1 dr hab. Piotr Majewski Historia w muzeum. Historyk a muzealne

Transkrypt

1 dr hab. Piotr Majewski Historia w muzeum. Historyk a muzealne
1
dr hab. Piotr Majewski
Historia w muzeum. Historyk a muzealne środki przekazu
Czy potrzebna jest polityka historyczna, która w swej istocie jest niczym innym jak wybraną
z wielu narracją wspieraną przez państwo i jego instytucje? Jest to pytanie zasadnicze w dyskusji o
treści ekspozycji muzealnych. Treści historyczne konstytuujące zbiorowość, jej tożsamość, winny
być sferą zainteresowania państwa i podległych mu instytucji.
Rzecz prosta na poziomie generalnej konstatacji komplikuje się w szczegółach, niosąc za
sobą również wiele konsekwencji etycznych. Dla historiografów starożytnych przeszłość i jej opis
były lamusem narzędzi przydatnych socjotechnicznie. Przeszłość dostarczała wiedzy o zawiłościach
polityki, kształtowała wzorce osobowe, uzasadniała aktualny, z założenia optymalny, ustrojowy stan
rzeczy. Nigdy profesja historyka nie została oswobodzona od tej służebności. Nadal nie jest, po
prostu, nauką, wyjaśniającą kształtowanie się tej a nie innej rzeczywistości społecznej i kulturowej.
Przeszłość, zwłaszcza w świadomości zbiorowej, nie układa się wyłącznie według schematu
warsztatu historycznego, bywa przedmiotem interpretacji i narzędziem osiągania celów
politycznych.
Niezależnie od skomplikowania materii, którego świadomi są zarówno historycy z
doświadczeniem akademickim jak również ich praktykujący w muzeach koledzy, często – w obu
tych rolach jednocześnie – trudno wyobrazić sobie spójną muzealną opowieść o historii Polski bez
swego rodzaju skoordynowania (z braku lepszego słowa) treści upowszechnianych w muzeach.
Pytanie praktyczne, do kogo winno należeć wypełnianie roli koordynatora (moderatora)? Tylko
zaproszenie do dobrowolnej współpracy w tym zakresie może być formą kreowania polityki
historycznej na miarę standardów demokratycznego państwa, przeprowadzaną z udziałem instytucji
z mocy prawa odpowiedzialnych za pamięć narodową i tej pamięci ochronę. Owa polityka
historyczna w jej muzealnej odsłonie może być również przykładem wypełniania zasady
pomocniczości państwa wobec instytucji samorządowych w sferze polityki pamięci. Obok narracji,
2
którą w Drugiej Rzeczypospolitej nazwano by państwotwórczą, doskonale odnaleźć się mogą
narracje regionalne, lokalne. Pluralizm organizacyjny polskiego muzealnictwa, podporządkowanie
znacznej części muzeów władzom samorządowym, jest nadal nie do końca wykorzystaną szansą na
odkrywanie historii małych ojczyzn. Tak bowiem, jak trudno opowiadać o dziejach polskiego
muzealnictwa bez zrozumienia, czym był i jest regionalizm, tak trudno zrozumieć Polskę bez
zrozumienia bogactwa jej lokalnych odmienności.
Nowe inwestycje muzealne, zmieniające krajobraz polskiego muzealnictwa, to także
towarzysząca im fascynacja nowymi, według miary dnia dzisiejszego, technologiami. Jednak
nowoczesność organizacji przestrzeni ekspozycyjnej nie musi mieć z założenia pozytywnego
wymiaru. W skrajnym wypadku, w sferze przekazu historycznego, może być jedynie atrakcyjnym
opakowaniem kłamstwa. Jedną z głównych ról muzeum pozostaje tworzenie warunków do kontaktu
indywidualnego z autentykiem, bez którego to autentyku instytucja o nazwie muzeum nie ma racji
bytu. Wprowadzanie nowoczesnych form ułatwiania dostępu do zasobów muzealnych jest oznaką
zmian cywilizacyjnych i procesem zasadniczo nieodwracalnym. Implementacja środków high-tech
uzasadniona wydaje się jednak wyłącznie jako dodatkowe źródło informacji o autentyku, nie zaś
jako zastępowanie go. Jak zauważył dziennikarz i kulturoznawca dr Mirosław Pęczak: W dzisiejszej
kulturze, przeładowanej elektroniką, nieoczekiwanie wzrasta znaczenie bezpośredniego kontaktu,
żywej mowy, natychmiastowego odzewu. Te same uwagi odnieść można do digitalizacji w muzeach,
której nie należy sprowadzać do jej wymiaru technologicznego. Jest ona szczególną formą
ułatwiania dostępu do zbiorów muzealnych, zachętą do kontaktu z autentykiem, ale także procesem
wspomagającym zmiany zarządcze w muzeach, ich działalność konserwatorską, ewidencyjną,
badania naukowe, w tym tyczące proweniencji zbiorów, generalnie – wszelkie zadania muzeów,
wynikające z obligacji prawnych, jak również biorące się ze społecznych oczekiwań oraz wobec
tego społeczeństwa powinności.
O zachowaniu dziedzictwa rozstrzyga w naszych czasach nie tylko polityka władzy
centralnej, przekonanie decydentów czy nawet merytokratycznego establishmentu o tym, co i jak
3
należy chronić. W nie mniejszym stopniu rozstrzyga o tym opinia społeczna, czy raczej – opinie
różnych środowisk, dla których zabytki, muzea, materialne formy dziedzictwa są codziennością,
częścią krajobrazu, przede wszystkim – krajobrazu mentalnego. O tym, czy pomniki przeszłości,
muzea, są trwałym elementem tego krajobrazu, takim jak inne instytucje kultury, także takim, jak
szpitale, stadiony, supermarkety, decyduje również aktywność muzeów na rzecz działalności
upowszechnieniowej, praca na rzecz społecznego otoczenia.
Pytanie o miejsce dla historii, szerzej dla nauk, humanistycznych w szczególności, w
muzeach, ich uprawianie i stosowanie. W 1940 r., kiedy brytyjski gabinet wojenny debatował nad
koniecznością redukcji budżetowych, większość ministrów stosunkowo łatwo przyjęła założenie, iż,
by wspomóc produkcję wojenną, należy ciąć wydatki na kulturę. Premier Winston Churchill
stwierdził jednak, iż, jeśli sami mamy redukować kulturę, to o co w zasadzie toczymy tę wojnę. W
dzisiejszych czasach ta tak paradoksalnie postawiona kwestia również nie straciła znaczenia,
zwłaszcza, kiedy pewien tradycyjny kanon wiedzy o przeszłości oraz kanon przekazywania tej
wiedzy, utraciły walor oczywistości. W dyskusji bowiem o kształtach zbiorowej pamięci nie jest
bez znaczenia dokonująca się dekonstrukcja tradycyjnego sposobu postrzegania procesu
historycznego i nauczania o nim. Na pytanie po co nam historia?, gdzie pod słowem historia
rozumieć można pewien sposób interpretowania rzeczywistości jako ciągu doświadczeń, a nie
efemerycznych incydentów, Carlos Pereyra odpowiadał, iż bez odwoływania się do wiedzy
historycznej nie można odpowiedzieć na żadne z pytań dotyczących obecnej sytuacji. Orientacja w
zawiłościach okresu współczesnego jest możliwa tylko wtedy, kiedy za punkt wyjścia przyjmie się
szeroką wiedzę o procesie, w którego wyniku świat stał się taki, jaki jest. Konieczność stawiania
takich pytań zdaje się być dziś mniej oczywista niż kiedykolwiek. O potrzebę stawiania takich
pytań także toczymy tę wojnę.
Bez podjęcia próby wygrania tej walki o świadomość zbiorową, świadomość potrzeby
zachowania dokumentów dziedzictwa oraz form nauczania o nim, świadomość oczywistą dla
naszego milieu, ale nieoczywistą w szerszych kręgach naszej zbiorowości, trudno będzie
4
spodziewać się satysfakcjonujących efektów, także – zachowania podstawowych zadań muzeów,
niezmiennych w swej istocie wobec zmieniającego się cywilizacyjnego kontekstu. W świetle tych
rozważań otwiera się kolejne wielkie zagadnienie: czy dziedzictwo jest wartością samą w sobie, czy
też wartością warunkowaną społecznymi potrzebami?
Kończąc, wypada zwrócić uwagę na czynnik personalistyczny. Tym, co określa atrakcyjność
muzeum dla osoby uprawiającej naukę, potrzebującej kontaktu z jej wynikami, jest przede
wszystkim jego interdyscyplinarność; interdyscyplinarność zbiorów, ludzkich specjalności,
rozstrzyganych problemów. To jest to coś szczególnego, co składa się na wyjątkowość muzeów
jako instytucji i jako środowisk pracy twórczej. I to także jest godną podtrzymania częścią
dziedzictwa.

Podobne dokumenty