Pobierz PDF - Nowa Konfederacja
Transkrypt
Pobierz PDF - Nowa Konfederacja
„Nowa Konfederacja” nr 3, 24–30 października 2013 www.nowakonfederacja.pl Za upadek banksterów słono zapłacimy Z prof. Krzysztofem Rybińskim rozmawia Aleksandra Rybińska KRZysZtof RybińsKi Profesor ekonomii, publicysta, rektor Akademii Finansów i Biznesu Vistula Obecny system finansowy funkcjonuje w ten sposób, że próba radykalnej zmiany sytuacji skończyłaby się znacznymi stratami finansowymi dla większości społeczeństwa. W ostatnim czasie mnoży się krytyka wobec światowej finansjery. „The Economist” ukuł dla przedstawicieli finansowej elity określenie „bankster”. Co to znaczy? By to wytłumaczyć, musimy się cofnąć o 30 lat, do momentu, kiedy urodził się bankster. Jako profesja funkcjonowali oczywiście wcześniej, ale było ich mało i przypominali bardziej mafię wołomińską niż Cosa Nostrę. W międzyczasie udało im się wzmocnić swoje wpływy poprzez budowanie relacji z rządzącymi na zasadzie mechanizmu zwanego w USA „ revolving doors” (drzwi obrotowe). Czyli poprzez wprowadzanie swoich ludzi na najwyższe stanowiska w państwie, szczególnie te, które mają coś wspólnego z pieniędzmi, czyli do ministerstw finansów, skarbu i banków centralnych. Kiedy ci ludzie kończą swą karierę polityczną, od razu lądują u banksterów, czyli na prestiżowych stanowiskach w bankowości inwestycyjnej czy innych instytucjach finansowych. To taka swoista grupa kolesiów. Sekretarz skarbu USA, co jest udokumentowane, w czasie kryzysu wykonał o wiele więcej telefonów do swoich kolegów, prezesów W dwóch słowach: bankier i gangster, czyli osoba, która uosabia cechy obu tych grup zawodowych, zatem działa po części zgodnie z prawem i po części łamiąc to prawo, uzyskując przy tym olbrzymie korzyści majątkowe. Kosztem innych ludzi. Banksterzy lokują się przede wszystkim w Stanach Zjednoczonych i Wielkiej Brytanii oraz w centrach finansowych Europy Zachodniej. Są to ludzie noszący garnitury za 10 tys. dol., zarabiający kilka do kilkuset milionów dolarów rocznie, nie wnosząc przy tym absolutnie nic do społeczeństwa i dobra ogólnego. W jaki sposób banksterzy przyczynili się do obecnego kryzysu? 1 „Nowa Konfederacja” nr 3, 24–30 października 2013 www.nowakonfederacja.pl banków inwestycyjnych niż do szefów komisji finansów w Izbie Reprezentantów lub Senacie. Ten system był budowany przez ostatnie 30 lat i prawo w Stanach Zjednoczonych i innych krajach zostało w tym czasie zmienione tak, za pomocą polityków opłaconych przez banksterów, aby ci mogli prowadzić działalność na dużą skalę. I to w sposób oszukańczy i całkowicie bezkarnie. Jeszcze 30 lat temu mówiło się, że bankowość jest nudna. Królował system 3-5-3. Czyli biorę depozyty, za które płacę 3 proc., udzielam kredytów na 5 proc., a o trzeciej po południu idę grać w golfa. Banki centralne działają zgodnie z wolą banksterów, czyli w czasach, kiedy wielkie banki komercyjne mają problem, to polityka pieniężna, a raczej polityka stabilności finansowej jest skierowana na to, aby banksterzy mogli prowadzić swoją działalność jak do tej pory. To znaczy, dostarcza im się olbrzymie ilości pieniędzy oprocentowanych na 0 proc. i odkupuje się od nich aktywa po bardzo wysokich cenach. banki centralne pozwalają banksterom spekulować na skalę, jakiej świat nie Na klasycznej bankowości nie dało się wiele zarobić? widział. A jednocześnie toleruje się fakt, że kredyt Zgadza się. To były małe regionalne banki, które rozumiały swoich klientów, a przede wszystkim znały ich dobrze. I to ewoluowało w ciągu ostatnich 30 lat w kierunku banków-potworów, które są „zbyt duże, żeby upaść”. Wiemy, że takich banków jest ok. 30. Upadek każdego z nich mógłby wpędzić świat w olbrzymią recesję. Czyli wyhodowaliśmy sobie coś, co jest nie do wyobrażenia w konkurencyjnej rynkowej gospodarce: gigantyczne przedsiębiorstwa bankowe na zasadach wymyślonych przez banksterów. Kiedy ktoś wie, że jest za duży, by upaść, i że go uratują za wszelką cenę, to przestaje grać według obowiązujących reguł gry. I zastępuje je ruletką: kiedy wypadnie czerwone, wypłacę sobie i swoim ludziom wielkie premie. Jeśli wypadnie czarne, to trudno: stratę poniesie podatnik. dla przedsiębiorstw i zwykłych ludzi spada, i to dramatycznie Można to porównać do sytuacji, kiedy ktoś ma 5-letni samochód, który kupił za 100 tys. zł, i ten samochód stracił bardzo dużo na wartości. Powiedzmy, że 50 proc. i jest już tylko wart 50 tys. A bank centralny mówi: odkupie go od ciebie za 95 tys. Różnicę pokryje podatnik. Tyle że to dzieje się na skalę setek miliardów dolarów w aktywach finansowych, bo banki centralne odkupują od banków komercyjnych i inwestycyjnych aktywa właśnie w ten sposób. Banksterzy zaś pożyczają pieniądze na 0 proc. i nimi spekulują, tworząc kolejne bańki finansowe na kolejnych rynkach: nieruchomości, akcji. Podsumowując: banki centralne pozwalają banksterom spekulować na skalę, jakiej świat nie widział. A jednocześnie Mówił pan, że banksterzy wprowadzają swoich ludzi do banków centralnych. Jaki wpływ mają więc na politykę monetarną? 2 „Nowa Konfederacja” nr 3, 24–30 października 2013 www.nowakonfederacja.pl toleruje się fakt, że kredyt dla przedsiębiorstw i zwykłych ludzi spada, i to dramatycznie. Szczególnie w krajach najbardziej dotkniętych kryzysem, na południu Europy. W Hiszpanii firma średniej wielkości, która sobie dobrze radzi, musi zapłacić za kredyt 15 proc., a w Niemczech taka sama firma otrzyma bez problemu kredyt za 4 proc. czy jeszcze taniej. Hiszpańskie firmy i zwykli ludzie płacą za to, że hiszpańscy banksterzy wraz z politykami doprowadzili ten kraj do ruiny, spekulując na rynku nieruchomości. Mamy więc sytuację, że banksterzy, którzy w chwili najgłębszego kryzysu otrzymali i otrzymują olbrzymie pieniądze na uratowanie własnej skóry, wykorzystują je do spekulacji na rynkach finansowych, a do realnej gospodarki nie trafia nic. Ani grosz. tem, który sprawi, iż mimo tego nasze pieniądze będą bezpieczne. Przykład Cypru pokazał jednak, że może być bardzo różnie. Oni mają monopol na pożyczanie od nas pieniędzy, więc jeżeli będą podjęte próby, które urealnią sytuację finansową w bankach, czyli doszłoby do wyceny aktywów, które banki maja, to okazałoby się, że mają olbrzymie straty. Wówczas my, depozytorzy, części naszych pieniędzy – a mówimy tu o optymistycznym wariancie – nie odzyskamy. Obecny system finansowy funkcjonuje w ten sposób, że próba radykalnej zmiany sytuacji skończyłaby się znacznymi stratami finansowymi dla większości społeczeństwa. Jesteśmy w sytuacji patowej. Radykalne rozwiązania są niemożliwe. Jedyna ścieżka, bardzo groźna, to nacjonalizacja. To się stało w wielu krajach, m.in. we Francji, ale to oznacza, że politycy wkraczają do gry, i ja nie jestem pewny, która grupa jest groźniejsza. Czy leczenie dżumy cholerą jest dobrym pomysłem? Nie jestem pewien. Jest jednak światełko w tunelu: obecny system finansowy stworzony w ostatnich 30 latach przez banksterów się sypie. On w tym kształcie nie przetrwa. Kryzys się zaostrza i będzie jeszcze gorzej. Pewnego dnia ludzie odsuną więc banksterów od władzy. Oni przesadzili. Mogli być bardzo bogaci, ale imperia finansowe, które stworzyli, niszczą innych ludzi i to skończy się albo rewolucją i sądami ludowymi, albo system ewoluuje tak, by przywrócić właściwe proporcje. I to się stanie w najbliższej dekadzie. Zdiagnozował pan chorobę. Jaki jest lek? Co można zrobić, by rozbić ten chory system? To bardzo trudne, z jednego powodu: banksterzy to ludzie, którzy pożyczyli bardzo dużo pieniędzy. Depozyt w banku to bowiem nic innego jak kredyt, który udzielił obywatel bankowi, czyli dał mu pieniądze, by nimi zarządzał. Banki były niegdyś bogate w kapitał. Relacja kapitału do aktywów wynosiła z reguły 30 proc., czyli pieniądze obywateli były w nich bezpieczne. Teraz relacja kapitału w banku do aktywów, łącznie z tymi poza bilansem, wynosi czasami tylko 2 proc., zatem instytucje bankowe przestały być silne finansowo i stały się instytucjami zaufania publicznego. Innymi słowy, nie pozostało nam nic innego, niż ufać, że kraje i instytucje międzynarodowe stworzyły taki sys- Pan sam był częścią tego systemu. Co skłoniło pana do tego, by się do niego odwrócić plecami? 3 „Nowa Konfederacja” nr 3, 24–30 października 2013 www.nowakonfederacja.pl Ja byłem ekonomistą, mimo że pracowałem w bardzo wielu bankach. Ja bardziej służyłem wiedzą odnośnie do sytuacji gospodarczej na rynku finansowym, prognozami tego, co może się wydarzyć, niż brałem udział w podejmowaniu decyzji. Tym bardziej że Polska jest w dziedzinie banksterstwa straszliwie zacofana. Ja tak naprawdę banksterów w Polsce nie dostrzegam. Z wyjątkiem kilku zdarzeń wywołanych przez wpływy z zagranicy. Jednym z nich było wprowadzenie w Polsce opcji walutowych. Na minę wsadzono wtedy wiele przedsiębiorstw. wykonuje się na wielkich rynkach finansowych w Paryżu, Londynie, Nowym Jorku czy Tokio. Czy w centrach off-shorowych, gdzie fundusze hedgingowe są ulokowane. Oczywiście pewne elementy banksterskie się pojawiają, są to choćby kredyty we frankach szwajcarskich, które tu zaskoczyły, jednak jest tego naprawdę mało. Druga rzecz, która nas wyróżnia, i to pozytywnie, to duża siła nadzoru finansowego. Tradycją stało się, że członkami nadzoru finansowego w Polsce są ludzie nie z branży, czyli niesiedzący w kieszeni banksterów, tylko akademicy i politycy o mocnym kręgosłupie. Ten nadzór nie pozwolił na to, by wiele patologii narosło. Banki nie mogły u nas swobodnie wprowadzać różnych produktów, które spowodowałyby katastrofę. Dlatego jestem zdumiony działaniami ministra finansów Jacka Rostowskiego, który stara się odebrać Komisji Nadzoru Finansowego prawa do wydawania rekomendacji. Jesteśmy finansową peryferią. Tak. Jesteśmy po pierwsze małym rynkiem. Piątą czy szóstą gospodarką w Europie pod względem PKB, ale pod względem rynków finansowych o wiele mniejsi niż Norwegia czy Szwecja. Jesteśmy za mali, by się opłacało prowadzić tego typu operacje, jakie AleKsAndRA RybińsKA Redaktor „Nowej Konfederacji” 4