Rodzina katolicka - Czy morderca z Winnenden był wolnym
Transkrypt
Rodzina katolicka - Czy morderca z Winnenden był wolnym
Rodzina katolicka - Czy morderca z Winnenden był wolnym człowiekiem? wtorek, 17 marca 2009 14:03 W filmie “Osiem milimetrów” prywatny detektyw chwyta perwersyjnego zabójcę i ku wielkiemu zdziwieniu odkrywa, że ma on niewinną twarzyczkę chłopaczka w okularkach. Bandzior przyznaje, że nigdy nie był bity, ani molestowany przez ojca i w ogóle dzieciństwo miał normalne. Zabijał, bo po prostu lubił ten sport i tyle - bez żadnego drugiego dna. Zabójca z niemieckiego miasteczka Winnenden, który kilka dni temu zamordował 15 osób: uczniów, nauczycieli i przypadkowych przechodniów, miał także niewinną twarz chłopaczka w okularach. Był typowym przedstawicielem bananowej młodzieży. Jego rodzicom całkiem nieźle się powodziło: dom, Porsche - chłopak miał co chciał. W wieczór przed zamachem “trenował zabijanie” na jednej z gier komputerowych. Na twardym dysku oprócz gier znaleziono kilka horrorów i zdjęcia pornograficzne. W pierwszym odruchu narzuca się prosty schemat interpretacyjny: codzienne obcowanie z agresją, filmami grozy i obrazkami porno plus materialne rozpieszczenie oraz brak dostatecznego zainteresowania rodziców, przy słabszej psychice i przy zadziałaniu jakiegoś silnego bodźca stresującego, stworzyło mordercę. Czy rzeczywiście rozwiązanie jest takie proste? Jeśli tak, to dlaczego setki tysięcy, jak nie miliony młodych ludzi, mających na swoich kompach brutalne gry, horrory i materiały pornograficzne (to niestety taki współczesny standard), nie zabija swoich kolegów w szkole? (Co prawda nie zachowują się poprawnie, ale nie przechodzą na etap, na którym znalazł się zamachowiec z Winnenden.) Dodajmy do tego, że w tej grupie przynajmniej dziesiątki tysięcy osób ma podobną sytuację materialną co Tim K., niezbyt interesujących się ich życiem rodziców i słabą psychikę. (Dzisiaj młodzież w ogóle ma słabą psychikę). Niemniej zabił właśnie on, a nie oni. Widzimy zatem, że wspomniany kompleks bodźców antywychowawczych (gry, horrory, porno plus bananowe bogactwo i duchowe opuszczenie przez rodziców), gdy nawet nałoży się na słabszy układ nerwowy, niekoniecznie w każdym przypadku zaowocuje masakrą niewinnych ludzi. I nie dlatego, że działają tam dodatkowe, nierozpoznane czynniki, ale dlatego, że człowiek nie jest li tylko sumą bodźców. Mimo wszystko posiada jeszcze wolę i rozum, które porządkują działania bodźców. 1/2 Rodzina katolicka - Czy morderca z Winnenden był wolnym człowiekiem? wtorek, 17 marca 2009 14:03 Nie oznacza to oczywiście, że powyższe czynniki nie odgrywają tu żadnej roli. One dezorganizują życie duchowe, osłabiają mechanizmy obronne i wzmacniają prawdopodobieństwo zrealizowania pokusy zabijania (gdy taka się pojawi), ale nie zdejmują odpowiedzialności moralnej z danej osoby. Nawet przy deprawującym środowisko wychowawczym istnieje przecież synderesis (prasumienie), czyli wrodzony zmysł pozwalający rozróżnić dobro od zła. Chyba że mamy do czynienia z procesami chorobowymi, gdy człowiek traci całkowitą kontrolę nad swoim zachowaniem. W przypadku Tima K. środowisko i bodźce jakimi ładował swoją psychikę miały niewątpliwie wpływ na jego decyzję. Niemniej wbrew pogłoskom zdementowanym przez rodziców nie był leczony psychiatrycznie. Wygląda na to, że Tim K. zabijał, bo chciał zemścić się na z jakiegoś powodu na tym świecie. Być może pragnął zwrócić demokratycznemu, wolnemu i “wspaniałemu światu”, cały brud jaki od niego otrzymał, m.in. znaleziony w jego komputerze. Tak czy inaczej był to jego wolny wybór i nie da się go usprawiedliwić wpływami środowiskowymi. W końcu w demokracji wszyscy ponoć są wolni. Dariusz Zalewski Źródło: Instytut Edukacji Narodowej 2/2