Bitwa pod Dębem Wielkim Geneza bitwy sięga sytuacji na froncie

Transkrypt

Bitwa pod Dębem Wielkim Geneza bitwy sięga sytuacji na froncie
Bitwa pod Dębem Wielkim
Geneza bitwy sięga sytuacji na froncie powstania listopadowego już w lutym 1831 roku. Wówczas
licząca 115 tys. żołnierzy armia rosyjska pod dowództwem feldmarszałka Dybicza przekroczyła
granice Królestwa Polskiego. Zwycięskie dla Polaków bitwy pod Stoczkiem Łukowskim, Dobrem,
a przede wszystkim pod Grochowem spowodowały, że Rosjanie zrezygnowali ze zdobycia
Warszawy w ataku czołowym. Dybicz zdecydował się szukać szczęścia w obejściu stolicy
od południa. W tym celu rozdzielił armię rosyjską na trzy części. Główne, lewe skrzydło
sił nieprzyjaciela znajdowało się nad dolnym Wieprzem. Centrum wojsk, które stanowił VI korpus
gen. Rosena stacjonował na wschód w prostej linii od Warszawy. Miał za zadanie osłonę głównych
sił feldmarszałka Dybicza, ewentualną obronę Siedlec – ważnego wówczas punktu operacyjnego –
i utrzymanie komunikacji z Brześciem nad Bugiem, gdzie znajdowały się magazyny zaopatrzeniowe
całej armii wroga. Prawe skrzydło wojsk rosyjskich zgrupowane było w okolicach Łomży, Ostrołęki
i Zambrowa. Jednym z jego zadań było zapewnienie komunikacji z Prusami.
W obliczu rozdzielenia sił rosyjskich w korzystnej sytuacji znaleźli się Polacy. Rozdzielona na trzy
części, rozmieszczona w znacznych od siebie odległościach armia nieprzyjaciela umożliwiała
dowódcom wojsk powstańczych łatwe rozbicie każdej z nich. Strona polska zatem zdecydowała
się na przejęcie inicjatywy operacyjnej i uderzenie na centralne skrzydło wojsk carskich w kierunku
Siedlec.
Ofensywa powstańcza rozpoczęta po północy 31 marca 1831 roku, w Wielki Czwartek,
z tzw. warszawskiego przedmościa rozwijała się pomyślnie. Wczesnym rankiem siły polskie liczące
ok. 40 tys. ludzi i 80 dział pobiły pod Wawrem ok. 6 tys. żołnierzy przedniej straży VI korpusu
pod dowództwem gen. Geismara. Ten zmuszony został do cofnięcia się do wsi Dębe Wielkie, gdzie
połączył się z resztą wojsk gen. Rosena.
Zjednoczone siły nieprzyjaciela liczyły wówczas 8 tys. piechoty, 2 tys. kawalerii i kozaków
oraz 20 dział. Postanowiły przyjąć w bitwie nadciągających Polaków, wykorzystując właściwości
terenu i zajmując dogodne pozycje po obu stronach traktu brzeskiego. Szosa w okolicach Dębego
biegła groblą i mostem. Wokół rozciągał się szeroko rozlany strumień rzeki Choszczówki, błotniste
łąki oraz rozmokłe i grząskie pola. Dlatego oczekujący Polaków Rosen swoich żołnierzy umieścił
na suchych, pokrytych zaroślami wzgórzach.
Bitwa rozpoczęła się o czwartej po południu. Podmokły teren uniemożliwił Polakom użycie jazdy
i artylerii poza szosą, z kolei próby zajęcia przez polskie działa stanowisk na szosie zostały
udaremnione przez ostrzał armat rosyjskich. Wobec takich wypadków sukces Polakom mógł
przynieść tylko skrzydłowy atak piechoty. Na lewe skrzydło uderzały dwa bataliony 4 pułku
piechoty pod dowództwem płk. Prądzyńskiego. Na prawe i centrum – trzy bataliony 8 pułku piechoty
płk. Węgierskiego. Oba pułki wchodziły w skład brygady gen. Bogusławskiego. Reszta wojsk
pozostała w kolumnie marszowej na szosie. Całością bitwy dowodził gen. Skrzynecki.
Mimo kolejnych wsparć, jakie Skrzynecki wysyłał na pomoc „czwartakom”, ich ataki załamywały
się w ogniu artyleryjskim nieprzyjaciela. W konsekwencji piechota była spychana na bagna.
Po kilku godzinach bitwy wszystko wskazywało na brak rozstrzygnięcia. W obliczu zapadającego
zmroku obie strony były bliskie przerwania walki. Jednak stojący wraz z 4 pułkiem do tej pory
w błocie gen. Bogusławski poderwał do boju swoich żołnierzy i wówczas za namową dowodzący
bitwą gen. Skrzynecki zdecydował się rzucić szosą do ataku jazdę – w tym karabinierów
ppłk. Sznajdego. Zaskoczeni Rosjanie po próbach stawiania oporu zmuszeni zostali do ucieczki.
Poszczególne oddziały ratowały się na własną rękę, kierując się w stronę Mińska Mazowieckiego
lub Kałuszyna. Brawurowa szarża kawalerii, porównywalna do słynnego natarcia pod Somosierrą,
zadecydowała o wygraniu bitwy pod Dębem.
Rosjanie ponieśli pod Dębem duże straty. Zabitych, rannych i wziętych do niewoli żołnierzy carskich
było w sumie ok. 5-6 tys. Ranny był także sam Rosen. Polacy zdobyli ponadto dużą ilość sprzętu
wojskowego i kas pułkowych. Nieocenioną zdobyczą, która trafiła w polskie ręce był dokumenty,
zawierające m.in. plany dyslokacji armii Dybicza w widłach Wisły i Wieprza. Tymczasem straty
strony polskiej to zaledwie 200-300 żołnierzy.
O męstwie i zasługach w boju żołnierzy Sznajdego, świadczy fakt, że po bitwie pod Dębem Wielkim
na ich piersiach zawisło aż 21 krzyży Virtuti Militari. W czasie powstania listopadowego dywizjon
stał się jednym z najlepszych i najbardziej odpowiedzialnych oddziałów kawalerii. Żandarmi dali
doskonałe świadectwo odwagi i znajomości żołnierskiego rzemiosła w kolejnych bitwach powstania:
pod Krynką, Mińskiem Mazowieckim, Rogoźnicą, Brodnicą. Późniejsza sytuacja wojsk powstania
listopadowego – bałagan organizacyjny, dezercja, samowola niektórych dowódców – spowodowała
konieczność ponownego powołania stałych organów utrzymujących dyscyplinę i porządek
wojskowy. Rozkazem z 13 czerwca 1831 gen. Tomasz Łubieński powołał Straż Polową,
która ponownie objęła zadania wojskowego organu bezpieczeństwa w armii Królestwa Polskiego.
Tę właśnie datę współczesna żandarmeria wybrała na dzień swojego święta.