Obowiązujący pakiet energetyczno-klimatyczny walczy o 2,88 proc

Transkrypt

Obowiązujący pakiet energetyczno-klimatyczny walczy o 2,88 proc
Obowiązujący pakiet energetyczno-klimatyczny walczy o
2,88 proc. globalnej emisj
Utworzono: czwartek, 02 grudnia 2010
Niedawno jeden z wiceministrów, pytany przez dziennikarza telewizji lokalnej o unijny pakiet energetyczno-klimatyczny, powiedział
bez zahamowań, że „w Unii mają nas chyba za głupków; przecież my umiemy liczyć”.
I wyliczył, że wszystkie „ambitne” cele pakietu, w skrócie określane jako 3 x 20, kompletnie nie rozwiązują problemów, które
rzekomo pakiet ma rozwiązać. Mimo tego UE decyduje się w imię tych celów (które ja nazywam dogmatami) uderzyć w
konkurencyjność europejskiej gospodarki, a niektóre unijne gospodarki narodowe – na przykład polską – praktycznie zrujnować.
Podejrzenie, że w „Unii mają nas za głupków”, obudziła we mnie pierwsza informacja na temat podpisanego w grudniu 2008 roku
dokumentu, ale nie mogłam przewidzieć, że nasi politycy pozwolą na taki rozwój wydarzeń, z jakim musimy się teraz zmierzyć, a
więc że w kwietniu bieżącego roku regulacje tego dokumentu staną się obowiązującym nas prawem.
Liczyć każdy umie
Zacznijmy zatem od rachunków, bo w gospodarce rynkowej rachunek jest bóstwem rządzącym wszystkim. Policzmy więc, nad
czym pracowicie pochyla się cała armia europejskich polityków i urzędników (opłacanych sowicie przez europejskich podatników),
bo od tego zaczyna się każda inwestycja, a pakiet klimatyczny zafundowano nam pod hasłem „Inwestujemy w bezpieczeństwo
klimatyczne świata”.
I już na wstępie zderzamy się z szokującą informacją: kraje UE odpowiedzialne są za 14,4 proc. globalnej emisji CO2, co oznacza,
że skoro pakiet zakłada 20-procentową redukcję emisji europejskiej, jego celem jest – uwaga, uwaga – 2,88 proc. globalnej emisji
CO2!
Po to tworzy się cały skomplikowany system pomiarów, obliczeń, uprawnień i handlu nimi, aby zredukować emisję globalną o
śladową wielkość, równą błędowi statystycznemu!
Opłata za własne zasoby
Powtarzam: pakiet klimatyczny w obecnym kształcie, przy założeniu 20-procentowej redukcji emisji CO2 w krajach UE do roku
2020, czyli redukcji emisji światowej rzędu 2,88 proc., wymusza na krajach tak uzależnionych od węgla jak Polska gigantyczne
opłaty za korzystanie ze swego bogactwa naturalnego.
I to w sytuacji, gdy dwie kolejne Światowe Konferencje Klimatyczne ONZ (zarówno w Kopenhadze, jak i w Cancun) skończyły się
klapą, bo najwięksi emitenci tego gazu, czyli USA i Chiny (odpowiedzialne za 41 proc. globalnej emisji), nie zgodzili się na przyjęcie
jakichkolwiek konkretnych zobowiązań redukcyjnych jako szkodliwych dla ich rozwoju gospodarczego.
Od konferencji w Meksyku minęło już 7 miesięcy, a my dalej jesteśmy w kleszczach unijnych dogmatyków, do których nie docierają
wnioski wynikające z postawy tych dwu największych „winnych” emisji CO2, ale także z postawy państw grupy BRICS (Brazylii,
Rosji, Indii, Chin i RPA), które kompletnie ignorują nawoływania UE do podjęcia działań „chroniących” globalny klimat.
A piątka ta oceniana jest jako państwa, które w pierwszej połowie naszego wieku staną się światowymi potęgami gospodarczymi.
Już obecnie w państwach BRICS żyje 70 proc. ludności świata, a ich gospodarki generują 18 proc. światowego PKB i 45 proc.
wzrostu światowej gospodarki.
UE robi krok do tyłu
Natomiast UE zmierza w odwrotnym kierunku, bo według szacunkowych prognoz efektem realizacji pakietu klimatycznego będzie
zahamowanie wzrostu gospodarczego krajów UE w granicach od 1 do 8 proc. Mówili o tym wszyscy uczestnicy Europejskiego
Kongresu Gospodarczego w Katowicach, ale najwyraźniej rację ma minister środowiska Andrzej Kraszewski, który stwierdził na
Kongresie, że „unijną polityką rządzi przecież wielki biznes i wygląda na to, że Bruksela dalej będzie wymuszać kolosalne wydatki
na rzecz niezbadanych technologii wytrącania CO2”. Co w tłumaczeniu na język wolny od politycznych grzeczności oznacza, że
Brukselą rządzą korporacje dążące do zrujnowania państw nowej dwunastki UE, bo to one mają płacić za emisję albo za instalacje
redukujące jej poziom.
Co robi reszta świata?
Najkrócej odpowie na to cytat z artykułu w TG, pod tytułem „Morderczy pakiet”:
„Cały świat stawia na węgiel (…). Sięgające 3,24 mld ton wydobycie samych Chin rok w rok rośnie w tempie 178 mln ton. W USA
stabilna produkcja tego surowca utrzymuje się na poziomie około 1 mld ton rocznie. Dla Australii węgiel kamienny stanowi główny
produkt eksportowy. W tym i przyszłym roku jego sprzedaż na zewnątrz ma wzrosnąć do 378 mln ton. W latach 2007–2008 zyski
tego kraju z wywozu węgla sięgnęły około 24 mld dolarów. Inwestycje górnicze forsuje Rosja, produkująca rocznie 186 mln ton. Oto
niektóre zjawiska światowej rzeczywistości węglowej, kłócącej się, niestety, z europejską optyką i jej klimatyczną fanaberią.”
Eugenia Plucik