Antoni i Józefa Wardeccy (”Balcyry”)

Transkrypt

Antoni i Józefa Wardeccy (”Balcyry”)
Antoni i Józefa Wardeccy (”Balcyry”)
(na podstawie wspomnień Renaty Wardeckiej (wnuczki)
spisała Małgorzata Krawczyk
Na Siekierkach przed wojną były niejako ”zawodowe specjalizacje”. Byli piaskarze, byli dorożkarze,
koszykarze i byli też sprzedawcy i ”dostawcy” mleka. I tym też obok oprócz działalności rolnej
zajmował się Antoni Wardecki, mieszkający przy ul. Siekierkowskiej 1, (urodzony w 1897 r.). Był on
wnukiem Antoniego, syna Tomasza i miał jeszcze trzech braci: Kazimierza, Ludwika i Stanisława oraz
siostrę Julię, która wyszła za mąż (”po sąsiedzku”) za Jana Kretkiewicza. Dziadek Antoni miał dość
spore gospodarstwo i niemały inwentarz. Uprawiał ziemię, hodował zwierzęta i… sprzedawał plony
ziemi i swojej pracy. Przez wiele lat jeździł ”do miasta” dostarczając warzywa i mleko
zamożniejszym Warszawiakom prosto pod bramy ich kamienic. Pewnego dnia, na początku lat 30.
spotkał młodziutką, osiemnastoletnią panienkę z Końskich (z Kieleckiego), będącą na służbie u
Państwa (przy pl. Zbawiciela), ale o więcej ciekawych faktów w tym temacie już trudniej, bo, jak
twierdzi pani Renata: ”babcia zawsze była skryta” i nie zdradzała zbyt wiele szczegółów swojego
życia.
Ślub wzięli na krótko przed wybuchem II Wojny Światowej, a później na świat przychodziły kolejno
ich dzieci Mieczysław w roku 1939, Elżbieta-Irena w 1941i Andrzej, późniejszy ojciec pani Renaty, w
roku 1944. Był to rok dramatyczny. W pamięci Siekierczan pozostał szczególnie jeden traumatyczny
dzień, 23 sierpnia, kiedy to zebrano i wywieziono do obozów większość tutejszych mężczyzn, w tym
pana Antoniego i jego dwóch braci. On i jeden z jego braci byli jednymi z nielicznych, którym udało
się wrócić. Nigdy już jednak nie był taki, jak dawniej. Wycieńczony, wychudzony po obozie nigdy już
nie wrócił do pełni zdrowia i zmarł w 1952. roku. W pamięci najmłodszego syna (Andrzeja) pozostał
obraz rzadko odzywającego się, wiecznie zmarzniętego ojca, który ubrany w długi płaszcz często i
długo spacerował po kuchni.
Babcia Józefa, pomimo iż, jak sama mówiła: „miała niejedną okazję”, nigdy po raz drugi nie wyszła
za mąż. Samotnie wychowywała trójkę swoich dzieci, korzystając z pomocy zaprzyjaźnionych
sąsiadek: Haliny Wąsowskiej, Kazimiery Politowskiej, czy mieszkającej na Nowych Siekierkach
nauczycielki z siekierkowskiej ”Trójki”. Dziś dom przy Siekierkowskiej 1 stoi choć zupełnie inny niż
przed siedemdziesięciu laty, nie ma zwierząt, komórek, spichlerzy, a na miejscu dziadkowej
wozowni działa samochodowy warsztat prowadzony przez Jacka i Krzyśka Rudnickich – wnuczków
dziadka Antoniego. Pani Renata i najbliższe cioteczne rodzeństwo ciągle mieszkają na Siekierkach –
(przy ulicy Bluszczańskiej) – tam gdzie kiedyś były dziadkowe pola.

Podobne dokumenty