5 stycznia, w wieku 98 lat zmarł jeden z najstarszych harcerzy
Transkrypt
5 stycznia, w wieku 98 lat zmarł jeden z najstarszych harcerzy
5 stycznia, w wieku 98 lat zmarł jeden z najstarszych harcerzy Rzeczypospolitej dh hm. Aleksander Wojno. Śmierć ta wstrząsnęła naszym środowiskiem tym bardziej, że dh Aleksander całym swoim życiem związany był z Lublinem. Urodził się 26 lutego 1901 roku w Lublinie. W 1915 został skautem - członkiem I Drużyny Junackiej im. Tadeusza Kościuszki, a w 1918 złożył Przyrzeczenie Harcerskie. Brał udział w wojnie polsko-bołszewickiej. W czasie długiej służby harcerskiej pełnił szereg funkcji, na wyszczególnienie których potrzeba byłoby oddzielnego Biuletynu. Brał udział w III Jamboree w Anglii w 1929 roku, na którym kilkakrotnie R. Baden-Powell odwiedza polski obóz. Uczestniczył również w IV Jamboree na Węgrzech, V w Holandii i w Zlocie Harcerstwa Polskiego w Spale. W sumie, będąc na różnego rodzaju zlotach i obozach, zwiedził m.in. Anglię, Węgry, Szwecję, Niemcy, Belgię, Słowację, Holandię. Podczas II Wojny Światowej dh Wojno spędził 5 lat w więzieniach i obozach koncentracyjnych, m.in. na Zamku Lubelskim, w Sachsenhausen i Dachau. Po wojnie kontynuował działalność harcerską. Właściwie do ostatnich dni swego życia był aktywnym instruktorem, mc pozostając obojętnym na sprawy lubelskiego środowiska. Ostatnią swą drogę odbył 8 stycznia 1999 roku na cmentarzu przy ul. Unickiej. Zmarłego żegnała rodzina, przyjaciele, znajomi i harcerze wraz z harcerskimi sztandarami i proporcami. Cześć Jego Pamięci! * * * ALEKSANDER WOJNO Harcerz, bohater czy zwykły człowiek? Życie ludzkie to jedna wielka symfonia radości i smutku, marzeń i gorzkiego smaku rozczarowań, niespełnień, gonitwy za nienazwaną krainą szczęśliwości, poszukiwań drogi do ideału, który nagle traci blask, to wreszcie budowanie doświadczenia, rozumu i woli, swojego świata wartości, wiary i optymizmu, w którym człowiek czuje się szczęśliwy, dowartościowany i bezpieczny. Wreszcie, życie człowieka to jedna wielka wspaniała twórczość, to muzyka duszy, wiersz chwili, płomienie miłości. Nad tym wszystkim, spokojnie, bez wyrazu czuwa miecz Damoklesa, granica pokory i odwagi, przez którą będziemy musieli kiedyś wszyscy przejść. Wszyscy, z tą tylko różnicą, że do tego Areopagu Pamięci każdy z nas wejdzie z innym datownikiem na bilecie i inną kartą zegarową w kieszeni. O odchodzących za tę subtelną linię rozgraniczającą kontynenty Życia i Śmierci pisze się zwykle skrótowo, a przecież ta życiowa pieśń radości i tańca zwykle kroczy trzema drogami: drogą zawodowej profesji, społecznej działalności i drogą życia prywatnego, rodzinnego, towarzyskiego. Te wszystkie drogi łączy charakter człowieka i jego styl życia. O zmarłych, już tradycyjnie pisze się litanię sukcesów zawodowych, pełnionych funkcji społecznych, przyznanych odznaczeń jakby one w sposób skończony i oczywisty nakreślały sylwetkę człowieka. Tak też uczyniono po śmierci Druha Aleksandra: nekrolog i wspomnienie w „Dzienniku Wschodnim" i „Kurierze Lubelskim", moje przemówienie na uroczystości pogrzebowej... Ale dopiero „Harcerskie wspomnienia" Aleksandra Wojno, które przeczytałem przed napisaniem tychże słów odkryły przede mną, kim był naprawdę Druh Wojno, kim był wobec świata i ludzi, czym dla Niego było harcerstwo, któremu - tak lekko mówimy poświęcił całe życie. I tu jest czas, miejsce, a nawet konieczność, żeby harcmistrzowi Wojno, w tym wielkim żalu po jego stracie, nie żałować słów, na które swoim szlachetnym i godnym życiem zasłużył. Jego zasługi dla harcerstwa i dla ukochanego Lublina znacznie przerastają te suche informacje, które ukazały się w lokalnej prasie i w lutowym numerze „Czuwaj". I nie miejsce by o nich tu pisać. Zainteresowanych odsyłam do lektury wspomnień zmarłego, do wspomnień druhen i druhów, którzy Go znali i z Nim przemierzali ten nieco pokręcony harcerski szlak. Chciałbym powiedzieć o Olku parę słów, jakim był CZŁOWIEKIEM, HARCERZEM, INSTRUKTOREM. Był harcerzem z krwi i kości! Rzetelny, uczciwy, prostolinijny. Gorący obrońca tradycji i wartości harcerskich. Wielki patriota. Jak rzadko kto, tak bardzo zaangażowany i zatroskany o właściwe oblicze lubelskiego harcerstwa. Dążenie do prawdy było podstawą i hasłem wywoławczym wszystkich jego działań, celem jedynym, do którego niezłomnie dążył przez całe życie. Boleśnie przeżył rozłam w naszym środowisku instruktorskim, bezpodstawne rozwiązanie Kręgu „Szaniec" i publiczny na łamach prasy spór z byłym komendantem lubelskiej chorągwi, na parę miesięcy przed śmiercią. Zapłacił za to wysoką cenę. Jeżeli filozofowie i poeci nazywają życie teatrem, to w przypadku Druha Aleksandra wielka gra, blichtr, półprawdy, maski, dekoracje czy sztuczne gesty były Mu najzupełniej obce. On nic nie musiał grać. Żył bez złudzeń. Tak mówił, jak myślał, nie silił się na niezwykłość, ale wszystko co mówił, było przepojone wiarą, optymizmem i nadzieją, tak jak to czynią ludzie silni i odważni. Nigdy nie było dla Niego spraw drugorzędnych, we wszystko angażował się do końca, a wszelkie niedopowiedzenia doprowadzał do stanu pełnej jasności. Żył pełnią życia, w najlepszym tego słowa harcerskim stylu życia. Harcerstwo była dla niego sensem i radością życia. Był zwolennikiem jedności polskiego harcerstwa. Jedności organizacyjnej, ideowej i międzyludzkiej. Zwolennikiem integracji harcerskich pokoleń, środowisk i braterskich dusz. Postawione przeze mnie, na uroczystości pogrzebowej pytanie: czy śmierć Druha Olka zintegruje środowisko lubelskich harcerzy i instruktorów, czy też pozostaniemy niczym martwe dusze pośród szczytnych ideałów, czeka nie na słowne deklaracje i obietnice, ale na rychłe spełnienie. hm. Stanisław Dąbrowski Biuletyn KH nr 28/1999