PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP

Transkrypt

PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Spis treści
Po co radcom prawnym samorząd
Potrzebne trzęsienie ziemi
A sędzia musi...
Dowody przestępstwa uzyskane na drodze przestępstwa
Nowe kary dyscyplinarne dla sędziów
Naczelny Sąd Administracyjny broni Trybunału Konstytucyjnego
Droższa opieszałość sądów
Spór o TK: wojewodowie i MSWiA kontratakują
Najpierw upoważnienie, potem wysłanie na sprawę
Komisja Wenecka zaczyna kolejną wizytę w Polsce
27/4/16
Po co radcom prawnym samorząd
MARCIN SALA-SZCZYPIŃSKI, autor jest wicedziekanem Rady OIRP w Krakowie
Po to, żeby promować, integrować i edukować. Głos w dyskusji o zadaniach samorządu radców prawnych.
Podejmując rękawicę rzuconą przed redaktora Tomasza Pietrygę w tekście „Po co młodym samorząd prawniczy” („Rzecz
o Prawie” z 20 kwietnia 2016 r.) i korzystając z jego zaproszenia na łamy gazety, jako wicedziekan Rady OIRP w Krakowie,
a jednocześnie kandydat do władz samorządu w kolejnej kadencji chcę odpowiedzieć na postawione przez redaktora
pytanie: po co młodym samorząd prawniczy? Najpierw istotne sprostowanie. Uważam, że pytanie powinno brzmieć: „po
co radcom prawnym samorząd?”. Sugerowany w tekście red. Pietrygi podział na młodych i starszych dobrze sprzedaje
się medialnie, ale tak naprawdę konfliktowanie członków samorządu nie służy jego jedności.
W jedności siła
Strona
Po co zatem radcom prawnym samorząd? Według art. 41 ustawy o radcach prawnych między innymi po to, by
reprezentować ich oraz aplikantów radcowskich oraz chronić ich interesy, biorąc udział w zapewnianiu warunków do
wykonywania ustawowych zadań, współdziałając w kształtowaniu prawa. Tyle ustawa, diabeł jak zawsze tkwi w
szczegółach. Bo należy się zastanowić, czy od samorządu oczekujemy roli minimum, ograniczania się do zbierania
składek i prowadzenia list radców prawnych i aplikantów, organizowania aplikacji? Czy może jednak spodziewamy się
większej aktywności?
1
A przecież w jedności siła. Jeśli nie uświadomimy sobie, że stanowimy jedną grupę zawodową o wspólnych interesach, a
zamiast tego tworzyć będziemy podziały, których linią demarkacyjną ma być staż w zawodzie (młody radca to dla mnie
osoba niedawno wpisana na listę radców prawnych, niekoniecznie młoda wiekowo – deregulacja spowodowała przecież
napływ do zawodu osób, które dawno już ukończyły studia, a dopiero teraz uzyskały wpis), to faktycznie niedługo dojdzie
do samozagłady samorządu. Jeśli tego podziału nie zasypiemy i rozczarowani, odseparowani „młodzi się wkurzą”, to po
samorządzie zostanie tylko wspomnienie tłustych lat sprzed deregulacji… A żeby nie było wątpliwości, mając ledwo co
ukończone lat 40 i wpis na listę uzyskany przed ośmiu laty, sam siebie zaliczam do grupy międzypokoleniowej.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Bez wątpienia wykonywanie podstawowych zadań ewidencyjno szkoleniowych jest niezbędnym elementem
funkcjonowania samorządu. Nie można też lekceważyć reprezentowania radców prawnych i ich interesów we
współdziałaniu w kształtowaniu prawa. Sam będąc współpracownikiem Ośrodka Badań Studiów i Legislacji Krajowej
Rady Radców Prawnych, uczestniczyłem w konsultacji projektów rozporządzeń w sprawie opłat i kosztów (pisałem o tym
na łamach „Rzeczpospolitej” 30 marca 2016 r. w tekście „Kto pyta, nie błądzi”). Wiem, ile wysiłku wymagał udział w tych
pracach i przedstawienie argumentów za podniesieniem stawek. Ten wysiłek członków samorządu pełniących funkcje w
jego organach przynosi korzyść wszystkim radcom prawnym – ale jest ich podstawowym i ustawowym obowiązkiem.
Należy zadać pytania: czy można oczekiwać jeszcze większego wysiłku i czy do udziału w pracach samorządu i
obejmowania funkcji w jego organach należy zachęcać kolejne pokolenia radców. Odpowiedź na oba pytania jest
twierdząca i jest oczywistą konsekwencją przywołanej przeze mnie zasady: w jedności siła.
Jakiej zatem „wartości dodanej” możemy się spodziewać po samorządzie radców prawnych, jakie mają być kierunki jego
wzmożonej aktywności? Odpowiedzi dostarcza obserwacja sytuacji na rynku usług prawnych, a także wsłuchanie się w
głosy naszych kolegów, którzy oczekują, by samorząd zrobił coś dla nich, a nie tylko wykonywał swoje administracyjne
obowiązki. Tę odpowiedź ująłem w hasłach „Promocja, integracja, edukacja”. Objętość tekstu nie pozwala na
szczegółową prezentację działań kryjących się pod powyższymi hasłami, myślę jednak, że nawet skrótowa prezentacja
pozwoli jednoznacznie wskazać kierunki działań.
Po pierwsze, promocja
Postawmy sprawę jasno: samorząd nie będzie pełnił funkcji pośrednictwa pracy, ale powinien się skoncentrować na
promocji zawodu – stworzeniu warunków, w których tę pracę będzie łatwiej znaleźć. Zawód radcy prawnego wciąż nie
jest należycie identyfikowany. Przeciętny Polak nie wie, jakie są kompetencje radcy prawnego, czasem nawet nie wie, że
ten może występować w sądzie (obrońcę w sprawach karnych kojarzy się powszechnie z adwokatem). Konieczne są więc
prowadzone na dużą skalę akcje promujące ten zawód i uświadamiające wartość pomocy prawnej świadczonej przez
radcę prawnego, wywołujące skojarzenie „pomoc prawna – radca prawny”. Należy także tworzyć formalne i nieformalne
płaszczyzny kontaktów z potencjalnymi klientami. Tworzyć zapotrzebowanie na usługi. Promocja zawodu łączy się z
kwestią reklamy kancelarii radców prawnych i odnoszącymi się do niej regulacjami zawartymi w kodeksie etyki radcy
prawnego (KERP). Te regulacje, w założeniu słuszne, obejmujące zasady postępowania pomiędzy radcami prawnymi, w
praktyce osłabiają ich w rywalizacji z kancelariami odszkodowawczymi, „kancelariami prawnymi” i innymi podmiotami,
które nie muszą stosować się do zaostrzonych standardów etyki zawodowej. A trzeba to jasno powiedzieć: radcy prawni
walczą o klienta nie tylko między sobą, ale także z tymi innymi podmiotami – i tu konkurencja jest nierówna, radca
prawny, ograniczany regułami KERP, stoi na znacznie gorszej pozycji.
Musimy wprowadzić taką zmianę regulacji dotyczących informowania o wykonywaniu zawodu (w tym informowania
drogą elektroniczną, uregulowanego w art. 35 KERP), aby chroniąc godną konkurencję wewnętrzną (np. kategoryczny
zakaz reklamy porównawczej odnoszącej się do innych radców prawnych), umożliwić swobodniejsze konkurowanie o
klientów z podmiotami niepodlegającymi zasadom etyki radcy prawnego. Należy bowiem z jednej strony promować
zawód radcy prawnego (i to jest zadanie samorządu), z drugiej zaś nie ograniczać nadmiernie możliwości samodzielnej
reklamy radców prawnych (i to też zadanie samorządu – tyle że w ramach legislacji wewnętrznej).
Po drugie, integracja
Strona
Warto także pamiętać o tym, że jako licząca w skali kraju ponad 50 tys. osób grupa konsumentów (w tym konsumentów
dóbr luksusowych) samorząd radcowski ma doskonałą pozycję wyjściową do negocjowania różnego rodzaju rabatów i
promocji. Nie mam tu na myśli tylko negocjowania ubezpieczeń grupowych, ale także innego rodzaju dóbr. Po
2
Jako że w jedności siła, nie można zaniedbywać integracji i płynących z niej korzyści. W mojej ocenie integracja powinna
służyć eliminacji podziałów, choćby takich jak wspomniany przez red. Pietrygę podział na młodych i starszych. Powinna
zmierzać do wytworzenia koleżeńskich relacji oraz poczucia jedności zawodowej i wspólnoty interesów. A interesów tych
powinien bronić właśnie samorząd, także przy użyciu, w dozwolonym zakresie, lobbingu, nacisku medialnego itd.
Pozytywnie należy oceniać istniejące już tradycje organizowania imprez sportowych. Nic tak nie łączy jak gry zespołowe
czy wspólne kibicowanie, a później świętowanie sukcesów lub nawet leczenie ran po porażce. Integracja nie może
jednak się ograniczać do organizacji samorządowych, balów radców prawnych czy aplikantów – bo może się okazać, że
będzie to bal ostatni, jak na „Titanicu”…
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
pierwszych wynegocjowanych rabatach na zakup paliw (z oczywistych względów pomijam nazwę koncernu paliwowego)
nie pojawiły się jednak dalsze oferty. A przecież „radcowski grupon” należy nam się jak nic – o to też powinny zadbać
przyszłe władze samorządu.
Po trzecie, edukacja
Wskazując edukację jako jeden z obszarów wzmożonej działalności samorządu radców prawnych, mam na myśli dwa jej
aspekty. Edukację „wewnętrzną” (szkolenie na aplikacji i doskonalenie zawodowe) i edukację „zewnętrzną” (wszelkie
akcje edukacji prawnej skierowane do uczniów, studentów i innych osób). Zmianie powinny ulec zasady doskonalenia
zawodowego. I nie chodzi tylko o kwestie wykorzystania nowoczesnych metod szkoleniowych wypierających tradycyjny
wykład ex cathedra, ale też o treść szkoleń. Szkolenia zawodowe nie mogą się ograniczać do prezentacji ostatnich
nowelizacji prawa (choć muszą je obejmować). Powinny natomiast uczyć nowych technologii, korzystania z mediów
społecznościowych, technik prezentacji i negocjacji, marketingu. Trudno wyliczyć wszystkie zakresy pożądanych treści,
więc łatwiej powiedzieć: szkolenia powinny być responsywne – mają odpowiadać na potrzeby radców prawnych.
Jeśli zaś chodzi o akcje edukacji prawnej w szkołach czy na uczelniach – konieczne jest ich prowadzenie w szerokim
zakresie. Oprócz niewątpliwego waloru edukacyjnego: podnoszenie świadomości prawnej społeczeństwa, należy
podkreślić wymiar promocyjny. Nie ukrywajmy, on najbardziej leży w interesie samorządu radców prawnych. Wpojenie
uczniom szkół średnich czy studentom przekonania o znaczeniu pomocy prawnej, konieczności zasięgania porady przed
zawieraniem bardziej znaczących umów wpłynie na poszerzenie rynku usług prawnych. Owoce tych działań nie będą
widoczne od razu. Zapewne dopiero gdy uczestnicy tych zajęć zakładać będą swoją działalność gospodarczą, podejmą
pracę. Jednak takiej pracy nikt za nas nie wykona a jest ona w naszym interesie. Dzięki niej ukształtujemy określone
postawy społeczne i kulturę pomocy prawnej.
Przekonany jestem, że każdy uważny obserwator działalności samorządu radców prawnych (podobne wyzwania stoją
także przed samorządem adwokackim) oraz rynku usług prawnych skłonny będzie zaakceptować wskazane przeze mnie
kierunki działań, wspólne dla wszystkich członków samorządu. Oczywiście mogą zaistnieć rozbieżności co do
szczegółowych metod i sposobów ich realizacji – mam jednak nadzieję, że te rozbieżności zaowocują co najwyżej
dyskusją, pozwalającą obrać najlepszą drogę do realizacji tych celów, a nie ich kwestionowaniem. Jest dla mnie przy tym
oczywiste, że aby podołać stawianym zadaniom należy zaangażować w ich realizację młode pokolenia radców prawnych.
Na całkowicie równych prawach, a nie w formule „sterowanej” czy „koncesjonowanej”. Następstwa pokoleń nikt nie
zatrzyma, tą siłę młodości należy po prostu wykorzystać i wspólnie pracować dla dobra samorządu w interesie nas
wszystkich. Przekazywać tradycję i doświadczenia, a nie barykadować się w swych gabinetach. Tempus fugit…
Potrzebne trzęsienie ziemi
ANETA ŁAZARSKA
Sąd powinien być ostatnim ogniwem rozwiązywania sporów, tak jak zabieg operacyjny. Jeśli prawnicy nie będą kierować
spraw do mediacji, trzeba to nakazać – uważa sędzia.
Strona
Przyczyn jest bez liku
3
Sytuacja związana z Trybunałem Konstytucyjnym budzi niepokój, zwłaszcza jeśli się przypomni dobrze znane z historii
ekscesy władzy wykonawczej. Rodzi się pytanie, czy obecny kryzys to jedynie taki eksces czy też może zapowiedź
większej „reformy” wymiaru sprawiedliwości. I jeśli się słyszy o zapowiedzi kolejnej reorganizacji sądów, wprowadzenia
do sądów dyscyplinarnych ławników czy nakładania na sędziów bardzo dotkliwych kar pieniężnych, to można mieć
wątpliwości, jakie są rzeczywiste intencje reformatorów. Trudno tych zmian nie traktować jako oczywistej ingerencji w
niezawisłość sędziowską. Powierzenie sądownictwa dyscyplinarnego ławnikom narusza zasadę niezależności –
odrębności sądów. Zaostrzenie zaś kar ma zastraszyć sędziów. Sam już pomysł takich zmian godzi w zaufanie do sędziów
oraz w ich wizerunek. Okazuje się bowiem, że aby zdyscyplinować sędziów do pracy, trzeba zagrozić im karami
finansowymi i poddać ich zachowanie ocenie nie innych sędziów, lecz czynnika społecznego.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Tymczasem praca sędziów jest oceniana przez pryzmat kondycji wymiaru sprawiedliwości. Sądownictwo polskie od
wielu lat boryka się z problemami ustrojowymi, kadrowymi i społecznymi. Są to wieloletnie zaniedbania i brak pomysłu
na usprawnienie sądów. Liczba spraw dramatycznie rośnie, a czas postępowań się wydłuża. Naiwnością jest twierdzić, że
sądownictwo wymaga stabilizacji. Ono potrzebuje pilnej reformy, nawet trzęsienia ziemi, a nie przyczynkowych zmian
proceduralnych czy ustrojowych, jakich jesteśmy świadkami przez ostatnie lata.
Przyczyny złego funkcjonowania wymiaru sprawiedliwości można wymieniać bez końca. Palącym problemem jest
niesprawiedliwy, nierównomierny podział spraw, czego konsekwencją są dysproporcje w obciążeniu poszczególnych
sądów i sędziów. W warszawskich sądach gospodarczych sędziowie mają ponad 700 spraw w referatach, podczas gdy w
innych sądach ich koledzy o połowę mniej. Potrzebne są konkretne zmiany w strukturze sądów, jak choćby te na wzór
reformy litewskiej, polegającej na łączeniu sądów. Wszelkie zaś projekty dotyczące zmiany granic sądów niewiele
wniosą, jeśli nie zostanie wdrożony system ważenia spraw. Dodać przy tym należy, że takie komputerowe programy
ważenia spraw pod kątem ich trudności, złożoności czy obszerności są stosowane prawie w całej Europie. W Polsce od
wielu lat nie możemy się doczekać jakiegokolwiek systemu ważenia realnego obciążenia poszczególnych sądów i
pojedynczych sędziów. Jak zatem można mówić o wyrównywaniu dysproporcji pomiędzy sędziami, a nawet sądami, jeśli
się nie ustali określonej metodologii pomiaru obciążenia. Z tej samej przyczyny automatyczny przydział spraw, jaki
wprowadza znowelizowany regulamin urzędowania sądów, jest z założenia wadliwy, gdyż nie uwzględnia on złożoności i
ciężaru poszczególnych spraw.
Wielu sędziów skarży się na niesprawiedliwości w podziale spraw, obowiązków i organizacji pracy, nadużywanie władzy
przez przewodniczących wydziałów w przydziale spraw czy asystentów i na wykorzystywanie zarządzeń nadzorczych do
ingerowania w niezawisłość sędziowską. Rewolucyjne zmiany w tym zakresie wprowadza nowy regulamin, który
przewiduje automatyczny przydział spraw, ale i uwzględnienie specjalizacji. Regulamin ten, jeśli chodzi o wskaźnik
załatwienia spraw, w sposób oczywisty ingeruje w niezawisłość sędziowską. Wprowadza bowiem zasadę, że to minister
sprawiedliwości określa wskaźnik spraw przydzielanych sędziom. Dotyczy on zatem bez wątpienia podziału spraw, który
jest materią rdzennie zastrzeżoną do sfery objętej niezawisłością sędziowską, na którą nie rozciąga się nadzór
administracyjny.
Nie zauważyli ministra
Nasuwa się więc gorzka refleksja, że środowisko sędziowskie nie chciało jednak o problemach podziału spraw głośno
dyskutować, podobnie jak o faktycznej o roli przewodniczących wydziałów w sądach. Manipulacje wpływem nie były
ujawniane, a znacząco zmniejszone obciążenie sędziów funkcyjnych akceptowane przez prezesów sądów. Przez lata
doszło w wielu sądach do wynaturzenia funkcji przewodniczącego wydziału, który zamiast zajmować się administracją
sądową, stał się de facto nadzorcą sędziów. Nic dziwnego, że wielu sędziów przyjęło obecne zmiany z entuzjazmem,
niestety nie dostrzegając nawet, że to minister sprawiedliwości ustala zasady przydziału spraw, a przecież ta kwestia
powinna być bezwzględnie regulowana wyłącznie przez sędziów i jest materią zastrzeżoną przez ustawę do gestii
prezesów sądu.
Od tego są urzędnicy
Strona
Sformalizowane i mało elastyczne procedury sądowe utrudniają merytoryczne osądzenie sprawy i bardzo często są
główną przyczyną przewlekłości. Sędzia, zamiast skupić się rozsądzeniu sporu, musi zastanawiać się nad kwestiami
formalnymi związanymi z opłatą, trybem postępowania, pełnomocnictwem procesowym czy odpisem KRS. Nic
4
Jakakolwiek reforma ustrojowa sądów musi być bezwzględnie powiązana z reformą procedur. Prawo ustrojowe i
procesowe to system naczyń połączonych. Od wielu lat sędziowie wskazują, że coraz mniej zajmują się merytorycznym
orzekaniem, a wykonują czynności biurowe oraz czynności procesowe, które w innych krajach wykonują urzędnicy
sądowi. Do ich decyzji przedkładane są setki pism od stron, nawet jeśli dotyczą kwestii porządkowych, informacyjnych,
jak np. zmiany adresu, uiszczenia brakującej opłaty skarbowej od pełnomocnictwa czy informacji o stanie sprawy.
Ustaleniem wymiaru opłaty sądowej zajmują się również sędziowie, gdyż ustawa o kosztach sądowych budzi tak wiele
sporów, że Sąd Najwyższy dla ich rozwiązania musiał wydać kilkadziesiąt orzeczeń, podczas gdy w innych krajach
wymiarem i poborem opłat zajmują się urzędnicy sądowi. Sama zaś wysokość opłat sądowych jest określona w tabelach.
Jak do tej pory nie ma jednak nawet żadnej wizji odciążenia sędziów od czynności administracji sądowej, których
wykonywaniem powinni zajmować się urzędnicy sądowi.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
dziwnego, że już na aplikacji uczą przyszłych sędziów, że gdy dostaną sprawę do referatu, to powinni zrobić najpierw
wszystko, aby sprawę z przyczyny formalnych zwrócić, odrzucić czy umorzyć albo przekazać. Sędzia powinien robić
zatem wszystko, aby sprawy nie rozpoznać merytorycznie. I niestety wielu sędziów zajmuje się jedynie wyszukiwaniem
przyczyn formalnych, aby nie rozpoznać merytorycznie powierzonych im spraw. Nic więc dziwnego, że taki wymiar
sprawiedliwości budzi społeczne rozczarowanie. Wielokrotnie droga wiodąca do wyroku jest niczym droga przez
puszczę. Sędziów nie uczy się, że prawo proceduralne ma być służebne wobec prawa materialnego, ułatwiać
dochodzenie praw na drodze sądowej, a nie pozbawiać jednostki prawa do sądu poprzez skrajny formalizm, prekluzję
czy przerzucanie się sprawami.
Trzeba też uczciwie powiedzieć, że żadne zmiany proceduralne i ustrojowe nie zapewnią rzetelnego procesu, jeśli sędzia
ma prowadzić jednocześnie kilkaset spraw. System obligujący sędziego do jednoczesnego nadawania biegu wszystkim
sprawom, które wpływają do sądu, jest w swoim założeniu dotknięty patologią. To tak, jakby chirurg otworzył
jednocześnie kilkuset pacjentów i u każdego z nich przez kilka lat wykonywał pojedyncze zabiegi, zamiast całą operację.
Obserwowani jak nikt inny
Nie da się jednocześnie prowadzić tylu spraw, a to oznacza, że na dostęp do sądu trzeba czekać w kolejce tak jak na
świadczenia medyczne. Żadna zatem zmiana nie zakończy się sukcesem, jeśli się nie zrewiduje poglądów na kognicję
sądów, a nade wszystko nie przekona społeczeństwa, aby najpierw pójść do mediacji, a dopiero po jej bezskutecznym
zakończeniu do sądu. Sąd powinien być ostatnim ogniwem rozwiązywania sporów, ostatecznością, podobnie jak sala
operacyjna. Jeśli prawnicy nie zmienią swojej praktyki i nie będą w pierwszej kolejności kierować spraw do mediacji,
niewykluczone, że potrzebne będą tu zmiany nakazujące wyczerpanie tej drogi.
Likwidacja sądów, której byliśmy świadkami za czasów ministra Gowina, podobnie jak pomysł ministra Ziobry na
zwiększenie represyjności postępowania dyscyplinarnego, nie rozwiąże problemów systemowych. Represja
dyscyplinarna wzmocni jedynie i tak dość mocną kontrolę nad sędziami. Sędziowie są jedną z najlepiej nadzorowanych i
obserwowanych grup. Nadzór administracyjny sprawuje sam minister, prezesi sądów, wizytatorzy, przewodniczący
wydziałów. Co więcej, wszystkie czynności sądów są nagrywane, trudno więc o większą transparentność w działaniach.
A sędzia musi...
JACEK TYSZKA
Wiem z doświadczenia, że profesjonalni pełnomocnicy wykazują niemałą cierpliwość w znoszeniu sposobu pracy
naszego sądownictwa. Może łatwiej im będzie,, gdy się zastanowią, jak by pracowały ich kancelarie w takich warunkach
– polemizuje sędzia.
W „Rzeczy o Prawie” z 30 marca 2016 r. przeczytałem tekst sędziego Mariusza Królikowskiego „Te opieszałe sądy?”.
Nieczęsto w mediach ktoś wypowiada się o sądach powszechnych pozytywnie, więc jeśli nawet czyni to kolega po fachu,
zawsze miło przeczytać. Z trudem bowiem przychodzi mi się pogodzić z dominującą opinią, że sądy są niewydolne,
sprawy prowadzone bez ładu i składu, a sędziom nie chce się pracować. W końcu jako sędzia z wydziału cywilnego
pierwszej instancji od kilkunastu lat niemal nie podnoszę głowy znad akt, zaniedbuję rodzinę, zainteresowania i ciągle
pracuję w domu. Kiedy w weekend nie mam akt, nie bardzo wiem, co ze sobą zrobić po południu. Doczytywanie spraw
wieczorami to mój nawyk. Problemy z rozpoznawanych spraw mam stale w głowie, nieraz przy goleniu łapię się na
rozważaniu, która strona ma rację, który argument podnoszony w sprawie jest ważniejszy, który świadek mówił prawdę.
Tak od lat, a na miejsce jednej trudnej sprawy dostaję następną, po jednym wyczerpującym uzasadnieniu zaraz wpływa
wniosek o napisanie kolejnego. Trochę publicznego uznania za tę wyczerpującą pracę wydaje mi się czymś naturalnym.
Wdzięczny więc jestem sędziemu Mariuszowi Królikowskiemu za kilka miłych słów i optymistycznych danych o pracy
polskich sądów, w tym mojej.
Z różnych źródeł dochodzą mnie słuchy, że w ramach planowanych zmian w wymiarze sprawiedliwości upaństwowione
mają zostać kancelarie komornicze. Prywaciarze komornicy, prowadzący na własny rachunek indywidualne kancelarie od
Strona
5
Reformowanie reform
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
dawna już kłują w oczy miłośników silnego państwa. Pomysł wydaje się ze wszech miar godny uwagi. Co więcej, łatwo tę
planowaną dobrą zmianę rozszerzyć na inne profesje bezkarnie działające poza kontrolą państwa. Parafrazując
nieocenionego Hamiltona, można powiedzieć, że pragnienie reformowania jest nieskończone, zawsze można wyobrazić
sobie reformę idącą jeszcze dalej. Zastanówmy się więc, jak wiele można by zmienić na lepsze, upaństwawiając na
przykład adwokaturę i radców prawnych.
Czy się stoi, czy się leży
Po pierwsze, wynagrodzenia. Po przejściu na państwowy etat każdy adwokat i radca zarabiałby z góry określoną i taką
samą miesięczną pensję, co niewątpliwie obniżyłoby koszty dostępu do fachowych porad prawnych. Ustawodawca
zadbałby o odpowiedni, co zrozumiałe, niezawyżony poziom wynagrodzeń profesjonalnych pełnomocników. Oczywiście
pensja nie byłaby związana z ilością przyjmowanych spraw i jakością porady, bo po co zbędnie komplikować reguły.
Zresztą powiązanie jakości i ilości pracy z wysokością wynagrodzenia w administrowanym przez państwo systemie nie
byłoby wcale łatwe. Jak bardzo ryczałtowa pensja dla państwowego adwokata/rady prawnego obniżyłaby koszty
dostępu do obsługi prawnej, nie muszę chyba nikomu wyjaśniać. Przed rozpoczęciem obsługi prawnej strona
zainteresowana poradą wnosiłaby opłatę wstępną, oczywiście na konto Skarbu Państwa, a później niezależnie od
długości prowadzenia sprawy i jej skomplikowania porada nie wiązałaby się z żadnymi dodatkowymi opłatami.
Martwić tylko może, czy po jakimś czasie niektórzy co bystrzejsi profesjonalni pełnomocnicy nie zaczęliby się
zastanawiać, po co wkładać w pracę tyle wysiłku i starania, skoro i tak na koniec miesiąca, czy się stoi, czy się leży, taka
sama pensja się należy. Po latach pracy w państwowym systemie pewnie większość adwokatów/ radców prawnych
poczyniłaby to proste spostrzeżenie. Okazałoby się bowiem, że mecenas, który udzielił paru porad w miesiącu, zarobił
tyle samo co kolega, który obsłużył stu klientów i prawie z kancelarii nie wychodził. Podobnie z jakością porad. W tym
doskonałym państwowym systemie adwokat/radca prawny, który niewiele myśląc i wnikając, udzieliłby porady na odwal
się, zarabiałby tak samo jak ten, który wspiera swoich klientów wyczerpującymi i wnikliwymi poradami. Tę drobną
niedoskonałość systemu dałoby się jednak, moim zdaniem, łatwo zniwelować, kładąc stanowczy nacisk na etos pracy
adwokata/radcy prawnego i przypominając wystarczająco często o zasadach etyki. Albo wzmagając nadzór i kontrolę.
Po drugie – oczywiście tylko w celu poprawy organizacji pracy – w nowym upaństwowionym systemie udzielania porad
prawnych należałoby skończyć z niepotrzebną zasadą swobody wyboru mecenasa, z którego porady klient chce
skorzystać. Mógłby się udać tylko do tego prawnika, który ma kancelarię najbliżej jego miejsca zamieszkania. Namolnego
klienta, który chciałby zasięgnąć porady u niewłaściwego miejscowo mecenasa, należałoby skierować do właściwej
kancelarii (odnotowując w statystyce sprawę tej porady jako zakończoną, zakończoną oczywiście tylko w wirtualnym
świecie statystyki). Żeby ten dobry system państwowej adwokatury jeszcze udoskonalić, należałoby wprowadzić prostą
zasadę, że adwokat nie może odmówić udzielenia porady żadnemu zgłaszającemu się klientowi, choćby miał już tysiąc
innych spraw na głowie.
Rozumie się samo przez się, że omówione rozwiązanie istotnie ułatwiłoby korzystanie z profesjonalnej porady. Klienci
nie musieliby się już zastanawiać, z którego z licznych mecenasów skorzystać, a wiadomo, że dokonywanie wyboru jest
trudne i warto sobie oszczędzić tej fatygi. Potrzebujący pomocy prawnej nie musieliby się też nachodzić, żeby znaleźć
właściwego prawnika, który pomoże. Od razu byłoby wiadomo, że powinni iść do najbliżej kancelarii i już.
A komu się nie podoba...
Strona
6
Powyższa zasada działania nowego systemu mogłaby też spowodować pewne niedogodności. Okazałoby się wkrótce, że
adwokaci/radcy prawni nie mają żadnej motywacji do utrzymania na odpowiednio wysokim poziomie swojej pracy.
Przecież klient mieszkający w okolicy i tak musi przyjść, niezależnie od tego, jak marnej porady udzielą. Z kolei nawet
superwnikliwa porada nie byłaby w stanie zwabić do kancelarii klientów mieszkających dalej, bo prawo tego zabrania.
Zresztą po co państwowy adwokat miałby przyciągać nowych klientów do swojej kancelarii, skoro nic – oprócz większej
ilości pracy – by z tego nie miał? Przypominam, że w tym nowym, doskonałym systemie adwokat/radca otrzymywałby
ryczałtowe wynagrodzenie, w równej kwocie dla każdego przedstawiciela zawodu w kraju. Gdyby niektórzy zauważyli, że
coś tu idzie nie tak, obniża się jakość udzielanych porad, klienci są coraz bardziej niezadowoleni, coraz dłużej czekają na
rozmowę z mecenasem, należałoby po prostu głośno i stanowczo ich skrytykować, a co bardziej aktywnym
przeciwnikom państwowej adwokatury przypomnieć, że nikt im nie każe wykonywać zawodu zaufania publicznego, jak
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
nie chce się im ciężko pracować, mogą odejść. Najzacieklejszych przeciwników trzeba by pewnie zmusić do złożenia
publicznej samokrytyki.
Zasada, że żadnemu klientowi nie można odmówić porady, oprócz pozytywnej strony w postaci pewności, że nikt
potrzebujący nie zostanie bez pomocy, mogłaby niestety prowadzić do negatywnych konsekwencji. Przede wszystkim
nadmiernego obciążenia pracą kancelarii mających siedzibę na gęsto zaludnionych obszarach, np. w dużych miastach.
Mogłoby się okazać, że taki wielkomiejski adwokat/radca prawny ma średnio dziennie pół godziny na sprawę jednego
klienta. Jak w takim czasie przygotować sensowną poradę w skomplikowanej sprawie? Nie wiadomo, jak, ale wiadomo,
że trzeba. O zmianie struktury rozlokowania kancelarii nie ma co myśleć, bo to by oznaczało uleganie wymogom
efektywności i racjonalności gospodarowania posiadanymi środkami, które to zasady są charakterystyczne dla świata
biznesu. Żadne zaś mechanizmy, które sprawdzają się w gospodarce, nie mogą być stosowane w wymiarze
sprawiedliwości, bo w nim chodzi o wartości wyższe, sprawiedliwość, a nie banalne zarabianie pieniędzy.
Dadzą radę
Po trzecie, państwowa adwokatura powinna być zorganizowana w możliwie prosty sposób. Każdy adwokat/ radca
prawny powinien prowadzić indywidualną kancelarię, mieć do pomocy sekretariat i jednego asystenta. Taki model
organizacji pracy wydaje się optymalny, prosty, tani i skuteczny. Czy to sprawa o zwrot sąsiedzkiej pożyczki (spisanej na
kartce wyrwanej ze szkolnego zeszytu) czy rozliczenie budowy Stadionu Narodowego (pakiet umów w kilkunastu
segregatorach), solidny i pilny mecenas powinien sobie z nią przecież poradzić. Co prawda w innych zawodach ludzie
doszli już do tego, że nie wszystko można zrobić w pojedynkę, ale w końcu prawnik to nie zawód, tylko powołanie, nie
można porównywać prawników z architektami, informatykami czy innymi profesjami, w których pracuje się głównie
zespołowo. To, że majster murarski z pomocnikiem nie są w stanie zbudować autostrady, nie znaczy, że mecenas z
asystentem nie będą potrafili doradzić w sprawie rozliczenia jej budowy!
Po czwarte, ten nowy, rozumie się samo przez się lepszy system udzielania porad prawnych należałoby monitorować,
aby wiedzieć, jak skutecznie działa, a że będzie działał skutecznie i nikt nie nazwie go po latach stajnią Augiasza, to
pewne. Najlepiej byłoby wprowadzić dwa podstawowe parametry statystyczne: ilość udzielonych porad i tempo
podejmowania kolejnych czynności. Dane tego rodzaju są łatwo uchwytne, więc statystyka, ile osób uzyskało poradę i jak
długi był czas oczekiwania na pierwszą rozmowę z mecenasem, a następnie na kolejne porady, aż do czasu rozwiązania
problemu, powinna rzetelnie informować o pracy kancelarii. Niepotrzebne wątpliwości może tylko budzić, że przy takim
probierzu aktywności danego mecenasa na herosa pracy wychodzi adwokat/ radca, który wesprze prostą poradą
dziesięć osób, którym zdarzyło się kupić buty z odpadającą podeszwą, a na leniucha ten, do którego zgłosi się akurat
tylko jeden człowiek, ale z prośbą o pomoc w odzyskaniu kamienicy odebranej dekretem Bieruta. Inne – równie zbędne
– wątpliwości mogą się brać z faktu, że samo sprawdzanie tempa kolejnych kroków w sprawie, bez oglądania się, czy są
potrzebne i sensowne, aż prowokuje, żeby mecenas zbywał klienta jakimikolwiek wskazówkami, odhaczając tylko, że w
sprawie coś zrobiono. Ale kto by się przejmował takimi drobiazgami. Trzeba myśleć o całości, a nie skupiać się na
nieistotnych detalach…
Strona
Aż strach pomyśleć, co by się działo, gdyby ktoś (jakiś Balcerowicz polskiego sądownictwa) wreszcie wymyślił, jak co do
istoty je naprawić. Wtedy załatwialibyśmy wszystkie polskie sprawy, a uwolnione moce przerobowe można by
wykorzystać, importując sprawy od sąsiadów w zamian za twardą walutę. Właśnie, właśnie… Dygresja dotycząca
nacjonalizacji pracy adwokatury i radców prawnych tak mi się rozwinęła i rozrosła, że już nie zdążę chyba napisać
niczego o nie tak złej, jak to stronnicze media i niewdzięczne społeczeństwo sugerują, kondycji polskiego sądownictwa.
7
Tak mi się przyjemnie pisze o tej nowej państwowej adwokaturze, tyle jest bowiem w mojej głowie praktycznych
spostrzeżeń, które można by obrócić na korzyść innych prawniczych korporacji, że aż szkoda przestać. Pomysłów – i to
zaczerpniętych z obserwowania prawniczej rzeczywistości, nie z urzędniczej czy naukowej wyobraźni – jak poprawić
obecny niewydolny system udzielania porad prawnych, mam w głowie jeszcze mnóstwo, w końcu od lat pracuję w
wymiarze sprawiedliwości. Ale może lepiej powściągnę swój reformatorski zapał… Po lekturze tego tekstu ktoś mógłby
powiedzieć, że moja wizja pracy adwokatury jest absurdalna. Przepraszam, dla jednych może być absurdalna, a inni
muszą w takim systemie pracować i jeszcze udaje się im osiągać wyniki, o których pisał sędzia Mariusz Królikowski. Na
przykład załatwiać cztery razy więcej spraw na jednego sędziego niż u solidnych sąsiadów zza Odry i mieć znacznie mniej
zaległych spraw, niż wynosi średnia europejska.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Gdyby tylko nie ci złośliwi politycy, którzy twierdzą, że sędziowie nie mają motywacji do pracy, gdyby tylko nie te
niepotrzebne wypowiedzi, że sprawy ciągną się latami, bo nikomu nie zależy, aby szły szybciej…
Przepraszam, nie wierzę
Mam nadzieję, że przedstawiciele szanownej adwokackiej i radcowskiej profesji darują mi te nierozważne wywody na
temat ich zawodu. Wiem z codziennego doświadczenia sali sądowej, że profesjonalni pełnomocnicy wykazują się
niemałą cierpliwością w znoszeniu sposobu pracy naszego tak sprawnego sądownictwa, więc i moje wygłoszone tu
całkiem prywatnie refleksje z pewnością zniosą z godnością. Może łatwiej im będzie radzić sobie z sądem, gdy
zastanowią się, jak by pracowały ich kancelarie w takich warunkach. Bo w to, żeby tych kilka uwag na temat potencjalnej
reformy systemu udzielania porad prawnych sprowokowało kogokolwiek, w tym ustawodawcę czy nas, sędziów, do
pomyślenia o jakiejś istotniejszej zmianie tegoż systemu – proszę wybaczyć – nie wierzę.
Dowody przestępstwa uzyskane na drodze przestępstwa
Marek Derlatka
Od 15 kwietnia 2016 r. obowiązuje nowe brzmienie art. 168a kodeksu postępowania karnego: dowodu nie można uznać
za niedopuszczalny wyłącznie na tej podstawie, że został uzyskany z naruszeniem przepisów postępowania lub za
pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 k.k., chyba że dowód został uzyskany w związku z pełnieniem
przez funkcjonariusza publicznego obowiązków służbowych, w wyniku zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku
na zdrowiu lub pozbawienia wolności.
Szokująca zmiana podejścia do tak zwanych owoców zatrutego drzewa budzi grozę i podkopuje zaufanie do państwa. Od
razu zaznaczam: moim zdaniem w niektórych, wyjątkowych przypadkach zasadne jest posłużenie się prowokacją,
zakupem kontrolowanym, a nawet – w stanie wyższej konieczności – użycie przymusu bezpośredniego w celu uzyskania
informacji od terrorysty dla ratowania jego ofiar. Czynienie jednak z tych wyjątków zasady procesowej to bardzo
niebezpieczny precedens, który narusza podstawowe prawa człowieka.
Stosowanie art. 168a k.p.k. w praktyce oznacza zezwolenie na groźby karalne, szantaż, oszustwo, nieumyślne
spowodowanie uszczerbku na zdrowiu, a nawet nieumyślne spowodowanie śmierci przesłuchiwanego podejrzanego,
oskarżonego, świadka lub innej osoby. Zakaz tortur oraz poniżającego i nieludzkiego traktowania przewiduje m.in. art. 5
powszechnej deklaracji praw człowieka, art. 3 europejskiej konwencji praw człowieka oraz art. 40 Konstytucji RP.
Wykluczenie tylko dowodu uzyskanego w wyniku zabójstwa, umyślnego spowodowania uszczerbku na zdrowiu lub
pozbawienia wolności w istocie oznacza zezwolenie na tortury w innej postaci niż trzy wskazane zachowania.
Podtapianie np. nie musi powodować żadnego uszczerbku na zdrowiu, a uzyskanie dowodu taką drogą teoretycznie jest
legalne. Teoretycznie, gdyż kodeks postępowania karnego jest tylko częścią systemu prawa krajowego i
międzynarodowego, które jednoznacznie zakazują tortur. Według mnie ten zakaz nie jest bezwzględny, podobnie jak
zakaz zabójstwa nie obowiązuje w sytuacji obrony koniecznej.
Strona
Takie instrumentalne traktowanie prawa zasługuje na napiętnowanie, gdyż nie było potrzeby ani wprowadzenia
całkowitego zakazu korzystania z owoców zatrutego drzewa, ani tolerowania tortur jako zasady służącej gromadzeniu
dowodów. Wykładnia językowa art. 168a k.p.k. w wersji obowiązującej od 15 kwietnia 2016 r. nie może abstrahować od
wykładni systemowej całokształtu przepisów dotyczących zakazu tortur oraz nieludzkiego i poniżającego traktowania.
Jednak dla jasności sytuacji prawnej oraz wykluczenia nadużyć przy stosowaniu tego przepisu konieczna jest kolejna
8
Jak wcześniej wspomniałem, stan wyższej konieczności może przełamać zakaz tortur, gdyż zdrowie i nietykalność
cielesna terrorysty nie są ważniejsze od życia jednej czy większej liczby potencjalnych ofiar zamachu. Instytucje
kontratypów mają swoją długą tradycję oraz racjonalne uzasadnienie i nie wymagają nowelizacji, gdyż wyjątek nie może
się przekształcać w zasadę. Z taką sytuacją mamy w istocie do czynienia obecnie, po wprowadzeniu zasadniczej zmiany
art. 168a k.p.k. Nowelizacja ta zapewne jest reakcją na poprzednią wersję tego przepisu, polegającą na zakazie
korzystania z owoców zatrutego drzewa (niedopuszczalne jest przeprowadzenie i wykorzystanie dowodu uzyskanego do
celów postępowania karnego za pomocą czynu zabronionego, o którym mowa w art. 1 § 1 k.k.) Dodanie do procedury
karnej art. 168a k.p.k. w brzmieniu sprzed 15 kwietnia 2016 r. mogło być z kolei reakcją na głośny proces
parlamentarzystki, w którym wykorzystano dowody uzyskane poprzez prowokację.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
zmiana, najlepiej jego uchylenie. Przepisy prawne regulujące zasady funkcjonowania policji i innych służb ochrony
bezpieczeństwa publicznego zupełnie wystarczą do zachowania niezbędnych standardów przy zbieraniu dowodów w
procesie karnym.
28/4/16
Nowe kary dyscyplinarne dla sędziów
Agata Łukaszewicz| http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/304279886-Nowe-kary-dyscyplinarne-dla-sedziow.html?
Obcięcie wynagrodzenia nawet o 15 proc. ma być nauczką za dyscyplinarne przewinienie.
Będzie nowa kara finansowa dla sędziów. Obok nagany, upomnienia czy wydalenia z zawodu Ministerstwo
Sprawiedliwości chce sędziom obcinać pensje od 5 do 15 proc. Kara ma trwać od sześciu miesięcy do dwóch lat. Sędzia
sądu rejonowego może stracić miesięcznie 1,1 tys. zł, a apelacyjnego nawet 2 tys. zł. Zmiany mają być wprowadzone w
prawie o ustroju sądów powszechnych. MS twierdzi, że dzięki temu katalog kar będzie bardziej elastyczny. Jawne staną
się też oświadczenia majątkowe sędziów.
Sędziowie nie kryją oburzenia.
– To kolejny instrument nacisku na sędziów – mówi sędzia Irena Kamińska, prezes Stowarzyszenia Sędziów Themis. I
odwołuje się do najnowszych wydarzeń.
– Jeśli w niedalekiej przyszłości sędzia będzie stosował w orzekaniu nieopublikowane wyroki Trybunału Konstytucyjnego,
może go czekać dyscyplinarka. W efekcie czeka go obniżenie pensji – dodaje.
Sędzia Krystian Markiewicz, prezes Stowarzyszenia Sędziów Polskich Iustitia, dostrzega inne zagrożenie.
– Kodeks pracy zawiera wiele przepisów służących ochronie wynagrodzenia za pracę. Przełamanie tej zasady w
przypadku sędziów może sprawić, że cięcie pensji dotknie też pracowników. A to zapewne spodoba się pracodawcom –
uważa.
Problem staje się coraz poważniejszy, ponieważ w ostatnich latach liczba skarg na sędziów wzrosła o ponad 100 proc. W
2015 r. do Krajowej Rady Sądownictwa trafiło ponad 5 tys. skarg i wniosków obywateli, drugie tyle do ministra
sprawiedliwości, nieco mniej do prezesów sądów. Niewiele kończy się jednak wszczęciem postępowania
dyscyplinarnego.
Jak podaje sędzia Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości, w 2015 r. wszczęto 50 postępowań wobec sędziów, a 45
z nich zakończyło się prawomocnymi orzeczeniami o ukaraniu. Najwięcej jest upomnień i nagan. Najmniej – wydaleń z
zawodu, w ciągu ostatnich pięciu lat sądy orzekły osiem takich kar.
Sędziowie mają dyscyplinarki za przewinienia służbowe – długotrwałe pisanie uzasadnień czy wyznaczanie odległych
terminów rozpraw, ale nie tylko. Coraz więcej jest też spraw za jazdę po pijanemu, przekroczenie prędkości, fałszowanie
wyroków, znieważenie policjanta. Z tym że katalog czynów, jakich się dopuszczają, stale się poszerza. Teraz może dojść
stosowanie się do nieopublikowanych wyroków TK.
Strona
Problem staje się coraz poważniejszy, ponieważ w ostatnich latach liczba skarg na sędziów wzrosła o ponad 100 proc. W
2015 r. do Krajowej Rady Sądownictwa trafiło ponad 5 tys. skarg i wniosków obywateli, drugie tyle do ministra
sprawiedliwości, nieco mniej do prezesów sądów. Niewiele kończy się jednak wszczęciem postępowania
dyscyplinarnego.
9
– Kodeks pracy zawiera wiele przepisów służących ochronie wynagrodzenia za pracę. Przełamanie tej zasady w
przypadku sędziów może sprawić, że cięcie pensji dotknie też pracowników. A to zapewne spodoba się pracodawcom –
uważa.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Jak podaje sędzia Łukasz Piebiak, wiceminister sprawiedliwości, w 2015 r. wszczęto 50 postępowań wobec sędziów, a 45
z nich zakończyło się prawomocnymi orzeczeniami o ukaraniu. Najwięcej jest upomnień i nagan. Najmniej – wydaleń z
zawodu, w ciągu ostatnich pięciu lat sądy orzekły osiem takich kar.
Sędziowie mają dyscyplinarki za przewinienia służbowe – długotrwałe pisanie uzasadnień czy wyznaczanie odległych
terminów rozpraw, ale nie tylko. Coraz więcej jest też spraw za jazdę po pijanemu, przekroczenie prędkości, fałszowanie
wyroków, znieważenie policjanta. Z tym że katalog czynów, jakich się dopuszczają, stale się poszerza. Teraz może dojść
stosowanie się do nieopublikowanych wyroków TK.
Naczelny Sąd Administracyjny broni Trybunału
Konstytucyjnego
Marek Domagalski| http://www.rp.pl/Sedziowie-i-sady/304279917-Naczelny-Sad-Administracyjny-broni-TrybunaluKonstytucyjnego.html
Kolegium Naczelnego Sądu Administracyjnego podjęło uchwałę w sprawie sporu wokół Trybunału.
- Wynikająca z wyroków Trybunału utrata domniemania konstytucyjności aktu prawnego powodowała pominięcie
zakwestionowanego przepisu w wyrokach sądów administracyjnych – czytamy w uchwale.
Jednocześnie Kolegium NSA podkreśla, że zgodnie z art. 190 ust. 2 Konstytucji, orzeczenia Trybunału podlegają
niezwłocznemu ogłoszeniu w organie urzędowym, w którym akt normatywny był ogłoszony.
Powyższe stanowisko sądów administracyjnych zostało kolejny raz potwierdzone w wystąpieniu przedstawiciela NSA na
rozprawie przed Trybunałem Konstytucyjnym w dniu 6 kwietnia 2016 r. w sprawie o sygn. akt P 5/14).
Kolegium NSA uznaje też za niedopuszczalne i oburzające wypowiedzi niektórych polityków określające sędziów Sądu
Najwyższego obradujących na Zgromadzeniu Ogólnym jako „zespół kolesi". Stosownie do preambuły Ustawy Zasadniczej
oraz jej art. 10 ustrój Rzeczypospolitej Polskiej opiera się na podziale i równowadze władzy ustawodawczej, władzy
wykonawczej i władzy sądowniczej, zaś wzajemne relacje pomiędzy organami władz publicznych powinny być oparte na
poszanowaniu wolności i sprawiedliwości, współdziałaniu władz, dialogu społecznym oraz na zasadzie pomocniczości
umacniającej uprawnienia obywateli i ich wspólnot.
Prawniczy salon zapłaci
Ewa Usowicz | http://www.rp.pl/Opinie/304279871-Ewa-Usowicz-o-karach-dyscyplinarnych-dla-sedziow-Prawniczysalon-zaplaci.html
W ostatnich dniach niebywale obrywa się sędziom od polityków Prawa i Sprawiedliwości. Wygląda na to, że partia
rządząca świadomie idzie na większą wojnę z Temidą.
Po wtorkowej uchwale Sądu Najwyższego, która „broni" Trybunału Konstytucyjnego, a dokładnie jego niepublikowanych
orzeczeń, sędziowie sporo się o sobie nasłuchali. To dalsze szerzenie anarchii w kraju, rzecz jasna przez „zespół kolesi"
broniących poprzedniej władzy – mówiła rzecznik PiS Beata Mazurek. Dzielnie wtórował jej Patryk Jaki – wiceminister
sprawiedliwości, według którego mamy do czynienia z buntem „salonu prawniczego" i „skandalicznym naciskiem" na
sędziów liniowych. Wypowiedzi w tym duchu to nie pierwszyzna. Prof. Krystyna Pawłowicz już wcześniej pisała przecież:
„albo demokracja, albo sędziokracja".
Strona
10
Atmosfera się zagęszcza. To najgorszy możliwy moment na prezentowanie dotkliwych dla sędziów zmian legislacyjnych.
Trudno się dziwić, że są przez nich odbierane jako szykany. Wprowadzenie jawnych oświadczeń majątkowych sędziów
jest raczej przesądzone – pytanie raczej jak, a nie czy je publikować. Zresztą taki obowiązek mają już prokuratorzy. Osiem
lat więzienia za podanie przez nich nieprawdy w oświadczeniu majątkowym to też żaden skandal – tyle samo dostaje
kłamiący przed sądem świadek.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Jednak wprowadzenie pieniężnych kar dyscyplinarnych (nawet do 15 proc. wynagrodzenia) to na razie „prezent" tylko
dla sędziów. Czy prokuratorom się upiekło, bo nie widzą powodów do wszczęcia śledztwa w sprawie braku publikacji
wyroku TK? W atmosferze nagonki sędziowie obawiają się, że będą – dosłownie – płacić w ten sposób za stosowanie
wyroków Trybunału. Chyba że te kary to nowy sposób na dopięcie budżetu resortu sprawiedliwości...
Jedno jest pewne – rozlewanie sporu o Trybunał na sądy powszechne to fatalny pomysł. Również dlatego, że za sam TK
Prawu i Sprawiedliwości już sporo politycznie zapłacił. Uchwałę wspierającą Trybunał podjął we środę również Naczelny
Sąd Administracyjny. Też mu się pewnie oberwie.
„Prawniczy salon" zaczyna pękać w szwach.
Droższa opieszałość sądów
Procedury
Sądy przy ustalaniu odszkodowania za przewlekłość postępowania będą musiały brać pod uwagę całą jego długość – od
chwili wszczęcia do momentu rozpatrzenia skargi. Zaproponowana przez resort sprawiedliwości zmiana ma
spowodować, że zasądzane sumy będę wyższe niż dziś, kiedy to sądy oceniają długość tylko tego etapu, na jakim sprawa
się znajduje w chwili rozpatrywania skargi. Innymi słowy, jeżeli sprawa jest np. na etapie apelacji, sąd bierze pod uwagę
tylko to, ile trwa postępowanie w II instancji.
Projekt zmian w ustawie o skardze na naruszenie prawa strony do rozpoznania sprawy w postępowaniu
przygotowawczym prowadzonym lub nadzorowanym przez prokuratora i postępowaniu sądowym bez nieuzasadnionej
zwłoki ma być wykonaniem orzeczenia Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w sprawie Rutkowski i inni przeciwko
Polsce (skargi nr 72287/10, 13927/11, 46187/11). W orzeczeniu tym wskazano na potrzebę zagwarantowania zgodności
orzecznictwa sądów rozpoznających skargi na przewlekłość ze standardami wynikającymi z Konwencji o Ochronie Praw
Człowieka i Podstawowych Wolności. ETPCz wskazał bowiem, że polskie sądy, oceniając, czy doszło do przewlekłości, w
sposób nieuprawniony dzielą postępowanie na kilka etapów i biorą pod uwagę tylko ten ostatni, w którym znajduje się
sprawa w momencie rozpatrywania skargi. A to zaniża wysokość odszkodowań.
Jeżeli zmiana wejdzie w życie, w przepisach będzie wprost zapisane, że sąd ma uwzględnić „łączny dotychczasowy czas
postępowania od jego wszczęcia do chwili rozpatrzenia skargi, niezależnie od tego, na jakim etapie skarga została
wniesiona”. W projekcie proponuje się także podniesienie minimalnej wysokości odszkodowania: zasądzana suma nie
będzie mogła wynieść mniej niż tysiąc złotych za każdy rok postępowania. Przy tym pozostawia się jednak przepis,
zgodnie z którym sąd przyznaje od 2 tys. do 20 tys. zł. Pozytywnie projekt w zakresie dotyczącym skargi na przewlekłość
oceniła Krajowa Rada Sądownictwa. Podniosła jednie, że zwrot „za każdy rok dotychczasowego trwania postępowania”
użyty w projekcie może budzić wątpliwości interpretacyjne. Dlatego też rada zaproponowała, aby to sformułowanie
zastąpić zwrotem „za każdy rok stwierdzonej przewlekłości”.
Etap legislacyjny Projekt skierowany do uzgodnień
Strona
Małgorzata Kryszkiewicz| https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/626535,drozsza-opieszalosc-sadow.html
11
Zdecydowanie negatywnie za to KRS wypowiedziała się co do tej części projektu, w której proponuje się wprowadzenie
jawności oświadczeń majątkowych sędziów. MS proponuje, aby deklaracje takie nadal były przechowywane u prezesów
sądów, a udostępniane na wniosek osoby zainteresowanej złożony w trybie dostępu do informacji publicznej. Rada
tymczasem podnosi, że dotychczasowy obowiązek przekazywania oświadczeń majątkowych sędziów do właściwego
urzędu skarbowego, bez konieczności ich ujawniania, gwarantuje przejrzystość sytuacji materialnej sędziów. „Zaznaczyć
również trzeba, że projektodawca nie przedstawił żadnych argumentów przemawiających za zasadnością wprowadzenia
proponowanej zmiany” – czytamy w opinii KRS.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Spór o TK: wojewodowie i MSWiA kontratakują
KOMPETENCJE Część wojewodów grozi unieważnieniem samorządowych uchwał dotyczących respektowania
niepublikowanych orzeczeń trybunału. Inni mają wątpliwości, ale rząd ma już pomysł, by im je wybić z głowy
Rośnie front lokalnych władz opowiadających się po stronie Trybunału Konstytucyjnego w konflikcie z rządem PiS. Po
Łodzi i Warszawie do grona zbuntowanych samorządów dołączają kolejne, m.in. Poznań, Bydgoszcz i Słupsk. Atmosfera
robi się gęsta także na szczeblu wojewódzkim. Władze Zachodniopomorskiego zdecydowały, że zarząd oraz wszystkie
podległe mu instytucje przy wydawaniu decyzji administracyjnych będą uwzględniać także te nieopublikowane
orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego.
Nacisk PiS
PiS zdaje sobie sprawę, że jest w coraz trudniejszej sytuacji. Dlatego partia – jak wynika z nieoficjalnych informacji –
naciska na wojewodów, by zareagowali. A najlepiej, by zaczęli utrącać wszystkie dotychczasowe uchwały podejmowane
w samorządach.
Co zamierzają zrobić w tej sytuacji wojewodowie? Nastawienie jest różne. Niektóre urzędy otwarcie nam deklarują, że
nie zamierzają podejmować żadnych działań. – Zajmujemy się pracą merytoryczną i nie będziemy wdawać się w grę
polityczną, bo tak należy traktować tego rodzaju działania niektórych samorządów – odpowiada Jarosław Jakubowski,
rzecznik wojewody kujawsko-pomorskiego.
Jak do tej pory najbardziej stanowcza deklaracja popłynęła ze strony wojewody łódzkiego, do którego poskarżyli się
miejscy radni z PiS. – Jeżeli treść podjętej przez Radę Miejską w Łodzi uchwały będzie tożsama z treścią uchwały, która
wpłynęła wraz ze skargą radnych, to w ocenie wojewody łódzkiego i jego służb nadzoru prawnego zostanie ona uchylona
jako naruszająca w sposób rażący porządek prawny Rzeczypospolitej Polskiej – poinformował Zbigniew Natkański z biura
wojewody.
Palcem grozi też wojewoda mazowiecki, który przypomina, że „w Polsce nie ma systemu prawa stanowionego przez sąd
(Trybunał Konstytucyjny), zaś łamanie prawa będzie podlegało konsekwencjom prawnym”. Apeluje też do Rady m.st.
Warszawy o niewywoływanie zamętu w stosowaniu prawa – czytamy w komunikacie. Władze stolicy bronią się jednak,
że – uprzedzając ruchy wojewody – rada przyjęła nie uchwałę, lecz jedynie stanowisko. – To dwie różne sprawy. Niech
teraz prawnicy wojewody się głowią, co z tym zrobić – usłyszeliśmy w stołecznym ratuszu.
Będą odwołania
Wśród niektórych wojewodów pojawiły się wątpliwości, czy w ogóle mają prawo interweniować w tej sprawie. – Co do
zasady stanowisko rady gminy, nawet przyjęte w uchwale, nie jest wiążące i w żaden sposób nie kreuje nowych
stosunków prawnych ani tym bardziej nie jest wiążącą interpretacją w danej kwestii. W wielu statutach przyjęte zostały
takie rozwiązania, że rada może wyrażać opinie i stanowiska de facto na każdy temat. To, czy w konkretnym przypadku
będziemy stwierdzali nieważność takiej uchwały, zależeć będzie od okoliczności danej sprawy, czyli przede wszystkim, na
jakiej podstawie prawnej zostanie podjęta i jaka będzie jej treść – wskazuje Anna Eisler z biura prasowego wojewody
dolnośląskiego.
Dodaje, że zupełnie inną kwestią jest to, jak będzie wyglądał nadzór wojewody nad uchwałami podjętymi w najbliższej
przyszłości przez samorządy w oparciu o nieopublikowane wyroki TK. – Co do zgodności czy niezgodności przepisów
ustaw z konstytucją wojewoda stoi na stanowisku prezentowanym przez Radę Ministrów – stwierdza.
Będzie wykładnia MSWiA
Strona
12
Pytanie, co jeśli nawet mimo interwencji wojewodów władze samorządowe dalej będą obstawać przy swoim i np.
wydawać decyzje administracyjne zgodne z orzeczeniami TK? – Możemy dalej unieważniać uchwały i wzywać do
zaprzestania łamania prawa. Łódź zapowiada, że w takiej sytuacji odwoła się do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego
– mówi nam jeden z pracowników tamtejszego urzędu wojewódzkiego.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Rzecz w tym, że nawet jes´li sprawy rozstrzygnie?te wyrokiem TK be?da? dotyczyc´ poste?powania administracyjnego, to
i tak mogą trafić do sądów cywilnych. A te przecież podlegają Sądowi Najwyższemu, który już poinformował, że będzie
respektował nieopublikowane orzeczenia TK (więcej w ramce).
Nic dziwnego, że w tej plątaninie prawnej nikt do końca nie wie, co robić. – Podobno MSWiA pracuje nad ogólnopolską
wykładnią, by wojewodowie nie mieli wątpliwości, jak się zachować – zdradza jeden z naszych rozmówców. To może
albo załagodzić, albo jeszcze bardziej zaognić spór. Resort nie był w stanie potwierdzić nam wczoraj tej informacji.
Zdaniem konstytucjonalistów wojewodowie nie powinni ingerować w podejmowane aktualnie uchwały. Profesor Marek
Chmaj zauważa, że akty te nie mają znaczenia prawnego, lecz są to uchwały intencjonalne. ©?
Na sądzie administracyjnym też się nie zakończy
Katarzyna Jędrzejewska dziennikarz Dziennika Gazety Prawnej
Nawet jeśli sprawy rozstrzygnięte wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego będą dotyczyć postępowania
administracyjnego, to i tak ostatecznie mogą znaleźć swój finał w sądzie cywilnym. A w nich może być respektowana
uchwała Sądu Najwyższego.
Można sobie wyobrazić następujący scenariusz: wyrok TK dotyczy np. podatku, kar za niszczenie środowiska czy podziału
gminy na okręgi wyborcze. Wszystko to są sprawy toczące się w trybie postępowania administracyjnego, a zatem po
wyroku TK rozstrzygnięcia w konkretnych sprawach zapadają przez sądem administracyjnym, a nie cywilnym.
Zobaczmy zatem, co w sytuacji, gdyby wojewódzki sąd administracyjny orzekł niezgodnie z wykładnią trybunału i tym
samym nie po myśli obywatela. Są trzy możliwe scenariusze. Pierwszy – obywatel składa skargę kasacyjną do Naczelnego
Sądu Administracyjnego, a ten przyznaje mu rację. Orzeka, że skoro przepis był niekonstytucyjny, to nie powinien być
stosowany. Uchyla zatem wyrok WSA. To sytuacja najbardziej klarowna.
Drugi scenariusz – obywatel przegrywa w WSA i nie składa skargi kasacyjnej. Wyrok WSA się uprawomocnia. Scenariusz
trzeci – podobny – obywatel, po przegranej w WSA, składa skargę kasacyjną, ale NSA ją oddala, przez co wyrok WSA też
się uprawomocnia.
W obu tych wariantach prawomocność orzeczenia WSA niekoniecznie jeszcze musi kończyć sprawę. Istnieje bowiem
możliwość wzruszenia prawomocnego wyroku w specjalnym trybie. Jest nim skarga o stwierdzenie niezgodności z
prawem prawomocnego orzeczenia.
Jej celem – co istotne – nie jest wzruszenie wyroku, tylko uzyskanie prejudykatu w sprawie o odszkodowanie na
podstawie art. 77 konstytucji. Przepis ten stanowi, że każdy ma prawo do wynagrodzenia szkody, jaka została mu
wyrządzona przez niezgodne z prawem działanie organu władzy publicznej. Postępowanie o odszkodowanie nie będzie
się już toczyć przed sądem administracyjnym, tylko sądem powszechnym, a więc z powództwa cywilnego.
Pozostaje jeszcze tylko odpowiedź na pytanie, kiedy NSA może stwierdzić niezgodności z prawem prawomocnego
orzeczenia. Otóż m.in. wtedy, gdy niezgodność z prawem wynika z naruszenia podstawowych zasad porządku prawnego
lub konstytucyjnych wolności albo praw człowieka i obywatela (art. 285a par. 1 prawa o postępowaniu przed sądami
administracyjnymi, t.j. Dz.U. z 2012 r. poz. 270 ze zm.).
Skargi o stwierdzenie niezgodności z prawem prawomocnego orzeczenia nie musi wnieść tylko obywatel w poczuciu
skrzywdzenia, że sąd nie respektował w jego sprawie wykładni trybunału. Może ją wnieść także prokurator generalny lub
– co w obecnych okolicznościach bardziej prawdopodobne – rzecznik praw obywatelskich.
Strona
Tomasz Żółciak| https://edgp.gazetaprawna.pl/artykuly/626536,spor-o-tk-wojewodowie-i-mswia-kontratakuja.html
13
Skarga jest rozpoznawana na posiedzeniu niejawnym, chyba że ważne względy przemawiają za wyznaczeniem rozprawy.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Najpierw upoważnienie, potem wysłanie na sprawę
Choć sądy dopuszczają tymczasowo - co do zasady - aplikantów i adwokatów czy radców prawnych do udziału w sprawie
bez dokumentu upoważnienia czy substytucji, to nie można liczyć na to, że tak będzie zawsze w każdej sytuacji.
Rozprawy, czy inne czynności zawodowe pełnomocników czy obrońców rzadko kiedy zaczynają się i kończą punktualnie.
To powoduje, że trudno znaleźć prawnika, który nie był zmuszony ratować sytuacji w przypadku kolizji terminów
rozpraw czy innych czynności wysyłając na rozprawę zastępcę, bez wręczenia mu substytucji, czy upoważnienia. I choć
jest to powszechna praktyka, gwarancji, że ów zastępca zawsze do sprawy zostanie dopuszczony, nie ma.
Taki orzech do zgryzienia miał aplikant w opisywanym w prawnik.pl wyroku Sądu Okręgowego w Krakowie z 18 stycznia
2016 r. (sygn. akt I C 2125/14). Sąd nie dopuścił bowiem do udziału w rozprawie na początku 2016 r. pełnomocnika
pozwanego lotniska. Był to właśnie aplikant, który działał w zastępstwie adwokata. A sąd nie pozwolił mu na udział w
sprawie, ponieważ nie posiadał upoważnienia. Sąd wskazał, że może dopuścić do udziału taką osobę, jeżeli zachodzi
potrzeba podjęcia naglącej czynności. A tu taka nie zachodziła. Aplikant stając w sądzie jednocześnie złożył pismo z
zarzutami do opinii biegłego. Sąd zwrócił mu jednak pismo, wskazując, że powinien je złożyć na dzienniku podawczym,
ponieważ na rozprawie działać mogą jedynie osoby mające status strony lub pełnomocnika.
- Ten przypadek wyraźnie pokazuje, że sprawność postępowania sądowego jest wypadkową postawy wszystkich jego
uczestników. Rolą sądu jest odpowiednie dyscyplinowanie fachowych pełnomocników, tak, aby rozstrzygnięcie nastąpiło
w rozsądnym terminie. W przypadku ustanowienia substytuta pełnomocnik powinien zadbać o to, aby jego zastępca był
odpowiednio przygotowany do dalszego prowadzenia sprawy. Wydaje się, że pierwszorzędne znaczenie ma tutaj
udzielenie samej substytucji, które pozwala zastępcy na wykonywanie czynności w imieniu strony procesowej komentuje sędzia dr Sebastian Ładoś ze Stowarzyszenia Sędziów Polskich IUSTITIA (SPP IUSTITIA).
W procesie cywilnym
Adwokat Rafał Dębowski, członek Naczelnej Rady Adwokackiej, wskazuje, że nie widzi żadnych powodów, by w stosunku
do aplikantów nie stosować ogólnych zasad procesowych pozwalających sądowi na tymczasowe dopuszczenie do
występowania w sprawie osoby nielegitymującej się upoważnieniem.
A mówi o tym art. 70 par. 2 kodeksu postępowania cywilnego. Zgodnie z nim, sąd może dopuścić tymczasowo do
czynności stronę niemającą zdolności sądowej lub procesowej albo osobę niemającą należytego ustawowego
umocowania, z zastrzeżeniem, że przed upływem wyznaczonego terminu braki będą uzupełnione, a czynności
zatwierdzone przez powołaną do tego osobę.
- Kilkakrotnie, z przyczyn ode mnie niezależnych znalazłem się w sytuacji, w której musiałem prosić aplikanta o tzw.
asekurację. Skoro obowiązkiem adwokata jest zapewnienie obecności na rozprawie, nie mogłem sobie pozwolić na to, by
przez opóźnienie w jednym sądzie, nie stawić się w innym. Choć staram się przewidywać możliwe kolizje i wyprzedzająco
udzielać z ostrożności upoważniań, to jednak zdarzyło się i tak, że ze względu na poważne opóźnienie jednej sprawy na
drugą poszedł aplikant bez upoważnienia. Wówczas sędzia opóźnił rozpoczęcie rozprawy o parę minut i zdążyłem
dojechać. Sędzia wiedział, że moja nieobecność jest usprawiedliwiona ważnymi okolicznościami i nie ryzykował zarzutu
pozbawienia prawa do obrony interesów klienta - wspomina mec. Dębowski.
Strona
- Dla mnie to wyraz nieżyczliwości nie tylko wobec aplikanta, ale również wobec adwokata występującego jako
pełnomocnik w sprawie. To też wyraz braku zrozumienia istoty zawodu adwokata, w którym można bez swojej winy
znaleźć się w takiej sytuacji, że nie sposób udzielić lub dostarczyć aplikantowi pisemnego upoważnienia. Po to właśnie
ustawodawca wymyślił instrumenty procesowe pozwalające na dopuszczenie tymczasowe do postępowania, czy
poświadczanie odpisu pełnomocnictwa - wskazuje mec. Dębowski.
14
I dodaje, że dziwi się sądom, które w takich nadzwyczajnych sytuacjach nie dopuszczają tymczasowo aplikantów do
sprawy. Wszak w każdej z takich sprawę pewne jest, iż brak upoważnienia zostanie uzupełniony.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Adwokat Michał Fertak, rzecznik prasowy Okręgowej Rady Adwokackiej w Warszawie i członek stołecznej ORA zwraca
uwagę, że problem nie dotyczy tylko aplikantów, ale także adwokatów, którzy występują czasem, z różnych przyczyn,
bez aktualnej substytucji.
- Jesteśmy wszyscy członkami adwokatury, zawodu zaufania publicznego. Szanujemy sądy, sędziów i wydawane przez
nich orzeczenia, mimo, że często się z nimi nie zgadzamy. Tego samego oczekujemy od samych sędziów - podkreśla.
Jego zdaniem niedopuszczenie aplikanta czy adwokata do udziału w sprawie, ze zobowiązaniem do złożenia substytucji
czy upoważnienia pod rygorem pominięcia, z uwagi na brak takiego dokumentu jest nieporozumieniem i wyrazem braku
szacunku.
- Takie działanie może się negatywnie odbić na relacjach sądów z adwokaturą i przedstawicielami innych samorządów
prawniczych - przestrzega.
Dodaje, że kilkukrotnie był w sytuacji, gdy nie otrzymał na czas upoważnienia lub substytucji. Sam też kilkukrotnie prosił
młodszą koleżankę czy kolegę o udział w rozprawie bez upoważnienia.
- Czasem taka osoba dysponowała tylko skanem upoważnienia (które też nie jest wystarczające). Nigdy jednak nie
spotkałem się z odmową dopuszczenia do udziału w sprawie - dodaje.
Szybka reakcja
Mec. Rafał Dębowski wskazuje, że w takim przypadku - niedopuszczenia do udziału w rozprawie - aplikant powinien, z
zachowaniem zasad etyki i godności zawodu, dążyć do tego, aby sąd zaprotokołował wszystkie okoliczności
przemawiające za tymczasowym jego dopuszczeniem do udziału w sprawie, tak by odmowa dopuszczenia do udziału
mogła być przedmiotem kontroli instancyjnej przez pryzmat pozbawienia strony prawa do obrony jej interesów.
- Na miejscu takiego pełnomocnika pozostałbym na sali, uszanował niezawisłą decyzję sądu, a następnie w załączniku do
protokołu rozprawy lub na kolejnej rozprawie zakwestionowałbym tę decyzję w trybie art. 162 k.p.c. W razie
niekorzystnego wyroku można kwestionować taką decyzję w ramach apelacji i bez wątpienia zawiadomiłbym samorząd
adwokacki o takiej praktyce - podpowiada mec. Fertak.
Sędzia Rafał Puchalski, członek zarządu SSP IUSTITIA analizuje przepisy i wskazuje, że aplikant, zastępując adwokata, nie
działa jako dalszy pełnomocnik. Art. 91 pkt 3 k.p.c. należy bowiem interpretować w związku z art. 87 k.p.c., co oznacza,
że dalszego pełnomocnictwa procesowego (substytucji) można udzielić tylko temu, kto może być pełnomocnikiem.
Tłumaczy dalej, że k.p.c. i ustawa – Prawo o adwokaturze (Dz.U. 1982 nr 16 poz. 124 ze zm.) zawierają inne pojęcia:
dalsze pełnomocnictwo (substytucja) i zastępstwo (upoważnienie).
- Zatem upoważnienie dla aplikanta nie jest dalszym pełnomocnictwem procesowym i nie stanowi dla niego umocowania
do działania zawsze w takim zakresie, jaki przysługuje udzielającemu upoważnienia adwokatowi. Ten zakres powinien
być wskazany, a upoważnienie może być ograniczone np. do ustalenia jakiejś okoliczności, sporządzenia notatek itp. mówi sędzia Puchalski. Ale zaraz dodaje, że należy też liczyć się z nieprzewidzianymi sytuacjami uzasadniającymi
potrzebę podjęcia nagłej czynności.
Obrońca bez papierów
Strona
- Muszę jednak zaznaczyć, że jako sąd mam prawo oczekiwać od profesjonalnego pełnomocnika, ograniczenia do
minimum sytuacji w których na posiedzenie sądu wyśle nieprzygotowanego do sprawy aplikanta. Wątpię w powodzenie
uzasadnienia wniosku o odroczenie rozprawy z tej przyczyny - dodaje sędzia.
15
- W takich okolicznościach nie widzę powodów do odmowy tymczasowego dopuszczenia do udziału w sprawie, jednakże
sądy powinny każde tego rodzaju zgłoszenie oceniać w danym stanie faktycznym - uważa. W swojej praktyce zawodowej
nie przypomina sobie sytuacji, w której sąd orzekający z jego udziałem odmówił aplikantom udziału w postępowaniu,
albowiem nawet jeżeli następowało zgłoszenie w ostatniej chwili, to było ono uzasadnione okolicznościami.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Adwokat Radosław Baszuk, który prowadzi sprawy karne wyjaśnia, że problem powyżej zasygnalizowany w wyroku
krakowskiego sądu, wydany w postępowaniu cywilnym, wydaje się mieć nieco inny wymiar w procesach karnych. Kodeks
postępowania karnego nie zawiera przepisu pozwalającego na tymczasowe dopuszczenie przez sąd do czynności
procesowych osoby nie mogącej w danej chwili przedstawić upoważnienia do obrony.
- W praktyce, tak jak w wypadku pełnomocnika - choć w drodze ryzykownej analogii - sięga się po to samo rozwiązanie
właściwe procedurze cywilnej. Tego rodzaju sytuacje, choć oczywiście nie są normą, zdarzają się także na salach
sądowych w sprawach karnych. Ocena prawna jest o tyle łatwiejsza, że zagwarantowanie oskarżonemu prawa do obrony
poprzez objęcie jej przez osobę nie mogącą czasowo przedstawić wymaganego umocowania, zawsze interpretować
można jako naglącą czynność procesową - tłumaczy mec. Baszuk.
I mówi dalej: pamiętajmy także o tym, że postępowanie karne nie jest tak sformalizowane jak postępowanie cywilne, zaś
prawo do obrony i składające się na nie przepisy gwarancyjne kształtują jedną z podstawowych zasad procesu karnego.
- Sądy karne dopuszczają do udziału w postępowaniu adwokatów i aplikantów nie mogących czasowo przedstawić
upoważnienia, zakreślając jednocześnie relatywnie krótkie terminy na przedłożenie wymaganego dokumentu. Praktykę
taką oceniam jako prawidłową - stwierdza adwokat.
Odnośnie swojej praktyki wskazuje, że w sytuacji gdy prosi o zastępstwo przed sądem, stara się, by osoba która ma go
zastąpić, w szczególności gdy jest to aplikant, dysponowała czasem na przygotowanie się do obrony i posiadała
potrzebne jej dokumenty.
- To obowiązek deontologiczny, ale przede wszystkim dbałość o interes prawny i sytuację procesową klienta. Czasami
jednak jest tak, że niemożność udziału w rozprawie jest sytuacją nagłą, nieprzewidzianą, a sytuacja procesowa klienta
przemawia za tym, by rozprawa się odbyła. Jako adwokat zlecający zastępstwo skupiłbym się w tym wypadku bardziej na
tym, by osoba, która podejmie się obrony w moim imieniu była możliwie najlepiej przygotowana do sprawy niż na tym,
by dysponowała formalnym upoważnieniem, choć oczywiście i o to powinienem zadbać - dodaje.
Ewa Maria Radlińska| http://www.prawnik.pl/prawo/prawo-w-praktyce/artykuly/939673,najpierw-upowaznieniepotem-wyslanie-na-sprawe.html
Komisja Wenecka zaczyna kolejną wizytę w Polsce
W czwartek i piątek delegacja Komisji Weneckiej będzie rozmawiać w Warszawie z przedstawicielami parlamentu,
władz, korporacji prawniczych, RPO i organizacjami pozarządowymi o styczniowej nowelizacji ustawy o policji,
zmieniającej m.in. zasady inwigilacji.
Jak poinformował szef sekretariatu Komisji Weneckiej Thomas Markert, głównym celem wizyty jest przedyskutowanie
tej nowelizacji. Komisja przygotowuje opinię w tej sprawie na prośbę Zgromadzenia Parlamentarnego Rady Europy;
stanowisko ma zostać przyjęte na najbliższej sesji plenarnej Komisji 10-11 czerwca.
Strona
W delegacji znajdą się członkowie Komisji z Holandii, Szwecji i Szwajcarii oraz dwóch urzędników sekretariatu Komisji.
16
Na czwartek planowane są spotkania przedstawicieli Komisji w Ministerstwie Sprawiedliwości, w Naczelnej Radzie
Adwokackiej oraz z przedstawicielami organizacji pozarządowych (Helsińską Fundacją Praw Człowieka i Fundacją
Panoptykon). W piątek delegacja ma rozmawiać z ministrem-koordynatorem służb specjalnych Mariuszem Kamińskim,
przedstawicielami MSWiA, Sejmu i Senatu, a także z Rzecznikiem Praw Obywatelskich Adamem Bodnarem - przekazał
Markert. Niewykluczone są zmiany w programie.
PRZEGLĄD PRASY – CENTRUM PRASOWE KRRP
28 kwietnia 2016
Jak powiedziała szefowa Biura Rady Europy w Warszawie Hanna Machińska, Komisji zależy na utrzymaniu ściśle
technicznego charakteru wizyty, w związku z czym w czasie pobytu w Warszawie nie są planowane wystąpienia dla
mediów.
Będzie to już druga w ciągu kilku miesięcy wizyta w Polsce delegacji Komisji - organu doradczego RE. Tematem lutowej,
która odbywała się na zaproszenie szefa MSZ Witolda Waszczykowskiego, była nowela ustawy o Trybunale
Konstytucyjnym.
"Komisja Wenecka tym razem nie kontaktowała się z MSZ" - powiedział Waszczykowski w środę dziennikarzom. Dodał,
że delegacja nie przyjeżdża tym razem na zaproszenie MSZ. "Z tego, co wiem, nie będą to sprawy tego typu, w których
Ministerstwo Spraw Zagranicznych jest zaangażowane" - podkreślił. Zadeklarował, że będzie do dyspozycji, gdyby
członkowie delegacji chcieli się z nim spotkać.
Przygotowana przez posłów PiS nowela w sumie kilkunastu ustaw regulujących zasady inwigilacji, która będzie tematem
rozmów KW w Warszawie, była wykonaniem wyroku TK z lipca 2014 r. TK uznał wtedy za niekonstytucyjne część zasad
pobierania przez służby specjalne danych telekomunikacyjnych, internetowych i pocztowych oraz prowadzenia kontroli
operacyjnej.
Nowelizację Sejm uchwalił 15 stycznia, przy sprzeciwie całej opozycji. Senat przyjął ją bez poprawek 29 stycznia.
Prezydent podpisał ją 3 lutego. Nowe przepisy zaczęły obowiązywać 7 lutego - dzień po tym, gdy w życie wszedł wyrok
TK z 2014 r.
Zgodnie z nowelą, kontrola operacyjna - po uprzedniej zgodzie sądu - polega na: podsłuchu; podglądzie osób w
"pomieszczeniach, środkach transportu lub miejscach innych niż publiczne"; kontroli korespondencji (w tym
elektronicznej); kontroli przesyłek; uzyskiwaniu danych z "informatycznych nośników danych, telekomunikacyjnych
urządzeń końcowych, systemów informatycznych i teleinformatycznych". Łączny okres kontroli nie może przekroczyć 18
miesięcy (nie dotyczy to kontrwywiadu).
Strona
17
http://www.lex.pl/czytaj/-/artykul/komisja-wenecka-zaczyna-kolejna-wizyte-w-polsce