pełny tekst
Transkrypt
pełny tekst
TEMAT NUMERU Grzegorz Strauchold Odra magiczna, czyli polskie fascynacje rzeką w drugiej połowie lat czterdziestych XX w. Znaczenie rzeki Odry dla spraw polskich było dostrzegane o wiele wcześniej, niż pojawiła się realna szansa odbudowania niepodległej Rzeczypospolitej. Przedwcześnie zmarły wybitny polski geograf Wacław Nałkowski w przedostatniej dekadzie XIX w. napisał m.in. Prawymi (…) swymi dopływami Odra sięga głęboko do serca Polski i zbliża się do systematu [pis. oryg. – GS] Wisły (Warta do Bzury, Noteć do Brdy); kierunek tych dopływów byłby ułatwił bezwątpienia [pis. oryg. – GS] rozprzestrzenienie się polonizmu na linii Odry, gdyby potężne fale germańskie nie parły w kierunku przeciwnym i nierozprzestrzeniały [pis. oryg. – GS] się w kierunku wschodnim. Fascynacja linią Odry była wyraźnie widoczna na przełomie XIX i XX w. w poglądach jednego z największych teoretyków narodowej demokracji – Jana Ludwika Popławskiego. Jednakże po I wojnie światowej trudno mówić o zrealizowaniu jakiegoś polskiego programu opierającego szerzej polskie władanie terytorialne lub polskie granice na Odrze. W 1937 r. ukazało się w ramach Wielkiej Geografii Powszechnej klasyczne opracowanie autorstwa geografa Stanisława Lencewicza Polska. W odnośnym rozdziale poświęconym wodom w ówczesnej Rzeczypospolitej Odra – co naturalne – nie została wymieniona, choć w tym okresie granica Polski – na górnośląskim pograniczu z Niemcami – na bardzo krótkim odcinku opierała się na tym jednym z największych cieków wodnych Europy Środkowo-Wschodniej. 6 Polska wyłoniła się z kataklizmu II wojny światowej jako państwo o radykalnie zmienionych granicach, na swej zachodniej ścianie oparte w całości na Odrze i jednym z jej nielicznych zachodnich dopływów – Nysie Łużyckiej. Ukształtowanie zachodnich rubieży wzdłuż Odry i wielorakie konsekwencje geopolityczne tego faktu wzbudziły w pierwszych latach powojennych liczne publiczne komentarze, poczynając od jednej z pierwszych publikacji świeżo założonego w Poznaniu Instytutu Zachodniego. Jego twórca, wybitny przedstawiciel polskiej myśli zachodniej Zygmunt Wojciechowski w książce pod znamiennym tytułem – manifestem Polska-Niemcy. Dziesięć wieków zmagania wielokrotnie wskazywał na znaczenie Odry jako trudnej do przebycia tamy zabezpieczającej – niestety, do czasu – państwo polskie przed najazdami niemieckich/germańskich sąsiadów. Choć zarazem trzeba podkreślić, że nawet ośrodek poznańskiej myśli zachodniej, wszak najbardziej zaawansowany w przedwojennych jeszcze – teoretycznych – studiach nad hipotetycznym przebiegiem przyszłych granic polsko-niemieckich, z niejakim zaskoczeniem przyjął fakt oparcia latem 1945 r. granic Polski na dolnym biegu Odry i Nysy zachodniej, czyli Łużyckiej. Wypowiedź Wojciechowskiego, bardziej przecież publicystyczna niż naukowa – o ogromnej wówczas nośności społecznej – zapoczątkowała lawinę publikacji podejmujących wątek „odzyskanej” słowiańskiej rzeki i interpretujących ten fakt z przeróżnych perspektyw: sprawiedliwości dziejowej, bezpieczeństwa granic państwa, ekonomicznej, psychologicznej, a nawet mistycznej. Rozważania na temat Odry, przed wszystkim jako granicy państwa, na przestrzeni kilku powojennych lat były jakby spięte dwiema dużymi i wówczas głośnymi publikacjami. Pierwszą z nich w 1945 r. było, jeszcze rodem z badań konspiracyjnych, dzieło Marii Kiełczewskiej i Andrzeja Grodka Odra – Nisa [pis. oryg. – GS]. Najlepsza granica Polski. Element wieńczący odrzańsko-graniczne rozważania stanowiła wydana przez Instytut Zachodni monumentalna Monografia Odry (1948). Książka Kiełczewskiej i Grodka była zarazem pierwszym wydawnictwem (z 25 maja 1945 r.) poznańskiego Instytutu Zachodniego. Intencją autorów było zwrócenie uwagi społeczeństwa polskiego na doniosłość przeżywanej chwili dziejowej: Polska przez wieki spychana ze zrębów swych ziem rdzennych wraca nad Odrę i Nisę [pis. oryg. – GS], odzyskuje całość swych terytoriów macierzystych. Książka ta stanowiła niemal symbiotyczny mariaż geografii z historią, wędrując przez wieki i krainy. Zawarte w niej tezy o osławionym „Ostfluchcie” ludności niemieckiej z niemieckich ziem wschodnich (do 1945 r.) miały wskazywać na niezbędność tych terenów dla Polaków, zamierzających te ziemie zasiedlić i zagospodarować dalece efektywniej niż ich poprzedni właściciele, choć – było to czytelne między wierszami – w oparciu o niemiecki dorobek materialny. Autorzy w części końcowej roztoczyli wspaniałe perspektywy związane z przyłączeniem tych terenów do Polski: Nie chata słomą kryta, bezdroża dróg polnych, rzadkie miasta w bezładzie zabudowane (...) będą przeciętną dla Polski. Polska [dzięki ziemiom wcielonym] nie będzie potrzebowała gonić Zachodu, ale będzie mogła iść naprzód na równi z nim. Dobrodziejstwo nowego rozwinięcia terytorium Polski, którego symbolem było oparcie go na Odrze – bądź jako granicy, bądź jako centralnej rzece Śląska – postrzegali także inni znawcy przedmiotu. Znawca (i praktyk) problematyki morskiej, przedwojenny budowniczy portu w Gdyni, Eugeniusz Kwiatkowski na posiedzeniu opiniotwórczej, skupiającej koryfeuszy nauki, Rady Naukowej dla Zagadnień Ziem Odzyskanych stwierdził, że W materiale terenowym usytuowanym pomiędzy morzem [pis. oryg. – GS] Bałtyckim, Odrą i Nysą, górami śląskimi i Karpatami, Sanem i Bugiem można własną pracą i trwałym wysiłkiem, świadomą wolą i skoordynowanym działaniem uformować dostatecznie wielkie i odrębne wartości cywilizacyjne i kulturalne, aby państwu naszemu zabezpieczyć lepszą przyszłość. Zatem nowa Polska, bezpiecznie oparta na Odrze, miała szansę odrodzić się – w najlepszej możliwej formie – jako dojrzała wspólnota narodowa. Głos zabrał także nestor polskich geografów i jeden z najwybitniejszych przedstawicieli tej dyscypliny Eugeniusz Romer. W niewielkim studium o regionalizmie stwierdził, że skutkiem przesunięć terytorialnych jest fakt, że tak zwartego terytorium Polska nie posiadała nigdy – nawet wczesno piastowskie [pisownia rozdzielna oryg. – GS] granice były w stosunku do powierzchni kraju dłuższe (...). Polska współczesna i kształtem swego obszaru i przebiegiem granic zbliża się w sposób istotny do możliwego maksimum teoretycznej obronności. W dyskusji o Odrze jako granicy pojawił się nowy wątek. By nowa granica była jeszcze bezpieczniejsza, należałoby – zdaniem niejednego ówczesnego publicysty – wyjść nawet dalej niż prawy brzeg rzeki. W 1946 r. pod redakcją wspomnianego Wojciechowskiego ukazała się broszurka opracowana przez geografów i historyków pod dającym do myślenia tytułem O lewy brzeg Odry. Autorzy napisali, że Treścią granicy jest terytorium, które ona zamyka, i jeśli przebieg linii granicznej dostosowany jest do struktury geograficznej, politycznej i gospodarczej tego terytorium – wtedy można taką granicę uważać za naturalną i słuszną, a co za tym idzie, za trwałą. Granice sztuczne – to granice, które rodzą konflikty. Ten nieco zawiły wywód można skwitować bardzo prosto. Oto nawet ta nowa granica, sięgająca wszak w głąb wielowiekowych ziem niemieckich, dla Niemców granica krzywdy i gwałtu, nie była jeszcze dostatecznie daleko przesunięta na zachód, by – wreszcie – móc stać się prawdziwą granicą pokoju. Bo 7 granica pokoju to rubież skutecznie zabezpieczająca Polaków przed spodziewanym w przyszłości, naturalnym wręcz, rewanżyzmem granicznym odrodzonych po klęsce Niemiec, państwa nadal wielkiego i zawsze potencjalnie groźnego, a przede wszystkim „naturalnie” Polsce i Polakom zagrażającego. Artykuł pod tytułem Odra, rzeka pokoju wydał w 1947 r. uznany historyk, wybitny badacz dziejów Śląska Kazimierz Piwarski. Argument o wyłącznie pokojowym charakterze nowej granicy polsko-niemieckiej był potem przez kolejne dekady wykorzystywany przez komunistyczną propagandę zapełniającą mury i tablice hasłem „Odra-Nysa rzeką pokoju”. Postulat przesunięcia granicy poza lewy brzeg Odry nie był jednostkowym, publicystycznym incydentem. W kolejnych wypowiedziach osądzano, że spójność terytorialna Polski będzie pełniejsza (a zatem jeszcze bardziej zabezpieczająca Rzeczpospolitą), gdy państwo polskie będzie posiadało CAŁE dorzecze Odry, czyli także jej lewe, zachodnie dopływy i tereny, przez które one płyną. Zatem – jak napisano w książeczce O lewy brzeg Odry – od ujścia Nisy [ówczesna pis. oryg. – GS] do Odry, lewy brzeg Odry musi znaleźć się w ręku polskim. W ręku polskim musi znaleźć się również obszar stałego lądu, zabezpieczający Polskę w trwałym panowaniu nad Zatoką Szczecińską i [nawet – GS] nad najbardziej zachodnim przesmykiem delty Odry – Pianą. Granica biegnąca nurtem Odry, pozostawiająca w rękach niemieckich lewy brzeg Odry i dostęp do Zatoki Szczecińskiej, byłaby granicą nienaturalną. W polskim posiadaniu miała się również znaleźć cała wyspa Uznam. Sprawa ta mogłaby być załatwiona – na co liczono w niektórych polskich kręgach – na zbliżającej się konferencji pokojowej. Z perspektywy półwiecza, w obliczu niebywałego rozwoju metod i możliwości walki, upatrywanie znaczenia obronnego w posiadaniu jakiegoś pasa terytorialnego na lewym brzegu Odry może wydawać się szczytem naiwności. Lecz nie można zapominać o ówczesnych realiach militarnych, a nade wszystko o niebotycznym rozwoju środków przenoszenia ładunków wybuchowych. W obliczu takich konstrukcji kwestie posiadania pasa kilkudziesięciu kilometrów stały się bezprzedmiotowe w obliczu konfliktu zbrojnego. 8 Sprawa „lewego brzegu” miała też kontekst gospodarczy, wskazany przez E. Kwiatkowskiego podczas wspomnianego posiedzenia Rady Naukowej dla Zagadnień Ziem Odzyskanych. Stwierdził on, że warunkiem gospodarowania przez Polskę całością zasobów wodnych (zatem i warunkiem swobodnej tam polskiej żeglugi) Odry jest objęcie polską suwerennością także lewego brzegu rzeki, co eliminowałoby niebezpieczeństwo „zamknięcia” żeglugi i zablokowania ujścia cieku wodnego w przypadku, gdyby granica polsko-niemiecka biegła nurtem i gdyby – hipotetycznie (co jednak wówczas traktowano bardzo realnie) – w przyszłości doszło pomiędzy tymi państwami do kolejnego konfliktu. * W latach czterdziestych XX w. Odra stanowiła myśl główną szeregu konferencji naukowych, ale i całkiem nienaukowych dyskusji i publikacji. Można w nich było zauważyć fascynację rzeką Odrą. Odrą Matką. Owa nierzadka emocjonalność i omalże bogobojne podchodzenie do problematyki „starosłowiańskiej” rzeki, skutecznej rubieży obronnej pierwszych Piastów, wyglądało niemal jak fetyszyzowanie. Problematykę wielkiej, a przede wszystkim GRANICZNEJ rzeki podejmowano nader często. Publikowano opisy dotyczące bezpośrednio biegu rzeki przez konkretne krainy dorzecza pokrywającego się w dużym stopniu z terenem ziem „przywróconych”. Opisy te charakteryzowały się przewagą elementu geograficznego bądź geograficzno-ekonomicznego, niekiedy z dodatkiem materii historycznej. Przykładem takich wydawnictw były – bardzo w zainteresowanych kręgach poczytne – opracowania geografów Marii Czekańskiej Z biegiem Odry czy Antoniego Wrzoska Charakterystyka geograficzna rzeki Odry i jej dorzecza. Zabierający w latach czterdziestych głos na temat znaczenia gospodarczego Odry w polskim organizmie państwowym zgodnym chórem podkreślali jej ogromne, kluczowe wręcz znaczenie ekonomiczne. Wskazywano na niezbędność jej całkowitego (obubrzeżnego) posiadania dla rzeczywistego kontrolowania cieku obejmującego – wraz z dopływami – wielką część terytorium Polski, usianego miastami położonymi na skrzyżowaniach tej fot. Z. Nowak / Ośrodek „Pamięć i Przyszłość” drogi wodnej ze szlakami lądowymi. Nawoływano do należytego skonsumowania (pod rygorem katastrofy państwowo-gospodarczej) tego wielkiego, wodnego skarbu, prowadzącego do morza będącego łącznikiem skarbów górnośląskich ze światem. Ale jednak dominującą rolę w ówczesnych wypowiedziach odgrywała Odra jako granica państwa. Co więcej, ten szlak wodny miał wyznaczać naturalną, zachodnią granicę państwową. Zarazem posiadanie – po inkorporowaniu ujścia Odry – szerokiego odstępu do morza uwarunkowało, zdaniem Czekańskiej, przesunięcie się współczesnej Polski do grona krajów bałtyckich, w sytuacji, gdy wybrzeże jej [Polski] i porty tworzą z zapleczem jednolitą całość. Argument naturalności takiej właśnie granicy, wynikającej nie tyle z polityki (choć to ona była siłą sprawczą), ile ze stosunków wodnych, pojawiał się niejednokrotnie w wypowiedziach z tamtej epoki. Znany poznański geograf i hydrolog August Zierhoffer stwierdził na ten temat, że dzięki (...) systemowi hydrograficznemu Odra wrasta ku wschodowi w terytorium polskie. Posiadanie przez Polskę Odry i jej dorzecza witano z wyraźną ulgą i satysfakcją. * Tematyka odrzańska, tak szeroko – co zrozumiałe – obecna w wypowiedziach geografów i ekonomistów, była – co również naturalne – podejmowana przez historyków. O ile geografowie budowali „naturalność” nowej granicy zachodniej w oparciu o aktualnie istniejące fakty terenowe, o tyle historycy przedstawiali argumenty z zamierzchłej przeszłości. Historyk i geograf Jan Natanson-Leski, zdecydowany zwolennik tezy o naturalnym, historyczno-osadniczym charakterze odrzańskiej granicy, zarazem jednak sprzeciwiał się twierdzeniom geografów o całkowitej dominacji argumentacji geograficznej potwierdzającej naturalność granicy. W 1948 r. na zjeździe historyków polskich we Wrocławiu dowodził, że wcześni Piastowie panowali nad obu brzegami na znacznej przestrzeni. Tak to w latach bezpośrednio powojennych przeplatały się argumenty i metody dwóch wówczas sobie bliskich dyscyplin: geografii i historii. Połączone, choć – jak widać – nie zawsze bezdyskusyjnie, wysiłki przedstawicieli nauki i publicystów budowały w licznych wypowiedziach kolejną – naturalną, logiczną – konstrukcję. Otóż posiadanie Odry, naturalnego w swym środkowym i górnym przebiegu kręgosłupa Śląska, było warunkiem sine qua non trwałego władania polskiego nad tą posażną, najbogatszą na tzw. Ziemiach Odzyskanych krainą. Polski punkt widzenia w sprawie drugiej najważniejszej po Wiśle rzeki-matki został podsumowany 9 przez Zygmunta Izdebskiego, publicystę powiązanego blisko z komunistyczną Polską Partią Robotniczą. Wszak nie można zapominać, że ówczesne dyskusje nie toczyły się w jakiejś abstrakcyjnej, luksusowej pustce politycznej. Dążąca konsekwentnie – i za wszelką cenę – do władzy PPR w pierwszych latach powojennych (1945–1947) reprezentowała – głównie w osobie swego lidera Władysława Gomułki – postawę nie tylko tolerowania, ale i stymulowania patriotyczno-nacjonalistycznych nastrojów polskiej opinii publicznej. Skupianie jej wokół haseł utrwalenia polskiego władania ziemiami inkorporowanymi kosztem Niemiec miało być zarazem znakomitym sposobem na przekonanie do siebie przynajmniej części Polaków. Wspomniany Izdebski zawarł swoje odrzańskie credo w artykule pod budzącym skojarzenia polityczne tytułem Pięć prawd rzeki Odry. Były nimi: 1. Rzeka Odra jest w sposób naturalny związana wyłącznie z obszarem położonym w granicach państwa polskiego. 2. Nigdy w historii rzeka Odra nie była rzeką graniczną. 3. Tylko pod polskim zarządem suwerennym rzeka Odra może być w pełni wykorzystywana. 4. Polska Odra jest gwarancją bezpieczeństwa żeglugi słowiańskiej. 5. Polska Odra decyduje o przyszłości szlaku żeglownego Bałtyk – Morze Czarne. Zatem wszelkie argumenty w dyskusji dotyczącej rzeki wskazywać miały wyłącznie na racje polskie, przygotowane do użycia na konferencji pokojowej. Klamrą spinającą wielkie zainteresowanie Odrą w latach czterdziestych XX w. była – do dziś ceniona – Monografia Odry autorstwa przede wszystkim geografów i historyków z Uniwersytetu Poznańskiego i Instytutu Zachodniego. Obszerna książka, wydana w 1948 r., była owocem pracy licznego grona autorów różnych profesji. Ze względu na tematykę tego opracowania siłą rzeczy czytelnikowi może nasunąć się skojarzenie z wcześniejszą o trzy lata książką Odra – Nisa najlepsza granica Polski. Jednak nie było to wydatnie poszerzone powtórzenie. W 1945 r. zaczęła się akcja badania całkowicie Polakom nieznanych, poniemieckich terenów w dorzeczu Odry. W kilka lat później, gdy opublikowano Monografię (prace nad nią rozpoczęto w lutym 1946 r.), można było skorzystać z wyników prowadzonych przez cały 10 czas badań terenowych i skonfrontować ubiegłe plany z trzyletnią już praktyką polską w dorzeczu Odry. Starano się ująć wszelkie możliwe pola obserwacji, od geografii fizycznej, przez zagadnienia przyrodnicze (fauna, flora), technicznohydrologiczne (urządzenia wodne, regulacje), po historię, handel, przemysł i porty (Świnoujście, Szczecin). Nie zabrakło wprowadzającego dużego tekstu Z. Wojciechowskiego pt. Polityczne znaczenie Odry w czasach historycznych. Napisał on, z tak wyraźną u ówczesnych badaczy fascynacją rzeką: Dzieje Polski rozpoczęły się nad Odrą. W konkluzji zaś wspomniał o powiązaniu interesów polskoczeskich z problematyką Odry, rzeki włączonej integralnie w wewnętrzną strukturę geograficzną Polski. To ostatnie zdanie jakby przypominało o polskich oczekiwaniach włączenia do terytorium państwa także lewego brzegu rzeki. * Od końca lat czterdziestych do połowy lat pięćdziesiątych tematyka ziem zachodnich i północnych (także i odrzańska) nie stanowiła już jednego z najważniejszych tematów wypowiedzi publicznych, zarówno naukowych, jak i publicystycznych. Wiązało się to z przyjętą wówczas administracyjnie tezą władz centralnych o dokonanym już jakoby optymalnym zintegrowaniu nowych ziem z resztą państwa. Pomijając nierozwiązane wówczas kwestie społeczne i wątki ekonomiczne, nie można zaprzeczyć, że Odra stała się w ciągu pierwszych powojennych lat nieodłącznym elementem polskiego krajobrazu. Dlatego w wydanym pośmiertnie w 1955 r. zupełnie nowym opracowaniu i uaktualnieniu przywołanej na początku artykułu książki Stanisława Lencewicza, tym razem pod tytułem Geografia fizyczna Polski, Odrze i jej dorzeczu w granicach Polski poświęcono całkiem spory fragment. Ale też bez jakiejś ekscytacji. Ot, odnotowano jako fakt całkiem naturalny, że z niewielkiego, przedwojennego granicznego odcinka niemal cały przebieg rzeki i niemal całe jej dorzecze znalazły się w granicach odrodzonej po II wojnie światowej Rzeczypospolitej.