Dawno, dawno temu .... No może nie przesadzajmy, ale nie było to

Transkrypt

Dawno, dawno temu .... No może nie przesadzajmy, ale nie było to
Dawno, dawno temu .... No może nie przesadzajmy, ale nie było to wczoraj. Na
świecie pojawiły się śmieci czyli rzeczy zbędne w danej chwili człowiekowi. Na początku nie
było ich dużo, potrafiliśmy sobie z nimi radzić. Ale mijały kolejne epoki i śmieci przybywało.
Zaczęły zagrażać naszej planecie. I wówczas narodziły się Śmiecioludki. Nikt nie potrafi
opowiedzieć jak to się stało. Któregoś dnia na wielkim składowisku odpadów spomiędzy
kawałków folii i butelek plastikowych wyłoniła się niczym z fal Panna Folianna. Tuż obok ze
sterty potłuczonych butelek wyszedł Szkłozaur. Trochę dalej między paczkami makulatury
pojawiła się postać Profesora Papierskiego. Metalowe puszki rozpadły się z brzękiem, gdy
wyskoczył spośród nich Hevimetalowiec. Ostatni zjawił się Don Baterio, w samym rogu
składowiska wśród zużytych opon i akumulatorów.Drużyna Śmiecioludków była w
komplecie.
Od tego momentu o ich działaniach zaczęto mówić na całym świecie. Śmiecioludki
zjawiały się w miejscach, gdzie śmieci panoszyły się w najlepsze i szybko zaprowadzały
porządek. Odpowiadały na każde wezwanie potrzebujących pomocy, a ich wiedza i przyjaźń
pozwalały na pokonanie wszelkich przeszkód.
Nasza opowieść zaczyna się w letni poranek. Śmiecioludki jak zwykle w słoneczny
dzień postanowiły wybrać się na wycieczkę. Tym razem wybór padł na leśny rezerwat
przyrody, gdzie przy okazji wędrowania i podziwiania otoczenia, chciały sprawdzić czy
pozostaje on nadal nie zaśmiecony po zeszłorocznej akcji sprzątania.
Kiedy wędrowały leśną ścieżką zza drzewa wyłoniła się postać w czerwonym
kapturku na głowie.
-
Dzień dobry - powiedział Czerwony Kapturek, bo był to właśnie on.
-
Dzień dobry - odpowiedzieli Panna Folianna i Profesor Papierski.
Szkłozaur w tym czasie swoim zwyczajem przeszukiwał krzaki w poszukiwaniu
butelek. Natomiast Don Baterio z Hevimetalowcem wlekli się noga za nogą sapiąc pod
ciężarem plecaków. Na głos Czerwonego Kaptura wszyscy stanęli zaskoczeni.
-
Jeśli się nie mylę to udało mi się odnaleźć Śmiecioludków ? - zapytał Czerwony
Kapturek.
-
Nie mylisz się - odparł głośno Hevimetalowiec.
-
Nareszcie mi się powiodło. Szukam was od dłuższego czasu bez skutku na
polecenie króla Krainy Baśni.
Śmiecioludki popatrzyły na siebie zdziwione. Uwielbiały czytać bajki, niektóre nawet
znały na pamięć, ale Kraina Baśni zawsze wydawała się im czymś zrodzonym jedynie
w wyobraźni.
-
Rozumiem wasze zdziwienie. Nie często spotyka się w lesie Czerwonego
Kapturka. Jednak musiałam rozpocząć tą trudną podróż do świata ludzi, ponieważ
jesteście nam bardzo potrzebni. Naszej Krainie grozi zagłada. - głos Czerwonego
Kapturka zadrżał.
Pierwszy ze zdumienia otrząsnął się Profesor Papierski :
- Krainie Baśni grozi zagłada? Z jakiego powodu?
- Pewnego dnia w naszej Krainie pojawiły się trzy smoki. Smoki nie są dla nas czymś
dziwnym. Mamy Smoka Wawelskiego, mamy trzygłowego, a nawet mieszka w
górach smok chiński. Ale te były inne. Zamieszkały na najwyższej zamkowej wieży i
rozpoczęły pustoszenie okolicy.
-
Zjadały barany, owce i porywały młode białogłowy? - ze znawstwem zapytał się
Szkłozaur.
-
Ziały ogniem, paliły strzechy chat i pożerały rycerzy? - dodał Hevimetalowiec
Nie. Właśnie nie. To nie byłoby dziwne. Zresztą pod lasem w chatce mieszka
szewczyk Skuba i w razie czego zawsze radził sobie z poczwarami. Otóż te smoki
zaczęły zjadać przedmioty.
-
Smok Niebieski pożarł większość magicznych ksiąg czarnoksiężnika, wleciał do
kancelarii królestwa i zjadł wszystkie odezwy i dekrety, a ostatnio zjada nawet
teksty samych bajek! Smok Żółty lata i wypatruje rycerzy. Biada temu, którego
dojrzy w pełnej zbroi. Rzuca się na niego i obgryza metalowe płyty, połyka miecz,
a czasem nawet pozbawia podków rumaki. Jego ofiarą padł książę mający uwolnić
Śpiącą Królewnę.
-
Książe mający uwolnić Śpiącą Królewnę? - Panna Folianna była wyraźnie
wzburzona.
-
Tak - kontynuował Czerwony Kapturek - Dwugłowy Smok Zielonobiały uwielbia
wszystko co szklane. Najpierw znikła królewska zastawa stołowa, potem
czarodziejskie lustro, a w tych dniach zaczął od podstaw zjadać Szklaną Górę. Nie
minie tydzień i będzie jedynie bajkowym wspomnieniem.
-
Widzę, że sprawa jest poważna - zadumał się Profesor Papierski - Tylko jak my
moglibyśmy pomóc? Nie mamy doświadczenia w walkach ze smokami.
-
Jak to nie mamy? - zaperzył się Hevimetalowic - Ja takiego smoka ... szast! prast! i
po krzyku.
Panna Folianna spojrzała na niego niechętnie - Drogi chłopcze, tutaj trzeba użyć
głowy, a nie mięśni. Smoki są duże, niebezpieczne, potrafią latać. To groźny
przeciwnik.
-
Masz w zupełności rację - znowu odezwał się Papierski - Musimy wymyślić jakieś
mądre rozwiązanie. Ale dopiero wtedy, gdy zobaczymy jak to wygląda na miejscu.
Drużyno Śmiecioludków, ruszamy w drogę.
-
A przepraszam jak? - zabrał głos milczący do tej pory Don Baterio - Mamy tam
dojść na piechotę? Z tymi ciężkimi plecakami?
Czerwony Kapturek wyjął z koszyczka kryształową kulę i pokazał ją Śmiecioludkom.
-
To nie będzie konieczne. Jeśli wszyscy dotkniecie tej kuli i zapragniecie być w
Krainie Baśni, natychmiast się tam znajdziemy. Przyjaciele jak jeden mąż
wyciągnęli swoje prawe ręce do przodu i dotknęli kuli. Świat wokół nich
zawirował ....
Kiedy otwarli oczy ujrzeli wspaniały zamek nad jeziorem otoczony prastarym lasem i
górami. Na jego skraju siedziało siedmiu krasnoludków i ze smutkiem wpatrywało się w
porzucone drewniane trzonki łopat i kilofów. Wszyscy do nich podeszli.
-
Co się stało? - zapytała Panna Folianna.
-
Przed chwilą nadleciał tutaj Żółty Smok i zjadł nasze łopaty i kilofy odpowiedział Mędrek, a Gapcio tylko smętnie potwierdził to skinieniem głowy Teraz nie mamy już czym pracować i nie wiemy co począć dalej.
Śmiecioludki przekonały się, że sprawa jest bardzo poważna. Smoki coraz bardziej
panoszyły się po Królestwie Baśni i zagrażały coraz większej liczbie bajek.
-
Chodźmy do króla - zaproponował Czerwony Kapturek i cała drużyna podążyła za
nim.
W zamku, na sali tronowej siedział pogrążony w smutku król Bajarz XII. Nie potrafił
go rozweselić nawet zamkowy trefniś. Wejście gości zapowiedzianych przez szambelana
wyrwało go z odrętwienia. Poprawił koronę i wyprostował się na tronie.
-
Nareszcie ! Słynna drużyna Śmiecioludków. W was ostatnia nadzieja na
uratowanie mojego królestwa.
-
Bardzo jest nam miło widzieć Waszą Królewską Mość - odrzekł Profesor
Papierski, bywający już wcześniej na dworach królewskich. Panna Folianna
dygnęła pięknie, natomiast trzej pozostali panowie wykonali dziwne ruchy, które
miały być podobne do zamiatania podłogi kapeluszami.
-
Powiedzcie, że macie już gotowy plan! Kraina Baśni uratowana! - król wstał z
tronu i szybko podszedł w stronę przybyszów.
-
Niestety Wasza Królewska Mość - odpowiedział Papierski - Jak na razie nic nie
przychodzi nam do głowy.
-
Tragedia! Więc jednak koniec świata bajek - król zwiesił głowę i popatrzył na
portrety przodków na ścianach - Nasza rodzina rządziła Krainą Baśni przez
stulecia szczęśliwie, aż nadszedł ten dzień. I to akurat za moich rządów.
-
Proszę się nie załamywać! - Szkłozaur podszedł do króla i położył mu łapę na
ramieniu - Jesteśmy tu żeby coś wymyślić.
-
To za mało - głos króla był bardzo smutny - Już od dawna obraduje moja Rada
i nic to nie dało. Smoki zjadają krainę kawałek po kawałku. Wczoraj Smok Żółty
pożarł lampę Alladyna, a Smok Niebieski pierwszy egzemplarz "Baśni z tysiąca i
jednej nocy". To koniec.
Wszyscy udali się na taras z którego rozpościerał się widok na cała Krainę Baśni. Na
niebie dostrzegli trzy kolorowe smoki kołujące i wypatrujące nowego łupu. Nagle wszystkie
obniżyły lot i znikły za siedmioma wzgórzami.
-
Zapewne wypatrzyły coś nowego do zjedzenia - mruknęła Panna Folianna - Muszą
być chyba ciągle głodne. Mam nadzieję, że nie był to Metalowy Drwal bez serca.
-
Ani szklana kula - dodał Don Baterio - Ponieważ wówczas utkniemy tu na zawsze.
Taka perspektywa przeraziła nieco Śmiecioludki, gdy wspomniały ile pięknych miejsc zostało
jeszcze do odwiedzenia w świecie ludzi.
-
Nie ma obawy - pocieszył ich Czerwony Kapturek - Kula jest bezpieczna w moim
koszyczku. Natomiast smoki jak co dzień poleciały na nasze wysypisko śmieci.
-
To w Krainie Baśni również są śmieci? - zdziwił się Profesor Papierski.
-
Oczywiście - odpowiedział mu Bajarz XII - Dekretem nakazałem je gromadzić na
samym skraju naszej krainy za siedmioma górami właśnie. Ale dekret pożarł Smok
Niebieski i teraz pewnie jak dawniej wszyscy będą wyrzucali niepotrzebne rzeczy
byle gdzie. Nie tak dawno dzieci bawiły się zepsutym latającym dywanem i prawie
spowodowały powietrzną katastrofę ....
Profesor Papierski zamyślony stał przy barierce tarasu, a na jego ustach zaczął powoli
pojawiać się uśmiech. Odwrócił się w stronę króla i przerwał mu w pół słowa:
-
Smoki zjadają bajkowe śmieci na wysypisku?
-
No tak ... - niepewnie odpowiedział Bajarz XII - ... ale prócz tego zjadają również
szereg innych rzeczy, bo śmieci u nas tak naprawdę jest niewiele. Każdy używa
jakichś zaklęć, czarów, reperuje zepsute przedmioty, zmienia je w coś innego ....
-
Czyli smoki po prostu są głodne, ponieważ na wysypisku jest zbyt mało jedzenia?
- Panna Folianna zaczęła pojmować tok rozumowania Profesora.
-
Na to wychodzi - westchnął Czerwony Kapturek - Nawet początkowo
podrzucaliśmy im to co znaleźliśmy w trakcie sprzątania strychów i piwnic, ale
zapasy szybko się wyczerpały i wówczas zaczęły szukać pożywienia w mieście.
-
Rewelacja! - zachwycił się Profesor Papierski, a reszta Śmiecioludków popatrzyła
na niego ze zdziwieniem - One są rewelacyjne!
-
Dlatego, że niszczą moje królestwo? - ze zdziwieniem zapytał król.
-
Skądże! Te smoki rozwiązują problem śmieci. Po prostu segregacja - rewelacja.
Gdyby udało się je nam zabrać do świata ludzi i namówić do zjadania konkretnych
odpadów, problemy były rozwiązany z zyskiem dla obu stron. Kraina Baśni by
odetchnęła, a smoki zyskały pełne brzuchy.
Czerwony Kapturek aż podskoczył z radości w górę. Wszyscy przyznali, że pomysł był
genialny. Tylko Profesor nic nie mówił w skrytości myśląc, że przecież on innych nie miewa.
Pozostawał problem porozmawiania ze smokami. Do tej pory nikt jakoś o tym nie pomyślał.
Wszyscy jedynie złorzeczyli "latającym potworom" jak je nazywali i zamykali się szczelnie w
domach, co było nieco utrudnione, gdy brakowało klamek i kłódek. Postanowiono wspiąć się
na magiczną fasolę i zawołać przelatujące kolorowe smoki. Jak ustalono, tak zrobiono.
Czerwony Kapturek wyjął szklaną kulę i po chwili wszyscy znaleźli się na łodydze
magicznego pnącza.
Wiał wiatr, wokół przepływał chmury, a smoków nie było wcale widać. Czasem
przeleciał bocian niosący w dziobie zawiniątko z niemowlakiem, kilka razy również mijały
ich latające dywany i czarownice zwinnie przemykające na miotłach i łopatach do pieca.
Słońce powoli zaczęło zachodzić oświetlając wszystko w barwach dojrzałej pomarańczy.
Śmiecioludki zmęczone całym dniem pełnym wrażeń siedziały na liściu fasoli i zastanawiały
się jak zwabić smoki. Zniecierpliwiony Szkłozaur wstał w końcu i zaczął spacerować wokół
liścia. Ostatnie promienie słońca odbijały się od jego szklanego ciała rozsyłając w koło
kolorowe plamy. I nagle tuż koło niego pojawił się smok o dwóch głowach węsząc wielkimi
nozdrzami.
-
Proszę o wybaczenie, że zakłócamy państwu ten wspaniały zachód słońca odezwała się miłym głosem jedna z głów, a druga dodała - Daj spokój z tą
grzecznością. Tutaj błyszczało coś szklanego. Zjedzmy to i lecimy dalej.
Szkłozaur przeraził się słysząc te słowa. Reszta przyjaciół zerwała się na równe nogi i
zamarła. Jedynie Hevimetalowiec dzielnie wystąpił do przodu i powiedział:
-
Jeżeli chociaż jednym kłem dotkniesz mojego przyjaciela Szkłozaura, popamiętasz
....
Jedna ze smoczych głów zdziwiła się, a druga zmarszczyła brwi.
-
Spokojnie moi panowie - do akcji wkroczył Profesor Papierski - Wiemy, że nie
jesteś złym smokiem i wszelkie spustoszenia które wyrządzasz są spowodowane
głodem.
-
To prawda - odrzekł biała smocza głowa, a zielona dopowiedziała - Gdybyśmy
zjedli tego o... tu ... - gestem wskazał na Szkłozaura - można by to zmienić.
-
Chyba nie ma takiej potrzeby - kontynuował Profesor - Mamy dla ciebie, a także
dla pozostałych dwóch smoków pewną propozycję. Otóż znamy krainę, gdzie
będziecie mieli w brud pokarmu, a dodatkowo za jego zjadanie będziecie
powszechnie szanowani.
-
Czy to prawda? - biała głowa Smoka Zielonobiałego była wyraźnie zaciekawiona,
natomiast zielona mruknęła - Kolejna bajka ...
-
To nie bajka - do rozmowy włączyła się Panna Folianna - W krainie ludzi
wszędzie jest pełno odpadów, które dzięki wam mogłyby zostać dobrze
zagospodarowane.
-
I będziemy stale najedzeni? - dopytywały się już teraz obie głowy.
-
Mogę wam to obiecać na swoją szklaną skórę - odezwał się Szkłozaur - Sam lubię
czasem przegryźć butelkę i jeszcze nigdy mi ich nie zabrakło.
-
Zabierzcie nas tam - Smok Zielonobiały zdecydował się na propozycje - Będziemy
najedzeni! - zielona głowa powiedziała do białej - I będziemy potrzebni!- dodała
biała.
-
Jeśli zatem się zgadzacie - uroczyście oświadczył Profesor Papierski - przylećcie
jutro rano na taras zamku razem ze smokami Niebieskim i Żółtym. Odbędziemy
stamtąd podróż do krainy ludzi.
Następnego ranka wokół zamku zebrał się tłum mieszkańców Krainy Baśni. W
nocy wieść o pomyśle zabranie przez Śmiecioludki smoków do krainy ludzi lotem
błyskawicy rozniosła się po całym królestwie. Każdy chciał zobaczyć, czy to
rzeczywiście prawda. Co poniektórzy z niedowierzaniem kiwali głowami, bowiem
któż chciałby zabierać do siebie tak żarłoczne potwory? A przede wszystkim po co?
Gdy zegar na zamkowej wieży wybił godzinę ósmą w powietrzu pojawiły się trzy
smoki. Majestatycznie zatoczyły koło nad zamkiem i zgrabnie usiadły na zamkowym
tarasie. Tam czekały już na nie Śmiecioludki oraz król wraz z dworem.
Przemowy rozpoczął Profesor Papierski.
-
Jest nam niezwykle miło, że Smok Żółty, Smok Niebieski oraz Smok Zielonobiały
przybyły tutaj na nasze wezwanie - Profesor mówił głośno, tak aby wszyscy
dobrze go słyszeli - Do tej pory smoki te wyrządziły w Krainie Baśni wiele szkód,
jednak od dziś się to zmieni. Jeżeli zgodzą się one powędrować z nami do krainy
ludzi, tam zapewnimy im odpowiednią ilość jedzenia, a dodatkowo przyczynią się
one do segregacji odpadów. Każdy człowiek będzie mógł im dostarczyć właśnie
ten pokarm, który najbardziej lubią. Czy smoki zgadzają się na naszą propozycję?
W imieniu smoków głos zabrał Smok Żółty - Przybyliśmy tutaj z daleka w nadziei na
znalezienie lepszego życia. Być może niejednokrotnie byliśmy uciążliwi, jednak pragniemy to
zmienić. Chcemy powędrować ze Śmiecioludkami do krainy ludzi.
Wśród zgromadzonego tłumu rozległ się szmer aprobaty. W tym momencie łapę podniósł
Smok Zielonobiały pragnąc o coś zapytać.
-
Proszę bardzo - Profesor Papierski udzielił mu głosu.
-
Chciałem zapytać o pewien szczegół. Powiedział pan Profesorze, że ludzie będą
nam dostarczać wyłącznie to jedzenie które lubimy, tak?
-
Tak powiedziałem - potwierdził Profesor Papierski.
-
Czyli jeśli ja lubię wyłącznie białe, przeźroczyste butelki i słoiki ... - odezwała się
biała głowa - ... a ja wyłącznie kolorowe butelki i słoiki - dodała zielona głowa - to
będziemy takie dostawali? - teraz już obie głowy powiedziały chórem.
-
Właśnie tak będzie - potwierdził zza pleców Profesora Szkłozaur - Żadnych luster,
żarówek, szyb okiennych czy szklanych wazonów po których miewa się czkawkę.
Wyłącznie szkło opakowaniowe.
-
Wspaniale! - obie głowy Smoka Zielonobiałego zakołysały się w zachwycie.
-
Podobnie Smok Niebieski będzie otrzymywał pełnowartościową makulaturę
z gazet i książek - kontynuował Profesor Papierski - Wreszcie Smok Żółty
powinien być także zadowolony, bowiem dla niego będą przyszykowane porcje
puszek po napojach, kartonów po sokach, a także nowość w jego menu czyli
butelki plastikowe po napojach. Powinny mu smakować i nie powodować żadnych
problemów żołądkowych.
Żółty Smok uśmiechnął się na te słowa, przypominając sobie bóle brzucha jakie
dopadły go po zjedzeniu metalowych części karocy i piorunochronów królewskiego
zamku.
Po wystąpieniach króla, marszałka dworu, kanclerza, czarnoksiężnika, dwóch
generałów, przedstawiciela mieszkańców Krainy Baśni, których przemówienia
wyraźnie znudziły Don Bateria i Hevimetalowca przystąpiono do podpisania
protokołu.
Zawierał on treść:
"My niżej podpisani
Smok Żółty, Smok Niebieski oraz dwugłowy Smok Zielonobiały
oraz
Wielki Bajkopisarz, książe Bajdokrakcji i Bajdologi, Opowiadacz Marzeń Sennych,
kawaler Orderu Andersena, król Krainy Baśni Bajarz XII
postanawiamy rozstać się w zgodzie i pokoju zapomniawszy o dawnych urazach. Od
tej pory nikt nie wypowie złego słowa o smokach, a one nie będą po wieczne czasy
zaspokajały swego głodu w bajkowym świecie".
Smoki odcisnęły pod tekstem odbicia swych łap, a król złożył zamaszysty podpis.
Następnie wszyscy uścisnęli sobie ręce. Nastąpiło serdeczne pożegnanie i obietnice
odwiedzania się w przyszłości. Wreszcie na środek tarasu wyszedł Czerwony
Kapturek ze szklaną kulą. Wszystkie Śmiecioludki wraz ze smokami dotknęły jej
rękami i po chwili znalazły się w świecie ludzi. A co było dalej ?
Smoki zamieszkały na składowisku odpadów razem ze Śmiecioludkami. Widok piętrzących
się stert butelek, słoików, puszek, paczek makulatury zapowiedział im dni sytości i spokoju.
Spisywały się doskonale zjadając dostarczane na składowisko śmieci i zyskując poprzez to
wdzięczność okolicznych mieszkańców. Pewnie mieszkają tam po dziś dzień.
Dla podkreślenia ich zasług kontenery na segregowane odpady zaczęto oznaczać
smoczymi kolorami.
Kontener żółty na metal i plastik. Pamiętajmy jednak, że powinny tam trafiać
opakowania, a więc puszki po napojach, kartony po sokach i mleku, plastikowe butelki,
reklamówki, kubeczki po serkach i jogurtach. Złom, styropian, plastikowe zabawki do tych
kontenerów się nie nadają. Pewnie powodowałyby niestrawność Smoka Żółtego.
Kontener niebieski na papier. Wrzucamy tutaj gazety, książki, luźne kartki, karton.
Nie powinniśmy wrzucać papieru zabrudzonego resztkami jedzenia, rachunków.
Wreszcie kontener białozielony lub osobno biały i zielony na szkło. Tutaj dzielimy
szklane opakowania czyli butelki i słoiki zgodnie z upodobaniami głów Smoka
Zielonobiałego na szkło białe i szkło kolorowe. Nie wrzucamy do tego kontenera innych
rodzajów szkła np. stłuczonych szyb, żarówek, wazonów, luster.
Na tym kończy się nasza opowieść o Śmiecioludkach. Do następnego spotkania ...

Podobne dokumenty