Recenzja 2 - Instytut Filozofii UWr

Transkrypt

Recenzja 2 - Instytut Filozofii UWr
Poznań, XII 2015
Prof. dr hab. Roman Kubicki
Instytut Filozofii UAM
Recenzja pracy doktorskiej
mgra Tomasza Gaczoła
Fredric Jameson: poetyka form społecznych.
Kontekstowa analiza filozoficzna i społeczno-polityczna
Pan magister Tomasz Gaczoł nie tylko napisał rozprawę, która spełnia wszystkie
warunki stawiane dysertacjom doktorskim; napisał ponadto pracę filozoficznie
ciekawą oraz społecznie i politycznie bezwzględnie ważną i potrzebną. Dlatego
już w pierwszym akapicie mojej recenzji pozwolę sobie dać wyraz nadziei, że
ten wartościowy owoc jego badań możliwie szybko przyjmie postać książki.
Choć jest to dysertacja poświęcona koncepcji historii form estetycznych
wybitnego filozofa współczesnego Fredrica Jamesona, jest to zarazem także
zaproszenie do intelektualnie przejmującej analizy naszej współczesności, której
roszczeniom i oczekiwaniom każdy z nas musi przecież umieć jakoś sprostać.
Fredric Jameson, którego myśli poświęcona jest recenzowana dysertacja,
należy z całą pewnością do najbardziej „wpływowych” myślicieli
współczesnych. Doktorantowi udało się już we Wstępie zebrać wystarczająco
wiele argumentów wspierających tę opinię. Przypomina, że Jameson to
„socjolog literatury, komparatywista, krytyk literacki, marksistowski teoretyk
polityki, krytyk kultury.” (Swoją drogą warto by może rozstrzygnąć, czy jest
jakaś istotna różnica pomiędzy słowami komparatysta i komparatywista?)
Podkreśla, że jest on „najważniejszym krytykiem marksistowskim piszącym po
angielsku”, wyróżnionym m.in. Międzynarodową Nagrodą Holberga („która jest
czymś w rodzaju Nagrody Nobla w filozofii, badaniach literackich, prawie i
teologii”), wśród laureatów której znajdujemy m.in. takie nazwiska, jak Julia
Kristeva, Jurgen Habermas, Ronald Dworkin i Bruno Latour. Doktorant nie bez
autoironicznej zadumy przyznaje nawet, że te wysokie notowania Jamesona na
intelektualnej giełdzie wikłają jego monografistę w „iście gombrowiczowski
paradoks”, ponieważ stawiają go „przynajmniej retorycznie” w „pozycji
besserwissera”. Tymczasem – zauważa Doktorant, niekoniecznie skromnie –
ten ton w przypadku próby konfrontacji z tekstami Jamesona jest na dłuższą
metę nie do utrzymania, a to dlatego chociażby, że jego prace „z powodzeniem
dostarczyć mogą materiału do studiów na całe życie”.
Doktorant pośrednio komplementuje samego siebie, kiedy przypomina, że
wielu czytelników tekstów Jamesona uważa je za bardzo zawikłane i trudne.
„Zarzut trudności byłby trafiony — ripostuje przytomnie — o ile zgadzamy się,
by poważne badania kultury i próby odkrywania nowych relacji, badania
wyłaniających się obszarów, zależności oraz prawidłowości funkcjonowały na
poziomie dyskursu telewizji śniadaniowej.” Dlatego Doktorant nie ma
wątpliwości, że „adresaci tekstów Jamesona, akademiccy humaniści, szkoleni
przez lata za publiczne pieniądze, w rozumieniu skomplikowanych, często
obcojęzycznych tekstów z przeszłości, nie powinni narzekać na ich trudność.”
(Sam nie wiem, czy zgadzam się z tym stwierdzeniem, bo wydaje mi się, że
istotne jest nie to, za jakie pieniądze humaniści mający zrozumieć teksty
Jamesona byli szkoleni, lecz to, jak byli szkoleni — dobrze, czy źle.) „Styl
Jamesona zmusza do uważnego czytania — ostrzega Doktorant — w epoce,
która przyzwyczaiła nas do łatwych satysfakcji, a sama kulturę i naukę stara się
uczynić jednostkami natychmiastowej i beztroskiej konsumpcji.” Czy ten
sposób szkicowania przez Tomasza Gaczoła sylwetki bohatera jego dysertacji
zmusza nas do przypomnienia mu znanej niegdyś anegdoty o Bogu i malującym
Go malarzu Styce?
Aby uniknąć tego rodzaju wątpliwości, stwierdzam zatem zdecydowanie, że
Doktorant unika konsekwentnie w swoim pisaniu retoryki apologetycznej.
Zasadniczym celem, jaki postawił sobie w pracy, jest „próba całościowej
interpretacji myśli Jamesona w jej czasowym rozwoju”. Autor skupia się w
szczególności na jego projekcie poetyki form społecznych. Z jednej strony,
opisuje historyczny rozwój myśli Jamesona, z drugiej – ukazuje historię kultury
ery kapitalizmu, która się z niej wyłania. Podstawowym problemem, który bada,
jest „zasadność w pracach Jamesona opisu relacji pomiędzy gospodarką,
polityką a konkretnymi historycznymi formami estetycznymi”, określanymi
przez niego jako trzy kulturowe dominanty szeroko rozumianej nowoczesności:
realizm, modernizm i postmodernizm. Doktorant ma nadzieję, że efektem
realizacji takiej właśnie strategii pisania o Jamesonie będzie uzyskanie
„zniuansowanego opisu kulturowej historii ostatnich dwóch wieków.” Tomasz
Gaczoł pisze wprost, że jego rozważania opierają się na hipotezie, na którą
składają się trzy stwierdzenia: 1) hermeneutyczny projekt cechuje teoretyczna i
metodologiczna spójność; 2) projekt ten umożliwia „bardzo dobrze pojąć
historyczne relacje między sztuką a gospodarką i polityką”; 3) projekt ten
oferuje teoretyczne narzędzia do „analizy i interpretacji nowo wyłaniających się
form estetycznych.” O tyle doprecyzowania wymaga najpewniej drugie
stwierdzenie, o ile wyrażenie pojmowanie czegoś zmusza nas do opowiedzenia
się czy to za rozumieniem tego, czy też raczej za tego czegoś wyjaśnieniem.
Sam Doktorant wymienia trzy główne metody badawcze stosowane w pracy:
kontekstowa rekonstrukcja historyczna, analiza i analiza porównawcza.
Podejrzewam, że czytałoby się ją z takim samym zainteresowaniem, gdyby była
ona pozbawiona takiej właśnie metodyczno-metodologicznej autoprezentacji.
Pisałem już, że praca Tomasza Gaczoła jest ważna i inspirująca także z
powodów społecznych i politycznych. Autor analizuje bowiem Jamesonowy
projekt poetyki form społecznych często także w polskim kontekście (polskiej
historii, polskiej tradycji kulturowej oraz polskiej tradycji badań
teoretycznoliterackich i historycznoliterackich). Mogłoby nawet tego polskiego
wątku być w niektórych miejscach ewidentnie więcej.
Struktura pracy jest względnie przejrzysta. Składa się ona ze Wstępu,
dziewięciu rozdziałów, Zakończenia, obszernej Bibliografii i Indeksu osób.
Wydaje mi się, że przejrzystość pracy byłaby bardziej bezwzględna, gdyby
Doktorantowi udało się owe dziewięć rozdziałów zaszufladkować za pomocą
dwóch-trzech części.
We Wstępie Doktorant szkicuje intelektualną sylwetkę i dorobek bohatera
swoich rozważań, prezentuje ich główne tezy oraz przedstawia krótką historię
polskiej recepcji myśli Jamesona. Do tego wątku polskiego mam dwie uwagi: w
r. 1988 dla polskiego intelektualisty „Pismo Literacko-Artystyczne” nie było
trudno dostępne (jeśli mieszkał na prowincji, mógł je zaprenumerować), a
właśnie tak charakteryzuje je Doktorant. Druga uwaga: mam prawo
przypuszczać, że jakiś wpływ na sposób pojmowania myśli Jamesona między
Bugiem a Odrą (albo jak mówią inni: między Odrą a Bugiem) wywarł także
polski przekład książki Wolfganga Welscha Unsere postmoderne Moderne
(1991), który pod tytułem Nasza postmodernistyczna moderna ukazał się w
roku 1998 i przez dobrych kilka lat polskiego zachłyśnięcia postmodernizmem
był wręcz dyżurną lekturą rodzimych — zafascynowanych nominalizmem w
możliwie wielu aspektach i kontekstach myślenia — intelektualistów. Pan
Tomasz Gaczoł uświadomił mi, że wpływ tego przekładu na naszą recepcję
myśli Jamesona niekoniecznie był dobry, ponieważ niemiecki filozof
ewidentnie w sposób nazbyt lakoniczny i zarazem nazbyt schematyczny —
oczywiście, w horyzoncie oczekiwań polskiego, a nie niemieckiego czytelnika
— traktuje w swojej książce twórczość Fredrica Jamesona.
Gdy chodzi o treść poszczególnych rozdziałów, prezentuje się ona
następująco.
W rozdziale pierwszym Formacja intelektualna Doktorant przypomina różne
wątki z intelektualnej biografii Fredrica Jamesona, w tym jego studia w USA i
w Europie, których zwieńczeniem była jego pierwsza książka Sartre: The
Origins of a Style (1961). Tomasz Gaczoł w sposób niezwykle interesujący
lokalizuje ją w kontekście całościowo myślanej twórczości Jamesona, który —
m.in. dzięki pojawieniu się w USA tzw. Nowej Lewicy — aktywnie określa się
względem tradycji zachodniego marksizmu. Autor trafnie zauważa, że według
zachodnich marksistów poważna praca teoretyczna w Związku Radzieckim
została przerwana po kolektywizacji; również dla Jamesona, „wychowanego na
kontynentalnej tradycji filologii, sartre’owskim egzystencjalizmie i zachodniej
wersji marksizmu”, rozwijane w Związku Radzieckim po śmierci Lenina nauki
społeczne i humanistyczne oraz praktykowana polityka kulturalna nie były
źródłem pozytywnej inspiracji. Charakteryzując marksistowkie tło Doktorant
pisze: „Drugie pokolenie marksistów: Adorno, Marcuse, Benjamin, Lukacs,
Sartre, Bloch … to, z wyjątkiem Lukacsa wykształconego w Heidelbergu,
myśliciele urodzeni na wschód od Berlina” (s, 28) Otóż mam prawo
podejrzewać, że żaden z nich — pomijając Lukacsa, który urodził się w 1885 r.
w Budapeszcie - nie urodził się na wschód od Berlina, a jeśli nawet, to fakt ten
nie miał żadnego znaczenia, bo kiedy się rodzili, to ziemie leżące dość głęboko
na wschód od Berlina też były wciąż niemieckie. Marcuse urodził się w 1898 r.
w Berlinie, Adorno w 1903 r.– we Frankfurcie nad Menem, Benjamin w 1892 r.
- w Berlinie, Sartre w 1905 r. – w Paryżu, Bloch w 1885 r. — w Ludwigshafen
nad Renem. Na tej liście brakuje wprawdzie, moim zdaniem, Maxa
Horkheimera, ale i ten urodził się przecież w 1895 r. w Zuffenhausen,
niedaleko Stuttgartu. Mgr Gaczoł zdecydowanie stwierdza także — jeśli dobrze
rozumiem, za Perry Andersonem — że tym, co różniło zachodnich marksistów
od „chociażby Lenina, Kautsky’ego czy Gramsciego był fakt, że zostali oni
całkowicie oddzieleni od politycznej praktyki. Nieco dalej zauważa jednak: „Na
|zachodzie klasa robotnicza została zintegrowana z systemem kapitalistycznym i
jakakolwiek gwałtowna zmiana przestała być realną możliwością (nie podoba
mi się to wyrażenie). Marksistowscy teoretycy w znacznej większości odwrócili
się od klasycznych tematów: badania ekonomicznych praw działania
kapitalizmu jako sposobu produkcji, analizy politycznej maszynerii
burżuazyjnego państwa, opracowywania strategii walki klas niezbędnej do
odrzucenia klasowej dominacji. Ich przedmiotem zainteresowania w większej
mierze stała się kultura i sztuka [tu brakuje przecinka] a — wobec politycznej
impotencji — znaczne wysiłki skupiały się na kwestiach filozoficznych.” Być
może trzeba zrewidować znaczenie terminu polityka? Bo czyż nie jest tak, że
politykiem można być na wiele sposobów? (Czyż nie o tym wspomina zresztą
sam Doktorant na stronie 68? )
Treścią rozdziału drugiego Marksizm i forma jest analiza
Jamesonowskiej charakterystyki relacji pomiędzy formami estetycznymi a
strukturą społeczną, polityczną i gospodarczą. Doktorant podkreśla, że
Jameson próbuje na tym etapie rozwoju swojej myśli ożywić wyeksploatowaną
w znacznym stopniu terminologię socjalizmu językiem Utopii, która jest dla
niego ostatecznym horyzontem interpretacji kultury. Jameson nie wzywa do
organizowania komunistycznej partyzantki — czytamy — lecz jedynie upomina
się o rewolucję w dziedzinie akademickiej historii i teorii literatury. Jest bowiem
przekonany, że to właśnie Uniwersytet, a nie podziemne organizacje lub prasa,
jest głównym źródłem „rozwoju współczesnej kultury i przyszłości
sprawiedliwszej niż przeszłość” (48). Wiele uwagi Doktorant poświęca także
kwestii determinizmu historycznego przywołując m.in. ustalenia pojęciowe
Louisa Althussera. Autor podkreśla, że „Jameson stara się skonstruować wielką
narrację o zachodniej kulturze, która dałaby nam do ręki mapę, bez której
jesteśmy skazani na błądzenie bez celu, brak poczucia znaczenia w procesie
historycznym, zamknięcie w lokalnych diasporach.” (45) W kompetentny
sposób odtwarza jego krytykę anglo-amerykańskiego empiryzmu i realizmu
ontologicznego.
W rozdziale trzecim Polityczne nieświadome przedstawiony jest teoretyczny
projekt Jamesona w kontekście tradycji hermeneutyki. Doktorant przedstawia
jego „koncepcję politycznego nieświadomego” oraz wykazuje, że Jameson
utożsamia istotę kultury z pojęciem społecznego aktu symbolicznego.
Amerykański filozof uważa — czytamy — że z marksistowskiego punktu
widzenia teksty kultury „przepracowują” społeczno-polityczne sprzeczności, a
w szczególności historię okiełznania wrogiej Natury oraz historię zarówno
ekonomicznego wyzysku, jak i licznych sposobów jego kamuflowania. Być
może dlatego marksizm jawi mu się jako jedyna filozoficznie spójna narracja,
która „poza pesymizmem rozumu posiada optymizm woli” oraz przechowuje w
sobie Utopijny impuls możliwego myślenia o świecie lepszym od obecnego.
„Jedynie marksizm może zaoferować adekwatny opis podstawowej tajemnicy
kulturowej przeszłości — cytuje Doktorant bohatera swoich badań — która, jak
Tejrezjasz pijący krew, może być na chwile przywrócona do życia i raz jeszcze
dopuszczona do głosu, by dostarczyć swoją dawno zapomnianą wieść w
całkowicie obcym sobie otoczeniu. Tajemnica może zostać uchylona tylko
wówczas, jeśli historia człowieka jest jedna; tylko w ten sposób … możemy
zauważyć istotne znaczenie, które mają dla nas tak dawno zapomniane kwestie
jak sezonowe zmiany w gospodarce prymitywnych plemion, zażarte dyskusje o
naturze Świętej Trójcy .[…] Te kwestie mogą odzyskać dla nas swą pierwotną
wagę tylko wtedy, gdy zostaną opowiedziane ponownie jako spójne z
pojedynczą wielką kolektywną opowieścią […] kolektywnej walki o wyrwanie
królestwa Wolności z królestwa Konieczności.” (76) Polityczne nieświadome,
rozwijane przez Jamesona, różni się istotnie od nieświadomego psychicznego
czy lingwistycznego, ponieważ jego bohaterem jest człowiek rozumiany jako
„zwierzę (zwierzęcie?) polityczne”. Oznacza to, że ramy polityczne mają
wszelkie podejmowane przez nas działania, dyskusje, w których bierzemy
udział, sposób rozwijanej przez produkcji. W dalszej części tego rozdziału
Doktorant rekonstruuje w szczegółowy sposób rozwijany przez Jamesona model
interpretacji tekstów kultury, zgodnie z którym interpretacja odbywa się w
trzech stopniowo poszerzających się kręgach: politycznym („na tym poziomie
przedmiotem badania jest zazwyczaj pojedynczy tekst pojmowany jako akt
symboliczny”) , społecznym („tekst traktowany jest jako wypowiedź w
ideologicznym wielogłosie danej epoki” lub mówiąc nieco inaczej: obiektem
analizy jest ideologem, czyli „najmniejsza zrozumiała jednostka zbiorowych i
w swojej istocie antagonistycznych dyskursów klas społecznych”) i
historycznym („przedmiotem badań jest napięcie” określane jako „trwająca
permanentnie rewolucja kulturowa.” „Zrodzone w okresie militarnych
konfliktów, wojen religijnych, czy powstałe w warunkach czysto rynkowej
konkurencji dzieła kanoniczne, skoro udało im się przetrwać do naszych
czasów, to zwycięzcy toczących się w przeszłości dysput, którym skutecznie
udało się zepchnąć na margines głosy im przeciwstawne – pisze Doktorant w
klimacie Benjaminowskich zdradzonych możliwości. W pierwszym momencie
interpretacji w… społecznym horyzoncie złamany musi zostać pozór autonomii
danego tekstu; jego znaczenie może być ukazane w pełni dopiero gdy
odkryjemy Innego, wobec którego tekst się sytuował; gdy wyciągniemy z
mroków politycznego nieświadomego na światło dzienne interlokutora ukrytego
w oryginalnym momencie powstania tekstu, zaginionego dziś w odmętach
przeszłości.” (92)
Według Jamesona — przypomina Doktorant — interpretacja będzie
kompletna dopiero wtedy, gdy politycznie nieświadome fantazje i marzenia o
Utopii zaczniemy starać się wyjawiać wprost. Do tego wątku Tomasz Gaczoł
wróci jeszcze pod koniec pracy, kiedy cytuje Jamesona: "Trudno jest wyobrazić
sobie utopie przyszłości pozbawione jakichkolwiek związków z socjalizmem to znaczy pozbawione takich wartości jak równość społeczna czy ekonomiczna
oraz powszechne prawo do wyżywienia, dachu nad głową, leczenia, edukacji i
pracy."(191)
W rozdziale czwartym Poetyka form społecznych Tomasz Gaczoł analizuje
role periodyzacji w teoretycznej koncepcji Jamesona. Pokazuje, że periodyzacja
jest przede wszystkim narzędziem ułatwiającym rozumienie materiału
historycznego; przybliża także rozwijane przez Jamesona pojęcie permanentnej
rewolucji kulturowej powiązanej z restrukturyzacją ekonomiczną. Omawia także
dwa znaczenia terminu dominanta kulturowa: szersze, które odnosi się do
weberowsko-marksistowskiego koncepcji reifikacji oraz węższe, które związane
jest z historyczno-gospodarczą periodyzacją kapitalizmu, która wyodrębnia jego
trzy fazy: rynkowo-przemysłową, monopolistyczno-imperialną oraz
globalistyczną; przypomina, że dla Jamesona powieść jest w gruncie rzeczy
takim samym narzędziem modernizacji jak kolej czy telegraf (107 ). Dlatego nie
dziwi, że „właściwie wszystkie znaczące formy czy też gatunki literackie
uprawiane w Polsce w ciągu ostatnich dwustu lat zostały zaimportowane z
Zachodu”. Przywołana jest opinia Jana Sowy, że w Europie Środkowej — a
zatem i w Polsce — nie ma żadnych „własnych” wzorów, ponieważ „kultury
tego obszaru zawsze były wtórne”. Ze swej strony pozwolę sobie zauważyć —
najpewniej zgodnie z zasadą: wyjątek potwierdza regułę — że sztuka
konterfektu (portret trumienny) jest szczególnym obyczajem barokowym,
wyjątkowo silnie związanym z kulturą sarmacką i dziejami Rzeczypospolitej,
który nie ma swojego odpowiednika w kulturze innych państw europejskich.
Analiza trzech zagadnień: periodyzacji, dominanty kulturowej i rewolucji
kulturowej potraktowana jest jako punkt wyjścia do rekonstrukcji
Jamesonowskiej triady realizm/ modernizm/ postmodernizm (która jest zapisem
kulturowej periodyzacji kapitalizmu). „W przypadku granic kulturowych
sytuacja wygląda podobnie — pisze Doktorant — jak w przypadku granic
pomiędzy państwami. Ich umieszczenie może być do pewnego stopnia
umotywowane istnieniem naturalnych barier: gór, rzek, mórz, pustyń (w
uniwersum kultury ich odpowiednikiem są tzw. wydarzenia historyczne).
Najczęściej jednak ustalały się one jako pokłosie grabieży, podbojów, rzezi,
międzynarodowych konfliktów i pokojowych konwencji. Dzięki milionom
kartograficznych reprodukcji to, co wynika z międzyludzkiej umowy, szybko
staje się niemal prawem natury, za które warto przelać jeśli nie krew, to
przynajmniej całe oceany atramentu.” (101) Ze swej strony podejrzewam, że
najpierw jest chyba krew, a dopiero potem miliony kartograficznych
reprodukcji, które są przejawem uzyskania przez nią politycznego i
historycznego sensu. Przywołana jest także książka Daviesa Normana i Rogera
Moorhouse’ego (nie wiem, dlaczego Doktorant pisze „Moorhouse Roger”) o
Wrocławiu jako interesujący przykład zastosowania nowej narracji
historiograficznej do opisu dziejów tego miasta.
W kolejnych rozdziałach — piątym, szóstym i siódmym –
scharakteryzowane są trzy najważniejsze kulturowe dominanty kapitalizmu:
realizm, modernizm i postmodernizm. Pozwolę sobie polemicznie zauważyć, że
Kandyd Woltera to nie tylko krytyka filozoficznego optymizmu oraz
kompromitacja romansów i powieści łotrzykowskich (123), lecz także w scenie
ze spotkania z „byłymi królami” najpewniej demaskacja końca metafizycznego
zaplecza tzw. pomazańców bożych. Gdy chodzi o realizm, Doktorant pokazuje
m.in. w jaki sposób ekonomiczna sprzeczność logiki kapitalistycznego sposobu
produkcji z elementami prekapitalistycznymi została opracowana przez treść i
formę wczesnej powieści Balzaka Jaszczur. Im głębiej w nowoczesność —
czytamy — tym bardziej rozszerza się zakres podstawowych potrzeb, które
mają coraz mniej wspólnego z ich „naturalnym” źródłem i coraz bardziej stają
się efektem wyuczenia w toku kulturowej reedukacji. (130) Wielcy artyści
realistyczni — pisze Tomasz Gaczoł — cieszyli się społecznym autorytetem
czuli pewnego rodzaju powołanie i mieli wręcz poczucie swojej dziejowej misji.
W modernizmie i postmodernizmie społeczny status artysty ulega zmianie.
Masowe oddziaływanie sztuki jest już tylko nostalgicznym wspomnieniem:
„jeśli coś jest sztuką, to ex definitione nie jest dla mas, jeśli coś jest dla mas, to
przestaje być sztuką.” (131) Moderniści także poszukiwali głębi, a „w bardziej
awangardowym wydaniu — z właściwą dadaistom czy surrealistom
skromnością”(cóż za mistrzowska ironia – R.K) — dążyli nawet do dogłębnej
przemiany świata. (135) Doktorant ma chyba rację, gdy nie ma wątpliwości, że
ludzie ponowocześni nie są w stanie przeżyć wstrząsu, który wzbudzały
modernistyczne dzieła; nie ma natomiast chyba racji, gdy możliwością przeżycia
tego wstrząsu obdarza „grupkę specjalistów, będących w stanie dzięki
historycznej wrażliwości odbyć chwilową podróż w czasie.” (137) Oto jak
wstrząs taki opisuje Roman Ingarden: „W fazie emocji wstępnej występuje stan
podniecenia jakością — czytamy u Ingardena — która nam się narzuciła […];
czujemy, że ona nas nęciła ku sobie, pobudzała do zwrócenia się ku niej, do jej
posiadania w bezpośrednim naocznym kontakcie. Ona nas na razie — żeby się
tak przenośnie wyrazić — raczej „dotyka”, pobudza, podnieca w szczególny
sposób. Podniecenie to przeradza się w pewna formę zakochania się (erosu) w
jakości się nam narzucającej. W fazie tworzenia struktur jakościowych
dochodzi, innymi słowy, do szczególnego współżycia […]. Owe akty
uczuciowego współżycia stanowią pierwszą formę uczuciowej odpowiedzi
podmiotu przeżywającego estetycznie na wytworzony przedmiot estetyczny. (R.
Ingarden, Wybór pism estetycznych, red. A. Tyszczyk, Universitas, Kraków
2005, s. 200, 212). Otóż obawiam się, że choć specjalista potrafi zinterpretować
kompetentnie modernistyczne dzieła sztuki, po heglowsku podnieść je do
„potęgi pojęcia”, to nie sądzę jednak, by umiał zarazem odbyć dzięki nim
estetyczną podróż jakże sugestywnie opisaną przez Ingardena. Czy mam rację
— rzecz jasna nie wiem.
Doktorant szczegółowo charakteryzuje rzeczywistość modernistyczną i
postmodernistyczną. Za Jamesonem przekonuje, że w społeczeństwach
kapitalistycznych to nie natura, lecz technologia staje się powoli naszym innym,
zwierciadłem, w którym szukamy naszej kolejnej twarzy. Maszyny epok
realizmu i modernizmu – silnik parowy i spalinowy, lokomotywy, samoloty,
transatlantyki i fabryczne kominy – dostarczały artystom nieprzebranych
możliwości przedstawieniowych. Współczesne maszynom prowokują w
mniejszym stopniu obcowanie z energią produkcyjną, w niezrównanie
większym zaś z rozmaitymi procesami reprodukcji. Nic wiec dziwnego, że
uprzywilejowanym materiałem treściowym tekstów postmodernistycznych staje
się technologia i reprodukcja wszelkich możliwych symulakrów: „świat sztuki,
mediów, banków, informatyki i wielkich korporacji.” (170) Doktorant stwierdza
nawet, że „technologia epoki postmodernizmu, której emblematem jest
wszechobecny komputer, nie dostarcza niestety tej samej wizualnej mocy, co
dawne maszyny.” Niestety nie jest chyba takie oczywiste. Zresztą dalej o tym
Doktorant sam pisze, gdy przypomina o abstrakcjach pierwszego rzędu [kapitał
ery przemysłowej – „forma pieniężna abstrahowała z towaru wartość
wymienną”], drugiego rzędu [kapitał finansowy natomiast – za którym nie stoi
żaden rzeczywisty ani nawet spodziewany towar, ale wcześniejsza abstrakcja w
postaci waluty albo jakiegoś produktu finansowego”]. Okazuje się, że w naszej
trzeciej fazie kapitalizmu produkcja nie przynosi już takich zysków, jak
spekulacja….Nasuwa się uwaga, że w ten właśnie sposób spekulatywny rozum
filozofii odnajduje swoją w pełni ekonomiczną reprezentację.
W rozdziale ósmym Mapowanie poznawcze doktorant przedstawia
założenia estetyki mapowania poznawczego, które w zamyśle Jamesona ma
scalić prawdę indywidualnego doświadczenia egzystencjalnego z prawdą
naukowych reprezentacji globalnego kapitalizmu. W polskich realiach ciekawe
są zwłaszcza fragmenty poświęcone teoriom spiskowym, które okazują się
przykładem mapowania poznawczego dla ubogich.
Rozdział dziewiąty Utopijny impuls i utopijny projekt poświęcony jest z kolei
analizie utopijnego impulsu, który według Jamesona jest wszechobecny w
kulturze. Doktorant omawia ideologiczne ograniczenia różnych utopii (m.in.
aspiryny, neoliberalnej teorii skapowania, teorii smoleńskiego spisku), następnie
narzeka na postmodernistyczne ubóstwo wyobraźni, które sprawia, że łatwiej
umiemy wyobrazić sobie ekologiczną katastrofę albo nawet koniec świata
aniżeli koniec kapitalizmu (193). Autor wykazuje, że Jamesonowska koncepcja
postmodernizmu jest raczej pesymistyczna, ponieważ „w interesie obecnego
systemu leży wytwarzanie wrażenia, że utopia jest niemożliwa, a każda jej
wersja, którą można tylko pomyśleć, ([w oryginale brakuje przecinka – R.K. ]
jest wstrętna i nieludzka.” (195) Czytamy: „Problemem myśli lewicowej nie
jest więc słabość jej nauki, lecz słabość jej ideologii: lewicowa wizja – i to od
dłuższego już czasu – nie porywa mas, lecz jedynie intelektualistów, szkolonych
przez lata w obcowaniu z tekstami naukowymi.” No cóż! W polskich realiach
jest chyba jeszcze inaczej: lewicowa ideologia rozwija się niezależnie od
lewicowej nauki. Przecież w czasie ostatnich wyborów to właśnie lewicowa
wizja (500 złotych na dziecko, wcześniejsze emerytury, rzucenie się do gardła
wielkiemu kapitałowi) porwała masy.
W Zakończeniu Tomasz Gaczoł wskazuje konsekwencje, jakie przyjęcie
teoretycznej perspektywy Jamesona niesie ze sobą dla badań nad kulturą
polską. „Historia Polski jest osobliwa na tle historii krajów Europy Zachodniej
— grona, do którego Polska coraz wyraźniej aspiruje — czytamy. Tylko nieco
ponad trzydzieści z ostatnich dwustu pięćdziesięciu lat można uznać za lata
swobodnego rozwoju kulturalnego w warunkach niepodległości.” (204)
Przyznaję, że ten rachunek jest dla mnie nieco niejasny. Wychodzi na to, że
okres 1945-1989 traktuje Doktorant w historii Polski analogicznie do okresu
1795 – 1918, mimo że dalej pisze: „Era nowoczesna upłynęła pod znakiem
kolejnych rewolt przeciwko okupującym polskie terytoria sąsiednim potęgom
imperialnym, a kultura skupiała się w tym czasie na ochronie przed
wynarodowieniem.” Wystarczy zapoznać się chociażby z twórczością takich
poetów jak Zbigniew Herbert, Tadeusz Różewicz, Wisława Szymborska, by
zauważyć, że nie podejmowali oni problematyki wynarodowienia, bo go
najzwyczajniej w świecie PRL nie było.
Ostatnie zdanie dysertacji — „Polityczna kultura wciąż jest możliwa, a w
teraźniejszości kiełkują ziarna przyszłości” — jest zdecydowanie optymistyczne
(kiedy są to ziarna dobrej przyszłości) lub pesymistyczne (kiedy są to ziarna złej
przyszłości).
Jak już miałem przyjemność zauważyć, Tomasz Gaczoł napisał pracę
bardzo ciekawa i ważną. Polski czytelnik zna myśl Jamesona jedynie
fragmentarycznie, ponieważ na język polski przetłumaczono bowiem jego
niewiele tekstów, a ponadto, niektóre przekłady trudno uznać za poprawne. Tym
większa chwała i zasługa Doktoranta. Namysłu nad polską współczesnością
nigdy dosyć. Wypada mieć nadzieję, że kiedy dysertacja ukażą się drukiem,
wpłynie pozytywnie na poziom i przenikliwość polskiej debaty publicznej.
Krytyczne uwagi, które mam, są natury edytorskiej i interpunkcyjnej.
Wydruk pracy jest fatalny: są nawet rozdziały, które zaczynają się na samym
dole strony.
Uwagi językowe (stylistyczne, redakcyjne, interpunkcyjne):
„Niniejsza rozprawa jest podzielona jest na dziewięć rozdziałów.” (14)
„W rozdziale pierwszym omawiam okoliczności formacji intelektualnej Jamesona podczas studiów w USA i w
Europie……” (14)
„Rozdział drugi poświęcam na próbę odpowiedzi na pytanie o….” Kolejne zdanie: „Szczególną uwagę
poświęcam kwestii determinizmu..” (14)
Na s. 23. przyimka „w” brakuje w piątym wierszu od góry między słowami „konformistyczny” i „warunkach”
oraz w ósmym wierszu od góry między słowami „się” i „filozofię”.
„Badania prowadzone w XX wieku nad społeczeństwami prymitywnymi dały dobitnie do zrozumienia, iż
religię (a mówiąc nieco nowocześniej – kulturę) należy postrzegać jako ceniony mechanizm społecznej
reprodukcji zazębiający się z gospodarczą i protopolityczną strukturą społeczeństw prymitywnych.
(98) „jeśli analizie poddawane są jakieś pojedyncze utwory przecinek to zwykle jest to próba wychwycenia
działania reguł ogólnych.”
100-101) „W przypadku granic kulturowych sytuacja wygląda podobnie, jak w przypadku granic pomiędzy
państwami.
Styl. 111 „[…], który realizuje się najpełniej po upadku Związku Radzieckiego, gdy upadają bariery ….”
(115) „trwanie tego pojęcia w dyskursie”. Może jednak posługiwanie się pojęciem/używanie tego pojęcia w
dyskursie….
125 „Jednak zanim targnie się na swe życie przecinek przypadkowo postanawia wstąpić do magazynu
staroci….”
(137) „kupieckim rozsądkiem przecinek dostrzeżemy”
”modernistyczne przecinek dostrzeżemy”
(137) „Kluczową cechą, która świadczyć miała o wyższości jednych form nad drugimi, miała być rzekoma
autonomia tekstów modernistycznych.”
140 mają brakuje „z” sobą tyle wspólnego
(147) „Aby lepiej zrozumieć kulturową logikę modernizmu brakuje przecinka Jameson proponuje…
(153) „jak pokażę w kolejnym rozdziale brakuje przecinka wiązało się to…”
(155) „Czy to możliwe przecinek żebyśmy od siedemdziesięciu lat żyli we współczesności”
(183) „choć często nie zdajemy sobie z tego sprawy przecinek jest czymś, co istnieje….
187 „Jak się zaraz przekonamy przecinek w tekście Wolskiego…”
(195) „każda jej wersja, którą można tylko pomyśleć przecinek jest wstrętna i nieludzka.”
195 10d utopijnym przecinek należy
200 5g….obce przecinek rejestruje
(204) 15g kultury przecinek wprowadziła
205 2g „…nawet te, które wydają się ściśle dotyczyć tylko i wyłącznie życia prywatnego przecinek są czymś na
kształt narodowej alegorii.”
Nieprzypadkowo zmniejszyłem wielkość liter w części poświęconej
językowym uchybieniom. Nie chcę bowiem, aby to uwagi im właśnie
poświęcone kształtowały ostatecznie klimat mojej recenzji. Nie mam bowiem
wątpliwości, że praca mgra Tomasza Gaczoła spełnia wszystkie warunki
stawiane dysertacjom doktorskim i zdecydowanie rekomenduję ją do kolejnych
etapów przewodu doktorskiego.