Pozegnanie Ks. Kanonika Zbigniewa Sasa

Transkrypt

Pozegnanie Ks. Kanonika Zbigniewa Sasa
PoŜegnanie ks. Zbigniewa Sasa na cmentarzu w Tarnowie Podgórnym, sobota, 2.10.2010r.
KsięŜe Zbigniewie, KsięŜe Zbyszku, jest to poŜegnanie w imieniu nas, tutejszych parafian. Jestem
jednak przekonany, Ŝe podobnie serdeczne słowa wyraŜali by wszyscy, dla których byłeś kiedyś
wikariuszem czy proboszczem.
śegnamy dobrego, mądrego, odpowiedzialnego i pogodnego człowieka, który był kapłanem i który
pewną ręką prowadził nas do Nieba. Proboszcza, który w tak krótkim czasie w Tarnowie Podgórnym
zrobił tak wiele.
Wiadomość o Twojej śmierci, choć od dłuŜszego czasu oczekiwanej jako wybawienie z cięŜkiej
choroby i z cierpienia, napełniła nas Ŝałobą. Jesteśmy tutaj tak licznie by wyrazić nasz smutek ze straty
ale teŜ by dziękować Panu Bogu za Ciebie.
Zadajemy sobie pytania: czym nas urzekłeś, za co jesteśmy Tobie wdzięczni, Ŝe dzisiaj Ŝegna
Ciebie tak wielu ???
Ksiądz Zbigniew Sas stworzył w parafii atmosferę wspólnoty. Poczuliśmy się jako jedno:
proboszcz i parafianie. Był to NASZ ksiądz w całości oddany mieszkańcom: Tarnowa, Rumianka,
Kokoszczyna i Góry. Tutaj został przysłany przez biskupa na słuŜbę i na tej słuŜbie trwał jak Ŝołnierz do
końca – jak długo mu było dane. Tę swoją wierność parafii tarnowskiej traktował jako jedyne swoje
Ŝyciowe zadane. Myśmy to czuli. Na jego wierność i oddanie - odpowiadaliśmy coraz liczniej tymi
samymi dobrymi uczuciami: serdecznością, zaufaniem, chęcią pomocy czy współpracy a często
przyjaźnią. Tak, staliśmy się prawdziwie odpowiedzialni za nasz tarnowski Kościół. Dzięki Niemu
stawaliśmy się równieŜ sami sobie coraz bliŜsi.
Potrafił prosić o pomoc i zaraz chętnie ponad miarę dziękował, chwalił z imienia i z nazwiska.
Znał nas – jak Ŝartował– jak swoje owce „i barany”. Wielokrotnie powtarzał: nikt z parafian nie odmówił
mi pomocy, o cokolwiek bym poprosił.
Zdajemy sobie sprawę z tego, Ŝe to wszystko co powstało w
parafii podczas jego proboszczowania, powstało tylko dzięki niemu. On był szefem, my byliśmy jedynie
pomocnikami w tym dobrym dziele.
Był człowiekiem z charakterem, męŜczyzną serio. Jego mowa była tak, tak; nie, nie. Dobro
nazywał dobrem, a zło złem. W ludziach cenił mądrość, ubolewał nad głupotą. Zadawał mądre pytania,
udzielał celnych odpowiedzi. Niekiedy jego błyskotliwe uwagi były wypowiadane prosto w oczy, gdy były
zbyt ostre, ubarwiał je humorem. Wiedzieliśmy, Ŝe nas kocha i nie mieliśmy mu tego za złe. Zawsze
znajdował w nas to co najlepsze, nie szukał tego co złe.
Wierzył w ludzi. Ufał, Ŝe gdy robimy coś dla wspólnoty, czy to rzecz małą, czy duŜą, wykonujemy
to najlepiej jak potrafimy. Zaufał nam finansowo, na wyrost. Oświadczył, Ŝe zaczynamy budować kaplicę
na cmentarzu (większą od naszego kościoła) ale nie mamy w kasie parafialnej pieniędzy, dodał zaraz nie martwcie się, ja w was wierzę, ja je od was dostanę. I to zrobił.
Miał niezwykły dar jednania sobie ludzi, przyciągania do spraw kościoła. Szybko rozrastał się
krąg, dla których ksiądz Zbyszek był wspaniałym partnerem do rozmów, inicjatorem śmiałych
przedsięwzięć czy autorytetem. Działał nie tylko na polu parafii ale od razu włączył się w Tarnowie w
Ŝycie samorządowe gminy, w Ŝycie szkół, w Ŝycie organizacji społecznych, był zapraszany przez
przedsiębiorców. Chętnie nosił odznakę z herbem Tarnowa. Mógłby rzec, jak w słowach piosenki: „Tu
jest moje miejsce, tu jest mój dom”.
Nie wyjeŜdŜał z parafii, nie miał wakacji. Za granicą był w Ŝyciu tylko jedyny raz w Fatimie i to na
początku swojego kapłaństwa. Wszystko dla parafii, wszystko dla kościoła. Dla siebie nie zostawiał nic.
Widzieliśmy go w znoszonej sutannie. Oszczędzający na sobie, bez Ŝadnych wymagań. Prowadził Ŝycie
skromne, przypominające bardziej ubogie Ŝycie zakonne – franciszkańskie. Stąd, w maju 2009 roku na
jego jubileuszowym obrazku ofiarowanym od parafian, umieściliśmy krzyŜ św. Franciszka z AsyŜu.
Wtedy juŜ przeczuwał, Ŝe Jego dni są policzone. Ubiegłoroczna uroczystość 25-lecia kapłaństwa,
była dla wielu z nas poŜegnaniem na tej ziemi z księdzem Zbigniewem. To uczucie wtedy dominowało,
większość nie potrafiła opanować łez.
Jedynym jego materialnym zainteresowaniem były ksiąŜki. W bibliotece - stały od podłogi do
sufitu, kaŜda opatrzona ekslibrysem. Czerpał z nich olbrzymią wiedzę nie tylko religijną, był świetnym
znawcą prawie kaŜdego tematu. Kochał literaturę piękną a szczególnie poezję Juliana Tuwima i ks. Jan
Twardowskiego. Lubił słuchać pieśni – songów - Jacka Kaczmarskiego.
Na BoŜe Narodzenie przypominał ks. Twardowskiego: pamiętajcie „świąt się nie przeŜuwa tylko
przeŜywa”. Chętnie recytował aforyzmy Juliana Tuwima, na przykład o patriotyzmie: „Szukałem tego w
ParyŜu, szukałem w Berlinie i Rzymie, a to za oknem było i miało polskie imię.”
A jak nas chciał rozbawić, czarnym humorem na temat swojej śmierci, cytował: „Znałem jednego
człowieka, który umarł pionowo”, albo, „śyj tak, aby znajomym zrobiło się nudno, gdy umrzesz”.
Gdy mówił coś śmiesznego, najpierw się śmiał nim powiedział, na przykład o płaczu: „Znałem kobietę z
takim zezem, Ŝe jak płakała, to łzy ściekały jej zza uszu”.
Kiedy zobaczyliśmy puste półki w jego bibliotece i dowiedzieliśmy się, Ŝe przekazał ją całą – 3100
tomów - bibliotece w Tarnowie Podgórnym, wielu miało łzy w oczach. Przekazał zbierane przez lata
jedyne swoje cenne zbiory. Był to teŜ dla nas wymowny znak, Ŝe przeczuwał nadchodzącą śmierć.
Przyszedł do nas w 2003 roku jeszcze w pełni sił, powoli jednak choroba dawała o sobie znać
coraz mocniej. W ostatnim okresie proboszczowania, nasiliły się bóle, bezsenność, był coraz słabszy,
wymagał leczenia szpitalnego. Wówczas dostaliśmy szansę by okazać mu swoje przywiązanie i pomoc.
Mógł na nas liczyć. Powiększało się błyskawicznie grono parafian, którzy wspierali go w chorobie,
zgłaszali się do kaŜdej posługi, dowozili do lekarza lub szpitala, wspierali pociechą, modlitwą czy teŜ
wspomagali finansowo, odwiedzali.
Bardzo chcieliśmy i staraliśmy się by pozostał w parafii, byśmy mogli opiekować się nim w
Tarnowie Podgórnym aŜ do końca.
Po przeniesieniu do Poznania, nasze zamartwianie się o ks. Zbyszka i chęć pomocy trwały nadal.
Tutaj przy łóŜku chorego spotykaliśmy często jego dawnych przyjaciół z innych parafii: z Szamocina, z
Krotoszyna, z Poznania a szczególnie z parafii św. Rocha w Poznaniu, 24 godziny na dobę gotowych do
opieki nad coraz mniej sprawnym i bardzo cierpiącym człowiekiem. Byliśmy świadkami odwzajemnianej
prawdziwej przyjaźni wielu - jakiej ks. Zbyszek szczególnie wtedy doświadczał.
Ksiądz Zbigniew Sas dał przykład jak moŜna w pokorze i skromności realizować kapłaństwo.
Mówić o sprawach waŜnych i mądrych - językiem zrozumiałym. Prowadzić Ŝycie proste, bez wymagań,
i oddać całego siebie, wszystkie swoje talenty - parafii i kaŜdemu z nas osobno.
Nie raz nam mówił: „jestem małym robaczkiem”. „Ja jestem dla was - a nie wy dla mnie”.
„O kaŜdej porze dnia i nocy jestem do waszej dyspozycji”.
Ufając w BoŜe Miłosierdzie, wierzymy Ŝe jest juŜ w Niebie.
Wierzymy, Ŝe będziesz w Niebie dalej naszym orędownikiem - naszych ziemskich spraw.
Jesteśmy wyróŜnieni i szczęśliwi Ŝe na Tarnowskiej Ziemi, wśród nas,
oczekiwał zmartwychwstania. Da Bóg, Ŝe spotkamy się znowu razem.
w imieniu parafian Tarnowa Podgórnego
Kazimierz Szulc
będzie ks. Zbigniew Sas