Nr 18. Lipiec 2008 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego
Transkrypt
Nr 18. Lipiec 2008 - Ogród Botaniczny Uniwersytetu Wrocławskiego
Pismo Ogrodu Botanicznego Uniwersytetu Wrocławskiego Lipiec 2008 Kolorowy Kwiat Męki Pańskiej dy zakwitnie w naszej szklarni liana z lasów tropikalnej Ameryki Południowej – męczennica olbrzymia (Passiflora quadrangularis), zwana też barbadyną, pachnie w całym pomieszczeniu. I właśnie ten silny, korzenny zapach prowadzi nas do bardzo oryginalnych kwiatów. W ich budowie dopatrywano się symboliki Męki Pańskiej. Każda część dość dużego kwiatu (średnica 12–18 cm) miała przypominać inne narzędzie kaźni i stąd wzięła się polska nazwa – męczennica. Nazwę łacińską – Passiflora – nadali roślinie Hiszpanie, bowiem rysunki męczennic przywieźli do Europy w XVIII wieku hiszpańscy misjonarze. Nazwa rodzajowa pochodzi od łacińskich słów: passio – cierpienie, męka, i flos – kwiat, gatunkowa zaś, quadrangularis, wiąże się z czworokanciastą, oskrzydloną łodygą z wąsami czepnymi. Za ich pomocą męczennica pnie się w kierunku światła, czepiając się innych roślin. Opisywany gatunek ma duże, ciemnozielone, sercowate liście z małymi gruczołkami zapachowymi na ogonkach. Zakwita w lipcu lub sierpniu. Wielkie, pojedyncze kwiaty osadzone są w kątach liści. Korona jest pięciopłatkowa, a zewnętrzny przykoronek ma postać wielobarwnych nitek. Trwałość kwiatów jest jednak bardzo krótka – zarówno na roślinie, jak i po ścięciu – i dlatego nie nadają się do dekoracji. Passiflora quadrangularis zaliczana jest do roślin użytkowych. Jadalne bulwy korzeniowe i smaczne owoce mają jednak znaczenie tylko w rejonach ich uprawy. Do innych części świata dociera w postaci przetworów. Uprawiana bywa często na Karaibach oraz na kontynencie amerykańskim od Meksyku po Brazylię, a także w ciepłych rejonach Azji, w północnej Australii i w tropikalnej Afryce. Ze wszystkich męczennic właśnie ta rodzi największe owoce, przypominające duże, mięsiste jagody, które w dobrych warunkach uprawy osiągają masę do 3 kg. Owoce można jeść na surowo, a sok z ich miąższu i osnówek ma zastosowanie do produkcji napojów chłodzących. Służy także do zaprawiania lodów i cukierków. Jest jednak mniej aromatyczny niż u męczennicy jadalnej (P. edulis), znanej pod nazwą marakuja. Twardsze części owoców bywają marynowane lub kandyzowane. Miąższ jest prawie pozbawiony smaku, ale bogaty w witaminę C. Dusi się go na jarzynę lub gotuje z cukrem i podaje jako deser. Jest również często składnikiem sałatek owocowych. Owoce mają właściwości uspokajające i łagodzące ból oraz dobrze działają w objawach astmy, biegunce i bezsenności. W medycynie ludowej męczennica ma zastosowanie w chorobach wątroby, jako środek wymiotny i przeciw robakom. Należy jednak zaznaczyć, że liście, korzenie i niedojrzałe nasiona są na surowo trujące. Ze względu na silny wzrost męczennica olbrzymia nadaje się tylko do dużych pomieszczeń. Wymaga żyznego podłoża, dobrego oświetlenia, wysokiej temperatury i wilgotności powietrza oraz mocnej podpory. Zimą należy na dwa miesiące obniżyć temperaturę do ok. 15°C, a wiosną skrócić stare pędy do 6–8 oczek, co spowoduje lepsze rozkrzewienie się rośliny i obfitsze kwitnienie. Tekst i zdjęcie: ELŻBIETA BOGACZEWICZ G Kwiat męczennicy olbrzymiej. ZE STARYCH KSIĄG 2 Grzybienie według Kluka NYMPHAEA LUTEA: GRZYBIEN ZOŁTY. Ma Liście serduszkowe, niezębkowane; Kielich iest pięćlistkowy i większy. Rośnie pospolicie w wodach: kwitnie w Czerwcu i Lipcu kwiatem żołtym. Korzeń trwały, długi, tkwi głęboko w ślamie, i puscza nad wodę długie pręty kwiatowe, na których są liście znaczne, płaskie, skorkowate. Kwiaty stoią nad wodą, i gdy więdnieią, kryią się pod wodę, i nasienie pod wodą doyrzewa. Kielicha listki są grube, wewnątrz farbowane. Owoc iaiowy. Chcąc go mieć gdzie w wodzie, tylko się wrzucą doyrzewaiące Torebki z nasieniem. Korzenie, Liście i kwiaty, są zdatne Garbarzom do garbowania skor. Liście są bardzo przyiemnym pożywieniem dla Swiń. Korzeniem z mlekiem utartym, maią się wygubiać w domach Swiercze i Karaczany. Grzybienie białe i grążel żółty. Za: Vilmorin’s Blumengärtnerei, Band II, Berlin 1896. NYMPHAEA ALBA: GRZYBIEN BIAŁY. [...] Kielich czterodzielny. Naywiększą rożnicą iest kwiat biały. Rośnie w wodach, i kwitnie razem z żołtym. [...] Roślina ta nie tylko podobnież zdatna iest do garbowania skor, ale ma i skutki lekarskie: Kwiaty chłodzą i ostrość uśmierzaią. Liście przyłożone na rozpaloną głowę, gorączkę wyciągaią: w Szwecyi żywią niemi Bydło. Tureckie niewiasty z świeżych kwiatów pędzą wodkę, a z tey robią bardzo przyiemny trunek, od dawnieyszych lekarzów zachwalony na gorącość moczu, płynienie żołądka, Gonorrheę, i skazy na oczach. Oleiek uśmierza bole, i zasypia. Dykcyonarz roslinny... ułożony przez X. Krzysztofa Kluka. Tom II: F.–Q. Przedrukowany w Warszawie 1808, w Drukarni Xięży Piarów, s. 142–143 (pisownia oryginalna). Kilka uwag nad pięknością kwiatów, i rozradzaniem się ich w naturze. en urok harmonii roślin objawia się w każdym czasie, wszędzie i w każdym wieku; on towarzyszy ludziom nawet przy śmierci. Wielu w ostatnich chwilach życia najmiléj lubią rozmawiać o podróżach na wieś; wzrusza on nawet dusze okrutne. Danton ostatnie tchnienie wydając w więzieniu, zawołał: „Ach! gdybym jeszcze mógł ujrzeć drzewo!” Z tego powodu Bernardin de St. Pierre wyrzekł: „Nieszczęśny! skoro jeszcze to naturalne uczucie odezwało się w twém sercu, ty niebyłeś jeszcze zupełnie zepsuty!” W pośród to łąk zielonych, nad brzegiem strumyków i pól plonami okrytych, wzięła początek botanika. Urocze widoki zachęcały do téj nauki, która będąc początkowo nauką pasterzów, stała się w krótce przedmiotem głębokich badań filozofów. Kwiaty ukazują się z początku jako naczynia pełne zapachów; pszczoła uczy człowieka, że w ich łonie mieści się słodki nektar; następnie z podziwieniem widzimy, kształcące się w ich pachnących koronach orzeźwiające owoce, a z krótko trwałego kwiatu jakby czarodziéjskim sposobem tworzące się przyjemne maliny, wiśnie, brzoskwinie i wszystkie pożywne owoce. Kwiaty zatem, zdające się być na pierwszy rzut oka tylko ozdobą ziemi, są jeszcze źródłem obfitości i wszystkich dobrodziejstw natury. Może też dla tego Chińczycy utrzymywali, że ich Armida, bogini miłości, wzięła początek z kwiatu, w śród srebrzystego jeziora. Cdn. T Botanika popularna obejmująca opisanie drzew, krzewów i roślin zielnych tak krajowych, jak zagranicznych, szczególnych swemi własnościami i historyą, tudzież mających zastosowanie w przemyśle, sztukach, rzemiosłach, w gospodarstwie domowém i wiejskiém, przez S. Pisulewskiego, Warszawa 1845, s. 22–23 (pisownia oryginalna). Albrecht Dürer, Murawa, akwarela, 1503. Za: Kurt Gerstenberg, Albrecht Dürer, Blumen und Tiere, Berlin 1936. CZASOPISMO WYDAWANE PRZEZ OGRÓD BOTANICZNY UNIWERSYTETU WROCŁAWSKIEGO Wojciech Chądzyński – redaktor prowadzący Magdalena Mularczyk – konsultacja botaniczna dtp i druk: 6x7 ([email protected]) oraz autorzy: Elżbieta Bogaczewicz, Wioletta Foremska, Hanna Grzeszczak-Nowak, Marcin Kaczmarek, Ryszard Kamiński, Jacek Kański, Justyna Kiersnowska, Jolanta Kochanowska, Jolanta Kozłowska-Kalisz, Anna Łęcka, Tomasz Nowak, Krzysztof Szczerbiński. www.biol.uni.wroc.pl/obuwr Adres redakcji: ul. Sienkiewicza 23 50-335 Wrocław tel. (071) 322 59 57 w. 14 e-mail: [email protected] PRZYPOMNIJMY ZAPOMNIANYCH onieczność ochrony przyrody jest dla nas obecnie czymś najzupełniej oczywistym. Istnieją aktualizowane co kilka lat wykazy prawnie chronionych gatunków roślin, zwierząt i grzybów, otacza się opieką pojedyncze sędziwe drzewa, aleje i parki, olbrzymie głazy narzutowe, niezwykłe formy skalne, jaskinie, źródła i wodospady, tworzy się rezerwaty i parki narodowe. Tymczasem w XIX wieku ludzie dopiero zaczynali sobie uświadamiać, że bez ich ingerencji niektóre z „cudów natury” mogą bezpowrotnie zniknąć z powierzchni Ziemi. Niewiele ponad sto lat temu powstała pierwsza instytucja, której zadaniem była ochrona pomników przyrody, czyli takich właśnie budzących szacunek okazów, przede wszystkim starych drzew. Do jej utworzenia doprowadził Hugo Conwentz, jeden z najzdolniejszych uczniów zasłużonego dla Ogrodu Botanicznego paleobotanika, profesora Heinricha Roberta Goepperta. TAJEMNICZE KORZENIE Przodkowie Conwentzów, należący do religijnej wspólnoty mennonitów, w dawnych czasach uciekli przed prześladowaniami z Holandii i osiedlili się na Żuławach. Hugo Wilhelm Conwentz przyszedł na świat 22 stycznia 1855 roku w miejscowości Święty Wojciech koło Gdańska. Surowe wychowanie w wielodzietnej mennonickiej rodzinie sprawiło, że przez całe życie zachował ascetyczne usposobienie, powściągliwość i wielką pracowitość. Po przeprowadzce do Gdańska uczył się w gimnazjum realnym, a potem podjął studia przyrodnicze na Uniwersytecie Wrocławskim, gdzie wielki wpływ wywarł na niego – oprócz profesora Goepperta – fizjolog roślin Ferdinand Cohn. Naukę kontynuował 3 F ot. Magdalena Mularczyk K Od ponad stu lat ochronie zabytków wiejskiej architektury służą skanseny, takie jak Muzeum Budownictwa Ludowego w Sanoku. Protoplasta zielonych Fot. Magdalena Mularczyk Hugo Conwentz (1855–1922). Za: „Berichte der Deutschen Botanischen Gesellschaft”, nr 40 (1922), s. 91. Takie wiekowe drzewa, jak ten platan z pl. Katedralnego we Wrocławiu, mają status pomników przyrody. w Getyndze, skąd jeszcze przed uzyskaniem dyplomu powołany został na stanowisko asystenta Ogrodu Botanicznego we Wrocławiu. Tutaj obronił pracę doktorską i przez trzy lata współpracował z Goeppertem, prowadząc głównie badania nad roślinami kopalnymi. POWRÓT W RODZINNE STRONY Niebawem jednak Gdańsk upomniał się o swojego syna. Nie mając jeszcze ukończonych 25 lat, Conwentz otrzymał posadę dyrektora organizowanego właśnie w Zielo- nej Bramie Muzeum Prowincji Zachodniopruskiej, którym miał z powodzeniem kierować przez następne trzydziestolecie. Pomorze Gdańskie już wówczas słynęło ze złóż bursztynu, nic więc dziwnego, że młody naukowiec wiele czasu poświęcał dociekaniu genezy „złota Bałtyku” i badaniom zawartych w nim resztek roślinnych. Podczas częstych podróży obserwował też zagrożenia środowiska przyrodniczego, jakie niosła postępująca industrializacja kraju. Zwrócił się do ministra rolnictwa z propozycją konkretnych przedsięwzięć, które by służyły zachowaniu pierwotnej przyrody, zwłaszcza lasów, w niezmienionym stanie. Aby zainteresować tą ideą ogół społeczeństwa, wygłaszał w różnych miastach odczyty, występował na zjazdach przyrodników, leśników, rolników i nauczycieli. Ze swoją misją jeździł także do innych krajów, najchętniej do Szwecji, którą polubił najbardziej. ŻYCIE DLA IDEI W roku 1900 profesor Conwentz opublikował Pamiętnik drzew Prus Zachodnich, zawierający listę najcenniejszych okazów drzew i krzewów. Ta niewielka książeczka stała się wzorem dla podobnych opracowań w innych regionach, a także w krajach ościennych. Na ziemiach polskich pod zaborem austriackim główną rolę w zainicjowanej przez Conwentza inwentaryzacji pomników przyrody odegrało Towarzystwo Przyrodników im. Kopernika, ze znakomitym botanikiem Marianem Raciborskim (1863–1917), profesorem UJ, na czele. Zabiegi niestrudzonego działacza przyniosły wreszcie konkretny efekt: w 1906 roku powstał w Gdańsku Państwowy Urząd Ochrony Zabytków Przyrody. Conwentz kierował nim do końca życia, przeprowadziwszy się w 1910 roku do Berlina, dokąd przeniesiono siedzibę Urzędu. Teraz mógł naprawdę rozwinąć skrzydła. Cały kraj objęła sieć wzorowo funkcjonujących instytucji odpowiedzialnych za ochronę pomników przyrody. Założono też dwa czasopisma poświęcone tej tematyce. Życie osobiste Conwentza pozostawało zawsze na drugim planie. Ożenił się dopiero w wieku 64 lat ze znacznie młodszą od siebie Szwedką ze Sztokholmu. Trzy lata później, 12 maja 1922, zmarł w następstwie powikłań pooperacyjnych. Pochowany został w Berlinie. Od 1986 roku Medalem im. Hugona Conwentza wyróżnia się osoby zasłużone w dziedzinie ochrony przyrody i krajobrazu. TROSKA O „MAŁE OJCZYZNY” Aktywność Conwentza miała znacznie szerszy zasięg niż tylko organizowanie i koordynowanie działań konserwatorskich. Uczestniczył również w rozwijającym się od połowy XIX wieku ruchu ochrony całego środowiska życia człowieka: przyrody, krajobrazu, zabytków i tradycji kultury. Jego zasługą było wprowadzenie do programów szkolnych wiedzy o ziemi ojczystej. Urocze, zadbane, wypielęgnowane wioski i miasteczka, jakie można dziś zobaczyć choćby w Austrii, Szwajcarii czy krajach skandynawskich, to właśnie rezultat długoletnich wysiłków lokalnych patriotów, którzy rozumieli, że nie wolno beztrosko i bezmyślnie burzyć starego tylko po to, żeby wybudować nowe – „lepsze” i „ładniejsze”. Szkoda, że u nas nie zawsze i nie wszędzie wystarczająco dbano o zachowanie dziedzictwa po minionych pokoleniach. MAGDALENA MULARCZYK Zatopiona w bursztynie gałązka trzeciorzędowej rośliny z rodziny Cupressaceae. Fot. Sławomir Derecki – właściciel Galerii Biżuterii Artystycznej. ROŚLINY DLA CIAŁA 4 zyściec zwyczajny, inaczej bukwica lekarska (Stachys officinalis, syn. Betonica officinalis), należy do rodziny wargowych (Lamiaceae). Występuje w Europie, na Kaukazie i w rejonie Atlasu do wysokości 1800 m n.p.m. Często spotykany jest na ubogich łąkach, pastwiskach, karczowiskach oraz w runie świetlistych lasów liściastych i mieszanych. Jest to roślina wieloletnia, dorastająca do 60 cm wysokości. Łodygi ma wzniesione lub podnoszące się, proste lub słabo rozgałęzione, czworokanciaste, u góry szorstko owłosione, a u dołu zdrewniałe. Dolne liście są nakrzyżległe, długoogonkowe, o blaszce liściowej podłużnie jajowatej i nieregularnie karbowanym brzegu, z wierzchu szorstko owłosione, ciemnozielone, długości 6–7 cm. Górne natomiast są siedzące i zmniejszają się stopniowo ku wierzchołkowi. Kwiatostanem jest szczytowy kłos pozorny, którego nieduże kwiatki mają barwę różowofioletową. Kwitnienie przypada na okres lata. Owocem jest rozłupnia. W różnych rejonach kraju roślina ta znana jest pod nazwami: betonijka, betonik, bukwycia, bukwica czerwona. C Czyściec w Ogrodzie Botanicznym. Czyściec zwyczajny wykorzystuje się w medycynie ludowej od starożytności, głównie w basenie Morza Śródziemnego. Na terenach polskich w „lekospisie ludowym” nie był zbyt popularny. Pewną rolę odegrał w leczeniu tzw. słabości kwitnienia, czyli w czerwcu. Można je suszyć w suszarni naturalnej lub – w czasie niesprzyjającej pogody – w suszarni ogrzewanej, w temperaturze do 35°C. Z około 4 kg świeżego ziela otrzymuje się 1 kg suszu. Kwiaty, liście i łodygi po- Ziele na zgodę piersiowych – jak określano kiedyś choroby płuc. Interesujące jest, że we wsiach, np. na ziemi sieradzkiej, czyściec miał szczególne znaczenie przy godzeniu skłóconych małżonków. W związku z tym często trzymany był w chatach z nadzieją na zapanowanie zgody. Do celów leczniczych ziele pozyskuje się, ścinając górne części pędów (ok. 30 cm) i liście odziomkowe w początkowym okresie winny po wysuszeniu zachować naturalną barwę. Czyściec zawiera garbniki, gorycze, olejki eteryczne, alkaloidy, śluzy, sole mineralne i inne składniki. Ma działanie bakteriobójcze, przeciwzapalne, przeciwpotne, przeciwkrwotoczne, przeciwbiegunkowe, ściągające i odtruwające. Picie odwaru z ziela dobrze skutkuje w leczeniu zaburzeń układu oddechowego i pokarmowego (po- prawia funkcjonowanie wątroby) oraz bezsenności, poprawia krążenie mózgowe i zmniejsza ból głowy. Natomiast przymoczki działają kojąco na skórę zakażoną bakteriami ropotwórczymi. Kąpiele z dodatkiem odwaru z ziela są antyseptyczne, przeciwzapalne i grzybobójcze, pomagają w regeneracji uszkodzonej tkanki skóry, zmniejszają stany lękowe, nadciśnienie tętnicze i dolegliwości związane z menopauzą. Sproszkowany korzeń działa wymiotnie. Tekst i zdjęcie: JOLANTA KOCHANOWSKA Int rak t (stabilizowany wyciąg etanolowy – alkoholatura stabilisata, ze świeżego surowca roślinnego): pół szklanki świeżego mielonego ziela zalać 400 ml gorącej wódki; macerować 10 dni; przefiltrować. Zażywać 3 razy dziennie po 1 łyżce w 50 ml wody. Z suchego ziela można przyrządzić nalewkę, ale ma ona słabsze działanie lecznicze. Do 100 ml intraktu można wlać 100 ml miodu, dodać cynamonu i soku z cytryny, wymieszać i zażywać 3–4 razy dziennie po 1 łyżce (dzieci 1–2 łyżeczki) – działa wykrztuśnie i wzmacniająco. Mieszkańcy Tykocina i okolic dają 2–3 suszone liście bukwicy na 0,5 l wódki. Twierdzą, że można pić po 2 dniach, a nazajutrz głowa nie boli. Jest to również świetna przyprawa (w postaci bardziej skoncentrowanej nalewki) do pieczystego. Czyściec zwyczajny. Za: W. K. Warlich, Russkija liekarstwiennyja rastienija, S.-Pietierburg 1901, tabl. 100. KOLEKCJE NARODOWE wadzieścia pierwszych odmian liliowców (Hemerocallis), sprowadzonych z amerykańskiej firmy Gilbert H. Wild and Son, trafiło do Wrocławia w 1965 roku dzięki staraniom prof. Zofii Gumińskiej, ówczesnego dyrektora Ogrodu Botanicznego. Wśród nich była też jedna z pierwszych zarejestrowanych w USA – 'Brunette' z 1941 roku. Rośliny doskonale zadomowiły się w naszym Ogrodzie i większość z nich pozostaje w kolekcji do dziś. W latach osiemdziesiątych przejęłam odpowiedzialność za dział gruntowych roślin ozdobnych i rozpoczęłam planowe, systematyczne powiększanie różnych kolekcji, w tym także liliowców. Początkowo prowadziłam wymianę z innymi ogrodami botanicznymi, a następnie podjęłam współpracę z hobbystami, między innymi z wielką miłośniczką roślin, panią Kazimierą Więckowską z Łodzi. To od niej dostałam pierwszą polską odmianę 'Słowik' autorstwa brata Stefana Franczaka i dowiedziałam się o pracach hodowlanych prowadzonych przez niego w ogrodzie przy klasztorze Jezuitów w Warszawie. W 1996 roku zaproponowałam Stefanowi Franczakowi prezentację jego odmian. Propozycja została zaakceptowana, omówiliśmy ideę prowadzenia kolekcji i przez kilka następnych lat brat Franczak wzbogacał naszą kolekcję o kolejne swoje krzyżówki. W latach 90. dyrektor Ogrodu Botanicznego, dr hab. Tomasz Nowak, zasugerował utworzenie osobnego działu poświęconego propagowaniu odmian różnych roślin pochodzących z polskiej hodowli. Nasza wizyta w angielskich ogrodach należących do organizacji National Trust i rozmowy z tamtejszymi specjalistami utwierdziły nas w przekonaniu, że warto podjąć wysiłek nad budowaniem w Polsce kolekcji narodowych, a w przyszłości – specjalistycznych kolekcji europejskich. W zdobywaniu informacji o liliowcach pomogła mi znajomość z zapalonym hobbystą Jerzym Byczyńskim. Jego ambicje stworzenia największej kolekcji odmian liliowców w Polsce współgrały z moimi planami rozbudowy działu. Ponadto pan Jerzy zgromadził wszystkie roczniki rejestracyjne American Hemerocallis Society (AHS), co umożliwiło nam sprawdzenie poprawności oznaczeń i wprowadzenie do bazy danych dodatkowych informacji. Wobec wielkiej liczby liliowcowych nowości nie sposób już gromadzić „wszystkiego”. Postanowi- 5 D 'Buława'. 'Jerzy Zygalski'. Wrocławska i wojsławicka kolekcja liliowców łam więc wzbogacać tylko wybrane grupy odmian, np. „pająki”, liliowce o pełnych kwiatach czy najpopularniejsze odmiany wybitnych hodowców. Od 2003 roku do naszej kolekcji włączamy też odmiany wyhodowane przez Jerzego Byczyńskiego. W 2005 roku zarejestrował w AHS pięć pierwszych swoich odmian, a w roku 2006 i 2007 – po 20 kolejnych. W 2005 roku szczęśliwie udało się zakończyć pertraktacje w sprawie przyłączenia do Arboretum w Wojsławicach dodatkowych gruntów, wobec czego – wspólnie z dyrektorem Ogrodu prof. Tomaszem Nowakiem, inspektorem Arboretum Hanną Grzeszczak-Nowak i Jerzym Byczyńskim – podjęliśmy decyzję o przeniesieniu liliowców z Ogrodu i z kolekcji pana Byczyńskiego, zlokalizowanej w Ratowicach k. Jelcza, do Wojsławic. Obecnie zbiór ten liczy ponad 900 odmian. Malownicze byliny przedłużają atrakcyjność Arboretum po okresie kwitnienia azalii i różaneczników. We Wrocławiu pozostawiłam w uprawie tylko kilka grup odmian, np. odmiany historyczne, z lat 40. i 50. ubiegłego stulecia, odmiany polskiej hodowli, a także rośliny ze słynnej serii Chicago. Ostatnio rozpoczęłam też kolekcjonowanie przepięknych liliowców z serii Siloam, uzyskanych przez Paulinę Henry. W sferze marzeń, szczególnie finansowych, pozostaje wciąż zdobycie odmian wykreowanych w ostatnich latach przez słynnych hodowców: Teda L. Petita i Johna P. Peata. JOLANTA KOZŁOWSKA-KALISZ Zdjęcia: Anna Łęcka 'Hania'. 'Jerzy Różycki'. 'Jola'. 'Natalka'. 'Marylka'. 'Stefan Czarniecki'. 6 Szwecja, wodospad Storforsen. Z ARCHIWUM FOTOGRAFII PRZYRODNICZEJ Fot. Tomasz Nowak Z PRAC STUDENTÓW I PRACOWNIKÓW OGRODU Tawuła japońska. Praca wykonana w Ogrodzie Botanicznym. 7 Mgr inż. arch. krajobrazu Piotr Asfeld NASZE PASJE 8 Marcin Kaczmarek ze swoim „maleństwem”. – Najbardziej fascynującym widokiem jest atak modliszki – mówi pan Marcin . – Kiedy dost rz eże ofiarę, na chwilę zastyga w bezruchu, potem zaczyna kołysać się niczym liść poruszany wiatrem, by następnie w ułamku sekundy pochwycić atakowanego owada. Marcin Kaczmarek – specjalista do spraw ochrony roślin we wrocławskim Ogrodzie Botanicznym, hoduje modliszki od dwóch lat. Ta, którą ma obecnie, to dorodna, czternastocentymetrowej długości samica z gatunku Plistospilota guineensis. W naturze owady te żyją w deszczowych lasach Gwinei. Są jednymi z największych modliszek na świecie. Dorosłe samice dorastają do 13–15 cm długości i ważą niekiedy nawet około 12 gramów. Składają do sześciu, mających nawet 7 cm średnicy, zielonkawych kokonów, z których po mniej więcej siedmiu tygodniach inkubacji wykluwa się do 300 młodych. Larwy mają silne skłonności do kanibalizmu i dlatego po wykluciu należy je natychmiast odseparować od siebie. – Moja przygoda z tymi niezwykłymi owadami zaczęła się w dniu, kiedy kolega podarował mi modliszkę w stadium larwalnym L1 – wspomina pan Kaczmarek. – Była nie większa od komara, a karmiłem ją muszkami owocowymi oraz dopiero co wyklutymi z jaj świerszczami. Z wielką frajdą obserwowałem, jak przechodzi kolejne wylinki, jak się porusza, jak poluje. To tak, jakbym oglądał film przyrodniczy w telewizji. Wbrew pozorom hodowla modliszek nie jest trudnym zajęciem. Młode zaraz po wykluciu się z kokonu najlepiej trzymać w pojemniczkach po kliszach fotograficznych, aby nie pozjadały się nawzajem. W wieczku należy zrobić szpilką kilka otworków wentylacyjnych, a do środka włożyć patyczek. Taki pojemnik wystarcza z powodzeniem na trzy wylinki. Co kilka dni można delikatnie zrosić go wodą za pomocą spryskiwacza, uważając, aby nie pozostawić dużych kropli. Po trzeciej wylince modliszkę musimy przenieść do większego pojemnika, a po szóstej do terrarium, gdzie spędzi resztę życia. Dno takiego terrarium może być pokryte torfem, włóknem kokosowym lub piaskiem. Regularne spryskiwanie wodą wystarczy do utrzymania odpowiedniej wilgotności podłoża. Koniecznie też musimy wstawić do środka gałązkę lub kawałek kory. Pokrywę dobrze jest zrobić z gazy lub siatki plastikowej o drobnych oczkach. Z jednej stro- Na początku była jak komar Samica modliszki Plistospilota guineensis. – Czyż nie jestem urodziwa? ny zapewni to dobrą wentylację, z drugiej zaś pozwoli owadowi swobodnie poruszać się głową w dół. Temperatura w terrarium powinna wynosić w dzień około 25–30°C, w nocy może spadać do 20°C lub nawet mniej. – Młode modliszki najlepiej karmić muszkami owocowymi (Drosophila melanogaster) lub świeżym wylęgiem świerszczy – radzi pan Marcin. – Po drugiej–trzeciej wylince można już podawać muchy, młode świerszcze i karaczany. Dorosłe modliszki zjadają w tygodniu trzy lub cztery dorosłe świerszcze bądź szarańcze. Bez problemów można je kupić w sklepach zoologicznych. Jeden owad kosztuje półtora złotego. Nie jest to więc kosztowne hobby. Chcąc się dochować dorodnych okazów, należy zapewnić modliszce dobre warunki do wylinki. Jeśli prowadzi się regularne obserwacje, łatwo uchwycić moment, kiedy owad przygotowuje się do niej. Przestaje jeść, wspina się na gałązki i ustawia z wyprostowanym odwłokiem, głową w dół. Można wówczas zwiększyć nieco wilgotność w terrarium. Dorosłe samce dożywają do trzech miesięcy, samice żyją nawet i rok. Podczas ostatniej wylinki u obydwu płci rozwijają się skrzydła. Samce są przeważnie bardziej smukłe, mniejsze i drobniejsze od samic. Mają też dłuższe skrzydła, dzięki czemu całkiem nieźle fruwają. Natomiast zbyt ciężkie samice nie potrafią wznieść się w powietrze. Modliszki z gatunku Plistospilota guineensis osiągają dojrzałość płciową w ciągu 2–3 tygodni po ostatniej wylince. W naturze pani modliszka podczas kopulacji najczęściej zjada swojego partnera. Dlatego też hodowcy przed tym miłosnym aktem karmią je obficie, by spoglądały na swoich panów jak na zalotników, a nie jak na posiłek. – Kilka dni po zapłodnieniu – mówi pan Marcin – moja modliszka złożyła sześciocentymetrowej długości kokon, w którym mogło być około 300 jajeczek otoczonych piankowatą substancją, zabezpieczającą je przed nadmiarem wilgoci oraz skokami temperatury. Mimo usilnych starań, nie doczekałem się potomstwa mojej podopiecznej. Zbyt mało bowiem jeszcze wiedziałem o sposobie inkubacji kokonów. Na szczęście moja samica zniosła drugi kokon i teraz, bogatszy o doświadczenie, mam nadzieję, że zdołam stworzyć odpowiednie warunki i doczekam się wylęgu młodych. Tekst i zdjęcia: WOJCIECH CHĄDZYŃSKI ROŚLINA ROKU Fot. Justyna Kiersnowska stuca alpina, F. punctoria, czy bambusy – Sasa pumila, Pseudosasa japonica. Dzięki dużej różnorodności cech dekoracyjnych i wymagań siedliskowych trawy mają szerokie zastosowanie na terenach zieleni. Ze względu na niskie koszty zakładania i utrzymania nasadzeń, łatwą uprawę oraz dużą odporność na choroby i szkodniki są chętnie wykorzystywane przez architektów krajobrazu przy projektowaniu parków i ogrodów. Okazałe kępy wysokich traw bardzo dobrze prezentują się na tle drzew i krzewów lub sadzone pojedynczo na trawnikach. Stanowią doskonałe tło dla innych roślin rabatowych, na przyKostrzewa walezyjska 'Glaucantha'. Trawy znajdują także zastosowanie w tworzeniu ogrodów skalnych. Warte uwagi są tu słabo rosnące trawy występujące w stanie naturalnym w rejonach górskich: kostrzewy – owcza, miotlasta (F. gautieri), sina (F. glauca); wiechliny – badeńska (Poa badensis) i cebulkowata (P. bulbosa), a także perłówka siedmiogrodzka (Melica transsilvanica) i seslerie (Sesleria spp.). Warto zwrócić uwagę na jeszcze jedno zastosowanie traw, mianowicie wzmacnianie suchych, piaszczystych skarp. Nadają się do tego gatunki o silnym i zwartym systemie korzeniowym: wydmuchrzyca piaskowa, spartyna grzebieniasta i piaskownica zwyczajna (Ammophila arenaria). Stanowią one ochronę przeciwerozyjną. JUSTYNA KIERSNOWSKA Imperata cylindryczna 'Red Baron'. Fot. Justyna Kiersnowska kład warto je zestawiać z rozchodnikiem olbrzymim, dalią, paciorecznikiem czy jeżówką. Stanowiska ciepłe i słoneczne można obsadzać różnymi odmianami miskantów, prosa rózgowatego (Panicum virgatum), palczatki Gerarda (Andropogon gerardii) czy spartyny grzebieniastej. Na stanowiska zacienione nadają się: obiedka szerokolistna (Chasmanthium latifolium), szarobródek syberyjski (Spodiopogon sibiricus), śmiałek darniowy (Deschampsia caespitosa). Wysokie trawy można wykorzystywać w ogrodzie jako osłony. Sadząc je w małych ogrodach, należy pamiętać, że gatunki ekspansywne szybko się rozrastają, zagłuszając inne rośliny. Należą do nich: miskant cukrowy (M. sacchariflorus), trzcina pospolita (Phragmites australis), wydmuchrzyca piaskowa (Leymus arenarius). Gatunki preferujące stanowiska wilgotne i podmokłe doskonale nadają się do obsadzania zbiorników wodnych. Bezpośrednio w wodzie wraz z pałką i tatarakiem ładnie komponuje się manna mielec i trzcina pospolita. W strefie nadbrzeżnej obok kosaćców, krwawnicy i niezapominajek warto posadzić rajgras wyniosły (Arrhenatherum elatius), trzęślicę modrą (Molinia caerulea) czy wyczyniec łąkowy (Alopecurus pratensis). Rośliny te, wkomponowane w kamienie wokół zbiornika, nadadzą mu naturalny wygląd. Fot. Justyna Kiersnowska Trawy rabatowe Rosplenica kosmata (Pennisetum villosum). Fot. Hanna Grzeszczak-Nowak ojęcie „trawy rabatowe” pojawiło się stosunkowo niedawno, bo w drugiej połowie XX wieku. Obejmuje ono ozdobne gatunki roślin należących do rodzin: wiechlinowatych (Poaceae), turzycowatych (Cyperaceae) i sitowatych (Juncaceae). Pierwszym, który w ogrodnictwie ozdobnym zaczął stosować trawy rabatowe, był niemiecki ogrodnik i hodowca roślin Karl Foerster (1874–1970). Podróżując po różnych krajach, gromadził ciekawe okazy dziko rosnących traw, sitów i turzyc i uprawiał je w swoim prywatnym ogrodzie w Bornim pod Poczdamem, gdzie powstała jedna z największych na świecie kolekcji. O wartości dekoracyjnej traw decyduje ich zróżnicowany pokrój i wysokość, interesująca barwa liści i źdźbeł oraz uroda delikatnych kwiatostanów. Ponieważ rozrastają się w różny sposób, mogą tworzyć luźne lub zbite kępy bądź tzw. darń. Dzieli się je na gatunki wysokie (ponad 100 cm) – miskant chiński (Miscanthus sinensis), trawa pampasowa (Cortaderia selloana), średnio wysokie (30–100 cm) – manna mielec (Glyceria maxima), turzyca Buchanana (Carex buchananii), i niskie – kostrzewa owcza (Festuca ovina), sesleria skalna (Sesleria varia). Jednym z głównych dążeń hodowców było uzyskanie niezwykłej barwy liści. Szczególnie dużo odmian ma liście pasiaste, np. mozga trzcinowata (Phalaris arundinacea) 'Tricolor' czy turzyca „ptasie łapki” Carex ornithopoda 'Variegata'. Doskonałym akcentem rabaty mogą być odmiany rosplenicy (piórkówki) amerykańskiej (Pennisetum americanum) – 'Jester' o liściach zielono-różowych lub 'Purple Majesty' o liściach purpurowych. Istnieje również wiele gatunków przebarwiających się jesienią, np. imperata cylindryczna (Imperata cylindrica) czy spartyna grzebieniasta (Spartina pectinata). Ciekawe są gatunki i odmiany, których liście mają niebieski odcień, jak: kostrzewa ametystowa (F. amethystina) czy strzęplica sina (Koeleria glauca). Wiele traw zawdzięcza swoje walory ozdobne wyjątkowo interesującym kwiatostanom, które często wykorzystuje się na suche bukiety. Do najcenniejszych pod tym względem zalicza się trawę pampasową, rosplenice (Pennisetum), ostnice (Stipa), drżączki (Briza), miskanty (Miscanthus). Cenne do nasadzeń rabatowych są gatunki zimozielone, takie jak turzyce – Carex plantaginea, C. umbrosa, kostrzewy – Fe- P 9 Jesienna rabata z trawami w Arboretum w Wojsławicach. CO NAM GROZI 10 ie ma bardziej znanych szkodników niż mszyce. Prawie wszystkie gatunki roślin ozdobnych i uprawnych są żywicielami dla tych małych owadów. W Polsce wśród mszyc (Aphidoidea) najczęściej spotykane są rodziny: ochojnikowate, mszycowate, bawełnicowate oraz miodownicowate. Łącznie obejmują one kilkaset gatunków tych owadów. kowo jest znakomitą pożywką dla grzybów czerniowych (sadzakowych). Pokrywają one liście czarnym nalotem, ograniczając proces fotosyntezy oraz zmniejszając wartość dekoracyjną roślin. Jakby tego było mało, mszyce są nosicielami większości chorób wirusowych. Choroby te są bardzo groźne dla roślin, gdyż ich wyleczenie jest praktycznie niemożliwe. SZKODLIWOŚĆ Mszyce posiadają aparat gębowy kłująco-ssący. Nakłuwają nim tkanki roślin i wysysają z nich soki. ROZWÓJ Mszyce skupiają się na roślinach w kolonie złożone z ogromnej liczby osobników. Całe liście, pędy N owad zimuje i rozwija pierwsze pokolenia. Żywicielem wtórnym są rośliny z rodziny szczeciowatych. Szkodnik przelatuje na nie i odbywa dalszy rozwój. Na żywiciela pierwotnego (różę) powracają uskrzydlone i zapłodnione samice, które składają zimujące jaja. ZWALCZANIE Mszyce są owadami o bardzo delikatnym ciele, łatwo je rozgnieść palcami. Mimo to ręczne usuwanie szkodników jest bardzo pracochłonne, a często wręcz niemożliwe, gdy mamy do czynienia z ich ności mszyc. Wtedy sięgamy po chemiczne środki ochrony roślin. Przy wyborze odpowiedniego preparatu musimy brać pod uwagę obecność owadów pożytecznych. Powinniśmy używać środków selektywnych, które są bezpieczne dla drapieżców. W zależności od gatunku rośliny możemy zastosować Mospilan 20 SP lub Pirimix 100 PC. Tekst i zdjęcia: MARCIN KACZMAREK Duży problem z małym szkodnikiem Prowadzi to do osłabienia roślin oraz zahamowania ich wzrostu. Dodatkowo szkodniki wprowadzają do tkanek ślinę, która wpływa na metabolizm roślin, powoduje zaburzenia w przewodzeniu asymilatów oraz nadmierne namnażanie i rozrost komórek. Oprócz tego wiele gatunków tych owadów wydziela rosę miodową (tak zwaną spadź), która jest mieszaniną zbędnych dla mszyc węglowodanów pobranych wraz z sokiem roślinnym. Substancja ta osiada na powierzchni liści, zalepiając szparki oddechowe. Dodat- Miodownica na jodle. i kwiatostany mogą być pokryte przez te szkodniki. W ciągu jednego sezonu rozwija się od kilku do kilkunastu pokoleń. To właśnie bardzo szybki rozwój czyni je groźnymi dla roślin. U większości mszyc występują pokolenia rozmnażające się płciowo oraz dzieworodne samice. Niektóre gatunki mszyc do przejścia pełnego cyklu rozwojowego potrzebują dwóch różnych żywicieli. Są to tak zwane mszyce dwudomne. Przykładem może być mszyca różano-szczeciowa (Macrosiphum rosae). Na róży, będącej żywicielem pierwotnym, masowym pojawem. Przy małej liczebności możemy je zwalczać silnym strumieniem wody. Taki zabieg wypłukuje szkodniki oraz uszkadza ich ciała, ale jest to metoda raczej mało skuteczna. Na szczęście w przyrodzie występuje wielu naszych sprzymierzeńców w walce z mszycami. Do najbardziej efektywnych drapieżców możemy zaliczyć biedronki, larwy sieciarek z rodziny złotookowatych, larwy muchówek z rodziny bzygowatych. Jednak w czasie masowego pojawienia się szkodników owady te nie ograniczą radykalnie liczeb- Kolonia mszyc na liściu jabłoni. Mszyca różano-szczeciowa. WIEŚCI Z WOJSŁAWIC „Nie dają kwiaty chleba, ale sprawiają rozkosz umysłowi naszemu, bawią oczy, rozlewają woń cudną, wyradzają silniejsze przywiązanie do swojskiego otoczenia, do całej nawet przyrody. Swą cudowną budową zachęcają do badań, znaglają do uwielbienia Stwórcy. (…) Im więcej jest ucywilizowany człowiek, tem bardziej lubi otaczać się kwiatami, tem chętniej je hoduje. Kwiaty są bowiem uśmiechem natury. ” Edmund Jankowski, Kwiaty naszych ogrodów, Warszawa 1895 ( E. Jan kowsk i – polski biolog, ogrodnik, specjalista w dziedzinie nauk sadowniczych; od 1921 profesor Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie, także ogrodnik hrabiny Aleksandry Potockiej). Jest powód do nostalgii – upłynęło dwadzieścia lat od przejęcia Arboretum w Wojsławicach przez uniwersytecki Ogród Botaniczny we Wrocławiu. Z archiwum wydobyliśmy na światło dzienne cenne dla nas, bo nieliczne reprodukcje obrazów. Zdolne ręce i wrażliwe umysły artystów utrwaliły ulotne 11 piękno okolicznych Wzgórz Niemczańskich i wojsławickiego ogrodu. Twórcy, mało znani w wielkim świecie, przede wszystkim lokalni patrioci, zainspirowani malowniczym położeniem wojsławickiego majątku oraz bogactwem i kolorytem otaczającej go przyrody, wypowiadali się w różnych technikach plastycznych – w oleju, akwareli, tkactwie artystycznym. Jest wśród nich Gunhild von Oheimb (ur. 1926) – mieszkająca obecnie w Kilonii najmłodsza wnuczka Friedricha (Fritza) von Oheimba (1850–1928), założyciela czasem ilustrowane akwarelami przedstawiającymi wojsławicki park i różaneczniki – temat nieczęsty w malarstwie. Te barwne obrazy pozwoliły w przybliżeniu odtworzyć wygląd dawnej posiadłości wielkiego miłośnika roślin Fritza Oheimba, która została uratowana od dziejowej zawieruchy i niemal bez zmian przetrwała w swym pierwotnym kształcie. Wiosną te artystyczne, sielankowe dzieła stają się tu, w Wojsławicach, rzeczywistością – woda pluska, ptaki popisują się swoimi trelami, a powietrze przepełnia woń najróżniejszych krzewów ozdobnych. Wojsławice w oczach artystów „Praca w polu” – zbiór buraków w Wojsławicach, olej (z kolekcji Pawła Niedźwiedziego). Nazwisko autora i rok nieznane. Park wojsławicki w maju, prawd. 1922 rok. Na pierwszym planie różanecznik 'Von Oheimb Woislowitz', w tle grupa azalii gandawskich. Akwarela prawd. Ericha Kühna – członka szanowanej w Niemczy rodziny. Burmistrz Kühn, wraz z miejskimi notablami, w roku 1926 uroczyście ofiarował nowy dzwon dla kościoła w Niemczy. Za: „Gartenschönheit” nr 18, 1923. Arboretum w Wojsławicach – która wiedzę o sztuce i podstawy malarskie zdobyła we Wrocławiu. Zdolności artystyczne odziedziczyła po dziadku, w którego pokoju znajdowało się wiele ręcznie wykonanych mebli, ozdobionych przez niego ornamentami roślinnymi. Zawodem i pasją tej uroczej starszej pani jest rzemiosło artystyczne, m.in. tkanie gobelinów. O sobie mówi: „Kontynuuję tradycję śląskiego regionu słynącego od ośmiu wieków z tkactwa”. Gobeliny Gunhildy przedstawiają Wojsławice z czasów jej młodości i jak opisuje je autorka: „Emanuje z nich czar dawnych czasów, którego, gdy zapadnie w serce, nie jest w stanie przytłumić czas teraźniejszy”. Pani Gunhild von Oheimb – łącznik między dawnymi a nowymi czasy – przekazuje nam nie tylko cenne fotografie oraz rodzinne dokumenty, ale także okruchy wspomnień. Mieliśmy szczęście poznać się w 1992 roku, gdy wraz z bratem Haimo (1920–1993) odwiedziła Wojsławice. Na naszą prośbę przelała na papier swoje wspomnienia i tak powstał pamiętnik spisany w latach 1991–1993 specjalnie dla nas. Rozwinęła się także miła korespondencja, która trwa do dziś. Cenną kopalnią materiałów okazał się także miesięcznik ogrodniczy „Gartenschönheit” z lat 1920–1928, w którym Fritz regularnie przez 28 lat zamieszczał swoje artykuły ogrodnicze. Były one HANNA GRZESZCZAK-NOWAK Inspektor Arboretum w Wojsławicach Wszystkie materiały pochodzą ze zbiorów Hanny Grzeszczak-Nowak i archiwum OBUWr. Gunhild von Oheimb przy swoim gobelinie przedstawiającym wojsławicki dwór z jej lat młodzieńczych. Kilonia, 1996. Olej przedstawiający nieistniejący już w Wojsławicach wiejski dom wraz z obejściem. Nazwisko autora i rok nieznane, prawdopodobnie okres międzywojenny. BYŁO, JEST, BĘDZIE 12 Plan Ogrodu Botanicznego Warto zobaczyć Niektóre rośliny są kapryśne i nieprzewidywalne, ale czasem warto czekać kilka lat, aby zobaczyć takie zjawisko, jak kwitnąca męczennica olbrzymia (Passiflora quadrangularis) (11, opis na str. 1). Spośród traw, które w tym sezonie widoczne są w każdym zakątku Ogrodu, polecamy Państwa uwadze ostnice (Stipa), w tym ga2). Przy północnym brzegu tunki prawnie chronione (2 dużego stawu można dostrzec z pomostu niezwykle interesującą paproć wodną marsylię czterolistną (Marsi3), w alpinarium – wschodnioazjatyclea quadrifolia) (3 4), a na kwatekie parzydło (Aruncus aethusifolius) (4 rze pnączy – dekoracyjny powojnik (Clematis) 'Aljonu5). Zwiedzając Ogród, „na deser” zostawiamy shka' (5 sobie dział roślin ozdobnych, gdzie właśnie rozkwitła 6). gigantyczna lilia (Lilium) 'Katowice' (6 • LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY • LIPCOWE IMPREZY • SPACERY Z PRZEWODNIKIEM Wstęp w cenie biletu do Ogrodu. W miesiącach wakacyjnych w Ogrodzie mniej się dzieje, ale za to jest znacznie spokojniej, co sprzyja odpoczynkowi oraz rozkoszowaniu się urodą zieleni i kwiatów. Wszystkich, Zbiórka w niedzielę o godz. 12 pod dębem którzy chcieliby dokładnie poznać kolekcje roślinne Ogrodu, przy alei kasztanowcowej. zapraszamy na spacery z przewodnikiem. Pracownicy z długoletnim doświadczeniem będą oprowadzać zainteresowanych 6 lipca po poszczególnych działach, dzieląc się swoją wiedzą botaniczną i ogrodniczą. Na kiermaszach można będzie nabyć atrakcyjne rośliny pochodzące z naszych kolekcji Rośliny tropikalne + kiermasz mgr inż. Elżbieta Bogaczewicz 13 lipca Liliowce + kiermasz dr Jolanta Kozłowska-Kalisz lub z renomowanych szkółek. • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • Z ŻYCIA OGRODU • • W sobotę, 7 czerwca, odbył się w Ogrodzie Botanicznym doroczny piknik, w którym wzięli udział pracownicy Uniwersytetu oraz członkowie Niemiecko-Polskiego Towarzystwa Uniwersytetu Wrocławskiego. Podczas porannych uroczystości w Auli Leopoldyńskiej profesor Norbert Hei- DZIĘKUJEMY sig, pomysłodawca, założyciel i prezes istniejącego od 2001 roku i zrzeszającego ponad 360 członków Towarzystwa, otrzymał tytuł doktora honoris causa naszej uczelni. Szkółka u podnóża Szczelińca Głównym dostawcą pięknych gatunków i odmian traw, które uatrakcyjniły ekspozycje przygotowane z okazji „Roku Traw” w naszym Ogrodzie, jest Szkółka Roślin Ozdobnych państwa Katarzyny i Tomasza Grochowskich z Radkowa niedaleko Kudowy-Zdroju. Tomasz Grochowski, absolwent wrocławskiej Akademii Rolniczej, który przez blisko dziesięć lat odbywał praktyki w Ogrodzie Botanicznym, obecnie uprawia w pojemnikach krzewy, byliny i drzewa iglaste. Asortyment obejmuje już ponad 250 roślin, przetestowanych w surowym podgórskim klimacie. Katarzyna i Tomasz Grochowscy, ul. Grunwaldzka 43, 57-420 Radków tel.: (074) 87 12 523; tel./fax: (074) 87 12 522; tel. kom.: 604 168 212 e-mail: [email protected], [email protected] Internet: http://www.szkolka-grochowscy.pl/