Ze wspomnie starego sympatyka
Transkrypt
Ze wspomnie starego sympatyka
r 1 1 Ze wspomnieli starego sympatyka TEGO AUTORA: Ludzie podziemni. Serja w Na gruzy... stacji. I. Towarzystwo Nakadowe. Lwów. 3 kor. 50 hal. Jutro.... Ich (Pamici tych, co przeszli myli, pracujcej w — (Nekrolog. — Wigilje. — Z rki — Zmora. — Ojciec Co ze przyjaciela. syn). i 1908. mk to — Polskie — Cena oczekiwania. ostatni noc bezsenn. Ich samotnemu mstwu). Spóka nakadowa „Ksika". Kraków. 1908. Cena 2 korony. a w a A ^ a ANDRZEJ STRUG ZE WSPOMNIE STAREGO SYMPATYKA („LUDZI PODZIEMNYCH" SERJA II) ^.^% The Polish Weekly "ROBOTNIK POLSKI". SPÓKA NAKADOWA „KSIKA", KRAKÓW SKADY GÓWNE: WE LWOWIE H. ALTENBERG; NEW-YORK, THE POLISH BOOK IMPORTING CO. ODBITO CZCIONKAMI DRUKARNI LUDOWEJ W KRAKOWIE Przedruki, nieuprawnione przez autora, wzbronione. Wszelkie prawa autorskie co do tumacze i przeróbek zastrzeone. z POWROTEM. Ze wspomnie starego sympatyka I Po w trzech wagonie, dniach wród i spdzonych w toku obcym, wydostali si nanocach, trzech brudów, w niewygodzie i rónojzycznym pachnc reszcie na t cudn, równ, jak stó, ca kolorow od kwiatów wiosennych, wród któludzkim, i k, i w si oczy óte kpy kaczeca. Fjakier krakowski, który ich tu przywióz, nawraca swoj chud szkap z powrotem ku miastu, egnajc ciekawym spojrzeniem panów, którzy kazali si tu wysadzi, w szczerym polu wraz z walizkami tobokami. No, Janek, w drog, bo si trza wyspa nareszcie. Djabli mnie ju bior... A mnie si spa nie chce. Patrzajno, jaka oczy bol patrze... szelma ka... rych rzucay i — — — ka A sobie zwyczajna, a oczy ci bol z nie- wyspania. — Uwaasz Posuchaje ty, jak tu dziwnie brzcz pszczoy? chwil... — Suchaj sobie sam. zabrawszy ze stkaniem swoje pakunki, poszed naprzód twardo udeptan cieyn, wiodc ku I a skrajowi srebrno ki, kdy czerniay dachy szaraw ziele wierzb. Janek dogoni go wkrótce w i szli wsi po przez tak przez chwil milczeniu. \* w upale i blasku czerwcowego poudnia powie- falowao, migocc. Drgaa zielona pachta trze k, drgay dalekie wierzby czarne pasmo lasów, zamykajcych widnokrg. Z bkitnego nieba, gdzie wdroway pochody biaych, jak wena, oboków, spyi waa radosna — pie skowronka. Poczekajno, Goworek, posuchaj: w Krakowie dzwoni. Stan i ku patrza miastu, które czerwieniao hen daleko, jakby przez mg. Par wieyc wystrzelao w gór ponad mury dachy, które pasko say si zaledwo widocznym ciemno -ceglanym pasmem i kocu zielonej równiny. miasto migotao drgao upalnym powietrzu. Sabe, a dwiczne echa zegarów kocielnych szy stamtd jakby falami. Janek chciwie owi te odgosy. Gdy ju zamary w ciszy, jeszcze przez chwil wsuchiwa si czeka zdaznowu majestatyczne gbokie tony wao mu si, przechodz ponad barwn paszczyzn. Tskni za na I i w i i e niemi i By woa w najgbiej przekonany, jeszcze przez domiby i duszy: ozwijcie si. moment posuchawszy tak uwia- sobie jakie, tajemne uczucie, rozkoszne, które chwycio go tu na jak w nieokrelone ce i trzymao, oczarowaniu. Jakie niezmiernie dalekie wspo- mnienie zbliao si, i e tego grania dzwonów, znikao z alem koowao — to nad nim, oddalao si znowu majaczyo niewy- si odgadn, ani pozna. Nigdy niebywae mylenie trzymao go na miejscu, przykuo mu oczy do tego spokojnego krajobkazao z niezwalczon moc zagbi si razu ranie, nie dajc i ! e w nieokrelonym skupieniu. Wydawao mu si, czeka na co, co lada chwila musi nadej. Doczeka si gniewnego, niecierpliwego woania, które go odrazu postawio na ziemi. A ciode raz có si tam gapisz Szli dalej z tobokami, popieszajc. Przy pierwszych chaupach Gawarski przystan w cieniu wierzby. — — — Ruszajno, Janek, — nika chop zbada czarny, lat powie, e larach. Rzeczy tu zostaw... to gadaj, — — A czemu — Znowu jakie Za- Jak z tamtej strony? w oku- mam wyrachowanie. idjotyczne konspiracje... Zostaw Tam si to przyda. Nie pora na dyskusj. Ruszaj kogo po rzeczy. Gawarski zosta pod wierzb przyle notat- z razem? nie to lepiej na jutro. czyta e jestemy od pana Ruszaj, ruszaj, takie — — okoo pidziesiciu. Ambroka pytasz go, czy zna nie, sytuacj. Pytaj o sta- Andrzej Trzmiel rego Trzmiela: i niech stary tu notatniku. Szpera, maza co klnc chwilami po francusku. i i zagbi si w swoim ciko si zamyla, Przesza koo niego baba, pozdrowia go „p"©chwalonym", ciekawie patrzc na nieznajomego pana, oboonego pakunkami. Gawarski nie zauway jej nawet. Chudy, czarny, kosmaty kot, wdrujcy k- dy za zdobycz, przystan postawiwszy wielkie óte zakl wciekle, porajc si nacj mylow, kot w jak wryty A gdy oczy. z zerwa si badylach, obrastajcych pot. przed jak i nim, Gawarski trudn kombijak widmo znik Janek dugo nie wraca. Tak dugo, e synny ostronoci Gawarski ju zastanawia si nad sposobem dziaania w razie, gdyby zaginiony towa: z rzysz wcale nie wróci. — Oczywicie rodzime draby go galicyjskie stupajki, pilnujce granic zawadziy, podzielonej oj- czyzny... Zy umieci wykazywa t z jego brzydkie, pospolite rys koo ust nabierao dowyrazu charakteru zreszt niemiego. Z tym skurczem w twarzy zagbi si w mrocznym myleniu. Gawarski wogóle widzia wiat na czarno. Nienawidzi zudze nie cierpia udzcycti si ludzi. Za powoanie swoje uwaa „doprowadza ludzi do przytomnoci" rola, która w jego otoczeniu nie bya bynajmniej synekur. Niestety, najczciej musia ustpowa przed olbrzymi wikszoci, we mgle, ni jasno widzie, do która wolaa jak drog^^ Gawarski nigdy na czego si idzie oblicze, które z piero do i i — y i nic nieprzewidzianego chcia czy zdawa sobie w swoim nie spraw liczy, i, o ze wszystkiego mona, ile zazna- nastpnie dojrzaym po namyle dziaa ostronie, powoli, ale ju znosi wszelkie konsekwencje danego postpowania. Nie lubi nowoci, a nawet wogóle zmian. Oczywicie, szed za swoim czasem, ale dopóki móg, ociga si i zostawa w tyle, w upartej opozycji. By zdania, zawczenie wybra si w t ca podró. Na emigracji siedzia dopiero sze lat nie dano mu czasu na dokonanie dawno uplanowanych encyklopedycznym nie pieszy si, potym czeka to notesie, i e i I Wszystko dziao si za popiesznie, nierozwanie, po warjacku. A jecha ostatecznie musia, bo zamiast niego pojeciaby kto inny i przez to sprawom krajowym groziaby opakana przyszo. Musi prac. bowiem „tam" by cio jeden taki, któryby pamita, e prócz zapau trzeba mie rozwag poi i i czucie miary i odpowiedzialnoci. t kampanj przysz gotowa Na si, jak do wewntrznym, którego naley zama. Nazywa si z chlub „europejczykiem" szed naucza dzikich krajowych ludzi. Te dzikie ludy wiedziay o nim te cokolwieczek, czekano tam na niego potrosze jakby z oogiem. Nie obiecywa walki z wrogiem i i tam sobie za duo sodyczy, ale za sodyczami nie przepada i zawsze wola porzdn chryj, ni nie- pewn zgod. i Swoj drog czu si wykolejonym W by zy na cay wiat. obecnej chwili trapiy go myli, albowiem w Krakowie obliczy kas przekona si, cae przedsiwzicie zapowiada czarne i si e ,, awanturniczo". Po dobrej godzinie dostrzeg Janka, idcego w towarzystwie jakich dwuch wyrostków. No, chopcy, bierzta si do kuferków! komenderowa, nie zwaajc na natarczywe mruczenie Gawarskiego, pragncego si dowiedzie, dlaczego — tak — dugo mówi siedzia, czy znalaz Trzmiela, co Trzmiel czy we wsi niema posterunku stray celnej. Gdy chopcy poszli przodem z bagaami, Janek i zacz opowiada, e ju pi mleko, przestrzelili e ale przyjto go bardzo gocinnie, staremu przed tygodniem na plecach e cay towar, e wobec tego 8 poróni si ydami oby si musieli z e stary pogodzi. pobi ciko bd e obu monarchji, tedy bez ydów, albo czeka, a si zgoda pójdzie trudno, bo stary z tutejszego propinatora, e wanie za- sta u starego andarmów, którzy spisywali protoku... Na — to straszne sowo Gawarski stan, jak wryty. Co ty — zwarjowa? I tam pakujesz bibu? obadwaj tam wleziemy? Prosto w apy? Przecie te dranie znaj si nawzajem Dla andarmów nieI ! ma granic... — Daje — Bo wy wierzycie nawet w uczciwo polskich andarmów... — A wierzysz tylko w swoj gupot.. —A spokój... ty ty... Po wymianie paru obelg Janek — cign w tonie spokojny ii dalej: my pójdziemy do Skowroskiego, na drugi koniec wsi. Mieszkaj tam letnicy jest wolny pokój. Tam zaczekamy okazji. Stary przyjdzie do nas wieczorem. Zreszt Skowroski, który ma tu sklepik i gospodarstwo, jest równie gównie szwarcownikiem. Pogadamy i z nim.;. Tak odrazu, bez adnej rekomendacji? Bibua i i — — Jak chcesz, to ci przedstawi — pan Ga- komandor orderu „Wielkiej Ostronoci", czonek miociwie nam panujcego Centralnego Komitetu... Mój drogi, dosy gupstw, sytuacja jest po- warski, doktór filozofji — wana... — No, wic co?... i konspiracji, — — — przedyskutowa... Trzeba rzecz rozway A któ bdzie przewodniczcym? Ty si naprawd wcieke? Czy wiesz, czym i Nie to pachnie? mona by wiecznie baznujcym studentem — Nie mona by wiecznie namylajcym si niedog... — — Bo niedaleko zajedziesz... Bo nigdzie nie zajedziesz... Hola, ja nie id dalej, woaj na cliopaków! Woaj sam — czy ju zapomniae po polsku? Tak rozmawiajc, szli wzdu szeregu ctiaup zabudowa, pod cieniem wierzb, rosncych tu wszdzie w wielkiej obfitoci. Byo poudnie we wsi roio si od ludzi. Zaganiano krowy do zagród; na — — i i podwórzach, w lub ocienionych ogródkach ludzie spoywali obiad, mocny zapach skwarzonego sada unosi si w powietrzu. Gromady gsi wóczyy si po drodze, winie tarzay si w gnojówkach. Chaupy byy porzdnie zabudowane, zna byo we wsi i dostatek. — To rozumiem, jaka zamurowana i to jest prawdziwa wie, nie zabrukowana do obrzydliwoci village... — Kochajmy gnojówk ojczyst, albowiem mierdzi... potakiwa Gawarski ze swoim zwykym umieszkiem. Kócili si tak przymawiali sobie ju od trzy- — i czeli, albo lepszej Przez te dogadywali sprawy. ca drog albo milzajadoci godn Stron zaczepiajc by waciwie dziestu szeciu godzin. sobie z 10 Gawarski, ale i pogodny Janek, gdy go zaczepiono by dotkliwiej, potrafi wymylny w doduga droga. Byo to tym straszny i Tak im zesza e lubili si wzajemnie, e w Paryu mieszkali razem przez cae lata pracowali zgodnie harmonijnie nad wielk spraw wydawania pewnych broszur rzadkich numerów pewnego pisma. kuczaniUj) Iziwniejsze, i i i Byo ym, i im dobrze, dopóki siedzieli na miejscu, w miustalonym trybie ycia ale gdy si ruszyli ; pucili w wiat na pewne szeroki i niepewne, pry- sa stara zgoda. kim Gawarski denerwowa si strasznie sta si ciw stosunkach Janek za odgryza mu si zb i za ; zb, cho Gdy koju. móg nieraz nareszcie zmilcze dla witego spodo granicy, sytuacja sposób: Gawarski pogr- dotarli w taki ony by w najczarniejszej melancholji, a Janek zapad w najgupsz pod socem rado, w stan, który w tych sferach nazywano zachwytem ciel- przedstawiaa si cym. I jeden i stanów duszy; o byle co. drugi nie nic wkroczyli na tory Byo to ju sobie sprawy z tych e kócili si do sowa doszo do tego, e tedy Od sowa zdawa dziwnego, rozmowy zasadniczej. wieczorem, gdy wyspali si w czy- izbie u Skowroskiego na pachncej somie, stej gdy zjedli obiad, skadajcy si z gotowanej kury, a stanowicy zarazem kolacj, gdy Trzmiel ju so- bie poszed, zapowiedziawszy, e pójd jutro, jak ukadao si tylko zajdzie miesic. Wszystko zatym pomylnie. Janek po kolacji poszed a na koniec wsi i du- 11 wsuchiwa si w granie ab, go liczy gwiazdy dopuszczajc do siebie myli lekkie i radosne. Ciepotomstwo, któjej zobaczy siostr szy si, Cieszy si rego jeszcze nie widzia na oczy. i e i skd wyjecha przed ciekawoci przekonania si nareszcie, co si tam dzieje naprawd w tym tajemniczym „kraju", o którym tyle si mówio na zezjazdach, ale który jako coraz bardziej braniach stawa si jakim mitem, jakim taoddala si jemniczym obcym zjawiskiem dla wikszoci starej migracji. Wic si cieszy, e nareszcie wyrwa si myl na szeciu Warszawie o , Paa luty. i i Cigno go do przygód, do niebezpieczestwa, do nowego, nieznanego ycia. Czu w sobie mod, rwc si do czynu si i spodzie- z Europy. tej wa kie si i nieopisanych. rzeczy wielkich, wogóle swoje — mozoy zagraniczne Lata parys- egna z ra- pokpiwa sobie nawet niechccy z siebie doci z innych, którzy tam tkwili, pracujc nad podniei i sieniem sprawy proletarjatu polskiego, który o nich wiedzia jeszcze mniej, myla ni oni wiedzieli o nim. Nie kajcej go po tamtej stronie Szed ku ko tej z pieni zaczo si dla nowe y- przyszoci, jakby blizkiej Wiedzia, na ustach. cie, wyprawy, ani o czecikiej pracy. ani o trudach jutrzejszej e pene nieograniczonej nowej wydawao si Przyjdzie tajemniczej. i treci, gdzie wszyst- w niepowszednie, jak czas, mgle gdy rozwiej si wyjrz na jasnym dniu kanty tam, w kraju, nie bdzie ani co jest cudownych ludzi, tylko to jasne uroki i i rzeczywistoci dów, ani urocze — nie- granie cu- i — i ja- 12 kie jest, ale marzenia i tymczasem pozwala sobie na sodycz sucha abich chórów, wdycha krzepkie pachnce powietrze patrzy w gwiazdy. Wreszcie wsta spojrzawszy jeszcze raz w ciemnoci, gdzie niedaleko zdawa si sta twardy, niespoyty mur granicy, pomyla wesoo jutro o tej i i i : ju bdziemy godzinie Gdy wszed do u siebie. izby, zasta Gawarskiego przy pracy. Towarzysz, rozebrany do bielizny, siedzia na przy wiecy rozpakowywa walizki. Caa bya zarzucona porozkadanemi szpargaami. Na kupkach leay broszury gazety, Gawarski za pod wiato bada jak star garderob mia pododze i izba i i w twarzy skupienie i — trosk. Oo, a to co takiego ma by? Czegó tyli czowieku szukasz? Gawarski nie odpowiada. Uwanie oglda star jak kurtk, potym bada równie star kamizelk, próbowa kieszenie. Janek przypuszsi jeszcze gniewa za ostatni utarczk, zacz ciga buty przygotowywa si liczy guziki, czajc, e stary i H do spoczynku. Po jakim czasie obudzi go z pierwszej drzemki gruby gos towarzysza. — — — Widzisz, jest rzecz Wstpi 4 taka... Co? No co? Stao si co?... na chwil Trzmiel okazao si, umowa bynajmniej nie dotyczy bagau, e on si za t cen podejmuje tylko nas przeprowadzi — — No, wic có? Poczekaj. i Zabierzemy sami. Przedewszystkim nie poradzimy 13 sami, wertepy, A krzaki ... e zreszt, owiadcza, to on za po nocy, przez przytym ten dra, susznie jak bdziemy sami dwigali, Trzeba nic nie rczy. Wreszcie powiada, — wyobraaj tego sobie nie e jak on i wszystko rzuci, to trzeba go sucha, w zostawi nas — polu Poczekajno. ciciio, lekko. nakae — uwaasz gdy ! inaczej bdzie si sam ratowa. Jutro rano pogadamy ze Skoi wroskim. Z nikim nie moemy gada, bo nie mamy Zreszt ten twój Skowroski, to drab, penie niepewny czowiek. Trzmiel przynajmniej gada otwarcie. Jakto, nie zostaoby nam jeszcze paru rubli ? Paru rubli... Otó nie wyobraaj sobie, jutro zaraz za granic w tej twojej Polsce ruble i ienidzy. — — na gocicu „z tradycji na i kupkach, jak przyrodzenia" zrewolucjonizowany lud roztoczy nad nami bezpatn, a — Do rzeczy, cepty? Wiele — kamienie, e le albo e czu opiek... do rzeczy, poco zaraz gupie kon- mamy floty? Do mamy, ile jest. powiedzie, e Trzmiel od puda adunku chce 10 rubli. Mamy ze sob pidziesit kilo, to znaczy trzydzieci rubli A ile nam si wogóle zostaje po opaceniu Tyle — wszystkiego, drogi, kolei?... — nie Za przeprowadzenie nas dwuch 15 rubli, kodo Miechowa trzy, kolej om, a dalej trzeba zapaci za gocinno ci si tak zachciao... i za t kur wreszcie, której 14 — — e Zdaje si, i towarzysz niele t l<ur ob- rabia... Otó po najcilejszym rachunku zostaje nam niecae dwa ruble na nieprzewidziane wydatki w drodze i w na ycie Warszawie, dopóki kogo nie od- najdziemy. bo sam byl bowiem nagli do wyjazdu, nie czekajc na zgromadzenie wikszej sumy pienidzy. Liczy na Gienew, e tam si bdzie mona podreparowa. Tymczasem towarzysze gienewscy byli sami chwilowo w okropnej ndzy, wic odewysuchali sprawozdania dwuch odczytów Janek nic na to nie odpowiedzia, potrosze temu winien. On to i i do Zurychu, który wysucha sprawozdania dwuch odczytów, ale co do pienidzy, ze zjazdu trudno byo nawet gada z kolonj, gdzie paru osobników zdobyo si na bezczelno zwrócenia si o poyczk do przejezdnych towarzyszów. Tak tedy czymprdzej ruszyli dalej, eby nie do zjada tego, co mieli ze sob; a od Zurychu samej Warszawy cigna si podówczas pustynia^, sali ich i a gdzie tylko na siebie mogli liczy. Gawarski, owiadpiknie zapakowa zostado szczliwszych u Trzmiela Milczenie przerwa e czajc, wi na skadzie równie To znaczy czasów, — wreszcie naley bibu i a jak bielizn — i wybuchn zbywajce Janek — ubranie. rzuci to Kiedy tam kto po to przyjedzie? Somieli porzdnej bi wem, w kraju nigdy nie buy, tylko sam starzyzn. Do djaba z tak ro na stracenie. bd bota!... 15 — bibuy Nic innego w nie troch l<raju Na tymczasem wymylimy. jest. Przed trzema miesica- pi pudów. Z tego poowa wsypaa si, a wszystko zreszt byo to samo w kóko, nic nowego. — Tak, byy tam same podstawowe rzeczy, a te, jak zgodzisz si zapewne, nie mog si zbyt czsto mi Kazik zabra — zmienia... — jest pogadam sam Ja jutro rozumny i przecie Trzmielem. z mia ju Ctiop do czynienia z na- szemi. — nawet mam Nie polskicli. y nowy wiary ja Spróbuj w ideowo przemytników, mu w kadym razie wyo- moe si uda uczyni z niego towarzysza. Przydaby nam si teraz... Powiem mu poprostu, po chopsku robilicie Jdrzeju interesy z panem w okularach, robiliprogram ; — cie z z : Ambrokiem wami uczciwie, i nie stracilicie na tym. Wyszli jakbycie si i skaryli, tobycie zgrzeszyli... — na si — Jeeli chcesz, to stary zgrzeszy, bo dopomio pi rubli, których mu Kazik nie dopaci. moe by tak wini, eby nie wzi cho z puda, a reszt my podzielimy midzy siebie. Ubranie starzyzn si tu zostawi, a nowa pójdzie, chobibua w kadym razie musi pój bym mia sam zabra wszystko na swoje plecy., Trzmiel nie jest wini, ale nie wemie nic, Trzmiel nie i i — e bo zapowiedzia, jutro bierze okowit. Przecie on tylko po to tu przychodzi, eby si dowiedzie Ib Myl co do pakunków. o tym, co — ci A tym. Wic Dobrze. sprawozda — dwuch i teraz spa. To te ja Niewiele tego, par funtów, musz zawsze spa, ale i Twarz koniec na e Gawarski rk co naj- mu si skurczya i zrobia paczk swoj zawizywa kodr i krpowa sznurkiem. wygodniejby mu byo si. — Suchaj, czowieku — uroczycie nek. — Powiedz mi jedn rzecz poco : my i siebie trzyma pod t kodr pod zaci dla milcza tak dugo, pasiast e numerów przed wszystkiemi innemi. i si zacit, nieubagan; w nie e ale grubsze pociski. a jest, paczk. wiem, donios. Wszystkiego zato rzeczy podstawowe, które ale i co czasu... bierzemy na plecy co si da ostatnich mia si na pogotowiu starannie tym, ju odoyem Janek zamilk Wiedzia, nad si wydaje. Szkoda zacz Jamy jedzie- do kraju ? natychmiast odJedziemy do kraju poto powiedzia Gawarski eby przedewszystkim za- — kada fundament, przednicy uczynili, tek zastoju to, — — eby w eby wzmacnia to, co nasi poeby odgrzebywa to, co wsku- robocie zostao utracone; jedziemy po- zasady raz nareszcie si ugruntoway w masach. Nie jedziemy po atwe zdobycze, jedziemy robi to, co ju byo sto razy robione przed nami. nas nie starczy, eby rzeczy dokona. Przyjd inni jeszcze z tym samym pora si bd. A reszta, I i to s drobiazgi, to s rzeczy pikne i adne, wynalazki ludzi, którym si nudzi, którym si to s pi- I 17 5zy. — wycznie pochaniao Jak to nas bdzie to wezm nasz robot, porwie j czas na strzpy. zbaamuci, uwiadomi si nawpó, od si Robotnik koca uczy si bdzie tego, co ma swój przyrodjabli ad wiekuisty dzony, porzdek. i dzonym robotnikiem kady gwaci zasad! co zechce. Biada temu, kto zacz Zerwa si drepczc w kóko na maej wy tej naby w cigu dwu z ziemi i Z takim rozbu- wiatr dziejowy uczyni, chodzi, spiesznie Wpra- przestrzeni izby. spdzonych lat, X-go pawilonu. Dobrze, bardzo dobrze, — e w celi zacz mówi otwarcie... — Nigdy nie gronym szeptem przerwa Potwarz ! mówiem inaczej mu Gawarski. — — Nie kam — i z wi ni ale kto z tej susznej skdind zasad, kto to uwaa za swoj misj jedzie do kraju, ten powinien si zastano- To prawda; metody robi b- nad tym, co czyni. Mimowoli wszystko, co bdzie zmierzao do pogrenia tego, co urodzio si w mce sporach niezliczonych co dziesz robi, i i odtd ma ci nas prowadzi. Jedziemy poto, nowe sowo, eby je wycisn ty powiadasz. eby rzu- pitno niezatarte na duszach ludzkich. Suchaj, Goworek, le mówi to nie jest adne nowe sowo nie jest to jak i : to aden wynalazek, spostrzeglimy, e jak brak nam w naszym codziennym pacierzu jednego wyrazu, jednej struny... która kolosaln Ze wspomnie Poprostu e brak w naszej lutni e brak nam jednego palca u rki, prac podja. Rozumiesz? Teraz starego sympatyka. 2 18 wszystko ruszy si ju i nie ustanie. Teraz my tam ywe, rosnce bdzie si moga zapucimy nie bdzie siy, która mierzy z nasz! Bo przypomnielimy sobie, czym kim jestemy. Nie zapomina o tym ani Niemiec, u korzenie, siebie drzewo! jak I i ani Francuz, ani ka aden inny, ale musielimy swego imienia i my, jak lepi, szu- wasnego miejsca na szerokim wiecie... Gawarski trzy stan w ciemno. oknem przed otwartym sowem Ani Jankowyci, a ten gada, mniawszy z pewnoci, jak w nie natchnieniu, e go suclia zimny, liwy sdzia, który nie sowa, nie wybaczy puci mu pazem ani i pa- przerywa tyrad zapo- przenik- ani jednego jednego liryzmu, który no- tuje sobie skwapliwie lizkie miejsca i ju w myli przymierza do nich swoje najmocniejsze przyprawy z polemicznej kuchni. Sucha dugo, ze wszelkiemi pozorami cierpliwoci. Ale ju oddawna zbiera si do lwiego skoku. Ze cinitemi piciami gronie zmarszczon brwi wpatrywa si w ciemnoci, jakby wróg sta tam, za oknem, czai si ku niemu po nocy. Wreszcie porwa si z miejsca i zwróci frontem do Janka. By i i straszny. — Teraz ju dosy Mój panie Ani sowa, uwa^I asz? Sucham od dwuch godzin, cho kiszki si we mnie przewracaj. Czy omielisz si zaprzeczy, e syszaem od ciebie to samo, sowo w sowo, ju sto trzydzieci pi razy ? A jednak suchaem ! ! ! A jednak nie przerywaem kolej. Powiem ci co ! Dobrze. Otó teraz moja nowego... I 19 Po tym gwatownym i z i patrzy i odmiennym wyranie, dziwnemi intonacjami, przypominajcemi kazania, z giestami, które polegay gównie na klepaniu jakby si po czole gdzie nie — i urwa wstpie zacz zupenie innym gosem Wreszcie gronie. akcentem zwracaniu si i byo wolno, : w t wanie stron, sucliacza. Karol Marx, którego znasz bodaj z nazwiska nim drukowano w naszej chudej przypuszczaby nigdy rozumiesz? z tego, co o bule, — nie nigdy... I — tak dalej i tak dalej... A dopóki bi- — nie zgasa blady sierp im wieca. Koo miesica udali i si dziesitej wieczorem, zasun si za za lasy, kiedy przysanym przez Trzmiela wyrostkiem przez ogrody, tyami, przez opotki, rowy zmierzali ku miejscu, gdzie na nich przemytnik. i miedze mia czeka stary Niebawem pozna Janek istotn swego adunku. Towarzysze i wdrowcy obadwaj pomimo wysików nie wci mu znikali móg nady. Co wag z oczu, kilkana- cie kroków zmienia rk, potyka si wywraca. Pociesza si, bdzie lepiej, gdy wyjd na jak drog. Na drodze istotnie byo lepiej, ale bardzo prdko nastpi moment, kiedy nie móg ju wytrzyma miar. Rzuci walizk na ziemi przystan, ciko dyszc. By strasznie nieszczdlatego liwy. Wstyd mu byo przed Gawarskim, nienawidzi go z caej duszy. Prosty rozum wskazywa, naleao teraz, póki czas, wyrzuci bibuy, ale na myl, jakim wzrokiem bdzie patrzy i e adn i i e cz 20 na t woli i operacj Gawarski, Janek zebra wszystkie siy podj na nowo swój ciar. Wkrótce te do- goni towarzyszów, dogoni a ici dlatego, e na zaczekali. — E, moe pan nie poradz. Bida bdzie dalej, bdzie las mokro. Zadaby se pan kuferek na plecy, bdzie lej tak w rkach nikt nie nosi, chyba i ; konewki... — Dobrze, dobrze, ruszamy dalej — stawia si wypoczywa z rozkosz patrzy na chopaka, krccego papierosa, ze szczer wdzicznoci, pragnc, by operacja ta trwaa jak naj- Janek, jednak i duej. Gdy ruszyli, ramieniu dwiecie ków tak kiedy i Janek postawi walizk na sobie popieszy raniej. Systematycznie co kroków zmienia rami, to liczenie krogo pochono, e nawet nie zauway, i i jak drog chaupiny, stojcej w doszli do samotnej, ustronnej szczerym polih/Z za osoni- si mdle^swiato. chaupie stary Trzmiel ju adowa na siebie pcherze z okowit; by wesoy rozmowny, artowa dodawa ducha swoim pasaerom. Pijany tego okienka przebijao W i i by w — stopniu bardzo nieznacznym. Nic si panowie nie bójcie. Jak nas nie po- strzel, to przejdziem cao, a jak to jutro o tej kolej. — — Co dzi nie porze bdziecie, panowie, tam, Wojtek, nie chmurzy Widno, psiama Wiatr je? — zbdzim, ju jecha si? gwiazdy wytrzeszczone... 21 — Wida Akurat. go gdzieindziej na dzi mówili. Cicho. — To nicii — pastwo tu stary zwrósrog min to znaczy, e trza Ani gazki nie zama, ani kamyka znaczy, moje ci si do — ze i, jak koty. nie trci, ani kiclin, ani kaszln, jeli mie. cie za- wam y- Nastpnie popatrzy przez chwil na walizk zway w rku rzek toJankowa, podniós j nem, nie dopuszczajcym adnej dyskusji i i — tak Albo pan sobie wybierz dziesi funtów, albo z z tego, pan wszystko. Wojtek odniesie do nas, wa do czasu. Ino raz, dwa, to to co trzeba, ostaw tutaj si przecho- trzy... odpi rzemyki walizki uczyni, Wydoby rozoy na ziemi dziuraw kodr zacz na niej ukada wizki bibuy. Ju mia zawija swój adunek, gdy mu si al zrobio, Janek szybko i co kazano. i i dobra par funtów Myla nad tym, czy dosy, czy nie za duo", wyciga do walizki cofa. By bardzo nieszczliwy, upokorzony ze strasznym upragnieniem czeka, eby Gawarski odezwa si z czym, eby jakie sowo, chrzkn lub mrukn. Wówczas rzuciby si i jeszcze broszur. rk i i bkn na niego, jak dziki zwierz, zwymylaby go, spo- dowiódby mu, e jest zym, zazdrosnym, znieprawionym podym. Ale Gawarski nie by gupi ani pisn. Na szczcie przemytnik przerwa t cik sytuacj, Wojtek zabra walizk przeci wszelkie waniewiera, i i i hania. Pakowa tedy popiesznie swoje zawinitko 22 i zupenie szczerze gboko i postanawia sobie roz- sta si z Gawarsl<im zaraz po przebyciu granicy. Widzia w nim ju tylko wroga, a raczej spostrzeg, jak z przyjacielem z czowiee od cztereci lat kiem absolutnie niegodziwym, z wyrafinowanym obudnikiem, z potworem. Teraz dopiero przejrza go nawskro, teraz dopiero postanowi sobie. To poostateczne. stanowienie byo ju nieodwoalne y i Szli dugo w gboko upion. mijali Przemytnik szed w Janek zostawa Dugo milczeniu. tyle. U z jak wie Gawarskim, jakiej studni pili wod, potym opdzali si od natarczywoci jakiego zbudzonego ze snu psa, potym byo pole, droga polna, potym szli miedzami, gdzie Gawarski trzy razy si przewróci, za tym trzecim razem Janek nie móg i ju wytrzyma i parskn miechem. Wreszcie dotarli do pastwiska, czy ugoru, gsto poronitego krzakami jaowcu. Przemytnik ostronie zdj ze siebie pclierze usiad pod krzakiem, giestami nakazujc towarzyszom uczyni to samo. Zaczo si dugie szep- i tanie. — Tego pastwiska bdzie na W trzy pacierze, po- Jak ino bdzie pozna lesie ciemno tym las. po nocy pierwsze drzewa, jeden pan mnie wemie za rami, drugi si bdzie trzyma za niego. Woltak i, jak ja niuteko, aby si ino rusza szed. Nogi podnosi wysoko, wprzódy wymaca, ! — bd eby pewno stpa. cicho eby jeden drugiego nie sysza! Ani sapn, ani odetchn mocniej. Boe bro jedno sowo szepn Zrozumieli ? WyI ! ! 23 padnie bi jak ju na Wy si przyczai, przywarowa ku ziemi, to rowtedy cay dech strzyma, bo to bdzie ja i samej moe linji, o trzy kroki jego nie bdziecie widzieli, ino tchn ja, od sodata. dlatego po- martwe supy, jeeli pierwszego pana mocno cisn za rk. A pan drumocno. Tam gada ju nie giego to samo za robi, to samo wy. mona nic, ino czu, co ja Moe sodat krzykn kto idiot ? To nic, bo on tak po prónicy krzyczy, co jaki czas. Bdzie woa stój, strielat' budu No, to ty nie zwaa, wiadam, ani i sta jak rk bd : i : ! ani jakby karabinem Ino na to zwaa, szczkn co ja odgraa si zblizka. Miarkowa si, i bd robi. sucha, bo o wasze zdrowie si rozTego duo nie bdzie, ale na ten czas zebra si w kup trzyma tgo. Strachu tu adnego niema, bo przejdziemy. Co tydzie ja dwa razy przechodz widzicie cay tak ju lat dwadziecia, jestem. Jeno raz jeszcze powiadam, nic nie robi po swojemu, nic sobie nie myle! Od mylenia panowie, i chodzi. i i i Moe za by zawróc z miejsca si nie namyla. ku ziemi si przygi rwa co duchu, a cicho Nic si nie ba, tylko mnie si trzyma, bro Boe rki nie wypuci, nizko, nizko, nosem po ziemi, co si umyka. Jak jestem ja. tak i Tedy uwaa ani Za rce si trzyma mocno, i nazad. i i : chwili ! si który oderwie zostanie, to ju przepado, zbdzi na samo witanie wylezie na linj, albo na sam „post", wtedy ja nic nie winien. szuka po lesie, huka, jak sowa, ale to ta niewiele pomoe, bo trza mnie odpowiada. Inai i bd i bd i Bd 24 Umie czej nic z tego. który z panów, sowa? jak — na Tak si odrazu nikt nie nauczy ptasiego gosu. — A jak bdziem ucieka, co bdzie znaczy? W strzelania? — spyta szeptem Gawarski. — Co bdzie znaczy, bd doju Nie to nic. to to razie to to Panu brze wiedzia. ja to na nic nie jest potrzebne na ten raz. Strzelanie nie znaczy nic, nie Las trafi. — — — — — aden drzewa broni. Tu jest rzecz inna, lepiej jest rozumie, wiedzie o co Zawsze ciodzi, a nie, jak lepy... i po nocy Cakiem — Lepiej nie. robi, jak nakazuj. Ot i to znaczy sucha wszystko. A prdko A to panu dojdziemy do samego kordonu ? na co wiedzie? Jak dojdziem, to dojdziem. Wstawa, panowie, w drog I pamita, ju od teraz nie wolno gby otworzy, doi ! e póki ja nie powiem. Sza! Noc bya sao si szeginc gdzie w pomroce, niewiadomym wiatem, pe- ciepa, cicia. Tajemniczo rokie bezgraniczne pole, zlewajc si nym tajemnic, kdy z bdzcyci po nocy. Srebrnym py- em janiay na niebie gwiazdy. Po paru minutach utonli w czarnej, wakiej droynie lenej. Przejmujca cisza tych ciemnoci budzia w Janku jakie wraenie uroczyste. Wydawao mu si, e zamierzyli jak rzecz niesychan. e czeka ich nie proste zwyczajne przejcie „przez sprawa tajemnicza, wymagajca ogromnego zasobu si odwagi. Cisza ta wróniespodziewane przygody, grozia zupenie pew- zielon granic", i ale i ya 25 nym niebezpieczestwem. Z pocztku dziwi si, e wiadomoci, na jak to rzecz si odway, potym uczu sodycz dumy, e si nie boi, a wreszcie uczynio mu si wesoo. Gawarski ciska go za rk o wiele Szli wolno. dla ostronoci mocniej, ni tego byo potrzeba dopiero teraz przyszed do i tak wysoko podnosi e nogi, zawadza mu nie- zmiernie. gbok kau Wszyscy trzej Jkvpakowali si w cilapic si gono, wydobyli si na tward drog. Na moment zatrzyma si przemytnik, wreszcie poszli dalej. Potykali si na korzeniach, przeazili, jak i mogli przez porzucone na zie, wpadali dzie w gbokie drodze kotliny pltay im si nogi do warski, deptany i pomrukiwa trzsa za rk Janka, swoje zawinitko, e e odway si Gana- kl. ciska wychcc mu da pozna cae z i W ga- rosochate przy tym pocho- tego stopnia, kopany co krok, reszcie swoje oburzenie. i cicha i cigu tego gubi które mu dotkliwie i podnosi zawadzao, rk trzymajc si jedn przewodnika, a drug Janka. Przysza mu do gowy zupenie suszna myl, jeeli ludzie maj po dwie rce, to równie dobrze mogliby ich mie po trzy. Zato oczy stay si dziwnie niepotrzebne, do tego stopnia, zawadzay. Nie widzia nawet mu pleców przewodnika, którego trzyma za kubjako szed porodku, e e a po raka. Przymkn zacz liczy kroki. Doliczy jednak zaledwie do trzy- dziestu i wao mu tedy powieki ostatecznie si, e znudzony wlok si tak i dla zabicia czasu wpad w apatj. ju od paru lat. ZdaDro- 26 ga bya wzgldnie pania Jankowego równa, a do nadeptywania ju si i ko- przyzwyczai. Przybyo im rozmaitoci rozrywek, gdy zbow las. Zagradzay im drog gazki podszycia i czyli lenego, rzy i bd kujce igami, bd szorujce po twa- oczaci szorstkiemi limi. Ocierali si o chro- powate pnie sosen, stukali w nie gowami, wazili na odziomki zrbanych drzew. Szli szli, po jakim czasie otworzy si przed niemi jakby zmierzch niei bieskawy. Wyszli na polan dawao si i znów bardzo widno. tu ujrzeli gwiazdy. Skrajem polany, Wypo- pod samemi drzewami, chykiem w czarnym cieniu, poprowadzi ich przewodnik. Prowadzi bardzo ostronie. Co kilkadziesit kroków przystawa, wchodzi midzy drzewa nadsuchiwa. Nagle doszy ich wyrane odgosy czyjej dalekiej rozmowy. Stanli, jak wryci za drzewami. Rozmowa urywaa si, paday rzadkie pojedyncze sowa kto ziewn, kto tam splun. Wreszcie zarysowa si na polanie czarny olbrzymi cie. Rós, zblia si, zaszeleciaa trawa, nagle ukazaa si sylwetka konnego. Gucho, cicho stpay kopyta koskie, zadzwoni munsztuk, sycha byo chrzst sioda pod jedcem. i — i I w na nich pyna chwili, kiedy i e si ju w zdawao si, e wszystko stracone, ciemnociach. ju najeda sylwetka Jeszcze zdaleka parskanie konia. Ruszyli dalej Zdarzenie to rzucio na Janka, Wydao mn si sennym jak marzeniem, raz w roz- doleciao las. gdyby które czar. jednak 27 miao swoje wewntrzne bokie, niepokojce. w g- znaczenie, niezmiernie Wydawao mu si, e dopiero przekona si ostatecznie o istnieniu cae lata byy treci jego ycia. Czarny jedziec, wynurzajcy si z tajemniczycli ciemnoci, grone czuwanie po nocy, straci, przygwadajcy do ziemi, niemoc, która zmusza do ukrywania si byy to zjawiska ywe, namacalne. Ogrom ich przytacza, zdumiewa. Jasne wyrane stay si sprawy znajome oddawna do gbi. Jak w dziwnym zmconym odczuwaniu tej chwili rzeczy, które przez i i i i wydobywa si z tych rzeczy ich prawdziwy ukryty sens, niedostpny dla trzewego logicznego mylenia. przez sen, Oto co si otworzyo nagle zawaro. Przez krótk chwil zdyo zajrze oko wykra tajemnic. Bdzie ona ciya pamici, bdzie si doi i magaa way rozwikania, odgadnicia. Spróbuje pewny j lekce- rozsdek nie podoa, podda si nieusprawiedliwionemu wraeniu. Nie przez zrozumiae sowo, nie przez prac myli, ale innemi swojemi drogami dotrze tajemnicze wraenie do dna duszy tam zoy na zawsze swój obrazyNie jeden raz przypomni si on, co wyjani, co odwoa, co nakae. niespodziewanej chwili, bez powodu, zjawi si sam bez pytania wmiesza si do wiadomego mylenia speni to, co sobie zamierzy, zadziwi siebie i i W i — i zniknie do swojego czasu. Któ nie wie, e stra graniczna czuwa dniem noc? Kto nie wie, e dziwnie tajemniczo wygldaj po nocy rzeczy, które za dnia s zwyczajne i i 28 powszednie? Kto nie zna niemiego uczucia noc lesie, w nieznajomym miejscu, pod groz przybez waapania... A jednak Janek uwierzy odrazu spotkaa go chwila, jakici niewiele mia iania, w yciu. Przypominay si inne, równie dziwne, cio zwyczajne, wydarzenia. Kojarzyy si z czarnym i w i e jedcem gbokie wraenia si po nocy sprawy ne w nic nie dziecinnych na gad tajemnic ycia, mierci moment i I Na chwil bysa mu — ockny zasonia chwil odwieczna nieomylna — w cigu wszystko, z jednej sekundy co tylko jest zatrzyma w biewysokiego nieba gwiazdrzew, zdya mu znika. wypowiedzie we wszechwiecie, jest Od- i si przez gazie przedara prze- mdro. wiedzia, poco na ziemi czowiek. Uchwyci czas da ; niepamici. Teraz dopiero zostay zrozumiane. Stana w nim chodzc jaka gu. lat znaczce, oddawna upio- w nie- ograniczonej przestrzeni. Spado warzyszem wa j w na w upojenie. cichej myli gupi samym sob — jakby uniesiony Szed posusznie przesodkiej to- Nazy- czego si wstydzi przed znalaz si wnet podda si agór na skrzydach. i ale w za radoci. i Ma i tw rzecz wydaa mu si caa wdrówka. miesznym pokracznym wyda mu si Gawarski, stpajcy ostronie w ciemnociach. Nie widzia go, i czu kade jego niezgrabne poruszenie, kad min skrzywienie twarzy. mieszne wyday m si jego okulary w tej pbmroce mocne ciskani za rk. Tumi musia wybuchajcy w nim szeroki, swobodny miech. ale i i H 29 Nagle Gawarski kichn, ale tak, jak to czyni w dzie zdaa od pasa granicznego. Prze- ludzie i targn go za rk, tak, przewróci. Szarpno potnie e go o mao mytnik go naprzód pobieg, i — tak Stój ! szej cliwili, e idiot Byso, telu. to czy dla stray, f)0 Kto zdumiewajco lesie. co nie Pocigno nie bardzo jeszcze rozumie- jc, co si stao. i Jankiem. i ! — blizko, wrzasn kto wyranie e Janek myla w woa przemytnik dla pierw- zmylenia jakowego niewytumaczonego iukn strza, i ecio zaczo for- ctiodzi Przycupnli pod drzewem. Przewodnik na- maca w ciemnoci ici twarze pooy im twarde apy na ustach. Znieruchomieli. znowu strasznie blizko ozwa si wrzask: i I — bie! Wychodi Sysz? W siuda! gosie tym Sysz. A to czu byo grob, priamo po ale jakby i tie- prze- raenie. Przenikliwie, metalicznie szczkn zamek nabija- nego karabinu. Cisza. Przepyna dymu procho- Wchony nozdrza przez nich fala wego od pierwszego wystrzau. grony zapach. Trudn do zniesienia bya ta blizko wroga. Janek nie bywa w podobnych opaach, ani te nie mia hartu szwarcownika. Zamkn tedy oczy, bo zdawao mu si, e onierz jego ostry, dotyka go kocem bagnetu. Brociemnoci, ochrona wta, bo onierz moe mie latark, zreszt wit ju zapewne blizko. Serca tuky im si gwatownie, a bali si mocniej stoi przed nim niy ich tylko i 30 odetchn. Gawarski by zgnbiony swoim prze- wpad w tpe bezmylne osupienie. wystrza, jak na suszn sprawiedliw Czeka na kar. tak e stpstwem, i i dobrze Dobrze, Niech si raz ! skoczy ta haba Wtym zadudnio co ciko, gwatownie; tentent zblia si, rós, potnia. Czu byo drgania ziemi. Oddechy zatrzymanych korji. Ludzie gadaj tu. Sycha kade sowo. Ucichli. Nadsuchuj. Buchno ostre wiato. I w teje chwili przemytnik zerwa si z ziemi, jak kot, porwa ich obu puci si w las. Chop trzyma mocno, za rce i do ziemi i rwa naprzód, tukc niemi o drzewa, przewlekajc ich przez zarola. Gdy si przewracali, wlók ich za sob po ziemi. Nikt za zgina ich woa, niemi nie ani bya wokoo w górze Chop w sta i ciemno jak koronach sosen i nie za rce. od czasu Trwao do to Tak wdrowali strzela. nie z kwadrans. Nagle przemytnik stan jak wryty. Cisza w kaamarzu. Gdzie bdziy sabe poszumy. czasu ciska ich pot- tak dugo, e Gawarski omieli si cichuteko westchn. Zosta ukarany ciem za pisn z przez przewodnika rami powyej tak okcia, za strasznym e o mao to ujnie bólu. Stali stali, jak wkopani. Sytuacja stawaa si nieznon. Wreszcie wszystko si wyjanio, kiedy Janek, dla odmiany pozycji, która mu ciya, opar si o drzewo. Rozleg si gony suchy trzask odiamanej gazki. i 31 — Nu i pojmali pewny si spokojny, Janek by Podi ! pewny, e podlec siuda — ozwa gos. Usyszawszy to, wszystko przepado. Bo- siebie ju wiem mówi to kto, kogo mógby dosta rk. pomyla. To zasadzka — — Ale stali w apacli. w posliednij raz — bo przewodnik trzyma miejscu, w Syszysz Podi m... ? ! — siuda, tiebie Ciop zwin si - goworiat zagrzmia inny gos. I w teje przeraliwe biae wiato nagle od- oblao ich sonitej lepej latarki. ciwili ici — skurczy ku ziemi zawróbok rzuci si wraz z niemi w las. Rozlegy si krzyki odpowiedziay im inne dalsze. Kto przedziera si za niemi przez krzaki. ci w i i — Rwali co si, nie czujc, jak uderzali o drzewa, prze- wracajc si co chwila i wstajc natychmiast dziwn sprystoci. Hukn wystrza jeden, trzeci... To dodao im jeszcze si. Wtym — zapada si pod kucz ich nogami i, wypuciwszy z prze- drugi, ziemia opie- do przemytnika, na eb, na szyj zwalili si a na samo niewiadome dno. po stromej pochyoci Nie zaraz podnieli si, odurzeni tym wypadkiem. rozchodziy si echa nowych wystrzaów. Janek czeka minut, drug, trzeci wreszcie, usyszawszy daleki gos straniczej gwizdawki, odway Po lesie — si spyta: — — — — Trzmiel? Andrzeju? To To ty, Janek, nie tak Gdzie Andrzej Andrzeju ty ? gono! ? — wyszepta Janek. 32 — — — — — Cicho, czekajmy. A przyjd sodaty? jak Nadsuchujmy — bdziem zmiata. Ale gdzie? Przed siebie. Gawarski przyczoga si do przyjaciela siedli na mokrej, mikkiej ziemi. Siedzieli bezmylnie nic i mówic. nie Nie miecio im si w gowie, eby pastw losu. Nie wy- przemytnik ich tak rzuci na — obraali sobie tego gdy im zabrako w tych ciemnociach twardej chopskiej apy, która prowadzia prosto nieomylnie, przypuszczali, w istocie jednak tak by nie moe co si musi odmieni. Czekali, chop do nich przyjdzie, zjawi si lada go jaki wch doprowadzi, i i e i e i e e e chwila. Strasznie im ciya ta niespodziewana, podaro- wana przez los, samodzielno. Ju zdyli ochon. Uczynio im si zimno nieswojo. Chocia na granicy wszystko powrócio do spokoju, cho ustaa i pogo nic i im ju nie grozio na austrjackiej stro- jednak srodze strapieni. Zaczli si porozumiewa, ale nie szeptali dugo. Pokócili si. Sytubyli nie, acja jednak przymusem plan. I oddali tej cigle jeszcze czeka Wstali wymagaa solidarnego koniecznoci w od Janek dziaania. Pod wyoy swój tym samym kierunku, pasa granicznego, eby si a potym Gawarski zgodzi si w milczeniu. poszli,' nawet trzymajc si za rce, j, dnia. i przyjaciele. Po niejakim czasie weszli w jak wod. I Sz 33 7. pocztku szukajc nogami wnet pogodzili si z losem kro- deliKatnie, na palcach, suchego miejsca, ale kiem zwyczajnym przebyli pytki strumyk. Wdrapali si na wysoki brzeg znowu zanurzyli si w czarnym lesie. Szli ostronie, powolutku. Po pewnym czasie i i do niewytumaczonej przeszkody. Zapltali si w jakie dziwne gazie. Ze wszystkich stron otoczyy ich grube konary dziwnie powykrcanych dotarli drzew. w i Wydarszy si jednych splotów, wpadali ju ani si wycofa, usiedli zmordowani na przypominao pie drzewa, ale byo zimne, jak kamie. dalej, ani czym, twarde — — — to z jeszcze gorsze. Wreszcie, kiedy nie mogli co i Co to jest? Djabli wiedz... Nigdy nic wlelimy gdzie. podobnego nie widziaem. Jakie drzewa tak rosn? — Co niesychanego... — Moe jaka halucynacja — Przeczekamy. Ot, wodybym si napi — Do tego strumienia niedaleko, byleby ? tylko trafi... — — — Byleby tylko si wydosta To nas ubra ten ajdak... Same si ubra. Zebrao z tych ci si gazi... w por na kichanie... — — — bijali A gazka? Mao Cicho... Cicho... Nasuchiwali. Ze nas przez ciebie nie poza- ! wspomnie Zdaleka starego sympatyka. odzywa si dziwny od3 34 gos. Przykry niczy dwik. swoj Ale co ponury i tajemnic. picy, Co by po tam yo nocy ten tajem- odsania jak ruszao si po nocy. las cicliy i ? — To ciyba przechodz nawouj si — zauway szeptem Gawarski. — Tego jeszcze brakowao, eby przyszy. —W duo dzików... dziki i tutaj Galicji jest — Ale dziki tak nie woaj, to ciyba jakie le- ne nietoperze... — Gupi jeste, to jest sowa, to Trzmiel Porwaa ich rado. Nadsuchiwali. Odgosy b- dziy gdzie daleko, wypyway niewiadomo skd. Ani si nie zbliay, ani si nie oddalay. Wreszcie umilky. Trzeba mu si odezwa. Spróbuj ty, przecie umiesz piewa... Nigdy nie udawaem sowy. — — — — — Ja I zawoam zwyczajnie zaraz wylezie paszport? Masz mu skd : hop... stranik galicyjski. Masz co do powiedzenia? Wreszcie po dugich kótniach i namysach Janek zebra wszystkie siy wyda ze siebie w niepojty sposób co w rodzaju zduszonego wycia. Spróbowa jeszcze raz i jeszcze gorzej. Nikt im nie odi powiada. Daleko, ledwie dosyszalne w ciszy, ozwao si jeszcze raz tajemnicze woanie. Janek i Gawarski odpowiedzieli jeno i — std? No w có ? si irytowali i cikim westchnieniem. Siedzieli milczeniu. Spróbujemy moe jeszcze wye 35 — — Mona tu przeczeka do dnia. Skulony jestem jak pies. Ani si wyprostowa, ani siedzfe. Koci mnie bol. Jako moe wyleziemy. Wstawaj, daj rk, bo si zgubimy. Dugo pracowali, macajc rkami na wszystkie i strony. Wyazili, okraczali pnie, odginali kradali si gazie, prze- przez jakie jakby okna, pezali na czwo- rakach pod nizkiemi bramkami, wreszcie, o dziwo, wyleli z puapki. Uczynio si widniej. byo pojedyncze drzewa gwiazdy na niebie. Wida i — Nareszcie wychodzimy tego lasu. z — A wiesz, co byo To byy zwalone drzewa. Ca kup wpakowalimy si w sam rodek. — No, teraz prosto przed a potym na prawo. Tam s Czatkowice. — Taki jeste pewny? — Jestem pewny, bo widz gwiazdy. Jakemy to ? siebie, to ze Trzmielem przez wygon, zapamitaem pooenie gwiazd. Bylimy przodem do Wielkiej Nied- szli wiedzicy, a teraz j mamy i si odwróci tyem Czyli wraca do i — — lewej z przed lasu i strony. Naley siebie!... na granic. e Nigdy mi nie dasz skoczy. Zwaywszy, gwiazdy uczyniy przez ten czas pewien obrót, naley to wzi pod uwag. Wic nie cakiem tyem do Niedwiedzicy, tylko troch. Bardzo to cile. Prowad, prowad, mnie wszystko jedno. Tak samo zreszt wypadnie, jeeli si orjentowa wedug gwiazdy polarnej. Tam rosyjska strona tu austrjacka. My za... — — — : 36 — — Jestemy w Polsce, czyli nie wiadomo gdzie... Jestemy o par kilometrów od Czatkowic. Szlimy wolno, cho dugo. Teraz moe" by godzina pierwsza. Jak mylisz, zapak ? — Idmy Wyszli ka. Po mona ju tu zapali jeszcze troci. na wielk otwart przestrze. Bya tó na przeaj, zapadajc si czasami na mokradach. Przeszli przez jakie niewiadome zboe (którego zreszt nie poznaliby strasznej rosie brnli za dnia), tratujc niemiosiernie krwawic chopsk. Wyszli z tego skpani do pasa przemarznici do koci. Dugo, dugo szli pulchn, wieo zoran rol, wyrosa przed%iiemi czarna, szeroka ciana lasu. Gawarski zbuntowa si i i a — do. — Czego — Nie, dosy tego. Lasu ju mam na dzisiaj Nie pójd. Przecie zaraz ty chcesz, Chc tego, tu za lasem jest nasza czowieku ebym wie. ? wiedzia, poco waciwie mam i. — siami — Poto, eby si wyspa jutro ze wieemi noc przej przez granic. Skaranie boskie! Czy ty trafisz? Przez las? i Po nocy? — Mam — Teraz ju^wiem doskonale, jak si kierowa. gwiazdy. Gwiazdy. I ja mieszkaem przez dwa lata na Avenue d'Observatoire, a nie mam si za astronoma. Ale czowieku, ja doskonale czuj kierunek. — — 37 — — Kpi sobie z twojego czucia. No, rozumiesz? Ruszaj, nie pora na kpiny! irytowa si Janek, odpowiedzi na W wem, wycign nogi to i Gawarski usiad pod drzewpatrzy si w niebo. Janek uczyni to samo pod ssiednim drzewem. Tak spoczywali w milczeniu w zoci z jak godzin. Dygotali z zimna. Teraz dopiero zaczy im dolega wspomnienia po przebytej drodze. Bolay potuczone kolana, podrapane do krwi rce. Gawarski okada sobie wilgotn ziemi stuczone czoo, Janek manewrowa z sykaniem z bólu ramieniem, które sobie sforsoi wa, czy te zlekka wykrci. Noc nie miaa zamiaru si skoczy, a zapaki zgubili. Wyiskrzone niebo wiecio bladym odblaskiem. Wyranie byo wida gboko - czarn cian lasu. Na kach zbieray si mgy, tworzc jakby biaawe jeziora, rozlege, nieogarnione. wydawaa si Szerok, jak wiat, widzialna paszczyzna. A hen, nie- którym koczyo si wszystko. Dziwio si oko tej rozlegoci, nie wierzyo jej wspomnienie dopieroco odbytej drogi. Zbudzio si dziwne pragnienie uudy, nadzwyczajnoci. Jankowi zachciao si, eby w tej cichej nocy, w tej omglonej przestrzeni, zrodziy si tajemnicze gosy, niepojte postacie. Niechby si co przywidziao, niechajby si co zjawio w jakikolwiek sposób. Zatskni do dziecinnej wiary w rzeczy nadprzyrodzone, ukazujce si zrzadka wybranym do spraw, które dziej si po nocy, kiedy wszyscy ludzie. zmiernie daleko, sta czarny mur, pi na 38 Coby tu teraz Pynyby jak te nad k ujrza jaki marzyciel? Jaki poeta? korowody anioów biaycli, mgy. Szeroko rozpostaryby si ici powiewne skrzyda, wte wyaniayby si zwolna, zwolna postacie z ona mgie, zwolna, spokojnie unosiyby si ku niebu, kw dalekim gwiazdom. Szedby za niemi od ziemi tskny, przesmutny, ciciy piew... z przegit Ukazaby si zaczarowany szyj, a za nim bdna posta boga-rycerza. Popynliby po morzu mgie skd z za wiata, niewiadomo przez kogo przysani na dokonanie wielkiego abd hem, czynu. Srebrny I srebrna tarcza... jakby na jawie usysza Janek ciche, przejmu- jce rozkosz Zajczay, zakwiliy skrzypce. granie. Wykwita pajcza, przesubtelna mga, uchwytna, przejrzysta, jak ni melodji. z rosy Nie- poczta, osnu- waa dusz. Uniós si ponad t k, ponad t noc, ponad caym wiatem jej agodny, niezwalczony czar. Dwign Od ziemi, chwili wznosi za sob od czowieka. codziennej si dusza w sprawy, od biecej zapomnieniu. Krainy sen- — nych marze, rzeczy bez imienia pojcia, na które niema sów w mowie ludzkiej, odsoniy si spokojnie spokojnie giny w nicoci. Przemijay dui gie chwile, Wyszo przygnbiajce wszelkie pikno, utajone cie. nadmiarem rozkoszy. na jaw, okazao si bez wstydu, bez chwalby Nie poznawaa gboko w znajomym pami poznawaa myl samej siebie. wie- rzeczy przeytych, nie Skd si wzia moc. 39 si podejmie która wszystkiego Skd zjawia si i i wszystko wykona? dlaczego teraz stana, niespoyty, wiara twarda i spokojna, ta, jak która mur pewna rozumie swoje zwycistwo? Unioso si w duszy nagym, niespokojnym porywem pragnienie rzeczy wielkicti. Zatsknio serce, zabio serce za czynem szybkim, zwyciskim. Coraz wyraniejszym stawa si las przeciwlegy. Ju ostro odcinaa si jego powyamywana linja na tle nieba. Wzburzyy si mgy szy caym tumem, sunc ku górze. Odsaniay zakryway wiat, rway si na strzpy, które cigao oko w zachwyceniu, ukaday si w pasma wstgi rozpyway si po jest siebie i i i i , ziemi. Szy, wody cigny cieniów. bez przerwy pochody, tumy, koNiewyczerpane byy ich odmiany ksztaty. Wytryskay w niebo kielichy olbrzymich kwiatów, zarysy napowietrznych zamków. Walczyy 1 sob ze i narody, przepierao si zo i dobro, ycie mier. Coraz bielsze staway si mgy, coraz wyraniejstawao si wszystko. Ciepy powiew zaszumia drzewach. Raz, drugi trzeci zawiergotaa jaka sze w i ptaszyna. Ranie, Janek spojrza gono, wesoo. ku niebu. Tam przygasaa ju ostatnia gwiazda. By dzie. Zerwa si na równe nogi. Zrobio mu pod drugim drzewem Gawarski spa, oparty o drzewo. Wymizerowany zabocony, na tle tego pejzau wyglda, jak straszydo. si wesoo. z ziemi Tu i Uoy ! 40 si gdyby si stara tak, jak wyglda jak najmiesz- niej. Obudzi go wesoy, niepowstrzymany miech. Nie zmieniajc pozycji, z pod oka, ponuro, po zbójecku spojrza przed siebie. Wywoao to w Janku wybucliy warjackie. — Goworek, jak ty wygldasz? Zlituj si, nie bo pkn!... Towarzysz nic nie mówi nie spuszcza z niego oka. Janek bra si za boki, siada, wstawa, wreszcie powali si nawznak majta nogami w powietrzu. Gawarski patrza na te brewerje okiem surowym. Twarz mia umaczan botem, nos jedno oko opuclinite, a na czole przylepiony wielki li. No co ci jest? spyta Janek. Trzsie mnie. Strasznie zimno. Zgubiem okulary nic nie widz. Niech wszyscy djabli wezm! patrz tak, i i i — — i — i — — Wsta z ziemi. Ruszaj si Wszystkie koci mnie bol! Stkajc gramolc si, stan wreszcie na nocay szczka zbami. To nic, na socu si ogrzejesz. Strasznie mi wesoo, Goworek. Uwaasz? eby tak teraz o wicie miaa by taka porzdna, wielka bitwa Co ? Kiedy tam, psiakrew! Co? Kupy, mrowie ludzi, i Dra gach. — i ! naszych, porzdnych, zdrowych, mocnych. Pobudzili si i staj w szeregach — konie — ludzie — armaty. wódz... Naokoo mgy, rzewe powietrze, kady ciska bro w apie, gotowy A tam pod lasem wróg — wida kupy odactwa. Dopiero jak Jedzie ! zatrbi! Bij " psubratów ! Niech yje Rzeczpospolita ! ! 41 Doczekajmy tego, pókimy jeszcze nie Goworek, powiadam ci Tak si teraz czuj, ebym ci ciska w gór apa razem z ca twoj uczonoci!... I nie mogc ju wytrzyma, porwa go w objcia zacz nim trz, podnosi do góry okrca niezliczon ilo razy, wreszcie chiwyci go za bary zaczli si mocowa. Gawarski posinia ze wciekoci. Móci przyjaciela piciami, gdzie trafi, to nie na arty. Targa go za wosy, bi po bie, kopa. Kiedy si zwalili na ziemi, Janka ze miechu opuciy zupenie siy. Gawarski wydoby si na wierzch pastwi si nad powalonym, a w oczach mia tyle okruciestwa, gdyby ktokolwiek nadszed na t scen, byby przekonany, jest wiadkiem morEj, Goworek dziady ! ! Ej, ! i i i i i i e e derstwa. Wreszcie uspokoili si. dyszc. — — No naprzeciwko siebie, co? Rozgrzae si troch? Niele mi to zrobio. Owszem, ciepo, i by tylko mi rkaw Oporzdzimy si u Skowroskiego. No, nie trzeba — Stali bierajmy rzeczy idjot. i Oberwae w drog za- ! Tu po raz pierwszy rozemieli si obydwaj jednoczenie.! Bibua, która ich do pewnego stopnia porónia^ przestaa by albowiem drugi pogubili swoje tomoczki, a tej w aden i nie jeden i na razie punktem spornym, wiedzia nawet kiedy i w jakim punkcie nieszczsnej podróy. Pocieszyli si prdko, chaupie u Skowroskiego Szli przez las. Byo mieli tu jeszcze gdy cay skad. ciemno i tajemni- 42 Zrzadka odzyway si dziwnemi gosami ptaki. przestronno byo midzy wysokiemi kolum- czo. Pusto i nami starodrzewiu. wedug wytkni- bez drogi, Szli GawarRozrusza si w istocie moe nawet jest lepiej, za tym razem granicy, bo zdobyli tego przez Janka kierunku. Dowodzi, ski. e e nie przeszli si si moe. Prócz tego caego transportu z miej- co przyda dowiadczenie, mog i umówi scowemi ydkami, co do na termin z dostaw do Mie- chowa. — A paem ja jestem rad Janek — oto, — e nie — To swoj — jednej rzeczy do nas — rzek z za- strzelali!... trafili. I przez z e drog, ale zawsze mio jest przej tak przygod. No, no, nie wiadomo, co jeszcze bdzie tej nocy. — A e rek, niech bdzie, co chce. zniedonielimy na tej Mówi ci, Gowo- emigracji. Trzeba si bdzie puci na przygody. Trzeba troch ognia podoy pod to krajowe ycie. Co znaczy sama bibua? Trza czasem troch haasu... O tak, buntujmy ciemny tum, wyprowadmy go na ulic, a on ju pójdzie, gdzie mu si zdarzy: do pana oberpolicmajstra ze skarg na fabrykantów, i — albo pójdzie na sklepy ydowskie... stanie — — na bibule... O nie, kochany organiczniku Ja ale co innego e i my egzystujemy w i zo- masy jest zebra pokaza spoeczestwu, ! wyprowadz na ulic, kupk dzielnych chopów nie Socjalizm tej ojczynie. teraz Przy nas . 43 spa To bdzie wicej znaczyo, ni wszelkie odgraajce si odezwy, które s drukowane za granic, a wsypuj si na Hurko nie powinien spokojnie. granicy. — Daj wieym rocznej ci Boe powodzenia, dyskusji i ale tu zapomniae powietrzu, o pewnej w lesie na pewnej zeszouchwale, która oboo wizuje. — Przyznam sucham ci si, e ja dopiero w kraju przy- Zobaczymy si Co my tam wiemy? si, czego ta ziemia chce. nareszcie z tym proletarjatem. Co znacz nasze uchway? Dyskusja toczya si w tonie spokojnym przez cay las. Szli szli, nie uwaajc na do i drog. Zmczyli si ju niele, ale spocz, dopóki si nie wydobd lasu. Nareszcie drzewa zmalay, zastpiy je krzaki odsoni si szeroki wiat. Szli przed siebie. postanowili nie z i Umilkli i i stanli, podziwiajc. Niebo zalewaa purpurowa una. Nizko po ziemi daleko, jak okiem zajrza, say si mgy. Z za horyzontu wydobyway si kby oboków. Cay ich zastp ju wdrowa po niebie. Mieniy si w oczach ich nieuchwytne barwy, przeistaczay si ich zarysy, przepikne w kadym swoim bezksztacie. Jak smugi pomienia chyliy si nad ziemi dalekie, najdalsze, te, za któremi si tai jaki niesychany poar. Przelewao si po niebie olbrzymie, niepojte ycie. Jego tajemnicza wola zapenia przestworza. Co si rodzio, powstawao, roso, zmieniao si. Nieprze- 44 parte byo i wszechmocne enie. Czeka, czeka na to jego co ku czemu d- wiat. Nocne mgy leay jeszcze precz, zasaniajc barwy ziemi swoj blad, senn szaroci. Martwo obco saa si szeroka nizina. By to ciciy przejmujcy smutkiem obraz jakiego zgaszonego wiata. owdzie wynurza si cie drzewa, mtGdzie tu ny zarys dalekich budowli, gdzie tam przeczuwao oko w tej pustce istnienie niewiadomych rzeczy, dolega ten spokój niewiadomego ycia. Nuy jak cikie, dugie milczenie. Niespodziewanie szybko wyjrza z za krawdzi odmiewiata pomienny krg. Spojrza po ziemi ni wszystko. ywe, mówice stao si oblicze ziemi, wyraziste, jak twarz czowieka. Obudzi si wiat powsta ze snu. Wygarbiaa si prostowaa paszczyzna, odkryway si lasy wzgórza, zaznaczay si siedziby ludzkie, wielobarwne pola, paty niwek, popltane sznury miedz. Biae drogi zakreliy si we wszystkie strony metalowym poyskiem zagraa gdzie daleko wstga rzeki. Przewietliy si mgy odkryy wszystkie swoje tajemnice. Wyrosy nieprzeczuwane jeszcze przed chwil wioski, zjawiy si na swoim miejscu cae doliny, cae dzielnice, skradzione oszukanemu oku. Rozszerzy si wiat sta si wielkim, prawdziwym. Bdzie dzisiaj upa, czy czujesz, e soce i i i — i i i i i i i i — ju grzeje? — Czy ty, Goworek, widzia kiedy wschód soca? Ja dopiero po raz pierwszy... Nigdy si nie spodziewaem, eby to byo takie... 45 — Nie, takiego wschodu nie widziaem... adneto spa cice si równie. niema co gada... Ale PrzeNigdy w yciu Teraz spa ? Patrzaj jest, i — ! ! wyglda, jakby cay wiat by gdyby ju nie byo niczyjej krzywdy, cie to wszystlio tak szczliwy, jak niczyici ez, tna mLjl ani ani niewoli, uuda! Cudne s ktoby powiedzia, te przemocy. Jaka po- chaupki midzy drzewaludzie godni, tam e s i yjcy, jak zwierzta... Pabiay kocióek. Dzwoni, naprawd skrzywdzeni, ciemni, li, trzaj na ten dzwoni! Suchaje! — Ale sysz. To na Anio Paski. Sowo daj, — tu nie siedziaa taka mapa, jak ty, e gdyby co nic subtel- doprawdy zdjbym kapelusz. Owszem, nie krpuj si, zmów sobie pacierz, przyjdziemy do tej wsi, to si wyspowiadaj. ci tu przyjm na kocielnego, bdziesz pro- niejszego... to — a jak Moe boszczowi... — mumje Tak, widzisz, doktorze, s emigracyjne, co nie potrafi czu, co si nie mieci ani takie zasuszone ju niczego od- w minimum, ani w ma- ksimum... — s Te rzeczy wanie w rednimum, gdzie operuj podlotki zakochani picioklasici. Dziecko jeste zawczenie ci na robot krajow. To chyba tobie zapóno. Trzeba ci byo ju zgni na miejscu, gdzie na strychu na rue Mouffetard przy pisaniu ostatniej broszury, która równie, jak poprzednie, nie dojdzie nigdy do kraju... Ja ju wol, eby mnie zastrzelono na granicy, ni... i — — — na Obawiam za czsto bdziesz wspomi- to strzelanie. — kiem mi si nie chce kótob, jak z czowiesi tak zawciek ? Przecie powin- Wiesz, stary, Czego ? nimy si — ty mam do! — ciesz. Ale zgoda! sobie nasz wspóln Ani sowa. twojego Warsza- dogryzania Jeeli tak samo bdzie tam wyobraam No, cic z cieszy... To te si wie, to okropnie mona pogada ci. Czy nie Nie e si, w robot... Zgoda, rozumiesz? ju... Siedzieli i nie chciao im si wstawa. Cudnie, gocinnie, szeroko roztwieraa si przed niemi ludna rado. kraina. Wabia, witaa, wróya szczcie Tsknym, smutnym, ale penym przebaczenia umiechem wypominaa dugie lata zapomnienia. Spowiadaa si ze swego bólu, skarya si na przemoc, i jej pola, na niedol, która zgina gowy Domagaa si przyrzeczenia, przysigi. gosem mówi zaczy pola, wioski, zalesione która depce ku ziemi. ywym równe ki. Powanie, spokojnie wypowiada si las przecigym, rytmicznie rozkoysanym szumem igliwia. Skromnie, ciekawie, pytajco wyglday z trawy góweczki drobnych kwiatków. Wszystko wokoo oyo opowiadao dzieje rozpagórki i i maite : szeptem lici, smug mgy, barw kwiecia, zapachem ywicy, piosenk ptaka, brzczeniem owadu. Zasuchaa si dusza, zapamitaa si w niebywaym zapatrzeniu. Nie mogy si oderwa oczy od yjcego obrazu ziemi. Myl szukaa usprawiedliwienia, wykrtu przed tajemniczym wyrzutem, który ! 47 si niespodziewanie zjawi i zabola. Znienacka, w prostym przypomnieniu spado brzemi dawnyci, zbieranych w cigu lat, pó myli, pó pragnie, nie- wyranych postanowie, zagadkowych alów. Nadziwne nazway si po imieniu ulotne chwile mijay, wracay — tam, stroje, które zdarzay si wówczas. Z ulg odetchna pier. Przysza nareszcie, chwilo rozumienia i , Dugo spogldali w milczeniu przed siebie, nie patrzc na nic, a widzc wszystko. I ukoia si ich tsknota, któr dwigali oddawna nie wiedzcy tsknota za ziemi rodzon. Janek mia jakby zy w oczach, a Gawarski, który we wszystkim by teoretyczny, spostrzeg, dopiero teraz w jaki dziwny sposób zrozumia pewn zawi spraw, której swojego czasu powici ogromn ilo myli, irytacji, dyskusji, artykuów, referatów. Oczywicie, rozumia j przedtym. Oczywicie, nie jest jakim Jankiem, który yje wraeniami, ani malarzem, który ma rozum w oczach. — i — móg przyzna (przed sob saadnej specjalnej przykroci), e owo dawne rozumienie byo adne, wobec tego, które (licho wie dlaczego) wyjanio si w nim tak niespodziewanie, bez adnej widocznej (logicznej !) przyczyny. By gotów do odparcia ataku entuzAle mym i ale nie uczyni nie to bez jazmu, który powinien w Janku. By gotów w by lada chwila wybuchn razie jakiej zaczepki powta- rza wszystko dawne. Ale w starym archiwum partyjnej mdroci dokonaa si jaka rewolucja. Odbyo si szybko jakie tam podejrzane gosowanie, 48 sowem, jakie niesyodczuwa jednak ani oburzenia, ani niepokoju. By rad, a co do naukowego uzasadnienia tego przewrotu, to odoy je czympr- czy „zamach stanu", jednym chane warcholstwo... Nie dzej na czas póniejszy. milcza. Siedzieliby tak, Janek by zadumany niewiadomo jak dugo, gdyby nie zjawia si przed i maa, skulona posta, dwigajca na plecach w ndznej pachcinie olbrzymi pk chrustu. niemi Babina patrzya na nich ze zdziwieniem strachem. — Prosz — pani! prze- i odezwa si Gawarski — gdzie tu droga do Czatkowic, do wsi? Babina wlepia w niego osupiae oczy. — Zbdzilimy w Pani przecie tutejsza? lesie. popiesznie podreptaa Baba westchna ciko precz. Po chwili znika za krzakami. Gucha, czy co ? — Nie zrozumiaa. Któ mówi do takiej baby i — „pani". e Mylaa, jakie warjaty, albo e z niej kpi. — jak To trzeba ci byo si odezwa. Na „ty", tam si po polsku mówi do chamów... — Chodmy czy za ni. po paru chwilach dogonili bab. Zanim jednak zdoali przemówi do niej sowo, kobieta Zerwali si i wizk zrzucia z pleców Stanli — Co i dugo jej patrzeli rzucia si na jest? Przecie nie jów... -^ Kto i to wie... w krzaki. siebie. wygldamy na zbó- : : ! ! 49 — Dziwne Postali tu obyczaje... poszli i pierwsz lepsz ciek szuka ca pewno jzyka. Albowiem Janek straci kie- ju si tego nie wstydzi. Zbiera po ukada w bukiet, popiewujc. Zostawa w tyle bynajmniej mu si nie pieszyo; kiedy za dogoni towarzysza, byo to ju na szosie, runku nawet i drodze kwiaty i i która jako niespodziewanie przecia im drog. Ga- warski sta opodal na tabliczk, z i patrzy pilnie przybit wysoko na supie. niewyran mia min. — Chod no tu prdko ; bez okularów. Nic nie widz. de gow zadart w oczach Tu jest co Dziwnie mi si troi napisane... nie jestem pewien... j ^ = W 'i:^ ^^ ^O K^ Janek spojrza, posta chwil nieruchomy i, od- i-h wracajc si do towarzysza, rzek zmienionym go- *^ sem O — — Wiesz, co tu stoi napisane Lubi wszystkich i takie pytania. ? Mów raz, co jest, do djabów — — razie?... — To e jestemy Tu padli sobie w objcia unurzani w bocie, ale znaczy, w kraju ucaowali si, czego nic czynili ju moe ze sze lat. Poczym, odwróciwszy si przodem do Wolbromia, pomaszerowali szos bez zbytecznych bagaów lekkim krokiem, i i obdarci Ze i wspomnie starej^o S r_! Na to Janek pooy mu donie na ramionach wydeklamowa W Wolbrom 11 wiorst... No tak, dobrze, ale có to znaczy w takim sympatyka. z radoci i dum. 4 " 'Z, q ^ ^ - 50 Janek gonie odrazu i faszywie w zaintonowa „L'Internationale" roza Gawarski za nim, jak zwykle, piknie, i gucio... Tak im si zaczo wesoo od samego progi rónie by tym tak zwanym „kraju". Potym wao... — Odruchy. Tylekro razy ju si to wydarzao, e przejmowa si tym, co si stao, nie zdoaby adn miar. Rzecz ywioowa, nieodzowna. Iconieczna, Nie- pogoda nie w por moe przeszl^adza, moe irytowa, ale eby znowu za kadym razem ama rce zawodzi, to trzebaby si ciyba po krótkim obwiesi. Gupco za tym idzie czasie wciec i — i stwo jest, jakici wiele. Patrzc przez zapotniae okna wagonu na paskie, przemoke pola, uginajce si pod brzemieniem cikiej jesiennej mgy, na kpy drzew, które w tajemniczej, mglistej osonie przemykay si szybko, jak widma, Rylski z umiechem znudzenia myla o pektóra nej nieprzebranego ukochania pannie Kamusi kad wielk „wsyp" oblewaa zami, uwicaa caotygodniow migren po kadej zanudzaa , i ma i wszystkich refleksjami prawa". Radzi „bardzoby jej ju na temat: nieraz, Wam byo eby do twarzy „my nie mamy zostaa szarytk: w biaym robro- Radzi jej nieraz, eby sobie raz nareszcie daa spokojnie wysza za spokój z rewolucj („Byle nie za którego z naszych!"). Kamusia w odpowiedzi podnosia na niebieskie cierpice oczy, które co raz zachodziy zami. Wstydzia si tego nie". i m. : niezmiernie, ale moe nie inaczej Ona moga. to jedna caego grona oblewaa zami alu kad ofiar. Reszta kla przygod, kócia si midzy sob o to, kto winien, wreszcie wysilaa si na spoobmylenie coraz to doskonalszyci rodków sobów dla ominicia zasadzek andarmskich, dla jedyna z i przemdrzenia szpiclów, dla odkrycia prowokatorów. I wszystko niebawem powracao do równowagi dugo w X-ym jedni siedzieli sobie spokojnie a po ciupach wilonie, na Pawiaku, leckich, sieradzkich swarzyli si z kaniem, wierceniem dziur pa- radomskici, sied- odbywali ledztwo, psuli kazionne mury pu- innych, i dozorcami, : do z celi od czasu celi, do czasu si buntowali, urzdzali strajki godowe, urzdzali obchody majowe. I wtedy wiat walczcy przypomina sobie o nich, zjawiaa si w „Roboti si towarzysze: niku" notatka. Dziwili a to oni Potym przychodziy wyroki, czasem wzruzjawia si niespodzianie czek uwolniony sza ludzi sw blad twarz wymczonemi oczyma. Powraca do osieroconej rodziny do roboty, a reszta jechaa w wiat daleki na mrozy sybirskie, do zatraconego kraju na dugie lata pokuty, poniewierki, ndzy zesaczej tsknoty. Nikt si na nich nie oglda, nikt na nich nie czeka. ycie pieszyo si, mknc dzie za dniem, porywajc za sob wszystko, co ywe, co dzielne, biorc dla siebie wszystkie siy^« pragnienia. Do walki, do zwycistwa. "^1 Szybko zapomina si o ludziach O tych, którzy jeszcze siedz... i i i i i ! ongi byli najpierwsi, i o tych, którzy byli najblisi^ Niema czasu na romanse. ! ! 55 Tu zaczo mu. si rozpowija w bezadnych sl<rpasmo dalel^ici wspomnie. Przebysno imi zapomniane, twarz ongi ul<:ociana, to znów przed wiekami przeyte zdarzenie stawao przed nim, jalc ywe, ze wszystkiemi swemi okolicznociami, pene taci epizodów i scen. — Byo, byo, to napewno byo Narzucay si przesze dzieje pamici, narzucay si sercu. strzeg w po dobrej godzinie rozpamitywa sposobie Rylski mieszne zupenie babskie I i wzruszenie. Drwic mu byo ze siebie potrosze samego, to tego, rozmyla to owego dalej. imienia, al e zapodziao si gdzie po szerokim wiecie zaszyo si po krótkici latach burzliwych midzy szar cib ludzk. al mu byo tego lub owego i kdy zdarzenia, e piersi nie e ju przemino, ywszym oddechem, e ducha, nie uzbroi ju rki nie podniesie owadnie ju ca si do szybkiego czynu. umiechem wspomnienia wita si je egna szybko, a na dugo. Niema czasu, niema Tylko bladym i czasu A jednak ciekawa to rzecz, kdy obraca si (jeli jeszcze yje) taki Stasiek Ulatowski, Jeliby zjawi, naleaoby mu si miejsce si nagle kdy stoj Tam, skd pa- tam, nad twardym koem sternicy sprawy. trz przez wicher w niedocig linj widnokrgu i czuj drog... Pierwszym by, najpierwszym nie spieraliby si si o wszystko spieraj. No wpad pierwszym, tu ju si wszystko koczy. o to i i ci, którzy i ; — 56 Cztery lata ledztwa rzeczy, duej ! Maa rzecz wobec wikszych przodkowie jego Ulatowscy i acuchu siadywali na z Latowa po tatarskim. Ale zawsze Stamtd cho czasami list przez Potym pojecha z drugiemi, jeszcze jeden list, jeszcze par wiadomoci. A potym ju nic. Po paru latach spóniona wiado- cztery lata Pawiaka. skonspirowanego stranika. i mo, gdzie przez obcych ludzi do gienewskiego z przekrconym nazwiskiem. Ale poznali wszyscy, e to on. Uciek. Nikt jeszcze stamtd nie pisemka, eby pilnowali zanadto. Nie — tylko wanie dlatego, e uciec ucieka. Nie dlatego, nikt nie pilnowa, byo niepodobiestwem. w marzyo si o tym. Niepodobiestwo!... I pisali mier sali, A e i i nie na Przez tysice wiorst tundry, lodowy dziki ocean do Ameryki. Nawet penych szalestwa tsknoty snach zesaczych przez e w pisemku gienewskim obcy e poszed, dzielny by ludzie, towarzysz. I e pi- szkoda. Rylski w gbi gdzie Stasiek yje. szym ze wszystkiego to samo twierdzili wszyscy. panym wybrzeu oceanu serca wierzy niezbicie, e Wiedzia, jest najprawdopodobniejto, e zgin. I tak Moe na dzikim, poszarcigna go w lodowe od- mty wcieka fala, moe podkrada si ciemn noc nasuna na wyspa lodów, wdrujcych po bez- i miernych wodach pónocy, zgniota go na miazg wraz z odzi jego zapasami, które gromadzi z nai i dziej w sercu przez dugie miesice. Moe gocinnie zabraa go na siebie przez wieki obwozi bi dzie zamarzego w krysztaow bry po niewiado- 57 mych od wieków dwiga przestrzeniach, jak w sobie zastyge wochate cielska mamutów, szcztki polarwszystko, co los zdarzy w cigu nych eglarzy stuleci. Moe w chwili nierozwanej porwaa mu za woda ód, a on pozosta osupiay na brzegu, i egnajc okiem zastygym odchodzce ycie. Oto gód w niewymierzonym bezludziu, oto niedwied polarny w tpym zdziwieniu obwchuje niesychan uk zdobycz, oto dziki Tunguz naciga na cik ocist, strza... zgin Nie, nie ducha wiary Stasiek. Temu nikt z tych, którzy dawa w gbi nie go kochali swojego czasu. Wiele to razy kiedy przysza chwila niewytumaczonego podniecenia, obudzonej nadziei, kiedy oko niespokojnie szuka czego wokoo, a bijce serce czego si spodziewa, apa si Rylski na myli oto zaraz wejdzie Stasiek. Wejdzie ywy cay. Có w tym nieprawdopodobnego? Wejdzie, usidzie zacznie opowiada. , — i i O tym, jak ze skalnego woa cypla na statek wielorybników, albo pódzikich korsarskich poawiaczy fok, którzy yj w rosyjskiemi, o tym, jak a opar si O ndzy i w staej wojnie z kanonjcrkami jedzi Nagasaki, tuaczce S. z niemi polowa, po portach Ameryki, po wys- pach niewiadomych, o spotkaniach i przygodach, oto przez wszystkie pieka przedosta i i Francisco, Singapore... si do a kraju jest... Przed oknem wagonu przemykay si bez ustanku mokre, nagie pola, bezbrzene, brzydkie, ozdobione I 58 pokrcon samotn sosn, lub nagiemi konarami olch, stojcych kupami ponad moczarem. Chwilami niespodziany promie soca przedziera si przez chmury odznacza na szarym polu miedze, sznury ozimin, zatrzymywa si na czarnym gdzieniegdzie i krzyu, który sta dróg. I w kdy na rozstaju niewidzialnych jednej chwili znika zlewao si w mokrej promie, szarzynie, a i wszystko poty, drogi, chaupy wydaway si zdeptane w bezdenne boto zdaway si ton, pogra coraz gbiej gbiej, a zniko wszystko w biaym tumanie, a po szybach wagonu zaczyna sypa, jak drzewa i i i piaskiem drobny, przenikliwy deszczyk... Rylski ziewa. Jeszcze ze dwie godziny drogi. Sennym okiem rozglda si po wagonie, po szarych, pasaerów niewyranych Ill-ej klasy, i bdzi zatroskanych twarzach sucha rozmów gupich i nie- nudzi si. O tym, co go czekao, nie chciao mu si wcale myle. Litowa si z gbi serca nad t pósetk ludzi, wtoczonych w ciany wagonu. Litowa si pogardza niemi a do obrzydzenia, a do wstrtu. eby cho jedna twarz wyrazistsza, eby cho jedna para mylcych oczu, eby jedno sowo Ten wagon Ill-ej miosiernie beztreciwych i i ! cz w którym z urzdu spdza spor ycia, nabawia go niejednej troski, czsto napdza mu jakiego przenikliwego strachu, który stara si odklasy, pdza umiechem skutku. bodnych miastach W i i lekcewaenia ale czsto bez wagonie mia zawsze par godzin swotam tylko mia czas na rozmylania. Po dziurach, , gdzie koczowa, zawsze mia 59 mas roboty, a na ulicach patrza tylko, kdy stoj kdy snuj si szpicle. Refleksje rozpamitywania czepiay si go zawsze w drodze. Usposabia i i do tego spokój wypoczynku i wytchnienie od szpicli wreszcie sam miarowy turkot wagonu. Tu zabawia si we wspomnienia, tu snu przenajgupsze marzenia, których si wstydzi przed samym sob. Tutaj, zwaszcza w momentach wielkiego wyczerpania, albo kiedy mu si co nie udawao, albo kiedy i poprostu przychodzia wa siebie na marna godzina, wydrwi- którzy robili wszystkich, samo, to natrzsa si nad wielkoci zamiarów on, i i marnoci i co nad rezultatów ze zjadliw satysfakcj pagodzinami w ziemiste bezbarwne twarze wspótowarzyszy podróy. Oto ci, których nic nie zachwieje, którzy wytrwaj zawsze wierni swojej i trzy i s drodze, oto realni niepodrabiani oto obywatele, s tworz historj, oto filary niespoyte adu, porzdku, oto spoeczestwo przeszoci, teraniejszoci wieków przyszych, ludzie mdrzy, ludzie zasad Z ojca na syna, z dziada na wnuka — dziektórzy ci, i ! nieprzemoonej mdroci! „A pan daleko jedzie?" „Do Brzecia, do syna, dzice wieczystej, — — ' w /y .-iu we fortecy, onaci". ,A „Depie", — jest, "'^'w — ja daleko". trza a jake, Warszawy — „Daleko... si ruszy. Oni suba jest „Do wnuczków pan za mam ty pukowym, obydwa drugiego, starszego, pisarzem jest tego, z a jedzie, jest. zobaczy?" Wioz im jestem, z Rypina". nie cho raz na mog, suba". ano, trzyma, karmi, ale trzyma". — — goci- — „Oho, trzy lata — „Tak, „Tak, tak..." 60 I Rylski wpatrywa si twarz obywatela z z satysfakcj Rypina. Oblicza, ilu w pogodn byoby pc pudów bibuy, ilu abie gów, ilu wsyp, eby pouczy takiego rypiskieg yka skoni go, eby z dobrej woli przyoy rldo rewolucji, a bodaj, eby z dobrej woli odda j( trzeba si agitatorskici, ilu ^' i cho jednego w „Depie"... syna, cio tego modszego, który su (li W drugim kocu wagonu jaki gruby jegomo opowiada kaway, znane wszystkim od stu lat, z kadym razem suciacze wybuchali miechem. mie si wszyscy. Nawet stara pani, ubrana w jedwabie które pamitay lepsze czasy, zakrywaa si chu i steczk, obramowan pewien cierpicy na w kwanym oblicze koronkami; nawe modzieniec wykrzywia umiechu. mieli si powar podartemi zby ydkowie, spoywajcy jaja na twardo, rechota si basem tusty ksidz. A opowiadacz, dla spotgowa nia wraenia, gdy ucichy ju miechy rozmarsz czay si fizjognomje, powtarza jeszcze raz najgów niejszy ustp kawau wtedy zaczyna si mia sam sapic, a za nim znowu wszyscy jeszcz raz powtarzali salw miechu, wykrcali sobie twa i i rzc rze, i pokazywali zby... I zaledwie przemin hura gan wesooci kawalarz, popatrzywszy obojtni w okno, zaczyna znowu. Odchodziy gównie aneg doty kolejowe, gupie nudne, stworzone przez nu dzcych si w wagonie komiwojaerów, o rónycl sprytnych konduktorach jeszcze sprytniejszych kon trolerach, o owych piciu ydkach, którzy legalnii jechali za jednym biletem t. d. Nie zapo t. d. , i i i i fa 61 o kanieszczsnym Kaftalu opowiada wesoy pan wakach tuciejszych, u szeptem, który przenika do wszystkich zakt:ów wagonu. Wtedy pani w jedwabiach zaczynaa ninano, rzecz prosta, o i ale te Aninie i porzdkowa arkusze nieoprawionej powieci, dodatku do „Bluszczu" lub „Biesiady laturalnie lite- dugo zapadaa w czytanie. Ksidz roli min nieodgadniona, ydkowie czynili si poumiechali si tyle tylko, ile wypadao dla kani siedzca »rzyzwoitoci. Jaka niewyrana panna ackiej", na i i , / samotnym kcie, demonstracyjnie okazywaa swoje adowolenie, a wtedy cierpicy na /ykrca ku zyi i w swoj okrg modzieniec twarz na cienkiej niewygodnej pozycji pozostawa bardzo tej Iugo. niej zby — nuda... Nuda Nuda jechaa w wagonie, zajmowaa wszystkie w w tumanach dymu z pa•ierosów, leaa ciko na pókach w pakunkach •asaerskich, brzmiaa w kadym sowie rozmów, / kadym tonie monotonnej melodji, która ukadaa liejsca, i na ,ch wisiaa powietrzu kó rytmicznego postukiwania tle na spoje- szyn... Pyna we mgle, zagldaa do okien, stukaa zyby deszczem, woaa z dalekich pustych pól, arych wiosek podlaskich. ziewn Rylski odniej, szeroko i usiowa zaspa go od kresu podróy, . Ale mki w majaczeniach wypezay wci, gono t par i i, rozparszy godzin, zaspa dawic przerywanej kryjc si si dziel- go co chwila za kadym 62 same rzeczy niemie. A co robi, ja w Gródkach te wsypa? Wtedy do Brzegów. T znaczy piechot pitnacie wiorst po bocie. Natt ralnie deszcz bdzie pada przez ca drog. A cc jeeli w Brzegach wsypa? Trzeba by idjot, eb myle, to jest niepodobiestwem... A w Gród kach o tym mog wiedzie, mog nie wiedzie. Je eli w Gródkach wzity Laszek, to wzity Chowa nie obydwaj Kapuciarze. Trzeba tedy do na ocknieniem, i e i i uczyciela, brze, to to ostateczno... dadz koni i Jeeli wszystko prosto do miasta. do Jeeli za te do miasta gminnemi komi Z' stranikami. Napewno zwi, teraz wszdzie wi^ Nie uda si. Wobec tego, czy si dawa, czy nie Lepiej byoby wyrzuci browninga. Szkoda. Dopien||y( w ostatniej chwili. To si zobaczy, zobaczy... mroku krótkiej drzemki zaczy si ukada k szybkie, jak myl, obrazy; pomidzy jednym a dru gim odetchniciem zaatwiay si niesychanie zo sprawy, przewijao si mnóstwo ludzi. Obst pili go chopi z Gródków. Co ja im powiem, no co ja im powiem ? Obstpiy go baby. Lamenty pacze, wyrzekania. Syszy najwyraniej kade sowo piewne, podlaskie. Wymylania, zorzeczenia. chopskie, twarde, skate. Próbuje mówi, wyazi niedobrze, to W on Pi jakiego pniaka. — Suchajcie, ludzie, suchajcie!... wydusi nie wysiki Porusza 'Cisza. ! moe. Wszyscy A chopi Moment gb, czekaj. ocknienia. czekaj. — Co I ani sows za straszne krzyczy, wrzeszczy — nic 63 — Nie — wysid wprost na dowiem wszystkiego. Najgorzej wierzy listom djabe taki straszny. w ludzi zastrachanych. Jako si przemkn. Nie — Postano- zasn znowu. w dugim, jak ulica, teje ciwili znalaz si mrocznym si przecie odrazu. wienie to ucieszyo go niezmiernie. I W miecie stacji. poznaj Nie I obu stronach drzwi, drzwi, Przed setki, tysice zaryglowanyci drzwi. drzwi nim sun plecy andarma, za nim idzie onierz, postukuje po pododze karabinem. Id tak niezmierze szczkiem otwieraj si nie dugo. Id, id. klatka, óko, stoek... maleka drzwi biaa które Optao go przeraenie... Znowu rok, dwa, trzy Nie chc, nie chc ycia na przestrzeni dziesiciu okci kwadratowych. odpowiedzi zatrzaskuj si Nie chc duma. Tak przemija mu drzwi. Siedzi na stoku dugi rok, potym wlecze si drugi trzeci. Wreszcie wybawi go z wizienia pan kontroler. korytarzu, po ; A : — ! — ! —W i i — Paski bilet ? dawnemu Deszcz po czynaj si zbiera, w bije oglda za szyby. Podróni zamanatkami rozmowy ; umilky. Pocig podchodzi do Siedlec. Zastukay i zachwiay si wagony po zwrotniwyjrza za okno. cach. Kiedy stanli, Rylski ostronie W tumie na peronie nic szczególnego nie spostrzeg, patrzy ale rzedzia dalej. si, od niechcenia w okna. pan i O Ale kiedy fala wysiadajcych prze- zauway wzdu pana, przechadzajcego si wagonów i spogldajcego kilkanacie kroków za nim szed drugi te zaglda w kade okno. Na trzeciego ju 64 pooy si si od okna dugi. Twarz zasoni sobie od niea wystawi na pokaz w caej okaza- Rylski nie czeka. na awce, jak cicenia rk, Cofn i swoje buty, które w niczym nie zdradzay, jakoby przyodzieway nogi inteligientne. Tak trw;'' oci e bdzie musia do tego samejj,o miasta, które oto jest ju o dwa kroki, wdrowa kilka godzin przez deszcz boto z zapadej wioski podlaskiej, gdzie swoj drog mog si zacz nowe hece. Ktem oka, z poza pici, któr sobie podopod gow, obserwowa, jak wszed do wagonu ów podejrzany pan. Stan stoi. Po paru minutacti od drugiego koca wozu wciodzi drugi. Postali, poszeptali, poszli. Za moment uderzy trzeci dzwonek, pocig ruszy. Kiedy w pó godziny póniej wyszed z wagonu na przystanku, zauway ze zgryzot, e pogoda ustalia si na dobre. Deszcz pryska równomiernie a wytrwale drobnym maczkiem, nie pieszc si nie folgujc, zapowiada najwyraniej, e starczy go na trzy dni wicej. Tu za stacyjk rozcigay si paskie puste pola, wia si kdy bagnista, pena wybojów droga. Pocig natychmiast ruszy dalej, Rylski, chlapic si po wodzie, widzia go jeszcze dugo, jak sun po niezmierzonej paszczynie, dymic ziejc par. Z nienawici ciga go" irytujc si jeno, i y — i i i i i i i Przeskakrjc nader sprawnie przez kaue wybierajc starannie w bocie miejsca mniej rozrobione, spostrzeg jednak po kilkuset krokach, lewy but zaczerpn ju sporo wody. Spodziewa oczyma. i e si tego, ale zawsze zakl gono a brzydko. Buty ! 65 byy partyjne, które miay swoj iistorj do ug. Ci, którzy pierwsi uywali ich do „agitacji wiejskiej", siedzieli ju dawno w ciupie. Byy one elowane przez rónych szewców po rónych goniy ju resztkami zdrowia. Po chwili prawym bucie zaczo wiegota chlapa. Rylski astach, ale j i I: * razu I zaprzesta ostronoci, brn drogi, i ju wybierajc nie kaue, byle prdzej. dobr godzin par naprzód przez tak przez bez chwili Z kaszkieta laa mu si woda, gruba IHbrta zacza przesika na plecach. Wyglda na IBj samotnej bagnistej droynie na rzemielnika wiejKiiego, na pieszcego si do wsi handlarza cieltami albo gmi. Nawet z oblicza, mówic nawiag wytchnienia. wyglda sem, nie toflany nos i doskonale do w nim z bynajmniej na inteligienta. kostjumu, i Kar- óte wsy pasoway szczeciniaste niktby si nie domyli autora trzech cienkich rozpraw filozoficznych, których jedna ecznych, druga daa mu tytu doktora nauk jak spo- „mention honorablc" ze strony hxole des sciences sociales, a trzecia ca wywoaa burz na amach jakiego „Przegldu filozoficznego", czy te „Archiv fur..." Doktór coraz ciej opiera si na skatej ladze, coraz czciej kl drog pogod, a myli jego staway si coraz mniej zoone, i ''yle doj, byle doj. Nie myla ju tym, co go tam czeka. Wreszcie usiad zupenie ciko na cignitych z pola kamieni dugo dycha, osowiaym okiem wodzc po okolicy. Do Gródek mia niedaleko. Tu zaraz zapadaa l ziemia sza pochyo, pochyo w gb mglistej losie i i wspomnie starego sympatyka. 5 66 przestrzeni, a hen w dole po przez biaawy tuman czerniay dachy chaup. Ledwo, ledwo wida je byo. zdawa si ustawa. Chwilami deszcz przycicha i Wtedy wie wycigaa si w nieskoczono, wpezaa paru skrtami po pod pochyo gruntu, to zaprzestronno padaa si a na dno parowu. Goo byo wokoo, jak na pustyni. Obrzydliwo okolicy harmonizowaa z obrzydliwoci pogody. Z niehamowan nienawici patrzy Rylski na czarne strzei Na domiar przemoczony chy. si papieros nie chcia pali. Ile to trudu, upokorze, lów kosztowao pozyskanie tu nasamprzód owiatowcy mentarzami, gadania ndznej „O ceregie- i okolicy. Byli zasypywali i broszurkami czytankami, rozmaitemi historjami ile tej lud ele- „Promyka", pijaku Urbanie", odtym". A o „Ur- e owo „pastwo" dawao to wszystko za darmo, wic brali gospodarze, kaniajcy si dobremu pastwu. Potym przyszed czas na rozmaitoci patryjotyczne, na wisie Dyrdusiu", o „Bydlciu anegdoty o królach polskich, na wierszyki liryczne o ojczynie, na paczliwe historyjki o rónych biednych a zacnych „kmiotkach", na które czue byy serca chopskie. Suchajc tych historji, czytanych gono po chaupach przy mdym promyku lampki, przymionej jeszcze dla oszczdnoci, pocigali suchacze nosami. cigali w te Inni strony strasznym przejciem ju to byli „panicze", którzy Gadao to ze nawpó z paczem, owe ksieczki. i prawie tak „jakby byli wszyscy e czego winowaci", wiada mener rewolucyjny na ca okolic, jak po- towarzysz 67 z Gródków. Widzia on duo przeludowców narodowyci detrwa owiatowców Jan Chowaniec i i i mokratów, dopóki, zawsze ciekawy ostatnici prdów, zatrzyma si na „socjalnych panach". za godno, nie poddawa si swoj odrazu ceni nowej prawdzie nowym ludziom, ale gruntownie uga- e nie i dywa si kadym, oponowa, upiera si przy swoim po chopsku, jak narowisty ko, doprowadza ludzi do rozpaczy do wciekoci. Sam Rylski po paru konferencjach, po których Chowaniec jako zupenie nie zdawa si by przekonanym gada to samo, zakl srodze zy za w kóko jedno z i i i i za zawód nawymyla mu porzdstracon fatyg nie, ju si zupenie nie krpujc, bo uwaa wszystko za stracone. Alici, kiedy ju pozostawao mu tylko splun pój precz, Chowaniec poda! mu czarn, uroczycie zdj magier. tward, jak kopyto, No, kiedy tak szczerze gadacie, to ja Wasz caa ta het okolica Wasza. Na dobry pocztek, i i ap — i i si niech ta nam wiedzie, a niech si wiedzie!... szejak go nie upnie po doni swoj tward rok, jak opata, doni. Zupenie jak na jarmarku, kiedy ugoda stanie. umawiali si szczePotym gadali ju, jak swoi, i I i góowo rozmaitych o rzeczach , jak, co i kiedy, spuchnit do. sucha teraz nowych, Z niezmiernym zdumieniem mdrych sów, jakiemi wyuszcza swoje racje nowy a Rylski cichaczem rozciera sobie Zupenie warzysz. — /y No i poco potrzebne ? te Ja jak inny czowiek. wszystkie komedje? Wam to, Janie, Komu powiem po one szcze5* 68 em roci, jest a sobie dzisiaj o ja Was pomyla: „gupi e jeno udaje, czowiek ze szcztem gruncie gupi jest, jak ten but". No i w cie-e — co i wie, patrzaj- ludzie... To ju czai przed taki zwyczaj mój jest. Wzi si a nowym czowiekiem. On gada, a ja nic — cicio. przy- swoje niech Póki wszystkiego ju, co mnie jest wianie wypowie. To wtedy kim jest sprawa. Wy tocie mnie si, eby tak powiedzie, ju za drugim widzeniem spodobali, ino wie, domo, i z sobie: „mona". Jeno, e tu o wielkie rzerzekem si rozchodzio, wic si strzymaem sobie: „pomaluku". A kiedywa si dogadali, to wiedzcie starszy nie Waszej tam we Warszawie po- i myl czy i i wiedzcie, to tego e jak Chowaniec Jan, co ja, suchaj hen — tu powiem, hen wokoo, jak jeno oczy zajrz. Tu wsta chop szerokim ruchem zatoczy koo ponad widnokrgiem uroczycie, godnie, jakby wódz i a hetman. Gadali wtedy oto tu na tym samym miejscu, na wzgóreczku po pod krzyem. Tylko letnia bya pora, sonko zachodzio wanie pogodnie poza las, i a wokoo pachniay wieo zte ciernie, i poryki-^ wao powracajce do dom bydo, kurzyo hen p<> i drogach... Chop mu sta pod figur, wietrzyk wieczorny mota siwiejce dugie wosy, czer\^'one promienie za- chodu uczyniy wsat twarz wyrazist a pikn, jak obraz. Oczu oderwa od niego nie móg Rylski, a on sta i prawi, jakby w natchnieniu, jakby nie 69 jednego czowieka mówi, jeno do cayci tysi- wkoo ców, do wszystkich hen ludzi siedzcych po ludnych wsiach. — a „Pon ka jak jest jest, to ziemia u nas, piach a kamienie, mokra, moskiewskie. Biedny kraj ciecha, ni dla brzucha w czycie, caej Polsce, bdziecie wiedzieli! wkoo rzdowe, ladaco. Ni dla oka po- syto. Ale tutejszy z dziada pradziada, ludzi wiele lasy a i to ja Wam, jako powiadam, niema takich jako tutak som. Zoba- Som bogate chopy gdzie- Powilu, po Sandomierskim jeszcze gdzie, co na borowinach tustych orzom; som mdrzejsi od naszych... Ale suchajcie, co Wam powiem, '^'ikich kwardych a wiernych, a na wszystko najjrsze wytrzymaych ludzi nigdzie nie znajdziecie! Tu od malekoci dziecko we godzie si chowa, po godnej matce. Tu u nas do miertelnej godziny czek nie dojada. Chleb to dla nas wielkie wito, indziejci, na i i — miso widzim. jak z dopustu Boego padnie któremu krowina, albo owieczka. Tym yjemy, co z tego piachu wyorzem, pugiem po kamieniach tyrkajcy. a Hej Ino !... w cikim w pocie a w niedostatku stward- czowieku wielka moc, nic na wiecie go nie przemoe, nikt na wiecie mu nie da rady, choby sam djabe. Tak si ono zdaje, e gudaje nieje i i i s chopy podlaskie, ciemne a pokorne, i jeno temi smutnemi oczami po wiecie wodz, a cierpi, a znosz, a przed kadym czapk zdejmuj. Niechta bdzie!... Ano zbud jeno czowieka w nich, t ich si, a potrznij dusz, a rzeknij im nicbieskiemi sowo nowe... 70 przy mnie si wszystko do nas ludzie dobrzy zaglda a uczy. Róni bywali przeróni, tacy owacy, niech wszystkim Pan Bóg zapaci za ici fatyg dobre chci. Po kadym cosik pozostao, bodaj lad a wspomnienie. I przybrao w narodzie tej mocy „wiadek jestem ja tu robio, jak zaczli tu i i i i i niespoytej, murowanej, niechno przyjdzie chwila, i niech ino przyjdzie nasza godzina. Gotowi my, go- Wam to powiadam, czowieku obcy... A jak si poruszymy, wiat si zadziwi wokoo! Niech ino przyjdzie godzina, niech si popieszy! Ugadywaem ja si z ludmi niemao tutaj w miecie, w samej Warszawie byem razy trzy, w paacu raz byem takim, e myl sobie król polski si tu do czasu utai mnie chopu posuchanie daje. Na zebraniach bywaem po lasach, gdzie po szeset chopa stawao, jak mur, gowa przy gowie, suchao, co mówili ludzie przyjedajcy z daleka. towi, ja i i i : i i Mówiem mnie z i ja dou do ludu ze sosny i tysice oczu patrzy widziaem, jak we a czeka... Hej!... e zrozumiaem na ostatku, to jeszcze nie wszystko, e prawdy jeszcze szuka trzeba. Tomy szukali. Chodziy suchy, a sawa o jednym tu mieszczaninie z pod Biaej, który midzy unickim narodem by jakby za wodza a biskupa. O nim po„Ino to i wiadali sobie pocichu, ju bagna dostpu karabinów, wiadomych a e po niema, adunków, wstania chopskiego, Jedni powiadali : ; trzyma na skadzie e kasy zakopane miejscach a w ; lasach, tam, gdzie przez moc ma wszdzie po na wypadek po- kasach zota, jak piasku. prorok, drudzy, e wódz, do któ- ; we nie sam Kociuszko czsto rego a partj a radzi, ma strasznie Tom ja nie bardzo wierzy, ale wresz- przez wybraem si ja do niego trafiem, odkryem si ja jemu, cie i mych A pytam... i przychodzi, wszdzie po i pod tajemnic okropn si kraju swoich ludzi, jeno wszyscy kryj. siln ludzi znajo- kto jestem, jakiem wraca, to ino przez ca drog pluem, gupstwo bowiem byo z tym caym prorokiem. To znowu o ksidzu jednym z za Buga szepsobie ludzie. Powiadali, jako na spowiedzi tali tej a gromi ludzi kademu woci, i za wi- „grzechy przeciwko ojczynie", przeciwi nakazuje si niesprawiedli- póki nie obieca taki poprawy a nie przy- signie na wszystkie rzdow witoci, e zwalcza bdzie moe, to nie puci go przemoc do Stou Paskiego, bo, powiada, grzech to jest najwikszy na wiecie baranem by, którego kady ajdak strzye (przez co do krzywdy ludzkiej si rki dobrowolnie przykada). Poszedem ja do tego kocióka, który ha, ha, w botach, w zapadej okolicy stoi. O jesieni poszedem pónej. Zanocowaem u gospodarza tam jednego, a o witaniu do gdzie tylko kocioa. poruszyo si we mnie serce, jakiem dojrza w pomroce kocielnej tum chopów, stojcych I ju wokoo wielu konfesjonau. Nie tamtejsi to byli ludzie, przybyo z daleka, Po przyodziewku z samego koca polskiej poznawaem ludzi z za Wisy, z Kujawskiej ziemi, z pod Chema, byo owickich paru chopów bogatych, których ksiaziemi. i kami przezywaj. i w cichoci Spowiadali si jeden kocioa tylko od czasu po drugim, do czasu 72 westchnie gboko, który rymnie si z albo w grzeszne piersi alem... „Kady w dusz swoj patrzy, patrzaem i ja, samo ju jedno to, com w tej cichej godzinie przed spowiedzi przemyla, skrzepio mnie na mur kamie. Pogldaem po ludziach stojcych wkoo spotykaem ich oczy wyranie widziaem, co za kady w osobnoci swoich myli czuje. Tedy rosa we mnie dusza rosa, a jej za ciasno byo w kociach, chciao si jeno rce rozkrzyowa rymn na podog kocieln rycze w paczu serdecznym. I niejeden to samo czu z onych chopów, bo chlipali gsto wokoo, zwaszcza, który by ju wyspoi i i i i i i i wiadany. „Co komu prawi ów ksidz, skd mnie wiedzie, spowied tajemnica... Ale mnie przejrza on na — durch, jak w jasnowidzeniu, po paru moich pierw- które ja jkajcy si jemu w ucho potym prawi ju do samego koca, i nie bya to zwyczajna spowied, jeno jakbym u samego Boga Wszechwiedzcego by na posuchaniu. Tedym odchodzc ju wiedzia, czego nam braknie, tom wiedzia, e nigdy nie zaspokoj tsknoty na- szych sowach, woyem. Sam i ci, co ze mn tyle lat spraw mieli, ksiki do nas cigali zabronione o kosach chopskich gsto gadali (tylko akurat im byo do kosy). Powróciem ja do dom skruszony radosny, a o pierwszym niegu zjechali do mnie z Warszawy rodu chopskiego co i ,, i panowie, najlepsi, nakazali i Suchaem zwoa siedlimy ja z tu w z okolicy takich, co s mojej chaupie na narad. pilnoci wszystkiego, co powiadali I 73 bo nigdy jeszcze tylu znacznych panowie, person bywao. Suchaem, sowa nie opuciem, jeno tego, czegom najbardziej by wyglda, pomylaem sotegom si nie doczeka. Szkoda od caych lat my do bie, bo osoby byy godne u mnie nie — i przywykli nich myl sobie, przerobi pastwo i , do jako moe swoich Bóg da siy oczy otworz. Nie mnie, uczone, którzy sami Ano, starszych. e mocy, i ja ich myl, uczy ksiki pisz, nietylko czytaj, ale spróbuj. zaczem po „I dobroci, a z uszanowaniem nale- ytym. Kiedym za zacz prawi o tym, co mi ao na duszy, a gadaem miaoci, ze le- bo kade wite sowo owego ksidza pamitaem, jak teraz pamitam, pomarszczyli si panowie tu po raz pierwszy zaczli my si kóci. Od sowa do sowa. i i A jeden przerywa mnie z krzykiem wielkim : „so- Tego imienia ja nie sysza nigdy, obraziem si wic powiadam: „jak mnie kto przezywa cjalista"! i po pijanemu, wemu, atwo to a jeszcze id sobie dalej, po trze- ale jak w moim wasnym domu, to bardzo wzi si u mnie do konicy". Pod sam nos podsunem jemu kuak powiadam: „prawdy chce naród szczerego sowa, eby midzy nami byo braterstwo, eby jeden drugiego nie gnbi, choby i i i i wierszyków o KoA obrazków my mamy dosy, cho wity czek by Kociuszko. Ruchu naród chce roboty, eby si ju co nareszcie zaczo, bo mdrzy, powiadam, ju jestemy na te rzeczy polityczne, a znosim Polak Polaka. i ciuszce to i i wszystko tak samo, jak i gupi"... i 74 em cjalistami, taki hardy. powstrzyma krwi swojej ja si zwcha ze soWic ju nie mogem gdziem ,,Tedy drugi pyta, i bardzo brzydko po chop- Na sku odrzekem na przyczepk. taki ostry pan, co ino „Bdziesz lary: dziera, jako suchaj!" w twój ojciec robi A oczy przez oku- Chowaniec trupy powstacze ob- ci doprowadz tego dalej, ciec, i ty to rzeknie jeden, wci mruy Wam Szymon Chowaniec, czych nie obdziera, suchaj socjalici, trzeba roku 63-im. nietylko trupów tuali, niedziel w i i tajemnicy przed Jake mi byo obraz obecnoci ca wsi i przechowywa, w nagrod potwarz Tedy pena bya ludzkiej ? ludziach, których ja otrzyma. tak znie, jeszcze spojrz po naszych izba i widz — wszyscy we mnie^ jak w obraz, czekaj, co wiem. I rzekn ja do swoich: — Co, oj- powsta- chodzie po lasach o godzie do dom przyj w brogu przez par za co sto nahajów kozackich w mój dwuch panów, co ale jeszcze po rozbiciu partji si tylko ich e wiedzie, Do dosy nam tego dobrego, — Do — odpowiedz, — Poradzimy sobie sami — Poradzim. patrz ja po- chopcy? jak jeden. i bez aski tych panów? ,,Tedymy si rozstali z niemi na amen. Przyjedali potym cichaczem to jeden, to drugi do dalszych wsi szczcia próbowa, przeciwko mnie ludzi — — buntowa. Niepewny jest odsun powiadali go trza od wszystkiego. Tylko, em ja tu ludzi wokoo wszystkich sam jeden, jak ojciec, wychowa, to nie udaa si intryga. No ostalimy si sami, i : 75" bez ksiek, bez gazet, bez wiadomoci nijakiej, co si we wiecie dzieje. Sami si rzdzim, jak moem; a myl sobie, trza poszuka po wiecie ludzi innych, którzyby tego samego chcieli, czego my chcemy. ,,Zima zesza, o wionie z pugami my wyszli w pole; orz ja tu ha, gdzie ta gruszka nade drog si trzsie, orz pod ziemniaki; koo poudnia siadem w cieniu odetchn, fajk sobie kurz, a patrz idzie sobie ktosi drog, po miejsku a biednie ubrany, kijaszkiem si podpiera a piewa na cae gardo. Zobaczy on mnie po pod gruszk w cieniu pyta si i — — — — Moje, powiadam. Albo co? — To Wasze, gospodarzu, To A to jest pole ? gruszka Wasza i ? no. — cie pode gruszk ty Wasz wasny, si ochodzi? Cie jest Boski, powiadam, dla kadego. — O, i pozwolicie ale jeeli tocie cie piknie Boski, to powiedzieli, i gospodarzu, gruszka Boska, a jak ona pole Boe, dla kadego wspólne. Tak wypada z rachunku, sami widzicie. siedzi. Siad se w cieniu, papierosa zapali A skd Pan Bóg prowadzi? A od dobrych ludzi id — powiada — do drugich dobrych, których ha na kocu wiata znam. Ino mi droga wypada przez pustyni i, gdzie rozumnego czowieka nie uwiadczy, gby do kogo Boska, to i i ,, — — niema otworzy, to piewam sobie. piewam, jeno nikt mi nie odpiewa. Taki ju kraj pody podlaski... i 76 „Ode sowa do sowa, niewiademko jak, dogadalimy si do wszystkiego. Ciopak by mody, tyle e mu si po pod nosem wysypao, a tak ufno we mnie zbudzi, em si mu cakiem odkry, cio ostrony jestem, jak ten lis. No pierwszy to by jakiego moje oczy widziay. Popasa on u mnie przez trzy dni, gadali my duo co wieczór kócili si tgo, a w dzie sidzie sobie ot tam pod gruszk patrzy, jak w polu robi, a co skiby doorz do drogi dojd, to on co zapyta takiego, i i socjalista, i i i pugiem nazad, myl, coby jemu odpowiedzie. Zawróc znowu koo drogi odpowiem, pogadamy dwa, trzy sowa znowu skiba. A czwartego dnia o witaniu zabiera si mój wdrowiec rusza w drog. Za gocinno dzikuje, a na pamitk wycign z wzeka paczk w gazet owinit powiada: „tu caa prawda w tej sowo albo rzuci. To ja id z i i i paczce siedzi, czytajcie, a na rozum bierzcie. eby Czas, wie dobra nowina przysza. Przez Was si to sta moe, a wierz, e si stanie. Bywajcie zdrowi — powiada — cay, to jeszcze do Was i na bd zajd". „Czytaem ja te ksieczki przez jakie dwa mie- sice co wieczoru. Po dwa po trzy razy jedno to samo, czytam w kóko, dopóki wszystkiego nie wyrozumiem. Inszyci rzeczy to dotychczas w zupei i i noci nie doszedem, czegokolwiek, to ani ugry nie pojmuj, jakby po niemiecku byo napisane. i Ano, jedno z drugim okropna zdjy mnie. nie — rado W dzie miaem, bo do tego w ciekawo dziwna w nocy spokoju tajemnicy ja wszystko i i 17 sobie trzymaern, a ciemny, nie jest m tamsiem, eby narodu, który baamuci przed czasem, dopóki ja wszystkiego pewny nie bd... „Mylaem szpekulowaem w i sobie, a na jesieni zbieram si ja w drog, id. sob wziem a kij okuty noc, a oparKolej przejechaem ju cay dzie em si w Ostrowcu, gdzie fabryki; tam chopa tuo wczesnyci lesi rubli siewaci ze i i jszego brat kowalem by. pewno t I miaem, reszty si dowiem. e tam do socjalistów dostpi Tak si te stao, a reszta Wam wiadoma". i Deszcz troch zela, Szed ostronie, wsi. kiedy Rylski wchodzi do si po niby dla bota, skrada pod opotkami, omijajc oczyma strzyg po bokach, wypatrujc jakowych znaków, po których pozna monaby byo, co za we wsi si dzieje. jedn chaup, drug, pod wielkie jak jeziora bajury, a Min na podwórku trzeci jcych rco. — — z bab, sto- i rozprawiajcych go- A nie sprzedacie Kupi choby dziesi. Gski som, czemu nie, Niech bdzie pochwalony... gski Na jednej, drugiej? wieków. wieki po ile dacie? -- Dam, ile — odezwaa si jedna z brzegu. bdzie wartao, niechno jeno na A có wy ciotki wam nie szkoda? oczy towar zobacz. rajcujecie? Szmat kiego znowu stao i dziesi w kupie na deszczu Kiedy wchodzi na podwórze, umilky nagle. kobietki a zobaczy wszystkie ? Pewnie kuna kumy radz. Nie szon kupi. tak na deszczu Có si tu tagsk zadusia, to bójcie si, ja i zadu- 78 — we dalibycie Et, pokój z wykpiwaniem, kiedy wsi nieszczcie... — — zmaro si komu, czego Boe bro? A juebych wolaa, eby on pomar lea porwaa si jedna moda tga baba siny w chaupie zaniosa si w tak strasznym paczu, e Rylski drgn. Nie i — i i — Nie grzecie, nie blunijcie, wróci jutro, po- jutrze, do protokuu jeno go powieli, nic si nie bójcie, wróci, wróci... — Zamcz poniewiera. — Za I go na zamku, zagodz, bi za co i za co, Boe grzectiy nasze cikie... obraz Bosk, za krzywd ludzk, Za rozpust, za za przeklestwo, za pijastwo, za sdy... Nie rychliwy sprawiedliwy. Za dugo witej, broci swojej Pan Jezus, ale w do- czeka, strzymywa si a On puci i bd, ty miosierny!... Najdobrotliwszy nie wydziery a pokaranie wiedliwej... Nie bójcie si ludzie, bdzie kara, jeszcze cisza wie na przyjdzie. z rki swojej spra- Przyjdzie mier czarna, przyjdzie po nocy ogie... Stara i zachysna a rozkudana, jak wiedma, baba si w ponurych proroctwach. Czarny skaty wzniosa jak w natchnieniu przepowiadaa, Baby chlipay. Nie wróci on, ju ty go nie obaczysz, Nastka, jako nie powróci Chowaniec Korze. Guzela Do kopalni ich spuszcz po pod ziemi na dwie wiorsty gboko, rud ama na cae ycie. Sypalec i jak z nut. — i i i i W bir, w Sybir za grzechy nasze, za swary nasze, za ukrzywdzenia starych rodziców, za poniewierk roty, wdowy, kaleki!... sie- — Kiedy za si to stao? Powiadajcie!... troch nieswoim gosem spyta Rylsl<i. Bez cay tydzie wywo... — — dz. Teraz na tamtym Jest naczelnil< l<raju u Grzybowslcicli sie- straniki i — i po pod przybami rozkopuj, piciu snopki ziandarów, ze stodoy dr... — Przedwczoraj u dar spuszcza... drgn Rylski ciowyway si i No, i wanie w studzience przeCiowaca caemi pudami broszury No, U — co? Znaleli?! Co za zian- — tam pisma. — — — — U u Ciowaca w studni si mieli spyta porywczo. nic nie byo. znale, kiedy to dobrze... nas we wsi tego niema, nic zabronionego. nas naród ciciy, z Brzegów jeno caa bieda posza. — — Z Brzegów, powiadacie... tam zeszej soboty, Angdowca. Od Brzegów przyczyna powód. Od Brzegów klska na gródeckie ludzie posza. Jak Pan Jezus oskiego roku strzeli piorunem w samo poudnie w Walicow chaup, to on sam najpierwszy, psubrat Zwaa, z bosakiem si na wity ogie porwa, ludzi het pobuntowa, ratowali. drzeja Pierwszego wzili Zwa — bogacza i — i — wity ogie zaliwa... Oj, grzechy, grzechy nasze, Pan Bóg, rok dwa kwartay czeka!... Cichajcie no matko do trzystu djabów! hukn Rylski na Kassandr. Wiedma zdumiona lurwaa staa z otwart gb. Pomarkowa si nie rychliwy — i — i 80 i Rylski mimo — nie i wszed w swoj rol; grunt w deszczu parzy go tutejszy po- podeszwy. No, to daj wam Boe pocieszenie Niema moje to sprawy. Gski bd? i odmian, — to pójd dalej. prowadzia Tu uczepia go si jedna z bab do gsi. Tyle si od niej po drodze dowiedzia, e donos do naczelnika poda ktosi „eby jego wita ziemia po mierci wyrzucia", e i przez opotki najpierwsi gospodarze i furmanki w „kreminale" siedz, oprócz dzi zabior „do powiatu", bo których tych, trzy po stalowali wsi, ju kada po par koni. a Gski obejrza jeno, e na gupiego. ma sobie stargowa i baba par Kupi dwie, prciaka i razy jak , umia, spojrzaa na, jak zapaci trzy ruble, uapopdzi gski po drodze, klnc pógosem. Zgarbi si, podniós konierz od kurty wsi. pic si po bocie, zapuci si w gb gnao uwa- i, chla- Co go naprzód. Tajemnicza to bya sia, popd niczym nieumotywowany, nierozsdny. Poco naco? Kiedy si ju dowiedzia o wszystkim, naleao odrazu zawraca ucieka a pieszy si, byle prdzej, byle dalej. -^ Co tu mia wicej do roboty? i i Przekorna myl uparta przewracaa do góry nogami wszelkie argumenty. Pójd ju. Co bdziesz tam robi? Nie wiem. Pójd odwiedzi tych, którzy i ocaleli. nie Masz pewno, wydadz? Pewnoci e w strachu gorcym mam adnej. Mia ci ci nie 81 wolno i robota bd tra! Nie ? Mia. Uciekaj pomog. Poco tedy, Pomoesz ucieka! co sekundy nie komu? Nie tedy leziesz? Nie wiem... szed przez wie, a gski przodem, gski to tarcza ochronna, to czapkaniewidka. Nikt mnie nie zaczepi. Nonsensem wszelkie obawy. A godzi si raz w yciu obaczy wasnemi oczami, raz by wiadkiem. I — Przecie s — Ucieka cho przez jedyny jeden, raz kry trzeba, dziesi lat. A si, raz w ba si, ale przecie Uciekaem znowu yciu... tylko spojrz teraz i uciekn... Bya e chwila, spado na niespodzianie stare, po sto razy odgrzewane marzenie. Oto czas — oto to moe wiedzie, kiedy jak? Jak pewno taki, który pierwszy rk sw uzbroi podniesie? Moe zgin przed czasem pa bez poytku moe by zwiastunem, budzicielem, chwila... Któ i bdzie mia i i ; który zagrzeje tumy jowe przetoczy tam, ludzkie skd si i oporne wszystko koo dzie- zacznie... Wszak nie pustynia to a kraj rozbudzony, gdzie oddawna tskni po chatach, a czytania ju maj dosy dosy gadania lepi, nie widzcy potgi — i — jasnowidzcy, bo moc swoj czuj... I przeszyy mu dusz na wskro pamitne sowa Chowacowe „gotowimy, gotowi oddawna, to ja Wam powiadam, czowieku obcy..." wroga : Gotowy dzieje. I rka, która Ze niebosiny, poarem zapal si gowienki jednej... Szczliwa podoy... stos tylko iskierki, wspomnie j starego sympatyka. O 82 Jakeby byo ? A to poprostu ot wszdzie do kadej chaty, owdzie go znaj. dze. Tu wstpowa zbiera po droSucha bd, uwierz. Ju id w kilkadziesit chopa, koki dbowe, konice, pomruk idzie przez tum, oczy skrz si. Sia, sia idzie wsi, a dziw leci przez pokorne pola podlaskie, niewiadomym drgnieniem odezwie si w kadej chacie hen naokoo, jak okiem zajrzy... jednym momencie uwolni pojmanych, a sfor andarmsk zapdz do chlewa zamkn na kódk. Co z niemi zrobi? Powiesi, wykara co do a ludzi i W i Syszy wyranie wol chopsk. Dobrze, na psów carskich! Pali mosty za sob! Brn jak najdalej!... si na wszystko!... Niechaj si stanie wola ludowa... Nieche raz wysuchani ci, których polityka tylko w pici spoczywa w gotowoci na mier pewn! Niech milczy trzewo, niech stan wiecznie obracajce si arna dzie codziennych, pewnych, niezawodnych nogi! ga Way bd i i malekich... Niech jako grzmot rozejdzie si precz po ziem polskiej haso! A zanim rozegrzmi, zapal si jedna niezmierna una od koca do koca wie wie — i ci bdzie zwycizcom!... Jak to bdzie? A jake zwyczajnie, po prostemu... chopy z z Brzegów, Ostrnicy, z si stanie? W pó godziny przyle; znowi Mtkowa. Popoudniu zd; Moszowa, czorem nadcignie z puszczy, z A to z gówna gdzie Turowola, Rajczy... sia; a A wylezie Nowiny, nad wie lud len dojd przeaj bagnami osadniki z Midzybrodzia... A n brof 83 maokalibrowe armaty, barometr stosunków eua co powiedz towarzysze z Bulgarji, )pejskich, a Argientyny, z Costa-Rica?... Obejdzie si... e jasnym jest, jak soce, tu na tej ziemi, wród powodzi chopskiego ruciu, urodzi si niebywaa, nowa myl, znajdzie si na poczekaniu sposób" na wroga atwy, prosty, chopski, niedoPrzecie stpny s ju tylko dla tych, którzy zanadto mdrzy, ju beznadziejnie zapchani bibu... Ci zostan bie na boku choby to byli na w najmdrsi cay czas, so- ludzie Europie. Snuy si pajczyny myli z jakiego pow mózgu, pltay si przdy automatycznie, cierpliwie. Nie odgania ich, nie zrywa Rylski, bo co one komu szkodz? Czy si kto o tym dowie? Kady ma swoje gupnim si cieszy... iwo, które w sobie ukrywa, Waciwie przekonywa siebie, czas ju zawraca do stacji. Nie do tej naturalnie, na której takie ledniego ukrytego gruczoka i i e wysiad, a gdzie za jakie dwie godziny udniowy pocig znajd si andarmi wanemi chopami. Midzy opotkami, Alanie cieyna. z na popopoareszto- wdó ku dnu parowu sza minut spuci si na dó, vvylezie na wierzch w pó godziny moe by w Metkach. Tam bezpiecznie, tam wszystkiego si Iowie, stamtd ju blizko do przystanku, tam wreszle dadz mu co zje, moe dosta koni do stacji. Wszystkie racje przemawiay za ciek. W pi i 6* 84 Po j min. ju Rylski cliwili znalaz si w sporej przerwie midzy ciaupami, która dzielia Gródki jakby na dwa osiedla. Zdaleka we mgle deszczowej majaczyy drzewa chaupy z kadym krokiem staway si wyraniejsze. Niebezpieczestwo zbliao si, szo od chaup, grozio we mgle, raz po raz naciera natarczywy nakaz: wracaj si! wracaj si! ani kroku dalej! i i i Ale nogi szy Wiedzia, e gdzie miejsca, i szy. nie dojdzie dalej, si to ni mona, wszystko odbywa, e od bdzie si trzyma zdaleka, ale chciao mu si poprostu by jeszcze cho troch bliej. By to popd, odrzucajcy wszelkie trzewe refleksje. Chce by bliej ich. Ani on nie obaczy, ani jego nie obacz, ale zawsze lej bdzie. A kiedy, kiedy, moe si zdarzy, e oni dowiedz si i o tym, jak to andarmskiego a pociesza w owej strasznej godzinie najazdu po chaupach „Szymon",. a krzepi tych, co ocaleli. Lej chodzi baby, im bdzie wspomina te czasy. Tak samo w chwilach tsknoty za temi, których mu zabrako w zwykej kolei rzeczy, szed wóczy a si pod Pawiakiem, zapuszcza si i okra rza si tym nikomu, bo z ale takie sposób. X-ty pawilon, patrzc Nie zwie- ba si susznych Zdawao mu si bowiem, astralnym, do Cytadeli okna. pielgrzymki uspakajay go kpin, w niewymowny e takie ocieranie si niewiadomym, moe czy tam jakim echem w sercach samot- si o mury wizienne ników, w odbija odcitych od wiata, i e sprawia im ulg. I I 85 Dziwactwo, Trzeba by )zumnym a có ono komu zaszkodzio?... bezkrwistym automatem, trzeba by do absurdu, eby takiej rzeczy nie ale ju, nie rozumie! Wstrt go porwa, bo stana obojtna, dentelmeska \u przed oczyma zimna Komara. rarz Taki i Komar poprostu miaby ani jednego sowa, gdyby wiedzie swoje obecne uczucia. mu Taki nie zrozu- zechcia opo- Komar posta- by go poprostu przed sdem partyjnym, gdyby wszystkim dowiedzia. Ale nigdy si nie tym o | )wie... Z towarzyszki Kamy, czyli raczej powszechnie bra jej ie znanej Kamusi, kpi sobie zawsze serjo, jako nikt jej nie bra na serjo. Nosia >bie wozia bibu, ju tak jej sdzone byo na i i i ieki i wieczne. Nie dla czego inszego, tylko przez gupie serce. Tkliwa, zapakana dola. A jednak, ike ona si na tyci subtelnociach rozumie; po rojemu, po babsku, ze zami lamentem, ale ^j i gruncie rzeczy to przecie jest co w wanie to samo, danej chwili chodzi. — Kamusia to czowiek. Bo czy to zawsze lona wszystko umotywowa? A czy, do licha jkiego, trzeba y, je spa na motywach, czy i móc w jakiej chwili cisn je precz [jeszcze plun w lad za niemi?... chyl na drog... Jazda, jazda gski Ze mgy dolatywa zaczy jakie zmieszane odgosy. Zawodzi, jcza szlocha kto po babsku, przenikliwie, jak to bywa na pogrzebach wiejskich; rozbija si, wymylajc jednoczenie kto krzycza gosem stanowczym, mzkim. Sów nic mona byo te cnot jest — — i i e wyrozumie, wydawao si, do dzieje si to jeszcze daleko. *le zaraz wydobyy si Jeciano zwolna skie. mgy dwa by l<owypenione wod wy- ze przez boje. Dwie kobiety, jedna druga prawej, z z lewej zawodziy ochrypemi czepiay si bryczki gosami, w którycli dwiczaa ju beznadziejna rozstrony, i pacz. andarmski zwraca najmniejszej po kolann w bagnie trzymaa si za fartuch od bryczki. Otulony gumowym paszczem zakapturzony, pali so Rotmistrz swoj bab, uwagi na nie która tona tu i i bie papierosa i patrzy w przestrze. Zato pan na denerwowa si wci podtrzymywa dy czepiajc si go kobiet. Baba to bya ju podstarzaa zniszczona, a do tego wyej pasa uciarana we bocie. Oto bryczka ostronie wjeda w bajur, baba brnie, nie patrzc gdzie, boto siga czelnik i skusj z i po piasty u kó, nalnie zbiera a w jej — w gar naczelnikow twarz — Moczi za kolana. Nic to ; machi- kieck, wazi wprost pod koa, odrywajc oczu. Bo do kryminau pój- patrzy, nie stierwa jedna! dziesz... — Nic mój nie winowaty, jak na witej spoczyta, pisa nie umie, jako jemu z ksi- wiedzi... wity Boe!... gdzie podzia ksiki, gowori siju minutu?!! kami, jeszcze z zakazanemi... — A Powiesz, — ma Powiem, przecie, e puszcz!... Nie powiesz... jasny powiem... panie komisarzu, powiem, .87 — — No, gdzie schowane? Gadaj, nie Powiem wszystko, jak na yj! witej spowiedzi, nowiem, janie panie... — — na Jak <sików witej — Ach, ty spowiedzi; my nijakich, Jezus pokara l^an ^ Gdzie schowane? w nie tej swoocz, uczone, nife byo eby u nas mnie tak godzinie... ujdi otsiuda, sukina docz... i^osza mi precz z oczu, kanaljo! — Powiem wszystko, janie panie naczelniku, ój nie uczony... Obraz ten przesun si przed oczyma Rylskiego laga, Po chwili podzia si ze tylko gosy babskie dochodziy Oto jedna wanie zaniosa si niespodziewanie. scztem we mgle, przenikliwie. jtro, paczu, podobne i to byo zdaleka do przytumio- ;go wycia. e A wanie jedna z gsek wlaza mu prosto wic kropn j prtem, a siada w boju zostaa. )d nogi, i tak — nieche mi kto powie, nadzwyczajnego? Tak bywa zawsze w po- Nic nadzwyczajnego, to co )bnej okazji... ; maa scenka rodzajowa, czsta odbia mu si w tej chwili tak boko w mózgu, jak gdyby wyarta bya piekielim kwasem, który piecze, jak ogniem pewne )razy utrwala w pamici na wieki wieczne, a do Ale ta jedna z swojska tysica, i )dziny mierci. Dwie ebrzce baby, brnce za komi po przez 88 boto. — w tych Co Dwuch psów umundurowanych, bryczce... za straszny ból. Jak mona byo — nic rozpar- To Co patrze! mogy oczy znie, jak okropny za palcy, trudno, moi drodzy — zacz, wstyd... jakby bro- siebie przed kim... A w tym najtajemniejszym zaktku duszy pononsens, zrowstawaa ju na pociech myl dzio si bezpodne marzenie. Poczciwy przyjaciel — zdy pajczek ju omota wszystkie wnioski kie szczegóy... si zaraz naby si spojrza i oprz, wysnu i wykoczy wszystwanie tak wróciby konsekwencje, A byoby to : w minut oto z miejsca za bryczk, z w zrów- ni, zaszedby od przodu, jeszczeby raz bezecne oczy nie pieszc si gruchdwa w te dwa by obmierze. O dwa i — nby raz kroki kady A trafi. siedm naboi. I browning jakby nie zacz mu si, prosi, prawie sam chcia wyle Bierz a wal A có i — dziwnie dopomina — — je e to przecie jest ciy w kieszeni, si porusza, jakby przyrosn do doni. — bierz a wal!... dalej? Potym?... Odrzuci ze wstrtem natrtne pytanie. Da si wyobrani, sucha bajeczki, któr mu opo- nie wiada kto szybkim jak myl szeptem. Porwaa go niewymowna, dzika rado im w cie w oczy, nareszcie — otwarcie, same lepie wrae! Odsoni si — oto jestem! patrzajcie, oto i ! Spojrzy miao, spojrzy powie patrzaj- si ju : nie kryj... ! 89 mnie nareszcie fznajcie w tej ostatniej godzinie waszej Krótki, rozkoszny trzask wystrzau, jeden, drugi, dwik koszny bojowy!... Czuje, jak targnie raz w si zacinitej doni bro — — dwa. Widzi potruchlae oczy bab, widzi, jak skonay oniemiayci wargachi ostatnie sowa upodlenia, ostatnie skomlenia ebracze. Widzi przeraon twarz 1 furmana. szarpn si od hiuku konie, wylec precz dwa trupy w boto, w boto... któ jaka oczywisto wyjani tym ludziom wiadkom, kto by ten, który w tej godzinie strachu przygnbienia mierzy prosto we by tym wszechmocnym panorn ycia mierci ? Kto by ten, który si odway? Bóg sprawiedliwy anioa przysa w czowieczej postaci, przysa Ojciec anioa swego, eby pokara... I i z bryczki I — i i i mgle deszczu spyn z nieba posaniec posuszny sprawiedliwo wymierzy, rozkazanie wypeni Boe... Taka legienda zacznie midzy ludem... A on niewiadomy zginie we mgle, niepoznany. Wtedy bdzie ju mia prawo odej... We i i — y W opotkach staa rzeka ótej, Co za boto. gstej wody. Gski poprostu popyny sobie przodem, rade kpieli. Rozmieszyo to Rylskiego. Czepia si potów, wyawia pojedyncze, sterczce z wody kamienic, przeskakiwa, to trudne zajcie pochonarazie jego uwag. Rozmaite pozaczynanc i no I ca 90 kawaki mylenia, szcztki dopiero co przeytych wrae zdaway si czeka gdzie w pobliu, a zaatwi si z trudn przepraw, z jak Narazie stara si tylko jak najprdzej przyodziewku przepranajmniejszym szwankiem dla wi si przez bajur, która wypeniaa ca drog podwórka, rozlewaa si poza opotki w ogrody unosia na swej tworzya tam fantastyczne zatoki i i i i powierzcini — O, som, wsi wióry polska... wszelakie miecie. i — westchn, skoczywszy w olbrzymim susie na suchszy ld. Oto chaupa Chowacowa. Szybko, odwracajc si popiesza, jakod niej bokiem, min j Rylski gdyby chcia jak najprdzej uciec, jakby si ba, i e tu ka si wa mu zda stao. tego, pierwszy I bya e si odpowiada rachunek, to pierwsza chwila, tu zapuci stan mu do za kiedy niepotrzebnie, oczu cay nonsens co to, poaopo tej raz wy- te wszystko bezmiernie gupie wszystkie rozmylania te gski, toczce te ale prawy. Jakie to : i i i si przodem. Poco? naco ? e Nagle uczu, go kto chwyta za rami. Szymonie, to Wy, Szymonie, jezdecie tu. Bogu — e przyjdziecie pi dni, bez pi miosiernemu dziki. Ja wiedziaa, nas ratowa, ja wiedziaa, ju bez nocy czekam wypatruj spónilicie si jeno, Szymonie, bo mój ju siedzi... Czekajcie, Janowo, idcie do dom, zaraz ja i ; — za Wami pójd, i ino gski zawróc, bo to moje, ku- piem... Mówi spokojnie, z odcieniem znudzenia. — Tego 91 byo wanie Sucha z rozalon a tej i Dobrze, dobrze... a pociesza... I Dyskusji potrzeba. tutaj. przyjemnoci ponioso mnie, zawodzenia chlipania, a gada trzy po trzy, ^feab. Dla zacz z irytacji sobie powistywa, ostro, fa- >zywie. Ale gdy si znalaz w w ciepym chaupie, awce za- pod nogami uczu butom sucho, skrzepi si na duchu zacz myle na trzewo, porzdnie. Znacznie go te postawi na nogi papieros, którego sobie pali kiedy sobie usiad na duchu, a mi i rozkosz. Tego, co gadaa Chowacowa, Wiele mu si z tego gadania cakiem nie spodobao. Babina najwyraniej oczekiwaa od zwolna i sucha pilnie. z niego poratowania dao na e to, i pomocy. teraz zaraz Mniej wicej wygl- ma wsta i i tam na si do drogi poaresztowani, e ma pój co takiego powiedzie wachmistrzowi stranikom, co takiego rzec do chopów, a potym ma si wszystko odmieni. Stranicy pojad sobie do miasta, a chopy zostan po chaupach. wicej, ci, którzy ju siedz w kryminale w Siedlcach, wypuszczeni powróc. Dzi ju "a to zapóno, ale koo jutra... Jak co ma to by, nie móg adn miar wymiarkowa. Ot poLco ostu wierzya w jak nadprzyrodzon potg jego, kraj wsi, gdzie zbieraj i i i i » bd i i tajemnicz Gupia — wadz. rozczaruje si. . .e wspomnie starego sympatyka. : Sierpie 1891 Wstyd mnie . pali. iedziaem sobie ju W z cigu dzisiejszego dnia po- e jestem tysic razy, mówi to sobie nieustannie Wymylam sobie strasznie. Czyni Vv'}aciwie tego. z radoci, z wielk, Wracaem ludzki nuda i ze gbok z Alei. zwaszcza dla takiego jak moe nie radoci. i gupi. nic prócz to Byo jednak to tak tok nuda niemiosierna, warszawska, spaceru — r. wyjecha na kurz, warszawianina, ja lato. Upa, który Prócz tego przypltay si marne jakie myli, wspomnienia lepszych czasów, kiedy si przecie yo a nie gnio, jak w ostatnich o moich mao nie Byo mi tak dalece ndznie, e wstpiem do Wróbla zakropi si paru latach. si czynio w pewnych jako dobrnem prost drog do domu. bramie mówi mi Antoniowa, e przyjecha do kieliszkami przepalanki, jak to razach, ale W mnie jaki pan. Zaklem, gdy byem przekonany, to ten buruj, mój braciszek cioteczny, wpakowa ml si na kark, jak gdyby nie mia hoteli w Warszawie. Nie cierpi tego gupiego wstecznika, tego ekonomisty i i zarozumiaego filozofa z Urzdowa, mnie mawia „jako starszy brat wytrawny czowiek", a o ile wiem, bije po pysku swoich robotników z garbarni, gdzie, jak si chwali, który lubi do i 96 nie byo socjalizmu, niema socjalizmu na wieki wieków. Zreszt, co do tego temu zaprzeczy Polski... kiedy i nie tu u nas w sercu Ale tymbardziej go za to nie cierpi. Wa bie z mog, nie bdzie' prawda jest, i — tedy na schody twarz dug, ponuroci klnc jak czóno, A kwasu. Nie Antek. i wchodz do i oczami, z sie- penemi jeeli nie Antek... pozna — w pokoju zmierzch. Rzuca si kto na mnie, cauj si z nim raz, drugi, trzeci, nie wiedzc z kim. Przeczuwam jak wielk rado, mog Nie ale jeszcze nic nie Gboko, wiem. Nareszcie. serca wydoby si ze mnie od-^ Wszystko, wszystko si zmieniow jednej chwili. Zniky puste lata, wstrt do siebie,: wiadomo winy dawnej, zastarzaej codziennej. Kto mnie rozgrzeszy, kto mnie odrodzi, podniós mnie z barogu, na którym gniem, postawi mocno dech pod z szczcia. , i na nogach. Nie wiem, kiedy i jak zapaliem lamp, zbiegem dó po ywno, przygotowaem kolacj. Gadaem wci, on gada. Oprzytomniaem dopierO; znacznie póniej. Wpatrzyem si w niego dugo, dugo na i odrywajc oczu, dopiero zrozumiaem, co zaszo. Bo powiedziaem sobie jeeli faktem jest, e Konrad wyrwa si, yje jest tutaj, w kraju (a faktem to jest, gdy stoi tu przedemn, a raczej' siedzi zupenie tak samo, jak dawniej, jedzc pali papierosa), to Sprawa równie yje, istnieje, a z ni nie I — — i i wszystko, filister i co ja, jako kretyn czowiek bez koci, pogrzebane i zatracone. bez charakteru, jako: uwaaem oddawna za 97 I Niebardzo mi chcia opowiada, jak si stao. Rozumiejc, prosta jednak, e eby tam zbieg okolicznoci, to jednak jest jaki od samego dotychczas, stamtd nikt konspira- nie niewiadomo jak mia pomoc, wiedz wszystko miaem si rozpytywa. e w kadym razie dokona cyjne powody, eby e to ma po temu wane narodzenia nusz dzia si cudu. djabli prawd, Chrystusa, nawet ani jeden nie prótych rzeczach cuda nie ucieka, a W '^^wa ucieka. Stao si. Rzecz s cuda. Byo mi strasznie przykro, gdy mi powiedzia, w kraju od pó roku. Przez cae pó jest roku o niczym, o niczym nie wiedziaem. Powiada, nie móg mnie odszuka. Czowiek, który uciek j e e e Koymska! Doda, eby nakazywa unikania mnie, tak byo, jak najpodlejszy filister czasu na oczy nie Konrad jest ma w ludzie yj adnego czowieka od tego widziaem? mnie jednak, nigdy e nie z wszyscy wielcy jak Ameryki, mona Bo czy bliej. natychmiast po przybyciu by I zamao ciepa, zamao serca. Inamoe. To te staram si to zrozumie. by winien by tu gdzie go nim nigdy ser- nie powinien by z u mnie? ara sa do mnie? Mogem mu dopomóc, rubli moe lat który od piciu sobie Boli deczniej, i konspiracyjne. ale jaka konspiracja gienjalnym. czej nie wzgldy i Chciabym, oszczdnoci pochony podczas mojej idjotycznej i Nie po- ndza, napi700 a tak te akcje starachowickie zbrodniczej manji spe- kulowania papierami na giedzie. Powiedziaem mu Ze wspomnie sturfjjo to. sympatyka. Wyznaem mu wszystko. ' 98 Jestem (jest nie bo to przecie Teraz pi te ani na jedn chwil e zasn podczas mojej w krótkici sowaci, jednak mogem miaem mu spowiedzi. Nie za by zmczony on nudny, jak zawsze, mizerny, jak cie), to ze, za pi lat! sobie na moim óku. A ja spa nie patrzyem na t jego; Kiedy si odwróci do ciany,^ mog. Siedziaem spokojnie i wspania drog twarz. mylaem zgasiem wiato sobie, i mylaem. Zaprawd, nie mam siebie za nic nadzwyczajnego. Miernot si urodziem, miernot jestem pozostan. i Zawsze jednak miaem siebie za czowieka inteliprzebywajcego na pewnym poziomie. gientnego i Czyby byo Czybym w cigu gorzej ? tych okrop- lat stoczy si niej? Jak mona byo wstydzie, przypuci? Jak mona byo, o zgrozo pogodzi si z myl, e Sprawa moe usta, znikn, rozwia si, dlatego, e przemoc zmiota z po nych piciu i wierzchni ycia ludzi, którzy i czytaem a jednak duo prowadzili. czuem mocno i byem wida domionym, kiedy j tej nie jeszcze wiary i Przecie pracowaem, zupenie uwia- we mnie zabrako. Marny Musz kogo koo jestem czowiek. Bierny jestem. siebie mie mocnego. Zjawienie si Konrada uczynio ze mnie nowego czowieka. Do roboty! Bd bd si go trzyma, go sucha Do ycia! Nic o niczym nie wiedziaem! Tymczasem botniczych tu (a jest w pi kóek w którym s dwaj Warszawie jedno — botnicy ydzi!), tymczasem w jest ro- ro Gienewie redaguje sk : I 99 w pismo, kolonjach zagranicznych wyrabiaj si cae modych Niebawem cae transzaczn przebywa pilstrzeon granic carsk, roje dziaaczy zapeni dziesitki dziaaczy. porty literatury socjalistycznej nie nasze soki W ognisko ruchu, a : Warszawie cay w Dbrowie dzi krocie tkaczy. doczekamy, tak, w yach zaczn spoeczestwa! nizacji Nowe ogniska przemysowe. kry kraj potne ycie, naszego zmartwiaego zaoy si centralne pokryje si sieci orga- tysice ludu górniczego, w o- Fala szumi. Tak, Fala to jest wzbiera. prawda. Doczekamy! Niech yje rewolucja socjalna! Dzieje si ze mn co nadzwyczajnego. Budzi si we mnie czowiek. Buduje si we mnie jakie szczcie! Znam mojej to, znam. Z dalekich czasów, z pierwocin modoci przypyn gorcy, wonny powiew malujce niewiadome, nadzwyczajne rzetsknota za czym nieznanym, pragnienie wiel- marzenie, czy, dza którby si chowao w gbi serca, rozkosz powicenia. Sny dziecka, myli trudne, których nie byo komu powierzy. O jakim nowym, prawdziwym, szczliwym yciu, które naley zbudowa. O jakich wrogich potgach, które trzeba pozna, które trzeba zwali. Roztwieraa si dusza, koci, przeczucie tajemnicy, szeptao, szeptao. A na to wszystko zgrozy. przyszy te rzeczy wielkie, pene tajemnic taGdzie tam odbywaj si straszliwe dzieje. jemnicy, gboko pod ziemi ukryte nurtuj w istoi W i cie, cho niewidzialne, czarodziejskim rzdz zaklciem wiatem. Jak pod si wszystko. odmienia 100 Ten sam wiat, ci sami ludzie staj si czym zupenie innym. Trzeba przekl to, co si czcio; trzeba pozna wroga we wczorajszym przyjacielu; trzeba ukocia to, czego si nie dostrzegao, co si mijao bezmylnie, z pogard, z lekcewaeniem. Olbrzymia praca, szalone przewroty odbyway si w modzieczym, nawpó jeszcze dziecinnym umyle. Gdzie byo wówczas szuka literatury, owej bibuy, dzisiaj tak trudno jeszcze? Gdzie o któr zreszt i byy cile sformuowane uzasadnienia, pro- teorje, gramy? Ustna propaganda, legiendy, na uczuciu budowane teorje. Kto jak umia, tak drugiego uczy. kogo cokolwiek usysza, podawa dalej, midzy przyjació, tajemniczym szeptem Kto od puszcza Lolek Borkowicz, o szarej godzinie. dzisiejszy dy- naów- firmy naftowej na Kaukazie, rektor wielkiej ucze 6-ej klasy, wtajemnicza Musiaem mu uroczycie, gono, czas zarówno jak ja mnie w wedug te rzeczy. dugiej wymylonej) mi i straszliwej (a przez niego roty zaprzysic tajemnic. samego Odsania sprawy nie odrazu, lecz stopniowo. By to tydzie mego ycia, gdy wchaniaem te wieci wcionem innego wiata. I dostpiem aski wynasiebie Ziarno Nauki. Umiaem je pozna te wielki z w : i le, pomimo Lolkowych przekrca, gawd zwyczajnych garstw, majcych na celu umocnienie moje w wierze, oraz wyrobienie we mnie peprzekonania o wysokim Lolka posannictwie nomocnictwie. Uroczycie zaoon zostaa sekcja, komentarzy, i i do której prócz mnie Lolka, jako prezesa, nalejeszcze dziwny chopaczyna, Kostek Okpisz, cier- a i 101 picy od urodzenia z powodu swego nazwiska. Kierowa si on z rozpaczy na ksidza. Niewiadomo jak si to stao, do, e Lolek go zaagitowa ku i, ojemu zdumieniu, sprowadzi na zebranie organiacyjne, które, iczyo si tuli znowu ku mojemu zdumieniu, ograJednak krzywdy Okpisza. na nas trzech. wieczystej ewnych wakacji umar gdy by to chopak — socjalizm nie i o wiele Niespodzianie zawczenie zdolny, uczciwy, gboko — czu- jcy, tylko od maoci zgnbiony drwinami, omieszony przez bezlitosn band koleesk z powodu tego nieszczliwego nazwiska. Wreszcie aczy. Byli zaczem poznawa prawdziwych dziastudenci. Zaczy si posiedzenia. to Braem udzia w dyskusjach. Wreszcie zobaczyem ywego na swoje oczy pierwszego prawdziwego, nalecego do Bya ro- mnie wielka chwila. Cho miaem si za przekonanego ugruntowanego socjalist, to jednak wydaje mi si, dopiero od tej chwili uwierzyem do gbi, botnika, partji. to dla i e e socjalizm rzeczywicie istnieje na wiecie. wielkiej radoci, a raczej niesychanej Doznaem jakiej ulgi. a nieposkromione zwtpienie zapeniao dugie godziny moich samotnych rozmyla, Idjotyczne nieraz marze o rzeczach spoecznych. Nie wiemi brakuje w tej ziemi obiecanej, która si przedemn odsonia. chwilach gorszych widziaem w tym wszystkim mnóstwo zjawisk fikcyjnych, udanych, karykaturaln przesad. Dusza a raczej dziaem, czego W tsknia za jak treci, istotn, wtpliw. Dziaacze, otaczajcy namacaln, nie- mnie, wydawali mi 102 si chwilami gromadk k wojn bawicych si w jakókiem fanfaronujcych dzieci, lub, co gorzej, mokosów. Nie byo w tym naleytej powagi, a zaduo pewnoci siebie, zadzierzystoci humoru. Nawet w tych miodowych miesicach mojego uwiai e lada chwila, za pierwdomienia przypuszczaem, szym fatalnym podmuchem, caa ta „robota", caa ta potna „partja" rozwieje si, bawicy si wojn chopcy rozlec si po wiecie, znowu bdzie nic. i Cay socjalizm, to nadludzkie zagadnienie, jakiego nauk, caa cay ogrom prac przyszo wiata zaleaa od przypadku od chce- wiat nie widzia, i i nia lub niechcenia o tych kilkunastu jake czsto, pochych i dzielnych, lecz, nieodpowiedzialnych cho- paków. Myl mimo e ta trapia mnie poznawaem i powracaa po- uparcie, coraz to wicej dziaaczy. Bo e có z tego, rozpaczaem, gdzie tam na szerokim wiecie jest prawdziwy ugruntowany socjalizm, gdzie tam, w wolnej Europie jest on bdzie. Serce ciskao si na myl, tutaj u nas, na tej wasnej kamienistej glebie, gdzie wypado y, gdzie wypadnie umrze, pierwszy lepszy wicher porwie rozmiecie te wite nasiona! Wic mimowoli ogarniao zwtpienie w sam niezwalczon moc socjalizmu. Gdzie tam daleko, gdzie tam w rónojzycznym wiecie... Co mi z tego? Co nam z tego... Tak sobie mylaem. Zapewne, nie byem zbyt wiai i e i e i i domym, mocno jednak wierzyem w te swoje troski wewntrzne dla wszelkich towarzyszów tajemne. Bo, gdym kiedy zacz co w tym rodzaju przei 103 ikiwa na jakim wieczorze dyskusyjnym, wydrwiono wymiano, inie, zakrzyczano. Czowiek boi si wic zamilkem raz na zawsze. Nie liem mówi, jak inni, a te sprawy s, bd co 'd, dosy trudne do wyoenia. Nosi si je w sobie gboko, boleje si nad niemi, a, jakbym zechcia je komu powierzy, mówibym same gupstwa. liesznoci, To te wyczekiwaem prawdziwym nareszcie tskniem. To za jakim i dziaaczem, prawd w samym rodku rzeczy który jest na- wie wszystko, i mem a nie studenciakiem. To za jak odezw, broszur, coby mi nareszcie wszystko wyjania. To za jakim widomym, namacalnym objawem ruchu, za czym, cobym zobaczy niechccy, spotka gdzie na ulicy... Nie wiedziaem, coby to mogo by. Robotnicy? Chyba nie, bo tak przyzwyczaiem si nie widywa ich nigdy na zebraniach, ani zreszt nigdzie, w taki sposób jako mówiono, mylano pisano o tej klasie robotniczej, e brak który jest i ywych w przedstawicieli tej mistycznej klasy nie razi naszej partji nikogo. Nareszcie... By to may, wymizerowany czowieczek, szewc czy krawiec. Zwyczajny, najzwyczajniejszy chudzina. Masa Nie takich roi odezwa si siedzenia. si po miecie, a nikt ich nie widzi. ani sówkiem przez cay czas po- Siedzia w suchajc. Nietego wszystkiego zrozumia, czy kcie, wiadomo, czy co z wiedzia ju wszystko, czy sobie czeczyna. wiedzia. nic nie Ale wzruszenie moje i Taki byo wielkie. wewntrznym w moim yciu spoecznym przeomowa chwila. Byway potym To bya zaiste pilnie inne prze- 104 omowe chwile — ale ta bya chyba najmocniejsza, Jake mu byem wdziczny, jake tu przygo kochaem... Za nic wicej, jeno za to, szed, e tu si nareszcie zjawi, midzy nami a tym tam socjalizmem. Odrazu w jednej chwili rzuci od swojej marnej postaci jaki promyk, jaki niewypozajaniaa Sprawa. oya wiedziany oddech. Wierz, e co w tym rodzaju odczuwali wszyscy. By bowiem na tym zebraniu jaki niezwyky naNigdy tak pikstrój. wicono jak uroczysto. nie nie mówili nasi urzdowi mówcy, nigdy nie panowaa taka zgoda. Ale zewntrznie nie zna byo nic. aden si nie zdradzi. Robiono zupenie naturalne miny. Zdawali si nie zauwaa tej niesychanej obecnoci. Nikt si nim nie zajmowa. có, nie zapomniana. e I i I e jest my i socjalizm opieramy Otó, otó tak któ robotnik? Nic wielkiego, nareszcie si na wie, e klasie robotniczej e uwierzyem, uwierzyem, jak gdybym nie si to jest tej ? prawd: prawdy rk dotkn. Chciao mi si chciao si jako co z tym robotnikiem pogada, mu co wyrazi, za co podzi- kowa. Bodaj uciska tego drogiego gocia, Ale trudno mi byo. Postanowiem si z nim zapozna, y z nim blizko. Skoczyo si na tym, e na poegnanie mocno, gorco nadzwyczajnie uciskaem mu tward do. On w mnie te. Spojrzelimy sobie oczy. On, jakby z zapytaniem, co mi jest. Ja za zarumieniem si, jak panna zy miaem w oczach. Na szczcie nikt tego nie widzia. Robotnika tego nie spotkaem ju nigdy, ale nie zapomn go nigdy. i i 5 105 Wreszcie przysza chwila, kiedy spostrzegem, [otychczas waciwie nic logem zgbi tórym pywaa jak ze skorupy, ;l<robywa, ^emnoty i z e wiedziaem. nieprzebrane morze naiwnoci, po nasza „partja". Trzeba si byo jeszcze z nie przesdów, potek, dyplomatycznej blagi naszego wodza. Byo to ku kocowi wakacji, partja nie zjecliaa -i jeszcze z letnich wywczasów, z kondycji, gdzie owarzysze potrosze zapominali o caym socjalizmie dopiero okoo Wszystkich witych zaczynali przy;)omina sobie o tym na pierwszych powakacyjnych /ebraniach. Alici pierwszego rana zgosi si do mnie by gdzie w óku, ju by po- nieznajomy pan z listem od Lolka, który la w kondycji Kieleckim. Byem jeszcze go siada, co tene uczyni przednio, czytaem „Jest to facet i ^rosiem i robiony. do niele wy- : Posiada on stosunki, które przyda. Zaopiekuj si nim programem go uy i i si nam z naszym dotychczasow prac. Narazie do rozszerzenia naszych stosunków rach robotniczych... Facet wydaje zaufanie, mog zapoznaj go ale zawsze ostrono! mona w sfe- si zasugiwa na W kadym razie, gdy si nasi zjad, wczy si go do kóka pocztkujcych z pierwszego kursu. Tam go dopiero poznamy. Tymczasem, rób z nim, co uwaasz za lepsze. Wska mu bibu do czytania utrzymuj z nim i stosunki, póki ja sam nie przyjad. List spal zaraz!" Spaliem go, Lolku, spaliem! Nie obawiaj si niczego, nikt prócz mnie o nim nie wie. Zaczem przepytywa e, czego nie wie i t. p. gocia, co jest zacz, co Licho mnie skusio przy- 106 bra tym razem za jak zbyt ju gupi powag, czyniem, nawet rozmawiajc „propagandy". Nieznajomy spojrza na mnie po kilkakro dziwnie mocno, przenikliwie i, zamiast odpowiada, sam zacz prowadzi indagacj. Nawet Lolek ze swoj bezczelnoci nie wypltaby si z tego, tymbardziej tedy ja wpadem zupenie wraz z moj powag partji zreszt czego z nie podczas uczniakami ca i wasn. By W czasu, bowiem Ludwik Waryski. cigu trzech lat spotykaem go od czasu do z rzadka. Nie widywaem go caemi miesito Nie wiedziaem, kim by, gdzie przebywa. bio na mnie od jego duszy jakie wiato ciodzio za nieodcznie, dugo, dugo jeszcze potym, gdy ju znik ze wiata, zakopany w grobie cami. Ale mn i Szlissselburskim. By to wielki fundamenty. zole cikim. gielnego jak mojego ycia. nas przeznaczenie. Gboko I Ku czemu Zakadalimy rozkopywalimy ziemi w mo- okres potnemu pciao kamienia przy zakadaniu w- pod gmaci przyszoci byo w nas urokady by jak kapan, kady by Cios spad nagle, miadco. Nie osta si czyste skupienie, gotów. aden z tylu by wzi si dzielnych. za bary z nielitociwym yciem kona niepodobiestwa. Poleg co do jednego legjon. inni Jedni poszli na stryk, móg któryby Ani jeden, i po- wity na wieczn ka- torg, na dalekie wymarcie po pustyniach sybirskich. Tak, nikt nie pozosta. Zostaem ja i takich jak — 107 — si po wiecie. Marzyem, lubowaem sobie, przysigaem na mier mczesk tych czterech, e Sprawy nie opuszcz, e j odbuduj z gruzów wznios, e j sam jeeszcze kilku a i rozlecieli ci i den wydwigam pyn. Czekaem Czas em. Rok min, si, z chobym mia pa. na sobie, e wród na co, drugi, trzeci. nocy zrywaem drczcemi mylami. wiecznie czeka- Zmarniaem. Zdarzao si wodziem si i Czy byo co to, tak bez ladu zniko? Przywidziao ci si, stary niedogo, pij, pij, gnij w swoim óku. Nie dla ciebie te rzeczy, zapomnij. s samotne bezsenne noce, gdy jakie nad czowiekiem wyszarpuje mu poduszk z pod gowy. Niechajbym je by mia... Nie, moje cierpienia byy marne, ndzne, okropne przez t wasn, szczer, nielitociw pogard dla samego siebie, przez wstrt do kadej mojej smutnej myli, przez szyderstwo z kadego chwilowego zapau, z nowego postanowienia. Czasami syszaem po nocy ciche, ciche stpania. Godzinami caemi bez przerwy wytchnienia kto bezsenny mierzy szybkiemi krokami ciasn Piekielne nieukojone cierpienie pastwi si wielkie i — i przestrze. kleszcze, na mi Nieubagany al zaciska wówczas swoje wyrzut nieodparty, sprawiedliwy, wypomi- wszystko, domaga si kary... 1 w milczcej odgadywaem, czyje to s kroki niestruTo czuwa on, tam poza wiatem, w wiecznym swoim zamkniciu. zgrozie dzone. Niechaj przepadnie zmarnowanych! Rado przeklta pami niepowstrzymana, tych lat wielka 108 a bolca zrodzia si we mnie. Nie bdzie tego obmierzego wstydu, tego wstrtu do siebie. Jui wszystko bdzie inaczej. Dzi si urodzie po ra2 i drugi — mówiem do siebie. I z tej wieltiej ra-i doci zrobiem gupstwo. Licho mnie pokusio (albowiem ju nie mogem wytrzyma), eby pój obudzi Konrada wszystko mu opowiedzie. Zapaliem wiec drcemi rkami z idjotycznym i i entuzjazmem, z przysigami, ze szlocianiem gada- em dugo. Konrad patrzy na mnie nieprzytomnie, poczym w najokrutniejszy sposób zasn. Staem nad nim, jak gupi, zaiste duej, ni byo potrzeba, gdy Konrad ockn si, popatrzy na mnie swoim twardym spojrzeniem powiedzia: „pójdziecie Wy i i raz do djaba? przecie to noc!" Grudzie 1891 r. bya u mnie uroczysto. Jestem szczmnie wypada ta rola. Marta po swojemu robia trudnoci, zatrua nam wszystkim ten wyjtDzisiaj liwy, e kowy dzie swoj wieczn konspiracj. Ale przecie raz ludzie musz odetchn. Zrobia mi scen, zabronia mi surowo dawa mieszkania, a gdym bka co o woli ogóu, tralnego komitetu Boe szpicle i zwymylaa mnie w i Narodzenie!" — imieniu cen- — „wyprawi wam Trzasna drzwiami powiedziaa: posza. Nie usuchalimy jej za tym razem. Od wczoraj czyniem zakupy. Niewiele pozostao z mojej gratyfikacji, ale nieche te godomory raz porzdnie zjedz wypij. Byo dziesi osób. Napoyczaem i 109' rzese, nakry, szklanek. Ju koo szóstej byli wszyscy prócz Konrada, który gdzie tam wyjecha. Usiedli odrazu do stou, bo inaczej nie byoby miejsca w moim lokalu. Wszyscy pragnli wesooci. Dugo yczyli sobie rozmaitycii rzeczy przy amaniu si opatkiem. Jeden tylko Roman odmówi z obuodtrci opatki, jako gupi idjotyczny rzeniem przesd. Wzbudzio to gremjalny miech drwiny. Na nieszczcie kto zapyta go, poco wogóle przyszed, gdy caa wilja jest przesdem. Dziwak najAaniej w wiecie wsta zacz si przedziera !iu wyjciu. By strasznie obraony. Ale napróno pcha si, prosi, wymyla. Nie puszczono go. Mylaem, e z uporu przelezie pod stoem, ale usiad i i i i i By znieruchomia, jak mumja. to jego sposób. Mona byo wydrwiwa, rozmiesza, kopa, — nie drgn. Widok tej nieruchomej maski móg doprowadzi do wciekoci lub do spazmatycznego miechu. Za tym razem miano si do woli. Wódka — przekski. Ostronie zdejmowa- go szczypa em od z pómiski Powita szafy Wróbla. majonezami, przyniesionemi Musiaem je ryk zachwytu. z gdy zymprdzcj nalewa piwo, wznie moje zdrowie. Wzruszyo mnie sposób. Nie przyjem koniecznie chciano to w mieszny si na dowcip, wzniosem zdrowie towarzyszek. Kunsztown moj przemow zaguszy gwar ogólny dobrze si stao, toastu i, silc i bo nie wiedziaem, jak wybrn. Bawili si, jak dzieciaki. byo patrzy na tych ludzi razem oddajcych si pogodnej wesooci. Dziwnie mi zebranych i 110 Zawsze pospni, zaatani, zmczeni, robili na mni zazwyczaj wraenie jakich zych przymuszonych i kogo niewolników, napdzanych przez Znam roboty. ich warto, szanuj do niemiea ich kocham," i myl jednak mimowoli odwraca si od nich ku tym „moim" dalekim czasom ku tamtym ludziom. Byo w naszej robocie duo naiwnoci, zamiast dzia i Moe de panowaa jaka mga. ona wanie nadawaa nam ten urok, moe wyrazistoci siejszej to we wspomnieniach dorabia si do rzeczywistoci jakie nimby glorje. A jednak co do jednego si to i myl — byo w tamtych ludziach apostolstwo, natchnienie, jaka wita wznioso. Nie byo, zda nie si, codziennego szarego ycia, jeno wieczne jakie-; To byo pikne. Dzisiaj niema tego ani Owszem, trzewa, cika, twarda robota, wielka rozlega, jak nigdy nie bya wówczas, ale brak w niej jakowego ducha. Nibyto o tym duchii ju wszyscy wiedz maj go w sobie, niby to jest^ uniesienie. ladu. i i spraw, o niema co gada, bo jest nazbyt; oczywista. Rozumiem to, rozumiem, ale sercu pusto midzy nowemi ludmi. Za moich czasów nie pra-. której ciko, tak wytrwale byo rozsdków, mniej byo nauki, cowali ludzie mniej tak wydajnie, i radowa i si powinienem temu rozkwitowi Sprawy. To te si raduj, to te uznaj wszystko to chyba da si — e powiedzie, inni to Ja stary, oni modzi. marzyciel — oni s Ja modzi, ludzie. moe mocni i Oni sobie inni i ja inny. jestem stary robotnicy, którzy muruj zajadle, wytrwale, po robotniczemu, pilnujc cyrkla pionu, dziaaj napewno, bez ochyby. i Ul w tym pikno. Mówi: „zapewne", bo niezupenie jeszcze rozumiem tyci noz niemi tylko z niemi, wych ludzi. Od pó roku Dzie ich nie jest uroczysty, jest pracowity. zapewne wznioso jest yj a jednak em mao ich I i i Od pó roku moe eby u mnie który z znam. mia- nich dziesi nocy, :e nocowa. Opiekuj si niemi, dogadzam. Wszyscy, jacy tylko s, przewinli si przez moje mieszkanie. Niektórych strasznie lubi. Ale szukam w nich czego, czego nie widz. Czekam cierpliwie. Tskno z mi, jakby czczo. Moe odwykem od ludzi powimoe stetryczaem w mojej od ideowców, cenia, samotnoci. Bo prawd powiedziawszy, nie wiem, czego mi potrzeba. Gdyby to tak cile jasno okreli, to moeby wypado, po prawdzie niczego mi nie potrzeba. Nie lubi logiki. Jest to narzdzie bezlitosne, jak jaki lancet, marnej i pustej tyloletniej i e Wol duma po swojemu w pómroku odczuwania, przeczuwania, lubi pyta si serca wierzy mu, temu gupiemu sercu. Taki ju chyba zostan. Mao jest dzisiaj takich ludzi. Reszt wygubi pozytywizm. Nieza to trutka ria takie szczury jak ja. Nauka, wiato, logika panuj króluj. Dobre to jest, konieczne ale prócz tego trzeba jeszcze czego. tego czego nie tyka! Nie tyka! Bo to jest tajemnicza rzecz cudowna. Z ni to w sercu w duszy ginli na szubienicy tamci czterej, ona pchna tylu wspaniaych ludzi, modych, kipicych nadmiarem si, do wyrzeczenia si tego ycia wszelkich jego rozkoszy piknoci. czy kleszcze chirurga. ja sobie i — i 1 i i i Dzi jest inaczej. i Powicenie, bezinteresowne od- 112 danie siebie ma ju swoje umotywowanie spoeczno- trzewe, zimne, filozoficzne, spokojne, gdyby byo zaprotokuowane u Moe rozumiem. nie udape, kady sz sztuczne, taka jest teraz nieprzyrodzone? czuje tak, jak mymy pewne, czuli ? dziaacze ofiarno swoj. jak- tego Nie, rejenta. Moe to Moe w gbi moda? W mózgacli Moe no- mocniejsze, moe to jest trwalsze ni nasz stary romantyczny zapa. Kto wie jednak, czy dzisiaj ludziom nie jest ciej znosi jarzmo ich pracy z tym wyrozumowanym przeraliwie jasnym poczuciem obowizku, swojej roli spoecznej czy tam klasowej? nasi to i Czemu s tacy smutni? Czemu ponurych, tylu zgryliwych? Gdzie pogoda tamtych czasów? To te z radoci patrzyem na miejce si oczy, radowaem si kpinom, dowcipom, gwarnej, nieprzymuszonej wesooci. takiej roli nie ogl- W daem jeszcze nigdy nowych towarzyszy. Swawolili jak dzieci. Towarzyszki, które zazwyczaj traktowane s przesadzonym z praca jest wan nieraz w których równouprawnieniem nielitociwy sposób wyzyski, wanie przez towarzyszy nouprawnienia, na na mocy tego rów- chwil odzyskay swoje trady- moe nawet suszne) prawa. Otoczono je uprzejmoci, atmosfer ciep serdeczn, zwaszcza t, która bya najadniejsz. Ale tak ju bywa zawsze. Dziwn kobiet jest Helena ma cyjne (a weso i — w sobie niby wszystko a jednak to, wyglda midzy co i inne nasze niewiasty, niemi, jak królowa. Wszyscy zgadzaj, cho si napewno nie umawiali. Towarzyszki j uwielbiaj, chopcy mieszni si na to s a 113 tych swoich niezrcznie ukrywanych zapaach Fnadskakiwaniach, oszczdza j nawet sama Marta. ona tego wszystkiego nie zauwaa. Prosta, ci^a. ^ — [yidziaem j zaledwie kilka razy, ale — oczywide — BBK^starczy na ni spojrze, eby si zastano wi.^Nie powiem, eby si zakocha, jak si to mówi w po' j Cho, wieciach. kto to moe lioci si nie rozumiem. Bolek kochaj si ; szego wejrzenia. w niej To wiedzie ? Wogóle na e Kazik wanie moe od pierw- Przypuszczam, i s smarkacze, ale Konrad... ni rozmawia Mam si za psychologa, ale moe nie trzeba byo by psychologiem, eby zauway. Raz ich tylko widziaem razem. Byo mi ciko, byo mi przykro tak jako piknie. Czuem si niepotrzebnym, chciaem sobie co wymyli pój, zostawi ich razem. Byo to Jak on wtedy z ! i i niezmiernie pikne, tak pikne, jak w pierwszym e to Tylko, Nie, to nie która a w jakiej sztuce zanim si wszystko wyjani. prawdziwe. Zostaem z ciekawoci. akcie, byo bya ciekawo. Bya to jaka rado, bolaa. Grudzie 1891 Nie trzeba e by na to socjalist, eby r. wiedzie, e prawdziwe naukowe pojcie o czasie drwi sobie z nocy sylwestrowej i czas nie zna granic, i ze wszelkich miar ludzkich, z rónych nastrojów, przywizanych do danego dnia. Rok si koczy, co si zamyka w czowieku. Co si nowego w nim roztworzy. Punkt o godzinie 12-tej w nocy urwie si stary ból, nuda, zmczenie, ustan kopoty, zaZe wspomnie starego sympatyka. 8 114 si zupenie nowy cznie now penie w I ja si napeni zu- co w tym rodzaju. Dzi wanie przywidziao mi a jednak czuje rzeczy, "takie czas, który treci. Nikt ani na chwil nie wierzy równie. Przesd. — inwentarz si^^robi raciunek z ycia. Bilans jak to si robi u mojego pryncypaa. mieszne to. Co ja tam mam do rachowania, co ja mog wykalkulowa? Nieciekawe to, nieciekawe. aden z moi ich przyjació nie wysuchaby bez ziewania, tego odczytaby tego bez drwin, a nawet aden pisarz nie zrobiby z tego ani jednego kawaka, wartego przeczytania. Albowiem ja jestem czeczyna najzwyczajniejszy, wanie taki, o którym nic niema do powiedzenia. Szary czowiek, który ma aspiracje nikt nie i Pilnowa ca ci Nieche si miesznym. przez to staje dowie si o tym. Niech mnie si, nudziarzu, stary nie nikt nikt nie podejrzewa! bo ci na gaduo, tam do rodka! Tyle razy sparzye si pamitasz. Niestety, nieraz zaczynaem omiesz nie wpuszczaj nikogo partj. Stary ju i nic nie mówi i to chciaoby si mie takiego wanie przyjaciela, któryby zrozumia wszystko, wszystko odczu. Coby si stara wyrozumie to, czego sam czowiek w sobie nie rozumie. eby wyjani, eby do byle kogo. poradzi. Moe A Samotno si dlatego, e za robi duo chwilami ludzi — przewija samotno. si koo mnie. Wszystko wiruje, krci si, ludzie przemykaj si, jak cienie. miae, z e Ju — ju zdaje si, ju mona. Wanie. oczu na dugo. sprawy ganiaj. I e znika si porozuci czowiek Gdzie go tam po wiecie jakie Czas mija a kiedy znowu wy- — — 115 lnie go widzie, ^rozumienie, nie czas odnawia rozpoczte nawizywa. Jeden, drugi nie czas znowu go niema. Ciekawi, kochani zdarzaj si ludzie; có, kiedy przelotem, na krótko. Znam ich, pamitam kadego, kadego poznam (nie jest ich znowu tak wielu), chobym go tylko raz widzia, a, prawd powiedziawszy, z adnym si nie neczór i zaprzyjaniem. Tyle wszystkich kocham. jemnoci. Gada ze S mog e powiedzie, ich to jednak uczucia bez wza- mn — gadaj, przyjmuj moj mojego istnienia. Oczywicie, oczywicie nie jestem gupi nie wymagam rzeczy nadzwyczajnych. Czowiek jest zmczony, zdroony, niewyspany, skopotany jake tu z nim gada? Jake si tu z nim zaznajo- gocinno, ale zdaj si zauwaa nie i mi? Myl, cho istnienia mog nocowa gdybym si uskara ludzie nie rem, wszystko ustajce zbiegowisko, na jest posiadajcym towarzyszcym nie , Ona koniecznoci mojej kanapie. e nawet dla zjawiskiem pobocznym, zjawiskiem, samodzielnego osob. Zapewne, moe dla wielu z nich, a nieuniknionym, adnego z e jestem jedynie wszystkich, w ulicy. jest tu Bybym na kopoty na gówn porzdku, gdy potwo- na to nie- i jednym sowem, to, e czowiek nie ma wasnego domu ani chwili samotnego wypoczynku po pracy. Byoby to zreszt niesprawiedliwe, bo samotnoci nie znosz, a lubi ludzi. Tylko wanie, wci do mnie przychodz i e i wychodz, cakiem si. kad si spa ich niema. Ja Prawd lubi powiedziawszy, i z wstaj, ludmi brak mi a y, waciwie wygada ludzi. Marta 116 zabronia mi przyjmowa moich dawnych znajomych, „moecie sobie bywa, burujów. Powiedziaa mi : gdzie chcecie u kogo chcecie, ale i przyjmowa u siebie nikogo nie wolno " Jest to zrozumiae, ale . Wam w ta- kim razie stosunki towarzyskie staj si niepodobiestwem midzy ludmi, obserwujcemi formy. Nie z kadym mona si widywa po cukierniach i na tym koniec. Stary Ogorowicz nie moe zrozumie, dlaczego urway si nasze soboty szachowe, z kolacyjk doz trzykrotn przepalank. U niego nie mona, ona dzieci na te dwa pokoiki, a zreszt duo bo za mow i i jdza niemia. i W zupenie cukierni inny nastrój, o co temu poczciwemu a raczej brak tego, chopu Przywyklimy, przywyklimy obadwaj do chodzio. On moe bardziej, ni ja. Moe w caym nudnym yciu jedynie te sobótki byy cikim, jego jakim wasnym ktem? janiejszym promykiem sobótek. i Teraz yjemy, dzy biurowi. jak obcy, dlaczego si tak stao. e jak zwyczajni sobie kolenie rozumie uraony, Jest zupenie, W któr sobot uprzedziem! mona, bo musz by na kolei wita jak ciotk. W drug sobot zegaem o pilnowaniu w chorobie tej samej ciotki. W nastpn znowu co wymyliem, a e nie umiem tego robi, wic stary si pozna, e kami. Chodzi struty przez cay tydzie. W sobot by wyjtkowo roz- •go, dzi nie draniony, wreszcie, kiedy wychodzilimy wszyscy zaczepi mnie z umiechem, ale z takim z biura, dziwnie bolesnym ganiem bie co w oczach. — urzdzimy? No, Moe niemiaoci, z badzi nareszcie sosobie nareszcie powe- umiechem, z moe 117 — O Boe, jake gupio wszystko si to konspirowa zaczem bka ni to ni owo, zmieszaem si; on si stropi, zblad, zacz przeprasza, a od poniedziaku ju bylimy, jak nieznajomi. Próbowaem mówi o tym z Mart. Cio jeden dzie w tygodniu! Mówiem, e czowiek jest ju starszy, e najzacniejszy, e mój przyjaciel. Nic, ani gada. „Ciopcy nie mog si stosowa do jakich dni w tygodniu, które Wy bdziecie askawi im pozostawi. Takich my mamy do. Musi by jedno zupenie pewne miejsce". jak Racja, racja. Czuj si dumnym z tego, [jemy?... [ao Nie ! potrafi , i ju .iiaczej nie mona, to niech i tak bdzie. Mniej- tam o mnie. Ale al mi starego. Stary jest nabiedny. Dziwak, z nikim ju nie potrafi si zbliy. Ja tam sobie dam rady, cho mi nieraz przykro ja jestem zupenie inny czowiek, ja mam socjalizm. A on mia tylko te nasze sobótki, z szachami z przepalank. Buruj, filister, ale czowiek nieszczliwy, z wiecznym piekem domowym, z czworgiem dzieci, ale czowiek zacny, dobry, kochany. sza prawd ; i Maj 1892 r. Dzi przechodzc przez ulic Wspóln spotkaem Konrada z Helen. Zdumienie moje byo wielkie, albowiem Konrad od pó roku siedzi w Londynie. przed paru dniami mówia mi Marta, e nieprdko wróci. Oczywicie mówia nieprawd, bo ona wie wszystko. Szli umiechnici, ona z bukietem fijoków u stanika, taka przecudowna, jak zawsze, moe jeszcze liczniejsza. Jakby mnie kto no- Jeszcze 118 em pchn. Poszli w kieru*nku ogrodu pomologicz- nego, nie zauwayli mnie, ani mojej gupiej miny. Byo e mi stem strasznie przykro, dla nich obcy, koniec, e e o nic nic nie oficjalny wiem, towarzysz i nic ludzkiego, cieplejszego nas nie tym wszystkim... Ale w gruncie e je- na tyra czy, rzeczy oczywicie si ciesz, bardzo si ciesz. Wzrusza oni mnie ludzkie szczcie. I jake to dobrze, pikni oboje. Wydaje* wanie ze sob tacy e — e mi si, naprawd s jestem ich ojcem i bogosawi. Ja ju jestem stary, byle co mnie wytrca z rów- Nie wiem nowagi. — zdarzenie cile, co mnie bardziej kosz- W luszczliwe czy nieszczliwe. tym wsypali si trzej nasi chopcy. mieli si ze mnie wszyscy. Có wielkiego si stao? Zapewne, tuje e zapewne, powszedni, chleb to przeywaem ja rozumiejc te sprawy, zawsze naley jednak traktowa je z pewn powag. Zawsze naley tych ludzi jako uczci. Bo, cho si to zdarza czsto, to jednak to dramaty. Byem zy, mnie nie zrozumiano. Nie jestem paksiw bab, jestem czowiekiem powanym. Chc, eby oni wszyscy widzieli w swoim yciu t wielko, która w nim jest. Ale oni nic nie widz, jak gorsze \ Ale rzeczy. — s e dzieci. miej si ze mnie. Mówi, e chc odprawia aobne naboestwo po kadej wsypie. Robi swoje, pracuj, na to, unosi eby krc si nad niemi zwyczajni — wielkie, kady i si, ów spostrzec a i ich i brak im poprostu czasu nastrój jednak wszystko z nich, wzniosoci, który sprawami. nawet S trywjalni, razem wzite jest komik, jak Leo- taki \ — 119 ma iek, Leonek wielkoci. tej kto wie, czy to trwae, czy to i na zawsze )stanie domu w swój udzia jieciak, W ? kadym mu ojcowskiego, gdzie nieszczliwy ojciec goni [rywa si przed nim taka sytuacja trwa I i wzruszajce listy razie jest ju w nim Leonek uciek niczego nie brako, go po wiecie. Ale syn ni przed andarmami, pilniej, ju dwa lata. Stary bogacz pido Londynu, proponowa stay, lumiewajcy, jak na nasze stosunki, zasiek roczny [a ale partji, w wymaga jako warunku sine qua non rce marnotrawnego syna. Leonek, dowiedziawszy si o tym, struchla ze strachu, e udania jego go „sprzedadz". Pewnego razu zebrao si u mnie czoo ruchu nad finansami, które byy okropne. Wtym Leonek, Konrad z swoj powag owiadcza: „Naturalnie, wydamy Leonka". mielimy si wszyscy, ale chopak, pomimo swoich dziewitradzili wchodzi nastu nie ca i mia zy w lat, maj oczach. tu za nic, jest I tego drogiego popychadem i, chopca co gorsza, pomiewiskiem ogólnym. Chopaczyna jest posuszny, pokorny uwaa za wielk ask, e go wogóle toleruj. Takiemu dziecku naley si opieka, troch ciepa. al mi go. Okazuj mu troch serca, pogadam z nim czasami chwilk wiedzc, co mu sprawi najwysz rozkosz, pytam o jego zdanie co do rónych spraw partyjnych. Pragnie uchodzi za dorosego, tskni do tego, eby go kto nareszcie bra na serjo. Jaki jest szczliwy, z jak komiczn poi i wag poucza mnie starego! jego marzeniem jest Ale najszczytniejszym pracowa pokryjomu wród ro- 120 botników swojego ojca wielki strejk w nauczy i wywoa Pabjanicach, starego rozumu. Nie tam traci e stary wyzyskiwacz da si kiedy w ten sposób przekona. „Wiecie, co jego moe uwiadomi? Sia. A my bdziemy si. Prawda?" Prawda, nadziei, e prawda, Leonku, ale obawiam si, dugie papa lata z Pabjanic jeszcze przez bdzie od nas wszyst- kici mocniejszy. — Powracajc do tych dwojga powiedziabym, dopeniaj si oni w tak nadzwyczajny sposób, to poprostu jest cud, e si w yciu spotkali. e e Konrad widzi tak jest niezomn potg, jest twardy, ponury, rozumie wszystko, ale jako nielitociwie, jako przeraliwie na zimno. Ma on zum, nic, i moe nawet oprócz rozumu. jest gienjalny, nic nie czuje, e ale e Wydaje si, mógby ama niema w nim ten czowiek burzy wokoo i siebie wszystko bez cienia litoci. Jest okruciestwo. Kto wie, we wspóczesnym moe to wielki ro- w nim jakie samo wanie, co w tym „molochu" kapitalizmu, jak si to mówi po naszemu. Jest w nim co z maszyny, która tnie sztaby elazne: pewny, miarowy, niezomny ruch. Jest w nim zimna kalkulacja, taka sama, jak w kantorze fabrycznym. Jednostka czowiecza nic go nie obchodzi, ani aden jej ból, szczcie, ani nic, co jest jej wasnego. To gupstwa, na które ma on swój szyderczy, niedobry umiech. Mog go skrzywdzi, ale zdaje mi si, on nikogo niezdolny jest pokocha. Nie kocha adnego proletarjatu. Mówi u nas czsto: nienawidz kapitalizmu, nienawidz burujów, niei s e kapitalizmie, a raczej 121 I nawidz rzdu carskiego, i u wielu z nas przywi- Sprawy jest jeno nienawici do obecnego porzdku spoecznego. Ale Konrad chyba nie czuje zanie do On nawet nienawici. czyni swoje, jak siy natury, maszyna, jak jakie bezduszne, potne, wyrose ycia wspóczesnego narzdzie losu. On imponuje. jak z go, poddaj mu si nawet warchoy, sami wiedzc, dlaczego to czyni. Ale nikt go nie lubi. Nikt z nim nie yje blizko. Z nikim nie jest na ty. tacy, co go si boj. Któ sobie móg kiedy wyobrazi, eby Konrad móg si zakocha? Jak to si u niego odbywa? Jak tam w gbi jego duszy odbija si to uczucie dla Heleny? Dla tej naszej sonecznej towarzyszki, penej uniesie, rozpaczy? Co ona znamiechu, ez, zachwytów laza dla siebie w tym ponurym, skupionym w sobie zimnym czowieku? Czy bdzie on cierpliwie sucha jej piknych wynurze ? Czy on potrafi uszanowa t przeczyst dusz, która jest czua, jak to Suchaj nie S i i górskiego jeziora, co odbija w sobie wszystko, gwiazdy chmury, zaspia si w niepogod, rozbyska tysicem barw pod socem, jest inna o wschoa zadzie, inna o zachodzie, inna kadej godziny wsze ta sama, niezmienna, wierna sobie, przeczysta. i i — Jak sobie wyobrazi ich poycie? tam dzie z nim, u Czy Jak si to wszystko stao? Chciaoby ta ty bada chce si j ostrzec czy ju wszystko wiesz, dziewczyno? i i powieciopisarze nice s jej nie b- j py- niego obco, zimno, le? : woaj nieustannie: w mioci! Wydaje si, e si ty wiesz, czy Poeci i róni jakie tajem- to tylko tak w pi- : 122 w saniu, siaem Tak sobie myr wiecie wyidealizowanym. nieraz, widz naprawd teraz Jest to straszne cudne zarazem. i te tajemnice. Bardzo, bardzo Radbym jej ona go naprawd jestem niespokojny o Helen. nieba przychyli, to tylkobym si jeeli i móg cieszy. I jeeli tak przecie kocha, jest, je- wiadome, ugruntowane, to niechaj id raNieche oni oboje tacy odmienni, oboje tacy wspaniali zespol si w jakiego nowego, niebywaego podwójnego czowieka, który bdzie mia czue nieubagany rozum, poryw natchniony eserce lazn wytrwao, ukochanie nienawi. Niech si eli to zem. i i i i i i wiata, dla naszej Sprawy! Niech to ich zjednoczenie bdzie tak samo pikne, jak pikni oni oboje, cho nawskro odmienni soon czarny, kocisty, wysoki, mocny, ona tak dla stanie dobra s — neczna blondynka, drobna, wdziczna w kadym poruszeniu. Konrada spotkao wielkie szczcie. Jest on taki, adna bym, nek. e powinien to rozumie, sprawa partyjna tylko jego cho to nie jest wasna. Chcia- eby traktowa to nietylko jako wasny oeBybym pewniejszy, e dziewczynie nie stanie si krzywda. Albowiem ona naszym skarbem. jest naszym sonkiem i Wrzesie 1892 Straszne upay i cholera. Jest to bd co r. bd harujcy przez cay boy rok, nie mia paru tygodni wypoczynku. Poprostu jestem chory. Nie mog pracowa, nie mog je, nie mog sypia po nocach. Pan prokurent uwaa, zbrodni, eby czowiek, 123 niema naturalnie, gdy )jecha do Contrexeville ze swoim pcherzem. jiona apelowa do djaba, albo te wyjecha salowolnie z Warszawy, a zarazem z posady. urzdnicy Czy te nastan kiedy takie czasy, pomyl sami sobie zorganizuj si o Inkowi iwodowo? Przecie my jestemy takiemi samemi )botnikami, jak pierwszy lepszy szewc czy tkacz. no pan o tym z mojemi kolegami! Na^le gadaj próbowa nawet agitacji. iralnie, nie dobrzy ludzie, ale sfilistrzone to do lidzy niemi tpiku koci obcione dziedzicznie fanaberjami gupi ambicj, spucizn po dziadach i ojcach, iórzy siedzieli na wasnej ziemi. Wszystko to nie- Pana to przejdzie. szefa e i S myl i i )ne, wykolejone, zazdrosne, marzce o karjerze, spyn na nich ot tak z powietrza. aden pomyli, e razem z innemi mógby zmusi tóra ie ma ^ryncypaa do ustpstw. Nie m. — dobre dla motona traf, liczy na swój mina jaki figiel, który pozwoli to za prosta droga, to Pan urzdnik irny sprycik, liczy liczy u okpi elazne prawo spoeczne. Jedni trzymaj la loterji klasycznej, inni na jakich zagranicznych zabronionych, inni za spodziewaj si awansowa przy )mocy lizusostwa intryg. Pan Wacaw, który ^chodzi za piknego, zapoycza si podczas karnawau, liczc na bogaty oenek; pan Kazimierz, który ist brzydki, znosi straszliwy teror od ciotki bigotki i nadziei, ^sicy tacy e rubli. i stara warjatka zapisze I tak dalej, owacy, ale i tak dalej mu swoje par — powtarzam — spoecznie biorc, to jest bydo. 124 jake chce si rzuci O, choby tydzie! na to Wycieczki oiydne miecisl<o niedzielne mcz mnie tylko a nic nie daj. Odpocz, odpocz. Doprawdy, nieraz szczerze auj, mnie nie wzito razem ze wszystkiemi. Siedziaby czowiek w czterech cianach, ale przebywaby w jakim ludzkim nastroju. Moebym si mczy, ale wiedziabym przynajmniej poco naco. Bybym razem z niemi znów pod jednym dachem. Boj si, boj si, zaczn si puste lata, znowu zapomn o wszystkim ostatecznie zmarniej. Przemino jak sen e i i e e i pikne ycie. Gdzie nasi ludzie, gdzie caa robota? Zapowiadao si wszystko tak piknie, a skoczyo si gupio... Miao by co wielkiego, a zostao jedno nic. Oni s mdrzy czekali cierpliwie, pozwalali na i gdy si robota rozwina, zgarnli to, co byo, do kupy wsadzili pod klucz. Cae szcz- wszystko, a i cie, e ocala Konrad, Helena, Marta, zosta sztab, Gdzie tam oni zapewne s, gdzie Kiedy tam znowu si zacznie, kiedy znowu rozkwitnie bdzie to, co byo. Tak mówi rozsdek. Ale czekaj tu, czowieku, na te lepsze ale tam bez wojska. myl, co robi. i czasy. Takie czekanie demoralizuje, odbiera wiar. mi bardzo le. Konrad dziwi si, ja ocalaem; ale ja si nie dziwiem, powiedziaem mu, dlaczego si to stao. I jeeli on mnie rozgrzeszy, a raczej upowani, eby zostao tak jak jest, to chyba powinienem by Jest e spokojny. W gbi kojny; truje mnie duszy jednak nie jestem spoza mnie, za moje zupenie to, e ! 125 nadome postpowanie odpowiada niewinna pdy Konrad zwymyla mnie, ofiara, sponiewiera, wy- sydzi za mój jakoby „hiisteryczny sentymentalizm", ie poddawaem si e jeszcze ale ; kiedy mi powie- postpowanie zaszkojibym niezmiernie wszystkim naszym ludziom ^zdradzibym Spraw, zrozumiaem nie uczyniem tia, przez moje sumienne i eby t cudz krzywd majmniej, eby mnie to |c, odrobi. To nie znaczy nie drczyo. ^yczajny sobie pan, który mieszka — w Bo taki mojej oficy- e pitro niej szpicel, có on winien, wyznaczony do pilnowania mojej kamienicy, omyli nie, ale o si o jedno pitro wyprawi go do X pawilonu zapewne jeszcze dalej Konrad kpi sobie z takich katastrof, dla niego jest to mieszny kawa z konspiracyjnego ycia. A dla mnie to wielki wstyd strapienie. Co ja powiem, gdy taki zwyczajny pan po paru latach wizienia, i i i po piciu latach Jakutów powróci nareszcie, caej prawdy przyjdzie tu do mnie si rzy i mi w dowie spoj- , Powie mi poprostu na podstawie pojcia o prostej uczciwoci oczy?.,. zwyczajnego , em ajdak. Czy on zdoa kiedykolwiek zrozumie t nasz konspiracyjn czy rewolucyjn etyk? Gupio, gupio. Prawda jest, moim przyznaniem wsypabym e mnie bywali, to jest wszystkich; prawda, e zdradzibym Spraw ale czy nie jest równie prawd, Sprawa nie powinna wymaga takich niewinnych ofiar? Sytuacja jest w kadym razie gupia bez wyjcia. Ja z moim poczuciem cudzej krzywdy tych, co u e i — — 126 mog by sobie ale jak bez wyjcia, to jest i maa szkoda wyjdzie z tego socjalizm? Listopad 1892 r. Wszystko wraca do porzdku. Niema chyba na czeka. Przyzwyczaiem si zreszt do nowej sytuacji. Troch za prdko moe wlazem z powrotem w filistersk skór, ale co miaem robi? Nikt si u mnie nie pokazuje. Marta jest gdzie na Litco wie, a jeeli jej tu niema, to i adnej roboty niema. Wyprawili nam andarmi sute wakacje. Przed paru tygodniami spotkaem koleg Ogorowicza wieczorem na Mazowieckiej. Zaczepi mnie i zacz, ku mojemu zdumieniu, czyni mi chowywa si temperament, taki tgo gono tak e i gorzkie wyrzuty zazamaszycie, zdradza : natychmiast poznaem, Traktowa mnie na e by klepa po ramieniu, urga, caowa. Wziem go mocno pod i postanowiem odprowadzi go do domu. Ale po drodze wyrwa mi si groc mi kijem krzycza: „To twoja wina, ja pij! Ty winio! Ty bye dumny, to ja dumny! Poszed precz!" city. „ty", rk i e i Ludzie stawali koo bd nas, wic drapnem, obawiajc A on poszed szybko, zataczajc si ocierajc o kamienice. Biedny czowiek! Wic on si skandalu. i ma wiadomo swojego upadku! Jest nawet wiaon pochodzi! Tak, ten czeczyna ma racj. Przerwanie sobót wykoleio go ze szcztem. Musia dom, sobie skd co wymyli. Zacz si tego nie spodziewa! pi. Nigdy, nigdybym 127 Nazajutrz, kiedy wszyscymy wychodzili z biura, nim razem zaczem gada serdeczogronie, gorco. Dugo szed w milczeniu, sapic. siedlimy na uboczu tam wyjaniem mu nadzie reszcie wszystko. Stary rozpromieni si, o mao co si nie rozpaka: „Wic Wy nie gardzicie? Wic nie uwaacie mnie za niszego ? Wic mnie nie posdzacie o nic? A ja si truem, ja myla- poszedem z i W i mn em ..." Zapewne, jestem troci winien, naleao upozoto nasze dziwne zerwanie tyloletnici stosunków, ale stary jest guptas naiwny jak dziecko. O co go ja mogem posdza? Zahukany przez on, zdziwaczay biedny Ogorowicz owiadczy mi, ani jednej chwili nie wahaby si „dzieli wraz ze niebezpieczestwa", „socjalizmu dokadnie nie bada, ale nie jest mu on niemiy", jako czternastoletni chopak podczas powstania wybiera si do partji d. Sowem, przez dziwactwa kont. spiracyjne Marty utracilimy towarzysza. Oczywicie, w najblisz sobot wycignem z komody szachy, przygotowaem przepalank zakski punkt o w pó do ósmej wieczorem kolega Ogorowicz zasiad na swoim miejscu. Bya to wzruszajca chwila. Stary powraca do dawnego swojego ycia ja jakgdybym egna mój ostatni okres rewolucyjny. Mio mi byo patrze na rado starego dziwaka; ciko byo pomyle, tak ju bdzie na zawsze. Byem roztargniony pierwszego naszego wieczora, stary ogra mnie do nitki. Jedno mi si w nim nie podoba: zanadto by gorliwy do kieliszka. Dawniej pijalimy rowa jako i e i mn e e e i i i — e i 128 po trzy. Teraz wypija ca karafeczk( pod koniec podcina si najwyraniej. Trzeba g( stopniowo oducza od tych przyzwyczaje, których^ sprawczyni jest waciwie Marta. Ciekawy te jestem, czy rycho spadnie nam z nieba szanowna towarzyszka znowu wypdzi odemnie mojego starego gocia? regularnie i i Listopad 1892 Przed tygodniem otrzymaem Leonka. List jata by list r. od tego war- bardzo nieostrony, ale ucie- szy mnie niezmiernie, jak gdyby by zwiastunem lepszych czasów. — Drogi towarzyszu! Cho byem rego. kas i wykupi mnie w apach Jestem bardzo zasypany, stary u sta- ruszy jakich tam faktorów. przez Mówi, acie !), e andarmi, cho o nich le gadaj (uwas lepsi od partji, bo rozumiej ból ojcow- skiego serca. a nic nie No i rozumie! go, Kocha mnie niby okropnie, w wizieniu. To ja On co tu robi z takim? al mi na jego ale bo chory trzyma danie i nic stary. mnie jak ciupasem zo- staem odstawiony do Pabjanic jeszcze oddany „pod rozpisk", jak pies czy krowa, a teraz nie puszcza mnie na krok. Jest tu lokaj, stary niewolnik eunuch, który odemnie na krok nie odchodzi sypia w moim pokoju (okiennice zamyka si na noc na kódk). To si nazywa wolno pod dachem buruazyjnego ojca! dziesitym pawilonie byo mi jak w raju. Czowiek czu, e co znaczy. Siedziaem koo Bolka, a nademn (w Nr. 57) Klara. i i i W 129 kalimy do Wsypa nas wszyst- siebie codziennie. ndznik prowok, nazwiskiem Sidorek. On Was nie bywa, dlatego Wam si upieko. Bardzo szukaj Konrada. Helenie si odemnie piknie |ch i kaniajcie. Jak idzie robota? — mnie tylko stary Jak wypuszcza to zaley od mojego sprawowania musz zajrze do naszych robociarzy; zobacz ja, czy stary nie e, opowiadajc, e adnej krzywdy w jego fabryce niema. Zrobi mu taki zacznie — strajk, e e pozna, mnie gdy e mn ze wydziedziczy, ale niema artów. Grozi, kpi z tego, ja sobie uznaj adnego spadkobrania. Nie wiedzc robi, papa uda ciorob ley w óku. Jest troch tylko niezdrów, ale poniewa mi go al, nie daj std nura. Jak wstanie nie zgodzi si na moje warunki co do poprawy bytu tkaczom, to zaraz na piechot sypi do odzi, a stamtd do Warszawy. Nie odpisujcie, bo stary list przyapie. Chyba niedugo si zobaczymy Wasz Leo. nie mn ju, co ze cik i i To byo przed tygodniem. A dzisiaj wieczorem zjawi si Leonek we wasnej osobie. Przyszed jak- by nigdy nic pyta si, czy kanapa na dzi zajta, bo on dopiero przyjecha nie moe sobie na razie nic znale. Strasznie si zmartwi, dowiedziawszy si, robota stana, ale zaraz si pocieszy i z on tu wszystpewnoci siebie oznajmi, ko poruszy. Uciek z domu tak, jak sta. Nie ma ani i i e e ca bielizny, ani „Mogem Ze wspomnie — adnych powiada rzeczy, ani — starego sympatyka. staremu zamanego zabra grosza. floty na 9 130 par tysicy, ale onby tego nigdy nie zrozumia wzimylaby, e ukradem, wic mi taka zo i e ruszyem ani grdynia, nawet na drog, przyjecliaem na gap". ( Warjat czysty. Zamieszka u mnie na dobre postanawia „ruszy robot warszawsk". Uwaam, e wizienie bardzo go wbio w dum. Krytykuje „stabrak konspiracyjnoci, domaga si rycti", taktyk, „realnego" programu. jakiego „wspóczesnego" nauczy? Chowszystkiego tego go No, no. Kto pak jest dzielny, ale naley si spodziewa, e on narobi tu jakich gupstw. Nikogo starszego niema. Chyba jest moim obowizkiem pokierowa nim? Spróbuj. Powinienem zrobi wszystko, co tylko a, nie i i i mona. Stycze 1893 Jest to wszystko co najmniej dziwne. Jest zupenie mieszne. Ale robota na na nogach, To trony. jest i sztandar prawd. idzie, jej Prawd r. nawet ale partja sta- znowu buja ponad jest i to, e prócz Leonka niema w Warszawie nikogo do rzdzenia, a masy skadaj si z kilku lunych kóek robotniczych, które w cigu paru tygodni Leonek zorganizowa nanowo. odszuka swoim wchem Mnie wydawao si spraw najpilniejsz nauczy tych ludzi tego, czego jeszcze nie umiej, czyli odbywa z niemi regularne zebrania. Ale Leonek uwanajpilniejsz potrzeb jest wydanie odezwy a, w imieniu samego Centralnego Komitetu partji. Ulkem si tego samozwastwa. Tedy on na wasmnie i i e 131 i rk uoy zabra si do rzeczy, ognist proklamacj, podpisa j w imieniu naszej najwyszej wadzy i odliektografowa do wspóki z jakim swotajemniczym sojusznikiem, o którym nie clice ze gada. Fakt si sta. Nie wiem, co na to porie Konrad. Jest to wielka lekkomylno. Coprawodezwa nie przeczy programowi, jest banaln, pompatyczn, ni a^e troci bardziej gron m i /yczaj. Najgorsze z tego wszystkiego jest ;onek wierzy niezbicie lo w istnienie C. K., i to, e w je- std pynce prawa. „Masy" wedug niego mu- sz widzie nad sob jak wadz. „Masy" trzeba utrzymywa w przekonaniu, e nawet najrozleglejsze wsypy nie mog dotkn najwyszych wadz partji. Xa mocy tej psyctiologji mas Leonek wybra si ^am do Komitetu Centralnego by o tyle lojalnym w tym swoim „samodierawju", uwaa si za zastpc. Dzieje pastw dynastji ucz, rejentem bywa penoletni zastpca maoletniego wadcy. Tutaj jest naodwrót. Oby Konrad ju nareszcie powróci. Maemu przewraca si w gowie. Przygotoi e e i wuje on bardzo niebezpieczn enuncjacj w imieniu partji na trzydziest rocznic powstania styczniowe- ma tam by takie zdanie, „Kociuszko, który dla poytku szlachty przelewa krew proletarjuszów paszczynianych, jest dla nas tylko zwyczajnym Skobelewem t. d.". Powiada, on dopiero pokae, jak si powinno chlasta narodowców. Narodowcem nie jestem, ale nie lubi bazestw. Niestety, nie mam adnego wpywu moralnego na tego urwisa. Naj- Midzy go. o i ile innemi pamitam: e i 132 wyszy eby go opamita. Ale ani jedneebym si powiesi, to Mog by chryje. Jedno kóko jedno) z dzielnicy wolskiej zbiera si Tak rozkaza jest uzbrojone w noe. czas, go adresu mi nie nic nie poradz. (a moe nie co tydzie w Leonek i imieniu kto zostawili. partji. dzie, co maj znaczy nie wie. Robotnikom si no odbiera podoba. Za nic nie chce te uzbrojenia. to bardzo jak przysig byoby Nie to nic mi powie- Zapewne sam podoba. Podob- przy wiecach. zego (jeeli I to niema si in- gdyby si ten obuz wsypa. Jest nieostrony. Zaprzyjani si z Ogorowiczem, który go sucha we wszystkim. Stary poczciwy si boi nej rady), i osie i maj maoletni warjat jakie wspólne tajem- kolega Ogorowicz naley do Kto wie, moe wszystkiego si Komitetu. Wyrabia takie miny, mona spodziewa. wiat si przewraca do góry nice. i e Mci w gowie. Gdybym by cynikiem, tobym si z tego mia do rozpuku. Gdybym by czowiekiem zdecydowanym, to napisabym przynajmniej do Pabjanic do papy, eby go std zabra przemoc i uwizi w swoim paacu. Teraz i na to zapóno, bo may nie nocuje u mnie wpada tylko na chwil, eby si z czym nowym pochwali. A jedno jest lepsze od drugiego, „robota" jego rozwija si, rozpdza si zmierza ku jakiemu niesychanemu gronemu gupstwu. nogami. mi si i i i Stycze 1893 Konrad zjawia si w sam por. si opowiedziaem o wszystkim. i r. Skaryem mu Spodziewaem 133 e bdzie mi czyni wyrzuty (cho co ja mogporadzi ?), ale on wysucha wszystkiego bez ndocznego zdziwienia, po swojemu. Nie rozgniera si, nie zakl. Oznajmi mi, wkrótce zacznie nowi ludzie, pyta, czy moje [i dua robota, lieszkanie czyste. Nie zmieni si nic a nic, wyjlda dobrze, jest spokojny. No, to dobrze. Spyta[em niemiao o Helen dla upozorowania szybko natarczywie pytaem o Mart. Okazuje si, obie l ju w Warszawie. Staraem si wyrozumie, czy 5 ju po lubie, ale po Konradzie nikt nigdy nic ie pozna. Zapewne ju. Zapowiedzia mi „rand[" w tygodniu. Dnia tego zjawi si zacz co opisa, a po jakiej godzinie przyszed Leonek. Dyktator mia min tak wystraszon, mi si go al zrobio, przebaczyem mu odrazu wszystkie gupstwa. Zacza si mka indagacji, wymylania, ponie. Co ty tu narobi, ole jeden ? Kto ci pozwoli ? Kto ci upowani?... Byo mi go bardzo al, eby chopcu oszczdzi wstydu, wyniosem si cichaczem. Taka ania zrobi mu dobrze. Bdzie si, em e es i e e i e i — — i jeszcze z niego dzielny Na i powany dziaacz. noclegi na tydzie przysano mi maego czar- nego towarzysza, osob mi zupenie nieznan. Za kadym razem przynosi pod pach paczk, a za pazuchami, na piersiach w spodniach cae kupy bibuy. Zebraa si tego pod koniec spora ilo, któr napakowaem pen szuflad komody. Codziennie oznajmia mi tajemniczym szeptem przyi go : — — niosem tu jeszcze troszeczk... Wogóle gono nie mówi, raczej mrucza. Próbowaem bawi go roz- 134 mow, i na pytania odpowiada jako pógbkiem urywa rozpoczte myli, a kiedy o co spyta, niale gdy nie byem pewien, czy dobrze sysz, a jak sysz, to czy rozumiem, czy nie. Czsto mrucza czy tam mamrota, a gdy go si byo spyta Co mówicie? odpowiada Nic, nic, ja tak do siebie. Za kadym razem, wcliodzc, po przj^witaniu szed prosto do okna, zaglda, patrzy po ktaci, na piec. Czego szukacie ? Niczego nie szukam. Jaki mruk orygina. Musi by powan figur, sdzc z zaciowania si Marty. Polecia mi go spe- — — — — — — — i cjalnie. Skd si Wida, Konrad nie wydaje mi si tak po du- Przychodz do mnie wzio tylu nowych inni nieznajomi. i naraz marnowa czasu. Moe giej przerwie, ale ci s jacy ludzi ? nowi towarzysze Wydaj si (moe zreszt jacy powani. Wprowadzono te w obyczajach naszych pewne zmiany, które irytowayby mnie, gdyby tego widocznie nie wymagaa sytuacja. Zdarzyo si ju kilka razy, proszono mnie o opuszczenie mieszkania na godzin, na dwie, albowiem wzgldy konspiracyjne... Owszem, ja sam wiem, e nie mam prawa posiada pewnych tajemnic, wiem, mnie starzy) inni. starsi i e e i Wychodz partja obdarza zaufaniem. nie, ale to nie jest przyjemne. tedy posusz- Dawniej tego nie bywao. Helena powitaa mnie serdecznie. ale jest jeszcze pikniejsza. zna, czy s ju po Znowu nie Zmizerniaa, mogem po- lubie. Jest panieska, jak za- wsze, tylko nieco smutna. Pytaem Marty, co jej jest. 135 Dowiedziaem si, e ma jakie osobiste zmartwie- s po lubie, nie pytaem, gdy Mara nie powiedziaaby mi tegc nawet wówczas, gdyym by obecny na weselu, a nawet trzyma do irztu ich dzieci. Marta jest dziwaczka ze swojemi ajemnicami. Wszdzie peno tajemnic. Nie wolno te- nia. 0, O to, czy owego. To jest niekonspiracyjne. To jest szkod- trzyma zwaszcza nasze panny i w absolutnej niewiadomoci, est to poyteczne, jeeli nie przeholowa. Rcz, kocha je po swojemu, ale wymaga elaznej karnoci sama te haruje. pracy nieraz ponad siy. No, i Ale jej spartaska metoda oniemiela, nawet odstrasza. Tu u mnie pewna towarzyszka, takie sobie moe kurcztko, rozpakaa si, gdy otrzymaa od Marliwe... e Teroryzuje w witej i zgrozie e i y „rozkaz dzienny" na go nigdy nie zd, — dzie — jutrzejszy. tego nikt nie potrafi Ja te- zaatwi zaledObiecaem jej dopomóc uspokoiem biedaczk. Poco taka surowo? Czy nie naley troch oszczdza tych szlachetnych rozpucili dziewcztek? Marta powiada, je troch popucho w domu, utrzymuje, e gdyby cia cugli, to w partji zaczoby si ycie salono- jednego dnia! i wie do e we, ogólne rozprzenie. „Robota, to jest nagray si dosy na fortepjanie, partja to flirty robota, i e ogródek freblowski. Niejednej si wydaje, owo, dobre na zapchanie czaMusi si su, dopóki si jej nie trafi wyj za wyrobi u nas typ solidnej dziaaczki. Z naszych nie partja to jest ni to ni m. polskich panien trzeba zedrze nadaway do powanej roboty, eby si Naogó s trzy skóry, i t. d.". 136 pewne racje, ale poco dla zahartowania wydziewczyn gdzie na przedpiekle o pónej gotowa nocy, kiedy ona tam umiera ze strachu z nieprzyzwyczajenia popsu raczej spraw, ni zaatwi? To jest rzecz dla mczyzny takie tym podobne posyki. To mi si nie podoba. Zanadto po oniersku. Rzecz dziwna, taka metoda nikogo u nas nie razi. Utaro si, e najcisze, najniewdziczniejsze roboty spadaj u nas wanie na ko- i tu sya i i e Jedna Helena (co jest zreszt zupenie natuzwolniona od noszenia wszelkiej bibuy i od posyek. Ona jedna jest w agitacji, a moe w C. K. Zato z poród reszty naszych panien niejedna marnuje swoje zdolnoci na posugach. Gdyby ich tak nie trzymano w pokorze strachu, mobiety. ralne) jest i e znaby byo wicej ciepa serca w naszej robocie. Byoby nam pikniej wzniosej. Jest to posannictwem kobiety zawsze wszdzie, a wic i i i i w yciu partyjnym. Ale u nas rozumiej tego nie jeszcze. Czerwiec 1893 r. ma zmieni nazw program. Sta-^j bardzo wanych przyczyn, których jednak nie rozumiem, gdy kady mi inaczej rzecz przedstawia. Odsyaj mnie do bibuy. Nasza je si partja i to dla wielu w Rozczytaem si tedy naszej literaturze bie- cej. Jest tego em w nov/e. ju bardzo sporo. mojej komodzie Nowe dla i Co wieczór wybieraem sobie grzebarzeczy mnie zreszt, albowiem znaj je 137 zapewne u nas wszyscy. Wstyd mi si przyzna, w tej powodzi programów, polemik. to ksigi naszej mdroci. "irtykuów zapewne tacy, którzy umiej je na pami. sabo orjentuj si S i S i tacy, którzy je rozumiej. S A ja, cho jestem nor- chodz w tym malnie inteligientnym inteligientem, bdny. Wczoraj dugo mozoliem si nad rozsprzecznoci. wikaniem pewnych zagadek Miaem przed sob dwa numery wrogich pism, traktujce o jednej bardzo wanej sprawie. tu tam by Marx, naukowy socjalizm, argumenty, cytaty, zwyczajne polskie wymylanie, dowcip, zjadliwo dobra wiara mocne przekojednakowa zacito nanie, jednakowa dla proletarjatu jednakowa wzajemna nienawi... Powinienem by wyrobi sobie jakie zdanie, uwierzy komu jednemu z tych dwuch odamów. Nie mogem. Biedziem si z tym, jak i I i i i i mio i trudnym rebusem albo jak szarad, jak kiedy czowiek zawemie si, nie pic nie jedzc lczy nad rozwizaniem, jak manjak. nocy za przynio mi si, jestem w lesie, gdzie zamiast lici powiewaj z przeraliwym szelestem zadrukowane kartki. Niektóre spaday mi pod nogi. Braem je czytaem. Byy tam jakie nonsensy, które nawet we nie zdejmoway zgroz. Zerwa si wiatr, jak z i i W e i okropnie zaszumiay z drzew papiery caym potopem. Po i zaczy si sypa ju brodziem chwili W w ruchomych zaspach papierów po kolana. strabrnem, przewracaem si, wstawaem, wreszcie zwaliem si jak dugi, zaraz przysypa mnie stos zadrukowanych kartek. Ju nie mogchu miertelnym i 138 em si podwign, rzucaem si konwulsyjnie, woaem o ratunek. Zaczem si dusi dugo mordowaem si, zanim si zdoaem wyrwa ze snu. Napiem si wody dugo rozmylaem. By to bowiem niezawodnie sen symboliczny wany. Nie go szuka po sennikaci ani radzi si pana Pucoowicza, który u nas w banku tumaczy sny. Có bowiem znaczy sen? To jedno da si powielekkomylnie dzie, e nasza bibua jest albo le pisana, albo te w naszym socjalizmie nie znalezioi i i bd i si no jeszcze caej prawdy. Daj Boe zdrowia tym, co jej szukaj, poco jednak ta straszna nienawi? O tamtych, niby naszych wrogach, nawet i — — NaTe otry, zakaa... Helena odzywa si: wet ona, rozsdna i anielsko dobra, nie moe zdo- by si na rozumne traktowanie tych naszych spo- w takich sprawach mowogóle rozumne traktowanie ? Co sobie ci ludzie wydzieraj, czego przed sob nawzajem broni, kada strona co osania i nie daje pore rów. Kto wie zreszt, czy liwe jest przeciwnikowi. lizm. O O co idzie? tym wiem, cho Wiadomo, jeszcze objania. Idzie jeszcze o co. e niewiele To co rodzi o socja- mnie si to z tru- dem, wydobywa si jak niewyrane widmo z powodzi artykuów, brzmi w sporach, rodzi nienawi, odpycha od siebie wczorajszych przyjació... Ale nikt jeszcze nie nazwa tego po imieniu, gono wyranie. Co to jest? Moe jeszcze nikt nie wie, co to? Ja nie potrafibym nawet sformuowa moi jego oczekiwania i, e tak powiem, tsknoty. to proste przywidzenie, faktem jest Moe w kadym ra- 139 e nasza bibua nie zajmuje >rawami najwaniejszemi ;go ycia. le caa I kr prace ta moe przybye wiosn z za wysoko, oddala si sobie miejsce ci si poniekd czym gdyby jak to polega, tego mam si nie powraca, i kogo o eby ten e tej nowe w nie wiem, ani nawet zapyta. A ciobym mia zapytania w jasny to uoy ów moje zrozumia. Ale najpewniej chwil, i przez sowo w kogo poco, i e i tak, wydarzenie przypadkiem jak to po- eby Moe wypowiedziane, bdzie taka niezbi- i której dotknie- Po czym zrozumiae. moe trafem haso. Wierz, i Na powietrzu. pytanie naszej ziemi. nowy czowiek, jestemy zawieszeni dla wszystkich jasne dzie ofiar- wreszcie upatrzy znam ? Abo ja wiem ? To musi przyj samo, objawi si o i znowu poznam moment my nogami a gniazda. Zaiste jestem najgbiej przekonany, cie, cikie opadnie na ziemi, rozgo- i takiego, to nie potrafibym sposób, te nad nasz ziemi, jak ptactwo morza, które kouje i szybuje budowa zacznie i nasza robota, okolic i moe si wanie daleka jest od prawdzi- i jakie, to by- b- moe niewiadomo na wiatr rzucone chwila, a pragn jej e doczeka. Dziwi mnie, nasi ludzie nie odczuwawszystko jak jest. Dla nich tego braku. Oni bior j kada nowa odezwa, kade nowe wydawnictwo, nowy transport bibuy, który przejdzie szczliwie przez granic, faktami niezbitemi, z których buduje si s przyszo. Moe stem ja, który stoj jakby na uboczu i nie je- zaprztnity codzienn drobiazgow robot. : 140 wanie widz wszystko, co ukryte i nieporuszone. Kto wie, moe ja wanie jestem powoany do zabrania gosu. Naleaoby zwróci uwag Konradowi. Naleaoby gada z ludmi od niechcenia, przy okazji, wybadywa. Najlepiej byoby napisa referat, odczyta go na zebraniu przedyskutowa. re- S i feraty o tylu baiyci Potrafibym kusje. gorce dysnapisa, gdybym wiedzia rzeczach moe takie i cile, o co tu idzie. Waciwie idzie o wszystko... Trudna sprawa. Wydaje si mi nawet chwilami, e sprawy cakiem niema. Pytaem si w cigu paru dni rozmaitych ludzi, czego wedug ich zdaJeden powienia najbardziej brak naszej robocie. brak drukarni i bibudzia, pienidzy; drugi, brak mao ludzi; Marta twierdzia, y; trzeci, prawdziwej konspiracji. Leonkowi niczego nie brawacikowao, a zjadliwy Grabarz powiedzia, takiej e e e e e wie brak nam wszystkiego, ale najbardziej robotni- ków, którzyby nas potrzebowali i nas chcieli su- cha. Mówiem kiedy z Konradem. Rozgada si nawet obszernie, bo nie móg spa i by wyjtkowo chtny do rozmowy. Pokpiwa ze mnie namawia do napisania artykuu w tej sprawie. Spytaem, jak go zatytuowa. Odpowiedzia mi „Brak rozrywek w programie socjalistycznym". „Pójdcie do nas wszyscy, którym si nudzi". Gdy i — to z mówi, mia min myla. Zapewne o czym i nie szydercz. Nie wiem, o tym, o co mnie chodzio. Dowiedziaem si dopiero w tych dniach, e Kon- I I i 141 rad Helena i dugie miesice zagranic, byli przez odbyway si jakie wane konferencje zjazdy. May ysy towarzysz opowiada mi wiele o Paon by tam. Próno jednak pyta ryu, Wiedniu, kogokolwiek, co si tam dziao. Ukrywaj co. Leonek robi tajemnicze miny, ale te nic nie wie. Marta zaraz wymyla, jak si o co spyta. Powiada: macie bibu, to sobie przeczytajcie. Bibuy mam ju dosy, na razie. Nic tam niema nadzwyczajnego w ostatnich czasaci. Nowe projekty, z których gdzie i i znowu nic nie bdzie, nowe polemiki, które s tasame jak stare. Irine Co si jednak dzieje. Widz to po minach, po mnie coraz czBeptaniach uwaam po tym, -iclej wyprawiaj z domu. Jakie narady. Gorzko mi jest, nic o tym wszystkim nie wiem. Trzeba to mnie tu za nic nareszcie powiedzie otwarcie, nie maj. Nie umiaem si postawi. Jestem za agodny, za mao wymagam, zanadto ustpuj. Tai B e i e e Có kim najgorzej. Oprócz Konrada, cztku w ruchu ! ja U jestem? ja djaba, Pierwszy byem jeden co lepszy? od samego po- mi si naley... Wrzesie 1893 r. Towarzysz Grabarz zapyta mnie wczoraj, do jakiej partji nale. Co za kpiny? Przecie wie, do tej samej, co Do jakieje to ? A do on. — i takiej to? i — Kpicie pi takiej. a ? — Takiej partji ju — niema. — — e Jak- — do czego Wy naleycie? Nie wiem. Rzeteln prawd Wam mówi. Teraz jest — partji, a waciwie trzy, jeeli liczy tylko naj- ! ! 142 — to wszystko nie — y by taj ? wa? Co — Gdzie s u djaba te partje, jeeli gupie arty ? Gdzieby miazagranic. TuA tu w Warszawie ? gówniejsze. tutaj s — moe by ? — — A caa — robota krajo- Jaka tam robota? Towarzysz spad z ksi- yca, czy si dopiero urodzi? Prawdziwa robota zagranic. jest — robi? si kóc. — Jaka znowu robota Wydaj — pisma, broszury, — Co ? a oni tam przewanie Kto ? Kto ? Wszyscy, caa moc ludzi Pary, Gienewa, Zurych, Londyn... Madryt, Rzym, Medjolan, Wenecja... to moe nas obchodzi ? : — — Có Ale cay nasz ruch zaley od nich. — Jakim prawem? — Oni maj pienidze, moc — A my mamy za sob masy — To niby co takiego? — Masy robotnicze pisma, idee, inteligiencji... jest — — na- Co ? Nieche Was uciskam, towarzyszu w to, co si drukuje w reszcie jeden, który wierzy na- szym organie. — Wic powiedzcie mi aski swojej, czym my jestemy — My jestemy djecezj partibus infidelium. — Czy nie moecie mówi po z in ? ludzku — ? To es znaczy, nawet zakrystjani, — poco Wic my co ale my u nas biskupi, kapitua, niema wiernych. nasz bibu, si wsypujemy, bi- robimy, kto czyta istniejemy ? — My bu czytamy sami, a istniejemy dla zasady. Poczegupie, jak Wam si wydaje. Jeeli si wsypujemy, to stwierdzamy, egzystujekajcie, to nie takie e 143 w rzd spoeczestwo. Naktór czytamy sami, uczy nas, naley pisa prawdziwej bibuy, która kie- — jak nie dy szachujemy kraju, stpnie bibua, nastpi. A istniejemy miaa jaki punkt e my si opieramy na zagranicy ? opieramy si na sobie wzajemnie, — A — Na lizmu na czyme to nie ! stoimy wszyscy gruncie walki Czy ! eby dlatego, zagranica oparcia. — Dopiero co mówilicie, klas i — Oczywicie, ? naukowego dosy? Swoj drog dowiedziaem si adnych Grabarz potrafi równie mówi powanie Drani mnie jego zjadliwo, zna. jego sposób mówienia. W dany cakowicie, gówne a walk ale za rzeczy. i robot ale to jest tylko istocie zagranic, a równie z socja- jest robocie od- swoje zadanie uwai z Konradem. Do- e adnych zorganizowanych robotników niema, pominwszy kilka kóek, które dzi s a jutro ich nie bdzie. po tatnich wsypach waciwie niema co w kraju robi, e prawdopodobnie cay „kraj" wyjedzie za)dzi mi i przysiga si, e i Spytaem, poco. Ju eby zagranic granic. nic nie rozumiaem. zgnbi, eby si raz poczyy rozmaite grupy, albo eby si raz ostatecznie podzieliy. Z narodowców musimy wycisn co si da porzdniejszego, warchoów powyprawdziwy rzuca, dopiero si zacznie nowa era odrzek, Poto, i i ruch w raz kraju. — Mój Boe ile to ju razy zaczyna si u nas prawdziwy ruch... Jedenasty rok mija, jak pamitam przyszed do nas na nasze kóko witen — — 144 pamici towarzysz Kunicki oznajmi uroczycie," ju stan na pewnyci nogaci, e robotnicy garn si do nas masami, e wobec tego naley tej i e ruch wyty wszystkie siy, mie aeby opanowa czasy, cika suba. djabelsk wytrzymao. Cikie ruci... Nasz czowiek mu- Nie czas na wysoki polot, na szybki pd. Coby robi midzy nami pomienny, szybko spalajcy si duch? Jakby wyglda na tle naszej roboty gienjalny umys, si dcy Udusiby si w naszej atmowytrzymaby dugo. Nasz czas wymaga do wielkich czynów? sferze, nie pewnej osobliwej on sobie dziaNasz typ moe nie jest ideaem przyszoci a nawet ideaem czowieka wspóczesnego, ale idealnie odpowiada rodowisku naszego ruchu i jego potrzebom. Nikt u nas nie marzy olbrzymich planów, nie udzi si, sprawa szybko si rozstrzygnie. Jeszcze za moich pierwszych czasów, za „Proletarjatu", wszystkim nam si zdawao, za lat kilka rozbudzi si wielki masowy ruch, niezadugo podniesie si wielka rewolucyjna fala. Ba, ju po owym strasznym pogromie, ludzie, jadcy na dugie lata katorgi, byli pewni, ludzi aczy, jakich mu rasy, dobiera potrzeba. e e e e rewolucja ich jeszcze wyzwoli. Odsiedzicie odcierpicie wszystko, drodzy towarzysze wy swo- Byliromantykami, wierzylimy zanadto w swoje siy, nietrudn zdawaa nam si sprawa. Mierz siy na je, ! my i zamiary... haso — Pikne ale mdroci. To te ni, to nasze inni i na wieki pode s czasy ju bdzie pikne wymagaj to innej teraz ludzie. Praktycz- zrównowaeni, naogó mniej rozmaici, ni jak to 145 '^o wówczas. Czasami wyrwie si z zwyczajnym jaki modziak, upiera si czym i nad- wydaje mu e cudów dokona, zarzuca starym niedostwo brak wiary, zaczyna warcholi; wreszcie, jeeli si si, i nie wsypie, albo nie cinie wszystkiego, to przychodzi do równowagi, wszyscy: z wkada szyj w dnia na dzie, jarzm.o orze, i jak od miedzy do miedzy, by cierpliwy miarowo, jak ten wó. mocny kamie, jako ta woda po kropli spadajca. Muby lepym, guchym gupim na tysice zjaNasz czowiek powinien jak si i i wisk, albowiem ich czas jeszcze nie ma si ani sposobu, aby wa jest prosta, je nadszed, wszystkie e a ogarn. i nie- Spra- Bo wydaje si, jak gdybymy byli skazani na doywotnie obracanie wci w kóko cikiego kieratu. Cigle si depce, cigle si pracuje, a wci jak gdyby na jednym miejscu. Uboga jest nasza cnota nietak prosta, strach bierze. i godna rewolucjonistów, bo niewolno nam zawiele nam przypieszy kroku. Juemy nasz robot wiemy naprzód, e jutro, za miesic za rok bdziemy robili to samo, co dzisiaj. Przed dziesiciu laty mielimy w Warszawie kilkanacie kóek robotniczych, a dzisiaj mamy te chcie, niewolno poznali i i kilkanacie. Naco poco pracowali ludzie przez poco si powicali, wsypywali i lat, naco si, cierpieli? Pytam tak tylko dla stylu, bowiem, wraz zMarxem, wiem dobrze wiemy wszyscy, to nie zaginie, kady pojedynczy czyn pojedynczego dziaacza zbiera si, skupia gromadzi tyle i i e e i w jak wielk si, kiedy objawi si majc. To Ze wspomnie starego sympatyka. 10 146 i czesny nie moe si Niejeden nigdy id ludzie cze. Jest u sze i ywy wspóatwo uproci zrozumiae. Ale czowiek jest proste tak tego dzielni, i ciamajdy krew i ch i woy lub na marnuj si robo-|, wik- rzeczy zdolno do czego niezwykego. u nas zdzieraj, do nas Przecie nie potrafi. nie ywa nas odrazu Ludzie si wielkie zdolnoci, kur- si wielkie dusze. Kto wie, moe dlatego tak uciekaj wszyscy zagranic? Kto wie, moe dlatego kóc si tak zajadle o byle co, a czsto o nic, cz poprostu eby si jako rozrusza, mentowi. Ginie, rozprasza si masa uly tempera- energji . . Nie . jest taki, jak Konrad, w którym si wszystko skupio w jak spokojn i pewn siebie si. On umie trzyma si na wodzy, umie znosi swoje jarzmo robi tylko to, co potrzeba. Daleko on patrzy, jego na dugo starczy i doczeka on, on kady i napewno doczeka swojego rozwin skrzyda czasu, kiedy bdzie móg pomaron niej lub stan si uczciwemi rzemielnikami zachowa wszystko, czym go los obdarzy i zasynie; wierz w to gboko, zasynie i przejdzie do szeroko, swobodnie. Inni — e Rozumiem jego dziwne, przenikliwe gdzie daleko widzce spojrzenie, kiedy powtarza swoje wytrwa ulubione sowa nasza rola, to trwa dziejów. i — : przetrwa. Powtarza to tak samo myli Helena. Ale chyba on j wesprze dopomoe, chyba j przerobi, zepsuje i tak jako doprowadzi do tych lepszych czai i sów. Nieraz sobie cudna dziewczyno myl ; Szkoda ciebie na te czasy, szkoda twoich porywów, twe: . ! 147 gorcego jo >yo serca przyj ci ^cti piknem i sczytne ci iy\ jyn, no ci na i e i i bya natchnieniem walczchwili! Na jakie caopalenie gony, wart ciebie ubogo, smutno jeszcze tego ! ci dowiesz si o tym. by Na ... twego ycia Ciaspusto. Jeszcze i nie rozumiesz wiesz, nie czyn wielki i przezna- Prdzej czy póniej lepiej... duszy w momen- ostatniej trwajce wieki byby u nas chwila, ich na szybki, los, który moda, Hebie. To eby walki, ie wielkiej piknej przesubtelnej i na wiat kiedy, póniej, nadejdzie Zmienisz si, prze- sob, naucz ci ludzie równowagi spokojnoci, odbierze ci ycie wszystko, co jest w tobie twoim czarem twoj si bdziesz poyteczn, sprawn pracownic, zimn, wyrachowastaniesz i — i n— i przetrwasz dla dobra dziesz ty ju sob, i sprawy. Ale al tego mi al, taki nie . b- . Padziernik 1893 r. Chocia mam ugruntowane zasady wyrobiony wiatopogld, to jednak nie mogem ju wytrzyma wycofaem si z caego interesu. Tak jest. Nie zniechciyby mnie najcisze prai i zawody, nie ce, zamaoby mnie wizienie. Ale co si u nas teraz dzieje, przechodzi wszystko, czym si nie da porówna. Zdaje si, ostatnia godzina dla wszelkiej roboty kiej przyszoci naszego Bo jeeli sze j uwaaj sobie to, z ni- e wybia dla wszel- ruchu... wczorajsi przyjaciele si nawzajem rki na i i i starzy towarzy- za zdrajców i nie poda- zebraniach... 10* : 148 Teraz niema ju nawet Zapanoway braniach. mowy o wspólnych ze- stosunki oficjalne, które ogra- niczaj si zreszt do wymiany obelywych, penych artykuów, których nie mog czyta. jadu odezw i Wydaje mi si, si e si wszystko zawalio, i e nigdy, nigdy nie podniesie. may ysy towarzysz. samym zamkniciem bra- Niedawno nocowa u mnie Ju koo jedenastej, przed my, przyszed jeszcze Grabarz. May ju lea odwróci si do ciany. Grabarz zwróci si wprost do mnie gono zapyta, czy nie mógby dzisiaj przenocowa. Powiedziaem mu, przecie widzi, e kanapa zajta. Nie, towarzyszu, kanapa nie jest zajta. Na i i e — j zajem dzisiaj ja i by. Powtarzam Wam, — — Zwarjowalicie To Wy Wy si e naszych kanapa jest nie i ja mia tu wolna. Grabarz, co za komedje? wyprawiacie komedje. Kanapa stytucj partyjn, sem ! nikt z mam do niej tu rzdzicie, jak szara jest in- prawo. Tymcza- g, i spraszacie sobie jakich panów... — — No, no, Grabarz, tylko bez tych gupstw! To Wy jestecie gupi, jeeli nie najprostszych rzeczy. Chyba, W nich. takim razie ecie ju winszuj i rozumiecie przeszli do wychodz. Ale to Czowiek uczciwy mówi otwarcie nie wprowadza w powanej partji. May towarzysz zamia si na to, jak szatan, odezwa si do ciany jest naduycie zaufania. bd i i — Ha-ha-ha, powana partja! Ha-ha-ha. : . ! ;: ! 149 Grabarz porwa si ku niemu zawoa i zaci- z litemi piciami — )ana Ja do pana nie i — Rozumiesz pan ! panu podobnyci si te do pana nie odzywam. Prosz mnie nie zaczepia — — To pan mów Mówi, jak e Widzc, — pocichu. Pogódcie ! powan, sytuacja staje )rzyjaciómi, towarzyszami istami do mi si podoba. si nie daem im si kóci. Ludzie, pomiarkujcie si i Do ! Mówi Ja Ciebie. ;m mówi ! wystpi- Przecie ! jestecie Przecie jestecie socja- Kady moe mie si... swoje sdanie... Grabarz rzuci si teraz na mnie — Kady moe mie liejszego nas, ije ! e Ale jak kto swoje zdanie publicznie przeszlimy na ii przed drukuje i kto nie adnym oszczerstwem... mu may ysy towarzysz, mówic Przerwa liesionym — gosem do swojej kto ludzi, Kunickich Izieo i — wiadomie zaprzepaszcza kto niebywa w pierwszy wy- naszych stosun- . Nie cofam ani jednego Napróno bagaem szy pod- ciany Waryskich, ^da plugaw odezw, . cofa Kto intryguje zagranic, kto nasya do kraju )odejrzanych kach susz- Nic od narodowców, kto bun- okamuje naszych robotników, i ! pisze w yciu jeszcze przed sowa naszej tumaczyem, po widziaem tak zacieko. dwoma i tygodniami odezwy! raz pierw- byli ze Ci ludzie sob na 150 „ty" i uwaani od caych byli za przyjació. Ile lat razy bywali u mnie razem na herbacie si A rozsdny czowiek? teraz lubili. Nic nie mogem poradzi. eby si mogo doj! dzy niemi, ysy Jake co? Stanem nie pobili, ! moe to Wiem, e zrozumie pomi- tylko bo do wszystkiego towarzysz zerwa si na óku i, z wisz- cemi chudemi goemi nogami, perorowa, wygraa- jc piciami. Grabarz sta w palcie kapeluszu, tak jak wszed. Mówili sobie straszne rzeczy w same oczy. Kiedy usiowaem wmiesza si do dyskusji przytaczaem i i e dowody, i proletarjatowi potrzebna który gorzej. Trwao to jest jedno wiem nawet, dugo. A poniewa w czo- zgoda, nawymylali mi obadwaj, i nie wieku te pynie krew nie woda, wic przestaem si martwi, a zaczem si zoci. Ale milczaem, byem — nie, neutralnym. A sprawa przywaszczonych, mówic grzecz- czcionek? — — Czcionki byy nasze. Wacaw zostawi u RozWacaw siedzi (a wiadomo Nieprawda. Czcionki tropnego. I teraz, caemu wiatu, kiedy jakich przekona jest Wacaw), wy wycyganilicie od ciemnego robociarza... — — — — — Teraz I jest ciemny, bo was porzuci... nietylko ciemny, ale pody... Pody, bo chce zosta socjalist. z was socjalici... Nie wam, kontuszowcom, nas sdzi... Tacy i ! 151 - Banda demagogów! - ladu z was nie zostanie za trzy miesice. Robotnikom otworz si oczy Wyjani si wszyst! je intrygi. A ju czym mówi, Grabarz, wróci znowu do kanapy. Czozupenie nie dzieciak, stary wyiek rozsdny iwny dziaacz urzdzi najgupsz w wiecie awanir. Czepi si mnie, wymagajc, abym ysego towarzysza wyprosi z domu, bo on z nim pod jedjym dachem t. d.... - Za pozwoleniem, partja partj, ale to jest mój dom, rzdzi u mnie tak brutalnie nikomu nie pozwol. Towarzysz jest moim gociem. Nie macie prawa przyjmowa wrogów partji. To jest moja sprawa. Towarzysz jest socjalist porzdnym czowiekiem, to mi wystarcza kiedy nie mieli o ^k ostatni warjat, i i i — — i A jak — — i Wam si nie podoba, to si wynocie ! A wic przeciodzicie do warciolskiej grupy ? Nic nie powiedziaem Nie wiem, kto tam ! warcioli. — Dobrze, w wszelkie stosunki. takim Powiem razie Wam zrywamy tylko, takiego starego faceta, to powinnicie rozumu e z Wami jak na mie wicej ! Gdyby nie nietakt ysego towarzysza, to moeby si na tym skoczyo. Ale licho go pokusio zareklamowa mnie samowolnie, jako czonka jego grupy. Uczyni to zupenie niepotrzebnie. Wypar- : 152 em si tego do A grzecznie. energicznie zacz si ten moe i niezupenie natycimiast ubiera, urgajc — przyszo, Jeszcze mi na to nie szuka przytuku u narodowców! zacz tryumfowa Grabarz ebym mia i ju zdj palto i ka- gotujc si do pozostania, kiedy owiadczyjeeli nie nale do tamem mu kategorycznie, znowu musiaem to tych, to tymbardziej do nich. powiedzie troch za ostro, bo si ostatecznie obranazwa mnie nawet burujem. zi pelusz, e I i Dopiero w ostatniej chwili, kiedy ju wychodzili zaczobadwaj, wrócia mi przytomno umysu, si japomiecili em ich baga, eby przez t noc ko u mnie. Przepraszaem robiem, co mogem, i i ju si zacili. aden si ze mn nie poegna. Poszli, kady w swoj stron, bka si po mie- ale cie przez ca noc, bez paszportów i napewno bez pienidzy. Mogli si wsypa. Nie spaem przez canoc z irytacji. Ale gównie drczyo mnie sumienie. Byem winien, naleao inaczej postpowa z rozdranionemi ludmi. Trudno nowag w jest utrzyma rów- takich przejciach. Pooenie moje jest poprostu okropne. Kady naszych ludzi wie, po czyjej stronie ma stan. Czy dobrze si namyli, czy wszystko, jak naley, rozway, to jest inna rzecz, ale wszyscy zdecydowali si podzieli si huzia jedni na drugich. z i Ale co ja mam ze sob pocz? Prawd powiedziaw- nowy program mi si podoba, wszystko byoby dobrze, eby nie te wymylania plotki. Teraz ju nic szy, i i 153 Wierz jednym pe wiem. tych I Od lak, p wiem, nie — tamtych i i czyli wierz drugim, szanuj e, cilej mówic, nic wszyscy mi jednakowo obrzydli. i tygodnia nikt do mnie nie zajrza. e uwaaj wszystko zaciem nie i id do za skoczone. nich. To jest Ale i ja Do kogó zreszt )j? Kady mnie bdzie namawia, a dla popara swoich wywodów bd mnie okamywali. Tak | u nas — Rzecz robi. uczciwi do gruntu i dziwna ludzie porzdni do przesady w kadym a yciowym — tutaj w tym zatargu politycznym zapdzaj si na bardzo ryzykowne ma- zdarzeniu e nowce etyczne. Naszym ludziom wydaje si, w tym momencie mona etyk zawiesi na koku. To si zemci kiedy. Boj si, eby to nie zaprzepacio caego naszego ruchu. Mamy teraz nienawi wewntrzn. Ju za dugo trwaj te spory. Ju si nie pogodz. A jak si teraz nie pogodz, to ju na zawsze pozostanie rozam marnowanie si. Potym przyjd ludzie nowi, którzy przy tych hecach nie byli których zupenie nie obchodzi, kto, kiedy jakie popeni „wistwo", czy tam napisa jaki obelywy artyku. Oni chcieli socjalizmu, bi i i d bd roboty. chcieli „historj ruchu", Ale starzy ich bd musieli powyuczaj caej wszystkie zbrodnie przeciwnej strony, pamita i to, co i co byo, to, i to, byo przekrcone, i na pami bd musieli umie co zostao wymylone, to, co si komu przy- Zawsze bd widziao. Kto tam kiedy dojdzie prawdy dwie prawdy dwie historje ruchu. i ! Kady, kto ze- ! 154 chce jedno by z bdzie musia wybiera te chodzi samopas, czyli by u nas socjalist, dwojga, albo nieuytecznym spoecznie. Najgorzej na tym wyjdzie proletarjat. Robotnicy nasi jeszcze si nie rozumiej na wyszej polityce. kto wie, czy nie zrozumieliby, gdyby nie ten tuman, który si dymi naokoo prawdy a wychodzi z gów inteligienckich. Robotnik jest to czowiek prosty chce wierzy. szczery. Potrzebuje prawdy I i Obawiam i si, e których robotnicy, teraz kada rodkami cignie do siebie, posuchaj jednych, posuchaj drugich powiedz strona wszelkiemi — i wezm niech was wszystkich djabli Obym by faszywym Pooenie moje prorokiem! rzeczywicie jest okropne. Co niewyrane zupenie gupie. Bo, naprawd, nowy program mi si podoba. Dlaczego nie mamy do tej niepodlegoci Polski, która nam si susznie naley? Jest to sprawa jasna czysta. Ale tyle o tym sysz, tyle tygodni o to si u nas kócili, tak to wszystko zamcili, tyle nieszczcia na nas spado przez t niepodlego, mi ju ona zrpenie obrzyda. Zdawao mi si, ona bdzie nowym wzbogaceniem socjalizmu, narodowcy nareszcie nie mogli na nas szczeka, e staniemy si nareszcie pewni siebie w swoim wasnym kraju. A tymczasem stay si rzeczy nieprzewidziane. Ja tam zagranic nie bywaem, na intrygach si nie znam nie chc si zna. Grabarz mówi, e tak by musiao, e jest bardzo dobrze, e si nareszcie sprawa wyjania. Niech djabli wezgorzej, jest i dy i e e i e bd i i 155 takie wyjanienie robotnicy si Polityka polityk •ka polityka ! r, Ludzie si robota usta- zniechcili... — ale przecie nasza proletar-- chyba powinna inaczej czasów byo inaczej. Nie wiem, co robi. Ju wyglda ? Za )ich lie ju nie przekona. nic nie rozumiem. Nikt Nawet gdyby sam Konrad mnie przyszed, to nie wiem, czyby mnie zdozdecydowania si na jego stron. <^n oburza si na nowy program i prowadzi pozycj, która dzi ju nie jest opozycj, a wropartj onby mnie zapewne przekona swoj logik. Ale nikt mi nie da si ani ochoty do pracy. Nikt mi nie wróci wiary w ludzi pogody ducha. Ju mi wszystko jedno. Wydaje mi si, jak gdybym ju nie by adnym socjalist. Wydaje mi si, niepotrzebnie zmarnowaem tyle lat. Jestem bardzo nieszczliwy. Jestem gboko zdemoralizowany. i a namówi do ca — g i e Grudzie 1893 r. Wydaje mi si, e znacznie odmodniaem. Wyszedem nieco z mojego dotychczasowego zasklepienia wiat mi si rozszerzy. Odnowiem stare znajomoci nawet porobiem nowe. Z ludmi zawsze lej jest y, ni samemu. Inni to ludzie, zupenie inni, ale te przecie ludzie. U nas nie ma si ich za boskie stworzenie bojkotuje ich sign kadym kroku. Zupenie niesusznie Ja bywam od paru miesicy w kilku dozupenie zmieniem zdanie co do tej okrzyi i i ! imach i czanej zgnilizny w sferach buruazyjnych. Co wa- 156 mona w tym rodowisku szerzy nasze w pewien sposób urabia opitaktownie. Ponj. Staram si to robi ogldnie którzy nigporzdnych ludzi, zupenie kilku znaem postpowcami desocjalistami, ale dy nie niejsza, idee, a przynajmniej i bd s mokratami, a patryjotyzm ich i jest bardzo wytwor- nego gatunku. Przyjmuj mnie bardzo uprzejmie; w domach tych jestpe-j jedno mnie tylko trapi, za niez partj (od f wydaniu. Uchodz no córek na bra 125 rubli pensji na miesic) nowego roku róne, i boj si zaplta w jak intryg. Panny adne brzydkie, ale do adnej mnie nie cignie. e bd s i Jedna jest kobieta na Bywam w teatrze caym wiecie, a na koncertach, i ta... chodz na tydzie bywam dwa razy na si nie spdza ani jednego wieczoru w domu. Jednym sowem, bawi si. Chwilami wydaje mi si, e si naprawd bawi. Co odczyty. najmniej wizytami. Staram z W towarzystwie jestem podobno bardzo miy. wie, moe W to kadym i prawda? razie garnitur frakowy i mam zamiar obstalowa sobie wiat podczas karnawa- wej w u. Albowiem trzeba si na mam ju by filistrem, konsekwencje takiego pomn o Kto to co zdecydowa. Jeeli naley znosi wszelkie stanowiska. wszystkim. Oeni Wetr si, do si. Za- wszystkich djabów... Bd flirtowa, bd bi karjer. Trzeba si mija. Jako y trzeba. robi znajomoci, raz Miaem bd ro- zdecydowa, bo ycie zasady i mam zasady. 157 h nie jestem karjerowiczem ani filistrem si z przyro- zmieniem. Niech sobie nasi luNiech si umiechaj zoliwie, spotykajc mnie na ulicy. Nie idzie mi o nimnie to wyczyj opinj. Co wiem, to wiem, dzenia. Ja dzie myl, nie co chc. i starcza. Nie ja jestem winien... Postanowiem sobie myle i To te o tych starych sprawach. ju si nie truj w tak, jak nie myl nie pierwszych czasach. To e musz powiedzie, nie opuszcza si lak starego towarzysza. Nie rzuca si go jak stary but. Nasi ludzie postpuj po chamsku, umiechajc si ze mnie na ulicy. Bo czy ostatecznie przyszed kto do mnie, zapyta si powanie, po ludzku o moje przekonania ? Czy jedni albo drudzy wiedz, co ja ? jedno tylko — Nie myl ich to nie obchodzi. ysy towarzysz opo- e wiedzia swoim, przystaem do „narodowców", a Grabarz roztrbi po caym miecie, go w nocy wyrzuci za drzwi, dlatego przyczyem si do „warcholskiej grupy" nie uznajcej powagi em e , Zjazdu. To jest nasza opinja. jake ja wobec tego miaem I o przyjcie? I do kogo tu i? i prosi si Nie czytaem adi nej bibuy przez dwa miesice. Nie wiem, wy stoj. Najlepiej nie myle jak spra- o tym. e Hepomylaa o mnie. Ona, która dla mnie •bya zawsze tak dobr Boe jedyny przecie ona wie, mnie mona zawsze przekona, jeeli si Skrzywdzili mnie. Najbardziej boli mnie, lena nie ! e — ! 158 mówi szczerze tem. Powinna dla niej Nie i rozumnie. Ja nie jestem intrygan- bya rozmówi si ze mn. Ale co ja znacz... mam pojcia, co si z ni Oczywi- dzieje. s razem z Konradem w nowej partji. Kobieta eby niewiadomo jak bya samodzieln wybitn, zawsze zgodzi si z tym, kogo kocia. A jednak tak cie, i wymownie gboko umiaa broni tej niepodlegCo tu znacz zasady mio znaczy przei oci — ! dewszystkim. gdym spotka na Mazowieckiej Mart, zdami si, cice mnie zaczepi. Nie kaniamy si nigdy przez konspiracj zawaiaem si, dugo ogldaem si za ni, ale nie, posza dalej. Jakby si chciaa ze zobaczy, to przecie wie, Raz, e wao — — mn gdzie mieszkam. Dzi po bd w domu. Nie mnie cakiem. Nie, em ju oddawna spdzam wieczór tego robi ju nigdy. Rozebrao raz pierwszy ja tak y nie mog ! Próbowa- wszystkiego. ogupiaem Braem do domu robot z biura si raciunkami. Zaczem bywa po rónyci staryci znajomych burujach, rozmawiaem z panienkami, dbaem o swoj powierzchowno, ubieraem si starannie. Chodziem nawet na operetk Bywaem w cyrku Zapijaem nieraz spraw i, wracajc do domu, nie mogem trafi do dziurki od klucza... Nawet zupenie na serjo mylaem robi karjer Wszystko na nic. Takim trybem mog zaj za daleko. A oni nie wyobraaj sobie nawet, e moi ! ! ! 159 g zgubi porzdnego czowieka. Bo jestem jeszcze porzdnym czowiekiem Ale niewiadomo, co moe si sta. Bo wiar w ludzi. najgorzej IBjiada czowiek, gdy traci F Jeeli taka fujara, jak Ogorowicz, moe nalee do partji, to zaiste miech bierze (gdyby to nie by- I ' o takie smutne), w listów e ja, Bo Ogorowicz czas. jeden z najstarszych socja- musz chodzi Polsce, jest jak gupi zabija i czonkiem nowej partji. majcy pojcia o soc- On, zupeny narodowiec, nie zajadym wrogiem niepodlegociowe zna samego Konrada. Nie mam pojcia, co on tam robi, zapewne nic. Ale jest jalizmie, jest ców i chwali si, partji, w przechowuje im mn Ze jak przystao na wroga wielkie miny. jest biurze bibu grzeczny, ale Niema mowy rozmawiaem z nim ju adnych z miesic. Takie poczciwe zero, które weszo midzy wyszego. I ludzi, kto wie, czy nie Nie teraz ma on udaje z wy uwaa mojej aski przedemn co racji ? Jest niedoga, ale przecie si na wa. Ale przecie jacy ludzie si z nim but, jest go tam robi partyjnego. o szachach. i oziby, gupi, jak co zdecydo- licz, i kto za swojego. Wielkie pytanie (przychodzi mi to nieraz do czy niema w tej mojej sprawie jakiego !), gogu- piego nieporozumienia, albo czyjej intrygi. e Bo rozumiem, nie przychodzi do mnie nikt powaniejszy, ale dlaczego ani razu nie przyszed nawet taki Leonek? Smarkacz jeden, azi bez potrzeby o mao e nie codzie, eby bodaj ykn 160 tej mojej herbaciny czasu ani bojkot nie i pore serdelka, si pokaza. Taki absolutny moe by i od tego a obustronny rzecz przypadku, tylko musi czego wypywa. Jak to zbada? Mógbym ostatecznie pój do kogo. O nic nikogo nie prosi, ale mam prawo wyjanie, bo kto wie, czy moja dobra sawa na tym nie cierpi? Czy niema jakich plotek? Nie wiem tylko, co odpowiem, jak mnie jedna z bd da albo druga strona zapyta o ostateczne zdanie, bo do tego, oczywicie, musi doj. Powiem szczerze, po swojemu, nowy program mi si podoba, ale ja chc zgody a jeeli przycz si do której partji, to nie zobowizuj si bynajmniej nienawidzie tamtych. Bo ja nie mog nienawidzie e e — porzdnych ludzi socjalistów. Co oni na to powiedz? Poczekam jeszcze. Jeszcze si zastanowi. i Stycze 1894 Innym rzy, tyle ju r. jestem czowiekiem. Trudno mi uwie- eby w cigu kilku najrozmaitszych spraw dni i mogo si zaatwi speni si wrotów. Jeszcze przed dziesiciu dniami tyle prze- wszystko byo po dawnemu. Siedziaem po uszy w botku filisterskim w zupenym osamotnieniu. Byem marnym, ndznym, sam brzydziem si sob. A teraz czuj, e yj. Jest we mnie rado wola do ycia. yje we mnie jaki szlachetny ból. Podobnych uczu nie znaem nigdy. Wydaje mi si, i i e si obudziem ze snu. Wydaje mi si, e nie 161 powszednim czowiekiem. Niej przyszoci, ale teraz czuj wielkie siy, a nawet jakby jaki polot w sobie Mam wielkie zamiary mam wiar w siebie. To si ju nie moe odmieni na gorsze. To jest we mnie. im zwyczajnym, wiem, co w bdzie i za silne... W przesz sobot otrzymaem w biurze list przez posaca. Marta oznajmia mi, e na poniedziaek, na godzin szóst, potrzebuje mojego mieszkania. Pyta si mnie, czy ta godzina jest dla mnie do- zy mi Marta wyj kocha do koca ycia. Moe to traf, moe przeznaczenie? Moe nie maj mieszka? Moe jednak w ten sposób chciaa mi okaza szczególniejsze zaufanie? Zacza godna. serdeczne pozdrowienia. do oczów. Ju za to samo, braa moje mieszkanie, gotów jestem spyny Spodziewaem za ze mn si, stosunki. e e Marty chce nawiszczwzruszony partja Byem i liwy. Nareszcie. Nie mogem si doczeka dziaku. Punkt o szóstej wchodzi — tego ponie- Konrad. Zdziwiem witamy si, gadamy. Wyglda bardzo miczarne. zernie. Oczy ma jeszcze bardziej ponure zimZna na nim te przejcia, cho taki mocny ny. Musiaem si bardzo powstrzymywa, eby nie zapyta o towarzyszk Helen. Rozmawialimy o rzeczach postronnych bardzo gupich, zupenie jak si, ale i i i j ludzie obcy. Wreszcie Ze wspomnie Konrad starego sympatyka. z wielkim przepraszaniem ^* 162 grzecznociami, jak gdyby mia do czynienia z kim obcym, pyta mnie, czy nie mógbym wyj z dosprawa jest mu na kilka godzin. Tumaczy mi, wana, gdyby nie nigdyby si wyjtkowo to, bezceremonjalnie omieli by tak niegrzecznym nym. Zapewne jaka konferencja midzypartyjna. moe z tego bdzie zgoda. Ucieszyem Kto wie si na poegnanie yczyem mu powodzenia w tej wanej sprawie. Ku mojemu zdumieniu Konrad ucisma ka mnie i serdecznie ucaowa. Dostrzegem, zy w oczaci. osupieniu rozterce wyciodziem z domu. Byem pewien, stanie si zgoda. A kto wie, moe gotuj si jakie niesychane przewroty? i e i e i — — i e W i e Moe ju bdzie rewolucja? dzie, bdc odcity od tylu Co ja mogem wie- miesicy? Chodziem dugo po miecie. Siedziaem u Lur- potym zaszedem na kolacj. U Wróbla spotkaem pewnego buruja, z którym zaprzyjaniem si sa, w Gadalimy z par godzin przy dopiero teraz przekonaem si, co to za ostatnich czasach. piwie i gupi czowiek. Mówi cise. Nie, nie jest „gupi", cho to moe nie jaki zupenie pusty. Zdarzaj si u nas ludzie nieinteligientni, a nawet ograniczeni, mona prawie powiedzie, gupi, ale niema u nas ludzi pustych. Kady co ma w dugupi, ale i e szy. Kady co kocha, jak si go spyta, dla czego yje, to odpowie zaraz bez wahania. Inaczej jest w wiecie buruazyjnym. I ja miaem si z takiemi ludmi ? Tam niema duszy, adnego wyszego celu, adnego umiowania, ani powicenia. i i zy ! 163 mi yj, nie Ju a gnij. ja tam nie bd z niemi li... Koo poszedem do domu. Wszelkie si przed zamkniciem braSpodziewaem si zasta kogo jeszcze. Paaem y. ici dowiedzie si o czym nareszcie nawiza ie stosunki. Ze wzruszeniem wciodziem na sclioKlucza pod somiank nie byo, kto wida jeszse zosta, moe bdzie nocowa? Wcliodz pusto. Lampa przymiona. pojedenastej ibrania u nas kocz i — W niema dymu, rzeczy w porzdku, tak, jakby nikogo nie byo. Co to jest? Podnosz wiato ska- pkoju i mieniaem ze zgrozy. Na pododze, tu koo umywalni w ciemni ley kobieta. Spora ciwila mina, zanim wróciem jaka do przytomnoci. Przypadem do niej, uklkem Towarzyszko Heleno Co — — cie ! Byem w j z Helena... Wam Mów- jest ? rozpaczy, bo zupenie nie wiedziaem, Na szczcie, gowy scena z ziemi ostronie czuem : mówcie... co robi. mi do ! j przy sobie ni std ni zowd, przysza Podniosem jakiej powieci. — blizko, strasznie blizko po- — objem na kanapie. Poprawiem sukni mocno i i uoyem zaczem zlewa twarz. Dugo nic nie mogem wskóra czoo chciaem lecie po doktora z naszej kamienicy, nie zwaajc na wszelkie mogce std powsta zawikania plotki, kiedy drgny jej powieki sabo poruszyy si usta. jej i Ju i i W 164 Pochyliem si nad ni, otarem Jaka jej czoo i twarz. strasznie blada... — Heleno... Naraz szeroko otworzya oczy spojrzaa i mnie. Nigdy nie widziaem takiego spojrzenia... za beznadziejny Co ból... Kto ci skrzywdzi? Kto duszo tobie, mia? Ja we Co ukocliana? ci obroni — ja ciebie nie dam... — Mówcie sowo ! Co Wam jest ? Powiedzcie jedno nie moga przemówi. !... Poruszaa wargami, ale Nie odrywaa odemnie oczu. duga, straszna ciwila. Wydawao mi jestem gdzie poza wiatem, poza yciem. si, Przez te cudne, zbolae oczy widziaem to, co jest Bya to e Odsoni si niewidzialne, niepoznawalne. mn mi tajemny, nigdy nie przeczuwany wiat. w gowie przede- Zabysy nowe myli, myli o wszystjest, co bdzie lub by moe. Zajrzadokona si cud jej duszy niezliczone, kim, co tylko em w sam gb — — i stano przedemn jawnie, jasno, wyranie, tajemne ycie drugiego czowieka. Zgbiem jej cay ból zmierzyem jej ca si... Ukorzyem si przed ni staem si ju od*tej chwili innym czowiekiem. Kady na moim miejscu przeobraziby si staby si lepszym. To bya chwila jakiego cudu i i i — czy jasnowidzenia... Nic mi jeszcze nie powiedziaa, a zrozumiaem. Nie omyliem si. ju wszystko r 165 Dugo staem nad ni w milczeniu, wpatrzony jak w wito. Nie ciyo nam to milczenie — ja ju wiedziaem, co si stao, a ona rozumiaa, e ju wiem e gotów jestem ycie za ni odda. i si na równe nogi, jak gdyby „chciaa gdzie i. Ale zachwiaa si musiaa usi. Nagle zerwaa i F I Przestraszyem si. Co tu robi czy subtelnych I eby Moe ma by Wpuci ? — jaki atak, czy co? doktora, buruja, do tych rze- o których nikt nie pomyla sobie ten otr co ma wiedzie ? o nas? eby po- I i tym caa kamienica gadaa? Przecie nie o siebie mi chodzio Na szczcie uspokoia si. Ale widocznie nie ! I I ^ zdawaa sobie sprawy z tego, porze. Zapewne zapomniaa. A cho byo co trzeba za gardo, a way robi, com na ni co gdzie jest o jakiej i staem, jak gupi, mówi. Dusio mnie ja spojrza, to mi zy napy- do oczu. Potym dugo patrzaa na mnie jakiemi nieswo- Moe A moe ona mnie nie poznaje? chora? Co tu robi? Wreszcie przemówia: jemi oczami. jest ciko — Zawsze bylicie z caego serca! Wam Omao nie milczaem, bo dzie upadem có w mnie dobrzy. przed ni Dzikuj na kolana. takim wypadku mona Ale powie- ? — mam dla — Powiedzcie mi, towarzyszu, teraz poradcie, co ja robi? Ja si domylam. Wierzajcie mi, Heleno... Ja Was zupenie rozumiem. Mog by mdrzejsi ode- . 166 mnie, mog Was ludzie ocenia szego, Przyjaciela! Ja ko — — oddanego bardziej i szanowa, przyjaciela Wam pomog — ale lep- macie. nie zrobi wszyst- ja zaufajcie mi, jak bratu... Ja pójd... Ju nic nie pomoe, ju nikt poradzi. nie Stao si, ju wszystko umaro... Poszed Konrad, poszed... Powiedzcie, dawno ju wyszed Konrad? a nie Chyba ju bardzo póno, ju musz mam zupenie si. To jest dziwne, nie mog si posami zaruszy. Nic nie mówcie o tym nikomu pomnijcie o tym. Ja nie chc, eby kto wiedzia Znowu popeniem gupstwo. Wyrwaem si nie i— I ! . w por Gupi musiaem mie min w ! . owej chwili. zaczlimy mówi. Obiecaem j odprowadzi do domu. Okazao nie spaa. Na si, e od dwuch dni nic nie jada szczcie miaem w domu cokolwiek do jedzenia. Zabraem si do roboty. Przysunem stolik do kanapy. Ugotowaem herbaty, podaem, co byo. Zacza si rozmowa, tak, jakby si nic nie sta- Ale przynajmniej i ju po postawia na stoliku Nie pakaa ja za ni pakaem. Nie wstydziem si. Przesiedzielimy tak do rana. Nad ranem zasnprzya, siedzc. Czuwaem nad ni pokornie o. Ale chwili szybko filiank, ukrya twarz w — doniach. — sigaem w sobie nie tajemnicy d bd opuci jej ju nigdy. pilnowa kadego Bd jej i Zdaleka, kroku. w B- robi co wiernym psem. mocy, eby jej byo lejsze to nieludzkie nasze ycie. Dla niej mia zawsze dobre sowo i raserdeczn. Ju na zawsze zabraa moj dusz. jej kiej d bd jest ludz- 167 Konrad jest straszny czowiek. To strasznie moc- Wyrzek si jej, opuci j na zawsze. swoj drog nigdy przed niczym si nie czowiek. )n idzie i nim zimny rozum jaka piekielna wiadomo. Ta wiadomo powiedziaa mu, przeszkadza mu w deniu do jego celu. bez wahania oderwa si od mioci, a gdy si na to zdoby, to rozum nakae mu zapomnie. Zmusi si do tego szybko zwyciy. Ale ona jest jeszcze mocniejsza. Ona kochaa go sercem, ca swoj istot, bo taka jak ona nie moe inaczej. Ona go zawsze bdzie kochaa do mierci nie bdzie niczyj. Jej ycie bdzie nieutulonym cierpieniem wieczn tsknot. Ona nie bdzie chciaa zapomnie. A jednak zdobya si na to, eby nie ustpi. Czy widzi przed sob jaki niezomnie wytknity cel? Czy polityka ju poara w niej caego czowieka? Nie, ona to nie Konrad. Ona nie jest konsekwentnym politykiem ani zimnym dziaaczem spoecznym. Ona co w tym wszystkim niezmiernie pocofnie. Kieruje i e mio 1 i i i kochaa. Ona si tego wyrzec ju nie moe. Teraz rozumiem nowy program. Naukowe uzaadnienie i Marks zalecaj ilaj si, ^vo, czaj. eby rzeczowo i to wygldao sucho. I nie. i logice, Nasi pisarze wy- jak najbardziej nauko- Owszem, Ale to nie wszystko. pokochania. rozumowi to lednych to przekonao, innych Tam taki ju u nas zwy- jeszcze jest co do kto tego nie odczuwa, tego nie prze- konaj najmdrzejsze wywody. 168 Luiy 1894 r. bywa u mnie prawie codziennie. Ma zgroz tragiczny smutek. Zmienia si zuzmieni si nawet jej gos. Jest jeszcze Helena w sobie i penie, pl<niejsza. Gdy ni z wydaje jestem, mi si, e w l<rainie daielciej od tego wiata wszelmay ci spraw. Wyobraa mi si jaka po- przebywam kich jego i spna, ogromna witynia, pena tajemnic, których strzee dziewica-kapanka, zawsze samotna, skupiona i smtna, wybrana przez los skazana na wieczne zamknicie zdaa od ycia, od jego soca rozi i koszy. Mam e Helena jak gdyby lubowaa zupene oddanie si sprawie. przedtym gorliw dziaaczk, robota partyj- wraenie, sobie niepodzielne Bya i i i na bya celem ycia. jej Ale szczegó roboty przejciem, nie ma i w Tu rodzaju biura. muje i chwili wolnej bieganiem po miecie. w U traktuje teraz najdrobniejszy mnie z i kady nadzwyczajnym zabija si prac zaoya sobie co godzinach wieczornych przyj- zaatwia korespondencj, pisze artykuy odezwy. Widz, to ona waciwie kieruje ludzi, e ca partj. Oczywicie jestem czonkiem tej partji. Ju mam adnych waha. Dugo si namylaem, zato wiem Natura teraz moja do gruntu, za czym id i nie ale dlaczego. lekkomylnego popiechu w sprawach powanych. Grabarz, z którym si ju pogodziem oddawna, zarzuca mi, e nie jestem jeszcze uwiadomionym, gdy o tych naszych „wrogach" wyraam si z pewn rezerw. Trudno do nie znosi 169 nienawidzie ich o „bandzie opryszków". S ii istotnie moe mylcy dzie, Ale mam g o nich myle z o nich, — nich spotykam jest i lu- socjalici. mo- za Helen. Nie bez goryczy, Tak jako bowiem równie niewtpliwie ale do nich wielki al kiedy którego mieszne si, myle i to mi przykro, Moe na ulicy. to mona traktowa sporów zasadniczych. Ale ktokolwiek byby na moi im miejscu niesuszne. owego pamitnego wieczoru, mógby sdzi ne. I nie Jestem wikszo mona zawsze zdania, rozsdnie wszystko to potrzebne, a raczej e ludzi, nie nietylko ja, ale uywa wycznie ogarnicia zawiych spraw spoecznych. po swojemu. Programy jednakowe dla wszystkich, dzi sobie i s a na nie ten inaczej. Nie zawsze wowa. nie umotyniezbd- olbrzymia rozumu do Kady ra- wiedza spoecz- ju rzecz jest kadego uoy to sobie w swoim rozumieniu. Kto tam komu zaglda do duszy? Kady czowiek jest inny, kady ma tam w gbi swoje tajemnice, których nie mona zrozumie nawet kiej wyjawi, bo przy ich inny czowiek nie najlepszych chciach i wiel- intuicji. Teraz s czasy trzewe. Wszystko trzeba bra na rozum, analizowa, ocenia, way. Pod groz omieszania trzeba tai przed ludmi wszelkie nieumotywowane wraenia uczucia. Ogromnie rozsdni jestemy wszyscy, ale wicej w tym pozoru, ni rozsdku. Towarzysz Micha, naprzykad, nie kocha si, bro Boe. Jaki uwiadomiony socjalista mógby si zakocha? On spenia tylko funkcj spoi 170 e eczn. A za nasz Klarci lata tylko dlatego, Darwin oznajmi wiatu o prawie doboru, a socjo- wyjani to kto inny. trzewym zbadaniu jej logicznie szym i Klarcia, przy bli- okazaa si Micha, poczu- natury, typem, odpowiadajcym Michaowi. wajc si do obowizku spoecznego, uatwi jej ob- czste widywanie si z Klarci, tudzie przez odpowiednie rozmowy poyczanie ksiek. Kwiatów ani cukierków jej nie przynosi, gdy to dobre dla buruazji, a zreszt nie mia pienidzy nigdy nie bdzie ich mia. sefwacje siebie swojej natury przez i i i Chcc zapewni temu zwizkowi najodpowiedniej- naley jak najczciej obcowa sob, poznawa si wzajemnie udziela sobie rónych psychologicznych spostrzee. To te spdzaj ze sob kad chwil woln. Czytaj powane ksiki, prowadz zasadnicze dyskusje cauj si wiele si zmieci. Oczywicie, nie jest to adna sze warunki rozwoju, ze i i mio, albowiem czas mioci min bezpowrotnie. Tak zwana „mio" wraz z wielu innemi przeytkami tua si jeszcze do czasu w wiecie buruazyjnym w gowach poetów. Jest to dla kadego uspoecznionego nowoczesnego umysu jeno funi i kcja fizjologiczno-spoeczna, wolno której rozumienia nie zabagnia baamuctwami romantycznemi, nieopartemi na adnych naukowych podstau nas wach. Najbardziej mnie bawi (ale jeszcze rza), wo kiedy nasze panny wicej obu- usiuj udawa wielk trze- sta o kadej porze dnia nocy na gruncie naukowym. Prawd powiedziawszy, nauki u nas i i 171 jest bardzo mao. Nietylko panny, ale wiedz rzysze ma co zaledwie u nas czas na nieco. studja? i nasi towa- Gdzie tam l<to Zato nadrabiamy nad- zwyczajnym szacunkiem dla nauki. To za, co si zapamitao, staje si ju artykuem przeczytao wiary. Nasi pisarze oczywicie musz duo umie, i a przynajmniej mi czasami powinni. Ale niezmiernie liczne te przepeniaj nasze artykuy, nasuwaj cytaty, które przypuszczenie, e prace te pisane przez autorów, jak gdyby dla utrwalenia sobie w s pa- mici zdobytej wiedzy, a po czci pochwalenia si ni, pozatym za nie maj jak gdyby adnego wyranego przeznaczenia. Gustuj u nas w kawakach, gdzie jest duo cudzysowów. Nazywa si to byczym artykuem albo prac rzeczow. Taki jest ogólny prd. Mnie on nie porwie. Ja sobie zostan takim, jakim jestem, takim, jakiemi byli ludzie za moich czasów. Lubi pomarzy. Lubi kocha. Dla mnie za cay program wystarczy, e kocham proletarjat a nienawidz jego krzywdy. Bez wtpienia, tak samo odczuwa spraw towarzyszka Helena. Umie ona operowa pojciami lepiej od i i nas wszystkich potrafi uczenie uzasadnia nasze postulaty, To te tera. kade ale jej jej rozumienie — to ukochanie. nigdy nie pochonie martwa oficjalna Nie dla litery mog litery ludzie ami sobie ycia. rozstaa si li- Konradem. Dla robi róne gupstwa, ale nie z 172 Listopad 1894 r. mam dokument. Co za szczcie! Nie sto razy na dzie. Jestem bratem Heleny. Odbyem podró do Lublina, poznaem si z jej rodzin, zaatwiem wszelkie wyNareszcie wierz oczom, ogldam go po magane formalnoci. mia prawo, jako jej bd Odtd brat, co dwa tygodnie odwiedza j w X pawi- lonie. Na ten gienjalny dopiero z pomys wpada otrzymaa teraz Helena Marta. pozwolenie na widzenia Rodzina jako nie zanadto si do tego wic o wykorzystanie jej praw, dziewczyna zobaczya od czasu do czasu jak rodzin. pieszy, eby ciodzio ludzk twarz. szym tygodniu, Zapowiedziaa mi surowo ebym si uda do Lublina w i prze- zaatwi cay interes. Chodzio o wydostanie paszportu brata wiadectwa pokrewiestwa. Zrobiem wszystko, co i mi kazano, i wrczyem Marcie dokumenty. Nie spodziewaem si niczego omieliem si tylko prosi Mart, aby przez owego szczliwego posiadacza dowodów przesaa uwizionej pozdrowienie odemnie. Alici nazajutrz Marta owiadcza mi, e to ja wanie mam by tym bratem, „gdy nie i mona wynale niego". Nie na razie nikogo bardziej odpowied- zrozumiaem zgupiaem poprostu narazie ze szczcia. zburczany za niedostwo, poczym o co Zostaem w idzie, zlekka sposób szorstki zacza mi dawa instrukcje, jak si mam zaciowywa, co mi wolno, a co nie. Zapucia si w takie szczegóy, jak gdybym by zupenym idjot. Daa mi mnóstwo polece. Miaem si zapyta o pitnacie M 173 r rzeczy, em powiedzie jej mita, bo byy umówione, om. Zanotowamógbym inaczej spa- dwadziecia Nie sobie to wszystko. to czyste nonsensy, a raczej którycli znaczenia nie Jestem przekonany, e znaki znaem. Marta mnie przeznaczaa góry na owego brata Heleny, a krcia poprostu mi mówi, w tej caej sprawie mylaa nietylko o Helenie, ale o mnie. Czuj po- z e Co dla zasady. i trzeb podzikowania jej, jestem bardzo, strasznie wdziczny, ale boj si pisn, gdy nagadaaby mi duo nieprzyjemnych rzeczy gotowa jeszcze odebra dokumenty. Z nasz Mart trzeba si bardzo pilnowa, zwaszcza jeeli idzie o jakie sprawy uczuciowe. i e Przecie powiedziaa mi ju raz, kompromituj Helen tym cigym jczeniem nad jej losem, bo ludzie gotowi jeszcze si w niej zakocia. Twarda urzdnik niech ale z. Pominwszy róne w istocie jak bya omieliem mi nikt nie przyczepki i mówi, e jest przykre sowa, mnie zawsze dobr. Dla Heleny Ale uchowaj Boe, jak kto podobn sabo. Odrazu na po- dla matka zauway w e kobieta, nieprzystpna, oficjalna, jak jaki — jest, pomyle, i niej siostra. ca urzdzi najbardziej lubianej osobie chryj o nic dla zasady. Kiedy podejmowaem si czyni starania o Helen, poruszy stosunki, pochodzi, zapowiedziaa mi, jeeli si powa na co podobnego, to wyrzucony z partji, albowiem „czas Wam byo si dowiedzie, nasz honor nie pozwala nam na deptanie po andarmskich przedpokojach". Swoj drog czekaniu — bd e e 174 e ów honor pozwoli jej samej lata w cigu to w gbomiesicy za sprawami Heleny wiem, kilku i tajemnicy przed kiej zapomn Nie em ca nigdy tego dnia, kiedy dowiedzia- si o uwizieniu Heleny. Zdawao mi si, e co okropnego ostatecznego. Ciodziem, bdny, robiem same gupstwa, a co najmniej, stao si jak i i snuem zupenie nie partj. serjo jakie idjotyczne a niezmier- kunsztowne plany, z których mia si sam Le- onek, specjalista od wszelkich nadzwyczajnoci. Oprzy- tomniaem dopiero po kilku dniach i uwiadomiem co oczywicie wiedziaem zawsze, to sobie to, e w robocie naszej ludzie kady jest na wstpienia do to wpadaj jest, nieustannie, i e przygotowany od pierwszej chwili partji. Ciko jednak zostawa na wolnoci, kiedy osadzaj za krat kogo blizkiego. Zdaje si czowiekowi, e on temu winien, wstyd mu swojej wolnoci, rozglda a gdy si oddycha wieym powietrzem po wiecie, to si ma wraenie, e si kogo okrada. i Dugo nie mogem sobie da rady. Wci staa mi przed oczami nasza biedna towarzyszka, zamknita, jak w grobie, samotna, wydana na pastw podstp- bada andarmskich. Byoby mi znacznie lej, mnie zabrano. Waciwie, to i mnie wypadaoby ju posiedzie. Od trzynastu lat jestem w ruchu. Nie napraszaem si coprawda do kozy, ale si te nie oszczdzaem, nych gdyby brali bram i ludzi naokoo mnie, wystawali przed szpicle i — nic. moj 175 Powinienem si z tego cieszy i, oczywicie, nie martwi si. Ale nieraz mi wstyd, a jak opowiadaj przy mnie rozmaite rzeczy z ycia wiziennego, to odczuwam co w rodzaju zazdroci. Listopad 1894 Jest zdrowa, )bieta! ile Ten jej wyglda humor r. dobrze. Dzielna, wspaniaa jest co za panowanie nad moe sob! To troch robiony, jest prawdziwa iwolucjonistka. — onieKiedym j zobaczy przez dwie kraty wraenia widzenia dopiero pod koniec liaem z logem cokolwiek wyjka. Ona odrazu uchwycia i sytuacj, mówia do mnie pytywaa o siostry, na o dzieci. ty, jak do brata, roz- Bkaem co bez ad- nego sensu, a ona si ze mnie miaa. Powiedziaa, bardzo si cieszy, to ja wanie j odwiedziem, prosia, eby o niej nie zapomina. Czyta, pracuje, czuje si bardzo dobrze, wy.poczywa; opowiadaa mi jakie dziwne rzeczy, których nie rozumiaem, a które byy przeznaczone dla „Kamilki", to jest Marty. Poegnaa mnie cudnym swoim umiechem. Wyszedem oszoomiony, nieprzytomny ze szczcia z bólu. Zdawao mi si, ujrzaem cud. e e e i przekonaem si, co to za dusza, co ona dla mnie znaczy. Nie wstydziem si mojego pomieszania niedostwa. Przed ni niczego si nie wstydz. Nie mam adnej mioci wasnej. Jeszcze raz i Ona wie, e ja przecie o niczym wzgldem niej 176 marz, niczego si nie nigdy nie zadam. Ja nie chc spodziewam, nic od Oczywicie, zapomniaem o caej Nic nie powiedziaem em. Wieczorem wszystkiego. ze wyj w z domu tym strachu instrukcji Marty. niczego si nie dowiedzia- i tego dnia Ale niej suy. tylko jej miaem stchórzyem postanowiem Waciwie nie byo tak niedonie na cay wieczór. ani wstydu, zda spraw jej i e si ale wielka niech do awantury. Chciaem, dzie by do samego koca pikny witeczny. Musiaem sobie w gowie to, co zaszo. Wiele rzeczy naleao sobie przypomnie od- spisaem, eby ten i uoy i tworzy. Rozmylaem sobie spokojnie i uroczycie. Obiad zjadem w dalepotym siedziaem o szarej godzinie w swoim pokoju marzyem. Zdawao mi si, czytam przepikny tragiczny poemat. Nigdy nie nawiedzay mnie takie nadzwyczajne myli obrazy. Byo to zjawisko, jak gdyby nie wypywajce ze mnie, lecz od kogo innego. Kto opowiada, szepta, szepta, piknie deklamowa przyciszonym gosem. Rozsuway si moje ciany, ukazyway si krajobrazy, morza, skay inne rzeczy nadzwyczajne, jakie widzi si tylko we nie. Unikaem kiej ludzi znajomych. dzielnicy miasta, i e i i i by sen. To byo jakby jakie natchnienie. Widziaem bkitne niebo wdrujce po nim oboki. Z tych oboków formoway si wci zmieniajce si obrazy, sceny, ludzie, drzewa, góry, jakie bitwy, jakie tumy. Wszystko to byo w ruchu, w yciu. Wszystko przepywao gdzie, popy- Ale to nie i I 177 chane przez agodny powiew, który gra bez ustanl<u powtarza jeden znajomy mi symfoniczny motyw. Dziay si tam niesychanie pielone misterja, uroczyste, budzce zgroz tajemnicze oczel^iwanie. Wielobarwne rucliliwe tumy ul^aday si w malownicze grup}-, jak na operze. Grzmiay naprzemian szeptay chóry znowu ten sam motyw z symfonji. Wszystko to dziao si jak gdyby w oczekiwaniu, akby to by dopiero wstp do czego najwyszego. Czuem przewidywaem nieomylnie, e niebawem musi si pokaza jaka posta, czy, jak to mówi, nastrój, które miay bezporedni zwizek z Hei i i i i bd len. Spodziewaem si ujrze w lada moment otoczeniu gwiazd, tajemniczych wiate, jc i j sam wypywa- na falach przecudnej melodji... Tymczasem wyrwao mnie z zapatrzenia w te rzeczy potne szarpanie za dzwonek u drzwi. To bya Marta. Przywarowaem cichuteko. Dzwonia, dzwonia posza, gadajc co gono do siebie. i Ale ju pryso Pogryem zudzenie. si nanowo w pragnieniu tego ma- mi brakowao, eby moja wizja dosza do najwyszego momentu. Taka chwila ju rzenia. Jednej chwili nie przysza. Cigle mi si przypominay rozmaite sceny z wipotrosze mi pomagay, ale gównie przeszkadzay, naprowadzajc myl na jakie sztucznoci. Pltay mi si przed oczami dekoracje ognie bengalskie. Trudno, czowiek nie umie marzy. Wreszcie wszystko si popsuo zaczy si zwy- dzianych oper i i i Ze wspomnie starego sympatyka. 12 178 rozsdne myli, o tym, co jest. Zrobio mi bardzo smutno. gupio Postanowiem sobie nigdy ju nie rozmarza si o szarej godzinie. Albowiem, eby niewiadorho jak nadzwyczajne te wyobraone rzeczy, byy pikne to przyjdzie chwila, kiedy si to wszystko popacze stanie si dziwactwem, a nie z rzeczywistoci czajne, si pusto, i i i adnym cudnym zjawiskiem. w Czowiek takiej chwili wydaje si sam sobie mieszny jaki obrzydliwy. Tskni za mylami piknemi, które byy dopiero co zniky. Próbuje rozpocz nanowo mai i rzy rodz si i kady Nie kademu to dzie chwila, wzi nego, suy e wysiku same nonsensy. marzy, z tego samodzielnie potrafi i na zdrowie. Lepiej, jak ju si zachce czego górnego pomarzy i tomik jakich poezji i nie przyj- szczytz temi, maj do tego specjalne uzdolnienie. nie pasuj zupenie do takiej kobiety, jak towarzyszka Helena. To te nawet w najskrytszych moich marzeniach jestem wobec niej sug poddanym. Marta powiedziaa mi kiedy po co Moje myli i swojemu kocha e brutalnie, si. Od niej si jakoby „omieliem" dopiero dowiedziaem to za- si, e taka moliwo wogóle egzystuje na wiecie. Nigdy przedtym nawet nie pomylaem, moje uczucia mog by le zrozumiane. Ludzie e s bez- szablonowo sdz o innych. Kady sam,g dla siebie tylko wydaje si wyjtkiem. To te niej urazio mnie to, ani nie zaniepokoio. wzgldni i Znam siebie. Znam równie Helen. I wiem, gdyby nawet, przypuciwszy najbardziej fantai e f 179 styczn z niemoliwoci, ona pokochaa mnie dykolwiek, to zapewne cofnbym si. Byoby kie- to bo- wiem dla mnie co straszliwego, czego nie potrafirzeczy, którycti niepodobna abym ogarn myl. 'sobie wyobrazi, które s pozostan na zawsze niepodobiestwem. Bywa, bardzo rzadko, ale bywa, si takie rzeczy sprawdzaj staj przed czo^. wiekiem, gotowe realne, mówic jestem bierz mnie. Ale wówczas czowiek albo zwarjuje ze szczcia, albo te ulknie si ogromu tego, co go czeka, cofa si w przeraeniu. S i e i i i — adn rachub — Nie grozi mi ani jedno ani drugie. A najmniej Bo ja nie wchodz w bdzie do mierci kochaa Konrada. to trzecie. a ona — : Stycze 1895 r. Sprawy nasze przysny troch. Wtpi nawet, jest wogóle jakakolwiek robota, a jeeli jest, to niewiadomo, kto j prowadzi, bo ludzi w Warszawie niema zupenie. Ju od wsypy Heleny le si nam zaczo dzia, ale e nie przywyklimy do wielkich rzeczy, wic jako szo. Szo szo coraz wolniej ospaej, a musiao wreszcie usta. Ludzie poznikali, jak cienie, niewiadomo nawet kiedy jak. Marta wyjechaa na wita gdzie na nie wraca dotd. Tamtym nie wiedzie si równie, bo wybrali ich prawie wszystkich w sam nowy rok. czy i i i Woy Proletarjat polski z ma zatym wakacye, a ja i wraz nim. Moj jedyn robot naszej uwizionej i jest dbanie o na teraz to, eby odwiedzanie jej niczego 12* 180 nie brakowao. Co dwa tygodnie zawo czek rozmaitego jedzenia, a prócz tego jej koszy- nowe ksiki. mnie zawsze serdeczna, a ja zawsze wychodz od niej, jak po jakim nadzwyczajnym jedynym w swoim rodzaju wydarzeniu. Jest w tym duo szczcia, ale jeszcze wicej bólu. Mona by bardzo- otrzaskanym na rozmaite przygody ycia Jest dla i konspiracyjnego, a jednak cierpie, kiedy e w wizieniu siedzi kobieta. si widzi, Uznaj równoupraw- im si tylko naley. prawo do wysiadywania w wizieniu za socjalizm. Ale serce si kraje, kiedy si widzi tak Helen za krat. Zwaszcza w chwili poegnania, kiedy j zostawiam stojc za tym ohydnym przepierzeniem z siatki drucianej, zy mnie dusz wysilam si, eby si nie rozpaka przy andarmach. Tak bywa za kadym razem. Jest to moje prawdziwe udrczenie. Gdyby si te zy przypadkiem wykryy przed naszemi ludmi, bybym omieszony na cae ycie. nienie kobiet Zgadzam si i i wszystko, na ich co wite i Tak sabo pitnuje si w w naszym programie, Niema ez klte pi i s wszelkie mcz si u gbsze i nas naszych szeregach. a co gorsza, wy- wzruszenia. Ludzie cier- moe jeszcze bardziej, ni w zwyczajnym yciu. Ale jeden przed drugim ukrywa swój wiat wewntrzny. Bojownik powinien by mny. Dla bojownika niema przywiza osobistych, tsknoty do wasnego szczcia, mioci tym podobnych rzeczy nalenych czowiekowi. Nasze ycie nasze sprawy wyi i magaj tego z nieubagan logik. Ale czy kady 181 dziaajcej w ukryciu przeladowaniu, obowizany jest by z urzdu niezomnym ? Prawda, nie przychodzi do nas czonek w i partji socjalistycznej, mem pierwszy lepszy, tylko ludzie mocniejsi, tego doboru charakterów U i nasi ludzie s tylko wogóle bardzo jest znam jednego takiego nas byo starego „Proletarjatu" pomimo ale ludmi. elaznych mao — na wiecie. ich kilku. Za Konrad. to W pierwoci- nach ruchu, na t najwaniejsz najtrudniejsz chwil zaoenia pierwszego fundamentu, skupio si i koo sprawy grono prawdziwie tgich Dla- ludzi. czego tak si stao? Traf? Przeznaczenie? Logika e wiem, do, tak byo. Zostaa wieczna pami, ale dzisiejsze pokolenie nie odziedziczyo naszych starych cnót. Tradycja obowizuje, z obowizku dostrajamy si do wielkich wzorów. Kady to czyni, jak umie najlepiej, ale w rezultacie mamy klasztorn atmosfer, gdzie, z mniej lub bardziej gorzk sodycz, poddajemy si wszelakim umartwieniom, ale nie obywa dziejów ? Tego nie po nich tradycja i i si to bez pewnego przymusu. Ustali si u nas obyczaj lekcewaenia wszelkich wzrusze, co czywistoci prowadzi trosk przed caym do tyiko otoczeniem i w rze- ukrywania swoich sztywnoci w yciu codziennym. Wszyscy motnicy. gim nasi ludzie Kady jest prywatne sprawy, nie prawd nazywa, w potrosze, jak sa- sobie, jeden o dru- Kady ma nic nie wie. wanie wygldaj skulony ale to wiedz jakie swoje wasne, nikogo nie obchodzi. Prze- nawet, skd si tam który jak pochodzi i kim jest, czy na- ma 182 gdzie jakiego Pracuj den o drugim dzieci. ojca, ze on matk, rodzestwo, sob ludzie czym par przez lat, zawodu czy i je- wychowania, jakie byy jego losy, zanim wstpi do takicli partji, co go na t drog wprowadzio. warunkaci nie moe by prawdziwej zayoci ani przyjani. Jest jaka oficjalno w stosunkach; poufao brak ceremonji towarzyskich nie zmieniaj faktu, ludzie sobie, jak obcy. Brak czasu wieczna niestao ycia konspiracyjnego sprawiaj, czowiek z czowiekiem wiecznie si mija, zapoznaje si dorywczo nie ceni znajomoci, która kadej chwili moe si urwa na zawsze. Ludzie zaprzyjaniaj si ze sob dopiero po nie wie, jest z i z W i i e s i e i wizieniach, na zesaniu, na emigracji — tam, gdzie niema „roboty" „konspiracyjnoci", odbierajcych wszelki grunt do normalnego ludzkiego wspóycia. i Luty 1895 Byem Taczyo ze czterMio byo popatrze.. na baliku robotniczym. dzieci par, a wszystko Nigdy r. nasi. w yciu nie widziaem tylu naraz socjalistów. Wzruszao mnie to. tacowanie. Bal by niby zwyczajny, ale sam fakt zebrania si takiej masy ludzi wtajemniczonych, by imponujcy. Przepisy policyjne pozwalaj na bale, to te pod oson tego balu odbywa si propaganda. Polega Serce roso. ona zreszt przewanie na tacowaniu, ale wanym ludzie nasi, rozproszeni po zakonspirowanych kókach grupkach, spotkaj si od czasu do czasu bodaj ich jest ju sporo zobacz, jest fakt, e i i e e f 183 w tej Warszawie. wano pógbkiem, Zreszt byy i deklamacje, zbierano oraz skadk na pie- wi- niów. Byo kilku naszych inteligientów i te tacowali. Wyróniali si z tumu robotniczego nietyle wybyli znacznie obejciem, ile tym, gorzej ubrani, ni prawdziwy proletarjat. Najbardziej obdarty by Leonek, który na dobitk prowadzi tace i, jak uwaaem, mia powodzenie u dam. On ze wszystkich intete najwicej mia znajomych ligientów on jeden czu si tam, jak u siebie. Reszta chodzia midzy robociarzami sztywno, jak gdyby speniajc jaki urzdowy obowizek. Mam wraenie, robotnicy czuli si troch skrpowani obecnoci swoich nauczycieli przywódców. Zauwayem, wszyscy lubi bardzo towarzyszk Michalin. Tancerze j rozrywali, zawsze po kilku ich czekao na swoj kolej. Bya rozpromieniona zna byo, e tworniejszym i e i i e i i e si przepysznie szczytu, e bawi, a zarazem jest ni tacz z dumn robotnicy. Dla naszej maej Michalinki robotnik wysz, której wybacza. i Jej naley wszystko oddawa socjalizm jeeli Michalinka robotnicy s mówi z za- jest : zdania, e... jest i istot wszystko kultem dla robotnika, robotnicy — to chc tego a tego, dla niej sprawa jest przesdzon. Boli j, jeeli partja jest innego zdania liczy si z czym bardziej, ni z czstokro zawodn opinj sfer robotniczych. Ale „partja" to te potga chyba ju kres dla Michalinki. To te sucha, zawsze sucha posuszna Michalinka, ale w gbi serca trzyma zawsze lepo stron braci i i i 184 robotników, i aden zawód wyleczy nie jej z tego naiwnego zalepienia, za które zreszt mona j prawdziwie pokocha, tak ono w niej jest proste, pikne. szczere lgn do niej. Moe z caej Robociarze to czuj partji tylko ona jedna, a Leonek drugi maj w sferze robotniczej prawdziwych znajomych przyjació. Jest to bardzo trudna sprawa dla partyjnych inteligientów. i i i pragnem Ja zawsze z zy mogem. Zawsze nie obu si robotnikami z i nigdy byy sztywne stosunki i to stron. Laty 1895 Marta wrócia nareszcie wit. ze r. witowaa niedugo ju Wielkanoc. Stskniem si za ni serdecznie; có, kiedy cae moje wylanie przy powitaniu byo wyszydzone zbrutalizowane. Spytaem j naprzykad o zdrowie zdawaoby si, uczciwie, bo i — — Có to taka zwyczajna rzecz. rem e jestecie dokto- to, Co Was obchodzi moje zdrowie? Roboty nie si wasaj, kóka robotnicze zde- ? pilnujecie, ludzie moralizowane... wierza, zastój w — Mnie, ani zostawia, ruchu! któremu nikt nic nie po- czyni odpowiedzialnym za adni ludzie si nie wasaj, bo' Có nikogo niema. Jest Michalinka. mielimy robi we dwoje z Michalinka? Musiaem si broni, wic przemówilimy si troch. Za Helen równie wy- suchaem em jej reprymandy. Przez trzy widzenia zawozi- wdliny; moe to byo e za mao rozmaite, poco zaraz wygadywa, „truj dziewczyn", poco mi grozi odebraniem dokumentów jej brata? ale 185 witego a spokoju zmilczaem. Wreszcie apowiedziane, dosy e e bd miaem ju mia duo prónowaem! Zapewne, „bo roboty, tego prónowania". Ja nie lataem po miecie, jak kot z pcierzem, ale dnia, ebym nie zaatwia jakich spraw. byo nie A wieczorami musz siedzie w domu przyjmowa ludzi. To jest te robota, bo ludzie mog by bari dzo wszyscy mili, ale nie codzie. nie na i Nie powiedziaa mi nawet, jaka to robota mnie Nie raczya. Iczeka. uszcztydzie cay na Micialinka przybiega do mnie nazajutrz, liwiona ^ Ma promieniejca. i latania ani chwilki wolnej. Jest robota! Jest ruch! y wicie, e e ju socjalizm aa mrówka patrzy wie- na to, co sama robi. zachwytem daje si prze- tylko ozkazów sucha lepo a I po posykach, to znapowsta z martwych. Taka jak ona lata i z robot. Ona mierzy wszystko wasnym zm„Niema, jak nasza MiMarta j chwali zeniem. : chalinka, swoj gupot ona ze kich, które udaj mdre". starczy za kilka ta- Jest to zdanie w pewnej mierze pochlebne, ale niezupenie sprawiedliwe. Michalinka prosta, ga ma te swoj ale filozofj, w zupenoci która przystosowana do wyma- naszego ycia. Jest to rodzaj instynktu, który nakazuje nie patrze daleko, nie uogólnia ma bardzo jest i nie jej a- gowy nad zagadnieniami naszego ruchu. ona wie o istnieniu tych zagadzagadnieniem nad nie, ale instynkt wskazuje jej, zagadnienia jest przedewszystkim to, eby w ruchu sobie Przypuszczam, e i e nie byo przerwy i, eby nie ustaway drobne, miesz- 186 ne, mrówcze prace, na których si wszystko opiera. Czowiek normalnie inteligientny nie cierpi takich j prac, lotniejsze umysy dusz si w atmosferze nudnych wiecznie powtarzajcych si drobiazgów. Przymuszaj si, przezwyciaj, wreszcie nie mog J \ i podoa uciekaj. i U nas takie s swoj misj dziejow. One maj Michalinki zawsze wierne robo- zadowolone ze swoich malekich prac. One pozwalaj si teroryzowa przecia nie wymagaj adnego uznania, ale z caym poddaniem godz si na to, nie posiadaj adnych praw. Nikt cie i i i e ich u nas nie dostrzega, nikt ich nie szanuje. W na- szym argonie przezywaj je „galopantkami", nazwa barbarzyska uwaczajca. i A przecie, Suy choby taka Michalinka... od kilku lat niejedno musiaa przezwyciy w yciu eby móc pracowa dla sprawy czyli nosi bibu, nosi listy konspiracyjne, urzdza mieszkania szuka przytuku noclegu dla nielegalnych ludzi, którzy nie maj wasnego kta, sprzedawa bilety na róne loterje odczyty dochodowe, wreszcie zaatwia rozmaite polecenia osobiste powaniejszych towarzyszy, którzy nie maj czasu na takie rzeczy. Michalinka musiaa zerwa z ca rodzin, opuci dom, gdzie jej byo niezgorzej przey nie jeden dramat wewntrzny, wiernie i , — i i i i o którym stwo ojca mao i zy kto u nas wie. matki i wite ciga j przekle- oburzenie caego koa krewnych starych znajomych, gdzie tam w rodzinnym miecie Iy. Synie tam pami wyrodnej i córki, która jest zgryzot i hab najzacniejszych 187 kr tam rodziców, legiendy o strasznej i obmierz- której posza suy, depcc najwitobowizki ca opinj miasta Iy. Wszystko Tzymierzyo si przeciwko Micialine. Pan rejent, ksidz kanonik, jego gospodyni ksidz wikary, ej sprawie, sze i i nastwo iietrowa, inynier i powiatowy, wszystkie pobone teciowe, zony, praktyczne córki. pan gieometra, pani gie- burmistrzostwo, wierne ulege ciotki, Cay wiat potpi Michalink na zawsze nieubaganie. Ksidz kanonik bowiem idca do socjalistów, on panna, caej szajki. a na- Socja- na odbieraniu wiary ludziom prostym, na uczeniu ich próniactwa nia e kada musi ulec zgwaceniu, stpnie sta si wspóln lizm polega twierdzi, kocioów i popychaniu do burze- i Socjalici rzezi szlachty. yj z kra- dziey z zapomóg moskiewskiego rzdu. Prowadz kraj do zguby, a niewiadome zbkane dusze do bram piekielnych. Dlatego te dla Michalinki niema i Dom odwrotu. ojcowski zosta przed ni zamknity W tym domu miaa wszelkie dostatki, bez których obywa si teraz. Mieszka ktem, yje herbat bukami, ubiera si, jak pomioto, cho na zawsze. i jest wcale niebrzydk. Nie ma nic wasnego i nie bdzie miaa nigdy. yje caa Spraw — czyli dwiga rozwozi bibu, zbiera po znajomych star garderob dla winiów, lata po kilka razy na koniec miasta, aeby zasta w domu obywatela, wspierajcego socjalizm, zainkasowa, obiecane dla partji, pidziesit kopiejek. Ona jest wysyana na pierwszy ogie w rozmaite niepewne zagroone miejsca, i i i u eby zbada sytuacj, czy tam nie stoj szpicle, czy niema zasadzki, jakiej eby powanych prawdziwych, narazi na szwank nie dziaaczy. po zaukach przedmie, szukajc nych wskazówek potrzebnego adresu, dzana ode drzwi, podejrzewana, wpada kamie bka Ona wedug odp- jest i w si niedokadawantury, wykrca si, wycofuje si z obcego mieszobadowana bibu. Ona pónym i — kania, ucieka, wieczorem przebiega samotne, czona zmartwiona, nie e i ponure zdya zm- ulice, jeszcze wszyst- tego, opdza si od przeladujcych j, modych donuanów, szukajcych po nocy czego im potrzeba. Jej wymawiaj z awantu- rami mieszkanie, kiego zaatwi, starych i i odnajmowane za nieregularne ycie, za za przyjmowanie których nie robi zazwyczaj zamieszkujca przy Z Michalinki. robot, i tpa, j i wracanie do domu, za wiele innych rzeczy, adna porzdna e ceni. widz ale ja bodaj jeden wic — panna, familji, Rozumiem powiedzie, a i momentów skada si cay takich atwo póne mczyzn „przy familji" dziewczyna zdatna tylko socjalizm Marta ocenia jej w niej czowieka. jest ograniczona do posyek. Nawet t niestrudzon ochot do takiej paskudnej niewdzicznej roboty uwaaj w niej za pewn niszo jej i umysow. kiedy inne nasze panny buntuj si broni od przecienia nadzwyczajnych wymaga, mówi si Michalinka pójdzie, Michalinka I i i : — to zaatwi. Jest sia pokory jest w tej cichej dziewczynie. Pod mask w niej dumna wiadomo, e ona na i — I 189 swój sposób pleni si pracuje bujnie dla tej samej ogarnie kiedy i sprawy, która cay wiat, która ogromnym wartym, aby dla powici ycie wygody yciowe, a nawet wszelkie ambicje. Nigdy z ni nie rozmawiaem o takich jest zjawiskiem i i bo nie lubi szpera po cudzej duszy. rzeczach, maj swoj draliwo Takie skromne istotki uparte i wewntrznych sprawach. Taka nie poskary si nigdy. Za to nazywaj j gupi, c kto wie, gdyby u nas kto dba o rozumny poda pracy, gdyby zadawano sobie trud rozmieszo swoich milczenie L/ania ludzi odpowiednich stanowiskach na taka Michalinka albo w teczniejsz jakiej podobna mogaby jej — to by uyAle inteligientniejszej 'robocie. bada, ani nie pyta o uzdolnienie. Zakarjer. Jej cza od posyek na tym skoczy wina, si nie dosobie tego nie obrzydzia maga niczego wicej. Trudno mi j protegowa przemawia za ni bez upowanienia. Tak ju zanikt jej nie ca i e i e i pewne pozostanie. Nasze ycie nie szanuje czowieka. marnuje swoje znale które Ciasne to nasze kroku, jak dziaania. pole spotyka nie s Zapewne bdzie kiedy marnuje ludzi — obliczy, ani nie te I si dziwolgi mog codzie, na w gdyby kto do wbijania gwodzi zotego zegarka. Takie toway nas u zastosowania. kadym tego, zdolnoci, Niejeden to upamitni uywa czasy. Ale co inaczej. przepadnie... pocztki ruchu. rodzaju tego, jak I si na- nikt nigdy nie drogo nas kosz- 190 Marzec 1895 r. Historja zwyczajna. By kiedy towarzysz, nazywany Wilkiem. Ocala w cigu trzeci lat pogromie „Proletarjatu" po emigracji, usiujc odbudokrci si po kraju si wa nanowo zamare ycie rewolucyjne. samopas, pracowa o godzie ciodzie, wyszukiwa starych towarzyszy z lepszyci czasów, agitowa icli, cign do roboty przemoc, zbiera pienidze, gdzie si dao, przemyca wydawnictwa z zagranicy wierzy, zdoa kiedy przeama oporne ycie co nareszcie stworzy. po i i Bka i i e i Byy to jednak czasy, kiedy nic si uda. Wreszde ujto Wilka na granicy mogo nie dawne póniejsze winy osadzono za krat. Zostaa po nim ona z synkiem, oczywicie w ndzy. Wilka potrzymano przez dwa lata w X pawilonie pod ledztwem wyprawiono na pi lat do Krestów. Tam klei teraz pudeka rozmyla, a wreszcie zwarjowa jest wród furjatów w szpitalu w. Mikoaja Cudotwórcy w Petersburgu bez adnej nadziei ozdrowienia. ona tymczasem dawaa sobie rady, jak moga. i za i i i i Bya nauczycielk, szya, praa, robia kwiaty zawsze mara z godu, a przy niej dziecko. Ale ponie-j wa wszystko ma swoje granice, wic nadszed czasJ kiedy ona Wilka ju nie moga robi kwiatów, ani| pra, ani szy, ani martwi si losem przyi ma szoci Tu dziecka, ani ich sprawy y. monaby uwaa paka, ani i Umara. za zamknite,' gdyby nie dziecko, które, zgodnie z logik dziejów, pozostao przy yciu, cho nikomu na nic nie byo 191 potrzebne. Teraz ono zaczo dwiga dobrodziejstwo spadku, przekazanego Niepodobna dziców. przez ro- byo wyszuka dla adnej Gdzie tam przyrodzonej opieki. na sobie cae mu musieli by dziadkowie, jacy krewni, ale na podstawie jacy tej teorji dao si nic zrobi, gdy zmara nie zostawia adnych papierów, ani adresów, a w jej otoczeniu skpym, jak zawsze bywa otoczenie ndzarzy, nic nie o niej nie wiedziano. Prawdopodobnie z domem kie- dy zerwaa ju si z biedy tak zawzia, e nie zechciaa tam wraca. Wilk za dziaa, siedzia w wizieniu zwarjowa pod faszywym nazwiskiem. i i Dziecko byo nielubne, niechrzczone i nigdzie nie zapisane. cudem, sprawa ta trafia do staramy si o umieszczenie maego Marty. Do, gdzie u dobrych ludzi. Historja dziecka wzrusza wszystkich, ale nie do tego stopnia, eby z tych wzrusze tak na poczekaniu zrodzili si czuli przybrani rodzice. Stosunków mamy mao, ludzie biedni. Dzieciak si tua od domu do domu na tymdla ulgi czasem. Marta ma z nim wiele kopotów Wymyla biednemu Wilkowi, któremu mogaby ju da spokój. „Dzieci mu si zachciao. Nigdy nie Nie wiem, jakim e s i mia wasnych trzech zmarnowa, do grobu Kobiet j wpakowa przez to dziecko, bo sama daaby sobie rady. A ty, czowieku, lataj teraz po rónych burujach, pro si skamaj, eby dziecko przyani domu, posady, ani ani groszy przy duszy. i w dodatku odpowiadaj jeszcze za to, eby dzieciak wyszed na porzdnego czowieka". Troch garnli, a 192 w por ujem si nie za Wilkiem (którego zreszt] kadym bo „w osobicie nie znaem), razie czo- wiek cierpia za spraw, pracowa, o sobie nie pa-i mita naszym najwitszym obowizkiem..." „Co?j i Wy mi bdziecie przypominali takie rzeczy?! To ja niby tego nie wiem? Kazania mi tu bdzie prawi! Wstydcie si, ecie dotd nic dla dziecka nie zro- bili..." prawda. Ale co to I mog na miesic e ja mog da zawsze i zrobi? daj, ale Par rubli trapi mnie si marnuje. Gdybym by bogaty, zaoybym gdzie na wsi dom wychowawczy dla dzieci partyjnych, które tuaj si po rónych ciotmyl, dziecko kach, babkach, nielegalnym opiek ciec po obcych ludziach, kiedy i siedz po wizieniach, na zesaniu, albo rodzice na albo Dzieci chlebie. kierunek socjalistyczny. i matka oddaj ycie Sprawie, a i s miayby nauk, Nieraz bowiem ojdzieci tymcza- sem chowaj si byle jak, nie widuj rodziców po roku duej wyrastaj na jakie dziwolgi. i co bd Bd i nasi ludzie i jest jedn do sze potrzeby, i dom wychowawczy. Na pi wy^ potrzeb na- ma same najpilniej- oczywicie, -nigdy nie zdobdzie si to trzeba filantropa, któ- ryby dla sprawy spoecznej zechcia ni Dom osobliwie. z najpilniejszych szego ruchu. Wogóle nasz ruch cej, jest to zja- to drugie pokolenie socjali- moe wyglda chowawczy na mno, i ycia konspiracyjnego, styczne si powinna z niego wypywa jaka poprzyszo. Tymczasem, dziki warunkom wisko stae ciecha na eni rubli na miesic, które powici wiw naszych cza- 193 sach ju uchodz zasug daj rozGdyby wydatki w pienidzach, wypadaby nas samych przygnbia swoj skromza niepospolit i maite przywileje. Tani jest u nas socjalizm. obliczy nasze suma, któraby noci. Ale jest i inny rachunek. Niech kto obliczy ca naprzykad z jednej strony „warto" dziaalnoci takiego Wilka, a z drugiej to, wiele nas ona kosztowaa. Gdyby takie pozycje dao si wyrazi w cyfrach, nasz budet roczny wygldaby imponujco, zwaszcza w rubryce rozchodów. Byby to wszake nieszczsny dzie w dziejach naszego ruchu, gdyby jaki manjak wynalaz formetod do obliczania naszych wkadów w ten niepozorny interes spoeczny. wiecznie skrzypicy mu i i ju pcha Lepiej i bez zbyt subtelnej wiadomoci zbyt dokadnej buchalterji. Marzec 1895 Nie miaa baba kopotu — r. kupia sobie ciel. Tak okrelono moje postanowienie, które zreszt ju stao si czynem realnym. Tadzio ju jest pod moim dachem pi na partyjnej kanapie, zanim znajdziemy sobie odpowiedi niejsze i obszerniejsze mieszkanie. Na imi mu Ta- Due, smutne oczy. Mizerny malec, niemiay, smutnym wyrazem w twarzyczce, jak gdyby mia si zaraz rozpaka. Zna na nim nielitociw dol. zy matczyne nie poszy mu na zdrowie, ani tuanie si po obcych ludziach. Pewnego wieczora Marta przyprowadzia go ze dzio. wystraszony, sob, Ze nie wspomnie ze majc go gdzie podzia. starego sympatyka. Nie widziaem 13 — 194 Zdj mnie al, gdy na mnie spojrza. Serce mi si cisno, gdym widzia jego za sute bufiaste szarawary, za ciasn kurteczk które mu tam da kto z aski. Dziecko bao si Marty, jak ognia, ciocia bya dla niego na podziw 1 dotychczas chopczyny. i agodna naszych ludzi , „Kady nad nim pokiwa gow, pocauje dzieckiem. go, Wyrzekaa przedemn na podo którzy nie chc si zaopiekowa czua. i wydobdzie jakie stare portczyny albo koszu- par zotych, ale eby tak zaj si losem chopca, poczu si do obowizku spolin, da wreszcie — na to jestemy za rozsdni. Nasi si poeni, staj si gorszemi filitak jakby chcieli sostrami od kadego buruja powetowa wszystkie cnoty dawnego ycia. bie ecznego ludzie, to kiedy wistwo jest — i tyle!" alów, co mi si nagle otworzyo w duszy. Zrobio si bardzo dziwnie, ale nie wiedziaem, do czego to zmierza. Wreszcie Marta zapytaa si maego: „Có, Tadziu, pójdziesz ty chyba do ochronki?..." A ten na to z ca posuszn cichutko gotowoci odpowiedzia grzecznie „Dobrze, prosz pani", nie rozumiejc, oczywicie, Suchaem tych i — i o co chodzi. Tego ju miaem zanadto. „No, a gdybycie mnie chopca oddali na wychowanie?" „Nie gadajcie tego z takim lekkim sercem, bo go Wam naprawd zostawi róbcie sobie z nim, co chcecie, bylebym ja miaa spokój". „No, to go bior!" „Kpicie, czy co? Có Wy z nim bdziecie robili?" „Có mam robi? To, — — i — — " — 195 co si — — „I mam Wam si podpisa Czy chyba. z Bd dziemi. go karmi, odziewa, to wszystko naprawd?" „No, robi z uczy..." na papierze mark stemplow?" Tu — milczaa przez jaki czas, ju uwierzya, jest tym naprawd szuka jakiego zgryliwego sowa, eby Marta sroga e e zna byo, wzruszona i si zamaskowa. — i „No, nie miaa baba kopotu... e pamitajcie, partja byo wychowane na czowieka. pod warunkiem..." jej si wygada, bo wierza, ale Daem temu, kto Marty. A w jej — Wam Partja byem je po- winien. Biada wzruszenia towarzyszki widziaem nawet co w rodzaju ez surowych oczach. „No pana?" malec z nym by wiadkiem ja Ale wiedzcie bdzie czuwaa, eby dziecko i — có, chcesz zosta u tego prosz pani" odpowiedzia gotowoci, z takim samym smut- Tadziu, — „Dobrze, t sam spojrzeniem, takim „Ten pan jest dobry i samym cichym gosikiem. bdzie ci kocha. On wyglda tak strasznie". To jest nieprawda. Nic niema strasznego tylko w moim wygldzie. Marzec 1895 Dziecko jest nerwowe, wraliwe Na swoje dziewi lat jest za i r. zawsze smutne. may i o wiele za Zreszt mówi tylko wówczas, kiedy sam nie zaczyna nigdy rozmogo o co zapyta nie oswoi. Ale odpowiedzi si jeszcze ze r, inteligientny. — mn 13* 196 daje dziwnie rozumne. O ladowany w wizieniu", ksiki jest „prze- go przeladuj „li lu-: bardzo mocni". Kupiem mu dwie piknej obrazkami, dom skadany z. klocków caej s bo dzie, e tatusiu wie, e z i miasto do wycinania podklejania. By przestraszony] zapyta. temi darami: „to wszystko dla mnie?" daje sobie sam rady. Zostawiam go Jest rozumny samego w domu, kiedy wyciodz do biura zadaj mu lekcj zostawiam nie otwiera nikomu i — i ka ; ; Samotnoci niadanie. drugie grzeczny, nigdy ; niczego nie si boi nie ruszy. jest , Po obiedzie idziemy na spacer. Wydaje mi si to wszystko dziwne trochi mieszne. Jeszcze si nie przyzwyczaiem, ale maego jubym nie odda nikomu. dziecku jest dziwny urok. Wszystko inaczej wyglda w moirn yciu. Dopiero teraz spostrzegem, mi byo trocli pusto i samotno na wiecie. Z pocztku baem i W e si, czy podoam zadaniu wizaem si powanie. ki wzniosy — bd co bd, zobo- w Ale teraz cieszy mnie ja- nadzwyczajny sposób przewiadczenie, cae ycie, ja Tadzia wy^ ciowam, wyksztac, puszcz w wiat, bdzie na wiecie jaka dusza, która mnie bdzie kociaa i potrzebowaa. Tadzio musi mnie pokoctia. Ubezpieczyem si dzisiaj na ycie. razie mojej mierci Tadzio otrzyma dziesi tysicy rubli. Postanowiem równie postara si o av/ans wogóle robi karjer, pienidzy bowiem bdzie namF potrzeba coraz wicej. Jeeli si to nie uda przedl nowym rokiem rzuc nasz bank i przenios siej e to ju i zostanie na e i e W i — 197 do „Wzajemnego kredytu", gdzie mam protekcj. Dopiero teraz spostrzegam, wszyscy moi koledzy przecignli mnie, a ja siedz na 125 rublach. Tak zawsze bywa, jak si kto nie postara ale nie zyszo mi to jako do gowy. Poco mi si byo cszt stara? Marta otacza mnie nadzwyczajnemi wzgldami. Kie pozwala nikomu przyciodzi do mnie na noc, tak, musz szuka ludzi po miecie, jak si chc czego nowego dowiedzie. Sama przychodzi regularnie dwa razy na tydzie. Zawsze przyniesie co maemu, kilka jabek, kolorowego papieru, bodaj jaki oówek, ale Tadzio boi jej si stale, co j wi- e — e docznie irytuje. Pyta si w o niego tonie oficjal- nym, jak gdybym by jego patnym guwernerem, a ona upenomocnion figur, przed któr powinienem zdawa spraw. O Tadzia jest jak gdyby zazdrosn. Wida to samo jest w niej, co we mnie. i Dziecko strasznie cignie do nie siebie, jak kto wie, bdzie ju mia wasnego. A ja si ju m. ni. Marta te chyba nie wyjdzie za ni jej dziecka, niech ono j pokocha. nie e oe- Nie bro- i mie ju Taka Marta mogaby bya mogaby mie wasny dom maa pod robocie i tak. i pantoflem. Ale tak — Musi nie jej pomylaa bywa ma, ju o tym, jej takiego synka, którcgoby trzy- zeszo przy obejdzie tej si ju smutno. Popatrzy czasem na e mi si jej al robi. Codzie wieczorem opowiadam Tadziowi róne Tadzia tak jako dziwnie, rzeczy. Sucha uwanie i ciekawie, a mnie jest tak do- 198 nigdy nie bywa brze, jak w towarzystwie dorosego. — po Czasami odway si zapyta o co. Dzisiaj umiechdwuch tygodniach wspólnego poycia si po raz pierwszy. Opowiadaem o yciu rónych maych zwierzteli, o ich podziemnych kry- — n jówkach, o tym, jak Co mu si zaiskrzyy w gromadz zim zapasy na i tym mu si oczta umiechn i si d. t. nadzwyczajnie spodobao, bo tak pocz- zy mi si zakrciy w oczach. Co za dola, co za smutna dola, w której ta dziecina zapomniaa, czy te nie nauczya si mia!... pacze. Zapanocy czsto przez sen jczy lam wiec, przyjd do niego, ucauj, upieszcz. „Nic mi nie jest, ja spa„Co ci jest, Tadziu?" em". Co te nawiedza po nocy tak dziecin ? Czy odzywaj si w niej zy matczyne, czy go ciga ciwie, tak cudnie. W i — widmo ojca warjata gdzie w krpuj mu widmo ojca dozorcy bd Bardzo zawsze i dalekim szpitalu ? i ci kocha, bdziemy razem. jego doli, pogrzebanej Czy go boli, kiedy tam bij go po pysku?... Ju Tadziu. Ja z ciebie zrobi zawsze, szcz-| liwego czowieka. Kwiecie 1895 poegnaem si Dzisiaj Dostaa szy pi miaem Poniewa lat z z Helen — na pi Wschodniej Syberji. Po ni widzenie jestem niby jej bez kraty, bratem, wic r. lat. raz pierw- po ludzku. dla konspi- przywitalimy si z ni, jak brat z siostr. Nie wiedziaem, jak to bdzie, ale ona pierwsza podesza do mnie ucaowaa mnie kilkakrotnie, serracji i f 199 f andarm decznie. i nie — nie zwaa „Wiecie, za co to To za ? drugim — spytaa e to, ecie mnie Nie dlatego, tali. — serdecznie i w siedzia kocu pokoju na nas. nawpó jestecie odwiedzali, taki figlar- dobry. ecie pami- za Tadzia". Helena wie o wszystkim. l^kie tajemne drogi. Jake bez ma do Marta niej ja- miary, jak bez miosierdzia hojnie je- wynagrodzony! Nie jestem ja naiwnym mo|dziecem. Nie wytworzy to we mnie pustych, sod[kich marze, ani adnej gupiej nadziei. Có to jest ^pocaunek? O, ja rozumiem!... * Ale potna, niezwalczona moc jest w pewnych symbolach. Ten pocaunek siostrzanych jej ust zniewoli mnie, umocni. Tak mocno nierozerwalnie nie przykuaby mnie do niej adna przysiga. To jest najwysza rozkosz najwysze moje szczcie. Nic ponadto nie moe by wyszego, nic, nawet gdyby jakim cudem stao si to, o czym zaj,stem i i — prawd, zaprawd Pi — nie marzyem nigdy ! j Powlok od wizienia do tysice tysice wiorst zmierza bdzie ku swojemu wygnaniu, tuajc si po etalat Jakutów... wizienia... pach w Przez brudzie i i robactwie, w niewygodzie, w po- pod konwojem brutalnego odactwa... lat ycia w dzikiej wsi, samotna, w tsknocie... To mocny, bardzo dzielny czowiek. Wiedziaa, niewierce, Pi co j czeka. przecierpi Gdyby i nie Bya przygotowana. Zniesie wszystko, powróci, taka sama dzielna to przewiadczenie, i bybym wspaniaa. strasznie 200 nieszczliwy. j tak I bd bd myl ciga stroskan, j goniy moje listy... Prosiem, eby pozwolia pisywa do i e Odpowiedziaa, sto. „Czy Wy Wy siebie nie wiecie, czy udajecie tylko? moim jestecie cz- da. nie pozwala, ale tego Przecie blizkim, najbliszym". a duo boli... Nie wiedziaem, szczcia, nie powiedziaem wcale o zajak jej powiedzie, aresztowaniu Konrada. Wzito go przed paru tygodsiedzi w tym samym X pawilonie, moe niami dziwne tylko o ci.an od niej. A ona nie wie O, za i i i to — zwyczajne, jak wiele rzeczy na tym wiecie.. i — -Mart. To mnie nieco Polecaa mojej opiece opiekuje si wszystMarta albowiem to zdziwio, nie potrzebuje niczyjego udziau w swoici kiemi sprawach. Czy onaby kiedy pozwolia na jakie ona „Mart trzeba zna opiekowanie si? i — — rzdzi lubi dziwactwa, i — gdera, nie lubi by przyjemn, ma ale ona biedna, samotna, cho wszystzna na wylot kich naszych ludzi duje. Ona bardzo wyjtkowo. Dlatego niej dobrzy. od Ja Bya codzie potrzebuje przyjani. lubi, dobrego. i niej Wam dokucza. Was ich wi- bardzo Bdcie doznaam ogromnie dla wiele dla mnie, jak matka, jak siostra, ale to jej tajemnica. Zastpcie mnie przy niej — jak si wsypie albo zachoruje, jak bdzie bardzo smutna, dopomócie jej. Dobrze?" Obiecaem dotrzymam sowa. Nie byem nigdy i zy dla Marty, miataa ze mn, mn ale odtd zawsze, co zechce. a • bd teraz jeszcze lepszy. Po- bdzie ju wyrabiaa | 201 Przy poegnaniu Helena ao i nie moga. Nale- dopomóc, naleao si domyle. Teraz byo powiedzie o Konradzie. Nie umiaem jej trzeba si zachiowa, i co chciaa mi jeszcze powiedzie. Usiowaa, zaczynaa naley jak Teraz ! mczy mnie to truje. Maj 1900 Nareszcie co si e Przyznam si, za tym Irytoway mnie odezwy, nie dla Tadzia. bacz tumy plcz si by publicznOvci, niedzielnej ni zazwyczaj, cay nasz sztab e przygoto- e Z góry byem pewien, wród zo- której gdzie niegdzie robotnicy, przybyli na ob- e chód I-go maja, sta poszedem do obowizku, a gów- razem tych Alei Ujazdowskich tylko z wania, oczekiwania. r. stao! dla bdziemy e zobacz troch wicej wreszcie partyjny, spotkam który mnie osobliwoci. w policji, komplecie ju oddawna prze- Spodziewaem si, czekajc na do zmierzchu, poczym, nie doczekawszy si, pójdziemy do domów, odkadajc wszelkie nadzieje do roku nastpnego. to si ma nazywa demonstracj! Byem ju znarowiony, nie chciaem si ju duej oszukiwa. Nie byo we mnie adnego szczerego entuzjazmu byo go akurat tylko tyle, ile go byo potrzeba dla przyzwoitoci dla Tadzia. azilimy dugo w tumie. Tadzio wci mnie szarpa za szepta O, ju si zaczyna co chodzih tak i mijali si, —a I ; — rk i : — i ! — 202 si Ale nic nie zaczynao, Minlimy si ju par Grabarz towarzyszami. Klapa ! si nic razy z szepn zapowiadao. nie Mart innemi z i przeciodzc — Przesza Michalinka rozpromieniona bowzita w grupie Karol, który jest dzie szpiclów, tnie, a swoici i — wnie- robotnic. optany manj dostrzegania wsz- mijajc si grzecznie zamiast przeprosin liczy, wiele razy przyjacióek : : z nami, potrci mnie po- szepn uciyliwszy kapelusza, — Szpicel za Wami ! — Tadzio Marta przejedzie tramwajem, jest bowiem jej taktyka od czasu ery „demonstracji" majowych w Alejach. Kursuje ona przez cae popoz poudnie od placu Aleksandra do Belwederu to i wrotem, bada rozmaite objawy, liczy robotników, przybyych na demonstracj, podaje o tym sprawozdanie do „Robotnika". Pozaprzeszego roku naliczya trzy tysice demonstrantów, przeszego maja i om miao ich by tysicy. Ilu bdzie dzisiaj, niewiadomo, ja waciwie nie widziaem na razie adnej zmiany adnej demonstracji. rozmylaGapiem si na tum, nudziem si ostatem z gorycz o naszym opakanym losie. i i W nich czasach wodzenia i podupadem na ciga szarzyzna duchu. naszego Cige niepo- ywota nad- weryy moj cierpliwo. Wszystko mi si nie podobao, nierad nawet widywaem naszych ludzi. adnej odmiany, adnego postpu, a wszystko w kóko. Wsypy, uwolnienia, szpiclowanie, nowy w którym nigdy niema nic nowego, skadki, odczyty, jakie intrygi, jakie spory, czasami jaki strajk, czasami i przewanie nic... numer „Robotnika", — ! 203 Gdyby nie korespondowanie z obowizki wzgldem Tadzia, to zupenie na nie biece sprawy s Przekonania moje samemi przekonaniami Helen, gdyby zobojtniabym socjalizmu. niezomne, jak i byy, mona wyy. nie ale Trzeba swój udzia w prawdziwym yciu, trzeba widzie jaki ruci, jaki postp, trzeba wierzy, si co way co znaczy w tym yciu spoecznym. Dusza tskni do czynu, do prawdziwej walki Tyle wstrtnych zjawisk wokoo nas, ndza, krzywda, odczuwa e i upodlenie niewoli... A có my moemy? Kto o nas Co my znaczymy w masaci robotniczych? Czy nas si boi buruazja, której wymylamy w naszych odezwach ? Czy nas si boi tak zwany rzd wie? zodziejsko-rozbójniczy Byem dugo em e ? Ale nareszcie cierpliwy. przyszed- e do przekonania, Sprawa si jako opónia, wszystko jako ustaje drepce na miejscu. Zajem si swojemi sprawami, Helen, Tadziem, i yem z dnia na dzie Tadzio doczeka lepszych nim i teraz ju wiem, i e pocieszaem si tym, czasów. e Pracowaem nad bdzie dobrym, dzielnym wychowuj oczywicie bez religji urzdowej ale ma on w duszy t now religj budzcego si wiata, ma prawdziw mio prawdziw nienawi. Nie na broszurkach uczyem go socjalizmu. Na swoje czternacie lat chopiec jest bardzo rozwinity umysowo rozumie odtowarzyszem. Tadzia — i i i czuwa, co to I jest idea socjalistyczna, to jest robota. robotnika, Da przyszym czasom wyhodowa tak ma uczciwego rolink... 204 Mog by niedog, sobie inteligientem, emerytem... zblazowanym starym ju skoczyem swoj Ja dziaalno bezporedni. Niech mnie kto cice wini, ju nie mogem. Niejeden usta, jak ja, cho póniej odemnie zacz. Oddaj jeszcze partji usugi, nigdy niczego nie odmawiam, ale niema we mnie ani ywszego zainteresowania, ani wiary w to, co ale i robi. Tak, jestem sympatykiem, na to mi przyszo. Mógbym si ju pogodzi Mart. Kiedy miersi na ni obraziem, bo omielia si mnie przezwa „sympatykiem", mnie, który jestem jednym z telnie z najstarszych socjalistów biem co mogem i w Polsce, mnie, który ro- czego nie mogem, cie dobrze widziaa, patrzc na Byo przy Tadziu 'to woaa — daem to od a co przez niej, prze- cae lata! eby od- swoje sowa, ale zamiast odwoania wynika tego caa scena- zerwanie stosunków. ZawziliMarta wiedziaa, mnie niewiele potrzeba, eby bya zgoda. Nie uczynia tego nie gadamy ze sob ju ze trzy lata. Ju Helena pisaa do niej kilkakrotnie, ludzie nas chcieli goz my si oboje, i e ale i i i dzi ale — — wszystko napróno. Trapio mnie to dugo wreszcie do wszystkiego si czowiek przyzwy- czaja. Nie miaa racji sympatykiem. Ja ból i kad jej Marta, nazywajc mnie wówczas yem rado, spraw, dzieliem kady nie szczdziem siebie, swego spokoju, ani swoich pienidzy. Ale. czasy zmieniy, Marta ma suszno... si, przeywaem rozmaite i teraz Zamyliem drczy mnie mnienia,, jaki smutek pusty i jej ani si wsponudny. p 205 Zapomniaem gdzie nawet, Nagle otoczy jestem. usyszaem krzyki, fala nas poponiosa. Trzymaem Tadzia mocno pcha- nas zwarty tum, rwaa mnie pcliali. Potok stosi za innemi, bo czony par nas ku tarasowi cukierni. Co si stao? Przewrócilimy si na schiodachi, podeptali mnie, zgubiem kapelusz, wreszcie z wysokoci tarasu ujrzaem skbiony tum, mrowie policjantów, a nad tumem kozaków. Co si stao? Alici widz, jak i i em i zaczynaj lecie na kozaków talerze, buNawet Tadzio ku mojej zgrotrafi w plecy jakiego pana, którzuci kuflem z cukierni telki, zie syfony, krzesa ! i okada wanie kozak rego nadlatuje naiajem. nowy oddzia kozaków cha si na wszystkie strony, — — masa ludzi e Widz, tum rozpierz- wpada na widz jeszcze dwuci wytwornie ubranych panów, jak wpadaj do basenu z wod na tarasie taras i nurzaj si do krzesa, tukc poczym, przewracajc stoliki, po drodze mas wszelkiego szka, pasa, uciekam za innemi, wlokc za sob Tadzia, przez jaki ogródek, przez parkan, przez jakie podwórze bram na tyln ulic. Tak si skoczya demonstracja. Bitwa pod Sansi Souci jest gon w caym kraju. Nareszcie kto o nas mówi, nareszcie dalimy jaki znak ycia! Na mnie oddziaao to w sposób odmadzajcy. byo mi wanie potrzeba do zdrowia. Takiej rzeczy Takiej maej rzeczy Grunwaldem — — bo nie jestem Tadziem, dla czym w rodzaju bitwy pod wystarcza w naszych bezbarwnych którego to zajcie jest czasach do odzyskania ochoty do ycia. 206 Oddziaa dzie w to s istocie zbawiennie e udaj, to niby na nasz ruch. A bardzo dumni. maa, przypadkowa. Maa nie maa. Ja — . Nasi nadzwyczajnego, nic i i rzecz jest naprawd wielu wielu, lu- ale innych widzielimy po raz pierwszy w yciu, jak tum bije si z kozakami z policj. kadym razie w tym wszystkim jest odrobina czego niesychanego. W i Luty 1904 Wojna. siona. r. pod Port Arturem znieArmja japoska wylduje bez przeszkody, Flota rosyjska uprzedzi koncentracj wojsk rosyjskich... Siedziaem ze dwie godziny nad Kurjerem, który te nowiny. Napado mnie nieme bezmylne osupienie. Nie odrazu zrozumiaem, o co tu chodzi. Zwolna, jakby poza mn, poza moj przyniós i wiadomoci, odbyway si tajemnicze prace. si we mnie przetwarzao trudem, pokojem. z Doznawaem wraenia, mojej istoty wern jak z Co z nie- gb gdyby w przeorywa potny pug rwc szarpic si bólem, i mnie skiba za skib, wszystko, co we mnie byo. Ustalone pogldy, wierzenia odziedziczone, dowiadczenia dugiego ycia, dogmaty, w które wszyscy wierzyli, z któremi nikt si nie spiera... Chodzi po mnie ten pug, pracowa, zdziera mi z duszy star, tward, poprzerasta dar z ugoru. To si dziao, a ja tymczasem odczytywaem po raz setny dwuchsetny kilka telegramów, wydrukowanych w Kurjerze wielkiemi literami. i tylko i ! w 207 — to Staa si rzecz nigdy niebywaa. Nigdy moje pol<;o[znaczy w okresie czasu, z l<tórego ja wszystkie jego prawdy lenie czerpalimy ycie Stao si co, co dowiadczenia. wszelkie jego i przeczyo codziennej, wcianianej w kadym oddeciu, nieubaganie wyranej prawdzie ycia. Byo i i to zjawisko nadprzyrodzone, niepojte. Nic dziwnego, e S nie z zamtu myli. cz, aeby je czowiek zdoa i ogarn odrazu zgbi Bya potga... Od kolebki czuem mi. Kto a wydobyem si odrazu nowiny, które zbyt wiele zna- mia o niej na sobie wtpi? jej Czyja gniotce brze- nienawi bya eby j lekceway? Wszdzie sigay jej kleszcze. Do dna duszy tru. Gdy dojrzewao moje pokowciska si jad lenie, panowaa u nas mdro niewoli, spokojne, wyrozumowane niepragnienie. Wyklte byy wspotak szalona, i mnienia. Ukrywano przed dziemi krwawe dzieje wczo- w dbaoci o rozsdek narodu, który od stu lat szala w szalestwie osuwa si coraz niej, coraz gbiej. Szczera bya pociecia ojców — w spokoju umierali, widzc modzie nareszcie rozsdn. rajsze i Przywyka pier do trujcych wyziewów. Spotworniay wadze duszy, zamara godno. Tylko bezmylna gawied zachowaa naogow nic wart pogard dla jarzma, wymylaa zjadliwe anegdoty, nie widzc, e z nich samych przedewszystkim szydz ich warszawskie dowcipy. Obywatel kraju, czowiek powany by w gbi i i — 208 duszy lojalnym niewolnikiem. Przeobraaa si jego Ju go yciu wolnych ludów Europy. Zbyt wielkim, zbyt wszechmocnym by wróg. Urabiaa si samorodna filozofja, obowizynienawi w tajemne, wstydliwe uwielbienie. w dziwnie raziy ot)jawy wolnoci wao — prawo niepisane. Ostatnia godno si duszy pamici, ostatnia nadzieja zbyciu i eby ju niczego w wyw tym, pragn. Nawet szeptem nie nie zwierzano si sobie, a jednak te prawdy panoway bez adnej umowy, bez niczyjej uchway. by acuch, Albowiem mocny, bardzo mocny w cigu wieków Oswoiy si wyRuchy stay si skpe uczone. Przywyky dusze do przymusowego lenistwa, z nim rce — nas ? ukuty. i mao swoich prac. dugo acucha, Nie sigay chwyta nie jego nieustannego dzwonienia. Co dwiczy — pyta cha, synu, bd, wieki nogi. i polubiy nikczemn oczy dalej, jak na ju such na i jak ojca to ci my dziwnie tak modzieczy si wszdzie wokoo syn. — Nic nie sy- Nie poruszaj si, doroniesz, zrozumiesz tak wydaje. starsi. Jak wszystko. Syn dorasta, dochodzi do zrozumienia, nie zawadza acuch, posugiwa i przyzna, a i ju mu pomaga. Nauczy si nim juby nie potrafi si oby e bez jego elaznej obrczy. A my? My, walczcy, my, comy targali gryli nasz z bezmyln cierpliwoci? Marzeniem dugich lat, owocem niesychanych ofiar trudów bya nam nadzieja, zdoamy kiedy rozluni jedno i acuch i e ! 209 e jego spojenie, zdoamy kiedy nadwery bodaj jedno jego ogniwo Komu, wiadoma bya niespoyta jak nie nam, moc naszyci kajdan ? e Bya w nas wiara. Wierzylimy, czynimy doniema innej drogi. Wierzylimy, kiedy, kiedy, ju po nas... e e brze, Ale nie wierzyli byo poród nas szalonych, którzyby nie w si dugowieczn Mymy z ni walczyli rozpaczliwym pojedynku. wroga. Znikd mocy, pracowalimy odosobnieni, jtnoci swoich. W powietrzu, ego tchnienia Tpi w sam na sam nas, ale i nie w otoczeniu obo- lekceway którym oddychalimy, nie ywicej zajadym, mielimy ponas wróg. byo ciep- nadziei. Teraz zjawia si cudem pomoc, nieczekana, niewoana. Gdzie na kocu wiata wsta wróg naszego wroga wymierzy mu pierwszy cios. Zatrzso si potworne carstwo, zdumia si wiat. Zgroza zdja ludy niewolników oto kto si poway, oto kto si omieli! jednej chwili znik czar, optujcy miljony umysów. Niema ju straszliwego uroku niepokoi — W nanej potgi! s Przysza godzina cudu. Jak dugie szerokie podlege carskiemu panowaniu, odbywa si w tej chwili bolesne, niepokojce budzenie przygnbionych dusz. Za nig niewiadomego jutrzejszego dnia rysuje si jaki kolosalny ksztat Usiuje go i ziemie, odgadn niemiaa Wzdryga si, e wspomnie cofa, , rodzca si myl. nie chce wiechce wiedzie starego sympatyka. dopiero i 14 210 dzie. Unosi si ku górze i opada strwoona, przysi do wczorajszego zwyczajnego dnia, radaby garnia zakopa si znowu pod ziemi, jak kret. Niema, jeszcze niema radoci. Przeczucie wróy si nie marzyo. rzeczy wielkie, przewroty, o jakich Odtd odwróci si czas, kady dzie bdzie inny, coraz to gwatowniejszy. zmieni Zaskocz nas si posta wiata. porwie nas brzymie, wyrachowania. bezmiarze wód coraz dzieje ol- mocniejsza nad wszelkie fala idzie przyjdzie, niech zagrzmi chwila jej przybycia. Nie- chaj nas zaleje, ponad gowy, ponad nasze spokojne domy, ponad kominy naszych fabryk, ponad wiee naszych kocioów! Rozleje i si po wyrzuci nas na Staniemy oko Gdzie nasza zatopi polach, wiato dzienne. w z oko bro? nasze podziemia wrogiem. Gdzie nasze haso na ten nowy dzie? Gdzie nasza moc, si w takim yciu ? Czy wyjdzie zali wyhodowaa ze swojego utaje- potna niesychana, na zdumienie wiatu? Czy wzrasta bdzie powoli, spokojnie, agodnie? Czy kady z nas w tym dniu jutrzejszym otrzyma dar, który go wzbogaci uczyni innym czowiekiem takim, jakich na ten wielki czas bdzie potrzeba? Czy odnowi si w nas krew? Czy zdo- nia i i — amy zapomnie o dawnej mdroci naszej, czy zrozumiemy, na teraz nic po niej ? Czy odzyskamy wzrok daleko sigajcy, ten bystry rzut oka, który zatracilimy w ciasnym naszym yciu? e ; ludzie, tam gdzie wzda si ona na ku naszym brzegom. Niech Ju i Odmienia si : ^ 211 Dusz mam pen troski pen gow i mi jako uroczycie, jak nigdy nie Wydaje mi si, si ju przeobraziem, tów na wszystko. Jest e ju pyta. bywao. em go- ja, przydadz stworz dla tego nowego czasu. Zadawnia si moja natura nie pozbdzie si ju starych naogów. Ale jestem za stary. Tacy, jak si, ale nic od siebie nie i Musz przyj ludzie nowi, dla których burza mdro bdzie radoci, których bdzie zapamitaniem. Oni gin, nie pytajc, czy si uda, czy nie. Ci si nie zawahaj, kiedy trzeba bdzie pchn obudzone masy na mier na zagad. niepewnych dniach wielkiej wojny co chwila gubi odnajdywa myl swoj, padali zrywali si nanowo a póki nie zwyci lub nie zgin co do jednego. bd W i bd i — A ju ja jest w potg ale nasze. wroga, Bd jej Ale biada temu, odnalaz w Mog jestem za stary. gotów. Ale wielk i bd zgin, bd jestem moja trwoga. Utraciem wiar niema we mnie wiary w siy szuka, bada, czeka. bd kto w bd takiej wielkiej godzinie sobie natychmiast bez i nie adnego namy- su wiary niezomnej przekonanej nieodpartej. Biada temu, komu z duszy nie spada w jednej chwili, jak uska z oczu, trzewa rozwaga. i , Ja sobie lecz myl moe by : ta wojna moe by przegrana, myl: zanim zacz- wygrana. Ja sobie niemy dziaa, zanim zaczniemy si bodaj cieszy, musimy wiedzie dokadnie naprzód, co bdziemy czynili. Ja sobie myl musimy dugo, powanie, i : 14* 212 gboko rozway w rozumie w sumieniu, zanim wylejemy pierwsz kropl krwi robotniczej. Tak sobie myl, ja stary, ja, czowiek wczorajszego dnia. Te myli w takiej wielkiej chwili nie powinny i w gowie posta lwim ma by sercu W bojownika. takiej chwili rado tylko tylko i w jego dza walki. mog Nie dnia i si cieszy. Nie auj wczorajszego wczorajszego wieczornego Kurjera z uspaka- jajcemi telegramami. Nie cofnbym nigdy tego, co si stao, gdyby to byo w mojej mocy. Wiem, e zbliaj si wielkie zdarzenia. Obiecuj im swój cokolwiekbd si stanie, uczciwie dotrzyudzia i mam Oddam im obietnicy. wszystko, co mam naj- droszego, zgin, jeeli bdzie potrzeba... Ale coraz gbiej, coraz boleniej oplata mnie nieposkromiona trwoga. Ma si spejaka troska ni marzenie dugich lat. Zblia si Rewolucja. Do gowy przychodzi i wci powraca mieszna, niewczesna myl gnbi mnie swoim alem i melancholj: czemu, czemu to wszystko nie przyszo dziei i si lat temu, kiedym by jeszcze inny... Luty 1904 Caa Europa przyglda si z z baczn uwag wypadków i rozwojowi r. niepokojem na Dalekim Wschodzie. Nikt nie wie, co z tego moe wynikn. Kto zwyciy? Tego nie wie ani car, ani mikado, ani aden prawosawny dynie nasi ludzie z czy pogaski gienera. góry wiedz, Wszyscy, co do jednego, s co przekonani, si e Je- stanie. Rosja 213 pobit na gow. O tym nie wolno wtpi, nie wolno rozwaa. Ktoby nie wierzy w zwycistwo Japonji (i to nie w byle jakie. Japonja „musi" zaj Syberj po Bajka), ten miaby si z pyszna! Entuzjazm jest powszechny. Nie przypuszczaem nigdy, eby wszyscy tak odrazu mogli powarjowa. Pragnem spodziewaem si przewrotu w umy- zostanie tego ju a i e sach, wiedziaem, nastpi musi nie, ale zdaje mi si, troch zanadto. Wiem, dziaacze, i wielkie ocknie- e tego wszystkiego jest ju e jestem innym, ni nasi bynajmniej nie docigam do swojej miary nowych zjawisk naszego obudzonego wiata. Ale w kadym razie nie mog patrze bez najwyszego niepokoju na to, co si dzieje. Panuje u nas taka rado, jakbymy ju osignli co bardzo wielkiego. Tymczasem nietylko nie dokonalimy niczego, ale nawet armja japoska nie zdya jeszcze Wiem, swoje z stare wyldowa. si czego ycie, tak ciesz. rozstaj si z niewdzicznym krwawym mozoem, loletni pokut, z tym nie na Ale za z jaowoci, cik wie- miar ludzk wym, beznadziejnym czekaniem. Panuje odrodzenia. egnaj Ludzie jego dugo trwaj te cierpli- u nas wito uroczystoci. zacz Czasby byo pomyle o czym powanie jakie planowe dziaanie, którego domaga si nowa i epoka. Tymczasem wszyscy siedz w gazetach w plateatru wojny. Rozprawiaj o pancernikach, i nach o torpedach, o sposobie strzelania do niewidzialnego 214 celu, o koncentracjach, oskrzydlaniach, o powstaniu Chiczyków w caej Mandurji... O naszych sprawach mówi si w górnym tonie. Rewolucja ju si niby zacza, cho nie zrobilimy jeszcze nic znowu tak nadzwyczajnego. Wszystko ma pój atwo. Rzd si nas boi, bo jestemy wielk potg. Tej potgi jako nie zna, rzdowego strachu. Wydalimy wojak równie jownicz odezw. Nie dopucimy do mobilizacji na tylko, jak si to stanie? Kto nad naszej ziemi i — temi sprawami myli, i wiem, e ludzie, czcy ruchowi, musz co wymyli. Ale odbywa gdzie daleko. Nasi warszawscy mog mi odpowiedzie przewodnito si chyba jako ludzie pewnego. My wszyscy gotujemy si do nadzwyczajnych zdarze, które chyba stan si same przez si, bo nikt nie wie, jak si to dokona, a nawet nikt nie ma pojcia, co ten cay przewrót odbsi ma dokona. Chyba, dzie si za porednictwem jakich elaznych i niezomnych praw historyczno-spoecznych, które nas wyrcz w tej trudnej pracy. Wszystkie te prawa zaczn si porusza, burzy, wypycha si przerasta si nawzajem, wreszcie wszystko si wyjani, a wtedy my bdziemy wiedzieli, co nam pozostaje do zrobienia. Wojna bowiem obraca szybko korb historji, a zjawiska spoeczne dojrzewaj na nie nic e i i poczekaniu w atmosferze. takiej Tragiczne jest pooenie garsteczki lijdzi o zni- komych rodkach znikomych wpywach w tak strasznie powanej chwili dziejowej. Co my moemy? Czy si odezw na nasze woanie owe, owe i 215 przepowiadane przez naszych proroków, utsknione lat a wiecznie milczce masy? Czy okae przez tyle si nareszcie ukryty skutek naszych cierpie prac i tylu lat mrówczej ywioowej energji, która ladu wsikaa w obojtne, nie zwaajce na i bez nas ycie ? s Nasi ludzie Oni wierz w najzupeniej nietyle i w siebie, pewni przyszoci. w swoje zdol- lub nieuchwytne co, majce si lada dzie objawi. Mówi si u nas, e „fala wzbiera", e „nikt nigdy nie planowa adnej rewolucji", e „musimy noci, ile poda tajemnicze za zjawiskami i i opanowywa je". Tymczasem adnych zjawisk nie wida. ycie wlecze si spokojnie z dnia na dzie. Wszyscy sie- dz po uszy w gazetach, po cukierniach politycy na rozprawiaj troch moe mielej, ale stójkowi s a czynodralstwo rosyjskie bynaj- swoich miejscach, mniej nie zdradza niepokoju. dz pilnie po warsztatach brych czasów, i nie wiedzenia swojego — i Masy robotnicze sie- fabrykach, jak za do- poczuwaj si jeszcze do wypowakiego sowa w sprawie woj- jak to zapowiaday nasze odezwy, U nas banku wszyscy gadaj o wojnie, tak, jak zazwyczaj gadano o operetce, o wycigach, o pannie Kaweckiej, o Guciu Potockim lub o sprawie Drajfusa, ale naprawd przejmuj si ni jedynie: kolega Pta- ny w zi stoku, oraz kolega Kubicki, który we Wadywosam ma zaszczyt by podchorym z szyski, którego jest zapasu i oficerem umiera niepokoju, cze- kajc na gos trby, wzywajcej pod sztandary. Nasz 216 ma min rzadk, szef prokurent, patami, gdy kto zazwyczaj tak ga- ma kopoty z wyw Boga wierzy, a ma u nas ulo- datliwy, milczy uparcie. Kasjer kowane pienidze, wycofuje je z rachunku biecego, lub wymawia gwatem, nawet telegraficznie. Obazbankrutujemy. wiam si, e Marzec 1904 Mój Tadzio uczyni wolucyjny. ju swój r. pierwszy krok re- Wypdzono go z gimnazjum z wilczym Za par miesicy miaby pacay wiat staby przed nim otwo- biletem. Jest to klska. dojrzaoci tent Czy rem. nie Nie robiem i móg ju jak nieprzytomny. z nim, e zaczeka?.,. mu adnych inaczej wyrzutów. Chopak jest, Pocieszaem go zgadzaem si niepodobna byo postpi. i Jedna z tych prawd, które urodziy si niedawno i zaczynaj ju dziaa w yciu. Tadzio by pilnym uczniem, posusznym taktownym, jak wszyscy jego koledzy. Przekonania swoje i ideay, swoj i nienawi kry Jest to zreszt prawda. i mio g- pogodn twarz wszelki brud wszelki fasz, które spyway na z wyyn katedry. Podczas pauzy, po lekcji dawa sobie ulg boko i nauczy si znosi z i wydrwiwa w zjadliwy sposób oficjalne prawdy goszcych je apostoów w granatowych frakach. W cigu tych piciu minut chopcy odbywaj jakby i i kpiel, by obmywajc ich ze zgnilizny zbyt wyszkolonym w niewoli, urzdowej. Ale eby wiek otwarcie stawi czoo. Tak byo dobrn szczliwie do ósmej klasy. kiedykol- dugo Có — a on winien, 217 e — „Nie mn wiem, co si ze uczuem, e gdybym teraz opowiada przez zmilcza, to ten moment chodziby za cae ycie, chobym nie wiem jakich wielkich czynów dokona, to nie zmybym ze siebie haby". Stao si to podczas patryjotycznej pogadanki wybucha stao wojna?... — — mn i o powinklasy o wojnie, o Japonji nociach wiernych poddanych. Zapytany o co Tadzio odpowiedzia w sowach, które zdjy przeraeniem nauczyciela ca klas, a zapewne jego samego. Wreszcie zabra swoje ksiki, a przechodzc koo tablicy, wzi kred, napisa:— Niech yje Banzaj opuci na zawsze mury Japonja gospodarza i i ! i i ! — i szkolne. Wzywany byem przez dyrektora i naturalnie ubolewaem, wzdychaem, suchaem jego gronych nauk moralnych, mi to wszystko obrzydo, wyszedem w rodku rozmowy bez poegnania. Nie by to krok rewolucyjny, ale sprawi pewne wraenie. Kiedy odbieraem w kancelarji gimnazjalnej papiery Tadzia, obiecano mi uprzejmie przygotowa a i wiadectwo z siedmiu klas zachowywano si wobec mnie z trwoliwym szacunkiem, jak gdybym by naczelnikiem rzdu rewolucyjnego. Jaki bdzie teraz los Tadzia? Ogarnia mnie cakiem egoistyczna zgroza, godna pierwszego lepszego buruazyjnego ojca. Mniejsza o dyplom dojrzaoci, mniejsza o karjer to s drobiazgi. Mogli go przecie ju tyle razy wypdzi ze szkoy za kóka dla niego i — samoksztacenia, za tajne bibljoteczki, konspiracje uczniowskie. lub za inne ! 218 Na byem to przygotowany. Ale co bdzie dalej przewrotu Co si ? modziecz czyst dusz stanie z t cudn, podczas oczekujcego nas ? pomylaem o tym. Nie przyszo mi do goeby co mogo zagraa mojemu dziecku. Za- Nie wy, e Tadzio dorasta, dojrzewa, e myli e owa przysza rewolucja ju go zapisaa pomniaem, i w czuje, i swojego krwawego poboru. Spostrzegem si dopiero teraz, kiedy Tadzio ockn si uczyni pierwszy krok. To si ju zaczo. Jak si skoczy? regiestrze i Zabrabym go wywióz gdzie daleko na cay si zawieruchy. Bagabym go na kolanacl], eby mia lito nademn, który mu byem ojcem. Przekadabym mu najwymowniejszemi sowami, eby pozwoli mi zastpi go wszystko, wszystko za niego uczyni. Obiecabym mu wielkie czyny, bohaterstwa — o, dotrzymabym sowa Gdyby, gdyby to byo moliwe!... ycie jest i ten czas zbliajcej i i twarde. Przeraaj mnie nie to, co w Bo czy nim nie jest pójdzie do walki nie jego zagadki, ale i e wanie wicej niebezpieczestwa ? on pójdzie jeden mitaniem i uchroni, Nagle, czenie. Czy si i e prawd, cakowitym zapa- nie jest raczej ni on si ustrzee wszyscy ustrzec uchroni... znienacka spado na mnie to przewiad- Mam dzi ze snu gdzie bdzie naj- tam, z pierwszych, z e mog i wa- zupenie wyrane, oczywiste. oczywistoci, mój chopiec jest i wraenie, jakby mnie kto nagle obuoznajmi mi brutalnie i bez adnego — 219 najboleniejsz nowin. A przecie tym wiedzie zawsze, od samego pocztku, od chwili, kiedym wprowadzi do mojego domu biedn opuszczon dziecin. Na co, do czego go chowaem ? Poco od maego przyzwyczajaem przygotowania powinienem byl o powicenia czci dla rzeczy wyszych? celu uczyem go kocha ludzi biednych rozumie wszystkie ich krzywdy? Czy tylko dla zasady dlatego, e tak wypada w naszej sferze kazaem mu wierzy, e najszczytniejszym powoado go W i jakim i i niem czowieka zgin jest walczy, kiedy a potrzeba to Sprawy? Cieszyem si, widzc, nie id na marne moje nauki. Z radoci dum patrzyem, jak rozwija si pod moj opiek ta czujca, czysta dusza. Widziaem w przyszoci wspaniaego czowieka, dzielnego i dla e i obywatela kraju — bojownika yczyem mu w i y, eby doczeka lepszych czasów, kiedy bdzie zdziaa wiele. szeroko rozwin skrzyda doczeka. Niebawem nadlec te lepsze czasy Ot zaczn w dniu biecym. Doczekalimy oba- móg i i i du- dwaj, ja y — troch przystary, on —o wiele za mody. ma, poleci do ognia sponie, a ja mam ju tylko al, kiedy o tym myl. Nie godzi si moja myl z moliwoci tego, a jednak logika ycia wymaga wanie tego, wszystko moe On, jak w i duszy i ly na wiecie wtpliwe, a to jedno jest nieza- wodne. wszystkie najdrosamozachowawczy moje uczucia mi broni mojego skarbu. jdybym by zwyczajnym ojcem, znalazbym tysic Instynkt '^ze i ka 220 eby oszuka ycie oszuka moJabym go uchroni przechowa przez najgorszy czas. Wynalazbym mu jak now, wznios, bezpieczn ide, jak literatur, sztuk, czy drog naukow, znalazbym mu pikn kochank, posabym go gdzie na koniec wiata... O, jake atwo jest broni si od napaci ycia, gdy ma si rce rozwizane! Ale ja kocham Spraw. Ja kocham tego zbliajcego si potwora, t nieznan, straszn, pen tajemnic rewolucj. Wzdrygam si truchlej, a jednak pragn jej krwawego przyjcia. I wiem, e oddam jej wszystko, co mam, wszystko, co tam jeszcze w duszy u mnie pozostao. Jake ja potrafi uchroni od niej Tadzia? Jake ja stan przed nim powiem mu Strze si, oszczdzaj si, niech gin sposobów na to, i jego drogiego chopca. i i i : — inni? fasz rzy, — nigdy mu tego nie powiem. Byby w tym zniewaga wobec tego dziecka, które mi wiewobec wszystkiego, w co ja wierz. A gdysi wreszcie odway zacz oddziaywa na Nie i i bym i w tym kierunku, to nie uwierzyby mi opuciaby mnie na zawsze jego szczera, wierna dusza. Gdyby mnie usucha, byby to znak, w nic nie niego i e wierzy naprawd. niema adnego wyjcia. Nie zaznam ja ju spokoju. Dla mnie ju si skoczyo dawne, zwyczajne ycie, ja ju wstpiem w mój okres rewolucyjny. Ju targa zowrogi niepokój, ju zagldam ze strachem z chorobliw ciekawoci w jutrzejszy niewiadomy dzie. Ju przeczuwam Nie, tu mn i 221 ogrom cierpie, staje mi w wyogrom czynów obrani wizja jakiego olbrzymiego zatracenia. Nie upoj si ja potg tych, przyj majcych, szalonej radoci zjawisk, nie zaznam szau walki i i i zwycistwa. Jestem stary, zdziwaczay, zmarnowany. Boj si tych nieopisanych cierpie, które nas czekaj. Wszystko moe by, moe nie by. Wszystko moe si uda, wszystko moe zawie. Jedno cierpienie nie zawiedzie. Ono zblia si, zbiera si na widnokrgu, jak awica czarnych chmur. Szczliwy, kto ich nie widzi. Mdrzy s ci co z nasi, tak lekk myl id ku tym czasom. Oburzaem si kiedy na to, teraz rozumiem. Nic nie mówi, kiedy Tadzio z nieprzytomnemi oczami opowiada mi o blizkich walkach, o barykadach, o walnych bitwach, o czerwonych sztandarach, powiewajcych nad cytadel warszawsk... Co ja mu mog powiedzie? Czego ja go mog nauczy? Uczyem go przez cae lata. Posiad ju ca moj mdro. Teraz ycie go uczy. Porwie go fala poniesie. Wezm go pod swoj komend twardzi ludzie, rzuc go na pastw bez chwili wahania, bez adnego miosierdzia tak, jak powinni czyni i — bojownicy. Tadzio prawie ma dopiero zdolnym, tak omnacie lat. Jest jeszcze chopcem tak wyjtkowo gboko czujcym... Dokonaby kiedy dzieckiem. Jest gdyby mu dano czas poy, dojrze... wzruszy ? Kogo to przekona ? Zabior mi go, zabior nie potrafi go obroni. wielkich rzeczy, Kogó to — 222 Spyta si mnie dzisiaj : — Dlaczego ty patrzysz na mnie tak dziwnie? Zmieszaem si, zy mi stany w oczach. On gotów pomyle, e mnie martwi jeszcze ten gupi i wilczy bilet... O, Tadziu, Tadziu!... Czerwiec 1904 r. Od paru dni nocuje u nas towarzysz Stefan. Ten czowiek jest nawpó obkany. Nocuje, ale nie pi po nocach, gada wci do siebie, opowiada jakie nieprawdziwe zdarzenia. straszne, Nie mog znie Boj si go. Boj si czowiek wywiera jaki jego przenikliwego spojrzenia. na którego nadzwyczajny wpyw. o Tadzia, ten Tadzio przyznaje suszno nim caemi godzinami. Sprawia to wraenie rozmowy dwuch warjatów. Napróno bagam, eby go odemnie zabrali gdzie do szpitala, czy do jakiego sanatorjum. Stefan przyjecha z Zagbia. Odbywa si tam mobilizacja. Miejscowa organizacja robia, co tylko moga. Odezwy brano chtnie przyznawano im racj. Nie Nie dawa si Wadze miay duo kopotów. Musiano ciga powane siy wojskowe. Tum si burzy. Zabito dwuch stójkowych dwuch oficerów, zrabowano wszystkie monopole, podpalono kancelarj naczelnika wojskowego, zniszczono papiery mobilizacyjne. Wysadzono w powietrze dwa jego twierdzeniom, rozmawia z i i ! ! i mostki kolejowe, popsuto plant Có mona Nic, zbrojny w zrobi wicej ? chyba jedn jeszcze rzecz i ogosi powstanie. paru 5 miejscach. — podnie ruch _ 223 Rce opadaj. Stefan opowiada, e pewna nasza widzc, jak tysic zdrowych, mocnych ludzi, robotników, nienawidzcych rzdu wiadomych tego, e id na pewn mier, wsiadao do wagoniewiasta, i nów, oblonych przez tumy paczcych on, dzieci, krewnych przyjació, wybucha spazmatycznym paczem ucieka precz przed siebie. Znaleziono potym jej poszarpane zwoki rzucia si pod mai i — newrujcy po stacji parowóz. Stefan przyby prosto do Warszawy w imieniu robotników Zagbia kary pomsty na komitet centralny za to, e dopuci do mobilizacji. Nawymylano mu porzdnie uspokoi si. Teraz filozofuje, obawiam si, e lada chwila zwarjuje zupe- da i i i nie. chodz do wysyam do Nie Tadzia biura — kolegów, pilnuj go, zabawiam. wymylam dla róne pozwalam mu by sam na sam ze Stefanem. Chopiec zamyla si w dziwny sposób, nie syszy, gdy do niego mówi, odpowiada na pytania nieprzytomnie, jak obudzony ze snu. Wiem, o czym myli Tadzio. O tym samym, co truje drczy nas wszystkich. ycie zadao nam zagadk domaga si jej rozwizania. Nie wiem, czy ju jest rewolucja, czy dopiero ma by. Spodziewam si, z niejedn jeszcze zagadk bdziemy si biedzili, ludzie warjowali, strzelali sobie we by robili rozmaite gupstwa. interesy na miecie i nie i i e e bd bd i Na teraz zadanie wiedzi na pytanie : polega na znalezieniu odpodlaczego tysice ludzi u nas daje si bra na nienawistn wojn, na pewn mier za obc, wrog spraw ? Dlaczego nie opieraj si nie i 224 we wasnej obronie? nie podnios ywioowego, krwawego buntu? Pena tajemnic jest zgin odrazu, na swojej ziemi, Dlaczego nie spróbuj szczcia i s krte drogi, któremi zawsze niespodziane s czyny zbio- dusza tumu, nieodgadnione bdzi myl, jego rowej woli... zgbimy kiedykolwiek t dusz mas Czy zespolimy si z jej tajnym, z tym istotnym jej yciem ? Czy potrafimy tyci przeogromnych si skierowa je na wielkie, na potrzebne czyny ? Czy znajdzie si wódz, który w wielkiej swojej duszy zmieci cae ycie mas poproCzy my ludowych ? uy i i wadzi je nieomyln drog?... Stefan twierdzi, e w Zagbiu bya e ju prawdziwszej rewolucji nie nowa w miecie przez dwa dni Wadze si pochoway. Przyszo bywa. i rewolucja, Tum pa- robi, co chcia. wojsko i dugo traktowa z naczelnikiem oddziau w imieniu zapasowych. Trzy razy go aresztowano, po trzykro go odbija tum. A na paktowao z tumem. Stefan i dzie skoczyo si wszystko, mino, jak sen. Nie zwaano ju na mówców, na wczorajszych wodzów. Duch upad. Ogarna wszystkich lepa, chopska rezygnacja. Zaczto adowa ludzi do wagonów, jak bydo na rze Rozproszya si wczorajsza dzika energja masy na drobne burdy, na rabowanie skletrzeci ! pików ydowskich, na wybijanie szyb. A gdyby by wódz? Gdyby by plan? gdyby... Czy mona patrze bezradnie, przecierpie. A to tu kogo trzeba o to wini? Tu przeczeka, przychodzi tu najtrudniej. Gdyby, trzeba trzeba Kiedy 225 rozkoysze si wola, fala. Kiedy obudzi si w narodzie nadejdzie czas wielkich zdarze. i A teraz, narazie, pomimo gbiu niema jeszcze adnych tylko wielkie cierpienia. I w rewolucji tej Za- s wielkich zdarze, wiksze coraz nadzieje... Listopad 1904 r. Nadchodz chyba ju nadeszy owe czasy, które si niy w marzeniach niedawno jeszcze wydaway si czym nieprawdopodobnym, czym tak beznadziejnie upragnionym, e nie mylao si o nich i i nigdy na Wzdychao serjo. si, w ale kto istocie, wierzy bodaj jeszcze przed rokiem w ten zbrojny ruch ? Byo to gdzie daleko, gdzie kiedy, ju po nas. Kócili si ludzie o te sprawy, wodziy z nas si za by — partje ale i wiara i niewiara byy te- oretyczne, suche, martwe. I sam ja — obrae, jakie pomimo zupenie ju teraz jeszcze, pewnej klski caratu, zaszy pomimo w zmian tylu tym roku w w moliwo si. Nie mówi wach, nie wierzybym jeszcze si na bo moe by tak prawdziwej walki cistwie, walce. Tak jest, na wszystko, gdyby nie to, i owak wierzybym, wierzybym, nie nie e e w moim e i spra- otwartej o zwy- ale o samej odwaymy si „nasta czas" mieszkaniu, cika w — przedpo- pena dowodów, wyadowana samemi oczywi- koju stoi niewielka, ale bardzo niezbitych — prze- i ludziach walizka, stociami. Jest to dla wielki dowód mnie wielki zaszczyt pod moj opiek zopartji, zaufania ze strony e wspomnie starego sympatyka. i e 15 226 ono w pierwszy dziejach tej rewolucji Przyjd po nim nastpne walka, stanie si rzecz zwyczajn... broni. i w Ale. broni tkwi niezmiernie uroczysty, szej transport zagrzmi dalsze, tej pierw- symboliczny moment. Nie jestem ja rycerzem... Niema we mnie dzielnoci, bezporedniego porywu, ani lepej wiary w zwycistwo. Za wiele nagromadzio si we mnie szarego pyu powszednioci, duchowego niedostwa, za duo we mnie namysu. Ja si ju nie odrodz, ja mog Nie tylko ja — wolucji Min Ale ja Taka zgin, kiedy bdzie potrzeba... nie tacy, jak ja, i bd twórcz si re- tam ze mnie bojownik? jaki mój czas... rozumiem, ale ja przecie odczuwam. chwila, taka wielka chwila... j czym Naleao uczci, upamitni, eby nasi uwaali tego dnia za powszedni. Naleao powiedzie jakie sowo, zosobie jakie yczenia, powita to, co nadchodzi, ludzie, ci wtajemniczeni, y— i poegna bodaj Tak mi si nie uczciwie to, co ju mino. wydaje... Naturalnie odbyo si wszystko zwyczajnie, po naszemu, bez adnych tam... Helena zapytaa mnie, czy zgadzam si, eby u mnie urzdzono skadzik. Oczywicie, zgodziem si, bo nad czym tu si namyla? Nawet po- e dzikowaem jej za to rk mnie mocno za e i — a ona wtedy rzeczy, jakoby ja jestem najpewniejszy wierny robocie t. d. Czy przypuszczaa, i ucisna zacza mówi jakie mie i zawsze e ja si 227 cofn, e patyka ? si boj? Czy Nazajutrz bro ona miaa mnie za sym- zacza znosi Michalinka potrociu samo zwyczajnie, jak podstarzaa, podniszczya, ju Robia naboje. i i to tak wszystko. Micialinka si ma dawnyci nie w si — ju Mczy j dwiganie, nanosia yciu tych worków, niczym to bydl juczne. czasów „Có, ? si. Micialinko Przecie inaczej bibu?" — „Ciko, ? si Doczekalimy lepszych bro, ni t wieczn nosi ale znacznie wygodniej, ni bibu, Mona si rusza, bo si tak czowiek nie opycha. mona usi w tego. wsypy cikie roboty?" „Któ o tym myli — ja jestem przecie od Was te nie pochwal, jak znajd takie — — „Ale w tramwaju". razie rzeczy". Nie pomylaem o tym. Dopiero od Michalinki dowiedziaem si, jak trudno byo w Warszawie znale miejsce do przechowania broni. aden z porzdniejszych sympatyków (to jest, majcych porzdne mieszkanie) nie zgodzi si na trzymanie broni, cho w takich apartamentach byoby wanie najbezpiecz- niej. Wymawiali si rozmaicie, z wielkim wstydem, cakiem bez wstydu. Niektórzy mowie tworzyli na poczekaniu niezomnie umiarkowane teorje taktyczne, ony mdlay. Nastpio zerwanie niektó- albo i rych stosunków, a szkoda, bo przecie potrzeba nam bdzie coraz wicej Ka- i to najrozmaitszych ludzi. 15*- — 228 mona wyzyska Sprawy, tylko trzeba bra ludzi takiemi, jakiemi s. Nie kady moe si nie ba. Trzeba ludziom da czas, eby si oswoili z nowym, groniejszym niebezpiecze- dego dobra dla e nie mog stwem. Ja si nie boj tylko dlatego, si ba. Nie moe si ba katorgi czy tam szubienicy czowiek, który w cigu dwudziestu kilku lat gotowa si do rewolucji. Ale nie jestem odwany. Mog tylko tyle, ile Niema we mnie wanie ani potrzeba, nic ponadto. odrobiny mstwa. Trapi si tym bardzo. Nowych modych ludzi potrzeba na te czasy. Zepchn nas starych nowi dziaacze, ci, którzy teraz dorastaj, którzy nas jeszcze suchaj. Nasza rola wprowadzi ich w ycie, wskaza im cel, utorowa drog na pocztek. Potym, gdy rozgorzej dzieje, opuszcz nas nasi uczniowie, odwróc si od nas z brutaln niewdzicznoci, jeeli za niemi nie zechcemy pój. Zmiad nas, jeeli si sprzeciwimy. Mój Tadzio jego pokolenie owadn jutrem. i Minie moe kilka lat, trudnych, krwawych, zawod- si u nas reszta si, wygin co najdzielniejsi... Wówczas policz nam modzi nasze bdy... Tak bywa zawsze na wiecie, nych, wytraci Kiedy patrz na mojego chopca, na jego szybdzie dojrzewanie, na jego niecierp- kie z dnia na liwy, nawpó dziecinny, ale i nawpó ju mski po- ryw do czynu, do nieprzejednanej na mier ycie walki, kiedy widz w nim t nierozwan i nierozumujc wiar w bezporedni czyn, wzbiera we mnie jaka wielka, spokojna i powana rado ta, i — 229 która trwa moja, i pomimo przetrwa, wielu, wielu jeszcze W tym jest nadzieja, w tym jest wiara widz, jak wierz, jak si spodziewaj cierpie. e modzi. gdyby byo do kogo si modli, I si o jedn eby rzecz. jak najwicej tych w ocalao, dzielnych, modlibym eby si uciowao modych to eby ludzi. klsk pierwszych nieutrwalonych zdobyczy, nie wyginli umococi co kiedy maj owadn wszystkim szturmów, pierwszych latach pierwszych i — wa i ju wszystko ostatecznym niecofnionym zwy- cistwem. Jeeli cierpi i nie mog podobni sypiam po nocach, to jedytaki Tadzio jemu e myl, nie ze strachu przed i swoim czasem, polec przed e ich wywieszaj lub pozakuwaj w kajdany, zanim zdoa wyrazi w czynie ich moda, si z nich wydoby twórcza, zwyciska myl. Cierpi nad krzywd, która sta si moe Sprawie, nie mog si pogodzi ze lepym okruciestwem ycia, które nie liczy si nie suy niczemu, tylko poera siy z niczym i i i ludzkie i istnienia ludzkie i zawsze milczy na od- wieczne pytanie bezsilnego czowieka: dzieje si tak? Dlaczego nie inaczej? — dlaczego Dlaczego nie rozumniej?... e Nie jestem obudnikiem. Moje ludzkie, moje, mocne. Nie milktak powiem, ojcowskie obawy donie we mnie ani na chwil gorzki al, nurtuje s i namacalny fizyczny tego? To jest moja sprawa, lega, jak cierpienie. Ja nie pozwol ból. to komu do moje wasne Ale co jest sobie nigdy na egoizm, 230 da bd si wykrca przed tym, czego zaUczyni wszystko, co tylko bdzie nikt po mnie nie pozna, e zawsze ustpi, nigdy nie Sprawa. trzeba, i cierpi. To jest moje mstwo. Miewam chwile dziwnego rozdwojenia w duszy. Odczuwam jednoczenie z równ si, z jednakow rado ból. szczeroci Pewnej nocy, podczas dugicli bezsennych rozmyla, uczuem niepohamowan potrzeb spojrzeju go niema, nia na Tadzia. Miaem wizj, czeka sajest za krat ju si gdzie zatraci, motny na swoj ostatni chwil... Widziaem go i i e e e w kajdanach Nie z i ogolon gow... mogem powstrzyma przeczu. Zaczo si odpdzi i wszystko mci w a bolesnych utrudzonej gowie, powsta szalony niepokój. Musiaem wsta spojrze na mojego chopca jak gdybym si chcia przekona, on jeszcze yje. eby go nie obudzi, otworzyem drzwi cicho, ostronie... Stanem w progu zdumiony. Tadzio siedzia na pododze przy wiecy. Na — i e rodku pokoju leaa pusta waliza, a wokoo poroz- kadane byy rewolwery paczki nabojów. Z wypiekami na twarzy, z byszczcemi oczami, rozmyla, czy marzy o czym wród tej zbrojowni. Nie spostrzeg mnie zrazu. Wreszcie porwa si z ziemi, z nerwowym okrzykiem, z rewolwerem w rku. i Przestraszyem go, Dugo, z ale i on mnie przestraszy. najwiksz surowoci, na jak mnie : 231 byo sta, prawiem mu kazanie. Kto mu pozwoli zaglda do walizki ? Kto go nauczy szpera po móg mnie oszukiwa? Jak móg naraa majtek partyjny, nasze bezpieczestwo te sprawy, na które potrzebna jest ta bro? Bya to bowiem caa konspiracja przed Tadziem. Wyprawiaem go z domu podczas wizyt Micialinki, a w walizie miay si znajdowa rzekomo czcionki. nocy, pokryjomu ? Jak i Nie uda si — sekret. Czy mówi ju komu o tym, e u nas jest bro? auj tych sów. Chopiec zblad, spojrza na wyjka mnie ze strasznym alem le zrobiem, ale ty mi nie ufasz. Obraasz mój honor... Jak ty moge?! Czy ja mógbym komu powiedzie tak konspiracyjn rzecz? Ja nie mog znie od ciebie takiego podejrzenia. Ja nie i — mog y... pogodzilimy si. Odebraem mu rewolwer Chopiec mia zy w oczach, ale pracowa nad sob z caym wysikiem, eby si nie rozpaka. Rozmawialimy dugo, prawie do samego rana. Wyspowiada si przedemn. On wiedzia, e Mii chalinka nie przynosi A có innego jeeli nie Nie byo czcionek, moe by w co innego. cikiej walizie, tylko takiej bro? móg wytrzyma. Musia zobaczy. Nie trzeba przed nim dzieckiem ? tajemnicy ? ukrywa takich rzeczy. Czy jemu nie To nie byo z mona Czy powierzy on jest takiej prostej ciekawoci. On ! 232 chcia tylko spojrze na nasz bro, bdzie bronia naszej sprawy. na t, która Marzyy mu si bitwy, zwycistwa armji projaki wódz gienjalny, który wyjdzie letarjackiej , z ludu... — zgin za tak spraw! wikszego szczcia na wiecie!... To nie by frazes ani niewiadomy swojej treci okrzyk. Odezwa si najszczerszy gos w modej, piknej duszy. Zdja mnie duma, serce uderzyo mi silniej z radoci, jak gdybym by wiadkiem zwyWielkie to szczcie moe by Nie cistwa. Zdusi mnie zrozumiaem, e dziecko em — nadbiegy zy do oczu bo byoby zaiste cudem, gdyby to ból, przeyo rewolucj. si I w tej chwili pogodzi- Uoyy si zgodnie obok siebie sprawa wasna sprawa ogóu. Wydaje mi si, e dopiero teraz, tak póno zespoliem si cakowicie niepodzielnie z tym, czemu niby suyem od tylu lat. Tak, jak gdybym si dopiero teraz uspoeczni ostatecznie uwiadomi. Ale nie obiecuj ani sobie, ani nikomu przey mojego dziecka. Swoj drog suba, ale to te swoj drog. Zreszt id czasy, w których mona si bdzie zasuy sam swoj mierci. ze wszystkim. — i i i Listopad 1904 r. Jutro Nareszcie zjawi si co, co postawi na zawsze granic midzy dwoma okresami naszego ycia. Stanie si jasnym dla wszystkich, przeszo zamyka e i 233 si i e nadchodzi oddala, pi ma kady z czas nowy, w który wstodrodzon, odnowion dusz. Jutro bucinie pierwszy strza Rewolucji! Nie i z przypadku, ukradkiem, nie celem padnie ten pierwszy strza a - planem z — w otwartym wy- w wiadomym natarciu, w ofiarnym mstwie! Czy speni on swoj rol dziejow? Czy bdzie zrozumiany wszdzie przez wszystusyszany kich ? Czy obudzi kraj z martwoty ? Czy zyska chwa wieczn w pamici mas ludowych, czy nie zwaniu, i i przerazi, czy nie zastraszy? — Dzie próby, dzie przemian nasz pierwszy, naprawd wielki dzie. Szczliwy jestem, em go doczeka, a lkiem zdejmuje mnie myl, e nie gotowa jeszcze moja szata godowa, w której powinno si wstpi w te nowe dzieje. Pójd tak. Czy wraz ze mn nie pójd tam setki tysice i i Rozbudzonych a jeszcze nieprzygotowanych, pragncych a jeszcze nie wierzcych ? Czy idziemy tam, eby stoczy walk zwywroga? Nie pójdziemy zwycia samych takich samych, jak ja? i — ciy siebie. Byy dalekie wielkie wydarzenia, które wstrzs- ny wiatem, byy samotne wszystkich rozmylania, byy wskazania polityczne w powodzi artykuów, byy pomienne odezwy. Ale nie urodzio si z nich mstwo to, które kocha ycie Spraw ycia, a nakazuje umrze bez i — i alu i bez wahania. 234 Nie byo niema w duszach pogodnej, mnej gotowoci. Pójdziemy jutro tam, eby zdoby t now cnot. Pójdziemy tumem na wielk prób. Spojrzymy w oczy wrogowi mierci. Dotkniemy si i — — i dusz naszyci Bd w z tacy, którzy popoctiu — bd now dusz Jutro si — tej i tam wyrosn i nowi ujrzymy, co i z i mamy w bd zgin, tacy, ju — na sercaci. tacy, co którzy pierzcin wyjd stamtd nigdy nie utrac. Grzybowskim bruku urodz bezimiennego tumu ponad tum — ludzie. Tam zjawi si gonemi czynami. nadane na które zasyn kiedy przyszo owe imiona, imiona, Uczci witym, krwawym Niema ju u mnie walizy pierwsza bro w prawe rce, chrzcie. z w Posza ta pracowite rce robroni. botnicze. Teraz o tej onierzy rka oswaja si szych A godzinie oswajaj z z myl si dusze jutrzej- o walce, a niewprawna ich broni. sob mam wastumie obok Heleny, pójd tam, gdzie ona. Bdzie to blizko od miejsca, gdzie przejdzie po tumie mier. Wezm za i wszystko, pójdziemy razem. Stan sobie rk nam Tadzia. Bdziemy wszyscy co w razem. Jeden los. I a zabior ze ja nego, nie mówi szczerze, jak si mówi w szczciu, w zej godzinie: dobrze si stanie, jeeli 235 zginiemy, i dobrze si stanie, wyjdziemy jeeli cao. Albowiem policzy Rewolucja nasz kiedy rachunku z ycia, da A nasze przykazanie zawsze suy. — by mier albo nie by, i za- a Jej SPIS RZECZY. Str. POWROTEM ODRUCHY Z ZE WSPOMNIE STAREGO SYMPATYKA 1 51 . 93 ANDRZEJ STRUG. JUTRO.... Pamici tych, co przeszli mk oczekiwania. Ich myli, pracujcej w ostatni noc bezsenn. Ich sa- motnemu mstwu. Gosy prasy: szczerym talentem obda„Wreszcie prawdziwy, szczery rzony poeta Rewolucji w Polsce !... Wreszcie odzew jasny, peen mioci i zrozumienia narodowej sprawy, wyciodzcy poza sieAndrzej Strug!... Arcybogat w lud... Wreszcie bie tre ksika ta w sobie zawara, cio dzieje tylko dwudziestu przeycia skazaca w cigu cztereci opiewa godzin. Treci jej ostatniej doby przed wykonaniem wyroku... Czyta si i — — s ksik e tak odkada z przewiadczeniem, do koca jednym tchem by musiao... Niema tam nic niepotrzebnego... adnej sztucznoci, adnej blagi... I ta prostota wanie... jest wiadectwem artystycznej dojrzaoci twórcy, w niej to wanie mieci si tajemnica tego wraenia przemocnego, jakie ksika na czytelniku czyni... Temat sam nastrcza trudnoci niezmierne. Przezwyciy je jednak wielki talent". (Przedwit Nr. 1, 1909 r.J. i i sobie wasne stanowisko w napotrzebuje... Nastrojowo jego beztreciwa, jak u wielu innych ale ywa, „Andrzej Strug zapewni szej literaturze to — nie ta i nika pochwa i przedmiotowa, ujmujca 260. 1908 r.). ju nie — piknem wykoczenia". (Naprzód. Nr. najbardziej uczuciem przepojonych „Do najszczerszych utworów porewolucyjnej literatury naszej zaliczymy... ksik Struga... To dzieje zwycistwa nad mierci"... (Glos, Nr. 245, i 1908 r.). utworze swoim da nam Strug co niepomiernie wielkiego... Dusza jego, jak gdyby dostrojona do pikna polskiej, przecudnej jesieni, przepala si dziwnie równym pomieniem, kona spokojnie niemal cicho... To ani symfonja bólów „W nowym i mózgowca, ani rozszalay rozpacznych wyrzutów peen marsz nerwowca wspóczesnego. „Jutro" to cicie, ale bezbrzenie bolesne preludjum". (Prawo Ludu, Nr. 40, 1908 r.). „Ksika smutna, a serdeczna jak ostatni poegnalny ucisk proces ponownego doni Trzeba umie wczu si w. zai — aobny . . . . i . sadniczego przeszacowywania wartoci, jaki si na progu nowego jakiego istnienia dokonywa moe, by a silnie to przedstawi, jak (Ksika, Nr. kiego, co 1909 7, „Ksik t z wanie tak tego zadania ywo, dokona szczerze Strug". r.). radoci powita naley... y— ksika mode, co cice zbiorowym zronita, nych sów ju nie syszaa ta w imieniu wszyst- nawet w mierci... Z czynem jest czynem... Dawno podob- polska... Polsce przyby pisarz niecodziennej miary... Struga... wskazaa ... gdzie jest ycie ludzkie, ycie i przyszo niosce... tam jest ono literatura Ksika zawsze, gdzie mier zwyciaj prostym realnym czynem... tam, gdzie czyni wszeciwadjedn z czci ycia, gdzie nie yciu podporzdkowuj, gdzie maj o co walczy i gdzie umiej gin, aby nawet w mierci... Kto wie, czy przyszy... historyk prdów literatury polskiej... nie powie... ta ksika bya jednym z najpierwszych i najdobitniejszych objawów witania, wanie, poczynajc od tej prostej ksiki, duch literatury polskiej skrci na nowe tory, zbudzi si, ttnem wielkiego zbiorowego ycia, otrzsn si z upiorów... j j y e — e oy wpatrzy si w blaski jutra bojowników jego, a potym „wsta i poszed". (Spoeczestwo, Nr. 40, 1908 r.). „Jest to powie psychologiczna, uwydatniajca prawdziwy talent... Powtarzamy raz jeszcze, powie napisana jest z talentem, wpyw jej zgubnym nazwa musimy". (Przegld Powszechny, Nr. 308, sierpie 1909 r.). „Jutro" jest wizerunkiem... skazaca w nocy przed zgonem. Niema tu ani jednego sowa taniej czuostkowoci, odrzucony jest wszelki byt zewntrzny, syszymy tylko prosty, a jednak podniosy gos duszy, odchodzcej w nieskoczono". (Slovansky Prehled, Nr. 7—10, 1909 r.). i Cena 2 korony, Do nabycia we 1 rubel. wszystkich ksigarniach. , PG 7158 Ga^reckl , Tadeus z G3Z/i patyka Ze PLEASE CARDS OR wspomnie starego sym- DO NOT REMOVE SLIPS UNIVERSITY FROM THIS OF TORONTO POCKET LIBRARY