Sugerowana kolejność artykułów, która naturalnie może

Transkrypt

Sugerowana kolejność artykułów, która naturalnie może
Forum szóstą stroną na świecie w miesiącu styczniu. Mobilizacja użytkowników
przyniosła efekt i przez długi czas byliśmy „na pudle”, jednak mobilizacja konkurencji
pozbawiła nas miejsca na podium. Mimo to – jesteśmy dumni z naszego sukcesu!
***
Walentynki na forum przeszły bez większego echa. Obyło się bez najazdu hordy
nawiedzonych fanek naszych forumowych rodzynków. Było spokojnie, różowo i kiczowato, a
Jakcykbumbum wygrała szybki konkurs na walentynkowy wierszyk.
***
Mania ślubowania. Na forum co chwilę ktoś ślubuje innemu ktosiowi miłość i wierność
aż po grób. Zainteresowanym przypominamy, że śluby w obrządku pomidorowo-kupowym
nie są legalne w świetle prawa obowiązującego w Rzeczpospolitej Polskiej.
***
Nowe forum! Jego Wysokość Root „Korzeń” Rootowski zaprosił użyszkodników do
testowania forum wielbiącego pewną część ciała. Entuzjazm testerów przeszedł najśmielsze
oczekiwania administratora, który w akcie desperacji dokonał aktu samookaleczenia w stylu
emo.
***
Wcielenia emo-Martynki na forum! Tak przynajmniej wydaje się autorowi. Jedna
stanowczo domaga się chociaż jednego pomidora, druga – uczy, radzi i bawi. A żadna z nich
nie umie pisać po polsku.
Walentynkowe (lub też Walniętynkowe) świętowanie, czyli Dzień Zakochanych na Forum
Na początek garść informacji:
Walentynki to święto przypadające na dzień 14 lutego, co zapewne wszyscy już wiedzą.
Nazwa ta pochodzi o Św. Walentego, który jest nie tylko patronem zakochanych. Jak się
okazuje, uważany jest również za patrona ludzi, dotkniętych ciężkimi chorobami, zwłaszcza
umysłowymi, nerwowymi i epilepsją.
Na naszym forum mieliśmy kilka ciekawych atrakcji, na przykład jednodniowy konkurs na
wiersz walentynkowy, który zwyciężyła jakcykbumbum:
Miłość podzielona na cztery
Ja i ty,
Ty i ja,
Razem jesteśmy
Jak dwa razy dwa,
Cztery.
Cztery różne uczucia,
Odmienne, niesprecyzowane.
Smutek i Zazdrość,
Przyjaźń i Radość.
Smutek, który życie
Zamienia w stan depresyjny.
Zazdrość, kopiąca psychikę
W najczulszy punkt.
Przyjaźń, słaba odmiana
Grypy KCM.
Radość, turbulencje na linii
Rzeczywistość-Fantazja.
Cztery różne, tworzące jedność
Nieokiełzaną, nieposkromioną.
Uczucie do kwadratu.
Miłość, która zobowiązuje do gry
Uczciwej.
Miłość, która jest obowiązkiem
Na całe życie.
Miłość, która obezwładnia
Psychikę i ciało.
Miłość, która przewraca świat
dotychczasowy.
Miłość prawdziwa, która nie jest tylko
Całodobową zabawką z jajkiem.
Powstał też osobny wątek na życzenia Walentynkowe, który można znaleźć w dziale:
„Majka – odcinki serialu”
Dla wszystkich użytkowników forum „wszystkiego walentynkowego życzy władza” (by
Papuka)
Wszystkie życzenia od forumowiczów można podsumować następująco:
„Przy okazji walentynek życzę wszystkim po prostu miłości
♥ zakochanym - by zawsze tak się czuli i nie przestawali się kochać,
♥ zakochanym nieszczęśliwie - by byli wytrwali w staraniach o swój kawałek nieba,
♥ poszukującym miłości - by nie zagubili samych siebie,
♥ będącym w związkach - aby pielęgnowali uczucia,
♥ porzuconym - aby znaleźli pocieszenie,
♥ kochającym inaczej – tolerancji,
♥ nieśmiałym – odwagi,
♥ zbyt śmiałym – pokory,
♥ mówiącym „kocham” tylko w dniu święta – aby święto mieli na co dzień.” (by Iwona)
A jak było w „BrzydUli”?
„Dziwnie się czuję, pisząc do Ciebie, bo to święto nie moje i Ty też jesteś nie mój. Nigdy nie
byłeś i może nigdy nie będziesz, a jednak jestem szczęśliwa, bo jesteś trochę mniej nie mój niż
jeszcze całkiem niedawno temu” – napisała Ula do Marka, a w zamian otrzymała czekoladki.
Natomiast ochroniarz Władek nie odważył się wręczyć Eli walentynkowej kartki, gdyż jak
sama stwierdziła to: „Zawracanie głowy z tym dniem zakochanych”
A Kinga zwyczajnie nie otrzymała listu od Jaśka, gdyż został on podarty przez jej
nadgorliwego ojca.
Violetta natomiast zadbała o to, żeby kurier przyniósł jej kwiaty, nie spodziewając się, że
bramkarz reprezentacji zechce umówić się z nią na kolację.
Finał owych Walentynek był dosyć zaskakujący, bo kiedy Marek odwoził Ulę do domu po ich
wspólnej randce, musiał zmierzyć z Bartkiem. Violetta natomiast posłuchała rady ochroniarza
Władka i umówiła się z bramkarzem reprezentacji, nie zważając na konsekwencje oraz na to,
że ma on żonę oraz trójkę dzieci.
Wywiad – z EmoMartynką
Redakcja: Dziękujemy Martynko za chęć́ udzielenia nam
wywiadu.
Martynka: HejCciOo.! AlE CraZzY DaY.! xdd. AjĆć.! x**. i wgL tOo NiE
barDzoO KuMkaM o cOo w TyM chOodzi.. xddd.
ALe tOo cRaZzY.! xddd.
R: Martynko, czy często zdarza Ci się powiedzieć coś czego
pÛźniej długo żałujesz?
M: naprAwdE niE. pOoteM niC ciEkaweGo jUż siEm
niE dziEje.xddd.
R: Martynko, to, że lubisz jedzenie i język angielski to
oczywista sprawa, ale dlaczego nie lubisz Moniki?
M: (śmiech)
MoOniKi (tEj cO w mAjtKi siKa hAhaHa)
niE LoVv wrrrRrrRrr. <hUngRy>
bOo oNa niE chCiała prZyznaĆ żE jeStem fAjniEjszA
oD niEj. x////. aLe sZaL. aLe sOosnA.
R: A jak lubisz spędzać czas?
M: uCzyĆ sIeM GraĆ nA piaNiniE i SinG(ŚpiewaĆ)
AjĆć.!
LoOvVaĆć ToOm”€Śś.! x33
z ToOm”€SieM kOomCiaĆ fOoCie nA nK xdd.! AjĆć.!
x33. Ale jA gOo LoOvV.! AjĆć.! MrrRrr... x33.
piSaĆć ksiOnżkEm.!
R: Masz idola?
M: niE oGl•daM TeGoO guPiEgOo pRogRamUu.!
R: Martynko, może zechcesz nam opowiedzieć coś o
Dżonasku?
M: wRitE (naPisaŁAM) o nIm wiErSz:
MaM HamSteRa peWneGoO
cOo ja zWe gOo
DżOonaS Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü Ü
a teN wieRsZ bD o NaS Ü Ü
DoOstaŁaM gOo oD CiOoCi meJ.
GdY jaK tOokiNg(m”wie) dOo nieGoO jeSt mI LżEj Ü
ÜÜÜ
Że KoObieToOm jeSt -MyŚśLaŁAm ÜfiRsT (na
pOocz•tkU)
LeCz niE bD CiOngn•ćĆ tegOo wOOntkU.
ZgiNą Mi DżOonaSs nA Dni KiLka Ü
i ByŁa tOo fOor Me(dLa mniE) tRuDnA cHwiLka
DżOonaSku haMsteRze m”€j- ty jeSteŚ jaK zdrOowie
iLe ciE tRzeBa CeNićĆ teN tyLkOo siE dOowiEÜ
ktOo CieBiE zgUbiŁ. Ü Ü
R: Tak, tak. Wszyscy stali czytelnicy twojego bloga znają
ten wiersz.
M: pOozdRowiOonkA dLa:
ciEcHan”w, AvciA, Ana, kLa”duŚ, dZodłE i twArdoM
mOniE z gOrZowa, giM nR.5 z bYdgoSzcZy, wOjt”ś z
pSzcZowA, mArta i miEdźnEj, krZysiEk i RudAwki,
wYdziAł heMicZny w gLiwicAch, pOńcZa i wiRe,
opOoLe LubeLskiE, sZkoŁa pLastYcZna w
kAtowiCacH 1LpA, LejmAna trZosA i dAnieLa ,
jOog€rtOwycH monGoł”w, mAdziA i ArbUz z
bYtomiA, dZiewczny z II i zAmbRowa, En i kAmę z
beŁachAtoWa.! x333
R: Martynko, czy chciałabyś coś powiedzieć na
zakończenie tej rozmowy?
M: muSzeM juŻ kOo—CzyĆć.! PaPaCiaKi.!
PamientaJcCie juTrOo doOdaJe sOonGa.! AjĆć.!
R: Dziękuję za rozmowę.
M: niE mA za cOo.! Xdd
KoOńCzeM juZ PaPaCiaKi.! ÜAjĆć.! sOorkaM żE tAK
kr”ÛtKo aLe cHceM sOObiE jeSzCze pOoĆwiCzyĆ
nA piaNinQ. AjĆć.! Xdd.
Zapewne każdy z nas, jako dziecko, o czymś marzyło. Albo to była zabawka, albo
zawód wykonywany w przyszłości. Ale ilu z nas wytrwało i dalej stara się je spełnić?
Randy Pausch był profesorem informatyki W Carniege Mellon University. Był, bo w
lipcu 2008r. zmarł na raka trzustki. Wielokrotnie nagradzany wykładowca i badacz. Pracował
dla firm, o których każdy z nas słyszał. Kto nie zna Google, Electronics Arts czy Adobe?
Zmarł w wieku czterdziestu siedmiu lat.
„Ostatni wykład” to książka napisana przy współpracy z Jeffrey’em Zaslow’em, który
na co dzień pracuje dla Wall Street Journalist. Opisuje życie Randy’ego Pausch’a i jego
wykład, który nie był zwyczajny. Możemy w niej przeczytać, jaką siłę ma spełnianie marzeń i
pokonywanie murów, które pojawiają się na naszej drodze nie bez przyczyny. Uczy nas, jak
być wytrwałym i dążyć do celów, ale nie po trupach. A mając pieniądze, nie popadać w
snobizm.
Uważam, że książka autorstwa Randy’ego Pausch’a jest godna uwagi każdego
czytelnika. Pobudza do głębokich refleksji nad swoim życiem. Sprawia, że zaczynamy inaczej
myśleć o swoich marzeniach. Dodaje otuchy przed spełnianiem ich.
Mel
Na początku dziękujemy, że się zgodziłaś porozmawiać, i gratulujemy truskawek!
Naszym zdaniem, zupełnie zasłużone.
pytanie 1: Trampeczko, masz jakąś rzecz, zajęcie, nie wiem... muzykę, która specjalnie Cię
inspiruje do pracy graficznej?
To ja się cieszę, że chcieliście ze mną przeprowadzi wywiad. Dziękuję bardzo wszystkim za
truskawki. Nie mam jakiejś specjalnej muzyki której słucham przy robieniu grafiki. Ostatnio
polubiłam Maleńczuka i słucham jego piosenek.
pytanie 2: Późno zorientowałaś się, że masz te cudowne truskawki. Szok? Jakie to uczucie?
Pewnego dnia weszłam sobie na dział graficzny patrze, a tu truskawki i wiadomośc od roota :
DPoleciałam to Hydeparku i podziękowałam wszytkim :D. Bardzo się cieszę, że podobają wam
sie moje grafiki.
pytanie 3: Kiedy nie jesteś pewna czy to co robisz, jest dobre - wstawiasz czy nie?
Jeżeli nie wychodzi mi jakaś grafika to rezygnuję i przechodzę do następnej. Jak mi się podoba
to ją wstawiam.
pytanie 4: Lubisz robić na zamówienia?
Szczerze to dla mnie nie ma różnicy czy na zamówienia czy nie. Ale najbardziej lubie robic
garfiki z moimi ulubionymi bohaterami.
pytanie 5: Czyli z kim?
Czyli z Markiem (Filipem Bobkiem) i Pauliną (Mają Hirsch).
pytanie 6: Jak długo zajmujesz sie grafiką?
Kiedyś należałam do OFC Olgi Boczyk i tam zaczełam robic grafikę, ale nie na zamówienia tylko
tak dla siebie pobawic się. Czasami też wstawiałam na forum ifilm no i teraz na brzydulę. Trwa
to może rok 1,5.
pytanie 7: Olgądałaś BrzydUlę od początku?
Nie zaczełam jakoś od 10 ocinka i mnie wciągneło. To najlpeszy serial jaki ogladałam.
Ale oczywiscie nadrobiłam pierwsze dzisięć.
Świetna obsada, śmieszne teksty poprostu genialny. No i oczywiście przystojny Mareczek.
pytanie 8: Co jest takiego w Mai, że darzysz ją wyjątkową sympatią?
W tym serialu grała czarny charakter. Ja mam zawsze tak, że lubię w serialu czy filmie osoby
których zazwyczaj inni nie lubią. Moim zdaniem świetnie zagrała tą rolę. Jeżeli aktor potrafi
zagrac tak, ze inni nie bedą go lubiec to jest sztuka. Prywatnie jej nie znam, ale wydaje się miła.
Mam nadzieję, że wybiore się na spektakl kiedyś. Widziałam ją tylko na zlocie niestety był taki
tłum, że nie mogłam się do niej dostac ;(
pytanie 9: W jakim programie robisz grafikę, zdradzisz?
W Photo Scape i czasami w Photo Filtre, ale zazwyczaj w Photo Scape :)
pytanie 10: Masz gdzieś swoje pierwsze prace? Pamiętasz je w ogóle?
Powinny byc na forum Olgi moje pierwsze grafiki.
pytanie 11: Udzielasz się tylko w "Graficznej"?
Nie. Wchodzę bardzo często na ciekawostki i czasami na Hydepark Przed serialem "Majka"
pisałam w pogaduchach...
pytanie 12: W jakich kolorach najbardziej lubisz tworzyć?
Bardzo podobają mi się czarno białe zdjęcia, ale avki lubie jak są kolorowe mają żywe i wyraźne
kolory. Nie lubię używac serduszek i kwiatków tym podobnych rzeczy.
pytanie 13: Jak trafiłaś na nasze forum?
Przez wujka google. Wpisałam forum BrzrydUli i wyskoczyl mi link i tak zostało :D
pytanie 14: Czym zajmujesz się na co dzień? Jakieś inne hobby?
Na co dzien studiuję i chodzę na staż. Jak wszyscy wiedzą chyba bardzo lubię Olge Bończyk i
jeżczę na spekatkle. Lubie chodzic do teatru. Ostatnio też wciągneły mnie narty. Szkoda, ze się
konczy znima. Narzekałam na nią, a teraz mogłaby jeszcze troche zostac :D
pytanie 15: Co najbardziej Ci się tutaj (na naszym forum) podoba, a co chętnie byś zmieniła?
Najbardziej podoba mi się atmosfera i to, ze nie ma takiej przepaści pomiędzy administartorami
a użytkownikami jak na innych forach. Oczywiscie swietni ludzie. Hmm a co bym zmieniła?
chyba nic wszystko mi sie podoba :D
pytanie 16: Bez czego nie wyobrażasz sobie życia?
Bez przyjaciół, rodziny, milosci :D Takie banalne. No i bez słodyczy xD
I bez BrzydUli. :)
Oczywiscie, i Mareczka :D<serce>:D
pytanie 17: Jaka była Twoja ulubiona serialowa postać?
Tak, Paula i Marek razem :D Pamietam jak byłam jedyną fanką ich zwiazku :D
pytanie 18: Masz jakieś motto życiowe, słowny amulet, który pomaga Ci przebrnąć przez
codzienność? :)
Nie mam amuletu :Da co do motta to Normalnosc jest przereklamowana :D
albo " inny nie znaczy gorszy" zawsze z koleżanką tak pisałysmy.
Chciałabyś przekazać coś swoim znajomym z forum? :)
Jesteście wszyscy super i bez was to forum nie byłoby takie fajne :D
Ok, to już wszystko. Dziękuję w imieniu redakcji :*
Dziekuję rownież :):*
rozmawiała:
Wkręętka!
Dodajemy kilka prac:
Autor nr 10 - jakcykcykbum
Temat: "Od pokazu FD Gusto minęło 5 lat, w tym czasie...”
Długa droga jeszcze do przebycia przed wami
Na bujanym fotelu siedziała starsza pani z siwą fryzurką, haftując jakąś małą białą serwetkę.
W pokoju panował półmrok, tworząc jednocześnie miłą, ciepłą i rodzinną atmosferę, która
została stanowczo zaburzona, gdy do pokoju o lasce wszedł cherlawy dziadek.
- Cenka mi wy… Wypadła… Mas ją? – spytał, plując na wszystkie strony, nie oszczędzając
przy tym babci.
- Nie, nie widziałam, ale radzę ci sprawdzić na talerzu – stwierdziła.
- Pacyłem. Nie ma – odrzekł staruszek. – Jesce okulaly mi zniknęly.
- Na nosie je masz – powiedziała, uśmiechając się do niego z politowaniem.
- Stalość nie ladość…
- Dropsy nie tik taki.
Dobrzański obudził się z wrzaskiem, modląc się o to, aby to był tylko zwykły sen. Rzucił się
szybko do najbliższego lustra, które wisiało na ścianie, i z wielką ulgą stwierdził, że nadal jest
młodym, greckim bogiem, jak również bożyszczem kobiet, a właściwie jednej kobiety, którą
kochał ponad życie. Wrócił do łóżka z zamiarem przytulenia się do niej, ale spostrzegł na nim
tylko białą kartkę, zapisaną dobrze znanym mu pismem.
Musiałam wyjść. Niedługo wrócę i pojedziemy do firmy.
Kocham, Ula.
Marek westchnął głęboko i ruszył naszykować sobie jeść.
Słońce nie dawało za wygraną i przypiekało ludzi swymi promieniami. Po deptaku
spacerowali turyści, ciesząc się wspaniałą pogodą i rozpalonym słońcem, które powoli
wędrowało ku zachodowi. W pewnym momencie z małego, obdrapanego domku wyszedł na
chodnik tęgi staruszek, trzymając w rękach miotełkę. Miał zamiar uporać się wreszcie z jego
codziennym zadaniem, którym zajmował się od prawie czterdziestu lat. Westchnął głośno, bo
turyści za nic mieli jego prośby o zsunięcie się z miejsca, które chciał zamieść.
- Sorella – zachrypiał, a z wnętrza domku wyszła kruchutka staruszka z ustami umalowanymi
niezmiennie od lat krwistoczerwoną szminką.
- Tak, kochanieńki? – zapytała cicho.
- Ja już się do tego nie nadaję.
- Powtarzam ci od czterdziestu lat. Dobrze, że gdy się do tego zabierałeś, twój poprzednik
nauczył cię, jak trzymać miotłę, bo nie wiem, co by z nami było.
Aleksander Febo otworzył oczy, oddychając głęboko i próbując się uspokoić. Leżał w
wielkim łożu pełnym poduszek. Z jego czoła ściekał pot, który był efektem koszmarnego snu.
Rozejrzał się po ciemny pokoju, którego ściany miały kolor ciemnego wina, co tworzyło
przyjemną dla oczu ciemność, a następnie podniósł się z łóżka z zaspaną miną. Przeciągnął
się i ruszył do łazienki, gdzie starannie wyszorował swoje lśniące zęby, umył dokładnie każdy
zakamarek swojego ciała, a następnie ubrał się w dżinsy i koszulę na krótki rękawek. Dawne
garnitury i błyszczące lakierki zniknęły gdzieś w najciemniejszych zakamarkach garderoby
Aleksa. Tak samo jak zniknął jego gburowaty wyraz twarzy, który nie został zastąpiony
pełnym uśmiechem, ale jednak zniknął.
Czasy się zmieniają, pomyślał Febo z westchnieniem. Wziął telefon do ręki i wybrał numer.
- Marek, będziesz dzisiaj w firmie? – spytał.
Julia Sławińska stała przed dębowymi drzwiami, nerwowo potupując nogą. Natarczywie
naciskała na dzwonek, nie dając za wygraną. Po długim czasie drzwi uchyliły się nieznacznie,
a kobieta zobaczyła w małej szparze ciemne oko.
- Ty? Czego chcesz? – spytał zdziwiony Febo.
- Porozmawiać. Poważnie porozmawiać - powiedziała, niemal mrożąc go wzrokiem. Drzwi
ustąpiły, a Aleks gestem zaprosił ją do środka.
- No, więc? – spytał Febo, gdy już siedzieli na kanapie w salonie.
- Więc wróciliście, tak?
- Jak widać – odrzekł Aleks, przewracając oczami. – Do rzeczy – pośpieszył.
- Ja mam tego dość. Wróciłam do Warszawy i widzę to samo, co dawniej. W gwoli
wyjaśnienia, nie przysłali mnie tutaj Marek i Ula, chociaż przyszłam w sprawie, która dotyczy
ich. A warcz sobie, warcz – stwierdziła Julia, bo wyglądało na to, że Febo ma ochotę ją zaraz
udusić, a przynajmniej zwymiotować na nią. – Nie obchodzi mnie to. Ile ty masz lat?
Zachowujesz się jak rozpieszczony bachor. Nie mam nadziei na powrót do ciebie. Ja się
nawet w tobie nie zakochałam, bo wtedy byłeś inny, a teraz wyżywasz się na Marku. Daje ci
to coś? Wątpię, ale przestań się zachowywać, tak jak teraz, bo urągasz własnej godności.
Włoski temperament – mruknęła.
- I co? Myślisz, że po tej rozmowie się zmienię? – zadrwił.
- Nie, ja nic nie myślę. Tylko wiesz co, wydaje mi się, że już dawno mu wybaczałeś. Tak mu,
bo wątpię czy mi. Tylko ty się boisz do niego iść. Zwyczajnie się boisz – powiedziała i wstała,
a następnie wyszła z salonu, pozostawiając w nim człowieka na skraju złamania nerwowego.
Febo stał, czekając, aż przyjdzie jego kolej. Miał obojętny wyraz twarzy, ale w jego ciele
zachodziło tak wiele reakcji na raz, że trudno było powiedzieć, że Aleks był spokojny. Nie, on
był tak zdenerwowany, że ledwo nad sobą panował. Rozglądał się po tłumie, chcąc
zapomnieć, po co właściwie czekał w tej kolejce. W pewnym momencie dostrzegł gdzieś
pośród gości twarz, która uśmiechała się do niego delikatnie. Odwrócił wzrok. Nie miał
zamiaru się do niej uśmiechać. Nie po tym, jak wywołała w nim wyrzuty sumienia. Co to, to
nie.
W pewnym momencie zorientował się, że stoi tuż przed twarzą swojego dawnego przyjaciela.
Jęknął i wziął głęboki oddech.
- To co? – spytał Marek.
- Zgoda?
- Dopiero teraz? – padło pytanie, na które żaden z nich nie potrafił odpowiedzieć, bo obaj nie
zawracali sobie głowy uściskaniem dłoni, lecz zbyt emocjonalnie rzucili się sobie w ramiona.
Urszula Cieplak… Nie, od pół godziny oficjalnie Urszula Dobrzańska przyglądała się tej
scenie z niemałym zdziwieniem, ale na jej twarzy malował się szeroki uśmiech.
Viola wpadła do domu Dobrzański bez pukania, ciągnąc za sobą Sebastiana. Na jej twarzy
malowało się… No, właśnie co? Złość, niezrozumienie i chęć ochrzanienia dwóch mężczyzn,
którzy doprowadzili ją do szału. Kubasińska wpadała do salonu i zasiadła wygodnie na
kanapie. Sebastian natomiast przysiadł na jej skrawku, wyglądając na kompletnie
zastraszonego.
Marek wychylił głowę zza drzwi łazienki, bo właśnie brał prysznic, i spojrzał na
zdezorientowaną Ulę, która szła do salonu, chcąc wyjaśnić zaistniałą sytuację.
- Chodź – syknęła do niego.
- Zebranie! – wrzasnęła Violetta, wymachując rękoma, doprowadzając do tego, że Sebastian
skulił się jeszcze bardziej, co było wręcz niemożliwe.
Ula weszła do salonu ubrana w fartuszek, domyślając się już, o co chodzi Violetcie.
- Marek, mógłbyś sobie zaoszczędzić – mruknął Olszański, patrząc na swego kolegę ubranego
tylko w malutki ręcznik.
- A czy to moja wina, że wyciągacie mnie spod prysznica? – spytał.
- Cisza! – krzyknęła Violetta. – A ty sobie moja droga usiądź – zwróciła się do Uli, która
posłusznie wykonała jej zadanie. – Co wy sobie wyobrażacie?! – zaczęła groźnie Olszańska.
- Że co? – spytał niepewnie Marek.
- Ja was nie rozumiem. Są kobiety kaczuszki-nierozłączki, ale żeby faceci wszystko robili
razem, to już jest szczyt szczytów na Evereście. Ja się was pytam, czy się zakładacie, czy co?
Ja tej waszej logiki rozgryźć nie potrafię…
- O co jej chodzi? – spytał niesłyszalnie Marek Sebastiana.
- A żebym to ja wiedział – odpowiedział równie bezgłośnie Olszański.
- Cisza! O mnie się nie mówi jak o kimś, kto nie uczestniczy w rozmowie, gdy ja jestem w
pomieszczeniu – zakomenderowała. – Violetta, spokojnie, spokojnie, tylko spokój uchroni cię
przed wywołaniem kolejnej wojny wszechświata. Chłopaki… - zaczęła powoli. – Rozumiem
wspólny ślub, to się jeszcze jakoś przeżyje. Rozumiem wasze zainteresowanie autami, ot jakiś
habit dla zabicia czasu. Rozumiem, że kupiliście nam jednocześnie dwa różowe garbusy na
rocznicę ślubu! Rozumiem, że ten kolor to jedno wielkie nieporozumienie! Rozumiem, że
równocześnie zafundowaliście nam kurs prawa jazdy, którego ja nie zdałam. Ja wszystko
rozumiem! – wrzasnęła wreszcie.
- Viola… - syknęła Ula, chcąc uspokoić swoją, jakby nie było, przyjaciółkę. – Viola, proszę
cię.
- Nie, Ula. Ja im muszę wreszcie przemówić do tych dyniowatych łbów. Powiedzcie mi który
wpadł na taki genialny pomysł, żeby… Nie, nie przejdzie mi to przez gardło. Chwila. –
Zaczęła się wachlować rękoma, próbując się uspokoić. – Dobra. Zacznijmy inaczej. Kochankę
też macie jedną?! Czy może razem wpadliście na pomysł, żeby nas zdradzać?! – krzyknęła
kompletnie rozhisteryzowana.
- Wypraszam sobie! – wrzasnął Marek i spojrzał błagalnie na swoją żonę.
- Wierzę ci – mruknęła, próbując ukryć irytację zachowaniem Violetty.
- Masz dowody?! – spytał zbity z tropu Olszański. Brzmiało to tak, jakby naprawdę dopuścił
się zdrady, lecz Sebastian był przykładnym mężem i znosił wszelkie pomysł swojej żony,
która ostatnio nawet stwierdziła, że pomidory przestały jej smakować.
- Chcesz, to znajdę! – krzyknęła. – Ale to później. Na razie powiedzcie mi, który posiada
takie wysokie haiku, że wpadł na pomysł godny Einsteina?
- Violka, o co ci chodzi? – spytał niepewnie Olszański.
- O to, że wymyśliliście, że będziecie mieć razem dzieci! – krzyknęła. Marek i Sebastian
spojrzeli po sobie zdezorientowani.
- Marek, jesteś w ciąży? – wypalił w końcu Olszański. – Ale kiedy to się mogło stać?! –
Zakrył teatralnie usta. – Marek, dlaczego ty mi o tym nie powiedziałeś?! Kochanie… zaszlochał.
- Wybacz mi, proszę! – krzyknął Dobrzański. – Nie wiem, kiedy to się stało. Może tej nocy,
gdy spaliśmy razem po imprezie, ty przecież jesteś lunatykiem! – wrzasnął Marek, bawiąc się
po pachy.
- Dość! – przerwała przedstawienie Violetta. – Poszliście do klubu i stwierdziliście sobie,
wcięci już po dwóch piwach oczywiście, że to tej nocy dojdzie do tego cudownego zapł…
- Że co? – przerwał jej Marek.
- Wy naprawdę musicie takie pomysł spładzać przy tym piwie?!
- Viola… - próbowała przerwać Olszańskiej Ula, ale to nic nie pomagało.
- Co? Co, Viola? A jak nazwiecie swoje dzieci? Tak samo? Tylko na jedno będziemy wołać
„Numer jeden”, a na drugie „Numerek dwa”. No tak, przecież to będą te wasze numerki. Co
za faceci! – krzyknęła i usiadła wyzuta z sił na kanapie, bo jej przemowa była tak żywiołowa,
że nie obyło się bez chodzenia w tę i z powrotem po salonie.
- Dzięki, Viola – mruknęła Ula i spojrzała na Marka, który nadal nic nie rozumiał, a
stanowczo powinien.
- Macie mi tą swoją zakręconą męską więź zlikwidować, rozumie się? Żadnych syjamski
myśli, zero, nul i czekolada. Zero ustalania, kiedy postaramy się o pierworodnego czy
drugiego pierworodnego, bo pierworodny już w końcu w drodze jest – zakończyła z
westchnieniem.
- Znaczy się, że… - wyjąkał Marek, patrząc z niedowierzaniem na Ulę i ignorując gderanie
Violetty.
- No, tak – odpowiedziała Ula, gładząc się po brzuchu. – Chciałam ci dzisiaj powiedzieć, ale
nie zdążyłam – stwierdziła. – Spotkałyśmy się dzisiaj u ginekologa. No i wyszło, jak wyszło.
Na dodatek wyznaczyli nam ten sam termin – powiedziała, przewracając oczami.
- Takie samowyzwalacze z was – mamrotała Violetta. – Nastawiacie się i już, tylko brakuje
zawołania fotografa „Uwaga! Ptaszek leci.” - przerwała, bo zaskoczyła ją reakcja Sebastiana,
który podszedł do niej powoli i pogłaskał po brzuchu. – Nie, jednak jest to zawołanie –
skończyła z błogim uśmiechem na twarzy po chwili namysłu.
Marek spojrzał na Ulę i pogłaskał ją po ręce.
Miłość, uczucie dotąd niezrozumiane, które pewnie nigdy nie zostanie do końca odkryte,
zawładnęło sercem Dobrzańskiego i bezgłośnie wypełniło je po same koniuszki.
Trudno się dziwić, bo miłość obezwładnia i nie pozawala patrzeć trzeźwo na świat. Wpływa
na życie i zmienia je diametralnie. Pojawia się znikąd, rozrasta i zajmuje wszystko, co dokoła.
Nigdy nie przestaje rosnąć. Nigdy.
Są różne miłości na świecie. Miłości trudne i te przychodzące niespodziewanie. Miłości
matczyne i pałające namiętnością. Każda jednak wpływa na człowieka jak narkotyk.
Uzależnia i potrzebny jest porządny detoks, żeby przestać brać. Potrzebne jest inne
uzależnienie, żeby się odkochać. Jednym słowem inna miłość. Ale Dobrzański nie chciał innej
miłości, pragnął tych, które już posiadał. Miłości do kobiety, bez której nie widział siebie, i
miłość do jeszcze nienarodzonego dziecka, które pokochał w jednej, jedynej króciutkiej
chwili. Zwariował na jej punkcie i nie miał zamiaru się leczyć.
Prawdziwa miłość uzależnia, ale i daje chęci do życia. Tylko miłość niespełniona potrzebuje
terapii dla ZZ… Zranionych zakochanych.
Trudno było jednak powiedzieć, że na świecie istnieje jeden najszczęśliwszy człowiek, bo
było ich w tym momencie dokładnie dwóch. Dwóch przyjaciół, którzy patrzyli na swoje żony
z taką czułością, że mogło się wydawać, że są obłąkani. Ale to miłość doprowadza do
szaleństwa.
Delikatnie prowadzi za rękę zakochanego. Wiedzie go niczym dobra przyjaciółka do
dojrzałego życia. Pomaga wydorośleć mężczyźnie, kiedy kompletnie się tego nie spodziewa.
Człowiek przez całe życie się czegoś uczy. Naukowcy twierdzą, że dojrzewa psychicznie koło
dwudziestego roku życia. Nie pierwszy raz się nauka pomyliła i nie ostatni. Ludzie dojrzewają
cały czas, próbują naprawiać błędy i nie popełniać ich po raz kolejny, a miłość jak
przewodniczka życia prowadzi ich do celu. To ona pozwala dorosnąć, zrozumieć niektóre
trudne sprawy, a przede wszystkim wyzbyć się narcyzmu, który gości w każdym człowieku od
urodzenia i istnieje w nim do momentu, gdy ten człowiek się zakocha i wyleczy się z miłości
do samego siebie.
- Marek, nie idziesz ze mną – syczała Ula.
- Ale kochanie… - jęknął Dobrzański. Od godziny próbował przekonać swoją żonę do tego,
aby pozwoliła mu pójść ze sobą do szkoły rodzenia, ale za każdym razem spotykał się z
kategoryczną odmową ze strony ukochanej. – Dlaczego? – spytał.
- Jeszcze nie zapomniałam naszych ostatnich zajęć i uwierz mi, Viola również – stwierdziła.
- Ale tam się nic nie stało.
- Tak? – Spojrzała na niego, unosząc brwi.
Marek Dobrzański dumny jak paw prowadził swoją żonę za rękę. Za nim szedł Sebastian
Olszański, prezentując swoje wszystkie zęby w wielkim uśmiechu, bo nie mógł się doczekać,
by poćwiczyć z Violą do porodu.
Dobrzańscy weszli na salę i zajęli miejsca, natomiast Olszańscy mieli drobny problem
techniczny… Nie, Viola przecisnęła się przez drzwi bez komplikacji. To był inny problem.
- Dobrze? – spytał Marek, który ułożył się tak, by Ula mogła się o niego oprzeć.
- Tak – odpowiedziała, wysłuchując się już w słowa instruktorki. Obok nich toczyła się cicha,
acz zażarta kłótnia państwa Olszańskich, którzy za nic nie mogli dojść do porozumienia w
sprawie koloru poduszki, na której mają zasiąść. – Ciszej – syknęła Ula. Na szczęście
poskutkowało. Obydwoje równocześnie rzucili się na poduszkę koloru wymiocin, która leżała
najbliżej. Zajęli miejsca i z wielkim uśmiechami zwrócili się do pani instruktorki.
- Przepraszamy – powiedzieli równocześnie.
- Dobrze, nie szkodzi – odpowiedziała pani Irenka. – A teraz niech któraś z pani zaprezentuje
mi, jak się oddycha pomiędzy skurczami – powiedziała i rozejrzała się po sali. W górę
wystrzeliła ręka Sebastiana. Violetta zgromiła go wzrokiem, ale było już za późno.
- Proszę, pani Violu – powiedziała.
- Dobrze… No, to… Hu… Hu… Hu… - zademonstrowała, oddychając głośno i ze świstem
wypuszczając powietrze.
- Nie – wtrącił się Marek, który miał na ten temat inne zdanie. – To się robi tak – zaczął, nie
zwracać uwagi na cios pod żebro zadany mu przez Ulę łokciem. – He… He… He… zaprezentował z uśmiechem.
- O ile dobrze pamiętam, powiedziałam, że panie mają to zaprezentować.
- Ale skoro one tego nie potrafią…
- A czy to pan będzie rodził? – padło pytanie od pani instruktor.
- W końcu to ja jestem jakby powodem tego porodu – stwierdził.
- A w jakim sensie…
- No, wie pani… Motylek leci i siada na kwiatku…
- Marek, zamknij się – powiedziała Ula cicho. – Niech pani kontynuuje… Mąż ma trudny
okres – stwierdziła z ironią.
- Ja? – zasyczał Marek.
- A co może ja? Tabletek dzisiaj nie wziąłeś czy co? – stwierdziła sarkastycznie Ula. –
Przestań już się wymądrzać, tylko mi pomagaj – powiedziała już do niego po cichu. W tej
chwili odezwał się Olszański.
- Mam pytanie. Jak się prze? Yhy… Czy jakby się kupę robiło? – W tym momencie Viola
złapała się za głowę. Wstała energicznie, mimo stanu, w jakim się znajdowała, i pociągnęła
swego męża w kierunku drzwi, za którymi zniknęli po chwili. Niestety to nie uchroniło
wszystkich par zgromadzonych na sali przed usłyszeniem krzyków Violetty dochodzących zza
drzwi.
- „Jakby się kupę robiło?” – wrzeszczała oburzona Violetta. – Zachowujesz się jak orangutan
przywieziony z dżungli. Jakieś historyczne odruchy tobą kierują…
- Prymitywne – wtrącił cicho Sebastian, który był już mistrzem w odgadywaniu skrótów
myślowych swojej żony.
- Jeszcze jeden taki bryk, a cię przeklnę… Jak hasło daję… Teraz wracasz pokornie niczym
mysz pod miotłą na salę i nie piśniesz ani słówkiem, rozumiemy się?!
- Rozumiemy – odparł zastraszony Olszański.
- Przyj! Kaszl! Rób cokolwiek! – krzyczał Marek.
- Zrób mu zakręt Heimlicha! – wrzeszczała zdenerwowana Violetta, bo Sebastian robił się
coraz bardziej czerwony na twarzy.
- A to moja wina, że się nażarł tych mały cukiereczków?! – krzyknął Marek. Sebastian
przybrał kolor śliwki węgierki. Ula przypatrywała się całej sytuacji z szeroko otwartymi
oczami. Violetta biegała dokoła Marka i Sebastiana jak opętana. A reszta grupy przyglądała
się całej sytuacji z zapartym tchem. Marek walczył uporczywie z małym owocowym
cukierkiem, który utkwił w przełyku Olszańskiego, bowiem Sebastian łapczywie rzucił się na
łakocie przeznaczone dla uczestników kursu.
- Hrhhh… Argh… - charczał Sebastian, próbując coś powiedzieć.
- Kto ci kazał brać te cukierki?! – wrzasnął Dobrzański. - I ile ty ważysz, hipopotamie?! –
krzyczał, próbując wykonać manewr Heimlicha Marek. No cóż… Powiedzmy sobie szczerze,
Dobrzański do siłaczy nie należy, więc nie ma się czemu dziwić. Świadkowie zdarzenia
patrzyli jednogłośnie na sałatkę warzywno-owocową wykonaną przez Olszańskiego i
Dobrzańskiego, bowiem jeden z nich zamiast twarzy miał śliwkę węgierkę, a drugi pomidora,
gdyż był porządnie zmęczony podnoszeniem tego pierwszego. Jednak wysiłki Marka opłaciły
się, bo na podłogę wyleciał mały czerwony cukierek.
- Czuję… Się… Jakbym rodził – wydyszał Olszański, czym zasłużył sobie na kilkadziesiąt
groźnych spojrzeń wszystkich kobiet, które znajdowały się na sali. W końcu to one miały
przebyć męki podczas prawdziwego porodu.
- Nie idziesz… Poza tym dzisiaj przyjeżdża Maciek z Anią…
- Ten… - zaczął mówić z obrzydzeniem Dobrzański, ale spojrzenie Uli go powstrzymało. –
Jakże przystojny młodzieniec? – dokończył z uroczym uśmiechem.
- Tak – odpowiedziała Ula. – Więc ktoś musi zostać w domu. Tylko zachowuj się… Nie
dogryzaj mu, bądź miły i nie ziewaj, gdy na ciebie patrzy. Już ja znam te twoje sztuczki –
stwierdziła Ula.
- Przecież tylko żartowałem. Wiesz, że się lubimy – powiedział.
- Wiem, ja też żartowałam. – Uśmiechnęła się do niego złośliwie i wyszła, trzaskając
drzwiami.
- Mam córkę! – wrzeszczał Marek, biegnąc przez korytarz szpitala.
- Mam syna! – krzyczał Sebastian, robiąc dokładnie to samo, co jego przyjaciel. W końcu
rzucili się sobie w ramiona i uścisnęli. Uścisku tego nie można było nazwać uściskiem
męskim, bo tulili się do siebie ze łzami w oczach.
Miłość zawładnęła ich sercami i nie potrafili już powstrzymać swoich emocji. W końcu
spojrzeli na siebie z radością.
- Nazwę ją Ola.
- Nazwę go Olek – powiedział równocześnie Sebastian. Spojrzeli na siebie zszokowani.
- I co teraz? – spytał zdenerwowany Marek.
- Zrezygnujesz – stwierdził Sebastian.
- Ty zrezygnujesz – powiedział Marek. – Dobra, gramy w marynarza. Ten kto wygra, zabiera
imię – powiedział.
- Okej – zgodził się Sebastian. Obydwaj schowali dłonie za plecy i rozpoczęli grę, która
zakończyła się wielką przegraną Marka. Dobrzański spuścił głowę i ruszył w kierunku sali, w
której leżała jego żona.
- W życiu nie nazwiemy naszego dziecka Olek! W życiu! – wrzeszczała Violetta. – Już
wybrałam mu imię, Bartuś. Tak, Bartuś będzie miał na imię – stwierdziła. Sebastian
jednogłośnie siedział u niej pod pantoflem, więc nie oponował, tylko zgodził się pokornie jak
baranek.
Tymczasem rozemocjonowany Marek relacjonował przez telefon wszystkie wydarzenia
Aleksowi, który słuchał ich z wielką cierpliwością.
- No wiesz? No i ona tak jęknęła… Parła… Znaczy. Wiesz, o co mi chodzi… Że ona tak parła
i ta główka tak… Dobra, zaoszczędzę ci… Ale jak zobaczyłem główkę, to zemdlałem. W
końcu jak na prawdziwego faceta przystało… Później pamiętam tylko ciemności… Ale
później mnie ocucili i kazali przeciąć pępowinę i przeciąłem. Dasz wiarę?... I ona jest taka…
Kuci, kuci, milusia i słodziutka… I moje oczy ma… I chyba powiedziała „tata”… Wiem, że
to nie możliwe, ale to bystre dziecko jest… Po tatusiu, oczywiście… Urodę tez po mnie ma…
Po Uli?... No, ślini się podobnie do niej… Ula powiedziała, że nazwiemy ją Ania. Nieładnie,
nie?... Ale ujdzie… Ona jest taka kuci, kuci… Musisz kończyć? Szkoda. Spotkamy się na
piwie, to ci wszystko dokładnie zrelacjonuję. Na razie – powiedział Marek, kończąc
rozmowę.
- Tobie tez nie pozwoliła? – spytał Marek.
- Też – stwierdził Olszański.
- Ania, co to za głupie imię?! – warknął Dobrzański.
- Tak samo Kacper… Ehh… Ale wiesz co?
- Co? – spytał zdziwiony Marek, bo na twarzy Sebastiana pojawił się wielki uśmiech.
- Możemy ich zeswatać – stwierdził.
- Kogo?
- No, nasze dzieci – powiedział.
- Jesteś genialny. Wiedziałem, z kim się zaprzyjaźnić – stwierdził Marek. – Ania i Bartosz.
Jak to ładnie brzmi. Urządzimy im takie wielkie wesele, a później będą żyli długo i
szczęśliwie – powiedział, wybiegając daleko w przyszłość Marek.
Długa droga pozostała jednak do przebycia dwóm niezdarnym tatusiom. Przecież muszą
jeszcze dzieci wychować i uświadomić przede wszystkim.
Na szczęście istnieją na tym świecie jeszcze mamy.
Stałam właśnie w kuchni i gotowałam obiad dla Bartusia, gdy nagle mój wzrok
przypadkiem skierował się w stronę okna. Nie miałam zamiaru tam zerkać, ale
poczułam, że muszę. A gdy już to się stało, moją uwagę przykuł idący ulicą
mężczyzna. Jak co dzień o tej porze prowadził z przedszkola swoją małą córeczkę.
Bardzo rezolutną zresztą. I sympatyczną. Chociaż źle wychowaną. Bo kto to widział,
żeby małe dziecko odnosiło się do starszych tak, jak ta mała do mnie. Ja do niej
spokojnie, z sercem na dłoni, a ona zawsze coś odburknie... Ale ona to jeszcze nic.
Ten jej brat to dopiero ananas. Wczoraj na czerwonym skuterku po Rysiowie jeździł i
mi świnie straszył. Taki młody, a w modela się zaczął bawić ostatnio, a tu matura za
pasem - pewnie obleje i jeszcze nieraz do egzaminu podjedzie, nie to, co mój Bartuś,
który od razu na czwórki zdał. O tej najstraszej od Cieplaka to nawet wspominać nie
warto... Tak mojego Bartusia potraktować, a on by za nią w ogień skoczył. Jakby się
tak głębiej zastanowić, to cała rodzinka jest taka i za nic mają uczucia innych.
Wystarczy spojrzeć na tego Jaśka. Ta jego Kinga to taka fajna dziewczyna, a on
wolał jakąś latawicę-modeleczkę. Bój się Boga, chłopcze! Jak można być takim
niestałym w uczuciach i skakać tak z kwiatka na kwiatek. Powinno się brać przykład
z Bartusia, dla niego tylko Ula istnieje, i ze mnie, ma się rozumieć.
Ale wracając do tych dzieci. Jak one mogą być dobrze wychowane, skoro tylko ojciec
się nimi zajmuje. Oczywiście, to była wielka tragedia śmierć pani Magdy, ale
mówiłam mu tyle razy, żeby sobie kobiety poszukał, to by mu i w domu pomogła, i
dziećmi się zajęła. Ale nie... On sam, bo przecież nie będzie się wiązał bez miłości.
Tak mówił. A przecież ja byłam gotowa wesprzeć tę biedną rodzinę. I ciągle jestem.
Zaglądam do nich, przychodzę, odwiedzam, chcę pomóc, a on ciągle nie i nie. A
takim rozsądnym człowiekiem się wydawał. I kulturalnym. A jak miałam problemy z
Bartusiem, to o mało mnie w ciemną noc za drzwi nie wystawił. Jak tak można w
ogóle...
W ogóle ostatnio to stateczny i rozsądny do tej pory Józek, zaczął się z taką
podstarzałą kobietą o wyglądzie lafiryndy prowadzać. Przyjeżdża tu taka miastowa i
próbuje się rządzić. A Józuś to nie wiem, co w niej widzi. Że niby ładna taka? A gdzie
tam... Ubiera się jak młodzieżówa jakaś, a przecież ma już swoje lata, a to
zobowiązuje. Wystarczy spojrzeć na mnie... No ale to już wybór Józka. I jego strata.
Ważne, że mój Bartuś mnie docenia.
Nie ma dobrze zaczętego dnia bez gnębienia Turka. Przecież dbam o swoje interesy,
więc Adam musi się jak najszybciej umówić z Brzydulą. Niestety, on jest tchórzem. Nie
wiem, jakim cudem jest w tej firmie tyle lat, ale to chyba moja litość, którą i tak rzadko
okazuję.
Krótkie przemówienie na temat działania zarządu i wyznaczenie jego miejsca w firmie
miało na celu uświadomienie jak ważne jest to, czego dowie się od tej pożal się Boże
Cieplak. Jeśli on nie wybada Brzyduli, to ja wolę nie myśleć, co może być na Zebraniu
Zarządu. Oczywiście wiem, że moja prezentacja jest najlepsza, ale wolę zmniejszyć
wypadkową i upewnić się, czy Dobrzański nie ma na tyle innowacyjnych pomysłów, że
obejmie prezesurę, choć na prezesa wcale się nie nadaje.
Przypadkowo przechodząc, zauważyłem, że Turek rozmawiał z Brzydulą.
Podszedłem do niego wybadać, czy się udało mu z nią umówić. Ja nie wiem, co jest z nim
nie tak. Nawet z taką pokraką nie potrafi się umówić. A może on jest gejem? Nigdy się nad
tym nie zastanawiałem. W sumie zawsze jest na moje zawołanie, służy mi chętnie swą
pomocą... Nie, to niemożliwe. Chociaż chyba nie ma żadnej kobiety, ale... To absurdalne.
Na ten dzień dałem sobie spokój z Adamem. Chociaż ciągle w myślach miałem wizję Turka
– geja. Coraz to bardziej zastanawiałem się nad tym, czy jego wynagrodzenie jest
adekwatne do tego, co dla mnie robi. Chyba w tym miesiącu pojadę mu po pensji, bo nawet
z Ulą się nie potrafi umówić.
Następnego dnia próbował wziąć mnie na litość, ale chyba zapomniał, że nie ze mną te
numery. Albo coś potrafi, albo ciao bambino. Liczył, że jak mi się wygada, że ona nie czuje
jego klimatów itp. On chyba ma naprawdę problemy z sobą. Muszę znaleźć mu jakiegoś
specjalistę, bo szkoda takiego księgowego. Swoją drogą, ciekawe kiedy wreszcie zrozumie,
że dla mnie liczy się tylko efekt?
Chociaż umówił się z Brzydulą albo jak to on ją określił Pasztetem, to jednak marny
był efekt tej jego randki. Turek nawet takiej jak ona nie potrafi wyrwać. Po nocach pewnie śni
o Monice Belucci czy Penelope Cruz, a takiej zwykłej panny nie potrafi uwieść.
A te jego zapewnienia, że zawsze świetnie dogadywał się z kobietami, bo on je tak
świetnie rozumie... Un momento, czy on na pewno nie jest homoseksualistą? Bo najlepszym
przyjacielem kobiety jest gej. Pomimo wszelkich starań, chyba nigdy się nie dowiem, jakie są
jego preferencje i jak pracuje jego mózg.
Kubasińska nie wie, co się dzieje w firmie, Turek nie potrafi uwieść Cieplak. Chyba sam
będę musiał zabrać się za wybadanie prezentacji Dobrzańskiego, ale tak czy owak będę
potrzebował czyjejś pomocy, bo ja muszę być bez skazy. Nie mogę przecież zawieść
Krzysztofa, bo wtedy na pewno nie odda na mnie swojego głosu. Jednakże jeszcze muszę
pozyskać głos Pauli, ale to nie będzie trudne.
Moja siostra jest bardzo emocjonalna. Naprawię zegarek mamy, to jej głos mam w
kieszeni i mogę spać spokojnie. No, chyba że wywinie mi jakąś niespodziankę, więc muszę
oczarować Krzysztofa moją prezentacją. Ona musi być perfetto. I taka będzie! Wtedy
pozbędę się Dobrzańskiego raz na zawsze...
• ciao bambino – żegnaj dzieciaku
• un momento – chwila, moment
• perfetto – perfekcyjny, doskonały
Klaudyna zawstydza nie tylko jakością swoich opowiadań :D
A ile musiałabym mieć, by dostać chodź jednego pomidorka???
Proszę o odpowiedź
A chciałabym wznieść prośbę o Pomidorka dla Wkręętki!
Martus nowa forumowiczka, szybko zyskała sympatię innych po tym jakże pouczającym poście :D
Martus: Nie wiem ... hmm A zreszta nie mozesz mi kazać przestać się "mądzrzyć" jak ty to powiedziałas !!!! A
papó żartowałam ale widac że jej nie idzie nic powiedzieć hmm
A i Ann666 mogła byś nauczyć się poprawnej polszczyzny!!!
//po piątym błędzie zrezygnowałyśmy z próby dalszego ich wyliczania :D
//Niejakiej Papucie również oberwało się od Martus
Martus: A i dla twojej wiadomości House to Dom a nie Domek !! Widze że u Was z polskim i angielskim też
kiepsko :/
* Z cyklu ciocia ann666 dobra rada :D
brzydulomaniaczka: Meg, nie zamierzam wkładać czerwonych majtek lol Dla mnie to głupi przesąd i na pewno mi
nie pomoże w zdaniu, bo niby jak? Toć mi nie podpowiedzą na maturze lol
Ann666: Hmm... jak je założysz na studniówkę i nie będziesz ich potem prać, to jest szansa, że rozwinie się na
nich jakaś inteligentna forma życia.
*Z cyklu wymówka roku
ann666: Dzień dobry :) Martus, nie pisz postów zawierających jedno słowo :P
Martus: Ja pisze posty ktore maja jedno slowo? Upss....Mo bład poprostu mam klawiature na baterie
bezprzewodową i padły mi baterie xD :*
Martus: Hey Wszystkim :) Chcę was przeprosić za to moje wcześniejsze zachowanie a szczegolnie Papó i
Ann666 poprostu kilka minut wcześniej otrzymałam bardzo nie miłą wiadomość :/ I pierwsze co to tutaj wbiłam i
odreagowałam . Przepraszam :* Wybaczycie mi ??
//Ta wymówka sprawiła, że chyba przez chwilę wszyscy uwierzyli, że EmoMartynka to pikuś przy Martus vel
Twitty vel Papuka vel ktoś_zapewne_jeszcze
Martus: ]poprostu bałam się wam powiedzieć że mam to stwierdzone przez lekarza że mam nagłe napady złości i
robie, pisze, gadam co popadnie akurat padlo na to forum i na Was...
*Z cyklu kącik porad medycznych:
Nika: Chciałam się przywitać i powiedzieć, że sen jest zbędny i przereklamowany. A i że zrobił mi się jęczmień na
oku i nie chce cholera jedna zejść,(...)
root: powiem ci co jest skuteczne. Serio. Nie pocieranie zlotem (probowalem) moczem pocierania (nie
probowalem) ale kiedys babcia mi powiedziala ze w oko najlepiej komus z jeczmieniem napluc - niech ci napluja
- jutro powiesz na forum czy jeczmien znikl.
Serio 2 razy wyprobowane. Foksi mnie wysmieje big_smile
i pojawila sie foksi
foksi: foksi cię nie wyśmieje :D
też o ślinie słyszałam lol
i jeszcze o jajku coś, ale nie wiem dokładnie :D
Nauczyciel oddaję Jasiowi klasówkę. Zamiast oceny napisał "IDIOTA". Jaś spojrzał na
kartkówkę, potem potem na nauczyciela i mówi:
- Ale pan jest roztargniony! Miał pan wstawić mi ocenę, a nie się podpisywać!
Wchodzi nauczyciel do klasy i mówi:
-Wszyscy nienormalni proszę wstać!
Wstaje Jasiu a nauczyciel sie go pyta:
-Jasiu dlaczego wstałeś?
A Jasiu na to:
-No bo mi głupio jak pan tak sam stoi...
Jasiu przychodzi ze szkoły i mama pyta się Jasia:
- Jasiu jak było w szkole?
- A dobrze- odpowiada Jasio.
Pani mnie wyróżniła, powiedziała że cała klasa to debile a ja największy
Na lekcji polskiego, nauczycielka pyta klasę:
- Dobrze dzieci, a powiedzcie mi, jak nazywamy utwory o miłości?
- Dramat! - krzyczy Jasio.
Jasiu czeka z mamą na samolot.
Jasiu:
- mamo siku.
Mama na to:
- nie, bo zaraz przyleci samolot.
Po jakimś czasie:
- Mamo leci!
- Gdzie?!
- Po nogawkach...
źródło: www.demotywatory.pl
W tym numerze porozmawiam z Jakcykbumbum, zazwyczaj zwaną po prostu Cykusiem J
Wygrała ona Truskawkowy Konkurs Literacki.
pytanie 1: Dziękujemy, że zgodziłaś się z „nami” porozmawiaćJ
Jakie to uczucie: wygrać konkurs literacki?
Nie ma sprawy, to dla mnie przyjemność.
Hmm... Dziwne. Szczerze powiem, że się nie spodziewałam, bo to był już któryś z kolei konkurs, w
którym brałam udział, a do tej pory nie zajęłam jakiegoś wyższego miejsca. Najfajniejsze było
jednak to, że nikt nie wiedział, że to była moja praca, a ja cieszyłam się każdym oddanym na mnie
głosem, bo to w końcu spore wyróżnienie na naszym forum. W każdym razie dziękuję wszystkim,
którzy docenili moją pracę.
pytanie 2: Jest coś: jakiś fragment czy wątek, który teraz zmieniłabyś w tamtej pracy?
Właściwie tak, bo popełniłam jeden duży, przynajmniej dla mnie, błąd. Mianowicie... Ehh...
Pomyliłam imię dziecka Sebastiana. Parę osób się zorientowało. Poza tym myślałam o rozwinięciu
pewnego wątku, ale w końcu wyszło tak, że o tym zapomniałam, ale tak to jest, jak się nie spisuje
swoich pomysłów. Chociaż od niedawna stosuję już te technikę.
Ogólnie jestem jednak zadowolona z ostatecznego efektu, bo w końcu jednak zostałam doceniona
przez czytelników.
pytanie 3: Była miniaturka (konkursowa), która szczególnie przypadła Ci do gustu?
O ile dobrze pamiętam, to zagłosowałam na opowiadanie Papu. Było dość krótkie, ale urzekła mnie
forma. Było smutne, ale mnie osobiście bardzo się podołało. Jak to mówią, liczy się jakość, a nie
ilość, czy jakoś tak…
pytanie 4: Dlaczego zdecydowałaś się wziąć udział w konkursie?
Wzięłam udział przede wszystkim dla satysfakcji, bo gdy wysyłałam pracę na konkurs,
powiedziałam sobie, że jeśli w tym konkursie nie uda mi się czegoś osiągnąć, to kończę z pisaniem
prac konkursowych. Poza tym długo myślałam, czy ta praca się w ogóle do czegoś nadaje.
pytanie 5: Opisałaś Marka i Sebastiana dość nietypowo (to moja opinia). Skąd ten
pomysł?
ętka
Dość nietypowo? Hmm... Część ludzi na forum chyba wie, że mam czasami zwariowane pomysły.
Można powiedzieć, że bardzo często. Marek i Sebastian byli już przeze mnie tyle razy wyśmiewani i
poniżani, że sama sobie się dziwię, że mnie jeszcze taki FOM nie objechał od góry do dołu. A
pomysł? Pomysł był stąd, że mieliśmy opisać ich życie po zakończeniu Brzyduli, więc to zrobiłam.
Dużo myślałam nad tym, jak te ich dalsze perypetie się potoczą. Doszłam do wniosku, że chyba
większość czytelników chciałaby ich zobaczyć szczęśliwych, bez żadnych kolejnych nieszczęśliwych
zbiegów okoliczności, więc na to postawiłam. Dodałam też trochę tych moich często stuknięty
pomysłów ala Viola i wyszło coś takiego.
pytanie 6: Długo zajęło Ci pisania opowiadania konkursowego?
Szczerze powiedziawszy to nie pamiętam. Sporo czasu nad nim spędziłam, to fakt. Wiem, że jeszcze
termin wysyłania prac był przełożony, więc to wykorzystałam i dopiero chyba wtedy wszystko mi się
poukładało w logiczną całość.
pytanie 7: Było kilka wersji, czy napisałaś jedną i wysłałaś?
Wersje były dwie, ale jaka była ta druga, tego za nic ze mnie nie wyciągniecie, bo nie pamiętam.
Wiem, że ten pierwowzór był pisany w pośpiechu, bo czasu było mało, poza tym szkoła i inne
sprawy, więc to mnie ograniczało, ale gdy przedłużyli termin, to pojawiła się druga wersja, już
oficjalna i bardziej dopracowana.
pytanie 8: Jak długo zajmujesz się pisaniem opowiadań itp. ?
Oj... Trafione pytanie. Pierwsze opowiadanie powstało chyba w marcu w tamtym roku, ale nigdy
nie ujrzy świata dziennego. Zaznaczam, że nie było ono o Brzyduli, poza trym, gdybym porównała
to pierwsze z tym, co teraz piszę, to nawet ja doszłabym do wniosku, że... Lepiej nie mówić. Drugie
powstało na potrzebny konkursu szkolnego. Wstawiłam je nawet w pozabrzydulowej, żeby pokazać,
co umiałam. A raczej to, czego raczej nie umiałam. Ann chyba powiedziała, że styl czasami leży.
Zaprzeczam. Leżał cały czas. No i później zaczęłam pisać na forum. Tak gdzieś od czerwca.
krętka
pytanie 9: Masz czasem „napady weny” w najmniej oczekiwanym momencie?
Raczej nie. Chociaż ostatnio mnie po prostu nosi, jak nie mogę pisać, więc to raczej jest napad. Ale
częściej się zdarza, że wena idzie na spacer.
pytanie 10: Jaką rangę najbardziej zapamiętałaś, i która była Twoją ulubioną?
A wiesz ile ich już było? xD Dużo za dużo. Wiem, że z całego serca nie lubiłam tej Najwierniejszej
Fanki Lwiątka. O najlepszą konkurują chyba u mnie Piesek Aleksa… Żart. Truskaweczka Marka
była genialna albo jeszcze Poszukiwaczka Truskawek xD
pytanie 11: Skąd pomysł na opowiadanie o forumowiczach?
No cóż... Pierwsze było chyba w odwecie za komentarze niejakiego Komitetu xD Później strzeliłam
Strychnine kartę, bo chciała, a na końcu opisałam Radosną xD
pytanie 12: Jak trafiłaś na nasze forum?
Szukałam opowiadań na temat Brzyduli. Najpierw były chyba na plejadzie jakieś linki. Strach się
przyznać, ale trafiłam na forum z Plejady. I tu znalazłam złoża opowiadań.
pytanie 13: Co najbardziej Ci się podoba (na forum), a co chętnie byś zmieniła?
Forum jest fantastyczne, więc mało jest takich rzeczy. Czasami denerwują mnie linkożercy, ale nie
tak bardzo, jak niektóre kłótnie i spory. Tak samo w Radosnej, gdy niektóre rady stałych bywalczyń
i tych, które choć w małym stopniu znają się na ortografii, są olewane od góry do dołu.
pytanie 14: Czemu taki nick? Dość nietuzinkowy J
Dlaczego taki? Bo nie było innego, a tak na serio, to próbowałam znaleźć jakieś krótkie
powiedzonko Violi, które nadawałoby się na nazwę i padło na coś takiego. Niektórzy się nie
orientują, że to jej powiedzenie. Właściwie to bardzo utrudnia życie, bo jest dość długi.
pytanie 15: Czym zajmujesz się na co dzień? Jakieś hobby?
Siatkówka, ma druga miłość. Kiedyś była jeszcze fotografia, ale nie wyszło, bo aparat nie dawał ze
mną rady xD
pytanie 16: Masz jakieś motto życiowe? Słowny amulet, który pomaga Ci przebrnąć przez
codzienność?J
Ostatnio króluje chyba u mnie: „Życie to jedna, wielka walka, więc walcz, by je wygrać”. Jest
jeszcze „śmiech przez łzy" i „bądź na przekór innym". Pełno tego było, ale trudno wybrać i
sprecyzować. Te rzuciłam, bo niewątpliwie mają w moim życiu swe wielkie momenty. Ogólnie
jednak jestem osobą, która chodzi po świcie w różowych okularach albo raczej… Ma zdrowe
podejście do życia, więc może niech będzie „śmiech to zdrowie”.
redakcja: Dziękujemy za rozmowę:)
Miło się rozmawiało xD:*
redakcja: Mnie też:-)
Rozmawiała:
Wkręętka!
NA MARZEC 2010r.
*Baran (21.03-20.04)*
Przyjaciółka powierzyła Ci sekret, ale niestety nie umiałaś utrzymać języka za zębami. No cóż, zdarza
się. Teraz ona jest na Ciebie wściekła i nieodzywa się do Ciebie ani jednym słowem. Zamiast fochać
się na nią pójdź do najbliższego i kup jej pudełko jej ulubionych czekoladek w ramach zadość
uczynienia. Możesz też wykazać się inwencją twórczą i napisać dla niej wiersz z przeprosinami lub
namalować jednoznaczny rysunek. Pamiętaj jednak, by przede wszystkim ją przeprosić.
*Udany związek z*: Rak
*Uważaj na: *Koziorożec
*Dobry dzień*: 3 marca
*Byk (21.04-20.05)*
Ferie, ferie i po ptokach. W nowym semestrze czeka Cię bardzo dużo nauki. Uważaj szczególnie na
panią od biologii. Nie darzy Cię zbytnią sympatią, a teraz będzie chodziła ciągle podenerwowana.
Lepiej nie denerwuj jej bardziej i zawsze miej odrobioną pracę domową. Pierwsze wiosenne deszcze
mogą stać się przyczyną przeziębienia. Łykaj Rutinoscorbin i noś ciepłą czapkę, a choroba łagodnie
się z Tobą obejdzie.
*Udany związek z*: Panna
*Uważaj na*: Bliźnięta
*Dobry dzień*: 19 marca
*Bliźnięta (21.05-20.06)*
Nauczycielka angielskiego chce Cię zaangażować w bardzo ważny projekt, a Ty zastanawiasz się, czy
dasz radę? Jak nie spróbujesz to się nie dowiesz. Przecież do odważnych świat należy! Jeżeli będziesz
miała jakieś trudności to poproś Strychnine lub inną forumowiczkę o pomoc. Na pewno razem uda się
rozwiązać ten problem.
*Udany związek z*: Lew
*Uważaj na*: Waga
*Dobry dzień:* 12 marca
*Rak (21.06-22.07)*
Już wiosna podrosła i bzami tchnie, Kaziu, Kaziu, Kaziu zakochaj się", śpiewał Kabaret Starszych
Panów. Może coś w tym jest? Rozejrzyj się! Złotowłosy chłopak ze starszej klasy, brunet o
hipnotyzującym spojrzeniu, czy wesoły rudzielec z klatki obok? Wybierz sama. W tym miesiącu
będziesz wyjątkowo zapominalska. Lepiej zainwestuj w kieszonkowy kalendarzyk lub zapisuj wszystko
w komórkowym terminarzu.
*Udany związek z*: Wodnik**
*Uważaj na*: Skorpion
*Dobry dzień: *30 marca
*Lew (23.07-22.08)***
Marzec zdecydowanie będzie należał do Ciebie! W Waszym związku będzie trwała sielanka, portfel
będzie ciężki od pieniędzy, a na zdrowie na pewno nie będziesz mogła narzekać. Wykorzystaj to i
pójdź z koleżanką na szalone zakupy lub zorganizuj pidżama party z udziałem najlepszych
przyjaciółek.
*Udany związek z: *Bliźnięta
*Uważaj na*: Strzelec
*Dobry dzień*: 18 marca
*Panna (23.08-22.09)*
Katar, kaszel, ból gardła... Niestety nie będziesz mogła narzekać na końskie zdrowie i praktycznie cały
miesiąc przeleżysz w łóżku. Wejdź wtedy do Farmazonów i zapisz się do niedawno utworzonego przez
Papukę Klubu Naćpanych Lekami. Możesz także obejrzeć wreszcie w internecie "Usta Usta" i
zarejestrować się na nowym forum stworzonym przez Roota.
*Udany związek z*: Baran
*Uważaj na*: Ryby
*Dobry dzień*: 2 marca
*Waga (23.09-23.10)*
To będzie gorący miesiąc! Mimo brzydkiej pogody Wasze uczucia osiągnął iście ekstremalną
temperaturę. Jednak uważaj! Na Twojego księcia ma chrapkę także pewna wysoka blondynka. Nie
pozwól, by zbliżyła się do niego na bliżej niż pięć metrów! Zastrzyk gotówki na początku miesiąca
pozwoli i kupić tą wystrzałową bluzkę ze sklepu za rogiem. Może pomyśl także o młodszym
rodzeństwie i kup mu przy okazji jakąś zabawkę?
*Udany związek z*: Byk
*Uważaj na*: Lew
*Dobry dzień*: 13 marca
*Skorpion (24.10-22.11)*
Od początku półrocza próbujesz nałapać dobrych ocen. Zgłaszasz się do prac dodatkowych z prawie
wszystkich przedmiotów. Angielski, polski, matematyka, chemia... Dziewczyno, zwolnij! Nie musisz tak
próbować podwyższyć sobie oceny. Wystarczy, że będziesz solidnie odrabiała pracę domową, uczyła
się przed każdym sprawdzianem i była aktywna na lekcji.
*Udany związek z*: Koziorożec
*Uważaj na*: Byk
*Dobry dzień*: 20 marca
*Strzelec (23.11-21.12)*
Śnieg się topi, wieje zimny wiatr, a pochmurne niebo nie napawa optymizmem. Jednak to nie znacz, że
masz zaszyć się w domu, nie wychylając nosa spod kołdry! Wystarczy, że wyjmiesz parasol i kalosze,
a wiosenny deszczyk nie będzie już taki straszny. Nie zapomnij wziąć na spacer swojego psiaka.
Świeże powietrze obojgu Wam dobrze zrobi.
*Udany związek: *Ryby
*Uważaj na: *Baran
*Dobry dzień: *31 marca
*Koziorożec (22.12-19.01)*
Po bolesnym rozstaniu z chłopakiem kompletnie się zaniedbałaś. Zwróć wreszcie uwagę na swoje
połamane paznokcie i wystające skórki i tak jak Root użyj "narzędzia szatana" by się ich pozbyć.
Zacznij uprawiać jakiś sport lub chociaż gimnastykę poranną, a te kilka zbędnych kilogramów będzie
już tylko niemiłym wspomnieniem.
*Udany związek z*: Lew
*Uważaj na: *Panna
*Dobry dzień*: 17 marca
*Wodnik (20.01-18.02)*
Odrobiłaś pracę domową, pogadałaś na forum... I co dalej? Zamiast męczyć domowników swoim
jęczeniem o nudzie zrób coś! Posprzątaj pokój, poczytaj książkę, skomentuj najnowszy rozdział
Jakcykbumbum... A może sama spróbujesz coś napisać? Jeżeli tak, nie zapomnij wstawić tego do
Radosnej twórczości lub Twórczości pozabrzydulowej.
*Udany związek z*: Waga
*Uważaj na*: Koziorożec
*Dobry dzień*: 21 marca
*Ryby (19.02-20.03)*
Nie zdążyłaś na spotkanie z koleżanką, siedziałaś nad jednym ćwiczeniem z angielskiego do drugiej w
nocy, bo zasiedziałaś się wcześniej na forum... Tak, nie jesteś najlepszą organizatorką. Czas to
zmienić! Przestaw sobie zegarek o pięć, dziesięć minut do tyłu, budzik ustaw pół godziny wcześniej niż
zwykle, a po komputer sięgaj dopiero po odrobieniu lekcji. Niby takie małe zmiany, a zobaczysz, jak
dużo czasu zaoszczędzisz.
*Udany związek z*: Skorpion
*Uważaj na*: Rak
*Dobry dzień*: 25 marca
Redakcja marcowego wydania:
Wkręętka!; Ann666; Papuka; Króweczka; Ajrisz; Mel; Aleks_Strusiek
autorka rysunku na okładkę: Harris
W kolejnej ULOTCE:
- wywiad z pisarzem,
- horoskop
- Dziennik Aleksa Febo,
- stare i nowe rubryki!
Źródło zdjęć:
- www.onet.pl
demotywatory.pl

Podobne dokumenty