Rodzina katolicka - Bronię nowej matury

Transkrypt

Rodzina katolicka - Bronię nowej matury
Rodzina katolicka - Bronię nowej matury
wtorek, 09 czerwca 2009 13:11
Słychać głosy oburzenia na rzekomo skandaliczny poziom wymagań na tegorocznym
egzaminie maturalnym z języka polskiego. Czy zarzuty są uzasadnione?
Pragnę zapewnić, że nie jest tak źle, jak by się wydawało. Odwołajmy się do tegorocznych
przykładów. Po dokładnym przyjrzeniu się tematom widać wyraźnie, że z fragmentów „Pana
Tadeusza” wyłaniają się dwie koncepcje miłości, małżeństwa i relacji damsko-męskich:
pierwsza, tradycyjna, reprezentowana przez poglądy i postawy Zosi, i druga, którą można
nazwać nowoczesną, wyznawana przez Telimenę. Każda z tych koncepcji ma swoje wady i
zalety, każda też jest – po uwzględnieniu „znaków czasu” – aktualna.
Fragment „Chłopów” eksponuje problem stosunku dorosłych dzieci do ich rodziców i każe
omówić miejsce ludzi starych w społeczeństwie wiejskim opisanym w utworze. Chodzi o to, że
bezproduktywni starcy byli obciążeniem dla ludzi na dorobku i gromada „wynalazła” niemal
zinstytucjonalizowane, okrutne formy eliminacji przedstawicieli odchodzącego pokolenia ze
swojego grona. W czasach powracającej co jakiś czas dyskusji o eutanazji nikogo nie trzeba
przekonywać o ponadczasowości tego zagadnienia.
Stara nie lepsza
Pozostałe nieporozumienia wynikają z chybionych założeń, czynionych przez krytyków nowej
matury wobec aktualnego egzaminu dojrzałości. Założenia te sprowadzają się do tego, że
maturzysta ma się wykazać gruntowną znajomością kanonu lektur, wrażliwością humanistyczną
i stylistyczną finezją. Takie przekonanie bierze się z osobistych doświadczeń z maturą z
polskiego w dawnej formule, według której zdający miał napisać historycznoliteracki esej na
patetycznie sformułowany temat. Zjawisko samo w sobie podszyte jest gombrowiczowskim
chichotem, ponieważ im bardziej nadęty stylistycznie temat, tym większy był rozdźwięk między
nim i żenującymi, na ogół, wypowiedziami uczniów, którzy nieporadnie próbowali się
dopasować do sformułowanych wobec nich górnolotnych oczekiwań.
Owszem, zdarzały się wypracowania na zupełnie przyzwoitym poziomie, a nawet
publicystyczne perełki, ale obecnie też się zdarzają, i to z taką samą częstotliwością. Natomiast
totalność ówczesnej fikcji podkreślał jeszcze fakt powszechnego ściągania oraz to, że
nauczyciele oceniali prace swoich uczniów. Nie należy się zatem dziwić, że uzyskane takimi
metodami świadectwo maturalne nie było respektowane przez uczelnie wyższe, które
1/3
Rodzina katolicka - Bronię nowej matury
wtorek, 09 czerwca 2009 13:11
prowadziły rekrutację w formie „egzaminów wstępnych”, czyli osobliwego widowiska
nierespektującego już żadnych standardów obiektywizmu ani pedagogicznej rzetelności.
Co sprawdza matura?
Nowa matura z polskiego nie sprawdza, czy 19-latek jest obiecującym krytykiem literatury lub
publicystą, ponieważ wychodzi z słusznego założenia, że nie ma sensu sprawdzać, czy ktoś
dobrze robi to, co robi najprawdopodobniej ostatni raz w życiu. Nowa matura sprawdza, czy
uczeń rozumie tekst, który czyta oraz czy potrafi komunikatywnie wypowiedzieć się – pisemnie i
ustnie – na zadany temat, wykorzystując znajomość kanonu lektur szkolnych. Maturzysta nie
musi zatem udowadniać, że osiągnął już mistrzostwo w sztuce słowa, natomiast powinien
posiąść w wystarczającym stopniu wiedzę i umiejętności potrzebne mu w życiu. Uspokajam, że
znajomość tekstów jest jednak sprawdzana: na egzaminie pisemnym – wskazanego przez
twórców tematu, a na ustnym – wybranego przez ucznia. Czy uczniowie te teksty rzeczywiście
znają, to już inna sprawa, ale odpowiedź znów jest prozaiczna: zna lektury mniej więcej taka
sama liczba uczniów, jak zdających starą maturę. Dawniej, żeby zaliczyć, wystarczyło streścić
kilka „żelaznych” pozycji poznanych ze ściąg, co wcale nie oznacza, że nikt wtedy lektur nie
czytał. Tak samo jak mankamenty obecnego systemu egzaminowania nie oznaczają, że nikt nie
czyta lektur teraz.
Co do promowania uczniów twórczych, rozwijania polotu i kreatywności, to wydaje się, że
matura w ogóle się do tego nie nadaje. Przecież egzamin – każdy, nie tylko maturalny, ma
sprawdzić umiejętności warsztatowe uznane za niezbędne do kontynuacji kształcenia na
wyższym szczeblu, dlatego posługuje się terminem „próg (minimum) zaliczenia”. Stąd tak duże
zainteresowanie liczbą tych, którzy egzaminu nie zdali. Prace maturalne są utajniane i nie są
przeznaczane do publikacji; zresztą nigdy publikowane nie były. Do promowania
najzdolniejszych uczniów służą olimpiady i konkursy, których są setki. To one wymagają
wykazania się ogromną wiedzą, nieszablonowym umysłem i stylistycznym polotem. Uczniowie
piszą konkursowe eseje w komfortowych warunkach, dzięki temu mogą one stać na dużo
wyższym poziomie niż te, które powstają w sytuacji egzaminacyjnego stresu. I mogę zapewnić,
że utalentowani uczniowie, pod kierunkiem swoich nauczycieli, korzystają z tych możliwości w
skali masowej.
Warto reformować
A co z „nieszczęsną” prezentacją ustną? Jeżeli uczeń przyjdzie z pracą, obojętne: samodzielnie
2/3
Rodzina katolicka - Bronię nowej matury
wtorek, 09 czerwca 2009 13:11
przygotowaną czy nie, i przedstawi ją komisji, może otrzymać maksymalnie 5 punktów na 20
możliwych. Aby uzyskać minimum niezbędne do zaliczenia, potrzebne jest co najmniej 6.
Dlaczego tyle? Ponieważ na maturze ustnej oceniane są głównie kompetencje językowe
(poprawność gramatyczna, płynność i konstrukcja wypowiedzi oraz bogate słownictwo), a także
umiejętność podjęcia rozmowy na dany temat. Wszyscy się zgodzą, że tego nie można kupić,
natomiast ważne jest, żeby się tego nauczyć. Nie jestem bezkrytycznym apologetą nowej
matury. Uważam, że ma ona swoje wady, że zdarzają się niekonsekwencje w kluczu, że należy
doprecyzować i rozbudować formułę rozmowy w części ustnej. Ale uważam też, że żadna
forma egzaminu nie jest doskonała, natomiast obecna, w porównaniu z poprzednią, ma
zdecydowanie więcej zalet. Wystarczy ją stopniowo ulepszać, co jest robione, a dobrze
przysłuży się naszym uczniom, czyli w rezultacie nam wszystkim.
Antoni Buchała
nauczyciel języka polskiego
w liceum w Libiążu
Źródło: Gość Niedzielny
3/3

Podobne dokumenty