opis
Transkrypt
opis
18 czerwca 2014 Nazajutrz mieliśmy zwiedzić muzeum Lapończyków, ale ze względu na brzydką, deszczową pogodę, daleką drogę do Miasta Świętego Mikołaja i zmianę strefy czasowej w Finlandii (tam jest czas o jedną godzinę wcześniejszy) pospieszyliśmy. Ostatnie zdjęcia hytty i otoczenia, którego niemal nie widzieliśmy i oddaliśmy klucze. Nawet nie spytałem naszej miłej Pilanki o imię, a dzisiaj już jej w recepcji nie było. Wobec tego poprosiłem Norwega, by podał mi chociaż jak na imię naszej rodaczce. Podał i imię i nawet nazwisko. A ja powiem tyle, to była Ola. Niedługo po starcie minęliśmy granicę. Krajobraz już był zupełnie inny niż typowy norweski. Zresztą już wczoraj po minięciu Magerøyi z Nordkappem, po zjechaniu z płaskowyżu na niziny był to inny krajobraz. Jak twierdzą siostra i szwagier, wielu Norwegów, to krajobraz nudny. Hmm? Jest bardzo podobny do naszych Mazur, czy Pojezierza Pomorskiego, Ziemi Lubuskiej. Lasy i jeziora. Piękna nasza Polska cała, a tu takie coś? Nie będzie Norweg pluł nam w twarz! A tak poważnie, to Finlandia podobno cała jest taka. Tu na północy tych jezior może nie jest taki rój, ale oj, nie brakuje ich. My jesteśmy teraz w Laponii, a więc na początku dominują lasy liściaste z przewagą drzewa najodporniejszego, brzozy, a dopiero po przejechaniu kilkuset kilometrów, pojawiają się drzewa iglaste. Zimno owszem jest, ale nie tak jak w Norwegii. To chyba nie przypadek. Lata są tu łagodniejsze, a zimy bardzo ostre. W pobliżu jest słynne Kuusamo, gdzie odbywa się (albo i nie, co częściej się zdarza) się jeden z turniejów Pucharu Świata w Skokach Narciarskich. Często zawody są odwoływane z powodu silnego wiatru. Internauci ostrzegają też przed komarami. Mój zięć, który był w Helsinkach potwierdzał te opinie. Dziś nie wiało, ale były przelotne rzęsiste opady deszczu. Najczęściej jedzie się przez puszcze, bez śladów życia. Znaki drogowe informują o reniferach, ale ku zmartwieniu żony nie było już takiego, który by się ustawił do zdjęcia i mrugnął oczkiem do kamery, ba nie było żadnego. Ale to jeszcze Laponia, choć cieplejsza, a my jedziemy do jej stolicy, do Rovaniemi. Tam przecież spotkamy Mikołaja, którego, jak to z Mikołajem obdarujemy. A tymczasem przed nami Inari, jezioro bardzo wielkie (trzecie jezioro Finlandii i szóste Europy). Jest to często odwiedzane miejsce przez wycieczki. Przedstawiam kilka zdjęć. Pięknie jest tu jak na Mazurach, ale wielkości jeziora nie widać. No i ta opinia o komarach jest mocno przesadzona. To pewnie jeszcze nie sezon. Jak się bardzo chce je spotkać, na przykład udając się w ustronne miejsce do lasu, to i owszem może się trafić napraszającemu się. Na śniadanku drugim, a może trzecim (obiadów nie było) zatrzymaliśmy się nad innym urokliwym jeziorze. Rzeczywiście krajobraz Norwegii jest bardziej dziki, bardziej urzekający. Wielu się nam dziwiło, że odwiedzamy Finlandię. Norweg, o którym wspominałem, w rozmowie stwierdził, że cała nasza wycieczka, to zwiedzanie najpiękniejszych zakątków Skandynawii, z wyjątkiem tych tam Rovaniemi itd. Siostra rozumiała mnie. Dla Polaków Święty Mikołaj, Rovaniemi, to jest miejsce godne odwiedzenia. Nie żałuję, że tu właśnie byłem. Dzięki Krzysiowi i GPS bez problemu dotarliśmy do Lomavekarit Hotel, w pobliżu Rovaniemi. Akurat deszczy zrobił sobie przerwę. O ile chwaliłem Skaidi Hotel, to to jakby nasze gospodarstwo agroturystyczne, to prawdziwy raj. Zrobiłem sporo zdjęć, bo byłem zachwycony tym co tam zastałem, za taką cenę, 70 euro. Salon, aneks kuchenny, oddzielne sypialnia, WC, prysznic i sauna! A jakie meble. Prowadził to wszystko Rosjanin, rodem z Murmańska (to blisko), Tohir. Pisałem już do niego z Polski, bo nie wiedziałem gdzie mam odebrać klucze, a bloking.com zapewniał, że gospodarz ma do mnie napisać. Tohir mówił po rosyjsku. To mi odpowiadało. Zaprosiłem go do środka, gdy przyszedł po swoje i całkiem sporo my „pogoworili”. Bardzo miły człowiek i on i jego rodzina, z którą wcześniej rozmawiałem. Jestem zachwycony komfortem jaki zastałem w tym zajeździe. Udaliśmy się do miasteczka, trochę pooglądaliśmy. Ładne, tylko ten deszcz. Potem pospacerowaliśmy koło jeziora. Szkoda było opuszczać Lomavekarit.