moje zdrowie? Roboty nie
si wasaj, kóka robotnicze zde-
?
pilnujecie, ludzie
moralizowane...
wierza,
zastój
w
—
Mnie,
ani zostawia,
ruchu!
któremu
nikt nic nie po-
czyni odpowiedzialnym za
adni
ludzie
si
nie
wasaj,
bo'
Có
nikogo niema. Jest Michalinka.
mielimy robi
we dwoje z Michalinka? Musiaem si broni, wic
przemówilimy si troch. Za Helen równie wy-
suchaem
em
jej
reprymandy. Przez trzy widzenia zawozi-
wdliny;
moe
to
byo
e
za
mao
rozmaite,
poco zaraz wygadywa,
„truj dziewczyn",
poco mi grozi odebraniem dokumentów jej brata?
ale
185
witego
a
spokoju zmilczaem. Wreszcie
apowiedziane,
dosy
e
e bd
miaem
ju
mia duo
prónowaem! Zapewne,
„bo
roboty,
tego prónowania". Ja
nie
lataem po miecie, jak kot z pcierzem, ale
dnia, ebym nie zaatwia jakich spraw.
byo
nie
A wieczorami musz siedzie w domu przyjmowa
ludzi. To jest te robota, bo ludzie mog by bari
dzo
wszyscy
mili, ale nie
codzie.
nie na
i
Nie powiedziaa mi nawet, jaka to robota mnie
Nie raczya.
Iczeka.
uszcztydzie
cay
na
Micialinka przybiega do mnie nazajutrz,
liwiona
^
Ma
promieniejca.
i
latania
ani chwilki wolnej. Jest robota! Jest ruch!
y wicie,
e
e
ju
socjalizm
aa mrówka
patrzy
wie-
na to, co sama robi.
zachwytem daje si prze-
tylko
ozkazów sucha lepo
a
I
po posykach, to znapowsta z martwych. Taka
jak ona lata
i
z
robot. Ona mierzy wszystko wasnym zm„Niema, jak nasza MiMarta j chwali
zeniem.
:
chalinka,
swoj gupot
ona ze
kich, które
udaj mdre".
starczy za kilka ta-
Jest to zdanie
w
pewnej
mierze pochlebne, ale niezupenie sprawiedliwe. Michalinka
prosta,
ga
ma te swoj
ale
filozofj,
w zupenoci
która
przystosowana do wyma-
naszego ycia. Jest to rodzaj instynktu, który
nakazuje nie patrze daleko, nie uogólnia
ma
bardzo
jest
i
nie
jej
a-
gowy
nad zagadnieniami naszego ruchu.
ona wie o istnieniu tych zagadzagadnieniem nad
nie, ale instynkt wskazuje jej,
zagadnienia jest przedewszystkim to, eby w ruchu
sobie
Przypuszczam,
e
i
e
nie
byo
przerwy
i,
eby
nie
ustaway drobne, miesz-
186
ne, mrówcze prace, na których si wszystko opiera.
Czowiek normalnie inteligientny nie cierpi takich j
prac, lotniejsze umysy dusz si w atmosferze nudnych
wiecznie powtarzajcych si drobiazgów.
Przymuszaj si, przezwyciaj, wreszcie nie mog J
\
i
podoa
uciekaj.
i
U
nas
takie
s
swoj misj dziejow. One
maj
Michalinki
zawsze wierne robo-
zadowolone ze swoich malekich prac. One
pozwalaj si teroryzowa
przecia nie wymagaj adnego uznania, ale z caym poddaniem godz si na to,
nie posiadaj adnych praw. Nikt
cie
i
i
i
e
ich u
nas nie dostrzega, nikt ich nie szanuje.
W na-
szym argonie przezywaj je „galopantkami", nazwa
barbarzyska
uwaczajca.
i
A
przecie,
Suy
choby
taka Michalinka...
od kilku lat
niejedno musiaa
przezwyciy w yciu eby móc pracowa dla
sprawy
czyli nosi bibu, nosi listy konspiracyjne, urzdza mieszkania
szuka przytuku noclegu dla nielegalnych ludzi, którzy nie maj wasnego kta, sprzedawa bilety na róne loterje odczyty dochodowe, wreszcie zaatwia rozmaite polecenia osobiste powaniejszych towarzyszy, którzy
nie maj czasu na takie rzeczy. Michalinka musiaa
zerwa z ca rodzin, opuci dom, gdzie jej byo
niezgorzej
przey nie jeden dramat wewntrzny,
wiernie
i
,
—
i
i
i
i
o którym
stwo ojca
mao
i
zy
kto u nas wie.
matki
i
wite
ciga
j
przekle-
oburzenie caego
koa
krewnych
starych znajomych, gdzie tam w rodzinnym miecie Iy. Synie tam pami wyrodnej
i
córki,
która
jest
zgryzot
i
hab
najzacniejszych
187
kr tam
rodziców,
legiendy o strasznej
i
obmierz-
której posza suy,
depcc najwitobowizki
ca opinj miasta Iy. Wszystko
Tzymierzyo si przeciwko Micialine. Pan rejent,
ksidz kanonik, jego gospodyni
ksidz wikary,
ej sprawie,
sze
i
i
nastwo
iietrowa,
inynier
i
powiatowy,
wszystkie
pobone
teciowe,
zony, praktyczne
córki.
pan gieometra, pani gie-
burmistrzostwo,
wierne
ulege
ciotki,
Cay wiat potpi Michalink
na
zawsze
nieubaganie.
Ksidz kanonik bowiem
idca do
socjalistów,
on
panna,
caej
szajki.
a na-
Socja-
na odbieraniu wiary ludziom prostym,
na uczeniu ich próniactwa
nia
e kada
musi ulec zgwaceniu,
stpnie sta si wspóln
lizm polega
twierdzi,
kocioów
i
popychaniu do burze-
i
Socjalici
rzezi szlachty.
yj z
kra-
dziey z zapomóg moskiewskiego rzdu. Prowadz
kraj do zguby, a niewiadome zbkane dusze do
bram piekielnych. Dlatego te dla Michalinki niema
i
Dom
odwrotu.
ojcowski zosta przed
ni zamknity
W
tym domu miaa wszelkie dostatki,
bez których obywa si teraz. Mieszka ktem, yje
herbat
bukami, ubiera si, jak pomioto, cho
na zawsze.
i
jest
wcale
niebrzydk.
Nie
ma
nic
wasnego
i
nie
bdzie miaa nigdy. yje caa Spraw — czyli dwiga
rozwozi bibu, zbiera po znajomych star garderob dla winiów, lata po kilka razy na koniec
miasta, aeby zasta w domu obywatela, wspierajcego socjalizm,
zainkasowa, obiecane dla partji,
pidziesit kopiejek. Ona jest wysyana na pierwszy
ogie w rozmaite niepewne
zagroone miejsca,
i
i
i
u
eby zbada
sytuacj, czy tam nie stoj szpicle, czy
niema
zasadzki,
jakiej
eby
powanych
prawdziwych,
narazi na szwank
nie
dziaaczy.
po zaukach przedmie, szukajc
nych wskazówek potrzebnego adresu,
dzana ode drzwi, podejrzewana, wpada
kamie
bka
Ona
wedug
odp-
jest
i
w
si
niedokadawantury,
wykrca si, wycofuje si z obcego mieszobadowana bibu. Ona
pónym
i
—
kania, ucieka,
wieczorem przebiega samotne,
czona
zmartwiona,
nie
e
i
ponure
zdya
zm-
ulice,
jeszcze wszyst-
tego,
opdza si od przeladujcych j,
modych donuanów, szukajcych po nocy
czego im potrzeba. Jej wymawiaj z awantu-
rami
mieszkanie,
kiego zaatwi,
starych
i
i
odnajmowane
za nieregularne ycie, za
za przyjmowanie
których
nie robi zazwyczaj
zamieszkujca przy
Z
Michalinki.
robot,
i
tpa,
j
i
wracanie do domu,
za wiele innych rzeczy,
adna porzdna
e
ceni.
widz
ale ja bodaj jeden
wic
—
panna,
familji,
Rozumiem
powiedzie,
a
i
momentów skada si cay
takich
atwo
póne
mczyzn
„przy familji"
dziewczyna
zdatna tylko
socjalizm
Marta ocenia jej
w niej czowieka.
jest
ograniczona
do posyek.
Nawet
t
niestrudzon ochot do takiej paskudnej
niewdzicznej roboty uwaaj w niej za pewn niszo
jej
i
umysow.
kiedy inne nasze panny buntuj si
broni od przecienia
nadzwyczajnych wymaga, mówi si
Michalinka pójdzie, Michalinka
I
i
i
:
—
to zaatwi.
Jest sia
pokory
jest
w tej cichej dziewczynie. Pod mask
w niej dumna wiadomo, e ona na
i
—
I
189
swój sposób
pleni
si
pracuje
bujnie
dla
tej
samej
ogarnie kiedy
i
sprawy, która
cay wiat,
która
ogromnym wartym, aby dla powici ycie wygody yciowe, a nawet wszelkie
ambicje. Nigdy z ni nie rozmawiaem o takich
jest
zjawiskiem
i
i
bo nie lubi szpera po cudzej duszy.
rzeczach,
maj swoj draliwo
Takie skromne istotki
uparte
i
wewntrznych sprawach. Taka
nie poskary si nigdy. Za to nazywaj j gupi,
c kto wie, gdyby u nas kto dba o rozumny poda pracy, gdyby zadawano sobie trud rozmieszo swoich
milczenie
L/ania
ludzi
odpowiednich stanowiskach
na
taka Michalinka albo
w
teczniejsz
jakiej
podobna mogaby
jej
—
to
by uyAle
inteligientniejszej 'robocie.
bada, ani nie pyta o uzdolnienie. Zakarjer. Jej
cza od posyek na tym skoczy
wina,
si nie dosobie tego nie obrzydzia
maga niczego wicej. Trudno mi j protegowa
przemawia za ni bez upowanienia. Tak ju zanikt jej nie
ca
i
e
i
e
i
pewne pozostanie.
Nasze ycie nie szanuje czowieka.
marnuje swoje
znale
które
Ciasne
to
nasze
kroku,
jak
dziaania.
pole
spotyka
nie
s
Zapewne bdzie kiedy
marnuje ludzi
—
obliczy, ani nie
te
I
si dziwolgi
mog
codzie, na
w
gdyby kto do wbijania gwodzi
zotego zegarka. Takie
toway
nas
u
zastosowania.
kadym
tego,
zdolnoci,
Niejeden
to
upamitni
uywa
czasy.
Ale co
inaczej.
przepadnie...
pocztki ruchu.
rodzaju
tego, jak
I
si
na-
nikt nigdy nie
drogo nas kosz-
190
Marzec 1895
r.
Historja zwyczajna.
By
kiedy towarzysz, nazywany Wilkiem. Ocala
w cigu trzeci lat
pogromie „Proletarjatu"
po emigracji, usiujc odbudokrci si po kraju
si
wa nanowo zamare ycie rewolucyjne.
samopas, pracowa o godzie ciodzie, wyszukiwa
starych towarzyszy z lepszyci czasów, agitowa icli,
cign do roboty przemoc, zbiera pienidze, gdzie
si dao, przemyca wydawnictwa z zagranicy wierzy,
zdoa kiedy przeama oporne ycie co
nareszcie stworzy.
po
i
i
Bka
i
i
e
i
Byy to jednak czasy, kiedy nic si
uda. Wreszde ujto Wilka na granicy
mogo
nie
dawne
póniejsze winy osadzono za krat. Zostaa po nim
ona z synkiem, oczywicie w ndzy. Wilka potrzymano przez dwa lata w X pawilonie pod ledztwem
wyprawiono na pi lat do Krestów. Tam klei
teraz
pudeka
rozmyla, a wreszcie zwarjowa
jest wród furjatów w szpitalu w. Mikoaja Cudotwórcy w Petersburgu bez adnej nadziei ozdrowienia. ona tymczasem dawaa sobie rady, jak moga.
i
za
i
i
i
i
Bya nauczycielk, szya, praa, robia kwiaty zawsze mara z godu, a przy niej dziecko. Ale ponie-j
wa wszystko ma swoje granice, wic nadszed czasJ
kiedy ona Wilka ju nie moga robi kwiatów, ani|
pra, ani szy, ani martwi si losem
przyi
ma
szoci
Tu
dziecka, ani
ich
sprawy
y.
monaby uwaa
paka,
ani
i
Umara.
za zamknite,'
gdyby nie dziecko, które, zgodnie z logik dziejów,
pozostao przy yciu, cho nikomu na nic nie byo
191
potrzebne. Teraz ono
zaczo dwiga
dobrodziejstwo spadku, przekazanego
Niepodobna
dziców.
przez ro-
byo wyszuka dla adnej
Gdzie tam
przyrodzonej opieki.
na sobie cae
mu
musieli
by
dziadkowie, jacy krewni, ale na podstawie
jacy
tej teorji
dao si nic zrobi, gdy zmara nie zostawia
adnych papierów, ani adresów, a w jej otoczeniu
skpym, jak zawsze bywa otoczenie ndzarzy, nic
nie
o
niej nie
wiedziano. Prawdopodobnie z
domem
kie-
dy zerwaa ju si z biedy tak zawzia, e nie
zechciaa tam wraca. Wilk za dziaa, siedzia
w wizieniu zwarjowa pod faszywym nazwiskiem.
i
i
Dziecko
byo
nielubne,
niechrzczone
i
nigdzie nie
zapisane.
cudem, sprawa ta trafia do
staramy si o umieszczenie maego
Marty. Do,
gdzie u dobrych ludzi. Historja dziecka wzrusza
wszystkich, ale nie do tego stopnia, eby z tych
wzrusze tak na poczekaniu zrodzili si czuli przybrani rodzice. Stosunków mamy mao, ludzie
biedni. Dzieciak si tua od domu do domu na tymdla ulgi
czasem. Marta ma z nim wiele kopotów
Wymyla biednemu Wilkowi, któremu mogaby ju
da spokój. „Dzieci mu si zachciao. Nigdy nie
Nie wiem, jakim
e
s
i
mia
wasnych trzech
zmarnowa,
do grobu
Kobiet
j wpakowa przez to dziecko, bo sama daaby sobie rady. A ty, czowieku, lataj teraz po rónych
burujach, pro si
skamaj, eby dziecko przyani
domu,
posady, ani
ani
groszy przy duszy.
i
w
dodatku odpowiadaj jeszcze za to, eby
dzieciak wyszed na porzdnego czowieka". Troch
garnli, a
192
w por ujem si
nie
za Wilkiem (którego zreszt]
kadym
bo „w
osobicie nie znaem),
razie
czo-
wiek cierpia za spraw, pracowa, o sobie nie pa-i
mita naszym najwitszym obowizkiem..." „Co?j
i
Wy
mi bdziecie przypominali takie rzeczy?! To ja
niby tego nie wiem? Kazania mi tu bdzie prawi!
Wstydcie si, ecie dotd
nic dla dziecka nie zro-
bili..."
prawda. Ale co
to
I
mog
na miesic
e
ja
mog
da
zawsze
i
zrobi?
daj, ale
Par
rubli
trapi
mnie
si marnuje. Gdybym by bogaty,
zaoybym gdzie na wsi dom wychowawczy dla
dzieci partyjnych, które tuaj si po rónych ciotmyl,
dziecko
kach, babkach,
nielegalnym
opiek
ciec
po obcych ludziach, kiedy
i
siedz po wizieniach, na zesaniu, albo
rodzice
na
albo
Dzieci
chlebie.
kierunek socjalistyczny.
i
matka oddaj ycie Sprawie, a
i
s
miayby nauk,
Nieraz bowiem ojdzieci tymcza-
sem chowaj si byle jak, nie widuj rodziców po
roku
duej wyrastaj na jakie dziwolgi.
i
co
bd
Bd
i
nasi ludzie
i
jest
jedn
do
sze potrzeby,
i
dom wychowawczy. Na
pi
wy^
potrzeb na-
ma same
najpilniej-
oczywicie, -nigdy nie zdobdzie si
to trzeba filantropa, któ-
ryby dla sprawy spoecznej zechcia
ni
Dom
osobliwie.
z najpilniejszych
szego ruchu. Wogóle nasz ruch
cej,
jest to zja-
to drugie pokolenie socjali-
moe wyglda
chowawczy
na
mno,
i
ycia konspiracyjnego,
styczne
si
powinna z niego wypywa jaka poprzyszo. Tymczasem, dziki warunkom
wisko stae
ciecha na
eni
rubli
na miesic, które
powici wiw naszych cza-
193
sach
ju uchodz
zasug
daj rozGdyby
wydatki w pienidzach, wypadaby
nas samych przygnbia swoj skromza niepospolit
i
maite przywileje. Tani jest u nas socjalizm.
obliczy nasze
suma, któraby
noci. Ale
jest
i
inny rachunek. Niech kto obliczy
ca
naprzykad z jednej strony
„warto" dziaalnoci takiego Wilka, a z drugiej to, wiele nas ona
kosztowaa. Gdyby takie pozycje dao si wyrazi
w cyfrach, nasz budet roczny wygldaby imponujco, zwaszcza w rubryce rozchodów.
Byby to wszake nieszczsny dzie w dziejach
naszego ruchu, gdyby jaki manjak wynalaz formetod do obliczania naszych wkadów w ten
niepozorny interes spoeczny.
wiecznie skrzypicy
mu
i
i
ju pcha
Lepiej
i
bez
zbyt
subtelnej
wiadomoci
zbyt dokadnej buchalterji.
Marzec 1895
Nie miaa baba kopotu
—
r.
kupia sobie ciel.
Tak okrelono moje postanowienie, które zreszt ju
stao si czynem realnym.
Tadzio ju jest pod moim dachem
pi na partyjnej kanapie, zanim znajdziemy sobie odpowiedi
niejsze
i
obszerniejsze mieszkanie.
Na imi mu Ta-
Due, smutne
oczy. Mizerny malec, niemiay,
smutnym wyrazem w twarzyczce,
jak gdyby mia si zaraz rozpaka. Zna na nim
nielitociw dol. zy matczyne nie poszy mu na
zdrowie, ani tuanie si po obcych ludziach.
Pewnego wieczora Marta przyprowadzia go ze
dzio.
wystraszony,
sob,
Ze
nie
wspomnie
ze
majc go
gdzie podzia.
starego sympatyka.
Nie widziaem
13
—
194
Zdj
mnie al, gdy na mnie
spojrza. Serce mi si cisno, gdym widzia jego
za sute bufiaste szarawary,
za ciasn kurteczk
które mu tam da kto z aski. Dziecko bao si
Marty, jak ognia, ciocia bya dla niego na podziw 1
dotychczas chopczyny.
i
agodna
naszych
ludzi
,
„Kady nad nim pokiwa gow, pocauje
dzieckiem.
go,
Wyrzekaa przedemn na podo
którzy nie chc si zaopiekowa
czua.
i
wydobdzie
jakie stare portczyny
albo koszu-
par zotych, ale eby tak zaj
si losem chopca, poczu si do obowizku spolin, da wreszcie
—
na to jestemy za rozsdni. Nasi
si poeni, staj si gorszemi filitak jakby chcieli sostrami od kadego buruja
powetowa wszystkie cnoty dawnego ycia.
bie
ecznego
ludzie,
to
kiedy
wistwo
jest
—
i
tyle!"
alów,
co mi si nagle otworzyo w duszy. Zrobio si bardzo dziwnie, ale nie
wiedziaem, do czego to zmierza. Wreszcie Marta
zapytaa si maego: „Có, Tadziu, pójdziesz ty
chyba do ochronki?..." A ten na to z ca posuszn
cichutko
gotowoci odpowiedzia grzecznie
„Dobrze, prosz pani", nie rozumiejc, oczywicie,
Suchaem
tych
i
—
i
o co chodzi.
Tego ju miaem zanadto.
„No, a gdybycie mnie chopca oddali na
wychowanie?"
„Nie gadajcie tego z takim lekkim sercem, bo go Wam naprawd zostawi róbcie
sobie z nim, co chcecie, bylebym ja miaa spokój".
„No, to go bior!"
„Kpicie, czy co? Có Wy
z nim bdziecie robili?"
„Có mam robi? To,
—
—
i
—
—
"
—
195
co
si
—
—
„I
mam Wam si podpisa
Czy
chyba.
z
Bd
dziemi.
go karmi, odziewa,
to wszystko naprawd?"
„No,
robi z
uczy..."
na papierze
mark stemplow?"
Tu
—
milczaa przez jaki czas,
ju uwierzya,
jest tym naprawd
szuka jakiego zgryliwego sowa, eby
Marta
sroga
e
e
zna byo,
wzruszona
i
si zamaskowa.
—
i
„No, nie miaa baba kopotu...
e
pamitajcie,
partja
byo wychowane na czowieka.
pod warunkiem..."
jej si wygada, bo
wierza, ale
Daem
temu,
kto
Marty.
A
w
jej
—
Wam
Partja
byem
je
po-
winien. Biada
wzruszenia towarzyszki
widziaem nawet
co w
rodzaju
ez
surowych oczach.
„No
pana?"
malec z
nym
by wiadkiem
ja
Ale wiedzcie
bdzie czuwaa, eby dziecko
i
—
có,
chcesz zosta u tego
prosz pani"
odpowiedzia
gotowoci, z takim samym smut-
Tadziu,
—
„Dobrze,
t sam
spojrzeniem, takim
„Ten pan
jest
dobry
i
samym cichym gosikiem.
bdzie ci kocha. On
wyglda tak strasznie".
To jest nieprawda. Nic niema
strasznego
tylko
w moim
wygldzie.
Marzec 1895
Dziecko
jest
nerwowe, wraliwe
Na swoje dziewi
lat
jest
za
i
r.
zawsze smutne.
may
i
o wiele za
Zreszt mówi tylko wówczas, kiedy
sam nie zaczyna nigdy rozmogo o co zapyta
nie oswoi. Ale odpowiedzi
si
jeszcze
ze
r,
inteligientny.
—
mn
13*
196
daje dziwnie rozumne.
O
ladowany w wizieniu",
ksiki
jest „prze-
go przeladuj „li lu-:
bardzo mocni". Kupiem mu dwie piknej
obrazkami, dom skadany z. klocków caej
s
bo
dzie,
e
tatusiu wie,
e
z
i
miasto do wycinania podklejania. By przestraszony]
zapyta.
temi darami: „to wszystko dla mnie?"
daje sobie sam rady. Zostawiam go
Jest rozumny
samego w domu, kiedy wyciodz do biura
zadaj mu lekcj zostawiam
nie otwiera nikomu
i
—
i
ka
;
;
Samotnoci
niadanie.
drugie
grzeczny,
nigdy
;
niczego
nie
si
boi
nie
ruszy.
jest
,
Po obiedzie
idziemy na spacer.
Wydaje mi si to wszystko dziwne
trochi
mieszne. Jeszcze si nie przyzwyczaiem, ale maego jubym nie odda nikomu.
dziecku jest
dziwny urok. Wszystko inaczej wyglda w moirn
yciu. Dopiero teraz spostrzegem,
mi byo trocli pusto i samotno na wiecie. Z pocztku baem
i
W
e
si,
czy
podoam
zadaniu
wizaem si powanie.
ki wzniosy
— bd
co
bd,
zobo-
w
Ale teraz cieszy mnie
ja-
nadzwyczajny sposób przewiadczenie,
cae ycie,
ja Tadzia wy^
ciowam, wyksztac, puszcz w wiat,
bdzie
na wiecie jaka dusza, która mnie bdzie kociaa
i
potrzebowaa. Tadzio musi mnie pokoctia.
Ubezpieczyem si dzisiaj na ycie.
razie mojej mierci
Tadzio otrzyma dziesi tysicy rubli.
Postanowiem równie postara si o av/ans
wogóle robi karjer, pienidzy bowiem bdzie namF
potrzeba coraz wicej. Jeeli si to nie uda przedl
nowym rokiem
rzuc nasz bank i przenios siej
e
to
ju
i
zostanie na
e
i
e
W
i
—
197
do „Wzajemnego kredytu", gdzie mam protekcj.
Dopiero teraz spostrzegam,
wszyscy moi koledzy
przecignli mnie, a ja siedz na 125 rublach. Tak
zawsze bywa, jak si kto nie postara
ale nie
zyszo mi to jako do gowy. Poco mi si byo
cszt stara?
Marta otacza mnie nadzwyczajnemi wzgldami.
Kie pozwala nikomu przyciodzi do mnie na noc,
tak,
musz szuka ludzi po miecie, jak si chc
czego nowego dowiedzie. Sama przychodzi regularnie dwa razy na tydzie. Zawsze przyniesie co
maemu, kilka jabek, kolorowego papieru, bodaj
jaki oówek, ale Tadzio boi jej si stale, co j wi-
e
—
e
docznie irytuje.
Pyta si
w
o niego
tonie
oficjal-
nym, jak gdybym by jego patnym guwernerem,
a ona upenomocnion figur, przed któr powinienem zdawa spraw. O Tadzia jest jak gdyby zazdrosn. Wida to samo jest w niej, co
we mnie.
i
Dziecko strasznie cignie do
nie
siebie, jak kto wie,
bdzie ju mia wasnego. A
ja
si ju
m.
ni. Marta te chyba nie wyjdzie za
ni jej dziecka, niech ono j pokocha.
nie
e
oe-
Nie bro-
i
mie ju
Taka Marta mogaby bya
mogaby mie wasny dom
maa pod
robocie
i
tak.
i
pantoflem. Ale tak
—
Musi
nie
jej
pomylaa
bywa
ma,
ju
o tym,
jej
takiego synka,
którcgoby trzy-
zeszo przy
obejdzie
tej
si ju
smutno. Popatrzy czasem na
e mi si jej al robi.
Codzie wieczorem opowiadam Tadziowi róne
Tadzia tak jako dziwnie,
rzeczy.
Sucha uwanie
i
ciekawie,
a
mnie
jest tak
do-
198
nigdy nie bywa
brze, jak
w
towarzystwie dorosego.
—
po
Czasami odway si zapyta o co. Dzisiaj
umiechdwuch tygodniach wspólnego poycia
si po raz pierwszy. Opowiadaem o yciu rónych maych zwierzteli, o ich podziemnych kry-
—
n
jówkach, o tym, jak
Co mu
si
zaiskrzyy
w
gromadz
zim
zapasy na
i
tym
mu si oczta
umiechn
i
si
d.
t.
nadzwyczajnie spodobao,
bo
tak pocz-
zy
mi si zakrciy w oczach.
Co za dola, co za smutna dola, w której ta dziecina zapomniaa, czy te nie nauczya si mia!...
pacze. Zapanocy czsto przez sen jczy
lam wiec, przyjd do niego, ucauj, upieszcz.
„Nic mi nie jest, ja spa„Co ci jest, Tadziu?"
em". Co te nawiedza po nocy tak dziecin ? Czy
odzywaj si w niej zy matczyne, czy go ciga
ciwie,
tak cudnie.
W
i
—
widmo
ojca warjata
gdzie
w
krpuj mu
widmo
ojca dozorcy
bd
Bardzo
zawsze
i
dalekim szpitalu
?
i
ci kocha,
bdziemy
razem.
jego
doli,
pogrzebanej
Czy go boli, kiedy tam
bij go po pysku?...
Ju
Tadziu.
Ja z ciebie zrobi
zawsze,
szcz-|
liwego czowieka.
Kwiecie 1895
poegnaem si
Dzisiaj
Dostaa
szy
pi
miaem
Poniewa
lat
z
z
Helen
— na pi
Wschodniej Syberji. Po
ni
widzenie
jestem niby
jej
bez kraty,
bratem,
wic
r.
lat.
raz pierw-
po ludzku.
dla konspi-
przywitalimy si z ni, jak brat z siostr. Nie
wiedziaem, jak to bdzie, ale ona pierwsza podesza do mnie
ucaowaa mnie kilkakrotnie, serracji
i
f
199
f
andarm
decznie.
i
nie
—
nie
zwaa
„Wiecie, za co to
To
za
?
drugim
— spytaa
e
to,
ecie mnie
Nie dlatego,
tali.
—
serdecznie
i
w
siedzia
kocu
pokoju
na nas.
nawpó
jestecie
odwiedzali,
taki
figlar-
dobry.
ecie pami-
za Tadzia".
Helena wie o wszystkim.
l^kie tajemne drogi.
Jake bez
ma do
Marta
niej ja-
miary, jak bez miosierdzia hojnie je-
wynagrodzony! Nie jestem ja naiwnym mo|dziecem. Nie wytworzy to we mnie pustych, sod[kich marze, ani adnej gupiej nadziei. Có to jest
^pocaunek? O, ja rozumiem!...
*
Ale potna, niezwalczona moc jest w pewnych
symbolach. Ten pocaunek siostrzanych jej ust zniewoli mnie, umocni. Tak mocno
nierozerwalnie
nie przykuaby mnie do niej adna przysiga. To
jest najwysza rozkosz
najwysze moje szczcie.
Nic ponadto nie moe by wyszego, nic, nawet
gdyby jakim cudem stao si to, o czym
zaj,stem
i
i
—
prawd, zaprawd
Pi
— nie marzyem
nigdy
!
j
Powlok
od wizienia do
tysice
tysice wiorst zmierza
bdzie ku swojemu wygnaniu, tuajc si po etalat Jakutów...
wizienia...
pach
w
Przez
brudzie
i
i
robactwie,
w
niewygodzie,
w
po-
pod konwojem brutalnego odactwa...
lat ycia w dzikiej wsi, samotna, w tsknocie...
To mocny, bardzo dzielny czowiek. Wiedziaa,
niewierce,
Pi
co
j
czeka.
przecierpi
Gdyby
i
nie
Bya
przygotowana.
Zniesie wszystko,
powróci, taka sama dzielna
to
przewiadczenie,
i
bybym
wspaniaa.
strasznie
200
nieszczliwy.
j
tak
I
bd
bd
myl
ciga
stroskan,
j goniy moje listy...
Prosiem, eby pozwolia pisywa do
i
e
Odpowiedziaa,
sto.
„Czy Wy
Wy
siebie
nie wiecie, czy udajecie tylko?
moim
jestecie
cz-
da.
nie pozwala, ale tego
Przecie
blizkim, najbliszym".
a
duo
boli... Nie wiedziaem,
szczcia,
nie powiedziaem wcale o zajak jej powiedzie,
aresztowaniu Konrada. Wzito go przed paru tygodsiedzi w tym samym X pawilonie, moe
niami
dziwne
tylko o ci.an od niej. A ona nie wie
O, za
i
i
i
to
—
zwyczajne, jak wiele rzeczy na tym wiecie..
i
—
-Mart. To mnie nieco
Polecaa mojej opiece
opiekuje si wszystMarta
albowiem
to
zdziwio,
nie potrzebuje niczyjego udziau w swoici
kiemi
sprawach. Czy onaby kiedy pozwolia na jakie
ona
„Mart trzeba zna
opiekowanie si?
i
—
—
rzdzi
lubi
dziwactwa,
i
—
gdera, nie lubi by przyjemn, ma
ale ona biedna, samotna, cho wszystzna na wylot
kich naszych ludzi
duje.
Ona bardzo
wyjtkowo. Dlatego
niej
dobrzy.
od
Ja
Bya
codzie
potrzebuje przyjani.
lubi,
dobrego.
i
niej
Wam
dokucza.
Was
ich wi-
bardzo
Bdcie
doznaam ogromnie
dla
wiele
dla mnie, jak matka, jak siostra, ale
to jej tajemnica.
Zastpcie mnie przy
niej
—
jak
si wsypie albo zachoruje, jak bdzie bardzo smutna,
dopomócie jej. Dobrze?"
Obiecaem
dotrzymam sowa. Nie byem nigdy
i
zy
dla Marty,
miataa
ze
mn,
mn
ale
odtd
zawsze,
co zechce.
a
•
bd
teraz
jeszcze lepszy.
Po-
bdzie ju wyrabiaa
|
201
Przy poegnaniu Helena
ao
i
nie
moga.
Nale-
dopomóc, naleao si domyle. Teraz
byo powiedzie o Konradzie. Nie umiaem
jej
trzeba
si zachiowa,
i
co
chciaa mi jeszcze
powiedzie. Usiowaa, zaczynaa
naley
jak
Teraz
!
mczy
mnie
to
truje.
Maj 1900
Nareszcie
co si
e
Przyznam si,
za tym
Irytoway mnie odezwy,
nie dla Tadzia.
bacz tumy
plcz si
by
publicznOvci,
niedzielnej
ni zazwyczaj,
cay nasz sztab
e
przygoto-
e
Z góry byem pewien,
wród
zo-
której
gdzie niegdzie robotnicy, przybyli na ob-
e
chód I-go maja,
sta
poszedem do
obowizku, a gów-
razem
tych Alei Ujazdowskich tylko z
wania, oczekiwania.
r.
stao!
dla
bdziemy
e
zobacz troch wicej
wreszcie
partyjny,
spotkam
który
mnie osobliwoci.
w
policji,
komplecie
ju oddawna
prze-
Spodziewaem si,
czekajc na
do zmierzchu, poczym, nie doczekawszy
si, pójdziemy do domów, odkadajc wszelkie nadzieje do roku nastpnego.
to si ma nazywa
demonstracj!
Byem ju znarowiony, nie chciaem si ju duej oszukiwa. Nie byo we mnie adnego szczerego entuzjazmu
byo go akurat tylko tyle, ile
go byo potrzeba dla przyzwoitoci
dla Tadzia.
azilimy dugo w tumie. Tadzio wci mnie
szarpa za
szepta
O, ju si zaczyna
co
chodzih
tak
i
mijali si,
—a
I
;
—
rk
i
:
—
i
!
—
202
si
Ale nic
nie zaczynao,
Minlimy si ju par
Grabarz
towarzyszami.
Klapa
!
si
nic
razy
z
szepn
zapowiadao.
nie
Mart
innemi
z
i
przeciodzc
— Przesza Michalinka rozpromieniona
bowzita
w
grupie
Karol, który jest
dzie szpiclów,
tnie,
a
swoici
i
—
wnie-
robotnic.
optany manj dostrzegania wsz-
mijajc si
grzecznie
zamiast przeprosin
liczy, wiele razy
przyjacióek
:
:
z
nami, potrci mnie po-
szepn
uciyliwszy kapelusza,
— Szpicel
za
Wami
!
— Tadzio
Marta przejedzie tramwajem,
jest
bowiem jej taktyka od czasu ery „demonstracji"
majowych w Alejach. Kursuje ona przez cae popoz poudnie od placu Aleksandra do Belwederu
to
i
wrotem,
bada rozmaite objawy, liczy robotników,
przybyych na demonstracj,
podaje o tym sprawozdanie do „Robotnika". Pozaprzeszego roku naliczya trzy tysice demonstrantów, przeszego maja
i
om
miao ich by
tysicy. Ilu bdzie dzisiaj, niewiadomo, ja waciwie nie widziaem na razie adnej zmiany
adnej demonstracji.
rozmylaGapiem si na tum, nudziem si
ostatem z gorycz o naszym opakanym losie.
i
i
W
nich czasach
wodzenia
i
podupadem na
ciga
szarzyzna
duchu.
naszego
Cige
niepo-
ywota
nad-
weryy moj
cierpliwo. Wszystko mi si nie podobao, nierad nawet widywaem naszych ludzi.
adnej odmiany, adnego postpu, a wszystko
w kóko. Wsypy, uwolnienia, szpiclowanie, nowy
w którym nigdy niema nic nowego, skadki, odczyty, jakie intrygi, jakie spory,
czasami jaki strajk, czasami i przewanie
nic...
numer „Robotnika",
—
!
203
Gdyby
nie
korespondowanie
z
obowizki wzgldem Tadzia,
to
zupenie na
nie
biece sprawy
s
Przekonania moje
samemi przekonaniami
Helen, gdyby
zobojtniabym
socjalizmu.
niezomne, jak
i
byy,
mona wyy.
nie
ale
Trzeba
swój udzia w prawdziwym yciu, trzeba
widzie jaki ruci, jaki postp, trzeba wierzy,
si co way
co znaczy w tym yciu spoecznym.
Dusza tskni do czynu, do prawdziwej walki
Tyle wstrtnych zjawisk wokoo nas, ndza, krzywda,
odczuwa
e
i
upodlenie niewoli...
A có my moemy? Kto
o nas
Co my znaczymy w masaci robotniczych?
Czy nas si boi buruazja, której wymylamy w naszych odezwach ? Czy nas si boi tak zwany rzd
wie?
zodziejsko-rozbójniczy
Byem dugo
em
e
?
Ale nareszcie
cierpliwy.
przyszed-
e
do przekonania,
Sprawa si jako opónia,
wszystko jako ustaje
drepce na miejscu.
Zajem si swojemi sprawami, Helen, Tadziem,
i
yem
z dnia na dzie
Tadzio doczeka lepszych
nim
i
teraz
ju
wiem,
i
e
pocieszaem si tym,
czasów.
e
Pracowaem nad
bdzie dobrym, dzielnym
wychowuj oczywicie bez religji urzdowej
ale ma on w duszy t now religj budzcego si wiata, ma prawdziw mio
prawdziw nienawi. Nie na broszurkach uczyem
go socjalizmu. Na swoje czternacie lat chopiec
jest bardzo rozwinity umysowo
rozumie
odtowarzyszem. Tadzia
—
i
i
i
czuwa, co to
I
jest idea socjalistyczna,
to jest robota.
robotnika,
Da przyszym czasom
wyhodowa tak
ma
uczciwego
rolink...
204
Mog
by niedog,
sobie
inteligientem, emerytem...
zblazowanym starym
ju skoczyem swoj
Ja
dziaalno bezporedni. Niech mnie kto cice wini,
ju nie mogem. Niejeden usta, jak ja, cho
póniej odemnie zacz. Oddaj jeszcze partji usugi,
nigdy niczego nie odmawiam, ale niema we mnie
ani ywszego zainteresowania, ani wiary w to, co
ale
i
robi. Tak, jestem sympatykiem, na to mi przyszo.
Mógbym si ju pogodzi
Mart. Kiedy miersi na ni obraziem, bo omielia si mnie
przezwa „sympatykiem", mnie, który jestem jednym
z
telnie
z najstarszych socjalistów
biem
co
mogem
i
w
Polsce, mnie, który ro-
czego nie
mogem,
cie dobrze widziaa, patrzc na
Byo
przy Tadziu
'to
woaa
— daem
to
od
a co
przez
niej,
prze-
cae
lata!
eby
od-
swoje sowa, ale zamiast odwoania wynika
tego caa scena-
zerwanie stosunków. ZawziliMarta wiedziaa,
mnie niewiele potrzeba, eby bya zgoda. Nie uczynia tego
nie gadamy ze sob ju ze trzy lata. Ju
Helena
pisaa do niej kilkakrotnie,
ludzie nas chcieli goz
my
si
oboje,
i
e
ale
i
i
i
dzi
ale
—
— wszystko napróno.
Trapio mnie to dugo
wreszcie do wszystkiego si czowiek przyzwy-
czaja.
Nie miaa
racji
sympatykiem. Ja
ból
i
kad
jej
Marta, nazywajc mnie wówczas
yem
rado,
spraw, dzieliem kady
nie
szczdziem
siebie,
swego spokoju,
ani swoich pienidzy. Ale. czasy
zmieniy,
Marta ma suszno...
si, przeywaem rozmaite
i
teraz
Zamyliem
drczy mnie
mnienia,,
jaki smutek pusty
i
jej
ani
si
wsponudny.
p
205
Zapomniaem
gdzie
nawet,
Nagle otoczy
jestem.
usyszaem krzyki, fala nas poponiosa. Trzymaem Tadzia mocno
pcha-
nas zwarty tum,
rwaa
mnie pcliali. Potok stosi za innemi, bo
czony par nas ku tarasowi cukierni. Co si stao?
Przewrócilimy si na schiodachi, podeptali mnie,
zgubiem kapelusz, wreszcie z wysokoci tarasu ujrzaem skbiony tum, mrowie policjantów, a nad
tumem kozaków. Co si stao? Alici widz, jak
i
i
em
i
zaczynaj lecie na kozaków talerze, buNawet Tadzio ku mojej zgrotrafi w plecy jakiego pana, którzuci kuflem
z cukierni
telki,
zie
syfony, krzesa
!
i
okada wanie
kozak
rego
nadlatuje
naiajem.
nowy oddzia kozaków
cha si na wszystkie strony,
—
—
masa
ludzi
e
Widz,
tum
rozpierz-
wpada na
widz jeszcze dwuci wytwornie ubranych
panów, jak wpadaj do basenu z wod na tarasie
taras
i
nurzaj si do
krzesa,
tukc
poczym, przewracajc stoliki,
po drodze mas wszelkiego szka,
pasa,
uciekam za innemi, wlokc za sob Tadzia, przez
jaki ogródek, przez parkan, przez jakie podwórze
bram na tyln ulic.
Tak si skoczya demonstracja. Bitwa pod Sansi
Souci
jest
gon
w caym
kraju.
Nareszcie
kto
o nas mówi, nareszcie dalimy jaki znak ycia!
Na mnie oddziaao to w sposób odmadzajcy.
byo mi wanie potrzeba do zdrowia.
Takiej rzeczy
Takiej
maej
rzeczy
Grunwaldem
—
—
bo nie jestem Tadziem, dla
czym w rodzaju bitwy pod
wystarcza w naszych bezbarwnych
którego to zajcie
jest
czasach do odzyskania ochoty do ycia.
206
Oddziaa
dzie
w
to
s
istocie
zbawiennie
e
udaj,
to
niby
na nasz ruch.
A
bardzo dumni.
maa, przypadkowa.
Maa
nie maa. Ja
—
.
Nasi
nadzwyczajnego,
nic
i
i
rzecz jest
naprawd
wielu
wielu,
lu-
ale
innych
widzielimy po raz pierwszy w yciu, jak tum bije
si z kozakami
z policj.
kadym razie w tym
wszystkim jest odrobina czego niesychanego.
W
i
Luty 1904
Wojna.
siona.
r.
pod Port Arturem znieArmja japoska wylduje bez przeszkody,
Flota rosyjska
uprzedzi koncentracj wojsk rosyjskich...
Siedziaem ze dwie godziny nad Kurjerem, który
te nowiny.
Napado mnie nieme
bezmylne osupienie. Nie odrazu zrozumiaem, o co
tu chodzi.
Zwolna, jakby poza mn, poza moj
przyniós
i
wiadomoci, odbyway si
tajemnicze prace.
si we mnie przetwarzao
trudem,
pokojem.
z
Doznawaem wraenia,
mojej istoty
wern
jak
z
Co
z nie-
gb
gdyby w
przeorywa
potny pug
rwc szarpic
si
bólem,
i
mnie skiba za skib,
wszystko, co
we mnie byo. Ustalone pogldy, wierzenia
odziedziczone, dowiadczenia dugiego ycia, dogmaty, w które wszyscy wierzyli, z któremi nikt si nie
spiera... Chodzi po mnie ten pug, pracowa, zdziera
mi z duszy star, tward, poprzerasta dar z ugoru.
To si dziao, a ja tymczasem odczytywaem po
raz setny
dwuchsetny kilka telegramów, wydrukowanych w Kurjerze wielkiemi literami.
i
tylko
i
!
w
207
—
to
Staa si rzecz nigdy niebywaa. Nigdy
moje pol<;o[znaczy w okresie czasu, z l<tórego ja
wszystkie jego prawdy
lenie czerpalimy ycie
Stao si co, co
dowiadczenia.
wszelkie jego
i
przeczyo codziennej, wcianianej w kadym oddeciu, nieubaganie wyranej prawdzie ycia. Byo
i
i
to zjawisko
nadprzyrodzone, niepojte.
Nic dziwnego,
e
S
nie
z zamtu myli.
cz, aeby je czowiek zdoa
i
ogarn
odrazu
zgbi
Bya potga...
Od kolebki czuem
mi. Kto
a
wydobyem si
odrazu
nowiny, które zbyt wiele zna-
mia
o niej
na sobie
wtpi?
jej
Czyja
gniotce brze-
nienawi bya
eby j lekceway?
Wszdzie sigay jej kleszcze. Do dna duszy
tru. Gdy dojrzewao moje pokowciska si jad
lenie, panowaa u nas mdro niewoli, spokojne,
wyrozumowane niepragnienie. Wyklte byy wspotak szalona,
i
mnienia.
Ukrywano przed dziemi krwawe
dzieje
wczo-
w dbaoci o rozsdek narodu, który od stu
lat szala
w szalestwie osuwa si coraz niej,
coraz gbiej. Szczera bya pociecia ojców — w spokoju umierali, widzc modzie nareszcie rozsdn.
rajsze
i
Przywyka pier do trujcych wyziewów. Spotworniay wadze duszy, zamara godno. Tylko
bezmylna gawied zachowaa naogow nic wart
pogard dla jarzma, wymylaa zjadliwe anegdoty,
nie widzc, e z nich samych
przedewszystkim
szydz ich warszawskie dowcipy.
Obywatel kraju, czowiek powany by w gbi
i
i
—
208
duszy lojalnym niewolnikiem. Przeobraaa si jego
Ju go
yciu wolnych ludów Europy. Zbyt wielkim, zbyt wszechmocnym by
wróg. Urabiaa si samorodna filozofja, obowizynienawi w
tajemne, wstydliwe uwielbienie.
w
dziwnie raziy ot)jawy wolnoci
wao
—
prawo niepisane. Ostatnia godno
si duszy pamici, ostatnia nadzieja
zbyciu
i
eby ju
niczego
w wyw tym,
pragn. Nawet szeptem
nie
nie
zwierzano si sobie, a jednak te prawdy panoway
bez adnej umowy, bez niczyjej uchway.
by acuch,
Albowiem mocny, bardzo mocny
w cigu wieków
Oswoiy si
wyRuchy stay si skpe
uczone. Przywyky dusze do przymusowego lenistwa,
z
nim rce
—
nas
?
ukuty.
i
mao swoich prac.
dugo
acucha,
Nie
sigay
chwyta
nie
jego nieustannego dzwonienia.
Co dwiczy
— pyta
cha, synu,
bd,
wieki
nogi.
i
polubiy nikczemn
oczy dalej, jak na
ju such
na
i
jak
ojca
to ci
my
dziwnie
tak
modzieczy
si
wszdzie wokoo
syn.
— Nic
nie sy-
Nie poruszaj si,
doroniesz, zrozumiesz
tak wydaje.
starsi.
Jak
wszystko.
Syn dorasta, dochodzi do zrozumienia,
nie
zawadza acuch,
posugiwa
i
przyzna,
a
i
ju mu
pomaga. Nauczy si nim
juby nie potrafi si oby
e
bez jego elaznej obrczy.
A my?
My, walczcy, my, comy targali
gryli nasz
z bezmyln cierpliwoci? Marzeniem dugich lat, owocem niesychanych ofiar
trudów bya
nam nadzieja,
zdoamy kiedy rozluni jedno
i
acuch
i
e
!
209
e
jego spojenie,
zdoamy kiedy nadwery
bodaj
jedno jego ogniwo
Komu,
wiadoma bya niespoyta
jak nie nam,
moc naszyci kajdan ?
e
Bya w
nas wiara. Wierzylimy,
czynimy doniema innej drogi. Wierzylimy,
kiedy,
kiedy, ju po nas...
e
e
brze,
Ale nie
wierzyli
byo poród
nas szalonych, którzyby nie
w si dugowieczn
Mymy
z
ni
walczyli
rozpaczliwym pojedynku.
wroga.
Znikd
mocy, pracowalimy odosobnieni,
jtnoci swoich.
W
powietrzu,
ego
tchnienia
Tpi
w
sam na sam
nas, ale
i
nie
w
otoczeniu obo-
lekceway
którym oddychalimy, nie
ywicej
zajadym,
mielimy ponas wróg.
byo
ciep-
nadziei.
Teraz zjawia si cudem pomoc, nieczekana, niewoana. Gdzie na kocu wiata wsta wróg naszego
wroga
wymierzy mu pierwszy cios. Zatrzso si
potworne carstwo, zdumia si wiat. Zgroza zdja
ludy niewolników
oto kto si poway, oto kto
si omieli!
jednej chwili znik czar, optujcy miljony
umysów. Niema ju straszliwego uroku niepokoi
—
W
nanej potgi!
s
Przysza godzina cudu. Jak dugie
szerokie
podlege carskiemu panowaniu, odbywa si
w tej chwili bolesne, niepokojce budzenie przygnbionych dusz. Za nig niewiadomego jutrzejszego
dnia rysuje si jaki kolosalny ksztat Usiuje go
i
ziemie,
odgadn niemiaa
Wzdryga si,
e
wspomnie
cofa,
,
rodzca si myl.
nie chce wiechce wiedzie
starego sympatyka.
dopiero
i
14
210
dzie. Unosi si ku górze i opada strwoona, przysi do wczorajszego zwyczajnego dnia, radaby
garnia
zakopa si znowu pod ziemi,
jak kret.
Niema, jeszcze niema radoci. Przeczucie wróy
si nie marzyo.
rzeczy wielkie, przewroty, o jakich
Odtd
odwróci si czas,
kady dzie bdzie
inny, coraz to gwatowniejszy.
zmieni
Zaskocz nas
si posta wiata.
porwie nas
brzymie,
wyrachowania.
bezmiarze
wód
coraz
dzieje
ol-
mocniejsza nad wszelkie
fala
idzie
przyjdzie, niech zagrzmi chwila
jej
przybycia.
Nie-
chaj nas zaleje, ponad gowy, ponad nasze spokojne
domy, ponad kominy naszych fabryk, ponad wiee
naszych
kocioów!
Rozleje
i
si po
wyrzuci nas na
Staniemy oko
Gdzie nasza
zatopi
polach,
wiato
dzienne.
w
z
oko
bro?
nasze podziemia
wrogiem.
Gdzie nasze haso na ten
nowy dzie? Gdzie nasza moc,
si w takim yciu ? Czy wyjdzie
zali
wyhodowaa
ze swojego utaje-
potna
niesychana, na zdumienie wiatu?
Czy wzrasta bdzie powoli, spokojnie, agodnie?
Czy kady z nas w tym dniu jutrzejszym otrzyma
dar, który go wzbogaci
uczyni innym czowiekiem
takim, jakich na ten wielki czas bdzie
potrzeba? Czy odnowi si w nas krew? Czy zdo-
nia
i
i
—
amy zapomnie
o dawnej mdroci naszej, czy zrozumiemy,
na teraz nic po niej ? Czy odzyskamy
wzrok daleko sigajcy, ten bystry rzut oka, który
zatracilimy w ciasnym naszym yciu?
e
;
ludzie,
tam gdzie wzda si ona na
ku naszym brzegom. Niech
Ju
i
Odmienia si
:
^
211
Dusz mam pen
troski
pen gow
i
mi jako uroczycie, jak nigdy nie
Wydaje mi si,
si ju przeobraziem,
tów na wszystko.
Jest
e
ju
pyta.
bywao.
em
go-
ja, przydadz
stworz dla tego nowego
czasu. Zadawnia si moja natura
nie pozbdzie
si ju starych naogów.
Ale
jestem za stary. Tacy, jak
si, ale nic od siebie nie
i
Musz przyj
ludzie
nowi,
dla
których
burza
mdro
bdzie radoci, których
bdzie zapamitaniem. Oni
gin, nie pytajc, czy si uda, czy
nie. Ci si nie zawahaj, kiedy trzeba bdzie pchn
obudzone masy na mier
na zagad.
niepewnych dniach wielkiej wojny co chwila gubi
odnajdywa myl swoj,
padali
zrywali si nanowo
a póki nie zwyci lub nie
zgin co do jednego.
bd
W
i
bd
i
—
A
ju
ja
jest
w potg
ale
nasze.
wroga,
Bd
jej
Ale biada temu,
odnalaz
w
Mog
jestem za stary.
gotów. Ale wielk
i
bd
zgin,
bd
jestem
moja trwoga. Utraciem wiar
niema we mnie wiary w siy
szuka,
bada,
czeka.
bd
kto
w
bd
takiej wielkiej godzinie
sobie natychmiast
bez
i
nie
adnego namy-
su wiary niezomnej
przekonanej
nieodpartej.
Biada temu, komu z duszy nie spada w jednej
chwili, jak uska z oczu, trzewa rozwaga.
i
,
Ja sobie
lecz
myl
moe by
:
ta
wojna
moe by przegrana,
myl: zanim zacz-
wygrana. Ja sobie
niemy dziaa, zanim zaczniemy si bodaj cieszy,
musimy wiedzie dokadnie naprzód, co bdziemy
czynili. Ja sobie myl
musimy dugo, powanie,
i
:
14*
212
gboko rozway w rozumie w sumieniu, zanim
wylejemy pierwsz kropl krwi robotniczej. Tak sobie myl, ja stary, ja, czowiek wczorajszego dnia.
Te myli w takiej wielkiej chwili nie powinny
i
w gowie
posta
lwim
ma by
sercu
W
bojownika.
takiej chwili
rado
tylko
tylko
i
w
jego
dza
walki.
mog
Nie
dnia
i
si cieszy.
Nie
auj
wczorajszego
wczorajszego wieczornego Kurjera z uspaka-
jajcemi telegramami. Nie
cofnbym
nigdy tego, co
si stao, gdyby to byo w mojej mocy. Wiem, e
zbliaj si wielkie zdarzenia. Obiecuj im swój
cokolwiekbd si stanie, uczciwie dotrzyudzia
i
mam
Oddam im
obietnicy.
wszystko, co
mam
naj-
droszego, zgin, jeeli bdzie potrzeba...
Ale coraz gbiej, coraz boleniej oplata mnie
nieposkromiona trwoga. Ma si spejaka troska
ni marzenie dugich lat. Zblia si Rewolucja. Do
gowy przychodzi i wci powraca mieszna, niewczesna myl
gnbi mnie swoim alem i melancholj: czemu, czemu to wszystko nie przyszo dziei
i
si
lat
temu, kiedym
by
jeszcze inny...
Luty 1904
Caa Europa
przyglda si
z
z
baczn uwag
wypadków
i
rozwojowi
r.
niepokojem
na Dalekim
Wschodzie. Nikt nie wie, co z tego moe wynikn.
Kto zwyciy? Tego nie wie ani car, ani mikado,
ani
aden prawosawny
dynie nasi
ludzie
z
czy pogaski gienera.
góry wiedz,
Wszyscy, co do jednego,
s
co
przekonani,
si
e
Je-
stanie.
Rosja
213
pobit na gow. O tym nie wolno wtpi,
nie wolno rozwaa. Ktoby nie wierzy
w zwycistwo Japonji (i to nie w byle jakie. Japonja „musi" zaj Syberj
po Bajka), ten miaby
si z pyszna!
Entuzjazm jest powszechny. Nie przypuszczaem
nigdy, eby wszyscy tak odrazu mogli powarjowa.
Pragnem spodziewaem si przewrotu w umy-
zostanie
tego
ju
a
i
e
sach, wiedziaem,
nastpi musi
nie, ale zdaje mi si,
troch zanadto. Wiem,
dziaacze,
i
wielkie ocknie-
e tego wszystkiego jest ju
e jestem innym, ni nasi
bynajmniej nie
docigam do
swojej miary
nowych zjawisk naszego obudzonego wiata. Ale
w kadym razie nie mog patrze bez najwyszego
niepokoju na to, co si dzieje.
Panuje u nas taka rado, jakbymy ju osignli
co bardzo wielkiego. Tymczasem nietylko nie dokonalimy niczego, ale nawet armja japoska nie
zdya
jeszcze
Wiem,
swoje
z
stare
wyldowa.
si
czego
ycie,
tak
ciesz.
rozstaj si
z
niewdzicznym krwawym mozoem,
loletni pokut, z tym nie na
Ale
za
z
jaowoci,
cik wie-
miar ludzk
wym, beznadziejnym czekaniem. Panuje
odrodzenia.
egnaj
Ludzie
jego
dugo trwaj
te
cierpli-
u nas
wito
uroczystoci.
zacz
Czasby byo pomyle o czym powanie
jakie planowe dziaanie, którego domaga si nowa
i
epoka.
Tymczasem wszyscy siedz w gazetach w plateatru wojny. Rozprawiaj o pancernikach,
i
nach
o torpedach, o sposobie strzelania do niewidzialnego
214
celu,
o koncentracjach, oskrzydlaniach, o powstaniu
Chiczyków w caej Mandurji...
O naszych sprawach mówi si w górnym tonie.
Rewolucja ju si niby zacza, cho nie zrobilimy
jeszcze nic
znowu
tak nadzwyczajnego.
Wszystko ma pój atwo. Rzd si nas boi, bo
jestemy wielk potg. Tej potgi jako nie zna,
rzdowego strachu. Wydalimy wojak równie
jownicz odezw. Nie dopucimy do mobilizacji na
tylko, jak si to stanie? Kto nad
naszej ziemi
i
—
temi sprawami myli,
i
wiem,
e
ludzie,
czcy ruchowi, musz co wymyli. Ale
odbywa gdzie daleko. Nasi warszawscy
mog mi odpowiedzie
przewodnito
si chyba
jako
ludzie
pewnego. My wszyscy
gotujemy si do nadzwyczajnych zdarze, które
chyba stan si same przez si, bo nikt nie wie,
jak si to dokona, a nawet nikt nie ma pojcia, co
ten cay przewrót odbsi ma dokona. Chyba,
dzie si za porednictwem jakich elaznych i niezomnych praw historyczno-spoecznych, które nas
wyrcz w tej trudnej pracy. Wszystkie te prawa
zaczn si porusza, burzy, wypycha si przerasta si nawzajem, wreszcie wszystko si wyjani,
a wtedy
my bdziemy wiedzieli, co nam pozostaje do zrobienia. Wojna bowiem obraca szybko
korb historji, a zjawiska spoeczne dojrzewaj na
nie
nic
e
i
i
poczekaniu
w
atmosferze.
takiej
Tragiczne jest
pooenie
garsteczki
lijdzi
o zni-
komych rodkach
znikomych wpywach w tak
strasznie powanej chwili dziejowej. Co my moemy? Czy si odezw na nasze woanie owe, owe
i
215
przepowiadane przez naszych proroków, utsknione
lat a wiecznie milczce masy? Czy okae
przez tyle
si
nareszcie ukryty skutek naszych cierpie
prac
i
tylu lat mrówczej ywioowej energji, która
ladu wsikaa w obojtne, nie zwaajce na
i
bez
nas
ycie ?
s
Nasi ludzie
Oni wierz
w
najzupeniej
nietyle
i
w
siebie,
pewni
przyszoci.
w
swoje zdol-
lub
nieuchwytne co, majce
si lada dzie objawi.
Mówi si u nas, e „fala wzbiera", e „nikt
nigdy nie planowa adnej rewolucji", e „musimy
noci,
ile
poda
tajemnicze
za zjawiskami
i
i
opanowywa
je".
Tymczasem adnych zjawisk nie wida. ycie
wlecze si spokojnie z dnia na dzie. Wszyscy sie-
dz
po uszy w gazetach, po cukierniach politycy
na
rozprawiaj troch moe mielej, ale stójkowi
s
a czynodralstwo rosyjskie bynaj-
swoich miejscach,
mniej nie zdradza niepokoju.
dz
pilnie
po warsztatach
brych czasów,
i
nie
wiedzenia swojego
—
i
Masy
robotnicze sie-
fabrykach,
jak
za do-
poczuwaj si jeszcze do wypowakiego sowa w sprawie woj-
jak to zapowiaday nasze odezwy, U nas
banku wszyscy gadaj o wojnie, tak, jak zazwyczaj gadano o operetce, o wycigach, o pannie Kaweckiej, o Guciu Potockim lub o sprawie Drajfusa,
ale naprawd przejmuj si ni jedynie: kolega Pta-
ny
w
zi
stoku, oraz kolega Kubicki, który
we Wadywosam ma zaszczyt
by podchorym
z
szyski,
którego
jest
zapasu
i
oficerem
umiera
niepokoju, cze-
kajc na gos trby, wzywajcej pod sztandary. Nasz
216
ma min rzadk,
szef
prokurent,
patami,
gdy
kto
zazwyczaj tak ga-
ma kopoty z wyw Boga wierzy, a ma u nas ulo-
datliwy, milczy uparcie.
Kasjer
kowane pienidze, wycofuje je z rachunku biecego,
lub wymawia gwatem, nawet telegraficznie. Obazbankrutujemy.
wiam si,
e
Marzec 1904
Mój Tadzio uczyni
wolucyjny.
ju
swój
r.
pierwszy krok
re-
Wypdzono go
z gimnazjum z wilczym
Za par miesicy miaby pacay wiat staby przed nim otwo-
biletem. Jest to klska.
dojrzaoci
tent
Czy
rem.
nie
Nie robiem
i
móg ju
jak nieprzytomny.
z
nim,
e
zaczeka?.,.
mu adnych
inaczej
wyrzutów.
Chopak
jest,
Pocieszaem go
zgadzaem si
niepodobna byo postpi.
i
Jedna z tych prawd, które
urodziy si niedawno i zaczynaj ju dziaa w yciu. Tadzio by pilnym uczniem, posusznym
taktownym, jak wszyscy jego koledzy. Przekonania
swoje i ideay, swoj
i
nienawi kry
Jest to zreszt prawda.
i
mio
g-
pogodn twarz wszelki
brud
wszelki fasz, które spyway na z wyyn
katedry. Podczas pauzy, po lekcji dawa sobie ulg
boko
i
nauczy si znosi
z
i
wydrwiwa w zjadliwy sposób oficjalne prawdy
goszcych je apostoów w granatowych frakach.
W cigu tych piciu minut chopcy odbywaj jakby
i
i
kpiel,
by
obmywajc
ich ze zgnilizny
zbyt wyszkolonym
w
niewoli,
urzdowej. Ale
eby
wiek otwarcie stawi czoo. Tak byo
dobrn szczliwie do ósmej klasy.
kiedykol-
dugo
Có
— a
on winien,
217
e
— „Nie
mn
wiem, co si ze
uczuem, e gdybym teraz
opowiada
przez
zmilcza, to ten moment chodziby za
cae ycie, chobym nie wiem jakich wielkich czynów dokona, to nie zmybym ze siebie haby".
Stao si to podczas patryjotycznej pogadanki
wybucha
stao
wojna?...
—
—
mn
i
o powinklasy o wojnie, o Japonji
nociach wiernych poddanych. Zapytany o co Tadzio odpowiedzia w sowach, które zdjy przeraeniem nauczyciela ca klas, a zapewne jego
samego. Wreszcie zabra swoje ksiki, a przechodzc koo tablicy, wzi kred, napisa:— Niech yje
Banzaj
opuci na zawsze mury
Japonja
gospodarza
i
i
!
i
i
!
—
i
szkolne.
Wzywany byem
przez
dyrektora
i
naturalnie
ubolewaem, wzdychaem, suchaem jego gronych
nauk moralnych,
mi to wszystko obrzydo, wyszedem w rodku rozmowy bez poegnania. Nie
by to krok rewolucyjny, ale sprawi pewne wraenie. Kiedy odbieraem w kancelarji gimnazjalnej papiery Tadzia, obiecano mi uprzejmie przygotowa
a
i
wiadectwo z siedmiu klas zachowywano
si wobec mnie z trwoliwym szacunkiem, jak gdybym by naczelnikiem rzdu rewolucyjnego.
Jaki bdzie teraz los Tadzia? Ogarnia mnie cakiem egoistyczna zgroza, godna pierwszego lepszego
buruazyjnego ojca. Mniejsza o dyplom dojrzaoci,
mniejsza o karjer
to s drobiazgi. Mogli go
przecie ju tyle razy wypdzi ze szkoy za kóka
dla niego
i
—
samoksztacenia,
za tajne bibljoteczki,
konspiracje uczniowskie.
lub za inne
!
218
Na
byem
to
przygotowany.
Ale co bdzie dalej
przewrotu
Co si
?
modziecz
czyst dusz
stanie
z
t
cudn,
podczas oczekujcego nas
?
pomylaem o tym. Nie przyszo mi do goeby co mogo zagraa mojemu dziecku. Za-
Nie
wy,
e Tadzio dorasta, dojrzewa, e myli
e owa przysza rewolucja ju go zapisaa
pomniaem,
i
w
czuje,
i
swojego krwawego poboru.
Spostrzegem si dopiero teraz, kiedy Tadzio
ockn si uczyni pierwszy krok. To si ju zaczo. Jak si skoczy?
regiestrze
i
Zabrabym go
wywióz gdzie daleko na cay
si zawieruchy. Bagabym go
na kolanacl], eby mia lito nademn, który mu
byem ojcem. Przekadabym mu najwymowniejszemi
sowami, eby pozwoli mi zastpi go
wszystko,
wszystko za niego uczyni. Obiecabym mu wielkie
czyny, bohaterstwa — o,
dotrzymabym sowa
Gdyby, gdyby to byo moliwe!... ycie jest
i
ten czas zbliajcej
i
i
twarde.
Przeraaj mnie
nie to, co
w
Bo czy
nim
nie jest
pójdzie do walki
nie jego zagadki, ale
i
e
wanie
wicej niebezpieczestwa ?
on pójdzie jeden
mitaniem
i
uchroni,
Nagle,
czenie.
Czy
si
i
e
prawd,
cakowitym zapa-
nie jest
raczej
ni on si ustrzee
wszyscy ustrzec
uchroni...
znienacka spado na mnie to przewiad-
Mam
dzi ze snu
gdzie bdzie naj-
tam,
z pierwszych, z
e mog
i
wa-
zupenie wyrane, oczywiste.
oczywistoci,
mój chopiec
jest
i
wraenie, jakby mnie kto nagle obuoznajmi mi brutalnie i bez adnego
—
219
najboleniejsz nowin. A przecie
tym wiedzie zawsze, od samego
pocztku, od chwili, kiedym wprowadzi do mojego
domu biedn opuszczon dziecin. Na co, do czego
go chowaem ? Poco od maego przyzwyczajaem
przygotowania
powinienem byl o
powicenia
czci dla rzeczy wyszych?
celu uczyem go kocha ludzi biednych
rozumie wszystkie ich krzywdy? Czy tylko dla
zasady
dlatego, e tak wypada w naszej sferze
kazaem mu wierzy, e najszczytniejszym powoado
go
W
i
jakim
i
i
niem czowieka
zgin
jest
walczy,
kiedy
a
potrzeba to
Sprawy?
Cieszyem si, widzc,
nie id na marne moje
nauki. Z radoci
dum patrzyem, jak rozwija si
pod moj opiek ta czujca, czysta dusza. Widziaem w przyszoci wspaniaego czowieka, dzielnego
i
dla
e
i
obywatela kraju
—
bojownika
yczyem mu w
i
y, eby doczeka lepszych czasów, kiedy bdzie
zdziaa wiele.
szeroko rozwin skrzyda
doczeka. Niebawem nadlec te lepsze czasy
Ot
zaczn
w dniu biecym. Doczekalimy oba-
móg
i
i
i
du-
dwaj, ja
y
— troch
przystary,
on
—o
wiele za
mody.
ma, poleci do ognia sponie, a ja mam
ju tylko al, kiedy o tym myl. Nie godzi si moja myl z moliwoci tego, a jednak logika ycia wymaga wanie tego,
wszystko moe
On, jak
w
i
duszy
i
ly na wiecie wtpliwe,
a
to
jedno
jest
nieza-
wodne.
wszystkie najdrosamozachowawczy
moje uczucia
mi broni mojego skarbu.
jdybym by zwyczajnym ojcem, znalazbym tysic
Instynkt
'^ze
i
ka
220
eby oszuka ycie
oszuka moJabym go uchroni przechowa przez najgorszy czas. Wynalazbym mu jak
now, wznios, bezpieczn ide, jak literatur,
sztuk, czy drog naukow, znalazbym mu pikn
kochank, posabym go gdzie na koniec wiata...
O, jake atwo jest broni si od napaci ycia, gdy
ma si rce rozwizane!
Ale ja kocham Spraw. Ja kocham tego zbliajcego si potwora, t nieznan, straszn, pen tajemnic rewolucj. Wzdrygam si truchlej, a jednak
pragn jej krwawego przyjcia. I wiem, e oddam
jej wszystko,
co mam, wszystko, co tam jeszcze
w duszy u mnie pozostao. Jake ja potrafi uchroni od niej Tadzia? Jake ja stan przed nim powiem mu
Strze si, oszczdzaj si, niech gin
sposobów na
to,
i
jego drogiego chopca.
i
i
i
:
—
inni?
fasz
rzy,
— nigdy
mu tego nie powiem. Byby w tym
zniewaga wobec tego dziecka, które mi wiewobec wszystkiego, w co ja wierz. A gdysi wreszcie odway
zacz oddziaywa na
Nie
i
i
bym
i
w tym kierunku, to nie uwierzyby mi opuciaby mnie na zawsze jego szczera, wierna dusza.
Gdyby mnie usucha, byby to znak,
w nic nie
niego
i
e
wierzy naprawd.
niema adnego wyjcia. Nie zaznam ja
ju spokoju. Dla mnie ju si skoczyo dawne,
zwyczajne ycie, ja ju wstpiem w mój okres rewolucyjny. Ju
targa zowrogi niepokój, ju
zagldam ze strachem
z chorobliw ciekawoci
w jutrzejszy niewiadomy dzie. Ju przeczuwam
Nie, tu
mn
i
221
ogrom cierpie,
staje mi w wyogrom czynów
obrani wizja jakiego olbrzymiego zatracenia.
Nie upoj si ja potg tych, przyj majcych,
szalonej radoci
zjawisk, nie zaznam szau walki
i
i
i
zwycistwa.
Jestem stary, zdziwaczay, zmarnowany. Boj si
tych nieopisanych cierpie, które nas czekaj. Wszystko
moe by, moe nie by. Wszystko moe si uda,
wszystko moe zawie. Jedno cierpienie nie zawiedzie. Ono zblia si, zbiera si na widnokrgu, jak
awica czarnych chmur. Szczliwy, kto ich nie widzi.
Mdrzy
s
ci
co z
nasi,
tak lekk
myl
id
ku tym czasom. Oburzaem si kiedy na to, teraz
rozumiem.
Nic nie mówi, kiedy Tadzio z nieprzytomnemi
oczami opowiada mi o blizkich walkach, o barykadach, o walnych bitwach, o czerwonych sztandarach,
powiewajcych nad cytadel warszawsk... Co ja mu
mog powiedzie? Czego ja go mog nauczy?
Uczyem go przez cae lata. Posiad ju ca
moj mdro. Teraz ycie go uczy. Porwie go fala
poniesie. Wezm go pod swoj komend twardzi
ludzie, rzuc go na pastw bez chwili wahania, bez
adnego miosierdzia
tak, jak powinni czyni
i
—
bojownicy.
Tadzio
prawie
ma
dopiero
zdolnym, tak
omnacie
lat.
Jest
jeszcze
chopcem tak wyjtkowo
gboko czujcym... Dokonaby kiedy
dzieckiem.
Jest
gdyby mu dano czas poy, dojrze...
wzruszy ? Kogo to przekona ? Zabior
mi go, zabior
nie potrafi go obroni.
wielkich rzeczy,
Kogó
to
—
222
Spyta si mnie
dzisiaj
:
— Dlaczego
ty patrzysz
na mnie tak dziwnie?
Zmieszaem si, zy mi stany w oczach. On
gotów pomyle, e mnie martwi jeszcze ten gupi
i
wilczy
bilet...
O, Tadziu, Tadziu!...
Czerwiec 1904
r.
Od paru dni nocuje u nas towarzysz Stefan. Ten
czowiek jest nawpó obkany. Nocuje, ale nie pi
po nocach, gada wci do siebie, opowiada jakie
nieprawdziwe zdarzenia.
straszne,
Nie
mog znie
Boj si go. Boj si
czowiek wywiera jaki
jego przenikliwego spojrzenia.
na którego
nadzwyczajny wpyw.
o Tadzia,
ten
Tadzio
przyznaje
suszno
nim caemi godzinami. Sprawia to wraenie rozmowy dwuch warjatów. Napróno bagam, eby go odemnie zabrali
gdzie do szpitala, czy do jakiego sanatorjum.
Stefan przyjecha z Zagbia. Odbywa si tam
mobilizacja. Miejscowa organizacja robia, co tylko
moga. Odezwy brano chtnie
przyznawano im
racj. Nie
Nie dawa si
Wadze miay duo
kopotów. Musiano ciga powane siy wojskowe.
Tum si burzy. Zabito dwuch stójkowych dwuch
oficerów, zrabowano wszystkie monopole, podpalono
kancelarj naczelnika wojskowego, zniszczono papiery mobilizacyjne. Wysadzono w powietrze dwa
jego twierdzeniom,
rozmawia
z
i
i
!
!
i
mostki kolejowe, popsuto plant
Có mona
Nic,
zbrojny
w
zrobi wicej ?
chyba jedn jeszcze rzecz
i
ogosi
powstanie.
paru
5
miejscach.
— podnie ruch
_
223
Rce
opadaj. Stefan opowiada,
e
pewna nasza
widzc, jak tysic zdrowych, mocnych ludzi, robotników, nienawidzcych rzdu
wiadomych
tego, e id na pewn mier, wsiadao do wagoniewiasta,
i
nów, oblonych przez tumy paczcych on, dzieci,
krewnych przyjació, wybucha spazmatycznym paczem
ucieka precz przed siebie. Znaleziono potym jej poszarpane zwoki
rzucia si pod mai
i
—
newrujcy po stacji parowóz.
Stefan przyby prosto do Warszawy
w imieniu robotników Zagbia kary
pomsty na komitet
centralny za to, e dopuci do mobilizacji. Nawymylano mu porzdnie uspokoi si. Teraz filozofuje,
obawiam si, e lada chwila zwarjuje zupe-
da
i
i
i
nie.
chodz do
wysyam do
Nie
Tadzia
biura
—
kolegów,
pilnuj go, zabawiam.
wymylam dla róne
pozwalam mu by sam na
sam ze Stefanem. Chopiec zamyla si w dziwny
sposób, nie syszy, gdy do niego mówi, odpowiada
na pytania nieprzytomnie, jak obudzony ze snu.
Wiem, o czym myli Tadzio. O tym samym, co
truje
drczy nas wszystkich. ycie zadao nam zagadk domaga si jej rozwizania. Nie wiem, czy
ju jest rewolucja, czy dopiero ma by.
Spodziewam si,
z niejedn jeszcze zagadk
bdziemy si biedzili,
ludzie
warjowali,
strzelali sobie we by
robili rozmaite gupstwa.
interesy na
miecie
i
nie
i
i
e
e
bd
bd
i
Na
teraz zadanie
wiedzi na pytanie
:
polega na znalezieniu odpodlaczego tysice ludzi u nas daje
si bra na nienawistn wojn, na pewn mier za
obc, wrog spraw ? Dlaczego nie opieraj si nie
i
224
we wasnej obronie?
nie podnios ywioowego, krwawego buntu? Pena tajemnic jest
zgin
odrazu, na swojej ziemi,
Dlaczego nie spróbuj szczcia
i
s krte drogi, któremi
zawsze niespodziane s czyny zbio-
dusza tumu, nieodgadnione
bdzi
myl,
jego
rowej woli...
zgbimy kiedykolwiek t dusz mas
Czy zespolimy si z jej tajnym, z tym
istotnym jej yciem ? Czy potrafimy
tyci przeogromnych si
skierowa je na wielkie, na potrzebne czyny ? Czy znajdzie si wódz, który w wielkiej swojej duszy zmieci cae ycie mas
poproCzy my
ludowych
?
uy
i
i
wadzi
je
nieomyln drog?...
Stefan twierdzi,
e
w Zagbiu bya
e
ju prawdziwszej rewolucji nie
nowa w miecie przez dwa dni
Wadze si pochoway. Przyszo
bywa.
i
rewolucja,
Tum
pa-
robi, co chcia.
wojsko i dugo
traktowa z naczelnikiem oddziau w imieniu zapasowych. Trzy razy go
aresztowano,
po trzykro go odbija tum. A na
paktowao
z
tumem.
Stefan
i
dzie skoczyo si wszystko, mino, jak sen.
Nie zwaano ju na mówców, na wczorajszych wodzów. Duch upad. Ogarna wszystkich lepa, chopska rezygnacja. Zaczto adowa ludzi do wagonów,
jak bydo na rze Rozproszya si wczorajsza dzika
energja masy na drobne burdy, na rabowanie skletrzeci
!
pików ydowskich, na wybijanie szyb.
A gdyby by wódz? Gdyby by plan?
gdyby...
Czy mona
patrze bezradnie,
przecierpie.
A
to
tu
kogo
trzeba
o to
wini? Tu
przeczeka,
przychodzi
tu
najtrudniej.
Gdyby,
trzeba
trzeba
Kiedy
225
rozkoysze si
wola,
fala.
Kiedy obudzi si w
narodzie
nadejdzie czas wielkich zdarze.
i
A teraz, narazie, pomimo
gbiu niema jeszcze adnych
tylko wielkie cierpienia.
I
w
rewolucji
tej
Za-
s
wielkich zdarze,
wiksze
coraz
nadzieje...
Listopad 1904
r.
Nadchodz chyba ju nadeszy owe czasy, które
si niy w marzeniach
niedawno jeszcze wydaway si czym nieprawdopodobnym, czym tak beznadziejnie upragnionym, e nie mylao si o nich
i
i
nigdy na
Wzdychao
serjo.
si,
w
ale
kto
istocie,
wierzy bodaj jeszcze przed rokiem w ten
zbrojny ruch ? Byo to gdzie daleko, gdzie kiedy,
ju po nas. Kócili si ludzie o te sprawy, wodziy
z nas
si
za
by
—
partje
ale
i
wiara
i
niewiara
byy
te-
oretyczne, suche, martwe.
I
sam
ja
—
obrae,
jakie
pomimo zupenie ju
teraz jeszcze,
pewnej klski caratu,
zaszy
pomimo
w
zmian
tylu
tym roku
w
w moliwo
si. Nie mówi
wach, nie wierzybym jeszcze
si na
bo moe by tak
prawdziwej walki
cistwie,
walce.
Tak
jest,
na wszystko,
gdyby
nie to,
i
owak
wierzybym,
wierzybym,
nie
nie
e
e
w moim
e
i
spra-
otwartej
o zwy-
ale o
samej
odwaymy si
„nasta czas"
mieszkaniu,
cika
w
—
przedpo-
pena
dowodów, wyadowana samemi oczywi-
koju stoi niewielka, ale bardzo
niezbitych
—
prze-
i
ludziach
walizka,
stociami.
Jest to dla
wielki dowód
mnie wielki zaszczyt
pod moj opiek zopartji,
zaufania ze strony
e
wspomnie
starego sympatyka.
i
e
15
226
ono
w
pierwszy
dziejach
tej
rewolucji
Przyjd po nim nastpne
walka, stanie si rzecz zwyczajn...
broni.
i
w
Ale.
broni tkwi niezmiernie uroczysty,
szej
transport
zagrzmi
dalsze,
tej
pierw-
symboliczny
moment.
Nie jestem ja rycerzem... Niema we mnie dzielnoci, bezporedniego porywu, ani lepej wiary
w zwycistwo. Za wiele nagromadzio si we mnie
szarego pyu powszednioci, duchowego niedostwa,
za duo we mnie namysu. Ja si ju nie odrodz,
ja
mog
Nie
tylko
ja
—
wolucji
Min
Ale
ja
Taka
zgin,
kiedy bdzie potrzeba...
nie tacy, jak ja,
i
bd
twórcz
si
re-
tam ze mnie bojownik?
jaki
mój czas...
rozumiem,
ale ja przecie
odczuwam.
chwila, taka wielka chwila...
j czym
Naleao
uczci, upamitni,
eby
nasi
uwaali tego dnia za
powszedni. Naleao powiedzie jakie sowo, zosobie jakie yczenia, powita to, co nadchodzi,
ludzie, ci wtajemniczeni,
y—
i
poegna
bodaj
Tak mi si
nie
uczciwie
to,
co
ju mino.
wydaje...
Naturalnie odbyo si wszystko zwyczajnie, po
naszemu, bez adnych tam...
Helena zapytaa mnie, czy zgadzam si, eby
u mnie urzdzono skadzik. Oczywicie, zgodziem
si, bo nad czym
tu si namyla? Nawet po-
e
dzikowaem
jej
za to
rk
mnie mocno za
e
i
—
a
ona wtedy
rzeczy,
jakoby ja jestem najpewniejszy
wierny robocie
t.
d. Czy przypuszczaa,
i
ucisna
zacza mówi jakie mie
i
zawsze
e ja si
227
cofn,
e
patyka
?
si boj? Czy
Nazajutrz
bro
ona miaa mnie za sym-
zacza znosi
Michalinka
potrociu
samo zwyczajnie,
jak
podstarzaa, podniszczya,
ju
Robia
naboje.
i
i
to tak
wszystko.
Micialinka si
ma dawnyci
nie
w
si
—
ju
Mczy j
dwiganie, nanosia
yciu tych worków, niczym to bydl juczne.
czasów
„Có,
?
si.
Micialinko
Przecie inaczej
bibu?"
— „Ciko,
?
si
Doczekalimy lepszych
bro, ni t wieczn
nosi
ale znacznie wygodniej,
ni bibu,
Mona
si rusza,
bo si tak czowiek
nie opycha.
mona
usi w
tego.
wsypy cikie roboty?"
„Któ o tym myli — ja jestem przecie od
Was te nie pochwal, jak znajd takie
—
—
„Ale
w
tramwaju".
razie
rzeczy".
Nie
pomylaem
o tym.
Dopiero od Michalinki
dowiedziaem si, jak trudno byo w Warszawie znale miejsce do przechowania broni. aden z porzdniejszych sympatyków (to jest, majcych porzdne
mieszkanie) nie zgodzi si na trzymanie broni, cho
w
takich apartamentach
byoby wanie
najbezpiecz-
niej.
Wymawiali si rozmaicie, z wielkim wstydem,
cakiem bez wstydu. Niektórzy mowie tworzyli na poczekaniu niezomnie umiarkowane teorje
taktyczne, ony mdlay. Nastpio zerwanie niektó-
albo
i
rych stosunków, a szkoda, bo przecie potrzeba
nam
bdzie coraz wicej
Ka-
i
to najrozmaitszych ludzi.
15*-
—
228
mona wyzyska
Sprawy, tylko
trzeba bra ludzi takiemi, jakiemi s. Nie kady
moe si nie ba. Trzeba ludziom da czas, eby
si oswoili z nowym, groniejszym niebezpiecze-
dego
dobra
dla
e
nie mog
stwem. Ja si nie boj tylko dlatego,
si ba. Nie moe si ba katorgi czy tam szubienicy czowiek, który w cigu dwudziestu kilku lat
gotowa si do rewolucji. Ale nie jestem odwany.
Mog
tylko tyle,
ile
Niema we mnie
wanie
ani
potrzeba, nic ponadto.
odrobiny mstwa.
Trapi si
tym bardzo.
Nowych modych ludzi potrzeba na te czasy.
Zepchn nas starych nowi dziaacze, ci, którzy teraz
dorastaj, którzy nas jeszcze suchaj. Nasza rola
wprowadzi
ich
w
ycie,
wskaza im
cel,
utorowa
drog
na pocztek. Potym, gdy rozgorzej dzieje,
opuszcz nas nasi uczniowie, odwróc si od nas
z brutaln niewdzicznoci, jeeli za niemi nie zechcemy pój. Zmiad nas, jeeli si sprzeciwimy.
Mój Tadzio
jego pokolenie owadn jutrem.
i
Minie
moe
kilka
lat,
trudnych, krwawych,
zawod-
si u nas reszta si, wygin co najdzielniejsi...
Wówczas policz nam modzi nasze
bdy... Tak bywa zawsze na wiecie,
nych,
wytraci
Kiedy patrz na mojego chopca, na jego szybdzie dojrzewanie, na jego niecierp-
kie z dnia na
liwy,
nawpó
dziecinny, ale
i
nawpó ju mski
po-
ryw do czynu, do nieprzejednanej na mier ycie
walki, kiedy widz w nim t nierozwan i nierozumujc wiar w bezporedni czyn, wzbiera we mnie
jaka wielka, spokojna i powana rado
ta,
i
—
229
która trwa
moja,
i
pomimo
przetrwa,
wielu, wielu jeszcze
W
tym jest nadzieja, w tym jest wiara
widz, jak wierz, jak si spodziewaj
cierpie.
e
modzi.
gdyby byo do kogo si modli,
I
si o jedn
eby
rzecz.
jak najwicej tych
w
ocalao,
dzielnych,
modlibym
eby si uciowao
modych
to
eby
ludzi.
klsk
pierwszych nieutrwalonych zdobyczy, nie wyginli
umococi
co kiedy maj owadn wszystkim
szturmów,
pierwszych
latach
pierwszych
i
—
wa
i
ju
wszystko ostatecznym
niecofnionym zwy-
cistwem.
Jeeli cierpi
i
nie
mog
podobni
sypiam po nocach, to jedytaki Tadzio
jemu
e
myl,
nie ze strachu przed
i
swoim czasem,
polec przed
e
ich
wywieszaj lub pozakuwaj w kajdany, zanim zdoa
wyrazi w czynie ich moda,
si z nich wydoby
twórcza, zwyciska myl. Cierpi nad krzywd, która
sta si moe Sprawie, nie mog si pogodzi ze
lepym okruciestwem ycia, które nie liczy si
nie suy niczemu, tylko poera siy
z niczym
i
i
i
ludzkie
i
istnienia ludzkie
i
zawsze milczy na od-
wieczne pytanie bezsilnego czowieka:
dzieje
si tak? Dlaczego
nie inaczej?
—
dlaczego
Dlaczego nie
rozumniej?...
e
Nie jestem obudnikiem. Moje ludzkie, moje,
mocne. Nie milktak powiem, ojcowskie obawy
donie we mnie ani na chwil gorzki al, nurtuje
s
i
namacalny fizyczny
tego? To jest moja sprawa,
lega, jak
cierpienie.
Ja nie
pozwol
ból.
to
komu do
moje wasne
Ale co
jest
sobie nigdy na egoizm,
230
da
bd
si wykrca przed tym, czego zaUczyni wszystko, co tylko bdzie
nikt po mnie nie pozna, e
zawsze ustpi,
nigdy nie
Sprawa.
trzeba,
i
cierpi.
To jest moje mstwo.
Miewam chwile dziwnego rozdwojenia w duszy.
Odczuwam jednoczenie z równ si, z jednakow
rado ból.
szczeroci
Pewnej nocy, podczas dugicli bezsennych rozmyla, uczuem niepohamowan potrzeb spojrzeju go niema,
nia na Tadzia. Miaem wizj,
czeka sajest za krat
ju si gdzie zatraci,
motny na swoj ostatni chwil... Widziaem go
i
i
e
e
e
w
kajdanach
Nie
z
i
ogolon gow...
mogem powstrzyma
przeczu.
Zaczo si
odpdzi
i
wszystko
mci w
a
bolesnych
utrudzonej
gowie,
powsta szalony niepokój. Musiaem wsta
spojrze na mojego chopca
jak gdybym si
chcia przekona,
on jeszcze yje. eby go nie
obudzi, otworzyem drzwi cicho, ostronie...
Stanem w progu zdumiony.
Tadzio siedzia na pododze przy wiecy. Na
—
i
e
rodku pokoju leaa
pusta waliza, a
wokoo
poroz-
kadane byy rewolwery
paczki nabojów.
Z wypiekami na twarzy, z byszczcemi oczami,
rozmyla, czy marzy o czym wród tej zbrojowni.
Nie spostrzeg mnie zrazu. Wreszcie porwa si
z ziemi, z nerwowym okrzykiem, z rewolwerem
w rku.
i
Przestraszyem go,
Dugo,
z
ale
i
on
mnie przestraszy.
najwiksz surowoci, na jak mnie
:
231
byo sta, prawiem mu kazanie. Kto mu pozwoli
zaglda do walizki ? Kto go nauczy szpera po
móg
mnie oszukiwa? Jak
móg naraa majtek partyjny, nasze bezpieczestwo
te sprawy, na które potrzebna jest ta bro?
Bya to bowiem caa konspiracja przed Tadziem.
Wyprawiaem go z domu podczas wizyt Micialinki,
a w walizie miay si znajdowa rzekomo czcionki.
nocy, pokryjomu
?
Jak
i
Nie
uda si
—
sekret.
Czy mówi ju komu
o tym,
e
u nas jest
bro?
auj
tych sów. Chopiec zblad, spojrza na
wyjka
mnie ze strasznym alem
le zrobiem, ale ty mi nie ufasz. Obraasz
mój honor... Jak ty moge?! Czy ja mógbym
komu powiedzie tak konspiracyjn rzecz? Ja nie
mog znie od ciebie takiego podejrzenia. Ja nie
i
—
mog
y...
pogodzilimy si.
Odebraem mu rewolwer
Chopiec mia zy w oczach, ale pracowa nad sob
z caym wysikiem, eby si nie rozpaka.
Rozmawialimy dugo, prawie do samego rana.
Wyspowiada si przedemn. On wiedzia, e Mii
chalinka nie przynosi
A có
innego
jeeli nie
Nie
byo
czcionek,
moe by w
co
innego.
cikiej
walizie,
tylko
takiej
bro?
móg
wytrzyma. Musia zobaczy. Nie trzeba
przed nim
dzieckiem
?
tajemnicy
?
ukrywa
takich rzeczy.
Czy jemu nie
To nie byo z
mona
Czy
powierzy
on
jest
takiej
prostej ciekawoci.
On
!
232
chcia tylko spojrze na nasz bro,
bdzie bronia naszej sprawy.
na t,
która
Marzyy mu si bitwy, zwycistwa armji projaki wódz gienjalny, który wyjdzie
letarjackiej
,
z ludu...
—
zgin za tak spraw!
wikszego szczcia na wiecie!...
To nie by frazes ani niewiadomy swojej treci
okrzyk. Odezwa si najszczerszy gos w modej,
piknej duszy. Zdja mnie duma, serce uderzyo
mi silniej z radoci, jak gdybym by wiadkiem zwyWielkie to szczcie
moe by
Nie
cistwa.
Zdusi mnie
zrozumiaem,
e
dziecko
em
—
nadbiegy zy do oczu
bo
byoby zaiste cudem, gdyby to
ból,
przeyo rewolucj.
si
I
w
tej
chwili pogodzi-
Uoyy
si zgodnie obok
siebie
sprawa wasna
sprawa ogóu. Wydaje
mi si, e dopiero teraz, tak póno zespoliem si
cakowicie
niepodzielnie z tym, czemu niby suyem od tylu lat. Tak, jak gdybym si dopiero teraz uspoeczni
ostatecznie uwiadomi.
Ale nie obiecuj ani sobie, ani nikomu przey
mojego dziecka. Swoj drog suba, ale to te
swoj drog. Zreszt id czasy, w których mona
si bdzie zasuy sam swoj mierci.
ze wszystkim.
—
i
i
i
Listopad 1904
r.
Jutro
Nareszcie zjawi si co, co postawi na zawsze
granic midzy dwoma okresami naszego ycia. Stanie si jasnym dla wszystkich,
przeszo zamyka
e
i
233
si
i
e nadchodzi
oddala,
pi ma kady
z
czas nowy, w który wstodrodzon, odnowion dusz.
Jutro bucinie pierwszy strza Rewolucji!
Nie
i
z
przypadku,
ukradkiem,
nie
celem padnie ten pierwszy strza
a
-
planem
z
— w otwartym wy-
w wiadomym natarciu, w ofiarnym mstwie!
Czy speni on swoj rol dziejow? Czy bdzie
zrozumiany wszdzie
przez wszystusyszany
kich ?
Czy obudzi kraj z martwoty ? Czy zyska
chwa wieczn w pamici mas ludowych, czy nie
zwaniu,
i
i
przerazi, czy nie zastraszy?
—
Dzie próby, dzie przemian
nasz pierwszy,
naprawd wielki dzie.
Szczliwy jestem, em go doczeka, a lkiem
zdejmuje mnie myl, e nie gotowa jeszcze moja
szata godowa, w której powinno si wstpi w te
nowe dzieje. Pójd tak.
Czy wraz ze mn nie pójd tam setki tysice
i
i
Rozbudzonych a jeszcze nieprzygotowanych, pragncych a jeszcze nie wierzcych ? Czy idziemy tam, eby stoczy walk zwywroga? Nie
pójdziemy zwycia samych
takich samych, jak ja?
i
—
ciy
siebie.
Byy
dalekie wielkie wydarzenia,
które wstrzs-
ny
wiatem, byy samotne wszystkich rozmylania,
byy wskazania polityczne w powodzi artykuów,
byy pomienne odezwy.
Ale nie urodzio si z nich mstwo
to, które
kocha ycie
Spraw ycia, a nakazuje umrze bez
i
—
i
alu
i
bez wahania.
234
Nie byo
niema w duszach pogodnej, mnej
gotowoci.
Pójdziemy
jutro
tam, eby zdoby t now
cnot. Pójdziemy tumem na wielk prób. Spojrzymy w oczy wrogowi
mierci. Dotkniemy si
i
—
—
i
dusz naszyci
Bd
w
z
tacy, którzy
popoctiu
— bd
now dusz
Jutro
si
—
tej
i
tam
wyrosn
i
nowi
ujrzymy, co
i
z
i
mamy w
bd
zgin,
tacy,
ju
— na
sercaci.
tacy, co
którzy
pierzcin
wyjd stamtd
nigdy nie utrac.
Grzybowskim bruku urodz
bezimiennego tumu
ponad tum
—
ludzie.
Tam zjawi si
gonemi
czynami.
nadane na
które zasyn kiedy
przyszo owe imiona,
imiona,
Uczci
witym, krwawym
Niema ju u mnie walizy
pierwsza
bro w
prawe rce,
chrzcie.
z
w
Posza ta
pracowite rce robroni.
botnicze.
Teraz o
tej
onierzy
rka oswaja si
szych
A
godzinie oswajaj
z
z
myl
si dusze
jutrzej-
o walce, a niewprawna ich
broni.
sob
mam wastumie obok
Heleny, pójd tam, gdzie ona. Bdzie to blizko od
miejsca, gdzie przejdzie po tumie mier. Wezm
za
i
wszystko,
pójdziemy razem. Stan sobie
rk
nam
Tadzia.
Bdziemy wszyscy
co
w
razem.
Jeden
los.
I
a
zabior ze
ja
nego,
nie
mówi szczerze, jak si mówi w szczciu,
w zej godzinie: dobrze si stanie, jeeli
235
zginiemy,
i
dobrze
si
stanie,
wyjdziemy
jeeli
cao.
Albowiem policzy Rewolucja nasz
kiedy rachunku z ycia,
da
A
nasze przykazanie
zawsze
suy.
—
by
mier
albo nie
by,
i
za-
a Jej
SPIS RZECZY.
Str.
POWROTEM
ODRUCHY
Z
ZE
WSPOMNIE STAREGO SYMPATYKA
1
51
.
93
ANDRZEJ STRUG.
JUTRO....
Pamici
tych,
co przeszli
mk
oczekiwania. Ich myli, pracujcej
w ostatni noc bezsenn. Ich sa-
motnemu mstwu.
Gosy
prasy:
szczerym talentem obda„Wreszcie prawdziwy, szczery
rzony poeta Rewolucji w Polsce !... Wreszcie odzew jasny, peen
mioci i zrozumienia narodowej sprawy, wyciodzcy poza sieAndrzej Strug!... Arcybogat
w lud... Wreszcie
bie
tre ksika ta w sobie zawara, cio dzieje tylko dwudziestu
przeycia skazaca w cigu
cztereci opiewa godzin. Treci jej
ostatniej doby przed wykonaniem wyroku... Czyta si
i
—
—
s
ksik
e
tak
odkada z przewiadczeniem,
do koca jednym tchem
by musiao... Niema tam nic niepotrzebnego... adnej sztucznoci, adnej blagi... I ta prostota wanie... jest wiadectwem artystycznej dojrzaoci twórcy, w niej to wanie mieci
si tajemnica tego wraenia przemocnego, jakie ksika na czytelniku czyni... Temat sam nastrcza trudnoci niezmierne.
Przezwyciy je jednak wielki talent". (Przedwit Nr. 1, 1909 r.J.
i
i
sobie wasne stanowisko w napotrzebuje... Nastrojowo jego
beztreciwa, jak u wielu innych
ale ywa,
„Andrzej Strug zapewni
szej literaturze
to
— nie
ta
i
nika
pochwa
i
przedmiotowa, ujmujca
260. 1908 r.).
ju
nie
—
piknem wykoczenia". (Naprzód.
Nr.
najbardziej uczuciem przepojonych
„Do najszczerszych
utworów porewolucyjnej literatury naszej zaliczymy... ksik
Struga... To dzieje zwycistwa nad mierci"... (Glos, Nr. 245,
i
1908
r.).
utworze swoim da nam Strug co niepomiernie
wielkiego... Dusza jego, jak gdyby dostrojona do pikna polskiej, przecudnej jesieni, przepala si dziwnie równym pomieniem, kona spokojnie niemal
cicho... To ani symfonja bólów
„W nowym
i
mózgowca, ani rozszalay
rozpacznych wyrzutów peen marsz
nerwowca wspóczesnego. „Jutro" to
cicie, ale bezbrzenie bolesne preludjum". (Prawo Ludu, Nr. 40, 1908 r.).
„Ksika smutna, a serdeczna jak ostatni poegnalny ucisk
proces ponownego
doni
Trzeba umie wczu si w.
zai
—
aobny
.
.
.
.
i
.
sadniczego przeszacowywania wartoci, jaki si na progu nowego
jakiego
istnienia
dokonywa moe, by
a silnie to przedstawi, jak
(Ksika,
Nr.
kiego, co
1909
7,
„Ksik t
z
wanie
tak
tego zadania
ywo,
dokona
szczerze
Strug".
r.).
radoci powita naley...
y—
ksika
mode, co cice
zbiorowym zronita,
nych sów ju nie syszaa
ta
w
imieniu wszyst-
nawet w mierci... Z czynem
jest czynem... Dawno podob-
polska... Polsce przyby
pisarz niecodziennej miary...
Struga... wskazaa ... gdzie
jest ycie ludzkie, ycie i przyszo niosce... tam jest ono
literatura
Ksika
zawsze, gdzie mier zwyciaj prostym realnym czynem...
tam, gdzie czyni
wszeciwadjedn z czci ycia, gdzie
nie yciu podporzdkowuj, gdzie maj o co walczy i gdzie
umiej gin, aby
nawet w mierci... Kto wie, czy
przyszy... historyk prdów literatury polskiej... nie powie...
ta ksika bya jednym z najpierwszych i najdobitniejszych
objawów witania,
wanie, poczynajc od tej prostej ksiki,
duch literatury polskiej skrci na nowe tory, zbudzi si,
ttnem wielkiego zbiorowego ycia, otrzsn si z upiorów...
j
j
y
e
—
e
oy
wpatrzy si w blaski jutra bojowników jego, a potym „wsta
i
poszed". (Spoeczestwo, Nr. 40, 1908 r.).
„Jest to powie psychologiczna, uwydatniajca prawdziwy
talent... Powtarzamy raz jeszcze, powie napisana jest z talentem, wpyw jej zgubnym nazwa musimy". (Przegld Powszechny, Nr. 308, sierpie 1909 r.).
„Jutro" jest wizerunkiem... skazaca w nocy przed zgonem. Niema tu ani jednego sowa taniej czuostkowoci, odrzucony jest wszelki byt zewntrzny, syszymy tylko prosty, a jednak podniosy gos duszy, odchodzcej w nieskoczono".
(Slovansky Prehled, Nr. 7—10, 1909 r.).
i
Cena 2 korony,
Do
nabycia
we
1
rubel.
wszystkich ksigarniach.
,
PG
7158
Ga^reckl , Tadeus z
G3Z/i
patyka
Ze
PLEASE
CARDS OR
wspomnie starego sym-
DO NOT REMOVE
SLIPS
UNIVERSITY
FROM
THIS
OF TORONTO
POCKET
LIBRARY

Podobne dokumenty