stona 4

Transkrypt

stona 4
Bożego w bazie WP
W bazie Polskiego Kontyngentu Wojskowego North Star w Czadzie intronizowano 17 maja obraz Bożego Miłosierdzia. Mszę św. celebrował ks. kpt.
Tomasz Skupień, kapelan Ordynariatu
Polowego WP. Nabożeństwo połączone
było z uroczystym odsłonięciem przywiezionego z kraju obrazu Miłosierdzia Bożego. Obraz będzie towarzyszył
polskim żołnierzom podczas trwania
całej misji w Czadzie.
KAI
USA: Wojskowy kapelan
kandydatem na ołtarze
Watykan bada sprawę cudu, jaki miał
się dokonać za wstawiennictwem
ks. Emila Kapauna – kapelana amerykańskiej armii, zmarłego w chińskim
obozie jenieckim podczas wojny koreańskiej w latach 50. ubiegłego wieku.
Mężczyzna, który został cudownie
uzdrowiony, to były sportowiec, który
doznał ciężkiego urazu mózgu podczas
skoku o tyczce.
Ks. Kapaun urodził się w 1916 r. w Pilsen, w stanie Kansas. Jego rodzice byli
czeskim imigrantami. W 1940 r. przyjął
święcenia kapłańskie, a cztery lata później wstąpił do armii, sprawując tam
funkcję kapelana w kolejnych jednostkach wojskowych. W 1950 r. podczas
działań w Korei dostał się do niewoli. W chińskim obozie jenieckim pełnił posługę duszpasterską, udzielając
więzionym towarzyszom broni sakramentów i celebrując Msze św. Zmarł
w 1951 r. na zapalenie płuc. Z licznych
relacji świadków wynika, że ks. Kapaun zachowywał się niejednokrotnie bohatersko i odszedł z tego świata
w opinii świętości.
KAI
Ekskomunika za wspieranie
aborcji
Publiczne opowiadanie się za aborcją
jest jednym z najcięższych przestępstw,
za które człowiek zaciąga na siebie ekskomunikę – przypomnieli politykom
polscy biskupi w dokumencie „Służyć prawdzie o małżeństwie i rodzinie” ogłoszonym w sierpniu na Jasnej
Górze.
– Nikt nie może się publicznie opowiadać za
tzw. aborcją, która jest jednym z największych przestępstw obłożonych ekskomuniką wiążącą mocą samego prawa i zarezerwowaną biskupowi, za eutanazją czy za
zapłodnieniem pozaustrojowym, a jednorycerz Lepanto 2 (23) 2009 – str. 4
V
erdun to niewielkie miasteczko w północno-wschodniej
Francji. Nim stało się wielkim
cmentarzyskiem, przez długi czas
było twierdzą, jakich wiele wzniesiono na wschodnich rubieżach Francji.
Ufortyfikowane za monarchii musiało
czekać, aż Francja wystarczająco się
zdemoralizuje, odrzuci wiarę, zetnie
swego króla i rozbudzi drzemiące
w narodach Europy demony szowinizmu, by krwawo zasłynąć.
Bez tego procesu, który brazylijski
myśliciel Plinio Corrêa de Oliveira nazwał Rewolucją, zapewne nie byłoby
Verdun – takiego jakim jest w świadomości Europejczyków i świata od
blisko 100 lat. Bo czy któryś ze średniowiecznych władców katolickich
pchnąłby swój naród na taką rzeź?…
Myślę, że nie uczyniłby tego nawet
znany ze swej wojowniczości oraz pychy (która popchnęła go do konfliktu
z Papieżem) rządzący Francją na przełomie XVII/XVIII w. – Ludwik XIV.
Przecież w okopach wojny światowej
ginęli rzemieślnicy, chłopi i robotnicy – od których życia i pracy zależało
bogactwo państwa. Nawet bardzo wojowniczy władca nie poświęciłby dobra kraju dla dogodzenia swej dumie.
Można zaryzykować twierdzenie,
że ci prości ludzie mięsem armatnim
stali się dzięki Rewolucji, która odrzuciła „zabawę” w wojnę władców an-
cien regime’u i wynalazła nowoczesny
sposób prowadzenia działań wojennych, stawiający przed armiami właściwie jedno tylko zadanie – zniszczenie sił żywych przeciwnika. Dla władców nowożytnych, aż do rewolucji
(anty)francuskiej wyszkolony żołnierz
był zbyt cenny, by go tracić w bezsensownych bitwach. Sztuka dowodzenia
polegała więc na takim manewrowaniu własnymi siłami, by odciąć przeciwnika od linii zaopatrzenia. Oznaczało to małą ilość bitew (choć, gdy do
nich doszło, bywały krwawe) i dużo
marszów. Generałowie rewolucyjnej
Francji zastąpili tę finezyjną taktykę
krwawymi uderzeniami kolumn często słabo wyszkolonej piechoty, która
miała dwa wyjścia: lec lub zniszczyć
przeciwnika.
Wbrew temu co można często
usłyszeć z ust wielbiących „współczesne czasy” historyków i publicystów,
o przebiegu I wojny światowej zadecydowali nie tyle stojący na czele państw
monarchowie, ograniczeni już wówczas w swej władzy, lecz narody, które
w swej pysze chciały pognębić sąsiadów. To one wznosiły okrzyki na cześć
przywódców wiodących je ku wojnie w lecie 1914 r. To wyradzający się
w szowinizm nacjonalizm niemiecki
postanowił za wszelką cenę rzucić na
kolana zadufanych w sobie Francuzów,
wykrwawić ich w wielkiej bitwie (na-