05 Pt 1
Transkrypt
05 Pt 1
5. Piątek 1 Rdz 3,1–8 Mk 7,31–37 Piękny zamysł Boży odnoszący się do człowieka i całego stworzenia został przez grzech głęboko podważony. Jego skutki nękają nas do dzisiaj. Opis grzechu rajskiego, podobnie jak poprzedzający go opis stworzenia Ewy, jest próbą obrazowego przedstawienia tajemnicy mieszkającego w nas grzechu. Jego istotę bardziej precyzyjnie i niejako bezpośrednio opisał w 7 rozdziale Listu do Rzymian św. Paweł. Genialność opisu grzechu rajskiego polega na tym, że niezmiernie syntetycznie oddaje on istotę samego grzechu i sposób jego działania. Warto sobie przemyśleć opisaną scenę dialogu pod drzewem w raju i jej konsekwencje. Pytanie węża jest skierowane do Ewy, która reprezentuje emocjonalno-egzystencjalną sferę ludzkiego życia. Zauważmy, że nie jest ono w istocie pytaniem, choć posiada taką strukturę, ale pewną sugestią: Czy rzeczywiście Bóg powiedział: Nie jedzcie owoców ze wszystkich drzew tego ogrodu? (Rdz 3,1). Wąż pewnie wiedział dobrze, jaki był zakaz Boży. W pozornym pytaniu chodziło mu raczej o wzbudzenie wewnętrznego niepokoju, co jak widać z odpowiedzi Ewy, się mu udało. Ewa odpowiada: Owoce z drzew tego ogrodu jeść możemy, tylko o owocach z drzewa, które jest w środku ogrodu, Bóg powiedział: Nie wolno wam jeść z niego, a nawet go dotykać, abyście nie pomarli (Rdz 3,2n). Pierwsza część odpowiedzi jest prawdziwą relacją, natomiast dalsza odkrywa pojawiający się lęk: nawet go dotykać. Tego nie było w nakazie Boga, ale nie sama treść dodatku jest w tym momencie istotna. Najważniejszy jest lęk, który wyraża wyolbrzymienie Bożego zakazu. Zdradza on pojawiającą się w relacji do Boga separację. W relacji pełnego dziecięcego zaufania nie ma miejsca na lęk. Święty Jan w swoim liście napisał: W miłości nie ma lęku, lecz doskonała miłość usuwa lęk, ponieważ lęk kojarzy się z karą. Ten zaś, kto się lęka, nie wydoskonalił się w miłości (1 J 4,18). To jest rozstrzygający moment w historii pojawienia się grzechu. Na zewnątrz nie wydaje się on jeszcze grzechem, nie ma jeszcze czynu, który łamie Boży zakaz, ale dokonało się już pęknięcie, które zaowocuje zewnętrznym grzechem. Musimy pamiętać, że w naszym życiu dzieje się podobnie. To sfera emocjonalno-egzystencjalna zasadniczo rozstrzyga o naszym myśleniu. Niestety, najczęściej myślimy życzeniowo, to znaczy tak układamy racje i argumenty, aby uzyskać sens zgodny z naszymi pragnieniami lub chęcią uniknięcia niekorzystnych wniosków. Jest to szczególnie widoczne w sporach pomiędzy ludźmi. Większość sporów dotyczy nie tyle obiektywnych spraw i zasad, ile opinii, intencji, interpretacji, nastawień, pretensji itd., czyli tego, co bezpośrednio wiąże się ze sferą emocjonalno-egzystencjalną. Wystarczy przyjąć za punkt wyjścia odpowiedni klucz interpretacyjny, którego podstawą jest ocena czyichś intencji i nastawień, a można stworzyć całą logiczną konstrukcję odnoszącą się do jego zachowań. Jednocześnie, gdy się przyjmie inny klucz oparty na innych ocenach intencji i nastawień, odsłania się zupełnie inny sens tego samego działania, czasem wręcz sprzeczny z poprzednim. Najbardziej otwarcie widać to w sporach politycznych odnoszących się do działań osób publicznych. Skrajnie przeciwstawne oceny i brak porozumienia pomiędzy dyskutantami ujawniają moc uprzednich nastawień. Kiedy pojawiło się pęknięcie w zaufaniu do Boga, wąż uderzył zdecydowanie. Zobaczmy jednak, że nie namawiał Ewy bezpośrednio do przekroczenia zakazu Bożego, ale „jedynie” podważył zaufanie do Boga: Na pewno nie umrzecie! Ale wie Bóg, że gdy spożyjecie owoc z tego drzewa, otworzą się wam oczy i tak jak Bóg będziecie znali dobro i zło (Rdz 3,4n). Jądrem grzechu jest zatem brak zawierzenia Bogu, co w konsekwencji prowadzi do osamotnienia i lęku. Lęk natomiast staje się podstawą do błędnego myślenia dążącego do zdobycia wyobrażonego dobra, które miałoby dawać człowiekowi zarówno poznanie, jak i poczucie osiągnięcia pełni i bezpieczeństwa przez panowanie nad wszystkim. Właśnie taka logika pojawiła się u Ewy: Wtedy niewiasta spostrzegła, że drzewo to ma owoce dobre do jedzenia, że jest ono rozkoszą dla oczu i że owoce tego drzewa nadają się do zdobycia wiedzy (Rdz 3,6). Podobnie jak w przypadku samego myślenia, tak i w relacjach pomiędzy osobami rozstrzygające jest nastawienie serca, które później rzutuje na sposób odbierania czyichś intencji i rozumienie sensu spotkania. Lęk, jaki się pojawił na początku dialogu z wężem, jedynie wzrasta i dokonuje coraz większego spustoszenia nie tylko w odniesieniu do Boga, ale i wzajemnych relacjach między ludźmi, co obrazowo opisuje dalszy ciąg opowiadania: A wtedy otworzyły się im obojgu oczy i poznali, że są nadzy; spletli więc gałązki figowe i zrobili sobie przepaski. Gdy zaś mężczyzna i jego żona usłyszeli kroki Pana Boga przechadzającego się po ogrodzie, w porze kiedy był powiew wiatru, skryli się przed Panem Bogiem wśród drzew ogrodu (Rdz 3,7n). Lęk nie pozwala człowiekowi stanąć przed Bogiem twarzą w twarz, co ma fatalne konsekwencje: niezdolność do przyznania się do grzechu i prośby o przebaczenie. I nawet gdyby Bóg chciał przebaczyć i pojednać się z człowiekiem, nie może udzielić przebaczenia, gdy człowiek wcale nie prosi o nie, a zamiast tego się tłumaczy. Człowiek chce usprawiedliwienia swojego czynu, a nie przebaczenia. Tym samym chce uznania swojej separacji od Boga, a nawet swoistej opozycji do Niego, a tym samym pozostaje w relacji zewnętrznej do Boga. To jednak jest sprzeczne z samą istotą życia i człowieka w szczególności, bo poza Bogiem nie ma życia, ale jedynie jakieś przerażające pustką istnienie. Rozpoczynająca się od tego momentu historia spotkania Boga z człowiekiem stanie się historią objawienia wielkości Bożej miłości i Jego wierności człowiekowi mimo popełnionego przez niego grzechu. W pełni objawił to Bóg w swoim Synu posłanym po to, abyśmy poznali Jego miłość. Dlatego Pan Jezus powiedział podczas Ostatniej Wieczerzy, że grzech polega na tym, że nie wierzą we Mnie (zob. J 16,9), czyli nie wierzą w tak daleko idącą miłość Boga. Aby w to uwierzyć, trzeba wewnętrznie w pełni otworzyć się na Boże objawienie. Myślenie pod presją lęku i własnych pragnień nie pozwala dostrzec Boga i Jego dobroci nawet wtedy, gdy jej bezpośrednio doświadczamy. Dlatego właśnie w Ewangelii Pan Jezus nakazuje nie mówić innym o doznanym uzdrowieniu. Ten zakaz wskazuje na potrzebę osobistego, we własnym sercu rozważenia doznanego cudu i dostrzeżenia w nim Boga w Jego zbawczym działaniu. Samo uzdrowienie jest bowiem jedynie znakiem czegoś o wiele głębszego. Uzdrowiony w końcu i tak straci nie tylko zdrowie, ale i życie. Natomiast prawdziwy Boży dar jest wieczny. Jeżeli nie odkryjemy tego wiecznego daru, wszystko ostatecznie straci swój sens w chwili naszej śmierci. Dajmy sobie szansę odkrycia głębi Bożego obdarowania i miłości, jakich jesteśmy odbiorcami na co dzień. Wyrwijmy się na moment z targowiska świata i skupmy się na tym, czego doświadczamy, patrząc na to przez pryzmat serca.