tutaj - Ruch Chorzow
Transkrypt
tutaj - Ruch Chorzow
Fot. Norber zródło: Sport (PL) | 26.5.2014 Strona: 3 Autor: Zbigniew Cieńciała | Temat: Ruch Chorzów Klub-prasa Zepsute święto „Niebiescy” dzięki zwycięstwu na Łazienkowskiej są już o krok od kwalifikacji do europejskich pucharów. Tylko czy teraz celem podopiecznych Jana Kociana jest nadal trzecie miejsce w ligowej tabeli? „N iebiescy” odnieśli w niedzielę sensacyjne zwycięstwo na Łazienkowskiej. Zepsuli legionistom mistrzowski nastrój, w jakim byli od sobotniego wieczoru po remisie „Kolejorza” dającym im 10 tytuł. Była to też pierwsza porażka Legii pod sterami Henninga Berga. Ruch dzięki zwycięstwu umocnił się na trzeciej pozycji w ligowej tabeli i jest już dosłownie o krok od kwalifikacji do europejskich pucharów. Tylko czy celem podopiecznych Jana Kociana jest teraz trzecie miejsce na pudle skoro odległość do Lecha stopniała do czterech punktów, a przed nimi środowa konfrontacja z… lechitami w Poznaniu? Bez kropki nad „i” „Niebiescy” nie ukrywali, że „okoliczność łagodząca”, czyli zdobycie mistrzowskiego tytułu, po stracie punktów przez Lecha w sobotę u siebie z Pogonią, była im na rękę. Liczyli, że legioniści myślami będą bliżej niedzielnego, wieczornego fetowania tytułu, niż determinacji do zwycięstwa nad nimi. Z kolei stołeczni kibice żądali od swoich ulubieńców zwycięstwa, pisząc na transparencie - „postawcie kropkę nad „i” – które jednocześnie byłoby klubowym rekordem, czyli dziewiątym zwycięstwem z rzędu. Z tyłu głowy chyba jednak siedziało stołecznym piłkarzom, że są już najlepsi w kraju, ponieważ w pierwszej połowie nie pokazali wiele z mistrzowskiej klasy. Odwrotnie goście, którzy tylko przed wyjściem na boisku tworząc szpaler oddali „czoło” mistrzom, bo na przerwę schodzili już z jednobramkowym prowadzeniem. Źle obliczony lot W 30 minucie, po rzucie rożnym, Bartosz Bereszyński chciał wybić piłkę głową, ale zrobił to tak niefortunnie, że padając na murawę dotknął jej ręką i sędzia Szymon Marciniak nie miał żadnych wątpliwości wskazując na „wapno”. Pewnym egzekutorem jedenastki okazał się Filip Starzyński. - Miałem dużo pecha w tej akcji. Źle obliczyłem lot piłki, nie kontrolowałem się padając na ziemię i piłka przypadkowo zaplątała się w moje ręce – odtwarzał sytuację przed rzutem karnym niepocieszony Bereszyński, przyznając jednocześnie, że on i jego koledzy przez pierwsze 45 minut nie grali, jak sobie zakładali w szatni przed meczem. Dość powiedzieć, że Legia, choć miała wyraźną przewagę w posiadaniu piłki, to oddała jeden celny strzał, zaś bramkowe sytuację stworzyła w 25 minucie - wtedy Kucharczyk trafił w boczną siatkę po wrzutce Tomasza Brzyskiego oraz w doliczonym czasie pierwszej odsłony, gdy „główka” Tomasza Jodłowca z dwóch metrów minęła prawy słupek bramki Krzysztofa Kamińskiego. Ruch powinien objąć prowadzenie już na początku spotkania, wtedy jednak Marek Zieńczuk nie przejął piłki po kapitalnym dośrodkowaniu Bartłomieja Babiarza, zaś w 34 minucie Duszan Kuciak końcami palców sparował strzał Daniela Dziwniela. Główka Stawara Drugą połowę rozpoczęła minimalnie niecelna próba z dystansu Kucharczyka, a potem ostry strzał Michała Żyry, który Kamiński kapitalnie odbił na róg. W 60 minucie Bereszyński omalże nie odkupił swoich win, ponieważ został ścięty w polu karnym przez Dziwniela, jednak płocki arbiter nie zauważył tego faulu i nie odgwizdał rzutu karnego. W odpowiedzi Ruch, po świetnie wykonanym rzucie rożnym zdobył drugą bramkę, jej autorem był Piotr Stawarczyk, którego nie upilnował Dariusz Rzeźniczak. Po stracie drugiej bramki Legia natarła i w 75 minucie Miroslav Radović płaskim strzałem z linii pola karnego skorygował wynik niedzielnego spotkania. Na więcej legionistów już stać nie było. Ruch mądrze się broniąc dowiózł zwycięstwo do końcowego gwizdka sędziego Szymona Marciniaka. Zbigniew Cieńciała Wygrany Pod szatnią Marek SAGANOWSKI: - Nie mogliśmy wejść w rytm, chorzowianie dobrze czekali na okazje do kontr, a zdobyta bramka sprawiła, że musieliśmy gonić wynik. Goście mają doświadczonych zawodników, wytrzymali presję, a nam trudno było wyjść na dogodne pozycje. Porażka jest porażką, ale trzeba się cieszyć z tego, co jest. Trzeba wspominać ten sezon przez pryzmat zwycięstw, przypominać to, co najlepsze. Piotr STAWARCZYK: - Sytuacja w naszej grupie jest mocno skomplikowana, więc te trzy punkty wiele nam dają. Mam także swój powód do zadowolenia, a przyznam ,że mam też szczęście do jubileuszowych meczów - w setnych derbach z Górnikiem strzeliłem bramkę i teraz w jubileuszowym, 150 meczu w barwach Ruchu znów zdobyłem gola, tylko czekać na jubileuszowe spotkania. Na razie cieszymy się z wygranej nad Legią, a za trzy dni powalczymy w Poznaniu. Krzysztof KAMIŃSKI: - Miałem kilka udanych interwencji, ale na zwycięstwo zapracowała cała drużyna. Cieszę się tym bardziej, że wróciłem do bramki po długiej przerwie, mam nadzieję, że dobrze odwdzięczyłem się trenerom za zaufanie. Kluczem do sukcesu była nasza konsekwentna w tyłach. Piotr Stawarczyk Jak sam przyznał – służą mu jubileusze. W niedzielę „Stawar” był bezbłędny, a swój jubileuszowy występ okrasił piękną główką, która przyczyniła się do zdobycia cennych punktów w walce o ligowe podium. Przegrany Bartosz Bereszyński Dużego niefarta miał w niedzielę Bartosz Bereszyński. Najpierw sprokurował rzut karny dla Ruchu w szczególnym momencie, gdy Legia zaczęła mocno dominować. Potem był faulowany w polu karnym, ale gapiostwo sędziów nie dało Legii szansy na strzał z 11 metrów, wreszcie jego znakomitej asysty nie wykorzystał Miro Radović. Jak na jeden występ, to sporo tego pecha. Wycinek elektroniczny opracowała firma NEWTON Media sp. z o.o. www.newtonmedia.pl Głos trenerów Jan KOCIAN: - Gratuluję Legii mistrzostwa, bo w całym sezonie to była zdecydowanie najlepsza drużyna. W niedzielę zagraliśmy przede wszystkim konsekwentnie. Jednak przy prowadzeniu 2:0 moi podopieczni stracili nieco koncepcję gry i to skutkowało bramką Radovicia. Mój zespół pokazał charakter i wolę walki. Pół roku temu nie przypuszczałbym, że na dwie kolejki przed końcem rozgrywek będziemy na trzecim miejscu. Walczymy o utrzymanie się na podium. Uważam, że to nasz sukces, ale ten zespół stać na jeszcze lepsze wyniki. Henning BERG: - Nie uważam, że po sobotnim remisie Lecha było mi trudniej zmotywować piłkarzy przed niedzielnym meczem. Nie przegraliśmy z Ruchem przez brak motywacji, bo mieliśmy sporo okazji do zdobycia bramek, ale brakowało precyzyjnego wykończenia akcji. Ruch chyba miał więcej szczęścia, bo uzyskał gole po rzucie karnym i rożnym. Cieszę się jednak, że ten mecz nie decydował o tytule. To spotkanie nie było naszym najlepszym, ale mogliśmy je wygrać. Jednak taki jest futbol. Nie zawsze w piłce nożnej 2+2 jest 4. Jesteśmy szczęśliwi ze zdobycia mistrzostwa Polski. Odebrałem wiele telefonów z gratulacjami. Jednak duży wkład w zdobycie tytułu miał Jan Urban. Nie miałem zbyt dużo czasu, aby zastanowić się na kogo chciałbym trafić w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Bardzo ciężko będziemy pracować, aby zakwalifikować się do tych rozgrywek, bo to ogromna szansa dla klubu.