List Janiny Parwicz - córki F Litwina

Transkrypt

List Janiny Parwicz - córki F Litwina
Gdańsk, 5 IX 2016
Wielce Szanowni Państwo!
Z wielkim wzruszeniem i radością witam wszystkich zebranych na dzisiejszej
uroczystości w Głogowie. Z powodu złego stanu zdrowia nie mogłam przyjechać na
uroczystość, ale sercem i myślami jestem z Wami. Szczególną [cześć] oddaję mojemu Ojcu,
Franciszkowi Litwinowi, który całe swoje życie poświęcił służbie Ojczyźnie. Od 18. roku
życia służył w wojsku. Po wojnie [obronnej w 1939 r.], po pobycie w obozie rosyjskim,
potem niemieckim – wyrwał się, byle dalej od władz [okupacyjnych].
Po naszym przywiezieniu, mnie i Mamy ze Lwowa, po powrocie siostry Józefy z
Budapesztu – cieszyliśmy się, że jesteśmy razem. Zapadła decyzja, że jedziemy na Budy
Głogowskie, gdzie mieszkała rodzina Mamy. Długie byłoby opowiadanie o naszym pobycie
na Budach. W 1944 r. Tato był już członkiem AK, Tato odebrał ode mnie i siostry przysięgę
na krzyż, że będziemy żołnierzami AK. Przysięgałyśmy. Długie byłoby o naszych losach
opowiadanie. Na pewno ktoś o tym opowie. W lipcu 1944 r. zaczęła się akcja „Burza”.
Razem z Ojcem wzięliśmy w niej udział. Po zakończeniu [wojny] Ojciec bardzo zaangażował
się w [działalność] WiN. Wyrok sądu – kara śmierci. Nasze prośby zmieniły wyrok na 15 lat
więzienia we Wronkach. 8 XII 1953 r. udzielono Ojcu przerwę roczną na leczenie – miał 2
zawały serca. Ojciec na noszach przyjechał do Rudnika nad Sanem. W 1955 nowy nawrót
choroby i znowu szpital.
Tatuś umarł 13 IV 1961 r. w Rudniku i tam jest pochowany (miał 65 lat). W dużym
skrócie ujęłam losy Ojca związane z wojskiem. Mój Ojciec był wspaniałym ojcem, kolegą,
obywatelem i wojskowym. Mama i siostra już nie żyją. Dziękuję za uwagę.
Janina Parwicz

Podobne dokumenty