Wejście przez wyjście
Transkrypt
Wejście przez wyjście
Wejście przez wyjście Rozmowa z architektem Robertem Koniecznym, autorem projektu najlepszego domu na świecie Piotr Sarzyński: – Co pan czuje jako architekt jadąc samochodem przez Polskę i przyglądając się mijanym wsiom, osiedlom, miasteczkom? Robert Konieczny: – Podejrzewam, Ŝe to samo co pan. To jest dramat. Długo moŜna by się znęcać, ale dam jeden przykład. Powiada się, Ŝe śląska architektura jest ciekawa, oryginalna. To prawda, ale proszę ją odszukać. Tonie w bezmiarze tandety, jest niemal niezauwaŜalna. Mamy złych architektów? Nasi studenci bardzo często zgarniają nagrody na przeróŜnych międzynarodowych konkursach. A później, w dorosłym zawodowym Ŝyciu, nagle gdzieś odpadają w konfrontacji z inwestorami i urzędnikami. Czyli to raczej nie kwestia talentów i kompetencji, ale nieodpowiedzialności i uległości. Oczywiście moŜna powiedzieć, Ŝe to zawód usługowy. Jak fryzjer. Proszą, to tnie. Ale fryzjer moŜe obciąć lepiej lub gorzej, architekt teŜ moŜe zaprojektować dobry lub zły dom. Z tym Ŝe włosy odrosną, a budynek zostanie na wiele, wiele lat. Tymczasem większość architektów, moŜe nawet 90 proc., idzie na łatwiznę według reguły: chcesz tak, masz tak. Bylebyś zapłacił. JeŜeli ambicje są tak skąpe, to jak moŜe być dobrze. A moŜe wina leŜy teŜ po stronie inwestorów, którzy po prostu nie wiedzą, co jest dobre, a co kiczowate? Na pewno. Większość chce po prostu naśladować sąsiadów, brak im wyobraźni przestrzennej. Nawiasem mówiąc, na architekcie najłatwiej się oszczędza. Spotykam kiedyś człowieka, który zbudował sobie rezydencję za ogromne pieniądze. I on mi się chwali, Ŝe sam projekt kosztował go grosze. Więc mu mówię, Ŝe właściwie powinien się tego wstydzić i wszystkim opowiadać, Ŝe zapłacił architektowi 10 razy więcej. I co ma robić ambitny architekt? Pewny swego inwestor zawsze moŜe wybrać innego projektanta. MoŜna przekonywać, oświecać, tłumaczyć. To jest właśnie zawodowa odpowiedzialność. I mieć odwagę powiedzieć: nie. Podam panu dwa przykłady. W początkach mojej pracy zawodowej zgłosił się inwestor z Warszawy z propozycją zaprojektowania dwóch ogromnych rezydencji. A był to dla mnie trudny okres. By dojechać na spotkanie w stolicy, musiałem poŜyczać pieniądze na benzynę. Ów pan wziął mnie w objazd po Konstancinie. Pokazywał kolejne nowobogackie pałace i na koniec stwierdził, Ŝe chciałby mieć coś w tym stylu. A mnie juŜ na sam widok tej architektury robiło się niedobrze. Grzecznie, ale stanowczo odmówiłem. I myślę sobie, Ŝe gdybym wówczas przyjął to zlecenie, to dziś nie byłbym tu, gdzie jestem. Zapewne poszedłbym, jak wielu moich kolegów, na łatwiznę i zaczął masowo projektować na Ŝyczenie. Przykład drugi. Niedawno, juŜ po sukcesach naszego biura, powaŜny deweloper zaproponował mi przygotowanie projektu 200-metrowego wieŜowca w Katowicach. W trakcie rozmowy pokazał zdjęcia juŜ postawionych budynków we Wrocławiu. I w tym samym momencie przestała mnie interesować dalsza współpraca. Bo ja nie chcę robić po prostu najwyŜszego budynku w Katowicach, ale chciałbym, aby był dobry. A ten partner mi tego nie gwarantował. Projekty pracowni KWK Promes Roberta Koniecznego: Dom z Kaspułą Nagrodzony Dom Aatrialny pod Opolem, widok na podjazd Jak więc udaje się panu realizować tak niezwykłe projekty. Siłą perswazji? Nigdy nie przekonuję inwestora, Ŝe to, co proponuję, jest dobrą architekturą. Tłumaczę natomiast, dlaczego projekt wygląda tak, a nie inaczej. I nie jest to – jak często się zdarza – jakaś bajka wymyślona później dla uwiarygodnienia projektu, ale zamysł, z którego wszystko wynika. Jeśli inwestor chwyci tę myśl, to się teŜ szybko przekona do tego, co proponuję. Bo najwaŜniejszy jest pomysł. Dobra architektura nie polega na tym, Ŝe się stosuje nowoczesne materiały i dba o proporcje, ale na poszukiwaniu ciekawej, nowatorskiej przestrzeni. I jeśli to się uda, stajemy się interesujący dla świata. Na razie nie jesteśmy? Nie, 95 proc. nowych budynków w Polsce to są kopie tego, co wcześniej powstało w świecie. Czasem lepsze, czasem gorsze, ale kopie. Jesteśmy nastawieni na naśladownictwo, na podglądanie innych, a nie na to, by ruszyć głową, poszukać oryginalnych inspiracji wokół siebie. Proszę mi wskazać w Polsce choć jeden budynek uŜyteczności publicznej, który zyskałby międzynarodowe uznanie. Nie ma. Owszem, bywają dobre jak na Polskę, ale w konfrontacji ze światem wypadają blado. Chcę być dobrze zrozumiany. Inteligentne kopiowanie według światowych mód nie jest czymś nagannym, jeŜeli się myśli tylko o tym, by robić rzeczy dobre. JeŜeli jednak chce się zawojować świat, trzeba zaproponować coś nowego. Ba, ale jak to zrobić? Próbować przeciwstawić się własnym upodobaniom i nawykom. Bo przecieŜ ukształtowani jesteśmy pod wpływem tego, co widzimy dookoła. A trzeba dąŜyć do tego, czego jeszcze nie widzieliśmy. Wygląda na to, Ŝe panu się ta sztuka udała. Dom Aatrialny (czyli w opozycji do klasycznego atrialnego), który zaprojektował pan pod Opolem, zrobił prawdziwą furorę. Punkt wyjścia był dość banalny; to nic innego jak transformacja tzw. kostki, czyli jednorodzinnego domu, jakie stawiano masowo w Polsce w latach 60. i 70. Jego nowatorstwo polega na tym, Ŝe odwróciliśmy regułę tradycyjnego, znanego w tylu kulturach domu atrialnego, który otwierał się do środka, na wewnętrzne patio. Nasz otwiera się na zewnątrz, a w atrium jest wejście. Łamie wszystkie dotychczasowe normy, ale jest przy tym wygodny i funkcjonalny. Stąd jego sukces. Muszę powiedzieć, Ŝe miałem wiele szczęścia. Inwestor pojawił się w bardzo cięŜkim dla naszej pracowni momencie. Była taka bieda, Ŝe zwijaliśmy właśnie nasze biuro w Rybniku, by przenieść się do piwnicy w budynku, w którym mieszkaliśmy. Wszystko było juŜ popakowane w kartony, gdy zadzwonił klient zainteresowany budową domu. Całą noc rozpakowywałem te kartony, rozkładałem szkice, Ŝeby wyglądało powaŜnie, gdy nas odwiedzi. To był jakiś moment zwrotny? Na pewno. Zanim Aatrialny wybrany został domem roku na świecie, na naszą stronę internetową zaglądało 10–15 osób dziennie. Teraz mamy kaŜdego dnia nawet po 1,5 tys. wejść. JuŜ w dniu, w którym „Gazeta Wyborcza” poinformowała o nagrodzie, zaczęły się pielgrzymki ciekawskich, którzy zapragnęli zobaczyć go na własne oczy. PodjeŜdŜały nawet całe autokary ludzi. Kompletnie zablokowali drogę dojazdową, właściciel musiał ją zagrodzić. Dom ukryty - po lewej: z podniesioną klapą wjazdową, poniŜej: widok z wnętrza Projekt Instytutu Chopinowskiego To chyba przyjemnie mieć poczucie, Ŝe ludzie chcą się spontanicznie uczyć estetyki na pana projekcie. Nie przeceniałbym rangi tych zachowań. To trochę jak z pokazem haut couture w ParyŜu. Przeciętny człowiek z zaciekawieniem obejrzy, ale równocześnie myśli: mnie to nie dotyczy. A moŜe nawet: co szkodzi popatrzeć na te dziwactwa bogatych. Miał pan kolejnych chętnych na rezydencje aatrialne? W końcu to przyjemnie mieszkać w domu uznanym za najlepszy na świecie. Mówiąc szczerze, to dla tych chętnych mógłbym zbudować juŜ spore osiedle domów aatrialnych. Ale konsekwentnie odmawiam. Aatrialny jest jeden i ma sens tylko w tym miejscu, w którym został postawiony. No właśnie. Praktycznie kaŜdy nowy projekt, który opuszcza pańskie biuro, jest zupełnie inny, nowy i zaskakujący. Nie odcina pan kuponów, choć robią tak najwięksi na świecie. Sami siebie kopiują przecieŜ Gehry, Calatrava czy Hadid. Fakt. Wszyscy przez pana wymienieni byli niegdyś bardzo nowatorscy, osiągnęli niezwykle wysoki poziom i zaczęli się powtarzać. To cały czas są projekty fantastyczne, ale jakoś do siebie podobne. Ale wymienić moŜna i takich, którzy nieustannie zaskakują, jak choćby Rem Koolhaas czy genialna japońska pracownia SANAA. Reprezentują oni bardzo mi bliski nurt koncepcyjny w architekturze; kaŜdy projekt jest efektem jakichś przemyśleń, jakiejś idei. Czasem prostej, ale zawsze na nowo organizującej przestrzeń. Mnie takŜe zaleŜy, by projekty, które wychodzą z pracowni, nie były na pierwszy rzut oka rozpoznawalne. By nie moŜna było powiedzieć: aha, to na pewno zrobił Konieczny. Doszło do tego, Ŝe wraz ze współpracownikami często odrzucamy nawet bardzo dobre pomysły tylko dlatego, Ŝe za bardzo przypominają juŜ wcześniej przez nas zastosowane. Ale za to są efekty takiej postawy. Dom Ukryty z wjazdem przez uchylną klapę w ziemi i z zawieszonymi w powietrzu pokojami przypomina filmy o Bondzie. Dom Bezpieczny, który z niemal atomowego bunkra w jednej chwili zamienia się w przyjazną i otwartą na świat rezydencję. Biomorficzny Dom Ślimak. Praktycznie kaŜdy projekt zaskakuje czymś nowym. I o kaŜdym mógłbym długo opowiadać, tłumaczyć jego genezę. Pierwsze nagrody zdobywał pan za projekty publiczne: mostu w Weronie, zagospodarowania Wyspy Gubernatora w Nowym Jorku, teatru w Gliwicach czy Świątyni Opatrzności BoŜej. A Ŝycie, jak na razie, kaŜe panu projektować prywatne rezydencje. Nie narzekam. Satysfakcji mogą dostarczać rzeczy i małe, i wielkie, jeśli tylko są dobre. Zresztą, gdybym nie projektował tych rezydencji, to być moŜe nigdy nie byłbym zauwaŜony? Wspominałem juŜ o Japończykach z SANAA. Przed dziesięcioma laty teŜ byli niewielkim biurem ze skromnymi realizacjami. Dziś są powszechnie znani na świecie. Mnie marzy się pójść tą samą drogą. Ale nie będę się napinać. Nic na siłę. Nie rzucam się na kaŜdą propozycję i wierzę, Ŝe jak się robi to, co się czuje, sukces przychodzi sam. MoŜe jutro zatelefonuje jakiś szejk, który przeczytał gdzieś o nas i zleci budowę za miliony dolarów? MoŜe wtedy uda się wreszcie zrealizować jakiś projekt niematerialny, taki rodzaj budynku, który wykracza poza materię architektoniczną, wchodząc w pewnego rodzaju zjawiskowość i ulotność, angaŜujac w tym celu siły natury, ale teŜ najnowocześniejszą technologię. Większość naszych projektów konkursowych, równieŜ te wymienione przez pana, zaliczają się do nurtu, który nazywam właśnie „niematerialnym”. Nie wiem, do czego te projekty mogłyby doprowadzić współczesną architekturę, ale na pewno są czymś zupełnie nowym. A dotychczasowe sukcesy mobilizują czy raczej rozleniwiają? śyję trochę w stanie oszołomienia. Oczywiście rodzi się pokusa, by w pełni korzystać z popularności i robić duŜe pieniądze. Ale stale mam w głowie słowa Małysza, który zapewniał, Ŝe w trakcie zawodów nie myśli o miejscu na podium, punktach czy nagrodach, tylko koncentruje się na oddaniu dwóch dobrych skoków. Ja staram się robić podobnie. rozmawiał Piotr Sarzyński Robert Konieczny ma 38 lat. Mieszka w Katowicach. Studia ukończył w 1998 r., rok później załoŜył (wraz z Marleną Wolnik) biuro architektoniczne KWK Promes. Za swoje projekty otrzymał dotychczas ponad 20 nagród i wyróŜnień w kraju i na świecie. Jego Dom Aatrialny (stoi pod Opolem) wybrany został w 2006 r. Domem Roku na świecie. Konieczny znalazł się m.in. na liście „101 najbardziej ekscytujących nowych architektów świata” (Wallpaper), „44 najlepszych młodych architektów świata” (Scalae) oraz został laureatem nagrody „Europe 40 under 40” przyznawanej przez The European Centre for Architecture Art Design.