reportaż
Transkrypt
reportaż
4 sierpnia 2007r. – Bike Maraton MTB – Świeradów Zdrój Świeradów Zdrój, miejscowość zwana „rowerowym rajem”, położona jest w samym sercu Sudetów. Faktycznie pięknie! Ten start miał być lajtowy. Wcześniej byłem jako wychowawca na obozie PCK w Przełazach i 2 tyg. bez roweru. Bieganie, pływanie i rowerek wodny to nie to samo. Choć czas na obozie jaki tam spędziłem był wyjątkowy i sam obóz był super! Wróciłem bogatszy w nowe doświadczenia. Martyna i Mariusz nie jechali bo balowali na weselu. Tak więc postanowiłem jechać autem. Okazało się, że jednak będę miał współ kompana podróży, notabene też kolarza MTB. Gościnnie zabrał się ze mną kolega Michał Barczyk ze Świętochłowic, który jeździ jako zawodnik w GT – AIRCO TEAM, a na wakacje przyjechał do rodzinki w Gostyniu. Wyjazd zaplanowaliśmy na ok. 5:30. 3 – 3,5 godz. powinno wystarczyć by dojechać i spokojnie się zarejestrować w biurze zawodów. Pogoda ładna, humory dopisują więc ok. Po przyjeździe jak zwykle trochę zamieszania jak to przed startem, ale to normalne więc spokojnie robimy swoje. Ponad 1000 zawodników na starcie umiejscowionym w środku miasta. Michał mówi, że widzi kolesi ze swojej ekipy to się wciśniemy. No cóż... Mnie się już nie udało, ale krzyczę im na pożegnanie, że niech się nie martwią bo za chwilę ich dogonię i prześcignę. Śmieją się, ale ja słowa dotrzymuję!;> Pozdro dla chłopaków z GT-AIRCO TEAM! Wreszcie start! Kolorowy peleton rusza... Nie on pędzi na złamanie karku po ulicach miasta. Nie ma zmiłuj się, koło przy kole, łokieć przy łokciu, przełożenie – blat i ile pary w nogach do przodu. Wyścig zapowiada się jako szybki i nerwowy, mimo podjazdów choć może nie licznych ale długich i wyczerpujących na ponad 1000 m n. p. m. Jest sucho więc tylko piach i kurz mogą być uciążliwe. Choć jeszcze parne powietrze też robi swoje i na podjazdach w połączeniu z małą ilością życiodajnego O2, co niektórych zwala z nóg, a raczej z rowerów... Co słabsi odpadają, mocni dawno już wydarli do przodu. Ale nic łapie swój rytm i pokonuje kolejne metry podjazdu na Stok Izerski (1107 m n. p. m.) Potem długi, ale ciężki zjazd i kolejne podjazdy. Trasa może nie jest jakoś przeraźliwie wymagająca technicznie, no może niektóre zjazdy i w dodatku jest sucho, a to też pomaga, jednak suma przewyższeń i długie podjazdy oraz wysoka temperatura dodają wyścigowi całej pikanterii. Nie ma chwili wypoczynku, choć ukradkiem staram się w miarę możliwości spojrzeć w dół i podziwiać piękne widoki. Czyste górskie powietrze, błękit nieba i słońce dopełniają całości. Ale to wyścig, a nie wycieczka krajoznawcza, więc zaciskam zęby i wpadam w swój rytm jazdy – przednie koło i kawałek drogi przed nim, od to co widzę. Trochę brakuje mi tego „ognia” w nogach, ale i tak nie jest źle. Na metę przyjeżdżam jako 42 w kat. M2 na dystansie mega na kilkaset reszty zawodników w mojej kategorii wiekowej. Michał Przyjeżdża kilkadziesiąt min. za mną i choć złapał „kapcia” nie narzeka. To jest duch walki. Mnie jechało się też nienajgorzej, choć myślami byłem gdzie indziej, poza granicami naszego państwa... Może jak dojadę będzie zasięg? Teraz czas na jedzonko i chwilę na złapanie oddechu, odebranie dyplomu i w drogę powrotną. Kolejne punkty, wrażenia i doświadczenia na koncie, dorzucone do kolarskiej i życiowej skarbonki☺ Czas się zregenerować, przytrenować i za 2 tyg. kolejny start w cyklu Pucharu Polski w Bike Maratonie MTB w Przesiece!