Tadeusz Kościuszko

Transkrypt

Tadeusz Kościuszko
Pamiątki polskie N r. 7.
Tadeusz Kościuszko
O PRA CO W AŁ
Edmund J ezierski
W A RSZAW A
1917
NAKŁADEM KS I ĘGA R NI 1. RZEPECKIEGO
KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 1.
313448
Gepr. u. freig. Pressem. W a r s , d. 2UX.1917. T . N° 7296 Dr.K° 40.
Druk W. S. Unger, Wspólna 24.
I.
D ziwne a zarazem i straszne chwile przeżywała
R zeczpospolita Polska w p ołow ie XVIII wiek u. Po la­
tach pełnych chwały i sławy bojowej, gdy szlachcic,
ja k m ów iono,
rodził się tylko do konia i szabli, ży­
wot swój cały na w alkach z w rogiem spędzał, a śmierć
na łożu,
nie w po!u,
nie, we wrzawie
bitewnej, za
h a ń b ę uw ażał, — nadeszły inne czasy.
W m iarę wzrostu dobrobytu, a jednocześnie
i swawoli re p u b lik ańsk iej, rosła zniew ieściałość, rosło
zam iło w an ie w zbytkach.
Szlachcic p o ls k i— rycerz—
obrońca w iary i Ojczyzny stawał się powoli niewieściuchem , b u tn y m tylko na sejm iku, na zjeździe, lecz
za to un ik ając y m
wszelkiej walki z w rogiem , wszel­
kiego trudu bojow ego.
Z dało się, że ze śm iercią Sobieskiego, ostatniego
króia-rycerza, po objęciu
w ładzy przez rozpustnego
Sasa, o d m ie n iła się natura
narodu.
D uch
rycerski
uleciał bez śladu, i bez oporu p o d d a w a n o się opiece
fałszywych przyjaciół — sąsiadów , którzy z radością
patrzeli na rozkład, pan ujący w Polsce, i czekali,
rychło owoc z ich siewu zdradzieckiego dojrzeje, by
go zerwać m ogli.
W pijackim szale, w porywie jakiejś n iep o ha­
m ow anej chęci używ ania i zabawy, szalała szlachta,
3
w ykrzykując: „Za
p a sa ”.
króla Sasa jedz,
pij i popuszczaj
I nie zw ażano na to, ż e wojska wraże coraz
głęb iej w kraj się zapuszczały, że chciwe szpony są­
siadów w yciągały się po coraz łatwiejszą zdobycz.
Co tam ?.
Po
nas
niech
cały
świat
u m rze,
byle tylko n a m było dobrze, bylebyśm y tylko uży­
li?.
Na szczęście nie wszystka szlachta była tego
zd ania.
Tych zgubnych haseł trzym ali się najw ię­
cej m agnaci, oraz ci, którzy się
wieszali.
Po cichych,
u pańskich klam ek
spokojnych
dworkach, poło­
żonych zd a ła od h ała śliwych m iast i rezydencji p a ń ­
skich, zgoła inny obyczai panow ał.
S p o k o jn ie tam
p ły nęło życie i zbożnie, m yślano tylko o pracy, z n a ­
bożeństw em
p ie lęg n ując
stare, pradziadów
jeszcze
obyczaje.
W tak im właśnie dworku szlacheckim , w w oje­
wództwie brzeskiem p ołożonym , a zw anym Maraczowszczyzną, przyszedł na świat jeden z największych
i najczcigodniejszych b o h aterów nietylko Polski, lecz
świata całego.
Andrzej Tadeusz B onaw entura Kościuszko, uro ­
dził się w dniu 4 lutego 1746 r. z ojca L udw ika T ad e ­
usza,
m iecznika
w ojew ództwa
brzeskiego,
i m a tk i
Tekli z Ratom skich.
Ród, z którego się wywodził, nie był rd ze nnie
p o lskim.
Praszczur jego był białorusinem , pozosta­
jącym
w służbia
sekretarskiej
u wielkiego
księcia
litewskiego, A leksandra; w chwili wielkiego bratania
się dwóch narodów, litewskiego z polskim , przybrał
4
herb
Roch
III, za
zasługi
zaś w służ bie
położone
o trzym ał wieś Siechnow icze, od której ród cały przy­
brał nazw isko Siechnow ickich, z dodatk iem od zdro­
bniałego im ie nia jego, K onstanty — Kościuszko.
Z biegiem czasu ród ten sp o lonizow ał się z u ­
pełnie, przyjął katolicyzm i rozm nożył się znacz­
nie. Rodzic Tadeusza Kościuszki był m ężem zacnym ,
zab ie gliwym, a jednocześnie
chętnie pośw ięcającym
swój czas służbie ojczystej. O prócz godności m iecz­
n ika, m iał rangę pułkow nika wojsk Je g o Królewskiej
Mości, coprawda b ędącą czczym tytułem tylko w cza­
sach,
gdy
obierany
T rybunału
zaufania.
o w ojnie
bywał
nikt nie
m yślał.
Prócz tego
przez w spółpow ietników swoich do
G łów nego,
co
było
dow odem
wielkiego
W takiej atm osferze, wśród rodzeństwa, składa­
jącego się z dwóch sióstr i brata, wzrastał m ały Ta­
deusz. N auki początkow e pobierał w d o m u , poczem
ojciec posłał
go wraz z bratem , starszym od nie g o ,
do szkoły o. pijarów w Lubieszowie na Polesiu.
Były to czasy, gdy do znajd ującego się w u p a d ­
ku szkolnictwa polskiego, nowe reformy wprowadzać
zaczął jeden
z najświatlejszych
nauczycieli, ch lu b ą
narodu będący, ks. Szym on Konarski, pijar.
wota też, że szkoły,
pod
Nie dzi­
opieką zako nu tego p ozo­
stające, przodow ały in ny m , że rodzice, którzy prag­
nęli, by dzieci ich
jakąkolw iek
korzyść z n au k i o d ­
niosły, do szkół tych je oddaw ali.
Te względy również skłoniły i im ć p an a L ud w i­
5
ka T adeusza Kościuszkę do um ieszczenia synów
w tej szkole, choć m ia ł inną, znacznie bliższą, gdyż
w Brześciu, przy k o llegjum o. je zu itów.
Lecz szkoły jezuickie w czasach owych znaj­
dow ały się w stanie up ad ku , nauk i w nich nie p o ­
sunęły się naprzód ani na krok, i polegały na schoIastycznem uczen iu się łaciny i wym owy, z p o m in ię­
ciem zu p e łn e m n a u k świeckich, które przed wrażliwą
duszą m łodzieży nowe otwierały horyzonty.
Inaczej
było
u
pijarów.
Nie
zaniedbyw ano
i tam łaciny, gdyż stanowiła ona wtedy rodzaj języ­
ka m iędzynarodow ego, bez którego, zwłaszcza szlach­
cic, nigdzie uczyć się nie m ógł, lecz i w znacznym
stopniu uw zglę d n ia n o i inne działy nauki, szczegól­
nie zaś przyrodnicze, historyczne i m atem atyczne.
W czasie pobytu w tej szkole braci K ościusz­
ków
raził
cios
dotkiwy.
U m arł im ojciec,
um arł
w przeddzień spełnienia się je dneg o z najgorętszych
m arzeń
życia
jego — o d ku pie n ia
nowicz i zam ieszkania w nich
rodzinnych Siech-
na stałe.
ju ż było załatw ione, akty spisane,
W szystko
lecz zbrakło pie­
niędzy na pokrycie całej należności, m usiał zapoży­
czyć się u wdowy po kapitanie Berencie’, wypusz­
czając jej w zastaw w ym arzone Siechnow icze.
Z m arł w czasie objazdu dzierżaw ionych folwar­
ków, i tylko zwłoki jego spoczęły w Siechnow ieckiej
kaplicy, obok trum ien dziadów i pradziadów .
Pozostała wdowa nie opuściła rąk bezradnie.
Energicznie zakrzątnęła się koło pracy nad utrzym a­
6
niem ro d zinnego zagona dla dzieci, i w niedługim
cza sie, załatwiwszy p om y śln ie wszystkie sprawy,
z M araczowszczyzną zw iązane, p rzeniosła się do Siechnowicz. Córki w yposażyła i w ydała za m ąż.
Synam i
też zajęła się gorąco po powrocie ich ze szkoły pijarskiej.
Lecz kiedy starszem u, Józefow i, zdobyta
tam nauk a wystarczała, i gdy rwał się on do peł­
nienia godności obyw atelskich, dających tylko czczy
rozgłos, Tadeusz sięgał wyżej, p rag nął się uczyć d a ­
lej, by zdobytą w iedzą m ódz służyć Ojczyźnie...
II.
A w Polsce wtedy dokonyw ały się przem iany.
Po śm ierci A ug usta III Sasa na tronie polskim za pro­
tekcją carycy Katarzyny II zasiadł faworyt jej, S ta n i­
sław A ug ust Poniatow ski. Był to m o n archa wcale
nie rycerskiego ducha, niegodny następca Chrobrych,
Jag ie łłów , Batorego i Sobieskiego, lecz za to ro zum ­
ny, wykształcony, gładki, a nadewszystko ro zum ie ją­
cy dobrze,
że oświata
jest je d n ą z najw ażniejszych
podstaw potęgi narodu.
I oto przy zaprzysięganiu um ow y z n arodem ,
pactów conw entów , przyrzekł król uroczyście u fu n ­
dow anie szkoły wojskowej dla m łodzieży szlacheckiej,
szkołą kadetów nazw anej.
D otrzym ał król słowa.
chlubę p an o w an iu jego
Stworzył szkołę, która
przyniosła i narodow i wielu
sław nych m ężów dała.
W ieść o szkole tej doszła i do cichego zakątka
7
litewskiego i m ło do ciany Tadeusz m arzyć zaczął
o tern, by się do niej dostać, by zostać w poczet
jej uczniów zaliczonym .
Ze zaś i wtedy, pod ob nie jak i obecnie, potrzeb­
n ą była protekcja, uciekł się o nią do znajom eg o
nieboszczyka ojca, Jó zefa Sosnowskiego, który właś­
nie wtedy z ch ud op ach ołk a coraz wyżej po drabinie
dostojeństw piąć się zaczął, i przy jego p om o cy do
szkoły kadeckiej się dostał.
Z zap ałem zabrał się do n auki, chciwie zdoby­
w ając wiedzę. N ależał w korpusie do liczby n ajzd o l­
niejszych uczniów , a nazw isko jego wyryte na złotej
w id niało tablicy.
Za upór w nauce pozyskał od kolegów nazwis­
ko Szweda, nie zw ażał je d n a k na to, wytrwale d ą ­
żąc naprzód.
Nie przerwała m u n a u k wieść o śmierci matki*
o raz konieczność
wych.
u re g ulow ania
Nie zw ażając
na
skutki,
interesów m a ją tk o ­
dał bratu sw em u
starszem u, Józefow i, p lenipotencję do zarządzania
spraw am i m ajątkow em i. Było to olbrzym im b łędem ,
gdyż tenże, wielce zam iłow any w zabaw ach i życiu
n ad stan, w nied ługim czasie doprow adził do ruiny
piękny, pozostały po rodzicach, m ajątek.
Ja k o dorosły m ężczyzna ukończył nauki Koś­
ciuszko, i z radością przyjął udzieloną m u przez króla
jako je d n e m u z najzdolniejszych uczniów , zap o m o g ę
na
się.
8
wyjazd
zagranicę,
celem
dalszego
kształcenia
Skłaniała go do tego chęć zdobyw ania wiedzy,
by m ocen nią m óg ł jaknajkorzystniej
służby
swoje
nieść Ojczyźnie...
Gdyż p rag n ął jej służyć, pragnął gorąco, zwłasz­
cza gdy w idział J ą tak biedną, tak uciem iężo ną przez
sąsiadów... Czuł się bezsilnym , by teraz ratow ać J ą , by
przedsięwziąć cośkolwiek, celem wydźw ignięcia z prze­
paści, w ja k ą dzięki bezładow i się staczała...
Chciał
wrócić do niej m ocen zdobytą wiedzą, by wtedy całe
służby swoje Je j o d d a ć...
Ze szczupłym zasobem gotow izny udał się za­
granicę, i spędził tam lat cztery, biedując nieraz,
gdyż i zap om oga królewska nieregularnie go d ocho­
dziła, i brat z przesyłką pieniędzy wcale się nie
spieszył. Przez cały ten czas uczył się z zapałem , stud jując
specjalnie
i rysunki.
inżynierję,
artylerję,
fortyfikację
O bd arzon y um ysłem -wyższym, p o d o bnie
ja k i inny w ódz znakom ity, N apoleon Bonaparte, prze­
widywał, że przyszłość
wojen
zależy od artylerji, że
ona rozstrzygać będzie losy
specjalnie się przykładał.
bitw, i do
nauki
tej
Nie kwapił się z pow rotem do kraju, choć serce
ciągn ęło go tam , choć rwał się do O jczyzny duszą
całą... Pow strzym ywały go. od tego straszliwe wieści,
nad cho dzące z kraju.
Sąsiednie
m ocarstw a,
Polski, z jej wyczerpania
korzystając
z
słabości
dzięki bezrządowi i brako­
wi silnej arm ji, p orozum iały się z sobą i postanow iły
zbogacić się kosztem jej ziem .
9
Tak spełniony został pierwszy gwałt na żyw ym
organizm ie w olnego narodu.
Tak d o k o n a n y został pierwszy podział Polski.
Z agranica z pogardą i lekcew ażeniem odzyw ała
się o polakach, którzy w olności swej i niepodległości
b ron ić
nie
u m ie li, a posłyszane
o tem
zdania ru­
m ie ńc e m wstydu paliły czoło Kościuszki.
Ból go przejm ow ał n a m y ś l, że tak jest słabym ,
że nie m ocen jest bronić
woli. I z tym większą
O jczyzny od h ańb y i n ie ­
zaciętością
przykładał się do
n auki, by prędzej m o żn o ść tę zdobyć, by m ódz służ­
by swe nieść Polsce,
by m ód z walczyć o honor Je j
i w olność.
M inęły wreszcie cztery lata pobytu jego zagra­
nicą,
gdy
wyczerpały
się wszelkie
fundusze
jego,
król za p o m o g ę przysyłać przestał, a i brat nie n a d ­
syłał pieniędzy.
G dy bieda
w
oczy zaglądać
mu
zaczęła, wrócił do kraju.
III.
Powró t jego do O jczyzny nie należał do rados­
nych.
Zastał wszędzie ruiny, zastał wszędzie gruzy,
a przytem szalone orgje tych, którzy za judaszow skie
srebrniki Polskę zaprzedali i do podziału ziem do­
puścili. Do ruiny również chyliła się i dziedzina ojcow ­
ska, którą
za
jący.
10
zarządzał brat jego,
doczesnem i godnościam i
i
za
blichtrem tylko,
użyciem się u g a n ia ­
Pustka ogarnęła go wszędzie.
Nie m ógł nawet m arzyć o te m , ażeby zdobytą
w iedzą nieść służby O jczyźnie, gdyż Polska wtedy
wojska prawie że nie m iała. T rudno było uw ażać
za nie kilka
pułków , trzym anych dla parady raczej,
niż dla obrony Rzeczpospolitej.
A i te, pozostając pod dow ództw em h e tm a n a ,
który p o m im o
lat
z pochw y
dobył i o sztuce
nie
sędziwych,
nie m iał pojęcia, pospołu
bratobójczą
prow adziły
nigdy
naw et
żelaza
w ojennej
żadnego
z m oskiew skim i
p ułkam i
w alkę z konfederatam i
bar­
sk im i, tym i ostatnim i rycerzami Polski, którzy o Je j
w olność w alczyli.
W takiem wojsku
Kościuszko
nie
m óg ł i nie
chciał służyć. A przytym każdą rangę w tem wojsku
kupić sobie należało, i to za drogie pieniądze, a na to
środków nie m iał.
Na roli gospodarzyć rów nież nie
nie znał się na niej i nie m iał gdzie.
N awet dach u
nad
głow ą
m ógł,
nie m iał,
gdyż
gdyż brat
Józef, na żąd a n ie złożenia rachunków z zarządzania
m ajątkie m , przedstawił je tak, że nie tylko, iż m u
się nic nie należało, ale jeszcze prawie czterdzieści
tysięcy złotych m ia ł dopłacić.
Rad nie rad, choć bolało go to srodze, m usiał
spór z bratem oddać pod rozpatrzenie osób trzecich,
i tym czasem osiąść u krewnych, w Sław inku pod
L ub lin em .
go
swój
Z ciężkich opresji finansow ych
ratował
szwagier, Piotr Estko, człowiek zacny i uczynny.
Przebywając w Sław inku, uw ażał za obow iązek
odw iedzić
zam ieszkałego w p ob liżu
w ojew odę
11
s m oleńskiego, Jó ze fa Sosnowskiego, przyjaciela nie­
gdyś
rodzica
swego,
a
następnie
protektora przy
w stąpieniu do korpusu kadetów.
U dał się tam , a przyjęty nader życzliwie, o d ­
w iedziny swe ponaw iał coraz częściej. Przyczyną
tego była p iękna w ojew odzianka, Ludw ika S osnow ­
ska,
do
której
afektem .
zap ło nął
Piękna
je m n o śc ią.
pierwszym,
Mile upływ ały zako chany m chwile w prze­
p ię k n y m parku w Sosnowicy.
rów no
m ło do cian y m
L udw ika odpow iedziała m u wza­
Ludwice, ja k
U dzielał Kościuszko za­
i siostrze jej
lekcji rysunków
i języka francuskiego, co jeszcze bardziej p o m ag ało
z b liżeniu się m łodych.
Idylla
snuła się
czas pewien,
gdy
naraz nad
z ak o ch an ą parą grom adzić się zaczęły chm ury.
D o uszu Kościuszki dochodzić zaczęły wieści,
że d u m n y
w ojew oda,
który wtedy ju ż po godność
h e tm a n a polnego sięgał, zam yśla o w ydaniu córki
za syna jed ne g o z m agnatów , ks. L ubom irskiego, od
którego o lbrzym ie dobra wygrał w karty.
Z ab o lało go to srodze. Czyż on, chudopachołek,
bez m ajątku, bez tytułu, m óg ł sięgać po rękę córki
d u m n e g o m agn ata?.
S n u ł ju ż rozpaczne
myśli o wykradzeniu u k o ­
chanej, gdy naraz raził go grom dotkliwy...
Do
uszu
w ojew ody
córki, i oburzony
tem
doszła
nakazał
wieść
żonie
o
miłości
wywieść i ją
i siostrę jej do odległych włości, a przybyłego z od-
12
w iedzinam i
Kościuszkę
przyjął tak, że tenże w roz­
paczy wrócił do d o m u .
Do
ciosu
tego,
nader
b o lesnego,
przyłączyły
się i cierpienia nad n ie d o lą uciśnionej Ojczyzny.
Potęgow ała je m yśl, że służyć Je j nie m oże,
że jest bezradnym , zwłaszcza gdy przeczytał licznie
pojaw iające się ju ż wtedy książeczki, wskazujące na.
konieczność ratow ania ginącej Polski.
W idział też rozrzucone po całym kraju oddziały
wojsk rosyjskich i pruskich;
tem
że
nad
Polską
w iedział też dobrze i o
i królem
p a n u je
am basador
m oskiewskiej carycy, baron Sztakelberg.
O garnięty straszliwą rozpaczą, postanow ił op uś­
cić Ojczyznę, w której czuł się niepotrzebnym , i ud ać
się zagranicę, by nieść służby swoje obcym .
Załatw ił swoje interesy, dał szwagrowi p le n ip o ­
tencję do prow adzenia sprawy z bratem , i na gala­
rze z flisakam i
pod ążył
do
G d ańsk a,
by
stam tąd
u d ać się do Francyi.
IV.
Jeszcze w czasie
bytności w kraju
doszła
do
niego w iadom ość o pow staniu kolonji am erykańskich
przeciwko fln g lji, w obronie w olności.
Ja k o polak, m iłujący w olność nadewszystko,
jako ten, który o w olność wszelką poprzysiągł w al­
czyć, bez nam ysłu postanow ił udać się tam .
D ążył tam nie dla zaszczytów, nie dla zysków,
gdyż daleko łatwiej m ógł je uzyskać od fln g iji, któ-
13
ra na wszystkie strony
w sztuce
w ojennej
poszukiw ała ludzi zdolnych,
wyćwiczonych, płacąc
im
sowi­
cie .
S zedł
by
walczyć
o
w olność
dla
w olności
sam ej.
P o p ły nął do Am eryki, i stanąwszy tam , p odał
pro śb ą o przyjęcie
próby
został
go do
przyjęty
służby.
w randze
Po w ytrzym aniu
pułkow nika
inży-
nierji.
W alk a
powstałych
kolonistów
am erykańskich
ciężką była niezm iernie.
Nie posiadali oni w ojska
regularnego, tylko oddziały ochotnicze, źle odziane
i uzbrojone,
n iesforne i nie wyćwiczone;
brakło im
broni, am u n ic ji i pieniędzy.
Lecz we wszystkich p anow ał duch,
olbrzym i,
potężny, zapał do walki o w olność bezgraniczny,
a n a d wszystkimi potęgą d ucha górow ał wódz, Jerzy
W aszy n gton , człowiek bogaty, który porzucił wszyst­
ko, i rodzinę, i dostatki,
byle
czyzny walczyć.
Kościuszko energicznie,
tylko
o w olność O j­
z zap ałem
zabrał się
d o pracy. W spólnie z drugim inżynierem , fran c u­
zem R o d m o n d e m , polecono m u ufortyfikow ać sze­
reg
m iejscowości.
Z adanie
to w ykonał
wzorowo.
robotam i,
przyczem
To sam o było i z in n y m i
przy budow ie fortyfikacji Ticonderogi, gdy nie usłu­
chano
przez
zdania
niego
jego
i nie
um ocn ie ń,
w ykonano
dzięki
czem u
planow anych
z
zdobyli ją anglicy, nauczono się cenić jego
14
łatwością
zdanie.
Pow ierzono m u też następnie roboty przy u m a ­
cn ian iu całego szeregu innych miejscow ości, z któ­
rych najsłynniejszem było ufortyfikow anie Saratogi,
p rzez długi czas uw ażane za wzorowe.
O dn iesione dzięki n iem u przez am erykanów
zwycięstwo m iało dla w olności
nych olbrzym ie skutki.
Tak schodził
Stanów
Zjednoczo­
Kościuszce czas przy ustawicznej
pracy, przytem je d ny m z jaśniejszych prom ieni było
d la niego w idzenie się z bohaterem polskim niesz­
częsnym w odzem konfederacji barskiej, K azim ierzem
Puław skim , poległym następnie w Am eryce, w bitwie
pod S av ann ah.
W alki te dały Kościuszce m o ż ność czynienia
p orów nań... W szakżeż i Ojczyzna jego była republiką,
p o do bnie jak Stany Zjednoczone.
Tylko, że ta m w olność stała się przyw ilejem
jednej warstwy ludności, która n adużyw ała jej na
swawolę i ucisk innych.
W y bujałe pojęcie wolności
doprow adzało J ą do u p adku , do zagłady.
A w Am eryce widział rów nież o g ó ln ą tolerancję
pod każdym w zględem , w idział wolność praw dziwą,
nie
skrępow aną
n aduży ciam i
jednych
ze
szkodą
drugich, a je d yn ą p la m ą na tym uroczym obrazie
w olności była h a n ie b n a niew ola m urzynów , równa
p o d d aństw u chłopów w Polsce.
W alki o w olność
A m eryki zbliżały się ku k o ń ­
cowi. W sp o m a g a n i przez Francję, pow stańcy a m e ­
rykańscy zaczęli nad ang likam i odnosić zwycięstwa,
15
aż w reszcie
długo,
gdyż
lat parę
zakończyła się pokojem ,
S tan o m Zjednoczonym .
który
trwająca
ząpew nił
w ojna,
w olność
P o m im o olbrzym ich usług, Kościuszko pozosta­
wał wciąż w randze pułkow nika. Nie u p o m in a ł się
o wyższą, gdyż walczył dla idei, nie dla nagrody...
Lecz gdy przystąpiono do nagradzania zasłużo ­
nych, otrzym ał patent na generała brygady, z ośw iad­
czeniem
wysokiego
uzn an ia
dla
długich,
wiernych
i cennych wielce zasług. O trzym ał prócz tego i żołd
pięcioletni, i kaw ał wielki ziem i.
Lecz pieniędzy
skarb am erykański
od nich procent.
tych
nie otrzym ał zaraz, gdyż
pustym był, m iał tylko pobierać
W r. 1784 opuścił A merykę, by wracać do O j­
czyzny... O puszczał ją przejęty now em i ideam i, a m a ­
rzeniem jego było zaszczepić je w O jczyźnie...
V.
W racał Kościuszko
granicznie...
do
Polski stęskniony b e z­
O trzym yw ał z niej wieści od przyjaciół,
wiedział, co się w kraju działo, jak i to, że uk o c h a ­
na Ludw ika Sosnowska wyszła za m ąż za ks. L u ­
bom irskiego.
W racał teraz do rodzinnych Siechnow icz, gdyż
szwagrowi jego udało się uratow ać część ich dla
n iego... M ógł osiąść na w łasnym zagonie i ją ć się pra­
cy na roli. U bogie to było gospodarstwo. U czuwać
się daw ał dotkliwie brak wielu rzeczy, lecz dla przy­
16
wykłego
do
w ielu
n iew ygód
żołnierza
wystarczało
to, co było. Energicznie zabrał się do pracy koło ro­
li, upraw iając ją starannie, a jednocześnie w czyn
w prowadzał idee, wywiezione z Am eryki. Ulżył znacz­
nie p od danym sw oim w pańszczyźnie, a naw et znacz­
ną część ich zw olnił od niej zupełnie.
Przynosiło to m u znaczny uszczerbek w gospo­
darstwie, dochody jego zm niejszyły się tak znacznie,
że, ażeby związać koniec z końcem , m usiał pożyczać
na wszystkie strony.
Lecz nie zrażało go to b ynajm niej.
był zasadzie, że słowo „p odd an y" w inno
klęte w ośw ieconych narodach.
W iernym
być prze­
T rudność sytuacji jego zwiększało jeszcze i to,
że z Am eryki nie dochodziła go ani je d n a rata z n a ­
leżnych procentów.
Przywykły do niedostatku na w ojnie, generał
daw ał j ed nak sobie radę, zwłaszcza, że otaczali go
wkoło ludzie nader dla niego życzliwi.
Szczególnie m iłym był dla niego sąsiad, M ichał
Z a leski, wojski W . Ks. Lit., którego szczęśliwe poży ­
cie m ałżeńskie podsuw ało m u myśl ożenienia się.
Ż ycie nader pracowite, a przytem w znacznym
stopniu i towarzyskie,
nie przeszkadzało
m u w śle­
dzeniu wypadków , rozgrywających się w czasie ow ym
w Polsce.
Rozbiór ziem
polskich
był
p o tężn y m
ciosem ,
pod którego w rażeniem budzić się zaczął naród cały
z odrętw ienia, przem yśliwać o sposobach zaradzenia
17
złem u, o w yrw aniu się z pod obcej, tak zgubnej
opieki. Pojaw ił się cały szereg broszur, rzucają­
cych nowe m yśli, rozjaśniających horyzont, w prow a­
dzających now e nieznane teorje i zasady.
Zaczęto się zastanaw iać
bieżenia złem u,
n ad
nad sposobam i zapo­
ratow aniem
Ojczyzny, i w yni­
kiem tych wszystkich narad było zw ołanie w r. 1788
olbrzym iego sejm u czteroletniego, który plany reform
m iał opracować.
Je d n y m z pierwszych czynów sejm ujących było
ustanow ienie silnej, 100,000 arm ji, pizyczem na d o ­
w ódców p ow ołani być m ieli ludzie, zn an i ju ż ze
swej działalności bojowej.
W ich liczbie był Kościuszko.
W staw iali się za nim posłowie sejm ujący, wsta­
wiała się do króla i ks. L ubom irska, daw na Ludw ika
Sosnowska.
Pow ierzono m u dow ództw o dywizji, stojącej we
W ło cław ku, a następnie przeniesiono go na
W o ły ń.
Tam , przebyw ając w m iasteczku M ięd zy b o żu ,
zako chał się po raz wtóry.
Tym razem była to
m ło da , zaledw ie ośm nastoletnia, T eklunia Żurow ska.
I tym razem spotkała go od m ow a ze strony ojca,
któ ry choć do karm azynów nie należał, uw ażał ge­
nerała brygady za niedostateczną partję dla córki
swojej. Ze zranionem sercem wyjechał Kościuszko
z M iędzyboża, by nieść dalej służbę Ojczyźnie.
VI.
Polska
18
przeżywała
wtedy chwile dziwne.
Po
d n iach szału, po d niach rozpusty, przyszło na n ią
o p a m iętan ie i jakiś żal pokutn y, przyczem gorączko­
wo starano się napraw ić wszystko, co tyle lat zepsuć
zdołało. Energicznie zabrali się gorliwi patrjoci do
napraw iania
praw em ,
u p ad ku .
złego, przyczem
m ające
ratować
uchw alano
naród
od
U dzielono rozległych praw
prawo
za
ostatecznego
m ieszczanom ,
przyczem zrów nano ich prawie ze szlachtą, troszczo­
no się o oświatę, pow iększono liczbę wojska, wreszcie
w d n iu 3 m aja 1791 r. ogłoszono przew spaniały akt
konstytucji, tak liberalnej, że i obecnie niejeden na­
ród m ógłby się nią poszczycić!
Ja k b y jakiś prąd ożywczy przebiegł przez naród
cały. O dżył, i z zapałem garnął się do pracy nad
odrodzeniem Ojczyzny, czując, że dla niej now e n a ­
stają dnie.
Lecz krótkie były chwile radości o g ó lnej... J a k
wstrętne gady, wypeizłe z ukrycia, zn ale źli się o h y d ­
ni m agnaci, którym nie w sm ak były wolności, gło ­
szone przez konstytucję, i którzy niby w obronie
zagrożonej rzekom o przez n ią wolności szlacheckiej,
udali się o p om o c do rozpustnej carycy Katarzyny
II, gnębiącej niew olą swój własny naród.
Ta tylko na to czekała.
Stając po stronie zaw iązanej przez nikczem ­
nych m ag n atów konfederacji Targowickiej, wypowie­
działa w r. 1792 w ojnę Polsce, poczem wojska m os­
kiew skie wkroczyły do Rzeczpospolitej.
Lecz Kościuszko czuw ał na granicy.
W ydał
19
n a ty c h m iastowo zarządzenia, m ające na celu o b ronę
zagrożonych ziem,, d o p ó ki nie przybył m ian o w an y
naczelnym w odzem m łody i dzielny, choć niedośw iad­
czony, ks. Jó z e f Poniatowski.
W alk a była nierów ną, gdyż wojska moskiewskie
przewyższały znacznie wojska polskie, m im o to je d ­
n ak staczano, dzięki
dośw iadczeniu
bojow em u Koś­
ciuszki, bitwy zwycięskie z wrogiem .
Tak było pod Zie leńcam i, tak było pod D u b ie n k ą.
Próżne je d n a k były wysiłki, próżne m m ęstwo
wojska.
W o jn a była przegraną, gdyż i królow i
i radzie w ojennej zbrakło ducha do dalszego prow a­
dzenia zapasów .
Ulegając rozkazom
nikczem nej konfederacji
bratanka,
ks. Jó ze fa
carycy,
przystąpił
targowickiej,
Poniatow skiego,
on
do
m im o b łagań
m im o
próśb
i gróźb wojska i gorących patrjotów.
Polskę zajęły wojska m oskiewskie, a rządzić nią
zaczął am basado r m oskiewski.
Nie m ogli zdzierżyć tej hańby oficerowie polscy,
tłu m n ie podaw ać się zaczęli do dym isji, a w liczbie
ich znalazł się i Kościuszko.
Z nów znalazł się w biedzie, znów na tułaczce
zagranicą, a je d ne m gorącem p rag n ie n ie m jego było,
by znów m ógł walczyć za Ojczyznę.
Chwila taka nadeszła n ie b aw e m .
VII.
P o m im o zwycięstwa Targowicy i Rosji, p o m im o ,
iż w Polsce zapanow ały rządy m o skiewskie, wśród
20
zacnych patrjotów nie wygasła m y śl zdobycia n ie ­
p o d ległości O jczyźnie za wszelką cenę.
Tylko działalność swoją przenieśli oni za g ra n i­
cę, do Lipska i D rezna, gdzie osiedli twórcy konsty­
tucji 3 m aja,
innych
Ignacy Potocki,
osób,
i
gorączkow ą
H ug o K ołłątaj i wiele
prow adzili
zdobyciem n ie p o d ległości Ojczyźnie.
N adzieje swoje opierali na Francji,
pracę
nad
która właś­
nie wtedy, zrzuciwszy jarzm o uciskających ją tyra­
nów , ogłosiła Rzeczpospolitę, osadzając króla swego
Ludw ika XVI w w ięzieniu. O burzyło to przeciw Francji
innych m onarchów , i ci wypow iedzieli jej w ojnę,
rzucając zastępy wojsk swoich na jej granice.
O d jednej też tylko Francji m ogła spodztewać
się p o m o cy
walcząca o w olność swoją P olska, i do
Paryża pod ążył Tadeusz Kościuszko, ażeby z rządem
rew olucyjnym naw iązać rokow ania i zażąd ać od nie­
go pom ocy.
Lecz trafił na najstraszniejsze orgje terroryzmu,
gdy króla staw iono przed sąde m i skazano na śmierć,
gdy cały naród m usiał stanąć do walki z uderzają­
cym i na granicę Francji olbrzym iem i w ojskam i ko­
a licji. Kościuszko, nienaw idzący terroru, zrozum iał, że
na p o m o c Francji rachow ać nie m o żn a, i po krót­
kim pobycie w Paryżu wrócił do Lipska.
T ym czasem z kraju nadchodziły coraz to nowe
w iadom ości. W W arszawie utw orzono związek tajem ny,
który m iał ratow ać Polskę od drugiego rozbioru, wy­
m uszon eg o przem ocą przez m oskali w G rodnie.
21
Spisek rósł, potężn iał, coraz szersze zataczając
koła, aż wreszcie zdecydow ano się obrać N aczelnika,
któryby w ojska polskie do boju poprow adził.
Je d n o m y ś ln y wybór pad ł na Kościuszkę.
Ciężkie to było zadanie, przewyższające znacz­
nie siły przeciętnego człowieka, lecz Kościuszko p o ­
tęg ą ro zum u i woli przerastał wielu.
Przyjął
je,
dla
m iłości
ukochanej
Ojczyzny,
i w net energicznie zabrał się do dzieła.
O pracow ał cały plan działania wspólnie z Igna­
cym Potockim i H u g o n e m K ołłątajem , i po wszyst­
kich ziem iach Rzeczpospolitej rozesłał instrukcję, co
do grom ad zen ia sił zbrojnych.
N alegano na niego, ażeby przyspieszył chwilę
w ybuchu, lecz odrzekł odm ow nie, uw ażając, że nie
nadszedł czas
czynu.
W yjechał na czas pew ien do
W łoch, by nie zwracać
uw agi trapiących
gów m oskiewskich,
gdy wrócił do Drezna, cze­
kały
ju ż
na
ciach, jakich
niego
a
wieści
o
go szpie­
straszliwych n a d u ży ­
dopuszczał się am b asad o r
m oskiewski
Igelstróm w W arszawie. Zjawili się tam i wysłańcy
z W arszawy, błagający go na klęczkach, by przystąpił
do działania.
W a h a ł się jeszcze, gdy naraz przyszła
wieść, że brygadjer M adaliński, obaw iając się rozbro­
jenia oddziału przez M oskali, ruszył całą siłą z O s ­
trołęki, kierując się do K rakow a.
D łużej nam yślać się nie m o żn a było.
Kościuszko wyjechał p otaje m nie i w drugiej p o ło ­
22
wie m arca 1794 r. przybył do Krakowa, skąd d o p ie ­
ro co wyruszyła załoga m oskiew ska.
W d n iu 24 m arca, na rynku krakow skim , o b ­
staw ionym przez w ojska polskie, zebrały się tłu m y
ludzi, a na środek wystąpił otoczony sk rom n ym or­
szakiem N aczelnik Kościuszko, i złożył uroczystą
przysięgę, że do ostatniej kropli krwi w alczyć będzie
za w olność Ojczyzny.
Chwila była uroczysta.
Boć przecież przez tą
przysięgę stawał się on rów nym królom , a nawet
i przewyższał ich, gdyż z woli całego n arodu brał
w n im władzę najw yższą, władzę, która m ę k ą i cier­
pieniem dla niego być m iała.
I w net po całej Polsce pobiegła wieść o te rn,
wieść, b udząca w sercach nadzieje, że m oże zaświta
dla wszystkich przejasna zorza w olności.
Rozesłał Kościuszko po całym kraju wezwania
do broni, a na zew jego podążyły tłum y, a pierwsze
miejsce wśród nich trzym ali włościanie, uciskani do
tego czasu, prześladow ani,
lecz
gorąco m iłujący tę
macierz swoją — Polskę.
Chwytali za broń, do której przyzwyczajeni byli,
za ostre kosy, na sztorc obsadzone, i tworząc silne
oddziały, ściągali pod sztandary N aczelnika.
W nie długim czasie ruszyły do boju zastępy
polskie. Na polach Racławic w dn iu 4 kw ietnia otrzy­
m ały chrzest krwawy, a zastępy m oskiew skie pierz­
chały przed nim i w p o płochu.
O dznaczyły się szczególnie w tej walce oddziały
23
kosynie rów
krakowskich.
Je d e n
z
nich
W o jc iech
Bartosz, ze wsi Rzędowic pod K rakow em , zdobył
arm aty i za to otrzym ał od N aczelnika nazwisko
B artłom ieja G łow ackiego i rangę chorążego.
R adosn em echem
stwie tem po całej
z uśpienia,
na
załogi
rozeszła się wieść o zwycię­
Polsce.
N aród cały porw ał się
a w W arszawie i W iln ie
m oskiewskie,
lud
i wyrznąwszy je,
rzucił się
n ie d o b it­
ków zm usił do ucieczki.
N aczelnik tym czasem zajął się form ow aniem
i ćw iczeniem nowych sił zbrojnych.
W id ząc
zapał i m ężne
stawanie
ludu,
ogłosił
we wsi P ołańcu uniwersał, którym głosił ludowi
w łościańskiem u w olność i rów ność z inn y m i sta­
n a m i.
Pracował niezm ordow anie, coraz nowe
szając
rozkazy, a tym czasem zbierała
o gła­
się nad nim
groźna burza.
M o skale zbierali coraz większe siły, a gdy przy­
szły im na p o m o c wojska pruskie, wyruszyli przeciw
n ie m u .
W d n iu 6 czerwca przyszło do zaciętej bitwy
p o d Szczekocinam i, przyczem wojska polskie rozbite
zostały, Kościuszko zaś ranny.
M im o to je d n a k nie stracił
rozproszone oddziały, p odążył
której ściągały również i wojska
L ud no ść stolicy, w sław iona
ducha, i zebrawszy
do W arszawy, ku
nieprzyjacielskie.
m ę żn y m wyparciem
m oskali w dn iu 17 kw ietnia, dzielnie szykowała się
do obrony,
m ocą.
24
pew na,
że Kościuszko p o d ąży jej z p o ­
Zaczęło się długie oblężenie. O d p ieran o atak za
a atakiem , aż wreszcie nieprzyjaciel, po ostatnim wy­
siłku, po straszliwym szturm ie, gdy otrzym ał wieści,
że
w ziem iach jego wszczęło się pow stanie, w dniu
6 września cofnął się.
O d e tch n ęła z ulgą
że jest w o lną
ciuszkę,
od
lecz on,
stolica,
oblężenia.
dowiedziawszy
C hciano
skrom ny jak zawsze,
uczcić
się,
Koś­
wiedząc d o ­
b rze, że jeszcze ciężkie i trudne zadania go czekają,
uchylił się od tego.
I rzeczywiście,
sytuacja
nie
była
tak
dobrą,
jak się ludziom wydaw ało. Z Litwy i Rusi do ch o ­
dziły wieści niezbyt p o m y ślne — działające tam woj­
ska polskie rozbite zostały, a silne wojska m oskiew ­
skie szykowały się do pocho d u na stolicę.
A żeby przeszkodzić im w tem , Kościuszko p o­
dąży ł na ich spotkanie.
W d niu 10 p aźd ziernika
bitwy
pod
M aciejow icam i.
przyszło
A rm ja
do krwawej
polska
czebnie silniejszego wroga p obitą została.
przez li­
Kościusz­
ko raniony ciężko i wzięty do niewoli.
Radość stolicy zm ie niła się w sm utek,
w iedziano
dobrze,
iż wraz z w zięciem
gdyż
do niewoli
Kościuszki up ad ła sprawa wolności narodu.
Na miejsce jego w odzem m ian o w an y został
Tom asz W awrzecki, człowiek zacny i gorący patrjota,
lecz żaden wódz.
Silna arm ja m oskiew ska pod w odzą Suworowa
podeszła
do
W arszawy i po zaciętym boju zdobyła
25
przedm ieście Pragę, przyczem wszyscy m ieszkańcy
jej, bez różnicy, wyrżnięci zostali.
W ojska polskie wycofały się ze stolicy, a w krótce
p otem pod R adoszkow icam i broń złożyły.
Polska stała się łu p em tryum fujących zdobyw ­
ców.
D o k o n a n o ostatniego podziału jej, a im ię jej
w ym azane zostało z rzędu m ocarstw świata.
O statni król, Stanisław A ug ust Poniatow ski,
wywieziony został do G rodna, a następnie do Pe­
tersburga, gdzie zm arł w niew oli.
VIII.
R annego ciężko
Kościuszkę w ieziono spiesznie
do Petersburga, gdzie
na
rozkaz carycy Katarzyny
osadzono go w fortecy, a następnie pod silną strażą
osadzono w je d ny m z pałaców carskich.
Ciężko
gdy
płynęły
mu
dni w niewoli,
w iedział o straszliw ym
czyznę.
losie,
jaki
zwłaszcza
spotkał O j­
Tak upłynęły dwa lata, gdy naraz dzw ony
cerkiewne zwiastowały m u o śmierci carycy Katarzy­
ny, która m ogła wywołać zm ian ę w jego losie.
N astępca jej, car Paweł 1, który był pełen czci
dla polskiego bohatera, prawie, że zaraz po jej
śmierci ud ał się do więzienia, by zwiastować m u
w o ln o ś ć !
Kościuszko
przyjął ją z w dzięcznością, lecz jak
zawsze, m yśląc więcej o innych, niż o sobie,
obdarow anie
w olnością
prosił
wszystkich je ńców polskich.
U stąpił car prośbom jego, a następnie obdaro ­
26
wawszy go sowicie, pozw olił udać
się do A m ery ki,.
która m u drugą O jczyzną była.
Przez Szwecję i A nglję, w itany
wszędzie przez
tłum y ludzi, ja k tryum fator, p odążył Kościuszko do
Am eryki, gdzie go niem nie j gorące przyjęcie cze­
kało.
Zam ieszkał tam , lecząc rany, w spokoju i ciszy,
nasłuchiw ał
je d n a k
bacznie wieści, płynących z O j­
czyzny. A dziw ne one były.
O to we Francji, walczącej bohatersko o wol­
ność swoją prawie ż e z całą Europą, powstały z incjatywy gorących patrjotów zastępy polskie, zwane
legjonam i, pod
w odzą
D ąbrow skiego, m ające przez
Austrję podążyć do Polski.
W ieść ta zelektryzowała
Kościuszkę.
Czekał
tylko w ezw anią, a gdy przyszło, ozdrowiał nagle ka­
leki bohater, i nie
uprzedzając
nikogo
p odążył do
Francji, by walczyć dalej o w olność Polski.
Nie chcąc być niczem
zw iązanym wobec cara,
odesłał wszystkie dary jego, za co tenże w gniew ie
wydał rozkaz aresztow ania go, gdy tylko na ziem iach,
należących do Moskwy, stanie.
Ow acyjnie witały przybyw ającego bohatera rząd
i lud francuski.
Z ajął się on gorąco
sprawą
legjonów , prow a­
dząc narady z dow ódcam i ich, i rządem francuskim ,
lecz gdy przekonał
się, że p ow od u ją nim i tylko za­
m iary egoistyczne, że nie chcą oni, a zwłaszcza d ą ­
żący
usilnie
do władzy,
a m b itn y
w ódz,
Bonaparte, dać stanowczych gw arancji
N apoleon
co do odbu-
27
d owy
Polski,
wszelkie
ryżem .
znie ch ęcił się do tego, i porzuciwszy
sprawy,
osiadł
w cichej
wiosce
pod
Pa­
N ie u fn o ść Kościuszki do N apoleona B onaparte
rosła, i z czasem okazało się, że m iała zupełnie
słuszne
podstawy.
On,
poświęcił wszystko,
który dla
dobra Ojczyzny
który poza nią nic więcej w ży ­
ciu nie widział, przeczuł, iż sięgać on będzie chciwą
ręką po władzę, i że w tym nie pow strzym ają go ż a ­
dne przeszkody, a zwłaszcza wzgląd na interesy
i uczucia narodow e polaków .
Przew idyw ania te nie zaw iodły go.
L e g jo n y polskie w bohaterski
sposób walczyły
za sprawę francuską, ożyw ione nadzieją, że walczą
za sprawę swoją, że wraz z francuzam i wejdą do
ziem i
polskiej,, by uw olnić
wrogów.
ją od
ciem iężących
ją
N apoleon B onaparte obiecywał, lecz obie­
tnic swoich nie chciał poprzeć ża d n ą gw arancją.
Aż wreszcie, gdy przyszedł do władzy naczel­
nej, jako pierwszy konsul, gdy zawarł przymierza
ze spraw cam i rozbioru Polski, zrozum iał łacno, że
zbyt k o m p ro m itu jąc e m dla niego będzie to w ojsko
id e a listów, liczących na o d budow anie Ojczyzny, na
odebranie przy jego pom o cy ziem i Ojczystej, zab ra­
nej przez obecnych jego sprzym ierzeńców.
I
p o stano w ił pozbyć się ich.
W tym celu w
słał ich na d aleką wyspę am erykańską, San D o m in ­
go, by uśm ierzali
28
tam
b u n t m urzynów , walczących
o wolność, by wyginęli tam od ż ó łtej febry i w walce
z w rogiem .
To wszystko przewidział Kościuszko, gdy zaś
głos jego, ostrzegający rod a k ó w, przebrzm iał bez
echa, gdy poznał, że zapału ich pow strzym ać nie
zdoła, zaprzyjaźniwszy
się z dw o m a zacnym i szwaj­
carami, braćm i Zeltneram i, zam ieszkał u nich w wiosce
Berville pod Paryżem .
Lecz nie d a n e m było, by m ógł przebywać tam
spokojnie. N apoleon Bonaparte, pchany żądzą zdoby­
czy, zwrócił znów oręż swój
na Rustrję, w spo m ag a­
ną przez Rosję, a następnie na Prusy.
Pokonał ich.
Lecz przytem p ostanow ił w yko­
rzystać m iłość dla Ojczyzny P o laków i zapał ich b o­
jowy... O głosił odezwę p ło m ie n n ą, wzyw ającą naród
polski do broni, rozrzucił ją w tysiącach e g ze m p la­
rzy po kraju, a przytem n ad uży ł im ie n ia Kościuszki,
nadużył m iłości i zaufania,
jakie m tenże cieszył się
wśród narodu.
Zwracał się do u m iłow an eg o wodza narodu
z propozycją, by stanął na czele zastępów polskich,
by ogłosił wezwanie do narodu.
Lecz
Kościuszko
nie dow ierzał ju ż zwycięskie­
m u wodzowi, nie m iał do niego z a u fa n ia , i zażąd ał
gwarancji,
któreby trwałość tym obie tn ico m zapew ­
niły.
N apoleon nie chciał ich dać, Kościuszko więc
odpow iedział odm ow nie, przeczuw ając, że pociągnie
to za sobą tylko próżne ofiary.
N adużyto wtedy im ienia jego, głosząc w odez­
29
w ach, że wkrótce zjawi się i sam Kościuszko, by
stanąw szy na czele zastępów, uderzyć wraz z Francją
na wroga. Zap ał ogarnął naród cały. Tysiące zacią­
gały się pod sztandary, a ofiary składano olbrzym ie.
C óż m ia ł w tym w ypadku czynić Kościuszko?...
N ie m ógł zaprotestow ać
przeciw te m u , gdyż żad n e
pism o ani polskie, ani zagraniczne protestu jego by
nie zam ieściło.
Zresztą w schronieniu sw ojem
w Berville otoczony był tak znaczną liczbą szpiegów,
którzy każdy krok jego śledzili, że najm niejsze n a ­
wet usiłow anie w tym kierunku byłyby d are m ne m i.
Chciał wyjechać do Szwajcarji, lecz nie chciano
m u dać paszportu.
Siedział więc na wsi, zajm u jąc się upraw ą ogród ­
ka, tokarstw em
i w yrabianiem
chodaków
drew nia­
nych.
A tym czasem N apoleon B onaparte z ziem od e ­
branych Prusom
utworzył Księstwo W arszawskie,
m ające tylko pozory sam odzielności, a w rzeczywis­
tości zupełnie zależne od Francji.
N aród cały ofiarnie niósł N apoleonow i i krew
swoją i m ienie, a on m ężne pułki polskie rozsyłał na
wszystkie strony, by
zm uszały
walczyły za jego
do uległości walczących
hiszpanów ,
by
na
polach
sprawę,
by
o w olność swoją
A ustrji zwycięstwo
na
jego przechylali stronę.
Aż
wreszcie
przyszedł
kres
potędze
ona. W r. 1812 wystąpił on z w ojną
30
N apole­
przeciw
Rosji
i wyruszył w pochód przeciw niej z o lb rzym ią arm ją,
w której było 100,000 polaków .
W o jn a
Z wielkiej
ta
zak o ńczyła
się
arm ji
N a p o leona
pozostała
n iedobitków — reszta
rach Rosji.
straszliwą
tylko
w yginęła w śnież nych
Stopniow o jeden
klęską.
g a rść
obsza­
za drugim opuszczać
go zaczęli sprzym ierzeńcy, jed ni tylko polacy pozosta­
li do końca wierni przysiędze i honorow i, które wódz
ich, m ężn y ks. Jó z e f Poniatow ski, przypieczętował
śm iercią w nurtach Elstery, po straszliwej bitwie pod
Lipskiem .
Sprzym ierzeni przeciwko N apoleonow i
m onarchow ie Austrji, Prus i Rosji p o k o n a li go wreszcie
pod m u ra m i Paryża i zajęli stolicę.
W tedy car A leksander I p rzy p o m n iał sobie Koś­
ciuszkę i wysłał do niego oficerów p o lskich.
W zruszyło to Kościuszkę.
sługą
narodu,
wiedząc
dobrze,
A czując się zawsze
że służba jego dla
O jczyzny tylko ze śm iercią ustać m oże, ud ał się do
Paryża i carowi Aleksandrow i przedstaw ił swą prośbę
o o d b ud ow an ie Polski.
się
Pokonawszy N apoleona, m onarchow ie zebrali
na kongres w W ie d n iu , gdzie nad podziałem
zdobyczy radzić zaczęli.
Na wezwanie cara A leksandra p odążył tam
i Kościuszko m im o sędziwego w ieku. C hciał go
zjednać sobie car Aleksander, czynił przeróżne obiet­
nice, lecz Kościuszko błagał o je dno , by Polska o d ­
b ud o w an ą była w daw nych swoich granicach, by
31
przyłączoną do niej została Litwa, by odzyskała swój
byt sam odzielny.
Prędko bardzo przekonał się, że łudzono go,
że Polska służyć ma tyjko dla w zm ocnienia potęgi
cara A leksandra, że ze skrawka jej utworzone Kró­
lestwo Polskie pod przem ocą Rosji pozostawać
będzie.
Rozgoryczony te m , wyjechał z W iednia, i po
parom iesięcznej podróży osiadł w m ieście Solurze,
w Szwajcarji, u swego przyjaciela Zeltnera, spędza­
jąc czas na pracy i uczynkach dobroczynnych.
Aż przyszedł wreszcie r. 1817. W dniu 1 paź­
dziernika w yczerpane siły sędziwego starca odm ó­
wiły posłuszeństw a i zapadł w śm iertelną chorobę.
Przy jego łożu nie było żadnego polaka, któryby mu
oczy zam knął.
Zmarł w dniu 15 października, a ostatnie słowa
jego Polsce pośw ięcone były.
Z jej imieniem na
ustach skonał.
Zwłoki jego, pogrzebane zrazu na cm entarzu
miejscowym, przewieziono następnie do Krakowa,
gdzie pogrzebano je na Wawelu, w grobach kró­
lewskich.
Naród cały usypał mu olbrzymi pom nik
pod Krakowem, pod postacią kopca, lecz inny, daleko
trwalszy pom nik, pozostawił on w sercach narodu,
gdzie wiecznie, dopóki Polska istnieć będzie, trwać
będzie.
W o je w ó d zk a B ib lio te k a
P u b licz n a w O polu
CM 313448
000-313448-00-0
Druk. W. S. UNGER, Warszawa, Wspólna 24.

Podobne dokumenty