Jak ZarZąd MZa Znowu skrZywdZił pracowników Niedziela dla Boga

Transkrypt

Jak ZarZąd MZa Znowu skrZywdZił pracowników Niedziela dla Boga
ISSN 1640-9566
200
wrzesień 2016
Ekspedytor vs. Motorniczy
– czy musi być wojna?
Sprzeczki pomiędzy pracownikami prowadzącymi pojazdy i ekspedytorami na
pętlach to rzecz znana od lat. Obserwujemy to tak samo w MZA, jak i w Tramwajach.
dokończenie na str. 5
Jak Zarząd MZA znowu
skrzywdził pracowników
Od pięciu lat, czyli odkąd w naszej Spółce zaczęła się kadencja Zarządu pod prezesurą Jana Kuźmińskiego, NSZZ „Solidarność” toczy ostre walki o to, co należy się
pracownikom. „Jak psu buda” – dodajmy, choć to brzydkie sformułowanie.
Nasze Prezydium, reprezentując pracowników w rozmowach z członkami Zarządu, nie domaga
się niczego, co wykraczałoby poza ramy pewnych ustaleń, zawartych m. in. w Umowie Wykonawczej, według zapisów której nasze przedsiębiorstwo autobusowe świadczy usługi dla miasta
Warszawy. Zarząd od początku swojej działalności ustala własne reguły gry, nie interesując się
wypełnianiem obowiązków nałożonych przez Umowę i traktując niektóre (warto to podkreślić!)
jej zapisy jako niewiążące. Jest nawet gorzej. Zarząd MZA ignoruje nie tylko ustalenia Umowy
dotyczące pracowników, ale wręcz swoje własne dokumenty, które uważa za nieznaczące świstki
papieru. Urzędnicy z Włościańskiej piszą sobie a muzom jakieś notatki, w których na pozór zobowiązują się do pewnych rzeczy, ale gdy przychodzi co do czego „zapominają” o tym, co wcześniej
uzgodnili i robią coś innego. Bo tak. A co tam. My tu rządzim!
dokończenie na str. 2
Niedziela dla Boga i dla rodziny
25 tys. osób wzięło udział w XXXIV Pielgrzymce Ludzi Pracy na Jasną Górę.
Wśród wiernych nie zabrakło przedstawicieli „Solidarności” komunikacji warszawskiej.
Piotr Duda, przewodniczący „Solidarności”
przemawiał do pielgrzymów tuż przed mszą,
mówił m.in. o konieczności ograniczenia handlu w niedzielę. Podkreślił, że dla związkowców
i wszystkich chrześcijan ten dzień jest bardzo ważną wartością. - Niestety, dzisiaj wielu członków
naszego związku, ale także wielu pracowników,
a także całe rodziny chciałyby być z nami tutaj, na
tej pielgrzymce, ale muszą być w pracy, tylko dlatego, że przez ostatnie 27 lat transformacji wszystkie
wartości nam się wywróciły - podkreślił.
- Dzisiaj walczymy, aby na nowo przywrócić
tę godność pracownikowi, aby tam, gdzie nie
ma potrzeby, zaznaczam potrzeby, ograniczać
ten handel w niedzielę, aby niedziela była dla
Boga i dla rodziny - wskazał Duda. Dlatego, jak
tłumaczył, jego związek złożył w parlamencie
obywatelski projekt ustawy w sprawie ograniczenia handlu w niedzielę, pod którym podpisało się pół miliona osób.
W przesłaniu do uczestników, odczytanym
przed mszą, prezydent Andrzej Duda napisał,
że choć niezbyt często podkreśla się zasługi ludzi pracy, to głównie na ich barkach spoczywa
pomyślność Ojczyzny. - To przede wszystkim
ludzie, ich uzdolnienia, gospodarność, umiejętności życia we wspólnocie są największym
bogactwem i największym atutem każdego państwa - przekonywał.
- To ludzka praca jest podstawowym i najważniejszym źródłem bogactwa, siły, a w konsekwencji także niezależności każdego narodu
- wskazał prezydent i dodał, że Polacy słyną ze
swej pracowitości i umiłowania wolności. - Te
dwa dążenia idą ze sobą w parze, nawzajem się
wzmacniają - podkreślił Andrzej Duda, przypominając wydarzenia z dalszej i bliższej historii.
Głównym punktem 34. Pielgrzymki Ludzi Pracy była uroczysta suma, której na jasnogórskim
szczycie przewodniczył metropolita wrocławski
abp Józef Kupny, krajowy duszpasterz ludzi pracy. Uczestników pielgrzymki powitał przeor Jasnej
Góry o. Marian Waligóra. Homilię wygłosił biskup
pomocniczy diecezji radomskiej Piotr Turzyński,
który mówił, że każdy człowiek tęskni za solidarnością. Przypomniał, że słowo „solidarność”
zabrzmiało szczególnie mocno właśnie w Polsce
i zostało usłyszane na całym świecie.
2
wrzesień 2016
MZA
Jak Zarząd MZA znowu skrzywdził pracowników
dokończenie ze str. 1
Pracujemy zbyt dobrze!
Tak stało się m. in. ze sprawą indywidualnych podwyżek dla kierowców. W 2014 roku
zasady przyznawania podwyżek po dwóch latach nienagannej pracy zostały sformułowane
w dokumencie „Zasady ustalenia wynagrodzenia zasadniczego”. Wprawdzie zawarte
tam ustalenia mogłyby być zmienione tylko
po wcześniejszym uzgodnieniu ze związkami
zawodowymi, ale Zarząd MZA wybrał – jak
zwykle – drogę na udry i ze swoich obietnic
jednostronnie się wycofał, informując o tym
znienacka 3 sierpnia tego roku. Wspomniane
„Zasady” zostały uznane za nie-dokument (czyli co?) i rzucone do kosza. Okazało się bowiem,
że zbyt wielu kierowców pracowało przez ostatnie dwa lata bardzo dobrze i zasłużyło na podwyżkę! MZA ma ZA DOBRYCH pracowników.
Starania kierowców o uzyskanie jak najlepszego efektu dla Spółki idą jednak na marne. Zarząd ich nie docenia, a wręcz przestraszył się,
że na sumiennych pracowników trzeba wydać
zbyt wiele kasy.
Urzędnicy wolą bowiem mieć pracowników słabych, do których można się czepiać
i potrącać premie, aby zaoszczędzić pieniądze
np. na „dywidendy” dla miasta. Powiedzmy
wprost – oni wszyscy, zarówno Zarząd, jak
i inni urzędnicy miejscy, mają gdzieś nas i nasze
starania o jak najlepszą pracę dla Spółki!
Pracownikom dzieje się krzywda!
Autorytarna uchwała Zarządu brutalnie
wprowadzająca zmienione zasady przyznawania podwyżek wyeliminowała mnóstwo ludzi.
To nic innego, jak jawna dyskryminacja pracowników, którzy przez dwa lata starali się pracować
najlepiej jak umieli. Teraz urzędnicy pokazali
im, że niepotrzebnie dawali z siebie wszystko.
Trzeba było to olać, robić byle jak, tak żeby nikt
się nie przyczepił, ale i bez szczególnego wkładu
i zaangażowania. Bo nasi przełożeni nie są zainteresowani efektami naszej pracy, tylko zaoszczędzeniem paru milionów naszym kosztem.
Ciekawe, co powiedzą teraz temu kierowcy,
który nie dostał podwyżki, bo… wziął urlop na
żądanie? Nie spełnił warunków, gdyż poprosił
o jeden dzień urlopu na siedem godzin przed
rozpoczęciem pracy, a panowie urzędnicy wymyślili sobie, że powinien to zrobić na 24 godziny przed wyjazdem na miasto. A bo tak.
Ów kierowca po prostu nagle poczuł się źle,
dopadła go jakaś infekcja. I zamiast pójść do
lekarza i dostać zwolnienie, ten sumienny pracownik postanowił WZIĄĆ URLOP! Podleczył
się i wrócił do pracy, nie miał żadnych innych
przewinień, przepracował dwa lata bezbłędnie.
Jednak nie potrafił przewidzieć odpowiednio
wcześniej, że złapie go katar, więc Zarząd MZA
podwyżki go pozbawił.
Inny przypadek: kierowca obejmuje zmianę
jako drugi. Podczas pracy odwiedza go kontroler ZTM, który stwierdza niewłaściwy plik
RTP. Za owo przewinienie obarcza MZA kwotą
nienależną w wysokości niecałych 50 zł., która zostaje strącona kierowcy z premii (warto
zauważyć, że w tym przypadku Zarząd MZA
nie ma problemu z respektowaniem zapisów
Umowy Wieloletniej!). Za ten jeden przypadek
kierowca został pozbawiony podwyżki, bowiem
strącenie kary dla ZTM uznano za obniżenie
premii, z czym można zresztą dyskutować. Ale
nawet jeśli uznamy, że premia została obniżona,
jak na dłoni widzimy idiotyzm zasad przyznawania podwyżek. Bo jak urzędnicy definiują
„dobrą” pracę? Nieważne, że przejeździłeś po
mieście dwa lata bez stłuczki, przewiozłeś tysiące pasażerów z miejsca na miejsce i nikt się
na ciebie nie poskarżył, nieistotne że wstawałeś
o drugiej nad ranem i kładłeś się spać w podobnej porze. Zarobiłeś dla spółki konkretną kwotę
pieniędzy, przy której wysokość kary, jaką cię
obciążono to pikuś. Ale co tam. Miałeś zły plik
RTP jednego dnia na całe dwa lata, to nie dostaniesz pieniędzy!
Najgorsze jest to, że o ile w opisywanych
przypadkach mieliśmy do czynienia z jakimiś, wprawdzie drobnymi i niewpływającymi
na jakość pracy, ale jednak uchybieniami, to
podwyżki nie dostała także część kierowców,
którzy na nią zasłużyli! A bo tak. Coś tam się
w komputerach urzędniczych pochrzaniło, więc
nie naliczyły podwyżki. Takich przypadków nie
jest wiele, ale zdarzają się. Urzędnicy z Włościańskiej nie tylko nie szanują dokumentów,
nie umieją ich czytać ze zrozumieniem, ale
nawet programu księgowego opanować nie potrafią! Komunikacja publiczna to, czy może już
dom publiczny (czyli swojski burdel)? Kiedy
doczekamy się w MZA menedżerów z prawdziwego zdarzenia, zainteresowanych dobrem
firmy poprzez dobro pracowników? Patrząc na
to, co się dzieje, chyba nieprędko…
Kary, które smucą
Nowy „Klakson” bardzo nam się podoba. Na okładkach widzimy wzorowych pracowników.
Wprawdzie ci sami pracownicy, choć zasługują na rozkładówkę w „Klaksonie”, nie zawsze zasługują na premię i podwyżkę. No, ale to nie wina redakcji. Takich mamy szefów i urzędników.
I myśląc o działalności Zarządu, a nie dziennikarzy zakładowej gazety, przeczytaliśmy ze zdumieniem w numerze siódmym artykuł „Skargi, które cieszą”. Czytamy w nim: „Nagminnym jest, że
do wozu chce wsiąść dwóch lub trzech cyklistów i nie zamierzają słuchać, że nie mogą skorzystać
z przejazdu”. Interesująco się zaczyna, prawda? Cykliści niewpuszczeni skarżą się na kierowcę
i – uwaga! – „Klakson” im odpowiada: „Te skargi bardzo nas [MZA] cieszą. Dowodzą bowiem, że
nasi kierowcy są odpowiedzialni”. Poważnie? Ciężko uwierzyć. Jeszcze jakiś czas temu nikogo takie skargi nie cieszyły, a wręcz przeciwnie. Prawda była zawsze po stronie „cyklistów”, a kierowcy
z góry stali na straconej pozycji i nikt nie wsłuchiwał się w ich tłumaczenia. Specjaliści z ZTM na
szkoleniach przekonywali, że co tam bezpieczeństwo – pasażer nasz pan, więc należy brać wszystkich jak leci. A teraz „Klakson” pisze: „Każda tego typu skarga jest załatwiana odmownie. Nie było
w tym roku przypadku, żebyśmy nie uniewinnili kierowcy”. Wierzycie w to? UNIEWINNILI kierowcę? To naprawdę zdarza się w MZA??? Bo do tej pory nikogo nie „uniewinniano”, tylko od razu
traktowano pracownika jak kłamcę i karano za wykroczenie. A tutaj proszę, cud się stał i nagle ktoś
zauważył, że rower w autobusie to niebezpieczeństwo dla pasażerów. Jesteśmy bardzo zbudowani
faktem, że po kilku latach w końcu zwrócono na to uwagę. Chcielibyśmy jednak spytać, czy wobec
tego kary, które swego czasu za odmowę wzięcia rowerzysty sypały się na kierowców szerokim
strumieniem, będą anulowane? Czy ukaranym kierowcom zostaną zwrócone premie, które im zabrano? A przede wszystkim czy ktoś zrekompensuje im upokorzenie, jakim była niesprawiedliwie
zasądzona kara? Czekamy.
MZA
MZA na szarym końcu, czyli jak się
oszczędza na pracownikach
Zarząd MZA prowadzony przez Jana Kuźmińskiego rządzi
spółką autobusową już od pięciu lat. Przez te pięć lat NSZZ
„Solidarność” MZA i TW toczyła z tym zarządem ciągłe boje
o realizację planów podwyżek dla pracowników (zwłaszcza
kierowców), wynikających z zapisów Umowy Wykonawczej.
W Umowie są bowiem odpowiednie paragrafy, regulujące fundusz płac i zakładające jego regularny wzrost z roku na rok.
Zarząd MZA ignoruje te zapisy, prowadząc własną politykę,
przejawiającą się głównie w szukaniu fałszywie rozumianych
oszczędności na pracownikach. Postanowiliśmy podsumować te
pięć lat rządów Prezesa Kuźmińskiego, pokazując średnie (wyliczone na podstawie funduszu płac i ogólnej liczby pracowników)
zarobki w obu Spółkach przewozowych (TW i MZA), a także
w biurze organizatora przewozów, czyli ZTM.
Za podstawę przyjęliśmy dane z dokumentów finansowych,
porównujemy okres lat 2011 – 2015. Zarobki w MZA w 2011
roku oznaczyliśmy jako 100 proc. Z porównania wynika, że
w przeciągu tych pięciu lat pracownicy MZA byli najbardziej
pokrzywdzeni w stosunku do pracowników TW i ZTM. W opisywanych latach przeciętne zarobki „autobusiarzy” wzrosły zaledwie o 5 proc.! Tymczasem w TW, gdzie w 2011 roku zarobki
i tak były lepsze, do 2015 wzrosły jeszcze i obecnie są prawie
o 30 proc. wyższe niż w MZA. Podobnie w ZTM, gdzie w ciągu 5 lat nastąpił znaczny wzrost, dzięki czemu obecnie średnia
płaca w ZTM jest o 1000 złotych wyższa, niż w MZA, co daje
25 proc. różnicy w zarobkach na korzyść miejskich urzędników.
Pytamy – dlaczego kierowcy autobusów są traktowani gorzej niż
wszyscy inni pracownicy komunikacji miejskiej?
3
wrzesień 2016
Dlaczego kierowcy MZA zarabiają tak mało?
MZA
Rok
Fundusz płac
Liczba pracowników
Zarobki średnio
%
2 011
265 168 922 zł
4 600
4 804 zł
100%
2 012
259 789 881 zł
4 515
4 795 zł
100%
2 013
249 197 154 zł
4 404
4 715 zł
98%
2 014
247 409 837 zł
4 296
4 799 zł
100%
2 015
261 096 911 zł
4 309
5 049 zł
105%
Rok
Fundusz płac
Liczba pracowników
Zarobki średnio
2 011
40 730 299 zł
645
5 261 zł
110%
2 012
46 213 530 zł
706
5 457 zł
114%
2 013
42 785 176 zł
655
5 440 zł
113%
2 014
44 469 829 zł
639
5 799 zł
121%
2 015
47 332 203 zł
652
6 049 zł
126%
Rok
Fundusz płac
Liczba pracowników
Zarobki średnio
2 011
223 987 502 zł
3 403
5 484 zł
114%
2 012
244 525 368 zł
3 434
5 934 zł
124%
2 013
241 612 901 zł
3 475
5 794 zł
121%
2 014
275 289 288 zł
3 478
6 596 zł
140%
2 015
258 512 428 zł
3 502
6 151 zł
128%
ZTM
%
TW
%
Skażenie na Skierniewickiej
W związku z informacjami prasowymi o skażeniu na budowie w okolicach ulicy Siedmiogrodzkiej NSZZ „Solidarność” MZA i TW skierował do
Zarządu Tramwajów Warszawskich wniosek o zlecenie Wojewódzkiemu Inspektoratowi Ochrony Środowiska przeprowadzenia badań w budynkach
należących do TW: ZRP „Wola” R1, ZNT T-3, Zarządu Spółki, Nadzoru Ruchu oraz Działu Szkoleń i Rozwoju.
Doniesienia prasowe w tej sprawie są zatrważające. Słyszymy o kilkusetkrotnym przekroczeniu norm stężenia trującego benzenu – w maju badania
wykazały 700-krotne przekroczenie norm, a w lipcu prawie 300-krotne. W tej sytuacji Związek uznał za celowe częste monitorowanie jakości powietrza w budynkach zlokalizowanych w okolicy byłych zakładów chemicznych „FOTON” i informowanie pracowników na bieżąco o wynikach badań.
W przypadku stwierdzenia przekroczenia dopuszczalnych norm stężenia niebezpiecznych substancji wnieśliśmy o wprowadzenie w życie rozwiązań,
które ustrzegą pracowników przed utratą zdrowia.
4
wrzesień 2016
TW
Motorniczy Roku
Czy łatwo zdobyć tytuł „Motorniczy Roku”? Czy jest to trudne zadanie i z jakimi problemami trzeba się zmierzyć. Jak wygląda codzienna praca
motorniczego. Przeprowadziliśmy w tych sprawach rozmowy z motorniczym, który zdobył tytuł „Motorniczy Roku”.
Do takiej rozmowy przekonały nas skrajne opinie motorniczych w tej sprawie. Najczęściej pojawiały się w dyskusji głosy świadczące o tym, że zdobycie tytułu wymaga wyjątkowych poświęceń oraz podejmowania decyzji na granicy ryzyka, np. w przypadku opóźnień. Zdaniem motorniczych, trzeba
też mieć dużo szczęścia, aby przejeździć spokojnie cały rok - zgodnie z określonymi procedurami.
Red. – Zdobyłeś tytuł „Motorniczy Roku”.
Pracujesz na tym stanowisku już kilkanaście lat. Czy łatwo zdobyć ten tytuł?
Mot. – Obrałem sobie taki cel i, co podkreślam,
udało się. Zdobycie tytułu nie jest prostą sprawą.
Jak słyszę, że wystarczy nie chorować, jeździć
zgodnie z przepisami i traktować wszystkich pasażerów jak przyjaciół, to chyba Ci, którzy tak twierdzą nie mają pojęcia o tym, z jakimi przeciwnościami i z jakim stresem przychodzi nam walczyć
w trakcie wykonywania codziennych zadań.
Wspomniałeś o stresie. Mógłbyś wymienić
przykłady najczęstszych zdarzeń wywołujących stres?
Jest ich wiele. Najbardziej stresogenne są sytuacje, które przez nieostrożność innych użytkowników drogi mogą doprowadzić do wypadku lub kolizji. Takie rzeczy zdarzają się zbyt
często w ciągu jednego dnia.
To prawda. Sam miałem okazję przekonać się o wyczynach innych użytkowników
dróg jadąc tramwajem jako pasażer. Motorniczy dokonywał cudów, aby uniknąć
wypadku. Podczas tego przejazdu cztery
razy uniknął kolizji z samochodami wymuszającymi pierwszeństwo przejazdu.
Podczas jednego, chyba już awaryjnego
hamowania, pasażerowie mieli do niego pretensje o to, że o mało nie pospadali
z siedzeń. Dopiero po słowach pasażerów,
którzy widzieli to zdarzenie, sytuacja się
uspokoiła. Czy pasażerowie też przyczyniają do potęgowania stresu?
Zapewne tak. Różne sytuacje się zdarzają.
Na to, jakich ludzi wozimy, nie mamy wpływu.
Trafiają się tacy, którzy, takie mam odczucia,
czepiają się motorniczych dla zasady. Większość podnoszonych spraw nie zależy od nas.
Kiedyś oberwało mi się za zanieczyszczoną
ławkę na przystanku, za opóźnienie, za zatrzymanie (wypadek na skrzyżowaniu) i za takie
rzeczy, o których nie wypada nawet mówić.
Chociaż o jednym zabawnym (przynajmniej
dla mnie) zdarzeniu powiem. Późnym wieczorem, pod koniec zmiany, zmuszony zostałem do
ostrego hamowania. W pierwszej chwili wydawało mi się, że w tramwaju nie było pasażerów.
Po jakimś czasie zauważyłem, że podchodzi do
mnie młody człowiek i z uśmiechem na twarzy mówi – panie przerwałeś mi pan wspaniałe
chwile. Nie bardzo wiedziałem o co mu chodzi.
Zorientowałem się dopiero na przystanku. Kiedy wychodził, za nim wyszła dziewczyna.
Zatem bywa też wesoło. Dużo narzekań słyszę od motorniczych na temat pomiaru prędkości przez służby TW, łapanek za przejazd
przez skrzyżowanie na „późnym zielonym”
i sprawdzanie trzeźwości na ekspedycjach
i nie tylko. Jest z tym jakiś problem?
Zawsze jest problem, kiedy zostanie się złapanym na przekroczeniu dozwolonej prędkości.
Problem ten nie dotyczy tylko motorniczych.
Przecież wielu z nas zapłaciło mandaty za przekroczenie dozwolonej prędkości prowadząc
swój własny samochód. W takiej sytuacji mamy
pretensje tylko do siebie. Wydaje mi się, że
każdy z nas jest świadomy tego, jak postępuje
w ruchu drogowym. Jednak zdarzają się przypadki, że pomiar prędkości służby dokonują
w miejscach, gdzie nie ma żadnego zagrożenia
i w dodatku z ukrycia. To chyba nie służy poprawie bezpieczeństwa. Sytuację tą uregulowano na drogach. Postawiono tablice informujące
o fotoradarze w miejscach niebezpiecznych lub
możliwej kontroli prędkości na określonych
odcinkach. Może warto spróbować przenieść te
dobre wzorce na tory tramwajowe? „Późne zielone”. Zdarza się, że ruszamy na pionowej pałce
pod koniec cyklu uprawniającego do przejazdu
(w końcu nie wiemy kiedy się zmieni). W zależności od tego gdzie ustawiono stanowisko
pomiaru, różnie jest taki wjazd na skrzyżowanie
interpretowany przez służby. Myślę, że przypisuje się motorniczemu wjazd na „czerwonym”
nie uwzględniając faktu, że czoło tramwaju
przejechało sygnalizator na pionowej kresce,
a reszta wagonu już na poziomej. Nie powinno
się takich sytuacji rozstrzygać na niekorzyść
motorniczego. Jeżeli chodzi o badanie trzeźwości, obojętnie gdzie (byle zgodnie z przepisami),
to nie mam nic przeciwko temu. W końcu chodzi o bezpieczeństwo własne i innych. Żaden
motorniczy nie powinien mieć o to pretensji do
uprawnionych do przeprowadzenia badań służb.
W końcu te służby wykonują swoje obowiązki i nie należy im tego utrudniać. Sami też nie
chcemy jako motorniczowie, by nam utrudniano wykonywanie obowiązków. Niestety byłem
świadkiem bardzo niestosownego zachowania
motorniczych (na szczęście pojedyncze przypadki) wobec ekspedytorów, wykonujących nałożone na nich obowiązki. Takie zdarzenia nie
powinny mieć miejsca. Powinniśmy sobie pomagać, a nie atakować i obrażać się wzajemnie.
Czy zdarzało się Tobie przekraczać dozwoloną prędkość lub wjeżdżać na skrzyżowanie na późnym „zielonym” w roku, za który otrzymałeś tytuł „Motorniczy Roku”?
…Jeżeli nie chcesz to nie odpowiadaj.
Po chwili namysłu…Tak. Na szczęście nie
zostałem przyłapany. Robiłem to tylko wtedy,
kiedy z moich wyliczeń wynikało, że albo to
zrobię albo polegnę na punktualności.
Rozumiem, że macie swoje sposoby wyliczania punktualności. Czy Wasze wyliczenia pokrywają się z punktualnością
wyliczaną przez spółkę po zakończeniu
miesiąca?
Za każdym razem, jak sprawdzam, okazuje
się, że wyliczenia nie pokrywają się. Po sprawdzeniu swojej punktualności za dany miesiąc
w systemie, różnice wynoszą ok. 1,5%. To
oznacza, że punktualność w systemie jest korzystniejsza niż ta, wyliczana przez mnie.
Z tego by wynikało, że niepotrzebnie starałeś się nadgonić opóźnienia. Niepotrzebnie
ryzykowałeś wjeżdżając zarówno na skrzyżowanie na „późnym zielonym świetle”
jak przekraczając dozwoloną prędkość?
Może warto spróbować jeździć zgodnie
z przepisami w jakimś miesiącu i sprawdzić co z tego wyjdzie, oczywiście w roku,
w którym z jakiś powodów nie ma już
szans na zdobycie tytułu.
Teoretycznie tak. Jeździłem już w ten sposób
i często brakowało części procenta do punktualności +95%. Zatem pewność jest większa, kiedy
się wie, że różnica błędu we własnych wyliczeniach wychodzi na plus.
Na zakończenie jeszcze jedno pytanie, które ostatnio wzbudza wśród motorniczych
duże kontrowersje. Chodzi o sprawdzenie
kwalifikacji motorniczych oraz ich dokształcanie. Dochodzą do nas słuchy, że
powtarzające się uczestnictwo w wypadku
lub kolizji powstałych nie z winy motorniczego, też może zakończyć się wnioskiem
o sprawdzenie kwalifikacji motorniczego.
Czy takie postępowanie pracodawcy uważasz za wskazane?
Odpowiedź na to pytanie jest dla mnie niezmiernie trudna. Osobiście nie miałem do czynienia z taką sytuacją. Moim zdaniem, zanim
pracodawca zdecyduje się na taki ruch, powinien bardzo precyzyjnie przeanalizować każdą
sprawę. Każda jest indywidualna i każda wymaga rzetelnej analizy. Pracodawca jest wyposażony w odpowiednie narzędzia, żeby podjąć
sprawiedliwą decyzję. W każdym innym przypadku takie działania nie powinny mieć miejsca. Osobiście nie znam motorniczego, który
celowo doprowadził do wypadku czy kolizji
i zrobił to tylko dlatego, że nabrał pewności
o winie leżącej po stronie innego użytkownika drogi. Zgadzam się z opiniami koleżanek
i kolegów motorniczych, że sprawa jest bardzo kontrowersyjna i wszyscy mamy nadzieję,
że nie stanie się powszechnie obowiązującą
zasadą. Każdy z nas zna przepis o stosowaniu
w ruchu zasady ograniczonego zaufania wobec
innych użytkowników drogi i go stosuje. Niestety, sama znajomość tej zasady nie wyeliminuje
takich zdarzeń, jest to z reguły niezależne od nas.
Bardzo dziękuję za rozmowę. Mam nadzieję, że będziemy mieli jeszcze okazję porozmawiać o sprawach dotyczących pracy
motorniczych.
TW
5
wrzesień 2016
Ksenofob zawinił, motorniczego powiesili…
Kilka tygodni temu media obiegła wieść
o pożałowania godnym wypadku agresji, który zdarzył się w tramwaju linii „22”. Dwóch
mężczyzn jadących tramwajem zostało zaczepionych przez jakiegoś pasażera, któremu nie
spodobało się, że rozmawiali w języku niemieckim. Od słowa do słowa wywiązała się szarpanina, w czasie której jeden z zaczepionych, Polak, jak się okazało profesor UW, został pobity.
Choć sprawcy dotąd nie złapano, a w tramwaju
nie było monitoringu, szybko znaleziono winnego, którym okazał się oczywiście… motorniczy.
Motorniczy, zauważywszy szarpaninę, zatrzymał tramwaj na przystanku Powązkowska,
wyszedł do pasażerów i poprosił o spokój, lub
wyjście z wozu. Sprawca wysiadł, poszkodowany żądał powiadomienia służb o wypadku. Motorniczy próbował połączyć się z Centralą Ruchu za pośrednictwem SNRT, jednak połączenie
nie doszło do skutku. Kontynuował więc jazdę
do pętli, gdzie powiadomił o zajściu
ekspedytora. Naszym zdaniem nie
popełnił żadnego błędu ani wykroczenia. Zareagował tak, jak mógł
– nie ma bowiem uprawnień do zatrzymania żadnego z pasażerów, ani
tym bardziej nie może mieszać się
do bijatyki. Nie znał także powodu
całego incydentu. Tymczasem poszkodowany profesor zrobił wielki
skandal skarżąc się w mediach na
rzekomo „rasistowski” charakter pobicia, przy okazji nie szczędząc słów
potępienia także dla prowadzącego pojazd. W
efekcie motorniczy „oberwał”: mimo, iż jest
cenionym, doświadczonym pracownikiem, zagrożono mu zwolnieniem, w końcu jednak poprzestano na naganie i zabraniu premii, w tym
rocznej, oraz prawa do nagrody Prezesa.
Co zwraca uwagę, to sposób podejścia do
pracownika. Wszystko opiera się bowiem na
zeznaniu poszkodowanego profesora. Niejako
z góry założono, że to motorniczy jest winien. Jeśli nawet można motorniczemu zarzucić, że nie
próbował wezwać policji za pomocą innych środków komunikacji, np. telefonu komórkowego, to
warto się zastanowić, czy na pewno powinien to
robić i czy podjęta przez niego próba uspokojenia
pasażerów nie jest w zupełności wystarczającą reakcją. Incydent został zażegnany, niebezpieczeństwo ustało. Policję mogli przecież wezwać inni
pasażerowie, a nawet sam poszkodowany. Jego
zadaniem jest w pierwszym rzędzie bezpieczne
i zgodne z rozkładem dojechanie do pętli i dowiezienie pasażerów, a nie angażowanie się w bijatyki. Może w takim układzie należy wyposażyć
motorniczych w broń krótką, nadać im uprawnienia policji i pozwolić strzelać do agresywnych
pasażerów? Chyba nie o to chodzi. Kolejne pytanie, jakie się nasuwa, brzmi – czemu motorniczy
nie mógł się połączyć z Centralą przez SNRT?
O ile nam wiadomo z wypowiedzi innych motorniczych, takie sytuacje (niemożność nawiązania
połączenia) zdarzają się znacznie częściej.
Przypadek pobicia człowieka w tramwaju,
niezależnie od tego, czy powodem był język niemiecki, czy cokolwiek innego, jest zawsze tak
samo godny potępienia. Nie ulega to wątpliwości
dla nikogo. Ale tym razem wydaje się, że przesadzono z histeryczną reakcją. Być może zachowanie motorniczego było zbyt szorstkie, co uraziło
pobitego profesora? Nie wnikamy w to, jednak
na pierwszy rzut oka można powiedzieć, że kara
dla motorniczego jest niewspółmiernie surowa
do jego „winy”. Dlatego Przewodniczący NSZZ
„Solidarność” MZA i TW zażądał zorganizowania spotkania w tej sprawie, w którym uczestniczyć będą przedstawiciele Zarządu Spółki, oraz
wszystkich działających w Tramwajach Warszawskich związków zawodowych. Poza tym
nasz Związek zażądał przedstawienia informacji
o liczbie przypadków napadów na motorniczych
podczas pełnienia przez nich służby, oraz ustalenia w formie dwustronnych negocjacji zasad
zachowania motorniczego tramwaju w sytuacji
bójki na pokładzie.
Ekspedytor vs. Motorniczy – czy musi być wojna?
dokończenie ze str. 1
Wszyscy zapominają, że ekspedytor ma tak
samo określone obowiązki, które musi wykonywać i z których jest rozliczany przez swoje
szefostwo. Czasem te obowiązki okazują się
sprzeczne z chwilowym interesem motorniczego albo kierowcy i na tym tle powstają konflikty.
Moment zastanowienia nad sytuacją powinien
jednak prowadzić do prostego wniosku – ekspedytor też jest zagrożony tym, że przełożeni
zabiorą mu premię, dadzą naganę albo nawet
wyrzucą z pracy, jeśli stwierdzą że nie dopilnował tego, co mu nakazano. W ekspedycjach
pracują różni ludzie, nie zawsze tak samo mili i
sympatyczni, bo przecież też mają swoje lepsze
i gorsze dni. Ale nie można ich obarczać winą
za to, że chcą wykonywać dobrze swoją pracę.
Niekiedy mogą na coś przymknąć oko, ale nie w
każdej sytuacji jest to możliwe. Podgrzewanie
napięcia w takich momentach tylko wzmacnia
konflikt, zamiast go załagodzić.
W pewnej warszawskiej ekspedycji tramwajowej doszło na tym tle do żenującego incydentu. Ekspedytorzy uprawnieni są do sprawdzania
dokumentów motorniczych, w tym prawa kierowania tramwajem. Jest to rutynowa kontrola,
a nie żadne szykany czy złośliwość pracowni-
ków. Tymczasem pewien motorniczy nie tylko
zrobił awanturę i nie chciał okazać swoich dokumentów, ale jeszcze wezwał policję twierdząc, że kontrolująca go ekspedytorka nie ma
prawa poznać jego danych osobowych. Szok!
Wprawdzie ów osobnik ma w środowisku motorniczych opinię – delikatnie mówiąc – dziwnego człowieka, jednak tym razem doprowadził
do sytuacji, o której trudno będzie zapomnieć
pracownikom ekspedycji. Po co to zrobił? Dlaczego? Nie mówiąc o tym, że obraził niepotrzebnie ekspedytorkę, przecież koleżankę z tej
samej spółki, narażając na szwank jej autorytet,
to jeszcze – tak naprawdę – nic tym nie osiągnął,
poza wprowadzeniem niepotrzebnego napięcia
i popsuciem humoru kilku niewinnym osobom.
Na szczęście ekspedytorzy zgodnie twierdzą, że
był to odosobniony przypadek pewnej skrajności, jednak wspominamy o nim, gdyż pokazuje
do czego może doprowadzić hodowanie w sobie
nienawiści i niechęci do innych pracowników,
na swoje nieszczęście (w tym przypadku) powołanych do kontrolowania działania takich
nienawistników.
Koleżanki i koledzy! Nie zapominajmy
o tym, że każdy ma swoje granice wytrzymałości. Wszystkim nam zależy na tym, żeby każdy
dzień pracy przebiegał bez zakłóceń i w spo-
koju. Nikt nie chce mieć kłopotów, potrąceń
premii czy upomnień. Dlatego apelujemy –
szanujmy nawzajem swoją pracę! Nawet, jeśli
mamy jakieś prywatne uprzedzenia względem
innego pracownika starajmy się nie przenosić
ich na grunt zawodowy. Pamiętajmy, że solidarność – bez cudzysłowu - to uczucie wspólnoty, świadomość że gramy w jednej drużynie.
Ekspedytorzy nie są służącymi motorniczych,
ani motorniczowie nie są ich zwierzchnikami.
Nie można uważać się za „ważniejszego” czy
„lepszego” od innych tylko dlatego, że tamci
na codzień siedzą w biurze i sprawdzają dokumenty, a nie jeżdżą po mieście. Taka jest ich
rola, tego wymagają od nich ich przełożeni,
więc starajmy się nie utrudniać im codziennych obowiązków głupimi fochami. Nie ma
sensu eskalowanie konfliktu, obrażanie się,
prowokowanie kłótni i doprowadzanie ludzi
do nerwowego załamania. Wręcz przeciwnie
– okazana ekspedytorom grzeczność i szacunek „wróci” do każdego motorniczego. Warto
o tym pamiętać! Warto też wiedzieć, że każdy
konflikt, każdy podział wśród pracowników
jest na rękę pracodawcy. Jeśli nie będziemy
razem, będziemy słabsi. Dzielenie ludzi jest
środkiem do uzyskania nad nimi większej władzy. Więc nie dajmy się zwariować!
6
wrzesień 2016
Z działalności Związku
Protest organizacji
związkowych w MZA
Niżej podpisane związki zawodowe działające w Miejskich Zakładach Autobusowych Sp. z o.o. protestują przeciwko wprowadzeniu Uchwałą Zarządu MZA Nr 193/V/2016 ”ZASAD PRZESZEREGOWANIA PRACOWNIKÓW ZATRUDNIONYCH NA
STANOWISKU KIEROWCA AUTOBUSU” bez przeprowadzenia konsultacji ze związkami zawodowymi. Jednocześnie informujemy, że nie akceptujemy niekorzystnych zasad wprowadzonych w/w uchwałą. Powyższe praktyki naruszają prawidłowe
zasady współpracy pomiędzy pracodawcą a związkami zawodowymi, oraz przepisy prawa dotyczące konsultacji wewnętrznvch
aktów prawnych dotyczących zbiorowych interesów pracowników Spółki.
W związku z powyższym wnosimy o pilne zorganizowanie spotkania w celu przeprowadzenia negocjacji zgodnych z polskim prawem w zakresie warunków wynagradzania pracowników Spółki.
Podstawa prawna : Art. 4,6,26 ust.1,2,3 oraz Art. 27 Ustawy
o związkach zawodowych.
Podpisali: Waldemar Słupecki, członek Prezydium NSZZ „Solidarność” MZA i TW; Krzysztof Wojciechowski, Wiceprzewodniczący
ZZ PKM w Warszawie; Piotr Panczenko, wiceprzewodniczący
WZZ „Reduta”; Zenon Kopyciński , Przewodniczący NZZK; Izabella Gielo, Przewodnicząca Zarządu Zakładowego WZZKRP;
Marek Carli, Wiceprzewodniczący Komisji Zakladowej NSZZ
„Solidarność 80” MZA; Jerzy Piłka, Wiceprzewodniczący MKZ
ZZ „Kontra” PKM; Andrzej Biernat, p.o Przewodniczący Zarządu
Zakładowego ZZ KRP MZA
Najpierw umowa
potem praca
Od 1 września obowiązują przepisy, które wprowadzają obowiązek pisemnego zawarcia umowy o pracę lub potwierdzenia na piśmie jej warunków przed podjęciem pracy.
Obowiązujące dotychczas przepisy pozwalały pracodawcy na dopełnienie formalności związanych z umową do końca pierwszego
dnia pracy. Pozwalało to na ich odwlekanie, a w przypadku kontroli na tłumaczenie, że pracownik jest zatrudniony dopiero pierwszy
dzień, a ustawowy termin jeszcze nie minął.
W ocenie PIP tzw. „syndrom pierwszej dniówki” to najczęściej
nieprawdziwa informacja, służąca pracodawcom do nielegalnego zatrudniania.
Od 1 września pracodawca jest zobowiązany do przedstawienia
umowy na piśmie albo pisemnego potwierdzenia jej warunków jeszcze przed dopuszczeniem pracownika do pracy. Za brak pisemnego
potwierdzenia warunków umowy przed dopuszczeniem pracownika
do pracy będzie mogła być wymierzona grzywna dla pracodawcy.
Resort rodziny i pracy podkreśla, że nowelizacja nie wyeliminuje
całkowicie szarej strefy w zatrudnieniu, ale sprawi, iż powinna się
ona zmniejszyć.
W sprawie funduszu wynagrodzeń
Komisja Międzyzakładowa Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w MZA i TW zażądała od Zarządu MZA przedstawienia informacji o wysokości zaplanowanego w planie gospodarczym funduszu
wynagrodzeń pracowników Spółki (i osobno tzw. pochodnych od wynagrodzeń) w roku 2016.
Związek zwrócił się również o przekazanie informacji o wydatkach (wykonaniu) funduszu wynagrodzeń za okres minionych ośmiu, a jeśli będzie to
możliwe za okres dziewięciu miesięcy 2016 roku, w rozliczeniu kwartalnym
oraz łącznie za postulowany okres czasowy, - w podziale łącznie dla Spółki
oraz w podziale, na poszczególne grupy zawodowe, tj. kierowcy autobusów,
pracownicy zaplecza oraz pracownicy umysłowi.
Wnioskowaliśmy też o przedstawienie informacji o wysokości etatowego
zatrudnienia MZA w Warszawie w układzie: łączna wielkość zatrudnienia
(średniomiesięczna, lub na koniec miesiąca), wielkość zatrudnienia w poszczególnych grupach zawodowych w podziale na: kierowcy autobusów, pracownicy zaplecza oraz pracownicy umysłowi.
Powyższe informacje, są niezbędne Komisji Międzyzakładowej Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w MZA i TW do
odpowiedzialnej i właściwej merytorycznie reprezentacji członków Związku
– Pracowników MZA w Warszawie.
Co dalej z Umową Wykonawczą?
31 grudnia 2017 kończy się obecnie obowiązująca umowa wieloletnia na
usługi świadczone przez MZA dla miasta. W związku z tym Komisja Międzyzakładowa Niezależnego Samorządnego Związku Zawodowego „Solidarność” w MZA i TW zwróciła się do Zarządu MZA o przedstawienie informacji w następujących zagadnieniach:
1. Czy Zarząd Miejskich Zakładów Autobusowych w Warszawie prowadzi, lub zamierza rozpocząć rozmowy (negocjacje) z Zarządem
Miasta, Radą Warszawy, oraz (lub?) Zarządem Transportu Miejskiego
w Warszawie w sprawie uregulowania udziału Miejskich Zakładów
Autobusowych w Warszawie w usługach przewozów autobusowych
w komunikacji miejskiej, dla których organizatorem jest ZTM w Warszawie, w okresie po 31 grudnia 2017 r.
2. Czy w rozmowach (jeśli są prowadzone) poruszana jest przez Zarząd MZA sprawa odpłatności za usługi. Związek, reprezentując
znaczną część Pracowników Spółki zainteresowany jest szczególnie udziałem funduszu wynagrodzeń (i pochodnych od wynagrodzeń) umieszczonych jako część składowa wartości wozokilometra (netto) w jego cenie. Obecna Umowa wykonawcza, która
została pozytywnie zaakceptowana na XXVI Sesji Rady Warszawy
w dniu 13 marca 2008 roku, i obowiązująca do 31 grudnia 2017 roku,
w swojej treści zawiera załącznik 5a i 5b. W załącznikach tych omówiony jest sposób liczenia oraz udział kosztów, w tym kosztów wynagrodzeń pracowników Spółki. Z tytułu świadczenia ww. usługi MZA
w Warszawie otrzymują rekompensatę, która naliczana jest zgodnie
z załącznikiem nr 1 do „Rozporządzenia (WE) nr 1370/2007 Parlamentu
Europejskiego i Rady z dnia 23 października 2007 r.” W obecnym roku,
a na pewno w roku 2017 powinien zostać przygotowany projekt nowej
Umowy na najbliższe lata, poczynając od 1 stycznia 2018 roku. NSZZ
„Solidarność” w MZA i TW jest żywotnie zainteresowany zakresem:
skali zadań przewozowych w każdym roku, odpłatności (rekompensaty) za planowane do zrealizowania usługi przewozowe, a szczególnie,
udziałem kwotowym w wartości zapłaty za jeden wozokilometr kosztów związanych z zatrudnieniem pracowników w Spółce.
Spotkanie ws Układu Zbiorowego Pracy MZA
Organizacje związkowe poinformowały, że kontynuują prace nad opracowaniem obejmującym propozycje nazw rozdziałów, które będą zawarte w zakładowym układzie zbiorowym pracy – wraz ze słownikiem pojęć
i ramowym zakresem pierwszego rozdziału pn. „Czas pracy”. Nie zgłoszono
zastrzeżeń do przedstawionego przez Pracodawcę projektu „Zasad prowadzenia
negocjacji pomiędzy MZA Sp. z o.o. w Warszawie, a organizacjami związkowymi działającymi w MZA Sp. z o.o. dotyczących treści Zakładowego Układu
Zbiorowego pracy”. Termin następnego spotkania ustalono na 18 października.
Wakacje
7
wrzesień 2016
Najciekawsze zdjęcia z urlopowych wojaży
Redakcja „Naszej Syrenki” dziękuje za przekazane zdjęcia, co
pozwala na kontynuowanie bloku – najciekawsze zdjęcia z urlopowych (i nie tylko) wojaży.
Spośród nadesłanych zdjęć, wybraliśmy tym razem chorwackie
morze. Dziękujemy Kasi i Igorowi za piękne zdjęcia.
Chorwacja zachwyca. Krystalicznie czyste morze, dziewicza przyroda, wspaniałe krajobrazy i zabytki. Dubrownik, perła Adriatyku,
Split, czy Makarska zachwycają urodą.
Makarska. Miasto w południowo wschodniej Chorwacji w okręgu Split-Dalmacja. Jest to największa miejscowość letniskowa na Makarskiej Riwierze nad
Adriatykiem. W tle masyw górski Biokovo.
Pałac cesarza Dioklecjana mieści się w chorwackim Splicie. Powstał z inicjatywy władcy, który pragnął spędzić w nim ostatnie
lata swojego życia. Budowę rozpoczęto na przełomie III i IV wieku. Jest to pałac wyjątkowy, ponieważ nie tyle powstał w Splicie,
co raczej zapoczątkował powstanie tego miasta. Całość zbudowano z drogiego, białego wapienia oraz cegieł. Imponujące były
również dekoracje budynków i pomieszczeń pałacowych. Można
w nim było znaleźć drogie marmury, granitowe kolumny, a nawet
rzeźby sprowadzone tu z Egiptu. Od 1979 roku pałac Dioklecjana
figuruje na światowej liście dziedzictwa UNESCO. Jest to jeden
z najlepiej zachowanych do naszych czasów tak rozbudowany zabytek rzymski.
Biokovo – masyw górski
położony jest w środkowej
części wybrzeża dalmatyńskiego. Jest największym
i najwyższym masywem
w Dalmacji i obok Velebitu
jedyną częścią Gór Dynarskich sięgających morza.
Dubrownik. Stare miasto Dubrownika stanowi unikalny w Europie, zachowany w całości układ
urbanistyczny średniowiecznego miasta wraz z systemem umocnień obronnych. Zostało w całości
wpisane na listę dziedzictwa kulturowego. Na starym mieście znajdują się niemal wszystkie zabytki
miasta.
Chorwacja zapewnia piękną pogodę, ciepłe
i czyste morze oraz dobrą zabawę w po zachodzie słońca. Warto przyjechać. Gościnność
Chorwatów jest wyjątkowa, a wrażenia z pobytu na długo pozostają w pamięci odwiedzających ten kraj.
Sprawy różne
8
wrzesień 2016
Turniej piłkarski Solidarności
3 września br. rozegrany został turniej piłkarski o Mistrzostwo Regionu Mazowsze z okazji 36. rocznicy powstania
NSZZ „Solidarność”.
W rozgrywkach piłkarskich udział wzięły drużyny:
PKP Intercity, Koleje Mazowieckie, MZA i TW, SBE Piaseczno, PIT-RADWAR S.A., NSZZ „Solidarność” Region
Mazowsze Oddział Żyrardów, NSZZ „Solidarność” Region
Mazowsze Oddział Siedlce, PZU Centrum Operacji, Makro. Zawodnicy rywalizowali również indywidualnie o tytuł
„Najlepszego Strzelca”, „Najlepszego Bramkarza” oraz „Najlepszego Strzelca rzutów karnych”.
W tym roku los nie sprzyjał naszej drużynie - zajęła ona
VIII miejsce.
Poza boiskiem piłkarskim zawodnicy stoczyli zaciętą walkę
w Turnieju Tenisa Stołowego. Dodatkową atrakcją był przyjazd Kajetana Broniewskiego, polskiego wioślarza, trzykrotnego olimpijczyka, brązowego medalistę Igrzysk Olimpijskich
w Barcelonie. Pod okiem mistrza można było sprawdzić swoją
kondycję na ergonometrze wioślarskim.
JESIEŃ SENIORA
TERMIN: 01.10 – 15.10.2016 r. (15 dni, 14 nocy)
Ośrodek Wypoczynkowo-Rehabilitacyjny PIRAMIDA w MRZEŻYNIE
turnus rozpoczyna się w dniu przyjazdu kolacją, a kończy śniadaniem w dniu wyjazdu
CENA: 850,00 zł/os.
CENA Z PRZEJAZDEM*: 1.050,00 zł/os.
*przejazd + ubezpieczenie przejazdu – organizowany wyłącznie przy grupie minimum 50
-osobowej
Zarezerwuj już teraz, dzwoniąc pod numer: +48 22 616 33 58, +48 22 616 33 49,
lub wysyłając maila na adres: [email protected]
Jesień to dobry czas na wypoczynek i relaks za atrakcyjną cenę. PAKIET „JESIEŃ SENIORA”
łączy zabiegi rehabilitacyjne świadczone w naszej profesjonalnej Bazie Zabiegowej z możliwością aktywnego wypoczynku i regeneracją sił witalnych.
•
•
•
•
CENA OBEJMUJE:
zakwaterowanie w pokojach z pełnym węzłem sanitarnym (na wyposażeniu pokoju znajduje się: tv, czajnik elektryczny, sprzęt plażowy, ręcznik)
pełne wyżywienie: 3 posiłki dziennie (śniadanie i kolacja w formie „szwedzkiego bufetu”,
obiad porcjowany)
konsultację lekarską
20 zabiegów w turnusie (2 zabiegi dziennie przez 10 dni zabiegowych) według wskazań
lekarza
całodobową opiekę pielęgniarską
1 wieczorek taneczny z poczęstunkiem i muzyką na żywo
1 biesiadę przy ognisku z pieczeniem kiełbasek
opiekę rezydenta oraz dodatkowe atrakcje
•
•
•
•
•
•
DODATKOWE ATRAKCJE W CENIE POBYTU:
gimnastyka poranna
nordic walking – zajęcia z instruktorem + możliwość wypożyczenia sprzętu
wycieczki rowerowe po okolicy
wyprawa na grzybobranie i w poszukiwaniu bursztynu
warsztaty malarskie
prelekcje i wykłady na temat historii regionu
•
•
•
•
Dlaczego nie było
Pikniku Solidarności?
Wielu członków Związku pyta nas, dlaczego zerwaliśmy z wieloletnią tradycją
i w tym roku nie zorganizowaliśmy Pikniku w Łazach. Odpowiedź na to pytanie jest
dość prosta – ośrodek SUS w Łazach został
zlikwidowany. Grunt trafił z powrotem do
właściciela, jakim jest gmina w Łochowie,
a budynki i inne środki trwałe zostały sprzedane. Czemu? Otóż już od pewnego czasu
Łazy nie przynosiły dochodu Spółdzielni
Usług Socjalnych, ale generowały spore
koszty związane z utrzymaniem i podatkami.
Nie można było dłużej dopłacać do Ośrodka
narażając SUS na straty, więc musieliśmy
zrezygnować z jego użytkowania.
Ktoś może spytać – „dlaczego wobec tego
nie zorganizowaliście Pikniku gdzie indziej”?
Otóż nie jest to takie proste. Łazy miały wiele zalet ułatwiających zorganizowanie takiej
imprezy, zamknięty duży teren mieścił wiele
osób przyjeżdżających się zabawić, było bezpiecznie i „swojsko”. Zorganizowanie Pikniku na innym terenie nie tylko wiąże się z dodatkowymi kosztami, co moglibyśmy znieść,
ale przede wszystkim z koniecznością załatwienia wielu dodatkowych zezwoleń, które
w Łazach nie były potrzebne. Trzeba też znaleźć odpowiednie miejsce, gdzie będą warunki do zorganizowania bądź co bądź masowej
imprezy, na którą przyjeżdżało wielu ludzi.
Dlatego w tym roku musieliśmy zrezygnować z Pikniku, za co serdecznie przepraszamy zawiedzionych pracowników i członków
naszego Związku.
Zespół redakcyjny: Henryk Boetcher. Skład komputerowy: SapStudio
Adres: 03-429 Warszawa, ul. Stalowa 77 (zakład R4)
tel. 22 837 20 27, fax 22 501 42 54 www.mkz-solidarnosc.escsa.com.pl https://www.facebook.com/pages/Bronimy-Redutowej
numer zamknięto 22 września 2016 roku
nakład 2300 egz.
wrzesień 2016
Biuletyn lidarność Miejskich Zakładów Autobusowych i Tramwajów Warszawskich