Szanowni Państwo, jako koordynator projektu i osoba

Transkrypt

Szanowni Państwo, jako koordynator projektu i osoba
Szanowni Państwo,
jako koordynator projektu i osoba odpowiedzialna za wydanie przewodnika “Śladami Żydów.
Lubelszczyzna”, poczuwam się w obowiązku do ustosunkowania się do pisma wystosowanego
przez Światowy Związek Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Zamość Koło Rejonowe w Uchaniach z
dn. 29 lipca 2013 r. Jednocześnie chciałbym zabrać głos w dyskusji zaistniałej po publikacji
artykułu pt. “Uchanie to nie Jedwabne!” zamieszczonego w “Tygodniku Zamojskim” z 24 lipca 2013
r. oraz po informacjach podanych przez inne media (Radio Lublin, Nasz Dziennik).
Pragnę podkreślić, iż żaden z partnerów projektu (UMCS, Muzeum Historii Żydów Polskich,
Ośrodek “Brama Grodzka - Teatr NN”) nie odpowiada bezpośrednio za zaistniałą sytuację.
Jednocześnie wyrażam zdziwienie, iż żadna ze stron protestujących przeciwko informacji w
przewodniku, nie uznała za stosowne, przed poinformowaniem mediów, zwrócić się bezpośrednio
do wydawcy książki - jakim jest Stowarzyszenie Panorama Kultur - z prośbą o wyjaśnienia.
1 sierpnia 2013 r., z mojej inicjatywy, dzięki uprzejmości wójta gminy Uchanie, doszło do spotkania
z członkami Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej Okręg Zamość Koło Rejonowe w
Uchaniach. Na spotkaniu tym miałem okazję złożyć stosowne wyjaśnienia i przeprosiny oraz
zobowiązałem się do podjęcia dalszych kroków wyjaśniających sprawę – o czym poniżej.
Celem przewodnika “Śladami Żydów. Lubelszczyzna” (Lublin 2011) było przybliżenie w
skondensowanej formie dziedzictwa kulturowego i historii społeczności żydowskich
zamieszkujących region lubelski (sto miejscowości). Chcieliśmy pokazać w nim historię
wielowiekowego zgodnego współżycia Polaków i Żydów, jednak bez unikania również spraw
trudnych. Jest to publikacja bez wątpienia pionierska, obejmująca swoim zakresem, tak
terytorialnym jak i czasowym, wiele kwestii i zagadnień wciąż wymagających lat badań, a przez to
nie wolna od błędów i nieścisłości. Tak jest także w przypadku tekstu o Uchaniach.
W trakcie przygotowań do wydania przewodnika, w wyniku przeprowadzonej kwerendy
bibliotecznej, natrafiliśmy na relację Mosze Opatowskiego, mieszkańca Lublina, który w czasie
okupacji ukrywał się w okolicach Uchań (“Ścieżki pamięci”, Lublin 2001, str.75-77). W relacji tej jest
mowa o ok. 80 Żydach ukrywających się w okolicach Uchań, o tym, że okupację przeżyło tylko 9 z
nich, bo byli zabijani i przez Niemców i przez partyzantów, a na dwa tygodnie przed końcem
okupacji niemieckiej ukrywająca się grupa została zaatakowana i częściowo wymordowana przez
grupę polskich partyzantów (całość relacji w załączeniu).
Jest też druga relacja potwierdzająca dokonanie wtedy morderstwa na ukrywającej się rodzinie
Mehlów, zamieszczona we wspomnieniach Michała Rudawskiego („Mój obcy kraj?”, Warszawa
1996, s. 164-168.).
Jako koordynator projektu “Śladami Żydów. Lubelszczyzna” zdecydowałem o dodaniu informacji z
relacji do tekstu o Uchaniach przygotowanego przez dr Martę Kubiszyn.
Z przykrością przyznaję, że w trakcie prac redakcyjnych, informacja ta została streszczona w
wyjątkowo niefortunny sposób, zniekształcający treść wypowiedzi Mosze Opatowskiego i
sugerujący, że wszystkie z tych 80 osób zostały zaatakowane na dwa tygodnie przed końcem
okupacji niemieckiej. Nie jest to prawdą. Według relacji zginęło wtedy 6 lub 7, a nie 70 osób.
Zniekształcenie informacji w ten sposób nie było celowe i wynikło z błędu w procesie redakcji
tekstu. Za ten błąd odpowiadam ja jako osoba koordynująca całość projektu i najmocniej za to
przepraszam.
Wyrażam głęboki żal i ubolewanie z powodu zaistniałej sytuacji. Nie było naszym celem
skandalizowanie, ani obrażanie i zniesławianie nikogo. Żywię głęboki szacunek do dokonań
Polskiego Państwa Podziemnego i Armii Krajowej, zależy mi, aby jej historia była przedstawiana w
prawdziwy, niezafałszowany w żadną stronę sposób. Przepraszam Weteranów, mieszkańców
Uchań i wszystkie osoby urażone zniekształconą informacją przedstawioną w przewodniku.
Ze swojej strony pragnę zapewnić, że w kolejnych wydaniach przewodnika “Śladami Żydów.
Lubelszczyzna” informacja ta zostanie sprostowana, w sposób uzgodniony ze Światowym
Związkiem Żołnierzy AK, a do bibliotek, które otrzymały wydanie pierwsze zostanie rozesłana
errata. Stosowne wyjaśnienie zostanie też przesłane do mediów oraz umieszczone na stronach
internetowych wydawców publikacji. Dołożymy też wszelkich starań, aby tego rodzaju błędy nie
zdarzały się w przyszłych naszych działaniach.
Sprostowanie będzie zawierać informację, że napadu nie dokonali partyzanci, lecz bandyci
podający się za partyzantów oraz że ich ofiarą padło 6 lub 7, a nie 70 osób. Powtórzymy też,
obecną już w przewodniku informację, że ukrywający się Żydzi korzystali z pomocy mieszkańców
Uchań.
Jednocześnie zwracamy się do Światowego Związku Żołnierzy AK i wszystkich osób
zainteresowanych z prośbą o pomoc w uczciwym wyjaśnieniu tego, co w opisywanym okresie
wydarzyło się w Uchaniach. Sądzę, że wszystkim nam powinno zależeć na poznaniu prawdy,
tak, aby w przyszłości nikt nie był już niesłusznie posądzany, ale też żeby została zachowana
pamięć o ofiarach wojny.
Z poważaniem,
Emil Majuk
prezes Stowarzyszenia Panorama Kultur,
koordynator projektu “Śladami Żydów. Lubelszczyzna”
Fragment relacji Mosze Opatowskiego
:
W lesie koło Uchań zaczęło się nas ukrywać około 80 osób. Byli to Żydzi z samej osady i okolic. Do końca
wojny przetrwało tylko 9 osób, z tego dwie zostały zastrzelone już po wyzwoleniu.
Jedna kobieta przechowywała się u Polaka, świadka Jehowy. Większość ukrywała się jednak w lasach.
Tylko niektórzy mieli kryjówki u Polaków. Było bardzo źle. Mieliśmy ziemianki, w których siedziało się w
dzień. Oprócz Niemców polowali na nas także polscy partyzanci z AK. Ludzie byli brudni i obdarci. Przede
wszystkim głodni, zwłaszcza w zimie. Nie wytrzymywali psychicznie. Jeden z Żydów, który przebywał z nami
w bunkrach, powiesił się w lesie. Pozostał po nim fragment Tanachu. Do dzisiaj mam ten fragment w domu,
razem z pamiątkowymi fotografiami
W bunkrach stale przebywało 12-14 osób. Utrzymywaliśmy kontakt z Polakami z Uchań i okolicy. Jedni
podawali nam wiadomości, inni jedzenie. Pamiętam, że w Uchaniach był szewc Polak, bardzo dobry
człowiek. Nie miał jednej nogi. W zasadzie dzięki niemu przeżyłem. Przychodziliśmy do niego nocami, a on
nas pocieszał. Podawał informacje z frontu, podtrzymywał nas na duchu, że już niedługo przyjdzie
wyzwolenie. Gdy mógł, karmił nas. Zaraz po wojnie wyjechał z Uchań, bo czuł się zagrożony. Wszyscy w
okolicy wiedzieli, że pomagał Żydom. Po latach, gdy zacząłem przyjeżdżać do Polski, próbowałem go
odnaleźć. Byłem nawet w Uchaniach, ale nikt nie wiedział, gdzie on wyjechał. Wszyscy mówili, że gdzieś na
zachód Polski. Nikt z nas nie miał pieniędzy. Wszystko trzeba było jakoś zdobywać. Była razem z nami
kobieta z dzieckiem, która miała trochę towaru ze swojego sklepu. Więc sprzedawała go i przez pewien czas
dzięki temu nasza grupa miała gotówkę, żeby kupić coś do jedzenia.
Tragedia wydarzyła się na dwa tygodnie przed wyzwoleniem. Otoczyli nas partyzanci z AK. To byli Polacy z
Uchań i okolic. Znaliśmy ich dobrze z osady. Chyba przewidziałem, co się stanie, bo zacząłem uciekać w las.
Razem ze mną jeszcze kilku młodszych. Ale ci partyzanci zabili wtedy tę kobietę z dzieckiem, starych Melów
z synem i starszego mężczyznę. Zatłukli ich widłami. Do wyzwolenia siedziałem już tylko w lesie, bo strach
było się pokazać. Brudny, zawszony i głodny doczekałem z kilkoma osobami wyzwolenia. Po wyzwoleniu
wyszliśmy z lasu i poszliśmy do Uchań. Zobaczył nas tam miejscowy nauczyciel, który zrobił nam zdjęcie.
Mam je do dzisiaj. Strasznie wyglądaliśmy po wyjściu z lasu. Ludzie byli przerażeni, gdy nas zobaczyli. Ten
nauczyciel powiedział, że powinno się nas obwozić w złotej klatce po okolicznych miejscowościach, żeby
wszyscy zapamiętali sobie, co przeżyliśmy