Nr 19 (34) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 14

Transkrypt

Nr 19 (34) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 14
ISSN 2083-246X
Nr 19 (34)
PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY
14 gruDNIA 2012
ŚWIĄTECZNEGO
SPOKOJU
I DOBREGO ROKU
RYS. KATARZYNA WIELHORSKA
GWIAZDKOWE KUPOWANIE
Otwieramy portfele i... książki
W tym roku najbardziej oczekiwanym prezentem
świątecznym w polskich domach będą… książki!
Na tle Europy jesteśmy mistrzami w kupowaniu upominków
przez Internet. Mniej hojni będą Mikołajowie w naszych
miejscach pracy.
Z raportu opracowanego przez firmę
Deloitte wynika, że podczas tegorocznych świąt polska rodzina wyda na
jedzenie, prezenty i spotkania z najbliższymi blisko 1280 zł (ok. 312 euro). W
porównaniu z ubiegłą Gwiazdką –
więcej o 12%, ale w zestawieniu z innymi wybranymi do badania krajami to
skromnie: więcej deklarują nawet
Ukraińcy (332 euro). Budżet świąteczny
o największej wartości planują
Hiszpanie – 680 euro(!).
Widać też wzrost pesymistycznych
nastrojów dotyczących obecnej i przyszłej kondycji finansowej polskiej
gospodarki. Tylko co piąty badany
uważa, że jego sytuacja finansowa
poprawi się w 2013 roku. 68% Polaków
jest zdania, że ich położenie nie ulegnie
zmianie lub będzie gorsze. Mimo tego
nie zamierzamy zadłużać się na święta.
Co czwarty z nas pokryje wydatki płacąc
kartą, a tylko 5% planuje zaciągnąć kredyt albo zapożyczyć się u znajomych.
przez Internet – w odróżnieniu od
innych Europejczyków – wybiorą w tym
roku placówki specjalistyczne (księgarnie, sklepy odzieżowe, zabawkowe
itp.).
Lektura i kasa
W Europie pierwszy raz od kilku lat
gotówka jako prezent gwiazdkowy
wygrywa z książkami. A w Polsce
ramy zabawki edukacyjne, książki, tradycyjne gry.
Mniej od pracodawców
Pod koniec roku na świąteczne prezenty od szefów czekają pracownicy.
Ale zdaniem Moniki Zakrzewskiej, ekspertki PKPP Lewiatan, w okresie obecnego spowolnienia gospodarczego
więcej niż zazwyczaj firm zdecyduje się
jedynie na symboliczne podarunki albo
zupełnie zrezygnuje z obdarowywania.
Dodaje, że w urzędach i administracji od
lat najpopularniejszą formą wsparcia
świątecznego pracowników są bony.
Natomiasti pracodawcy prywatni
częściej decydują się na wręczanie upominków rzeczowych, bądź świadczenia
pieniężne – najmilej widzianą formę
prezentu.
Prezenty dla naszych akrobatów
Święty Mikołaj nie zapomniał o
podopiecznych Ursusowskiego
Towarzystwa Sportowego
AKRO-BAD, które już po raz
dwunasty zorganizowało
okolicznościowe zawody.
W sali sportowej Gimnazjum nr 131 zaprezentowały
się przed szeroką publicznością wszystkie grupy ćwiczebne stowarzyszenia. Umiejętności podziwiali również specjalnie zaproszeni goście
(m.in. burmistrz Wiesław
Krzemień, radni – Marianna
Jaguścik, Wanda Kopcińska,
Joanna Jerzyńska, wiceprezes
klubu Tadeusz Siemianowski
oraz dyrektor Gimnazjum nr
131, z którym AKRO-BAD od lat
współpracuje). Po prezentacji
kilkunastu trenerów pracujących w klubie burmistrz
wręczył
okolicznościowe
medale i statuetki za tegoroczne osiągnięcia w zawodach
mistrzowskich. Święty Mikołaj
rozdał paczki dopiero na
koniec zawodów.
Tanio i pożytecznie
Prezenty będziemy kupować ze
względu na ich użyteczność, podobnie
jak inni mieszkańcy kontynentu. Taki
trend badacze obserwują już od 2008
roku. Dużą rolę w zakupach odgrywa
oczywiście cena. Wybierzemy tańsze
produkty, oferowane w odpowiednich
miejscach oraz towary przecenione. W
całej Europie rośnie poczucie zagrożenia i niepewności jutra. – Co piąty badany deklaruje, że prezenty kupuje już w
listopadzie, a 45 procent wybiera się do
sklepów w pierwszej połowie grudnia.
Tylko co czwarty zwleka do ostatnich dni
przed świętami – mówi Magdalena
Jończak, dyrektor w Dziale Konsultingu
Deloitte. Dodaje, że prawdopodobnie
obdarujemy mniejszą liczbę osób.
Natomiast pierwszy raz od kilku lat
więcej wydamy nie na prezenty, lecz
jedzenie, najchętniej w super- i hipermarketach (podobnie jak na całym kontynencie).
Od przedszkola do…
Mikołaj bardziej online
Znacznie częściej od innych
Europejczyków
kupujemy
przez
Internet. – Aż 95 procent respondentów
wskazuje na wyszukiwarki i porównywarki internetowe jako źródło wiedzy
pomocnej przy planowaniu świątecznych zakupów. To znacznie więcej niż
średnia europejska. Z roku na rok rośnie
także rola mediów społecznościowych,
które zyskały na popularności 9 punktów procentowych w porównaniu z
ubiegłym rokiem. Szukamy tam głównie
inspiracji i recenzji. Zdaniem respondentów, te media są bardziej rzetelne i
uczciwsze w porównaniu z informacjami prezentowanymi przez producentów – mówi Adam Chróścielewski,
dyrektor w Dziale Audytu Deloitte.
Polacy, którzy nie kupią upominków
TROPEM ŚWIĘTEGO MIKOŁAJA
odwrotnie: z niewielką przewagą zwycięża lektura (41%, gotówka 40%). Na
popularności zyskały też tablety i smartfony. Raport pokazuje także naturalne
różnice w preferencjach nastolatków i
dorosłych. Młodsi wolą dostać od
Mikołaja gry wideo, książki, czekoladki i
płyty CD. Polacy wyróżniają się na tle
Europy bardziej przemyślanymi zakupami dla najmłodszych (do lat 12): wybie-
Firma Deloitte przeprowadziła badania świątecznych zwyczajów zakupowych w Europie po raz 16. Polska uczestniczy w nich po raz 4. Z 18 587 respondentów przepytano 784 Polaków powyżej 18 lat. Informacje zebrano przez
Internet przy pomocy ankiety online.
PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY
Wydawca:
Grupa Biznesu „Calmein” Sp. z o. o.
Redaktor naczelny: Marek Stańczak
Sekretarz redakcji: Krzysztof Zorski
TEKST I GRAF. AGNIESZKA
GORZKOWSKA
Zespół: Greta Droździel-Papuga, Jacek Głuski,
Agnieszka Gorzkowska, Halina Kosicka, Łukasz
Prokop
Studio graficzne:
Robert Muchajer, Artur Szuba
Główną częścią spotkania
stały się oczywiście pokazy
grup: przedszkolnych (5-6 lat),
początkowych (dziewczęta 79 lat), zaawansowanych (9-10
lat) oraz najstarszych (aż do 21
lat).
Wśród
najmłodszych,
dopiero co rozpoczynających
przygodę z akrobatyką, jest
pięcioletnia Julia. – Klub cieszy
się od lat bardzo dobrą opinią.
Mąż jest sportowcem i oboje
chcieliśmy, by nasze dziecko
mogło tutaj przychodzić i mocniej się rozciągnąć. Kusi też
bardzo niska cena – mówili
rodzice dziewczynki.
A najważniejsze są postępy i
sukcesy, o czym przekonywał
prowadzący
imprezę
Kazimierz Sternik, dyrektor
biura AKRO-BAD: – Oto, proszę państwa, od czego się
Sekretariat, reklama i ogłoszenia drobne:
Małgorzata Wójcik, tel. 22 648 39 87
Redakcja: ul. Meander 14, 02-791 Warszawa
tel. 22 648 39 87
e-mail: [email protected]
zaczyna i do czego można
dojść – podkreślał. Zawodnicy
prezentowali umiejętności od
najprostszych, podczas ćwiczeń indywidualnych (gibkościowych), po trudne układy
zespołowe. Można było zobaczyć m.in. dwójki mieszane,
dwójki i trójki dziewcząt i
kobiet, dwójki i czwórki chłopców i mężczyzn.
Szczyt osiągnięć
Obecnie w AKRO-BAD (największy ursuski klub dla młodzieży, gdzie można uprawiać
sport) blisko 280 osób trenuje
akrobatykę, a około 40 badminton. – Jest stałe zainteresowanie. W tym roku przyjęliśmy
na akrobatykę kilkadziesiąt
dzieci. Jesteśmy zmuszeni
robić selekcję, trzeba się liczyć
z warunkami, jakie mamy do
uprawiania tej dyscypliny –
informuje Kazimierz Sternik.
Jeśli chodzi o tegoroczne
wyniki, dodaje, że AKRO-BAD
plasuje się u szczytu osiągnięć.
W każdej z kategorii
mistrzostw Polski akrobaci z
Ursusa zdobyli medale. W
ogólnopolskim
systemie
współzawodnictwa sportowego klub uzyskał w tym roku aż
115 punktów – dla porównania, w ubiegłym 60. W warszawskim systemie, który
szczególnie bierze pod uwagę
liczbę startujących, nasz klub,
wystawiając 149 zawodników,
uzyskał blisko 400 punktów.
– Oprócz pożytecznej formy
spędzania czasu, licznych
wyjazdów, wypełniamy też
lukę, jaką jest brak gimnastyki
dla najmłodszych – podsumowuje Kazimierz Sternik.
Zachęca do przekazywania 1%
podatków na AKRO-BAD – od
siedmiu lat organizacji pożytku
publicznego. Zwraca uwagę,
że w 2015 roku minie 50 lat
akrobatyki w Ursusie.
TEKST I FOT.
AGNIESZKA GORZKOWSKA
Redakcja nie odpowiada za treść ogłoszeń
i zastrzega sobie prawo do niepublikowania,
względnie skracania niezamówionych tekstów.
Nakład: 30 000 egz.
Druk: Agora S.A.
14 grudnia 2012
ALEKSANDRA SHEYBAL-ROSTEK:
Nowolazurowa – nasz sukces
dze miasta radzą sobie z problemem?
Robią to samo, co każdy
mieszkaniec w swoim domowym budżecie – tną wydatki,
zmniejszają koszty, szukają
oszczędności i dodatkowych
źródeł dochodu.
Niedawno upłynął półmetek
kadencji Rady Warszawy. Z
tej okazji zapraszamy do
rozmowy z ALEKSANDRĄ
SHEYBAL-ROSTEK – radną
z ramienia Platformy
Obywatelskiej, wybraną
głosami mieszkańców
Ursusa, Bemowa i Włoch.
Zapytaliśmy m.in. o miejskie
inwestycje, plany na drugą
połowę kadencji oraz
marzenia związane
ze stolicą.
W listopadzie minął półmetek kadencji Rady
Warszawy. Jak ocenia pani
ostatnie dwa lata?
Jako bardzo trudne. Minął
już zachwyt mieszkańców
związany z pozytywnymi
zmianami, jakie zaszły po
rządach PiS. Wszyscy przyzwyczaili się do licznych
inwestycji i do wyższego
standardu. Teraz przyszedł
czas na artykułowanie oczekiwań i niezadowolenia. W
dodatku Warszawa jest nadal
rozkopana i powoli ludzie
mają dość takiego stanu rzeczy. Z jednej więc strony
mieszkańcy pytają: dlaczego
robi się w mieście tak dużo,
aby za chwilę zapytać: dlaczego tak mało. A na to
wszystko
nakłada
się
zmęczenie sześcioletnią już
pracą w radzie i kryzys.
Od kilku lat budżet
Warszawy sukcesywnie się
kurczy. W jaki sposób wła-
Niewiele osób kojarzy z
imienia i nazwiska miejskich
rajców. Często zdarza się, że
są mniej popularni niż lokalni
działacze. Jaki wpływ na
życie przeciętnego mieszkańca Ursusa ma działalność
rady miasta?
Większość mieszkańców
nie odróżnia rady dzielnicy
od rady stolicy. A specyfika
tych struktur jest kompletnie
inna. Rady dzielnic mają charakter ściśle lokalny, są bliżej
dzielnicy, działają na własnym podwórku. Tymczasem
Rada Warszawy w sensie formalnym jest najwyższą władzą w mieście. Jest to organ
uchwałodawczy. Pani prezydent zaś stanowi organ wykonawczy. W teorii więc Rada
Miasta decyduje o wszystkim, co się dzieje w
Warszawie i bez jej zgody
prezydent prawie nic nie
może zrobić. W praktyce
wygląda to, rzecz jasna,
nieco inaczej. Poszczególne
uchwały przygotowują biura
merytoryczne, my je opiniujemy, a potem głosujemy.
Uchwały rad dzielnic wpływają do rady miasta jako tak
zwana inicjatywa uchwałodawcza, innymi słowy – wola
dzielnic. W każdym razie,
członkowie rady miasta niestety nie mają możliwości,
aby uczestniczyć w życiu
społeczności lokalnych na
terenie dzielnic. Oni tylko
„pilotują” najważniejsze dla
dzielnicy sprawy. Stąd też
zazwyczaj pozostają całkowicie anonimowi. Obrady Rady
Warszawy odbywają się co
drugi czwartek i trwają od 10
rano do 1, 2 lub nawet 3 w
nocy. W Ursusie posiedzenia
rady też mają miejsce w
czwartki, stąd, niestety, nie
mam szansy w nich uczestniczyć.
Trasie Mostu Północnego
(Marii Skłodowskiej-Curie),
dobiega końca modernizacja Alej Jerozolimskich. No i
najważniejsze – coraz bardziej zaawansowana jest
budowa II linii metra. Długo
by wymieniać. Może więc
kryzys zmniejszył możliwości inwestycyjne miasta, ale i
tak dzieje się bardzo dużo. Są
jeszcze liczne, mniejsze
inwestycje na terenie dzielnic.
Co udało się zrobić przez
ostatnie dwa lata w skali
całego miasta? Jakie były
priorytety pierwszej połowy
kadencji?
Przede wszystkim – absolutnym priorytetem było
dostosowanie
struktury
dochodów i wydatków do
zmieniającej się sytuacji ekonomicznej. Drugą sprawą
było zapewnienie finansowania rozpoczętym już inwestycjom. Musieliśmy „obciąć” wiele projektów, których
realizacja stała się ze
względów finansowych niemożliwa. Ale też wiele się
dzieje, co widać gołym
okiem na ulicach. Dla Ursusa
numerem
jeden
była
Nowolazurowa i jej budowa
trwa. To uważam za ogromny sukces, tym bardziej że
początkowo została wskazana
do
„skasowania”.
Ogromną inwestycją jest
modernizacja ciągu MarsaŻołnierska oraz budowa
Trasy Siekierkowskiej. Trwa
budowa Trasy Świętokrzyskiej na odcinku Wybrzeże
Szczecińskie – Zabraniecka.
Toczą się wciąż prace przy
Udało się w tym czasie zrealizować inwestycje, z
których będą korzystać
mieszkańcy Ursusa?
Jak już wspomniałam, kluczowa była Nowolazurowa i
ona rośnie w oczach.
Zakończony też został węzeł
Łopuszańska – Kleszczowa,
który był absolutnym priorytetem. Reszta dużych inwestycji w obrębie Ursusa jest
finansowana ze skarbu
państwa, ale miasto również
o nie zabiegało.
Warszawa ma budżet
Stołeczni radni przyjęli budżet naszego
miasta na przyszły rok, który
charakteryzuje się aktywnością,
naciskiem na inwestycje, ograniczaniem
biurokracji, troską o harmonijny i
równomierny rozwój Warszawy jako
całości.
W 2013 roku dochody mają wynieść
prawie 13 mld złotych, a planowane
wydatki 13,8 mld – deficyt na poziomie
blisko 850 mln.
Ratusz ograniczy wydatki bieżące,
m.in. zarobki urzędników i nauczycieli
(osiągną 10,6 mld złotych). Mniejsze o
36 mln złotych będzie tzw. janosikowe
(„haracz”, jaki stolica odprowadza
corocznie do budżetu państwa na
rzecz mniej rozwiniętych samorządów
lokalnych) i wyniesie 792 mln złotych.
Najbardziej wzrosną wydatki na
gospodarkę komunalną – z około 300
mln złotych do ponad pół miliarda.
Ograniczone o ćwierć miliarda zostaną wydatki na gospodarkę nieruchomościami. Na wypłatę odszkodowań z
tytułu tzw. dekretu Bieruta w przyszłym roku przeznaczono tylko 36 mln.
O prawie 100 mln mniejsze będą
nakłady na edukację, a o 50 mln (do 30
mln) – na działania związane z szeroko
rozumianą promocją miasta.
Kolejny raz znaczącą sumę (3,3
mld) przeznaczono na inwestycje, w
tym 2,9 mld – na ogólnomiejskie. Aż 90
procent tej sumy pochłoną inwestycje
w transport oraz komunikację (głównie budowa drugiej linii metra i zakup
nowego taboru komunikacyjnego). 30
mln złotych zarezerwowano na prace
projektowe kolejnych odcinków
metra – trzech stacji na Woli i trzech na
terenie Targówka.
Do największych inwestycji drogowych, planowanych na 2013 rok, należy
zaliczyć:
budowę
ulicy
Nowolazurowej od Alej Jerozolimskich do Trasy AK (146 mln złotych),
modernizację ulicy Żołnierskiej w
rejonie węzła Marsa (64 mln) oraz
poszerzenie ulicy Prostej za rondem
ONZ (55 mln). 700 tysięcy złotych przeznaczono na urządzenie przejścia dla
pieszych, wraz z sygnalizacją świetlną,
przez ulicę Emilii Plater przy Złotych
Tarasach.
Spośród stołecznych dzielnic największymi beneficjentami miejskiego
budżetu na rok 2013 pod kątem wydatków inwestycyjnych są: Bemowo –
38,7 mln, Targówek – 33,1 mln,
Białołęka – 32,1 mln, Mokotów – 31
mln i Śródmieście – 30,4 mln.
Każdy budżet to bardzo ważny dokument. Jest prawdziwym obrazem kondycji finansowej oraz świadectwem
konkretnych działań osób sprawujących władzę. Stosując taką optykę:
przyszłoroczny budżet stolicy bardzo
dobrze świadczy o jej włodarzach, na
czele z prezydent Hanną GronkiewiczWaltz. Ekipa rządząca naszym miastem wykazuje rzadko spotykaną konsekwencję w postawie prorozwojowej
– długofalowo stawia na inwestycje,
dba o harmonijny rozwój miasta i
ogranicza wydatki własne związane z
kosztami administracyjno-biurokratycznymi. To wzór do naśladowania
dla innych wspólnot lokalnych.
Zwłaszcza w czasach ogólnoświatowego kryzysu.
TOMASZ KULEJ
Przejdźmy do projektów,
których realizacja się nie
powiodła. Co uważa pani za
największą porażkę tej
kadencji?
Żałuję, że nie ma pieniędzy, aby „zamknąć” obwodnicę śródmiejską. I szkoda, iż
zabrakło funduszy na wiele
lokalnych połączeń, na przykład pomiędzy Ursynowem a
Wilanowem. Przyjdzie jednak i na to czas.
Wybiegnijmy zatem w przyszłość. Gdyby dysponowała
pani ogromnym budżetem –
jakie warszawskie inwesty-
cje zrealizowałaby pani w
ciągu najbliższych 5-10 lat?
Moim marzeniem jest rozbudowa II linii metra. Jej centralny odcinek, który obecnie
powstaje, to jedynie podstawa. Bez przedłużenia na
wschód i zachód nie będzie
w pełni funkcjonalna. A drugim moim marzeniem jest
budowa tunelu Wisłostrady
pomiędzy Mostem ŚląskoDąbrowskim a Mostem
Gdańskim. Mam też taki swój
prywatny wielki sen: o poprowadzeniu linii kolejowej aż
do Grodziska tunelem. Może
kiedyś, w dalekiej przyszłości
sen się ziści.
W jaki sposób mieszkańcy
Ursusa mogą skontaktować
się z panią?
Można się ze mną umówić
na spotkanie, telefonując do
Biura Rady m.st. Warszawy
(22 656 78 30) lub Biura Rady
Dzielnicy Ursus (22 478 60
70). Od nowego roku będę
mieć też stałe terminy dyżurów w Ursusie i na Bemowie
(informacja znajdzie się na
stronach
internetowych
urzędów).
Poza
tym
każdy może napisać do mnie
e-mail na adres:[email protected]. Odpisuję
na wszystkie listy.
Zechciałaby pani dodać coś
jeszcze?
Oczywiście! Życzę wszystkim mieszkańcom Ursusa
wesołych, spokojnych i
rodzinnych świąt!
ROZMAWIAŁ
ŁUKASZ PROKOP
Pani
przewodnicząca
Prezydent stolicy –
Hanna Gronkiewicz-Waltz
– została niedawno przewodniczącą stowarzyszenia
EUROCITIES.
Organizacja ta zrzesza
europejskie metropolie,
głównie z państw Unii.
Została utworzona w 1986
roku przez burmistrzów
sześciu dużych europejskich miast – Barcelony,
Birmingham, Frankfurtu,
Lyonu,
Mediolanu
i
Rotterdamu. Głównym jej
celem jest działalność
mająca na celu zwiększanie roli oraz znaczenia
miast we współczesnym
rozwoju. Aktualnie do
EUROCITIES należy ponad
130 miast z 30 krajów, w
tym 12 polskich aglomeracji. Warszawa jest członkiem stowarzyszenia od
roku 2002.
Wybór Hanny Gronkiewicz-Waltz na szefową tak
prestiżowej
organizacji
świadczy o docenieniu jej
dorobku naukowego oraz
politycznego, jak również
znaczeniu Polski i naszego
miasta w europejskim środowisku samorządowym.
Pani prezydent gratulujemy wyboru i życzymy kolejnych sukcesów.
TK
14 grudnia 2012
Twórcy pośród nas
Filozof, etyk, wychowawca
Już w szkole podstawowej zadawał
sobie najtrudniejsze pytania. Chciał
koniecznie wiedzieć, jakie powinny
być wzorce ludzkiego postępowania,
jak bezbłędnie odróżnić, co jest
dobre, a co złe, skąd biorą się moralne
wartości, jakie są źródła religijnych
wierzeń.
Pawła Wyrzykiewicza uznać
trzeba za szczególnie wytrwałego
poszukiwacza wiedzy. Aby znaleźć
odpowiedzi na nurtujące go pytania, z zakresu filozofii i etyki, zaczął
studiować teologię moralną na
Uniwersytecie Kardynała Stefana
Wyszyńskiego. Potem były studia
podyplomowe z etyki na tej samej
uczelni, a na Wyższej Szkole
Handlu i Prawa im. Łazarskiego –
także podyplomowe zgłębianie
problemów zarządzania i organizacji oświaty.
Gdy już został nauczycielem religii, uzupełniał wiedzę na licznych
kursach i konferencjach naukowych. Jego zdaniem, nauka rozwija się tak szybko, że dzisiejsza wiedza już po kilku latach może okazać się zupełnie nieaktualna.
Dlatego trzeba kształcić się nieustannie, a dla nauczyciela jest to
po prostu obowiązek.
Jako swoje motto życiowe obrał
sentencję Seneki: „Per aspera ad
astra” (przez kolce, trudy do
gwiazd). Interesują go współczesne problemy bioetyczne, katolicka nauka społeczna, prawo kanoniczne, a także literatura współczesna i problematyka rodzinna.
Ulubione hobby to fotografia i
akwarystyka.
Paweł Wyrzykiewicz nie poprzestaje na wykonywaniu zawodu
nauczyciela – katechety. Działa w
Ośrodku Kultury „Arsus”, jest też
redaktorem naczelnym czasopisma „Ursus”, gdzie uprawia publi-
cystykę, głównie związaną z problemami etyki.
Lubi czytać Biblię, a także teologiczno-moralne rozprawy Benedykta XVI, jak również te, które
pozostawił po sobie bł. Jan Paweł
II. Chętnie słucha muzyki klasycznej. Bardzo ceni homilie, jakie
wygłasza ksiądz biskup Józef
Zawitkowski oraz jego wiersze. Oto
próbka:
„Panie mój! Piszę co tydzień, że...
będę z Panem gadał, a Ciebie nie
dopuszczę do głosu.
Dziś wszedłeś mi w pisanie
i zamknąłeś mi szlachetną
buzię.”
Mało znany jest fakt, że Józef
Zawitkowski, obecny biskup
pomocniczy Diecezji Łowickiej,
uważany za jednego z najlepszych
polskich autorów kazań, był proboszczem
w
ursusowskich
Gołąbkach w stanie wojennym i
ukrywał działaczy „Solidarności”.
Tak o tym pisał: „Śliczne Gołąbki to
mi się śnią. Tam przeżywałem stan
wojenny z Bujakiem, Janasem,
Kulerskim. Pewne już zapomnieli...”.
Zdaniem Pawła Wyrzykiewicza,
dzisiejszy nauczyciel powinien nie
tylko nieustannie pogłębiać wiedzę, ale także stale uatrakcyjniać
prowadzone przez siebie lekcje,
jeśli chce, aby uczniowie nie uważali ich za nudne.
– Tablica z kredą i podręcznik
czytany przez nauczyciela na lekcji
– to przeszłość, a taka szkoła – to
muzeum. Konieczne są tablice
multimedialne, rzutniki, korzystanie z Internetu – mówi.
Nowoczesny nauczyciel potrafi
jednak też docenić nauki płynące z
przeszłości. Świadczy o tym napisana przez Pawła Wyrzykiewicza,
wspólnie z ks. Romanem
Godlewskim, praca historyczna
„Duc in Altum” (Wypłyń na głębię),
poświęcona dziejom Sanktuarium
Maryjnemu „Pustelnia” w mazowieckim Łopacinie.
JACEK GŁUSKI
Przyjaźń na zawsze
Przyjaźń jest najpiękniejszym ze
wszystkich prezentów, jakimi
możemy zostać obdarowani, aby
szczęśliwie ukształtować swoje
życie.
Epikur
Pisanie tego felietonu było dla
mnie nie lada wyzwaniem. Nie wiedziałam, z której strony ugryźć temat,
aby oddać swoje myśli i odczucia.
Miotałam się, wracałam, kasowałam
i dopisywałam. W końcu jak można
w kilku zdaniach, w zwykłych
codziennych słowach opisać coś tak
pięknego i niezwykłego, jak przyjaźń?
Słowo przyjaźń ma dla mnie wiele
twarzy. W oczach wyobraźni przewijają się jak klatki filmowe konkretne
osoby, a na twarzy maluje się niekontrolowany uśmiech.
Czasami, przed snem czy przy
kawie z którymś z przyjaciół, lubię
delektować się taką ulotną myślą, że
może ludzie są sobie przeznaczeni…
Spotykasz właśnie tych, bo tak chciał
los. Jak to jest, że z jedną osobą po
upływie minuty już wiesz, że chcesz
spędzić resztę życia, a z inną nie
możesz się porozumieć, mimo że
znasz ją długo i macie wiele wspólnych zainteresowań?
Popełniłam kiedyś błąd. Nie doceniłam tego, co miałam tuż pod
nosem i szukałam dalej. Pozwoliłam,
aby pokierowała mną duma. I wypuściłam ze swojego życia przyjaciółkę,
tak długo i dobrze mi znaną, tak
podobną do mnie, że właściwie tylko
dzięki twarzom ludzie nas rozróżniali. W tym przypadku nie przyciągnęły
się przeciwieństwa, lecz podobieństwa.
Przypadek, a może właśnie wspomniane wyżej przeznaczenie, po
dwóch cichych i smutnych latach
skrzyżował nasze drogi powrotnie.
Szczęścia, radości i nadrabiania tych
straconych dni mamy przed sobą
wiele.
Zrozumiałam dzięki temu, że
prawdziwa przyjaźń jest bardziej
drogocenna, niż najpiękniejsza miłość, nie mówiąc o wielu zerach na
koncie. Zamierzam oddać się jej,
pozwolić pochłonąć. Nie dopuścić,
aby duma czy honor pochowały tak
cudowne emocje, ani w tej przyjaźni,
ani w innych w moim życiu.
***
Spotkałyśmy się zaledwie kilka dni
temu. Śmiejemy się, że to prezent
pod choinkę. Mikołaj nas obdarzył
czymś nieskończenie piękniejszym,
niż nowy rower albo zestaw kosmetyków.
Nie spędzone razem chwile, które
upłynęły, oddałyśmy w zapomnienie. Żadna z nas nie odczuwa pustki,
która wtedy panowała, przeszłyśmy
od razu do życia codziennego, ale
ponownie razem, ramię w ramię.
Wierzę, że ta sytuacja, w której
pozwoliłyśmy sobie na takie samobójcze dla emocji zachowanie,
nauczyła nas więcej, niż mogłyśmy
chcieć. Teraz wiem, ile kosztuje przyjaźń, a jeszcze dokładniej – ile kosztuje jej utrata. O lepszą lekcję życia
prosić nie mogłam.
Święta to nie tylko czas dzielenia
się i radości, to również czas wybaczania, zapominania krzywd i stawiania świeżych odpokutowanych
kroków. W co drugim świątecznym
filmie, serialu czy książce odnajdziemy taki wątek: skłócona para godzi
się przy ogromnej choince, a dawno
zapomniany przyjaciel stoi z koszem
owoców na naszej werandzie. W
takim właśnie świątecznym klimacie wchodzę w odświeżoną, starą
przyjaźń. X muza nie raz ukazała
nam, że takie przyjaźnie czy miłości
dają sobie świetnie radę, a śnieg za
oknem tylko dodaje im smaku i łez
wzruszenia. Wierzę, że to była zaledwie krótka przerwa, która musiała
przyjść, abyśmy zrozumiały, kim dla
siebie jesteśmy.
Czy mogłabym otrzymać lepszy
prezent? Czy jest coś tak hollywoodzko-świątecznego, co mogłoby mnie
spotkać kilkanaście dni przed
Wigilią?
Uczucia, jakie wywołuje nie tylko
TA przyjaźń, ale i inne, którymi mam
szczęście się cieszyć – mogłabym
jeść łyżkami, chciałabym je opakować w najpiękniejszy papier i
podzielić się z kimś innym w te
święta. Ponieważ nie mogę tego
uczynić, dlatego postaram się być
najlepszą przyjaciółką dla osób,
które kocham i dzielić się nowiną, że
duma i honor nie znaczą nic w
porównaniu z prawdziwym uczuciem do drugiej osoby. Wierzę, że o
tym wiecie i czytając te słowa, kiwacie głową potakująco. Musiałam się
jednak z Wami podzielić swoją radością i oddać hołd przeznaczeniu,
jakie skierowało mnie właśnie do
tych osób, przy których spędzam
życie dzisiaj i mam zamiar już
zawsze.
WASZA WERONIKA
NA TERENACH PO „URSUSIE”
Usługi kwitną aż miło
Tereny po ZPC „Ursus” w
większości zieją pustką i czekają
na swoją szansę związaną z
Planem Zagospodarowania
Przestrzennego. Jednak w części,
która zachowuje w planie funkcję
usługowo-przemysłową, zaczyna
się dziać mnóstwo ciekawych
rzeczy. Od kiedy wiadomo, że
czołowi inwestorzy nie są
zainteresowani budową nowych
fabryk, teren ten opanowuje mały
i średni biznes z wieloma dość
nietypowymi usługami.
Wiadomo, że taki teren nie
może długo pozostać niezagospodarowany. Właściciele
wielkich, pustych hal i obiektów poprzemysłowych szukają nowego pomysłu na ich
wykorzystanie. Gdy się jedzie
ulicą Posagu 7 Panien,
będącą symboliczną granicą
oddzielającą funkcję mieszkaniowo-usługową od przemysłowo-usługowej, widać
wiele tablic z ogłoszeniami o
wynajmie powierzchni. Stale
przybywa też mniejszych lub
większych tablic informujących o nowych punktach
handlowych lub usługowych.
Czy ta okolica może stać
się centrum małego biznesu?
Wiele wskazuje, że tak. Ursus
to dynamicznie rozwijająca
się dzielnica. Potencjał terenu i możliwych w niedalekiej
przyszłości dużych inwestycji
mieszkaniowych oraz już istniejąca społeczność – przyciąga biznes z sektora usług
bezpośrednich oraz rozrywki.
Dlaczego tak się dzieje?
Trzeba spojrzeć na rzecz z
szerszej perspektywy. Ursus
to ciekawa dzielnica: silna,
wielopokoleniowa społeczność oraz nowi mieszkańcy
zasiedlający
niedawno
wybudowane osiedla lub
pojedyncze obiekty. Dawnej
dzielnicy przemysłowej brakuje rozbudowanej infrastruktury „życiowej”, charak
FOT. ANU
terystycznej dla obszarów
typowo mieszkaniowych. To,
co pozostało po ZPC „Ursus”,
jest interesujące dla biznesu,
który potrzebuje powierzchni, magazynów lub miejsca
blisko centrum miasta. Jaki
to może być biznes? Sądząc
po reklamach, rozstawionych wzdłuż Gierdziejewskiego oraz Posagu 7 Panien –
bardzo różny, czasami nawet
zaskakujący.
Warto wybrać się na spacer po tej części Ursusa, by
zobaczyć, z jakich usług my,
mieszkańcy możemy skorzystać. Zatem: popracować
nad własną sylwetką i kondycją w dużym fitness center,
potem, tuż obok, możemy
nasycić zmysł smaku we włoskiej restauracji. Jeśli mamy
zły dzień lub z grupą przyjaciół chcemy zaznać dawki
adrenaliny, czeka na nas centrum paintballowe z bardzo
ciekawą halą do strzelanek
rożnego
typu.
Robimy
remont mieszkania lub kuchni, także znajdziemy coś dla
siebie. Potrzebujemy coś
oclić, nie ma problemu –
znajdzie się miła księgowa,
która także pomoże rozliczyć
firmę lub roczny PIT. To tylko
niektóre z usług, jakie zlokalizowaliśmy.
mnie zawsze serdeczny i niezawodny.”. Moment, Ty to
napisałaś, czy ja?...
„Łysy anioł”, jeden z ostatnich rozdziałów. Komu przy
lekturze nie zaschło w gardle,
jak najszybciej powinien iść do
laryngologa albo… psychologa. Wymarzony facet, jednodniowa znajomość, a potem
czternaście lat(!) czekania na
ponowne spotkanie, wreszcie
– ślub. Jasia Magdziaka, skądinąd znakomitego weterynarza, który staje się dla każdego
superkumplem po zamienieniu kilku zdań, wywróżył Ci
ponoć pewien tarocista.
Jaaasne. Taki mądry to i ja
jestem. Posłuchał wcześniej
cwaniak refrenu jednej z
Twoich pięknych piosenek:
„Zawsze możesz powrócić,
nigdy nie jest za późno”. I szybko zrozumiał, że klientka żyje
śpiewając, a przede wszystkim
– śpiewając żyje.
Całuję Was oboje
KRZYSZTOF ZORSKi
Każda taka firma oznacza
miejsca pracy, podatki i
spełnianie potrzeb mieszkańców naszej dzielnicy. Tym
bardziej żal patrzeć, jak marnuje się potencjał pozostałych terenów. Według wyliczeń specjalistów, w wyniku
zapisów
w
Planie
Zagospodarowania
Przestrzennego dla dawnych terenów ZPC „Ursus”, mogłoby
powstać
kilka
tysięcy
nowych miejsc pracy w sektorze usług. Na fabryki nie ma
co liczyć, to fantastyka. Czy te
miejsca pracy są nam
potrzebne? Oczywiście, bo
większość z nich mogłaby
być obsadzona mieszkańcami Ursusa, a praca blisko
domu to marzenie każdego.
Jak widać, jeśli umożliwia
się rozwój, dokonuje się on
samoistnie. Pytanie, kiedy
władze miasta dadzą nam
prawdziwą szansę.
KRZYSZTOF
ANDRZEJEWSKi
NOWA KSIĄŻKA STANISŁAWSKIEJ
Lidka we własnym 3D
Droga Lidko,
W swojej najnowszej książce (dobrze brzmi, co?)
– „Jak nie zrobić kariery, czyli potyczki z show-biznesem” – piszesz: „W krytyce
tak rzadko chodzi o dobro innych i sprawiedliwą ocenę, a raczej o leczenie
własnych kompleksów. Zresztą pozytywne opinie są zawsze trudniejsze do
wyartykułowania. Łatwiej dopieprzyć, bo przecież szukanie dziury w całym to
nasza narodowa przypadłość.”.
Nie wiem, czy „nasza narodowa”, ale masz rację: łatwiej
dopieprzyć, szczególnie z
warsztatowego punktu widzenia. Dzisiaj z takim mozołem,
nawet determinacją musimy
wydłubywać z mediów, i nie
tylko, kilka zdań o tym, że ktoś
zrobił coś dobrego dla innych,
albo że po prostu fajnie mu się
żyje, bo na przykład ma kochaną córeczkę Justynę i kochaną
córeczkę... jej córeczki, Julię
(czyje one, czyje?...). Nowe
majtki pani Doroty, pieśniarki
nadzwyczaj silnie rozrywkowej, postępujący rak kości znanego aktora – to są tematy na
pierwszą stronę.
Jesteś osobą, którą – tertium non datur – się lubi albo
uwielbia. Dlatego bardzo Ci
dziękuję za uwolnienie od
pewnego potencjalnego kłopotu, związanego z „Jak nie
zrobić...”. Sprawiłaś, że nie
mam się do czego przypieprzyć, pozostając sprawiedliwym. Napisałaś bowiem –
darujmy sobie spacer ogródkami – rzecz mądrą, szczerą,
zajmującą, ciepłą i uroczą.
Zaskoczenie jak z fraszki
Sztaudyngera: „Nie zbudzę się
pewnego ranka. Ot, spodziewana niespodzianka”.
W większości rozdziałów
zastosowałaś… technikę 3D:
diagnoza – ale nic w niej z
napuszonej naukowości, tylko
językowe perełki, i tak przez
całą książkę; dykteryjka – ale
nie zawsze do końca zabawna, bo prawdziwa; dygresja –
ale raczej bliżej codziennego
życia, niż show-biznesu.
A morał, o moralizatorstwie
nie wspominając? – to nie Ty. A
przyłożenie komuś po nazwisku? – no, zapomnijmy, vide:
cytat na początku. A żal do
świata, i czy świata? No, tu na
chwilkę się zatrzymajmy.
Wspominając o kilku swoich koleżankach, wielce utalentowanych, acz nigdy niedocenionych należycie, piszesz:
„Od takich wokalistek niektóre
»gwiazdy« dzisiejszej sceny
mogłyby się wiele nauczyć.
Wiem, że sprawiedliwość to
czeka nas tam… na górze!
Przyznam jednak, że burzy się
we mnie każdy nerw, kiedy
miernota i banał triumfalnie
kroczą przez naszą rozrywkę.”.
Oboje wiemy, że na listę przedziwnie pomijanych, prawdziwych dam estrady przez duże
D i E – od góry można wpisać
nazwisko Pani S. Gdyby żyła u
schyłku XVIII wieku, pewnie
zaprosiliby ją na rewolucję do
Paryża. Przemoc, krew – po
co? Pierwsze Twoje vibrato –
powiedzmy, „Z przeczuć
mych” – i po Bastylii…
W
innym
miejscu:
„Widziałam kilka lat później
program w TV z autorskimi
piosenkami Wojtka Głucha.
Zabrakło właśnie tej, którą
wtedy pokazałam, która przyniosła nam tę trochę splendoru. Nie dociekałam, dlaczego
tak się stało. Tyle razy byłam
wycinana, kasowana i niedostrzegana, że można przywyknąć i jak najszybciej zapominać. Nie dać się brzydkiemu i
niepotrzebnemu rozżaleniu.”.
I to są wszystkie w 300-stronicowej opowieści, czy raczej
rozmowie z nami, Twoje pretensje do świata(?). Porcja bardzo umiarkowana, trzeba przyznać.
Zdobyłaś się na rozdział
„Siedem lat chudych” – podziwiam. Skwitujmy go cytatem:
„Wysłałabym na przymusowe
roboty
kogoś,
komu
wymsknęło się górnolotne
stwierdzenie, że cierpienie
uszlachetnia: g... prawda.
Cierpienie unieszczęśliwia,
rozżala i osłabia.”. A nie?
Coś jeszcze – trochę osobistego, co świadczy o Twoim
darze portretowania postaci.
Wspominasz naszego wspólnego przyjaciela (uwierzysz? to
już prawie trzy lata…), Janusza
Atlasa: „Kochany Janusz.
Jedyna przyjaźń, z której
musiałam się ludziom tłumaczyć. Choć bardzo kontrowersyjny, czasem nieznośny, dla
PS. Piszesz, że rok ma
„około 48 tygodni”. Wiem, żart,
ale niektórzy roztargnieni czytelnicy mogliby go wziąć za
dobrą monetę. Ustalmy więc,
że nasz poczciwy rok ma nadal
tygodni 52 plus dzionek albo
dwa, jak AD 2012. No, wreszcie
mogłem się do czegoś przyczepić. Na bezrybiu…
14 grudnia 2012
Kto się boi
ekologicznej energii?
Budowę
elektrociepłowni
zasilanej gazem ziemnym
planuje w Ursusie Dalkia
(do niedawna SPEC). Ma
ona produkować 80 MW
ciepła oraz 100 MW
mocy elektrycznej.
Nowy obiekt powstanie
przy ulicy Posagu 7 Panien w
pobliżu linii kolejowej, w
odległości około kilometra
od istniejącej Elektrociepłowni Ursus opalanej węglem
kamiennym.
Plan zagospodarowania
przestrzennego tej części
dzielnicy przewiduje zmianę
jej charakteru z typowo przemysłowego na mieszkaniowo-usługowy, z niewielką
domieszką przemysłu (budowa
osiedli
i
biur).
Przeciwnikiem tego rozwiązania są firmy przemysłowe, które obawiają się, że
nowa optyka zagospodarowania terenu pozbawi je perspektyw dalszego rozwoju, a
nawet zagrozi bankructwem.
Największym oponentem
planów
Dalkii
jest
Elektrociepłownia
Ursus,
która lęka się konkurencji z
jej strony. Zwłaszcza w długofalowej
perspektywie.
Przedstawiciele EU twierdzą,
że ich firmie grozi upadek,
gdyż produkcja ekologicznej
energii jest znacznie tańsza
niż tradycyjnej.
Naszym zdaniem, wcale
nie musi się tak stać.
Rywalizacja między obiema
firmami może przyczynić się
do spadku cen energii elektrycznej oraz gazu. Zyskają
na tym mieszkańcy dzielnicy.
TOMASZ KULEJ
Ekologiczna elektrociepłownia Dalkii w Poznaniu
O wypowiedź poprosiliśmy
Magdalenę Kempiński,
dyrektora Biura Komunikacji
Dalkia Warszawa S.A.
– Jesteśmy na wstępnym
etapie przygotowania procesu inwestycyjnego budowy
nowego, gazowego źródła
kogeneracji ciepła i energii
elektrycznej w Ursusie oraz
rozbudowy sieci ciepłowniczej na terenie dzielnicy.
Spółka zależna Dalkii nabyła
już grunty pod budowę
nowej elektrociepłowni w
Ursusie. Obecnie są wykonywane analizy środowiskowe
oraz przygotowywany jest
plan techniczny przedsięwzięcia. Rozpoczęcie budowy
zaplanowano po uzyskaniu
wszystkich wymaganych prawem zgód, najwcześniej w
2014 roku.
Dzięki tej elektrociepłowni powstanie nowe źródło
dostaw ciepła i energii elektrycznej, które będzie wspomagało dotychczasowy warszawski system dostaw, a
także będzie sprzyjać dalszemu rozwojowi zachodniej
części
stolicy.
Dodatkowo nowa elektrociepłownia, z uwagi na bliższą lokalizację, zmniejszy
straty ciepła na przesyle z
odległych Siekierek i Żerania. Przyczyni się to również
do zrównoważenia popytu i
podaży
energii
dla
Warszawy. Opierając się na
technologii wysokosprawnej kogeneracji, nowa inwestycja będzie miała również
pozytywny wpływ na środowisko poprzez zastosowanie
paliwa gazowego, czym
FOT. DALKIA S.A.
poprawi miks paliwowy
źródeł ciepła i energii elektrycznej w Warszawie oraz
przyczyni się do zmniejszenia śladu węglowego, jak
również innych spalin, głównie pyłu i tlenku siarki.
Ursus został wybrany na
lokalizację
elektrociepłowni, ponieważ jest to
obszar strategiczny z punktu
widzenia
nowego
źródła. Istnieje duży potencjał i perspektywy rozwoju,
biorąc pod uwagę plan
dzielnicy w zakresie rozwoju tego obszaru oraz
możliwości przyłączenia
per yferii
zachodniej
Warszawy.
W obecnej
sytuacji te obszary są poza
zasięgiem sieci ciepłowniczej – z ekonomicznego
punktu widzenia.
Pożar hali:
tym razem się udało…
Trzy osoby zatruły się dymem
wskutek pożaru, jaki wybuchł
w jednej z pozakładowych hal
przy Gierdziejewskiego na
wysokości ulicy Wolność.
Na szczęście, nikt nie odniósł
poważniejszych obrażeń.
Groźnie wyglądający pożar
wybuchł 27 listopada w godzinach wieczornych. Płomienie
pojawiły się na pierwszym
piętrze hali, znajdującej się na
terenach byłych Zakładów
Przemysłu Ciągnikowego „Ursus”. W okolicy hali widoczny
był ciemny, gęsty dym. Do
czasu przyjazdu strażaków
osoby przebywające na terenie hali próbowały na własną
rękę ugasić pożar.
Straż pożarna została poinformowana tuż przed godziną
18. Na miejsce zdarzenia skierowano pięć wozów
oraz
karetkę
pogotowia
ratunkowego.
Lekarze podali poszkodowanym
t l e n
oraz
przetransportowali
do szpitala.
–
Spłonęły
część hali magaz y n o w e j .
Wnętrze było przygotowywane pod dyskotekę. Trzy osoby
są lekko poszkodowane,
zostały zabrane przez zespół
pogotowia ratunkowego –
powiedział mł. kpt. Tomasz
Cisek z komendy miejskiej
Państwowej Straży Pożarnej w
Warszawie.
Według wstępnych ustaleń,
spłonął sprzęt elektroniczny i
nagłośnieniowy. Straty szacuje
się na 100 tysięcy złotych.
Jak dodał Cisek, nie wiadomo, co było przyczyną pożaru.
Okoliczności zdarzenia badają
policyjni śledczy.
HAK
OD REDAKCJI. Przy okazji
tego pożaru po raz kolejny
nasuwa się pytanie o sprawność hydrantów w poprzemysłowej
części
dzielnicy.
Pisaliśmy już na łamach
„Naszego Ursusa” o problemach Kon-sorcjum Stali, jak
również Pensjonatu św. Łazarza z hydrantami, które znajdują się na ich terenie. Energetyka
Ursus wystosowała do redakcji
pismo, żądające sprostowania
– cytuję: „Nieprawdą jest jakoby hydranty Energetyki Ursus
Sp. z o.o. były w złym stanie
technicznym…”.
Otóż redakcja jest w
posiadaniu protokołu
badań
kilkunastu
hydrantów. W
zaleceniach
można
przeczyt a ć :
„hydrant
niesprawny”, „brak
wydajności
– usprawnić
hydrant”
lub
„brak możliwości
odkręcenia zaworu
do końca – usprawnić” lub „brak wody
– hydrant uszkodzony
mechanicznie (skrzywiony).
Wy-mienić
hydrant”.
Badania pokazują, że jednak
nie wszędzie ze sprawnością
jest tak, jak należy, ale liczymy na to, iż tylko chwilowo.
Skoro udało się ładnie odnowić hydranty, to uda się również doprowadzić je do
pełnej sprawności – po to,
byśmy wszyscy mogli czuć
się bezpiecznie, a z ogniem
nie ma żartów.
ROZMOWA Z DOROTĄ MĘCKOWSKĄ
Lepić chór jak z plasteliny
Kilkanaście miesięcy temu Artur Andrus
(artysta kabaretowy, komentator,
dziennikarz) na swoim „Bloogu
Niecodziennym” ułożył wiersz „o tym,
żeby czym prędzej zakładać chóry i
śpiewać o rzeczach naprawdę
istotnych”. Cantate Deo śpiewa dla nas
nieprzerwanie już od 70 lat. O kulisach
codziennej pracy zespołu, o
współczesnych problemach z tym
związanych oraz planach rozmawiamy z
dyrygentką i kierowniczką – DOROTĄ
MĘCKOWSKĄ (na zdjęciu).
Prowadzi pani Cantate Deo od 1984
roku. Wcześniej sama śpiewała
pani w tym zespole. Co panią kierowało, że podjęła się tak niełatwego
zadania?
To był zupełny przypadek.
Zostałam postawiona przed faktem
dokonanym. Tydzień przed świętami
Wielkiej Nocy dowiedziałam się, że
pan Wojciech Seipp (od 1962 chórmistrz i organista – przyp. red.)
odchodzi. Chórzyści powiedzieli mi,
że mam przygotować zespół na
święta i rezurekcje. Miałam cztery
dni. To było trudne, ale się udało.
Potem wcale nie zamierzałam prowadzić Cantate Deo, wolałam śpiewać, co mi zostało do tej pory.
Pani specjalnością jest dyrygentura
oraz kierowanie zespołami wokalnymi i instrumentalnymi. Uczy pani
także muzyki. Czy prócz Cantate
Deo prowadziła pani inne zespoły?
Przede wszystkim uczę muzyki.
Skończyłam na Akademii Muzycznej
wydział nauczycielski – głównie przygotowuję do prowadzenia różnego
rodzaju zespołów wokalnych i instrumentalnych. Szlify nauczycielskie
zdobyłam wcześniej. Prowadziłam
także przez wiele lat chóry w ursuskich szkołach. Kierowałam również
chórem w studium nauczycielskim
w Warszawie.
Czytałam opinie ekspertów na temat
nauczania muzyki i stanu wiedzy
muzycznej dzieci i młodzieży w
Polsce. W wielkim skrócie – nie jest
dobrze. Na lekcje muzyki w szkole
dzieci chodzą, bo muszą. Mają niewielką wiedzę z historii muzyki.
Jedynie co siódmy uczeń w Polsce
chodzi na pozalekcyjne zajęcia artystyczne. Tylko co drugi z nich wybiera muzykę. Jakie są pani doświadczenia? Jak pani stara się w takich
warunkach przyciągać do muzyki, a
szczególnie do śpiewu? Może
zauważa pani większe zainteresowanie śpiewaniem na przykład za
sprawą programów rozrywkowych?
Myślę, że nie jest źle, tylko inaczej.
Czasy bardzo się zmieniają. Światem
zawładnęła komercja. Teraz każdy
chce być gwiazdą. A muzyka jest
dziedziną, która wymaga ogromnej
pracy. Mamy wiele talentów, ale trzeba je rozwijać. To nie może być jednorazowe błyśnięcie. Talent, według
fachowców, to 25 procent, a 75 procent – praca. Nie można wszystkich
przygotowywać tylko do muzyki pop,
bo rozrywka nie jest całym naszym
światem. Ludzie pragną też innych,
głębszych przeżyć, a do tego potrzebna jest ścieżka kształcenia stricte
muzycznego. Dzięki niej nie tylko
zdobywa się wiedzę muzyczną, ale
także dużo się i praktykuje. Cały czas
twierdzę, że muzyki jest w szkole za
mało. W ciągu 45 minut niewiele da
się zrobić. Rezygnuje się też z
chórów szkolnych, bo wymagają
pracy. A dziś chcemy mieć wszystko
szybko. Muzyka jest, niestety, dziedziną, nad którą trzeba ślęczeć. A ja
przyciągam ludzi do muzyki i śpiewu
na przykład koncertem. Lubię, kiedy
wszyscy wychodzą zadowoleni i
mówią, że było pięknie.
Jak wygląda nabór? Kandydat do
chóru powinien…
… mieć wewnętrzną potrzebę
działania w zespole. Musi mieć
dobre kontakty z ludźmi, a przede
wszystkim – lubić śpiewać. Staramy
się ściągać nowe osoby poprzez
ogłoszenia w parafii czy lokalnej prasie. Czasami usłyszymy, że ktoś ładnie śpiewa, na przykład podczas
warsztatów w ramach wydarzenia
„Wspólnota w kulturze”. Po takich
warsztatach już kilka osób w chórze
zostało. To dla nas najlepszy sposób.
Jedni trafiają do zespołów, inni na
estradę albo do programów telewizyjnych, a jeszcze inni do chórów.
Tylko do tych ostatnich – stosunkowo
mniej. Może jeszcze na uczelniach
młodzi szukają w chórze swojej ścieżki. Ale, jak słyszę od kolegów i koleżanek, rotacja jest ogromna.
Kandydaci ciągle poszukują czegoś
nowego…
Pamięta pani czasy, w których
zainteresowanie śpiewem było
większe?
Tak. To lata 70. i 80. Przychodziło
sporo młodzieży. Szkoła podstawowa składała się z ośmiu klas i miałam
możliwość wyłapywania większej
liczby utalentowanych osób, które
potem przychodziły do chóru.
Pracowało się z dziećmi dłużej i
można je było lepiej poznać,
zachęcić.
Obecny skład Chóru Mieszanego
Cantate Deo liczy 36 osób. Czy to
wystarcza? Może przydałoby się
więcej głosów?
Chór „faluje”. Są momenty, gdy w
niektórych głosach mam braki, co
zawsze martwi. Jak to się wyrównuje, to znów w innym głosie źle się
dzieje… Ale 36 osób – jak na chór
amatorski – to dużo. A dziś jest tendencja do tworzenia grup kameralnych, czyli do 24 osób. Dziś też szuka
się idealnej wysokości brzmienia.
Muszę przyznać, że trochę brakuje
mi młodzieży. W Ursusie jest bardzo
wielu muzycznie utalentowanych
ludzi, którzy gdzieś nam się wymykają. Nie podejmują działalności
muzycznej tam, gdzie im najbliżej.
Nasi chórzyści wyśpiewali wiele
ważnych nagród. Jacy ludzie tworzą tak zgrany zespół? Dlaczego
chcą śpiewać? Co daje śpiew?
W chórze amatorskim, takim jak
Cantate Deo, spotykają się ludzie
różnych zawodów, różnych charakterów i talentów. Chociaż pracują nie
bez zgrzytów, powstaje między nimi
więź. Nawet rodzinna. Utrzymują
kontakty także poza próbami.
Obecnie nasz chór tworzą aż trzy
pokolenia. A śpiew w zespole to
radość i ogromna satysfakcja, przełamywanie własnej nieśmiałości i
kompleksów. Po naszym jubileuszowym koncercie chciałam dać
chórzystom tydzień odpoczynku. Ale
musieli się wspólnie spotkać, by
wyrazić radość po występie i
powtórzyć, co usłyszeli od znajomych. Chórzyści czują, kiedy koncert
jest udany, a kiedy nie do końca im
wychodzi.
Proszę zdradzić, jak wyglądają
próby. Jak pracuje się z tyloma
zróżnicowanymi głosami? Przez co
musi przejść każdy nowicjusz, by
osiągnąć poziom, jaki podziwiamy
na koncertach Cantate Deo?
Pracujemy dwa razy w tygodniu
po półtorej godziny. To czas wypełniony w stu procentach. Mamy
ponad godzinne zajęcia z emisji
głosu, prowadzone przez fachowca.
Uczymy się wspólnie. Chór tworzą
amatorzy, więc bardzo często
początkowym problemem jest
korzystanie z nut, co przychodzi z
czasem. Nowe osoby osłuchują się z
utworami, które chór już zna, a kolejnych uczymy się wspólnie. To niesamowicie trudna praca. Muszę każdy
głos osobno nauczyć. Następnie
głosy się ze sobą składa, potem
zaczyna się je „szlifować”, następnie
zmieniać dynamikę… Często na
próbie ćwiczymy tylko 4-6 taktów. A
gdy utwór spodoba się chórzystom,
nie mają z nim problemów. Efekty
widać czasem już po kilku minutach.
To jest ta satysfakcja. Dyrygent też
wie, kiedy może z chórzystami zrobić
wszystko – kiedy może lepić z nich
jak z plasteliny, a kiedy nie. Na przykład źle nam się śpiewa, gdy jest
mgła. Niekorzystnie działa też niskie
ciśnienie.
Jaki rodzaj pieśni nasz chór wykonuje najchętniej, a z czym jest najwięcej trudności?
Inaczej śpiewa się to, co się lubi.
Inaczej to, co musi. Chociaż kiedy
chórzyści się już przekonają, zaczynają bardziej smakować muzykę –
chętniej ją wykonują. Najwięcej
trudności przysparza współczesna
muzyka chóralna, bo wcale nie jest
prosta. Podobnie – muzyka średniowiecza i renesansu. Nasz chór
najbardziej lubi śpiewać utwory
barokowe i romantyczne. Chyba
zaszczepiłam też miłość do muzyki
cerkiewnej, którą Cantate Deo
czuje.
Macie bogaty repertuar. Od kolęd
po pieśni staropolskie, klasyczne,
sakralne, prawosławne, a nawet
pop czy jazz. Repertuar będzie się
poszerzał? Czy Cantate Deo może
w przyszłości odejść na przykład
od wykonywania pieśni sakralnych
i stracić charakter chóru parafialnego?
Na koncert w kościele nadaje się
nie każdy rodzaj muzyki, na przykład
– rozrywkowa. Musimy się dostosować do takich warunków, jakie
mamy. Wielu pozycji, które znamy,
już nie wykonujemy, bo szukamy
czegoś bardziej współczesnego.
Obecnie śpiewamy około 500 utworów! I robimy wszystko, by nie być
postrzeganym tylko i wyłącznie jako
chór parafialny. Repertuar cały czas
się poszerza, także w stronę utworów świeckich. Chór musi mieć rolę
kształcącą i nie może zamykać się
tylko w obszarze jednego rodzaju
muzyki. Jednak najważniejsza dla
nas jest muzyka sakralna – stanowi
korzenie Cantate Deo. Nie ukrywam,
że chciałabym stworzyć także chór
kameralny, młodzieżowy. Z młodymi
ludźmi można robić jeszcze inne rzeczy.
Czytałam, że sama opracowuje
pani utwory, sprawiając, że ich
wykonanie jest oryginalne.
Dobieracie je wspólnie, czy podsuwa pani własne?
Sama dobieram pieśni, znając
możliwości zespołu. Często służą
tylko szkoleniu, bo nigdzie ich nie
wykonujemy. Nie jestem specjalistką
od opracowywania. Wolę, by zrobił
to fachowiec. Ale nie zawsze znajduje się opracowanie utworu na cztery
głosy, dlatego warto czasem własnoręcznie to wykonać. Tak zrobiliśmy
ostatnio z „Murami” Jacka
Kaczmarskiego. Pomaga nam też
zaprzyjaźniony kompozytor. Mamy
także specjalistkę od języka angielskiego, niemieckiego. Ludzie chcą
wiedzieć, co śpiewają.
Zespół dorobił się własnych
wydawnictw płytowych?
Nagraliśmy płytę kolędową, z pieśniami pasyjnymi, z pieśniami patriotycznymi. Większość naszych koncertów mamy też zarejestrowaną.
Nagranie płyty nie jest proste. My się
utrzymujemy ze skromnych składek
miesięcznych i niewiele moglibyśmy
samodzielnie zdziałać. Ogromnym
wsparciem jest dla nas dzielnica i
Wydział Promocji i Kultury oraz
Ośrodek
Kultury
„Arsus”.
Chcielibyśmy oczywiście nagrać też
inne pieśni…
Od kiedy objęła pani w 1984 kierownictwo chóru, wprowadziła
pani wiele istotnych zmian. Jest
dziś jeszcze coś, co chciałaby pani
poprawić?
Wszystko… Dyrygent zawsze znajdzie coś do poprawy. Nie ma nic
wykonanego idealnie. No i brakuje
nam coraz bardziej stałego akompaniatora. Muszę czasem ratować sytuację na tyle, na ile potrafię. Potrzebny
jest też stały nauczyciel emisji głosu.
Jednak nie mamy na to funduszy,
choć jeszcze bez tego jakoś sobie
radzimy… Jest za mało pieniędzy na
amatorskie zespoły (nie tylko chóry),
a to właśnie w nich zaczynają
późniejsi zawodowcy. Jeśli nie
będzie zespołów amatorskich, padnie nam ważna część kultury. Na
razie jednak cieszymy się, że wiele
dobrych rzeczy się udaje!
Nad czym obecnie pracuje Cantate
Deo?
Zaczynamy przygotowywania do
koncertu kolędowego, w zmienionym repertuarze. Chcielibyśmy też
pojechać na koncert adwentowy do
Pragi…
Od lipca 2011 członkowie chóru
działają też w Stowarzyszeniu
Kulturalnym „Carmen”. Jakimi sukcesami mogą się tam pochwalić?
Co jeszcze planują?
Chcieliśmy przyciągnąć ludzi i
zaprezentować inne sposoby
spędzania wolnego czasu. W
zeszłym roku przygotowaliśmy przyjemne warsztaty pieśni patriotycznej,
a potem wspólnego kolędowania w
„Arsusie”. Razem, śpiewając, robiliśmy ozdoby choinkowe. Chcemy
zorganizować dużą imprezę związaną z muzyką chóralną. Ale wszystko
powoli, małymi krokami, wspólnymi
siłami.
ROZMOWA I FOT.
AGNIESZKA GORZKOWSKA
14 grudnia 2012
WIADOMOŚCI
PARAFIALNE
Boże Narodzenie zbliża się wielkimi krokami. Śnieg już
gości na ulicach, z witryn sklepów uśmiechają się do
nas przyjaźnie Mmikołaje, bałwany, renifery. Zapewne
część z Państwa już realizuje krok po kroku listę
świątecznych sprawunków, planuje zakup choinki,
zamówiła w osiedlowych sklepach świeże wyroby.
Aby Państwo nie zapomnieli w świątecznym zamęcie
o uczestnictwie w nabożeństwach, poniżej
przypominamy, co parafie przygotowały z tej okazji dla
wiernych.
W Parafii Rzymskokatolickiej Świętej Rodziny
16 grudnia, czyli w trzecią niedzielę adwentu, rozpoczną
się rekolekcje adwentowe, które potrwają do środy
19 grudnia. Poprowadzi je ks. Henryk Andrzejewski,
proboszcz Parafii Św. Doroty dziewicy i męczennicy
w Pszczopnowie . Nauki rekolekcyjne będą trwały na
każdej mszy św., a w dni powszednie (tj. od
poniedziałku do środy) również na mszy św. roratniej
o godz. 6.30, a następnie na mszach św. o godz. 8.00,
18.00 i 19.30.
Również 16 grudnia rozpoczną się Dni Kwartalne
Modlitw o życie chrześcijańskie rodzin.
Od 17 grudnia, na czas świąt Bożego Narodzenia, wizyty
duszpasterskie zostają wstrzymane. Wznowienie
nastąpi 2 stycznia 2013 roku.
W Parafii Najświętszego Serca Jezusa Chrystusa
możecie już Państwo zaopatrzyć się w opłatki oraz
świece Caritas.
Zwyczajem lat ubiegłych będziemy mieli możliwość
sprawienia radości na święta dzieciom i rodzicom
potrzebującym wsparcia. Zachęcamy gorąco do
niesienia tej radości. Własne datki, pomysły na ten cel
można składać w zakrystii, bądź kancelarii.
W Wigilię o godz. 17.00 organizowany jest wieczór dla
wszystkich, którzy nie mają możliwości spędzić tego
ważnego wydarzenia z bliskimi, z różnych powodów.
Chętnych prosimy o zgłaszanie się do księży.
21 grudnia po mszy świętej wieczornej odbywać się
będą przedświąteczne porządki świątyni.
NAPRAWA
Remonty, malowanie
elewacji, glazura,
CHŁODNIE,
terakota, gładź gipsowa,
LODÓWKI,
panele podłogowe,
biały montaż, sufity
KOSTKARKI
podwieszane, ocieplanie
603-584-876
poddaszy, itp.
517-624-376
Pożyczki bez BIK
Masz problem w Banku?
Dzwoń
502-221-526
lub wyślij SMS o treści:
,,Pożyczka”
Profi Credit
POGOTOWIE
KOMPUTEROWE:
SZYBKO, TANIO
Z DOJAZDEM
DO POTRZEBUJĄCEGO
TEL. 606-179-988
MAIL: [email protected]
14 grudnia 2012
PO NASZYCH PUBLIKACJACH
List rodziców w sprawie „czwórki”
Uzupełniająca informacja o
rozbudowie Szkoły
Podstawowej nr 4 w Ursusie z
okazji 50-lecia – do
wiadomości Burmistrza.
W imieniu zainteresowanych rodziców z tej szkoły
przy ul. Sławka 9 oraz rodziców z Przedszkola nr 200 przy
ul. Balbinki 1 składamy informację oraz protest przeciwko zlokalizowaniu na terenie
tej szkoły – lecznicy dla zwierząt.
Jedyny podjazd z dowozem dzieci do przedszkola
jest wspólny z podjazdem dla
chorych zwierząt. Należy
dodać, że ul. Balbinki jest
bardzo wąska. Natomiast
brak praktycznie podjazdów
dla dzieci do szkoły poza
małą zatoką na ruchliwej
ulicy Bohaterów Warszawy,
gdy jednocześnie jest obok
duży, ogrodzony siatką plac i
podjazd do przychodni.
Nasuwa się pytanie: kto
dopuścił do takiej lokalizacji
lecznicy dla zwierząt i kto
pozwolił na jej działalność –
który to SANEPID?
Wnioskujemy o zamknięcie tej lecznicy, zanim
nastąpi tragedia jakiejś psiej
epidemii wśród dzieci szkoły
i przedszkola. Wnioskujemy,
by budynek ten włączyć do
obiektów szkoły nr 4, na
której terenie powstał i nadbudować drugie piętro zaniechanego skrzydła – przy
obecnych trudnościach z
budową nowych szkół, jakie
planowano na Skoroszach. A
powstały
tam
sklepy
Biedronki i bloki deweloperskie! Obok wielkiego centrum
handlowego
„Skorosze”!
Nasuwa się kolejne pyta-
nie: kto imiennie podjął
decyzję dotyczącą sprzedaży
części działki szkolnej, co
ograniczyło planowaną rozbudowę placówki?
Jedno
jest
pewne.
Nabywcą części działki szkoły nr 4 jest ob. M. Topolski,
który był w owym czasie rad-
nym Ursusa.
Wiadomo również, że burmistrzem Ursusa w owym
czasie był Henryk Linowski,
niegdyś
przewodniczący
ZChN, a obecnie przewodniczący Rady Dzielnicy Ursus i
członek
Stowarzyszenia
Obywatelskiego w Ursusie,
zarządzającego wraz z PO
dzielnicą.
Wiadomo także, że zastępcą burmistrza w owym czasie
była Pani Gosiewska – żona
śp. Posła Gosiewskiego z PiS.
Dyrektorem szkoły nr 4 była
wtedy Dorota Jakubowska,
która po 5-letniej kadencji
została powołana ponownie,
podobno bez konkursu.
Przepraszamy, że nie podajemy nazwisk, gdyż nasze
dzieci uczęszczają do tej
szkoły lub przedszkola, z
którego przejdą do tej szkoły i
boimy się, że mogą spotkać
je tam jakieś przykrości.
Prosimy zobaczyć na własne oczy występujące tu
zagrożenia sanitarne i bezpieczeństwa dzieci, szczególnie że od ulicy Bohaterów
Warszawy w okresie szczytu
ruchu
samochodowego,
zmiany w szkole i odbioru
uczniów.
Jeśli przy tej lokalizacji nie
naruszono prawa, to inwestorowi należy z urzędu
zwrócić koszt zakupu działki i
koszt budowy lecznicy.
RODZICE – SZKOŁA NR 4
W URSUSIE
Przyjadą po elektrośmieci
Nie wiesz, co zrobić ze starą
lodówką? Właśnie wymieniłeś
telewizor, a na stary brak już
miejsca? Masz w domu
„kolekcję” starych i
niepotrzebnych urządzeń, które
jedynie zajmują cenną
przestrzeń? Jeżeli przynajmniej
na jedno z tych pytań
odpowiedziałeś twierdząco –
powinieneś zainteresować się
programem zbiórki
elektrośmieci.
W
październiku
w
Warszawie ruszył program
bezpłatnego odbioru z
domów wielkogabarytowego, zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego.
Partnerem przedsięwzięcia
jest Urząd Miasta Stołecznego Warszawy. Każdy, kto
chce zamówić odbiór dużych
elektrośmieci z domu, może
zadzwonić na numer telefonu 22 22 33 300 lub wypełnić
formularz za pośrednictwem
strony internetowej www.elektrosmieci.pl i umówić się
na transport w dogodnym dla
siebie terminie. Program
obejmuje
obszar
całej
Warszawy i ma charakter
stały. Co istotne – w ten sposób możemy oddać jedynie
duże i ciężkie sprzęty elektryczne i elektroniczne, jak:
lodówki, telewizory, zmywarki etc. Drobne elektrośmieci
można przynosić do specjal-
nych punktów, dostępnych
na terenie każdej dzielnicy.
W Ursusie taki punkt działa w
każdą sobotę w godzinach
10-14 na parkingu przy
Urzędzie Dzielnicy (Plac
Czerwca 1976 roku nr 1).
Call Center – odbiory z
domów: tel. 22 22 33 300 od
poniedziałku do piątku w
godz. 10-19, w soboty w godz.
10-14.
HAK
Nie tylko dla dzieci
Przy ulicy Kaliskiej 15 od
dwóch lat działa klub
prowadzony przez
Stowarzyszenie Pomocy
Psychologicznej – „Pierwszy
krok”. Stowarzyszenie zostało
założone przez pedagogów i
psychologów – rodziców,
którzy chcieliby podzielić się
wiedzą z innymi rodzicami.
Działania na Kaliskiej dotyczą zajęć wczesno rozwojowych dla dzieci do lat 3 oraz
wsparcia dla rodziców, opiekunów. Wspólna zabawa,
obserwacja zachowań dzieci
w grupie, aktywnie spędzany
z nimi czas, możliwość skorzystania z porad psychologa
w sprawach związanych z
wychowywaniem dziecka, z
emocjami mu towarzyszącymi – to istota zajęć. Ale
przede wszystkim to wspólne
miejsce spotkań rodziców z
małymi dziećmi, miejsce
wymiany poglądów, informacji, udzielania wsparcia.
To, co różni je od innych
podobnych działań, to otwartość. Zajęcia są bezpłatne i
można w nich uczestniczyć
w dowolny sposób. Można
dopasować sobie zajęcia do
własnych potrzeb, czasu;
ważne, żeby być z dzieckiem.
Tu nie zostawiamy latorośli
pod opieką innych, nie stawiamy się w roli obserwatorów, tylko razem uczestniczymy w zajęciach.
Zapraszamy od poniedziałku do czwartku od godz. 9.
Zajęcia odbywają się m.in. w
ramach
projektu
Moje
Pierwsze Kroczki współfinansowanego z dostacji PO
FIO 2011
AM
Apetyt rośnie…
Po fantastycznym początku
piłkarze KS Ursus nieco opadli
z sił. Mimo słabszej końcówki
rundy, na półmetku rozgrywek
III ligi plasują się na wysokiej,
trzeciej pozycji. Przed
sezonem wiele osób taki
wynik wzięłoby w ciemno.
Apetyt rośnie w
miarę jedzenia – ta
stara maksyma pasuje jak ulał do sytuacji
naszych
piłkarzy.
Głównym
celem,
jaki
postawiono
przed nimi na początku sezonu, było utrzymanie się w
lidze. Po piorunującym
początku rundy wiadomo
było, że cel zostanie osiągnięty. Zdobycie 30 punktów w 15
pierwszych meczach bez
wątpienia to gwarantuje.
Jak wyglądała jesienna
runda? Prześledźmy wspólnie statystyki. Najskuteczniejszym zawodnikiem Ursusa
był zdobywca 7 goli – Jewhen
Radionow, który plasuje się
na 4. pozycji w klasyfikacji
strzelców łódzko-mazowieckiej III ligi. Dobra dyspozycja
Ukraińca nie uszła uwadze
klubów z wyższych klas.
Mówi się o zainteresowaniu
zawodnikiem ze strony m.in.
Jagiellonii Białystok czy
Polonii Warszawa. Klub z
Konwiktorskiej
zaprosił
nawet Radionowa na testy.
Na razie trudno przewidzieć,
czy nasz najskuteczniejszy
strzelec pozostanie w kadrze
„Traktorków”.
W rundzie jesiennej Ursus
odnotował 9 zwycięstw, 3
remisy oraz tyle samo
porażek. Najwyższym
zwycięstwem było to
z Włókniarzem Zelów
(4:2), zaś najwyższymi porażkami – z
Bronią Radom oraz
GKP Targówek (po
0:2). Co ciekawe, w pierwszych 11 kolejkach nasi piłkarze byli drużyną niepokonaną. Wyższość rywala musieli
uznać dopiero po meczu z
rywalem z GKP Targówek.
Do 7 stycznia piłkarze
mają wolne. Dopiero w
nowym roku rozpocznie się
cykl przygotowań do rundy
wiosennej. Sztab szkoleniowy planuje tygodniowy obóz
treningowy (najprawdopodobniej w Bydgoszczy) oraz
szereg gier kontrolnych.
Wśród potwierdzonych sparingpartnerów
można
wymienić
m.in.
Znicz
Pruszków, Świt Nowy Dwór
Mazowiecki oraz Pelikana
Łowicz.
ŁP
JAJA
z wolnego wybiegu
Dobrostan zwierząt hodowlanych jest w Europie
postrzegany jako ważna
kwestia polityczna i publiczna. W wyniku rosnącej świadomości konsumentów, dotyczących pochodzenia kupowanej żywności oraz metod jej produkcji, rośnie europejski rynek żywności
etycznej. W odpowiedzi na
zainteresowanie i wymagania konsumentów Zakład pakowania jaj „INVEST MICHEL” sp. j. z miejscowości
Kobier ne (powiat miński),
zajmujący się sprzedażą jaj
od ponad 10 lat, zaczął dobrowolnie od 4 lat wprowadzać społeczne i ekologiczne
standardy do swoich działań
biznesowych, w postaci tzw.
polityki społecznej odpowiedzialności biznesu. Firma zaczęła reagować na żywność
produkowaną z zapewnie-
niem dobrostanu zwierząt.
Jaja z alter natywnych, bezklatkowych systemów są
pierwszymi produktami tego
typu. Dzięki wysiłkom i dużym zaangażowaniu pracowników wprowadzone
zostały na stałe do oferty firmy dwa produkty jaj z chowu
na wolnym wybiegu:
– jaja 1-PL – tradycyjny
chów wolnowybiegowy
klasy L (duże) w opakowaniu Super Face,
– jaja 1-PL - od kury zielononóżki kuropatwianej
klasy M (średnie) w opakowaniu IMAGE.
Producentem opakowań
jest lider rynkowy w tej branży fir ma Hartmann Polska
sp. z o.o. z Gorzowa Wielkopolskiego. Jest ona wieloletnim partnerem handlowym
„INVEST MICHEL” sp. j., projektuje i tworzy opakowania
do jaj najlepszej
jakości.
Jaja z chowu na
wolnym
wybiegu
oznaczone numerem
kodu producenta rozpoczynającym się od cyfry 1-PL to
jaja od tzw. „szczęśliwych
kur” przebywających na
świeżym powietrzu. Kury
mają w ciągu dnia stały dostęp do wybiegów na świeżym powietrzu, pokrytych
głównie roślinnością. Wnętrza budynków muszą spełniać odpowiednie warunki,
maksymalna gęstość wynosi
2500 ptaków na hektar (4 m2
na kurę). Ptaki mogą poruszać się na wiele sposobów,
wzmacniając w ten sposób
kości. Mają więcej miejsca
niż w innych systemach i mogą grzędować, wybierać
miejsce gniazdowania i realizować wiele z ich nor mal-
nych zachowań. Przebywając
na świeżym powietrzu, kury
mogą zażywać kąpieli piaskowych, oraz dobierać sobie pożywienie według własnych potrzeb. Pokarm podawany nioskom jest precyzyjnie dobierany, są to naturalne pasze (ziar na zbóż,
marchew, lucer na, pokrzywa) bez dodatków konser wantów. Dzięki temu kury
znoszą smaczne jaja o naturalnej bar wie żółtka.
Do produkcji jaj spożywczych typu 1-PL świetnie nadają się także rodzime rasy
kur, tzw. zielononóżka kuropatwianej. Rasy te są szczególnie dobrze przystosowane do
żerowania na wolnym wybiegu, mają atrakcyjne ubarwienie piór, charakteryzują się
dobrą zdrowotnością, smacznymi jajami i mięsem. Wyjątkowym walorem tych jaj jest
niska zawartość cholesterolu
w żółtku, harmonijnie skorelowana z zawartością lecytyny (zapobiegającej starzeniu
się komórek), co stanowi wyróżnik genetyczny zielononóżek. Do cennych biologicznie
składników należą też: działający przeciwbakteryjnie lizozym (naturalny antybiotyk), przeciwzapalna cystatyna) stymulująca odporność
immunoglobina Y i hamująca
procesy utleniania foswityna.
Jaja pochodzące od naturalnie żywionych zielononóżek,
poza swoją tradycyjną funkcją żywieniową, mogą pełnić
rolę żywności leczniczej.
Jaja od kur z wolnego wybiegu cieszą się dużym zainteresowaniem klientów, dlatego też zachęcamy wszystkie supermarkety do podjęcia kroków, prowadzących
do sprzedaży jaj pochodzących od kur z systemów bezklatkowych.
INVEST MICHEL
Kobierne 44A
05-311 Dębe Wielkie
tel/fax 25 757 76 38

Podobne dokumenty

Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA

Nr 4 (38) PISMO MIESZKAŃCÓW DZIELNICY 10 MAjA jak wszystkim 22 kwietnia Fundacja dla Ursusa przekazała na ręce wiceprezydenta m.st Warszawy, Jacka Wojciechowicza, petycję podpisaną przez prawie 5 tysięcy mieszkańców, której głównym postulatem ...

Bardziej szczegółowo