Jadą wozy kolorowe…
Transkrypt
Jadą wozy kolorowe…
Jadą wozy kolorowe… piątek, 03 grudnia 2010 21:15 - Poprawiony piątek, 03 grudnia 2010 21:16 Konkurs rozstrzygnięty Komisja Edukacji informuje o zakończeniu konkursu literackiego pn. „Ocalić od zapomnienia”. Laureatami konkursu zostali: Andrzej Trela za pełne nostalgii wspomnienie „Jadą wozy kolorowe…” oraz Krystyna Sokół - Gujda za pracę „Wspomnienia z Krowodrzy”. Zwycięzcom serdecznie gratulujemy. Danuta Turczyn Budzi mnie człapanie koni i łoskot kół. Otwieram oczy. Za oknem piękny słoneczny wiosenny poranek, podchodzę do okna. - Są, są Cyganie przyjechali! Ogromnie się cieszę, bo to dla mnie zwiastun nadchodzącego lata i wakacji. Patrzę jak na plac częściowo porośnięty trawą, pomiędzy kamienicą przy ul. Pawła Popiela 10 (dziś Kronikarza Galla), a 18-go Stycznia (obecnie Królewska) majestatycznie kołysząc się i skrzypiąc, zjeżdżają z niewielkiej skarpy ogromne kolorowe, drewniane wozy cygańskie, zaprzężone w przepiękne konie. Jak co roku podziwiam wozy, które są bogato zdobione, nie tylko w różnych wesołych kolorach, ale posiadają z przodu i tyłu ganeczek. Niektóre z nich całe ściany mają przeszklone. Olbrzymie tafle szkła oprawione są w rzeźbione ramy, a od wewnątrz zasłonięte firanami i storami. Ubieram się szybko, zjadam śniadanie i pędzę na złamanie karku na dół po schodach z trzeciego piętra, aby móc obserwować – oczywiście z pewnej odległości, czyli ze swojej strony ulicy, stojąc obok mojej kamienicy przy Popiela 12. Wozy ustawiane są na placu, którego centralnym punktem jest wielki wysoki pień wiekowego drzewa, które być może pamiętało królewskie ogrody Łobzowa, ma on kształt tronu z wysokim oparciem, a od strony ulicy 18-go Stycznia, u podnóża skarpy, stoi duża, przestronna, stara szopa z poczerniałych desek. Na placu wrzawa, głosy dorosłych mieszają się z piskiem i śmiechem dzieci, rżeniem koni. Dorośli wynoszą różne sprzęty domowe, wystawiane na słońce są ogromne pierzyny i poduchy. W szopie urządzana jest stajnia, do której zaprowadzane są 1/2 Jadą wozy kolorowe… piątek, 03 grudnia 2010 21:15 - Poprawiony piątek, 03 grudnia 2010 21:16 konie, oraz składane siano i słoma. Zaczyna się normalne obozowe życie. Najbardziej frapujący jest wieczór, kiedy koło pnia rozpalone zostaje tryskające iskierkami ognisko, na pniu - jak na tronie - zasiada starzec, a wkoło ognia zaczyna gromadzić się taborowa wspólnota. Mówią o czymś w swoim języku, ale nic nie rozumiem, Cała okolica pachnie cudownym, delikatnym zapachem palonego drewna. Tak jest dzień w dzień, rano krzątanina, w ciągu dnia cisza, wieczorem znowu krzątanina i ognisko. Życie biegnie powolnym, spokojnym rytmem, a mnie towarzyszą fascynujące, pobudzające wyobraźnię tajemnicze obozowe odgłosy, które słyszę budząc się rano i układając do snu. Tak mijają miesiące, aż pewnego wczesnojesiennego poranka martwa cisza, wstaję z łóżka, podchodzę do okna i widzę placyk pusty, Romowie wyjechali. Zrobiło mi się smutno, bo ich wyjazd był pewną oznaką nadchodzącej późnej jesieni i zimy. Ale pocieszyłem się: w następnym roku przyjadą, jak zawsze. I rzeczywiście tak było, aż któregoś roku, pomimo że robi się coraz cieplej – cisza. Co słyszę człapanie kilku koni i skrzypienie ciężkich wozów, podbiegam do okna lub też na balkon, z którego widzę ul. 18-go Stycznia aż do ul. Nowowiejskiej, ale - niestety - kolejne rozczarowanie. To nie cygański tabor. Robi się coraz cieplej. Wreszcie rozumiem – nie przyjadą. W następnym roku też ich oczekuję, ale bez skutku. Nie przyjechali już nigdy. Zamknął się kolejny, romantyczny rozdział historii naszej dzielnicy z pierwszej połowy lat 50. XX wieku.. Pozostali tylko niemi świadkowie: stara szopa z resztkami słomy,siana i jakichś zapomnianych sprzętów domowych, ślady ogniska i pień – tron, na którym siadałem i marzyłem o dalekich wędrówkach. Łączka po jakimś czasie zamieniła się w plac budowy. Najpierw zniknął stareńki pień – tron, później wybudowano blok zwany „Lajkonikiem” (Królewska 61). Jakiś czas jeszcze stała stara szopa, w której budowlańcy trzymali materiały budowlane, wytwornice acetylenu i beczki z karbidem. Po ukończeniu budowy ten ostatni świadek taborów też został rozebrany. Andrzej Trela 2/2