Tadeusz Kościuszko
Transkrypt
Tadeusz Kościuszko
Pamiątki polskie N r. 7. Tadeusz Kościuszko O PRA CO W AŁ Edmund J ezierski W A RSZAW A 1917 NAKŁADEM KS I ĘGA R NI 1. RZEPECKIEGO KRAKOWSKIE PRZEDMIEŚCIE 1. 313448 Gepr. u. freig. Pressem. W a r s , d. 2UX.1917. T . N° 7296 Dr.K° 40. Druk W. S. Unger, Wspólna 24. I. D ziwne a zarazem i straszne chwile przeżywała R zeczpospolita Polska w p ołow ie XVIII wiek u. Po la tach pełnych chwały i sławy bojowej, gdy szlachcic, ja k m ów iono, rodził się tylko do konia i szabli, ży wot swój cały na w alkach z w rogiem spędzał, a śmierć na łożu, nie w po!u, nie, we wrzawie bitewnej, za h a ń b ę uw ażał, — nadeszły inne czasy. W m iarę wzrostu dobrobytu, a jednocześnie i swawoli re p u b lik ańsk iej, rosła zniew ieściałość, rosło zam iło w an ie w zbytkach. Szlachcic p o ls k i— rycerz— obrońca w iary i Ojczyzny stawał się powoli niewieściuchem , b u tn y m tylko na sejm iku, na zjeździe, lecz za to un ik ając y m wszelkiej walki z w rogiem , wszel kiego trudu bojow ego. Z dało się, że ze śm iercią Sobieskiego, ostatniego króia-rycerza, po objęciu w ładzy przez rozpustnego Sasa, o d m ie n iła się natura narodu. D uch rycerski uleciał bez śladu, i bez oporu p o d d a w a n o się opiece fałszywych przyjaciół — sąsiadów , którzy z radością patrzeli na rozkład, pan ujący w Polsce, i czekali, rychło owoc z ich siewu zdradzieckiego dojrzeje, by go zerwać m ogli. W pijackim szale, w porywie jakiejś n iep o ha m ow anej chęci używ ania i zabawy, szalała szlachta, 3 w ykrzykując: „Za p a sa ”. króla Sasa jedz, pij i popuszczaj I nie zw ażano na to, ż e wojska wraże coraz głęb iej w kraj się zapuszczały, że chciwe szpony są siadów w yciągały się po coraz łatwiejszą zdobycz. Co tam ?. Po nas niech cały świat u m rze, byle tylko n a m było dobrze, bylebyśm y tylko uży li?. Na szczęście nie wszystka szlachta była tego zd ania. Tych zgubnych haseł trzym ali się najw ię cej m agnaci, oraz ci, którzy się wieszali. Po cichych, u pańskich klam ek spokojnych dworkach, poło żonych zd a ła od h ała śliwych m iast i rezydencji p a ń skich, zgoła inny obyczai panow ał. S p o k o jn ie tam p ły nęło życie i zbożnie, m yślano tylko o pracy, z n a bożeństw em p ie lęg n ując stare, pradziadów jeszcze obyczaje. W tak im właśnie dworku szlacheckim , w w oje wództwie brzeskiem p ołożonym , a zw anym Maraczowszczyzną, przyszedł na świat jeden z największych i najczcigodniejszych b o h aterów nietylko Polski, lecz świata całego. Andrzej Tadeusz B onaw entura Kościuszko, uro dził się w dniu 4 lutego 1746 r. z ojca L udw ika T ad e usza, m iecznika w ojew ództwa brzeskiego, i m a tk i Tekli z Ratom skich. Ród, z którego się wywodził, nie był rd ze nnie p o lskim. Praszczur jego był białorusinem , pozosta jącym w służbia sekretarskiej u wielkiego księcia litewskiego, A leksandra; w chwili wielkiego bratania się dwóch narodów, litewskiego z polskim , przybrał 4 herb Roch III, za zasługi zaś w służ bie położone o trzym ał wieś Siechnow icze, od której ród cały przy brał nazw isko Siechnow ickich, z dodatk iem od zdro bniałego im ie nia jego, K onstanty — Kościuszko. Z biegiem czasu ród ten sp o lonizow ał się z u pełnie, przyjął katolicyzm i rozm nożył się znacz nie. Rodzic Tadeusza Kościuszki był m ężem zacnym , zab ie gliwym, a jednocześnie chętnie pośw ięcającym swój czas służbie ojczystej. O prócz godności m iecz n ika, m iał rangę pułkow nika wojsk Je g o Królewskiej Mości, coprawda b ędącą czczym tytułem tylko w cza sach, gdy obierany T rybunału zaufania. o w ojnie bywał nikt nie m yślał. Prócz tego przez w spółpow ietników swoich do G łów nego, co było dow odem wielkiego W takiej atm osferze, wśród rodzeństwa, składa jącego się z dwóch sióstr i brata, wzrastał m ały Ta deusz. N auki początkow e pobierał w d o m u , poczem ojciec posłał go wraz z bratem , starszym od nie g o , do szkoły o. pijarów w Lubieszowie na Polesiu. Były to czasy, gdy do znajd ującego się w u p a d ku szkolnictwa polskiego, nowe reformy wprowadzać zaczął jeden z najświatlejszych nauczycieli, ch lu b ą narodu będący, ks. Szym on Konarski, pijar. wota też, że szkoły, pod Nie dzi opieką zako nu tego p ozo stające, przodow ały in ny m , że rodzice, którzy prag nęli, by dzieci ich jakąkolw iek korzyść z n au k i o d niosły, do szkół tych je oddaw ali. Te względy również skłoniły i im ć p an a L ud w i 5 ka T adeusza Kościuszkę do um ieszczenia synów w tej szkole, choć m ia ł inną, znacznie bliższą, gdyż w Brześciu, przy k o llegjum o. je zu itów. Lecz szkoły jezuickie w czasach owych znaj dow ały się w stanie up ad ku , nauk i w nich nie p o sunęły się naprzód ani na krok, i polegały na schoIastycznem uczen iu się łaciny i wym owy, z p o m in ię ciem zu p e łn e m n a u k świeckich, które przed wrażliwą duszą m łodzieży nowe otwierały horyzonty. Inaczej było u pijarów. Nie zaniedbyw ano i tam łaciny, gdyż stanowiła ona wtedy rodzaj języ ka m iędzynarodow ego, bez którego, zwłaszcza szlach cic, nigdzie uczyć się nie m ógł, lecz i w znacznym stopniu uw zglę d n ia n o i inne działy nauki, szczegól nie zaś przyrodnicze, historyczne i m atem atyczne. W czasie pobytu w tej szkole braci K ościusz ków raził cios dotkiwy. U m arł im ojciec, um arł w przeddzień spełnienia się je dneg o z najgorętszych m arzeń życia jego — o d ku pie n ia nowicz i zam ieszkania w nich rodzinnych Siech- na stałe. ju ż było załatw ione, akty spisane, W szystko lecz zbrakło pie niędzy na pokrycie całej należności, m usiał zapoży czyć się u wdowy po kapitanie Berencie’, wypusz czając jej w zastaw w ym arzone Siechnow icze. Z m arł w czasie objazdu dzierżaw ionych folwar ków, i tylko zwłoki jego spoczęły w Siechnow ieckiej kaplicy, obok trum ien dziadów i pradziadów . Pozostała wdowa nie opuściła rąk bezradnie. Energicznie zakrzątnęła się koło pracy nad utrzym a 6 niem ro d zinnego zagona dla dzieci, i w niedługim cza sie, załatwiwszy p om y śln ie wszystkie sprawy, z M araczowszczyzną zw iązane, p rzeniosła się do Siechnowicz. Córki w yposażyła i w ydała za m ąż. Synam i też zajęła się gorąco po powrocie ich ze szkoły pijarskiej. Lecz kiedy starszem u, Józefow i, zdobyta tam nauk a wystarczała, i gdy rwał się on do peł nienia godności obyw atelskich, dających tylko czczy rozgłos, Tadeusz sięgał wyżej, p rag nął się uczyć d a lej, by zdobytą w iedzą m ódz służyć Ojczyźnie... II. A w Polsce wtedy dokonyw ały się przem iany. Po śm ierci A ug usta III Sasa na tronie polskim za pro tekcją carycy Katarzyny II zasiadł faworyt jej, S ta n i sław A ug ust Poniatow ski. Był to m o n archa wcale nie rycerskiego ducha, niegodny następca Chrobrych, Jag ie łłów , Batorego i Sobieskiego, lecz za to ro zum ny, wykształcony, gładki, a nadewszystko ro zum ie ją cy dobrze, że oświata jest je d n ą z najw ażniejszych podstaw potęgi narodu. I oto przy zaprzysięganiu um ow y z n arodem , pactów conw entów , przyrzekł król uroczyście u fu n dow anie szkoły wojskowej dla m łodzieży szlacheckiej, szkołą kadetów nazw anej. D otrzym ał król słowa. chlubę p an o w an iu jego Stworzył szkołę, która przyniosła i narodow i wielu sław nych m ężów dała. W ieść o szkole tej doszła i do cichego zakątka 7 litewskiego i m ło do ciany Tadeusz m arzyć zaczął o tern, by się do niej dostać, by zostać w poczet jej uczniów zaliczonym . Ze zaś i wtedy, pod ob nie jak i obecnie, potrzeb n ą była protekcja, uciekł się o nią do znajom eg o nieboszczyka ojca, Jó zefa Sosnowskiego, który właś nie wtedy z ch ud op ach ołk a coraz wyżej po drabinie dostojeństw piąć się zaczął, i przy jego p om o cy do szkoły kadeckiej się dostał. Z zap ałem zabrał się do n auki, chciwie zdoby w ając wiedzę. N ależał w korpusie do liczby n ajzd o l niejszych uczniów , a nazw isko jego wyryte na złotej w id niało tablicy. Za upór w nauce pozyskał od kolegów nazwis ko Szweda, nie zw ażał je d n a k na to, wytrwale d ą żąc naprzód. Nie przerwała m u n a u k wieść o śmierci matki* o raz konieczność wych. u re g ulow ania Nie zw ażając na skutki, interesów m a ją tk o dał bratu sw em u starszem u, Józefow i, p lenipotencję do zarządzania spraw am i m ajątkow em i. Było to olbrzym im b łędem , gdyż tenże, wielce zam iłow any w zabaw ach i życiu n ad stan, w nied ługim czasie doprow adził do ruiny piękny, pozostały po rodzicach, m ajątek. Ja k o dorosły m ężczyzna ukończył nauki Koś ciuszko, i z radością przyjął udzieloną m u przez króla jako je d n e m u z najzdolniejszych uczniów , zap o m o g ę na się. 8 wyjazd zagranicę, celem dalszego kształcenia Skłaniała go do tego chęć zdobyw ania wiedzy, by m ocen nią m óg ł jaknajkorzystniej służby swoje nieść Ojczyźnie... Gdyż p rag n ął jej służyć, pragnął gorąco, zwłasz cza gdy w idział J ą tak biedną, tak uciem iężo ną przez sąsiadów... Czuł się bezsilnym , by teraz ratow ać J ą , by przedsięwziąć cośkolwiek, celem wydźw ignięcia z prze paści, w ja k ą dzięki bezładow i się staczała... Chciał wrócić do niej m ocen zdobytą wiedzą, by wtedy całe służby swoje Je j o d d a ć... Ze szczupłym zasobem gotow izny udał się za granicę, i spędził tam lat cztery, biedując nieraz, gdyż i zap om oga królewska nieregularnie go d ocho dziła, i brat z przesyłką pieniędzy wcale się nie spieszył. Przez cały ten czas uczył się z zapałem , stud jując specjalnie i rysunki. inżynierję, artylerję, fortyfikację O bd arzon y um ysłem -wyższym, p o d o bnie ja k i inny w ódz znakom ity, N apoleon Bonaparte, prze widywał, że przyszłość wojen zależy od artylerji, że ona rozstrzygać będzie losy specjalnie się przykładał. bitw, i do nauki tej Nie kwapił się z pow rotem do kraju, choć serce ciągn ęło go tam , choć rwał się do O jczyzny duszą całą... Pow strzym ywały go. od tego straszliwe wieści, nad cho dzące z kraju. Sąsiednie m ocarstw a, Polski, z jej wyczerpania korzystając z słabości dzięki bezrządowi i brako wi silnej arm ji, p orozum iały się z sobą i postanow iły zbogacić się kosztem jej ziem . 9 Tak spełniony został pierwszy gwałt na żyw ym organizm ie w olnego narodu. Tak d o k o n a n y został pierwszy podział Polski. Z agranica z pogardą i lekcew ażeniem odzyw ała się o polakach, którzy w olności swej i niepodległości b ron ić nie u m ie li, a posłyszane o tem zdania ru m ie ńc e m wstydu paliły czoło Kościuszki. Ból go przejm ow ał n a m y ś l, że tak jest słabym , że nie m ocen jest bronić woli. I z tym większą O jczyzny od h ańb y i n ie zaciętością przykładał się do n auki, by prędzej m o żn o ść tę zdobyć, by m ódz służ by swe nieść Polsce, by m ód z walczyć o honor Je j i w olność. M inęły wreszcie cztery lata pobytu jego zagra nicą, gdy wyczerpały się wszelkie fundusze jego, król za p o m o g ę przysyłać przestał, a i brat nie n a d syłał pieniędzy. G dy bieda w oczy zaglądać mu zaczęła, wrócił do kraju. III. Powró t jego do O jczyzny nie należał do rados nych. Zastał wszędzie ruiny, zastał wszędzie gruzy, a przytem szalone orgje tych, którzy za judaszow skie srebrniki Polskę zaprzedali i do podziału ziem do puścili. Do ruiny również chyliła się i dziedzina ojcow ska, którą za jący. 10 zarządzał brat jego, doczesnem i godnościam i i za blichtrem tylko, użyciem się u g a n ia Pustka ogarnęła go wszędzie. Nie m ógł nawet m arzyć o te m , ażeby zdobytą w iedzą nieść służby O jczyźnie, gdyż Polska wtedy wojska prawie że nie m iała. T rudno było uw ażać za nie kilka pułków , trzym anych dla parady raczej, niż dla obrony Rzeczpospolitej. A i te, pozostając pod dow ództw em h e tm a n a , który p o m im o lat z pochw y dobył i o sztuce nie sędziwych, nie m iał pojęcia, pospołu bratobójczą prow adziły nigdy naw et żelaza w ojennej żadnego z m oskiew skim i p ułkam i w alkę z konfederatam i bar sk im i, tym i ostatnim i rycerzami Polski, którzy o Je j w olność w alczyli. W takiem wojsku Kościuszko nie m óg ł i nie chciał służyć. A przytym każdą rangę w tem wojsku kupić sobie należało, i to za drogie pieniądze, a na to środków nie m iał. Na roli gospodarzyć rów nież nie nie znał się na niej i nie m iał gdzie. N awet dach u nad głow ą m ógł, nie m iał, gdyż gdyż brat Józef, na żąd a n ie złożenia rachunków z zarządzania m ajątkie m , przedstawił je tak, że nie tylko, iż m u się nic nie należało, ale jeszcze prawie czterdzieści tysięcy złotych m ia ł dopłacić. Rad nie rad, choć bolało go to srodze, m usiał spór z bratem oddać pod rozpatrzenie osób trzecich, i tym czasem osiąść u krewnych, w Sław inku pod L ub lin em . go swój Z ciężkich opresji finansow ych ratował szwagier, Piotr Estko, człowiek zacny i uczynny. Przebywając w Sław inku, uw ażał za obow iązek odw iedzić zam ieszkałego w p ob liżu w ojew odę 11 s m oleńskiego, Jó ze fa Sosnowskiego, przyjaciela nie gdyś rodzica swego, a następnie protektora przy w stąpieniu do korpusu kadetów. U dał się tam , a przyjęty nader życzliwie, o d w iedziny swe ponaw iał coraz częściej. Przyczyną tego była p iękna w ojew odzianka, Ludw ika S osnow ska, do której afektem . zap ło nął Piękna je m n o śc ią. pierwszym, Mile upływ ały zako chany m chwile w prze p ię k n y m parku w Sosnowicy. rów no m ło do cian y m L udw ika odpow iedziała m u wza Ludwice, ja k U dzielał Kościuszko za i siostrze jej lekcji rysunków i języka francuskiego, co jeszcze bardziej p o m ag ało z b liżeniu się m łodych. Idylla snuła się czas pewien, gdy naraz nad z ak o ch an ą parą grom adzić się zaczęły chm ury. D o uszu Kościuszki dochodzić zaczęły wieści, że d u m n y w ojew oda, który wtedy ju ż po godność h e tm a n a polnego sięgał, zam yśla o w ydaniu córki za syna jed ne g o z m agnatów , ks. L ubom irskiego, od którego o lbrzym ie dobra wygrał w karty. Z ab o lało go to srodze. Czyż on, chudopachołek, bez m ajątku, bez tytułu, m óg ł sięgać po rękę córki d u m n e g o m agn ata?. S n u ł ju ż rozpaczne myśli o wykradzeniu u k o chanej, gdy naraz raził go grom dotkliwy... Do uszu w ojew ody córki, i oburzony tem doszła nakazał wieść żonie o miłości wywieść i ją i siostrę jej do odległych włości, a przybyłego z od- 12 w iedzinam i Kościuszkę przyjął tak, że tenże w roz paczy wrócił do d o m u . Do ciosu tego, nader b o lesnego, przyłączyły się i cierpienia nad n ie d o lą uciśnionej Ojczyzny. Potęgow ała je m yśl, że służyć Je j nie m oże, że jest bezradnym , zwłaszcza gdy przeczytał licznie pojaw iające się ju ż wtedy książeczki, wskazujące na. konieczność ratow ania ginącej Polski. W idział też rozrzucone po całym kraju oddziały wojsk rosyjskich i pruskich; tem że nad Polską w iedział też dobrze i o i królem p a n u je am basador m oskiewskiej carycy, baron Sztakelberg. O garnięty straszliwą rozpaczą, postanow ił op uś cić Ojczyznę, w której czuł się niepotrzebnym , i ud ać się zagranicę, by nieść służby swoje obcym . Załatw ił swoje interesy, dał szwagrowi p le n ip o tencję do prow adzenia sprawy z bratem , i na gala rze z flisakam i pod ążył do G d ańsk a, by stam tąd u d ać się do Francyi. IV. Jeszcze w czasie bytności w kraju doszła do niego w iadom ość o pow staniu kolonji am erykańskich przeciwko fln g lji, w obronie w olności. Ja k o polak, m iłujący w olność nadewszystko, jako ten, który o w olność wszelką poprzysiągł w al czyć, bez nam ysłu postanow ił udać się tam . D ążył tam nie dla zaszczytów, nie dla zysków, gdyż daleko łatwiej m ógł je uzyskać od fln g iji, któ- 13 ra na wszystkie strony w sztuce w ojennej poszukiw ała ludzi zdolnych, wyćwiczonych, płacąc im sowi cie . S zedł by walczyć o w olność dla w olności sam ej. P o p ły nął do Am eryki, i stanąwszy tam , p odał pro śb ą o przyjęcie próby został go do przyjęty służby. w randze Po w ytrzym aniu pułkow nika inży- nierji. W alk a powstałych kolonistów am erykańskich ciężką była niezm iernie. Nie posiadali oni w ojska regularnego, tylko oddziały ochotnicze, źle odziane i uzbrojone, n iesforne i nie wyćwiczone; brakło im broni, am u n ic ji i pieniędzy. Lecz we wszystkich p anow ał duch, olbrzym i, potężny, zapał do walki o w olność bezgraniczny, a n a d wszystkimi potęgą d ucha górow ał wódz, Jerzy W aszy n gton , człowiek bogaty, który porzucił wszyst ko, i rodzinę, i dostatki, byle czyzny walczyć. Kościuszko energicznie, tylko o w olność O j z zap ałem zabrał się d o pracy. W spólnie z drugim inżynierem , fran c u zem R o d m o n d e m , polecono m u ufortyfikow ać sze reg m iejscowości. Z adanie to w ykonał wzorowo. robotam i, przyczem To sam o było i z in n y m i przy budow ie fortyfikacji Ticonderogi, gdy nie usłu chano przez zdania niego jego i nie um ocn ie ń, w ykonano dzięki czem u planow anych z zdobyli ją anglicy, nauczono się cenić jego 14 łatwością zdanie. Pow ierzono m u też następnie roboty przy u m a cn ian iu całego szeregu innych miejscow ości, z któ rych najsłynniejszem było ufortyfikow anie Saratogi, p rzez długi czas uw ażane za wzorowe. O dn iesione dzięki n iem u przez am erykanów zwycięstwo m iało dla w olności nych olbrzym ie skutki. Tak schodził Stanów Zjednoczo Kościuszce czas przy ustawicznej pracy, przytem je d ny m z jaśniejszych prom ieni było d la niego w idzenie się z bohaterem polskim niesz częsnym w odzem konfederacji barskiej, K azim ierzem Puław skim , poległym następnie w Am eryce, w bitwie pod S av ann ah. W alki te dały Kościuszce m o ż ność czynienia p orów nań... W szakżeż i Ojczyzna jego była republiką, p o do bnie jak Stany Zjednoczone. Tylko, że ta m w olność stała się przyw ilejem jednej warstwy ludności, która n adużyw ała jej na swawolę i ucisk innych. W y bujałe pojęcie wolności doprow adzało J ą do u p adku , do zagłady. A w Am eryce widział rów nież o g ó ln ą tolerancję pod każdym w zględem , w idział wolność praw dziwą, nie skrępow aną n aduży ciam i jednych ze szkodą drugich, a je d yn ą p la m ą na tym uroczym obrazie w olności była h a n ie b n a niew ola m urzynów , równa p o d d aństw u chłopów w Polsce. W alki o w olność A m eryki zbliżały się ku k o ń cowi. W sp o m a g a n i przez Francję, pow stańcy a m e rykańscy zaczęli nad ang likam i odnosić zwycięstwa, 15 aż w reszcie długo, gdyż lat parę zakończyła się pokojem , S tan o m Zjednoczonym . który trwająca ząpew nił w ojna, w olność P o m im o olbrzym ich usług, Kościuszko pozosta wał wciąż w randze pułkow nika. Nie u p o m in a ł się o wyższą, gdyż walczył dla idei, nie dla nagrody... Lecz gdy przystąpiono do nagradzania zasłużo nych, otrzym ał patent na generała brygady, z ośw iad czeniem wysokiego uzn an ia dla długich, wiernych i cennych wielce zasług. O trzym ał prócz tego i żołd pięcioletni, i kaw ał wielki ziem i. Lecz pieniędzy skarb am erykański od nich procent. tych nie otrzym ał zaraz, gdyż pustym był, m iał tylko pobierać W r. 1784 opuścił A merykę, by wracać do O j czyzny... O puszczał ją przejęty now em i ideam i, a m a rzeniem jego było zaszczepić je w O jczyźnie... V. W racał Kościuszko granicznie... do Polski stęskniony b e z O trzym yw ał z niej wieści od przyjaciół, wiedział, co się w kraju działo, jak i to, że uk o c h a na Ludw ika Sosnowska wyszła za m ąż za ks. L u bom irskiego. W racał teraz do rodzinnych Siechnow icz, gdyż szwagrowi jego udało się uratow ać część ich dla n iego... M ógł osiąść na w łasnym zagonie i ją ć się pra cy na roli. U bogie to było gospodarstwo. U czuwać się daw ał dotkliwie brak wielu rzeczy, lecz dla przy 16 wykłego do w ielu n iew ygód żołnierza wystarczało to, co było. Energicznie zabrał się do pracy koło ro li, upraw iając ją starannie, a jednocześnie w czyn w prowadzał idee, wywiezione z Am eryki. Ulżył znacz nie p od danym sw oim w pańszczyźnie, a naw et znacz ną część ich zw olnił od niej zupełnie. Przynosiło to m u znaczny uszczerbek w gospo darstwie, dochody jego zm niejszyły się tak znacznie, że, ażeby związać koniec z końcem , m usiał pożyczać na wszystkie strony. Lecz nie zrażało go to b ynajm niej. był zasadzie, że słowo „p odd an y" w inno klęte w ośw ieconych narodach. W iernym być prze T rudność sytuacji jego zwiększało jeszcze i to, że z Am eryki nie dochodziła go ani je d n a rata z n a leżnych procentów. Przywykły do niedostatku na w ojnie, generał daw ał j ed nak sobie radę, zwłaszcza, że otaczali go wkoło ludzie nader dla niego życzliwi. Szczególnie m iłym był dla niego sąsiad, M ichał Z a leski, wojski W . Ks. Lit., którego szczęśliwe poży cie m ałżeńskie podsuw ało m u myśl ożenienia się. Ż ycie nader pracowite, a przytem w znacznym stopniu i towarzyskie, nie przeszkadzało m u w śle dzeniu wypadków , rozgrywających się w czasie ow ym w Polsce. Rozbiór ziem polskich był p o tężn y m ciosem , pod którego w rażeniem budzić się zaczął naród cały z odrętw ienia, przem yśliwać o sposobach zaradzenia 17 złem u, o w yrw aniu się z pod obcej, tak zgubnej opieki. Pojaw ił się cały szereg broszur, rzucają cych nowe m yśli, rozjaśniających horyzont, w prow a dzających now e nieznane teorje i zasady. Zaczęto się zastanaw iać bieżenia złem u, n ad nad sposobam i zapo ratow aniem Ojczyzny, i w yni kiem tych wszystkich narad było zw ołanie w r. 1788 olbrzym iego sejm u czteroletniego, który plany reform m iał opracować. Je d n y m z pierwszych czynów sejm ujących było ustanow ienie silnej, 100,000 arm ji, pizyczem na d o w ódców p ow ołani być m ieli ludzie, zn an i ju ż ze swej działalności bojowej. W ich liczbie był Kościuszko. W staw iali się za nim posłowie sejm ujący, wsta wiała się do króla i ks. L ubom irska, daw na Ludw ika Sosnowska. Pow ierzono m u dow ództw o dywizji, stojącej we W ło cław ku, a następnie przeniesiono go na W o ły ń. Tam , przebyw ając w m iasteczku M ięd zy b o żu , zako chał się po raz wtóry. Tym razem była to m ło da , zaledw ie ośm nastoletnia, T eklunia Żurow ska. I tym razem spotkała go od m ow a ze strony ojca, któ ry choć do karm azynów nie należał, uw ażał ge nerała brygady za niedostateczną partję dla córki swojej. Ze zranionem sercem wyjechał Kościuszko z M iędzyboża, by nieść dalej służbę Ojczyźnie. VI. Polska 18 przeżywała wtedy chwile dziwne. Po d n iach szału, po d niach rozpusty, przyszło na n ią o p a m iętan ie i jakiś żal pokutn y, przyczem gorączko wo starano się napraw ić wszystko, co tyle lat zepsuć zdołało. Energicznie zabrali się gorliwi patrjoci do napraw iania praw em , u p ad ku . złego, przyczem m ające ratować uchw alano naród od U dzielono rozległych praw prawo za ostatecznego m ieszczanom , przyczem zrów nano ich prawie ze szlachtą, troszczo no się o oświatę, pow iększono liczbę wojska, wreszcie w d n iu 3 m aja 1791 r. ogłoszono przew spaniały akt konstytucji, tak liberalnej, że i obecnie niejeden na ród m ógłby się nią poszczycić! Ja k b y jakiś prąd ożywczy przebiegł przez naród cały. O dżył, i z zapałem garnął się do pracy nad odrodzeniem Ojczyzny, czując, że dla niej now e n a stają dnie. Lecz krótkie były chwile radości o g ó lnej... J a k wstrętne gady, wypeizłe z ukrycia, zn ale źli się o h y d ni m agnaci, którym nie w sm ak były wolności, gło szone przez konstytucję, i którzy niby w obronie zagrożonej rzekom o przez n ią wolności szlacheckiej, udali się o p om o c do rozpustnej carycy Katarzyny II, gnębiącej niew olą swój własny naród. Ta tylko na to czekała. Stając po stronie zaw iązanej przez nikczem nych m ag n atów konfederacji Targowickiej, wypowie działa w r. 1792 w ojnę Polsce, poczem wojska m os kiew skie wkroczyły do Rzeczpospolitej. Lecz Kościuszko czuw ał na granicy. W ydał 19 n a ty c h m iastowo zarządzenia, m ające na celu o b ronę zagrożonych ziem,, d o p ó ki nie przybył m ian o w an y naczelnym w odzem m łody i dzielny, choć niedośw iad czony, ks. Jó z e f Poniatowski. W alk a była nierów ną, gdyż wojska moskiewskie przewyższały znacznie wojska polskie, m im o to je d n ak staczano, dzięki dośw iadczeniu bojow em u Koś ciuszki, bitwy zwycięskie z wrogiem . Tak było pod Zie leńcam i, tak było pod D u b ie n k ą. Próżne je d n a k były wysiłki, próżne m m ęstwo wojska. W o jn a była przegraną, gdyż i królow i i radzie w ojennej zbrakło ducha do dalszego prow a dzenia zapasów . Ulegając rozkazom nikczem nej konfederacji bratanka, ks. Jó ze fa carycy, przystąpił targowickiej, Poniatow skiego, on do m im o b łagań m im o próśb i gróźb wojska i gorących patrjotów. Polskę zajęły wojska m oskiewskie, a rządzić nią zaczął am basado r m oskiewski. Nie m ogli zdzierżyć tej hańby oficerowie polscy, tłu m n ie podaw ać się zaczęli do dym isji, a w liczbie ich znalazł się i Kościuszko. Z nów znalazł się w biedzie, znów na tułaczce zagranicą, a je d ne m gorącem p rag n ie n ie m jego było, by znów m ógł walczyć za Ojczyznę. Chwila taka nadeszła n ie b aw e m . VII. P o m im o zwycięstwa Targowicy i Rosji, p o m im o , iż w Polsce zapanow ały rządy m o skiewskie, wśród 20 zacnych patrjotów nie wygasła m y śl zdobycia n ie p o d ległości O jczyźnie za wszelką cenę. Tylko działalność swoją przenieśli oni za g ra n i cę, do Lipska i D rezna, gdzie osiedli twórcy konsty tucji 3 m aja, innych Ignacy Potocki, osób, i gorączkow ą H ug o K ołłątaj i wiele prow adzili zdobyciem n ie p o d ległości Ojczyźnie. N adzieje swoje opierali na Francji, pracę nad która właś nie wtedy, zrzuciwszy jarzm o uciskających ją tyra nów , ogłosiła Rzeczpospolitę, osadzając króla swego Ludw ika XVI w w ięzieniu. O burzyło to przeciw Francji innych m onarchów , i ci wypow iedzieli jej w ojnę, rzucając zastępy wojsk swoich na jej granice. O d jednej też tylko Francji m ogła spodztewać się p o m o cy walcząca o w olność swoją P olska, i do Paryża pod ążył Tadeusz Kościuszko, ażeby z rządem rew olucyjnym naw iązać rokow ania i zażąd ać od nie go pom ocy. Lecz trafił na najstraszniejsze orgje terroryzmu, gdy króla staw iono przed sąde m i skazano na śmierć, gdy cały naród m usiał stanąć do walki z uderzają cym i na granicę Francji olbrzym iem i w ojskam i ko a licji. Kościuszko, nienaw idzący terroru, zrozum iał, że na p o m o c Francji rachow ać nie m o żn a, i po krót kim pobycie w Paryżu wrócił do Lipska. T ym czasem z kraju nadchodziły coraz to nowe w iadom ości. W W arszawie utw orzono związek tajem ny, który m iał ratow ać Polskę od drugiego rozbioru, wy m uszon eg o przem ocą przez m oskali w G rodnie. 21 Spisek rósł, potężn iał, coraz szersze zataczając koła, aż wreszcie zdecydow ano się obrać N aczelnika, któryby w ojska polskie do boju poprow adził. Je d n o m y ś ln y wybór pad ł na Kościuszkę. Ciężkie to było zadanie, przewyższające znacz nie siły przeciętnego człowieka, lecz Kościuszko p o tęg ą ro zum u i woli przerastał wielu. Przyjął je, dla m iłości ukochanej Ojczyzny, i w net energicznie zabrał się do dzieła. O pracow ał cały plan działania wspólnie z Igna cym Potockim i H u g o n e m K ołłątajem , i po wszyst kich ziem iach Rzeczpospolitej rozesłał instrukcję, co do grom ad zen ia sił zbrojnych. N alegano na niego, ażeby przyspieszył chwilę w ybuchu, lecz odrzekł odm ow nie, uw ażając, że nie nadszedł czas czynu. W yjechał na czas pew ien do W łoch, by nie zwracać uw agi trapiących gów m oskiewskich, gdy wrócił do Drezna, cze kały ju ż na ciach, jakich niego a wieści o go szpie straszliwych n a d u ży dopuszczał się am b asad o r m oskiewski Igelstróm w W arszawie. Zjawili się tam i wysłańcy z W arszawy, błagający go na klęczkach, by przystąpił do działania. W a h a ł się jeszcze, gdy naraz przyszła wieść, że brygadjer M adaliński, obaw iając się rozbro jenia oddziału przez M oskali, ruszył całą siłą z O s trołęki, kierując się do K rakow a. D łużej nam yślać się nie m o żn a było. Kościuszko wyjechał p otaje m nie i w drugiej p o ło 22 wie m arca 1794 r. przybył do Krakowa, skąd d o p ie ro co wyruszyła załoga m oskiew ska. W d n iu 24 m arca, na rynku krakow skim , o b staw ionym przez w ojska polskie, zebrały się tłu m y ludzi, a na środek wystąpił otoczony sk rom n ym or szakiem N aczelnik Kościuszko, i złożył uroczystą przysięgę, że do ostatniej kropli krwi w alczyć będzie za w olność Ojczyzny. Chwila była uroczysta. Boć przecież przez tą przysięgę stawał się on rów nym królom , a nawet i przewyższał ich, gdyż z woli całego n arodu brał w n im władzę najw yższą, władzę, która m ę k ą i cier pieniem dla niego być m iała. I w net po całej Polsce pobiegła wieść o te rn, wieść, b udząca w sercach nadzieje, że m oże zaświta dla wszystkich przejasna zorza w olności. Rozesłał Kościuszko po całym kraju wezwania do broni, a na zew jego podążyły tłum y, a pierwsze miejsce wśród nich trzym ali włościanie, uciskani do tego czasu, prześladow ani, lecz gorąco m iłujący tę macierz swoją — Polskę. Chwytali za broń, do której przyzwyczajeni byli, za ostre kosy, na sztorc obsadzone, i tworząc silne oddziały, ściągali pod sztandary N aczelnika. W nie długim czasie ruszyły do boju zastępy polskie. Na polach Racławic w dn iu 4 kw ietnia otrzy m ały chrzest krwawy, a zastępy m oskiew skie pierz chały przed nim i w p o płochu. O dznaczyły się szczególnie w tej walce oddziały 23 kosynie rów krakowskich. Je d e n z nich W o jc iech Bartosz, ze wsi Rzędowic pod K rakow em , zdobył arm aty i za to otrzym ał od N aczelnika nazwisko B artłom ieja G łow ackiego i rangę chorążego. R adosn em echem stwie tem po całej z uśpienia, na załogi rozeszła się wieść o zwycię Polsce. N aród cały porw ał się a w W arszawie i W iln ie m oskiewskie, lud i wyrznąwszy je, rzucił się n ie d o b it ków zm usił do ucieczki. N aczelnik tym czasem zajął się form ow aniem i ćw iczeniem nowych sił zbrojnych. W id ząc zapał i m ężne stawanie ludu, ogłosił we wsi P ołańcu uniwersał, którym głosił ludowi w łościańskiem u w olność i rów ność z inn y m i sta n a m i. Pracował niezm ordow anie, coraz nowe szając rozkazy, a tym czasem zbierała o gła się nad nim groźna burza. M o skale zbierali coraz większe siły, a gdy przy szły im na p o m o c wojska pruskie, wyruszyli przeciw n ie m u . W d n iu 6 czerwca przyszło do zaciętej bitwy p o d Szczekocinam i, przyczem wojska polskie rozbite zostały, Kościuszko zaś ranny. M im o to je d n a k nie stracił rozproszone oddziały, p odążył której ściągały również i wojska L ud no ść stolicy, w sław iona ducha, i zebrawszy do W arszawy, ku nieprzyjacielskie. m ę żn y m wyparciem m oskali w dn iu 17 kw ietnia, dzielnie szykowała się do obrony, m ocą. 24 pew na, że Kościuszko p o d ąży jej z p o Zaczęło się długie oblężenie. O d p ieran o atak za a atakiem , aż wreszcie nieprzyjaciel, po ostatnim wy siłku, po straszliwym szturm ie, gdy otrzym ał wieści, że w ziem iach jego wszczęło się pow stanie, w dniu 6 września cofnął się. O d e tch n ęła z ulgą że jest w o lną ciuszkę, od lecz on, stolica, oblężenia. dowiedziawszy C hciano skrom ny jak zawsze, uczcić się, Koś wiedząc d o b rze, że jeszcze ciężkie i trudne zadania go czekają, uchylił się od tego. I rzeczywiście, sytuacja nie była tak dobrą, jak się ludziom wydaw ało. Z Litwy i Rusi do ch o dziły wieści niezbyt p o m y ślne — działające tam woj ska polskie rozbite zostały, a silne wojska m oskiew skie szykowały się do pocho d u na stolicę. A żeby przeszkodzić im w tem , Kościuszko p o dąży ł na ich spotkanie. W d niu 10 p aźd ziernika bitwy pod M aciejow icam i. przyszło A rm ja do krwawej polska czebnie silniejszego wroga p obitą została. przez li Kościusz ko raniony ciężko i wzięty do niewoli. Radość stolicy zm ie niła się w sm utek, w iedziano dobrze, iż wraz z w zięciem gdyż do niewoli Kościuszki up ad ła sprawa wolności narodu. Na miejsce jego w odzem m ian o w an y został Tom asz W awrzecki, człowiek zacny i gorący patrjota, lecz żaden wódz. Silna arm ja m oskiew ska pod w odzą Suworowa podeszła do W arszawy i po zaciętym boju zdobyła 25 przedm ieście Pragę, przyczem wszyscy m ieszkańcy jej, bez różnicy, wyrżnięci zostali. W ojska polskie wycofały się ze stolicy, a w krótce p otem pod R adoszkow icam i broń złożyły. Polska stała się łu p em tryum fujących zdobyw ców. D o k o n a n o ostatniego podziału jej, a im ię jej w ym azane zostało z rzędu m ocarstw świata. O statni król, Stanisław A ug ust Poniatow ski, wywieziony został do G rodna, a następnie do Pe tersburga, gdzie zm arł w niew oli. VIII. R annego ciężko Kościuszkę w ieziono spiesznie do Petersburga, gdzie na rozkaz carycy Katarzyny osadzono go w fortecy, a następnie pod silną strażą osadzono w je d ny m z pałaców carskich. Ciężko gdy płynęły mu dni w niewoli, w iedział o straszliw ym czyznę. losie, jaki zwłaszcza spotkał O j Tak upłynęły dwa lata, gdy naraz dzw ony cerkiewne zwiastowały m u o śmierci carycy Katarzy ny, która m ogła wywołać zm ian ę w jego losie. N astępca jej, car Paweł 1, który był pełen czci dla polskiego bohatera, prawie, że zaraz po jej śmierci ud ał się do więzienia, by zwiastować m u w o ln o ś ć ! Kościuszko przyjął ją z w dzięcznością, lecz jak zawsze, m yśląc więcej o innych, niż o sobie, obdarow anie w olnością prosił wszystkich je ńców polskich. U stąpił car prośbom jego, a następnie obdaro 26 wawszy go sowicie, pozw olił udać się do A m ery ki,. która m u drugą O jczyzną była. Przez Szwecję i A nglję, w itany wszędzie przez tłum y ludzi, ja k tryum fator, p odążył Kościuszko do Am eryki, gdzie go niem nie j gorące przyjęcie cze kało. Zam ieszkał tam , lecząc rany, w spokoju i ciszy, nasłuchiw ał je d n a k bacznie wieści, płynących z O j czyzny. A dziw ne one były. O to we Francji, walczącej bohatersko o wol ność swoją prawie ż e z całą Europą, powstały z incjatywy gorących patrjotów zastępy polskie, zwane legjonam i, pod w odzą D ąbrow skiego, m ające przez Austrję podążyć do Polski. W ieść ta zelektryzowała Kościuszkę. Czekał tylko w ezw anią, a gdy przyszło, ozdrowiał nagle ka leki bohater, i nie uprzedzając nikogo p odążył do Francji, by walczyć dalej o w olność Polski. Nie chcąc być niczem zw iązanym wobec cara, odesłał wszystkie dary jego, za co tenże w gniew ie wydał rozkaz aresztow ania go, gdy tylko na ziem iach, należących do Moskwy, stanie. Ow acyjnie witały przybyw ającego bohatera rząd i lud francuski. Z ajął się on gorąco sprawą legjonów , prow a dząc narady z dow ódcam i ich, i rządem francuskim , lecz gdy przekonał się, że p ow od u ją nim i tylko za m iary egoistyczne, że nie chcą oni, a zwłaszcza d ą żący usilnie do władzy, a m b itn y w ódz, Bonaparte, dać stanowczych gw arancji N apoleon co do odbu- 27 d owy Polski, wszelkie ryżem . znie ch ęcił się do tego, i porzuciwszy sprawy, osiadł w cichej wiosce pod Pa N ie u fn o ść Kościuszki do N apoleona B onaparte rosła, i z czasem okazało się, że m iała zupełnie słuszne podstawy. On, poświęcił wszystko, który dla dobra Ojczyzny który poza nią nic więcej w ży ciu nie widział, przeczuł, iż sięgać on będzie chciwą ręką po władzę, i że w tym nie pow strzym ają go ż a dne przeszkody, a zwłaszcza wzgląd na interesy i uczucia narodow e polaków . Przew idyw ania te nie zaw iodły go. L e g jo n y polskie w bohaterski sposób walczyły za sprawę francuską, ożyw ione nadzieją, że walczą za sprawę swoją, że wraz z francuzam i wejdą do ziem i polskiej,, by uw olnić wrogów. ją od ciem iężących ją N apoleon B onaparte obiecywał, lecz obie tnic swoich nie chciał poprzeć ża d n ą gw arancją. Aż wreszcie, gdy przyszedł do władzy naczel nej, jako pierwszy konsul, gdy zawarł przymierza ze spraw cam i rozbioru Polski, zrozum iał łacno, że zbyt k o m p ro m itu jąc e m dla niego będzie to w ojsko id e a listów, liczących na o d budow anie Ojczyzny, na odebranie przy jego pom o cy ziem i Ojczystej, zab ra nej przez obecnych jego sprzym ierzeńców. I p o stano w ił pozbyć się ich. W tym celu w słał ich na d aleką wyspę am erykańską, San D o m in go, by uśm ierzali 28 tam b u n t m urzynów , walczących o wolność, by wyginęli tam od ż ó łtej febry i w walce z w rogiem . To wszystko przewidział Kościuszko, gdy zaś głos jego, ostrzegający rod a k ó w, przebrzm iał bez echa, gdy poznał, że zapału ich pow strzym ać nie zdoła, zaprzyjaźniwszy się z dw o m a zacnym i szwaj carami, braćm i Zeltneram i, zam ieszkał u nich w wiosce Berville pod Paryżem . Lecz nie d a n e m było, by m ógł przebywać tam spokojnie. N apoleon Bonaparte, pchany żądzą zdoby czy, zwrócił znów oręż swój na Rustrję, w spo m ag a ną przez Rosję, a następnie na Prusy. Pokonał ich. Lecz przytem p ostanow ił w yko rzystać m iłość dla Ojczyzny P o laków i zapał ich b o jowy... O głosił odezwę p ło m ie n n ą, wzyw ającą naród polski do broni, rozrzucił ją w tysiącach e g ze m p la rzy po kraju, a przytem n ad uży ł im ie n ia Kościuszki, nadużył m iłości i zaufania, jakie m tenże cieszył się wśród narodu. Zwracał się do u m iłow an eg o wodza narodu z propozycją, by stanął na czele zastępów polskich, by ogłosił wezwanie do narodu. Lecz Kościuszko nie dow ierzał ju ż zwycięskie m u wodzowi, nie m iał do niego z a u fa n ia , i zażąd ał gwarancji, któreby trwałość tym obie tn ico m zapew niły. N apoleon nie chciał ich dać, Kościuszko więc odpow iedział odm ow nie, przeczuw ając, że pociągnie to za sobą tylko próżne ofiary. N adużyto wtedy im ienia jego, głosząc w odez 29 w ach, że wkrótce zjawi się i sam Kościuszko, by stanąw szy na czele zastępów, uderzyć wraz z Francją na wroga. Zap ał ogarnął naród cały. Tysiące zacią gały się pod sztandary, a ofiary składano olbrzym ie. C óż m ia ł w tym w ypadku czynić Kościuszko?... N ie m ógł zaprotestow ać przeciw te m u , gdyż żad n e pism o ani polskie, ani zagraniczne protestu jego by nie zam ieściło. Zresztą w schronieniu sw ojem w Berville otoczony był tak znaczną liczbą szpiegów, którzy każdy krok jego śledzili, że najm niejsze n a wet usiłow anie w tym kierunku byłyby d are m ne m i. Chciał wyjechać do Szwajcarji, lecz nie chciano m u dać paszportu. Siedział więc na wsi, zajm u jąc się upraw ą ogród ka, tokarstw em i w yrabianiem chodaków drew nia nych. A tym czasem N apoleon B onaparte z ziem od e branych Prusom utworzył Księstwo W arszawskie, m ające tylko pozory sam odzielności, a w rzeczywis tości zupełnie zależne od Francji. N aród cały ofiarnie niósł N apoleonow i i krew swoją i m ienie, a on m ężne pułki polskie rozsyłał na wszystkie strony, by zm uszały walczyły za jego do uległości walczących hiszpanów , by na polach sprawę, by o w olność swoją A ustrji zwycięstwo na jego przechylali stronę. Aż wreszcie przyszedł kres potędze ona. W r. 1812 wystąpił on z w ojną 30 N apole przeciw Rosji i wyruszył w pochód przeciw niej z o lb rzym ią arm ją, w której było 100,000 polaków . W o jn a Z wielkiej ta zak o ńczyła się arm ji N a p o leona pozostała n iedobitków — reszta rach Rosji. straszliwą tylko w yginęła w śnież nych Stopniow o jeden klęską. g a rść obsza za drugim opuszczać go zaczęli sprzym ierzeńcy, jed ni tylko polacy pozosta li do końca wierni przysiędze i honorow i, które wódz ich, m ężn y ks. Jó z e f Poniatow ski, przypieczętował śm iercią w nurtach Elstery, po straszliwej bitwie pod Lipskiem . Sprzym ierzeni przeciwko N apoleonow i m onarchow ie Austrji, Prus i Rosji p o k o n a li go wreszcie pod m u ra m i Paryża i zajęli stolicę. W tedy car A leksander I p rzy p o m n iał sobie Koś ciuszkę i wysłał do niego oficerów p o lskich. W zruszyło to Kościuszkę. sługą narodu, wiedząc dobrze, A czując się zawsze że służba jego dla O jczyzny tylko ze śm iercią ustać m oże, ud ał się do Paryża i carowi Aleksandrow i przedstaw ił swą prośbę o o d b ud ow an ie Polski. się Pokonawszy N apoleona, m onarchow ie zebrali na kongres w W ie d n iu , gdzie nad podziałem zdobyczy radzić zaczęli. Na wezwanie cara A leksandra p odążył tam i Kościuszko m im o sędziwego w ieku. C hciał go zjednać sobie car Aleksander, czynił przeróżne obiet nice, lecz Kościuszko błagał o je dno , by Polska o d b ud o w an ą była w daw nych swoich granicach, by 31 przyłączoną do niej została Litwa, by odzyskała swój byt sam odzielny. Prędko bardzo przekonał się, że łudzono go, że Polska służyć ma tyjko dla w zm ocnienia potęgi cara A leksandra, że ze skrawka jej utworzone Kró lestwo Polskie pod przem ocą Rosji pozostawać będzie. Rozgoryczony te m , wyjechał z W iednia, i po parom iesięcznej podróży osiadł w m ieście Solurze, w Szwajcarji, u swego przyjaciela Zeltnera, spędza jąc czas na pracy i uczynkach dobroczynnych. Aż przyszedł wreszcie r. 1817. W dniu 1 paź dziernika w yczerpane siły sędziwego starca odm ó wiły posłuszeństw a i zapadł w śm iertelną chorobę. Przy jego łożu nie było żadnego polaka, któryby mu oczy zam knął. Zmarł w dniu 15 października, a ostatnie słowa jego Polsce pośw ięcone były. Z jej imieniem na ustach skonał. Zwłoki jego, pogrzebane zrazu na cm entarzu miejscowym, przewieziono następnie do Krakowa, gdzie pogrzebano je na Wawelu, w grobach kró lewskich. Naród cały usypał mu olbrzymi pom nik pod Krakowem, pod postacią kopca, lecz inny, daleko trwalszy pom nik, pozostawił on w sercach narodu, gdzie wiecznie, dopóki Polska istnieć będzie, trwać będzie. W o je w ó d zk a B ib lio te k a P u b licz n a w O polu CM 313448 000-313448-00-0 Druk. W. S. UNGER, Warszawa, Wspólna 24.