Piękny porucznik[1]

Transkrypt

Piękny porucznik[1]
Marian Suda
Z cyklu historie regionalne „Gdzie są chłopcy z tamtych lat...’’
„Piękny porucznik”. Rzecz o moim dziadku, Antonim Stawarzu
z Wierzchosławic. Wspomnienie.
Wszyscy wiemy, że w 1918 roku jako pierwszy
rozbrajał Austriaków i wyzwalał Kraków porucznik
Antoni Stawarz, którego ojciec, z zawodu budnik kolejowy,
pochodził z Wierzchosławic. Z „tych” wierzchosławickich
Stawarzów wywodziła się Katarzyna Łabucka, matka
mojego dziadka, też Antoniego. Mój dziadek był jej
przedmałżeńskim dzieckiem, toteż zachował panieńskie
nazwisko swojej matki. W ten sposób było potem
Autor z dziadkiem
Antonim Stawarzem
/lata 70-te/
dwóch
Antonich
spokrewnionych
Stawarzów,
kuzynów.
Mój
ani
chybi
dziadek,
–
blisko
uczestnik
obydwu wojen, podobnie jak stryj - kolejarz z zawodu, przeżył całe życie
w parafii i gminie Wierzchosławice. Tatę przyszłego porucznika praca zagnała
najpierw do Tuchowa, a następnie do Strzeszyna k. Biecza. Osiadła tam cała
jego rodzina. Syn Antoni, przyszły porucznik, kształcił się już nie w Tarnowie,
a w Nowym Sączu.
Kto jednak wie, że porucznik Antoni Stawarz grał w piłkę nożną
w drużynie KS PODGÓRZE! – jednym z najstarszych w Krakowie i w Polsce
klubów sportowych, założonych na rok przed wybuchem I wojny światowej.
Nie nagrali się więc chłopcy za wiele przed tą pierwszą wojną. Kto wie, czy
nie spieszyło się porucznikowi do wolnej Polski podwójnie, bo pewnie zdążył tę
piłkę nożną polubić.
Służący
w
CK
armii
oberleutnant,
stacjonujący
w
Podgórzu,
w koszarach przy ulicy Kalwaryjskiej, konspirator mający kontakty z kolejarzami
w Płaszowie i Prokocimiu, już w połowie września 1918 roku odwiedził
płk. Jerzego Roję, byłego legionistę, a wtedy już faktycznie cywila,
oświadczając, że dysponuje dwiema kompaniami piechoty i dwoma
plutonami karabinów maszynowych, a żołnierze - Polacy nie mogą
się doczekać, kiedy przepędzą Austriaków z Krakowa. Roja zapewnił, że pod
broń, gdy trzeba będzie, stanie i jego stu ludzi. Stawarz za własne pieniądze
kazał kupić białe i amarantowe wstążki, z których pośpiesznie szyto kokardki
o narodowych barwach. Ten drobny patriotyczny akcent u Polaków
ubranych w mundury armii austriackiej wywoływał aplauz i łzy wzruszenia
krakowian.
11 dni wcześniej, zanim nastała wolność dla wszystkich Polaków, Antoni
Stawarz w ciągu kilku godzin stworzył brzemienne w skutki fakty dokonane.
O 4 rano, w maciejówce i z kokardą w klapie, powiedział na placu apelowym
do zaspanych żołnierzy, że kończy się wojna, a Polska odzyskuje niepodległość.
W tym samym czasie nad koszarami powiewała już biało-czerwona flaga.
Kolejarze zatrzymywali pociągi usiłujące wywieźć z Krakowa żywność. O 11.30
przed strażnicą zwaną odwachem, przy Ratuszu w Rynku Głównym stanęła
pierwsza polska warta. Po drodze padały z trzaskiem austriackie orły, w ich
miejsce ludność zawieszała polskie. Austriacy, słysząc zdecydowane komendy
Antoniego Stawarza, oddawali władzę bez walki.
*
Jestem wnukiem prezesa...
Do niedawna o fakcie występowania w zespole KS PODGÓRZE
Antoniego Stawarza nie wiedzieli nawet klubowi działacze. Nie wiedziałem
i ja. W wydanych do tej pory broszurach jubileuszowych ani wzmianki o tym.
A przecież już ta pierwsza mini-monografia z 1973 roku prezentuje jedno
z pierwszych, jeśli nie pierwsze ze zdjęć drużyny, z jej pierwszym prezesem
inż. Antonim Dostalem.
Nikt jednak na początku lat 70-ych, choć żyło jeszcze kilku zawodników
przedwojennego „Podgórza”, nie potrafił zidentyfikować wszystkich członków
tego zespołu. Nikt też nie wiedział, że po lewej ręce prezesa stoi historyczna
postać, człowiek, którego imieniem w latach 90-ych nazwano jedną z ulic
Krakowa.
Aż pewnego dnia zjawił się w klubie przy ulicy Dekerta mężczyzna
w średnim wieku, Tomasz Kołomyjski, oświadczył, iż jest wnukiem pierwszego
prezesa „Podgórza” i zaprosił na Józefińską 11. Tu od pradziadów żyła rodzina
Święcickich, pierwszej żony Antoniego Dostala. Ten Czech z pochodzenia,
a architekt budowlany z wykształcenia, przyjechał do Polski pracować.
Budował między innymi kościół parafialny pod wezwaniem św. Józefa
w Rynku Podgórskim. Poznał Annę Święcicką, z którą się ożenił i miał dwie
córki: Eugenię (1911) i równolatkę klubu Annę (1913). W tym właśnie roku
założono KS PODGÓRZE, a wśród założycieli był pierwszy prezes – inż. Antoni
Dostal.
Dostal ożenił się powtórnie po śmierci pierwszej żony. Helena Ładzińska
urodziła mu jeszcze jedną córkę – Janinę (1924).
W chwili, gdy trafiłem na Józefińską 11, wszystkie trzy panie –
Anna, Janina
i najstarsza Eugenia, cieszyły się stosunkowo dobrym zdrowiem i jeszcze lepszą
pamięcią.
– Postanowiłyśmy przed śmiercią przekazać klubowi trochę zdjęć z rodzinnego
archiwum. Między innymi fotografię młodego jeszcze, choć już łysiejącego,
z bródką i podkręconymi wąsami, w ciemnym garniturze i czarnej muszce
ojca – prezesa oraz
zdjęcie drużyny z prezesem Dostalem i porucznikiem
Stawarzem. Porucznik, pupil ojca, bywał u nas w domu. Pamiętam wspólne
wyjazdy na grzyby do Suchej Beskidzkiej. Ach, jakiż on był piękny, ten
porucznik Stawarz... Z tym krótkim, czarnym wąsikiem, w swoim żołnierskim
mundurze. Miałam ledwie kilka lat, ale on nazywał mnie żartobliwie swoją
„narzeczoną”. To już taki szmat czasu, a tak dobrze to pamiętam – rozrzewnia
się pani Anna, jedyna córka prezesa, która zachowała jego nazwisko, trwając
niezmiennie w panieńskim stanie.
– Jene, idziemy na mecz! – tak mówił do najmłodszej z córek prezes Dostal.
– Byłam najmłodsza, więc chodziłam grzecznie z ojcem najdłużej, choć wcale
tych widowisk na lubiłam. Byłam też za mała, by rozumieć historyczność
czynu Antoniego Stawarza – ubolewa Janina Kołomyjska. – Za mała, żeby
w ogóle zwrócić na niego uwagę. I, prawdę mówiąc, obydwie nie pamiętamy
czy on dobrze grał w tę piłkę i jak długo trwała jego sportowa kariera.
Przy Józefińskiej 11, w biurze przedsiębiorstwa, odbywały się pierwsze
posiedzenia zarządu klubu. Za pieniądze prezesa wybudowano pierwsze
ogrodzenie boiska przy Dekerta. Bez czynszu mieszkała u Dostalów wdowa
Duzelowa z trójką dzieci. Jeden z jej synów, Miecio, wyrósł na nauczyciela,
a po wybuchu wojny trafił do Anglii, przeszedł przeszkolenie i latał w RAF.
Ożenił się z Betty, z którą kilka razy ze Szkocji na Józefińską na urlopy
przyjeżdżał.
Podczas okupacji Dostalowie wydawali bezpłatne obiady dla kilku
rodzin, dawali też schronienie uciekającym z płonącej stolicy warszawiakom.
Na zdjęciach z pogrzebu Antoniego Dostala widać niezmierzony tłum ludzi.
Wyrazami współczucia podzieliła się z rodziną zmarłego także wdowa po
robotniku, który zginął w wypadku przy pracy, na budowie. Zapewniła przy
okazji o swojej wdzięczności, gdyż Antoni Dostal wybudował najbliższym
tragicznie zmarłego pracownika dom i nigdy nie przestał się interesować ich
losem. Piłkarz – porucznik Antoni Stawarz, szczery patriota i dobry człowiek,
mógł być dumny ze swojego prezesa.
Prezes miał śmierć jak z kart literatury. 60-latek zagrał się bez pamięci
w tę kochaną piłkę nożną w Parku Bednarskiego na kamienistym boisku pod
Krzemionkami. Zasłabł, żył jeszcze kilka dni, ale ponad wszelką wątpliwość
stwierdzono zawał serca.
Marian Suda - absolwent Wydziału Filologii Polskiej oraz Podyplomowego
Studium Dziennikarskiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Dziennikarz, publicysta
- pisarz. Stale mieszkający w Krakowie, a obecnie w Ostrowie k/Dunajca
w gminie Wierzchosławice. Pracował w tygodnikach: „Tempo”; ”Głos Nowej
Huty”; „Wieści”. Współpracował z „Gazetą Krakowską” a także z nowojorskim
„Nowyn Dziennikiem” i paryskim miesięcznikiem „Teczka”. Jest autorem dwóch
książek: „Polska ... do Tobolska” oraz „Podwórko”.

Podobne dokumenty