Świat się kurczy
Transkrypt
Świat się kurczy
Świat się kurczy G PS, Global Positioning System, popularny „dżi pi es”, jest wspólnym osiągnięciem astronautyki, informatyki i elektroniki, ułatwiającym orientację na Ziemi. Jednak utrwalaniu wiedzy geograficznej GPS bynajmniej nie służy. Żeby pilotować kierowcę na szosach i autostradach za pomocą mapy, trzeba być niezłym z geografii. Żeby prawidłowo interpretować dane zamieszczone w atlasie drogowym, zorientować mapę, prawidłowo zrozumieć (w czasie szybkiej jazdy) treść drogowskazów, trzeba wiedzieć, czy (przykładowo) z Paryża do Marsylii jedzie się na północ czy na południe. GPS wyświetla na ekranie, gdzie skręcić i za ile metrów. Nie trzeba nawet wskazać kierunków na mapie ani w terenie, by dojechać do celu. Trochę przypomina to prowadzenie niewidomego za rękę przez przewodnika. Kto jednak chciałby z otwartymi oczami poruszać się po naszym globie i korzystać z GPS bez przykrych niespodzianek, ten musi dysponować wiedzą geograficzną. Wspomniałem już, że biologia odwzorowuje świat, dokonuje tylko odkryć. To samo można powiedzieć o wszystkich naukach przyrodniczych. Fizyka i chemia stanowią jednak bezpośrednie teoretyczne zaplecze techniki i dlatego udoskonalenia technologiczne zapisujemy na ich konto (choć wynalazków dokonują inżynierowie). Na konto biologii można zapisać osiągnięcia inżynierów molekularnych i genetycznych lub rozwijających procedury medyczne. A co z geografią? Geografia opisuje świat, który gwałtownie się zmniejsza. Rozwój technik komunikacyjnych i coraz ściślejsze więzi ekonomiczne, a także rosnąca ruchliwość (mobilność) ludzi powodują kurczenie się naszej planety, choć – zdaniem astronomów – kosmos się rozszerza. Zauważyliście zamierzone pomieszanie porządków logicznych w poprzednim zdaniu? Pomieszanie to ma ukazać paradoksalność świata. Świat rozszerza się bowiem w porządku fizycznym i obiektywnym, kurczy zaś w porządku subiektywnym, w odczuciu człowieka, który ma dziś do dyspozycji samochody i autostrady, samoloty i lotniska, telewizory, radioodbiorniki, telefony i komputery, nie wspominając już o gazetach i miliardach fotografii. Z humanistycznego punktu widzenia pojawia się potrzeba jakiejś „geopsychologii”, która podpowiedziałaby nam, jak przyswajać ogromną ilość wiadomości o naszej planecie, jak je selekcjonować, jak robić z nich użytek. Na razie człowiek wykorzeniony ze swej „małej ojczyzny” bynajmniej nie zadomowił się w „globalnej wiosce”. Zadaje sobie pytanie, do jakich skutków doprowadziłaby „czarna śmierć” z połowy XIV wieku, gdyby pojawiła się obecnie. Stąd obawy nawet przed wyimaginowaną epidemią. „Lęk geograficzny” polega czasami na tym, że nie wiadomo, które konkretnie kamienice zawaliły się podczas trzęsienia ziemi w Jokohamie. Jeżeli zawaliła się tamta kamienica, nic mnie to nie obchodzi. Jeżeli sąsiednia, moja firma będzie miała trudności, gdyż pod gruzami znalazły się magazyny mojego wspólnika. Aby jednak humanistyczny namysł mógł okiełzać tę „geofobię”, nasza wiedza o Ziemi musi być naprawdę rozległa. Nic tak nie uspokaja, jak poznanie tego, czego się boimy. Jerzy Pilikowski