konfliktu w Europie. Wszystkie problemy wojny i pokoju, a dzisiaj są

Transkrypt

konfliktu w Europie. Wszystkie problemy wojny i pokoju, a dzisiaj są
„Do Rzeczy”: czy grozi nam III wojna światowa
Przywódca Rosji podjął już decyzję o III wojnie światowej. Polska i kraje bałtyckie zostaną zniszczone – ostrzegł wiceszef
rosyjskiej Dumy Władimir Żyrinowski. Te słowa to na razie po prostu bezczelna prowokacja. Tak napiętych relacji między
Rosją a Zachodem nie było jednak od końca zimnej wojny. W najnowszym „Do Rzeczy” – czy grozi nam III wojna
światowa.
Ponadto w nowym „Do Rzeczy”: czy grozi nam marsz na Warszawę, czym rok 2014 różni się od 1914, jak bogacą się
samorządowcy i dlaczego wciąż na nich głosujemy, a także o tym, dlaczego skarbówka ściga przedsiębiorców.
Ponad 2 tys. zabitych i 5 tys. rannych. To nie są dane z odległych od Polski Iraku czy Syrii, ale najnowszy bilans
poległych tuż za naszymi granicami. W wyniku „dziwnej wojny” toczonej między Ukrainą a prorosyjskimi bojówkarzami
do ucieczki ze swoich domów zmuszonych zostało już około 300 tys. osób. Ofiar i przesiedleńców jest zapewne dużo
więcej. Każdego dnia przybywa 60 zabitych lub rannych. Sami Rosjanie ostrzegają, że wkrótce może dojść do eskalacji
konfliktu w Europie. Wszystkie problemy wojny i pokoju, a dzisiaj są one związane z Ukrainą, będzie rozstrzygać jeden
człowiek – głowa państwa rosyjskiego – powiedział w zeszłym tygodniu Władimir Żyrinowski na antenie państwowej
telewizji informacyjnej Rossija 24. I dodał, że III wojna światowa to najważniejsza decyzja. Jestem przekonany, że
została już podjęta. Będzie stopniowo podawana do wiadomości, by oni się zastanowili, czy chcą znowu spalonej Europy
– mówił. Oczywiście Żyrinowski nawet w Rosji ma opinię chama i wariata. Jego wypowiedzi nie można jednak
lekceważyć. Kreml co jakiś czas wykorzystuje go do mówienia rzeczy, których ani Putin, ani Ławrow oficjalnie powiedzieć
nie mogą – przypomina na łamach „Do Rzeczy” Jacek Przybylski. I zwraca uwagę, że do zamknięcia tego wydania „Do
Rzeczy” bezczelnych gróźb Żyrinowskiego nie zdementował ani rzecznik Dumy, ani rzecznik rosyjskiego MSZ, ani sam
Putin. Czy to znaczy, że decyzja już zapadła? Więcej – w najnowszym „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także rozmowa z generałem Romanem Polko. Czy podziela zdanie gen. Waldemara Skrzypczaka,
byłego dowódcy wojsk lądowych, że marsz na Warszawę – jeżeli nie mielibyśmy wsparcia ze strony NATO – zająłby
Rosjanom trzy, cztery dni. Taki scenariusz oczywiście brzmi realnie, ale media skupiły się tylko na jednym aspekcie
wypowiedzi gen. Waldemara Skrzypczaka – na samej szybkości inwazji. Kluczowe pytanie brzmi jednak: Co dalej? –
mówi Polko. Jego zdaniem, Rosjanie byliby oczywiście w stanie wkroczyć do Polski, ale nie potrafiliby się utrzymać przez
dłuższy czas na naszym terytorium. Jesteśmy zbyt dużym „zwierzęciem” do połknięcia. Moim zdaniem utrzymanie się na
naszym terytorium byłoby zbyt dużym wyzwaniem nawet dla takiej potęgi militarnej, jaką jest Rosja. Trzeba sobie też w
tym miejscu zadać fundamentalne pytanie: Po co w ogóle Putin miałby coś takiego zrobić? – mówi gen. Polko. Podkreśla,
że Rosji na razie nie opłaca się okupowanie nie tylko części Polski, ale także państw bałtyckich. Oznaczałoby to wojnę z
NATO i zerwanie stosunków z Zachodem na wszystkich obszarach, co z kolei pociągnęłoby za sobą zbyt potężne straty
dla Kremla – zauważa. Rozmowa z generałem Polko – w nowym „Do Rzeczy”.
Czy rok 2014 przypomina panu rok 1914? – pyta z kolei prof. Andrzeja Chwalbę Piotr Zychowicz. To są dwie różne epoki,
dwie różne Europy i dwie różne mentalności. W 1914 r. wśród społeczeństw panowało silne przyzwolenie na wojnę.
Dzisiaj Zachód wojny zdecydowanie nie chce. Jeżeli istnieje wola konfrontacji, to może tylko w Rosji. Sytuacja
przypomina więc raczej tę sprzed II, a nie I wojny światowej – odpowiada historyk. I dodaje, że w 1914 r. naprzeciwko
siebie stały dwa potężne bloki o mniej więcej równych potencjałach. W 2014 r. z jednej strony mamy jeden chorobliwie
ambitny kraj i jednego chorobliwie ambitnego polityka. Z drugiej zaś olbrzymi, rozciągający się po obu stronach
Platforma Mediowa Point Group SA
Batory Office Building II, 02-486 Warszawa, Al. Jerozolimskie 212
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP: 521-00-88-831, REGON: 010768408, KRS: 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 325 zł
Atlantyku sojusz złożony z kilkudziesięciu państw. Co nie znaczy, że nie ma pewnych podobieństw. Czas poprzedzający
wybuch I wojny światowej to był czas wakacji, zupełnie tak jak teraz. Rolnicy zajmowali się żniwami, ludzie z miast
przebywali na letniskach. Panowało całkowite rozprężenie. Europa śledziła wyniki lipcowych wyścigów konnych. Anglicy
byli skupieni na dyskusji o autonomii Irlandii, a niemieckie tabloidy informowały ze szczegółami, gdzie na wakacje
wypłynął Wilhelm II i kto mu towarzyszył. Francję zajmowała zaś sprawa zabójstwa redaktora naczelnego „Le Figaro”.
Zastrzeliła go żona ministra finansów – kreśli obraz lata 1914 prof. Chwalba. Rozmowa – w najnowszym wydaniu
tygodnik „Do Rzeczy”.
W „Do Rzeczy” również przymiarka do wyborów samorządowych. Tym razem z punktu widzenia… zasobności
kandydatów. Prezydenci wielu miast to krezusi. Podczas urzędowania pomnażają majątek i wpływy. Największym
majątkiem spośród rządzących dużymi miastami może się pochwalić Hanna Gronkiewicz-Waltz z PO. Prezydent
Warszawy jest rekordzistką w gronie włodarzy. Jej majątek to około 5,5 mln zł – wynika z oświadczenia złożonego w
marcu 2014 r. W ostatnim roku przybyło jej 300 tys. zł oszczędności. Z prezydent stolicy konkurować może jej partyjny
kolega – Paweł Adamowicz, od 1998 r. prezydent Gdańska. Wartość jego majątku to co najmniej 3,4 mln zł. Władza
nierzadko demoralizuje, a rządzący w miarę upływu czasu zaczynają budować swoje polityczne zaplecze, zamiast skupiać
się na rozwoju miasta – komentuje te dane dr Andrzej Bukowski z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.
Sceptycznie patrzy na trzecie, czwarte czy piąte kadencje miejskich włodarzy. Tymczasem w miastach rządzonych przez
najbogatszych na zmiany się nie zanosi. „Głosowanie na milionerów” – w najnowszym wydaniu tygodnika „Do Rzeczy”.
Na łamach „Do Rzeczy” także finanse publiczne z innego punktu widzenia. Skarbówka ściga przedsiębiorców. Chociaż
przepisy są te same, zmieniono ich interpretację i nalicza się rzekome zaległości do pięciu lat wstecz. Wiele firm upadnie,
ale rząd jest zainteresowany tylko krótkofalowym efektem – zastrzykiem gotówki. Zresztą nie tylko w tej dziedzinie –
pisze Rafał Ziemkiewicz i przypomina list otwarty do premiera prezesa Związku Przedsiębiorców i Pracodawców.
„Jesteście dla nas gorsi od mafii” – napisał Cezary Kaźmierczak. Te mocne słowa dotyczą podjętej przez urzędy
skarbowe akcji egzekwowania od małych przedsiębiorstw rzekomych zaległości za pięć lat wstecz. Sprawa jest w istocie
oburzająca: fiskalna ofensywa podjęta przez urzędy skarbowe w ostatnich miesiącach nastąpiła bowiem zupełnie
znienacka. Nie zmieniły się żadne przepisy. Nie chodzi też o przedsiębiorców, którzy cokolwiek ukrywali. Po prostu przez
ostatnie pięć lat urzędy nie domagały się pewnych danin, a teraz nagle zaczęły stosować inną, niekorzystną dla firm
interpretację, i to z żądaniem wyrównania za pięć lat wstecz! – wyjaśnia Ziemkiewicz. I dodaje, że wśród różnych
aspektów tej bulwersującej sprawy zwrócić trzeba uwagę zwłaszcza na jeden: przeraźliwą krótkowzroczność rządowej
polityki. Komentarz Ziemkiewicza – w nowym „Do Rzeczy”.
Nowy numer „Do Rzeczy” w sprzedaży od poniedziałku, 18 sierpnia 2014. E-wydanie będzie dostępne u dystrybutorów
prasy elektronicznej. Tygodnik „Do Rzeczy” to tytuł kierowany przez Pawła Lisickiego. Jest pismem
konserwatywno-liberalnym. Na łamach tygodnika publikują m.in. Piotr Semka, Rafał A. Ziemkiewicz, Cezary Gmyz,
Waldemar Łysiak, Bronisław Wildstein.
Platforma Mediowa Point Group SA
Batory Office Building II, 02-486 Warszawa, Al. Jerozolimskie 212
tel. (+48 22) 347 50 00, fax (+48 22) 347 50 01, www.point-group.pl
NIP: 521-00-88-831, REGON: 010768408, KRS: 0000051017, Kapitał zakładowy: 103 897 325 zł