183 kB
Transkrypt
183 kB
NIE BÓJCIE SI£ (Be Not Afraid) 63-0607 Poselstwo, wygoszone przez brata Williama Marriona Branhama dnia 7. czerwca 1963 w Ramada Inn, Tucson, Arizona. PodjŸto wszelkie wysiki, by dokadnie przenie™ø mówione Poselstwo z nagra§ na ta™mach magnetofonowych do postaci drukowanej. Podczas korekty korzystano równieŒ z nagra§ na ta™mach w oryginalnym jŸzyku oraz z najnowszej wersji 1The Message”, wydanej przez Eagle Computing w 1999 r. Niniejszym zostao opublikowane w penym brzmieniu i jest rozpowszechniane bezpatnie. Wydrukowanie tej ksi6Œki umoŒliwiy dobrowolne ofiary wierz6cych, którzy umiowali to Poselstwo i Jego Sawne Przyj™cie. Przetumaczono i opublikowano w latach 1999 - 2000. Wszelkie zamówienia naleŒy kierowaø na adres: MÓWIONE S~OWO GUTY 74, 739 55 Smilovice, CZ tel./Fax: +420 (0)659 324425 E-mail: [email protected] http://www.volny.cz/poselstwo Ksi6Œka ta nie jest przeznaczona na sprzedaŒ. Nie bójcie siŸ Pozosta§my staø na chwilŸ, kiedy pochylamy nasze gowy przed Bogiem. Kiedy mamy skonione nasze gowy i nasze serca, chciabym wiedzieø, czy s jakie™ szczególne pro™by w tym budynku dzi™ wieczorem, i wy pragniecie, Œebym siŸ o nie modli. Oznajmijcie je po prostu przez podniesion rŸkŸ. Niech was Pan bogosawi. 2 Nasz Niebia§ski Ojcze, zbliŒamy siŸ do tego wielkiego tronu teraz w Imieniu Pana Jezusa, bowiem byo nam powiedziane, Œe jeŒeli przyjdziemy i poprosimy o cokolwiek w Jego Imieniu, stanie siŸ nam. Najpierw chcemy Ci podziŸkowaø za te cudowne zgromadzenia podczas tych czterech wieczorów _ za ludzi napenionych Duchem šwiŸtym, którzy zgromadzili siŸ tutaj. Stwierdzamy teŒ, iŒ Pismo šwiŸte znowu udowadnia, Œe jest prawd , bo 0Gdziekolwiek dwaj lub trzej zgromadz siŸ razem, Ja bŸdŸ w™ród nich”. Widzieli™my takŒe, jak Ty uzdrawiasz chorych, wypowiadasz bogosawie§stwa, mówisz ludziom, co siŸ bŸdzie dziaø. I jeste™my Tobie tak wdziŸczni za to. I my, jako bracia tutaj na podium _ Panie, jestem wdziŸczny za t grupŸ ludzi, o których wiem, Œe^ Ci chrze™cijanie, te narodzone na nowo niemowlŸta, które wa™nie przyszy do Chrystusa w tym tygodniu, Panie, modlŸ siŸ, Œeby kaŒdy z nich znalaz przyjemny dom tutaj _ swój domowy zbór i Œy dla Ciebie, i pracowa, aŒ Jezus przyjdzie. 3 I niechaj w wyniku naszego zgromadzania siŸ tutaj staromodne przebudzenie ogarnie cae to miasto, Panie. Wielu _ niech ono siŸ nie sko§czy, aŒ Jezus przyjdzie. Niechby ono byo tutaj ustawicznie i niech to jest wiadome po caym kraju. Modlimy siŸ teraz, Ojcze, o tych, którzy podnie™li swoje rŸce. Ty wiesz, co byo pod kaŒd z tych r k. My^ I Ty wiesz o tym wszystko, wiŸc my to po prostu poruczamy Tobie i prosimy, Œeby™ Ty darowa im ich pro™bŸ. Rozamuj nam teraz Chleb 9ycia, Panie. Pragniemy, Œeby™ Ty mówi do nas przez Sowo, bowiem wiara przychodzi przez suchanie Sowa. Modlimy siŸ teŒ, Œeby™ nam dzisiaj wieczorem oznajmi Twoj Bosk wolŸ. PokaŒ Samego Siebie na nowo w™ród nas dzisiaj wieczorem, Ojcze. DziŸkujemy Ci za wszystko, co zostao uczynione i powiedziane, i wygl damy, Œeby to byo wielkim punktem kulminacyjnym tej usugi. Modlimy siŸ w Imieniu Jezusa. Amen. MoŒecie usi ™ø. 4 UwaŒam to za jeden z najwiŸkszych moich przywilejów, Œe mogŸ 1 NIE BÓJCIE SI£ 3 mieø ten czas spoeczno™ci tutaj razem z wami, zacnymi lud›mi, tutaj w tym audytorium w Tucson. I byem tutaj kilka dni tylko, wzglŸdnie jestem tu tylko parŸ dni i my™laem, Œe gdybym tutaj moŒe przyby, a nie _ a odjechabym st d nie powiedziawszy niczego albo nie miabym naboŒe§stwa, wygl dao by to do™ø niedobrze. Nie miaem okazji odwiedziø wszystkich miych braci, z którymi spotykaem siŸ na podium od czasu kiedy tu jestem. Miabym pragnienie, Œebym móg pozostaø tydzie§ w kaŒdym zborze. Na pewno bym to chŸtnie uczyni. I^ Lecz cieszŸ siŸ tak bardzo, Œe wy, narodzone na nowo dzieci, wy, którzy znale›li™cie Chrystusa w tym tygodniu^ Gdybym by na waszym miejscu, znalazbym sobie dobry zbór w™ród tych mŸŒów tutaj, który byby mi najbliŒszym i który bym sobie obra, bym do niego chodzi. 5 I ja^ Te zbory, które odwiedziem _ s tutaj niektórzy ludzie z nich. Byem w ich zborach: mŸŒowie naprawdŸ paaj cy ku Bogu, paaj cy gorliwo™ci , czyni c to najlepsze, by podtrzymywaø ™wiato Ewangelii. CeniŸ sobie takich ludzi. I pamiŸtajcie, ci mŸŒowie wierz tej samej Ewangelii, któr ja tutaj zwiastujŸ. Oni s moimi sponsorami. To oni wa™nie staj tutaj na podium. Oni siŸ tego nie wstydz . Stoj w obronie tego. Oni w to wierz . I oni s tutaj, wspieraj c mnie, modl c siŸ o mnie kaŒdego wieczora. I ja my™lŸ, Œe je™li nie chodzicie gdzie™ do zboru, to dlaczego nie chodzicie po prostu do zboru jednego z tych zacnych mŸŒów tutaj. Chod›cie do ich zboru i miejcie spoeczno™ø z nimi. Gdybym ja mieszka tutaj, a nie bybym sam kaznodziej , czynibym wa™nie tak. Na pewno bym sobie znalaz dobry zbór u którego™ z tych mŸŒów i zaj6bym moje miejsce w Chrystusie. 6 A je™li nie zostali™cie jeszcze ochrzczeni, wy, którzy oddali™cie swoje serca Chrystusowi, zasiŸgnijcie rady u kogo™ z tych mŸŒów, a otrzymacie chrze™cija§ski chrzest. A potem, jeŒeli jeszcze nie otrzymali™cie chrztu Duchem šwiŸtym, oni bŸd wiedzieø, jak wam udzieliø wskazówek, jak Go musicie przyj ø. BŸdŸ mówi o tym jutro rano na ™niadaniu biznesmenów, o ile Pan pozwoli _ o chrzcie Duchem šwiŸtym. Powstrzymywaem siŸ trochŸ z powodu tutejszego nauczania, bo jeste™my mieszan grup tutaj. Lecz jutro pragnŸ wygosiø ewangelizacyjne poselstwo o Duchu šwiŸtym, o ile Pan pozwoli. OtóŒ, my™lŸ, Œe ™niadanie rozpocznie siŸ o dziewi tej (wzglŸdnie o ósmej, czy tak?), o ósmej rano. 7 A teraz chciabym wywoaø kogo™ po imieniu, kogo chcieli™my znale›ø, odk d jeste™my w Tucson. I moŒe kto™ z was, tutejszych braci^ Ta pani moŒe naleŒy do waszego zboru. My™lŸ, Œe nazywa siŸ Charlotte Raney. Czy kto™^ Ty j znasz. Czy ona jest tutaj w 4 MÓWIONE S~OWO mie™cie? Charlotte, czy jeste™ tutaj? Ja^ Ona jest nasz osobist przyjaciók , ale nie mogli™my jej znale›ø. Ona jest pielŸgniark . [Kto™ mówi: 0Jej córka jest tutaj” _ wyd.] Jej córka? Hm _ moi drodzy. Zastanawiam siŸ, jak duŒa ona jest. Powsta§ kochanie, gdziekolwiek jeste™. Mam nadziejŸ, Œe nie jeste™ jeszcze zbyt duŒa, bo ciŸ nazwaem 0kochanie”. O, rety. Niemal juŒ wyrosa z wieku 0kochanie”, nieprawdaŒ? DziŸkujŸ ci. Powiedz matce, niech j Bóg bogosawi, a my j miujemy i na pewno chcieliby™my siŸ z ni zobaczyø, zanim st d odjedziemy. Niech siŸ po prostu skontaktuje z jednym _ z Billy Paulem albo z kim™ tutaj i niech nas powiadomi, gdzie mieszkacie. Chcieli™my was znale›ø w ksi Œce telefonicznej. ZasiŸgali™my informacji wszŸdzie, a nie mogli™my was znale›ø. DziŸkujŸ ci bardzo. Kiedy ciŸ widziaem ostatnim razem, bya™ jeszcze maym brzd cem. 8 Ta pani Raney _ jej siostra, wybitna pielŸgniarka, bya jedn z pierwszych choruj cych na raka, któr Pan uzdrowi; widziaem to. Ona nawet nie wiedziaa, gdzie siŸ znajduje, czy cokolwiek, bya spalona przez promienie radu. A Pan powoa mnie wa™nie do tej usugi jeden lub dwa wieczory przedtem. O, byo to wiele, wiele lat temu _ moŒe przed dwudziestu laty, przed dwudziestu piŸciu laty. I ona bya w Louisville, a na li™cie zmarych na raka ona figuruje juŒ dwadzie™cia lat. I ona wykonuje obecnie pracŸ pielŸgniarki i jest tak zdrowa i silna, jak tylko moŒe byø. A to jest jej siostra, która przysza tutaj na zachód, i ona bya wówczas z tym maym brzd cem. I od czasu, kiedy jeste™my tutaj, próbowali™my ich odnale›ø. Powiedziaem Medzie, mojej Œonie, Œe rozgl daem siŸ wszŸdzie, ale nie mogem jej rozpoznaø. I my™laem sobie, Œe siŸ moŒe wyprowadzia, czy co™ podobnego. I ja _ kaŒdego wieczora miaem na my™li, Œe j wywoam po imieniu. Zapisaem wiŸc sobie na kawaku papieru niektóre sprawy, które chciaem powiedzieø, Œebym tego nie zapomnia. 9 Ja siŸ starzejŸ. Powiedziaem bratu Moore^ Ilu z was zna Jacka Moore? Wy go na pewno znacie, chrze™cija§scy biznesmeni, to znakomity kaznodzieja w Shreveport. Bywa on jednym z moich wspópracowników na naboŒe§stwach. Powiedziaem: 0Bracie Jack, wiesz, coraz trudniej jest dla mnie zapamiŸtaø tyle spraw, które dawniej potrafiem zapamiŸtaø. Dawniej potrafiem przypomnieø sobie wszystko, naprawdŸ szybko”. 0O” _ odrzek on _ 0czy masz tylko takie kopoty?” Ja rzekem: 0To jest juŒ dosyø powaŒne”. NIE BÓJCIE SI£ 5 On odrzek: 0Mój drogi!” Dalej rzek: 0Ja przedzwoniem do pewnego czowieka i^ zapytaem: TCzego chcesz?’” To jest juŒ w bardzo zaawansowanym stanie. On jest tylko okoo cztery lub piŸø lat starszy ode mnie. Mam nadziejŸ, Œe nie stanŸ siŸ takim. On to tylko tak mówi; ma poczucie humoru Irlandczyka. Lecz przedzwoniø komu™ i zapytaø siŸ go, czego chce _ to byoby naprawdŸ niedobre. OtóŒ, inna sprawa^ DziŸkujŸ ci siostrzyczko, kochanie, i skomunikujcie siŸ z nami na pewno. Powiedz matce, Œe pragniemy siŸ z ni zobaczyø, a w drodze powrotnej chcemy przy okazji odwiedziø ciociŸ Margie i wuja Bila. 10 OtóŒ, jestem wdziŸczny, bardzo wdziŸczny grupie kaznodziejów, którzy sponsorowali ten program tutaj, oraz chrze™cijanom _ równieŒ chrze™cija§skim biznesmenom penej Ewangelii tutaj w tym mie™cie. Jestem wdziŸczny za to. Staram siŸ dotrzeø do kaŒdej maej miejscowo™ci, gdzie tylko mogŸ, ale nie moŒemy i™ø do wszystkich. Tutaj jest jeden z menaŒerów, siedzi wprost tutaj, brat Borders, który podróŒuje ze mn i uzgadnia te naboŒe§stwa. Mam w domu ksi ŒkŸ, tak grub , pen zaprosze§ z caego ™wiata, a mówiono mi, Œe on ma jeszcze jedn tak , któr mi musi daø jutro. Lecz zazwyczaj jadŸ po prostu tam, gdzie Bóg mnie prowadzi. Wtedy, kiedy tam jadŸ, mogŸ przyj™ø w Imieniu Pana Jezusa, bo On wysa mnie jako ambasadora. I ja odczuwam prowadzenie, kiedy jestem tutaj w Tucson, by urz dziø te naboŒe§stwa. Pomy™laem, Œe byoby ™wietnie, szczególnie gdyby siŸ nam udao mieø spoeczno™ø. 11 Ilu z was przypomina sobie Freda Boswortha, brata F. F. Boswortha, wielkiego ™wiŸtego BoŒego? On wa™nie odszed do Domu _ do chway, w wieku osiemdziesiŸciu czterech lat _ wa™nie niedawno. I on mi powiedzia: 0Bracie Branham, czy wiesz, co to jest spoeczno™ø?” Ja odrzekem: 0Ja my™lŸ, Œe wiem, bracie Bosworth”. On powiedzia: 0To s dwaj towarzysze w jednej odzi”. WiŸc ja^ To znaczy mieø miejsce dla drugiego. Jestem wiŸc tak bardzo wdziŸczny. Zawsze przypomina mi to mae opowiadanie. Wchodziem wa™nie z zewn trz do ™rodka, a jeden z od›wiernych podszed i u™cisn ze mn do§. On powiedzia: 0Suchaj, kaznodziejo” _ powiedzia _ 0ja jestem twoim wspóbratem”. Ja odrzekem: 0CieszŸ siŸ, Œe siŸ spotykam z tob ”. I on mi powiedzia, jak siŸ nazywa, a by równieŒ Irlandczykiem. 6 MÓWIONE S~OWO A wiŸc, kto™ zapyta mnie pewnego razu: 0Jak ty masz narodowo™ø, bracie Branham?” Odrzekem: 0Jestem Irlandczykiem. A jeŒeli oni mog byø zbawieni, to jest nadzieja dla caego ™wiata”. A wiŸc _ on przypadkowo by równieŒ Irlandczykiem. I on powiedzia: 0Ja lubiŸ te opowiadania o polowaniu”. Dalej rzek: 0LubiŸ równieŒ polowaø”. Widzicie wiŸc, czowiek musi byø wszystkim dla kaŒdego czowieka, rozumiecie, Œeby™my mogli pozyskaø niektórych dla Chrystusa. 12 A mówi c o spoeczno™ci _ przypomina mi siŸ pewien czas, kiedy byem w pónocnym New Hampshire. I ja byem^ Jest to ojczyzna jeleni z biaym ogonem. I ja tam owiem te mae, br zowe pstr gi potoczne. I my _ miaem tam pewne miejsce _ miaem ze sob mój may namiot i byem wysoko w górach. O, zobaczyem tam wodospad, gdzie woda spadaa^ I ja wiem, Œe mam wielu przyjació rybaków. WiŸc _ dotychczas nie znalazem dosyø wody w Arizonie, bym móg pój™ø na ryby _ od czasu, kiedy jestem tutaj. Wypijam ca moj wodŸ, poniewaŒ^ Lecz to jest jedyna rzecz^ Ja miujŸ ten kraj, lecz na pewno Œyczybym sobie, Œeby™my tutaj mieli jakie™ jeziora czy stawy, czy co™ podobnego _ tutaj w okolicy. Do tego jestem baptyst , wiecie, i jako™ lubiŸ wiele wody. A wiŸc, oni^ Miaem tam tak ma gŸbiŸ, w której owiem ryby. O, moi drodzy, po prostu je owiem, wiecie, jakbym siŸ z nimi bawi, a potem je wypuszczaem. A je™li któr ™ u™mierciem, zjadem j , oczywi™cie. Lecz moja linka do owienia na muszki zaczepia siŸ w tyle za mn w maych zaro™lach wierzbiny. Spaem tam wiŸc ca noc w maym namiocie; byem tam parŸ dni. A nastŸpnego poranka wzi em do rŸki moj ma siekierkŸ i wyszedem. My™laem, Œe powycinam te zaro™la i bŸdŸ pewien czas owi te pstr gi. NastŸpnego dnia rano wyszedem; mój may namiot miaem za plecami. 13 A kiedy wracaem^ Bya tam nied›wiedzica, a jej dwa nied›wiadki buszoway w moim maym namiocie ze starego pótna workowego. A wiŸc^ Nie chodzio o to, co poŒary; o wiele wiŸcej zniszczyy. O, moi drodzy. One lubi potrz saø i grzechotaø róŒnymi rzeczami. Pod tym wzglŸdem s zielono™wi tkowcami do szpiku ko™ci. Zatem, one po prostu lubi _ one siŸ w tym po prostu lubuj . WiŸc one wdary siŸ po prostu do namiotu, str ciy rurŸ z piecyka na ziemiŸ i zgnioty j . Chcecie mówiø o haasie? _ Hm, raczej to zostawiŸ. Rozumiecie? NIE BÓJCIE SI£ 7 MogŸ udowodniø, Œe wszystko, co nie ma wzruszenia uczuø w sobie, jest martwe. WiŸc je™li wasza religia nie ma trochŸ wzrusze§ uczuø w sobie, to j raczej pogrzebcie i przyjmijcie co™ innego. Musicie doznawaø wzrusze§ uczuø, by Œyø. A wiŸc^ ZauwaŒcie, te mae^ Podszedem bliŒej. Syszaem haas i rozejrzaem siŸ. A tam bya stara nied›wiedzica, a jej dwa nied›wiadki wdary siŸ do namiotu i porozryway wszystko, co tam byo. Wiedziaem wiŸc, Œe zniszcz mój obóz i odejd . Potem spojrzaem, a ta stara nied›wiedzica odbiega trochŸ na bok i ona wydaa ostrzegawczy d›wiŸk, wiecie. Bya to czarna nied›wiedzica. One nie s tak duŒe. A wiŸc ona odbiega na bok i nawoywaa swoje nied›wiadki. Jeden z nich przybieg do niej, ale ten drugi nie przybieg. Zastanawiaem siŸ: 0Co siŸ teŒ tam dzieje?” 14 Miaem tam w tym namiocie stary zardzewiay pistolet. Lecz s dziem, Œe by juŒ teraz zniszczony. Miaem w mojej rŸce siekierkŸ i ja^ Wiecie, stara nied›wiedzica, kiedy ma przy sobie mode nied›wiadki, moŒe siŸ trochŸ rozzo™ciø, wiecie. I moŒe czowieka zdrapaø, gdyby chciaa. Obserwowaem j wiŸc trochŸ, wiecie, a przez cay czas miaem na my™li drzewo, Œebym móg^ Czy syszeli™cie juŒ o kaznodziei na drzewie cynamonu? No wiecie, jakiekolwiek drzewo jest dobre, jeŒeli czowiek ma nied›wiedzia w piŸtach. Spogl daem wiŸc ukradkiem na to drzewo i zastanawiaem siŸ, co siŸ stao z tym drugim nied›wiadkiem. A on by _ po prostu nie mia zamiaru wyj™ø. Jego mama nawoywaa go, a on tam po prostu ci gle siedzia. By cay przygarbiony, ot tak. Pomy™laem sobie: 0Do czego siŸ ten malec dobra?” Pomy™laem, Œe moŒe wbiegnŸ do namiotu i chwycŸ do rŸki ten stary pistolet. I pomy™laem: 0O, nie zabibym tej starej matki nied›wiedzicy, gdyby na mnie szarŒowaa, poniewaŒ zostawibym w lasach dwie sierotki”. WiŸc ja bym tego nie uczyni. 15 Pomy™laem wiŸc: 0BŸdŸ mia po prostu to drzewo na oku, lecz zobaczŸ, do czego dobra siŸ ten malec”. A wiŸc, on by cay przygarbiony, ot tak, i widziaem, Œe siŸ rusza. A stara nied›wiedzica nawoywaa, chodzia tam i z powrotem, trochŸ niespokojna. Ona mnie równieŒ obserwowaa. A kiedy siŸ odwrócia plecami, by popatrzeø na drugiego nied›wiadka, ja ust piem trochŸ w bok, ot tak, próbuj c dostaø siŸ bliŒej, by zobaczyø, co ten malec robi _ co go tak zainteresowao. Czy wiecie, co on mia? On mia moje wiaderko melasy. Wiecie, ja lubiŸ nale™niki. Wiem, Œe mam duŒo wspóamatorów, maj cych ten sam apetyt. WiŸc^ A ja nie _ ja nie wierzŸ w pokropienie; ja je lubiŸ naprawdŸ ochrzciø. LubiŸ je polaø grubo, wiecie, duŒ ilo™ci melasy. Ostatnim razem, kiedy spoŒywaem 8 MÓWIONE S~OWO pokarm tutaj w Ramada^ Jednego dnia mieli™my tutaj najlepsze ™niadanie. I oni mieli takie dobre nale™niki. My nazywamy je tam na poudniu nale™nikami. Lecz wy^ JeŒeli je bŸdziemy mieø na ™niadanie, popro™cie kelnera o trochŸ wiŸcej melasy, jeŒeli j lubicie. To nie byo^ Te nale™niki _ musiaem je posypaø z wierzchu cukrem, wiecie, by je doje™ø. 16 JednakowoŒ, ten may nied›wiadek _ ten malec mia swoj apkŸ zanurzon w tym otwartym wiaderku. I on mia swoj ^ One lubi sodycze, wiecie. I on mia swoj apkŸ zanurzon w tym wiaderku melasy. On nie wiedzia, jak ma j je™ø swoimi apkami, wiŸc wtyka j do melasy i oblizywa, wiecie, i znowu wtyka i oblizywa. A kiedy juŒ cae wiaderko nasmarowa na siebie^ Ja woaem: 0Wyno™ siŸ st d” Ci gle krzyczaem na niego. On siŸ nawet nie odwróci. A kiedy mia juŒ cae wiaderko wypróŒnione, obróci siŸ i spojrza na mnie, a nie potrafi nawet otworzyø swoich oczu, wiecie. Od czubków jego uszu aŒ na dó po jego brzuszku by cay od melasy. Pomy™laem sobie: 0To siŸ zgadza. Nie ma potŸpienia. To jest dokadnie takie, jak dobre staromodne zielono™wi tkowe naboŒe§stwo, gdy czowiek siŸga swoj rŸk prosto do wiadra melasy albo do soika miodu _ aŒ po swój okieø i krzyczy po prostu uwielbiaj c Boga, bez wzglŸdu na to, co siŸ dzieje _ on tego nie syszy. Rozumiecie? Lecz wiecie, dziwn rzecz byo to, Œe kiedy on sko§czy _ a pozostae stay tam na zewn trz i gderay na niego _ lecz kiedy do nich przyszed, to i pozostae miay spoeczno™ø. One go caego oblizyway. Przyroda zawiera niektóre dziwne rzeczy, nieprawdaŒ, bracie? Oblizyway go caego. OtóŒ, ci ludzie, którzy nie przychodzili na te zgromadzenia, oni mog po prostu oblizywaø t melasŸ z was, rozumiecie, kiedy one siŸ sko§cz . Dobrze. 17 Jeste™my wdziŸczni za t mi grupŸ braci i za t zacn grupŸ ludzi. A oni^ My™lŸ, Œe wszystko okazuje siŸ wa™ciwe. I my nie^ My absolutnie^ Jest jedna rzecz, na któr nie pozwolimy _ to finanse _ jakiekolwiek napiŸcia z powodu finansów. Brat rozmawia ze mn tam na zewn trz i powiedzia, Œe ma juŒ wszystko, brakuje tylko stu dolarów. Ja mu daem czek. Powiedziaem: 0Zapomnij o tym. Rozumiesz? Ja to sam zapacŸ”. WiŸc potem _ potem my^ Wszystko jest fajne i ™wietne. I my chcemy^ JeŒeli kto™ z personelu tej Ramada Inn jest tutaj dzi™ wieczorem, pragnŸ im podziŸkowaø, poniewaŒ oni podarowali nam to pomieszczenie. Ja naprawdŸ my™lŸ^ I ja nie byem^ Ja wiem^ Jedyny sposób, o którym wiem, jest ten, o którym mówi mi brat Tony. WierzŸ, Œe to jest _ Œe gdyby kto™ by w tym mie™cie albo NIE BÓJCIE SI£ 9 szuka motelu, mógbym im na pewno zaleciø i powiedzieø, Œe Ramada jest dobrym lokalem, do którego moŒna pój™ø. 18 JeŒeli ludzie okazuj tak wielkie wzglŸdy nam i naszej religii, oraz naszemu Chrystusowi, to ja my™lŸ, Œe powinni™my mieø tyle ™miao™ci, by powiedzieø o nich co™ dobrego i powiedzieø to kaŒdemu, któremu moŒemy. To siŸ zgadza. Niechaj Pan bogosawi ten zakad. Zawsze chodzili™my do ich lokali, kiedykolwiek przejeŒdŒamy przez kraj. Zawsze spotykali™my siŸ z tak grzeczno™ci . A biznesmeni uŒywaj ich sal _ w Phoenix i gdziekolwiek moŒemy, by urz dzaø naboŒe§stwa i konferencje. I ja powiem tak, dŒentelmeni, jeŒeli jeste™cie tutaj: Wszechmog cy Bóg niech wam bogosawi obficie. I modlŸ siŸ, Œeby na ko§cu drogi Bóg otworzy Swoje drzwi i przywita was mile do Swego wspaniaego Królestwa w tym czasie. 19 A potem jest jeszcze jedna sprawa. OtóŒ, mam tutaj wiele materiau z kilku notatkami zapisanymi tutaj, i niektórymi miejscami Pisma, którymi pragnŸ siŸ posuŒyø za kilka minut. Lecz inn spraw jest to, Œe wy ludzie tutaj w Tucson macie tak wielkie szczŸ™cie. OtóŒ, mówiono mi zawsze, Œe Tucson jest miejscowo™ci najbliŒsz pieka, jaka istnieje, poniewaŒ jest tu tak gor co. Lecz ja wam mówiŸ, Œe naprawdŸ cieszŸ siŸ z tego. Patrzcie, gdyby u mnie w domu byo tak gor co, no wiecie, czowiek nie mógby staø tutaj w marynarce na sobie. Musiaaby dziaaø klimatyzacja, a czowiek by siŸ poci. OtóŒ, ja nigdy^ Pracowaem dosyø ciŸŒko, a dotychczas nie wyst pi na mnie pot. WiŸc ja to lubiŸ. Kiedy wracam na wschód, zastanawiam siŸ^ W lecie jest tutaj odpowiednie miejsce do pobytu. To jest fajne. Ono jest o wiele lepsze, niŒ nasze mokrada tam u nas, tak czy owak. WiŸc ja to lubiŸ. I ja wierzŸ, Œe dobry Pan pozwoli mi powróciø, i przesiedliø siŸ gdzie™ tutaj i pozostaø. Ja naprawdŸ lubiŸ t miejscowo™ø. A jedn z wielkich rzeczy, wydarze§, wzglŸdnie jedn ze wspaniaych cech tej miejscowo™ci s oczywi™cie ludzie, którzy przygotowuj ten lokal. Mam^ Nawet w waszych sklepach i wszystko w takim turystycznym mie™cie. Spotkaem siŸ z najlepszym traktowaniem, z najmilszymi lud›mi, jakich kiedykolwiek chciaem spotkaø od czasu, kiedy jestem w Tucson. 20 A prócz tego, kiedy tutaj przybyem, nastawiaem mój radioodbiornik i znalazem tutaj stacjŸ, która ci gle nadaje tylko chrze™cija§sk muzykŸ. Jest to stacja KAIR. I wa™nie dzisiaj dowiedziaem siŸ, Œe ich gówna kwatera jest tutaj w Ramada. Czy 10 MÓWIONE S~OWO wiecie, co uczyniem, (jeŒeli kto™ z personelu KAIR jest tutaj)? Kupiem radioodbiornik, abym go móg mieø w czony przez cay czas, aby moje dzieci i mój dom móg syszeø wa™ciwe audycje. Bowiem wiŸkszo™ø wszystkich stacji, które czowiek w czy, nadaje zawsze jakie™ boogie-woogie, czy jakiekolwiek to jest paskudztwo, oraz rock and roll i wszystkie te niedorzeczno™ci, które maj dzisiaj. I czowiek nie usyszy takiej rzeczy. I ja my™lŸ, Œe wy, chrze™cijanie, powinni™cie czyniø wszystko, co moŒecie, by utrzymaø t stacjŸ tutaj. To siŸ zgadza. W czcie j w waszym domu, aby wasze dzieci mogy suchaø wa™ciwych rzeczy. 21 Wy teraz usyszycie wszelkiego rodzaju^ Oczywi™cie, to jest sprawa miŸdzydenominacyjna i jakiekolwiek zwiastowanie, czy jakiekolwiek^ MoŒe nie zgadzacie siŸ z niektórymi z braci w ich programie. Moi drodzy, gdyby™my wszyscy usiedli dzisiaj wieczorem, by spoŒyø pokarm, i wszyscy mieliby™my koacz, ja bym moŒe wzi koacz czere™niowy, a wy jabkowy, lecz wszyscy jedliby™my koacz, nieprawdaŒ? To siŸ zgadza. WiŸc oni s po prostu braømi i oni maj prawo wyraziø to, co sobie my™l . A wiŸc podtrzymujcie wasz program radiowy i suchajcie tej miej muzyki. I ja my™lŸ^ CeniŸ sobie^ 9yczybym sobie, Œebym j móg zabraø ze sob _ KAIR i umie™ciø j gdzie™ w Louisville _ tak stacjŸ, która nadaje chrze™cija§sk muzykŸ przez cay czas. Ja to lubiŸ. Niech Pan bogosawi t stacjŸ KAIR. A potem jest tam jeszcze inna stacja. Nie przypominam sobie jej skrótu, lecz ona równieŒ nadaje duŒo piŸknej religijnej muzyki. I mówiŸ wam; mam nadziejŸ, Œe nie wprowadzam tego mŸŒczyznŸ w zakopotanie mówi c, Œe sucham brata Gilmore przez cay czas. On ma swoj audycjŸ na tej stacji przez pewien czas. I ja wa™nie zapomniaem, jak siŸ nazywa ta stacja, lecz oni maj równieŒ ^ KAIF? [MŸŒczyzna z audytorium mówi: 0Nie, KFIF” _ wyd.] KFIF. To jest kolejna fajna stacja. My ich równieŒ doceniamy. 22 Wiecie, jest to dokadnie takie, jak to stare powiedzenie, je™li liczymy nasze bogosawie§stwa, spogl damy koo siebie i zdumiewa nas to nieco, kiedy widzimy, ilu dobrych ludzi pozostao w ™wiecie, a ile piŸknych rzeczy mamy pomimo tego. Pan niech bŸdzie bogosawiony. CieszŸ siŸ, Œe jestem w Ameryce. CieszŸ siŸ, jako misjonarz, przychodz cy z innych krajów, i tak dalej, a powracam do domu. O, sprawia mi to ból serca, kiedy widzŸ, jak luksusowo my Œyjemy, a pozostay ™wiat goduje. A kiedy widzimy te wspaniae budynki, wielkie piŸkne ko™cioy na kaŒdym rogu, a ci biedni ludzie Œyj cy tam i wielu z nich nigdy nie syszao Imienia Jezus Chrystus. NIE BÓJCIE SI£ 11 Miaem modych czarnych chopców stoj cych tysi cami, zy spyway im po policzkach, nie mieli na sobie ani kawaka odzienia, nie umieli rozróŒniø miŸdzy prawic a lewic . Pozostali tam przez cay dzie§ i ca noc _ siedzieli tam i suchali mnie, opowiadaj cego o Panu Jezusie, rozumiecie, a nie syszeli tego nigdy przedtem. Opowiadaem im, Œe jest kto™, kto ich miuje. O, moi drodzy. Tego wa™nie chcieli oni suchaø _ Œe jest kto™, kto ich miuje. Kto nie chce byø miowany? My tego wszyscy pragniemy. My tego wszyscy potrzebujemy. A wiŸc, moŒna to osi gn ø tak, Œe miujemy kogo™ innego, wtedy czowiek jest miy. Niech Bóg bogosawi was wszystkich. Mam nadziejŸ, Œe zobaczŸ was rano na ™niadaniu _ tych, którzy mog przyj™ø. I my™lŸ, Œe bŸd sprzedawaø bilety w biurze, równieŒ rano. I je™li przyjdziecie na ™niadanie, wiecie, jestem pewien, Œe otrzymamy trochŸ wiŸcej melasy, je™li bŸdziemy mieø nale™niki. A potem^ MoŒe niektórzy nie zawsze domagaj siŸ tak duŒo, wiecie. A wiŸc, kiedy ja^ 24 Pewnego razu gosiem w misyjnym ko™ciele baptystów w Georgii. Byo to^ Gosiem dugo do nocy i miaem duŒo wezwanych do otarza, a byo juŒ pó›no. Potem spaem tam na tylnej werandzie, a wiatr dmucha do tej starej, osoniŸtej siatk werandy. Byem bardzo zmŸczony. Oni wstawali o czwartej rano _ tam na poudniu, a wiŸc oni _ ta stara mulatka wysza. Ona mnie woaa trzy lub cztery razy. I ja tego nigdy nie zapomnŸ. Ona mówia: 0Parson”. To znaczy kaznodzieja, tam na poudniu. 0Parson”. Mówia: 0Kochanie, dlaczego nie wstajesz?” Dalej rzeka: 0Ja ci juŒ cztery razy upiekam nale™niki”. Bogosawione jej stare serce. Ona miaa wówczas okoo siedemdziesiŸciu lat. My™lŸ, Œe obecnie odesza do chway i odpoczywa. 0Upiekam ci nale™niki _ juŒ cztery razy dzisiaj rano”. 25 OtóŒ, czy wszyscy miujecie Pana? Tak siŸ cieszŸ. Czy siŸ nie radujecie, kiedy wiecie, Œe moŒecie byø wolni i czuø siŸ szczŸ™liwi, oraz Œe nie ma potŸpienia? ChcŸ równieŒ podziŸkowaø temu maemu kwartetowi, Œe tu pozostali. Wiem, Œe mieli wystŸpowaø w innych miejscowo™ciach, i oni rzekli^ BŸdŸ sucha waszych nagra§. Mam niektóre z nich na ta™mach, i tym podobnie. My™lŸ, Œe ™piewacie bardzo dobrze. A ta moda dziewczynka tutaj. Moi drodzy, o, nie do wiary, ona jest _ ona ™piewa jak sowik. Ona rzeczywi™cie umie ™piewaø, a ci modzi chopcy równieŒ. I ja powiedziaem temu chopcu, który nosi okulary^ Spotkaem siŸ z nim pewnego wieczora i rzekem: 0Synu, ty bŸdziesz ™piewa bas pewnego dnia”. On siŸ trochŸ u™miechn i 23 12 MÓWIONE S~OWO spojrza ponad te okulary. Ja powiedziaem: 0Ty siŸ trochŸ dziwisz, dlaczego to rzekem”. Powiedziaem: 0OtóŒ, twój gos brzmi teraz jak trzmiel brzŸcz cy w dzbanku”. A wiŸc on zosta z powodu tego zwolniony. I oni s miymi lud›mi. Niech was Pan bogosawi. My™lŸ, Œe zobaczyem matkŸ, wa™nie kiedy to powiedziaem. Dobrze. Miaem tu inn pani niedawno wieczorem i przypuszczam, Œe to jest ojciec _ gdzie™ tutaj w™ród suchaczy. Kto™ pokaza tutaj na ojca. Tak. W porz dku. Niech go Pan bogosawi. Mam nadziejŸ, Œe nasze drogi spotkaj siŸ znowu gdzie™ w naszym Œyciu. JeŒeli nie, to bŸdziemy tam przy bramie tego poranka. To siŸ zgadza. 26 Teraz, zanim^ Kiedy siŸ wyraziem w ten sposób, jak to zrobiem^ a wierzŸ, Œe szczŸ™cie towarzyszy chrze™cijaninowi. Odk d staem siŸ chrze™cijaninem, nie byem nigdy smutny. Jestem zawsze szczŸ™liwy, bo jestem chrze™cijaninem. I ach, dzwony rado™ci dzwoni6 w moim sercu juŒ ponad trzydzie™ci lat, odk6d Jezus Chrystus wst6pi do mojego serca. Nigdy nie potrafiem tego wypowiedzieø. Jest to niewymowna rado™ø i penia chway! Lecz teraz, kiedy zbliŒamy siŸ do Sowa, odóŒmy na bok wszelki ™miech i spójrzmy prosto do Sowa, na chwilŸ tylko. Panie Jezu, pomóŒ nam teraz, kiedy czytamy Sowo, i niechaj wielki Duch šwiŸty, który by posany, aby by naszym Nauczycielem, by nas wychowywa i naucza nas spraw BoŒych i drogi BoŒej, niechaj On przyjdzie teraz i we›mie to Sowo, i rozdzieli Je do kaŒdego serca dokadnie wedug naszej potrzeby. Modlimy siŸ w Imieniu Jezusa. Amen. 27 Je™li teraz chcecie otworzyø miejsce Pisma šwiŸtego, które pragnŸ czytaø, znajduje siŸ w ew. Mateusza w 14. rozdziale i rozpoczniemy od 22. wersetu. I zaraz wymóg na uczniach, Œe wsiedli do odzi i pojechali przed nim na drugi brzeg, zanim rozpu™ci lud. A gdy rozpu™ci lud, wst,pi na górŸ, aby samemu siŸ modliø. A gdy nasta wieczór, by tam sam. Tymczasem ód› miotana przez fale oddalia siŸ juŒ od brzegu o wiele stadiów; wiatr bowiem by przeciwny. A o czwartej straŒy nocnej Jezus przyszed do nich, id,c po wodzie^ (przepraszam was)^ id,c po morzu. Uczniowie za™, widz,c go id,cego po morzu, zatrwoŒyli siŸ i mówili, Œe to zjawa, i ze strachu krzyknŸli. Lecz Jezus zaraz^ Ale Jezus zaraz do nich powiedzia: Ufajcie, to Ja jestem, nie bójcie siŸ!” 28 OtóŒ, gdybym to mia nazwaø tekstem^ Staram siŸ gosiø te NIE BÓJCIE SI£ 13 krótkie poselstwa prosto i jakby w postaci dramatu, aby i dzieci mogy radowaø siŸ z tego. I nazwabym ten temat: Nie bójcie siŸ”. Trzy sowa _ posugujŸ siŸ nimi wiele razy. 0Czy temu wierzysz?” 0Chod›cie zobaczyø Czowieka”. I jest to taki krótki temat z trzech sów. A zatem, pragnŸ siŸ tym posuŒyø jako tekstem: 0Nie bójcie siŸ”. A moim tematem bŸdzie: 0NaboŒe§stwo ze ™wiadectwami na morzu”. 29 Musiao byø juŒ trochŸ pó›no po poudniu. So§ce miao lada chwila zaj™ø, rozpoczyna siŸ zmierzch; i oni byli wszyscy zmŸczeni i wyczerpani. By to wielki dzie§ dla tej grupy. DuŒy, krzepki, muskularny rybak z ys gow zepchn ód› na jezioro Galilejskie. I kiedy ód› zaczŸa pyn ø dziobem do przodu, wskoczy do odzi i usiad obok swego brata, Andrzeja. W Biblii zostaa ona nazwana odzi . OtóŒ, ód› nie bya wówczas tym, co nazywamy odzi dzisiaj. Wtedy odzie byy napŸdzane przewaŒnie wiosami. I oni mieli^ OkrŸŒnice burty byy wysokie, poniewaŒ wysokie fale toczyy siŸ czŸsto po jeziorze i oni musieli mieø wysokie burty. I zazwyczaj dwaj mŸŒczy›ni byli u kaŒdego wiosa, jeden u jednego boku odzi, a drugi u drugiego, wiŸc czasami sze™ciu do o™miu mŸŒczyzn wiosowao w odzi. Byli to handlarze i rybacy na jeziorze Galilejskim. I dzisiaj maj ich tam. Nie zmienio siŸ to ani trochŸ od tamtych czasów. Jest ci gle tak samo, owi ryby w ten sam sposób, maj te same sieci i wszystko inne. 30 OtóŒ, kiedy obrócili ód› i wyruszyli, na brzegu byo peno ludzi. Zrobili kilka zamachów swoimi wiosami i pomachali im na 0do widzenia”; a wszyscy mówili: 0Przypy§cie z powrotem i odwied›cie nas znowu; na pewno przywie›cie ze sob waszego Mistrza, kiedy wrócicie, aby nas znowu odwiedziø”. Oni pynŸli na drug stronŸ jeziora, a bya to dosyø duŒa odlego™ø. I musieli mocno robiø wiosami, by tam dopyn ø tej nocy. MogŸ wiŸc sobie w pewien sposób wyobraziø, jak siŸ czuli. By to dla nich wielki dzie§. Widzieli, Œe dziay siŸ wielkie rzeczy. Wielu zostao zbawionych i uwierzyo w Pana Jezusa. I mieli za sob bardzo trudny dzie§, powstrzymuj c ludzi z dala od ich Mistrza, aby On móg im usugiwaø i przynie™ø Œycie zgubionym. I oni byli zmŸczeni i wyczerpani. Jednak, gdy opuszczali swoich przyjació^ Mieø przyjació ma wielkie znaczenie _ kiedy czowiek musi im powiedzieø 0do widzenia”. To jest _ to jest okropna rzecz. I ja odczuwam w ten sposób, odczuwam tak bardzo to brzemiŸ, które oni mieli, bo wiem, jak to jest ze mn . W tym czasie, kiedy siŸ czowiek zapozna z grup ludzi, po prostu^ Oni zaczynaj poznawaø, Œe nie jestem jakim™ super czowiekiem, Œe jestem po prostu bratem. I oni 14 MÓWIONE S~OWO zaczynaj ^ Wszyscy zaczynaj siŸ czuø dobrze. A potem czowiek musi powiedzieø: 0Do widzenia. Zobaczymy siŸ znowu kiedy™. Mam nadziejŸ”. Trudno powiedzieø co™ takiego. 31 OczekujŸ tego czasu, kiedy siŸ spotkamy tam, gdzie nie bŸdziemy wiŸcej mówiø 0do widzenia” _ tam po drugiej stronie. A niektórzy moi drodzy starzy bracia tutaj i towarzysze polowa§ _ ja spotkam siŸ z wami gdzie™ tam na ™cieŒkach grubej zwierzyny, które siŸ w ogóle nie ko§cz . Ja was tam bŸdŸ oczekiwa _ gdzie™ na tej ™cieŒynie, o ile nie powrócŸ tutaj w odwiedziny, zanim zostaniemy zabrani. I jak oni musieli kiwaø rŸkami, zrobili kilka zamachów wiosami i znowu kiwali. A w ko§cu, kiedy siŸ jezioro uspokoio kiedy so§ce zachodzio, maa ód› torowaa sobie drogŸ na drug stronŸ przy pomocy wiose _ oni zrobili kilka zamachów wiosami, potem machali swoimi rŸkami na do widzenia. A potem kto™ inny jeszcze pozna kogo™ innego i pomacha mu na do widzenia. Mniej wiŸcej w taki sposób ta ód› wyruszya na wody jeziora. W ko§cu poŒegnali siŸ po raz ostatni, z odlego™ci, z której moŒna byo jeszcze dosyszeø. I musiaa tam zapanowaø duga cisza. Nikt nic nie mówi, poniewaŒ musieli popychaø t ma ód› naprzód. I oni utrzymywali pewien rytm, kiedy wiosowali wspólnie w tej odzi, poniewaŒ ona by inaczej zataczaa koo. A wiŸc oni wiosowali w pewnym rytmie i byø moŒe byli do™ø zmŸczeni. 32 Chyba to musia byø mody Jan, który najpierw przesta wiosowaø i chcia sobie odsapn ø, jak to mówimy. On by jeszcze mody i delikatny. I on nie by tak mocny, jak ci starzy, krŸpi rybacy, którzy pywali na jeziorach i w burzach, wiosuj c w odziach. I on musia siŸ zmŸczyø najpierw. WiŸc on musia powiedzieø najpierw: 0Fju, bracia, odpocznijmy trochŸ”. I kiedy siŸ zatrzyma i odsun kosmyk czarnych wosów ze swoich oczu, a ód› posuwaa siŸ jeszcze si rozpŸdu po wodzie, pyn c naprzód, syszŸ, jak on zacz mówiø: 0Odczuwam, Œe chciabym po™wiadczyø”. Ja to lubiŸ. LubiŸ dobre naboŒe§stwo ze ™wiadectwami, kiedy macie o czym™ ™wiadczyø. OtóŒ, je™li nie masz nic do powiedzenia i wstaniesz po prostu i powiesz to samo, co powiedziae™ poprzedniego wieczora i ubiegego roku, to staje siŸ to nudne. Lecz je™li masz naprawdŸ takie ™wieŒe ™wiadectwo, Œe go juŒ duŒej nie moŒesz powstrzymaø, Œe Pan uczyni co™ dla ciebie i ty to po prostu musisz powiedzieø go™no, ja to lubiŸ. 33 W domu nazywali™my to zazwyczaj ™wiadectwem praŒonej kukurydzy na suchej patelni. OtóŒ, ilu z was wie, co to jest praŒona kukurydza na suchej patelni? ChcŸ wam powiedzieø, co siŸ przy tym dzieje. We›miecie mae Œóte ziarno i pooŒycie je na gor cy piec, i NIE BÓJCIE SI£ 15 ono wyskoczy wysoko do góry Œóte, zamieni siŸ w biae i spada w dó dwa razy wiŸksze i poowŸ ja™niejsze, raczej poowŸ lŒejsze, niŒ byo przedtem. To jest ™wiadectwo. Rozumiecie? To wa™nie czyni ™wiadectwo. May Œóty _ obawiasz siŸ zrobiø cokolwiek, a potem, zanim siŸ spostrzeŒesz, moc i ogie§ Ducha šwiŸtego nawiedza ciŸ i zmienia z Œótego w biaego. I ty siŸ czujesz tak lekkim, Œe po prostu^ Widzisz, juŒ wiŸcej nie jeste™ zakotwiczony do ziemi. WiŸc ja lubiŸ ™wiadectwo praŒonej kukurydzy. 34 I musia to byø mody Jan, który chcia powiedzieø ™wiadectwo. On powsta w odzi i powiedzia: 0OtóŒ, pragnŸ pierwszy zoŒyø ™wiadectwo i powiedzieø to, kiedy odpoczywamy. Jestem zupenie zadowolony i upewniony, moi bracia. Dzisiaj ugruntowao siŸ to w moich my™lach, Œe nie na™ladujemy jakiego™ fanatyka, jak pozostay ™wiat chce nas zmusiø do wierzenia i wmówiø, Œe na™ladujemy. My na™ladujemy Tego, o Kim mówi Pismo šwiŸte. Ta sprawa zostaa zaatwiona dzisiaj. PragnŸ teraz zoŒyø moje ™wiadectwo”. 0Urodziem siŸ i wyrosem tam nad Jordanem. Przypominam sobie, Œe przed wielu laty, kiedy Œyem na brzegach Jordanu, zupenie blisko tego brodu, po którym przeszed Izrael z wielkim wojownikiem Jozuem. On zabra skrzyniŸ przymierza, a Duch šwiŸty otworzy morze albo Jordan i oni przeszli na drug stronŸ _ wszyscy nasi ludzie po suchym l dzie, kiedy przyszli™my do tego kraju”. 0I przypominam sobie, Œe na wiosnŸ wychodziem i zbieraem kwiaty wzduŒ brzegu Jordanu, a po poudniu mogŸ jeszcze syszeø moj matkŸ, woaj c mnie i mówi c : TNuŒe, Janie, chod›. Ty _ musisz i™ø do óŒka. Musisz siŸ zdrzemn ø. Mali chopcy musz siŸ na chwilŸ zdrzemn ø po poudniu’. I ona siadywaa na werandzie z przodu i koysaa mnie w swoich ramionach. I mogŸ jeszcze ogl daø jej ™liczn twarz i jej wielkie, ™liczne, br zowe oczy 9ydówki, spogl daj ce na mnie w dó, i ona mi opowiadaa biblijne opowiadania”. 35 I wy wiecie, jest tak bardzo z rzecz , Œe nasze matki dzisiaj nie potrafi siŸ powstrzymaø od gospód i innych lokali, gdzie nie powinny chodziø, i nie umiej koysaø swoich dzieci i opowiadaø im opowiadania z Biblii. Taki jest kopot naszego narodu dzisiaj. Oni^ Niemal kaŒde dziecko na ulicy moŒe ci powiedzieø wiŸcej o Davey Crockett’owi, niŒ o Jezusie Chrystusie. To siŸ zgadza. I jak siŸ tym zaj ™wiat handlu. O, moi drodzy, wychowujcie dziecko tak, jak powinno chodziø. To jest prawd . 36 0OtóŒ, a ona bya^” _ powiedzia _ 0Ona mi zazwyczaj opowiadaa te dzieje. A jednym z najwaŒniejszych wydarze§, które 16 MÓWIONE S~OWO lubiem najwiŸcej, byo opowiadanie o tym maym chopcu, którego wielki prorok Eliasz wskrzesi z martwych. Dawniej lubiem to wydarzenie i zastanawiam siŸ, jakim czowiekiem musia byø Eliasz. I ona mi mówia: TWiesz co, Janie? Ten sam wielki Eliasz i Elizeusz _ obaj szli tamt drog ramiŸ w ramiŸ, id c do rzeki. Pomy™l tylko, oni tam szli tak niedawno. Ci dwaj wielcy prorocy szli do tej rzeki, a rzeka siŸ otwara. Oni przeszli tuŒ koo Jerycha’.” 0OtóŒ^ lecz tym gównym wydarzeniem, które mnie zawsze intrygowao, które mi ona opowiadaa^ Chciaem, Œeby mi to opowiadaa kaŒdego dnia _ mianowicie jak Bóg wyprowadzi nasz lud z niewoli w Egipcie, gdzie oni byli niewolnikami, i przyprowadzi ich na pustyniŸ, i zachowywa ich tam czterdzie™ci lat, i karmi ich mann z nieba. Patrz, ona mi to opowiadaa kaŒdego wieczora, Œe oni wychodzili kaŒdego poranka, kiedy Izrael by cay otulony w óŒkach i spali^ W ten sposób przygotowywaa mnie, by mnie pooŒyø do óŒka. Czy wiecie co? Powiedziaa, Œe Jahwe Bóg zst pi na ziemiŸ, a nastŸpnego poranka leŒa wszŸdzie na ziemi chleb, który zaspakaja ich gód przez cay dzie§”. 37 0I zazwyczaj mawiaem mamie: TMamo, czy Bóg mia tam specjalny chór anioów, którzy pracowali w nocy? I czy w niebie byo peno pieców piekarskich i On mówi: TNuŒe, po™pieszcie siŸ teraz, te dzieci s godne’, i oni upiekli wszystek ten chleb? A potem inna grupa anioów zaniosa go na dó i porozkadaa po caej ziemi?” 0Ona spojrzaa na mnie i powiedziaa: TNie, Janie; kochanie. Ty jeste™ jeszcze maym chopcem. Ty tego nie rozumiesz. Nasz wielki Jahwe jest Stworzycielem. On nie musia mieø specjalnych anioów, by upiekli ten chleb. On nie potrzebuje Œadnych pieców w niebie. On tylko wypowie Sowo, a chleb spada po caej ziemi. On jest Stworzycielem’. I ja nie mogem zrozumieø, jak siŸ to dziao, lecz to wydarzenie intrygowao mnie jako™”. 38 0I ja obserwowaem naszego Pana w wielu sprawach: w uzdrawianiu chorych i tak dalej. Lecz dzisiaj, bracia, kiedy Go widziaem, jak wzi tych piŸø buek i dwie rybki od tego maego chopca _ byo to jego drugie ™niadanie^ który poszed na wagary ze szkoy. Kiedy widziaem, jak On je wzi i powiedzia: TPoleø ludziom, Œeby usiedli po piŸødziesi t’ i kiedy moich piŸødziesi t usiado, wdrapaem siŸ na t skaŸ, i obserwowaem, co On bŸdzie czyni. A kiedy On wzi ten bochenek chleba i odama z niego poowŸ i pooŒy j na talerz, w tym samym czasie, kiedy Jego rŸka wrócia z powrotem, bya tam kolejna poowa upieczonego chleba”. 0OtóŒ, miŸdzy Nim a Jahwe byo pewne po czenie, poniewaŒ On stworzy ten chleb oraz te ryby wprost tam przede mn . Nikt inny NIE BÓJCIE SI£ 17 prócz Jahwe nie móg tego uczyniø. I jest to ten sam Bóg, o którym mówia mi moja matka, który by wówczas tam na pustyni, który przyniós na ziemiŸ chleb stworzony w niebiosach. My, naszymi wasnymi oczami widzimy Go dzisiaj tworz cego chleb wprost przed nami”. 39 Czy pomy™leli™cie kiedy o tym, jak atomow energiŸ On musia wyzwoliø? Sk d bya ta m ka? Nie tylko m ka, lecz on by juŒ upieczony w bochenki, gotowy do spoŒywania. On mia rybŸ. On najpierw pomnoŒy t rybŸ. Lecz teraz On rozama rybŸ na poowy, a na jej miejscu urosa kolejna ryba. Lecz ta ryba, która bya tutaj podawana, bya juŒ upieczona, usmaŒona, a pomnaŒaa siŸ równieŒ. Co On uczyni? O, On jest Bogiem. Tylko to wypowiedzia; to byo wszystko, co On musia uczyniø, On _ jest to^ OtóŒ, ten may chopiec, to mae drugie ™niadanie, które on mia, nie byo zbyt duŒe w jego rŸkach, lecz kiedy on to, co mia da do r k Jezusa, nakarmio to tysi ce ludzi. I moŒe taka maa wiara^ Wy powiecie: 0OtóŒ, Œyczybym sobie, Œebym mia wielk wiarŸ”. ChociaŒ masz ma wiarŸ, to masz dosyø wiary, by przyj™ø do zboru. A zatem, jeŒeli masz tyle wiary, dlaczego nie oddasz jej po prostu do r k Jezusa, a to nakarmi tysi ce, jeŒeli ty^ Nie masz jej wiele w swoich rŸkach. Lecz z chwil6, kiedy ona jest w Jego rŸkach, bŸd6 siŸ dziaø cuda _ jeŒeli przekaŒesz t6 wiarŸ do Jego r6k. 40 ZauwaŒcie, Jan by cay podniecony. I syszŸ, jak Andrzej mówi: 0ChwileczkŸ tylko, synu. Nie koysz tak t odzi . Wykorzystaj swój czas. Nie b d› zbytnio podniecony. Wiesz, mimo wszystko jeste™my tutaj na jeziorze”. 0OtóŒ, to po prostu sprawia, Œe moje serce jest tak wzruszone” _ powiedzia on _ 0kiedy widzŸ i wiem, Œe Bóg objawi nam Samego Siebie tutaj w Czowieku, którego moŒemy siŸ dotkn ø”. On powiedzia: Nic dziwnego, iŒ prorok powiedzia, Œe On bŸdzie Emanuelem, Œe Bóg bŸdzie reprezentowany tutaj w Nim. I widzimy Go, czyni cego te same dziea, które czyni Ojciec. Nic dziwnego, Œe On móg powiedzieø tym faryzeuszom: TJeŒeli Ja^ Kto moŒe Mnie potŸpiø z grzechu? KtóŒ moŒe Mnie oskarŒyø? JeŒeli nie czyniem wszystkiego, co Biblia mówi, Œe bŸdŸ czyni^’” 41 Wy wiecie, grzech to niedowiarstwo. Wiecie^ Czy wiedzieli™cie, Œe kamanie nie jest grzechem? Popenianie cudzoóstwa nie jest grzechem. Picie whisky, palenie papierosów, przeklinanie, uŒywanie Imienia Pana na próŒno _ to nie jest _ to nie jest grzechem. To s atrybuty niewiary. Ty to czynisz, poniewaŒ nie jeste™ wierz cym. Istnieje tylko jedna rzecz^ Powiedziaem to pewnego wieczora w metodystycznym ko™ciele. A pewna stara siostra tam staa, wiecie, z wysokim konierzem, ona 18 MÓWIONE S~OWO powiedziaa: 0Kaznodziejo Branham, proszŸ, powiedz mi, co jest grzechem?” Ja odrzekem: 0Niedowiarstwo”. To siŸ zgadza. Ty to czynisz, poniewaŒ jeste™ niewierz cym. JeŒeli to czynisz, to jeste™ ci gle niewierz cym. To siŸ zgadza. S tylko dwie rzeczy, albo jeste™ wierz cym, albo niewierz cym. Zatem, kiedy Biblia mówi: 0Kto nie wierzy, juŒ jest potŸpiony”. Rozumiecie? WiŸc grzech jest niedowiarstwem. A to s tylko atrybuty niedowiarstwa. 42 A Jezus powiedzia: 0Kto moŒe Mnie oskarŒyø o niedowiarstwo?” Oraz 0JeŒeli Ja nie czyniŸ spraw Mojego Ojca, to Mi nie wierzcie. Lecz je™li czyniŸ te sprawy, a wy Mi pomimo tego nie moŒecie wierzyø, to wierzcie sprawom, które Ja czyniŸ”. Widzicie wiŸc, Œe On czyni tutaj to samo, co czyni Bóg. PragnŸ siŸ was teraz zapytaø, bracia, jeŒeli Œycie Jezusa Chrystusa jest w Ko™ciele, to Ko™ció z pewno™ci6 bŸdzie czyni to samo, co On czyni, poniewaŒ to samo Œycie jest w nim. JeŒeli tu stoi brzoskwinia, a ja wyjmŸ z niej cae Œycie brzoskwini i woŒŸ do niej Œycie jaboni, to jakie owoce ona bŸdzie rodziø? Jabka. Takie wa™nie Œycie jest w niej. Zatem, jeŒeli Œycie, które byo w Chrystusie, jest w nas, to ono zrodzi owoc, który On przyniós. Ono to musi uczyniø! 43 I do jakiego zamieszania dostali siŸ ludzie dzisiaj, którzy my™l , Œe chrze™cija§stwo jest jedn z najbardziej niefrasobliwych rzeczy. Oni tylko wpisz swoje nazwisko do ksiŸgi i kto™ ich pokropi, czy co™ innego, i podaj kaznodziei praw rŸkŸ na znak spoeczno™ci, i na tym sprawa zaatwiona, i Œyj sobie dalej tak samo. To nie jest chrze™cija§stwo. Chrze™cija§stwo to samozaparcie. Bierz codziennie swój krzyŒ. Na™laduj Go. Umrzyj rzeczom tego ™wiata. A wtedy wszystko potŸpienie zniko. 0Dlatego nie ma potŸpienia dla tych, którzy s w Chrystusie Jezusie”. Jak wejdziemy do Niego? Przez przy czenie siŸ? Nie. Przez u™ci™niŸcie doni? Nie. Przez zjednoczenie siŸ, czy dziŸki wyksztaceniu? 1Przez jednego Ducha jeste™my wszyscy ochrzczeni w jedno ciao”. Przez chrzest Duchem šwiŸtym jeste™my w Chrystusie i 1dlatego nie ma potŸpienia dla tych, którzy s6 w Jezusie Chrystusie, którzy nie wedug ciaa chodz6, ale wedug Ducha”. Amen. O, to sprawi, Œe kto™ bŸdzie krzycza. Amen. Byø tam mimo wszystko, to jest dobra rzecz. W porz dku. Stwierdzamy tu teraz, Œe nastŸpnym czowiekiem skadaj cym ™wiadectwo musia byø Piotr. SyszŸ, jak on mówi: 0Czy mogŸ teraz powiedzieø moje ™wiadectwo?” 44 Wiecie, kiedy czowiek ma co™, by o tym po™wiadczyø, to musi NIE BÓJCIE SI£ 19 niemal otrzymaø pozwolenie, bo inni mówili z podnieceniem _ to naboŒe§stwo ze ™wiadectwami byo w toku. Stara ód› koysaa siŸ tylko, a ci bracia poklepywali siŸ po nogach i przeŒywali tam na jeziorze wspania chwilŸ. Chciabym tam byø w™ród nich. Czy i wy nie chcieliby™cie tam byø i suchaø tych ™wiadectw? Mody Jan musia usi ™ø. On powiedzia wszystko, co móg powiedzieø w tej chwili. Szymon powsta. On powiedzia: 0Wy wiecie, kiedy Andrzej zacz chodziø do tego czowieka, o którym cay kraj my™la, Œe jest jakim™ dzikim czowiekiem _ ten Jan^ Ko™ció my™la, Œe on by czowiekiem, który przesadza w tej sprawie. Mimo wszystko jego ojciec by kapanem. A on^ Wiecie, jest zwyczajem w™ród naszych ludzi, Œe syn na™laduje ojca, cokolwiek on czyni. Lecz wy wiecie, jego dzieo byo tak wielkie. Zamiast chodziø tam do tej wielkiej szkoy i byø przesi kniŸty doktryn tego^ Jego misja bya zbyt wielka. Bóg zabra go na pustyniŸ w wieku dziewiŸciu lat. 45 I on pokaza siŸ na widowni ponownie w wieku trzydziestu lat, bowiem jego zadaniem byo przedstawiø Mesjasza. Mesjasz mia mieø znak, a on musia wiedzieø, jaki by ten znak. Gdyby on tam przyszed i mia w sobie jakie™ denominacyjne zastrzyki _ wiecie, kto™, jaki™ wielki biskup powiedziaby, wzglŸdnie jaki™ wielki ksi dz powiedziaby: 0NuŒe, suchaj Janie, wiemy, Œe ty masz przedstawiø Mesjasza, jak byo powiedziane przez anioa, i masz przedstawiø^ Czy nie my™lisz, Œe brat Taki-i-taki tutaj dokadnie spenia te wymagania?” On mógby temu ulec. Widzimy jednak, Œe on odseparowa siŸ od wszystkich, Œeby móg tylko suchaø i zrozumieø, co Bóg powiedzia o tym. I ja my™lŸ, Œe to jest dobra lekcja dla nas dzisiaj wieczorem. JeŒeli odseparujemy siŸ od wszystkich tych dogmatów, które ustanowili ludzie, od wyzna§ wiary i tym podobnych rzeczy, i popatrzymy do Biblii i zobaczymy, co Bóg powiedzia o tym^ On powinien wiedzieø, co On ^?^ Jego Sowo, Jego KsiŸga. Dlatego wa™nie lubiŸ pen EwangeliŸ, nie poowŸ z niej, lecz ca , pen EwangeliŸ. 46 NastŸpnie on powiedzia: 0Najpierw, jak wiecie, wbieg do ™rodka Andrzej i powiedzia, Œe ten kaznodzieja powiedzia, iŒ zobaczy znak Mesjasza nad jakim™ czowiekiem. Bya to šwiato™ø w postaci goŸbicy, zstŸpuj ca w dó, a ten kaznodzieja J widzia. Byo tam wielu ludzi, ale nikt inny Jej nie widzia, prócz kaznodziei. WiŸc ja nie mógbym za tym polecieø. Syszaem o tym wszelkiego rodzaju wie™ci, wiŸc po prostu zapomniaem o tym, wiecie. A pewnego wieczora on przyszed do mnie i powiedzia: TPowiniene™ tam po prostu pój™ø i posuchaø Go raz. On bŸdzie tu na brzegu nastŸpnego poranka i ty powiniene™ tam pój™ø’.” 20 MÓWIONE S~OWO 0OtóŒ” _ pomy™laem _ 0biedny stary Andrzej. On i ja wiosujemy w tej odzi juŒ dugi czas. Przypominam sobie, Œe pewnego dnia rozmawiaem z moim tat , a on by dobrym, starym faryzeuszem. On po prostu Œy w tym ko™ciele i by w nim filarem. A jego siwe wosy^ Pewnej nocy, po owieniu ryb^ Byli™my ubodzy. Musieli™my Œyø po prostu skromniej _ na ile nas byo staø”. 47 0A wielokrotnie, kiedy ojciec i matka Œyli, ona zgromadzaa nas zazwyczaj koo siebie rano, zanim wypynŸli™my, by zarzuciø nasze sieci do wody. Mieli™my dugi i musieli™my zowiø ryby. I modlili™my siŸ do Jahwe, aby napeni nasze sieci tego dnia. I jak siŸ tata ucieszy, kiedy mieli™my obfity poów ryb i on podpyn do brzegu, wyst pi na brzeg, usiad i dziŸkowa Bogu, Œe da nam tyle ryb owego dnia, bo mogli™my teraz spaciø nasze dugi i mieli™my co™ do zjedzenia wieczorem, i oczekiwali™my, Œe nastŸpnego poranka^” 0A pewnego wieczora, kiedy sko§czyli™my dziŸkowaø Panu, przypominam sobie, Œe tata usiad z boku na gejtawie odzi. I on mnie tam zawoa i powiedzia: TSzymonie, ty wiesz, Œe tŸskniem cae moje Œycie, bym siŸ móg doŒyø tego dnia, bym móg zobaczyø Mesjasza. I mieli™my Go obiecanego wiele lat. Wszyscy nasi ludzie wygl dali Go. MojŒesz nam powiedzia, Œe On przyjdzie. Wszyscy prorocy mówili o Nim. Lecz Szymonie, synu, nie mieli™my w™ród nas proroka juŒ setki lat. A kiedy ko™ció zdryfowa do chodnego, formalnego stanu^ Lecz ja wierzŸ, Œe ten czas nadchodzi. JeŒeli widzisz moje siwe wosy^ Przypuszczam, Œe nie bŸdŸ Œy tak dugo, by to zobaczyø. Jestem juŒ stary obecnie. Lecz Szymonie, zanim przyjdzie Mesjasz, szatan po™le najpierw mnóstwo faszywych bredni i przyjd faszywi mesjasze. Lecz ja chcŸ, Œeby™ zawsze pamiŸta, Szymonie, nie odchod› nigdy od tego Pisma šwiŸtego’.” 48 0Naszym ludziom jest powiedziane w tej Biblii, Œe Sowo Pa§skie przychodzi do proroka, tylko do proroka. A potem, ten prorok musi byø najpierw potwierdzony przez Boga. On musi mówiø Sowo, a to Sowo musi siŸ urzeczywistniø kaŒdym razem”. Oni siŸ urodz prorokami. Nie s nimi dlatego, Œe kto™ woŒy na nich rŸce i uczyni ich prorokami; oni siŸ urodz prorokami. Istnieje dar proroctwa, który moŒe przyj™ø, lecz prorok jest urodzony jako prorok. Jeremiasz nim by. Dlaczego? Bóg powiedzia: 0Zanim zostae™ uksztatowany w onie twojej matki, Ja przeznaczyem ciŸ za proroka nad narodami”. Jan Chrzciciel siedemset dwana™cie lat zanim siŸ urodzi _ Izajasz powiedzia, Œe on by gosem woaj cego na pustyni. Jezus Chrystus by Synem BoŒym przed zaoŒeniem ™wiata. On by Nasieniem niewiasty, które miao zetrzeø gowŸ wŸŒa. Oczywi™cie. NIE BÓJCIE SI£ 21 Bóg jest^ Bóg ustanawia te sprawy. Bóg ustanowi w ko™ciele apostoów, proroków, nauczycieli, pastorów, ewangelistów. Bóg postawi tych wszystkich w ko™ciele. Potem istnieje dziewiŸø róŒnych darów, które dziaaj w tym ko™ciele. Lecz to s urzŸdy, które s czynne w ko™ciele. 49 0I wy wiecie, On mi powiedzia: TSynu, my na™ladowali™my MojŒesza i jego zakon. OtóŒ, MojŒesz powiedzia nam, Œe ten Mesjasz, kiedy On przyjdzie, bŸdzie prorokiem’.” 0My™laem wiŸc, Œe tam pójdŸ i zobaczŸ, kim jest ten mody czowiek rozniecaj cy tam wszystkie te emocje”. Dalej powiedzia: 0Ludzie zostaj przez Niego uzdrowieni. My™laem wiŸc, Œe tam pójdŸ. I pewnego dnia, kiedy mieli™my wypukane wszystkie sieci i rozoŒone na brzegu, On tam przyszed, by gosiø. I ja sobie wzi em jakiego™ pniaka _ usiadem na kawaku drzewa wypawionego na brzeg. A kiedy On zacz mówiø, poznaem, Œe w tym MŸŒu byo co™ innego, poniewaŒ On mówi jak czowiek, który wie, o czym mówi”. 0A kiedy podszedem bliŒej do Niego, On spojrza mi prosto w twarz i powiedzia: TTy nazywasz siŸ Szymon i jeste™ synem Jonasza’. On powiedzia to, posuguj c siŸ^ To byo dla mnie wystarczaj ce. Nie tylko udowodni, Œe jest prorokiem; On mnie zna przedtem, nim mnie w ogóle zobaczy. On zna mnie i On zna równieŒ mojego bogobojnego starego ojca, który mi powiedzia, Œe to bŸdzie znakiem Mesjasza. I ta sprawa staa siŸ dla mnie jasna”. O, moi drodzy. Jak by on cay podniecony równieŒ. 50 Musia to byø Filip, który wyskoczy na nogi w tej chwili i rzek: 0Pozwólcie mi zoŒyø ™wiadectwo. Czekajcie chwileczkŸ. Pozwólcie, Œe co™ powiem”. Powiedzia: 0OtóŒ, bracie Natanaelu, nie spo§ teraz wstydem”. On powiedzia: 0Ja tam staem w tym czasie, bracia, jak sobie wszyscy przypominacie, i widziaem, jak siŸ to dziao. I wiem, Œe to wa™nie jest znak Mesjasza. I wy wiecie, Œe nie upynŸo wiele czasu, kiedy Natanael i ja studiowali™my to w Pi™mie šwiŸtym. WiŸc ja po™pieszyem dookoa tej góry na drug stronŸ _ okoo piŸtnastu mil i rzekem _ znalazem Natanaela modl cego siŸ pod drzewem. I powiedziaem: 0Natanaelu, chod› i zobacz, Kogo znale›li™my _ Mesjasza _ Tego, o którym mówi MojŒesz _ Jezusa z Nazaretu, Syna Józefa’. I czy sobie przypominasz, Natanaelu, co powiedziae™?” 0Tak, przypominam sobie. Na pewno”. 0OtóŒ, ty wówczas powiedziae™: TCzy z Nazaretu mogoby wyj™ø co™ dobrego?’ A ja powiedziaem: TChod› i zobacz’. A kiedy szli™my dookoa, przypominam sobie, Œe rozmawiali™my i ja ci opowiadaem, co On rzek Szymonowi, i powiedziaem ci, Œe On moŒe powie ci równieŒ, kim jeste™. I ty tam szede™ i powiedziae™: TOtóŒ, bŸdŸ to musia zobaczyø, by w to uwierzyø’. I przypominam sobie, jak szede™ 22 MÓWIONE S~OWO ze zoŒonymi rŸkami za sob , a kiedy znalaze™ siŸ w Jego Obecno™ci, czy wiesz, co siŸ stao?” 0Oczywi™cie, Œe wiem”. 0On powiedzia: Oto Izraelczyk, w którym nie ma zdrady”. 0I ja sobie przypominam, jak ciŸ to pozbawio animuszu. I ty rzeke™: TRabbi, kiedy Ty poznae™ mnie w ogóle? Oto jestem tutaj. Wa™nie przyprowadzono mnie na to naboŒe§stwo. I jak Ty mnie w ogóle poznae™? Ty nie widziae™ mnie nigdy w Swoim Œyciu. Jak mnie w ogóle znasz?’” 0On odpowiedzia: TPatrz, zanim ciŸ Filip zawoa, kiedy bye™ pod tym drzewem, widziaem ciŸ’.” 0O, przypominam sobie, co rzeke™. Podszede™ do Niego i rzeke™: TRabbi, Ty jeste™ Synem BoŒym; Ty jeste™ Królem Izraela’.” 51 Musia to byø Andrzej, który powiedzia: 0Teraz kolej na mnie, abym zoŒy ™wiadectwo. Czy sobie przypominacie, jak my™leli™my pewnego razu, Œe pójdziemy do Jerycha? I my wiemy, jak ten stary ™lepy czowiek tam w Jerychu wyszed pewnego dnia i chcia^ A my™my nawet nie mogli znie™ø jego krzyku. On krzycza ci gle w kóko. A jego wiara zatrzymaa naszego Pana i on otrzyma swój wzrok”. 0I czy sobie przypominacie, kiedy zatrzymali™my siŸ tam na wzgórzu w Samarii i poszli™my do miasta, by kupiø Œywno™ø? I kiedy odeszli™my _ chcieli™my, Œeby On szed do miasta razem z nami, by co™ zje™ø. A On nie chcia i™ø. On po prostu nie poszed. On powiedzia: TJa mam pokarm do jedzenia, o którym wy nie wiecie’. Potem, kiedy powrócili™my z miasta, widzieli™my, Œe On mówi z kobiet zej sawy. Ona bya napiŸtnowana. I my™leli™my: TCo to robi nasz Mistrz tam przy studni, rozmawiaj c z t niewiast zej sawy?’ Przypominacie sobie, Œe w™liznŸli™my siŸ do krzaków za studni i suchali™my, co oni mówi . A On powiedzia jej: TNiewiasto, daj Mi piø’. Byli™my zaskoczeni, kiedy pomy™leli™my, Œe nasz Mistrz rozmawia z tak niewiast ”. Widzicie, oni nie byli jeszcze cakiem nawróceni. Ci6gle mamy jeszcze takich ludzi, którzy sobie my™l6, Œe chrze™cijanin nie powinien rozmawiaø z pijakiem czy z prostytutk6. Z takim wa™nie czowiekiem powinien on rozmawiaø. Z takim czowiekiem on powinien^ Wa™nie taki czowiek jest upady. Taki czowiek zostanie podniesiony. Taki wa™nie czowiek potrzebuje Boga. 52 0WiŸc suchali™my Go, a ta rozmowa toczya siŸ dalej. I w ko§cu On powiedzia jej: TId›, zawoaj swego mŸŒa i przyjd›cie tutaj’. A ona odrzeka: TJa nie mam mŸŒa’.” NIE BÓJCIE SI£ 23 I Andrzej powiedzia: 0Czy sobie przypominacie, jak wszyscy patrzyli™my siŸ wzajemnie na siebie? Nie do wiary, On siŸ tym razem pomyli. Gdzie™ zostaa tu popeniona gafa, bo On mówi jej tutaj: TId›, przyprowad› twego mŸŒa’, a ona odpowiada: TJa nie mam mŸŒa’. A On jej powiedzia: TPrawdŸ powiedziaa™’. I wtedy byli™my wszyscy zaskoczeni. Co teraz powiemy? OtóŒ, On powiedzia tej kobiecie, Œe ma mŸŒa, a ona siŸ odwraca i mówi, Œe nie ma mŸŒa. A tutaj jest nasz Mistrz i tutaj jest ten znak Mesjasza, którego mieli™my wygl daø, a oto _ zawiodo to. I byli™my zdumieni, patrzyli™my siŸ jeden na drugiego. A wtedy On powiedzia: TPrawdŸ powiedziaa™, poniewaŒ miaa™ piŸciu mŸŒów, a ten, którego masz obecnie i z którym Œyjesz, nie jest twoim mŸŒem’. I przypominacie sobie, jak ta kobieta spojrzaa na Niego i powiedziaa: TPanie, widzŸ, Œe Ty jeste™ prorokiem’.” 53 OtóŒ, ta wielka ™wiatowa rada ko™cioów w owym czasie, kiedy oni spojrzeli na to, orzekli: 0Ten czowiek jest wróŒbiarzem. Ten czowiek ma diaba; On jest Belzebubem”. Czy pomy™leliby™cie sobie, Œe religijni przywódcy potrafili wyci gn ø z tego taki wniosek i do tego w czasie, kiedy siŸ to miao wypeniø i byo to zgodne z Pismem šwiŸtym? Lecz oni to uczynili. I oni to ci gle czyni . Oni orzekli: 0To jest^ O, to jest zy duch w tym czowieku; dlatego On tak postŸpuje. On jest po prostu _ On jest Belzebubem; tym wa™nie jest”. Lecz ta zwyka kobieta zej sawy powiedziaa: 0Panie, widzŸ, Œe Ty jeste™ prorokiem”. Jak ona poznaa, Œe On jest prorokiem? PoniewaŒ On powiedzia jej co™, co byo w jej Œyciu. Ona rzeka: 0Ty jeste™ prorokiem”. I ona rzeka: 0OtóŒ, my wiemy, my Samarytanie, my wiemy, Œe kiedy przyjdzie Mesjasz, On bŸdzie czyni te sprawy. On nam powie wszystkie te sprawy”. A Jezus spojrza jej do twarzy i powiedzia: 0Ja Nim jestem”. I na tym bya sprawa zaatwiona. Nie miaa juŒ Œadnego pytania. Znak by podany. Ona go przyjŸa. Ona go poznaa. Upu™cia swoje wiadro z wod na ziemiŸ i pobiega do miasta. 54 OtóŒ, zgodnie z tradycj ^ I kaŒdy, kto juŒ podróŒowa, wie o tym; ona nie powinna bya to czyniø. To jest nieetyczne, Œeby taka kobieta zej sawy jak ona _ takiego rodzaju kobieta mówia cokolwiek mŸŒczy›nie na ulicy. Absolutnie nie. Lecz patrzcie, ona co™ znalaza. Ona bya jak pon cy dom w wietrznym dniu. Nie moŒna jej byo odepchn ø. Ona znalaza co™ rzeczywistego. Ona biegaa po ulicach i mówia: 0Chod›cie, zobaczcie Czowieka, który 24 MÓWIONE S~OWO mi powiedzia te sprawy, które czyniam. Czy to nie jest Sam Mesjasz?” Amen. BoŒe, daj nam trochŸ wiŸcej takich nawróconych. 0Wy wiecie, Œe wygl damy Mesjasza” _ mówia. 0Spodziewamy siŸ Go. A tam siedzi MŸŒczyzna, wa™nie tam przy studni teraz, który mi powiedzia te sprawy, które czyniam. Czy to wa™nie nie jest znak Mesjasza, którego mamy wygl daø?” I oni wprowadzili Go do miasta. On tego juŒ nigdy wiŸcej nie uczyni. Lecz Biblia mówi nam, Œe ludzie tego miasta uwierzyli w Niego na skutek ™wiadectwa tej kobiety. Amen. Jak Bóg moŒe czyniø róŒne sprawy. Oni temu uwierzyli. Ten Czowiek nie by nigdy przedtem w tym mie™cie, a sta tam i powiedzia tej kobiecie, Œe miaa piŸciu mŸŒów. I to byo prawd . I w tej wa™nie godzinie, w tym czasie uwierzyli temu. 55 Dlaczego my nie moŒemy w to uwierzyø? Dlaczego Tucson nie moŒe temu uwierzyø? Dlaczego ™wiatowy ko™ció nie moŒe temu uwierzyø? Dlaczego Ameryka nie moŒe temu uwierzyø? Dlaczego ™wiat nie moŒe temu uwierzyø? Tutaj jest Pismo šwiŸte mówi6ce, Œe On powinien byø tutaj w tym czasie i On jest tutaj w™ród nas. Wiecie, ja siŸ obawiam, Œe ko™ció jest peny^ wzglŸdnie sprzedawa zbyt duŒo starych czasopism z aferami miosnymi zamiast Sowa BoŒego. To wa™nie jest przyczyn tego. Ludzie mog ci wiŸcej powiedzieø o tym, kto bŸdzie nastŸpn gwiazd filmow , która wyst pi, niŒ mówiø o dziaaniu Ducha šwiŸtego. Amen. To siŸ zgadza. Gdyby™my po™wiŸcili wiŸcej czasu we wtorek wieczorem i we ™rodŸ wieczorem i chodziliby™my do zboru na naboŒe§stwo modlitewne, zamiast pozostaø w domu i ogl daø programy telewizyjne _ 0Kto kocha ZuziŸ”, czy co™ podobnego i pozostawaø z dala od zboru, to by™my wiedzieli wiŸcej o naszej Biblii i wiedzieliby™my, co powinni™my mieø w tym czasie. To siŸ zgadza. Lecz widzicie, odeszli™my od tego. Bóg da nam zbory i znakomitych pastorów, i napenionych Duchem šwiŸtym ludzi, a my jeste™my po prostu _ jeste™my tacy grubia§scy w naszych duszach, tacy nadŸci i mamy tego wszystkiego dosyø, Œe siŸ juŒ wiŸcej o to nie troszczymy. O, moi drodzy. My potrzebujemy _ trzeba nam wstrz su. Potrzebujemy, Œeby siŸ co™ z nami stao. 56 OtóŒ, moŒe zostali™my zawstydzeni. OtóŒ, ja przyszedem do zielono™wi tkowców trochŸ pó›niej. Urodziem siŸ poza sezonem. Lecz przypominam sobie, jak czytaem o tym, co dziao siŸ na Azusa Street. I przypominacie sobie, kiedy oni miewali te wielkie naboŒe§stwa _ oni siŸ modlili ca noc. A zatem, wasi ojcowie, ci NIE BÓJCIE SI£ 25 starzy pracownicy na niwie, oni siŸ modlili przez ca noc i po™cili wiele dni, i czekali na Boga tak dugo, aŒ Bóg odpowiedzia. Dzisiaj nie potrafimy pozostaø u otarza piŸø minut. Co™ jest nie tak. Jaka jest przyczyna? Dawniej podróŒowaem ze starym metodystycznym kaznodziej objeŒdŒaj cym miejscowo™ci na koniu. On powiedzia mi pewn krótk pie™§. 0Popu™cili™my cugli, popu™cili™my cugli, zawierali™my kompromis z grzechem. Popu™cili™my cugli i owce wyszy, lecz jak dostay siŸ kozy do ™rodka?” Popu™cili™my cugli. To wa™nie siŸ stao, zawierali™my kompromisy. I musimy odej™ø od tego. Te staromodne naboŒe§stwa, jak wówczas na Azusa Street, staromodna zielono™wi tkowa religia w gŸbi lasów pod goym niebem, prostolinijna jak lufa strzelby, u™miercaj ca grzech religia _ bracie, ona ciŸ nie pobielia; ona obmya do bieli. Ona uczynia co™ dla ludzi. 57 A dzisiaj, kiedy odeszli™my od tego, stali™my siŸ rozlu›nieni. Stali™my siŸ podobni do tego ™wiata. Jest to bardzo ze. I dzisiaj wiŸkszo™ø ludzi nie chce czowieka, który powstanie i bŸdzie mówi prawdŸ o tym. Oni chc jakiego™ modego chystka z fryzur z Hollywoodu, wyperfumowanego cakiem, który wyst pi zaraz za kazalnicŸ i opowiada jak ™ teologiŸ, której nauczy siŸ na jakim™ cmentarzu, czy w seminarium^ Lecz teraz, wybaczcie mi. Jest to jedno i to samo _ dom trupów. Zatem, znajdujemy to wszŸdzie. Oni nie chc czego™ takiego. Oni nie chc wiŸcej tej staromodnej Ewangelii, podanej w mocy i manifestacji Ducha šwiŸtego. Potrzebujemy naboŒe§stw ze ™wiadectwami, potrzebujemy, aby siŸ dziay wielkie rzeczy. Trzeba nam naboŒe§stw modlitewnych. Trzeba nam kopaø gŸboko, trzeba nam ostrej krytyki. To prawda. Potrzebujemy Chrystusa znowu w™ród nas i poznaø BibliŸ. My po prostu dryfujemy i stajemy siŸ coraz bardziej rozlu›nieni z biegiem czasu. Trzeba nam powróciø do oryginalnego gruntu, powróciø na to miejsce _ na t skaŸ, z której zostali™my wyciŸci, i rozpocz ø na nowo. 58 OtóŒ, ta zwyka kobieta, ona wiedziaa, na czym stoi. Nic nie mogo jej zatrzymaø. Tak jest. Ona miaa ™wiadectwo. Ona tego wygl daa i ona to zobaczya, i ona rozpoznaa Pismo šwiŸte, i ona wiedziaa, Œe to byo wa™nie to. A kiedy siŸ to stao, šwiato™ø za™wiecia na jej drodze, jej oczy siŸ otwary i ona to poznaa. Nic nie mogo jej zatrzymaø. Czy to byy tradycje, czy co™ innego, nie mogo jej to zatrzymaø. Racja. Ona to musiaa powiedzieø mimo wszystko. O, moi drodzy, jeŒeli tacy ludzie^ Dajcie nam pó tuzina takich paaj cych wierz cych, a mogŸ wam powiedzieø, Œe Tucson bŸdzie inn miejscowo™ci za kilka dni. KaŒdy z was pragnie tego w swoim zborze, nieprawdaŒ? O, tak. O, moi drodzy. Oczywi™cie, tego wa™nie 26 MÓWIONE S~OWO pragniemy: kogo™ paaj cego ku Bogu. Jako™ siŸ tego wstydzili™my. Dostali™my siŸ do takiego stanu, Œe opuszczamy to staromodne Œycie napenione Duchem šwiŸtym, które nas rzeczywi™cie zachowywao w czysto™ci. 59 Teraz Andrzej zacz ™wiadczyø. I zanim siŸ spostrzegli, ód› zaczŸa siŸ znowu koysaø. Lecz tym razem stwierdzili, wiecie, Œe so§ce zaszo. Wy wiecie, a kiedy so§ce zachodzi, to pora, o której zaczyna siŸ to zo. Jako™^ Czytaem niedawno pewien artyku _ my™lŸ, Œe by w czasopi™mie 0Life” lub jakim™ innym, Œe pewna gwiazda filmowa wyrazia siŸ w ten sposób: 0Noc zostaa uczyniona, by w niej Œyø. 9ycie zaczyna siŸ, kiedy so§ce zachodzi”. Kiedy so§ce zachodzi, zaczyna siŸ ™mierø! Wa™nie wtedy grasuj diaby. Obserwujcie jaszczurki, wŸŒe, skorpiony, karaluchy i wszystkie inne. One musz siŸ dostaø do ciemno™ci. Dzieje siŸ to w ciemno™ciach. Wy nie jeste™cie z ciemno™ci, jeste™cie z šwiato™ci. 0Chod›cie w šwiato™ci”. Przypomina mi siŸ, Œe moŒna wzi ø ogryzek z jabka i pooŒyø go na pododze. W czasie dnia nie bŸdzie siŸ z nim nic dziaø. Niech tylko nastanie noc, wtedy karaluchy i wszystko inne robactwo z pobliŒa bŸdzie siŸ roiø w nim. I potem, jeŒeli chcecie widzieø, jak one id w rozsypkŸ, tylko w czcie ™wiato. One na pewno pójd w rozsypkŸ. To mi przypomina goszenie Ewangelii. I tylko w czcie ™wiato! Nie potrwa to dugo, a wszystko zo zacznie siŸ rozpraszaø. Ko™ció potrzebuje prawdziwego przebudzenia, naprawdŸ autentycznego Ducha šwiŸtego, przebudzenia posanego od Boga. 60 Kiedy byem maym chopcem, mój brat i ja _ ten, który juŒ nie Œyje _ pewnego dnia byli™my nad potokiem, który pynie za nasz dziak i zobaczyli™my tam starego Œówia. Ja nie wiem, czy wiecie, co to jest Œów. On ma na sobie skorupŸ, jak wiecie. Na zewn trz ma skorupŸ, a Œów jest w niej. Obserwowali™my go id cego i jak ™miesznie on szed. A kiedy podeszli™my do niego, on zacz 0Sss!” i wci gn siŸ do swej^ Dokadnie tak, jak wielu tak zwanych wierz cych, kiedy im czowiek powie o chrzcie Duchem šwiŸtym, czy co™ podobnego. 0O, te dni minŸy. Sss! Nie ma czego™ takiego”. Pewien jegomo™ø powiedzia mi pewnego dnia: 0Ja siŸ nie troszczŸ o to, co ty przedkadasz”. Powiedzia: 0Nie dbam o to, ilu zmarych ludzi zostao wskrzeszonych, ile przypadków zostao potwierdzonych. Ja w to nie wierzŸ”. A ja mu odpowiedziaem: 0Oczywi™cie, Œe nie. To nie byo dla niewierz cych. To byo tylko dla wierz cych. Lecz ty jeste™ niewierz cym”. NIE BÓJCIE SI£ 27 OtóŒ, chcieli™my widzieø, jak on chodzi, bo my™leli™my, Œe to wygl da ™miesznie, kiedy widzimy, jak on wysuwa swoje nogi. WiŸc ja rzekem: 0Ruszaj. Zacznij i™ø”. On pozosta po prostu w swojej skorupie. 0Dobrze” _ powiedziaem _ 0ja to z nim zaatwiŸ, bracie”. Poszedem i wzi em sobie prŸt. Zacz em go nim mocno smagaø. Lecz byo niemoŒliwe wygnaø go z niej. On tam ci gle leŒa. I ja powiedziaem: 0Patrzcie, powiem wam, co zrobiŸ. Ja go zmuszŸ do chodzenia”. I zaniosem go do potoku. I rzekem: 0Albo bŸdzie chodzi albo go utopiŸ”. WoŒyem go wiŸc do wody i trzymaem go w niej moimi rŸkami. I wyszo tylko kilka pŸcherzyków powietrza, ale on pozosta w skorupie. Chrzest wodny tego nie dokona, bracie. MoŒesz chrzciø jak tylko chcesz. To tego nie dokona. Nie, nie. To siŸ zgadza. MoŒe dostaniesz kilka pŸcherzyków powietrza, lecz to jest mniej wiŸcej wszystko. Potem zobaczyem kawa papieru, leŒ cego gdzie™ w k cie. Zrobiem wiŸc mae ognisko i posadziem go na nie. Bracie, potem on siŸ porusza. Tego wa™nie potrzebuje Ko™ció dzisiaj. On potrzebuje ognia Ducha šwiŸtego, który moŒe sprawiø, Œe Ko™ció bŸdzie siŸ posuwa do Królestwa BoŒego. Potem on pójdzie. Przebudzenie _ przyjmijcie Chrystusa, Sowo. Wierzcie w Nie. Niech Ono przeniknie gŸboko pod pi te Œebro po lewej stronie, aŒ Ono zakotwiczy siŸ gŸboko na dnie serca. Potem wytrysn strumienie rado™ci i to rado™ci niewymownej oraz peni chway. A Duch šwiŸty sprawi, Œe bŸdziesz ™piewa: 1Napeniaj mnie kaŒdego dnia mio™ci6, kiedy pielgrzymujŸ z niebia§sk6 GoŸbic6”. To uczyni co™ dla ciebie. Czego nam trzeba? To woŒy energiŸ do ciebie. To uczyni co™ dla ciebie. 62 Mniej wiŸcej w tym czasie ci bracia^ So§ce zachodzio, zaczŸa nastawaø ciemno™ø. Szatan musia wyj™ø ze swej otchani udrŸki i spojrza ponad wzgórze. Ach. On musia cicho leŒeø tego dnia, poniewaŒ dziay siŸ wielkie rzeczy. WiŸc ™ciemnio siŸ. I on spojrza ponad wzgórze, a uczniowie wypynŸli bez Jezusa. Tego wa™nie on chcia. Przyapa ich bez Jezusa. I wa™nie w takiej sytuacji on chce ciŸ capn ø. Wy, kobiety, nie wierzycie, Œe strzyŒenie wosów jest grzeszne. Trzeba wam powróciø do Biblii i przekonaø siŸ, czy to jest prawd , czy nie. Wy my™licie, Œe te rzeczy nie s ze. On capn was z dala od Jezusa; to wszystko. 9yjcie dobrym, bogobojnym Œyciem i obserwujcie, co siŸ bŸdzie dziaø. Niektórzy ludzie mówi ^ 63 Pewna kobieta powiedziaa mi niedawno _ ona rzeka: 0Bracie Branham, pragnŸ ci zaraz co™ powiedzieø. Ty mówie™ o naszym 61 28 MÓWIONE S~OWO odzieniu i o tym, jak je nosimy, takie obcise, Œe skóra wyazi na zewn trz”. A ja powiedziaem: 0OtóŒ, chcŸ ci co™ powiedzieø^” Ona odpara: 0Dzisiaj szyj tylko takie odzienie”. Ja powiedziaem: 0To jest tylko wymówka. Ci gle produkuje siŸ tkaniny i macie maszyny do szycia. Nie moŒecie tylko^ Nie ma Œadnej wymówki co do tego. Absolutnie nie”. Powiedziaem: 0Tylko tak rób dalej, a pewnego dnia bŸdziesz musiaa zdaø rachunek z popeniania cudzoóstwa. Nie chodzi o to, jak czyst jeste™, jak nienagann jeste™ wzglŸdem twego maŒonka, czy twojego narzeczonego. Ubierasz siŸ caa seksownie i wychodzisz tak na ulicŸ, a jaki™ grzesznik popatrzy na ciebie w niewa™ciwy sposób i w dniu s du bŸdzie musia zdaø z tego rachunek. A kto to spowodowa? Ty. Jezus powiedzia: 0Ktokolwiek spojrzaby na niewiastŸ, by jej poŒ daø, juŒ z ni cudzoóstwo popeni w swoim sercu”. A ty prezentowaa™ siŸ w ten sposób. BoŒe, po™lij nam rozbudzenie, zanim zginiemy. To siŸ zgadza. Trzeba nam staromodnego, posanego przez Boga, podniecaj cego duszŸ przebudzenia. Tak. Znajd›my Chrystusa znowu w™ród nas. Znajd›my Chrystusa przy staromodnych otarzach i naboŒe§stwach, które miewali™my przed laty. 64 OtóŒ, szatan powiedzia sobie: 0Oni wypynŸli bez Niego i mam ich tutaj daleko. My™lŸ^” Czy nie my™lisz, bracie^ OtóŒ, wiemy, Œe s tutaj róŒne denominacje, a zatem _ ja naleŒŸ do nich wszystkich. Nie my™lcie sobie jednak, Œe ten czas dobrobytu^ Budowali™my nowe budowle. Budowali™my wszystko nowe i wszystkie zbory maj duŒo pieniŸdzy i ubieraj siŸ lepiej. My™lŸ, Œe zeszli™my trochŸ z drogi i wpadli™my w zo™ø, i opu™cili™my gdzie™ Chrystusa. Rozumiecie? I On widzi nas teraz siedz cych tutaj w ten sposób. Rozbudzenie przeminŸo. A my^ Patrzcie, niedawno ponŸo tutaj przebudzenie. A obecnie wydaje siŸ, Œe jest do™ø trudn spraw napeniø ko™ció lud›mi. Pastorzy mówi mi, Œe to trudna sprawa w obecnych czasach. Ludzie nie chc chodziø do zboru. Oni raczej pozostaj w domu i ogl daj telewizjŸ, czy co™ podobnego. Mio™ø znika z ich serca. A szatan zobaczy, Œe wpadamy w zo™ø, Œe wyruszyli™my bez Jezusa. I on sobie my™li, Œe to jest okazja dla niego. On powiedzia: 0Ja ich teraz utopiŸ. Skoro ich dostaem tak daleko, utopiŸ ich. Tak wa™nie uczyniŸ. Capn em ich teraz bez Chrystusa. Oni Go zostawili w tyle”. 65 I widzicie, oni byli tak zajŸci i mieli tak duŒo do czynienia, i machali rŸkami tym ludziom, i mieli tak duŒo spoecznych spraw, i NIE BÓJCIE SI£ 29 wszystkiego innego, Œe zapomnieli zabraø Go ze sob . I ja my™lŸ, Œe i my mamy to samo _ tak wiele naszych programów, Œe opu™cili™my Jezusa. Te rzeczy, o które nasz ojciec i matka tak bardzo walczyli _ pracowali przy budowie torów kolejowych, jedli kukurydzŸ i pszenicŸ, i cokolwiek mogli dostaø, by móc gosiø t EwangeliŸ. A dzisiaj tylko próŒnujemy i wakonimy siŸ! Rozumiecie? To nie jest wa™ciwe! Powinni™my byø gorliwi! Szatan to widzi i jest dokadnie tak samo, jak byo wówczas. On rzek: 0Ja ich utopiŸ tam na jeziorze dzisiaj w nocy, poniewaŒ Jezus jest daleko od nich”. ZaczŸy wiŸc d ø wiatry. ZaczŸy siŸ tarapaty. I wydawao siŸ, Œe nikt nie mia odpowiedzi. 66 Obecnie mamy bomby wodorowe i astronautów, i wszystko moŒliwe. Lecz wydaje siŸ, Œe nikt nie ma odpowiedzi. Ludzie urz dzaj wszelkiego rodzaju konferencje i spotkania, próbuj c obliczyø, czy nie mogliby prze™cign ø kogo™ innego na ksiŸŒyc. Ja siŸ nie martwiŸ o to, jak dostaø siŸ na ksiŸŒyc. PragnŸ omin ø ksiŸŒyc, kiedy wyruszŸ do góry. I oni krzyczeli tutaj _ Rosja krzyczaa niedawno, Œe maj czowieka w przestrzeni kosmicznej, mieli pierwszego czowieka w przestrzeni kosmicznej. O, jak bardzo oni s w tyle. My mieli™my kogo™ w przestrzeni kosmicznej przed dwoma tysi cami lat. Moi drodzy! Chwaa. Pewnego dnia pójdziemy z Nim do góry _ z Nim, oczywi™cie. Lecz widzicie, to jest tylko szalona gonitwa o pierwsze§stwo. I oni zaczŸli wówczas mocno wiosowaø. A potem szatan zacz d ø swoim starym jadowitym oddechem na nich: 0Dni cudów przeminŸy. Nie ma czego™ takiego, jak Boskie uzdrowienie. Gdzie jest teraz wasz Mistrz? Tutaj jest kto™ w waszym zgromadzeniu, który choruje, i wydaje siŸ, Œe nie moŒecie nic dla niego uczyniø”. Widzicie, to jest tylko bujanie. 67 Czy wiecie co? Oni mieli niedawno spotkanie i dowiedzieli™my siŸ, Œe oni maj zamiar usun ø _ naszemu kaznodziei i naszemu zborowi maj zamiar skre™liø Boskie uzdrawianie. Wiele ko™cioów to juŒ czyni _ oni w to wiŸcej nie wierz . Wielu pastorów nie praktykuje juŒ tego. Jak szczŸ™liwymi lud›mi jeste™cie, Œe macie pastorów napenionych Duchem šwiŸtym, którzy bŸd staø w obronie tego, w obronie czego sta Chrystus. Jedna z naszych wielkich zielono™wi tkowych denominacji wa™nie niedawno orzeka, Œe zanim moŒe wysaø swoich misjonarzy, to musz i™ø do psychiatry, by stwierdzi, czy ich wspóczynnik inteligencji (IQ) jest wystarczaj co wysoki. O, to juŒ nie jest chrzest Duchem šwiŸtym. Chciabym wiedzieø, ile wyksztacenia miaby Piotr, gdyby go badali. Oni s ^ To nie byo _ to wcale nie byo 30 MÓWIONE S~OWO brane pod uwagŸ. Nie chodzio o to, jak wysoki IQ oni mieli; chodzio o to, ile mocy Ducha šwiŸtego oni mieli, by demonstrowaø ^?^ jakim Œyciem oni Œyli. Oczywi™cie. 68 Stwierdzamy zatem, Œe zaczŸy d ø jadowite wiatry. Zdryfoway t ma ód› do czego™ innego. PamiŸtajcie zatem, ja sobie ceniŸ wszystko, co Bóg czyni dla nas. CeniŸ sobie, Œe mamy nowe samochody. CeniŸ sobie, Œe wyszli™my ze starych achmanów i mamy dobre odzienie. Ja to doceniam. Lecz widzicie, kiedy zaczŸli™my przygotowywaø te wielkie rzeczy^ Mamy wspaniae, duŒe ko™cioy. Dawniej bywao tak, Œe wasi ojcowie, nasi ojcowie, nasi przodkowie stali tam na ulicy, a resztŸ nocy spŸdzili w wiŸzieniu, poniewaŒ mieli tam naboŒe§stwo ze ™wiadectwami. Oni mieli stary magazyn tam w mie™cie rozwiercony niemal przez robaki, a roio siŸ w nim od szczurów. Wynajmowano im go za dwa dolary na tydzie§. WiŸc oni siŸ tam zebrali i rozpoczŸli naboŒe§stwo, a szeryf zaaresztowa ca grupŸ, zanim sko§czy siŸ wieczór. W ten sposób musieli oni walczyø o to. A obecnie mamy najwiŸksze ko™cioy w mie™cie, najlepiej ubrane tumy i wszyscy inni przychodz . Lecz gdzie jest ta staromodna moc Ducha šwiŸtego, posana od Boga? Co™ gdzie™ jest nie tak; co™ gdzie™ nie funkcjonuje. 69 My Œyjemy zbyt^ 9yjemy sobie zbyt wygodnie. Czowiek staje siŸ sflaczay. Ludzie staj siŸ hybrydami. To siŸ zgadza. We›cie mecz baseballa _ przed piŸødziesiŸciu laty, nie syszeli™cie o jakim™ wypadku. Obecnie u™mierc przy tym tuzin corocznie. Uderz kogo™^ On jest saby, jak perliczka _ znokautuj go i on jest martwy. Spójrzcie na Boba Fitzsimmonsa i na Corbetta, Johna L. Sullivana, i tych mŸŒów, którzy walczyli sto dwadzie™cia piŸø rund za jedno popoudnie. A jedna runda nie trwaa dwie lub trzy minuty, trwaa tak dugo, aŒ jeden zosta znokautowany. Nokautowali jeden drugiego dwadzie™cia piŸø razy za jedno popoudnie. Oni nie mieli miŸkkich poduszek na swoich rŸkach, jakie maj bokserzy dzisiaj. Oni walczyli goymi piŸ™ciami. Potrafili wzi ø cztero calow cegŸ i rozamaø j uderzeniem piŸ™ci . Oni to potrafili wytrzymaø. Oni byli prawdziwymi mŸŒczyznami. A dzisiaj, te mode, tak zwane faszerowane witaminami chystki _ oni maj miŸkkie poduszki na rŸkach i oni musieli sko§czyø z caym boksem. Sta siŸ tak saby _ czowiek sta siŸ sflaczay, nie ma w nim juŒ niczego. Wygl da jak wielkie, olbrzymie stworzenie. Lecz czym on jest? Gór sada. Dokadnie taki, jak mówi Biblia: 0Oni stali NIE BÓJCIE SI£ 31 siŸ sabsi, lecz m drzejsi”. To prawda. Hybryda! Pogardzam tym najwiŸcej _ hybryd . Widziaem artyku o tym w 0Reader’s Digest”. JeŒeli kobiety bŸd siŸ karmiø tym skrzyŒowanym pokarmem, to za dwadzie™cia lat od dzisiaj caa generacja ludzi powymiera. Kobiety staj siŸ szersze w ramionach a w biodrach wŸŒsze. Nie mog juŒ rodziø dzieci, i tym podobnie: hybrydy. Mówicie o skrzyŒowanym ziarnie. Ono jest do niczego. Czym ono jest? DuŒym, wspaniaym, piŸknym ziarnem, lecz nie ma w nim niczego. We›cie to skrzyŒowane nasienie i zasiejcie je ponownie, nie uro™nie wam nic. Ono jest wyko§czone; krzyŒowanie wszystkiego. I dokadnie tym wa™nie sta siŸ ko™ció _ band miesza§ców. To prawda. Oni skrzyŒowali chrzest Duchem šwiŸtym z przy czeniem siŸ do ko™cioa i otrzymali bandŸ zbijaj cych b ki, tak zwanych wyznaj cych chrze™cijan, którzy nie wiedz o Bogu wiŸcej, niŒ królik o butach do ™niegu. Wy wiecie, Œe to jest prawd . Dzisiaj trzeba nam posanego od Boga przeŒycia znowuzrodzenia ^?^ Hybryda: wy mówicie, Œe ona lepiej wygl da. To wa™nie oni maj . Mamy wiŸksze budowle, lepiej odziane tumy ludzi. Lecz co otrzymali™my? Otrzymali™my wiŸksze koczany kukurydzy, lecz nie ma w niej Œycia. Mamy wiŸkszy ko™ció, lepiej wyksztacon klasŸ ludzi. Lecz gdzie znajduje siŸ Œycie? Oni siŸ juŒ nie mog rozmnaŒaø. 70 Podobnie jak mu. Zawsze mi Œal mua. Mu nawet nie wie^ On nie ma rodowodu. Jego mam bya kobya, a jego tat by osio. On nawet nie moŒe mieø dzieci. Muy nie mog siŸ juŒ rozmnaŒaø. Nie moŒna ich skrzyŒowaø z powrotem. To eliminuje naukŸ. Mówi ^ Ewolucja mówi, Œe wywodzimy siŸ z mapy. Jak mogliby™my? Kiedy to raz skrzyŒujecie, nie moŒna tego skrzyŒowaø z powrotem. To wybija im ich argumenty. To siŸ zgadza. Nie jest to moŒliwe. ZauwaŒcie, a ten stary mu _ on nie wie^ On nie wie o niczym. On wie tylko jedno: Œe jest muem. On zawsze patrzy^ On tam stoi ze swymi duŒymi uszami, stercz cymi do góry, jak wiecie, i ty moŒesz mówiø do niego. Nie moŒesz go nauczyø niczego. Nie moŒna go nauczyø ani jednej rzeczy. On tylko patrzy na ciebie i: 0Hoa, hoa”. Tylko tyle on potrafi. To mi przypomina grupŸ ludzi, która tam siedzi, jak niektórzy z tej skrzyŒowanej religii mua, któr mamy dzisiaj. 0Dni cudów przeminŸy. Hoa, hoa, hoa”. Co on o tym wie? To siŸ zgadza. On nie wie _ on nie wie, kto by jego tat . Jedyn rzecz, któr wie, jest to, Œe naleŒ do jakiej™ denominacji. 71 Lecz ja lubiŸ autentycznego, konia czystej krwi, maj cego rodowód. On wie, kto by jego tat , kto by jego mam , kto by jego pradziadkiem i jego prababci . On wie, kim jest, poniewaŒ ma swój rodowód. 32 MÓWIONE S~OWO I ja lubiŸ autentycznego chrze™cijanina z rodowodem. On wie, sk d pochodzi na skutek oryginalnego chrztu Duchem šwiŸtym w Dniu PiŸødziesi tym. Chwaa Bogu. Ma swój rodowód i jest zapieczŸtowany przez Ducha BoŒego. Mówi: 0Jezus Chrystus jest tym samym wczoraj, dzisiaj i na wieki”. Stary mu bŸdzie kwicza: 0O, tylko w pewien sposób, tylko pod pewnym wzglŸdem”. Lecz ten z rodowodem powie: 0Amen”. Czy na pewno wierzysz w Boskie uzdrowienie? 0Amen”. Autentyczne przeŒycie z Bogiem bŸdzie akcentowaø kaŒd obietnicŸ, mówi c: 0Amen”. Chwaa. Nie chciaem wchodziø do tego. Wróømy z powrotem. Gdzie ja byem? Przy naboŒe§stwie ze ™wiadectwami. ZwaŒajcie^ ZostawiŸ to waszym pastorom. W porz dku. 72 Zwróøcie uwagŸ, zaczŸa siŸ wzmagaø wielka burza. ZaczŸy siŸ im wkradaø w tpliwo™ci. ZaczŸli siŸ niepokoiø. Tak wa™nie siŸ dziao, rozumiecie, znowu krzyŒówka. Czy wiecie co? Autentyczna, oryginalna ro™lina _ nie trzeba jej opryskiwaø. Absolutnie nie. Insekty nie pójd6 na ni6. Lecz ro™linŸ z cieplarni musicie opryskiwaø. O to wa™nie chodzi. Tak zwanych chrze™cijan musicie opryskiwaø, pielŸgnowaø i ci6gle pie™ciø. Powiecie im: 0Nie moŒesz czyniø tego i^” 0O, dobrze. MówiŸ ci po prostu, Œe ja mam prawo^” Tutaj to macie. Rozumiecie? To jest ro™linka cieplarniana. Oni nie potrafi znie™ø niczego. Rozumiecie? To siŸ zgadza. Trzeba nam tego oryginalnego staromodnego wyczyszczenia i ostrej krytyki, jak mówiem ubiegego wieczora, trzeba wyczy™ciø gniazdo i rozpocz ø na nowo. To siŸ zgadza. MoŒecie z nich robiø diakonów i wszystko inne. Lecz to nie bŸdzie do niczego przydatne. Poklepujecie ich po plecach i nazywacie ich bracie, lecz dopóki oni nie s narodzeni na nowo z Ducha BoŒego, to s tylko gniazdem penym skaŒonych jajek. To jest wszystko. Nie wylŸgn siŸ. Trzeba nam chrztu Duchem šwiŸtym. Nie mam na my™li jakiego™ suchego u™ci™niŸcia doni. On powiedzia: 0Czy macie _ czy otrzymali™cie Ducha šwiŸtego?” 0Tak, kiedy u™cisn em do§ z pastorem, kiedy przyj em Jezusa jako mego Zbawiciela”. Bracie, to nie jest nauka Biblii. Pawe znalaz tam wówczas grupŸ czystokrewnych baptystów i on zapyta: 1Czy przyjŸli™cie Ducha šwiŸtego, odk6d uwierzyli™cie?” Czy przyjŸli™cie Ducha šwiŸtego _ nie kiedy uwierzyli™cie, lecz odk d uwierzyli™cie? Jest to osobiste przeŒycie, które przychodzi. A kiedy ten wielki nie zmieniaj cy siŸ Bóg posa Swoje poselstwo na ziemiŸ, ono siŸ nie zmienia. Amen. NIE BÓJCIE SI£ 33 Widzimy zatem, Œe w tym jest kopot. Jaka jest przyczyna? Co™ siŸ stao. ~ód› siŸ koysaa, wiatry wiay. Szatan uderza w ód›, podmuch za podmuchem, fala za fal , i wszelkie nadzieje na kolejne rozbudzenie przepady. šwiadectwa ustaj . Ludzie pozostaj raczej w domu i ogl daj telewizjŸ. Widzicie? Nie ma juŒ naboŒe§stw ze ™wiadectwami w ™rodŸ wieczorem, i tym podobnych rzeczy, nie ma zgromadze§ modlitewnych. Rozumiecie? Wiosa s poamane, maszt upad, ster zosta uszkodzony, wszystko przepado. Wszystkie te wiatry zerway wszelkie Œagle na dó. A troski o ten ™wiat wkrótce wytuk z was wszystko ™wiadectwo. Czujecie siŸ zawstydzeni, kiedy macie powstaø. Dlaczego? Wy wiecie, jakim Œyciem Œyjecie. Wiecie, Œe nie Œyjecie wedug tego. MówiŸ wam wiŸc: Potrzebujemy przebudzenia. 74 Oni tam byli, tak samo jak my jeste™my dzisiaj. Lecz czy wiecie co? On ich w rzeczywisto™ci nie opu™ci. Wiecie, Biblia mówi, Œe On wyszed na jedno z najwyŒszych wzgórz, które byy w kraju, aby ich móg obserwowaø. I to wa™nie on uczyni, kiedy nas opu™ci na Golgocie. On _ On^ Kiedy Go ukrzyŒowali, On nas wcale nie opu™ci. On nie wszed na najwyŒsze wzgórze, lecz wyszed na GolgotŸ i wspina siŸ ci gle wyŒej, min ksiŸŒyc, gwiazdy, i wst pi prosto do Nieba niebios. Im wyŒej siŸ wspinasz, tym dalej moŒesz widzieø. I On wyst pi tak wysoko, Œe musia patrzeø w dó z Niebios, jak mówi Biblia. On by w Niebiosach niebios _ 0wst pi na wysoko™ci”. Jego oko czuwa nad wróbelkiem i ja wiem, Œe On obserwuje nas dzi™ wieczorem. To siŸ zgadza. On spogl da w dó na t potrzebŸ. On widzi nasze kopoty. On zna nasze niepokoje. On wie, jak bardzo jeste™cie chorzy. On wie, przez co przechodzili™cie. On wie, co próbujecie uczyniø. Widzicie, Jego oko was obserwuje. 75 I On sta na szczycie tej góry, obserwowa i obserwowa. Widzia, w jakich s tarapatach. Widzia, Œe ich wiosa s poamane. On widzia opuszczanie zgromadzenia, jak siŸ to dziao. On widzia wszystko, co siŸ dziao. On widzia, jak szatan zacz miotaø nimi w kóko, krŸci nimi w kaŒd stronŸ, przy czym oni niemal nie wiedzieli, co maj robiø. I co siŸ potem stao? Kiedy zniky wszelkie nadzieje, Œe mogli zostaø ocaleni, co siŸ stao? Wtedy zobaczyli Go id cego po wodzie. On podchodzi do nich. OtóŒ, gdyby On by razem z nimi w odzi i wyszedby z niej, oni by to potrafili przyj ø. Lecz, widzicie, On by oddalony od nich i musia przyj™ø do nich po wodzie. A Biblia mówi, Œe oni byli przestraszeni. Oni siŸ zlŸkli. Mówili: 0To jest duch”. I oni siŸ bali tej 73 34 MÓWIONE S~OWO wa™nie istoty, która ich moga ocaliø, oni siŸ jej obawiali, poniewaŒ wygl daa jak zjawa. Oni siŸ jej bali. 76 JeŒeli to nie jest obraz dnia dzisiejszego, to ja nie wiem. Jedyna Istota, która moŒe zbawiø ludzi, a oni siŸ jej boj : Jezusa Chrystusa. W tej tragicznej godzinie, w której jeste™my, gdy ko™ció jest niemal gotowy wej™ø do federacji ko™cioów _ do ™wiatowej rady ko™cioów i wszystkich tych rzeczy, a nasze denominacje staj siŸ coraz bardziej wysuszone i kaŒda^ I, wy wiecie, my o tym wszyscy wiemy. Nasi bapty™ci i nasi zielono™wi tkowcy staj siŸ tacy sami. My miujemy naszych braci wszŸdzie, bez wzglŸdu na to, gdzie oni s . Lecz nigdy Œadna denominacja, która siŸ zorganizowaa i upada, nie powstaa ponownie. Zbadajcie teraz historiŸ. Kiedy odejd , to koniec z nimi. 77 A nasze zielono™wi tkowe denominacje^ OtóŒ, ten system, nie bracia, lecz system denominacji ma^ On wa™nie staje siŸ tak letnim; on jest po prostu _ on siŸ sta letnim. I on staje siŸ po prostu lodowato zimnym. Rozumiecie, ustaje to. A ludzie staj siŸ chodni i formalni i troszcz siŸ o rzeczy tego ™wiata. I my otrzymujemy wszystko wielkie i piŸkne, jak wiecie, i wszystko nam po prostu wpada do rŸki. Bóg powiedzia Izraelowi: 0Kiedy nie miae™ niczego, znalazem ciŸ na polu skrwawionego i obmyem ciŸ”. Wtedy cenili sobie Boga. Lecz kiedy siŸ stali wielcy i zaczŸli mieø wszystkiego pod dostatkiem, wtedy zapomnieli o Bogu. I tak wa™nie zaczyna siŸ dziaø dzisiaj. Rozumiecie? 78 A zatem, widzicie, kiedy wszystkie te rzeczy^ Wydaje siŸ, Œe nasz^ Zaczynamy siŸ rozgl daø: 0Ile czonków mogliby™my jeszcze pozyskaø _ o ile wiŸcej zgromadzonych. Czy mogliby™my dostaø trochŸ wiŸkszy ko™ció, niŒ tamten brat na drugiej stronie tego miasta? Ile wspózawodnictw na szkóce niedzielnej mogliby™my urz dziø i daø im zot spinkŸ za zrobienie pewnych rzeczy, za przyprowadzenie tak wielu na niedzieln szkókŸ”. Bapty™ci mieli takie krótkie haso, jak wiecie _ w 1944 roku. Mówili: 0Milion wiŸcej w ‘44 roku”. By to slogan. Co otrzymali™cie, kiedy siŸ dostali™cie do ™rodka? Siedziaem z Billy Grahamem niedawno, on pooŒy swój _ powsta tam, podniós do góry swoj BibliŸ i powiedzia: 0To jest BoŒy Przykad”. Byem na ™niadaniu u niego. On powiedzia: 0Ja^ šw. Pawe wzi to Sowo BoŒe i poszed do miasta i gosi, i pozyska jednego nawróconego. Po roku tam wróci i mia trzydziestu z tego jednego. Ten jeden nawrócony pozyska trzydziestu”. I on powiedzia: 0On mia potem trzydziestu NIE BÓJCIE SI£ 35 wnuków, rozumiecie, z tego jednego dziecka”. On powiedzia: 0A ja jadŸ do miasta i bŸdŸ mia trzydzie™ci tysiŸcy wyznaj cych. A przyjadŸ tam za rok i nie mogŸ znale›ø trzydziestu”. I on powiedzia: 0OtóŒ, jaka jest przyczyna?” 79 CeniŸ sobie tego ewangelistŸ. My™lŸ, Œe Bóg uŒywa go tam na zewn trz w tym _ gdzie on siŸ porusza. Musi byø kto™, by poszed do Sodomy, wiecie. Wszyscy nie mogli pozostaø z Abrahamem i jego grup _ z tymi wybranymi. Lecz by tam Jeden, który tam pozosta, pokaza pewien znak i przygotowa ich na przyj™cie. ZauwaŒcie, a Billy powiedzia: 0Czy wiesz, jaka jest przyczyna?” On mówi bez ogródek. Powiedzia: 0To jest ta leniwa zgraja kaznodziejów”. On powiedzia: 0Ja wam dam te karty do podjŸcia decyzji, a wy sobie tam si dziecie i pooŒycie swoj nogŸ na stole, i nie bŸdziecie siŸ tym w ogóle martwiø, i moŒe napiszecie im list i powiecie im, Œe chcieliby™cie ich za czonków waszego ko™cioa. Powinni™cie wyj™ø na zewn trz, przekonywaø ich i pozyskaø ich do ko™cioa”. OtóŒ, siedziaem tam i obserwowaem go przez chwilŸ, wiecie. I my™laem, Œe to brzmi bardzo dobrze. Pomy™laem: 0O, bracie Graham. Chciabym ci zadaø pytanie w tej chwili. Lecz ja jestem zwykym statyst , jak wiesz, a ty jeste™ wielkim czowiekiem. WiŸc ja _ nie zrobibym tego. Lecz chciabym mu powiedzieø: 0Bracie Graham^” O to wa™nie chciabym go poprosiø. NuŒe, pamiŸtajcie, nie chcŸ mówiø odno™nie niego Œadnych uwag, poniewaŒ go miujŸ i on jest wielkim czowiekiem. ModlŸ siŸ za nim przez cay czas i my to musimy czyniø. A zatem, chciabym powiedzieø: 0Bracie Graham, kto^ Co uczyni ten czowiek z tym jednym nawróconym, którego Pawe zyska, co zrobi kaznodzieja? Poszed do niego, poniewaŒ on nie mia Œadnego pastora, u którego by go zostawi. Rozumiecie? O co chodzio? Pawe nie zaprzesta na wyznaniu tylko. On pozosta z nim tak dugo, aŒ on otrzyma chrzest Duchem šwiŸtym. On paa gorliwo™ci . On chcia pozyskaø cae miasto. To byo decyduj ce. 80 O to wa™nie dzisiaj chodzi. Przyjmujemy ludzi na podstawie wyznania, zamiast prowadziø ich dalej, by przyjŸli Chrystusa _ aŒ zostan6 zrodzeni z Ducha BoŒego. Tego wa™nie potrzebujemy dzisiaj _ tych caonocnych naboŒe§stw. Nie pozostawaø tylko^ Ja wierzŸ we wszystkie rzeczy, które czynimy. WierzŸ w krzyczenie; wierzŸ w mówienie jŸzykami; wierzŸ w wykad jŸzyków; wierzŸ w Boskie uzdrowienie. WierzŸ we wszystkie te rzeczy. Lecz jest co™ lepszego, niŒ to. Jest to znowuzrodzenie. Jest to sam Duch šwiŸty wchodz6cy do wewn6trz. Te sprawy s dobre, lecz ty^ To jest dobre. Lecz jest to podobne do murzyna, który jad arbuza; mia 36 MÓWIONE S~OWO go jeszcze wiŸcej. Musisz i™ø dalej, aŒ mio™ø, rado™ø, pokój, BoŒa cierpliwo™ø, agodno™ø, cierpliwo™ø, moc zmartwychwstania Jezusa Chrystusa ponie w twoim Œyciu. Potem moŒemy mieø naboŒe§stwo ze ™wiadectwami o tym, co Bóg czyni w™ród nas. To siŸ zgadza. 81 Jezus szed do nich id c po wodzie, a oni siŸ przestraszyli. Oni rzekli: 0O, to jest _ to jest zjawa. My _ raczej juŒ nie pójdziemy na to naboŒe§stwo. To jest ™mieszne”. Oni zobaczyli, Œe On powróci znowu w Swojej mocy, dokadnie tak, jak On obieca na stronicach tej Biblii _ z tych stronic w tej Biblii raczej, Œe On to bŸdzie czyni w ostatecznych dniach. I to przychodzi, a wielu ludzi mówi: 0E, to jest tylko mentalna telepatia; to jest spirytyzm; to jest jaki™^” Rozumiecie? To jest ta sama rzecz. A jedyna rzecz, która zbawi, która nam pomoŒe wyj™ø z tego, jest przyj ø Jezusa Chrystusa. To siŸ zgadza. ZauwaŒcie, kiedy On by^ Oni siŸ wszyscy zlŸkli i krzyknŸli: 0O, co to jest? My nie wiemy. Wzbudza to strach. Wygl da to jak zjawa”. Co siŸ stao? Wa™nie w tej krytycznej chwili odezwa siŸ gos: 0Nie bójcie siŸ, to jestem Ja. Nie bójcie siŸ”. Dzisiaj wieczorem, kiedy to mówiŸ, kiedy ko§czŸ moje krótkie ™wiadectwo tutaj^ MuszŸ to zako§czyø szybko. Kiedy ko§czŸ ich ™wiadectwa, na zako§czenie tych zgromadze§ ewangelizacyjnych^ Przyjaciele, gdy widzicie, Œe Jezus Chrystus czyni co™ podobnego, jak On czyni wówczas^ Nasze naboŒe§stwa w ci gu tych czterech wieczorów byy zbyt krótkie. ChŸtnie bym tutaj pozosta i przebra t BibliŸ od 1. MojŒeszowej do Objawienia, i udowodni wam, Œe to jest dokadnie ten czas, w którym my Œyjemy, w którym powinno siŸ to dziaø. Wedug Biblii jest to ostateczna godzina. 82 Kiedy leciaem niedawno razem z Billy’m do Indii, mieli tam jak ™ gazetŸ^ Jest to kraj, w którym mówi dwoma jŸzykami i ona podawaa: 0TrzŸsienie ziemi musiao siŸ juŒ zako§czyø. Ptaki wracaj z powrotem”. OtóŒ, w Indiach nie maj tych fajnych potów z siatki, jakie my mamy. Oni zbieraj na polach kamienie i robi z nich swoje poty i buduj swoje domy; wiŸkszo™ø z nich. A dzie§ lub dwa dni przedtem wszystkie mae ptaszki, które zamieszkiway te kamienne mury, wyleciay i opu™ciy je. One nie powróciy z powrotem do tych kamiennych murów, z powrotem do swoich gniazd. I co siŸ wówczas stao? Wszystko bydo, które zazwyczaj przychodzio w poudnie, kiedy so§ce praŒyo i ono stao w cieniu tych murów _ te owce, by znale›ø ochodŸ, one nie przyszy. One zebray siŸ wprost na ™rodku pola i stay jedna naprzeciw drugiej. NIE BÓJCIE SI£ 37 Ludzie my™leli: 0To jest dziwne, co siŸ z nimi stao?” A potem, nagle trzŸsienie ziemi zatrzŸso tym krajem. Wszystkie te kamienne mury upady. A potem powtarzao siŸ dwa lub trzy dni _ te wstrz sy. Potem, nagle te mae ptaszki zaczŸy powracaø znowu do tych murów, które jeszcze pozostay. Ludzie mówili: 0TrzŸsienie ziemi musiao siŸ sko§czyø”. Czy nie widzicie, przyjaciele? Ten sam Bóg, który w dniach Noego potrafi zebraø ptaki i zwierzŸta, i umie™ciø je w bezpiecznej arce, by je zachowaø przed zniszczeniem, ten sam Bóg moŒe ci gle ostrzegaø ptaki. A ptaki kieruj siŸ tylko swoim instynktem. I je™li ptaki kieruj ce siŸ instynktem Bóg ostrzega, Œeby ucieky z tych wielkich wal cych siŸ murów, to z pewno™ci dziŸki chrztowi Duchem šwiŸtym moŒemy my wyj™ø z tych wielkich starych murów bŸd cych tradycjami, które s zbudowane wokó nas i wyj™ø tam na zewn trz _ chociaŒ musimy staø jeden naprzeciw drugiego i schroniø siŸ w cieniu Biblii. To siŸ zgadza. 83 Nie bójcie siŸ. On to obieca. On przybywa wprost do nas i czyni Swoje dziea. I nie bójmy siŸ dzisiaj wieczorem. Gdyby™my tylko mogli otworzyø nasze serca i powiedzieø: 0Panie Jezu^” Spójrzcie na te wieczory. Spójrzcie, tylko popatrzcie na nasze mae wieczory, chociaŒ nie byli™my tutaj nigdy przedtem na naboŒe§stwach, a to jest dopiero czwarty wieczór. Trzy wieczory juŒ upynŸy. I patrzcie, Duch šwiŸty nie zawiód ani jeden raz. OtrzymujŸ listy ze ™wiadectwami przychodz ce z róŒnych miejscowo™ci, mówi ce o tym, co siŸ stao, kiedy przyjechali do domu, i tak dalej. I oni mówili, Œe to byo dokadnie w ten sposób. Patrzcie, oczywi™cie. Zawsze bŸdzie to w ten sposób. Rozumiecie? ZwaŒajcie na to, co On mówi. Kiedy tylko syszycie, Œe On mówi, zwaŒajcie na to, co On wam mówi. Rozumiecie? Ja potem mówiŸ to, co widzŸ. Wtedy czekajcie i zobaczycie, co On wam poleci czyniø. Cokolwiek On poleca wam czyniø, id›cie i uczy§cie to. Bez wzglŸdu na to, co to jest; id›cie i czy§cie to. To nie jest wasz brat tutaj; to jest Jezus Chrystus. Rozumiecie? Jest to Chrystus. Jezus powiedzia, kiedy On by tutaj: 0To nie jestem Ja, to Mój Ojciec”. Rozumiecie? Ojciec dziaa poprzez Niego. Obecnie Ojciec dziaa przez Swój Ko™ció, rozumiecie _ Duch šwiŸty! A gdy to widzicie, nie bójcie siŸ tego. Przyjmijcie to. Powiedzcie: 0Panie Jezu, ja Ciebie miujŸ. Ty jeste™ tutaj. MoŒe jeszcze nie przyj em Ciebie jako mego Zbawiciela. Dzisiaj wieczorem tak uczyniŸ. PragnŸ mieø Ciebie jako mego Zbawiciela. Nie chcŸ, aby siŸ to naboŒe§stwo sko§czyo, dopóki nie bŸdŸ zbawiony. PragnŸ, aby™ mnie Ty zbawi dzisiaj wieczorem, Panie”. On to uczyni. On tego 38 MÓWIONE S~OWO dokona. To po prostu udowadnia, Œe On jest tutaj. My jeste™my w ostatecznych dniach. Te rzeczy powinny siŸ dziaø. 84 I przypomnijcie sobie, ostatni znak, który by dany Abrahamowi, który by przedobrazem tych, którzy odejd w Zachwyceniu^ Widzicie, oni juŒ wyszli ze Sodomy. Ostatni znak, który mu by dany, by tym samym znakiem: Bóg zamanifestowany w ludzkim ciele i On powiedzia Abrahamowi, co Sara my™laa w namiocie za Nim. A Jezus odwraca siŸ zaraz i mówi: 0Jak byo w dniach Lota, tak bŸdzie w czasie przyj™cia Syna Czowieczego”. Domy™lam siŸ, Œe wy, suchacze, jeste™cie duchowi. ProszŸ, spróbujcie to zrozumieø. Widzicie? To moŒe byø nasza ostatnia moŒliwo™ø. Widzicie? MoŒe nie byli™cie tego nauczani w waszych zborach, w waszych wielkich fajnych ko™cioach. Ci ludzie s ^ Nic przeciw wam pastorom teraz^ [Puste miejsce na ta™mie _ wyd.] ^ nie bójcie siŸ. 9To jestem Ja, nie bójcie siŸ’.” 85 Zatem, Niebia§ski Ojcze, to nie uszeregowane, trochŸ przerywane naboŒe§stwo ze ™wiadectwami, które próbowaem wyja™niø i staraem siŸ pokazaø ludziom, Œe mogliby™my mieø to samo ™wiadectwo w kaŒdym z tych zborów w niedzielŸ _ tych zacnych zborów, siedz cych tutaj, które s latarniami morskimi^ Mogliby tam byø ludzie w niedzielŸ rano, którzy powstan i zoŒ ™wiadectwo o tym samym, o czym tamci ™wiadczyli owej nocy na jeziorze. 0O, czy nasze serca nie paay, kiedy widzieli™my, jak On to czyni, i widzieli™my, Œe On to czyni?” BoŒe, proszŸ, ze™lij wielkie przebudzenie, Ojcze. Uchwyø nas, Panie. Trzeba nam wielkiego przebudzenia. Objaw nam rzeczywi™cie Samego Siebie dzi™ wieczorem. MoŒe, Panie, po tym naboŒe§stwie ze ™wiadectwami, o którym mówiem, moŒe przyjdzie taki gód do serc tych ludzi, jeŒeli Ty zamanifestujesz Samego Siebie znowu dzisiaj wieczorem w™ród suchaczy. Potem oni odejd st d, a w niedzielŸ rano napeni swoje zbory i bŸd o tym ™wiadczyø. Oni odejd st d, pójd do swoich s siadów i zaczn pozyskiwaø dusze, i spróbuj przyprowadziø swoich s siadów, i bŸd siŸ modliø z nimi, pójd z wizyt do szpitali, do chorych i cierpi cych, i bŸd im mówiø, Œe Jezus Chrystus Œyje na wieki wieków. Spenij to, Panie. Wysuchaj nasz modlitwŸ. Dlatego wa™nie jeste™my tutaj, Panie, i Ty znasz motywy naszych serc. Modlimy siŸ wiŸc, Œeby™ ich Ty przyj , Ojcze, kiedy prosimy o to bogosawie§stwo w Imieniu Jezusa Chrystusa. Amen. 86 Teraz naprawdŸ cicho^ OtóŒ, nie mamy zegara. Czy kto™ z waszych braci^ Ja mam zepsuty zegarek i^ Która jest godzina? ProszŸ, powiedz mi. O, spó›niam siŸ juŒ wiŸcej, niŒ kiedykolwiek. NIE BÓJCIE SI£ 39 Jutro jest sobota. Przykro mi. Widziaem, Œe dwaj lub trzej powstali, by wyj™ø, i ja wiem, Œe was trzymaem zbyt dugo. To by^ Moi drodzy, jeste™cie takimi miymi lud›mi; nie mogŸ siŸ po prostu pogodziø z my™l , Œe was bŸdŸ musia opu™ciø dzisiaj wieczorem. To jest prawd . W moim sercu jestem^ JeŒeli jestem obudnikiem, ja o tym nie wiem. Lecz ja miujŸ ludzi. Kiedy byem maym chopcem i dorastaem, nikt siŸ o mnie nie troszczy. Nikt mnie nie lubi. Przy czyem siŸ do ko™cioa, byem ordynowany w misyjnym ko™ciele baptystów. Zawsze byem przekonany, Œe Bóg jest Bogiem. I byem wówczas czarn owc , jak to mówi . Dr Davis mawia mi: 0Billy, ty siŸ staniesz ekstrawaganckim religijnym fanatykiem” i tym podobnie. 87 Lecz pomimo tego wierzyem, Œe je™li Bóg by kiedy™ Bogiem, to On jest ci gle Bogiem. I ja po prostu^ Moje przekonania prowadziy mnie w tym kierunku, poniewaŒ ja to widziaem, kiedy byem maym chopcem. I wielu z was czytao moj ksi ŒkŸ _ mój Œyciorys, i inne. A Bóg w niebie wie, Œe to jest prawd . I ja wiedziaem, Œe tam co™ byo; mogem to ogl daø _ t šwiato™ø. O, Ona mówia do mnie. A czasami _ byem jeszcze maym chopcem, ale wiedziaem, Œe to jest prawd . A on mi powiedzia: 0O, ty miae™ tylko sen”. Ja odrzekem: 0JeŒeli tak ma siŸ sprawa, to ja po prostu zrezygnujŸ z mojej czonkowskiej karty”. On powiedzia: 0O, nie my™l w ten sposób”. I powiedzia: 0Stanie ci siŸ to jasnym, Billy”. Lecz dotychczas siŸ tak nie stao, a mam nadziejŸ, Œe siŸ nigdy nie stanie. Tak jest. I tak, jak powiedzia Piotr w Dniu PiŸødziesi tym: 0To jest to^” JeŒeli to nie jest To, pozwólcie mi to trzymaø, aŒ przyjdzie To, poniewaŒ ja miujŸ to. I modlŸ siŸ, Œeby Bóg pozwoli odczuwaø kaŒdemu w ten sposób. I przyjaciele, ja wam mówiŸ prawdŸ. Na tyle^ Oto leŒy ta Biblia; jeszcze jej nie zamkn em. WiŸc tak mi Bóg dopomóŒ, z t Bibli na moim sercu: Ja wam mówiŸ najszczersz prawdŸ. 88 I ja wierzŸ z ca6 pewno™ci6, Œe to jest Jezus Chrystus w postaci Ducha šwiŸtego, rozumiecie, Bóg, Duch šwiŸty zstŸpuje w dó w Imieniu Jezusa Chrystusa, by potwierdziø, Œe jeste™my w ostatecznych dniach, a Jego Duch jest na ziemi w™ród Jego ludu. A ta šwiato™ø tam powyŒej _ ja wierzŸ caym moim sercem, Œe to by ten sam Sup Ognia, który prowadzi dzieci Izraela po pustyni. Ja wierzŸ, Œe Ten sam by w Jezusie Chrystusie, ten sam, kiedy On st6d odszed. I by to Ten sam, który za™lepi oczy Saula na drodze do Damaszku, 40 MÓWIONE S~OWO kiedy on zawoa: 0Panie, kim Ty jeste™?” A On powiedzia: 0Jam jest Jezus”, rozumiecie? Ja wierzŸ, Œe to jest to samo. On czyni te same dziea, wiŸc to nie mogŸ byø ja. Pomy™lcie tylko, ja nie mam nawet wyksztacenia siedmiu klas szkoy podstawowej. Nic nie wiem o Œadnym wyksztaceniu, zaledwie potrafiŸ czytaø BibliŸ. Lecz ja Go znam. Kto™ powiedzia mi niedawno: 0Bracie Branham, ty nie znasz swojej Biblii”. Ja odparem: 0Lecz jej Autora znam naprawdŸ dobrze. I ja^ On mi pozwala poznaø Jego KsiŸgŸ, jeŒeli On chce mi to objawiø”. I ani razu ten Anio Pa§ski, stoj cy tam, nie powiedzia mi nigdy czego™, co by nie byo zgodne z Bibli i udowodni to w oparciu o BibliŸ. Gdyby On powiedzia mi kiedykolwiek co™, co byoby w sprzeczno™ci z Bibli , to ja bym temu nie uwierzy. Ta Biblia ma pierwsze§stwo. Kaznodzieja ani anio, ani nic innego, co by ™wiadczyo co™ sprzecznego z tym Sowem _ nie suchajcie tego. Nie dbam o to, jak siŸ to wydaje byø rzeczywistym. To jest wa™ciwe. Zawsze byo to wa™ciwe. 89 Józef Smith widzia anioa. OtóŒ, ja nie w tpiŸ sowu tego czowieka ani trochŸ. Lecz chodzio o to, Œe to byo w sprzeczno™ci do Sowa. Rozumiecie? Ja^ Musi to byø Sowo. I ja wierzŸ, Œe ten czowiek by dobrym czowiekiem, oczywi™cie, i szczerym. Lecz ja^ Ten, kto mówi tutaj _ to musi _ nie ™mie to byø nic przeciwnego temu Sowu. Musi to byø zgodne ze Sowem. I niech mi Bóg dopomoŒe^ Nie mam czasu pozostaø tutaj, by wam to opowiadaø. A wieczór co wieczór^ Lecz te sprawy, które s czynione na waszych oczach, ja je mogŸ udowodniø w oparciu o Pismo šwiŸte. JeŒeli we›miecie te ta™my, to wiecie, Œe to jest ci gle na nowo i na nowo _ od 1. MojŒeszowej do Objawienia. Wskazuje to dokadnie na to Drzewo Oblubienicy w tej godzinie _ ten sam Duch powraca znowu i bŸdzie zamanifestowany owoc Ducha šwiŸtego, by przywróciø wiarŸ dzieci z powrotem do wiary ojców. Jest to po prostu dokadnie ta sama rzecz poprzez ca BibliŸ, jak byo przepowiedziane, Œe to bŸdzie tutaj. I tutaj to mamy. Zaraz potem, kiedy przypadnie ten Chrzest i tym podobne rzeczy, powinno nastaø odrestaurowanie w ostatecznym czasie. Ludzie, nie odkadajcie tego na bok i nie patrzcie siŸ daleko do przyszo™ci. Zazwyczaj przechodzi wam to tuŒ ponad gow , a wy tego nie dostrzegacie. B d›cie gotowi. JeŒeli to jest Pismo šwiŸte, uchwyøcie siŸ tego. JeŒeli to nie jest Pismo šwiŸte, zostawcie to w spokoju. Rozumiecie? Lecz tak mi Bóg dopomóŒ, to jest Pismo NIE BÓJCIE SI£ 41 šwiŸte. Widzicie, to wa™nie czyni On w owym czasie. JeŒeli On jest tym samym dzisiaj, to On bŸdzie czyni to samo. 90 Zatem, my™lŸ, Œe Billy Paul rozda karty modlitwy. Które rozdae™ dzisiaj? Mieli™my juŒ wiŸkszo™ø z nich. B 1 do 100? Dobrze, rozpocznijmy. Które juŒ mieli™my? Wywoali™my te inne od pocz tku i od ko§ca, i przebrali™my je. Czy siŸ to zgadza? Zacznijmy dzisiaj wieczorem od pierwszych z tej serii _ B. Karty modlitwy B. I zacznijmy po prostu od^ Zacznijmy teraz od numeru 1, poniewaŒ we›miemy je wszystkie, tak czy owak. W porz dku. Numer 1. Kto ma B, numer 1? Podnie™ swoj rŸkŸ. Ta pani? Podejd› tu teraz. JeŒeli ty^ Jest to^ WidzŸ tam pewn pani w wózku inwalidzkim. I je™li ona _ kiedy jej karta zostanie wywoana, o ile j ma, pamiŸtajcie, przywie›cie j zaraz na podium. Rozumiecie? To jest w porz dku. B numer 1, numer 2? Numer 2? Kto ma B numer 2? Czy ona ma numer 2? Patrzcie, dobrze, chwileczkŸ tylko. Zaczekajcie chwilŸ. Ustawimy ich do kolejki modlitwy, kiedy ich wywoam. W porz dku. Numer 2 _ kto j ma? Racja, przepraszam, wybacz. On jest za mikrofonem. Tutaj pani. Numer 2, numer 3? W porz dku, pani. Numer 4? Karta modlitwy numer 4? Kto j ma? Numer 4? Byø moŒe^ Jak to jest po hiszpa§sku? Quatro. Wiem, Œe tego nie mówiŸ poprawnie. Jest tylko jedna rzecz _ jedno sowo, które umiem powiedzieø po hiszpa§sku: 0O ja”. Przypominam sobie, Œe ludzie w Jeffersonville mówi zazwyczaj 0O ja”, a wy mówicie 0Si”. Dobrze. Numer 4. JuŒ mamy 4. 5. Karta modlitwy numer 5? Daleko w tyle. Dobrze, ta pani tutaj w tyle. 91 Mój syn przynosi te karty tutaj do pomieszczenia i rozdaje je. Przynosi je przed naboŒe§stwem, pomiesza je wszystkie i daje wam po prostu kartŸ modlitwy. Bez wzglŸdu na to, gdzie jeste™ lub kim jeste™, ty j otrzymasz. A zatem _ kto™ moŒe otrzyma numer 1, a inny numer 15, a inny^ A potem, oni jeszcze nie wiedz , od którego numeru bŸdziemy wywoywaø. Rozumiecie? A wiŸc, ja po prostu przychodzŸ tutaj i^ Gdzie sko§czyem? 5, 6, 7. 6? Podnie™ swoj rŸkŸ, je™li masz 6. Dobrze. 7, numer 7? W porz dku. 8, 9, 10, 11, 12, 13, 14. 14? NuŒe, tylko chwileczkŸ, widziaem dwie. MylŸ siŸ. Jest to mŸŒczyzna i kobieta id cy innymi przej™ciami. My™laem, Œe siŸ gotuj , by przyj™ø tutaj. Zobaczmy. 12, 11, 12, 13, 14, 15? 15? 16? Dobrze, rozpocznijmy od tych, poniewaŒ we›miemy je wszystkie. We›miemy kaŒd z nich, o ile Pan pozwoli, po prostu za krótk chwilŸ^ BŸdziemy po prostu^ Zaczekajcie kilka minut, aŒ siŸ przekonamy, czy siŸ je nam uda przebraø, czy nie. 92 W porz dku. Czy wszyscy czuj siŸ dobrze? OtóŒ, ilu z was tutaj nie ma karty modlitwy? Pozwólcie zobaczyø wasze rŸce. W porz dku. 42 MÓWIONE S~OWO B d›cie teraz peni czci. Patrzcie siŸ w tym kierunku; módlcie siŸ. NuŒe, pamiŸtajcie, to jest nasze ostatnie naboŒe§stwo. B d›my teraz naprawdŸ peni czci. Patrzcie siŸ w tym kierunku. A teraz, kiedy siŸ ustawiaj do kolejki modlitwy, powiem nastŸpuj c rzecz. Cofnijmy siŸ kilka lat wstecz. Zobaczmy Pana Jezusa pewnego razu, kiedy siŸ przeprawi przez jezioro. On wyst pi z odzi pewnego rana i wyruszyli do tego kraju. A pewna kobiecina, która miaa krwotok, nie miaa karty modlitwy. Powiedzmy, wierzŸ, Œe bŸdziemy^ Kto™ wy czy ™wiata. Czy to jest w pewnym celu, czy co siŸ stao? WzglŸdnie, czy one gasn automatycznie? Czy oni^? Czy to znaczy, Œe mamy st d odej™ø? O, jaki™ _ kto™^ O, znowu zaczynaj ™wieciø. Kto™ wy czy niewa™ciwy prze cznik tam na zewn trz. W porz dku. ZauwaŒcie, wiŸc nasz Pan Jezus^ 93 OtóŒ, ilu z was zrozumiewa mnie? Nie staram siŸ powiedzieø, Œe jestem Panem Jezusem. KaŒdy to zrozumiewa. W porz dku. Jeste™my waszymi braømi. Rozumiecie? Jeste™my Jego sugami. Lecz jest to po prostu dar, by podporz dkowaø samego siebie. Spójrzcie teraz; obserwujcie to. S tutaj ludzie, którzy s teologami, wyøwiczonymi w Sowie. OtóŒ, bracia, kiedy wszyscy zaczniecie gosiø poselstwo _ je™li je sobie po prostu próbujecie wymy™liø sami, to ono nie wykona niczego dobrego, prawda? Lecz kiedy czowiek otrzyma inspiracjŸ, to jest^ Jest to po prostu co™, co zstŸpuje. Czowiek nie wie, co bŸdzie mówi. Czy siŸ to zgadza? To jest mówienie pod inspiracj6. Rozumiecie? To jest Duch šwiŸty. OtóŒ, ja jestem niewystarczaj co elokwentny, by mówiø w ten sposób. Widzicie? 94 Lecz je™li chodzi o mnie, jest to po prostu _ jest to dar _ ja tylko wiem, jak przesun ø d›wigniŸ i usun ø siŸ po prostu z drogi. I jest to po prostu kompletne podporz dkowanie siŸ. Nie umiem tego wyja™niø. 9aden czowiek nie moŒe wyja™niø Boga. Nie mogŸ wam powiedzieø, jak siŸ to dzieje i co siŸ dzieje. Wiem tylko, Œe to jest may dar. I mam po prostu sposób, jak usun6ø samego siebie z drogi i potem nagle zaczynam odczuwaø co™ dziwnego, bogiego, pokornego. PatrzŸ i widzŸ t6 šwiato™ø krŸc6c6 siŸ w kóko. Wtedy wiem, Œe to jest w porz dku. Dlatego wa™nie czekam. A potem, gdy kto™ zacznie mówiø^ Dlatego wa™nie mam tu na podium kogo™ _ bardziej w roli wabika, rozumiecie, by mieø kogo™ wyodrŸbnionego, abym móg rozmawiaø z nim. A potem, kiedy Duch šwiŸty zacznie dziaaø na tym czowieku, ogarnie to zazwyczaj wszystkich suchaczy. I wtedy suchacze zastanawiaj6 siŸ, wtedy ich wiara zacznie wzrastaø. Potem ktokolwiek ma wiarŸ^ Potem zaczniecie Go odczuwaø tutaj, tam, gdziekolwiek. Rozumiecie? I potem, jeŒeli On tu jest, udowadnia to po prostu. Rozumiecie? NIE BÓJCIE SI£ 43 PamiŸtajcie zatem, Œe to jest bardzo trudna, wyczerpuj ca rzecz. Jezus zwiastowa przez cay dzie§, a nie znuŒyo Go to. Lecz kiedy ta kobiecina dotknŸa siŸ Jego szaty i odesza, i usiada, wysza z Niego cnota. Czy siŸ to zgadza? OtóŒ, kaŒdy wie, Œe cnota to moc. A je™li stao siŸ tak urodzonemu z dziewicy Synowi BoŒemu, co uczyni to nam, grzesznikom zbawionym z Jego aski. Rozumiecie, rozumiecie? Przemawiam, goszŸ przez ca noc, a nie znuŒy mnie to. Lecz niech przyjdzie tylko jedna wizja, rozumiecie? Ona jest czym™, co^ Jest to inny ™wiat. WidzŸ ludzi, kiedy byli jeszcze maymi dzieømi, czy co™ podobnego, i muszŸ mówiø szybko, poniewaŒ wiem, Œe wy stoicie tutaj. Pomimo tego jestem gdzie™ indziej, gdzie™ daleko w przeszo™ci i mówiŸ. A potem, kiedy wyjdŸ z tego, nie wiem, co mówiem, aŒ to posucham na ta™mie. Rozumiecie? I to nie jest czowiek. To wcale nie jest ludzka istota; to jest Bóg. Jest to zawsze wa™ciwe. I On to obieca. Rozumiecie? 0Dostrzega ich my™li” _ Biblia mówi, Œe tak wa™nie On czyni. MoŒecie to nazwaø jak chcecie, lecz Biblia mówi, Œe Jezus dostrzega ich my™li. 96 PragnŸ, aby™cie teraz wierzyli. Najpierw chcŸ teraz, Œeby™cie to zrozumieli. Widzicie wiŸc, podobnie uzdrowienie^ Wiemy, Œe Duch šwiŸty jest tutaj. I ja wierzŸ we wkadanie r k. Kto™ przyczepi siŸ do mnie odno™nie tego trochŸ szorstko dzisiaj rano. Powiedzia: 0Nie ma czego™ takiego, Œeby ludzie wkadali rŸce na siebie wzajemnie. Nie powinno siŸ tak robiø”. Ja odrzekem: 0Ty po prostu nie czytae™ Biblii, bracie, to wszystko”. Powiedziaem: 0Ostatnim poleceniem, które wyszo z ust Jezusa Chrystusa, byo: TWkadajcie rŸce na chorych, a oni odzyskaj zdrowie’” _ ostatnie sowa, które On powiedzia, kiedy odchodzi z tej ziemi. Jego pierwszym poleceniem, które On da Swoim uczniom, byo: 0Uzdrawiajcie chorych, trŸdowatych oczyszczajcie, umarych wskrzeszajcie, diaby wyganiajcie” _ tej pierwszej grupie, któr On wysa w ew. Mateusza 10. A ostatniej grupie, któr On wysa: 0Te znaki bŸd towarzyszyø tym, którzy wierz : diaby wyganiaø bŸd , nowymi jŸzykami mówiø bŸd , wŸŒe braø bŸd , a choøby pili co™ ™miertelnego^ A je™li woŒ rŸce na chorych, to oni odzyskaj zdrowie”. To s ostatnie sowa, które On powiedzia. On zosta wziŸty w górŸ do chway. Na pewno jest to wielkie polecenie. Ja nie wiem, co to czyni _ jest to po prostu wypenianie tego, co On poleci nam czyniø. 97 Lecz tutaj wszyscy suchacze _ s dzŸ, Œe dziewiŸødziesi t lub wiŸcej procent z was to wierz cy. Wy jeste™cie wierz cy i macie po prostu tak samo prawo wkadaø rŸce na chorych, jak ja albo wasz pastor, wszyscy. Wkadanie r k wierz cego _ 0Te znaki bŸd 95 44 MÓWIONE S~OWO towarzyszyø^” nie kaznodziejom, lecz wszystkim, którzy wierz . Wy macie do tego prawo, wszyscy. Jak juŒ powiedziaem, nie ma wielkich mŸŒów czy ™wiŸtych mŸŒów; to jeste™my my. Nikt z nas nie jest ™wiŸty. Mamy w sobie Ducha šwiŸtego, lecz nie jeste™my ™wiŸci. Tylko On jest ™wiŸty. Rozumiecie? Jest to Jego ™wi tobliwo™ø, nie moja, nie wasza. Jego. Lecz tutaj _ zamknijmy teraz po prostu nasze my™li na wszystko na nastŸpnych piŸtna™cie minut. A zatem, ci ludzie siedz tutaj, rozgl daj siŸ wokoo. Tutaj jest niewiasta, stoj ca przede mn . Nie widziaem jej nigdy przedtem w moim Œyciu. Czy jeste™my wzajemnie obcy, pani? Czy syszeli™cie, co ona rzeka? Ona bya na moich naboŒe§stwach juŒ kilka razy, ale nigdy nie miaa sposobno™ci powiedzieø mi choø: 0Dzie§ dobry”. Rozumiecie? Dlatego ja nie znam tej niewiasty. Ona tam stoi. Ona jest tutaj z pewnego powodu. Rozmy™lajmy teraz. We›my ew. Jana 4. rozdzia, kiedy Jezus spotka siŸ z t niewiast . Przypomnijcie sobie, On powiedzia: 0Sprawy, które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie”. 98 OtóŒ, tutaj jest niewiasta i mŸŒczyzna; spotykaj siŸ po raz pierwszy w swoim Œyciu. To jest prawd . Tutaj to mamy _ tutaj jest BoŒa Biblia, tam stoi niewiasta, a tutaj stojŸ ja. Ja nie znaem ani nie widziaem tej niewiasty nigdy w moim Œyciu. Wiem^ To jest wszystko, co wiem: Ona tam stoi. Ona znajdowaa siŸ dzisiaj gdzie™ tutaj, kto™ da jej kartŸ modlitwy i jej numer zosta wywoany, i ona stoi tutaj. To wszystko. W audytorium jest dzisiaj wielu suchaczy. Ubiegego wieczora wziŸli™my po prostu tych, którzy nie mieli karty modlitwy. Ilu z was byo tutaj i widziao to? Widzicie, karta modlitwy nie ma z tym nic wspólnego. Rozumiecie? Jest to wasza wiara, która ma z tym do czynienia. MoŒe powiecie: 0Bracie Branham, czy potrafisz uzdrowiø chorego?” Na ziemi nie ma czowieka, który mógby kogo™ uzdrowiø. Oni s6 juŒ uzdrowieni. Musicie ich tylko skoniø do tego, by to zrozumieli, by temu uwierzyli. 99 JeŒeli Jezus Chrystus wyst pi teraz na scenŸ i bŸdzie dziaa przez t niewiastŸ i mnie^ OtóŒ, jeŒeli to dziaa przeze mnie, a przez ni nie, to nie bŸdzie funkcjonowaø. Musi to dziaaø w nas razem. Rozumiecie? Podobnie jak z wami: JeŒeli macie wiarŸ, to wierzycie temu, rozumiecie, i wtedy bŸdzie to dziaaø w™ród nas. Rozumiecie? Jest to twoja wiara i moja wiara. Ja temu wierzŸ. JeŒeli tylko bŸdziesz wierzy razem ze mn , to zobaczymy wypenione sowa i obietnice Chrystusa. Je™li teraz kto™ my™li, Œe to nie jest wa™ciwe, a my™lisz, Œe moŒesz uczyniø to samo, to zapraszam ciŸ na podium. Rozumiesz? Zatem nie mów niczego przeciwko temu. NIE BÓJCIE SI£ 45 NuŒe, chod› tutaj, pani; sta§ po prostu tutaj. PragnŸ ciŸ teraz pokrzepiø, poniewaŒ masz naprawdŸ trochŸ wiary. I ja pragnŸ mówiø do ciebie przez chwilŸ tak, jak nasz Pan rozmawia z tamt niewiast . Nie znam ciŸ, nie widziaem ciŸ nigdy w moim Œyciu i jeste™ dla mnie zupenie obc . JeŒeli teraz Pan Jezus po prostu co™ uczyni tutaj, tak jak On czyni w czasach biblijnych, w dniach Biblii, czy to nie sprawi, Œe bŸdziemy szczŸ™liwi i bŸdziemy mogli i™ø do domu, jak ci, którzy^ 100 Pewnego dnia On by w drodze^ Po Jego ™mierci, pogrzebie i zmartwychwstaniu On by w Swojej^ Kilku uczniów byo w drodze do Emaus. Czy sobie to przypominacie, bracia? Byli w drodze do Emaus i spotkali Pana Jezusa, i rozmawiali z Nim przez cay dzie§, ale nie poznali Go. Lecz kiedy On wszed do ™rodka owego wieczora i zamknŸli drzwi, On uczyni co™ dokadnie tak, jak On to czyni przed Jego ukrzyŒowaniem, i oni poznali, Œe to jest On. Ilu z was przypomina to sobie? Oczywi™cie. Oni poznali, Œe to jest On, poniewaŒ nikt inny nie czyni tego w ten sposób. I otwary siŸ im ich oczy, a On znikn sprzed nich. On Œyje dzisiaj wieczorem. WiŸc je™li On teraz Œyje, to On bŸdzie czyni to samo dzisiaj, co On czyni przed Swoim ukrzyŒowaniem; On udowodni, Œe zmartwychwsta. Czy to jest prawd ? 101 OtóŒ, On nie ma dzi™ wieczorem innych r k, niŒ moje i wasze rŸce. On ma oczy w moich i waszych oczach. To znaczy, kiedy On je uŒywa. On jest Winnym Krzewem; my jeste™my latoro™lami. Czy siŸ to zgadza, bracia? Winny krzew nie wydaje owocu. Latoro™l rodzi owoc, bŸd c zasilana przez winny krzew. Czy siŸ to zgadza? A jeŒeli ta pierwsza latoro™l, która wyrosa wówczas z krzewu PiŸødziesi tnicy, napisaa ksiŸgŸ Dziejów Apostolskich, to je™li to drzewo wypu™ci nastŸpn latoro™l kiedykolwiek, to ona bŸdzie pisaø kolejn KsiŸgŸ Dziejów, poniewaŒ ona nie zrodzi dyni a potem arbuza, a potem granatowego jabka. Ona bŸdzie rodziø ten sam owoc kaŒdym razem, poniewaŒ to jest to samo Œycie, przechodz ce przez winny krzew. Czy to teraz rozumiecie? 102 Teraz w Imieniu Jezusa Chrystusa tej Biblii biorŸ kaŒdego ducha tutaj pod moj wadzŸ, ku czci i chwale BoŒej. NuŒe, je™li jeste™ krytykiem, nie pozostawaj tu duŒej. Nastaa pora, by™ odszed, pamiŸtaj bowiem, Œe ze duchy przechodz z jednego na drugiego. I wielu z was tutaj, którzy byli™cie na takich naboŒe§stwach, wiecie, co siŸ dziao. JeŒeli nim jeste™, sied› po prostu cicho. JeŒeli nie jeste™, to je™li siŸ cokolwiek stanie, ja bŸdŸ odpowiedzialny za to. Pani, teraz siŸ co™ stao. Jest to Jego Obecno™ø. Je™li mi teraz Pan Jezus objawi co™, co uczynia™, co™, co chcesz uczyniø, co™ co uczynia™ lub nie uczynia™ albo powinna™ bya uczyniø, albo co™ o 46 MÓWIONE S~OWO tobie^ Ty bŸdziesz wiedzieø, tak jak On powiedzia Szymonowi _ On powiedzia: 0Ty siŸ nazywasz Szymon. Jeste™ synem Jonasza”. On mu powiedzia jego imiŸ i on temu uwierzy. Ta niewiasta _ On jej powiedzia: 0Ty masz krwotok”. On siŸ zatrzyma. Potem On mia^ Lub jak _ otóŒ, co™, co On powiedzia komu™, Œe co™ byo u nich nie tak _ jak tej kobiecie, która miaa piŸciu mŸŒów; co™ innego, po prostu co™ podobnego, wy wiecie, Œe to byby Jezus Chrystus. Czy temu wierzycie? Musiaoby to przyj™ø z nadprzyrodzonych mocy. Wy to wiecie. W porz dku. 103 Je™li to teraz kto™ widzi, ta šwiato™ø unosi siŸ miŸdzy mn a t niewiast . Ona jest po prostu ™wiadoma tego. Ja nie znam tej niewiasty, lecz zapytajcie siŸ jej tylko o to; suchajcie tego. Wa™nie w tej chwili przychodzi co™, jakby naprawdŸ bogie uczucie. Wsta§, jeŒeli to prawda. Widzicie? Ona jest wa™nie tuŒ koo niej. Czy tego nie widzicie? Jest to inna dymensja. Rozumiecie? Ja siŸ patrzŸ prosto na to. Kiedy ciŸ teraz widzŸ, ty jeste™ wierz c . I ty cierpisz^ Ty jeste™^ Jednym z twoich wielkich kopotów jest to, Œe jeste™ naprawdŸ nerwowa. A na skutek tej nerwowo™ci masz wysokie ci™nienie krwi. To siŸ dokadnie zgadza. Czy teraz wierzysz? Zatem, aby po prostu zobaczyø, Œe to tylko^ Po prostu nie^ Widzicie, ja mogŸ wzi ø tylko t jedn niewiastŸ i staø tutaj, i po prostu ci gle mówiø o tym. Lecz widzicie, Œe inni czekaj w kolejce. Rozumiecie? Inni musz teŒ przyj™ø. Widzicie wiŸc, Œe to nie bŸdzie tylko na jednej osobie. Ty musisz mieø kogo™ innego jeszcze. Lecz teraz, czy chcieliby™cie zobaczyø, czy Duch šwiŸty nie powie jej czego™ innego jeszcze? Czy chcieliby™cie? Tylko podnie™ swoj rŸkŸ. Powiedz po prostu: 0To by mi bardzo pomogo”. Czy pomogoby wam to? W porz dku. Zobaczmy. Ja nie wiem, co On ci powiedzia, wiem tylko, Œe to bŸdzie na ta™mie. 104 NuŒe, chwileczkŸ tylko, patrz teraz na mnie i wierz. Tak jak rzek Piotr i Jan: 0Spójrz na nas”. I to znaczy, innymi sowy: Po™wiŸø nam swoj uwagŸ. Rozumiecie? O tak, jak On dostrzega, Œe oni maj wiarŸ, i ja dostrzegam, Œe ty masz wiarŸ. A teraz^ Tak, widzŸ to. Jest to co™ wokó twojego ramienia. O, jest to wysokie ci™nienie krwi. Lekarz owin ci co™ koo twojego ramienia. To siŸ zgadza. Tak jest. To prawda. Uhm. I powiedzia ci, Œe masz wysokie ci™nienie krwi. I jest tam jeszcze co™ innego. O, ja ich widzŸ. Oni robi przygotowania, by ci zrobiø^ O, jest to operacja. Ty siŸ gotujesz, by pój™ø na operacjŸ. I jest to z powodu kobiecych dolegliwo™ci. I bŸdzie to za parŸ dni od dzi™. To siŸ zgadza. To siŸ zgadza. Czy rozumiesz teraz, co mam na my™li? Widzicie? Po prostu NIE BÓJCIE SI£ 47 mówiŸ do niej i mówiŸ, i wychodzi na jaw wiŸcej spraw. Czy rozumiecie, co chcŸ powiedzieø? Rozumiecie? OtóŒ, to nie jestem ja. Zapytajcie siŸ tej niewiasty, czy to prawda, czy nie. Zapytajcie siŸ jej, kaŒdy, kto j zna. Rozumiecie? Popatrz znowu w tym kierunku. Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø, kim jeste™? Czy pomogoby ci to? Pani Dorns, moŒesz teraz i™ø do domu i wierz caym swoim sercem. 105 Czy wierzycie teraz Jezusowi Chrystusowi? Byø moŒe podniesiemy po prostu nasze rŸce i bŸdziemy Go uwielbiaø. On jest Bogiem. Niebia§ski Ojcze, my Ci za to dziŸkujemy. Modlimy siŸ teraz, Œeby™ pozwoli tym ludziom zobaczyø, Œe moŒemy mieø ™wiadectwo, iŒ ten sam Jezus^ MoŒemy jutro ™wiadczyø o tym, Œe Go widzieli™my. On by tutaj z nami dzi™ wieczorem w postaci Ducha šwiŸtego. My Ciebie miujemy, Panie Jezu. Spraw, by to wszyscy ludzie zobaczyli i uwierzyli. Modlimy siŸ, Panie, w Imieniu Jezusa. Amen. B d›cie teraz peni czci, poszanowania i respektu. OtóŒ, ta pani stoj ca tutaj teraz _ czy jeste™my^? Przypuszczam, Œe siŸ wzajemnie nie znamy, pani _ czy tak, pani, stoj ca przede mn ? Ty mnie nie znasz, ja ciebie nie znam, lecz^ Nie widziaa mnie nigdy w swoim Œyciu. Dobrze. Czy jeste™cie teraz^? Czy ci gle wierzycie, wszyscy? ProszŸ, b d›cie peni czci. B d›cie naprawdŸ peni poszanowania. 0JeŒeli wierzysz, wszystkie rzeczy s moŒliwe”. Amen. Widziaem, Œe co™ siŸ stao. Zaczekam po prostu chwileczkŸ. Dobrze. Patrz teraz w tym kierunku przez chwilŸ, siostro _ ty stoj ca tutaj, ty na podium. Ja ciŸ nie znam, lecz Bóg zna ciŸ na pewno. Je™li On oznajmi mi co™ o tobie, o czym wiesz, Œe ja^ JeŒeli ja nie wiem o tobie niczego, jeste™ po prostu obc dla mnie. Lecz je™li On objawi mi co™, o czym wiesz, czy tak jest czy nie jest, to moŒesz o tym po™wiadczyø, czy to jest wa™ciwe, czy nie. 106 Lecz ty jeste™^ Jednym z twoich gównych kopotów, twoim gównym kopotem jest nerwowy stan. Ty siŸ martwisz i to sprawio ci dolegliwo™ci Œo dka. Masz dolegliwo™ci Œo dka i jeste™ nerwowa. A twoja nerwowo™ø sprawia ci dolegliwo™ci Œo dka, powoduje to nadkwa™no™ø na dnie Œo dka. Jest to wrzód w ukadzie trawiennym wprost na dnie Œo dka. Tuszcz i inne rzeczy sprawiaj , Œe wymiotujesz. I widzŸ, Œe siŸ odwracasz od wielu pokarmów na stole. To jest dokadnie^ I wa™nie niedawno przeŒya™ wielki szok. Miaa™ wielki smutek. Bya to ™mierø. By to twój maŒonek. On wa™nie niedawno zmar. I to uczynio ciŸ nerwow . To jest prawd , czy tak? Ja wierzŸ, Œe bŸdziesz teraz w porz dku. Id› i spoŒywaj swoj kolacjŸ. Jezus 48 MÓWIONE S~OWO Chrystus^ Czy wierzysz? Miej tylko wiarŸ w Boga. To siŸ zgadza. Widzicie? 107 Teraz ta pani tutaj, czy popatrzysz w tym kierunku na chwilŸ? Jeste™my sobie wzajemnie obcy. Nie znamy siŸ wzajemnie, lecz Jezus Chrystus zna nas obydwoje. Zatem, je™li Pan Jezus objawi co™ _ jak On powiedzia tej kobiecie: 0Ty miaa™ piŸciu mŸŒów” _ Œe ty jeste™, Œe masz naro™l, wrzód, raka, Œe masz kopoty w domu, czy cokolwiek to jest, to bŸdziesz wiedziaa, Œe to musiao przyj™ø od Boga, nieprawdaŒ? Widzicie, On tylko powiedzia tamtej kobiecie jedn rzecz, a cae miasto pokutowao. A teraz On czyni tutaj wiŸcej, bo On powiedzia: 0Sprawy, które Ja czyniŸ, i wy czyniø bŸdziecie, i wiŸcej niŒ to czyniø bŸdziecie”. Ja wiem, Œe Biblia króla Jakuba mówi 0wiŸksze”, lecz Emphatic Diaglott mówi tutaj 0wiŸcej”. Nie mogliby™my czyniø wiŸkszych. On zatrzyma Œywioy przyrody, wskrzesza z martwych. Wy czynicie po prostu wiŸcej tych spraw. Rozumiecie? Ilo™ø zamiast jako™ci. 108 Ty równieŒ cierpisz z powodu nerwowo™ci. Masz kobiece dolegliwo™ci, s to zaburzenia kobiecych organów. Masz równieŒ dolegliwo™ci Œo dka, które ciŸ trapi . To siŸ zgadza. Czy wierzysz, Œe On moŒe ciŸ uzdrowiø? Wierzysz, Œe On to uczyni? Masz kogo™ na sercu, nieprawdaŒ? Twego mŸŒa. Nie ma go tutaj. Czy wierzysz, Œe ci mogŸ powiedzieø, co^ JeŒeli Jezus objawi, co jest z twoim mŸŒem, czy bŸdziesz wierzyø, Œe jestem Jego prorokiem, wzglŸdnie Jego sug ? On jest naprawdŸ nerwowy i to sprawio, Œe ma kopoty z prostat . To jest prawd , czy nie? Miej wiarŸ; nie w tp; wierz po prostu caym swoim sercem. Tutaj, chwileczkŸ tylko. Co™ siŸ dzieje. Tak, tutaj to jest. Jest to twoja matka i ona siedzi tam w tyle na ko§cu siedzenia. Ona ma chorobŸ Parkinsona. Ty siŸ modlisz o ni . Czy to prawda? Pani Harris, tak siŸ nazywasz, wierz caym swoim sercem, id› z powrotem, wóŒ swe rŸce na twego mŸŒa, na twoj matkŸ i b d›cie zdrowi w Imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Miej wiarŸ w Boga. 109 Czy wierzycie Bogu? OtóŒ, ja my™lŸ, Œe powinni™my Go uwielbiaø teraz. Czy tak nie my™licie? Uwielbiajmy Go wiŸc i mówmy: 0DziŸkujŸ Ci, drogi Panie”. Niebia§ski Ojcze, jak my Ci dziŸkujemy i uwielbiamy CiŸ. Niech bŸdzie bogosawione ™wiŸte ImiŸ Pana Jezusa Chrystusa. Oddajemy Ci chwaŸ i cze™ø, dziŸkczynienie, i uwielbiamy i wywyŒszamy CiŸ w Imieniu Jezusa. Amen. Miejcie wiarŸ, nie w tpcie, wierzcie tylko, Œe to, co Bóg powiedzia, jest prawd . To wa™nie musicie czyniø. B d›cie teraz rzeczywi™cie peni czci i patrzcie siŸ w tym kierunku. NIE BÓJCIE SI£ 49 Teraz jest tutaj mŸŒczyzna. Jeste™my sobie wzajemnie obcy, lecz Jezus Chrystus zna nas obydwóch. Czy Mu wierzysz? Czy mi wierzysz jako Jego sudze? Czy bŸdziesz wierzy? OtóŒ, kiedy Jezus spotka czowieka, by to _ stwierdzamy, Œe On dokona na nim cudu, by to Szymon, nieprawdaŒ? To by pierwszy czowiek, którego On spotka. W porz dku. On powiedzia Szymonowi, jak siŸ nazywa. Teraz Pan pomaga mi, abym wiedzia, co ci dolega, co jest^ Tak, widzŸ to teraz. S to kopoty z kiszkami: okrŸŒnica. Jest to nadŸta okrŸŒnica. Ty ani nie jeste™ st d. Przybye™ tutaj z zachodu, jeste™ z Kalifornii. Kto™ jest z tob . On ma kartŸ modlitwy, abym siŸ za nim modli dzisiaj wieczorem. On siedzi teraz tam w™ród suchaczy. Jest to twój przyjaciel i on cierpi z powodu nerwowo™ci _ jakby nerwowe zaamanie. Czy wierzysz, Œe on zostanie uzdrowiony? Ja równieŒ wierzŸ. Czy wierzysz teraz, Œe Jezus moŒe mi powiedzieø, jak siŸ nazywasz? Pan Hambrey. Wracaj wiŸc, wóŒ swoje rŸce na twego przyjaciela i wierz caym swoim sercem, i moŒecie obaj wracaø, i byø zdrowi w Imieniu Pana Jezusa Chrystusa. Czy wierzycie? Módlcie siŸ teraz. To mnie osabio i dalej osabia; módlcie siŸ. 111 Zaczniemy siŸ teraz modliø za chorych. Jak ci siŸ powodzi? Czy mówisz po angielsku? Tak, mówisz. Czy wierzysz, Œe jestem BoŒym sug ? To wa™nie powiedzia mi anio. On rzek: 0JeŒeli pozyskasz ludzi, aby ci wierzyli^” Nie wierzyø mi jako Jemu, lecz wierzyø, Œe On posa mnie. Chodzi o twego maego chopca. To siŸ zgadza. Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø, co mu dolega? Czy temu bŸdziesz wierzy? On jest nerwowy. On siŸ czego™ zl k; pies go wystraszy. To siŸ zgadza. On bŸdzie w porz dku. Zabierz go z powrotem i wierz caym swoim sercem. On bŸdzie w porz dku, jest to tylko szok. Ja woŒŸ na niego moje rŸce w Imieniu Jezusa ^?^ Nie bój siŸ, on siŸ z tego wydostanie i bŸdzie w porz dku. Rozumiesz? B d› wdziŸczny. 112 Czy wierzysz caym swoim sercem? Amen. 0Je™li wierzysz^” Ta pani, siedz ca tam, rozmawiaj ca z inn pani , która ma fistuŸ. Przed chwil co™ stao siŸ z tob , mianowicie twoja fistua zostaa uzdrowiona. Amen. Wierz i id› do domu teraz, i b d› zdrowa. Czy wierzysz? Ty tam, w™ród suchaczy, czy wierzysz? Co my™lisz o tym _ ty, który masz podniesion rŸkŸ, siedz cy wprost tam. Czy wierzysz, Œe jestem BoŒym prorokiem? WiŸc ta przepuklina nie bŸdzie ciŸ juŒ trapia. Twoja Œona jest okropnie chora. Lekarze nawet nie wiedz , co jej dolega. Tylko wóŒ na ni swoje rŸce. Wierz caym swoim sercem. On wie, co jej dolega. Ona odzyska zdrowie, jeŒeli temu bŸdziesz wierzy. 110 50 MÓWIONE S~OWO Czy wierzysz, Œe Bóg uzdrawia twoje dolegliwo™ci serca _ ty, który tam stoisz? Id› zatem do domu i b d› zdrowy. Zatem, czy to jest Jezus Chrystus w™ród nas? Co sobie o tym my™lisz, moda damo, siedz ca tam i patrz ca siŸ prosto na mnie _ tam w drugim rzŸdzie? Ty masz kopoty z klatk piersiow . Czy wierzysz, Œe Jezus Chrystus uzdrawia ciŸ? Powsta§ wiŸc na swoje nogi i przyjmij to. Amen. Miej wiarŸ w Boga. Nie w tp. Ta pani tam, patrz ca siŸ na drug stronŸ, miaa trochŸ ^?^ w czerwonym sweterku, siedz ca na^ Masz kopoty z fistu . Czy wierzysz, Œe Pan Jezus uzdrawia ciŸ? Powsta§ tylko na swoje nogi i przyjmij to, i b d› zdrowa. Amen. Tak wa™nie trzeba to czyniø. Zatem, co ty o tym my™lisz, bracie, siedz cy tam? Czy wierzysz, Œe jestem Jego prorokiem? Czy wierzysz, Œe Bóg moŒe mi powiedzieø o twoich kopotach? Twoja alergia znika. Jezus Chrystus uzdrawia ciŸ. Alleluja! Czy temu wierzysz caym swoim sercem? Amen. 114 OtóŒ, gdzie siŸ zatrzymali™my? Karta 15, czy to bya ona? Karta modlitwy 15? Ilu z was tutaj ma jeszcze karty modlitwy? Pozb d›my siŸ tych kart modlitwy. Ustawcie siŸ do kolejki tutaj z boku. Pozwólcie, Œe wam pokaŒŸ^ Pozwólcie tylko, Œe wam pokaŒŸ, iŒ uzdrowienie nie naleŒy tylko do jednego czowieka. Pozwólcie, Œe wam pokaŒŸ, co Bóg moŒe uczyniø przez Jego pokornych sug tutaj. Chod›cie tu, bracia, teraz. Chciabym wiedzieø, czy wy, bracia, podeszliby™cie wprost tutaj, by stan ø bezpo™rednio tutaj razem ze mn . Wsta§cie, przyjd›cie prosto na podium _ podejd›cie tu na chwilŸ. Tak, w porz dku. BŸdziemy siŸ modliø za nich wprost tutaj. PragnŸ, Œeby ludzie zobaczyli, iŒ Bóg posuguje siŸ Swoimi sugami. Chod›cie, chod›cie. Wy _ kaznodzieje, chod›cie tutaj na dó. Ja bŸdŸ tutaj na dole razem z wami. Rozumiecie? PokaŒŸ wam, Œe Bóg uzdrawia chorych przez waszych pastorów. Bez wzglŸdu na to, w jaki sposób chcecie. Amen. To siŸ zgadza. 115 Wy wszyscy, którzy macie karty modlitwy, podejd›cie tutaj. Nie w tpcie w to. Wierzcie temu. Czy wierzycie teraz caym swoim sercem? NuŒe, pastorzy, niektórzy z was tam na dole, chcŸ was tutaj _ kaŒdego z was. Kiedy siŸ bŸdŸ modli, pragnŸ, Œeby™cie wszyscy przyszli tutaj na dó, i dotknijcie swoj rŸk na pewno kaŒdego w tej kolejce. Rozumiecie? Ja nie mogŸ doj™ø do kaŒdego poszczególnego, lecz wy moŒecie. To jest wa™ciwe. Zejd›cie tam, wejd›cie wprost miŸdzy nich. A wy wszyscy w audytorium wierzcie teraz. Dojdziemy do was za chwilŸ. Wierzcie razem z nami teraz. KaŒdy z was tutaj, pamiŸtajcie, Jezus Chrystus zna was. On wie dokadnie, o czym my™licie. Wy to 113 NIE BÓJCIE SI£ 51 wiecie. Nie ma tutaj ani jednego, któremu by On tego nie powiedzia teraz. Czy to widzicie? Zatem On jest tutaj. To jest On. To nie jestem ja. Ja jestem waszym bratem. Wierzcie teraz, kiedy siŸ bŸdŸ modli. BŸdŸ siŸ modli o was i o tych pastorów. Rozumiecie, nie chcŸ odjeŒdŒaø z tego miasta, a ludzie powiedz : 0OtóŒ, ewangelista by tutaj. On uczyni to”. PragnŸ, aby™cie wiedzieli, Œe wasz pastor ma ten sam autorytet. On moŒe nie otrzymuje wizji. One moŒe przychodz do jednego w generacji. Lecz on ma ten sam autorytet od Boga, by woŒyø rŸce na ciebie. Jest to dokadnie to samo. 116 Módlmy siŸ teraz wszyscy. Miejcie pochylone wasze gowy. A kaŒdy z was kiedy odczuje, Œe dotknŸa go rŸka pastora, pamiŸtajcie, upu™øcie swoj kartŸ modlitwy, podnie™cie do góry swoje rŸce i dziŸkujcie Bogu za wasze uzdrowienie, i odejd›cie z powrotem do tyu, a zobaczycie, co siŸ bŸdzie dziaø. Nasz Niebia§ski Ojcze, jeste™my zgromadzeni teraz tutaj w™ród tego ludu w Obecno™ci Wszechmog cego Boga. O, wielki, wieczny Jahwe, który zrodzie™ Jezusa Chrystusa, Twego Syna, modlŸ siŸ teraz, kiedy ci kaznodzieje, te rŸce BoŒe^ Kiedy wkadam moje rŸce na nasz siostrŸ tutaj, modlŸ siŸ, aby™cie siŸ spotkali z Panem, kaŒdy z was, przez moc Jezusa Chrystusa. Zst p na to audytorium w tej chwili, kiedy ci pastorzy dotykaj tych ludzi. I niech kaŒdy z nich zostanie uzdrowiony w Imieniu Jezusa Chrystusa. Szatanie, ty stracie™ zwyciŸstwo. Jezus Chrystus jest obecny, by nama™ciø te chusteczki, by uzdrowiø chorych, by wykonywaø to dzieo, które On obieca czyniø. A my, jako Jego ko™ció, wyzywamy ciŸ nasz wasn wiar w Jego zmartwychwstanie, w Jego Obecno™ci dziaaj cej duchowo poprzez Jego Ko™ció teraz po dwu tysi cach lat. Wyjd› z tych ludzi. W Imieniu Jezusa Chrystusa, zostaw ich w spokoju. Wyjd› w Imieniu Jezusa Chrystusa. 117 Teraz, kiedy oni wkadaj rŸce na chorych, jeŒeli jest tutaj grzesznik albo kto™, kto pragnie zostaø zbawiony i pragnie teraz podej™ø do otarza, niech powstanie i wyst pi teraz do przodu. My jeste™my tutaj, by usugiwaø. Czy osobi™ci pracownicy przyjd razem z nimi? Wsta§cie i przyjd›cie. KaŒdy, kto pragnie przyj™ø tutaj na podium po modlitwŸ, niech przyjdzie w tej chwili. Czy masz kartŸ modlitwy, czy nie, jeste™ mile widziany, Œeby™ przyszed tutaj w tej chwili, i pozwoli woŒyø rŸce na siebie. Przyjd› teraz, kiedy czekamy. JeŒeli kto™ z was jest w potrzebie, potrzebuje Ducha šwiŸtego, trzeba mu zbawienia, czy potrzebuje Boskiego uzdrowienia, my jeste™my tutaj jako kaznodzieje Chrystusa, by wam suŒyø w tej 52 MÓWIONE S~OWO mierze, Œe woŒymy na was rŸce i zobaczymy was napenionych Duchem šwiŸtym. KaŒdy, kto pragn by mieø tego Jezusa, który zna tajemnice waszego serca^ Wy, którzy Go jeszcze nie znacie, a odczuwacie to dziwne, sabe uczucie wokó swego serca^ Ja wiem, Œe jeste™cie tutaj. Duch šwiŸty mówi mi tak. Podejd›cie tutaj teraz. Chod›cie tutaj. JeŒeli powstaniecie z waszego krzesa i podejdziecie w tym kierunku^ Wy mówicie: 0Panie Jezu, ja przychodzŸ, poniewaŒ potrzebujŸ Ciebie. I ja przychodzŸ, by CiŸ przyj ø”. Bóg speni wam wasz pro™bŸ, jeŒeli nie bŸdziecie w tpiø, ale wierzyø caym swoim sercem, Œe te rzeczy, które widzicie w tej chwili, s dzieami Jezusa Chrystusa. JeŒeli jeste™ metodyst , chod›. Je™li jeste™ baptyst , nazarejczykiem, pielgrzymem ™wi tobliwo™ci, rzymskim katolikiem, ortodoksyjnym 9ydem, wzglŸdnie wstrŸtnym grzesznikiem, ateist , nie dbam o to, kim jeste™. Podejd› tutaj i wierz Bogu, a zobaczysz, co siŸ dzieje w tej chwili. Chod›. PragnŸ was zobaczyø zgromadzonych tutaj. 118 Ja wierzŸ Duchowi šwiŸtemu w tej wielkiej, krytycznej chwili, kiedy jest juŒ pó›na godzina, kiedy nasz czas juŒ upyn , pomimo tego wierzŸ, Œe Bóg w tej chwili zaspokoi wasz pro™bŸ, je™li Mu tylko bŸdziecie wierzyø. Widzieli™cie, jak On dziaa. Na pewno, ja wam mówiŸ prawdŸ. Wy mi teraz z pewno™ci uwierzycie. KaŒdy z was tutaj teraz, kto ma pro™bŸ do Boga, chod› i sta§ tutaj, albo sta§ tam z boku. Kto™ powstanie na swoje nogi i bŸdzie ™wiadkiem. Powiedz: 0Ja jestem ™wiadkiem Pana, Œe co™ siŸ dzieje”. Wsta§ tam, gdzie jeste™. Powsta§ w tej chwili, jeŒeli potrzebujesz Boga. To siŸ zgadza. JeŒeli nie moŒesz powstaø^ To jest wa™ciwe _ 0Ja potrzebujŸ Ciebie, Chrystusie”. ProszŸ, wierzcie mi teraz. Czy wierzycie, Œe to jest Bóg, mówi cy do mnie? Je™li wierzycie, to podnie™cie wasze rŸce na znak, Œe wierzycie. DziŸkujŸ wam. Teraz, dlatego, Œe wierzycie^ JeŒeli wam mówiem prawdŸ, Bóg po™wiadczy, Œe wam powiedziaem prawdŸ. Bóg jest tutaj po™wiadczaj c, Œe wam powiedziaem prawdŸ. Zatem, ja wam teraz mówiŸ prawdŸ. JeŒeli podniesiecie wzrok ku Bogu i we wierze powiecie: 0Panie Jezu” _ jeŒeli jeste™ grzesznikiem, powiedz: 0Ja wyznajŸ mój grzech”. Je™li pragniesz Ducha šwiŸtego, powiedz: 0Panie, ja potrzebujŸ Twoich bogosawie§stw, by mi udzieliy šwiato™ci. Ja pragnŸ Ducha šwiŸtego”. Je™li jeste™ chory, powiedz: 0Ja potrzebujŸ uzdrowienia, Panie. I ja go teraz oczekujŸ od Ciebie. Ja temu wierzŸ”. JeŒeli temu bŸdziesz wierzyø, otrzymasz to. 119 Podnie™my teraz nasze rŸce, kaŒdy w swój wasny sposób. Musi to NIE BÓJCIE SI£ 53 byø twoje wyznanie. I ja siŸ bŸdŸ modli za was tutaj. Wierzcie temu teraz i módlcie siŸ. Ja siŸ bŸdŸ modli za was, a wy módlcie siŸ za samych siebie, po prostu siŸ módlcie. Wyznawajcie swoje wasne winy. Wyznawajcie wasze sabo™ci. Dajcie obietnicŸ Bogu, Œe juŒ wiŸcej nie jeste™cie sabi, Œe jeste™cie mocni. Nie jeste™cie tchórzami. Nie bŸdziecie juŒ chorzy. Nie bŸdziecie juŒ wiŸcej suŒyø grzechowi. BŸdziecie suŒyø Bogu. Zróbcie swoje wyznanie i wierzcie w to. Chodzi tu o wasz duszŸ. To jest wasz odpowiedzialno™ci . To siŸ zgadza. Kto™ zacz teraz paaø. Tak wa™nie trzeba to czyniø. Tylko temu wierzcie. Panie Jezu, w tej pó›nej godzinie tutaj, w tej krytycznej chwili, ostatni dzie§ ™wiŸta jest tutaj, ostatni raz, ostatnia sposobno™ø. Ci ludzie s w potrzebie. Niech Duch šwiŸty przypadnie, Panie. Niechaj ludzie odczuj i wiedz , Œe to jest Bóg, Chrystus w ich Œyciu, próbuj cy wej™ø do nich razem ze Swoj moc . Spenij im ich wielkie, gŸbokie pragnienia ich serc. Daruj tego, Panie. Napenij ich Duchem šwiŸtym, uzdrów chorych; we› chwaŸ dla Twego Imienia. Zatem, szatanie, przegrae™ bitwŸ! Ty przegrae™ to naboŒe§stwo _ stracie™ zwyciŸstwo. Ja Œ dam zwyciŸstwa w Imieniu Jezusa Chrystusa dla kaŒdej osoby tutaj. Odejd› st d, szatanie. Nie moŒesz ich juŒ duŒej trzymaø. Ja ich Œ dam jako zdobycze dla Pana Jezusa Chrystusa.