Niedołężnie wydany Dołęga
Transkrypt
Niedołężnie wydany Dołęga
Niedołężnie wydany Dołęga W powieści Dołęgi-Mostowicza Trzecia płeć mamy opis kolacji, w której bierze udział kilka osób, między innymi student i młoda kobieta. Toczy się dyskusja na tematy ogólne, dyskusja przeradzająca się w gwałtowny spór. Nie bez znaczenia jest okoliczność, że student przebywa u siebie, we własnym mieszkaniu, a kobieta jest gościem. Głos właśnie zabrał student, a w jego polemicznej wypowiedzi kobieta dopatruje się aluzji ku jej osobie skierowanej. Coś jakby kamyk wrzucony do jej ogródka. Czuje się urażona. Student ratuje sytuację wtrącając: „Nie mówi się o obecnych.” Wyobraźmy sobie, że wskutek przejęzyczenia chłopak palnął: „Nie mówi się o obcych.” Jakże by to fatalnie zabrzmiało. Po prostu nietakt, gafa, mimowolne chamstwo. A teraz proszę sobie wyobrazić, że w egzemplarzu, który jest moją własnością (KAW Białystok 1989), tak właśnie wydrukowano. Osobie, która jest gościem, student daje do zrozumienia, że wcale nie miał jej na myśli, i robi to przy pomocy słów: „Nie mówi się o obcych.” Pomyślmy o pracownikach wydawnictwa, o kimś, kto przepisywał tekst przygotowując go do druku. Wyrazy „obecnych” i „obcych” na pierwszy rzut oka wydają się identyczne, niemniej pomieszanie ich, tak jak to miało miejsce w wypadku wyżej opisanym, świadczy o kompletnej bezmyślności kopisty. A także o bezmyślności korektora. Gdzie się podziewała osoba odpowiedzialna za korektę? Czyżby jej w ogóle nie było? Patrzę na odwrotną stronę karty tytułowej. Owszem, jest ktoś taki. Widnieje czarno na białym: korektor Małgorzata Waś. Nazwisko korektora raczej rzadko spotyka się wśród informacji pochodzących od wydawnictwa. Małgorzata Waś uznała za konieczne zaznaczyć, iż był tam w białostockim wydawnictwie ktoś, kto czuwał nad poprawnością tekstu, nad zgodnością druku z tym, co pozostawił potomności pisarz. Gdyby przeoczenie fatalnych „obcych” było czymś sporadycznym, dałbym spokój i powiedział sobie: są większe zmartwienia. Ale rzecz w tym, że owo wydanie Trzeciej płci, które trafiło na moją półkę biblioteczną, to jakieś kuriozum. Roi się w nim od byków. Na stronie 55 czytam „o różnicy, jaka zachodzi między panią Anielą.” Oczywiście powinno być: między panią a Anielą. Na s. 72 mamy „intercyjnym” zamiast „inercyjnym”. S. 72: jest „energia”, a ma być „egeria”. Poza tym zatrzęsienie tzw. literówek, brak przecinków tam, gdzie trzeba, podczas gdy inne miejsca upstrzone przecinkami niepotrzebnymi. No i szokujące błędy ortograficzne („obdaża” zamiast „obdarza”). Czytałem z czerwonym ołówkiem w ręku, tak jak się czyta zeszyt uczniowski. Ostatnią moją poprawką było przekreślenie nazwiska: Małgorzata Waś – i wpisanie poniżej: Antoni Kawczyński. Już to nie miał szczęścia do powojennych wydawnictw Tadeusz Dołęga-Mostowicz, pisarz obdażony... pardon... obdarzony szczerozłotym talentem, jeden z najpoczytniejszych w międzywojniu. Oto wielkie przedsięwzięcie Wydawnictwa Łódzkiego: Utwory wybrane TDM. Zajmijmy się tomem piątym: Trzy serca (WŁ 1989). Aż dwie panie wpakowały swoje nazwiska na odwrotną stronę karty tytułowej, aż dwie pochwaliły się swoją robotą korektorską: Zofia Józefowicz i Hanna Kraszewska. Sprawdźmy teraz efekty działalności obu paniuś. Czytamy na s. 152: „Z ojca trudno wzlecieć do rejonów sztuki.” Dlaczego „z ojca”? – zastanawia się czytelnik. Ale tylko przez moment trwa owo główkowanie, bo w następnej chwili przypomina się czytającemu zdanie o kobiecie, towarzyszce życiowej artysty, która rejony sztuki zamienia w kojec. A zatem winno być: „Z kojca trudno wzlecieć...” itd. Rzeczywiście trudno, te trudności macie właśnie przed oczami. Dwie pracownice Wydawnictwa Łódzkiego otrzymały misję przygotowania do druku książki wspaniałego artysty Tadeusza Dołęgi-Mostowicza, powieściopisarza, który wzniósł się do wysokich rejonów sztuki pisarskiej. A te dwie pindy ściągnęły go do kojca.