w kiczowatej sztuce,WADA OCZYWISTA,POETA, CZYLI PAN NIKT

Transkrypt

w kiczowatej sztuce,WADA OCZYWISTA,POETA, CZYLI PAN NIKT
JPII – w kiczowatej sztuce
WADA OCZYWISTA
WADA OCZYWISTA
Thomas Pynchon, Wada ukryta [Inherent Vice],
Tlum. A. Szulc,
Wydawnictwo Albatros A. Kurylowicz, 2011
Thomas Pynchon podbil serca krytykow i czytelnikow na calym
swiecie swa glosna Tecza grawitacji w latach 70. ubieglego
wieku. Ta trudna pod wzgledem jezykowym i artystycznym powiesc
pozostanie chyba jego szczytowym osiagnieciem, o czym
przekonuja mnie lektury jego dziel wydawanych ostatnio takze i
w Polsce. Wade ukryta czytalem z mieszanymi uczuciami, majac w
pamieci jego opus magnum. Dlaczego? Poniewaz Pynchon chcial
zbyt wyjsc naprzeciw upodobaniom masowego odbiorcy i ukazac
wazny problem funkcjonowania za kulisami wspolczesnej
demokracji amerykanskiej w oprawie powiesci kryminalnej.
Fabula Wady ukrytej koncentruje sie wokol poszukiwania przez
prywatnego detektywa Doca Sportello jego bylej partnerki,
Shasty, ktora w niewyjasnionych okolicznosciach zniknela.
Historia moze nie nadzwyczajna, no bo ilez mamy w fabulach
powiesci sensacyjnych porwan, zabojstw i tym podobnych
chwytow, ktorymi upaja sie do nieskonczonosci literatura
popularna, lecz istnieje w niej wazny wspolczesny watek
polityczny, ukazujacy inne od powszechnie (?) znanych dzialan
tajnych sluzb amerykanskich, ktore nie tylko tuszuja zbrodnie,
lecz takze chronia bandytow, drukuja falszywe pieniadze czy
kontroluja handel narkotykami.
Nie sa to, jak mi sie wydaje, spostrzezenia odkrywcze dla
kogos, kto trzezwo przyglada sie politycznym zmaganiom w
swiecie tajnych sluzb. W tym sensie ta symboliczna ukryta wada
na statku „Bialy kiel” jest wada oczywista, ktora sluzby
amerykanskie dziela ze wszystkimi tajnymi policjami w historii
ludzkosci i wspolczesnymi im odpowiednikami. Natomiast, poza
naiwnym przekazem i swietym oburzeniem, ktory mozna odczytac
na kartach powiesci Pynchona, mam mu za zle po prostu
nudziarstwo.
Poza jedna z glownych postaci, tj. gliniarzem Wielka Stopa,
wszyscy bohaterowie, lacznie z Dociem Sportello, cpaja
narkotyki, sluchaja kiepskiej muzyki pop, uprawiaja seks i sa
… razaco niedopracowani. Mowia tak samo i zachowuja sie
banalnie. Powtarzajaca sie do granic znuzenia charakterystyka
„cpunow”, hippisow i postaci z polswiatka przestepczego mnie
nie uwiodla. Jako czytelnik zaczalem doceniac warsztat
pisarski Pynchona dopiero pod koniec powiesci, gdy Doc
Sportello wchodzi w konflikt z organizacja przestepcza
niejakiego Michaela Wolfmanna. Jednak nie moglbym powiedziec,
ze jako czytelnik polubilbym jakakolwiek postac. Nawet samego
glownego bohatera, ktory rowniez nie wydaje sie postacia,
ktora walczy tylko w slusznej sprawie, gdyz i Docowi Sportello
nie sa obce konszachty z przestepcami.
Wszakze trzeba powiedziec, ze ten caly zwariowany swiat,
ukazany w Wadzie ukrytej, pelen erudycyjnych opisow i nawiazan
do kultury popularnej Ameryki lat 60. tych, nie jest typowym
produktem tej kultury, i ta prosta niechec, ktora jest wpisana
w konstrukcje swiata przedstawionego powiesci, moze byc
odczytana jako jej krytyka. Nie poprawia to jednak
samopoczucia czytelnika, ktory poza erudycja i cytatami
chcialby smakowac styl i dobrze skonstruowane postacie, jak i
fabule.
Moze nie jestem tym czytelnikiem modelowym dla tej powiesci,
jak pisze Umberto Eco w swych rozwazaniach (por. Lector in
fabula), ze kazda powiesc takowego zaklada, lecz, wydaje mi
sie, nie wszystko, co jest brutalne, musi byc ukazane w
charakterze cytatu. Wydaje sie, ze Thomas Pynchon nie lubi
wspolczesnego swiata. Jego powiesci sa bardzo podobne, dlatego
i ja nie lubie jego bohaterow. Zatem, byc moze nie doceniam
tworczosci jednego z najglosniejszych pisarzy amerykanskich.
POETA, CZYLI PAN NIKT
POETA, CZYLI PAN NIKT
Znuzyli mnie poeci, starzy i nowi: powierzchowni sa dla mnie
wszyscy i plytkie to morza.
Friedrich Nietzsche, To rzekl Zaratustra,
przel. S. Lisiecka i Z. Jaskula, str. 140, Wyd. OD DO, brw.
Poeta to typ mocno podejrzany. Gdy pisze „kocham”, to nie
dlatego, ze tak czuje, lecz z powodu pragnienia, by jego
czytelnicy wylewali lzy wzruszenia. Gdy z kolei pisze o
nienawisci, to tylko dla zabawy. Obecnie nastala gorszaca
moda, by poeci przeklinali publicznie, lecz czyniac to, nie
chca dac dowodu swego braku wychowania, lecz pragna wywolac
sensacje i zainteresowania wlasna osoba. Zaiste, dziwna jest
mowa poetycka! W dodatku nie na serio. Nie przypadkiem juz
Platon chcial wygnac poetow ze swego idealnego panstwa, psujac
im opinie wsrod pozniejszych filozofow. Poeta, bedac
reprezentantem mowy niepowaznej, stal sie przeciwnikiem
filozofa, choc zdarzali sie i tacy, ktorzy bronili ten rodzaj
nieokielzanego sposobu pisania (por. M Edmundson Literature
Against Philosophy, Plato to Derrida:A Defence of Poetry,
1995). Np. w starozytnosci Cyceron stanal “W obronie poezji
Archiasza”.
W Polsce dominowala postawa szacunku, wobec poety, a od czasow
romantycznych – wrecz balwochwalczego uwielbienia wieszczow.
Rzadkie byly glosy przeciw „wierszokletom” (np. W.
Gombrowicz). A oni sami w 19. wieku chcieli umierac za
miliony, by w sto lat pozniej wstydliwie chowac sie w sferze
prywatnosci (vide W. Szymborska), co nie bylo naprawde latwe,
o czym swiadcza niedawne inicjatywy spoleczne utworzenia
nowego panteonu narodowego i organizowane z wielka pompa
pochowki Czeslawa Milosza i Slawomira Mrozka. Budza one raczej
uczucie niesmaku nieprzystajace do tak powaznej uroczystosci.
Te sprzeczne opinie moga potwierdzac teze, ze status poety
jest zalezny od formacji kulturowej i spolecznych rol,
pelnienia ktorych oczekuje od niego spoleczenstwo, a on musi
sie w jakis sposob do nich ustosunkowac. W okresie PRL-u poeta
wypowiadal sie w imieniu swych odbiorcow. Zbigniew Herbert
pisal „Pana Cogito”, Milosz „Traktat moralny”, „Umysl
zniewolony” by tylko wspomniec najbardziej znaczace wypowiedzi
polityczne. Spoleczenstwo mialo poczucie, ze w poezji i wsrod
poetow mialo swoich rzecznikow i obroncow w sferze aspiracji
politycznych. I slowa Milosza o „czasie marnym” byly tylko
retorycznym gestem w latach osiemdziesiatych wobec
powszechnego uwielbienia w Polsce poety po otrzymaniu przez
niego Nagrody Nobla.
Tak wiec poeta mowil rzeczy istotne, jego slowa mialy
spoleczny rezonans, a dzis? Marcin Baran zauwazyl w Gazecie
Wyborczej obnizenie statusu Poety w Polsce. Marcin Swietlicki
i Brulion przyjeli postawe ironicznej dekonstrukcji jego
społecznego statusu. Ale czy powiedzieli cos istotnego? Ich
strategia przyniosla im sukces rynkowy, lecz okazala sie
fatalna dla poezji i poetow, ktorzy zostali niemal usunieci z
dyskursu publicznego. Pewnie dlatego, ze po modernistycznych
gigantach poezji pozostala pustka intelektualna, ktorej nie sa
w stanie wypelnic ironiczne blazenady brulionowcow, ani
eksperymenty Zenona Fajfera. Kim zatem jest poeta we
wspolczesnej Polsce? Trefnisiem, dostawca rozrywek jak Molier,
dzieckiem, deklamujacym wiersze dla przyjaciol w prywatnym
gronie. Odrzucony przez spoleczenstwo, musi usprawiedliwic
swoje checi do zarabiania grosza u wydawcy. To taki przybleda,
niechciany gosc, kiedys szanowany, lecz dzis ubogi krewny
inzyniera i biznesmena
A on na to pokazuje spoleczenstwu jezyk, i zali sie, ze nie
dostaje za to pieniedzy. Dzis poeta to Pan/i Nikt.

Podobne dokumenty