ABCXXI- Cała Polska Czyta Dzieciom
Transkrypt
ABCXXI- Cała Polska Czyta Dzieciom
Wywiad z Ireną Koźmińską, prezes Fundacji „ABCXXI- Cała Polska Czyta Dzieciom” „Około 60% Polaków w zeszłym roku nie przeczytało żadnej książki, a 15 % nastolatków to funkcjonalni analfabeci. Statystyki są dość zatrważające. Jak kształtować w dzieciach od najmłodszych lat dobre nawyki czytelnicze? I.K.: Przede wszystkim trzeba zacząć od edukowania dorosłych, bo to, jakie są dzieci, zależy od rodziców, przedszkola, szkoły i ogólnego klimatu kulturowego, w jakim żyjemy. Robimy wszystko, by nauczyć dzieci czytania, później zmuszamy je do lektur- i niewiele z tego wychodzi. Tymczasem istnieje niezawodny sposób, żeby dzieci stały się zapalonymi czytelnikami- to my dorośli, musimy przez wiele lat być dla nich w czytaniu towarzyszami i przykładem. Jeżeli od najmłodszych lat będziemy im codziennie czytać i jeśli będą wiedziały, że my także czytamywychowamy czytelników, bo dzieci będą postrzegały czytanie jako coś naturalnego i ważnego, skoro tak traktują dorośli. Poza tym dla dziecka największą wartością jest obecność rodzica lub innego bliskiego dorosłego-i jego uwaga. Podczas czytania dajemy mu to. Budujemy przy tym więź, która jest podstawą empatii, zdrowia emocjonalnego i możliwość uczenia się dziecka. Psycholodzy mówią, że dzieciństwo ma wpływ na cale życie… I.K.: Tak, wczesny okres życia dziecka to fundament dla dalszego rozwoju. Podejście „niech idzie do żłobka, niech idzie do przedszkola, tam się wszystkiego nauczy”, niedocenianie , wręcz przeczekiwanie dzieciństwa przez rodziców skutkuje tym, że część dzieci ma poważne deficyty językowe i problemy z zachowaniem. I wtedy oczywiście to one są winne i zepsute, dostają uwagi, zaczynamy im narzucać programy wychowawcze i korekcyjne, atak naprawdę większość ich problemów jest efektem zaniedbań w domu. Współcześni rodzice nie wiedzą- bo nikt im tego nie uświadamia, a styl życia zmienił się w ostatnich latach diametralnie – że z dzieckiem trzeba spędzać mnóstwo czasu, trzeba się z nim bawić, rozmawiać. Sadzają je przed ekranem, już niemowlętom fundują tablety. Tymczasem mowy, empatii ani zachowań społecznych- czyli tego, co czyni nas ludźmi- nie można się nauczyć z mediów i urządzeń, do tego potrzebna jest bliska, emocjonalna więź z żywym słowem, jego przykład i tysiące godzin ćwiczeń w mówieniu i pisaniu. W dawnych wspólnotach i rodzinach wielopokoleniowych dzieci dostawały to w sposób naturalny, na jedno dziecko przypadało kilkoro dorosłych, którzy się o nie troszczyli , których mogło obserwować i uczyć się od nich. Dzisiaj, w nuklearnych rodzinach, a tym bardziej w rodzinach z jednym, przeciążonym zajęciami rodzicem, dzieci tego często nie dostają, nie mają szans nauczyć się poprawnego języka, myślenia i właściwych zachowań. Jakimi konsekwencjami dla rozwoju dziecka grożą deficyty językowe, które mogą zostać utrwalone już na samym początku? I.K.: Bez dobrej znajomości języka człowiek nie może dobrze funkcjonować we współczesnym świecie. Nie będzie wielu rzeczy rozumiał i nie mówię tu o esejach naukowych, ale o instrukcjach i informacjach. Będzie więc popełniał błędy, ponosił straty, może spowodować wypadek, awarię czy katastrofę. Z braku wiedzy, którą daje czytanie, wiele profesji będzie poza zasięgiem- nie będzie mógł być prawnikiem, lekarzem, nauczycielem, handlowcem czy dziennikarzem, bo we wszystkich tych zawodach potrzebna jest biegłość językowa. W zwykłych kontaktach z ludźmi język tez odgrywa ogromną rolę, więc osoba posługująca się nim słabo, będzie czuła się wykluczona i sfrustrowana. Taki stan u jednych prowadzi do depresji, u innych- do agresji i przemocy. To rodzi koszty i zagrożenia zarówno indywidualne, jak i społeczne. Dlatego od początku trzeba rozwijać umiejętności językowe i czytelnicze dzieci- jak najwięcej do nich mówić i z nimi twarzą w twarz oraz czytać im od urodzenia. Dlaczego twarzą w twarz? I.K.: Dla prawidłowego rozwoju mowy dziecko musi dobrze słyszeć język i objaśnienia dorosłego, widzieć jego twarz, mimikę, gesty. Powszechne wożenie w wózkach maluchów odwróconych do nas tyłem to setki godzin stracone dla nauki mowy, budowania więzi i poznawania świata. Słysząc głos opiekuna zza pleców i to często rozmawiającego przez komórkę – patrząc na świat, którego nikt mu nie objaśnia, dziecko ma nikłe szanse na naukę języka i rozumienie rzeczywistości. Za kilka lat będziemy obwiniać dziecko, że nie chce się uczyć, jest leniwe, nieempatyczne, tymczasem w jego mózgu nie będzie połączeń neuronalnych, które obsługują mowę, umiejętność kojarzenia, zapamiętywania, czy współodczuwania. Rodzice, a potem nauczyciele, muszą pomóc dzieciom rozwinąć w mózgu te niezbędne połączenia i funkcje. Czytanie z dzieckiem w domu bez wątpienia poprawia relację rodzica z maluchem. A jakie zalety ma czytanie całej grupie dzieci przedszkolnych? Buduje koleżeństwo, uczy języka i myślenia, poszerza wiedzę, rozwija pamięć, wyobraźnię, a nawet poczucie humoru, co potwierdzają nasze badania w przedszkolach i szkołach, w których wdrożono głośne czytanie przez nauczycieli. Początki są trudne, ponieważ wiele dzieci nie wynosi z domu umiejętności słuchania i koncentracji, ale jeżeli nauczyciel jest zdeterminowany i przetrwa czas, kiedy dzieci nie potrafią się skupić i nie wykazują zainteresowania lekturą, osiąga sukces. Nie zmuszajmy tylko maluchów do nieruchomego siedzenia, pozwalajmy, by w czasie czytania coś sobie rysowały, budowały, chodziły, byle nie przeszkadzały innym. Cierpliwy nauczyciel może liczyć na to, że po kilku miesiącach wszystkie dzieci nauczą się słuchać i zaczną interesować się książkami, a wręcz domagać się czytania. Dzięki wspólnocie czytania dzieci uczą się rozmawiać i wspierają się – gdy jedno mówi, inne uważnie go słuchają i potem dokładają do wypowiedzi poprzednika swoje uwagi. W grupach, gdzie nie praktykuje się czytania, dzieci wyśmiewają się wzajemnie i przeszkadzają sobie. Czytanie buduje też więź między dziećmi a nauczycielem, bo mali słuchacze czują, że nauczyciel daje im coś od siebie. W przypadku rodzica mówimy o miłości, ale dlaczego nie mówić o miłości także w przypadku nauczyciela? On też może kochać dzieci oddane mu pod opiekę i poprzez codzienne czytanie tę miłość okazywać. Na czym polega fenomen zasilania emocjonalnego, jakie pojawia się podczas czytania? Codzienne jesteśmy dla dziecka dostępni, poświęcamy mu wyłączną uwagę….Dziecko to czuje i dzięki temu rozwija się we wszystkich kierunkach – psychicznie, intelektualnie, duchowo. Jest jak roślina, która ma słońce, wodę i dobrą glebę – czyli warunki, które służą zdrowemu wzrostowi. I najważniejsze – budujemy więź z dzieckiem, która jest początkiem empatii i daje mu siłę emocjonalną na resztę życia. Czy można przesadzić z czytaniem z dzieckiem? Owszem, znam taki przykład z książek amerykańskich. Matka przyzwyczajała do słuchania swoją kilkumiesięczną córeczkę, czytała jej po cztery godziny dziennie lub dłużej. To oznacza, że dziecko w tym czasie nie było na spacerze, nie bawiło się nie zdobywało własnych doświadczeń. Dlatego również przy czytaniu potrzebny jest umiar i rozsądek. Nawet zdrowe pożywienie musi być jedzone z umiarem. Czy zatem zalecane 20 minut dziennie to optymalny czas, jaki należy poświęcać na czytanie dziecku? W gruncie rzeczy tak, bo jeżeli ambitny rodzić będzie chciał przedłużać czas ponad miarę sesję z książką – to w efekcie może malca zniechęcić. W miarę dorastania dziecka można czytanie na jego prośbę przedłużać – my czytaliśmy kilkunastoletniej córce bawet po dwie godziny. Chodzi o to, aby podtrzymać trwałą motywację na wysokim poziomie. Dziecko, które jest już rozmiłowane w czytaniu, będzie miało wtedy niedosyt i będzie czekało na kolejną sesję. Ale jeśli je czytaniem znudzimy, to uruchomią się niemiłe skojarzenia. A czytanie ma się dziecku kojarzyć wyłącznie z przyjemnością! Mówiłyśmy, że czytanie można przedawkować, ale mówienia do dziecka – nie! Tutaj nie ma obawy, że pozbawiamy je innych ważnych doświadczeń – możemy przecież rozmawiać z nim podczas zabawy i spaceru, na basenie, w sklepie, gdziekolwiek. A to też jest znakomity sposób na stymulowanie umiejętności językowych, umysłowych i psychicznych dziecka. Przy czym ważne jest to, co i jak mówimy i czy dajemy mu swobodną przestrzeń do rozmowy. Bo jeżeli jest to nieustanne pouczanie i krytyka, albo komentowanie każdego ruchu dziecka, w końcu będzie się czuło jak więzień, stanie się wycofane, a bojąc się narażać na kolejną krytykę, straci odwagę i chęć dzielenia się swymi refleksjami. W przyszłości będzie z upodobaniem krytykować innych. Czyli dziecko należy traktować jak partnera do rozmowy? Tak, jeśli rozumiemy przez to szacunek i uważne słuchanie tego, co do nas mówi, nielekceważenie jego myśli i problemów. Natomiast generalnie dziecko nie powinno być traktowane jako partner dorosłego, bo dla zdrowego rozwoju potrzebuje ono rodzica – opiekuna i przewodnika, który jest źródłem mądrości, wsparcia i miłości, a nie oczkuje sam emocjonalnego zasilania od dziecka lub zaspokojenia własnych potrzeb i ambicji za jego pośrednictwem. Co czytać dzieciom w wieku przedszkolnym? Jakiego typu książki? Zapraszam na stronę WWW.calapolskaczytadzieciom.pl, na której udostępniliśmy „Kryteria wyboru dobrych książek do czytania dzieciom” oraz Złotą Listę książek polecanych na kolejnych etapach ich rozwoju. Na innej naszej stronie, WWW.rozinne-czytanie.pl, znajdą Państwo Przewodnik po dobrych książkach. Niektórzy się dziwią, że w poszczególnych przedziałach wiekowych umieściliśmy książki „wyprzedzające” wiek dziecka. Gdy czytamy dziecku, możemy sięgnąć po trochę poważniejszą lekturę, w której pojawią się nieznane mu słowa i tematy. Dzięki temu oswoimy je z trudniejszym językiem i wprowadzimy w nowe rewiry. Trzeba obserwować reakcje dziecka, bo lektura może być dla niego nieciekawa albo za trudna. Książka powinna rozbudzać emocje, uczyć dobra, szacunku, właściwych postaw. Oczywiście w książkach też znajdziemy przykład złych bohaterów, ale wtedy pokazane są konsekwencje ich czynów, zresztą zawsze należy z dzieckiem o tym porozmawiać. Książki powinny przynosić małemu czytelnikowi rzetelną wiedzę o świecie. Czasami autorom wydaje się, że gdy będą mieszać fakty z wyssanymi z palca informacjami, to pozostanie to bez śladu. Tymczasem dziecko może zapamiętać różne bzdury, które potem będą dla niego kłopotliwym bagażem. Co innego, jeżeli mamy do czynienia z literaturą absurdu, gdzie konwencja pozwala celowo wszystko przeinaczać i służy temu, żeby się pośmiać. A więc – czytajmy uważnie! W jakim wieku warto nakłaniać dzieci do głośnego czytania? W żadnym – dlatego, że wtedy dzieci mniej rozumieją, a czytanie bez rozumienia nie ma żadnego sensu i zabija motywację. Poza tym, jeżeli dziecko czyta na głos, do czynności czytania zostaje włączony aparat mowy i później, gdy będzie już czytać samodzielnie po cichu, aparat mowy będzie mu cały czas bezgłośnie „pomagać”, dramatycznie spowalniając tempo czytania. Osoby, które przeszły przez system czytania na głos w szkole, czytają potem 200-250 słów na minutę, a mogłyby czytać nawet 1-2 tysiące. Wtedy, rozumiejąc wszystko i zapamiętując więcej, można przeczytać książkę kilka razy szybciej.