JURA
Transkrypt
JURA
POT i PIACH CZYLI STALOWYM RUMAKIEM PO JURZE Piętnaście stalowych rumaków czekało przed Gościńcem AMIG gotowych do drogi - „Na koń!!!” - i ruszyliśmy szukać Orlich Gniazd na rowerowym szlaku. Pierwsze kilometry to zniszczona droga, trochę w górę, trochę w dół. Kawałek dobrej asfaltowej szosy pozwoliło zwiększyć prędkość jazdy, ale po chwili skręcamy w boczną drogę i po kilkuset metrach znaki nakazują wjechać w las. Naszym celem w dniu dzisiejszym są jurajskie zamki. Do pierwszego z nich w Smoleniu przedzieramy się leśną drogą, wąską ścieżką, następnie doliną o nazwie Wodąca gdzie spoglądają na nas Zegarowe Skały. Nie jest łatwo jechać pod górę wąskimi drogami, omijać kamienie i korzenie, pokonywać piaszczyste miejsca, zjeżdżać w dół szutrowymi ścieżkami. Ale nagrodą są piękne widoki, piaskowe skały, nowe miejsca, ciekawe zakątki jurajskiej krainy. Zamek w Smoleniu okazuje się być w remoncie, wstęp jest tam wzbroniony, pozostaje więc ukryty dla naszych oczu na porośniętym lasem wzgórzu. My natomiast po krótkiej przerwie na posiłek, na polanie u stóp wzgórza, ruszamy dalej. Asfaltowa, dobra droga wiedzie nas do wsi Ryczów gdzie znów odbijamy w polno-leśne dróżki i tym razem przedzieramy się w kierunku zamku Ogrodzieniec. Ta droga to kolejna próba terenowa, sprawdzian dla rowerów, sztuka utrzymywania równowagi na wąskich ścieżkach, trochę potu i wysiłku, ale gdy ukazują się skały otaczające zamek oraz docieramy do podnóża samego zamku to przestajemy żałować, że tutaj przyjechaliśmy. Miejsce jest warte odwiedzenia, to wizytówka Orlich Gniazd. Zatrzymujemy się w przydrożnym barku na kawę oraz pyszne gofry z różnymi dodatkami typu owoce, bita śmietana i polewy. Naładowani nową energią ruszamy w drogę powrotną do naszej bazy w Krzywopłotach. Kilkanaście kilometrów przed nami, ale jeszcze po drodze przejeżdżamy przez Rezerwat Ruskie Góry, czyli kolejne leśne wertepy. Tym razem daje się nam we znaki piaszczysta droga, jazda w takim piachu to droga przez mękę, koła grzęzną w miękkim podłożu, jazda jest bardzo mozolna lub wręcz niemożliwa. Trzeba prowadzić nasze rumaki. Po kilku kilometrach docieramy jednak do asfaltowej szosy i stąd jest już bardzo blisko do mety. To była piękna ale męcząca trasa, jednak warto było. Można teraz odpocząć, wykąpać się, bo wieczorem w planie jest ognisko i kolacja składająca się z różnych grillowanych przysmaków oraz kociołkowego „Chili con Carne”. Tak mija pierwszy dzień pełen wrażeń, zmęczeni kładziemy się spać, jutro czeka nas kolejny dzień w siodełkach. Wstaje niedzielny poranek, prognozy pogody zapowiadały ładny, słoneczny dzień. Jest jednak pochmurno i trochę zimno. Nie powstrzymuje nas to jednak przed kolejną rowerową wyprawą. Dzisiaj naszym celem jest Pustynia Błędowska. Mkniemy asfaltowymi dróżkami naprzód, dzisiaj nie będziemy już skręcać w leśne drogi, wszyscy mają dosyć wertepów. Jedziemy więc gładkimi drogami przez wsie i lasy, szukamy punktu widokowego na pustynię w okolicach Chechła. Rozciąga się stąd bardzo fajny widok na całą okolicę, dobrze, że nie musimy jeździć rowerem po tej piaszczystej krainie, było by to raczej niemożliwe z uwagi na morze miękkiego piachu. Kilka pamiątkowych zdjęć i ruszamy w drogę powrotną. Jeszcze tylko przystanek na posiłek w miejscowej restauracji i kilka kilometrów drogi przez okoliczne pola, wsie i lasy mija bardzo szybko. Gdy docieramy do bazy, gdzie czekają nasze samochody, czujemy jak duża jest różnica pomiędzy jazdą asfaltowymi drogami, a jazdą terenową. Jednak taka różnorodność tras jest ciekawym urozmaiceniem, pozwala poznać własne możliwości, trochę się zmęczyć. Niestety czas wracać do domów, ale już za kilka miesięcy, gdy nadejdzie wiosna, stalowe rumaki TURTREKA znów wyruszą na podbój kolejnych kilometrów mniej lub bardziej znanych szlaków.