WYPAS MITÓW Paweł Graja w swojej twórczości kieruje się własną
Transkrypt
WYPAS MITÓW Paweł Graja w swojej twórczości kieruje się własną
WYPAS MITÓW Paweł Graja w swojej twórczości kieruje się własną systematyką gatunków i mitologii. A tętni w niej witalnośd nasycana płodnością podzwrotnikowej flory. Swoim zainteresowaniem artysta obejmuje głównie faunę, także tą mitologiczną, bardzo bogato reprezentowaną. Postad ludzka zajmuje go mniej, o ile nie nobilituje jej forma hybrydy. Osobliwie, jeżeli Graję zainteresuje anatomia, to najczęściej poszczególne jej elementy, tak jakby kompletny człowiek był dla niego przesadnie uposażony. Są wiec ludzkie fragmenty: ręka, noga, mózg, oko, czaszka, głowa, penis, wagina. Usamodzielnione, wydają się byd bytami samowystarczalnymi, póki nie wejdą w relacje, mnożąc nowe , nieoczekiwane formy istnienia. SŁOOCE ZAPUSZCZA PROMIENNĄ, ULISTNIONĄ DŁOO W ZAGON ŻYZNEJ BAŚNI (rysunek o tytule Suncoret). Przestrzeo tych prac jest nieomal zawsze symboliczna, stylizowana i sakralna. Ulubionym sposobem artysty aby taką przestrzeo powoład i ukazad jest horor vacui (lek przed pustką). Używa także z upodobaniem i finezją ornamentu, a robi to, równie sprawnie jak rezydenci innych mitologii i tradycji plastycznych. Sakralizacja przestrzeni dokonuje się w tej twórczości równolegle, na poziomie idei i formy. Częstym zabiegiem jest użycie ramy otaczającej motyw ikoniczny. Bordiura ta pełni funkcję nie tylko zdobniczą mimo, że zbudowana jest z tkanki geometrycznej, arabesek lub form biologicznych. Wplecione w nią bezpośrednio lub usadowione w jej pobliżu, elementy o kapitalnym i niepodważalnym dla autora istnieniu jak: słooca , księżyce, gwiazdy, liście, punkty, krzyże. Wypełniając przestrzeo i czas prywatnej baśni, wydają się pozbawione tymczasowości i przypadku. Graja, jak Aborygen, porusza się w osobistym czasie snu (Dreamtime) budując malarską materie wokół ,,Wielkiej krewetki”, ,,Ryby z ludzką twarzą” czy ,,Robaka wykluwającego się z jaja”. Mityczny czas snu manifestuje się więc i wtedy, gdy ,,Trzy żaby płyną w świetle księżyca, wznosząc się drogą węża”. ,,Kokapelli o zielonym ciele gra na flecie na dywanie ” lub ,, Ławica glonojadów płynie w bytomskim szyku” (grafika komputerowa, którą artysta wykonuje od niedawna). Ciekawą pracą od strony przetworzenia tradycyjnych ujęd jest rysunek nawiązujący do motywu piety. Chrystus w tym autorskim przedstawieniu występuje w symbolicznie w postaci Jednorożca, ale i tu w autorze budzi się trickster . Wkłada w rękę Marii lustro, w którym Jednorożec ogląda się już jako… Narcyz? Interesujące jest w tej pracy także tło ,,piety”, które wypełniają rytmicznie formy przypominające słupy zwieoczone okiem lub urny przodków patrzących z zaświatów. Ta wielośd interpretacji i pozorna nonszalancja, z którą buszuje w ikonologiach a czuje się w nich jak ryba w oceanie znaczeo, to zapewne również, ale nie przede wszystkim, efekt studiów religioznawczych , które ukooczył na Uniwersytecie Jagiellooskim. Wyróżniam też nowy cykl malarski na deskach, jednorodny formalnie (kompozycja) i malarsko - podobna gama chromatyczna. Przedstawia w nim, jak w oceanie czasu, zwierzęta realne i mityczne: konika morskiego, żółwia morskiego, kajmana, żaby, ryby, króla węży. Ulubionym jego motywem jest żaba, którą ukazywał wielokrotnie, między innymi w pięknej kolorystycznie ,,Córce króla Dahomeju”, z dostojeostwem bliskim portretowi reprezentacyjnemu. Żaba jest na tyle ważną postacią w tej twórczości, że ostatnią swoją wystawę w ,,Teatrze Ateneum” w Katowicach w 2010r. artysta zatytułował Homo Ranaceus. Swoboda z jaką artysta podważa schematy ikoniczne i regionalne konwencje (jednocześnie nie wyrzeka się ich kategorycznie) bliska jest plebejskim tradycjom obrazowania jak chodby meksykaoskie malarstwo wotywne czy Wesoły Cmentarz w Sopancie, w Rumunii. Podobnie jak w wyżej wymienionych, Graja wplata w swoje obrazy, cytaty, sentencje, ideogramy, krótkie teksty poetyckie, w różnych językach, czasem pojedyncze wyrazy i sygnatury pisane ulubioną głagolicą. Sam również pisze sporadycznie krótkie utwory przypominające baśnie. Czasami jednak opuszcza bezpieczną przestrzeo sacrum, wdziewa szaty trickstera i ,,uzbrojony” w irracjonalną i destrukcyjną złośliwośd, wkracza w profanum, motywami bliskimi sztuce ulicy, aby ,,Zejśd na psy” ostrzegad przed ,,Tramwajem ludojadem” lub ,,Latającymi krowami”. Na dłoni ma wtedy wypisane (oczywiście wersalikami) jak na tarczy zaczepno-obronnej : ,,JEŚLI TAKA WOLA WASZA, TO UCZYOCIE MI LEWATYWĘ I TAK GÓWNO NA WAS ZOSTANIE”. W znakomitym cyklu znaków zodiaku, wysmakowanym formalnie, odnajdujemy stałe już ,,ożywienia” schematów – Lew ma kobiece piersi i rozdzielony ogon na koocu. Baran odpoczywa w swobodnej pozie i leniwie coś peroruje plączącym się językiem. Bliźnięta przybrały postaci maoryskich wojowników połączonych wspólnym tatuażem a Byk jest jurnym monstrum stojącym na dwóch nogach (taurus erectus). Tak groteskowe ujęcia, odzierające dostojny Zodiak z klasycznej formy są w moim odczuciu dużą wartością cyklu, którego wspólnym elementem kompozycyjnym jest tu bardzo rozbudowana graficznie bordiura przypominająca dywan. Paweł Graja snuje swoje opowieści na barwnej łące, wplatając w nie wątki pradawnej, ,,złotej ery” pasterstwa. A swoją bajkę opowiedział Marek Przybyła