tym miejscu
Transkrypt
tym miejscu
SCENARIUSZ I REŻYSERIA PREFEKCI HOGWARTU HPSCHOOL Z POMOCĄ POFESORA VICTORA DAYNE’A Narrator: [Główny hol. Uczniowie klasy drugiej i pierwszej z ożywieniem rozmawiają o tym, czego świadkiem był jeden z nich.] MARINA: Naprawdę wszyscy wybierają się tego dnia do Hogsmeade? JOREWIN: Tak, na własne uszy słyszałem! Ma się tam odbyć coś jak to powiedziała Dayne "Ekscytującego". MARINA: Naprawdę tak powiedziała? JOREWIN: Tak, nie używaj już słowa "Naprawdę", ok? MARINA: No dobra, ale serio? Narrator: [Rozmowa ta by trwała dłużej, gdyby zza rogu nie zobaczyli zmierzającego w ich stronę nauczyciela Opieki nad magicznymi stworzeniami w niezłym humorze i elegancko ubranego.] DESMOND: Dzien dobry mlodzieży! MARINA: Dzień dobry, sir! JOREWIN: Dziendobereeeek! DESMOND: Podejrzanie mili jesteście! Nie macie zajęć? Narrator: [Nauczyciel spojrzał na zegarek i aż podskoczył!] DESMOND: O matko! Jak już późno! Idźcie na lekcje, ale już! Narrator: [Nauczyciel oddalił sie szybkim krokiem. Uczniowie spojrzeli na siebie znacząco] MARINA: Dziś niedziela, nie ma lekcji! JOREWIN: No widzisz, oni mają rację! Coś się kroi! Narrator: [Nagle zza rogu wyłoniła się Jasminne w towarzystwie swojej córeczki, ktora uczyla zaklec w klasie drugiej.] Jo: Uczniowie nie w łóżkach?! Narrator: [Jasminne zachichotala.] Jasminne: Przecież jest 19, Jo! W HPSchool nie puszczamy wieczorynek! Narrator: [Jo miała nietęgą minę, jednak wykrztusiła kilka słów.] Jo: Może ty ich nie lubisz, ale ja owszem! Narrator: [Jasminne zaśmiała się i spojrzawszy na Marinę powiedziała.] Jasminne: Ile punktów dziś zdobył mój kochany Hufflepuff? Marina: Duzo, Duzo! Narrator: [Jasminne posłała jej ciepły uśmiech.] Jasminne: Tak trzymać! Jo: Idziemy, mamusiu! Spóźnimy się! Narrator: [Nauczycielki szybko opuściły hol główny. Po chwili zobaczyli zmierzająca w ich stronę Madi Verian Grid w towarzystwie Vaina Devila!] Marina: Dzien dobry! MADI: WItaj, Witaj! VAIN: Witam, pierwszo i drugoroczni! Chórkiem: WITAMY! MADI: Vain, chwyc mnie pod rękę i idźmy trochę szybciej! Spóźnimy sie! Narrator: [Vain ujął Madi i pociągnął ją za sobą jak koszyk w biedronce.] JOREWIN: Musimy isc za nimi! MARINA: Zgupiłałeś?! A jak szlabany dostaniemy? JOREWIN: Trudno! Co niedziele jakis mamy, damy radę! Narrator: [Po chwili uczniowie zgodzili się pójść za nauczycielami, kiedy zza rogu niczym nietoperz w zieleni wyłoniła sie dyrektorka szkoły! Uśmiechała sie od ucha do ucha i pachniała całym flakonikiem perfum z magicznej perfumerii pięknej Belladony.] MARINA: Dzien dobry pani profesor! JOREWIN Dzien Dobry! ANASTAZJA: Witam, czemu nie jessteście w swoich domach? JOREWIN: Zaraz pojdziemy, zaraz pojdziemy tylko czegos sie napijemy! Narrator: [Anastazja spojrzała na uczniów podejrzenie i zapinając swoja pelerynę powiedziała krotko.] ANASTAZJA: Marsz do łóżek, ale juz! Kolacji nie będzie, skrzaty tez maja dziś wolne! Narrator: [Anastazja wyleciała z zamku jak nimbus 2000, gdy w tej samej chwili ze schodów zbiegała Maria Antonina Castellan.] MARIA: Anastazjo, Anastazjo! Idę z toba! Narrator: [Anastazji juz nie było, ale Maria dalej krzyczała nawet nie zauważając stojących uczniów. Aż tu nagle Victor Dayne całym pędem przebiegł im przed oczyma, lecz na ich widok zatrzymał się.] VICTOR: Co to ma być wy huncwoty jedne? (powiedział ukrywając stres) O tej porze siedzimy w dormitorium. Narrator: [Victor dopilnował, aby każdy trafił tam gdzie jego miejsce o tej godzinie i zgodnie z zaleceniami innych nauczycieli puścił im wieczorynkę. Vic zaraz po tym odszedł, lecz uczniowie nie dali się uśpić i zaraz opuścili wygodne łóżka. Kiedy ostatni nauczyciel zniknął za rogiem wszyscy równocześnie przywołali swoje plaszce i udali sie za nauczycielami.] MARINA: Na szczęścia Maria powoli idzie… JOREWIN: Nasz fart! Narrator: [Po 10 minutach na polanie za lasem zobaczyli wielki namiot i znikająca w nim Marie.] MARINA: Ale czad! JOREWIN: Chodźmy bliżej, zobaczymy co oni tam wyprawiają! Narrator: [Podeszli bliżej namiotu... w środku zauważyli poruszające się osoby.] MARINA: Słyszeliście to głos Desmonda. JOREWIN: To mi wygląda na jakąś imprezę. MARINA: Ciszej!! To chyba karaoke. JOREWIN: Słyszycie, Desmond śpiewa piosenkę Celestyny! DESMOND: Przyjdź w mym kociołku zamieszaj, A jeśli dobrze to zrobisz, Na nic już więcej nie czekaj, Bo nocą cię ktoś wynagrodziiiiiiiii! Narrator: [Wszyscy zaczęli chichotać i nagle zauważyli biegnącego Viktora z skrzynka Kremowego Piwa nie zauważając uczniów wbiegł do namiotu.] ANASTAZJA: Nie ma jak impreza bez uczniów dobrze że są w dormitoriach. Narrator: [Po chwili jak spod ziemi wyrósł Desmond Dayne we własnej osobie.] DESMOND: Do środka! Natychmiast! Narrator: [Nagle zobaczyli Anastazje siedzącą na scenie.] DESMOND: UCZNIOWIE NIE W ŁÓŻKACH! A TO CHECA! MADI: Poczęstujemy ich ponczem? JO: Chyba pejczem! Narrator: [Vain i Madi zachichotali.] ANASTAZJA: TYGODNIOWY SZLABAN! Jo, zaprowadź ich do zamku i dopilnuj, aby z niego juz nie wyszli! Narrator: [Jo zrobiła nadąsaną minę, ale ja chce tu być!] DESMOND: To polecenie służbowe! Narrator: [W drodze do zamku uczniowie świetnie się bawili, chociaż wiedzieli ze czeka ich szlaban, ale usłyszenie piosenki w wykonaniu Desmonda Dayna warte były kilku wyrzeczeń.]