SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA TEATRALNEGO „JAŚ I MAŁGOSIA”
Transkrypt
SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA TEATRALNEGO „JAŚ I MAŁGOSIA”
SCENARIUSZ PRZEDSTAWIENIA TEATRALNEGO „JAŚ I MAŁGOSIA” Narrator: Na skraju wielkiego lasu mieszkał ubogi drwal z drugą Ŝoną i dwojgiem dzieci, chłopczyk nazywał się Jaś, a dziewczynka Małgosia. W chacie niewiele było jedzenia, brakło im nawet suchego chleba. Strapiony drwal nie mógł zasnąć wieczorem i wzdychając rzekł do macochy swych dzieci. Drwal: Co się z nami stanie? Jak wyŜywimy biedne dziatki nasze, gdy sami nie mamy co jeść? Macocha: Trudna rada męŜu- jutro o świcie, musimy wyprowadzić dzieci do lasu, tam rozpalimy ogień, damy im po kawałku chleba, potem pójdziemy do swojej roboty, a dzieci pozostawimy własnemu losowi. Drwal: Nie Ŝono- tego nie uczynię. Nie miałbym serca zostawić dzieci w lesie. Macocha: O, głupcze- inaczej wszak wszyscy czworo umrzemy z głodu- I tak długo go przekonywała, aŜ drwal z cięŜkim sercem, uległ jej namowom. Drwal: A jednak Ŝal mi tych biednych dzieci. Narrator: Tymczasem dzieci równieŜ nie spały, gdyŜ nie mogły usnąć z głodu i słyszały wszystko co macocha mówiła do ojca. Małgosia Płakała gorzkimi łzami i mówiła do Jasia. Małgosia: Teraz jesteśmy juŜ zgubieni!!! Jaś: Cicho Małgosiu, nie martw się, ja juŜ znajdę ratunek! Narrator: A gdy rodzice usnęli, wstał, ubrał się i wymknął z domu. KsięŜyc świecił jasno, a białe kamyki leŜące dookoła domu, błyszczały jak nowe pieniąŜki. Jaś nazbierał ich tyle, ile tylko mógł ich zmieścić w kieszeniach. Potem wrócił i rzekł do Małgosi: Jaś: Bądź spokojna kochana siostrzyczko, i śpij spokojnie, dobry Bóg nie opuści nas. Narrator: O świcie zanim jeszcze słońce wzeszło, wstała macocha i zbudziła dzieci. Macocha: 1 Wstawajcie leniuchy, pójdziemy do lasu po chrust! Macie tu chleb na obiad, ale nie zjadajcie wszystkiego od razu, bo więcej nic nie dostaniecie . Narrator: Małgosia schowała chleb, gdyŜ Jaś w kieszeniach miał kamyki. Po chwili wszyscy ruszyli do lasu. Gdy uszli kawałek drogi, Jaś pozostał w tyle i raz po raz rzucał za siebie biały kamyczek na drogę. Kiedy się znaleźli w głębi lasu, rzekła ojciec: Ojciec: Nazbierajcie dzieci chrustu rozpalimy ogień. Narrator: Jaś i Małgosia naznosili chrustu, a gdy rozniecono ognisko o płomień strzelił wysoko, macocha rzekła do dzieci: Macocha: PołóŜcie się przy ogniu i wypocznijcie, a my pójdziemy głębiej w las narąbać drew. Wracając przyjdziemy po Was i razem pójdziemy do domu. Narrator: Jaś i Małgosia siedli przy ogniu, a w południe kaŜde zjadło swoją kromkę chleba. A Ŝe słyszeli uderzenia siekiery pewni byli, Ŝe ojciec jest w pobliŜu. Lecz to nie siekiera była, ale gałąź, którą przywiązał drwal do drzewa i która wiatr uderzał o drzewo. Po pewnym czasie dzieciom przymknęły się oczy ze znuŜenia i zasnęły. Kiedy się wreszcie obudziły, była juŜ ciemna noc. Małgosia rozpłakała się mówiąc. Małgosia: JakŜe się wydostaniemy z lasu. Jaś: Poczekaj aŜ się księŜyc ukaŜe, a wtedy znajdziemy juŜ drogę. Narrator: Kiedy księŜyc wzeszedł, wziął Jaś siostrzyczkę za rękę i poszedł z nią śladem kamyków, które błyszczały w świetle księŜycowym i pokazywały im drogę. Szli całą noc, a gdy dzień nastał, doszli do domu ojca. Zapukali do drzwi, a kiedy macocha otworzyła i ujrzała, Ŝe byli to Jaś i Małgosia rzekła: Macocha: Niedobre dzieci coście robiły tak długo w lesie? Myśleliśmy, Ŝe nie chcecie juŜ wrócić! Narrator: Ale ojciec uradował się, gdyŜ trapiły go wyrzuty sumienia, Ŝe pozostawił dzieci same w lesie. Wkrótce bieda znowu zajrzała do chatki drwala, a dzieci usłyszały, jak macocha mówi w nocy do ojca. Macocha: Znowu wszystko zjedzone; mamy jeszcze pół bochenka chleba, a potem co? Musimy pozbyć się dzieci! Zaprowadzimy je głębiej w las, Ŝeby juŜ nie trafiły z powrotem, nie ma innej rady. 2 Narrator: Biedny ojciec zgodziwszy się raz, musiał i tym razem zgodzić się na Ŝądanie złej macochy. Gdy ranek zaświtał, macocha kazała dzieciom wstać. Dała kaŜdemu po kawałku chleba, mniejszym, niŜ poprzednim razem. Po drodze pokruszył Jaś chleb w kieszeni, przystanął i rzucił jeden okruszek na ziemię. Macocha poprowadziła dzieci znacznie głębiej w las, gdzie nigdy jeszcze nie były, kazał im rozpalić wielkie ognisko i rzekła. Macocha: Posiedźcie tu dzieci, a jeśli się zmęczycie, moŜecie się przespać, my idziemy do lasu rąbać drzewo, a wracając wieczorem wstąpimy tu po was. Jaś: Nie płacz Małgosiu, gdy księŜyc wzejdzie, okruchy, które rozrzuciłem po lesie, wskaŜą nam drogę do domu. Narrator: Ale gdy księŜyc się ukazał, nie znalazły dzieci okruchów, gdyŜ ptaszki Ŝyjące w lesie i na polu dawno je wydziobały. Jaś: Nie bój się Małgosiu znajdziemy jakąś drogę. Narrator: Ale nie znalazły jej. Szli całą noc i cały następny dzień, od rana do wieczora, ale nie mogli znaleźć wyjścia z lasu. Głód począł im dokuczać, gdyŜ nie jedli nic, prócz kilku znalezionych jagódek. Wreszcie nogi odmówiły im posłuszeństwa i usnęli zmęczeni pod drzewem. W południe ujrzały pięknego, śnieŜnobiałego ptaszka, który siedział na gałęzi i śpiewał tak cudownie, Ŝe dzieci stanęły zachwycone. Kiedy ptaszek skończył piosenkę, rozwinął skrzydełka i pofrunął przed dziećmi, one zaś poszły za nim, aŜ znalazły się przed chatką, na której dachu usiadł ptaszek. Nagle z chatki odezwał się głos. Baba Jaga: Kto przyszedł do mojej chatki Narrator: Wzięła dzieci za ręce i wprowadziła do izby. Dała im mleka pączków z cukrem, jabłek i orzechów. Potem pościeliła im dwa piękne łóŜeczka., a Jaś I Małgosia połoŜyli się spać, myśląc Ŝe są w niebie. Ale staruszka udawała tylko Ŝyczliwość, była bowiem złą czarownicą, która czyhała na dzieci i specjalnie zbudowała ten domek z ciasta i cukru, aby je zwabiać. A gdy jakieś dziecię dostało się w jej moc, zabijała je i zjadała. Raniutko, gdy dzieci jeszcze spały, stanęła czarownica nam nimi, spojrzała na ich rumiane policzki i pomyślała” To dopiero będzie smaczny kąsek” 3 Po czym chwyciła Jasia kościstymi rękami, zaniosła go do chlewika i zamknęła za zakratowanymi drzwiami. Krzyczał i płakał biedny chłopiec, ale nic mu to nie pomogło. Potem poszła do Małgosi, obudziła ją i rzekła. Baba Jaga: Wstawaj leniuchu, przynieś wody i ugotuj coś dobrego dla swojego braciszka. Zamknęłam go w chlewie, trzeba go utuczyć. Gdy juŜ będzie tłusty, zjem go na śniadanie. Narrator: Małgosia poczęła rzewnie płakać, ale nic nie pomogło, musiała robić wszystko co jej czarownica kazała. Jasiowi dawała teraz czarownica najlepsze jedzenie, Małgosia zaś nie dostawała nic. Co rano szła czarownica do chlewika i wołała: Baba Jaga: Jasiu, Jasiu wysuń palec, chcę zobaczyć, czy jesteś juŜ dość tłusty. Narrator: Ale Jaś wysuwał zamiast palca kostkę, a czarownica, która miała krótki wzrok, dziwiła się ciągle, Ŝe Jaś wcale nie tyje. Kiedy minęły cztery tygodnie, zniecierpliwiła się czarownica i postanowiła dłuŜej nie czekać. Baba Jaga: HejŜe Małgosiu- zawołała- nanoś mi teraz wody! Jaś nie utyje chyba nigdy, więc muszę go jutro zabić i ugotować. Narrator: Raniutko czarownica kazała Małgosi zawiesić nad paleniskiem kocioł z wodą i rozpalić ogień. Popchnęła biedną Małgosię do pieca, z którego buchały płomienie, i kazał jej wejść do środka, aby się przekonać czy piec jest gorący. Naprawdę zaś chciała zamknąć Małgosię w piecu i upiec, aby ją zjeść. Ale Małgosia spostrzegła jej zamiar i rzekła Małgosia: Nie wiem jak wejść do pieca. JakŜe się tam dostanę? Baba Jaga: Ach ty głupia gąsko- otwór jest dość duŜy. Widzisz ja sama mogłabym się nawet zmieścić Narrator: W tej chwili Małgosia popchnęła ją mocno, a gdy czarownica wpadła do pieca, zatrzasnęła za nią drzwiczki zasunęła rygiel. Małgosia: Choć Jasiu czarownica nie Ŝyje, jesteśmy uratowani. Narrator: 4 A poniewaŜ złą czarownica juŜ nie Ŝyła, weszły do jej izdebki. Ujrzały tam mnóstwo skrzyń z perłami i klejnotami i napełnili nimi kieszenie. Pobiegły więc szybko i po chwili rzuciły się ojcu na szyję. Zła macocha nie Ŝyła juŜ, a ojciec trapił się ciągle myślą o dzieciach pozostawionych w lesie. Małgosia wysypała z fartuszka perły i drogie kamienie, które potoczyły się po podłodze, Jaś wyjmował z kieszeni pełne garści klejnotów. Tak więc troski ich skończyły się i w radości Ŝyli wszyscy troje przez długie jeszcze lata. Koniec 5