Ślonsko godka - język, nie gwara

Transkrypt

Ślonsko godka - język, nie gwara
Ślonsko godka - język, nie gwara
Utworzono: czwartek, 04 sierpnia 2011
Czy ślonsko godka to język, czy gwara? Problem roztrząsają od lat naukowcy i politycy, a rozstrzygnięcia jak nie było, tak nie ma.
Tymczasem dostać po gymbie za godanie po ślonsku to żadna przyjemność. Leon Sładek, emerytowany górnik z kopalni
Ziemowit, doświadczył tego na własnej skórze.
– To było jeszcze w szkole podstawowej, z górą pół wieku temu. Rozmawiam sobie „po naszymu” z koleżanką podczas przerwy, a
tu jak mnie ktoś nie trzepnie znienacka w policzek. Okazało się, że to czujny nauczyciel podsłuchiwał rozmowę. Pogroził. A jakże.
Powiedział, że trzeba posługiwać się językiem polskim, a nie prymitywną gwarą – wspomina Sładek.
Kiedy po szkole przyszedł poskarżyć się swojemu starzykowi, w odpowiedzi usłyszał:
– Idź synek do lustra, otwórz gymba i powiedz, co widzisz w środku.
– Widzę język – odpowiedział mały Leon.
Na to starzyk: – Jak tak widzisz, to znaczy, że godosz językiem – stwierdził, rozwiewając wątpliwości chłopca.
To wydarzenie zapadło głęboko w świadomości Leona Sładka. Na tyle, że już jako dorosły człowiek zaczął bliżej interesować się
śląską mową. Dziś jest gorącym orędownikiem uznania ślonskiej godki za język regionalny, aktywnym działaczem Towarzystwa
Piastowania Mowy Śląskiej Danga i jednym z współtwórców słynnego „Ślabikorza”, podręcznika do nauki języka śląskiego. Zawsze
powtarza, że śląska mowa używana jest nie tylko w domach, ale też w życiu społecznym, w książkach i mediach. I to właśnie czyni
ją językiem, a nie gwarą, jak sądzi wielu.
Gwara jest czymś gorszym
Zdaniem Sładka gwara zawsze jest czymś gorszym. Tymczasem to język stanowi element tożsamości etnicznej, wartościujący
poczucie wspólnoty historycznej oraz kulturowej danej grupy ludzi, w tym przypadku Górnoślązaków.
– Mnie nie przekonują tłumaczenia, że musimy czekać na opinie ekspertów, czy śląską mowę rzeczywiście można zapisać, albo
argumentacje w stylu „przecież cieszynianie i opolanie i tak mówią inaczej”. Posługiwać się mową śląską można od zaraz, byle w
miarę poprawnie, tak jak mówiono w regionie od pokoleń. Kwestie ortografii są drugorzędne – wyjaśnia
Stoi też na stanowisku, że w ciągu minionego półwiecza językowi Górnoślązaków wyrządzono ogromną krzywdę, spychając go na
margines.
– Nasza mowa została zwulgaryzowana, aby kojarzyła się z rynsztokiem. Tymczasem przez długie lata nie znała ona praktycznie
żadnych wulgaryzmów. Przy pracy na dole górnikom nie przystawało kląć, bo zemsta skarbnika mogła być sroga. Te zwyczaje
znajdowały odzwierciedlenie w życiu prywatnym, w rodzinach. Jeśli ktoś powiedział głośno „pieronie”, to już uznawano to za
nietakt. W dobie walki z gwarą, w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych, starano się udowodnić, że soczyste przekleństwa
są właśnie produktem prymitywnej ślonskiej godki – tłumaczy Leon Sładek.
W radiu i... kościele
Swoje racje akcentuje w każdy czwartek na antenie Radia Piekary. Ostatnio przekonywał słuchaczy, że śląski wart jest bliższego
poznania. Wyjaśniał, że skodyfikowana śląszczyzna musi umożliwić również Ślązakom opolskim naukę ich własnego dialektu.
– To bardzo źle, że śląskie elity, liderzy śląskich organizacji, a nawet wywodzący się z regionu parlamentarzyści nie doceniają
kulturotwórczej roli naszej mowy – ubolewał.
Podkreślał też sens kształcenia nauczycieli i zorganizowanie śląskojęzycznego środowiska intelektualistów.
– Ktoś tłumaczył mi, że nie warto uczyć się śląskiego, skoro ma się go w sercu. To ja się wobec tego pytam o sens nauczania
języka polskiego, jeśli też nosimy go w sercach. Uczmy w szkołach tylko angielskiego, będzie prościej – konkluduje Sładek,
prezentując śląski ślabikorz, opracowany pod kierunkiem prof. Jolanty Tambor.
Warto również podkreślić, że jedną z najcenniejszych inicjatyw górnika z Ziemowita jest pomysł odprawiania mszy św. z kazaniem
w języku śląskim. Podchwycił go proboszcz parafii pw. Najświętszego Serca Pana Jezusa w Mysłowicach. Zapoczątkowana w lipcu
2008 roku tradycja trwa do dziś dnia. Od tej pory Górnoślązacy mogą w każdą trzecią niedzielę miesiąca wspólnie modlić się we
własnej intencji.
Kajetan Berezowski