Pobierz pdf - Prószyński i S-ka

Transkrypt

Pobierz pdf - Prószyński i S-ka
Tego samego autora polecamy:
Kolor magii
NA GLINIANYCH NOGACH
H
H
BLASK FANTASTYCZNY
WIEDŹMIKOŁAJ
H
H
RÓWNOUMAGICZNIENIE
WOLNI CIUT LUDZIE
H
H
MORT
BOGOWIE, HONOR,
ANKH-MORPORK
H
CZARODZICIELSTWO
H
ERYK
H
TRZY WIEDŹMY
H
PIRAMIDY
H
STRAŻ! STRAŻ!
H
RUCHOME OBRAZKI
H
NAUKA ŚWIATA DYSKU I, II, III
H
ostatni kontynent
H
CARPE JUGULUM
H
PIĄTY ELEFANT
H
PRAWDA
H
ZŁODZIEJ CZASU
H
zimistrz
H
H
StraŻ nocna
KOSIARZ
H
H
WYPRAWA CZAROWNIC
H
POMNIEJSZE BÓSTWA
H
PANOWIE I DAMY
H
Potworny regiment
H
PIEKŁO POCZTOWE
H
Łups!
H
ŚWIAT FINANSJERY
ZBROJNI
H
H
Humor i mĄDROŚĆ
ŚWIATA DYSKU
MUZYKA DUSZY
H
H
CIEKAWE CZASY
niewidoczni akademicy
H
H
MASKARADA
W północ się odzieję
H
H
OSTATNI BOHATER
Niuch
H
H
ZADZIWIAJĄCY MAURYCY
I JEGO EDUKOWANE GRYZONIE
Żółw przypomniany
H
H
para w ruch
Przełożył
Piotr W. Cholewa
Tytuł oryginału
THE SCIENCE OF DISCWORLD IV
JUDGEMENT DAY
Copyright © 2013 Terry Pratchett & Lyn Pratchett,
Joat Enterprises, and Jack Cohen
All rights reserved
Ilustracja na okładce
Paul Kidby
www.paulkidby.net
Redaktor prowadzący
katarzyna Rudzka
Redakcja
Agnieszka Rosłan
Korekta
Grażyna Nawrocka
Łamanie
Ewa Wójcik
ISBN 978-83-7961-033-4
Warszawa 2014
Wydawca
Prószyński Media Sp. z o.o.
02-697 Warszawa, ul. Rzymowskiego 28
www.proszynski.pl
Druk i oprawa
Drukarnia POZKAL Spółka z o.o.
88-100 Inowrocław, ul. Cegielna 10-12
I gdy zarysy nieznanych przedmiotów
Mkną z wyobraźni, w ciało je obleka
Pióro poety, nadając marzeniom
Miejsce, nazwisko i tło rzeczywiste.
William Shakespeare
Sen nocy letniej
(przełożył Stanisław Koźmian)
Nie widzimy rzeczy takich, jakie są.
Widzimy rzeczy takie, jacy my jesteśmy.
Anaïs Nin
Filozofia to kwestie, które mogą nie znaleźć odpowiedzi.
Religia to odpowiedzi, które nie mogą być kwestionowane.
Anonim
z Odczarowanie. Religia jako zjawisko naturalne
Daniela Dennetta
Naukowcy obecnie wierzą w Boga. Zobaczyli Go w Wielkim
Kalejdoskopie Hadronów.
Wędrowny kaznodzieja
wg tekstu w „New Scientist”
[…] nie stwarzałem świata – odrzekł Om. – Po co miałbym to robić?
On już tu był. I nawet gdybym go stworzył, to przecież nie w formie
kuli. Ludzie by z niego spadali. Wszystkie morza ściekałyby na dół.
Pomniejsze bóstwa
Chodźmy do biblioteki. Ma uziemiony dach z miedzi. Bogowie naprawdę nie znoszą takich rzeczy.
Pomniejsze bóstwa
Prolog
Światy płaskie i kuliste
Istnieje rozsądny sposób budowy świata.
Świat powinien być płaski, żeby nikt z niego przypadkiem nie spadł*,
chyba że stanie za blisko krawędzi, ale wtedy sam jest sobie winien.
Powinien być okrągły, żeby mógł obracać się statecznie, powodując
powolne zmiany pór roku.
Powinien mieć solidne wsporniki, żeby się nie zawalił.
Wsporniki powinny stać na mocnym fundamencie.
Aby uniknąć nieskończonej regresji, fundament powinien robić to,
co fundamentom wypada, to znaczy stać samodzielnie.
Świat powinien mieć słońce, żeby dawało światło. Słońce powinno być nieduże i nie za gorące, żeby oszczędzać energię, i powinno
okrążać świat, by oddzielić dzień od nocy.
Taki świat powinni zamieszkiwać ludzie, bo przecież nie ma sensu
go budować, jeśli nikt nie będzie na nim żył. A wszystko powinno się
zdarzać, ponieważ ludzie tego chcą (magia) albo ponieważ wymaga
tego moc opowieści (narrativum).
Takim rozsądnym światem jest Dysk: płaski, okrągły, podtrzymywany przez cztery światonośne słonie stojące pewnie na skorupie
gigantycznego, płynącego przez kosmos żółwia; zamieszkiwany przez
* Spadanie umyślne to całkiem inna sprawa i tutaj można być dowolnie kreatywnym (por. Blask fantastyczny, Kolor magii, Ostatni bohater).
7
N A U K A Ś W I ATA D Y S K U
zwykłych ludzi, magów, czarownice, trolle, krasnoludy, wampiry,
golemy, elfy, wróżkę zębuszkę i Wiedźmikołaja.
Ale…
Istnieje też głupi sposób budowy świata. I czasami to on jest niezbędny.
Kiedy eksperyment thaumaturgii podstawowej, wykonywany
na korcie do squasha na Niewidocznym Uniwersytecie, wymknął się
spod kontroli i zagroził zniszczeniem wszechświata, komputer HEX
musiał w jednej chwili zużyć ogromną ilość magii. Jedyną możliwością okazało się uruchomienie Projektu Świata Kuli, magicznego pola
siłowego, które – paradoksalnie – utrzymuje magię na zewnątrz. Kiedy
dziekan Niewidocznego Uniwersytetu wetknął do środka palce, żeby
zobaczyć, co się stanie, świat Kuli został uruchomiony.
Świat Kuli nie jest całkiem pewien, do której konkretnie jego
części odnosi się nazwa. Czasami opisuje ona planetę, czasami cały
wszechświat. Po drodze zdarzyło się kilka wpadek, lecz obecnie – już
od trzynastu i pół miliarda lat – świat Kuli działa w zasadzie bezproblemowo. A cały był puszczony w ruch przez brodatego starca.
Wobec nieobecności magii i braku naturalnego narrativum świat
Kuli działa według reguł. I to nie reguł tworzonych przez ludzi, ale
takich, które tworzy sam, co jest bardzo dziwne, bo przecież nie ma
pojęcia, jakie reguły powinny w nim obowiązywać. Wydaje się, że tworzy
je niejako po drodze, choć trudno to powiedzieć z całą stanowczością.
Na pewno świat Kuli nie wie, jakiego powinien być rozmiaru.
Z zewnątrz, kiedy gromadzi kurz na półce w gabinecie Rincewinda,
wszechświat Kuli – glob o średnicy około dwudziestu centymetrów
– przypomina coś pomiędzy piłką kopaną i dziecięcą śnieżną kulą.
Od środka jest nieco większy: to sfera o promieniu rzędu 400 tryliardów
kilometrów. O ile potrafią to stwierdzić jego jedyni znani mieszkańcy*,
może być jeszcze większy, nawet nieskończony.
Taki ogromny wszechświat wydaje się kosmiczną przesadą, jako że
wspomniani mieszkańcy zajmują tylko mikroskopijną część tej osza* To określenie może być mylące, wyraża bowiem opinię zainteresowanych
mieszkańców.
8
Ś w i at y
płaskie i kuliste
łamiającej objętości: powierzchnię sfery (w przybliżeniu) o średnicy
ledwie 12 000 kilometrów.
Magowie tę sferę także nazywają światem Kuli. Mieszkańcy nazywają ją Ziemią, bo z ziemi głównie zbudowana jest powierzchnia
(z wyjątkiem kawałków wodnistych, skalistych, piaszczystych i lodowych): typowo prowincjonalne podejście. Jeszcze kilka stuleci temu
wierzyli, że Ziemia tkwi nieruchomo w środku wszechświata; cała
reszta, która kręciła się wokół niej albo fruwała obłąkańczo po niebie,
nie miała większego znaczenia, ponieważ ich tam nie było.
Planeta świata Kuli jest – jak sugeruje nazwa – kulista. Okrągła
nie tak jak dysk, ale jak piłka. Jest też młodsza od wszechświata
Kuli; mniej więcej trzy razy młodsza. Choć kosmicznie mikroskopijna, jest jednak całkiem spora w stosunku do swoich mieszkańców,
więc gdyby człowiek tam żył i był głupi, mógłby sobie wyobrazić,
że jest płaska.
Aby mieszkańcy planety nie pospadali, reguły stwierdzają, że
tajemnicza siła przykleja ich do powierzchni. Na szczęście nie ma
tam żadnych podtrzymujących świat słoni. Gdyby były, mieszkańcy
mogliby przejść na drugą stronę do punktu, gdzie powierzchnia styka
się ze słoniem. Ta potężna bestia o gigantycznej sile wyglądałaby,
jakby leżała na grzbiecie, z nogami w powietrzu (wystarczy takiemu
słoniowi, jeśli pływa w misce budyniu, pomalować podeszwy na żółto,
żeby go nie zauważyć).
Reguły rządzące światem Kuli są demokratyczne. Ta tajemnicza
siła przykleja nie tylko ludzi do ich świata, ale skleja też wszystko
inne ze wszystkim innym. Jednak klej trzyma słabo, więc wszystko
może się ruszać. No i zwykle to robi.
Porusza się również Kula, planeta. Ma słońce, ale ono jej nie obiega,
natomiast planeta obiega słońce. Co gorsza, nie tworzy to dnia i nocy,
ale powoduje zmiany pór roku, ponieważ planeta jest przechylona.
Dodatkowo – orbita nie jest kołowa. Jest trochę spłaszczona, w sposób
typowy dla tandetnej konstrukcji świata Kuli. Zatem, aby uzyskać dzień
i noc, planeta musi też wirować. To działa… jako tako. Jeśli człowiek
jest bardzo głupi, może dać się nabrać i uwierzy, że słońce okrąża
planetę. Jednak – kto by pomyślał – ten sam ruch wirowy nie pozwolił,
9
N A U K A Ś W I ATA D Y S K U
by świat Kuli był porządną kulą, gdyż kiedy była jeszcze roztopiona,
trochę się spłaszczyła, tak jak jej orbita… zresztą dajmy już spokój.
W konsekwencji tego beznadziejnie sfuszerowanego układu słońce
musi być ogromne i umieszczone w wielkiej odległości. Musi zatem
być bezsensownie gorące – tak gorące, że muszą działać specjalne
reguły, które pozwalają mu się palić. A potem większa część tej
ogromnej generowanej energii marnuje się, próbując ogrzać pustą
przestrzeń.
Świat Kuli nie ma żadnych podpór. Wydaje mu się chyba, że jest
żółwiem, gdyż płynie w przestrzeni pociągany tajemniczymi siłami.
Ludzcy mieszkańcy nie przejmują się kulą, która płynie, mimo że nie
ma płetw. W końcu pojawili się tam co najwyżej 400 000 lat wcześniej,
jedną setną procentu czasu życia planety. Wydaje się też, że powstali
dość przypadkowo, zaczynając jako malutkie krople, które potem
spontanicznie stały się bardziej złożone – ale wciąż często się o to
kłócą. Nie są zbyt inteligentni, prawdę mówiąc, i ledwie 400 lat temu
zaczęli odkrywać naukowe reguły działania wszechświata, w którym
żyją. Mają jeszcze dużo do nadrobienia.
Owi mieszkańcy dość optymistycznie mówią o sobie Homo sapiens,
co oznacza „człowiek myślący” w odpowiednio martwym języku. Ich
działania rzadko kiedy odpowiadają temu określeniu, choć zdarzają
się czasem wspaniałe wyjątki. Powinno się ich nazywać Pan narrans,
„małpami opowiadającymi historie”, ponieważ nic nie zajmuje ich
bardziej niż dobra opowieść. Są wcieleniem narrativum i obecnie
przebudowują swój świat tak, by przypominał Dysk, to znaczy by
różne fakty się zdarzały, ponieważ ludzie tego chcą. Stworzyli własną
odmianę magii z zaklęciami w rodzaju „zbuduj dłubankę”, „zapal
światło” albo „zaloguj się na Twitterze”. Taka magia to trochę oszustwo, gdyż wykorzystuje ukryte reguły, ale jeśli ktoś jest naprawdę
bardzo głupi, może je ignorować i udawać, że to prawdziwa magia.
Pierwsza Nauka Świata Dysku tłumaczyła to wszystko i wiele
więcej, włącznie z gigantycznym skałoczepem i wielkim skokiem
w bok cywilizacji nieszczęsnych krabów. Nieskończona seria naturalnych katastrof dowiodła czegoś, co magowie intuicyjnie wyczuwali
od początku: kulisty świat nie jest miejscem bezpiecznym dla życia.
10
Ś w i at y
płaskie i kuliste
Przesuwając naprzód historię Kuli, przeskoczyli od jakichś niezbyt
obiecujących małp skulonych wokół czarnego monolitu, aż do upadku
wind kosmicznych, którymi zapewne wysoce inteligentne istoty, zrozumiawszy w końcu przekaz, opuściły planetę i ruszyły ku gwiazdom,
by uciec przed kolejnym zlodowaceniem.
Nie mogły przecież pochodzić od tych małp, prawda? Małpy interesowały się tylko dwoma rzeczami: seksem oraz tłuczeniem się
nawzajem po głowach.
W Nauce Świata Dysku II magowie ze zdumieniem odkryli, że
inteligentni gwiezdni wędrowcy rzeczywiście pochodzą od małp – co
było nowatorskim użyciem słowa „pochodzenie”, które zresztą później
miało przysporzyć wielu kłopotów. Odkryli to, ponieważ świat Kuli
wpadł w niewłaściwą nogawkę Spodni Czasu, a zatem odchylił się
od oryginalnej linii historii. Ci potomkowie małp zmienili się w barbarzyńców, ich społeczeństwo stało się okrutne i kierowane przesądami.
Nigdy nie zdążyliby opuścić planety, by uciec przed katastrofą.
Coś musiało wpłynąć na historię Kuli.
Czując się trochę odpowiedzialni za los planety – tak jak ktoś
mógłby się martwić o chorego chomika – magowie wkroczyli do swej
niesamowitej kreacji i odkryli, że roi się tam od elfów. Dyskowe elfy to
nie te szlachetne istoty z pewnych mitów Kuli. Gdyby taki prawdziwy
elf kazał człowiekowi zjeść własną głowę, on by to zrobił.
Jednak cofnięcie się w czasie do chwili przybycia elfów i wykopanie ich ze świata tylko pogorszyło sprawę. Zło odeszło, ale wraz z nim
zniknęły nawet najmniejsze strzępy innowacyjności.
Badając historię ludzkości na tym, co powinno być poprawną linią
czasową, magowie wydedukowali, że dwóch kluczowych osobników
– wybitnych wśród nielicznych mądrze myślących – w ogóle się nie
urodziło. Byli to William Shakespeare, którego dzieła pozwoliłyby się
narodzić prawdziwemu duchowi człowieczeństwa, oraz Isaac Newton,
który doprowadził do powstania nauki. Mimo znaczących trudności
i kilku interesujących porażek w drodze – wymagających malowania
sufitów na czarno – magowie pchnęli ludzkość z powrotem na jedyną
ścieżkę czasową pozwalającą na ocalenie od zniszczenia. Sen nocy letniej Shakespeare’a przechylił szalę, wystawiając elfy na śmieszność.
11
N A U K A Ś W I ATA D Y S K U
Principia Mathematica Newtona dokończyły dzieła, kierując ludzkość
ku gwiazdom. Sprawa załatwiona.
To nie mogło trwać długo.
W Nauce Świata Dysku III świat Kuli znowu miał kłopoty. Bezpiecznie wkroczył w erę wiktoriańską, która powinna stać się prawdziwą
wylęgarnią innowacji, jednak po raz kolejny opuścił właściwą ścieżkę
historii. Nowe wynalazki wprawdzie powstawały i rozwijały się, ale
w żółwim tempie. Świat stracił jakiś kluczowy impuls innowacyjny
i chomik ludzkości znów ciężko zachorował.
Tym razem kluczowa postać napisała niewłaściwą książkę. O stwarzaniu gatunków wielebnego Karola Darwina, boską inwencją tłumacząca złożoność życia, była tak dobrze przyjęta, że nauka i wiara
religijna się połączyły. Kreatywna iskra racjonalnej dyskusji* wygasła.
Zanim wielebny Richard Dawkins napisał w końcu O powstawaniu
gatunków (drogą doboru naturalnego etc., etc., etc…), było już za późno,
by rozwinąć technikę lotów kosmicznych, nim nadejdzie zlodowacenie.
Tym razem narodziny Darwina nie sprawiały kłopotów. Skłonienie
go, by napisał odpowiednią książkę… w tym miejscu wszystko się
komplikowało i wepchnięcie historii na właściwe tory okazało się
bardzo trudne. Wbrew powszechnemu przekonaniu dostarczenie brakującego hufnala do końskiej podkowy nie ratuje królestwa. W ogóle
nie ma specjalnych efektów, tyle że koniowi jest trochę wygodniej,
a to dlatego, że rzadko kiedy coś istotnego ma pojedynczą przyczynę.
Potrzebna była bardzo liczna grupa magów, dokonująca ponad dwóch
tysięcy starannie zaplanowanych zmian, by umieścić Darwina na pokładzie „Beagle’a”, nie pozwolić, by opuścił statek, kiedy chorował
jak kot, oraz podsycić jego zainteresowanie geologią tak, by trzymał
się ekspedycji**, dopóki nie dotarł na wyspy Galápagos.
Pewnie wcale by się im nie udało, gdyby w końcu nie zrozumieli,
że ktoś aktywnie się sprzeciwia ich próbom przywrócenia historii
do ustawień fabrycznych. Audytorzy rzeczywistości są kimś w rodzaju
* To znaczy obelg, przezwisk i bezwstydnych złośliwości.
** Mniej więcej; pozostawał na lądzie, kiedy tylko było to możliwe, to znaczy
ok. 70% czasu całej wyprawy.
12
Ś w i at y
płaskie i kuliste
ostatniej instancji kontrolerów bezpieczeństwa i higieny pracy: preferują wszechświat, w którym nie zdarza się nic ciekawego, i skłonni
są do wielkich wysiłków, by zagwarantować sobie taki stan rzeczy. To
oni blokowali każdy ruch magów.
Zwycięstwo było minimalne. Co prawda magom udało się doprowadzić Darwina na Galápagos i skłonić go, by zainteresował się ziębami, przedrzeźniaczami i żółwiami, jednak minęły lata, nim odkrył
znaczenie tych zwierząt. Przez ten czas wszystkie żółwie skorupy
zniknęły, wyrzucone za burtę po zjedzeniu ich zawartości, a zięby oddał
ekspertowi od ptaków (choć zauważył, że drozdy przedrzeźniacze są
ciekawe). Jeszcze dłużej trwało, nim zdecydował się na decydujący
krok i napisanie Pochodzenia zamiast Stwarzania. I kiedy już napisał Powstawanie, i tak nie popisał się z drugą książką, którą nazwał
O pochodzeniu człowieka. O przeznaczeniu człowieka (a przynajmniej
O rozwoju człowieka) byłoby lepsze marketingowo.
W każdym razie magowie w końcu odnieśli sukces. Udało im się
nawet sprowadzić Darwina na Dysk, gdzie spotkał boga ewolucji
i mógł podziwiać kółka u jego słonia. Publikacja O powstawaniu gatunków zagwarantowała, że odpowiednia ścieżka czasu była jedyną,
jaka kiedykolwiek się wydarzyła (Spodnie Czasu już takie są). Świat
Kuli kolejny raz został ocalony i mógł stać w spokoju na półce, gromadząc kurz…
Aż do chwili…
13

Podobne dokumenty