Współcześnie, w czasach upad- ku, często usłyszeć można, że

Transkrypt

Współcześnie, w czasach upad- ku, często usłyszeć można, że
W
spółcześnie, w czasach upadku, często usłyszeć można, że
posiadanie armii jest w gruncie rzeczy złe (więc byłoby lepiej, gdyby
poszczególne narody się go wyrzekły)
albo stanowi co najwyżej przykrą konieczność: coś, czego w sumie należy
się wstydzić i absolutnie nie wolno do
czegokolwiek używać, bo byłoby to
– o zgrozo! – niedemokratyczne. Tak
właśnie piszą lewicowi intelektualiści,
którzy w młodości rzucali kamieniami i jajkami w żołnierzy powracających z dalekich kampanii: z Wietnamu
(w USA) czy Algierii (we Francji). Potakują im posłusznie tchórzliwi politycy i coraz częściej, niestety, zdezorientowani dostojnicy Kościoła. Lewacka
propaganda sięga nawet bezczelnie po
autorytet chrześcijaństwa, np. twierdząc, że utrzymywania wojska i prowadzenia wojen zabrania nam obowiązek
miłości bliźniego. Tego rodzaju kłamliwym podszeptom nie wolno nam ulegać pod żadnym pozorem! Zarówno
Pismo Święte, jak i Tradycja katolicka
uznają istnienie sił zbrojnych za naturalne i uzasadnione. Św. Paweł Apostoł
podkreśla nie tylko prawo, ale wręcz
obowiązek posiadania przez państwo
armii, gdy pisze, że każdy władca nie
na próżno nosi miecz (Rz 13, 1-4). Natomiast prawowitość prowadzenia wojny
w słusznej sprawie potwierdzają m.in.
ye Leanto 2(16)2007 – st. 8
słowa, jakie Juda Machabeusz (Młot),
bohaterski pogromca pogan, usłyszał
od proroka Jeremiasza: Weź święty miecz,
dar od Boga, przy jego pomocy pokonasz
nieprzyjaciół (2 Mch 15, 16). Zagadnienia
służby w wojsku i udziału chrześcijan
w sprawiedliwej wojnie szczegółowo
wyjaśnili w swoich dziełach Doktorzy
Kościoła św. Bernard z Clairvaux i św.
Tomasz z Akwinu. Wiele swoich pism
poświęcił im również polski filozof katolicki, a zarazem monarchista, żołnierz
i kapelan wojskowy – ojciec Józef Maria
Bocheński (1902-1995).
Dla katolika powinno być więc
oczywiste, że każde państwo musi posiadać siły zbrojne przynajmniej do
walki z nieprzyjaciółmi z zewnątrz. Potrzebuje ich ono jednak także do obrony przed równie groźnym wrogiem
wewnętrznym, o czym wspomina się
już rzadziej. Każda armia ze swej natury opiera się na zasadach takich jak:
autorytet, hierarchia, dyscyplina. Aby
należycie służyć ojczyźnie, musi wychowywać swych żołnierzy w duchu
patriotycznym, kształtować w nich męstwo i waleczność. Z tych powodów
wojsko nierzadko pozostawało ostatnią
ostoją porządku w państwach ogarniętych niszczycielską rewolucją, co
w XX wieku uwidoczniło się zwłaszcza
w Ameryce Południowej (np. w Paragwaju, Salwadorze), gdzie generałowie
tworzyli wojskowe rządy (tzw. junty)
w celu powstrzymania komunizmu
i przywrócenia w ich krajach bezpieczeństwa. Armia stawała zwykle na
czele kontrrewolucji; już w Rosji, pierwszym państwie opanowanym przez komunistów, to właśnie oficerowie stworzyli antykomunistyczne siły zbrojne
– Białą Gwardię – i rozpoczęli wojnę,
która mogła ocalić świat przed czerwoną pożogą. To wojsko swym wysiłkiem
zbrojnym ocaliło przed komunistyczną
tyranią Hiszpanię (1936-1939) i Chile
(w 1973 r.). Zdyscyplinowana, karna
armia stanowi krańcowe przeciwieństwo rewolucyjnego motłochu, dlatego
rewolucjoniści, by zwyciężyć, musieli
doprowadzić do rozpadu wojska (jak
w Rosji w 1917 r.). Niekiedy stosowali
jeszcze groźniejszą taktykę: sami przenikali do sił zbrojnych i opanowywali
je, aby posłużyć się nimi dla własnych
celów. Tak było, gdy w 1870 r. armia
włoska dowodzona przez gen. Rafaele
Cadornę, masona, splądrowała Stolicę
Apostolską i zniszczyła Państwo Kościelne, oraz w 1976 r., gdy zinfiltrowane
przez komunistów wojsko obaliło katolickie państwo w Portugalii.
Podsumowując, armia to podpora porządku – chroni swój kraj od zewnątrz i od wewnątrz. Aby skutecznie
pełnić swą służbę, musi być silna oraz
dobrze wyszkolona i wyposażona. Ale

Podobne dokumenty