tutaj

Transkrypt

tutaj
LIST OTWARTY
Do Członków i Zarządu MZBS Szanowne Koleżanki, szanowni Koledzy, Zachęcony przez kolegę Biernata, pozwalam sobie włączyć się do dyskusji, aby nie by lać oliwę na ogień, lecz raczej na wodę. Uważam bowiem, że cała sprawa zaczyna rozrastać się do jakiś monstrualnych i absurdalnych rozmiarów. Trochę luzu, koleżanki i koledzy! Obowiązki nie pozwalają mi zbyt aktywnie uczestniczyć w krakowskim życiu brydżowym. Stąd pozostaje osobą patrzącą nieco z boku. Mam nadzieję, że okiem chłodnym i obiektywnym. W całej dyskusji – pomijając mnogie dygresje osobiste i liczne poboczne wątki (w rodzaju parametrów fizycznych i możliwości intelektualnych zainteresowanych osób), mogę wyróżnić tematy: 1. Czy kolega Bisping dopuścił się, czy nie dopuścił zarzucanych mu czynów 2. Czy sprawa była właściwie procedowana 3. Czy aktualny regulamin dyscypliny jest właściwy i czy wymaga zmiany Czy kolega Bisping dopuścił się, czy nie dopuścił zarzucanych mu czynów Czyli w szczególności czy pan Polański popychał pana Bispinga, czy na odwrót. Nie wiem, nie widziałem. Wedle dotychczasowych moim obserwacji, kolega Bisping nie zdradzał tendencji do zachowań niezrównoważonych lub agresywnych, ale to żaden dowód – każdy może mieć słabszy dzień. Zostawiam na boku argument o różnych możliwościach fizycznych panów Polańskiego i Bispinga. Jest to jakaś poszlaka, ale też nie dowód. Zostają jednak dowody w postaci zeznań świadków, które raczej uprawdopodobniają sprawę. Czy sprawa była właściwie procedowana Mam wrażenie, że nie. Mam w szczególności odczucie, że nie przesłuchano samego zainteresowanego i nie wysłuchano jego wyjaśnień. W każdym razie w drugim orzeczeniu nie ma nic na temat „wysłuchania zainteresowanych”. Gdyby tak było istotnie, jak przypuszczam, to byłoby to naruszenie i ogólnych zasad prawo‐społecznych i samego Regulaminu dyscypliny. Wtedy pretensje kolegi Bispinga i jego obrońców byłyby jak najbardziej słuszne. Czy wysłuchanie wyjaśnień zmieniłoby ogląd sprawy? Bardzo prawdopodobne, że nie. Jeżeli kilku świadków, w tym sędzia turnieju, stwierdziłoby iż to kolega Bisping popychał kolegę Polańskiego, a sam zainteresowany stwierdzałby, że było wręcz przeciwnie, to pewnie jednak dalibyśmy wiarę większości. Ale „bardzo prawdopodobne” to nie znaczy jeszcze „pewne”. Należało więc, tak czy inaczej, wysłuchać zainteresowanego. Tym różni się uczciwy proces od samosądu, że nie wystarczy ogólne przekonanie o winie. Trzeba jeszcze przestrzegać procedur. Niezależnie więc od poglądów, czy to Komisji Dyscypliny, czy pobocznych obserwatorów, na temat prawdopodobnego przewinienia kolegi Bispinga, trzeba by uznać całe postępowanie i werdykt za podważalne, bo powstałe z naruszeniem prawa i dobrych obyczajów. Przy okazji. Podobnie jak kolega Biernat, nie rozumiem decyzji Zarządu zmieniającej początek okresu zawieszenia kolegi Bispinga z 17 na 23 listopada. Można dywagować, czy słuszne jest liczenie początku okresu od orzeczenia, a nie od jego uprawomocnienia. Ale jest jak jest. Regulamin mówi jasno – zawieszenie obowiązuje od dnia orzeczenia. Skąd więc się wzięła data 23 listopada? Aż boję się myśleć, że chodziło o obawy o naliczenia pewnej drużynie walkoweru. Prawo prawem, ale sprawiedliwość musi być po naszej stronie? Czy aktualny regulamin dyscypliny jest właściwy i czy wymaga zmiany Przyznaje, iż obecny regulamin rzeczywiście jest nadmiernie rozbudowany. Nie podzielam opinii niektórych koleżanek i kolegów, iż rzecz jest idealna, bo została wypracowana w pocie czoła pokoleń brydżystów. Moje doświadczenie uczy wręcz, że wszelkie dokumenty, wzory umów czy regulaminy mają tendencję wzrostową. Co i już, ktoś uważa za potrzebne dodanie tego czy innego zapisu. Czasem włącza się w to ambitny prawnik. I tak regulaminy puchną. Dlatego od czasu do czasu dobrze jest zacząć od nowa, z minimalnymi regulacjami. Rozumiem więc intencje kolegi Biernata – chęć wywołania dyskusji na wspomniany temat i zupełnie nie rozumiem ataków na niego za tą chęć. Jednak z drugiej strony, regulamin ten jest, na szczęście, tak rzadko używany, że nic się stanie, jeżeli rzecz pozostawimy bez zmian. Skoro uporaliśmy się z wątkami głównymi możemy jeszcze wrócić do wątku pobocznego, acz intensywnie eksploatowanego: Ma też, czy nie ma kolega Biernat kwalifikacje, aby być przewodniczącym Komisji Dyscypliny. Szanowni koleżanki i koledzy! Czy nie za późno na takie dywagacje? Wszak kolega Biernat nie mianował się sam, tylko został na swoją funkcję wybrany w stosownych procedurach. Proszę wreszcie pamiętać, iż decyzje Komisji Dyscypliny to decyzje Komisji, a nie jej przewodniczącego. Ze sportowym pozdrowieniem Paweł Śmietański