kult niewiedzy

Transkrypt

kult niewiedzy
Kult niewiedzy
Podobno kryzys idzie jeszcze większy. Żeby się o tym dowiedzieć, wystarczy wziąć do ręki
Puls Biznesu, albo zawiesić wzrok na dowolnym programie telewizyjnym, które traktuje o
biznesie. Wszyscy, jak jeden mąż, wskazują, że idzie potężne spowolnienie, a o obecnym
poziomie PKB będziemy mogli jedynie pomarzyć. Tak to wygląda. I nawet jeżeli po Euro
2012, struktura popytu w budownictwie ulegnie korekcie w stronę mieszkaniówki, to nie jest
to wielkie pocieszenie. Skoro kategoria stolarki już od jakiegoś czasu znajduje się w
odwrocie, to aż strach pomyśleć, co będzie za chwilę. Miotła będzie okrutna i trzeba być
naprawdę dobrze przygotowanym. Jednym z kluczowych aspektów jest gotówka na
przetrwanie, a jak pisałem już kilka razy wcześniej i co nie jest wielką tajemnicą, historia
powstania branży determinuje jej powszechny brak. To się zbyt szybko nie zmieni.
Większość przedsiębiorstw żyje z dnia na dzień i nawet niewielki podmuch wiatru
dekoniunktury może je powalić. Poza kasą jest jednak parę aspektów, które są również bardzo
ważne. Jednym z nich jest skumulowana w organizacji wiedza. Podobno jest tylko jeden typ
inwestycji, który zawsze się zwraca – jest nim właśnie inwestycja w wykształcenie i
kwalifikacje pracowników firmy. Żaden poważny ekonomista czy też konsultant nie powie
kiedy i jak się zwróci, ale wszyscy będą zgodni, że taki moment nastąpi. Osobiście, z wielkim
prawdopodobieństwem mogę stwierdzić, że najbliższe miesiące będą dokładnie takim
momentem. Chciałbym tez od razu zaznaczyć, że całość moich rozważań nie dotyczy sfery
technicznej i technologicznej. Po pierwsze zakładam, że w tym obszarze wszyscy radzą sobie
w miarę poprawnie, po drugie moje pojęcie o stronie produkcyjnej jest na tyle mizerne, że nie
śmiałbym kogokolwiek oceniać. Mimo wielu lat w branży, nigdy nawet nie podjąłem próby
poznania tych tajemnic. Z pełną premedytacją. Sprzedaż i marketing, czyli dziedziny, w
których się specjalizuje, to w dużej mierze sztuka rozumienia konsumenta. Techniczna
wiedza o produkcie i procesie jego powstawania mogłaby jedynie zamazać mi pole widzenia i
wnioskowania. A tak, uwaga mojej żony, że klamka pięknie „pyka”, co według niej było
synonimem jakości całego okna, była mi swego czasu bardzo przydatna i cenna. Rynek
umożliwiający zdobywanie wiedzy w Polsce jest coraz większy. Weźmy na to popularny
program
MBA.
Rzecz
wymyślona
swego
czasu
przez
Anglosasów,
stała
się
ogólnoświatowym standardem. Dotarła również do naszego kraju. Oprócz tego istnieje
jeszcze cała masa kursów i modułów, które corocznie kończy setki, a nawet tysiące
absolwentów. Dla rozwiania wątpliwości menadżerów wywodzących się z okien i drzwi jest
w tym zestawieniu niewielu. Oczywiście są to programy kosztowne, a ponieważ wszyscy
obecnie redukują koszty, pojawia się pytanie, jaka jest właściwie ich wartość utylitarna.
1
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
Niezależnie od tego czy mamy do czynienia z jednodniowym kursem dotyczącym wąskiego
wycinka, czy też z kompletnymi studiami podyplomowymi, podniesieni kwalifikacji jest
faktem. Podobnie jak, naładowanie akumulatorów nową wiedzą i praktykami najlepszych
firm. Stara prawda doradcza mówi zaś, że liczy się kierowca, a nie rodzaj pojazdu. Mamy na
ten przykład do czynienia z takim oto stwierdzeniem – „Nasi handlowcy z miasta X mówią,
że ludzie już nie chcą kupować okien podwójną szybą”. Albo – „Liczy się tylko cena, więc
nie mamy wyboru i musimy się dostosować”. Setki, jeżeli nie tysiące razy byłem świadkiem
podobnych mądrości. Zdobywanie wiedzy przez menadżerów to również orientacja na
typowe problemy i rozwiązania. Inaczej mówiąc, zrozumienie, że kłopoty konkretnej
organizacji nie są wyjątkowe i zdarzyły się wielokrotnie w innych kategoriach.
Menadżerowie, jak i właściciele przedsiębiorstw mają bowiem tendencję do traktowania
swoich firm jako szczególnych przypadków. Jest to bardzo groźne myślenie, bo pozwala
tłumaczyć niepowodzenia i kryzysy własnymi uwarunkowaniami i sytuacjami. Tymczasem,
najczęściej są to trywialne rzeczy. Dywersyfikacja, wprowadzenie nowych produktów,
umiędzynarodowienie biznesu czy też restrukturyzacja są zjawiskami powtarzalnymi, w
której czynnik wyjątkowości odgrywa zdecydowanie mniejszą rolę niż podobieństwa do
sytuacji innych firm. Jeszcze innym sposobem myślenia o edukacji pracowników jest
spojrzenie na nią jako na inwestycję o charakterze opcji. Jest to szczególne narzędzie daje
bowiem prawo do zakupu lub sprzedaży pewnego aktywa po określonej cenie w przyszłości.
Opcje są, ogólnie mówiąc, pomysłem na radzenie sobie normalnego przedsiębiorstwa i jego
menadżerów z niepewnością. Jeśli, dajmy na to, nie wie, czy dana inwestycja ma sens, może
spróbować oczywiście obliczyć jej przypuszczalną opłacalność, ale liczba założeń, które
trzeba zrobić oraz notoryczna niepewność powoduje, iż większość takich kalkulacji jest po
prostu fikcyjna. Prostszym i bardziej pewnym sposobem jest rozbicie przedsięwzięcia na
kilka etapów tak, aby każdy z nich pozwalał w zależności od sytuacji na podjęcie decyzji o
kontynuacji lub zaprzestaniu przedsięwzięcia. Wszystko to brzmi dość spójnie, a jednak
trudno odnieść te rozważania do branży stolarki otworowej. Dlaczego? Dochodzimy do sedna
problemu. Otóż, mimo ponad dwudziestu lat istnienia (a w zasadzie odrodzenia), nasza
kategoria nie zdołała wykształcić klasy menadżerskiej! I znowu wyłączamy przypadki, gdzie
wszystko funkcjonuje normalnie. Wbrew życzeniowemu myśleniu, mamy do czynienia z
wyjątkami. Generalnie, jest źle. Właściciele mając, nie wiadomo skąd, przekonanie o swojej
wszechwiedzy, sami wcielają się w rolę kierowników i dyrektorów. W najlepszym (a może w
najgorszym) przypadku najważniejsze funkcje w firmie przypadają synom, córkom albo
dalszej rodzinie. Po ludzku jest to zrozumiałe, ale z punktu widzenia biznesowego karygodne.
2
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com
Nie chodzi jedynie o różnice w podejściu pomiędzy przedsiębiorcami a menadżerami.
Oczywiście, że są. Inne cele, inna skłonność do ryzyka i odmienna stawka w grze. Ale to nie
jest sedno sprawy. Od dawna marzy mi się realizacja badania wśród przedsiębiorstw
okiennych, które dadzą odpowiedź na pytania o pochodzenie kapitału, ludzi i pierwotnych
kompetencji. Nie trzeba być jednak geniuszem, żeby stwierdzić, że obecność większości
biznesmenów w branży jest totalnie przypadkowa. Szczególnie jeżeli chodzi o segment PVC.
Myślę, że mamy do czynienia z pełnym wachlarzem pierwotnych zawodów i umiejętności.
Niestety lata funkcjonowania w kategorii, miast uświadomić ograniczenia, co naturalnie
skutkowałoby oddawaniem zarządzania w ręce przygotowanych zawodowców, doprowadziło
do swoistego kultu niewiedzy lub pseudowiedzy, jak kto woli. „Panie, żadnej reklamy,
żadnych nowych rynków. Odchudzamy profil, wkładamy szmaciane okucie i czekamy. Ja
takie sytuacje dobrze znam”. Oto właśnie typowy przykład narzędzia restrukturyzacyjnego
dla branży okiennej. Dramat. Koszmar. Ręce opadają. W moim przekonaniu to być może
najważniejszy czynnik nieuchronnej katastrofy jaka zbliża się wielkimi krokami. Jako student
Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie, byłem karmiony informacjami, że rynek ma taką
moc, że jest w stanie oczyszczać się sam. Nic z tych rzeczy. Wystarczy zerknąć na najdroższy
w Polsce postój taksówek pod Dworcem Centralnym w stolicy. Firm jest po prostu za dużo.
Wynika to z faktu, że rynek jest bardzo niedoskonałym mechanizmem, pełnym opóźnień
czasowych i absolutnej obojętności. Pozwala wchodzić nowym organizacjom na rynki, na
których teoretycznie nie ma miejsca, a także wegetować instytucjom chorym (im większym,
tym dłużej). Efekt jest taki, że rynek jest gigantycznym śmietnikiem, co prowadzi do
nagromadzenia kolosalnych mocy produkcyjnych. To zaś sprawia, że nawet bardzo dobrzy
menadżerowie stoją w obliczu notorycznych wojen cenowych wywoływanych albo przez
najsilniejsze, albo najsłabsze przedsiębiorstwa. Aby umieć się poruszać w takim bagnie, nie
wystarczają podstawowe umiejętności przetrwania. Skutecznie eksperymentowanie, szukanie
nowych nisz, budowanie aliansów, czy też generalnie podejmowanie mądrego ryzyka
wymagają wiedzy. Prawdziwej. Nawet największy talent biznesowy i lata spędzone w środku
walki rynkowej nie wystarczą. Nie chciałbym być złym prorokiem, ale wygląda na to, że
moje ulubione powiedzenie o rozdzielaniu chłopców od mężczyzn zaczyna być kluczową
regułą rynkową, z tym, że kryterium wieku jest zastąpione, przez wiedzę, a w zasadzie
umiejętność jej wykorzystania. Wszystkim, którzy uważają, że moje wskazówki są niemądre
lub też oderwane od rzeczywistości, życzę, aby zdążyli włączyć swoje czarne, podrasowane
BMW serii 6 do majątku prywatnego. W przeciwnym razie wejdzie do masy upadłościowej i
będzie jego bardzo atrakcyjnym składnikiem. Piotr Lutek
3
PDF created with pdfFactory trial version www.pdffactory.com

Podobne dokumenty