Nr 19 (34) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 14
Transkrypt
Nr 19 (34) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 14
ISSN 2083-246X Nr 19 (34) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 14 gruDNIA 2012 ŚWIĄTECZNEGO SPOKOJU I DOBREGO ROKU RYS. KATARZYNA WIELHORSKA GWIAZDKOWE KUPOWANIE Otwieramy portfele i... książki W tym roku najbardziej oczekiwanym prezentem świątecznym w polskich domach będą… książki! Na tle Europy jesteśmy mistrzami w kupowaniu upominków przez Internet. Mniej hojni będą Mikołajowie w naszych miejscach pracy. Z raportu opracowanego przez firmę Deloitte wynika, że podczas tegorocznych świąt polska rodzina wyda na jedzenie, prezenty i spotkania z najbliższymi blisko 1280 zł (ok. 312 euro). W porównaniu z ubiegłą Gwiazdką – więcej o 12%, ale w zestawieniu z innymi wybranymi do badania krajami to skromnie: więcej deklarują nawet Ukraińcy (332 euro). Budżet świąteczny o największej wartości planują Hiszpanie – 680 euro(!). Widać też wzrost pesymistycznych nastrojów dotyczących obecnej i przyszłej kondycji finansowej polskiej gospodarki. Tylko co piąty badany uważa, że jego sytuacja finansowa poprawi się w 2013 roku. 68% Polaków jest zdania, że ich położenie nie ulegnie zmianie lub będzie gorsze. Mimo tego nie zamierzamy zadłużać się na święta. Co czwarty z nas pokryje wydatki płacąc kartą, a tylko 5% planuje zaciągnąć kredyt albo zapożyczyć się u znajomych. przez Internet – w odróżnieniu od innych Europejczyków – wybiorą w tym roku placówki specjalistyczne (księgarnie, sklepy odzieżowe, zabawkowe itp.). Lektura i kasa W Europie pierwszy raz od kilku lat gotówka jako prezent gwiazdkowy wygrywa z książkami. A w Polsce ramy zabawki edukacyjne, książki, tradycyjne gry. Mniej od pracodawców Pod koniec roku na świąteczne prezenty od szefów czekają pracownicy. Ale zdaniem Moniki Zakrzewskiej, ekspertki PKPP Lewiatan, w okresie obecnego spowolnienia gospodarczego więcej niż zazwyczaj firm zdecyduje się jedynie na symboliczne podarunki albo zupełnie zrezygnuje z obdarowywania. Dodaje, że w urzędach i administracji od lat najpopularniejszą formą wsparcia świątecznego pracowników są bony. Natomiasti pracodawcy prywatni częściej decydują się na wręczanie upominków rzeczowych, bądź świadczenia pieniężne – najmilej widzianą formę prezentu. Prezenty dla naszych akrobatów Święty Mikołaj nie zapomniał o podopiecznych Ursusowskiego Towarzystwa Sportowego AKRO-BAD, które już po raz dwunasty zorganizowało okolicznościowe zawody. W sali sportowej Gimnazjum nr 131 zaprezentowały się przed szeroką publicznością wszystkie grupy ćwiczebne stowarzyszenia. Umiejętności podziwiali również specjalnie zaproszeni goście (m.in. burmistrz Wiesław Krzemień, radni – Marianna Jaguścik, Wanda Kopcińska, Joanna Jerzyńska, wiceprezes klubu Tadeusz Siemianowski oraz dyrektor Gimnazjum nr 131, z którym AKRO-BAD od lat współpracuje). Po prezentacji kilkunastu trenerów pracujących w klubie burmistrz wręczył okolicznościowe medale i statuetki za tegoroczne osiągnięcia w zawodach mistrzowskich. Święty Mikołaj rozdał paczki dopiero na koniec zawodów. Tanio i pożytecznie Prezenty będziemy kupować ze względu na ich użyteczność, podobnie jak inni mieszkańcy kontynentu. Taki trend badacze obserwują już od 2008 roku. Dużą rolę w zakupach odgrywa oczywiście cena. Wybierzemy tańsze produkty, oferowane w odpowiednich miejscach oraz towary przecenione. W całej Europie rośnie poczucie zagrożenia i niepewności jutra. – Co piąty badany deklaruje, że prezenty kupuje już w listopadzie, a 45 procent wybiera się do sklepów w pierwszej połowie grudnia. Tylko co czwarty zwleka do ostatnich dni przed świętami – mówi Magdalena Jończak, dyrektor w Dziale Konsultingu Deloitte. Dodaje, że prawdopodobnie obdarujemy mniejszą liczbę osób. Natomiast pierwszy raz od kilku lat więcej wydamy nie na prezenty, lecz jedzenie, najchętniej w super- i hipermarketach (podobnie jak na całym kontynencie). Od przedszkola do… Mikołaj bardziej online Znacznie częściej od innych Europejczyków kupujemy przez Internet. – Aż 95 procent respondentów wskazuje na wyszukiwarki i porównywarki internetowe jako źródło wiedzy pomocnej przy planowaniu świątecznych zakupów. To znacznie więcej niż średnia europejska. Z roku na rok rośnie także rola mediów społecznościowych, które zyskały na popularności 9 punktów procentowych w porównaniu z ubiegłym rokiem. Szukamy tam głównie inspiracji i recenzji. Zdaniem respondentów, te media są bardziej rzetelne i uczciwsze w porównaniu z informacjami prezentowanymi przez producentów – mówi Adam Chróścielewski, dyrektor w Dziale Audytu Deloitte. Polacy, którzy nie kupią upominków TROPEM ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA odwrotnie: z niewielką przewagą zwycięża lektura (41%, gotówka 40%). Na popularności zyskały też tablety i smartfony. Raport pokazuje także naturalne różnice w preferencjach nastolatków i dorosłych. Młodsi wolą dostać od Mikołaja gry wideo, książki, czekoladki i płyty CD. Polacy wyróżniają się na tle Europy bardziej przemyślanymi zakupami dla najmłodszych (do lat 12): wybie- Firma Deloitte przeprowadziła badania świątecznych zwyczajów zakupowych w Europie po raz 16. Polska uczestniczy w nich po raz 4. Z 18 587 respondentów przepytano 784 Polaków powyżej 18 lat. Informacje zebrano przez Internet przy pomocy ankiety online. PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY Wydawca: Grupa Biznesu „Calmein” Sp. z o. o. Redaktor naczelny: Marek Stańczak Sekretarz redakcji: Krzysztof Zorski TEKST I GRAF. AGNIESZKA GORZKOWSKA Zespół: Greta Droździel-Papuga, Jacek Głuski, Agnieszka Gorzkowska, Halina Kosicka, Łukasz Prokop Studio graficzne: Robert Muchajer, Artur Szuba Główną częścią spotkania stały się oczywiście pokazy grup: przedszkolnych (5-6 lat), początkowych (dziewczęta 79 lat), zaawansowanych (9-10 lat) oraz najstarszych (aż do 21 lat). Wśród najmłodszych, dopiero co rozpoczynających przygodę z akrobatyką, jest pięcioletnia Julia. – Klub cieszy się od lat bardzo dobrą opinią. Mąż jest sportowcem i oboje chcieliśmy, by nasze dziecko mogło tutaj przychodzić i mocniej się rozciągnąć. Kusi też bardzo niska cena – mówili rodzice dziewczynki. A najważniejsze są postępy i sukcesy, o czym przekonywał prowadzący imprezę Kazimierz Sternik, dyrektor biura AKRO-BAD: – Oto, proszę państwa, od czego się Sekretariat, reklama i ogłoszenia drobne: Małgorzata Wójcik, tel. 22 648 39 87 Redakcja: ul. Meander 14, 02-791 Warszawa tel. 22 648 39 87 e-mail: [email protected] zaczyna i do czego można dojść – podkreślał. Zawodnicy prezentowali umiejętności od najprostszych, podczas ćwiczeń indywidualnych (gibkościowych), po trudne układy zespołowe. Można było zobaczyć m.in. dwójki mieszane, dwójki i trójki dziewcząt i kobiet, dwójki i czwórki chłopców i mężczyzn. Szczyt osiągnięć Obecnie w AKRO-BAD (największy ursuski klub dla młodzieży, gdzie można uprawiać sport) blisko 280 osób trenuje akrobatykę, a około 40 badminton. – Jest stałe zainteresowanie. W tym roku przyjęliśmy na akrobatykę kilkadziesiąt dzieci. Jesteśmy zmuszeni robić selekcję, trzeba się liczyć z warunkami, jakie mamy do uprawiania tej dyscypliny – informuje Kazimierz Sternik. Jeśli chodzi o tegoroczne wyniki, dodaje, że AKRO-BAD plasuje się u szczytu osiągnięć. W każdej z kategorii mistrzostw Polski akrobaci z Ursusa zdobyli medale. W ogólnopolskim systemie współzawodnictwa sportowego klub uzyskał w tym roku aż 115 punktów – dla porównania, w ubiegłym 60. W warszawskim systemie, który szczególnie bierze pod uwagę liczbę startujących, nasz klub, wystawiając 149 zawodników, uzyskał blisko 400 punktów. – Oprócz pożytecznej formy spędzania czasu, licznych wyjazdów, wypełniamy też lukę, jaką jest brak gimnastyki dla najmłodszych – podsumowuje Kazimierz Sternik. Zachęca do przekazywania 1% podatków na AKRO-BAD – od siedmiu lat organizacji pożytku publicznego. Zwraca uwagę, że w 2015 roku minie 50 lat akrobatyki w Ursusie. TEKST I FOT. AGNIESZKA GORZKOWSKA Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń i zastrzega sobie prawo do niepublikowania, względnie skracania niezamówionych tekstów. Nakład: 30 000 egz. Druk: Agora S.A. 14 grudnia 2012 ALEKSANDRA SHEYBAL-ROSTEK: Nowolazurowa – nasz sukces dze miasta radzą sobie z problemem? Robią to samo, co każdy mieszkaniec w swoim domowym budżecie – tną wydatki, zmniejszają koszty, szukają oszczędności i dodatkowych źródeł dochodu. Niedawno upłynął półmetek kadencji Rady Warszawy. Z tej okazji zapraszamy do rozmowy z ALEKSANDRĄ SHEYBAL-ROSTEK – radną z ramienia Platformy Obywatelskiej, wybraną głosami mieszkańców Ursusa, Bemowa i Włoch. Zapytaliśmy m.in. o miejskie inwestycje, plany na drugą połowę kadencji oraz marzenia związane ze stolicą. W listopadzie minął półmetek kadencji Rady Warszawy. Jak ocenia pani ostatnie dwa lata? Jako bardzo trudne. Minął już zachwyt mieszkańców związany z pozytywnymi zmianami, jakie zaszły po rządach PiS. Wszyscy przyzwyczaili się do licznych inwestycji i do wyższego standardu. Teraz przyszedł czas na artykułowanie oczekiwań i niezadowolenia. W dodatku Warszawa jest nadal rozkopana i powoli ludzie mają dość takiego stanu rzeczy. Z jednej więc strony mieszkańcy pytają: dlaczego robi się w mieście tak dużo, aby za chwilę zapytać: dlaczego tak mało. A na to wszystko nakłada się zmęczenie sześcioletnią już pracą w radzie i kryzys. Od kilku lat budżet Warszawy sukcesywnie się kurczy. W jaki sposób wła- Niewiele osób kojarzy z imienia i nazwiska miejskich rajców. Często zdarza się, że są mniej popularni niż lokalni działacze. Jaki wpływ na życie przeciętnego mieszkańca Ursusa ma działalność rady miasta? Większość mieszkańców nie odróżnia rady dzielnicy od rady stolicy. A specyfika tych struktur jest kompletnie inna. Rady dzielnic mają charakter ściśle lokalny, są bliżej dzielnicy, działają na własnym podwórku. Tymczasem Rada Warszawy w sensie formalnym jest najwyższą władzą w mieście. Jest to organ uchwałodawczy. Pani prezydent zaś stanowi organ wykonawczy. W teorii więc Rada Miasta decyduje o wszystkim, co się dzieje w Warszawie i bez jej zgody prezydent prawie nic nie może zrobić. W praktyce wygląda to, rzecz jasna, nieco inaczej. Poszczególne uchwały przygotowują biura merytoryczne, my je opiniujemy, a potem głosujemy. Uchwały rad dzielnic wpływają do rady miasta jako tak zwana inicjatywa uchwałodawcza, innymi słowy – wola dzielnic. W każdym razie, członkowie rady miasta niestety nie mają możliwości, aby uczestniczyć w życiu społeczności lokalnych na terenie dzielnic. Oni tylko „pilotują” najważniejsze dla dzielnicy sprawy. Stąd też zazwyczaj pozostają całkowicie anonimowi. Obrady Rady Warszawy odbywają się co drugi czwartek i trwają od 10 rano do 1, 2 lub nawet 3 w nocy. W Ursusie posiedzenia rady też mają miejsce w czwartki, stąd, niestety, nie mam szansy w nich uczestniczyć. Trasie Mostu Północnego (Marii Skłodowskiej-Curie), dobiega końca modernizacja Alej Jerozolimskich. No i najważniejsze – coraz bardziej zaawansowana jest budowa II linii metra. Długo by wymieniać. Może więc kryzys zmniejszył możliwości inwestycyjne miasta, ale i tak dzieje się bardzo dużo. Są jeszcze liczne, mniejsze inwestycje na terenie dzielnic. Co udało się zrobić przez ostatnie dwa lata w skali całego miasta? Jakie były priorytety pierwszej połowy kadencji? Przede wszystkim – absolutnym priorytetem było dostosowanie struktury dochodów i wydatków do zmieniającej się sytuacji ekonomicznej. Drugą sprawą było zapewnienie finansowania rozpoczętym już inwestycjom. Musieliśmy „obciąć” wiele projektów, których realizacja stała się ze względów finansowych niemożliwa. Ale też wiele się dzieje, co widać gołym okiem na ulicach. Dla Ursusa numerem jeden była Nowolazurowa i jej budowa trwa. To uważam za ogromny sukces, tym bardziej że początkowo została wskazana do „skasowania”. Ogromną inwestycją jest modernizacja ciągu MarsaŻołnierska oraz budowa Trasy Siekierkowskiej. Trwa budowa Trasy Świętokrzyskiej na odcinku Wybrzeże Szczecińskie – Zabraniecka. Toczą się wciąż prace przy Udało się w tym czasie zrealizować inwestycje, z których będą korzystać mieszkańcy Ursusa? Jak już wspomniałam, kluczowa była Nowolazurowa i ona rośnie w oczach. Zakończony też został węzeł Łopuszańska – Kleszczowa, który był absolutnym priorytetem. Reszta dużych inwestycji w obrębie Ursusa jest finansowana ze skarbu państwa, ale miasto również o nie zabiegało. Warszawa ma budżet Stołeczni radni przyjęli budżet naszego miasta na przyszły rok, który charakteryzuje się aktywnością, naciskiem na inwestycje, ograniczaniem biurokracji, troską o harmonijny i równomierny rozwój Warszawy jako całości. W 2013 roku dochody mają wynieść prawie 13 mld złotych, a planowane wydatki 13,8 mld – deficyt na poziomie blisko 850 mln. Ratusz ograniczy wydatki bieżące, m.in. zarobki urzędników i nauczycieli (osiągną 10,6 mld złotych). Mniejsze o 36 mln złotych będzie tzw. janosikowe („haracz”, jaki stolica odprowadza corocznie do budżetu państwa na rzecz mniej rozwiniętych samorządów lokalnych) i wyniesie 792 mln złotych. Najbardziej wzrosną wydatki na gospodarkę komunalną – z około 300 mln złotych do ponad pół miliarda. Ograniczone o ćwierć miliarda zostaną wydatki na gospodarkę nieruchomościami. Na wypłatę odszkodowań z tytułu tzw. dekretu Bieruta w przyszłym roku przeznaczono tylko 36 mln. O prawie 100 mln mniejsze będą nakłady na edukację, a o 50 mln (do 30 mln) – na działania związane z szeroko rozumianą promocją miasta. Kolejny raz znaczącą sumę (3,3 mld) przeznaczono na inwestycje, w tym 2,9 mld – na ogólnomiejskie. Aż 90 procent tej sumy pochłoną inwestycje w transport oraz komunikację (głównie budowa drugiej linii metra i zakup nowego taboru komunikacyjnego). 30 mln złotych zarezerwowano na prace projektowe kolejnych odcinków metra – trzech stacji na Woli i trzech na terenie Targówka. Do największych inwestycji drogowych, planowanych na 2013 rok, należy zaliczyć: budowę ulicy Nowolazurowej od Alej Jerozolimskich do Trasy AK (146 mln złotych), modernizację ulicy Żołnierskiej w rejonie węzła Marsa (64 mln) oraz poszerzenie ulicy Prostej za rondem ONZ (55 mln). 700 tysięcy złotych przeznaczono na urządzenie przejścia dla pieszych, wraz z sygnalizacją świetlną, przez ulicę Emilii Plater przy Złotych Tarasach. Spośród stołecznych dzielnic największymi beneficjentami miejskiego budżetu na rok 2013 pod kątem wydatków inwestycyjnych są: Bemowo – 38,7 mln, Targówek – 33,1 mln, Białołęka – 32,1 mln, Mokotów – 31 mln i Śródmieście – 30,4 mln. Każdy budżet to bardzo ważny dokument. Jest prawdziwym obrazem kondycji finansowej oraz świadectwem konkretnych działań osób sprawujących władzę. Stosując taką optykę: przyszłoroczny budżet stolicy bardzo dobrze świadczy o jej włodarzach, na czele z prezydent Hanną GronkiewiczWaltz. Ekipa rządząca naszym miastem wykazuje rzadko spotykaną konsekwencję w postawie prorozwojowej – długofalowo stawia na inwestycje, dba o harmonijny rozwój miasta i ogranicza wydatki własne związane z kosztami administracyjno-biurokratycznymi. To wzór do naśladowania dla innych wspólnot lokalnych. Zwłaszcza w czasach ogólnoświatowego kryzysu. TOMASZ KULEJ Przejdźmy do projektów, których realizacja się nie powiodła. Co uważa pani za największą porażkę tej kadencji? Żałuję, że nie ma pieniędzy, aby „zamknąć” obwodnicę śródmiejską. I szkoda, iż zabrakło funduszy na wiele lokalnych połączeń, na przykład pomiędzy Ursynowem a Wilanowem. Przyjdzie jednak i na to czas. Wybiegnijmy zatem w przyszłość. Gdyby dysponowała pani ogromnym budżetem – jakie warszawskie inwesty- cje zrealizowałaby pani w ciągu najbliższych 5-10 lat? Moim marzeniem jest rozbudowa II linii metra. Jej centralny odcinek, który obecnie powstaje, to jedynie podstawa. Bez przedłużenia na wschód i zachód nie będzie w pełni funkcjonalna. A drugim moim marzeniem jest budowa tunelu Wisłostrady pomiędzy Mostem ŚląskoDąbrowskim a Mostem Gdańskim. Mam też taki swój prywatny wielki sen: o poprowadzeniu linii kolejowej aż do Grodziska tunelem. Może kiedyś, w dalekiej przyszłości sen się ziści. W jaki sposób mieszkańcy Ursusa mogą skontaktować się z panią? Można się ze mną umówić na spotkanie, telefonując do Biura Rady m.st. Warszawy (22 656 78 30) lub Biura Rady Dzielnicy Ursus (22 478 60 70). Od nowego roku będę mieć też stałe terminy dyżurów w Ursusie i na Bemowie (informacja znajdzie się na stronach internetowych urzędów). Poza tym każdy może napisać do mnie e-mail na adres:[email protected]. Odpisuję na wszystkie listy. Zechciałaby pani dodać coś jeszcze? Oczywiście! Życzę wszystkim mieszkańcom Ursusa wesołych, spokojnych i rodzinnych świąt! ROZMAWIAŁ ŁUKASZ PROKOP Pani przewodnicząca Prezydent stolicy – Hanna Gronkiewicz-Waltz – została niedawno przewodniczącą stowarzyszenia EUROCITIES. Organizacja ta zrzesza europejskie metropolie, głównie z państw Unii. Została utworzona w 1986 roku przez burmistrzów sześciu dużych europejskich miast – Barcelony, Birmingham, Frankfurtu, Lyonu, Mediolanu i Rotterdamu. Głównym jej celem jest działalność mająca na celu zwiększanie roli oraz znaczenia miast we współczesnym rozwoju. Aktualnie do EUROCITIES należy ponad 130 miast z 30 krajów, w tym 12 polskich aglomeracji. Warszawa jest członkiem stowarzyszenia od roku 2002. Wybór Hanny Gronkiewicz-Waltz na szefową tak prestiżowej organizacji świadczy o docenieniu jej dorobku naukowego oraz politycznego, jak również znaczeniu Polski i naszego miasta w europejskim środowisku samorządowym. Pani prezydent gratulujemy wyboru i życzymy kolejnych sukcesów. TK 14 grudnia 2012 Twórcy pośród nas Filozof, etyk, wychowawca Już w szkole podstawowej zadawał sobie najtrudniejsze pytania. Chciał koniecznie wiedzieć, jakie powinny być wzorce ludzkiego postępowania, jak bezbłędnie odróżnić, co jest dobre, a co złe, skąd biorą się moralne wartości, jakie są źródła religijnych wierzeń. Pawła Wyrzykiewicza uznać trzeba za szczególnie wytrwałego poszukiwacza wiedzy. Aby znaleźć odpowiedzi na nurtujące go pytania, z zakresu filozofii i etyki, zaczął studiować teologię moralną na Uniwersytecie Kardynała Stefana Wyszyńskiego. Potem były studia podyplomowe z etyki na tej samej uczelni, a na Wyższej Szkole Handlu i Prawa im. Łazarskiego – także podyplomowe zgłębianie problemów zarządzania i organizacji oświaty. Gdy już został nauczycielem religii, uzupełniał wiedzę na licznych kursach i konferencjach naukowych. Jego zdaniem, nauka rozwija się tak szybko, że dzisiejsza wiedza już po kilku latach może okazać się zupełnie nieaktualna. Dlatego trzeba kształcić się nieustannie, a dla nauczyciela jest to po prostu obowiązek. Jako swoje motto życiowe obrał sentencję Seneki: „Per aspera ad astra” (przez kolce, trudy do gwiazd). Interesują go współczesne problemy bioetyczne, katolicka nauka społeczna, prawo kanoniczne, a także literatura współczesna i problematyka rodzinna. Ulubione hobby to fotografia i akwarystyka. Paweł Wyrzykiewicz nie poprzestaje na wykonywaniu zawodu nauczyciela – katechety. Działa w Ośrodku Kultury „Arsus”, jest też redaktorem naczelnym czasopisma „Ursus”, gdzie uprawia publi- cystykę, głównie związaną z problemami etyki. Lubi czytać Biblię, a także teologiczno-moralne rozprawy Benedykta XVI, jak również te, które pozostawił po sobie bł. Jan Paweł II. Chętnie słucha muzyki klasycznej. Bardzo ceni homilie, jakie wygłasza ksiądz biskup Józef Zawitkowski oraz jego wiersze. Oto próbka: „Panie mój! Piszę co tydzień, że... będę z Panem gadał, a Ciebie nie dopuszczę do głosu. Dziś wszedłeś mi w pisanie i zamknąłeś mi szlachetną buzię.” Mało znany jest fakt, że Józef Zawitkowski, obecny biskup pomocniczy Diecezji Łowickiej, uważany za jednego z najlepszych polskich autorów kazań, był proboszczem w ursusowskich Gołąbkach w stanie wojennym i ukrywał działaczy „Solidarności”. Tak o tym pisał: „Śliczne Gołąbki to mi się śnią. Tam przeżywałem stan wojenny z Bujakiem, Janasem, Kulerskim. Pewne już zapomnieli...”. Zdaniem Pawła Wyrzykiewicza, dzisiejszy nauczyciel powinien nie tylko nieustannie pogłębiać wiedzę, ale także stale uatrakcyjniać prowadzone przez siebie lekcje, jeśli chce, aby uczniowie nie uważali ich za nudne. – Tablica z kredą i podręcznik czytany przez nauczyciela na lekcji – to przeszłość, a taka szkoła – to muzeum. Konieczne są tablice multimedialne, rzutniki, korzystanie z Internetu – mówi. Nowoczesny nauczyciel potrafi jednak też docenić nauki płynące z przeszłości. Świadczy o tym napisana przez Pawła Wyrzykiewicza, wspólnie z ks. Romanem Godlewskim, praca historyczna „Duc in Altum” (Wypłyń na głębię), poświęcona dziejom Sanktuarium Maryjnemu „Pustelnia” w mazowieckim Łopacinie. JACEK GŁUSKI Przyjaźń na zawsze Przyjaźń jest najpiękniejszym ze wszystkich prezentów, jakimi możemy zostać obdarowani, aby szczęśliwie ukształtować swoje życie. Epikur Pisanie tego felietonu było dla mnie nie lada wyzwaniem. Nie wiedziałam, z której strony ugryźć temat, aby oddać swoje myśli i odczucia. Miotałam się, wracałam, kasowałam i dopisywałam. W końcu jak można w kilku zdaniach, w zwykłych codziennych słowach opisać coś tak pięknego i niezwykłego, jak przyjaźń? Słowo przyjaźń ma dla mnie wiele twarzy. W oczach wyobraźni przewijają się jak klatki filmowe konkretne osoby, a na twarzy maluje się niekontrolowany uśmiech. Czasami, przed snem czy przy kawie z którymś z przyjaciół, lubię delektować się taką ulotną myślą, że może ludzie są sobie przeznaczeni… Spotykasz właśnie tych, bo tak chciał los. Jak to jest, że z jedną osobą po upływie minuty już wiesz, że chcesz spędzić resztę życia, a z inną nie możesz się porozumieć, mimo że znasz ją długo i macie wiele wspólnych zainteresowań? Popełniłam kiedyś błąd. Nie doceniłam tego, co miałam tuż pod nosem i szukałam dalej. Pozwoliłam, aby pokierowała mną duma. I wypuściłam ze swojego życia przyjaciółkę, tak długo i dobrze mi znaną, tak podobną do mnie, że właściwie tylko dzięki twarzom ludzie nas rozróżniali. W tym przypadku nie przyciągnęły się przeciwieństwa, lecz podobieństwa. Przypadek, a może właśnie wspomniane wyżej przeznaczenie, po dwóch cichych i smutnych latach skrzyżował nasze drogi powrotnie. Szczęścia, radości i nadrabiania tych straconych dni mamy przed sobą wiele. Zrozumiałam dzięki temu, że prawdziwa przyjaźń jest bardziej drogocenna, niż najpiękniejsza miłość, nie mówiąc o wielu zerach na koncie. Zamierzam oddać się jej, pozwolić pochłonąć. Nie dopuścić, aby duma czy honor pochowały tak cudowne emocje, ani w tej przyjaźni, ani w innych w moim życiu. *** Spotkałyśmy się zaledwie kilka dni temu. Śmiejemy się, że to prezent pod choinkę. Mikołaj nas obdarzył czymś nieskończenie piękniejszym, niż nowy rower albo zestaw kosmetyków. Nie spędzone razem chwile, które upłynęły, oddałyśmy w zapomnienie. Żadna z nas nie odczuwa pustki, która wtedy panowała, przeszłyśmy od razu do życia codziennego, ale ponownie razem, ramię w ramię. Wierzę, że ta sytuacja, w której pozwoliłyśmy sobie na takie samobójcze dla emocji zachowanie, nauczyła nas więcej, niż mogłyśmy chcieć. Teraz wiem, ile kosztuje przyjaźń, a jeszcze dokładniej – ile kosztuje jej utrata. O lepszą lekcję życia prosić nie mogłam. Święta to nie tylko czas dzielenia się i radości, to również czas wybaczania, zapominania krzywd i stawiania świeżych odpokutowanych kroków. W co drugim świątecznym filmie, serialu czy książce odnajdziemy taki wątek: skłócona para godzi się przy ogromnej choince, a dawno zapomniany przyjaciel stoi z koszem owoców na naszej werandzie. W takim właśnie świątecznym klimacie wchodzę w odświeżoną, starą przyjaźń. X muza nie raz ukazała nam, że takie przyjaźnie czy miłości dają sobie świetnie radę, a śnieg za oknem tylko dodaje im smaku i łez wzruszenia. Wierzę, że to była zaledwie krótka przerwa, która musiała przyjść, abyśmy zrozumiały, kim dla siebie jesteśmy. Czy mogłabym otrzymać lepszy prezent? Czy jest coś tak hollywoodzko-świątecznego, co mogłoby mnie spotkać kilkanaście dni przed Wigilią? Uczucia, jakie wywołuje nie tylko TA przyjaźń, ale i inne, którymi mam szczęście się cieszyć – mogłabym jeść łyżkami, chciałabym je opakować w najpiękniejszy papier i podzielić się z kimś innym w te święta. Ponieważ nie mogę tego uczynić, dlatego postaram się być najlepszą przyjaciółką dla osób, które kocham i dzielić się nowiną, że duma i honor nie znaczą nic w porównaniu z prawdziwym uczuciem do drugiej osoby. Wierzę, że o tym wiecie i czytając te słowa, kiwacie głową potakująco. Musiałam się jednak z Wami podzielić swoją radością i oddać hołd przeznaczeniu, jakie skierowało mnie właśnie do tych osób, przy których spędzam życie dzisiaj i mam zamiar już zawsze. WASZA WERONIKA NA TERENACH PO „URSUSIE” Usługi kwitną aż miło Tereny po ZPC „Ursus” w większości zieją pustką i czekają na swoją szansę związaną z Planem Zagospodarowania Przestrzennego. Jednak w części, która zachowuje w planie funkcję usługowo-przemysłową, zaczyna się dziać mnóstwo ciekawych rzeczy. Od kiedy wiadomo, że czołowi inwestorzy nie są zainteresowani budową nowych fabryk, teren ten opanowuje mały i średni biznes z wieloma dość nietypowymi usługami. Wiadomo, że taki teren nie może długo pozostać niezagospodarowany. Właściciele wielkich, pustych hal i obiektów poprzemysłowych szukają nowego pomysłu na ich wykorzystanie. Gdy się jedzie ulicą Posagu 7 Panien, będącą symboliczną granicą oddzielającą funkcję mieszkaniowo-usługową od przemysłowo-usługowej, widać wiele tablic z ogłoszeniami o wynajmie powierzchni. Stale przybywa też mniejszych lub większych tablic informujących o nowych punktach handlowych lub usługowych. Czy ta okolica może stać się centrum małego biznesu? Wiele wskazuje, że tak. Ursus to dynamicznie rozwijająca się dzielnica. Potencjał terenu i możliwych w niedalekiej przyszłości dużych inwestycji mieszkaniowych oraz już istniejąca społeczność – przyciąga biznes z sektora usług bezpośrednich oraz rozrywki. Dlaczego tak się dzieje? Trzeba spojrzeć na rzecz z szerszej perspektywy. Ursus to ciekawa dzielnica: silna, wielopokoleniowa społeczność oraz nowi mieszkańcy zasiedlający niedawno wybudowane osiedla lub pojedyncze obiekty. Dawnej dzielnicy przemysłowej brakuje rozbudowanej infrastruktury „życiowej”, charak FOT. ANU terystycznej dla obszarów typowo mieszkaniowych. To, co pozostało po ZPC „Ursus”, jest interesujące dla biznesu, który potrzebuje powierzchni, magazynów lub miejsca blisko centrum miasta. Jaki to może być biznes? Sądząc po reklamach, rozstawionych wzdłuż Gierdziejewskiego oraz Posagu 7 Panien – bardzo różny, czasami nawet zaskakujący. Warto wybrać się na spacer po tej części Ursusa, by zobaczyć, z jakich usług my, mieszkańcy możemy skorzystać. Zatem: popracować nad własną sylwetką i kondycją w dużym fitness center, potem, tuż obok, możemy nasycić zmysł smaku we włoskiej restauracji. Jeśli mamy zły dzień lub z grupą przyjaciół chcemy zaznać dawki adrenaliny, czeka na nas centrum paintballowe z bardzo ciekawą halą do strzelanek rożnego typu. Robimy remont mieszkania lub kuchni, także znajdziemy coś dla siebie. Potrzebujemy coś oclić, nie ma problemu – znajdzie się miła księgowa, która także pomoże rozliczyć firmę lub roczny PIT. To tylko niektóre z usług, jakie zlokalizowaliśmy. mnie zawsze serdeczny i niezawodny.”. Moment, Ty to napisałaś, czy ja?... „Łysy anioł”, jeden z ostatnich rozdziałów. Komu przy lekturze nie zaschło w gardle, jak najszybciej powinien iść do laryngologa albo… psychologa. Wymarzony facet, jednodniowa znajomość, a potem czternaście lat(!) czekania na ponowne spotkanie, wreszcie – ślub. Jasia Magdziaka, skądinąd znakomitego weterynarza, który staje się dla każdego superkumplem po zamienieniu kilku zdań, wywróżył Ci ponoć pewien tarocista. Jaaasne. Taki mądry to i ja jestem. Posłuchał wcześniej cwaniak refrenu jednej z Twoich pięknych piosenek: „Zawsze możesz powrócić, nigdy nie jest za późno”. I szybko zrozumiał, że klientka żyje śpiewając, a przede wszystkim – śpiewając żyje. Całuję Was oboje KRZYSZTOF ZORSKi Każda taka firma oznacza miejsca pracy, podatki i spełnianie potrzeb mieszkańców naszej dzielnicy. Tym bardziej żal patrzeć, jak marnuje się potencjał pozostałych terenów. Według wyliczeń specjalistów, w wyniku zapisów w Planie Zagospodarowania Przestrzennego dla dawnych terenów ZPC „Ursus”, mogłoby powstać kilka tysięcy nowych miejsc pracy w sektorze usług. Na fabryki nie ma co liczyć, to fantastyka. Czy te miejsca pracy są nam potrzebne? Oczywiście, bo większość z nich mogłaby być obsadzona mieszkańcami Ursusa, a praca blisko domu to marzenie każdego. Jak widać, jeśli umożliwia się rozwój, dokonuje się on samoistnie. Pytanie, kiedy władze miasta dadzą nam prawdziwą szansę. KRZYSZTOF ANDRZEJEWSKi NOWA KSIĄŻKA STANISŁAWSKIEJ Lidka we własnym 3D Droga Lidko, W swojej najnowszej książce (dobrze brzmi, co?) – „Jak nie zrobić kariery, czyli potyczki z show-biznesem” – piszesz: „W krytyce tak rzadko chodzi o dobro innych i sprawiedliwą ocenę, a raczej o leczenie własnych kompleksów. Zresztą pozytywne opinie są zawsze trudniejsze do wyartykułowania. Łatwiej dopieprzyć, bo przecież szukanie dziury w całym to nasza narodowa przypadłość.”. Nie wiem, czy „nasza narodowa”, ale masz rację: łatwiej dopieprzyć, szczególnie z warsztatowego punktu widzenia. Dzisiaj z takim mozołem, nawet determinacją musimy wydłubywać z mediów, i nie tylko, kilka zdań o tym, że ktoś zrobił coś dobrego dla innych, albo że po prostu fajnie mu się żyje, bo na przykład ma kochaną córeczkę Justynę i kochaną córeczkę... jej córeczki, Julię (czyje one, czyje?...). Nowe majtki pani Doroty, pieśniarki nadzwyczaj silnie rozrywkowej, postępujący rak kości znanego aktora – to są tematy na pierwszą stronę. Jesteś osobą, którą – tertium non datur – się lubi albo uwielbia. Dlatego bardzo Ci dziękuję za uwolnienie od pewnego potencjalnego kłopotu, związanego z „Jak nie zrobić...”. Sprawiłaś, że nie mam się do czego przypieprzyć, pozostając sprawiedliwym. Napisałaś bowiem – darujmy sobie spacer ogródkami – rzecz mądrą, szczerą, zajmującą, ciepłą i uroczą. Zaskoczenie jak z fraszki Sztaudyngera: „Nie zbudzę się pewnego ranka. Ot, spodziewana niespodzianka”. W większości rozdziałów zastosowałaś… technikę 3D: diagnoza – ale nic w niej z napuszonej naukowości, tylko językowe perełki, i tak przez całą książkę; dykteryjka – ale nie zawsze do końca zabawna, bo prawdziwa; dygresja – ale raczej bliżej codziennego życia, niż show-biznesu. A morał, o moralizatorstwie nie wspominając? – to nie Ty. A przyłożenie komuś po nazwisku? – no, zapomnijmy, vide: cytat na początku. A żal do świata, i czy świata? No, tu na chwilkę się zatrzymajmy. Wspominając o kilku swoich koleżankach, wielce utalentowanych, acz nigdy niedocenionych należycie, piszesz: „Od takich wokalistek niektóre »gwiazdy« dzisiejszej sceny mogłyby się wiele nauczyć. Wiem, że sprawiedliwość to czeka nas tam… na górze! Przyznam jednak, że burzy się we mnie każdy nerw, kiedy miernota i banał triumfalnie kroczą przez naszą rozrywkę.”. Oboje wiemy, że na listę przedziwnie pomijanych, prawdziwych dam estrady przez duże D i E – od góry można wpisać nazwisko Pani S. Gdyby żyła u schyłku XVIII wieku, pewnie zaprosiliby ją na rewolucję do Paryża. Przemoc, krew – po co? Pierwsze Twoje vibrato – powiedzmy, „Z przeczuć mych” – i po Bastylii… W innym miejscu: „Widziałam kilka lat później program w TV z autorskimi piosenkami Wojtka Głucha. Zabrakło właśnie tej, którą wtedy pokazałam, która przyniosła nam tę trochę splendoru. Nie dociekałam, dlaczego tak się stało. Tyle razy byłam wycinana, kasowana i niedostrzegana, że można przywyknąć i jak najszybciej zapominać. Nie dać się brzydkiemu i niepotrzebnemu rozżaleniu.”. I to są wszystkie w 300-stronicowej opowieści, czy raczej rozmowie z nami, Twoje pretensje do świata(?). Porcja bardzo umiarkowana, trzeba przyznać. Zdobyłaś się na rozdział „Siedem lat chudych” – podziwiam. Skwitujmy go cytatem: „Wysłałabym na przymusowe roboty kogoś, komu wymsknęło się górnolotne stwierdzenie, że cierpienie uszlachetnia: g... prawda. Cierpienie unieszczęśliwia, rozżala i osłabia.”. A nie? Coś jeszcze – trochę osobistego, co świadczy o Twoim darze portretowania postaci. Wspominasz naszego wspólnego przyjaciela (uwierzysz? to już prawie trzy lata…), Janusza Atlasa: „Kochany Janusz. Jedyna przyjaźń, z której musiałam się ludziom tłumaczyć. Choć bardzo kontrowersyjny, czasem nieznośny, dla PS. Piszesz, że rok ma „około 48 tygodni”. Wiem, żart, ale niektórzy roztargnieni czytelnicy mogliby go wziąć za dobrą monetę. Ustalmy więc, że nasz poczciwy rok ma nadal tygodni 52 plus dzionek albo dwa, jak AD 2012. No, wreszcie mogłem się do czegoś przyczepić. Na bezrybiu… 14 grudnia 2012 Kto się boi ekologicznej energii? Budowę elektrociepłowni zasilanej gazem ziemnym planuje w Ursusie Dalkia (do niedawna SPEC). Ma ona produkować 80 MW ciepła oraz 100 MW mocy elektrycznej. Nowy obiekt powstanie przy ulicy Posagu 7 Panien w pobliżu linii kolejowej, w odległości około kilometra od istniejącej Elektrociepłowni Ursus opalanej węglem kamiennym. Plan zagospodarowania przestrzennego tej części dzielnicy przewiduje zmianę jej charakteru z typowo przemysłowego na mieszkaniowo-usługowy, z niewielką domieszką przemysłu (budowa osiedli i biur). Przeciwnikiem tego rozwiązania są firmy przemysłowe, które obawiają się, że nowa optyka zagospodarowania terenu pozbawi je perspektyw dalszego rozwoju, a nawet zagrozi bankructwem. Największym oponentem planów Dalkii jest Elektrociepłownia Ursus, która lęka się konkurencji z jej strony. Zwłaszcza w długofalowej perspektywie. Przedstawiciele EU twierdzą, że ich firmie grozi upadek, gdyż produkcja ekologicznej energii jest znacznie tańsza niż tradycyjnej. Naszym zdaniem, wcale nie musi się tak stać. Rywalizacja między obiema firmami może przyczynić się do spadku cen energii elektrycznej oraz gazu. Zyskają na tym mieszkańcy dzielnicy. TOMASZ KULEJ Ekologiczna elektrociepłownia Dalkii w Poznaniu O wypowiedź poprosiliśmy Magdalenę Kempiński, dyrektora Biura Komunikacji Dalkia Warszawa S.A. – Jesteśmy na wstępnym etapie przygotowania procesu inwestycyjnego budowy nowego, gazowego źródła kogeneracji ciepła i energii elektrycznej w Ursusie oraz rozbudowy sieci ciepłowniczej na terenie dzielnicy. Spółka zależna Dalkii nabyła już grunty pod budowę nowej elektrociepłowni w Ursusie. Obecnie są wykonywane analizy środowiskowe oraz przygotowywany jest plan techniczny przedsięwzięcia. Rozpoczęcie budowy zaplanowano po uzyskaniu wszystkich wymaganych prawem zgód, najwcześniej w 2014 roku. Dzięki tej elektrociepłowni powstanie nowe źródło dostaw ciepła i energii elektrycznej, które będzie wspomagało dotychczasowy warszawski system dostaw, a także będzie sprzyjać dalszemu rozwojowi zachodniej części stolicy. Dodatkowo nowa elektrociepłownia, z uwagi na bliższą lokalizację, zmniejszy straty ciepła na przesyle z odległych Siekierek i Żerania. Przyczyni się to również do zrównoważenia popytu i podaży energii dla Warszawy. Opierając się na technologii wysokosprawnej kogeneracji, nowa inwestycja będzie miała również pozytywny wpływ na środowisko poprzez zastosowanie paliwa gazowego, czym FOT. DALKIA S.A. poprawi miks paliwowy źródeł ciepła i energii elektrycznej w Warszawie oraz przyczyni się do zmniejszenia śladu węglowego, jak również innych spalin, głównie pyłu i tlenku siarki. Ursus został wybrany na lokalizację elektrociepłowni, ponieważ jest to obszar strategiczny z punktu widzenia nowego źródła. Istnieje duży potencjał i perspektywy rozwoju, biorąc pod uwagę plan dzielnicy w zakresie rozwoju tego obszaru oraz możliwości przyłączenia per yferii zachodniej Warszawy. W obecnej sytuacji te obszary są poza zasięgiem sieci ciepłowniczej – z ekonomicznego punktu widzenia. Pożar hali: tym razem się udało… Trzy osoby zatruły się dymem wskutek pożaru, jaki wybuchł w jednej z pozakładowych hal przy Gierdziejewskiego na wysokości ulicy Wolność. Na szczęście, nikt nie odniósł poważniejszych obrażeń. Groźnie wyglądający pożar wybuchł 27 listopada w godzinach wieczornych. Płomienie pojawiły się na pierwszym piętrze hali, znajdującej się na terenach byłych Zakładów Przemysłu Ciągnikowego „Ursus”. W okolicy hali widoczny był ciemny, gęsty dym. Do czasu przyjazdu strażaków osoby przebywające na terenie hali próbowały na własną rękę ugasić pożar. Straż pożarna została poinformowana tuż przed godziną 18. Na miejsce zdarzenia skierowano pięć wozów oraz karetkę pogotowia ratunkowego. Lekarze podali poszkodowanym t l e n oraz przetransportowali do szpitala. – Spłonęły część hali magaz y n o w e j . Wnętrze było przygotowywane pod dyskotekę. Trzy osoby są lekko poszkodowane, zostały zabrane przez zespół pogotowia ratunkowego – powiedział mł. kpt. Tomasz Cisek z komendy miejskiej Państwowej Straży Pożarnej w Warszawie. Według wstępnych ustaleń, spłonął sprzęt elektroniczny i nagłośnieniowy. Straty szacuje się na 100 tysięcy złotych. Jak dodał Cisek, nie wiadomo, co było przyczyną pożaru. Okoliczności zdarzenia badają policyjni śledczy. HAK OD REDAKCJI. Przy okazji tego pożaru po raz kolejny nasuwa się pytanie o sprawność hydrantów w poprzemysłowej części dzielnicy. Pisaliśmy już na łamach „Naszego Ursusa” o problemach Kon-sorcjum Stali, jak również Pensjonatu św. Łazarza z hydrantami, które znajdują się na ich terenie. Energetyka Ursus wystosowała do redakcji pismo, żądające sprostowania – cytuję: „Nieprawdą jest jakoby hydranty Energetyki Ursus Sp. z o.o. były w złym stanie technicznym…”. Otóż redakcja jest w posiadaniu protokołu badań kilkunastu hydrantów. W zaleceniach można przeczyt a ć : „hydrant niesprawny”, „brak wydajności – usprawnić hydrant” lub „brak możliwości odkręcenia zaworu do końca – usprawnić” lub „brak wody – hydrant uszkodzony mechanicznie (skrzywiony). Wy-mienić hydrant”. Badania pokazują, że jednak nie wszędzie ze sprawnością jest tak, jak należy, ale liczymy na to, iż tylko chwilowo. Skoro udało się ładnie odnowić hydranty, to uda się również doprowadzić je do pełnej sprawności – po to, byśmy wszyscy mogli czuć się bezpiecznie, a z ogniem nie ma żartów. ROZMOWA Z DOROTĄ MĘCKOWSKĄ Lepić chór jak z plasteliny Kilkanaście miesięcy temu Artur Andrus (artysta kabaretowy, komentator, dziennikarz) na swoim „Bloogu Niecodziennym” ułożył wiersz „o tym, żeby czym prędzej zakładać chóry i śpiewać o rzeczach naprawdę istotnych”. Cantate Deo śpiewa dla nas nieprzerwanie już od 70 lat. O kulisach codziennej pracy zespołu, o współczesnych problemach z tym związanych oraz planach rozmawiamy z dyrygentką i kierowniczką – DOROTĄ MĘCKOWSKĄ (na zdjęciu). Prowadzi pani Cantate Deo od 1984 roku. Wcześniej sama śpiewała pani w tym zespole. Co panią kierowało, że podjęła się tak niełatwego zadania? To był zupełny przypadek. Zostałam postawiona przed faktem dokonanym. Tydzień przed świętami Wielkiej Nocy dowiedziałam się, że pan Wojciech Seipp (od 1962 chórmistrz i organista – przyp. red.) odchodzi. Chórzyści powiedzieli mi, że mam przygotować zespół na święta i rezurekcje. Miałam cztery dni. To było trudne, ale się udało. Potem wcale nie zamierzałam prowadzić Cantate Deo, wolałam śpiewać, co mi zostało do tej pory. Pani specjalnością jest dyrygentura oraz kierowanie zespołami wokalnymi i instrumentalnymi. Uczy pani także muzyki. Czy prócz Cantate Deo prowadziła pani inne zespoły? Przede wszystkim uczę muzyki. Skończyłam na Akademii Muzycznej wydział nauczycielski – głównie przygotowuję do prowadzenia różnego rodzaju zespołów wokalnych i instrumentalnych. Szlify nauczycielskie zdobyłam wcześniej. Prowadziłam także przez wiele lat chóry w ursuskich szkołach. Kierowałam również chórem w studium nauczycielskim w Warszawie. Czytałam opinie ekspertów na temat nauczania muzyki i stanu wiedzy muzycznej dzieci i młodzieży w Polsce. W wielkim skrócie – nie jest dobrze. Na lekcje muzyki w szkole dzieci chodzą, bo muszą. Mają niewielką wiedzę z historii muzyki. Jedynie co siódmy uczeń w Polsce chodzi na pozalekcyjne zajęcia artystyczne. Tylko co drugi z nich wybiera muzykę. Jakie są pani doświadczenia? Jak pani stara się w takich warunkach przyciągać do muzyki, a szczególnie do śpiewu? Może zauważa pani większe zainteresowanie śpiewaniem na przykład za sprawą programów rozrywkowych? Myślę, że nie jest źle, tylko inaczej. Czasy bardzo się zmieniają. Światem zawładnęła komercja. Teraz każdy chce być gwiazdą. A muzyka jest dziedziną, która wymaga ogromnej pracy. Mamy wiele talentów, ale trzeba je rozwijać. To nie może być jednorazowe błyśnięcie. Talent, według fachowców, to 25 procent, a 75 procent – praca. Nie można wszystkich przygotowywać tylko do muzyki pop, bo rozrywka nie jest całym naszym światem. Ludzie pragną też innych, głębszych przeżyć, a do tego potrzebna jest ścieżka kształcenia stricte muzycznego. Dzięki niej nie tylko zdobywa się wiedzę muzyczną, ale także dużo się i praktykuje. Cały czas twierdzę, że muzyki jest w szkole za mało. W ciągu 45 minut niewiele da się zrobić. Rezygnuje się też z chórów szkolnych, bo wymagają pracy. A dziś chcemy mieć wszystko szybko. Muzyka jest, niestety, dziedziną, nad którą trzeba ślęczeć. A ja przyciągam ludzi do muzyki i śpiewu na przykład koncertem. Lubię, kiedy wszyscy wychodzą zadowoleni i mówią, że było pięknie. Jak wygląda nabór? Kandydat do chóru powinien… … mieć wewnętrzną potrzebę działania w zespole. Musi mieć dobre kontakty z ludźmi, a przede wszystkim – lubić śpiewać. Staramy się ściągać nowe osoby poprzez ogłoszenia w parafii czy lokalnej prasie. Czasami usłyszymy, że ktoś ładnie śpiewa, na przykład podczas warsztatów w ramach wydarzenia „Wspólnota w kulturze”. Po takich warsztatach już kilka osób w chórze zostało. To dla nas najlepszy sposób. Jedni trafiają do zespołów, inni na estradę albo do programów telewizyjnych, a jeszcze inni do chórów. Tylko do tych ostatnich – stosunkowo mniej. Może jeszcze na uczelniach młodzi szukają w chórze swojej ścieżki. Ale, jak słyszę od kolegów i koleżanek, rotacja jest ogromna. Kandydaci ciągle poszukują czegoś nowego… Pamięta pani czasy, w których zainteresowanie śpiewem było większe? Tak. To lata 70. i 80. Przychodziło sporo młodzieży. Szkoła podstawowa składała się z ośmiu klas i miałam możliwość wyłapywania większej liczby utalentowanych osób, które potem przychodziły do chóru. Pracowało się z dziećmi dłużej i można je było lepiej poznać, zachęcić. Obecny skład Chóru Mieszanego Cantate Deo liczy 36 osób. Czy to wystarcza? Może przydałoby się więcej głosów? Chór „faluje”. Są momenty, gdy w niektórych głosach mam braki, co zawsze martwi. Jak to się wyrównuje, to znów w innym głosie źle się dzieje… Ale 36 osób – jak na chór amatorski – to dużo. A dziś jest tendencja do tworzenia grup kameralnych, czyli do 24 osób. Dziś też szuka się idealnej wysokości brzmienia. Muszę przyznać, że trochę brakuje mi młodzieży. W Ursusie jest bardzo wielu muzycznie utalentowanych ludzi, którzy gdzieś nam się wymykają. Nie podejmują działalności muzycznej tam, gdzie im najbliżej. Nasi chórzyści wyśpiewali wiele ważnych nagród. Jacy ludzie tworzą tak zgrany zespół? Dlaczego chcą śpiewać? Co daje śpiew? W chórze amatorskim, takim jak Cantate Deo, spotykają się ludzie różnych zawodów, różnych charakterów i talentów. Chociaż pracują nie bez zgrzytów, powstaje między nimi więź. Nawet rodzinna. Utrzymują kontakty także poza próbami. Obecnie nasz chór tworzą aż trzy pokolenia. A śpiew w zespole to radość i ogromna satysfakcja, przełamywanie własnej nieśmiałości i kompleksów. Po naszym jubileuszowym koncercie chciałam dać chórzystom tydzień odpoczynku. Ale musieli się wspólnie spotkać, by wyrazić radość po występie i powtórzyć, co usłyszeli od znajomych. Chórzyści czują, kiedy koncert jest udany, a kiedy nie do końca im wychodzi. Proszę zdradzić, jak wyglądają próby. Jak pracuje się z tyloma zróżnicowanymi głosami? Przez co musi przejść każdy nowicjusz, by osiągnąć poziom, jaki podziwiamy na koncertach Cantate Deo? Pracujemy dwa razy w tygodniu po półtorej godziny. To czas wypełniony w stu procentach. Mamy ponad godzinne zajęcia z emisji głosu, prowadzone przez fachowca. Uczymy się wspólnie. Chór tworzą amatorzy, więc bardzo często początkowym problemem jest korzystanie z nut, co przychodzi z czasem. Nowe osoby osłuchują się z utworami, które chór już zna, a kolejnych uczymy się wspólnie. To niesamowicie trudna praca. Muszę każdy głos osobno nauczyć. Następnie głosy się ze sobą składa, potem zaczyna się je „szlifować”, następnie zmieniać dynamikę… Często na próbie ćwiczymy tylko 4-6 taktów. A gdy utwór spodoba się chórzystom, nie mają z nim problemów. Efekty widać czasem już po kilku minutach. To jest ta satysfakcja. Dyrygent też wie, kiedy może z chórzystami zrobić wszystko – kiedy może lepić z nich jak z plasteliny, a kiedy nie. Na przykład źle nam się śpiewa, gdy jest mgła. Niekorzystnie działa też niskie ciśnienie. Jaki rodzaj pieśni nasz chór wykonuje najchętniej, a z czym jest najwięcej trudności? Inaczej śpiewa się to, co się lubi. Inaczej to, co musi. Chociaż kiedy chórzyści się już przekonają, zaczynają bardziej smakować muzykę – chętniej ją wykonują. Najwięcej trudności przysparza współczesna muzyka chóralna, bo wcale nie jest prosta. Podobnie – muzyka średniowiecza i renesansu. Nasz chór najbardziej lubi śpiewać utwory barokowe i romantyczne. Chyba zaszczepiłam też miłość do muzyki cerkiewnej, którą Cantate Deo czuje. Macie bogaty repertuar. Od kolęd po pieśni staropolskie, klasyczne, sakralne, prawosławne, a nawet pop czy jazz. Repertuar będzie się poszerzał? Czy Cantate Deo może w przyszłości odejść na przykład od wykonywania pieśni sakralnych i stracić charakter chóru parafialnego? Na koncert w kościele nadaje się nie każdy rodzaj muzyki, na przykład – rozrywkowa. Musimy się dostosować do takich warunków, jakie mamy. Wielu pozycji, które znamy, już nie wykonujemy, bo szukamy czegoś bardziej współczesnego. Obecnie śpiewamy około 500 utworów! I robimy wszystko, by nie być postrzeganym tylko i wyłącznie jako chór parafialny. Repertuar cały czas się poszerza, także w stronę utworów świeckich. Chór musi mieć rolę kształcącą i nie może zamykać się tylko w obszarze jednego rodzaju muzyki. Jednak najważniejsza dla nas jest muzyka sakralna – stanowi korzenie Cantate Deo. Nie ukrywam, że chciałabym stworzyć także chór kameralny, młodzieżowy. Z młodymi ludźmi można robić jeszcze inne rzeczy. Czytałam, że sama opracowuje pani utwory, sprawiając, że ich wykonanie jest oryginalne. Dobieracie je wspólnie, czy podsuwa pani własne? Sama dobieram pieśni, znając możliwości zespołu. Często służą tylko szkoleniu, bo nigdzie ich nie wykonujemy. Nie jestem specjalistką od opracowywania. Wolę, by zrobił to fachowiec. Ale nie zawsze znajduje się opracowanie utworu na cztery głosy, dlatego warto czasem własnoręcznie to wykonać. Tak zrobiliśmy ostatnio z „Murami” Jacka Kaczmarskiego. Pomaga nam też zaprzyjaźniony kompozytor. Mamy także specjalistkę od języka angielskiego, niemieckiego. Ludzie chcą wiedzieć, co śpiewają. Zespół dorobił się własnych wydawnictw płytowych? Nagraliśmy płytę kolędową, z pieśniami pasyjnymi, z pieśniami patriotycznymi. Większość naszych koncertów mamy też zarejestrowaną. Nagranie płyty nie jest proste. My się utrzymujemy ze skromnych składek miesięcznych i niewiele moglibyśmy samodzielnie zdziałać. Ogromnym wsparciem jest dla nas dzielnica i Wydział Promocji i Kultury oraz Ośrodek Kultury „Arsus”. Chcielibyśmy oczywiście nagrać też inne pieśni… Od kiedy objęła pani w 1984 kierownictwo chóru, wprowadziła pani wiele istotnych zmian. Jest dziś jeszcze coś, co chciałaby pani poprawić? Wszystko… Dyrygent zawsze znajdzie coś do poprawy. Nie ma nic wykonanego idealnie. No i brakuje nam coraz bardziej stałego akompaniatora. Muszę czasem ratować sytuację na tyle, na ile potrafię. Potrzebny jest też stały nauczyciel emisji głosu. Jednak nie mamy na to funduszy, choć jeszcze bez tego jakoś sobie radzimy… Jest za mało pieniędzy na amatorskie zespoły (nie tylko chóry), a to właśnie w nich zaczynają późniejsi zawodowcy. Jeśli nie będzie zespołów amatorskich, padnie nam ważna część kultury. Na razie jednak cieszymy się, że wiele dobrych rzeczy się udaje! Nad czym obecnie pracuje Cantate Deo? Zaczynamy przygotowywania do koncertu kolędowego, w zmienionym repertuarze. Chcielibyśmy też pojechać na koncert adwentowy do Pragi… Od lipca 2011 członkowie chóru działają też w Stowarzyszeniu Kulturalnym „Carmen”. Jakimi sukcesami mogą się tam pochwalić? Co jeszcze planują? Chcieliśmy przyciągnąć ludzi i zaprezentować inne sposoby spędzania wolnego czasu. W zeszłym roku przygotowaliśmy przyjemne warsztaty pieśni patriotycznej, a potem wspólnego kolędowania w „Arsusie”. Razem, śpiewając, robiliśmy ozdoby choinkowe. Chcemy zorganizować dużą imprezę związaną z muzyką chóralną. Ale wszystko powoli, małymi krokami, wspólnymi siłami. ROZMOWA I FOT. AGNIESZKA GORZKOWSKA 14 grudnia 2012 WIADOMOŚCI PARAFIALNE Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami. Śnieg już gości na ulicach, z witryn sklepów uśmiechają się do nas przyjaźnie Mmikołaje, bałwany, renifery. Zapewne część z Państwa już realizuje krok po kroku listę świątecznych sprawunków, planuje zakup choinki, zamówiła w osiedlowych sklepach świeże wyroby. Aby Państwo nie zapomnieli w świątecznym zamęcie o uczestnictwie w nabożeństwach, poniżej przypominamy, co parafie przygotowały z tej okazji dla wiernych. W Parafii Rzymskokatolickiej Świętej Rodziny 16 grudnia, czyli w trzecią niedzielę adwentu, rozpoczną się rekolekcje adwentowe, które potrwają do środy 19 grudnia. Poprowadzi je ks. Henryk Andrzejewski, proboszcz Parafii Św. Doroty dziewicy i męczennicy w Pszczopnowie . Nauki rekolekcyjne będą trwały na każdej mszy św., a w dni powszednie (tj. od poniedziałku do środy) również na mszy św. roratniej o godz. 6.30, a następnie na mszach św. o godz. 8.00, 18.00 i 19.30. Również 16 grudnia rozpoczną się Dni Kwartalne Modlitw o życie chrześcijańskie rodzin. Od 17 grudnia, na czas świąt Bożego Narodzenia, wizyty duszpasterskie zostają wstrzymane. Wznowienie nastąpi 2 stycznia 2013 roku. W Parafii Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa możecie już Państwo zaopatrzyć się w opłatki oraz świece Caritas. Zwyczajem lat ubiegłych będziemy mieli możliwość sprawienia radości na święta dzieciom i rodzicom potrzebującym wsparcia. Zachęcamy gorąco do niesienia tej radości. Własne datki, pomysły na ten cel można składać w zakrystii, bądź kancelarii. W Wigilię o godz. 17.00 organizowany jest wieczór dla wszystkich, którzy nie mają możliwości spędzić tego ważnego wydarzenia z bliskimi, z różnych powodów. Chętnych prosimy o zgłaszanie się do księży. 21 grudnia po mszy świętej wieczornej odbywać się będą przedświąteczne porządki świątyni. NAPRAWA Remonty, malowanie elewacji, glazura, CHŁODNIE, terakota, gładź gipsowa, LODÓWKI, panele podłogowe, biały montaż, sufity KOSTKARKI podwieszane, ocieplanie 603-584-876 poddaszy, itp. 517-624-376 Pożyczki bez BIK Masz problem w Banku? Dzwoń 502-221-526 lub wyślij SMS o treści: ,,Pożyczka” Profi Credit POGOTOWIE KOMPUTEROWE: SZYBKO, TANIO Z DOJAZDEM DO POTRZEBUJĄCEGO TEL. 606-179-988 MAIL: [email protected] 14 grudnia 2012 PO NASZYCH PUBLIKACJACH List rodziców w sprawie „czwórki” Uzupełniająca informacja o rozbudowie Szkoły Podstawowej nr 4 w Ursusie z okazji 50-lecia – do wiadomości Burmistrza. W imieniu zainteresowanych rodziców z tej szkoły przy ul. Sławka 9 oraz rodziców z Przedszkola nr 200 przy ul. Balbinki 1 składamy informację oraz protest przeciwko zlokalizowaniu na terenie tej szkoły – lecznicy dla zwierząt. Jedyny podjazd z dowozem dzieci do przedszkola jest wspólny z podjazdem dla chorych zwierząt. Należy dodać, że ul. Balbinki jest bardzo wąska. Natomiast brak praktycznie podjazdów dla dzieci do szkoły poza małą zatoką na ruchliwej ulicy Bohaterów Warszawy, gdy jednocześnie jest obok duży, ogrodzony siatką plac i podjazd do przychodni. Nasuwa się pytanie: kto dopuścił do takiej lokalizacji lecznicy dla zwierząt i kto pozwolił na jej działalność – który to SANEPID? Wnioskujemy o zamknięcie tej lecznicy, zanim nastąpi tragedia jakiejś psiej epidemii wśród dzieci szkoły i przedszkola. Wnioskujemy, by budynek ten włączyć do obiektów szkoły nr 4, na której terenie powstał i nadbudować drugie piętro zaniechanego skrzydła – przy obecnych trudnościach z budową nowych szkół, jakie planowano na Skoroszach. A powstały tam sklepy Biedronki i bloki deweloperskie! Obok wielkiego centrum handlowego „Skorosze”! Nasuwa się kolejne pyta- nie: kto imiennie podjął decyzję dotyczącą sprzedaży części działki szkolnej, co ograniczyło planowaną rozbudowę placówki? Jedno jest pewne. Nabywcą części działki szkoły nr 4 jest ob. M. Topolski, który był w owym czasie rad- nym Ursusa. Wiadomo również, że burmistrzem Ursusa w owym czasie był Henryk Linowski, niegdyś przewodniczący ZChN, a obecnie przewodniczący Rady Dzielnicy Ursus i członek Stowarzyszenia Obywatelskiego w Ursusie, zarządzającego wraz z PO dzielnicą. Wiadomo także, że zastępcą burmistrza w owym czasie była Pani Gosiewska – żona śp. Posła Gosiewskiego z PiS. Dyrektorem szkoły nr 4 była wtedy Dorota Jakubowska, która po 5-letniej kadencji została powołana ponownie, podobno bez konkursu. Przepraszamy, że nie podajemy nazwisk, gdyż nasze dzieci uczęszczają do tej szkoły lub przedszkola, z którego przejdą do tej szkoły i boimy się, że mogą spotkać je tam jakieś przykrości. Prosimy zobaczyć na własne oczy występujące tu zagrożenia sanitarne i bezpieczeństwa dzieci, szczególnie że od ulicy Bohaterów Warszawy w okresie szczytu ruchu samochodowego, zmiany w szkole i odbioru uczniów. Jeśli przy tej lokalizacji nie naruszono prawa, to inwestorowi należy z urzędu zwrócić koszt zakupu działki i koszt budowy lecznicy. RODZICE – SZKOŁA NR 4 W URSUSIE Przyjadą po elektrośmieci Nie wiesz, co zrobić ze starą lodówką? Właśnie wymieniłeś telewizor, a na stary brak już miejsca? Masz w domu „kolekcję” starych i niepotrzebnych urządzeń, które jedynie zajmują cenną przestrzeń? Jeżeli przynajmniej na jedno z tych pytań odpowiedziałeś twierdząco – powinieneś zainteresować się programem zbiórki elektrośmieci. W październiku w Warszawie ruszył program bezpłatnego odbioru z domów wielkogabarytowego, zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. Partnerem przedsięwzięcia jest Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Każdy, kto chce zamówić odbiór dużych elektrośmieci z domu, może zadzwonić na numer telefonu 22 22 33 300 lub wypełnić formularz za pośrednictwem strony internetowej www.elektrosmieci.pl i umówić się na transport w dogodnym dla siebie terminie. Program obejmuje obszar całej Warszawy i ma charakter stały. Co istotne – w ten sposób możemy oddać jedynie duże i ciężkie sprzęty elektryczne i elektroniczne, jak: lodówki, telewizory, zmywarki etc. Drobne elektrośmieci można przynosić do specjal- nych punktów, dostępnych na terenie każdej dzielnicy. W Ursusie taki punkt działa w każdą sobotę w godzinach 10-14 na parkingu przy Urzędzie Dzielnicy (Plac Czerwca 1976 roku nr 1). Call Center – odbiory z domów: tel. 22 22 33 300 od poniedziałku do piątku w godz. 10-19, w soboty w godz. 10-14. HAK Nie tylko dla dzieci Przy ulicy Kaliskiej 15 od dwóch lat działa klub prowadzony przez Stowarzyszenie Pomocy Psychologicznej – „Pierwszy krok”. Stowarzyszenie zostało założone przez pedagogów i psychologów – rodziców, którzy chcieliby podzielić się wiedzą z innymi rodzicami. Działania na Kaliskiej dotyczą zajęć wczesno rozwojowych dla dzieci do lat 3 oraz wsparcia dla rodziców, opiekunów. Wspólna zabawa, obserwacja zachowań dzieci w grupie, aktywnie spędzany z nimi czas, możliwość skorzystania z porad psychologa w sprawach związanych z wychowywaniem dziecka, z emocjami mu towarzyszącymi – to istota zajęć. Ale przede wszystkim to wspólne miejsce spotkań rodziców z małymi dziećmi, miejsce wymiany poglądów, informacji, udzielania wsparcia. To, co różni je od innych podobnych działań, to otwartość. Zajęcia są bezpłatne i można w nich uczestniczyć w dowolny sposób. Można dopasować sobie zajęcia do własnych potrzeb, czasu; ważne, żeby być z dzieckiem. Tu nie zostawiamy latorośli pod opieką innych, nie stawiamy się w roli obserwatorów, tylko razem uczestniczymy w zajęciach. Zapraszamy od poniedziałku do czwartku od godz. 9. Zajęcia odbywają się m.in. w ramach projektu Moje Pierwsze Kroczki współfinansowanego z dostacji PO FIO 2011 AM Apetyt rośnie… Po fantastycznym początku piłkarze KS Ursus nieco opadli z sił. Mimo słabszej końcówki rundy, na półmetku rozgrywek III ligi plasują się na wysokiej, trzeciej pozycji. Przed sezonem wiele osób taki wynik wzięłoby w ciemno. Apetyt rośnie w miarę jedzenia – ta stara maksyma pasuje jak ulał do sytuacji naszych piłkarzy. Głównym celem, jaki postawiono przed nimi na początku sezonu, było utrzymanie się w lidze. Po piorunującym początku rundy wiadomo było, że cel zostanie osiągnięty. Zdobycie 30 punktów w 15 pierwszych meczach bez wątpienia to gwarantuje. Jak wyglądała jesienna runda? Prześledźmy wspólnie statystyki. Najskuteczniejszym zawodnikiem Ursusa był zdobywca 7 goli – Jewhen Radionow, który plasuje się na 4. pozycji w klasyfikacji strzelców łódzko-mazowieckiej III ligi. Dobra dyspozycja Ukraińca nie uszła uwadze klubów z wyższych klas. Mówi się o zainteresowaniu zawodnikiem ze strony m.in. Jagiellonii Białystok czy Polonii Warszawa. Klub z Konwiktorskiej zaprosił nawet Radionowa na testy. Na razie trudno przewidzieć, czy nasz najskuteczniejszy strzelec pozostanie w kadrze „Traktorków”. W rundzie jesiennej Ursus odnotował 9 zwycięstw, 3 remisy oraz tyle samo porażek. Najwyższym zwycięstwem było to z Włókniarzem Zelów (4:2), zaś najwyższymi porażkami – z Bronią Radom oraz GKP Targówek (po 0:2). Co ciekawe, w pierwszych 11 kolejkach nasi piłkarze byli drużyną niepokonaną. Wyższość rywala musieli uznać dopiero po meczu z rywalem z GKP Targówek. Do 7 stycznia piłkarze mają wolne. Dopiero w nowym roku rozpocznie się cykl przygotowań do rundy wiosennej. Sztab szkoleniowy planuje tygodniowy obóz treningowy (najprawdopodobniej w Bydgoszczy) oraz szereg gier kontrolnych. Wśród potwierdzonych sparingpartnerów można wymienić m.in. Znicz Pruszków, Świt Nowy Dwór Mazowiecki oraz Pelikana Łowicz. ŁP JAJA z wolnego wybiegu Dobrostan zwierząt hodowlanych jest w Europie postrzegany jako ważna kwestia polityczna i publiczna. W wyniku rosnącej świadomości konsumentów, dotyczących pochodzenia kupowanej żywności oraz metod jej produkcji, rośnie europejski rynek żywności etycznej. W odpowiedzi na zainteresowanie i wymagania konsumentów Zakład pakowania jaj „INVEST MICHEL” sp. j. z miejscowości Kobier ne (powiat miński), zajmujący się sprzedażą jaj od ponad 10 lat, zaczął dobrowolnie od 4 lat wprowadzać społeczne i ekologiczne standardy do swoich działań biznesowych, w postaci tzw. polityki społecznej odpowiedzialności biznesu. Firma zaczęła reagować na żywność produkowaną z zapewnie- niem dobrostanu zwierząt. Jaja z alter natywnych, bezklatkowych systemów są pierwszymi produktami tego typu. Dzięki wysiłkom i dużym zaangażowaniu pracowników wprowadzone zostały na stałe do oferty firmy dwa produkty jaj z chowu na wolnym wybiegu: – jaja 1-PL – tradycyjny chów wolnowybiegowy klasy L (duże) w opakowaniu Super Face, – jaja 1-PL - od kury zielononóżki kuropatwianej klasy M (średnie) w opakowaniu IMAGE. Producentem opakowań jest lider rynkowy w tej branży fir ma Hartmann Polska sp. z o.o. z Gorzowa Wielkopolskiego. Jest ona wieloletnim partnerem handlowym „INVEST MICHEL” sp. j., projektuje i tworzy opakowania do jaj najlepszej jakości. Jaja z chowu na wolnym wybiegu oznaczone numerem kodu producenta rozpoczynającym się od cyfry 1-PL to jaja od tzw. „szczęśliwych kur” przebywających na świeżym powietrzu. Kury mają w ciągu dnia stały dostęp do wybiegów na świeżym powietrzu, pokrytych głównie roślinnością. Wnętrza budynków muszą spełniać odpowiednie warunki, maksymalna gęstość wynosi 2500 ptaków na hektar (4 m2 na kurę). Ptaki mogą poruszać się na wiele sposobów, wzmacniając w ten sposób kości. Mają więcej miejsca niż w innych systemach i mogą grzędować, wybierać miejsce gniazdowania i realizować wiele z ich nor mal- nych zachowań. Przebywając na świeżym powietrzu, kury mogą zażywać kąpieli piaskowych, oraz dobierać sobie pożywienie według własnych potrzeb. Pokarm podawany nioskom jest precyzyjnie dobierany, są to naturalne pasze (ziar na zbóż, marchew, lucer na, pokrzywa) bez dodatków konser wantów. Dzięki temu kury znoszą smaczne jaja o naturalnej bar wie żółtka. Do produkcji jaj spożywczych typu 1-PL świetnie nadają się także rodzime rasy kur, tzw. zielononóżka kuropatwianej. Rasy te są szczególnie dobrze przystosowane do żerowania na wolnym wybiegu, mają atrakcyjne ubarwienie piór, charakteryzują się dobrą zdrowotnością, smacznymi jajami i mięsem. Wyjątkowym walorem tych jaj jest niska zawartość cholesterolu w żółtku, harmonijnie skorelowana z zawartością lecytyny (zapobiegającej starzeniu się komórek), co stanowi wyróżnik genetyczny zielononóżek. Do cennych biologicznie składników należą też: działający przeciwbakteryjnie lizozym (naturalny antybiotyk), przeciwzapalna cystatyna) stymulująca odporność immunoglobina Y i hamująca procesy utleniania foswityna. Jaja pochodzące od naturalnie żywionych zielononóżek, poza swoją tradycyjną funkcją żywieniową, mogą pełnić rolę żywności leczniczej. Jaja od kur z wolnego wybiegu cieszą się dużym zainteresowaniem klientów, dlatego też zachęcamy wszystkie supermarkety do podjęcia kroków, prowadzących do sprzedaży jaj pochodzących od kur z systemów bezklatkowych. INVEST MICHEL Kobierne 44A 05-311 Dębe Wielkie tel/fax 25 757 76 38
Podobne dokumenty
Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA
jak wszystkim 22 kwietnia Fundacja dla Ursusa przekazała na ręce wiceprezydenta m.st Warszawy, Jacka Wojciechowicza, petycję podpisaną przez prawie 5 tysięcy mieszkańców, której głównym postulatem ...
Bardziej szczegółowo