William Marrion Branham
Transkrypt
William Marrion Branham
ODPRĘŻ SIĘ (Kazanie wygłoszone przez brata Williama Branhama 13 stycznia 1963 roku w Phoenix, Arizona, USA) William Marrion Branham 1. Dzieo dobry przyjaciele. Właśnie rozmawiałem z pastorem. To wielki zaszczyt, że możemy przyjśd do takich małych przystani spokoju jak ta. Człowiek się czuje po prostu... Może sobie usiąśd i słuchad tej usługi. W tym małym miejscu jest coś szczególnego. Kiedy obchodziliśmy ten budynek, powiedziałem memu synowi, że on wygląda po prostu tak jak... Mam po prostu ochotę przyjśd tutaj, usiąśd i trochę się przysłuchiwad. Słuchad innych, co oni mają do powiedzenia. My kaznodzieje wiemy, że to dla nas wspaniały czas, bo zazwyczaj jest tak, że my zawsze mówimy, a ktoś inny nas słucha. My jednak także lubimy usiąśd i przysłuchiwad się innym. 2. Macie wspaniałego pastora, ten miły, mały chór i wspaniałe pieśni Syjonu. Miejsce jest po prostu ładne, nie jest zbyt wyszukane. Nazywamy to "swojskim". Bardzo mi się podoba. Niech Bóg was zawsze obficie błogosławi. 3. Zastanawiałem się nad pewną rzeczą, kiedy przed chwilą słuchałem tej prostej, 65 letniej siostry, która przez te wszystkie lata służyła Panu. Myślałem, że jestem za stary na usługiwanie, ale chyba tak nie jest, kiedy widzę kogoś, który służy Mu przez 65 lat. Ona służyła Mu, myślę, że już 12 czy 14 lat przed moim urodzeniem. To cudowne. 4. Przed paru dniami głosiłem na uroczystości pogrzebowej starszej damy, około 85 letniej, która odeszła na spotkanie Pana. Była miłą, prostą staruszką. Wy, którzy czytaliście mój życiorys, w tym miejscu, gdzie poprosiłem pewnego chłopca, czy nie zatrzymałby dla mnie tego mundurka, pamiętacie. On miał taki harcerski mundurek, a ja zawsze chciałem byd żołnierzem. Poprosiłem go więc, żeby go nie wyrzucał, zachował go dla mnie, kiedy już się zniszczy. Obiecał, że to zrobi. Kiedy poszedłem po ten mundurek, została w nim tylko jedna nogawka, a ja nosiłem go z tą jedną nogawką do szkoły... To właśnie jego matka niedawno temu odeszła, pani Ford. Oni są jednymi z najbardziej biednych ludzi. Lloyd, chłopiec, który dał mi tę nogawkę, jesteśmy kumplami od dziecka. Jest trochę starszy ode mnie. Powiedziałem do niego: "Lloyd, jaki tekst mam wziąd na kazanie pogrzebowe?" On odparł: "Bracie Billy, chciałbym po prostu, abyś mówił, jeżeli taka jest wola Paoska, abyś po prostu dodał nam pewności, że moja matka zmartwychwstanie". 5. Powiedziałem: "Bardzo dobrze". Posłużyłem się więc tekstem z Księgi Joba: "Jeśli człowiek umrze, czy będzie znów żyd?" Wydaje mi się, że wziąłem go z 14 rozdziału Joba, gdzie jest mowa o tym jak Job oglądał życie roślin, oglądał jak ono umierało i znowu powracało do życia. A więc moim tematem było, że wszystko, co żyje zgodnie z wolą i zamiarem Bożym, ma obietnicę zmartwychwstania. 6. Będąc misjonarzem i podróżując po całym świecie, miałem możliwośd oglądania wielu bogów, ich filozofii na życie i różnych ludzkich kultów. Wszystkie, prócz chrześcijaostwa, są zwykłą filozofią. Chrześcijaostwo zawiera prawdę. 7. Przecież wiemy, że ten świat jest stworzony, a zanim może istnied jakieś stworzenie, musi byd stwórca tego stworzenia. Ten stwórca wyraził swoją istotę w stworzeniu. Gdybyśmy nawet nie mieli Biblii, mimo to wiedzielibyśmy, że to, co czynimy, jest prawdą. Ta Biblia jedynie porządkuje to. 8. Bóg tworząc stworzenie, wyraża swoją istotę w tym stworzeniu. On nie jest Bogiem tylko jednego, jednolitego Harmony House firmy Sears i Roebuck, ale jest Bogiem różnorodności. On tworzy wielkie wzgórza i pagórki, tworzy pustynie, tworzy jeziora, niskie drzewa, wysokie drzewa, białe kwiaty, czerwone kwiaty, niskich ludzi i potężnych ludzi, rude kobiety, ciemnowłose kobiety. On nas tworzy na różny sposób, ponieważ takimi chce nas mied. On jest Bogiem różnorodności. Niektórych czyni bogaczami, a niektórych biedakami, a niektórych pomiędzy, ale mamy miejsce, aby służyd Bogu i w tym właśnie miejscu On nas umieścił, jeśli tylko pozostaniemy w tym miejscu. 9. Powiedziałem więc: "Jeśli przypatrzycie się kwiatkom..." Był prawie październik. Powiedziałem: "Nasiona... mieliśmy mróz, one wyrzuciły nasionka i kwiat umarł, i te nasionka wróciły do ziemi. I w tych jesiennych deszczach Bóg przeprowadza nabożeostwo pogrzebowe. Te wielkie krople łez spadają z nieba, grzebiąc je". 10. "Kiedy przejeżdżałem niedawno przez Kentucky, przez wielki łaocuch górski, On rozpostarł swoje bukiety na całej ziemi, liście: czerwone, brązowe, żółte, widzicie. A więc Bóg jest w żałobie, ponieważ nasionka są martwe i On grzebie je do ziemi. On wie z całą pewnością, że kiedy ziemia znowu obróci się i ustawi się znowu do słooca, każde z tych małych nasion znowu powstanie. Lecz jest to po prostu taka kolej rzeczy, którą On przeprowadza, aby przez to do nas powiedzied, że istnieje zmartwychwstanie". 11. "Zwródmy teraz uwagę na słooce. Rodzi się rano, a kiedy się rodzi jest małym niemowlęciem. Jego zadaniem jest ogrzad ziemię i wskrzesid to nasienie, które jest w ziemi. Około godziny 8 rozpoczyna swoją szkołę podstawową. Około 10 lub 11 kooczy szkołę, jest już wykształcone. W południe jest w swoim średnim wieku, o 2 godzinie popołudniu dochodzi do mojego wieku. O godzinie 5 jest w wieku mego ojca i siostry, tam z tyłu. A po pewnym czasie ta wspaniała rzecz, która oświetlała ziemię, odsłużyła swój cel i umiera tam na zachodzie. Czy na tym koniec tego? Rodzi się na nowo. Następnego poranka znowu wstaje, widzicie, Bóg w każdym stadium". Potrzebowałem jakieś 20 minut, tylko po to, by wyjaśnid czym to wszystko jest. 12. A więc widzicie, powiedziałem: "Dlaczego?" Jest tylko jedno wymaganie i bardzo lubię powiedzied to w takim zborze jak ten. Jest tylko jedno wymaganie, które tam jest. Bez względu na piękno nasienia, ono musi zostad zapłodnione, musi. A jeżeli wypełnia Boży zamiar, wtedy jest zapłodnione, ponieważ pszczoła przynosi pyłek i tak dalej. 13. Widzimy, co by było gdyby mała lilia, która jest piękna... harowała dzieo i noc, otworzyła swoją małą istotę. Przylatuje pszczoła i bierze swoją częśd, bez żadnych ograniczeo, a lilia nie mówi na to ani słowa, a ciężko pracuje tylko po to, aby rozdawad swój miód. 14. Przechodzący obok człowiek widzi jej pięknośd. Ona stara się zachowad swoją pięknośd, aby przechodzący obok ludzie mogli ją widzied, miłuje pięknośd. Człowiek, który pragnie poczud jej woo, może swobodnie ją wdychad. A ta mała lilia ciężko haruje tylko po to, aby mogła przynieśd komuś jakąś korzyśd na ziemi, aby wydad miód, pięknośd, kwiat na pogrzeb, albo dla innych potrzeb, kwiat na wesele lub cokolwiek. Ona po prostu oddaje się bez słowa. I kiedy ona umrze, w przyszłym roku powstaje znowu do życia. Co by było, gdyby małe źdźbło zboża powiedziało: "Jest mi tak przykro, nie ma we mnie nic pięknego. Nie miałam żadnego miodu, który mogłabym oddad, nie miałam tego, czy tamtego". Lecz wtedy Pan wszystkiego powiedziałby: "Tak, ale mała lilia nie potrafi zrodzid płatków kukurydzianych". Widzicie, wszyscy mamy coś do zrobienia. Służymy Bogu w tej kategorii, w której On nas umieścił i wychodzi to na jedno i to samo. 15. W obliczu tego wszystkiego powiedziałem: "Znałem naszą skromną matkę Ford. Wiele razy, kiedy byłem małym dzieckiem, myła moją brudną twarz. Oni byli tacy biedni jak tylko można byd. Jednak urodziła się kobietą , piękną dziewczyną. A jeśli urodziła się kobietą, jej celem było mied towarzysza, mężczyznę i miała. Była bardzo wierną małżonką. Żyła ze swoim mężem przez jakieś 60 lat czy może dłużej i wierniejsza kobieta się chyba nie urodziła. Była prawdziwą damą". 16. Skoro była w tym związku, mieli mied dzieci. Oto jej wspaniałe, miłe dzieci, które tutaj siedzą, bardzo miłe. Wy dzieci nie chciałybyście nigdy mied lepszej matki. A może tak? Widzicie? Nie. Jej mąż nie mógł mied lepszej żony. Powiedziałem: "Była tak biedna, jak to tylko możliwe, ale nie było człowieka, który przyszedłby do jej drzwi w jakiejś potrzebie, któremu by czegoś nie dała. Sąsiedzi, bez względu na wielkośd problemu, w którym byli, pani Ford, o każdej porze dnia czy nocy była gotowa im pomóc i zrobid cokolwiek tylko było w jej mocy". 17. Dodałem: "A ponad to wszystko, miałem raz przywilej oglądad, jak to nasienie zostało zapłodnione przez Ducha Świętego. Narodziła się na nowo z Ducha Bożego". Powiedziałem: "Teraz zasadzimy ją na jakiś czas do ziemi, a jaki inteligentny człowiek mógłby powstad i powiedzied, że ona nie powstanie na nowo?" 18. Jeśli będziesz twierdził, że ona nie powstanie na nowo, to liśd nie wpadł do korzenia drzewa, przed nadejściem mrozów, aby się ukryd, aby wrócid znowu w przyszłym roku jako nowy liśd. Gdyby te soki pozostały w koronie tego drzewa do czasu kiedy przyszedłby mróz i zamroził ten sok, on zabiłby ten zarodek życia w tym soku i to drzewo uschłoby. Lecz jakaś inteligencja... Ono nie ma swojej inteligencji. To jest życie botaniczne, które nie ma żadnej inteligencji, ale ktoś nad tym panuje. Zanim mamy mróz czy cokolwiek w tym kraju, jeszcze w sierpniu te liście spadają z drzewa, bo soki opuszczają drzewo i wracają w dół do korzeni, głęboko pod ziemię, aby ukryd ten zarodek życie i aby przywrócid go znowu w przyszłym roku, z większą ilością owoców. 19. Kto to czyni? Jaka inteligencja? Ta sama inteligencja panuje nad naszym życiem. Zgadza się. Zanim powiemy, że nie ma zmartwychwstania dla takiej prostej świętej, która siedzi tam, która służyła Bogu 65 lat... Wspominałem jak leżała tam pod namiotem tlenowym i zabrakło jej po prostu tchu... Przecież ona powstanie jednego dnia. Po prostu musi. Na tym koniec. 20. Jeśli chcesz powiedzied, że ona nie powstanie, to musisz najpierw powiedzied, że nie ma wiosny, że nie ma zmartwychwstania nasion, że nie ma lata, ani zimy, że nie ma wschodu, ani zachodu słooca, że nie ma czegoś takiego jak Boże Słowo. Przecież powiedzenie czegoś takiego równałoby się z szaleostwem. Jest zmartwychwstanie i z taką samą pewnością, że ten świat obróci się znowu i zostanie oświecony przez słooce. To słooce otrzymało polecenie od Boga, aby wzbudzid z martwych swoimi ciepłymi promieniami roślinne życie. 21. Jak tylko czas obróci się znowu, aż nastanie znów wiecznośd i ten Syn, który jest słoocem powstanie tam, coś się stanie. Wszystkie te żywoty ludzi, które zostały zapłodnione w Nim, powstaną na nowo. Tak po prostu musi się stad, nie ma żadnej innej możliwości. Zrozumcie, Stwórca wyraża swoją istotę w swoim stworzeniu. Rozumiecie? To właśnie czyni Bóg. Możemy popatrzed się na dwór... każdy, który ma chociaż 50 procent inteligencji może wyjrzed przez okno i zobaczyd, że Bóg..., że Chrześcijaostwo opiera się na zmartwychwstaniu. 22. Otóż, gdybym upuścił tę kartkę na ziemię i ona by spadła..., a potem przyszedłbym znowu i podniósł coś podobnego... Otóż, to nie jest zmartwychwstanie, to jest zamiana. Zmartwychwstanie natomiast oznacza podnieśd tę samą rzecz. My po prostu znowu wrócimy. 23. Kiedy zasadzicie żółte ziarno zboża, ono wyda kolejne ziarno zboża. Rozumiecie? A my idziemy do ziemi jako śmiertelnicy, a jesteśmy wskrzeszeni jako nieśmiertelni i z tego się dzisiaj bardzo cieszymy. Właśnie o to się opiera cała nasza chrześcijaoska nadzieja, właśnie o tę tylko rzecz. A więc przyjśd, zgromadzid się i usiąśd w niebieskich miejscach, jak to w Chrystusie Jezusie, jaka to okazja dla nas wszystkich, młodych czy starych, wypatrując tego czasu, kiedy przyjdzie Jezus. 24. Z takim zgromadzeniem jak to i z taką ilością Ducha Bożego jak tutaj jest, mógłbym mówid dalej, aż do 9 wieczorem, czy 8 wieczorem, ale będzie wtedy czas, aby pójśd do Kościoła Stanowczych i ciągle czud się dobrze. Lecz musimy z tego trochę zrezygnowad, ludzie nie chcą, aby przypaliła im się fasola i tak dalej, rozumiecie. Przychodzimy więc, aby mied krótki czas społeczności i byd tutaj..., ten miły brat i jego małe stadko, które tutaj przebywa. Przychodzimy tutaj, aby mied krótką społecznośd pod twoim drzewem, usiąśd i mied krótką społecznośd. 25. Przeczytajmy więc parę słów z Bożej Biblii. Weźmy krótki tekst i głośmy przez chwilę. Zanim to zrobimy pochylmy głowy i zwródmy się do autora, zanim podejdziemy do Jego Słowa. Zastanawiam się teraz, kiedy mamy pochylone głowy czy jest w gdzieś w budynku jakaś prośba, o której chcielibyście powiedzied Bogu? Zachowajcie to w sercu, a podnieście przez chwilę rękę. Niech was Bóg błogosławi. 26. Nasz Niebieski Ojcze, jesteśmy naprawdę uprzywilejowanymi ludźmi tego poranka, w obliczu tego zmieniającego się świata. Uchwyciliśmy się dłoni niezmiennego Boga. Czasy mogą się zmienid, On jednak jest wieczny. Jego Słowo jest w naszym sercu. Ono jest absolutem dla naszych myśli. One zawsze wracają do tego Słowa. Chodbyśmy nie wiem gdzie zabłądzili, zawsze wracają do Słowa. Ono jest kotwicą naszego serca. Za to jesteśmy bardzo wdzięczni. 27. Dziękuję ci Panie, za to skromne miejsce na 44 Ulicy, gdzie głosi się ewangelię. To miejsce jest poświęcone i ludzie są poświęceni Tobie. Proszę, aby Twoje błogosławieostwa zawsze były z nimi. Spraw, aby mogli wzrosnąd w poznaniu Twego Słowa i Twojej łaski i daj im to czego potrzebują w życiu, a także życia wiecznego, abyśmy wszyscy przyszli na jedno miejsce, do tego wspaniałego nieba, jednego dnia kiedy przyjdzie Jezus. 28. Ojcze, pobłogosław nas wszystkich i zwród uwagę na te ręce, które podniosły się przed chwilą. Poniżej tej ręki był jakiś powód, dla którego ona się podniosła. Proszę Cię Boże, który znasz tajemnicę tego serca, abyś spełnił tę prośbę. Składam tę modlitwę razem z ich modlitwami, na Twoim ołtarzu w dzisiejszym dniu. Odpowiedz Ojcze, proszę Cię w imieniu Jezusa. 29. Pobłogosław te słowa dziś rano, a rozważania naszego serca niech będą miłe Tobie. Pobłogosław swoje Słowo i te małe notatki z kontekstu, które będziemy wyjaśniad. Bądź z nami i pomóż nam, abyśmy kiedy będziemy opuszczad to miejsce, mogli iśd i mówid: "Nasze serca pałały w nas, ponieważ słyszeliśmy pieśni Syjonu, świadectwo serca i Słowo składało świadectwo w naszych sercach". W imieniu Jezusa. Amen. 30. Otóż, wiele razy ja po prostu bardzo lubię mówid, a nie mogę zbyt dużo mówid dzisiaj, bo jest już prawie 12. Może więc poproszę was, abyście otworzyli Biblię, gdybyście chcieli razem z nami czytad albo to zapisad. Najpierw chciałbym przeczytad z Przypowieści Salomona. Wydaje mi się, że otworzyłem to dziś rano, kiedy przeglądałem Biblię. Przypowieści Salomona 18 rozdział, 10 wiersz: Imię Pana jest mocną wieżą, chroni się do niej sprawiedliwy i jest bezpieczny. Następnie w Księdze Izajasza, 32:2. Chcę to przeczytad, 32:1 i 2 wiersz: 1. Oto król będzie rządził w sprawiedliwości, a książęta według prawa będą panowad. 2. I będzie każdy jak kryjówka przed wiatrem i jak schronienie przed ulewą, jak strumienie wód na suchym stepie, jak cieo potężnej skały w ziemi spragnionej. 31. Otóż, to może wydawad się bardzo dziwnym tekstem, aby z niego wyciągnąd następujący wniosek, ale moim tematem dziś rano będzie: "Odpręż się". Wydaje mi się, że to jest bardzo stosowne na nasz czas. Siedziałem wczoraj wieczorem do nocy i gdzieś między 12 a 1 w nocy zastanawiałem się, dokąd pójdę jutro rano. 32. Powiedziano mi: "Do tego małego Kościoła Bożego, który uważałeś za tak piękny, tam na 44 Ulicy, czy Alei, gdziekolwiek to jest". 33. Odparłem: "O, przypominam go sobie". Myślałem więc: "Co będę mówił?" Powiedziałem: "Przypominam sobie, że kiedy byłem tam ostatni raz, czułem się po prostu jak w domu, taki odprężony". Pomyślałem więc, że to byłby dobry tekst, po prostu: "Wypuśd nacisk". To dobry temat na kazanie w tym małym zborze, tego poranka. Zanotowałem więc trochę notatek, abym na ich podstawie mógł to przez kilka chwil trochę skomentowad. 34. Żyjemy w czasach wielkiego napięcia. Wszędzie wszyscy są w takim wielkim napięciu. Pędzą ulicą, nie potrafią zatrzymad się na czerwonych światłach, wiecie, przejechaliby was, a przecież jadą donikąd. Pędzą jak w wyścigu, jak tylko mogą, ale pędzą w wyścigu, który ich wiedzie do wieczności, nic innego nie wiem. Trzeba uważad na prawo i na lewo, a potem to jest... Powiedziałem: "Są tylko dwa rodzaje ludzi, którzy tam żyją, to znaczy żywi i umarli. A ci którzy nie są żywi, szybko umierają". I ja... o rety! Życie jest dzisiaj bardzo niebezpieczne. Wszyscy się śpieszą, jeden pędzi za drugim! 35. Zdenerwowanie? O rety! Wczoraj biedna pani... Brat Williams, myślę, że nie zwrócił na to uwagi, ale chcieliśmy zrobid zakręt. Jechaliśmy, by zobaczyd się z jego synem, lecz nie było go w domu. Robiliśmy zakręt i pewna kobieta, musimy jej na to pozwolid, ona zrobiła taką małą błahostkę, a przecież każdy powinien byd na tyle dżentelmenem, aby powiedzied: "W porządku, proszę pani. Niech pani jedzie do przodu. W porządku". 36. Lecz ona przypadkowo skręciła w lewo i wjechała przed jakiegoś człowieka i o rety, co się stało! Poczerwieniał na twarzy, otworzył okno samochodu i spuścił litanię. Oczywiście ta mała dama poprawiła sobie tylko fryzurę i pojechała dalej. On zatrzymał się na ulicy i prawie doprowadził do korka, rozumiecie, po prostu by ją zwymyślad. 37 Okropne czasy, co? Dokąd jedziemy? Po co się śpieszyd? Kiedyś jeździliśmy wozem i starym koniem, mieliśmy na wszystko czas i żyliśmy o wiele dłużej, a przecież jesteśmy takimi samymi ludźmi. Tak to jest z nami. Wszyscy palą papierosy. 38. W Tucson, w zeszłym tygodniu, zwróciłem uwagę na dzieci, które stały. Mała dziewczyna, piękne maleostwo. Miała gdzieś 10 lat. Miała zapadnięte policzki, ładne ciemne włosy, bardzo ładne maleostwo. Stała na zewnątrz i paliła papierosa przed wejściem do środka. Otóż, to dziecko może miało gruźlicę, a może było nerwowo zrujnowane. Może paliła dlatego, że jej matka paliła przed nią. 39. Byłem w tym roku na Światowej Wystawie. Myślę, że wielu z was tam było. Podobała mi się tam jedna rzecz, był to pokój medyczny. Ludzie, którzy tam byli, udowadniali, czym jest palenie. Był tam Yul Brynner i wyście tam byli, zwróciliście na to uwagę. Wzięli papierosa i położyli go na jakiejś rzeczy i wyciągnęli dym, potem to nanieśli na biały kawałek marmuru, a tę nikotynę zebrali kawałkiem waty i umieścili na grzbiecie szczura, a za siedem dni ten grzbiet był tak zrakowaciały, że ten szczur nawet nie mógł chodzid, z nikotyny jednego papierosa. 40. Następnie ten lekarz powiedział: "Może słyszeliście ludzi..." Obrócił to i podłączył do rurki i sprawił, że ten dym został wciągnięty przez jakiś chemiczny związek i tam był biały pasek. Powiedział: "To jest rak". 41. Potem powiedział: "Może słyszycie, że ludzie mówią: Ja się nie zaciągam". A więc wciągnął to do swoich ust w ten sposób, potem wdmuchał w to, przyłożył usta do tej rurki i wdmuchał ten dym do środka i tam nie było prawie żadnego śladu. Powiedział: "Gdzie jest ten rak? W moich ustach. Połknąłem go przez gardło, on opanuje moje gardło i przejdzie do żołądka". Weźcie pod uwagę, że to był jeden z najlepszych papierosów na świecie. 42. Potem mówił dalej, powiedział, że: "Ludzie mówią: Użyj papierosa z filtrem". Słyszeliście ten slogan: "Palenie myślącego człowieka". Jeśli człowiek ma w ogóle jakiś rozsądek, to nie będzie w ogóle palił. Rozsądny człowiek nie będzie palił, nie myślący będzie palił. Lecz wciągnął ten tytoo... 43. Powiedział: "Wiecie, tu jest tylko jedna rzecz, która polega na tym, że ludzie nie są na tyle bystrzy, aby to uchwycid, a podobno jesteśmy inteligentnymi ludźmi". On powiedział: "Jeżeli nie będziesz miał dymu, niczego nie osiągniesz; aby mied dym, musisz mied smołę, a właśnie w niej znajduje się rak. Żeby był dym, musi byd smoła. Powiedział dalej: "Jest tylko jedna rzecz, która się stanie, kiedy będziecie palid papierosy z filtrem. Będziecie palid trzy, aby zaspokoid głód jednego bez filtra. Wtedy będziecie mied tę samą ilośd". Widzicie, jeśli społeczeostwo Ameryki chce, aby królik wyszedł z kapelusza, otrzyma to. Tak jest. Tutaj to macie. 44. Kiedy więc potem wypuszczono tego szczura, wyciągali jednego szczura co 7 dni, był to najohydniejszy widok, jaki widziałem. Pewien wielki, potężny człowiek, siedział obok mnie, powiedział: "Coś takiego!" Pot spływał mu z twarzy. Powiedział: "To bardzo zastanawiające". Zapytałem: "Pali pan?" Odpowiedział: "Tak". Taka jest ta sprawa, lecz mimo to dalej to czynimy. Dlaczego? Staramy się znaleźd coś, co by nas uspokoiło, jakiś rodzaj narkozy. Wydaje się, że świat pędzi na złamanie karku, ja nie wiem, o co tym ludziom chodzi, ale jest chrześcijaoski środek znieczulający. Jest opium, które pochodzi z lilii. Chrześcijaoski kościół ma trochę opium, które pochodzi z Lilii z Doliny, które uśmierza wszelki ból. Ból przechodzi zupełnie, kiedy zażyjesz to chrześcijaoskie opium. To nowe wino, które mieli w dniu Zielonych Świąt, ono uśmierza te bóle. 45. Ludzie są tacy aroganccy, robią niewłaściwe rzeczy i zamiast pozbyd się przyczyny, dodają po prostu nowe przyczyny. Nigdy nie znajdziesz właściwego lekarstwa, jeśli nie pozbędziesz się przyczyny tej choroby. Człowiek stara się znaleźd coś, aby zaspokoid swoje pragnienie, a Bóg go takim uczynił. On został tak zbudowany. Bóg jednak zbudował go w ten sposób, aby pragnął Boga, lecz on stara się to zaspokoid i uciszyd to święte wołanie, które jest w nim, rzeczami tego świata. Nie mamy do tego prawa. 46. Ale ludzie postępują ciągle niewłaściwie, zamiast dojśd do tego, żeby pozbyd się przyczyny, próbujemy uśmierzyd to jakąś narkozą, wódką, paleniem i tylko pogarszamy tę sprawę, która się cały czas nagromadza. I to wszystko nagromadza to napięcie, to ciągle pogarsza tę sprawę. 47. Było to niedawno... Wszyscy prawdopodobnie wiecie, że dużo strzelam do tarczy i poluję. To jest moje hobby. Pewien brat złożył zamówienie w fabryce Weatherby i otrzymał Winchester model 70, powie to coś tym ludziom, którzy ze mną polowali. Ta strzelba była na nowo przewiercona do Weatherby Magnum kaliber 257. Strzelbę tę Art Wilson dał Billy Paulowi, a on jest leworęczny. Miał tam jakiś sworzeo i on po prostu dał mi tę strzelbę. 48. Ktoś inny przyszedł i powiedział: "Nie masz takiego modelu Weatherby, więc ja go po prostu dla ciebie rozwiercę". A kiedy na nowo to rozwiercisz, ludzie nie chcą się z tym zgodzid, ale nie robią to właściwie. I co się dzieje, z powrotem... Wy, którzy posługujecie się metodą ręcznego ładowania, będziecie widzied, o co chodzi, tam za pierścieniem gromadziło się jakieś ciśnienie. Kiedy wystrzelałem tą strzelbą parę opakowao naboi, zauważyłem, że spłonka ciągnie do tyłu, było tam ciśnienie. 49. Otóż, wiedziałem, że nabój był załadowany na pewno poniżej maksymalnego poziomu, a więc on nie mógł wywoływad tego ciśnienia. Ale przyczyną było to, że ta strzelba nie była właściwie rozwiercona. Ten następny ładunek - gdyby nie Bóg, straciłbym przez niego życie. Po prostu cały karabin eksplodował, a szczątki tego naboju wystrzeliły w drzewa, które były wokół mnie, lufa odleciała na odległośd 50 jardów, sworzeo poleciał do tyłu koło mojej głowy, w ten sposób. Celownik eksplodował tak blisko moich oczu, a nie pozostało mi nic w ręku, to po prostu wybuchło. Wszędzie tryskała krew, a byliśmy daleko od lekarza. 50. Oni mnie zauważyli, nie mogłem mówid ani nic. Tamowałem w ten sposób krew, kiedy odsunąłem rękę, ta krew zaczęła wszędzie tryskad po jednym bracie. Znowu przyłożyłem rękę do rany i powiedziałem w sercu: "Panie Jezu, Ty jesteś moim Lekarzem". Spuściłem moją rękę i ta krew już nie tryskała. 51. Jaka więc była tego przyczyna? Chciałem wystrzelid tą strzelbą nabój, do którego ta strzelba nie była odpowiednia. Gdyby ta strzelba została od początku wyprodukowana jako Magnum Weatherby, nie rozsadziłoby jej, ale chodziło o to, że chciałem włożyd nabój Weatherby do karabinu Winchester, a to się nie uda. I widzicie te blizny tutaj nad moimi oczami. Piętnaście kawałków wbiło się tuż poniżej moich oczu. 52. Kiedy lekarz popatrzył mi w oko, napisał potem list do mojego przyjaciela, też lekarza. On powiedział: "Tylko w jeden sposób mogę sobie to wytłumaczyd: że Bóg znajdował się na tej ławce obok swojego sługi. Ten mężczyzna, który był z nim, kierownik strzelnicy, powinien go znaleźd od biódr w dół". Powiedział: "Bóg był z nim". Powiedział też, że ten strzał, szczątki spłonki wbiły tuż pod oczyma piętnaście kawałków, a nie zrobiło mi to żadnej szkody. Po dwóch albo trzech dniach, kiedy na początku twarz wyglądała jak hamburger, wszystko było zakrzepłe i przeszło. 53. Dlaczego tak się stało? Dlatego, że był to nabój w karabinie do tego nie przeznaczonym i to wywołało to ciśnienie. Otóż, gdyby ten karabin został skonstruowany... A w tej kolbie, przez którą wślizguje się nabój z magazynku do lufy (komory), gdyby ta komora została właściwie skonstruowana, ona by wytrzymała to ciśnienie i ciśnienia uchodziłoby tędy, ale zamiast tego było to luźne. I to ciśnienie (bo nabój był słabszy niż lufa) oczywiście wystrzeliło w przeciwnym kierunku i spowodowało, że ten karabin pociągnęło w tył. 54. Tej lufie nic się nie stało, po prostu odleciała. Nie mogła oczywiście byd już do niczego więcej użyta, ale łuska ciągle wystawała w lufie. Widzicie, to nie było... Gdyby to był przeładowany ładunek, to by rozsadziło i lufę. Lecz widzicie, tutaj, ta najgrubsza częśd karabinu, to rozsadziło do tyłu w ten sposób i spowodowało, że odleciał magazynek. Otóż, gdyby on został skonstruowany jako Magnum Weatherby, nigdy by go nie rozsadziło. Dlaczego tak się stało? Chciałem włożyd coś w coś innego, co nie było odpowiednie do tego. 55. I tak właśnie jest z chrześcijaoskim przeżyciem. Kiedy ludzie chcą umieścid zimne, formalne wyznanie do pełnego mocy Kościoła zielonoświątkowego, albo przeżycia. Jeśli ta osoba nie jest zbudowana od fundamentu do góry, zrodzona na nowo, odrodzona... Podrabiacze dzisiejszych czasów chodzą dookoła, chcą podrobid mówienie językami, chcą podrobid to, podrobid tamto, dary - jeżeli oni nie są narodzeni na nowo... Jeśli zaś są zrodzeni na nowo, wtedy nie mogą tego podrabiad, bo dla tych właśnie rzeczy zostali skonstruowani. Oni się narodzili, zostali odrodzeni, przekształtowani. Nie jest to tylko coś, co zostało załatane przez podanie ręki, przez przeżycie jakiś emocji, taniec wokół ołtarza przez jakąś chwilę i powiedzenie: "Ja to mam". Jest to coś, co zostało przekształtowane, odrodzone i stało się z tego nowe stworzenie. Wtedy tacy ludzie mogą znieśd ten nacisk, nacisk prześladowania i rzeczy, które towarzyszą duchowemu życiu. 56. Musicie byd skonstruowani i zbudowani, abyście mogli znieśd to ciśnienie. Jest tylko jedna rzecz, która może to zrobid, jest to wtedy, kiedy wejdziecie do Bożej odlewni, tam gdzie was zburzą, a potem na nowo zbudują, jako nowe stworzenie w Jezusie Chrystusie. 57. Niedawno chciałem się modlid za pewną kobietą. Obok niej leżała inna pani. Widziałem, że była całkiem zdenerwowana, kiedy zacząłem mówid o modlitwie. Powiedziałem potem: "Teraz pochylimy głowy do modlitwy". Powiedziałem... Ona powiedziała: "Chwileczkę, chwileczkę, proszę zaciągnąd tę zasłonę". Odparłem: "Dobrze, proszę pani. Chciałem się tylko pomodlid". Ona na to: "Niech pan zasłoni tę zasłonę". Rzekłem: "Dobrze, proszę pani. Czy pani nie jest wierzącą?" Odpowiedziała: "My jesteśmy metodystami". Powiedziałem: "Przecież to oczywiście wyraża moje pytanie". Widzicie, widzicie, widzicie? Tak. Nie pytałem się jej, do jakiego klubu należy. Zapytałem się jej, czy jest wierzącą. Rozumiecie? 58. Wszystkie te kluby wprowadzają nas tylko w zamieszanie. Do kościoła nie można się przyłączyd, czegoś takiego nie ma. Możecie się przyłączyd do klubu, klubu metodystycznego, klubu baptystycznego, klubu prezbiteriaoskiego, klubu zielonoświątkowego, lecz nie sposób przyłączyd się do Kościoła. Trzeba się narodzid, z tego właśnie powodu mamy tak wiele eksplozji. Gromadzi się ciśnienie i już to macie. Powiecie: "No cóż, ja przecież należę do tego..." Lecz to nie ma... Musicie zostad zbudowani od samego gruntu do góry, aby znieśd ciśnienie tego dnia. Kiedy Bóg umieści tam do środka swój wielki ładunek Ducha Świętego, wiedzcie lepiej, co robicie. Bądźcie lepiej na to gotowi. 59. Otóż, jeśli chcecie coś rozwiercad i mówicie: "Całą noc czekałem na dar", bądźcie lepiej ostrożni. To może wybuchnąd i spalid na panewce. 60. Kiedy przychodziłem do szpitala myślałem, szedłem pewnego wieczoru i posłano mnie... Dotyczyło to brata Neville, wezwano pastora i ja wziąłem to wezwanie, ponieważ pochodziło z Louisville i powiedziano, że stan tej pani jest bardzo poważny. Poszedłem do szpitala w Jeffersonville i tam była ta pewna pani. Powiedziano mi, żebym udał się do pokoju 322, w którym była ta pani. Był to pokój cztero łóżkowy. Zapytałem się: "Czy tutaj jest pani taka a taka?" "Nie, proszę pana, nie ma jej tutaj". Odpowiedziałem: "Chyba się pomyliłem. Przepraszam". Wyszedłem, a korytarzem szła pielęgniarka, trochę się śpieszyła. Powiedziałem: "Czy może mi pani powiedzied, czy na tym oddziale jest taka a taka pani, albo gdzie ona jest?" Opowiedziała: "Ja nie mam na to czasu. Czy nie widzi pan, że się śpieszę?" Powiedziałem: "Przepraszam". Podszedłem do recepcji, gdzie siedziała pielęgniarka. Pisała coś. Czekałem dalej. Podniosła na mnie wzrok i po prostu pisała dalej. 61. No cóż, czekałem tam parę chwil. Powiedziałem: "Dobry wieczór". Nie odpowiedziała. Pomyślałem: "No cóż..." Zapytałem się: "Czy może mi pani powiedzied, gdzie jest pewna pani? Jestem kaznodzieją. Posłano mnie tutaj na pewne miejsce. Powiedziano mi, że jest w pokoju 322". Ona na to: "To niech pan pójdzie do pokoju 322". Powiedziałem: "Proszę pani, ja byłem w pokoju 322". Ona na to: "No to dlaczego pan mnie o to pyta? Niech pan idzie do recepcji na parterze". 62. Powiedziałem: "No, dziękuję". Zacząłem schodzid po schodach, zszedłem na dół. Zapytałem się pielęgniarki na parterze o... Nic o tym nie wiedziała. Korytarzem nadchodził lekarz, ze stetoskopem w ręku, kręcił nim w ten sposób... Nie widziałem nigdy takiego tłustego mężczyzny. Był, był... Szczerze mówiąc, wydaje mi się, że był szerszy niż dłuższy. Szedł sobie (a raczej wyższy)... Szedł sobie i wymachiwał tym stetoskopem. Powiedziałem: "Przepraszam, panie doktorze. Czy może mi pan powiedzied gdzie..." On na to: "Tak, tak, proszę zawrócid w tamtym kierunku". Powiedziałem: "Dziękuję panu". Wróciłem się i pomyślałem: "Co teraz mam zrobid?" On poszedł i usiadł za biurkiem. Nie widziałem nikogo innego, pomyślałem więc, że normalnie podejdę do niego i jeszcze raz się zapytam. Powiedziałem: "Przepraszam pana". On ciągle się patrzył gdzieś indziej, wiecie. Powiedziałem: "Chcę się dowiedzied, gdzie jest pokój..." Powiedział: "Tam w tyle". Powiedziałem: "Pokój 222, nie mogę go znaleźd". Odpowiedział: "Niech pan pójdzie w tym kierunku i w tamtym kierunku. Znajdzie go pan". 63. Co to jest? Nacisk, nagromadzony nacisk. Może przyszedł z sali operacyjnej. Może myślał, że nie powinienem się go o to pytad. Minęły już godziny odwiedzin, to prawda. Więc pomyślał: "Ach, to zwykły kaznodzieja". 64. Świat jest w wielkim napięciu. Pewnego dnia to eksploduje. Świat jest pełen napięcia i lekarze nie wiedzą, co z tym zrobid. Psychiatrzy leczą psychiatrów. Tak jest. Nie mają na to odpowiedzi. Ma ją Bóg. Bóg ma odpowiedź na to wszystko. 65. W Starym Testamencie, kiedy człowiek zrobił coś złego... Otóż, to był ząb za ząb i oko za oko. Jeśli ktoś zrobił coś złego, miał miejsce ucieczki. Myślę, że to Jozue zbudował domy ucieczki. Jeśli ludzie zrobili coś złego i mieli zostad zabici, posiadano jednak miejsce ucieczki, gdzie taki człowiek mógł uciec, miasto schronienia. I jeśli ścigający go ludzie nie złapali go zanim się tam dostał, to był tam bezpieczny. Lecz jeśli ścigający ludzie dopadli go, to zabili go w drodze. 66. Jeśli jednak się tam dostał i jeśli dokonał tej zbrodni niechcący i mógł obronid swoją sprawę i udowodnid, że żałuje swojego czynu, to mógł zostad zaprowadzony do tego miasta schronienia, a ścigający nie mogli wejśd do tego miasta. Nie, on był bezpieczny. Jak się musiał czud, kiedy wiedział, że uczynił coś złego i wiedział, że to było złe, lecz jest pewne miejsce, na którym nie trzeba się już martwid. Kiedy człowiek uda się do tego miejsca jest bezpieczny. 67. Otóż, jeśli ten człowiek uczynił to z premedytacją, wtedy on nie mógł wejśd tam do środka. A więc jeśli on dokonał tej zbrodni z premedytacją, jego sprawę przeprowadzono w bramie. Lecz człowiek, który był poszukiwany, a nie uczynił tego z premedytacją... 68. Moim zdaniem to przedstawia pewną rzecz, jeśli człowiek uczynił coś złego, a naprawdę żałuje, że zgrzeszył, jest dla niego miejsce ucieczki. Jeśli jednak jest mu to obojętne, wtedy nie ma dla niego takiego miejsca, bo on tego nie przyjmie. Postąpił naprawdę podle i chciał to zrobid. Dla takich ludzi nie było szansy, a tak samo jest dzisiaj. Chodzi o to, że jeśli postąpił źle, musiał szukad miejsca ucieczki, musiał chcied tam się znaleźd. 69. To jest wspaniały obraz kościoła w dzisiejszym dniu i ludzi. Człowiek musi szukad miejsca schronienia. Musisz czud potrzebę tego. Jeśli jednak myślisz, że możesz sam walczyd, proszę bardzo. Lecz z pewnością zostaniesz złapany przez ścigających ciebie. Pewnego dnia to cię spotka. Jeśli jednak szukasz tego miejsca... 70. Jeśli zatem ten człowiek szukał tego miejsca i znalazł to miejsce, musi byd gotowy chcied w nim pozostad. Nie wychodzi się już z tego miejsca. Zostaocie tam. W nim jesteście bezpieczni. O, jaka to musiała byd ulga, kiedy człowiek znalazł to miejsce. Gdybym tylko wszedł w te bramy, a bramy zamknęłyby się za mną, byłbym spokojny. Tak jest. On musi chcied tam pozostad, bez żadnych skarg, nie może chodzid dookoła i mówid: "Po co ja tutaj w ogóle przyszedłem?" 71. Ale tak właśnie ludzie robią dzisiaj. Mówią, że chcą byd uwolnieni od trosk tego świata, lecz kiedy dostaną się między wierzących, mówią: "Otóż, jeśli mam zrezygnowad z tego, jeśli mam musied robid to, jeśli mam płacid dziesięciny, jeśli mam robid to i tamto, jak... O rety, co..." Widzicie, wtedy taki człowiek, który się uskarżał, został stamtąd znowu wyrzucony. Staraj się sam o siebie. Jeśli jednak... On musi byd zaspokojony i nie narzekad. 72. Och, jak ja to lubię mówid. Już nigdy nie chciałem stamtąd wyjśd. Och, to dla mnie niebo siedzied w niebieskich miejscach w Chrystusie Jezusie, z mężczyznami i kobietami, którzy uciekli od rzeczy tego świata, aby uratowad swe życie. Zakotwiczyli swoje dusze w przystani spokoju. O, jaka społecznośd, jaka Boska radośd, gdy o Jego ramię oprę się, cały nacisk minął. Niczego już się nie boję. Amen. Bo jestem bezpieczny w Chrystusie. 73. On jest tą mocną Wieżą. Sprawiedliwi chronią się w Nim i są bezpieczni. On jest Skałą w spragnionej ziemi, Schronieniem w czasie burzy. Co za miejsce, nie widzę tam żadnego powodu do skargi. Jedynym powodem do skargi jest to, dlaczego nie zrobiłem tego już o wiele wcześniej. Czekałem, aż miałem jakieś 19 albo 20 lat, powinienem był... 74. Pewien młody człowiek spotkał mnie niedawno. Głosiłem o tym skandalicznym zachowaniu się kobiet na ulicy, w tym ubiorze wyglądającym jak męski. Bardzo ostro o tym mówiłem. Młody człowiek spotkał mnie na dworze. Powiedział: "Chwileczkę..." 75. Robią te potaocówki, wiecie, kręcą całym ciałem, łamią nogi i tak dalej, powiedziałem: "To są ludzie pozbawieni rozsądku". Powiedziałem: "Prawdziwy chrześcijanin..." Jeżeli to jest w ich sercu i oni twierdzą, że są chrześcijanami, ich owoce okazują, kim oni są. To dowód pustki w każdym mężczyźnie i kobiecie, którzy pragną uspokoid się jakimiś bzdurami tego świata, padliną tego świata, którą starają się zaspokoid, kiedy Syjon jest pełen piękności i mocy. Zadowoleni, że się rozerwą. Dlaczego mielibyście jak Izrael zamienid pokarm anielski na egipski czosnek? O, jest miejsce, w którym możecie wypuścid nacisk. Wejdźcie do tego miejsca i kiedy tam wejdziecie, będziecie bezpieczni. Kiedy to poznasz, to cudowna rzecz. W porządku. Żadnego uskarżania... 76. Ten młodzieniec powiedział do mnie, powiedział: "Niech pan posłucha, panie Branham". Powiedział: "Pan ma 50 lat". Powiedział: "Pan nie podziwia kobiecej piękności, kiedy ogląda je pan, jak chodzą po ulicy". Powiedziałem... On powiedział: "Gdyby pan był w moim wieku..." Miał jakieś 25 lat. Powiedział: "Gdyby pan był w moim wieku, patrzyłby się pan na to inaczej". Powiedziałem: "Proszę pana, głosiłem tę samą ewangelię, kiedy byłem o wiele młodszy niż pan. Ja po prostu znalazłem coś, co zaspokaja człowieka, coś rzeczywistego, coś, co... Wszystko inne jest zadmione. Jestem wewnątrz Wieży. Nawet nie mam ochoty wyglądad na zewnątrz. "Kto przyłoży ręce do pługa i nawet odwróci się, aby spojrzed wstecz, nie jest godzien tego, aby orad". Co za miejsce, na które możemy przyjśd. 77. Tak. Na zewnątrz zginiesz, wewnątrz jesteś bezpieczny. Wejdź tylko do środka i wypuśd nacisk. To należy zrobid. A Chrystus jest naszą Wieżą, (tak) bezpiecznym miejscem, które przygotował nam Bóg. 78. Jozue zbudował te domy i te miasta schronienia. Bóg także zbudował nam miasto schronienia, ono jest w Jego Synu Jezusie Chrystusie. Imię Pana jest mocną Wieżą. Sprawiedliwi wbiegają do niej i są bezpieczni. Zapytacie: "A co jeśli człowiek w tej Wieży zachoruje?" On poniósł nasze choroby w tej Wieży, w której jesteśmy. On niósł nasze choroby na swoim ciele. Zapytacie się może: "A co jeśli człowiek się zmęczy, kiedy jest tam w środku, troskami i tego typu rzeczami?" Zrzudcie swoje troski na Niego. Jest to napisane na każdej ścianie tej Wieży. Wszędzie dookoła, na każdych drzwiach. Zrzud swoje troski na Niego, bo On troszczy się o ciebie. 79. Ufaj Jego obiecanemu Słowu. Jego Słowa są napisane na naszych sercach. Nasze serca są tablicami Jego Słowa, jak na przykładzie Marty i Marii i tak dalej. Rozumiecie? Tam w środku nawet śmierd cię już nie niepokoi, jeśli jesteś w Panu. Dlaczego? On powstał z martwych. Nie musimy się o to martwid. Śmierd przychodzi, jak ta skromna siostra, która tam mówiła. Jeśli nadszedł czas, no to chodźmy. Tak jest. Co wtedy robisz? Zmieniasz to stare podłe ciało, które masz, na nieśmiertelne ciało, które jest podobne do Jego własnego chwalebnego ciała. 80. Kto by nie zamienił tego oddziału chorób zakaźnych na coś takiego? Pokażcie mi takiego człowieka. Czy starszy, czy młodszy, chodbyś miał tylko 15 lat, 12 lub ilekolwiek, śmierd leży u twoich drzwi. Nie znasz godziny. To ludzkie serce, które bije w ten sposób, musi się pewnego dnia zatrzymad. Może się zatrzymad, kiedy będziesz miał 10 lat, 12 lat. Dzieje się tak w przypadku tysięcy ludzi każdego dnia. Ale tutaj w tym ciele, które otrzymamy w wyniku tej zamiany, tam krew nie pulsuje, tam pulsuje Duch Święty. Ono nie może umrzed, ono jest nieśmiertelne, wieczne i nie może umrzed. Co za obietnica. Tak, nawet śmierd trzyma się... 81. Spójrzcie na Izrael. Otóż, na Egipt przychodził deszcz śmierci, ale Bóg obmyślił coś przeciw temu. Przygotował dla nich schronienie i powiedział: "Weźcie baranka i zabijcie go, a krew nanieście na drzwi. A kiedy ujrzę tę krew, ominę was". Egipt się z tego śmiał, lecz była to droga ucieczki przed śmiercią, którą obmyślił Bóg. I kiedy potem te wielkie, ciemne skrzydła śmierci zaczęły ogarniad całe miasto, a potem miasto za miastem w całym Egipcie, i śmierd zaczęła wchodzid do każdego domu, zaczęły podnosid się krzyki. Widzę, jak Izrael był najzupełniej spokojny, wypuszczał nacisk. Mały chłopiec mógł podejśd do swego ojca i powiedzied: "Tatusiu, wiesz co, właśnie słyszałem, co krzyczał ten goniec, który biegł po ulicy. Ten mały Jasiu, z którym się tam bawiłem, nie żyje. Tatusiu, jestem twoim pierworodnym". Widzę, jak ten stary ojciec podniósł się, zdjął jak gdyby okulary, położył na stół Biblię i powiedział: "Podejdź tu, synu". "Tatusiu, ona przechodzi ulicą". "Wypuśd nacisk, synu. Chodź tu na chwilkę. Widzisz tę krew?" "Tak, widzę ją, tatusiu". "No to wypuśd nacisk", odpowiada ojciec. Juniorze, nie musisz pędzid ulicą swoim turbo. Nie musisz tego robid, sprawdź tylko i zobacz, czy jest tam krew i wypuśd nacisk. Chodby śmierd pukała do drzwi, nie może nic zrobid. 82. Izrael nie był w żadnym napięciu. Oni mogli wypuścid ten nacisk, bo byli bezpieczni pod krwią. Ach, tej wielkiej nocy Paschy musieli byd spokojni, wypuścid nacisk, bo mogli to sprawdzid i widzieli, że mieli tę krew. A kiedy widzieli tę krew, wiedzieli, że On obiecał ich ominąd. O, kiedy postąpili według wszystkich Bożych wskazówek, Bóg obiecał ich ominąd. 83. Otóż, jaki to wspaniały obraz na kościół w dzisiejszym dniu. Pośpieszę się, ale muszę to podad tylko przez chwileczkę. W dzisiejszych czasach ciągle odchodzimy z jednego zgromadzenia i idziemy do drugiego, zabieramy nasze papiery, nasze listy uwierzytelniające z jednego kościoła do drugiego. Jeśli metodyści nie czynią czegoś, co twoim zdaniem powinni czynid, to zabieracie je do baptystów, z baptystów do prezbiterian, od jednych do drugich. Widzicie? Dlaczego tak jest? To jest tylko dowód na to, że jeszcze nie doszliście do tego miejsca. Nie doszliście jeszcze w ogóle tutaj do tego miejsca, gdzie możecie wypuścid nacisk. Widzicie? Patrzycie się na coś, na co nie powinniście się patrzed. 84. Chrześcijanie odchodzą z jednej denominacji do drugiej. To dowodzi, że oni nie doszli jeszcze do tego schronienia. Widzicie? Czasami odchodzą do seminariów, (to jest najzupełniej w porządku) uczą się tam Słowa, jak najdokładniej mogą. Wracają do domu i starają się o tym Słowie mówid, tak ściśle jak tylko denominacja pozwoli im to czynid i to jest dobre. Ale to nie jest to. Nie chodzi o to, aby poznad Jego Słowo, lecz aby poznad Jego. Jego... Ależ oczywiście. 85. Nie chodzi o to, jak wiele znasz Słowa, jaki dobry mamy zbór, co nasza denominacja znaczy dla świata, ile mamy ulg dzięki niej, jaką wielką społecznośd mamy ze światem, jaki rodzaj ludzi przychodzi do naszego zboru, chodzi o ciebie. Czy ty jesteś pod krwią? Jeżeli ty jako pojedyncza osoba... Nie ważne, chodby każda osoba w zgromadzeniu była w błędzie, ty jesteś bezpieczny. Jesteś pod krwią. 86. Czasami Bóg umieści cię w złym zgromadzeniu, abyś tam rozświecił światło. Nie przeskakuj ciągle z jednego miejsca na drugie, z jednej rzeczy do drugiej. Zostao tylko pod krwią. Kiedy tylko wybiegniesz stamtąd, wtedy pozbawisz się bezpieczeostwa. Pozostao pod krwią. "To imię jest potężną Wieżą, sprawiedliwi chronią się w niej i są bezpieczni". Wypuszczają nacisk. Widzą Go w tych godzinach, o których wiemy, że są w nich ludzie, którzy są pod krwią. Widzimy to potwierdzone. Oglądamy Boga i to co On czyni, aby uwierzytelnid swój kościół. 87. Mamy obiecane wszystko, kiedy jesteśmy w tej Wieży. "Zrobię wszystko, o co poprosicie w Moim imieniu. Jeśli pozostaniecie we Mnie, a Moje słowa w was, proście o cokolwiek chcecie, a stanie się wam". Co za wspaniałe miejsce. Jest napisane: "Czyocie wszystko... Cokolwiek czynicie, czyocie to w Moim imieniu", nie "czyocie to w imieniu kościoła". Mówicie: "Składam dzisiaj świadectwo, bo jestem wdzięczny tego wieczora, że jestem prezbiterianinem". "Jestem wdzięczny, że jestem zielonoświątkowcem". "Jestem wdzięczny, że jestem..." Ja jestem wdzięczny, że jestem Chrystusowy. "Imię Paoskie jest mocną Wieżą (widzicie), sprawiedliwi wbiegają do niej i są bezpieczni". Wtedy, w Jego imieniu, mamy społecznośd. 88. Otóż, jeśli wyjdziemy stąd i ktoś powie: "Ja należę do Kościoła Bożego," myślę, że to jest właśnie Kościół Boży, a ktoś inny powie: "Ja należę do Zgromadzeo Bożych", no cóż, coś takiego może spowodowad tarcie. Ktoś powie: "Ja należę do Kościoła Zjednoczonego". Ktoś inny powie: "Ja należę do czegoś innego, do Jednościowców" albo do kogokolwiek innego. Jeśli będziecie się w ten sposób spierad, to powstanie po prostu sprzeczka. 89. Jeśli jednak naprawdę doszliście do tej Wieży, obojętnie z jaką grupą trzymacie, jesteście pod krwią. To jest jedyne miejsce, w którym możecie mied społecznośd, podczas gdy krew Jezusa Chrystusa, Bożego Syna, oczyszcza nas od wszystkich grzechów. Wtedy mamy społecznośd jeden z drugim. 90. Co to za cudowna społecznośd. Możemy wyciągnąd ręce i objąd Kościół Boży, Zbory Boże, Jednościowców Bożych, kogokolwiek, obojętnie co to jest, wtedy mamy coś wspólnego. Mamy Chrystusa i Chrystus jest naszym schronieniem, każdego z nas. Czy to jest baptysta, prezbiterianin, katolik czy ktokolwiek, jeśli on jest pod krwią, możesz mied z nim społecznośd, bo jesteście jedno. Jesteście w tej Bożej społeczności Chrystusowej. O, jaka to wspaniała rzecz. 91. Izajasz opisał to: "On jest Skałą w spragnionej ziemi". Takiej ziemi jak tutaj, kiedy człowiek jest tak zmęczony i ludzie nie wiedzą, co mają zrobid. Mówią: "Czy to jest prawdą? Czy tamto jest prawdą?" Chrystus jest prawdą. "Czy tędy iśd? Czy tamtędy iśd?" On powiedział: "Ja jestem Drogą". "Co jest prawdą, to czy tamto?" Jezus powiedział: "Ja jestem Prawdą. Ja Jestem Drogą, Prawdą, Życiem". Widzicie? Przestaliśmy się o to martwid. W ten sposób gromadzimy tylko napięcie. 92. Zapytacie: "Czy metodyści mają rację, czy prezbiterianie? Moja matka taką była i mój..." Chrystus jednak był twoim Panem. Rozumiesz? Obojętnie, co to jest, gromadzisz tylko to napięcie i dlatego się sprzeczasz. Rozumiesz? Jeśli tylko polegasz na swojej organizacji, to powoduje powstawanie kłótni. Starasz się budowad swoją organizację. Jeśli jednak jesteś w Chrystusie, to po prostu wypuszczasz nacisk. Amen. Tam jest dosyd pokarmu dla nas wszystkich. 93. Jakub wykopał studnię, a Filistyoczycy przepędzili go od niej. Wydaje mi się, że nazwał ją: "Niesnaski". Zapomniałem, jak to było. Wykopał następną, przepędzili go również i nazwał ją: "Złośliwośd" albo jakoś tak. Potem wykopał następną i powiedział: "Wystarczy miejsca dla nas wszystkich. Chodźmy tutaj wszyscy". Myślę więc, że powinniśmy zebrad się wokół tej trzeciej studni. 94. A możemy to zrobid tylko pod Krwią. Wtedy metodysta może przyjśd tutaj na to miejsce i czud się zupełnie jak u siebie w domu tak samo jak zielonoświątkowiec. Tak jest. Pastor metodystyczny napełniony Duchem Świętym może przyjąd każdego zielonoświątkowca stąd i on będzie się czuł jak u siebie w domu. I możemy się dobrze czud jedni z drugimi, nie dlatego, że powiemy: "Otóż, wszyscy, którzy jesteście metodystami albo wszyscy, którzy jesteście zielonoświątkowcami..." Wtedy gdy powiecie: "Wszyscy, którzy jesteście chrześcijanami..." Amen. To ma w sobie coś wielkiego. Wtedy mamy społecznośd i po prostu wypuszczamy nacisk. Lubię coś takiego. Wtedy nie gromadzi się żadne napięcie. Nie obchodzi nas wtedy, do czego należysz, jakie nosisz znamię. 95. Kiedyś pasłem bydło... *Przerwa na taśmie+... w dolinie Troublesome River. Wtedy, jeśli możesz z rancza uzyskad 2 tony siana, wtedy możesz wypuścid krowę na pastwisko. Niektórzy z tych ludzi mieli tysiąc, a więc mieli 2 głowy bydła. Było tam bydło "Grimes", a również, "Diamond Bar". Naszym piętnem był, "Stary Ślad Indyka". Otóż było tam wiele różnych piętn, może nawet 20 albo 30, które miało to towarzystwo. Mieli też tam taką bramkę, dzięki której nie pozwalali, żeby bydło wychodziło poza tereny narodowej puszczy, kiedy szedłeś w górę kanionu i zatrzymywali tam to bydło. 96. I jeźdźcy przejeżdżali te tereny latem i umieszczali tam tyle, a tyle byków, tyle a tyle krów i tak dalej. Potem my... Oni mieli taką bramkę i stał tam pasterz, który sprawdzał to bydło, kiedy przechodziło przez tę bramkę. Czasami zebrała się nas cała grupa, kiedy pędziliśmy to bydło na wiosnę. I po całej tej dolinie było dosłownie tysiące głów bydła. Tak wiele razy sam siedziałem tam z nogami okręconymi wokół główki siodła i obserwowałem jak stał tam ten pasterz i sprawdzał to bydło, kiedy przechodziło przez tę bramkę. 97. Zauważyłem, że było tam wiele różnych piętn bydła, które przechodziło tam, lecz ten pracownik w ogóle nie zwracał uwagi na piętno. On zważał na tabliczkę krwi, bo nic nie mogło wejśd na tereny tej puszczy prócz Hereforda czystej rasy. W ten sposób oni utrzymywali czystośd tej rasy. Rozumiecie? 98. Moim zdaniem właśnie tak będzie w dniu sądu. Bóg nie powie: "Czy należałeś do Zborów Bożych?" On będzie patrzył na tę tabliczkę krwi. "Kiedy ujrzę krew, ominę cię". Bez względu na piętno, które mamy, to nie ma żadnego znaczenia. 99. "Czy jesteś Hereford? Czy jesteś zarejestrowany?" Czy jesteś znowu zrodzonym chrześcijaninem, napełniony Duchem Świętym, omyty Jego krwią. Tego będzie wyglądał Bóg, będzie chciał zobaczyd tę tabliczkę krwi. "Kiedy Ja ujrzę... nie kiedy Ja ujrzę to piętno, lecz kiedy zobaczę tę tabliczkę krwi, to będziesz mógł wejśd do środka". Amen. 100. Zaczynam się czud religijnie. Jest już prawie wpół do pierwszej i powinienem był skooczyd 20 minut temu, ale zaczynam się czud religijnie, bardzo dobrze. O, chwała Bogu, "Kiedy Ja ujrzę krew, ominę ciebie". 101. Otóż, jeszcze przez jedną chwilkę lub dwie, jeśli się zgodzicie... Opowiadano mi, że istnieje pewien gatunek orła. Wielu z was, którzy zbieracie taśmy, macie moje poselstwo: "Jak orlica narusza swoje gniazdo". Studiowałem życie orłów. Lubię orły. Wiem, że ludzie myślą, że orzeł to stary łobuz, ale on był tutaj w pewnym celu. Tak samo jakbym ja... Powiedziałem niedawno swojej żonie... Wy wszyscy widzieliście w czasopiśmie "Life", ten artykuł, że zabito w zeszłym roku 400 ileś kojotów, po prostu wzięli je i pozabijali. Oni mieli grupę domowych świo, które tam zdziczały. Zabierają się tam, biorą ze sobą karabiny maszynowe i zabijają je. To jest morderstwo. To jest niewłaściwe. To nie jest właściwe. Ten kojot nic na to nie poradzi, że jest kojotem. Żeby żyd, musi zabijad. 102. Często ludzie bronią się tym, że mówią, że one zabijają baranki i tego typu zwierzęta. Jeśli one mają tę bandę leniwych pasterzy... Kiedy te owce kocą się, gdyby oni wyszli tam i zatroszczyli się o te owce, zamiast spad do 10, czy 11 godziny, wtedy kojot miałby lepszą reputację. On nie jest Donem Elem, który by miał maskę na twarzy. On jest kojotem. Tak, oczywiście. Widziałem ludzkie istoty gorsze niż kojot. 103. A niedźwiedź, ludzie zawsze skarżą się na niedźwiedzia. "On jest mordercą. Zabija cielęta". Od małego chłopca poluję i nie widziałem nigdy, żeby niedźwiedź zabił cielaka. Zrobiłby to oczywiście, gdyby był zagłodzony na śmierd. Wy byście zrobili to samo. Pamiętajcie o tym, że musicie zbijad, aby żyd. I codziennie... Jeśli dzisiaj żyjecie, coś musiało umrzed, żebyście mogli żyd. Jeśli zabijecie krowę, ona umarła. Powiecie: "Ja nie jem mięsa". I tak coś musiało umrzed. Jeśli jesz ziemniaki, one umarły. One są życiem. Jeśli jesz warzywa, one umarły. One są życiem. I człowiek może żyd tylko dzięki martwej substancji. Zrozumcie to teraz. Jeśli coś musiało umrzed, żebyście mogli żyd fizycznie czy zdrowy rozsądek nie mówi nam, że coś musiało umrzed, abyście mogli żyd duchowo? Chrystus umarł, nie wyznanie wiary, lecz życie, które pochodziło od Chrystusa. Żyjemy wiecznie dzięki Chrystusowi. 104. Ten orzeł jest wielkim ptakiem. Nie mam czasu, aby wam pokazad co on czyni, w jaki sposób buduje swoje gniazdo, pokazad wam, że nie jest podobny do swojego denominacyjnego brata, kurczaka, grzebacza gospodarskiego podwórka. On upewni się, że nic nie grozi jego dzieciom. On poleci wysoko, wysoko. Żadna łasica nie złapie go, ani jego małych. Nie dziwcie się, dlaczego Bóg porównał swoje dziedzictwo z orłami. Wiecie, że samego siebie nazywa orłem, a my jesteśmy orlętami. A orzeł nie karmi się padliną, codziennie łapie świeże mięso. Amen. Pokarm orli, to właśnie musi mied kościół. Nie karmid się przeżyciem sprzed 40 lat, ale przeżyciem, które mam właśnie teraz, czymś świeżym z nieba. To właśnie mam na myśli. 105. Ten stary orzeł buduje swoje gniazdo, wysoko na urwisku skalnym, aby łasice i tego typu zwierzęta nie mogły się do niego dostad. Jego denominacyjny brat, kurczak, wciska swoją głowę w byle jaką szparę w ogrodzeniu na ziemi, grzebie w podwórku gospodarskim i tak dalej. Ale tak nie może zrobid orzeł, on by tego nie mógł zjeśd. Rozumiecie? Jego tam nie ma. Tam nie ma nic dla niego. Ten orzeł, kiedy dostanie się w pewne położenie... Biblia mówi, że odnawiamy swoją młodośd jak orły. Często się nad tym zastanawiałem, "Odnawiad młodośd", jak to możliwe? 106. Pamiętam... To brzmi... (Zabrałem wam dużo czasu, ale...) Pierwsza grupa zielonoświątkowa, z którą miałem w życiu do czynienia, było to zgromadzenie dwóch różnych organizacji. Byłem na rybach i udałem się tam. Widziałem te wszystkie napisy na tym i wszedłem tam. Słyszałem ten najokropniejszy hałas i ci ludzie tam w środku podskakiwali, biegali i taoczyli po całej tej sali. Pomyślałem sobie: "Co to jest?" 107. Powiedzieli potem: "Zapraszamy wszystkich usługujących na podwyższenie, dzisiaj wieczorem". Było nas tam jakiś trzystu i poszliśmy tam. Wszedłem tam i usiadłem. Powiedziano: "Nie mamy czasu, abyście wszyscy głosili. Chcemy, abyście tylko powiedzieli, jak się nazywacie i skąd jesteście". Kiedy przyszła na mnie kolej, powiedziałem: "Nazywam się William Branham, jestem ewangelistą z Jeffersonville, Indiana" i usiadłem. 108. Przysłuchiwałem się więc tego dnia naprawdę wspaniałym mówcom. I wiecie, co się stało... Przeprowadzono ten zjazd na północy, aby czarnoskórzy mogli też brad w nim udział. To był ogólnonarodowy zjazd i oni musieli przeprowadzid go w owym czasie na północy. Myślę, że to było jakieś 25 lat temu, albo więcej, musieli przeprowadzid to tam na północy, aby ciemnoskórzy ludzie mogli w nim wziąd udział. 109. Pomyślałem więc tego wieczora: "O rety, na tym wspaniałym zjeździe tego wieczora jest zgromadzenie, na którym będą najwspanialsi mówcy". Rozumiecie, my baptyści, jak wiecie, w taki sposób postępowaliśmy. A więc oni mieli... Po jakimś czasie z kąta sali powstał starszy murzyn, ciemnoskóry człowiek, miał taki wianuszek białego puszku wokół swojej szyi. Miałem, myślę, że jakieś 22 lub 23 lata. Miał na sobie jeden z tych starodawnych, kaznodziejskich płaszczy. I ten starszy człowiek wyszedł tam, miał jakieś 80 lat. Wyszedł, by... Pomyślałem: "Po co by mieli przyprowadzad takiego człowieka na zjazd tutaj, gdzie siedzi około 150 ludzi, a jeden z ich kaznodziejów, który wychodzi wygląda w ten sposób?" 110. Ten starszy człowiek wyszedł i powiedział: "Powiem wam coś". Powiedział: "Mój tekst na dzisiejszy wieczór chcę wziąd z księgi Joba. Gdzie byliście wszyscy, kiedy kładłem podwaliny ziemi, kiedy gwiazdy poranne zaśpiewały razem, a synowie Boży krzyczeli z radości?" 111. Przysłuchiwałem się tym wszystkim kaznodziejom tego dnia, jak oni pokazywali życie Chrystusa w Biblii. Jakie to było piękne, uważałem, że naprawdę prawdziwi mówcy głosili tego dnia. I pomyślałem: "Ten biedny, stary, połamany starzec..." 112. Ale on nie wspominał nic o tym, co działo się na ziemi. On mówił o tym, co się działo w niebie. I on zajął się Nim, kiedy był tam wysoko, jakieś 10 milionów lat przed założeniem świata i mówił o Nim dalej, wzdłuż poziomej tęczy w Jego powtórnym przyjściu. Nie mówił nawet 2 minuty, a wtedy nawiedził go Duch. Podskoczył do góry, strzelił obcasami i powiedział: "Chwała Bogu, za mało tu macie dla mnie miejsca do głoszenia" i odszedł, dreptając z podwyższenia. 113. Pomyślałem sobie: "Tego właśnie chcę. Jeśli to może spowodowad, że stary człowiek może się tak zachowywad, to co by to zrobiło ze mną". Odnawiają swoją młodośd? Przecież on miał więcej miejsca, niż my mamy tutaj, licząc chór i wszystkich, a mimo to nie wystarczało mu to, kiedy nawiedził go Duch. Powiedziałem: "Tego chcę ja. Tego właśnie chcę ja". 114. Ten stary orzeł, na jego twarzy i głowie, z wiekiem wyrasta skorupa. Prawie nie może jeśd. Jest coraz słabszy, jego dziób nie otworzy się szeroko. Staje się prawie zupełnie ślepy. I kiedy ta skorupa dorośnie do pewnego miejsca na jego głowie, ludzie mówią, że on wtedy wzbija się bardzo wysoko i siada tam i wali głową o tę skałę i stara się po prostu usunąd tę skorupę ze swojej głowy. Odwraca swój wzrok i patrzy do tyłu. On wali tą skorupą. Ona musi odpaśd. Ona musi odpaśd. Jeśli ona nie odpadnie, on umrze. On musi usunąd tę skorupę ze swojej twarzy i ze swego dzioba. I bije jedną stroną głowy, a potem drugą stroną głowy, wali tak długo, aż usunie tę skorupę. I kiedy bije o tę skałę, aż ta skorupa odpadnie, wtedy wydaje okrzyk i trzepocze skrzydłami w tył i do przodu i cieszy się, bo wie, że wyrosną mu nowe pióra, znowu będzie mógł jeśd potrzebne mu witaminy, odnowi się jego młodośd. Pomyślałem sobie: "Co za cudowna to rzecz, dla orła. To dobre". 115. Lecz ja znam skałę, do której może przyjśd człowiek i tłuc w nią i tłuc, aż wszelkie zwątpienie odejdzie, aż troski i zmartwienia tego świata odejdą. I kiedy usunie z siebie skorupę grzechu, aż krew poświęci jego duszę, wtedy na pewno przyjdzie wieczne życie. Wtedy może po prostu usiąśd wygodnie i wypuścid nacisk, bo wieczne życie jest pewne. 116. O, orły w dzisiejszym czasie, po to właśnie jesteście tutaj. Jesteście orlętami. Jeśli jednak ta skorupa zaczęła zaślepiad wasze oczy (troski tego świata) albo nie potraficie po prostu przyswoid sobie całego Bożego pokarmu. Podledmy tam do tej Skały w suchej ziemi. Podledmy tam i bijmy o ołtarz, aż skruszymy tę skorupę i nasze oczy będą mogły wyraźnie widzied znowu Jezusa, a troski tego świata przeminą. Wtedy napięcie odejdzie. On jest Skałą w suchej ziemi, Schronieniem w czasie burzy, Ucieczką, spokojną Przystanią dla zmęczonych. Idźmy do tego miejsca. Pochylmy na chwilę głowy. 117. Przepraszam, że kazałem wam tak długo czekad. Tutaj leży jeszcze 6 kartek notatek, krótkich myśli i miejsc Pisma, którymi chciałem się posłużyd, ale nadszedł już czas, aby zakooczyd. O, mały orzełku, może jakaś dziewczynka, chłopiec albo starsza osoba, albo w średnim wieku, po co jesteście tutaj tego poranka? Bo wy... 118. Jesteście naprawdę orłem, lecz może troski życia jakby obeszły się z wami szorstko i straciliście wzrok. Nie jesteście już zbyt pewni, gdzie postawid swoje stopy. Podledmy teraz do tej Skały. "O, poprowadź mnie do tej Skały, która jest wyższa niż ja". Pozwól mi położyd się na tej Skale. On jest Schronieniem w czasie burzy. 119. Zacznij bid o te drzwi, właśnie teraz, bid w drzwi tej Skały. On otworzy je. Ta skorupa odpadnie. Wtedy ten nacisk cię opuści i będziesz mógł znowu byd spokojny, wszelki nacisk przeminie. Możesz przyjśd do zboru. Obojętnie o czym będzie pastor głosił, jak długo będzie stał w tym Słowie Bożym to cię nigdy nie potępi. Ty się tam zakotwiczyłeś, teraz jesteś w najzupełniejszym porządku. Módlmy się. 120. Panie Jezu, jeszcze raz chcę to wyrazid, Panie, w dziękczynieniu, że jest takie małe miejsce tutaj w Phoenix i wszędzie dookoła różne miejsca. A to jest jedno z nich, gdzie ja sam mogę przyjśd i czud się rozluźnionym. Nie jestem niczym tutaj związany. Mówię po prostu te słowa. Jakie to cudowne miejsce, wolnośd, wszelkie napięcie pierzcha. Jestem za to bardzo wdzięczny, Panie. 121. O Panie, niech ta wielka Skała zawsze leży przy tym ołtarzu, gdzie te małe krnąbrne orlęta wokół i sponad miasta mogą przylecied i gdzie może im byd przedstawione miejsce, w którym mogą pozbyd się skorupy tego świata. Gdzie mogą się radowad tą społecznością przez to, że wypuszczą nacisk w tym dniu, który jest pod groźbą atomowej bomby, gdzie cały świat jest w trwodze. Każdy naród drży. Niebiosa drżą. Woła cała przyroda. Cały świat drży, bo może byd rozsadzony na kawałki. Mamy jednak Królestwo, które nie może byd poruszone. Mamy miasto ucieczki. Mamy Goszen, gdzie słooce nigdy nie zachodzi. Spełnij to, Panie. Podledmy teraz do tej Skały. 122. Tak jak w historii o małym króliku... Tuż za nim pędziła sfora gooczych psów. Czuł na swoich piętach gorące sapanie. Jeszcze krótka chwila, może jeden skok lub dwa, a ten gooczy pies złapie tego malca i zostanie w jednej chwili pożarty. Ale po jakiejś chwili on zauważył otwór w skale. I pomyślał: "Jeślibym tylko dostał się do tej skały, wtedy będę bezpieczny". I kiedy właśnie ten pies zrobił ostatni skok na niego, odczuł jego gorący oddech na swoich piętach, lecz wskoczył pod skałę. Mógł sobie tam usiąśd i wypuścid nacisk. Ten gooczy pies nie mógł wydrapad go spod tej skały. 123. Panie Jezu, proszę Cię dziś rano, Panie, żebyś, jeśli któreś z Twoich małych stworzeo, które zabłądziły i odeszły od tej strefy bezpieczeostwa i czują ten oddech piekielnej sfory, młode kobiety, młodzi mężczyźni, pędzącej zaraz za nimi, widząc, że kooczy się ich życie. Oby oni pośpieszyli się do tej rozpadliny w skale. Istnieje taka. Sprawiedliwi wbiegają do niej i są bezpieczni. Udziel tego Ojcze, przez Jezusa, Twego Syna. 124. Kiedy mamy pochylone głowy i serca także macie pochylone, jeśli nie jesteście w tej Skale tego poranka, czy chcielibyście podnieśd rękę do Boga i powiedzied: "Boże, pozwól mi teraz wejśd na tę bezpieczną strefę, tam gdzie będę mógł wypuścid nacisk. Jestem trochę zmęczony. Zacząłem widzied, jak dryfuje moje życie. Czuję, że błądzę. Nie przeżywam tego, co kiedyś. Przyprowadź mnie szybko do tej Skały, Panie". Czy zechcecie podnieśd rękę i powiedzied: "Pomódl się za mnie, bracie Branham"? Niech cię Bóg błogosławi. Dobrze, wszędzie dookoła. O, to dobrze. Niech cię Bóg błogosławi. 125. "Zabierz mnie do tej Skały, Panie. Zabierz mnie tam z powrotem. Ja dryfuję. Och, nie pozwól mi zabłądzid i odejśd od niej. Pozwól mi... Jeśli mam jeśd, to pozwól mi jeśd tylko dookoła tej rozpadliny. Pozwól mi trzymad się blisko tego miejsca, gdzie spada manna. Ja nie muszę odchodzid, bo manna leży tuż u drzwi". 126. Ojcze Niebieski, Ty widziałeś tę grupę rąk. Modlę się, abyś dał im to, czego oni pragną. Niechby wszelka skorupa, która zaczęła ich teraz oślepiad, Panie, kiedy ich serca biły, ich duchowe serce biło, skrusz wszelkie zwątpienie, wszelką niewiarę, wszelkie zamieszanie, wszelką nerwowośd i zastanawianie się nad tym lub owym, wszelkie troski. Niechby oni teraz z radością zobaczyli, że ta skorupa została skruszona, kiedy modlitwami uderzają w tę Skałę. Niechby Chrystus podniósł ich teraz wysoko i posadził na szczycie. Tam gdzie będą mogły zatrzepotad swoimi duchowymi skrzydełkami i powiedzied: "Jestem wolny. Jestem wolny". Spełnij to, Ojcze, w imieniu Jezusa. 127. A jeśli są tutaj tego poranka tacy, którzy znajdują się w tym schronieniu, a jesteście chorzy i nie wiecie po prostu, co z tego wyniknie i chcecie zakotwiczyd się w czymś, co da wam bezpieczeostwo, co uzdrowi wasze ciało i chcecie byd wspomniani w modlitwie. Pamiętajcie, wystarczy tylko słowo modlitwy. Wbijcie tam mały palik, tam gdzie siedzicie, mówiąc: "Tego dnia, tego dnia pomodlono się za mną modlitwą wiary. I kiedy tylko będę wchodził do tego kościoła, będę pamiętał, gdzie siedziałem tamtego poranka. Wtedy całe zgromadzenie modliło się za mnie modlitwą wiary i będę zdrowy. I oto chodzi. Tak załatwiam tę sprawę". Podnieście teraz swoją rękę i powiedzcie: "Wbijam teraz mój palik". 128. Niech cię Bóg błogosławi. Pamiętaj, wiarą wbij właśnie teraz ten palik, tam gdzie teraz siedzisz. "Tego dnia, w niedzielę, dzisiaj jest chyba 10, czy 13? Tego 13 dnia stycznia, w tym małym Zborze Bożym, na tym a tym siedzeniu, modlę się modlitwą wiary razem z kaznodzieją, ewangelistą i zgromadzeniem, jeden modli się za drugiego. Właśnie tutaj, to jest dzieo mojego uzdrowienia. Panie, ja tę sprawę właśnie tutaj tak załatwiam. Jestem twoim orłem. Jestem w strefie schronienia. Mam prawo do każdego błogosławieostwa odkupienia, które On wykupił dla mnie. Tutaj jestem, właśnie teraz". 129. Ojcze Niebieski, przynoszę ich do Ciebie. Swoją modlitwę przynoszę razem z ich modlitwą. I teraz przez wiarę podnosimy się z tego kościoła, ponad te sfery i atmosferę, następne sfery, mijamy gwiazdy, księżyc, mijamy Mleczną Drogę i podchodzimy do tronu Boga, naszego Ojca. Ten przepiękny ołtarz z kości słoniowej otacza wspaniała tęcza. Tam na tym ołtarzu leży krwawiąca Ofiara. Patrzymy się na Jego plecy, jak nakazał nam prorok i mówimy: "Jego siocami zostaliśmy uleczeni". Ojcze, przynoszę Tobie każdego z nich. I On sam powiedział: "Jeśli poprosicie Ojca o cokolwiek w Moim imieniu, Ja to uczynię". 130. Otóż, Ojcze Boże, modlę się za tymi chorymi ludźmi. Dzisiaj rano oni wbili palik, wierzę w to z całego serca. To jest godzina dla modlitwy wiary. Wierzę, kiedy Ciebie proszę, abyś uzdrowił każdego jednego z nich, oni to akceptują. I tutaj wbijamy palik jako upamiętnienie, że byliśmy pod Bożym tronem tego poranka. Sprawa jest załatwiona. Bóg to obiecał. 131. Panie, jest napisane w 11 rozdziale ewangelii Marka, 22 wierszu, 23: "Jeśli powiesz tej górze przenieś się, a nie będziesz wątpił w sercu, lecz wierzył, że to, co powiedziałeś, się stanie, wtedy możesz mied to, co powiedziałeś". Panie, to zostało powiedziane. Niech się teraz tak stanie. W imieniu Pana Jezusa Chrystusa, akceptuję to dla każdego i dla Twojej chwały. 132. Wierzcie całym sercem. I kiedy mamy pochylone głowy, zaśpiewajmy ten stary hymn zborowy "Miłuję Go". Miłuję Go, bo On wpierw umiłował mnie i kupił krwią zbawienie me na Golgocie. Czy wchodząc do domu schronienia przyjmujesz twoje uzdrowienie, twoje zbawienie, twego odnowionego ducha? Jeśli to przyjmujesz, podnieś swoją rękę, powiedz: "Przyjmuję to. Wierzę w to. Teraz, właśnie teraz to czynię". Dobrze, wszyscy razem. Miłuję Go (oddawajmy Mu teraz cześd). Miłuję (dziękuję Ci Panie, że usunąłeś łuski z moich oczu). Bo On wpierw umiłował... (odeszła teraz cała moja oziębłośd. Moja choroba odeszła). I wykupił zbawienie me na Golgocie. 133 Kiedy będziemy to śpiewad jeszcze raz, chcę, żebyście po prostu chwycili kogoś za rękę, przed wami, z tyłu, z boku i powiedzieli: "Niech cię Bóg błogosławi, pielgrzymie, bracie, siostro. Cieszę się, że mogę mied tę społecznośd z tobą". Módlcie się dalej za mną, kiedy będziecie to czynid i kiedy wszyscy to teraz śpiewamy, jeszcze raz: Miłuję Go, miłuję Go, Bo On wpierw umiłował mnie I wykupił zbawienie me na... 134 Zanim oddam prowadzenie usługi pastorowi, podnieśmy teraz ręce i zaśpiewajmy to z całego serca i z głębi duszy. Czy Go miłujecie? Powiedzcie: "Amen". Powiedzmy to jeszcze raz: "Amen". To znaczy: "Niech tak będzie". Miłuję Go. Wszyscy razem, śpiewajmy to ze wszystkich sił. ... (Pastorze, niech cię Bóg błogosławi. Przepraszam, że trzymałem...) ***