Recenzje - Krakowskie Biuro Festiwalowe

Transkrypt

Recenzje - Krakowskie Biuro Festiwalowe
I Festiwal Misteria Paschalia
Recenzje
Misterium
Pieter Wispelwey w kościele Franciszkanów
Za jeden taki koncert oddałbym niejeden festiwal. W kościele Franciszkanów holenderski wiolonczelista Pieter Wispelwey
wykonał wszystkie sześć suit Jana Sebastiana Bacha.
Koncertowy standard to trzy, góra cztery suity na wieczór, albo i mniej, obudowane wtedy czymś lżejszym. Wispelwey tego nie
znosi (“koncertowe sandwicze” - mówi). Przy całym spoufaleniu z tekstem muzycznym ma on w sobie ekstatyczny wręcz
apetyt na Bacha, wchodzi weń z niespotykanym poczuciem wolności i pokory zarazem. Żadnej kokieterii, kompromisu z
publiką. Wątpię, czy jest na świecie drugi wiolonczelista, który potrafi przemienić taki muzyczny maraton w zjawiskowe
misterium, zawiesić czas, dać poczucie, że muzyka się wydarza, a nie jest tylko wykonywana. Rozdzierające, kontemplacyjne,
eteryczne, drapieżne, roztańczone - preludia, allemandy, couranty, sarabandy Wispelwey gra podobno zawsze inaczej. Po
krakowskim koncercie można było dać wiarę tym pogłoskom nie tylko przez porównanie tego wykonania z dwoma
utrwalonymi na płytach w 1992 i 1998 roku. Czuło się, jak artysta z wolna dostosowuje frazę do akustyki świątyni, a na koniec
wykonuje nie bis, tylko podyktowaną przez artystyczną uczciwość poprawkę pierwszego preludium, które zagrał poprzednio
nie dość wyczuwając naturę tej przestrzeni. Ta muzyczna bezwzględność przywodziła na myśl czasy, kiedy zjeżdżał do
Krakowa Światosław Richter i katował snobów pełnym zestawem preludiów i fug Dymitra Szostakowicza. Ci, którzy przyszli
dla muzyki, byli zachwyceni...
Wispelwey grał na barokowej wiolonczeli (suitę szóstą na wiolonczeli piccolo), ale widać, że nie jest to muzyk spętany
muzycznymi dogmatami. Mantra “grać zgodnie z dawną praktyką wykonawczą” oznacza dlań wiedzę wziętą z obcowania ze
starym instrumentem, poznaniem jego natury i możliwości, a nie tylko ortodoksyjną wierność naukom wyczytanym w
traktatach z epoki. “Dawne”, “współczesne” - to dla niego pojęcia relatywne, drugorzędne wobec nadrzędnego celu, którym
jest siła wyrazu Bachowskich suit. Tego wieczoru przemówiły do mnie jak nigdy dotąd.
(…)
Piotr Mucharski, Misterium, Tygodnik Powszechny 2004 nr 17
Kiedy milczą dzwony
Muzyczny Wielki Tydzień w Krakowie
"Kto śpiewa, ten dwa razy się modli" - miał powiedzieć święty Augustyn. Gdyby to brać dosłownie, ortodoksi czy
fundamentaliści nie ustawaliby w śpiewie. Grzesznicy pewnie też.
Na szczęście nie o dosłowność chodzi. Muzyka niewątpliwie pomaga w modlitwie, nieraz sama jest kontemplacją. Muzyka
związana z Wielkim Tygodniem ma swoją tradycję i wymagania. Właśnie w tym czasie w kościołach, jedyny raz w roku, na
kilka dni milkną organy i dzwony. Przecież Chrystus zstąpił do piekieł...
Polski Garbarek
Wielki Tydzień w Krakowie rozpoczęła Capella Cracoviensis, wykonując w Niedzielę Palmową Bachowską “Pasję według św.
Mateusza”. Dwa dni później w kościele OO. Augustianów najwybitniejszy polski muzyk jazzowy, trębacz Tomasz Stańko,
wystąpił z Bractwem Lutni z Dworu na Wysokiej pod dyrekcją Antoniego Pilcha. Usłyszeliśmy improwizacje na tle XVIwiecznych pieśni o Męce Pańskiej i tradycyjnych pieśni pasyjnych (opracowanych przez Pawła Bębenka).
Ciemność, cisza, rosnące oczekiwanie na pierwszy dźwięk. Wreszcie słychać trąbkę, z oddali, dźwięcznie, narastająco. Stańko
wyłania się z mroku, podchodzi bliżej ołtarza. Muzyka rozbrzmiewa i milknie. Po drugiej stronie, z tyłu kościoła, chórzyści. Ich
śpiew jest jasny, czysty, mimo że opisuje mroczne wydarzenia. Śpiewacy w procesji podchodzą bliżej ołtarza. Kolejne pieśni
zostają już wykonane wspólnie - antyfonalnie (na przemian) albo w dialogu. Jeśli osobno, to Stańko stara się nawiązywać do
tematu, rozwijać go, dopowiadać nowe ścieżki. Jeśli razem, to najprzyjemniejsze są zgrzyty rodzące się pomiędzy obiema
warstwami: słodkie dysonanse, w czasach powstania pieśni zakazane. Pewnie odsądzano za nie wtedy od czci i wiary,
wysyłano do piekła.
Dziś jest inaczej. Przypomniały mi się dwa albumy - “Officium” i “Mnemosyne” - nagrane dla wytwórni ECM przez The Hilliard
Ensemble i saksofonistę Jana Garbarka. Pomysł podobny: chodzi o zderzenie dawnego ze współczesnym, wielogłosowej
muzyki a capella z jazzowymi improwizacjami. O stworzenie nowej jakości, muzycznej i duchowej. Szkoda tylko, że członkom
Bractwa Lutni daleko do Hilliardów. Śpiewają czysto i ładnie, ale kurczowo trzymają się zapisanych nut i rytmów, są sztywni,
bez polotu, zatrzymani na jednym dynamicznym poziomie. Stańko gra oszczędnie, towarzyszy śpiewowi subtelnie i w
skupieniu. Ale na zakończenie modlitewnego spotkania na kilka minut zostaje sam. Dźwięki przecinają przestrzeń świątyni,
jakby smagały Chrystusowe ciało. Jak krzyk. Szkoda, że tylko na chwilę.
Misteria Paschalia
Festiwal Beethovenowski wyjechał do Warszawy, ale kultura nie znosi próżni. Nowe pojawia się natychmiast, wypełnia puste
miejsce. W Krakowie powstał Festiwal Misteria Paschalia: mądrze zaprogramowany, skupiony wokół wyraźnej idei
(towarzyszenie uroczystościom Wielkiego Tygodnia), określonego repertuaru (muzyka dawna). Może tylko organizatorzy Biuro Kraków 2000 - niepotrzebnie chcą zadowolić masową publiczność (“Dialog o Męce i Zmartwychwstaniu Pańskim” na
Rynku w opracowaniu Stanisława Jastrzębskiego oraz Adolfa Weltschka i w reżyserii tego ostatniego) i sięgają po dzieła z
innej muzycznej półki (tradycyjne polskie pieśni wielkopostne w interpretacji Stanisława Sojki) - obie imprezy w Wielką
Sobotę. Ale po kolei.
Wielki Piątek to dla wierzących czas skupienia i wyciszenia. Czas adoratio crucis. W krakowskiej filharmonii (szkoda, że nie w
którymś z kościołów, ale w ten piątek to chyba niemożliwe...) mogliśmy współcierpieć z Maryją. Wykonane zostały bowiem
dwa opracowania średniowiecznej sekwencji “Stabat mater dolorosa” - Alessandro Scarlattiego (z 1724 r.) oraz Giovanniego
Battisty Pergolesiego (1736) - przedzielone instrumentalną “Sinfonią »La Passione di Gesů Cristo«” Antonio Caldary (z 1730
r.). Najsilniejsze wrażenie zrobiło dzieło Pergolesiego, dramatycznie wyśpiewane przez Nancy Argentę (sopran) oraz Briana
Asawę (kontratenor). Do poziomu śpiewaków, niestety, nie dostroił się zespół Concerto Polacco, grając nijako i bezbarwnie.
Niedzielę Zmartwychwstania święcono tańcem: w Bazylice OO. Franciszkanów Holender Pieter Wispelwey zagrał wszystkie
sześć “Suit” Jana Sebastiana Bacha. Cały Kraków mówi, że zjawiskowo, że genialnie. W Wielkanocny Poniedziałek Lycourgos
Angelopoulos, Marcel Pérčs oraz Ensemble Organum wyśpiewali Nieszpory Wielkanocne Kościoła Rzymskiego (z VII-XIII
wieku). Także cudownie. Dźwięczne, “beczące” głosy wypełniły świątynię, a muzyka brzmiała jak objawienie.
“Chorał rzymski jest o wiele bardziej ozdobny od gregoriańskiego, ale jednocześnie charakteryzuje się większą
jednorodnością” - napisał w programie muzykolog Jakub Kubieniec. Nieczęsto bywa wykonywany. Tym bardziej trzeba się
cieszyć, że mogliśmy być świadkami i uczestnikami tego koncertu-modlitwy. Zwłaszcza że dokonało się to w tak piękny dzień.
Przecież Chrystus zmartwychwstał...
***
Pisze Ernst Zavarsky: “Bach, zanim jeszcze objął stanowisko kantora w Lipsku, przygotował i wykonał w Wielki Piątek 26
marca 1723 roku w kościele Św. Tomasza »Pasję według św. Jana«”. 15 kwietnia 1729 roku wykonał “Pasję według św.
Mateusza” (dzieło powtórzono jeszcze w 1736, 1739 oraz 1745 roku). W dawnym świecie Kościół, nie tylko katolicki,
przywiązywał ogromną wagę do muzyki, był jej mecenasem. Teraz wydaje się, że jest mu ona obojętna. Szkoda.
Tomasz Cyz, Kiedy milczą dzwony, Tygodnik Powszechny 2004 nr 17