Rozmawiamy z dziećmi o ich sile sprawczej, o

Transkrypt

Rozmawiamy z dziećmi o ich sile sprawczej, o
Rozmawiamy z dziećmi o ich sile sprawczej, o wpływie na rzeczywistość, o mocy zmieniania świata naszą
siłą i energią.
Justyna Czarnota: Podobnie jak kilka innych ośrodków, organizujecie "Lato w teatrze" dla dzieciaków,
z którymi pracujecie na co dzień.
Wiktoria Szczupacka: Na początku planowaliśmy "Lato w teatrze" dla gimnazjalistów, ale potem doszliśmy
do wniosku, że nie uda się tak zorganizować przestrzeni, żeby w trakcie warsztatów również dzieci mogły tu
spędzać czas tak jak zwykle. Więc zapytaliśmy wszystkich rodziców, czy chcą, żeby ich dzieciaki uczestniczyły
w projekcie, co wydaje się dla nich o tyle atrakcyjne, że tutaj nigdy nie miały żadnych zajęć teatralnych.
Fundacja UTU prowadzi od prawie dwóch lat Dom Kultury na Bydgoskim Przedmieściu - jednej
z biedniejszych i bardziej zaniedbanych dzielnic Torunia. Dzieci przychodzą do nas, kiedy chcą - wiedzą, że tu
drzwi zawsze stoją dla nich otworem. Grają z nami w gry, rozmawiają, bawią się, organizujemy im różne
zajęciaDla dzieciaków to bardzo ważne, żeby tu przychodzić, to takie ich miejsce. Zresztą - gdyby nie one, to
pewnie by nas w ogóle tu nie było.
Jak to?
Po roku działalności skończyło się dofinansowanie - na tyle mieliśmy umowę. A odnowione lokale często
przekazuje się przecież na działalność komercyjną. Kiedy zbliżał się moment zakończenia projektu
powiedzieliśmy dzieciom, że dalsza działalność Domu Kultury stoi pod znakiem zapytania i możliwe, że już
się nie spotkamy. Dzieci strasznie się tym przejęły, niektóre nawet płakały, a część z nich wpadła na pomysł
napisania listu do prezydenta - i to wcale nie miasta, ale państwa. Ostatecznie tego nie zrobiły, nic o tym nie
wiem w każdym razie. Ale ta dziecięca energia zainspirowała wszystkich instruktorów, czyli dorosłych, żeby
zaryzykować i tu zostać, pracować bez wypłat przez jakiś czas. Teraz sytuacja się poprawiła, jest (znowu
czasowe) dofinansowanie od Miasta, dostaliśmy również kilka grantów z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa
Narodowego, więc na podstawowe rzeczy wystarcza.
Dlatego rozpoczynając projekt wysłaliście do Instytutu ogromniasty list z informacją o ogłoszeniu okupacji
Bydgoskiego Przedmieścia! Teraz już rozumiem waszą tradycję pocztową!
Zgadza się, to podkreślenie inicjatywy i pomysłu dzieci, który zainicjował naszą dalszą kulturalną okupację,
ale przygotowując ten wielki list chcieliśmy nawiązać też do performansu Tadeusza Kantora "List". Siedmioro
listonoszy niosło przez całe miasto kilkunastometrowy list. Wówczas chodziło o wyjścia z galerii w przestrzeń
miasta, sztukę poczty. Kontekst polityczny też oczywiście był inny. Pokazywaliśmy dzieciakom zdjęcia z tego
wydarzenia i przygotowaliśmy podobną akcję. W tym całym zdarzeniu najważniejsze okazało się samo
pisanie listu, bo dało okazję do wypracowania podstaw naszego dalszego działania: określenia, czego
chcemy i o co nam chodzi, po co tu jesteśmy przez te dwa tygodnie. Od początku wiedziałam, że praca nad
formą wciągnie dzieciaki - całe to ozdabianie, malowanie i tym podobne. Ale też zaskakująco dobrze
wychodził wspólny namysł nad treścią: wszyscy siedzieliśmy naokoło i każdy mówił, co chce tam napisać. To
była prawdziwa burza mózgów.
Z tego, co pamiętam zaczyna się tak: "my, ludzie śmietanki (kulturalnej) z truskawkami z Torunia ".
Zaczęło się od postaci youtubera Śmietanki, bardzo popularnego i wciąż pojawiającego się w rozmowach
dzieci. Piotras zaczął krzyczeć: "My, ludzie Śmietanki", więc teraz jest "śmietanki kulturalnej", a że nie
wszyscy są z Bydgoskiego Przedmieścia, to jeszcze dodaliśmy "z truskawkami". (śmiech)
Inspiracją dla Waszych warsztatów jest hasło "occupy camp". Macie tu bardzo dużo maluchów. Ciekawi
mnie, co one rozumieją pod słowem "okupacja"?
Na początku tłumaczyliśmy, co się kryje pod tym słowem, ale potem, podpytując dzieciaki przy różnych
okazjach, zorientowaliśmy się, że to wyraz spoza ich słownika: po prostu go nie rozumieją, nie
konceptualizują w ten sam sposób, jak dorośli. Wobec czego zdecydowaliśmy się zmienić narrację na
bardziej przystającą do dziecięcego rozumienia świata. Mówimy teraz raczej o byciu w tym miejscu,
"jesteśmy" to nasze główne hasło. Rozmawiamy z dziećmi o byciu zauważonym, ich sile sprawczej,
o wpływie na rzeczywistość, o mocy zmieniania świata własną siłą i energią.
Podsłuchałam, że wasz pokaz będzie próbą ingerencji w rzeczywistość: każdy będzie mógł się z wami
skontaktować i zgłosić brak na przykład sklepu mięsnego w okolicy, a wy spróbujecie temu zaradzić.
Tak, dzieciaki będą stanowić taką "ekipę interwencyjną", która ma się pojawić w miejscach potrzebujących
dziecięcej energii, chaosu, zmiany zasad.
Będziecie przyjmować zamówienia na zmianę rzeczywistości?
No właśnie pracujemy nad technologicznymi aspektami tego zadania. (śmiech) Na pewno chcielibyśmy, żeby
dorośli dostrzegli dzieci, usłyszeli ich głos i zobaczyli, że w nich jest moc i potencjał zmiany.
To będzie na pewno szalony pokaz, bardzo zależny do energii widzów!
Przede wszystkim to mam nadzieję, że ten pokaz będzie bardzo poruszający. Że da do myślenia dorosłym...
Tego wam więc życzę!